Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wrzuć człowieka w otchłań rozpaczy, a poznasz granice jego determinacji
XIV wiek. Do pruskiej wioski, zajętej przez Krzyżaków, pewien starzec przynosi zmarznięte dziecko – Jaguttę. Przybrana matka otacza ją miłością, lecz ojciec i bracia pałają do niej nienawiścią, mimo że wyrasta na pracowitą dziewczynkę, która unika konfliktów.
Jest posłuszna, sumiennie wykonuje swoje obowiązki, a w nielicznych wolnych chwilach lepi figurki z gliny. Spod jej palców wychodzą głównie lalki, ale w jej kolekcji znajduje się również olbrzym, którego ukryła głęboko w lesie. Tylko ona wie, że nie są to zwykłe zabawki…
Gdy nad wioskę nadciąga śmiertelne niebezpieczeństwo, jej tajemnica nie może dłużej pozostać w ukryciu. Oddziały Krzyżaków zbliżają się do osady, nieświadome, że to niepozorne dziecko stanie się ich największą zmorą.
Już wkrótce talent Jagutty sprawi, że za wyrządzone zło oprawców spotka straszliwa kara… A ślady tych wydarzeń przetrwają przez setki lat, niosąc kolejnym ludziom śmierć.
– Co to za diabeł? – dotarł do niego szept kusznika stojącego obok w pozycji do strzału.
Knecht nie zdążył odpowiedzieć. Drzwi zatrzeszczały nagle pod naporem z zewnątrz, niemal od razu pękły z głośnym hukiem i rozprysły się w drobne części, które wpadły z impetem do środka. Oczom obrońców ukazały się dwie potężne kamienne pięści…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 180
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Adam Maksymilian Grzybowski
Golem
Krągłość Luny Twórcę woła
Ciemna srebrność wiatr ucisza
A esencji wrzący opar
Miesza Jo, księżyc Jowisza
Mgiełka kształt przybiera Muzy
Nad naczynie się unosi
Twórca bronić się nie może
Ona mruga, „stwórz coś” prosi
Twórca świat swój zapomina
Tamy pękły, noc jest długa
Pióro w dłoni się pojawia
Tryska wnet fabuły struga
Napisano pod pseudonimem Maksymilian
Brat Albrecht Knecht nerwowo zaciskał dłonie na rękojeści miecza.
– Cisza! – szeptem skarcił stojących obok niego w napięciu przybocznych, mimo że nie wydawali żadnego dźwięku. Stali podobnie jak on, z bronią w rękach, w pełnej gotowości i wpatrywali się z obawą w zaryglowane drzwi.
Po spiralnych kamiennych schodach wieży coś wchodziło, szorując o ściany wąskiego korytarza. Kroki stawiało bardzo powoli. Pomiędzy poszczególnymi tąpnięciami każdy z obrońców zdążył nabrać przynajmniej kilka oddechów. A jednak to coś zbliżało się. Każdy kolejny dźwięk był głośniejszy. Odgłos na stopniach był zupełnie niepodobny do kroków człowieka. Każdy z nich brzmiał jak uderzenie kamienia o kamień. Przybysz się zatrzymał.
Stał już za drzwiami. Po skroni dowódcy spłynęła ciężka kropla potu.
– Co to za diabeł? – Dotarł do niego szept kusznika stojącego obok w pozycji do strzału.
Knecht nie zdążył odpowiedzieć. Drzwi zatrzeszczały nagle pod naporem z zewnątrz, niemal od razu pękły z głośnym hukiem i rozprysły się w drobne części, które wpadły z impetem do środka. Oczom obrońców ukazały się dwie potężne kamienne pięści…
Dzieciństwo
Ilekroć Jagutta próbowała przypomnieć sobie najwcześniejsze obrazy ze swojego dzieciństwa, zawsze była to brodata twarz tego starszego mężczyzny. Drugim wspomnieniem były jego ciepłe ręce, które czuła, gdy niósł ją przez las. Ile mogła mieć wtedy lat? Cztery? Pięć? Skoro teraz ma dziesięć, to na pewno wówczas nie miała więcej. Brnął wtedy w zaspach, a ona zawinięta była w jego szkarłatny płaszcz. Panowało wówczas przeraźliwe zimno. Słyszała wycie wilków, ale czuła się bezpieczna. Mężczyzna miał długą, zdobioną, drewnianą laskę, zakręconą śmiesznie w górnej części. Było w nim coś dostojnego. Mówił z dziwnym obcym akcentem. Czy to był jej ojciec? Raczej nie, ale na pewno był to dobry człowiek.
Nie potrafiła przypomnieć sobie swoich rodziców, zupełnie jakby nigdy ich nie widziała. Mowa oczywiście o jej prawdziwych rodzicach, a nie tych przybranych, u których zostawił ją starzec, który wyniósł ją z lasu do osady Lusajny.
