Fruwająca dusza - Yoko Tawada - ebook + książka

Fruwająca dusza ebook

Yoko Tawada

3,1

Opis

Japonia ze snu. Risui, bohaterka tej przedziwnej, onirycznej powieści, trafia do szkoły dla dziewcząt prowadzonej przez charyzmatyczną mistrzynię, Kikyo. Ma tam zgłębiać mądrość Księgi i podążać Drogą Tygrysa. Wiedziona intuicją i tajemniczymi znakami Risui najpierw poddaje się surowym i niezrozumiałym regułom panującym w Szkole, ale z czasem zaczyna je łamać... Ambicja? Potrzeba spełnienia? Poszukiwanie prawdy?

Fruwająca dusza Yoko Tawady to swoista gra z japońską tradycją ujmującą rzeczywistość w sztywny gorset przepisów i zasad. To także zabawa z naszymi czytelniczymi przyzwyczajeniami. Pisarka z żartobliwym dystansem odnosi się do własnej kultury i podkreśla wartość twórczej niezależności.

Niepokojąca, przesycona elektryzującym erotyzmem powieść.

Yoko Tawada urodziła się w 1960 roku w Tokio. Studiowała literaturę rosyjską i niemiecką. Od 1982 mieszka w Niemczech. Pisze po japońsku i po niemiecku, w ciekawy sposób łącząc i transponując wartości obu bliskich jej kultur. W 1993 roku otrzymała Nagrodę Akutagawy, najbardziej prestiżowe japońskie wyróżnienie literackie. W swej nieco surrealistycznej, opartej na swobodnych skojarzeniach literaturze bada granice wyrażalności ludzkiego doświadczenia i odczuwania. Fascynują ją lapsusy i błędy językowe: „Kiedy ludzie mówią poprawnie, zazwyczaj nie jest to nic ciekawego. Dla mnie dużo bardziej interesujący jest język zepsuty i śmieszny. Jest w nim artystyczna intensywność” – mówi autorka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 194

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,1 (90 ocen)
17
16
30
13
14
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
akloch

Dobrze spędzony czas

Opowieść zupełnie jak sen!
00

Popularność




Yoko Ta­wa­da

Fru­wa­ją­ca du­sza

prze­ło­ży­ła Bar­ba­ra Słom­ka

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

Kra­ków 2020

Być mo­że pew­ne­go dnia obu­dzisz się i uj­rzysz Ty­gry­sa u wez­gło­wia. La­zur nie­ba zde­rzy się z bursz­ty­no­wą bar­wą zie­mi, prąd po­wie­trza we­ssie sło­wa, a wszel­kie stwo­rze­nia: zwie­rzę­ta, pta­ki i lu­dzie, prze­sta­ną roz­róż­niać cie­pło i zim­no, ra­dość i smu­tek. Ty­grys prze­mó­wi do cie­bie. I choć nie moż­na na­uczyć się ty­gry­siej mo­wy, wsłu­chasz się uważ­nie w to, co po­wie, i wszyst­ko zro­zu­miesz. Je­śli spró­bu­jesz ode­gnać go dy­mem, Ty­grys znik­nie, a ty po­czu­jesz, jak­by na ca­łym cie­le wy­ro­sły ci zim­ne pę­dy tra­wy,i usta­ną wszel­kie od­gło­sy te­go świa­ta. Je­śli jed­nak nie za­pa­lisz ka­dzi­dła, Ty­grys bę­dzie przy­cho­dził co dnia.

Ale mo­że też być tak, że Ty­grys ni­g­dy do cie­bie nie przyj­dzie. Każ­de­go ran­ka po prze­bu­dze­niu bę­dziesz roz­glą­dać się wko­ło, ale nie usły­szysz na­wet sze­le­stu owa­dzich skrzy­deł. A je­śli ma nie przyjść, to nie przyj­dzie ani ra­zu, choć­byś cze­ka­ła ca­łe ży­cie. Mia­sta i wio­ski peł­ne są ko­biet cze­ka­ją­cych na Ty­gry­sa. Jed­ne, pra­gnąc je­go przyj­ścia, ukła­da­ją się do snu z po­dusz­ką zwró­co­ną w stro­nę gór Yara, in­ne nie kła­dą się wca­le: pi­jąc her­ba­tę, czu­wa­ją do ra­na.

Po­dob­no czło­wiek od da­wien daw­na tę­sk­ni do Ty­gry­sa. W księ­gach świą­tyn­nych są za­pi­ski, że przed kil­ku­set la­ty licz­ne by­ły przy­pad­ki po­rzu­ca­nia do­mów przez mło­de dziew­czę­ta, któ­re od­cho­dzi­ły w głąb la­su, gdzie po­noć ży­ła po­grom­czy­ni Ty­gry­sa imie­niem Ki­kyo. W miej­scu, gdzie przy­pusz­czal­nie stał jej dom, jest dziś Szko­ła. Na­ucza tam mą­dro­ści z Księ­gi ko­bie­ta, któ­ra zdo­by­ła roz­głos, na­tu­ral­nie, ja­ko Ki­kyo. I tak jak pa­rę­set lat te­mu, znów cią­gną tam, zo­sta­wia­jąc swe do­my, mło­de dziew­czę­ta. Ri­sui też pew­ne­go dnia spa­ko­wa­ła rze­czy i ode­szła. Ri­sui to wła­śnie ja.

W cza­sie kie­dy opusz­cza­łam dom, ko­bie­ty ubie­ra­ły się tak: pier­si za­kry­wa­ły ni­czym zbro­ją ki­mo­nem, któ­re­go le­wa po­ła za­ło­żo­na by­ła na pra­wą, wo­kół szyi sztyw­na stój­ka w ko­lo­rze gra­na­to­wym wpa­da­ją­cym w fio­let, pas obi za­wią­za­ny nad bio­dra­mi i bu­ty z za­okrą­glo­ny­mi czub­ka­mi, na pła­skich ob­ca­sach. Sierp­nio­wy żar wi­ro­wał wraz z chma­ra­mi owa­dów, wdzie­rał się do mó­zgu. Nie­przy­jem­nie by­ło iść w głąb la­su, szłam więc po­chy­lo­na, wstrzy­mu­jąc od­dech. Wcze­śniej nie raz już sły­sza­łam, że by­wa­ją la­ta, kie­dy pio­ru­ny spro­wa­dza­ją co wie­czór ule­wę, pod­czas któ­rej po­wsta­je zja­wi­sko „ję­ku ga­łę­zi”, na­wet w dzień, ale tym ra­zem zda­rzy­ło mi się to na­praw­dę: na­gle nad mo­ją gło­wą za­ję­cza­ło drze­wo, naj­zwy­czaj­niej­sze w świe­cie, so­sna, mo­że cedr. Sku­li­łam się, jak­by mnie coś uką­si­ło w szy­ję, i po­my­śla­łam z lę­kiem, że sko­ro prze­ra­ża­ją mnie ta­kie rze­czy, mo­że wca­le nie zdo­łam dojść do Szko­ły Ki­kyo. Ba­łam się te­go, a jed­no­cze­śnie ogar­niał mnie jesz­cze więk­szy nie­po­kój na myśl, jak to bę­dzie, kie­dy już tam do­trę. Tam­tej­szą mi­strzy­nię lu­dzie na­zy­wa­ją po­grom­czy­nią Ty­gry­sa i w ich sło­wach by­naj­mniej nie ma iro­nii. Po­chwa­ły pod ad­re­sem Ki­kyo sły­sza­łam, kie­dy cho­dzi­łam jesz­cze do szko­ły, dźwięk jej imie­nia bu­dził we mnie na­boż­ny sza­cu­nek, jak­bym co naj­mniej zo­ba­czy­ła sze­ścio­kąt­ną chmu­rę uno­szą­cą się na nie­bie. Nie zna­czy to jed­nak, że kie­dy­kol­wiek po­my­śla­łam, by zo­stać jej uczen­ni­cą; by­ło dla mnie oczy­wi­ste, że Ty­grys nie mo­że mieć nic wspól­ne­go z ży­ciem osób ta­kich jak ja. Ani w przed­szko­lu, ani w niż­szych kla­sach nie by­łam zbyt po­jęt­ną uczen­ni­cą, nie umia­łam ład­nie czy­tać na głos, ani ra­zu nie zda­rzy­ło się, by na­uczy­ciel mnie po­chwa­lił. A już szcze­gól­nie źle ra­dzi­łam so­bie pod­czas dys­ku­sji, do gło­wy by mi nie przy­szło, że mo­gła­bym roz­gro­mić prze­ciw­ni­ka sło­wa­mi. Z te­go sa­me­go po­wo­du ni­g­dy nie po­my­śla­łam, by zgłę­bić Dro­gę Ty­gry­sa. I gdy­by spra­wy po­to­czy­ły się ty­po­wo, pew­nie za­raz po skoń­cze­niu szko­ły za­czę­ła­bym czę­ste