Forbidden Wolf King. Kings of Avalier. Tom 4 - Leia Stone - ebook + książka
NOWOŚĆ

Forbidden Wolf King. Kings of Avalier. Tom 4 ebook

Stone Leia

4,5

284 osoby interesują się tą książką

Opis

Jeśli przetrwa Próby Królowych, zdobędzie władzę… a może i zemstę?

Życie od zawsze stawiało przed Zarą wyzwania. Dzięki temu mogła zyskać to, co w świecie wilków cenione jest ponad wszystko – siłę i determinację. Będzie ich potrzebować, by przejść Próby Królowych. Zwyciężczyni może być tylko jedna, przegrana oznacza śmierć. Warto jednak podjąć ryzyko, aby zdobyć rękę Axila, króla wilków – zwłaszcza że dla Zary oznacza to szansę na zemstę za złamane przed laty serce.

W świecie, gdzie siła i lojalność są na wagę złota, Zara zawiązuje sojusz, który okaże się kluczowy w jej walce o przetrwanie. Czy przyjaźń wystarczy, by zmierzyć się ze zdradą i z intrygami, które czekają na każdym kroku? A może będzie tylko kolejną przeszkodą w drodze do celu? Zara stanie przed wyborem między lojalnością wobec watahy a szansą na odzyskanie miłości swojego życia. Tymczasem dworskie intrygi tracą znaczenie w porównaniu z wojną, która wisi nad Avalier. Gdy mroczne siły zagrażają królestwu, Zara musi ochronić tych, których kocha, i walczyć o przyszłość, w której miłość i sprawiedliwość zwyciężą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 243

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (8 ocen)
6
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
YerbaMic

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam tę serię i na pewno do niej wrócę
10
mater0pocztaonetpl

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam
10



TYTUŁ ORYGINAŁU:

The Forbidden Wolf King. Kings of Avalier #4

Redaktorka prowadząca: Ewelina Czajkowska

Wydawczyni: Joanna Pawłowska

Redakcja: Marta Stochmiałek

Korekta: Kinga Dąbrowicz

Opracowanie graficzne okładki: Wojciech Bryda

THE FORBIDDEN WOLF KING Copyright © 2023 by Leia Stone

Published by arrangement with Bookcase Literary Agency, and Booklab Agency.

Copyright © 2025 for the Polish edition by Papierowe Serca an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Mateusz Kapelan, 2025

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2025

ISBN 978-83-8417-091-5

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski

1

Nie musisz tego robić – powiedział mój starszy brat Cyrus, krążąc po domu, w którym mieszkałam z Oslem.

Rodzice naszej trójki odeszli dawno temu, zostaliśmy sami. Cyrus był już jednak po ślubie i miał dwoje własnych szczeniąt, dlatego mieszkałam z młodszym bratem.

Spojrzałam na Cyrusa.

– Muszę. To obowiązek, Cy. Zgodnie z wezwaniem najbardziej dominująca samica…

– Mam gdzieś wezwanie! – uciął, stając nade mną. – Król będzie miał tłum kandydatek na żonę. Nie ma sensu dawać się zabić za…

– Słucham? – Stanęłam na palcach i szturchnęłam go w pierś. – Myślisz, że nie wygram?

Cyrus wyglądał na nieco zawstydzonego.

– Osobiście cię trenowałem. Wiem, że jesteś potężną wojowniczką, ale staniesz przeciwko wszystkim dominującym samicom w Wilczych Skałach tylko po to, żeby zdobyć rękę króla?

Zapanowała cisza. Wcale nie chciałam Axila Moona. Mieliśmy wspólną historię, o której każdego lata starałam się zapomnieć. Cyrus o tym wiedział, ale rozkaz to rozkaz, a ja nie byłam tchórzem.

– Udział w Próbach Królowych to pewna śmierć – wtrącił młodszy brat z kanapy, patrząc na mnie jak wystraszony mały chłopczyk.

Skończył dwanaście zim i zadbałby o siebie, gdybym zginęła, ale byłam dla niego jak matka. Nie miał nikogo innego, kto utuliłby go do snu albo nauczył bycia wilkiem.

– A co z zaszczytem, który przyniosłabym naszej rodzinie? – spytałam ich. – Władzą, którą byście zyskali, gdybym zwyciężyła?

Moi bracia byli dominujący, ale niewystarczająco, żeby zostać alfami w naszej watasze. Nie byli też na tyle ulegli, żeby inni jej członkowie się nimi zajęli. Walczyli o zasoby i musieli sami się o siebie troszczyć, jak większość wilków o niepewnym statusie. Gdybym zwyciężyła w Próbach, nie tylko zostałabym królową, ale też zdobyłabym dla moich braci pozycję, dzięki której płacono by im za samo oddychanie. Rodzinie królowej niczego by nie zabrakło – nowe futra każdej zimy, pożywienie i mieszkanie zapewnione przez króla, honorowe stanowiska w wilczej armii.

Cyrus spojrzał na mnie, krzyżując ramiona na piersi. Skończyłam już dwadzieścia zim i nie mógł zaprzeczyć, że wyrosłam na kobietę. Bez kulenia się wytrzymywałam spojrzenia nawet najsilniejszych samców z naszej watahy, a moje mięśnie wyglądały, jakby zostały wykute z kamienia. Nie byłam już tą chudziutką dziewczynką, którą uczył walczyć na brzegu rzeki. W naszej watasze zajmowałam w hierarchii trzecie miejsce po alfie i jego zastępcy. Dla samicy to był wyczyn.

– Zaro, jeśli wygrasz, będziesz musiała wyjść za króla Axila. Nie masz z tym problemu po tym, co między wami było? – spytał Cyrus.

– A co było? – wtrącił Oslo.

– Nie interesuj się – odparliśmy jednocześnie z Cyrusem.

Nocą, kiedy zamykałam oczy, nadal czułam usta Axila na swoich. Wspominałam wtedy te dwa letnie księżyce na obozie treningowym dla dominujących wilków, kiedy miałam piętnaście zim. Moja pierwsza miłość.

A przynajmniej tak o niej myślałam, kiedy byłam jeszcze szczenięciem. Wtedy opiekowałam się już młodszym bratem i wciąż przytłaczały mnie wszystkie domowe obowiązki. Axil był jak powiew świeżego powietrza. Nie wiedziałam jeszcze, że to książę; mieszkałam w wiosce daleko od Góry Śmierci, w której znajdował się królewski dwór. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy godzinami. Całowaliśmy się w świetle księżyca i tańczyliśmy, aż nie czuliśmy nóg. Przez pełne dwa księżyce żyłam Axilem Moonem. Zrozumiałam jednak, kim naprawdę był, kiedy jego starszy brat nakrył nas ostatniego dnia na pocałunkach.

Nagle wszystko się zatrzymało.

Wciąż pamiętałam ich kłótnię.

– Kocham ją – powiedział Axil.

– Nie kocha się takich samic, Axil. Z takimi jak ona idzie się do łoża, a potem poświęca uwagę bardziej odpowiednim, tym z Góry Śmierci. Jesteś księciem, więc zachowuj się jak książę. Chodźmy, zanim ktoś cię zobaczy.

Byłam zdruzgotana. Axil mówił o wspólnej przyszłości, o tym, że będziemy się nawzajem odwiedzać, o ślubie. Myślałam, że powie bratu, żeby dał nam spokój, ale pochylił głowę i odszedł bez słowa.

Po prostu odszedł.

Rzucił mnie, jakbym była wiejskim śmieciem.

Nie miałam pojęcia, że związek z księciem Axilem, bratem króla Ansela, to mezalians bez przyszłości.

Byłam od niego gorsza.

– Zaro. – Cyrus ściągnął mnie na ziemię.

Popatrzyłam mu w oczy i z łatwością wytrzymałam jego spojrzenie.

– Tak, wyszłabym za niego, żeby udowodnić, że wsiowa dziewucha z Błotnic może zostać królową – wycedziłam, czując, że w gardle rodzi mi się warknięcie.

Chciałam udowodnić Axilowi Moonowi i jego bratu, że jestem wystarczająco dobra. W Wilczych Skałach to nie status czynił królową, ale czysta siła, dominacja, spryt i sprawność w walce. W Próbach sprawdzano właśnie te cechy – walczyło się na śmierć i życie. Można było się poddać, ale nikt, kto miał chociaż odrobinę godności, nie zniżyłby się do tego – własna wataha rozszarpałaby taką nieudacznicę na strzępy, a jej rodzina okryłaby się hańbą na trzy pokolenia w przód.

Mój brat patrzył na mnie teraz inaczej, krążył wokół mnie.

– Z takim nastawieniem musisz wygrać. Nie masz wyboru.

Wróciliśmy do ról mistrza i uczennicy. Siłowałam się z Cyrusem, od kiedy skończyłam trzy zimy i ledwie umiałam wchodzić w swoją wilczą formę.

– Zasmuciłabyś Doriana swoim odejściem. Będziesz potrzebowała jego zgody – dodał.

Dorian był alfą w naszym stadzie. Gdyby wataha mnie straciła – najsilniejszą z samic – byłby to dla niej cios, bo utrzymywałam inne dominujące samice w ryzach. Gdybym jednak zwyciężyła w Próbach, na wszystkich spłynęłaby wielka chwała.

Nadal patrzyłam bratu w oczy, czekając na jego zgodę. W naszej małej dziwnej rodzinie był dla mnie jak ojciec, nie wzięłabym udziału w Próbach wbrew jego woli. Zgodnie z wezwaniem miałam taki obowiązek, ale jeśli alfa nie pozwalał wyznaczonej samicy wyjechać lub kandydatka była już komuś przyrzeczona, inna mogła zostać wysłana zamiast niej. Morgan mogłaby mnie zastąpić – była następna w kolejce pod kątem dominacji.

– Spytaj go. Jeśli się zgodzi, będę cię szkolił – stwierdził w końcu, uciekając wzrokiem.

Cyrus był cenionym trenerem. Może i nie dominował wystarczająco, żeby zostać alfą, ale jego spryt i zdolności strategiczne nie miały sobie równych w naszym regionie. Szkolił nawet królewską straż na Górze Śmierci. Braki w mięśniach nadrabiał inteligencją.

– Nie będę go pytać, oznajmię mu to – poprawiłam, bo nie zamierzałam być uległa.

Cyrus się zaśmiał.

– W takim razie powodzenia.

Dorian był sprawiedliwym, ale czasem twardym alfą. To dla niego musiało powstać pojęcie „szorstkiej miłości”. Kiedy miałam trzynaście zim, z nudów ukradłam trochę zapasów watahy. Za karę nie jadłam przez cztery dni i noce, żyłam tylko o wodzie. Już nigdy więcej nie kradłam jedzenia. Dorian zapracował sobie na szacunek, nie oczekiwał go tylko ze względu na swoją pozycję.

Skinęłam bratu głową i podniosłam imienne wezwanie z Góry Śmierci. Podobne dotarły do wszystkich miast i wiosek w Wilczych Skałach. Zastanawiałam się, czy Axil wiedział, że przybędę, czy to jeden z jego doradców wysłał do mnie pismo. Minęło pięć zim od naszego ostatniego spotkania – chłopiec stał się królem.

Potargałam włosy Osla.

– Zaraz wracam.

Oslo wydawał się smutny, bał się, że mnie straci. Nachyliłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.

– Jeśli zostanę królową, będziesz ze mną mieszkał w pałacu na Górze Śmierci.

Jego twarz od razu się rozjaśniła.

– Naprawdę?

Przytaknęłam. Odwrócił wzrok. W naszej rodzinie to on był najbardziej uległy, przez co tym bardziej chciałam go chronić.

– A co, jeśli umrzesz? – spytał cicho.

Cyrus chwycił go mocno za ramiona i potrząsnął nim, zmuszając go do wyszarpnięcia się.

– Wtedy zrobi to z godnością, a my każdego roku będziemy wyć jej imię w hołdzie do księżyca.

Cyrus miał rację, śmierć podczas Prób Królowych była wielkim zaszczytem. Takie zawody odbywały się tylko wtedy, gdy król szukał żony. Moja matka pojechała do miasta, żeby oglądać zmagania o rękę ojca Axila, a trzy zimy temu słuchałam doniesień, kiedy szukano żony dla Ansela; sama jednak nie widziałam Prób na własne oczy. W następnym roku Axil pokonał brata w walce i przejął jego watahę, darował mu jednak życie.

Wyszłam z domu i przeszłam przez główny plac. Wszyscy krzątali się za swoimi sprawami. Niektóre samice oprawiały świeże zdobycze, paru samców przybrało wilczą formę i siłowało się ze sobą lub ćwiczyło techniki łowieckie. Budowano nową chatę dla nowożeńców. Słońce świeciło jasno. Piękny dzień w naszej sennej wiosce.

Dla mnie takie dni się skończą, jeśli zgłoszę się do Prób. Zostanę wyrwana z Błotnic, żeby zamieszkać w stolicy na Górze Śmierci.

Zapukałam do drzwi Doriana.

– Wchodź, Zaro – zawołał natychmiast.

Uśmiechnęłam się szeroko. Jego węch był niezrównany. Zastałam go nad talerzem mięsa i ziemniaków. Jego żona zajmowała się kociołkiem na piecu; kiwnęła mi głową.

Amara była najbardziej uległa w naszym stadzie. Rzadko nawiązywała kontakt wzrokowy i za wszelką cenę unikała konfrontacji. Była rozjemczynią i za to ją kochałam. Kiedy wybuchał jakiś spór, zawsze najpierw ona rozsądzała, czy sprawę można rozwiązać pokojowo. Jeśli nie było to możliwe, konsultowano się ze mną. Nazywano mnie katem, bo lubiłam nakładać kary takie jak ta, którą Dorian dał kiedyś mnie. Chciałam, żeby inne wilki nie zapominały swoich lekcji. Co innego, kiedy zaciskają się na tobie kleszcze głodu i naprawdę chcesz kraść żywność, a co innego, kiedy robisz to z nudów. Dzięki tamtej karze stałam się twardsza i dowiedziałam się tego, czego bym się nie nauczyła, gdyby tylko uderzono mnie po łapach.

