Bachantki - Eurypides - ebook

Bachantki ebook

Eurypides

0,0

Opis

Adaptacja bachicznego mitu o początkach kultu Dionizosa oraz sprzeciwie, jaki wywołał wśród mieszkańców Hellady. Skupia się na ostatnich, a zarazem najbardziej dramatycznych wydarzeniach boskiego mitu – od pochwycenia Dionizosa, aż do śmierci króla Teb Penteusza, która nastąpiła w wyniku sprzeciwu wobec nowo powstałych praktyk burzących stary porządek. Wątek, który już wcześniej poruszył w swojej tragedii Ajschylos, wzbogacony został o zemstę Dionizosa na siostrach zmarłej matki, które podawały w wątpliwość jego boskie pochodzenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Eurypides

Bachantki

Warszawa 2020

OSOBY

DIONIZOS (Bachus, Bach)

CHÓR BACHANTEK

TEJREZJAS (Teirezjasz), wróżbita

KADMOS, założyciel Teb

PENTHEUS (Penthej), król tebański

SŁUGA

GONIEC I

GONIEC II

AGAWE, córka Kadmosa, matka Pentheusa

TREŚĆ

Rzecz dzieje się w Tebach.

DIONIZOS

A zatem na tebańskie przybyłem zagony,

Ja, Zeusa syn, Dionizos, ongi urodzony

Z Semeli, latorośli Kadmowego domu,

Co zległa, rozwiązana błyskawicą gromu.

Na ziemskie kształty bożą zmieniwszy urodę,

Mam oto źródła Dirki i Ismenu wodę,

Grobowiec mej zabitej od pioruna matki

I domu królewskiego dymiące ostatki:

Niebieskie jeszcze ognie tlą się w tej ruinie,

Od których, tak się stało, ma rodzica ginie,

Ofiara zemsty Hery. Kadma chwalę sobie,

Że kazał tak ogrodzić to miejsce przy grobie

Swej córki. I me ręce również osłoniły

Bogatym winogradem świętość tej mogiły.

Rzuciwszy ziemię Lidów, gdzie złota bez końca,

I Frygów, równie Persów, spalone od słońca,

Baktryjskie dalej mury, szare Medów niwy

Za sobą zostawiwszy; przebiegłszy szczęśliwy

Arabii kraj i Azję całą u wybrzeży

Mórz słonych, co basztami pięknych miast się jeży,

Gdzie z tłumem barbarzyńców zmieszały się Greki,

Obrządek mój, me pląsy w tej strefie dalekiej

Zaprowadziwszy wszędzie, by miano w pamięci,

Że jestem bóg, do tego według mojej chęci

Przebyłem naprzód miasta, by tebańskie rzesze,

Nim inny kraj helleński zaprawię w uciesze,

Rozwydrzyć, ciała w skóry przyodziać jelenie,

Dać w ręce tyrs, bluszczowy ten mój bełt! Nasienie

Niedobre, siostry matki mojej, co się przecie

Bynajmniej nie godziło, zaczęły po świecie

Rozgłaszać, że Dionizos to nie syn Zeusowy,

Że matka ma, Semele, z Kadmosa namowy

Na bóstwo całą hańbę swojej winy złoży,

Gdy człowiek ją śmiertelny, a nie władca boży,

Zapłodni i że potem – tak ją piętnowały –

Zeus matkę mą uśmiercił za ten wymysł cały.

I dla mnie w tej obeldze dość było powodu,

By zmysły im pomieszać i wypędzić z grodu,

Więc dzisiaj siedzą w górach z obłąkaną duszą

I w godła moich orgii przystrajać się muszą.

I jaka tylko żyła w tych murach niewiasta,

Musiała precz uciekać z Kadmowego miasta,

Ażeby wszystkie razem, z królewskimi córy

Złączywszy się, bez dachu, na złomiskach góry

Samotnych, opoczystych, wśród zieleni jodły

Swój żywot obłąkany dziś i zawsze wiodły.

Bo niechaj grodu tego uczują mieszkańce,

Z swą wolą czy wbrew woli, że dotąd o tańce

Bachijskie i obrzędy nie nazbyt się wiele

Troszczyli. Pragnę także i matkę, Semelę,

Obronić, gdy się ludziom jako bóg ukażę,

Którego to Zeusowi porodziła w darze.

Król Kadmos rządy państwa przelał już w tym czasie

Na syna drugiej córki, Pentheja, ten zasię

Mą boskość lekceważy, w zalewkach nie sprzyja,

W ofiarach i modlitwach. Zobaczy on, czyja

Jest słuszność, kto mocniejszy! Żem bóg i że godnie

Należy uczcić boga, chyba udowodnię

I jemu, i mieszkańcom jego Teb!... Pod nieba

Zaś inne, zarządziwszy tutaj, co potrzeba,

Wybiorę się w te tropy, aby ludziom w ślepie

Zaświecić swą boskością! Zacnie ja przetrzepię

Tych jego Tebańczyków, gdyby wściec się chcieli

I z gór moje bachantki pędzili. Jeżeli

W tej jawię się posturze, jeżeli się z boga

W człowieka przedzierzgnąłem, to na to, by sroga

Spotkała ich nauka: Menady zgromadzę

I huzia! hej! Zobaczą, kto ma tutaj władzę!

Niewiasty! Posłuchajcie! Za moim rozkazem

Od Tmolu, niw lidyjskich strażnicy, wy razem

Przyszłyście tutaj ze mną, wy, moje podróże

Z ziem cudzych wraz dzielące! Frygijskie – a nuże! –

Brać bębny, wynalazek mój i matki Rhei!

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.