Czy we wczesnym dzieciństwie nosiła jakieś imię? Na pewno tak. Być może miała również nazwisko rodowe. Taką miała przynajmniej nadzieję. Obecnie w osadzie wszyscy wołali na nią Jagutta. Nienawidziła tego imienia, gdyż zaraz po tym, jak je słyszała, następowało zawsze polecenie wykonania jakiejś pracy. Brylował w tym jej przybrany ojciec.
– Jagutta! – Usłyszała jego wrzask.
– Tak, ojcze? – odpowiedziała szybko i regulaminowo, nauczona wcześniejszymi bolesnymi doświadczeniami. Nie raz dostała od niego w twarz za niedostatecznie szybką odpowiedź na wołanie lub brak wyraźnego szacunku w głosie.
– Gdzie siekiera? – W głosie mężczyzny wybrzmiewała irytacja, a to był znak, że sama odpowiedź, gdzie leży szukany przedmiot, nie wystarczy, by uniknąć razów. Należało go szybko przynieść.
– Już niosę, ojcze! – odkrzyknęła, westchnęła i pobiegła szybko do szopy.
– Widzisz, Burtyr, jaką dobrą mamy córkę? – Dobiegł do niej ciepły głos matki. Ona wciąż miała nadzieję, że mąż zaakceptuje w końcu ich przybraną córkę. Jagutta już tę nadzieję dawno straciła. Straciła ją w sytuacji, o której nigdy nikomu nie wspomniała i nie wspomni.
Jej przybrany ojciec był złym człowiekiem. Dla swojego bezpieczeństwa musiała go jednak słuchać. Może jak dorośnie i będzie większa, wtedy uda jej się przetrwać bez uszczerbku konfrontację z nim. Kłopot w tym, że od kiedy została przyniesiona tutaj przez starca o dziwnym imieniu Nicolaus, nie urosła wcale, ani o stopę. A minęło już kilka wiosen. Na szczęście pomimo wątłych rozmiarów była silna.
Jej przybrane rodzeństwo w postaci dwóch starszych braci traktowało ją podobnie jak ojciec, czyli jak służkę, ale przynajmniej jak dotąd jej nie bili. Dirgeiko, starszy z braci, był już na tyle wyrośnięty, że wzbudzał respekt nie tylko wśród rówieśników, ale również u ojca. Dirgeiko od niego nauczył się już wykorzystywać swoją siłę w relacjach ze słabszymi. Jagutta starała się schodzić mu z drogi. Girks, młodszy z braci, rósł szybko, ale na razie podobnie jak Jagutta traktowany był przez starszego brata i ojca jak popychadło. Jagutta wiedziała, że pielęgnuje on w sobie złość i czeka niecierpliwie na czas, kiedy będzie mógł stawiać swoje warunki.
Matka, na którą wołano Arnike, była jedyną osobą potrafiącą okazać uczucia innemu człowiekowi. Jej spracowane dłonie często głaskały Jaguttę po głowie, a niebieskie oczy patrzyły na nią z miłością.
Mieszkali w drewnianej, uszczelnionej gliną i pokrytej trzciną chałupie, w której były dwie niewielkie izby. Matka prosiła co jakiś czas ojca o powiększenie ich domu, ale ten regularnie odmawiał, nie chcąc, by krzyżacki poborca podatkowy obłożył ich w związku z tym większą daniną. Poborca pojawiał się co trzeci miesiąc, zawsze w obstawie zbrojnych, i biada temu, kto nie zapłacił podatku. Pośrodku ich osady stała cały czas półspopielona chałupa jednego z ich sąsiadów, który podobno próbował oszukać poborcę. Kilka wiosen wcześniej całą rodzinę wymordowano na oczach mieszkańców, a dom spalono. Zgliszcza pozostały ku przestrodze. Krzyżacy zabronili ich uprzątać.
– Gdzie ta cholerna siekiera? – Wrzask ojczyma wyrwał ją z zadumy.
Natłok myśli w jej głowie sprawił, że gdy Burtyr wyszedł zza rogu chaty, ona stała w bezruchu z siekierą w dłoniach. Zbliżał się do niej z tym znanym jej już wyrazem twarzy. Drżała. Wiedziała, co teraz nastąpi. To było nieuniknione.
– Przepraszam, tatusiu, już niosłam…
Te słowa nic nie zmieniły. Dostała w twarz. Znalazła się na wilgotnej ziemi. Nie straciła przytomności i nawet nie czuła bólu. Nie krwawiła. Była przerażona. Modliła się, by to już był koniec.
Przez łzy zobaczyła, że podbiega do niej matka i zasłania ją. Tym razem Burtyr odstąpił, zabrał siekierę i odszedł. Dirgeiko patrzył na scenę z uśmiechem zadowolenia.
Zakład
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazały się również:
Golem
ISBN: 978-83-8373-778-2
© Adam Maksymilian Grzybowski i Wydawnictwo Novae Res 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Magdalena Wołoszyn-Cępa
KOREKTA: Konrad Witkowski
OKŁADKA: Grzegorz Araszewski
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek