Hej, Misty! - Katarzyna Szeligowska - ebook + książka
NOWOŚĆ

Hej, Misty! ebook

Szeligowska Katarzyna

5,0

47 osób interesuje się tą książką

Opis

Milena jest w drugiej klasie liceum, ma prawie osiemnaście lat, dwie najlepsze przyjaciółki, nadopiekuńczą matkę i zagrożenie z chemii niechybnie zwiastujące wizję poprawki w sierpniu. W dniu wagarowicza spotyka na swojej drodze Antka, a to jedno przypadkowe spotkanie staje się początkiem serii interesujących zdarzeń. Gdy po kolejnym oblanym teście z chemii Milena dzieli się z Antkiem swoim problemem, on wpada na rozwiązanie - proponuje jej korepetycje u swojego młodszego brata, Stacha, studenta medycyny. Wrobiony w uczenie licealistki nie wyraża entuzjazmu, jednak ostatecznie podejmuje się zadania. Znajomość Mileny i Stacha nie kończy się jednak wraz z zakończeniem korepetycji, a dopiero wtedy tak naprawdę się zaczyna. Wakacyjny wyjazd nad morze staje się idealną okazją do lepszego poznania się i spędzenia razem czasu. To etap kiedy w brzuchu szaleją motyle, a klimatyczny wieczór przy ognisku zachęca do szczerych wyznań. Czy Milena i Stachu zobaczą w końcu to, co wszyscy dookoła widzą już od dawna?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 378

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Redakcja

Magdalena Olejnik

Projekt okładki, redakcja techniczna i przygotowanie wersji elektronicznej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Marketing

[email protected]

Wydanie I, Siemianowice Śląskie 2025

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-100 Siemianowice Śląskie, ul. Olimpijska 12

tel. +48 600 472 609, +48 664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Mikołów 2025

tekst © Katarzyna Szeligowska

ISBN 978-83-8293-304-8

Gosi – pierwszej czytelniczce

Prolog

1 stycznia 2016, piątek, godz. 0:21

Na zewnątrz wciąż rozbrzmiewały wybuchy petard, a niebo co chwilę rozświetlały eksplodujące fajerwerki. Minęło raptem dwadzieścia minut nowego roku, a Marianna i Włodek nie zdążyli jeszcze opróżnić butelki szampana, kiedy drzwi domu otworzyły się na oścież i do środka wkroczył ich najmłodszy syn.

– Cześć, kochanie. Tak szybko wróciłeś? – zapytała Marianna z uśmiechem, który jednak szybko zniknął z jej twarzy, gdy ujrzała oblicze syna. – Coś się stało? – zapytała z niepokojem.

– Nie, wszystko okej. Jestem zmęczony, idę spać – oznajmił, unikając spojrzenia matki i nie czekając na odpowiedź, przeszedł przez obszerny salon w kierunku schodów prowadzących na piętro.

– Co się dzieje, synu? – zapytał Włodek i zdążył złapać go za ramię, zatrzymując w miejscu.

– Nic się nie dzieje – wycedził chłopak przez zaciśnięte zęby. – Dajcie mi spokój. – Wyszarpnął ramię z uścisku ojca i wbiegł na schody.

Wpadł do swojego pokoju, nawet nie zapalając po drodze lampy. Wnętrze pomieszczenia nieznacznie rozświetlała wpadająca do środka poświata księżyca i wybuchające co chwilę fajerwerki. Stachu zrzucił kurtkę oraz buty i na wznak położył się na łóżku. Dopiero teraz pozwolił sobie na upust emocji. Zacisnął prawą dłoń w pięść, boleśnie wbijając paznokcie w skórę i przyłożył ją do ust, żeby w razie czego stłumić dźwięki, które mogłyby wymknąć się spod kontroli. Zamknął oczy i zaczął szybciej oddychać. Spod zaciśniętych powiek wydostały się gorzkie łzy i leniwie spłynęły po skroniach w kierunku uszu.

Jeszcze kilka godzin temu świetnie bawił się ze swoją dziewczyną na domówce u znajomych i nawet w najgorszych koszmarach nie przypuszczał, że nowy rok przywita w takim stanie. Znów w myślach powrócił do niedawnych wydarzeń, a pod powiekami jeszcze raz ujrzał to, co ostatecznie złamało mu serce. Sam nie wiedział, co bardziej go bolało: czy to, co Mira zrobiła, czy fakt, że podzieliła się tym ze wszystkimi dookoła.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi i Marianna zajrzała do pokoju, nie czekając na zaproszenie.

– Stasiu... – szepnęła łagodnie. – Martwię się o ciebie... Coś się wydarzyło na tej imprezie?

– Mamo, wyjdź... Proszę... Wyjdź... – odpowiedział zdławionym głosem, starając się trzymać emocje na wodzy.

Marianna stała w progu jeszcze kilka sekund, jednak w końcu odpuściła i wycofała się.

Stachu otworzył oczy i zamglonym, niewidzącym wzrokiem patrzył w sufit, tak naprawdę wciąż widząc tę okropną scenę, niczym cofany i odtwarzany od nowa film. W pewnym momencie otrząsnął się z tego niszczącego letargu i przysunąwszy do oczu zegarek na lewym nadgarstku odkrył, że jest już druga dziewiętnaście.

Usiadł na łóżku, a rękawem bluzy otarł wciąż lekko wilgotne skronie. Stwierdził, że ma okropną ochotę zapalić, więc wstał z łóżka i po cichu poszedł do pokoju Jacka, bo liczył na to, że brat ma gdzieś w szufladzie pochowane papierosy. Włączył światło i przedostał się do biurka przez koszmarny bałagan na podłodze. Pogrzebał chwilę w szufladach i w końcu znalazł to, czego szukał. Zajrzał do pudełka i zobaczył, że w środku były tylko dwie fajki, więc Jacek na pewno zauważy, że jedna zniknęła, ale w tej chwili Stachu kompletnie się tym nie przejmował. Wziął też jedną z trzech walających się po szufladzie zapalniczek i wrócił do swojego pokoju po buty i kurtkę.

Na dole było ciemno, więc założył, że rodzice poszli już spać. Po cichu otworzył właz na strych i rozsunął drabinkę, starając się robić jak najmniej hałasu. Już po chwili wspiął się po niej, żeby moment później wyjść przez okno dachowe do miejsca, które działało na niego niezwykle kojąco. Ostrożnie oparł stopy na metalowym podeście, przysiadł na dachówkach i przesunął się w stronę komina. Niewielki kąt nachylenia dachu sprawiał, że ryzyko upadku było minimalne. Stachu usiadł w bezpiecznym miejscu, oparł się plecami o dachówki i patrząc w czarne niebo, na którym migotały pojedyncze gwiazdy, wyciągnął z paczki jednego papierosa, wsunął do ust i zapalił.

Patrzył chwilę w niebo, zaciągając się wolno i głęboko, po czym z lewej kieszeni kurtki wyciągnął telefon i odblokował go. Skrzywił się natychmiast, gdy tylko na ekranie smartfona pojawiła się tapeta z ich wspólnym selfie. Obejmował Mirę i całował ją w policzek, a ona z zabawnie przymrużonym jednym okiem uśmiechała się szeroko do obiektywu.

– To koniec – szepnął do siebie i zmienił tapetę na pejzaż egzotycznej wyspy. – Koniec z tobą, koniec z tym wszystkim… Nigdy więcej…

Z powrotem wsunął telefon do kieszeni i dokończył papierosa. Usiadł, oderwawszy plecy od dachu, i zgasił niedopałek o dachówki, po czym wrzucił do rynny. Zerknął jeszcze tylko na pogrążony w mroku ogród, westchnął i przesunął się w stronę okna, a po chwili z powrotem znalazł się na strychu.

Rozdział 1

21 marca 2017, wtorek

Był pierwszy dzień kalendarzowej wiosny i zarazem dzień wagarowicza. Tradycji musiało stać się zadość i dziewczyny zdecydowały, że nie pójdą dziś do szkoły. Właściwie to Dalia zdecydowała za nie trzy i mimo skromnych sprzeciwów Misty i Pauli ostatecznie ominęły dziś przybytek wiedzy ogólnej z daleka.

Część dnia spędziły, szwendając się po galerii handlowej, gdzie Dalia wciągała je do niemal każdego sklepu, zgarniała z wieszaków najfajniejsze ciuchy i spędzała długie minuty w przymierzalni, żeby móc potem posłuchać komplementów od przyjaciółek, jak bluzeczka czy spódniczka idealnie na niej leżą.

Dochodziła czternasta i dziewczyny wyczerpane maratonem po sklepach udały się do parku Wilsona niedaleko szkoły. Siedziały teraz na ławce w słońcu, a miłe pierwszowiosenne promienie łaskotały je w nosy. Misty kichnęła głośno.

– Jakie macie plany na tę wiosnę, skarby? – zapytała Dalia, wyciągając przed siebie długie, szczupłe nogi, przyodziane w czarne rajstopy, które błysnęły w promieniach słońca.

– Żadne. Dlaczego miałybyśmy mieć jakieś plany na wiosnę? – Paulina wzruszyła ramionami.

– No właśnie, to tylko kolejna pora roku. Jakbyś zapytała o wakacje, to jeszcze miałoby jakiś sens, ale wiosna? – wtrąciła Misty.

– Pff! – prychnęła Dalia. – A ja mam. Tak zagadałam, żeby jakoś nawiązać do moich planów. Wiecie, co chcę zrobić? Chcę się przespać z Jankiem. Bo tak. Bo mam ochotę. Zresztą, nie od dziś i dobrze o tym wiecie.

– Jezu, Dalia... – Misty westchnęła ze zniecierpliwieniem. – Mówiłam ci, że on ma dziewczynę, więc odpuść sobie.

– Z dziewczyną zawsze można zerwać. Misty, no co poradzę?! Twój brat mnie kręci jak nikt inny.

– Jak nikt inny? – Misty śmiesznie uniosła brew. – A co z Adamem? A wcześniej z Robertem?

– To nie to samo. – Dalia westchnęła. – Ale jak nie Janek, to znajdzie się inny. Mała zmiana planów, skarby. Tej wiosny znajdę sobie faceta i go zaliczę.

– Dżizas... – jęknęła Paula. – Tylko ci zaliczanie w głowie. Lepiej, żebyś ten rok zaliczyła.

– Bez problemu. – Dalia nonszalancko machnęła ręką.

– Dobra, ja spadam do domu – oświadczyła Misty, zerkając na godzinę w telefonie. – Pójdę powoli, spacerkiem, może zahaczę o księgarnię i akurat będę w domu tak, jakbyśmy kończyły dziś lekcje.

– Ciekawe, kto nam usprawiedliwi te godziny? – rzuciła Paula.

– Same sobie usprawiedliwicie – oznajmiła Dalia. – Ja tak zrobię.

– Tylko że my nie mamy jeszcze skończonych osiemnastu lat, pani „od tygodnia jestem pełnoletnia”.

– E tam, przejmujesz się kilkoma godzinami. Kogo to obchodzi?

– Chcę mieć wzorowe zachowanie na koniec roku, więc tak jakby mnie obchodzi.

– Lecę, dziewczyny! Widzimy się jutro! – Misty pomachała przyjaciółkom i ruszyła do domu.

Gdy była w połowie drogi i mijała niedawno otwarty pub o wdzięcznej nazwie Wild Irish, którą prezentował ogromny zielony neon z czterolistną koniczynką na końcu, jej uwagę przykuł motocykl stojący na miejscu parkingowym tuż przed wejściem. Zatrzymała się zafascynowana i podeszła bliżej. Odkąd pamiętała, podobały jej się takie jednoślady, zawsze oglądała się za nimi na ulicy i marzyła, żeby kiedyś przejechać się na czymś takim, chociażby w roli pasażera. Delikatnie dotknęła manetki.

– Podoba ci się? – Usłyszała nagle i spłoszona cofnęła rękę.

Tuż obok, jak spod ziemi, wyrósł wysoki facet o ciemnych włosach i czekoladowych oczach. Miał na sobie kurtkę motocyklową, a pod pachą trzymał kask i przyglądał się Misty z uśmiechem.

– Ehm... hm... ładny. – Uśmiechnęła się nieśmiało.

– Jeździsz?

– Nieee, skąd. Ale podobają mi się motocykle. Chciałabym się kiedyś przejechać na takim.

– Zaproponowałbym ci przejażdżkę, ale drugi kask mam w domu, więc niestety nie tym razem. Tak w ogóle to jestem Antoni. – Wyciągnął rękę na powitanie.

– Milena. – Misty przedstawiła się swoim prawdziwym imieniem i uścisnęła jego dłoń.

– Pewnie wracasz ze szkoły?

– W dzień wagarowicza? – zdziwiła się.

– Grzeczne dziewczynki nie wagarują.

– A wyglądam na taką?

Antoni zlustrował Misty od stóp do głów i udawał, że się zastanawia.

– Zdecydowanie – ocenił z uśmiechem.

– Ekstra – mruknęła ironicznie.

– Trzecia gimnazjum?

– Co?! – zawołała oburzona. – Jestem w drugiej liceum! Mam osiemnaście lat.

– Wybacz, elfiku, ale można się pomylić. Może w ramach przeprosin wpadniesz do mojego pubu w sobotę na piwko lub dwa? – Antoni wskazał na lokal za sobą.

– To twój pub? – zdziwiła się Misty.

– Mój i wspólnika. Jeszcze całkiem świeża sprawa. Działamy dopiero pół roku – wyjaśnił, po czym wyjął z kieszeni prostokątny, seledynowy kartonik i podał Misty. – Tu masz mój numer. Wpadnij w sobotę, to poznamy się bliżej.

Misty wzięła od niego karteczkę, która okazała się wizytówką. „Antoni Ostrowski” – przeczytała.

– Ehm… – Podniosła wzrok znad kartonika i niepewnie spojrzała na Antka. – A mogę przyjść z koleżankami? Byłybyśmy we trzy.

– Pewnie. Pod warunkiem, że też są pełnoletnie.

– Jesteśmy w jednej klasie, więc tak.

– Super, to widzimy się w sobotę. Wyślij mi jakiegoś SMS-a, żebym też miał twój numer. A teraz muszę lecieć. Trzymaj się, Milenka. – Antoni pochylił się ku niej, złapał ją za ramię i cmoknął w policzek.

Misty była nieco zaskoczona takim gestem, bo znali się raptem trzy minuty.

– Ehm… możesz mówić do mnie Misty – powiedziała, chcąc jakoś zamaskować swoje skrępowanie.

– Misty? – zdziwił się. – Elfik Misty. Ładnie. A skąd taka ksywka?

– E tam, długa historia.

– Może opowiesz mi w sobotę. – Mrugnął i założył kask.

Wsiadł na motor, odpalił, machnął ręką na pożegnanie i odjechał.

Misty patrzyła za oddalającym się motocyklem, dopóki całkowicie nie zniknął jej z pola widzenia.

– O ja, o ja, o ja… – szeptała do siebie, uśmiechnięta od ucha do ucha, tuptając w miejscu.

Od razu wyjęła z kieszeni telefon i zapisała sobie numer do Antka. Ku pamięci wysłała mu też SMS-a: Hejka, tu Misty ;)

Zaraz potem otworzyła czat na Messengerze o uroczej nazwie „ZOŁZY”.

MISTY: Ejejejej!!! Ale mam newsa!!! :D

Nie musiała długo czekać na reakcję, bo zaraz odezwała się Dalia.

DALIA: No co tam? Promka na książki czy znalazłaś po drodze jakieś ciacho? XD

MISTY: HA! Poznałam takiego jednego typa :D Jest właścicielem pubu i właśnie zaprosił mnie na piwko w sobotę :D I możecie iść ze mną! Kojarzysz Wild Irish, niedaleko mojej chaty?

DALIA: Wait, wait, wait… CO?!

Misty zrobiła zdjęcie wizytówki i wysłała na czat.

DALIA: No bez jaj XD Jutro wracam z Tobą XD

DALIA: A przystojny? Ile ma lat? Właściciel pubu? Alko za free? :D

PAULA: A ta już zaczyna XD Dalia, uspokój się!

DALIA: Cicho, Paula! Misty, przystojny????

MISTY: Kwestia gustu.

DALIA: Na ile byś oceniła?? Ile ma lat??

MISTY: Ja nie oceniam. I nie wiem, ile ma lat, nie pytałam.

DALIA: No ale tak na oko. Jak myślisz?

PAULA: Ale męczysz…

MISTY: Nie mam pojęcia… Może tak 25–30…

DALIA: U la la :D

PAULA: XD

MISTY: Dobra, chowam fona, bo nie mogę iść i pisać jednocześnie :P Zgadamy się jutro w szkole. Pa!

Misty wrzuciła telefon do kieszeni i jakieś piętnaście minut później była już w domu. Kiedy weszła do salonu, zastała tam tylko swojego starszego brata Janka. Siedział przed telewizorem, z nogami opartymi o stolik, w pozycji półleżącej, z miską popcornu na brzuchu. Brał garściami kukurydzę i wpychał sobie do ust, rozsypując kawałki dookoła.

– Cześć! – rzuciła Misty. – Już wróciłeś z uczelni?

– Siema – mruknął, przełknąwszy to, co miał w buzi. – W ogóle dzisiaj nie poszedłem – wyjaśnił i sięgnął po butelkę coli, stojącą na stole.

– Ale z ciebie pilny student.

– Miałem tylko jeden wykład. Nie chciało mi się iść – odparł i upił kilka łyków z butelki, po czym beknął głośno i przeciągle.

„Boże… Co Dalia w nim widzi?” – pomyślała Misty.

– Jest jakiś obiad? – zapytała.

– Nie ma mamy, nie ma obiadu.

– A ty co jadłeś?

Janek pokazał jej już prawie pustą miskę. Westchnęła z dezaprobatą i udała się do kuchni, żeby przegryźć coś na szybko. Znalazła w lodówce wczorajszy kotlet z kurczaka, a w chlebaku ostatnią bułkę, więc podgrzała mięso, wsadziła w bułkę, dorzuciła plaster sera i polała to wszystko solidną porcją ketchupu. Z takim amatorskim burgerem poszła na piętro do swojego pokoju.

Jedząc kanapkę, przeglądała media społecznościowe, a potem wciągnął ją jakiś filmik na YouTubie. Kiedy jednak usłyszała trzaśnięcie drzwiami i głosy rodziców, wyłączyła aplikację, złapała swoją basenową torbę i zeszła na dół.

– Cześć! – przywitała się z rodzicami, zajrzawszy do kuchni.

Mama i tata wrócili razem z kilkoma siatkami zakupów i właśnie je rozpakowywali.

– Cześć, Milena – mruknęła mama. – Co za dzień. Te dzieciaki kiedyś mnie wykończą – westchnęła i pokręciła głową. Jako nauczycielka nauczania początkowego nie miała w pracy lekko.

– Idę na basen – oznajmiła Misty.

– Jadłaś coś?

– Zjadłam resztki z wczoraj. Nie czekajcie na mnie z obiadem.

Wciągnęła trampki, zarzuciła kurtkę i już jej nie było.

Misty od dzieciństwa kochała wodę i pływanie. W każdej wolnej chwili jeździła na basen, żeby po pierwsze poćwiczyć, a po drugie się zrelaksować. Lubiła wysiłek fizyczny i nie stroniła od żadnych sportów, ale to właśnie pływanie było jej pasją. Jeszcze parę lat temu tata próbował namówić ją na profesjonalne treningi i liczył na to, że jego córka będzie drugą Otylią Jędrzejczak. Misty jednak traktowała ten sport jako rozrywkę i przyjemność. Nie w głowie jej były mordercze treningi i przede wszystkim nie chciała, żeby pasja jej zbrzydła i stała się przekleństwem.

Kiedy tak płynęła po torze na plecach i wpatrywała się w sufit, jej myśli powędrowały do nadchodzącej soboty i już nie mogła doczekać się wypadu do Wild Irish.

25 marca 2017, sobota

W tygodniu Misty dogadała się z Antkiem i ostatecznie umówili się na godzinę dwudziestą. Z dziewczynami ustaliła, że spotkają się pod pubem, przy czym Dalia dostała informację, że widzą się o wpół do ósmej. Spóźnianie się było nieodłącznym elementem jej natury, więc Misty i Paula często podawały jej wcześniejszą godzinę spotkania.

Było już za dziesięć ósma, kiedy dziewczyny spotkały się w wyznaczonym miejscu, a Dalii wciąż nie było widać.

– Mogłyśmy jej powiedzieć, żeby przyszła o siódmej – skwitowała Paula.

– Wtedy pewnie pierwszy raz w życiu przyszłaby na czas i wydzwaniała do nas z pytaniem, gdzie jesteśmy.

– O! idzie! – Paula ruchem głowy wskazała na ulicę za plecami Misty.

– Heeejooo! – zawołała Dalia z daleka i pomachała dziewczynom.

Wyglądała zjawiskowo i jak tylko się odezwała, obejrzało się za nią dwóch facetów stojących przy jednym z zaparkowanych samochodów.

Dalia założyła krótką, dopasowaną, czarną sukienkę, na nogach miała połyskujące czarne szpilki, a długie, idealnie proste włosy w tym samym kolorze zgrabnym ruchem ręki odrzuciła do tyłu. Ciemny makijaż oczu i krwiście czerwone usta dodawały jej dwa, trzy lata. Wyglądała, jakby szła na imprezę, a nie na piwo do pubu.

– Aleś się odwaliła – skwitowała Paula.

– Myślisz, że spodobam się Antoniemu?

– Dobra, wejdźmy do środka – rzuciła Misty, ignorując pytanie Dalii i natychmiast otworzyła drzwi.

W środku panował dość duży tłok, ale dziewczyny nie były zaskoczone, to było do przewidzenia w sobotni wieczór. Misty spojrzała w stronę baru, bo Antek obiecał, że właśnie tam będzie na nie czekał. Ku jej zadowoleniu już tam siedział na wysokim hokerze i raczył się piwem. Pociągnęła dziewczyny w tamtą stronę.

– Hejka! – zawołała do Antka, przekrzykując głośny gwar.

– Hej, Misty! – odpowiedział z uśmiechem i od razu pochylił się, żeby dać jej buziaka w policzek na powitanie.

– A to moje koleżanki, Dalia i Paula – przedstawiła swoje przyjaciółki.

Wymienili uprzejmości, po czym Antek poprosił barmana, żeby przyniósł im do stolika po piwie dla każdego i zabrał dziewczyny w głąb lokalu.

Misty rozglądała się po wnętrzu z zaciekawieniem i uznaniem. Było tu bardzo schludnie i bardzo zielono. Kolor ten dominował nie tylko na ścianach, ale też w umeblowaniu. Widać było, że to całkiem nowy pub.

Usiedli przy okrągłym stoliku, a po chwili barman postawił przed każdym po kuflu.

– Co myślicie o lokalu? Jak wam się podoba? – zagaił Antek.

– Lubisz zielony – stwierdziła Dalia.

Oparła łokcie na stole i splotła dłonie, na których podparła brodę. Z zainteresowaniem wpatrywała się w Antka.

– Lubię zielony i zielone. – Mrugnął porozumiewawczo.

– Oho… – mruknęła Dalia i się uśmiechnęła. – Sam to prowadzisz? – zapytała, od razu przejmując inicjatywę w rozmowie.

– Ze wspólnikiem. Ma większe doświadczenie w prowadzeniu biznesu i sporo się od niego uczę.

– Super, fajnie mieć jakieś wsparcie. A ile masz lat? – Natychmiast skorzystała z okazji, żeby wydobyć najbardziej interesujące ją informacje.

– Dwadzieścia sześć. Właściwie w tym roku kończę dwadzieścia siedem, ale dopiero w grudniu. A wy osiemnaście? – Przesunął wzrokiem po twarzach siedzących z nim dziewczyn.

– Ja tak, one jeszcze nie – wyjaśniła Dalia. – Miałam urodziny parę dni temu, Misty ma w czerwcu, a Paula w październiku.

– Ktoś tu trochę się postarzył… – Antek znacząco spojrzał na Misty, która akurat upijała łyk ze swojego kufla.

– Oj tam – mruknęła. – Nie minęłam się jakoś drastycznie z prawdą. – Wzruszyła ramionami.

– Luzik. Grzeczna dziewczynka pewnie nie wypije więcej niż ten jeden kufel. – Uśmiechnął się do niej.

Dalia parsknęła śmiechem.

– Misty ma niezły spust, mógłbyś się zdziwić.

Przyjaciółka posłała jej ostrzegawcze spojrzenie.

– Powiedz mi, Antek… – Dalia olała Misty i zwróciła się do mężczyzny. – Pewnie masz już żonę i trójkę dzieci, co?

Roześmiał się i pokręcił głową.

– Na ten moment jestem zbyt zapracowanym człowiekiem, żeby bawić się w dom. Chociaż mama już zaczyna wywierać na mnie presję.

– Ale dziewczynę pewnie masz?

– Pewnie nie… – odpowiedział, nie spuszczając z Dalii wzroku.

– Super, czyli można próbować cię wyrwać – skwitowała, mrużąc oczy.

Antek znów roześmiał się głośno.

– Flirciara z ciebie.

– Hello – mruknęła.

– Długo jeździsz na motorze, Antek? – wtrąciła Misty, bo wygłupy Dalii już powoli zaczynały ją drażnić.

– Będzie z pięć lat – odparł po chwili namysłu.

– Ten motor przed pubem to twój? – zapytała Paula.

– Yup. Ale to nie jest mój pierwszy motocykl.

Rozmowa została skierowana na tematykę motoryzacyjną i okazało się, że w tym temacie Antek ma całkiem sporo do powiedzenia. Pokazywał dziewczynom zdjęcia swoich poprzednich maszyn i opowiadał o szczegółach technicznych, a potem przerzucił się na samochody. Misty prawie połowy pojęć nie rozumiała, ale opowiadał z taką pasją, że słuchała jak zaczarowana. Czas mijał szybko i nim się obejrzała była już dziesiąta i musiały się zbierać. Misty doskonale wiedziała, że jak wróci zbyt późno, matka będzie jej suszyć głowę.

– A może umówilibyśmy się na przejażdżkę? – zapytała nieśmiało Antka, kiedy już wstawali od stolika.

– Jasne. Choćby jutro. Masz czas?

– Pewnie. O której ci pasuje?

– Cały dzień jestem dostępny.

– Ehm… To może jakoś po południu? Szesnasta? – zaproponowała.

– Może być. Wyślij mi swój adres SMS-em to podjadę po ciebie.

Misty już wyciągnęła telefon, ale zawahała się.

– A może umówimy się gdzieś na mieście? Jak moja mama zauważy, że wsiadam na motor, to nie będzie zachwycona… – Skrzywiła się.

– Zajebiście. Chętnie jej pomacham, jak będziemy odjeżdżać – zaśmiał się Antek.

– Nie no, serio. Nie chcę mieć potem awantury w domu.

– Wyślij jakikolwiek adres. Podjadę, gdzie ci będzie wygodnie. Mogą być dwie ulice od twojego domu, żeby mama się nie dowiedziała.

– Ekstra. Dzięki!

Misty wysłała bezpieczny adres spoza zasięgu wzroku matki, dziewczyny pożegnały się z Antkiem, wyszły z pubu i wsiadły do chwilę wcześniej zamówionego ubera.

26 marca 2017, niedziela

Za kwadrans czwarta Misty postanowiła zebrać się do wyjścia. Co prawda do miejsca docelowego dotarłaby w ciągu pięciu minut, ale była tak nakręcona, że już nie mogła usiedzieć w domu.

– Wybierasz się gdzieś? – zapytała mama, zerkając na nią podejrzliwie z kanapy.

– Umówiłam się z Paulą, że pouczymy się matmy. Będziemy u niej i nie wiem, o której wrócę.

„Nie wiem, o której wrócę” z ust córki działało na Ewę Kwiecińską jak płachta na byka, ale mruknęła tylko coś pod nosem, a Misty wyszła czym prędzej.

Dzień był słoneczny i bezwietrzny, ale dość chłodny. Przechodnie mijani na ulicy w większości wciąż mieli na sobie zimowe płaszcze. Misty dotarła na miejsce spotkania i przycupnęła na krawężniku, oczekując na Antka. Było to trochę dziwne, ale im dłużej czekała, tym większe dopadały ją wątpliwości. Nie bała się samej jazdy, ale zaczynała się zastanawiać, czy to aby bezpieczne wsiadać na motor z facetem, którego ledwo zna. Co prawda intuicja podpowiadała jej, że Antek wcale nie ma złych zamiarów, ale gdzieś tam jednak kiełkowało ziarno niepewności.

Po chwili usłyszała donośny warkot i spojrzała w tamtym kierunku. Antek spacerowym tempem jechał ulicą pomiędzy domami. Wstała z krawężnika i pomachała, a moment później motocykl zatrzymał się tuż obok. Antek podniósł szybkę w swoim kasku.

– Hej, Misty! Gotowa na jazdę?

– Cześć. Jasne!

– Super. To najpierw mały instruktaż – rzekł Antek, gasząc silnik. – Po pierwsze musisz się mnie bardzo mocno trzymać i pod żadnym pozorem nie puszczaj w trakcie jazdy. Po drugie, gdy skręcamy, pochylasz się w tę samą stronę, co ja.

– Mhm. – Misty przytaknęła, dając znać, że rozumie.

– Tu masz kask. – Antek wyciągnął z siatki bagażowej przyczepiony z tyłu kask i od razu wcisnął go na głowę dziewczyny. – Może ci być trochę zimno w tej cienkiej kurteczce – stwierdził, przyglądając się jej strojowi.

– Luzik, nic mi nie będzie – mruknęła, odchylając głowę do tyłu, żeby mógł zapiąć paseczek pod jej brodą.

– No dobra, to wskakuj. Po bokach masz miejsce na nogi.

Misty wskoczyła na tylne siedzenie, oparła nogi, gdzie trzeba i objęła Antka. Trzymała go delikatnie i trochę niepewnie, ale w momencie, kiedy znów odpalił motor i ruszył dość gwałtownie, ciasno do niego przywarła.

Najpierw posuwali się powoli ulicami między domkami, ale gdy tylko wyjechali na główną drogę w kierunku południowo-zachodnim, w stronę Pleszewa, Antek znacznie przyspieszył. Niebawem dotarli na autostradę i tam już porządnie dodał gazu. Przejechali spory kawałek autostrady, po czym na zjeździe skręcili na Krzesiny i Antek skierował się w stronę Rataj.

W mieście jechał już znacznie wolniej. W końcu znaleźli się na osiedlu Piastowskim i tam zatrzymali się na jednym z parkingów pod blokiem, blisko Wartostrady.

– Wow! – zawołała Misty, kiedy zsiadła z motocykla i odsunęła szybkę w kasku.

– Zadowolona? – zapytał Antek, ściągając swój kask.

– Było ekstra! – oznajmiła entuzjastycznie, siłując się z zapięciem. – Pomożesz? – Odchyliła głowę, a on zdjął jej kask.

– Cieszę się, że ci się podobało. – Zaśmiał się.

– Jak szybko jechaliśmy?

– W porywach do stu czterdziestu.

– O jaaa… Czad… – Misty nie potrafiła ukryć swojej ekscytacji.

– Masz ochotę posiedzieć trochę nad Wartą? – zapytał Antek.

– Pewnie, chętnie.

– To chodź. Wejdziemy jeszcze do Żabki po coś do picia.

Zahaczyli o sklep i już po chwili z puszkami coli w dłoniach siedzieli na ławeczce przy Wartostradzie. Nie było jeszcze na tyle ciepło, żeby nad rzeką wypoczywali mieszkańcy Poznania, ale znaleźli się pojedynczy spacerowicze i rowerzyści. Misty i Antek zatopili się w rozmowie.

– Czym się zajmowałeś, zanim otworzyłeś pub?

– Prawdę mówiąc, wieloma rzeczami. Studiowałem marketing i zarządzanie, ale zrobiłem tylko licencjat, bo koniecznie chciałem już zarabiać pieniądze, a nie tylko się uczyć. A studia i pracę trudno było pogodzić. Byłem trochę za granicą, w Anglii, pracowałem w różnych firmach i rozmaitych branżach w Poznaniu i okolicach i jakoś się to kręciło, ale bardzo chciałem prowadzić własny biznes.

– No tak, zawsze lepiej na swoim. A mieszkasz w Poznaniu?

– Tak, na osiedlu Newtona. Rodzice mi trochę pomogli i kupili mieszkanie, jakieś półtora roku temu. Wcześniej mieszkałem w Luboniu, tam mamy nasz dom rodzinny, w których mieszkają moi rodzice.

– Fajnie, że ci pomogli. Własne mieszkanie to większa niezależność.

– Tylko że nie mieszkam sam. Mam dwóch młodszych braci i od października mieszkają ze mną. Starzy nie chcieli wojen i podejrzeń o faworyzowanie, więc mieszkanie w teorii jest moje, ale oni też mogą z niego korzystać. A że obaj studiują, to mają ode mnie lepszy dojazd na swoje uczelnie.

– A co studiują?

– Stachu medycynę na pierwszym roku, a Jacek informatykę na trzecim.

– Wow… medycyna… Fajnie mieć lekarza w rodzinie – stwierdziła Misty.

– Już jednego mamy. Nasz tata jest neurochirurgiem.

– Czyli to rodzinna tradycja?

– Nie wiem, czy możemy to już nazwać tradycją, ale ktoś musiał to kontynuować i padło na Stacha. Nie żeby był zmuszony, sam chciał. – Antek wzruszył ramionami.

– I też będzie się specjalizował w neurochirurgii?

– Nie wiem. On sam chyba jeszcze nie wie. Wiesz, na razie nie zaliczył pierwszego roku, więc równie dobrze może nic z tego nie wyjść, chociaż to raczej mało prawdopodobne, bo Stachu to trochę kujon. – Zaśmiał się. – A ty masz rodzeństwo?

– Mhm. Starszego brata. Też studiuje na pierwszym roku. Anglistykę na UAM-ie.

– A ty jakie masz plany po liceum?

– Weź, jestem dopiero w drugiej klasie, nie zadawaj mi takich pytań. – Misty się zaśmiała. – Pewnie dopiero po maturze coś wymyślę, więc mam jeszcze lekko z rok spokoju.

– Zobaczysz, jak to szybko zleci – mruknął Antek.

– Gadasz jak moja matka.

Porozmawiali jeszcze chwilę, ale zaczynało robić się coraz chłodniej, więc zdecydowali, że pora wracać.

Antek odstawił Misty w to samo miejsce, z którego ją zabrał. Zsiadła z motoru, a on przyłożył rękę do kasku, pokazując gest mówiący „zadzwoń” albo „zadzwonię”, zależy jak to odczytać i śmignął w dalszą drogę.

Dopiero po kilku sekundach Misty zdała sobie sprawę z faktu, że wciąż ma na głowie kask. Zdjęła go i szybko wyjęła z kieszeni telefon, żeby wystukać SMS-a: Zapomniałeś o kasku.

Niemal w tej samej chwili uświadomiła sobie, że przecież Antek nie odczyta tej wiadomości, dopóki nie dojedzie do domu. Westchnęła i z kaskiem pod pachą ruszyła do siebie.

Dotarła do budynku i przeszła przez furtkę, ale zatrzymała się pod drzwiami z wahaniem. Jeśli wejdzie do domu, a mama zobaczy w jej rękach kask motocyklowy, to zacznie się seria niewygodnych pytań. Przykleiła nos do szyby okna tuż obok drzwi wejściowych i próbowała dojrzeć, czy przypadkiem nikogo nie ma w salonie. Wtedy mogłaby szybko czmychnąć na górę do pokoju i nikt by się nawet nie zorientował, że wróciła.

– A ty co się tak czaisz? – Usłyszała nagle za plecami głos matki i aż podskoczyła, wydając z siebie zduszony okrzyk.

Rodzice stali tuż za nią, a ona zaaferowana próbą wejścia niepostrzeżenie, nawet nie usłyszała, kiedy przyszli.

– Yyy… ten… miałam wchodzić – powiedziała niepewnie, trzymając w rękach kask, niczym jakiś kosz z darami.

– A to co? – zapytała Ewa, ruchem głowy wskazując na przedmiot.

– No, kask – mruknęła Misty i zrobiła taki ruch, jakby chciała go gdzieś ukryć, ale nie miała gdzie.

– Po co ci kask? Przecież to na motor.

– Dziewczyny, przepuśćcie mnie, to drzwi otworzę – wtrącił tata, kompletnie nie zwracając uwagi na fant córki.

– Jeździłaś na motorze?! – Czoło mamy z sekundy na sekundę marszczyło się coraz mocniej.

– Ehm… No.

– Jak to?! Z kim?! Miałaś być u Pauliny!

Tata właśnie otworzył drzwi na oścież, więc cała trójka weszła do środka.

– Oj… no… Znajomy mnie przewiózł.

– Jaki znajomy? Znam go? Przecież ty nie masz znajomych z motocyklami! To jakiś chłopak?!

– Jezu, mamo… Nowy znajomy.

– Dziewczyno, życie ci niemiłe?! Na motor wsiadasz?!

– Ewciu, chcesz herbatki? – zapytał tata, zmierzając do kuchni. Zerknął na Misty i wzrokiem wskazał jej, żeby leciała na górę do pokoju.

– Tak, ale zrób mi zielonej z dwóch torebek, bo ta herbata, co ostatnio kupiłam, jest strasznie słaba.

Misty skorzystała z okazji, że uwaga mamy została odwrócona i szybko popędziła na piętro.

W ich rodzinie to mama była tym rygorystycznym rodzicem, wiecznie kontrolującym i chcącym znać najdrobniejsze szczegóły z życia swoich dzieci. Tata przymykał oko na wybryki Misty i Janka, był dużo łagodniejszy w osądach i wierzył w to, że jego dzieci są rozsądne i nie pakują się w kłopoty.

Misty z ulgą zamknęła za sobą drzwi od pokoju. Położyła kask na biurku i zerknęła w telefon. Minutę wcześniej przyszła wiadomość.

ANTEK: Wpadnij jutro o 18 do pubu, to mi go oddasz ;)

Odpisała tylko, że będzie i rzuciła telefon obok kasku.

27 marca 2017, poniedziałek

Punkt szósta Misty wkroczyła do pubu z wielką niebieską torbą z Ikei, do której władowała kask Antka. W porównaniu z sobotą w lokalu wiało pustką, zajęte były raptem cztery stoliki i kilku klientów siedziało przy barze.

– Cześć, jest może Antek? – zapytała barmana, gdy tylko podeszła do kontuaru.

– Miał przyjechać o szóstej, więc zaraz powinien się zjawić. Chcesz coś do picia? Piwo? Drinka?

– Ehm… może tylko szklankę coli z lodem.

Tak naprawdę Misty nie miała dziś za bardzo czasu, żeby przesiadywać w pubie, bo w tej właśnie chwili powinna siedzieć zamknięta w swoim pokoju i zakuwać na jutrzejszy test z chemii, który kompletnie wyleciał jej z głowy, a o którym, całe szczęście, przypomniała jej dziś w szkole Paulina.

Dziewczyna położyła torbę na podłodze, a sama usiadła na hokerze. Miała tylko nadzieję, że Antek pojawi się tu lada chwila, bo już w drodze do pubu była zestresowana faktem, że lata po mieście, zamiast się uczyć, żeby zaliczyć test chociaż na dwóję.

Misty nienawidziła chemii całym sercem, co dodatkowo potwierdzały jej oceny z tego przedmiotu. W pierwszej klasie nie było tak źle, szczęśliwym trafem skończyło się na dopuszczającym na koniec roku. Matka wprawdzie prawie dostała wylewu, widząc dwójkę na świadectwie szkolnym córki, ale Misty poczuła jedynie głęboką ulgę. Niestety, w tym roku było znacznie gorzej i o ile wybłagała dwójkę na semestr, o tyle czuła, że pani Brodzik nie będzie taka miłosierna na koniec roku. W dzienniku wisiały już dwie pały i dwója, o których matka nie wiedziała, bo nie miała w zwyczaju zaglądać do e-dziennika, co uspokajało Misty, bo przynajmniej nie kręciła w kółko awantur o jej oceny.

– Cześć, siostro. – Nagle usłyszała powitanie tuż przy swoim uchu.

– Antek! Cześć! – zawołała, odwracając głowę w stronę mężczyzny, który właśnie siadał na hokerze obok. – Siostro? – dodała zdziwiona.

– Przyszywana. – Mrugnął.

„Siostro…” – powtórzyła w myślach i poczuła się dziwnie. Z jednej strony to było coś jak ukłucie zawodu, a z drugiej mentalny płaszczyk poczucia bezpieczeństwa.

– Przyniosłam twoją zgubę. – Misty schyliła się i złapała siatkę leżącą pod jej nogami.

– A może wcale tego nie zgubiłem, tylko zostawiłem celowo, żeby mieć pretekst do ponownego spotkania? – rzucił Antek z uśmiechem.

– Nie musisz wymyślać pretekstu. – Wzruszyła ramionami.

– Pijesz samą colę? – zapytał zdziwiony, wskazując na jej szklankę.

– Jest poniedziałek. A poza tym wpadłam tylko na chwilę. Muszę wracać i pozakuwać na jutrzejszy test z chemii, o którym oczywiście zapomniałam – jęknęła.

– Współczuję. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że naukę w liceum mam już za sobą.

– Zazdroszczę – mruknęła.

Dopiła colę i zsunęła się z krzesełka.

– To ja lecę.

– Może cię odwiozę do domu?

W pierwszym odruchu już chciała się zgodzić, ale z drugiej strony wolała go nie fatygować.

– Nie, dzięki, nie trzeba. Poradzę sobie.

– Okej. Jak coś, to pisz, dzwoń i zawracaj mi głowę o każdej porze dnia i nocy. – Uśmiechnął się.

– Dzięki, będę o tym pamiętać.

– I powodzenia z chemią. Napiszesz test na piątkę.

– Jezu… Marzenie… Ale dzięki!

– Trzymaj się, Misty!

Machnęła Antkowi na pożegnanie i wyszła z pubu.

Jak tylko dotarła do domu, zgarnęła z kuchni coś do jedzenia i zamknęła się w swoim pokoju. Przez kolejne dwie godziny siedziała przy biurku, wpatrywała się w swoje notatki, z których nic nie rozumiała i próbowała uczyć się na pamięć definicji i przykładów z podręcznika.

Chwilę po dziewiątej telefon wydał z siebie dźwięk oznajmiający nowego SMS-a. Misty zerknęła na wyświetlacz i zobaczyła wiadomość od Antka:

ANTEK: I jak ta chemia? Już nauczona?

Wydała z siebie rozpaczliwe, niemalże płaczliwe prychnięcie i odpisała:

MISTY: Chciałabym, ale po dwóch godzinach nadal nic nie rozumiem. Chyba będzie pała ;(

Nie minął moment, a przyszła odpowiedź:

ANTEK: Ja w Ciebie wierzę ;) Trzymam kciuki!

Misty podziękowała i już dała sobie spokój z zakuwaniem. Co ma być, to będzie.