spo­tka­nia z męż­czy­zna­mi, ta­kie, o ja­kich do­ro­śli mó­wią, ści­sza­jąc głos: „in­tym­ne chwi­le”. A kie­dy za­szła­bym już w cią­żę, od wszyst­kich krew­nych bez wy­jąt­ku do­sta­ła­bym ko­per­ty z brze­ga­mi ozdo­bio­ny­mi czer­wo­no-zło­to­zie­lo­ną la­mów­ką, z na­pi­sem „Z po­win­szo­wa­niem” i sto­sow­ną kwo­tą w środ­ku. Od tej chwi­li mo­je ży­cie upły­wa­ło­by za­pew­ne na kar­mie­niu pier­sią na­gie­go dzi­dziu­sia i do­ja­da­niu resz­tek słod­kiej po­ran­nej kasz­ki. Nie­ste­ty, męż­czy­zna, z któ­rym pod­czas in­tym­nych chwil osią­ga­li­śmy stan naj­wyż­szych mi­ło­snych unie­sień, już przy trze­cim spo­tka­niu oka­zał się wróż­bi­tą prze­po­wia­da­ją­cym przy­szłość z żół­wie­go pan­ce­rza. Układ pie­przy­ków na we­wnętrz­nej stro­nie mo­ich ud od­czy­tał ja­ko kształt Ty­gry­sa, zda­rza­ją­cy się u jed­nej na sześć ty­się­cy osób. Je­śli ko­bie­ta, któ­ra ma ta­ki układ pie­przy­ków, zaj­dzie w cią­żę, to uro­dzi tro­jacz­ki, a wkrót­ce po po­ro­dzie za­cho­ru­je i umrze. Je­śli zaś po­rzu­ci mę­ża i po­świę­ci się prak­ty­kom me­dy­ta­cyj­nym, dro­ga otwo­rzy się przed nią aż po „nie­bo wę­drow­ne”, za­wy­ro­ko­wał. Wte­dy jesz­cze nie wie­dzia­łam, że w nie­bie też jest wie­le róż­nych miejsc, a to, do któ­re­go uda­ją się lu­dzie na­zna­cze­ni zna­kiem Ty­gry­sa, to wła­śnie „nie­bo wę­drow­ne”. Wpraw­dzie znaj­du­je się ni­sko, lecz roz­cią­ga naj­da­lej ze wszyst­kich, co da­je na­szym my­ślom nad­zwy­czaj­ną wprost si­łę – się­ga­ją­cą ze­ni­tu. Gdy­bym jed­nak, wy­braw­szy dla sie­bie tę no­wą dro­gę, nie do­szła do ce­lu, był­by to praw­dzi­wy po­wód do zmar­twie­nia. Szłam więc przez las, ga­łę­zie krę­po­wa­ły mi kro­ki, a ser­ce prze­peł­niał lęk: co zro­bię, je­śli mi­mo żar­li­wej na­uki sło­wa Księ­gi po­zo­sta­ną dla mnie nie­zro­zu­mia­łe? Tam­ten męż­czy­zna na­ma­ścił mo­je czo­ło kro­plą pach­ni­dła, któ­re zro­bił na ba­zie tłusz­czu z kro­ko­dy­la, i po­mo­dlił się o mo­je szczę­ście. Te­go dnia za­czę­łam przy­go­to­wa­nia do odej­ścia. Wśli­znę­łam się ja­ko po­moc do­mo­wa do zna­nej ro­dzi­ny, któ­ra po­sia­da­ła wie­le ksią­żek, a po dwóch la­tach sa­mo­dziel­nej na­uki na­pi­sa­łam do Ki­kyo. Że­by do­stać się do jej Szko­ły, trze­ba – za­miast trud­nych eg­za­mi­nów, ja­kie zda­ją kan­dy­da­ci do szkół przy mi­ni­ster­stwach skar­bu lub zbro­jeń – na­pi­sać list bez­po­śred­nio do niej i przed­sta­wić w nim wo­lę wstą­pie­nia w sze­re­gi jej uczen­nic, a po­tem cze­kać na de­cy­zję. Sły­sza­łam, że otrzy­ma­nie po­zy­tyw­nej od­po­wie­dzi jest czymś nie­zwy­kłym, że ktoś cze­ka już dwa­dzie­ścia trzy la­ta, a nie­któ­re oso­by na­tych­miast do­sta­ją od­mo­wę. Nie sły­sza­łam na­to­miast o ni­kim, kto by do­stał list z in­for­ma­cją, że zo­stał przy­ję­ty. Sa­ma set­ki ra­zy wspo­mi­na­łam po­tem dzień, w któ­rym od­po­wiedź na­de­szła.

W se­rii li­te­rac­kiej Ka­rak­te­ru uka­za­ły się:

Ala­in Ma­banc­kou, Kie­lo­nek

Ta­har Ben Jel­lo­un, To ośle­pia­ją­ce, nie­obec­ne świa­tło

Lyonel Tro­uil­lot, Dzie­ci bo­ha­te­rów

Yoko Ta­wa­da, Fru­wa­ją­ca du­sza

Ala­in Ma­banc­kou, Afri­can Psy­cho

Mia Co­uto, Lu­na­tycz­na kra­ina

Hi­ro­mi Ka­wa­ka­mi, Na­dep­nę­łam na wę­ża

Ala­in Ma­banc­kou, Black ba­zar

Hi­ro­mi Ka­wa­ka­mi, Ma­na­zu­ru

Da­ny Laferrière, Kraj bez ka­pe­lu­sza

Kos­si Efo­ui, Wi­taj­cie, po­wra­ca­ją­ce wid­ma

Ala­in Ma­banc­kou, Ju­tro skoń­czę dwa­dzie­ścia lat

On­dja­ki, Bab­cia 19 i so­wiec­ki se­kret

Ta­har Ben Jel­lo­un, Dziec­ko pia­sku

Ta­har Ben Jel­lo­un, Świę­ta noc

Il­jas Chu­ri, Ja­lo

Ala­in Ma­banc­kou, Zwie­rze­nia je­żo­zwie­rza

Ka­mel Da­oud, Spra­wa Meur­saul­ta

Lyonel Tro­uil­lot, Nie­dzie­la, 4 stycz­nia

Ala­in Ma­banc­kou, Pa­prycz­ka

Agne­ta Ple­ijel, Wróż­ba

Wells To­wer, Ru­iny i zglisz­cza

Agne­ta Ple­ijel, Za­pach męż­czy­zny

Ma­rie Dar­rieus­se­cq, Świń­stwo (Tru­izmy)

Yanick La­hens, Bło­gie od­wro­ty

Do­nald An­trim, Gło­suj na pa­na Ro­bin­so­na i lep­szy świat

Denis Johnson, Syn Jezusa

Naj­wy­bit­niej­sze książ­ki z ca­łe­go świa­ta.

Cza­sem wy­ma­ga­ją­ce. Za­wsze war­to­ścio­we.

Ty­tuł ory­gi­na­łu: 飛魂 (HI­KON)

Re­dak­cja: Jo­an­na Haj­duk

Ad­iu­sta­cja: Ur­szu­la Ho­rec­ka

Ko­rek­ta: Bar­ba­ra Gą­sio­row­ska, Ewa Ślu­sar­czyk

Pro­jekt gra­ficz­ny: Prze­mek Dę­bow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Co­py­ri­ght © by Yoko Ta­wa­da, 1998

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Bar­ba­ra Słom­ka, 2009, 2020

ISBN 978-83-66147-50-8

134. książ­ka wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

Wy­da­nie dru­gie

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1, 31-126 Kra­ków

ka­rak­ter.pl