Medea - Eurypides - ebook

Medea ebook

Eurypides

0,0

Opis

Medea to dramat Eurypidesa, największego obok Ajschylosa i Sofoklesa tragika starożytnej Grecji.


W Medei Eurypides skupił się na epizodzie z życia córki króla Kolchidy, Ajetesa, pierwszej czarownicy w literaturze greckiej, która czarami pomogła Jazonowi w zdobyciu złotego runa, odmłodziła jego ojca Ajsona i nakłoniła córki nikczemnego stryja Jazona, Peliasa, do nieudanego zabiegu magicznego, który kosztował go życie. Po tej zbrodni Medea i Jazon musieli uciekać z Jolkos.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 54

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-763-1
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby dramatu

Osoby dramatu.

PIASTUNKA.  PIASTUN. MEDEA. CHÓR KOBIET. KREON. JAZON. AJGEUS. POSEŁ. DZIECI MEDEI.

Rzecz dzieje się w Koryncie.

Medea

PIASTUNKA.

Bodajby nie był Argo krajał głębi sinej Symplegud, do kolchickiej pędzący krainy! Bodajżeby też nigdy na leśnym Peljonie Nie padła była sosna! Dzielnych mężów dłonie Bodajżeby nie były pochwyciły wiosła Tej łodzi, co po runo złociste ich niosła Na rozkaz Peliasa! Medea, ma pani, Nie byłaby płynęła wonczas ku przystani Jolkijskiej! Miłująca Jazona, ta nasza Władczyni, poradziwszy córkom Peliasza Własnego ubić ojca, do korynckiej ziemi Nie byłaby ucikła z małżonkiem i z swemi Dziecięty! Juścić prawda, przybywszy tu w gości, Oddana Jazonowi, doznała miłości Powszechnej, boć największe to szczęście, jeżeli Zgodliwa żona z mężem wierny żywot dzieli. Dziś wszystko się rozsprzęgło najbliżsi sobie Wrogami dziś, gdyż Jazon porzucił w tej dobie Mą panią i swe dziatki, poślubiwszy zdradnie Królewski płód Kreonta, co w tym kraju władnie. Nioszczęsna zaś Medea, tak strasznie wzgardzona, Przysięgi wypomina, z rozdartego łona Do rąk się odwołuje przymierza, na świadki Przyzywa oto bóstwa, że dziś się tak rzadkiej Odpłaty doczekała z Jazonowej woli.

Wzgardziwszy wszelką strawą, gdy ją serce boli, We łzach dzień cały trawiąc, zdradzona przez męża, I oczu nie podniesie... Przyjaźń się wytęża Daremnie: słów pociechy słucha, niby skała, Lub morza spienionego fala rozszalała. Czasami, odwróciwszy śnieżno-białą szyję, Uskarża się sam na sam, z bólem się nie kryje, Rodzica wspominając i ojczyste łany, Dla męża porzucone, co dziś dla stroskanej Litości niema żadnej!... Ach! jakżeż szczęśliwy — Tak myśli —, kto rodzinnej nie opuszcza niwy! Znienawidziła dzieci; ja-ć wielce się trwożę, Czy niema złych zamiarów, czy nie knuje może W swej duszy jakiej zemsty: gwałtowną ma duszę, Nie zniesie żadnej krzywdy.. Obawiać się muszę, Ażeby do sypialni wszedłszy pokryjomu, Nie wbiła w serce córki królewskiego domu Wyostrzonego noża. Nikt też dzisiaj nie wie, Czy króla nie uśmierci w swym szalonym gniewie, Nie sprzątnie oblubieńca i na większą jeszcze Narazi się niedolę. Serce ma złowieszcze, Nie wchodzić w nią w zatargi, droga-ć to jest śliska! Lecz oto już dziecięta wracają z boiska, Nie wiedzą nic o matce. Tak, umysł dziecięcy Ma troskę o zabawę, zresztą o nic więcej.

Na scenę wchodzi z dziećmi Medei

PIASTUN.

Ty w domu mej władczyni siwy skarbie stary! Dlaczego tak sam na sam skarżysz się bez miary Na dworze na tę naszą niedolę? Czyż zdoła Obywać się bez ciebie pani chmurnoczoła?

PIASTUNKA.

Sędziwy towarzyszu Jazonowych dzieci! Nieszczęście chlebodawców w dobrych sługach nieci Współczucie, ich cierpieniom równa się ich męka, Więc ja też, gdy mnie dzisiaj straszna boleść nęka, Wybiegłam i o losach Medei, tak srodze Dotkniętej, wobec ziemi i nieba zawodzę...

PIASTUN.

Co? Jeszcze nie przestała się żalić ta biedna?

PIASTUNKA.

Draśnięta ledwie kora, daleko do sedna!

PIASTUN.

Nie mądra — jeśli wolno tak nazywać pany! Więc dotąd ból najświeższy jeszcze jej nie znany?

PIASTUNKA.

Cóż stało się, mój stary? Wyjaw wszystko szczerze.

PIASTUN.

Nic! Nic! Żem to wogóle mówił, żal mnie bierze.

PIASTUNKA.

O powiedz, towarzyszu, powiedz! Na twą brodę! Gdy trzeba, milczeć będę, wierz mi, nie zawiodę.

PIASTUN.

Poszedłem po warcaby i niepostrzeżenie Usiadłszy przy źródlisku, przy świętej Pejrenie, Gdzie starcy się zbierają, usłyszałem słowa, Że z ziemi chce korynckiej wola Kreontowa Wydalić matkę z dziećmi. Czy prawda się mieści

W tych słowach, juścić nie wiem, chciałbym też w ich treści Dopatrzyć się li kłamu... Odpowiedź nie łatwa.

PIASTUNKA.

A Jazon czyż dopuści, iżby jego dziatwa Cierpiała, choć dla matki tak jest dzisiaj srogi?

PIASTUN.

Dawniejsze związki nowym ustępują z drogi: On dziś już szczęścia domu swojego nie strzeże.

PIASTUNKA.

Zginiemy więc, gdy klęski łączą się dziś świeże Z dawnemi, co nam dotąd biedne serca straszą.

PIASTUN.

Nie pora powiadamiać o tem panią naszą, Dlatego trzeba milczeć. Weź-że to w rachubę!

PIASTUNKA.

Strasznego wy rodzica macie, dziatki lube! Lecz ja mu źle nie życzę, wszak on moim panem, Choć bliskich swych cierpieniem darzy niesłychanem.

PIASTUN.

Rzecz ludzka! Teraz widzisz, że człek zawsze kocha Więcej siebie, niż innych. I ma racji trocha, Choć często zysk go ciągnie. Toć, najoczywiściej, I Jazon wzgardził dziećmi swemi dla korzyści.

PIASTUNKA.

A teraz niech się dziatwa do domu potrudzi. Ty zaś ją trzymaj z dala od gromady ludzi I nie wiedź przed oblicze zatroskanej matki. Widziałam-ci ja wzrok jej, jak w zawiści rzadkiej

Kierował się w ich stronę. Snać coś złego knowa! Wiem o tem, że w swym gniewie nie spocznie jej głowa, Dopóki nie porazi swych ofiar. Zaiste! Nie w swych, lecz w wroga gromy niech rzuca ogniste!

MEDEA(poza sceną).

O jej! O miej-że litość, ty bolu, o miej! O jej! A dlaczego nie zginę W tę przeraźliwą godzinę?

PIASTUNKA.

To właśnie mówiłam, najdroższe me dzieci: W jej serca znękanem gniew srogi się nieci! O spieszcie coprędzej! O idźcie już w dom! A baczcie, by na was nie spłynął jej grom! Unikać wam trzeba jej dzikiej natury, Jej myśli wzburzonej, jej duszy ponurej, Zabójczym oddanej tchom. O idźcie już, idźcie, biegnijcie coprędzej! Już widzę, jak rośnie ten obłok jej nędzy — Przed chwilą zaledwie dostrzegły go oczy, A teraz jak rośnie w bolesnej swej mroczy Ten potwór! Ach! stanie się rzecz niepojęta, Gdy mściwy duch zerwie swe pęta.

MEDEA(j. w.)

Ajaj! Ajaj! Zbyt wiele ja nieszczęść doznałam, to znaj, Ty dziatwo wzgardzonej, shańbionej macierzy! Niech piorun mej klątwy w twe życie uderzy: I ojciec i dom niech zaginie!

PIASTUNKA.

O, jej mnie nieszczęsnej, o jej! A jakiż ta dziatwa w ojcowskiej tej winie Ma udział? Dla czegóż nienawiść twa do niej? O dzieci wy biedne! A któż was obroni? Zbyt chełpi się pycha wodzących dziś rej, Zbyt gniew się nadyma tych władców, co, sami Zbyt się nie krępując ustawy więzami Krępują wciąż innych prawem samowoli — Tylko gdzie jest równość, życie nas nie boli! Nie pragnę ja bogactw, chcę li mieć ostoję Bezpieczną na stare, słabe lata moje. Dla umiarkowanych już w samem ich mianie Dostatnia jest chwała, boć umiarkowanie To dobro najwyższe! A kto je przekroczy, Ten nigdy już szczęścia w swym domu nie zoczy. A, mówię, dla domu stokrotnie jest gorzej, Gdy nad nim gniew boski się sroży.

CHÓR.

Słyszałam-ci głosy, te skargi na losy, Płynące z warg Nieszczęsnej tej niewiasty kolchidzkiej. O, kiedy Otrząśnie się, mów, stara! z swej straszliwej biedy?! Że tak w niej pełno jest skarg!

PIASTUNKA.

Nie dom to już przecie! Przeminie na świecie Blask jego! Co więcej! łożnicy książęcej On spragnion, a ona, we łzach zatopiona. Po swojej tej stracie narzeka w komnacie, A któż ją pocieszy z przyjaciół jej rzeczy?

MEDEA(j. w.).

Ajaj! O niechaj w mą głowę pociski gromowe Uderzą, bo za nic mam żywot, gdy granic Mój ból nie posiada! Ach! Ach! Oby blada Przerwała już śmierć to me życie!

CHÓR.

O Zeusie! O światło! O ziemio! Słyszycie Te skargi gorące, obficie płynące Z warg najbiedniejszej z żon? Szalona! Tęsknota, co sercem twem miota I pcha tak zawzięcie w mężowskie objęcie, Przyspieszy ci, mówię, twój skon! Nie pragnij tego! Gdy on Do innych zrywa się łoży, Niech gniew się twój nie sroży: W