Przysunęłam krzesło, położyłam wezwanie przed alfą i usiadłam.

– Ja też to dostałem – powiedział, przeżuwając kawałek mięsa.

Uniósł na mnie wzrok, a ja wytrzymałam jego spojrzenie. Dorian był wielki prawie jak niedźwiedź, składał się z samych mięśni. Mimo że skończył już czterdzieści zim, poruszał się z szybkością i gracją zawodowego zabójcy. Jego ciemnobrązowe krótko przystrzyżone włosy przetykała siwizna, podobnie jak zarost na brodzie. To jednak jego oczy, brązowe z żółtymi nutami, przykuwały uwagę – miało się wrażenie, że przeszywają duszę na wskroś.

Patrzyliśmy na siebie przez minutę, podczas gdy Amara gwizdała pod nosem, zajmując się tym, co znajdowało się w kociołku. Miałam wrażenie, że na moich ramionach spoczął ogromny ciężar. Odruchowo chciałam odwrócić wzrok, ale moja wola była silniejsza. Odezwał się, kiedy już myślałam, że oszaleję, patrząc w te oczy.

– Naprawdę tego chcesz?

Spojrzałam na wezwanie, odzyskując oddech. Musiałam mu udowodnić, że dam radę, że jestem wystarczająco silna.

– Tak. Chcę przynieść zaszczyt naszej wiosce. Pokazać temu całemu królowi i jego bratu, że żaden z tych miejskich pchlarzy nie może nawet całować łap wilczycy z Błotnic.

Alfa uśmiechnął się na chwilę.

– I nie masz nic przeciwko zdobywaniu ręki Axila Moona?

Zaparło mi dech. To Dorian odebrał mnie tamtego lata z obozu. Razem z Amarą i Cyrusem pomagali mi się pozbierać po tym, jak Axil mnie złamał. Pamiętał, jak zraniło mnie porzucenie.

Spojrzałam mu w oczy, próbując ukryć słabość, którą nagle poczułam.

– Muszę mu udowodnić, że mylił się co do mnie.

Dorian przytaknął lekko.

– Zaro, jeden warunek.

– Jaki? – Wyprostowałam się.

– Nie możesz się poddać – oświadczył. – Zostań królową albo zgiń w walce.

Poczułam zimny dreszcz, z trudem przełknęłam ślinę. Oczywiście, że sama tego chciałam, zawsze mnie uczono, że poddanie się to hańba, ale gdyby nadszedł ten moment… czy potrafiłabym dać się zabić, żeby nie przynieść wstydu swojej watasze? Miałam przeczucie, że to kolejna z lekcji Doriana – chciał się przekonać, jak mocno mi na tym zależy, czy jestem gotowa.

Nachylił się, jego oczy zalśniły od emocji.

– Zawsze byłaś moją ulubienicą, ale jeśli zegniesz kolano przed jakimś zadufanym w sobie mieszczuchem, sam będę musiał cię zabić, a nie chcę tego.

Amara oderwała się od pieca i zaskomlała, ale słowa Doriana były głęboko ukrytym komplementem, który sprawił, że poczułam dumę.

– Zwyciężę lub zginę, alfo – obiecałam.

Podał mi wezwanie.

– Odpowiedz im, że stawisz się na Próby. Zakładam, że Cyrus będzie cię trenował.

– Tak, alfo – przytaknęłam.

– Masz tylko dwa tygodnie. Pomogę ci w treningach. Morgan do nas dołączy.

Poczułam, że puchnę z dumy. Alfa zamierzał poświęcić mi swój cenny czas, chociaż zajmował się sprawami liczącej pięćdziesiąt wilków watahy.

– Dziękuję, alfo. Przyniosę ci dumę – przysięgłam i wstałam, ściskając wezwanie mocno w dłoni.

Skinął mi tylko głową, po czym wrócił do swojego mięsa łosia. Kiedy skierowałam się do wyjścia, Amara przypadła do mnie i mocno uścisnęła. Zbiła mnie tym z tropu – dominujące wilki zazwyczaj nie okazywały emocji, więc niechętnie się do kogokolwiek przytulałam, ale Amara była dla mnie jak matka. Kiedy ta właściwa zmarła przy porodzie Osla, miałam tylko osiem zim. Mój ojciec, poprzedni alfa Błotnic, stracił życie kilka księżyców wcześniej, gdy podczas polowania zaatakował go niedźwiedź. Cała nasza rodzina była zdruzgotana.

Wataha zajęła się nami, żeby niczego nam nie zabrakło, dopóki nie osiągniemy wieku, w którym będziemy mogli sami się o siebie zatroszczyć. Dostawaliśmy żywność i koce, sprzątano nam w domu, bawiono się z nami. Amara miała wtedy dopiero dwadzieścia kilka zim i była świeżo po ślubie z Dorianem – przez cztery zimy przychodziła do nas każdego wieczora i śpiewała mi i Oslowi do snu. Klepała nas po plecach i śpiewała stare piosenki, tak samo jak matka, kiedy byłam mała. Nauczyła mnie też jak karmić Osla i zmieniać mu zabrudzoną pościel.

Nigdy tego nie zapomnę.

– Będę tęsknić – powiedziała łamiącym się głosem, który sprawił, że pękło mi serce.

– Ja za tobą też, Amamo – odpowiedziałam, na co wybuchła śmiechem.

Stała się dla mnie drugą matką, więc w szczenięctwie przez jakiś czas nazywałam ją Amamą. Tak samo teraz robił Oslo. Odsunęła się ze łzami w oczach. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz sama płakałam.

– Dobra, wystarczy, jeszcze stanie się przez ciebie zbyt miękka – powiedział Dorian z uśmiechem do żony, na co i ja się szeroko uśmiechnęłam.

Kiedy wyszłam z ich chaty, przeczytałam wezwanie po raz dziesiąty.

Do watahy Błotnic

Królewscy doradcy oczekują przybycia Zary Swiftwater lub jej zastępstwa na Górę Śmierci. Najbardziej dominująca samica w watasze weźmie udział w Próbach Królowych, których zwyciężczyni zasiądzie na tronie Wilczych Skał.

Prosimy o natychmiastową odpowiedź przez posłańca. Reprezentantka Błotnic powinna pojawić się na miejscu w ciągu dwóch tygodni.

Imię i nazwisko uczestniczki:

Zgoda alfy:

Weszłam do domu i znalazłam pióro i atrament na starym biurku ojca. Cyrus przyglądał mi się, kiedy napisałam „Zara Swiftwater” w miejscu danych uczestniczki, a potem „Zgoda” przy miejscu na zgodę alfy. Podałam mu wezwanie.

– Dorian i Morgan pomogą w treningach.

Wyglądał, jakbym mu zaimponowała. Dzięki więzi łączącej członków watahy poczułam jego podekscytowanie wymieszane z uznaniem. Jego siostra miała wziąć udział w Próbach. Kiedy należało się do stada, czasem nie potrzebowaliśmy słów – czuliśmy myśli i emocje innych jak nasze własne. Cyrus był na dodatek moim bratem, więc nasza więź była szczególnie silna. W wilczej formie moglibyśmy porozumiewać się telepatycznie, ale w ludzkiej musieliśmy się ograniczyć do intuicji i słabych powidoków emocji.

Cyrus podszedł do szafy przy kanapie, w której trzymaliśmy mój sprzęt treningowy. Otworzył ją zamaszystym ruchem i rzucił na mnie okiem.

– Zaniosę wezwanie posłańcowi. Szykuj się, zaczynamy od razu.

Od razu?

– Mamy dwa tygodnie – jęknęłam.

Treningi z moim bratem to nie przelewki, zawsze podchodził do nich na poważnie.

– Powinniśmy byli zacząć sześć księżyców temu – warknął i wyszedł.

Spojrzałam na Osla przyglądającego mi się z kanapy. Zadarłam brodę, starając się wyglądać na silną i odważną. Westchnęłam, kiedy jego dolna warga zaczęła drżeć; wyraźnie próbował powstrzymać łzy. Był taki jak matka, zawsze okazywał uczucia. Ja przypominałam bardziej ojca – silna fizycznie i psychicznie, nieco zimna. Taka byłam, tego wymagało przetrwanie.

– Słuchaj, dzieciaku – powiedziałam. – W ten sposób przyniosę zaszczyt rodzinie i watasze. Nie zawiodę.

Oslo zmarszczył brwi i przyciągnął kolana pod brodę.

– Mam w nosie zaszczyty. Nie chcę, żeby coś ci się stało.

W tym momencie zrozumiałam, że za bardzo się z nim cackałam – stał się zbyt miękki, żeby przetrwać nawet wśród tych o niepewnym statusie. Był uległy jak matka i zostanie przydzielony do najgorszych zadań w wiosce. To mnie smuciło, ale może właśnie tego chciał – życia bez polowań, walki i wszystkiego, co mnie przyśpieszało puls. Skończył już dwanaście zim, a w tym wieku wilcza część przestawała podlegać zmianom charakteru. Stawała się dominująca lub uległa.

Podeszłam do niego i zmierzwiłam mu włosy.

– Tak czy inaczej, będziecie ze mnie dumni.

Albo to, albo śmierć.

Nigdy się nie wycofywałam.

Ugnę się, tylko jeśli ktoś złamie mi nogę.

2

Minęły dwa tygodnie.

Kilkadziesiąt razy prawie umarłam.

W poprzednim tygodniu nastąpiła pełnia, a wtedy nigdy całkowicie nie opuszczam wilczej formy. Czułam się, jakby Dorian, Morgan i Cyrus próbowali mnie zabić. Miałam niedługo wyjechać na Górę Śmierci, ale mój brat chciał przeprowadzić ostatnią lekcję.

– Ale już się przemieniłam – stwierdziłam, idąc po czyste skórzane spodnie i nieskazitelne futro z niedźwiedzia.

Świeżo zabitego w ostatnim sezonie.

Brat spojrzał na mnie.

– Jesteś zbyt czysta. Musisz przybyć we krwi i błocie, żeby pokazać, jak ciężko pracowałaś. Przestraszyć inne samice.

Miał rację. Właśnie dzięki temu Cyrus był najlepszym trenerem: uczył mentalnych sztuczek, które miały pomóc zwyciężać. Przypomniałam sobie jego radę: „Wejdź im do głów i namieszaj w nich tak, żeby ich rozproszyć lub wytrącić z równowagi”.

Westchnęłam i zdjęłam futro, pozostawiając tylko cienki pasek materiału na piersiach. Jako zmiennokształtni zmienialiśmy formę tak często, że łatwiej było osłonić się kawałkiem tkaniny niż co chwila rozdzierać drogie tuniki. Inni członkowie watahy zgromadzili się wokół nas, tupiąc rytmicznie o ziemię dla zachęty. Uśmiechnęłam się: wszyscy bardzo mnie ostatnio wspierali. Wiele dla mnie znaczyło, że miałam ich po swojej stronie w nadchodzących Próbach. Zaczekałam na Morgana i Lolę, żeby weszli do wnętrza kręgu i walczyli ze mną, ale nic takiego się nie wydarzyło. Zamiast tego wilki rozstąpiły się, wpuszczając Doriana bez tuniki, jedynie z materiałem zasłaniającym krocze.

Hadesie.

Walczyłam już z samcami z naszej watahy. To były drobne kłótnie lub ćwiczenia, ale nigdy nie siłowałam się z alfą.

Z trudem przełknęłam ślinę.

Wytrzymał moje spojrzenie. Nie protestowałam ani nie pytałam, co się dzieje. Strzeliłam palcami, szykując się do walki. Pozostałe wilki zawyły, nawet te w ludzkiej formie, i tupały z podekscytowaniem. Z tego, co wiedziałam, alfa nigdy nie siłował się z kobietą, pewnie ze strachu przed zabiciem jej. Czułam emocje mojego brata. Dorian był ode mnie większy i silniejszy, musiałam więc wykorzystać swoją szybkość. Podczas Prób Królowych walczy się w ludzkich i wilczych formach, z bronią i bez niej. Nie znałam szczegółów, ale wiedziałam, że muszę przygotować się na wszystko.

– Jakie zasady? – spytałam alfę, kiedy się okrążaliśmy.

Nie chciałam go skrzywdzić i dostać reprymendy na oczach reszty watahy. Nie chciałam też jednak, żeby zaatakował mnie bez hamulców, skoro mieliśmy tylko demonstrować technikę.

– Żadnych zasad – stwierdził, po czym skoczył na mnie.

Krzyknęłam zaskoczona, ale odruchowo opadłam na kolana i uderzyłam pięścią w krocze Doriana. Cyrus był dobrym nauczycielem. Dorian stęknął i upadł, znalazł się na moim poziomie. Z łatwością sprowadziłam go do parteru szarpnięciem za kostkę. Dorian przewrócił się na brzuch. Wilki oszalały z ekscytacji. Wskoczyłam mu na plecy, zacisnęłam rękę na szyi i spróbowałam przygwoździć jego ramiona do ziemi nogami, ale się nie udało. Dorian wstał i opadł w tył, przygniatając mnie całym swoim ciężarem, wyciskając mi przy okazji powietrze z płuc. Nie mogłam oddychać, ręce mi zdrętwiały.

Dorian stoczył się ze mnie i wstał. Bił mnie pięściami po twarzy, brzuchu i gardle; grad ciosów był tak gęsty, że nie mogłam się pozbierać.

– Skorzystaj z tego, co masz pod ręką! – krzyknął Cyrus.

Między palcami poczułam ziemię. Chwyciłam jej garść i cisnęłam w twarz alfy. Zaczął kasłać i prychać, dzięki czemu zyskałam chwilę na złapanie oddechu i odtoczenie się poza zasięg jego rąk.

Nadszedł czas wilka.

Moja jedyna szansa.

Zmiana formy sprawiła, że na kilka chwil stałam się bezbronna, ale mój przeciwnik był nadal oślepiony. Teraz albo nigdy. Kości zaczęły trzeszczeć i zmieniać położenie. Przeszył mnie ból. Częste zmiany kształtu wcale nie sprawiały, że przemiana bolała mniej. To zawsze była męka, ale dzięki niej wilki miały wysoką tolerancję na ból.

W połowie przemiany Dorian chwycił mnie za nogę i pociągnął.

Uderzyłam w ziemię, po czym zostałam uniesiona. Warczałam na niego, ale trzymał mnie jak szczenię. Wiłam się i skręcałam w uścisku. Ból przemiany sprawił, że nadal czułam się całkowicie odsłonięta, ale zachowałam spokój. Dorian uderzył mnie w brzuch. Nie dawał z siebie wszystkiego – to był w końcu tylko sparing – więc nie połamał mi kości, ale na pewno zostaną mi wielkie siniaki.

W tej chwili przypomniałam sobie wszystko, czego nauczyłam się przez lata treningów z bratem, zwłaszcza przez ostatnie dwa tygodnie. Nagle zwiotczałam, a głowa bujała się, jakbym straciła przytomność.

– Próbuj dalej – rzucił Dorian, uderzając mnie po raz kolejny w brzuch.

Ledwie powstrzymałam się przed zareagowaniem na cios. Dorian był szanowanym wojownikiem, który cenił godność, nie uderzyłby więc nieprzytomnej osoby. To znaczyło, że już wygrał. To była jego jedyna słabość – był honorowy i nigdy nie wybierał prostego rozwiązania.

Westchnął, położył mnie na ziemi i zwrócił się do wilków.

– Zara chyba…

Skoczyłam mu prosto do gardła i ugryzłam je na tyle lekko, żeby zrozumiał, że mogłabym mu je rozszarpać, gdyby to nie były tylko ćwiczenia. Kiedy wylądowałam, przyjrzałam się czerwonym śladom zębów na jego skórze. Wilki wiwatowały, a ja wytrzymałam spojrzenie Doriana. Wszyscy wiedzieli, że wygrałam, kiedy dosięgłam jego gardła. Zginąłby, gdyby to była prawdziwa walka. Chwycił mnie pod pachami i uniósł, żebym spojrzała w jego żółte, błyszczące oczy.

– Dobra robota. Jesteś siłą, z którą trzeba się liczyć, Zaro Swiftwater. Zawsze nią byłaś. Nie zapominaj o tym.

W ten sposób Dorian mówił: „Kocham cię i jestem z ciebie dumny, dzieciaku. Nie zgiń”.

Kiwnęłam głową.

Postawił mnie na ziemi.

Wilki tupały i wyły. Czułam się gotowa na wyprawę do miasta z moim bratem. Szybko pożegnałam się z Oslem i pozostałymi. Nie chciałam budzić w sobie zbyt wielu emocji przed wyprawą.

– Pilnuj Amary, dopóki nie wygram. Wtedy po ciebie poślę – powiedziałam braciszkowi.

Amara obiecała już, że będzie mieć na niego oko, ale dwanaście zim to wiek, w którym trzeba wziąć za siebie odpowiedzialność. Oslo musiał nauczyć się działania na własną rękę. Nie można było go już niańczyć.

Przytaknął krótko, w jego oczach zbierały się łzy. Ścisnęło mnie w sercu.

– Co, jeśli… umrzesz? – spytał, kiedy staliśmy w progu naszego domu.

Cyrus czekał na zewnątrz, więc byliśmy sami. Gdyby Oslo miał dziesięć zim, okłamałabym go i powiedziała, że nie zginę. Zasługiwał jednak na prawdę. Uścisnęłam go mocno.

– Wtedy będę najbardziej tęsknić za tobą, bo jesteś moim ulubieńcem.

Ścisnął mnie z całej siły.

– Dasz sobie beze mnie radę – dodałam. – Bądź twardy i szukaj swojego miejsca w watasze tak długo, aż zrozumiesz, kim powinieneś być.

Kiwnął głową wciśniętą w moje ramię. Usłyszałam, jak tłumi szloch. Odsunęłam się, żeby się za bardzo nad nim nie rozczulać. Będzie musiał zmężnieć, żeby przetrwać tu beze mnie. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że nie chciałam zabrać go ze sobą i mieć go blisko, dopóki nie dorośnie i nie stanie się mniej wrażliwy. Straciliśmy rodziców jeszcze w szczenięctwie. Dorastaliśmy razem – on i ja przeciwko światu.

– Wracaj do środka i zjedz coś, dobrze? – spytałam.

Kiwnął głową i otarł oczy. Nie mogłam zostać dłużej. Odwróciłam się i podeszłam do Cyrusa. Stał na wilczych saniach, które miało pociągnąć sześciu członków watahy. Gdybym nie musiała niczego ze sobą zabrać, po prostu zmieniłabym się w wilczycę i sama poszła na Górę Śmierci. Byłam jednak kandydatką na królową i towarzyszył mi trener, potrzebowałam więc ubrań, broni i innych rzeczy – nie dalibyśmy sobie sami z tym wszystkim rady.

– Za bardzo się z nim cackasz – skarcił mnie starszy brat.

Przewróciłam oczami, zmęczona wałkowaniem po raz kolejny tego tematu.

– Mena poradzi sobie sama z bliźniakami, kiedy cię nie będzie? – spytałam, wsiadając na sanie.

Jego żona urodziła szczenięta sześć księżyców temu. Na pewno nie podobało jej się, że Cyrus już ją opuszcza.

– Da sobie radę. Jest silna i ma watahę.

Rozejrzał się, zrobiłam to samo. Kochałam Błotnice. Pod cienką warstwą śniegu błoto ciągnęło się we wszystkich kierunkach, w promieniu wielu kilometrów nie było żywej duszy. Pustkowie nie było dla każdego, ja jednak kochałam życie tu w towarzystwie swojej watahy. Inne stada musiały walczyć o terytorium, ale tutaj, gdzie nikt inny nie chciał mieszkać, mieliśmy setki kilometrów tylko dla siebie. Nie było nic bardziej wyzwalającego niż bieg z szybkością błyskawicy przez połacie otaczające Błotnice, gdzie nic nie mogło mnie zatrzymać. Byliśmy ekspertami od przetrwania w głuszy, nie potrzebowałam wiele do szczęścia i wygody.

Mogło mi się to przydać podczas Prób Królowych.

Według plotek w ramach jednego z wyzwań sprawdzano siłę woli, zamykając kandydatkę w miejscu, w którym warunki do życia były, delikatnie mówiąc, podłe. Słaba królowa nie mogła liczyć na akceptację.

Zaprzężone wilki ruszyły, chwyciłam się poręczy po bokach sań. Byłam zmęczona, pokryta błotem i śniegiem, krwawiła mi warga. Mój brat miał jednak rację – taki wygląd może dać przewagę, kiedy wjadę do miasta na oczach wszystkich tych wymuskanych kanapowych piesków.

Jechaliśmy cały dzień i część wieczoru; musieliśmy trzymać się wspólnych dróg, żeby nie wkroczyć na tereny innych watah. Dotarliśmy do bram Góry Śmierci długo po porze kolacji i burczało mi w brzuchu. Cyrusowi powiedziano, że ma odbyć się jakaś powitalna uczta, po której uczestniczki i ich trenerzy dostaną zakwaterowanie. Nigdy wcześniej nie byłam na Górze Śmierci, nie ciągnęło mnie do miasta. Latem sypiałam na zewnątrz, w hamaku z Oslem, i razem patrzyliśmy na gwiazdy. Nawet zimą codziennie chodziłam na długie spacery, żeby utrzymać formę i nie stracić odporności na zimno.

Wilki z miasta tego nie robiły.

Były na to za dobre, należały do najsłabszych ze wszystkich wilków. Ich ciała były miększe, a mięśnie słabiej zarysowane. Jedzenie podawano im na talerzach. Ogień rozpalała im służba. Może i stać ich było na najlepszych trenerów, ale nie wyobrażałam sobie, jak wilczyca z Góry Śmierci mogłaby zostać królową.

Rozejrzałam się, kiedy przejechaliśmy przez bramy miasta. Góra Śmierci była częściowo wykuta w skale przez dawnych osadników, poszukiwaczy złota. Kiedy jednak miasto przejęły wilki, zbudowały pałac na płaskowyżu w połowie wysokości góry. Żadna armia nie dostałaby się do niego bez naszej wiedzy, najeźdźcy zostaliby strąceni, zanim w ogóle by do nas dotarli.

Minęliśmy niewielką osadę wąskich, ale wysokich chat – niektóre były szerokie tylko na kilka metrów, ale wysokie na cztery piętra. Kiedy budowało się na zboczu góry, przestrzeń była na wagę złota.

Przyglądałam się bogatemu miastu stworzonemu przez ludzi i czułam wewnętrzny konflikt. Moja wilcza część uważała wielki ekstrawagancki kamienny zamek wykończony złotem za kpinę z naszej natury. Byliśmy zwierzętami, spaliśmy na ziemi, a nie w jedwabnej pościeli. Człowiek we mnie czuł jednak potrzebę tego wszystkiego. Połowę czasu spędzaliśmy w ludzkiej formie, która rozkwitała wśród takich luksusów.

Okolicę bramy zastawiały namioty podróżnych, którzy przybyli z okolicznych miasteczek i wiosek. Zostawiliśmy sanie u stóp góry i całą ósemką zaczęliśmy wspinaczkę.

Reprezentacja Błotnic.

Niektóre wilki wyszły z namiotów, żeby przyjrzeć się nowym przybyszom. Każdego z nich mierzyłam wzrokiem dopóty, dopóki nie odwrócił oczu. Niech znają swoje miejsce. Ulegli od razu uciekali spojrzeniem, dominujący wytrzymywali dłużej.

Kiedy poczułam zapach ognisk i jedzenia, zaburczało mi głośniej w brzuchu. Cyrus spojrzał na naszych towarzyszy.

– Znajdźcie miejsce na nocleg i rozbijcie obóz. Muszę obwieścić przybycie Zary.

Przytaknęli. Jedna z bardziej dominujących samic, Sasha, ścisnęła mnie za ramię.

– Przynieś nam zaszczyt – powiedziała poważnym tonem.

Kiwnęłam głową, starając się nie dopuścić do siebie jej słów. Reprezentowałam Błotnice w Próbach Królowych, to wielki zaszczyt. Ale pasowaliśmy do tego miejsca jak pazur do nosa. Żyliśmy w dziczy, bez bieżącej wody czy toalet, które można było znaleźć w mieście i w miasteczkach. Polowaliśmy, nie kupowaliśmy jedzenia. To jednak czyniło mnie chyba najmocniejszą kandydatką na zwyciężczynię. Życie mnie zahartowało, każdego dnia walczyłam o swoją trzecią pozycję w watasze pełnej ambitnych wilków.

Kiedy szliśmy z Cyrusem przez gąszcz namiotów na wielkim trawniku przed pałacem, wszyscy pokazywali mnie sobie palcami. Niektórzy nawet zaznaczali coś na trzymanych w rękach kartach. Przyjrzałam im się bliżej i poczułam ucisk w żołądku.

Zakłady.

Zakładali się, kto zginie pierwszy.

Przelotnie dostrzegłam kilkadziesiąt imion.

Cyrus pstryknął, zwracając moją uwagę na swoje dłonie.

„Denerwujesz się przed spotkaniem z królem?”, spytał poruszając palcami.

Używał języka migowego, żeby nikt nie mógł nas podsłuchać. Jedno ze szczeniąt w naszym stadzie urodziło się bez słuchu, co u wilków było bardzo rzadkie; Tig nie słyszał nawet szumu wiatru. Stworzyliśmy więc w Błotnicach własny język migowy, żeby móc się z nim porozumiewać. Przydawało się to też podczas świąt i innych festiwali, kiedy nie chcieliśmy, żeby wilki z innych watah nas podsłuchiwały. W wilczej formie mogliśmy dzielić się myślami, ale w ludzkiej to było najlepsze wyjście, kiedy nie można było mówić na głos.

„Nie. Czemu miałabym się denerwować? Widziałam go ostatni raz dawno temu. To było szczenięce zauroczenie”.

Poruszałam szybko palcami. Brat spojrzał na mnie z miną mówiącą, że mi nie wierzy. Tak naprawdę to nie byłam pewna, czy sama w to wierzę.

„Nie okazuj emocji. Nie chcę, żeby twoje przeciwniczki wykorzystały jakąkolwiek słabość”, odparł.

Przytaknęłam, ale jego słowa były jak cios.

Przecież spotkanie z Axilem Moonem mnie nie poruszy.

Prawda?

Zamek był dokładnie taki, jak go sobie wyobrażałam. Służba, elektryczność, fikuśne tapety na ścianach, więcej jedzenia, niż widziałam przez całe swoje życie. Razem z Cyrusem zgłosiliśmy się do królewskich doradców, którzy mieli się upewnić, że podczas Prób będziemy przestrzegać zasad.

– Nacieszcie się tym wieczorem. Jutro rano zaczynają się pierwsze Próby – powiedział jeden z nich.

Było ich ośmiu i wywodzili się z długiej linii królewskich doradców. Dało się ich łatwo rozpoznać – mieli ogolone głowy i nosili czerwone szaty, świadczące o ich statusie. Axil był królem i alfą, ale nie robił niczego bez ich opinii.

Kiwnęłam głową. Doradca przyjrzał mi się uważnie.

– Czy chcielibyście, żeby pokazano wam pokoje? Będziecie mogli odświeżyć się przed ucztą.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Cyrus rozpoczął wojnę psychologiczną.

– Nie, zjemy od razu. Za nami długa droga, nie przejmujemy się zbytnio modą.

Doradca wyglądał, jakby mój brat go spoliczkował. Musiałam powstrzymać uśmiech. Cyrus był w swoim żywiole.

– Oczywiście. – Doradca wskazał na otwarte drzwi. – Och, niemal zapomniałem. Oto twój numer uczestniczki, Zaro.

Podał mi bilet, na którym ręcznie zapisano wielkimi cyframi liczbę. Materiał przebijała szpilka; doradca spojrzał na mnie, sugerując, że powinnam przypiąć numer. Zrobiłam to, na co kiwnął głową, usatysfakcjonowany.

W zatłoczonym pomieszczeniu panował gwar, musiałam przybyć jako jedna z ostatnich uczestniczek. Dostałam jednak numer jeden. Ciekawe. Co to mogło oznaczać? Czy numery rozdawano przypadkowo, czy oceniano nas na podstawie rzekomych zdolności? Błotnice nie były zbyt znane i mimo że u siebie dominowałam, tutaj raczej nie należałam do najsilniejszych.

Będę potrzebować wszystkiego, czego nauczył mnie brat, żeby przetrwać.

Kiedy tylko weszliśmy, podziękowałam w duchu Cyrusowi, że nalegał na walkę z Dorianem i nie zgodził się na zmianę ubrań. Otaczały nas kobiety w pięknych sukniach sięgających podłogi. Włosy opadały im w lśniących lokach, a ich trenerzy obu płci także ubrali się tak, żeby zaimponować innym.

Wszyscy odwrócili się, kiedy weszliśmy do sali.

Strach pojawił się u co najmniej połowy zebranych.

Rozbiegane spojrzenia błądziły po moim zakrwawionym ubraniu, siniakach na twarzy i brzuchu oraz moim bracie, który wyglądał równie hardo.

Bez słowa podeszliśmy do długiego stołu i nałożyliśmy sobie na talerze góry mięsa, ziemniaków i bułek. Chciałam dołożyć sobie też coś słodkiego, ale brat uderzył mnie w dłoń.

„Jutro walczysz. Żadnych słodyczy”, wymigał.

Chciałam zaprotestować, ale miał rację. Moje ciało niezbyt dobrze reagowało na słodycze; przez chwilę było miło, ale potem traciłam energię, a następnego dnia czułam wielkie pragnienie. W Błotnicach żyliśmy z tego, co upolowaliśmy lub znaleźliśmy, więc poza jagodami nie mieliśmy wielu słodyczy. Na pewno nie takich jak ciasta, ciasteczka i inne rzeczy, które tu podawali. Moje ciało nie było do nich przyzwyczajone.

Przeszliśmy przez milczący tłum i znaleźliśmy wolny stół. Kobieta z numerem trzy przypiętym do zielonej sukni zatkała nos.

– Uch, co to wypełzło z bajora w Błotnicach – powiedziała nosowym głosem. – Szkoda, że obok nie leżało mydło lub…

Nie pozwoliłam jej dokończyć, cios w skroń pozbawił ją przytomności. Opadła na podłogę jak worek kamieni. Spojrzałam na eleganckiego mężczyznę stojącego obok niej, który zaczynał warczeć. Jej trener.

– Kontroluj ją, bo następnym razem straci rękę – powiedziałam.

Włosy mu się zjeżyły, ale się nie poruszył. Miałam pełne prawo do odwetu za tę obrazę. Niektóre z kobiet zachłysnęły się jednak powietrzem na widok mojego zachowania.

Ale nie wszystkie.

Kobieta z dwójką przypiętą do złotej sukni przyglądała mi się jak drapieżnik obserwujący zdobycz. Musiałam od razu pokazać, że nie pozwolę sobie na lekceważenie, ale uświadomiłam im też, kto będzie ich główną przeciwniczką. Znalazłam się na celowniku.

No cóż.

Cyrus usiadł przy stole, jak gdyby nigdy nic, jakby mój wybuch był czymś zwyczajnym.

„Dobra dziewczynka”, pokazał, na co się uśmiechnęłam.

Potem rzuciłam się na jedzenie jak dzikie wygłodzone zwierzę. Nie jadłam ani śniadania, ani kolacji; to był mój jedyny posiłek tego dnia poza paroma paskami suszonego mięsa, które połknęłam po drodze. Wgryzałam się właśnie w kawałek delikatnej łosiny, kiedy usiadła obok mnie mocno zbudowana blondynka w niebieskiej sukni. Zbyt intensywnie pachniała kwiatowymi perfumami, które drażniły mi nos, miała też na twarzy za mocny makijaż. Numer dwudziesty czwarty.

– Witaj. Nazywam się Eliza Green z watahy Góry Śmierci. Chciałam się tylko przedstawić, zanim wszystkie zaczniemy się jutro zabijać. – Zaśmiała się nerwowo.

Nie odpowiedziałam, zajęta jedzeniem.

– Naprawdę pokazałaś tamtej, kto tu rządzi. Nawet nie wiem, czy wolno nam już walczyć, ale to… zrobiło wrażenie – dodała.

Uniosłam wzrok, nasze spojrzenia się spotkały. Umiałam oceniać innych, a ta dziewczyna była zbyt miła, żeby przetrwać Próby. Nie starała się też nawiązać sojuszu ze mną tylko po to, żeby mnie potem zabić. W jej głosie kryły się słodycz i nerwowość. Była taka niewinna.

– Pewnie odpadnę jako pierwsza, ale przynajmniej rodzina będzie dumna, prawda? – paplała dalej. – Wybacz, dużo gadam, kiedy się denerwuję.

Cyrus pstryknął, więc spojrzałam na niego.

„Nie zaprzyjaźniaj się”.

Przytaknęłam, ale nie chciałam też, żeby Eliza… odpadła jako pierwsza.

– Chcesz jutro umrzeć?

Zamurowało ją, może dlatego, że to było pierwsze, co do niej powiedziałam, po tym jak była dla mnie taka miła.

– Oczywiście, że nie. Chcę przynieść zaszczyt mojej watasze. To moja ziemia – odpowiedziała poważnie.

Opuściłam głowę i nachyliłam się do niej.

– To przestań być taka miła. Masz napluć w twarz następnej osobie, która się do ciebie odezwie.

Wyglądała na przerażoną tą wizją. Cyrus uszczypnął mnie w udo, żebym przestała jej już pomagać.

– A teraz spadaj – rzuciłam.

Eliza poderwała się tak gwałtownie, że jej krzesło się przewróciło. W jej gardle narastało warknięcie. Wszyscy znowu na nas patrzyli.

Świetnie.

Chciałam, żeby zapamiętali moją twarz, zanim odbiorę im ostatni oddech. Nie chciałam nikogo zabijać, ale tak to będzie wyglądać. Królowa musiała być najsilniejsza i mogła to udowodnić tylko w walce.

Przy drzwiach nastąpiło poruszenie. Wszyscy umilkli i skupili się na tym, co się działo. Skończyłam jeść i wstałam, próbując dostrzec, na co tak patrzą. Tłum się rozstąpił, a do sali wszedł Axil Moon z Anselem i dwoma doradcami. Kiedy tylko go zobaczyłam, poczułam się, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Zaparło mi dech, a szczęka mi opadła.

Znowu byłam na tamtym wyjeździe wiele zim temu.

Axil Moon nie był już chłopcem.

Stał się mężczyzną.

Nie byłam na to gotowa.

Na obozie byliśmy nierozłączni. Poszliśmy popływać w jeziorze z innymi. Chlapałam wodą na Axila, który wtedy miał piętnaście zim, sprawiając, że się uśmiechał i robił to samo. Piszczałam, kiedy woda zalewała mi twarz i włosy.

– Przegiąłeś, Axil – warknęłam i ruszyłam po zemstę.

Koledzy i koleżanki dopingowali mnie, kiedy ścigałam Axila płynącego szybko do platformy na środku jeziora. Często się siłowaliśmy i wiedział, że nie dam mu żyć, jeśli chociaż go porządnie nie podtopię. Śmiał się jednak, widząc, że próbuję za nim nadążyć. Pływał lepiej ode mnie i dobrze o tym wiedział. Reszta grupy była już tylko plamkami na brzegu.

Axil dotarł do platformy przede mną. Wierzgałam nogami coraz mocniej i wzdrygnęłam się, kiedy w jednej z nich poczułam ostry ból. Pływałam całkiem nieźle, ale teraz musiałam się zatrzymać i utrzymać się na powierzchni.

Jezioro było naprawdę głębokie.

– Axil! – krzyknęłam w panice.

Moja zemsta nagle przestała mieć znaczenie.

Dostrzegł, że walczę z wodą, zanurkował i podpłynął do mnie szybciej niż ryba.

Głupi skurcz.

Starałam się utrzymać głowę na powierzchni, a mój wilk chciał się uwolnić, żeby nas chronić. Nagle Axil chwycił mnie w ramiona i przyjrzał mi się z niepokojem.

– Co się stało? – spytał, holując mnie do platformy.

– Skurcz w nodze – wydyszałam, kiedy zaczęłam się uspokajać.

Wciągnął mnie na deski, a ja położyłam mu głowę na kolanach. Trzymał moją twarz w dłoniach, wpatrując mi się w oczy z przerażeniem.

– Myślałem, że… Zaro, nie mogę cię stracić. Nigdy. Kocham cię. Na zawsze i na wieczność.

Straciłam oddech.

– Ja też cię kocham – mruknęłam.

Przesunął kciukiem po mojej dolnej wardze, po czym go pocałowałam. Otworzył usta szerzej. Nasz pocałunek stał się głębszy, języki się splotły. Przysunęłam się bliżej. Od kiedy moi rodzice zmarli, przestałam rozumieć większość spraw na tym świecie. Dlaczego złe rzeczy spotykały dobre wilki? Czemu moje życie było tak trudne, podczas gdy innym było łatwo? W ramionach Axila wreszcie czułam się bezpiecznie, na swoim miejscu.

Było jak w domu.

Stojący obok mnie Cyrus odchrząknął, sprowadzając mnie na ziemię. Znowu byłam w sali na Górze Śmierci. Zarumieniłam się, uśmiechnęłam przepraszająco, po czym spojrzałam na Ansela. Starszy brat Axila wciąż utykał, co było pamiątką po walce o władzę sprzed dwóch zim. Przegrał ją i teraz dobrze widziałam dlaczego – Axil był od niego wyższy i większy. Mocno zarysowaną żuchwę obecnego króla pokrywał szorstki zarost, a jego świdrujące niebieskie oczy przeczesywały salę, jakby poszukiwał zdobyczy.

Zatrzymał spojrzenie na mnie.

Odruchowo odwróciłam wzrok. Kobieta w złotej sukni przyglądała mi się z uśmiechem. Cholera. Pokazałam słabość, nie potrafiłam ukryć, jak wpływa na mnie król. Miałam nadzieję, że kobieta stwierdzi tylko, że uznałam go za atrakcyjnego, i nie domyśli się, że coś nas kiedyś łączyło.

Czułam na sobie jego spojrzenie, zdjęłam więc futro i odsłoniłam wyrzeźbione ramiona i brzuch. Nadal miałam na sobie pasek materiału na piersiach i opinające spodnie ze skóry łosia. Ciało miałam zbryzgane zaschniętą krwią, pokryte błotem i zanikającymi siniakami, które szybko się leczyły dzięki wilczym zdolnościom regeneracji. Wyglądałam jak wojowniczka, która przeszła przez ogień i skąpała się we krwi.

Nie byłam już tą dziewczynką ze wspólnego wyjazdu.

Axil wyglądał, jakby zobaczył ducha. Wytrzymałam jego spojrzenie i zadarłam brodę, jakbym chciała mu powiedzieć, że nie obchodzi mnie to, że kiedyś mnie porzucił. Chciałam, żeby myślał, że jest dla mnie tylko blaknącym wspomnieniem, jego powidokiem, który za chwilę zniknie. Nie byłam jednak gotowa na mękę, która malowała się na jego twarzy. Przełknęłam z trudem ślinę, próbując zrozumieć, czemu tak zareagował na moją obecność. Czy mnie rozpoznał? Stałam się kobietą, ale nadal miałam w sobie tę brązowowłosą dziewczynkę, którą kiedyś poprosił do tańca.

Od razu do mnie podszedł. Doradcy rozpychali tłum, a Ansel rozmawiał z nimi, dając nam chwilę prywatności. Przygotowywałam się na to spotkanie, na okazję, żeby z nim porozmawiać po tym, jak okrutnie zostawił mnie bez słowa. W innych kulturach przed królem pochylało się głowę.

Nie w Wilczych Skałach.

Nie odwracałam wzroku, mimo że cierpiałam. Z urywanym oddechem patrzyłam wprost w te niebieskie oczy. Od tamtego lata wiedziałam, że zostanie alfą, ale nie sądziłam, że będzie panował nad wszystkimi wilkami. Chciałam mu pokazać, że nie jestem słabym szczeniakiem z Błotnic, za którego mnie wtedy uznali on i jego brat. Chciałam też, żeby powiedział: „Wiedziałem, że to będziesz ty. Że okażesz się najsilniejsza w swoim stadzie”. Wywalczyłam sobie pozycję w watasze i teraz miałam okazję stanąć przed Axilem jak równa z równym.

– Zaro – powiedział cicho, jakby odmawiał modlitwę; nagle przestałam racjonalnie myśleć. – Nie wiem, czy się cieszyć, że przybyłaś, czy powinno mnie to przerażać.

Zbladłam, bo nie spodziewałam się takich słów.

– Dlaczego miałbyś by przerażony? Przecież mnie zaprosiłeś.

Przełknął z trudem ślinę i nachylił się ku mnie. Poczułam jego znajomy zapach, przez co musiałam stłumić skomlenie. Przyłożył mi usta do ucha.

– Teraz tego żałuję – powiedział niskim głosem, niemal szeptem. – Nie powinnaś się tu pojawiać.

Odsunął się z wypisanym na twarzy niepokojem, który złamał mi serce, po czym odszedł, zostawiając mnie samą z bólem i dezorientacją. Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z Axilem, zdecydowanie się zmienił. Nie miał już w sobie nic z chłopaka, z którym całowałam się w świetle księżyca, z którym planowaliśmy wspólną przyszłość.

Był przerażony?

Żałował?

Tylko czekaj, pchlarzu.

Pożałuje, że mnie kiedykolwiek poznał. Chciałam zwyciężyć w Próbach i zostać jego żoną już tylko po to, żeby odmawiać mu za każdym razem, kiedy zechce pójść ze mną do łóżka. Wilki wiążą się na całe życie i są monogamiczne. Zamierzałam zmusić tego skołtunionego sierściucha do celibatu za to, jak mnie potraktował.

Pożałuje chwili, w której zlekceważył wzgardzoną kobietę.

Dalsza część w wersji pełnej