Dziewczyna z herbaciarni - Agata Sawicka - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Dziewczyna z herbaciarni ebook i audiobook

Agata Sawicka

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

36 osób interesuje się tą książką

Opis

Wychowana w klasztornym sierocińcu Anastazja marzy o miłości i prawdziwej rodzinie. Tkwi jednak w opresyjnym i niebezpiecznym związku. Pewnego dnia postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i odmienić zły los. Porzuca toksycznego partnera i ucieka do małej miejscowości na Dolnym Śląsku, gdzie zatrudnia się w pałacowej herbaciarni. Pochłonięta rytuałami parzenia herbaty, wśród zapachu bergamotki i cynamonu, słuchając ludzkich historii i ciesząc się spokojną codziennością, uczy się ufać sobie i innym. Wciąż jednak zastanawia się, dlaczego herb właścicieli pałacu widnieje na medalionie – jej jedynej pamiątce po matce? Co zmieni w życiu Anastazji bogaty i wyniosły Otto von Wartenburg? Czy odnajdzie swoje szczęśliwe miejsce na ziemi?

Dziewczyna z herbaciarni to poruszająca historia o tym, jak ważne jest poczucie przynależności i świadomość własnych korzeni. To również opowieść o smakowaniu życia, więzach silniejszych od przeciwności losu i o tym, że miłość nadchodzi niespodziewanie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 307

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 21 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Anna Krypczyk

Oceny
4,6 (27 ocen)
17
9
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MalgorzataCich

Nie oderwiesz się od lektury

Przygotujcie sobie chusteczki ,bo ta historia rozgrywa serce n pół
10
EwaZaSu

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna
00
MariaW1953

Nie oderwiesz się od lektury

Przepiękna historia dziewczynki, która trafiła do sierocińca, jako jedna z bliźniaczek. Książka pełna emocji. Polecam ❤️ Jedyny malutki minusik, to lektorka.
00
Elusive_Soul

Dobrze spędzony czas

Urzekająca, ciepła i klimatyczna powieść o pewnym współczesnym Kopciuszku. Anastazji życie nie rozpieszczało od samego początku. Jako podrzutek aż do wieku dorosłego wychowywana była w sierocińcu, nie znając żadnych swoich korzeni. Jedyną pamiątką rodzinną była połówka medalionu nanizana na łańcuszek, z jaką zakonnice znalazły dziewczynkę przed furtą klasztoru. Anastazja była uwielbiana przez zakonnice, które prowadziły ochronkę, ale bardzo pragnęłą mieć prawdziwą rodzinę. Niestety swoje uczucia ulokowała tak, że w olbrzymim pośpiechu opuszczała swojego wybranka-tyrana, a nie mając nic, wyruszyła w nieznane, by znaleźć swoje miejsce w życiu. Ciekawa historia, idealna lektura na jesienne wieczory.
00
Anke327

Nie oderwiesz się od lektury

Historia Anastazji takiego wspolczesnego kopciuszka . W sam raz na jesienny wieczór w towarzystwie filiżanki dobrej herbaty 🙂
00

Popularność




 

Wszystkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie ani w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.

Projekt okładki i stron tytułowych

Anna Damasiewicz

Redakcja

Agata Wawrzaszek | Cała Jaskrawość

Zdjęcia na okładce

© Rawpixel

Redakcja techniczna, skład i łamanie

Grzegorz Bociek

Opracowanie wersji elektronicznej

Karol Bociek

Korekta

Agata Wawrzaszek, Anna Skowrońska | Cała Jaskrawość

Niniejsza powieść to fikcja literacka. Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń rzeczywistych jest w tej książce niezamierzone i przypadkowe.

Wiersz Kołysanka autorstwa Agaty Sawickiej

Wydanie I w edycji „większej litery”, Katowice 2025

Wydawnictwo Szara Godzina s.c.

[email protected]

www.szaragodzina.pl

© Copyright by Wydawnictwo Szara Godzina s.c., 2025

ISBN 978-83-68302-88-2

Mojej rodzinie z Twardogóry

Chodź, zaśpiewam Ci kołysankę,

Przytul główkę do podusi,

Zamknij oczka,

Niech życie będzie dla Ciebie jak ten sen…

Z którego nie chcesz się obudzić.

Chodź, zaśpiewam Ci kołysankę,

O tym, jak masz iść przez życie,

Gdy mnie już nie będzie, kiedy odejdę,

A ty zostaniesz sama.

Zupełnie sama.

Chodź, zaśpiewam Ci kołysankę,

O tym, jak bardzo Cię kocham.

Cząstka mnie zawsze będzie przy Tobie.

Mój głos będzie szeptał do Twego serca.

Moja miłość będzie Cię wspierać.

Gdy pójdziesz w swoją stronę,

Niech serce wskaże Ci drogę.

Niech oczy widzą to, co ukryte,

A uszy słyszą słowa płynące z duszy.

Niech twoje kroki będą pewne i odważne.

Pewnego dnia odnajdziesz miłość.

Zawalczysz o siebie.

Poznasz prawdę i zrozumiesz,

Że to, czego ciągle szukasz, jest tak naprawdę…

W Tobie.

Prolog

Szczelniej okryła się płaszczem, przytuliła do siebie niewielkie zawiniątko i pospiesznie ruszyła pogrążoną w mroku uliczką. O tej porze nie było w okolicy żadnego zabłąkanego przechodnia. Jedynie czarny kot przebiegł drogę. Zatrzymał się na chwilę, spojrzał na nią obojętnym wzrokiem i odszedł w swoją stronę. Tak jak każdy w jej życiu.

Nauczyła się już, że może liczyć tylko na siebie. Wszyscy bliscy jej sercu prędzej czy później odchodzili. Najpierw ojciec, którego nawet nie pamiętała, potem matka, którą zbyt wcześniej utraciła, a w końcu również Tomek… I znowu została sama. Chociaż nie. Wtedy już nosiła pod sercem owoce ich miłości.

Po policzkach kobiety popłynęły łzy. Jeszcze bardziej przyspieszyła kroku, a wówczas dojrzała pomiędzy zabudowaniami wieżę klasztoru. Przeszył ją dreszcz. Zawsze to ją ktoś opuszczał, a teraz… Gdyby tylko mogła, zawróciłaby i uciekłaby stąd jak najdalej. Nie chciała przecież tego zrobić. Nie chciała jej porzucić. Kochała ją. Tak samo jak i tę pierwszą.

Na wspomnienie jej jasnych jak u aniołka włosków i tych malutkich, zaciśniętych w piąstki rączek serce kobiety przeszył ból. W jej głowie jak żywy rozbrzmiał głos matki Tomka:

– Jak to możliwe?! Przecież miała być jedna!

– Pani Jadwigo, ja nie przypuszczałam, nie wiedziałam…

– Nie wiedziałaś, że będą bliźniaki?!

Po raz kolejny skłamała. Doskonale wiedziała, że zostanie matką dwóch córek. Miała jednak nadzieję, że gdy babcia zobaczy dwie wnuczki, zechce przyjąć pod opiekę obie. Tak się jednak nie stało.

– Wezmę tylko tę z jasnymi włoskami – oznajmiła Jadwiga, jakby wybierała właśnie lalkę w sklepie, a nie decydowała o życiu dwóch maleńkich istot ludzkich.

Kobieta się rozpłakała.

– Proszę! Błagam! Niech pani weźmie obie. Są siostrami.

– Nie. Nie dam rady zająć się dwiema, tym bardziej że ta druga jest taka drobna i blada, widać, że chorowita. A ja nie chcę problemów.

Matka dziewczynek z trudem powstrzymała łzy. Ostatni raz spojrzała na jasnowłosą córeczkę. Wyciągnęła z kieszeni łańcuszek z zawieszoną na nim połową srebrnego medalionu i podała go matce Tomka.

– Proszę to dać mojej córce, gdy dorośnie, i powiedzieć, że rodzice bardzo ją kochali.

Nagle rozległo się głośne bicie dzwonów i kobieta otrząsnęła się ze wspomnień. Dziecko w jej ramionach niespokojnie się poruszyło. Delikatnie odchyliła kocyk i ucałowała czółko ciemnowłosej dziewczynki.

– Kocham cię – szepnęła, po czym położyła owinięte dziecko na betonowym podeście przy klasztornej bramie. – Wybacz mi…

Kobieta odpięła wiszącą na szyi drugą połowę medalionu i włożyła go pod kocyk dziecka. Na kartce pospiesznie nakreśliła imię dziewczynki i zadzwoniła do klasztornej bramy.

Nim zakonnica zdążyła otworzyć, kobieta zniknęła w mroku.

Rozdział 1

Anastazja kupiła wiązankę kolorowych kwiatów i ruszyła wąską uliczką prowadzącą do przyklasztornego cmentarza. Przychodziła tutaj za każdym razem, gdy potrzebowała chwilę pomyśleć, zastanowić się nad swoim życiem czy podjąć trudną decyzję. Miała wrażenie, że siostra Pia opiekuje się nią również zza grobu. Była dla Anastazji jak matka. W końcu to ona ją wychowała.

Dziewczyna przeszła między rzędami szarych nagrobków i po chwili dotarła do tego właściwego, pod rozłożystą wierzbą. To tutaj spoczęło ciało siostry Pii. Jej dusza zapewne była już dawno szczęśliwa w niebie. Anastazja głęboko w to wierzyła. Pia była jak anioł, promieniała dobrocią i miłością do każdego napotkanego człowieka, w którym, jak mówiła, dostrzegała samego Boga.

– Gdy tamtej ciemnej nocy znalazłam cię na progu klasztoru, od razu wiedziałam, że zasłał mi cię Bóg – powtarzała nieraz Anastazji. – Przechodziłam wówczas trudny okres, miałam wątpliwości, czy dobrze postąpiłam, wstępując do zakonu. Było we mnie silne pragnienie założenia własnej rodziny. Tamtej nocy klęczałam w kaplicy i bardzo dużo płakałam. Gdy usłyszałam dzwonek do bramy, coś poruszyło się w moim sercu. Pobiegłam otworzyć i wówczas zobaczyłam ciebie, małego aniołeczka otulonego puchatym kocykiem. Płakałaś, ale gdy tylko wzięłam cię na ręce, popatrzyłaś na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczami i natychmiast zamilkłaś. Przytuliłam cię mocno i zrozumiałam, że Pan Bóg odpowiedział na moje wołania. Zesłał mi maleńką córeczkę…

– Przecież tutaj zawsze było dużo dzieci – odpowiadała wówczas mała jeszcze Anastazja. – Dlaczego akurat ja?

Siostra Pia pochylała się wówczas nad nią i uśmiechała się czule.

– Bo byłaś odpowiedzią Pana Boga na najgłębsze pragnienie mojego serca. Tamtego dnia, w tamtej chwili, to nie mógł być przypadek.

Anastazja uśmiechnęła się do swoich wspomnień i przykucnęła obok grobu. Dłonią przesunęła po zimnej płycie, na której położyła bukiet kwiatów.

– Brakuje mi siostry – wyszeptała ze łzami w oczach. – Moje życie byłoby zupełnie inne, gdyby siostra nadal żyła.

Dziewczyna długo pochylała się nad grobem, pogrążona w modlitwie i rozmyślaniach. W końcu wstała i ruszyła wąskimi ścieżkami klasztornego ogrodu w stronę budynku sierocińca, który prowadziły siostry elżbietanki.

***

Kim jest moja mama? Dlaczego mnie zostawiła?

Te pytania wielokrotnie pojawiały się w głowie i sercu Anastazji. Nieraz wyobrażała sobie, jak mogła wyglądać kobieta, która ją urodziła. Może miała czarne włosy jak ona? Może była krucha i delikatna jak porcelanowa laleczka, a może pulchna jak siostra Pia? Czy lubiła jeść lody? A może uwielbiała owoce? Czytała książki? Gdzie pracowała?

Anastazja tak wiele chciałaby wiedzieć na temat swojej rodzicielki, ale na te wszystkie pytania nie miała nigdy uzyskać odpowiedzi. Prawda była taka, że matka zostawiła ją dwadzieścia pięć lat temu u bram klasztoru. Z jakiegoś powodu jej nie chciała, a to nadal bolało Anastazję. Co z nią było nie tak, że porzuciła ją najbliższa osoba?

– Jestem pewna, że twoja matka bardzo cię kochała. – Powiedziała jej kiedyś siostra Pia, gdy dziewczynka wylewała przed nią łzy i w kółko zadawała te same pytania.

– Gdyby tak było, nie zostawiłaby mnie…

– Nie wiesz, co wydarzyło się w jej życiu. Twoja mama zostawiła karteczkę z imieniem, które specjalnie dla ciebie wybrała. I medalion. Gdybyś była jej obojętna, nie zrobiłaby tego.

Na wspomnienie tamtej rozmowy Anastazja sięgnęła dłonią do wiszącego na jej szyi dziwnego medalionu. Pomimo żalu, jaki odczuwała do swojej matki, zawsze nosiła go przy sobie. Był jedyną rzeczą, która łączyła ją z rodzicielką. Przypominał jej o tym, kim była – odrzuconą przez rodzinę dziewczynką, która jednak miała jakąś historię.

Historię, która wciąż była dla niej tajemnicą.

Stary, owalny, przedzielony na pół medalion, przedstawiał fragment rozłożystego drzewa, które oplatał misterny zawijas przypominający ciernie. Zawsze zastanawiało ją pochodzenie tego przedmiotu i znaczenie owego symbolu.

Nagle usłyszała szelest i otrząsnęła się ze swoich myśli. Zza drzewa wyłoniła się jasnowłosa dziewczynka i podbiegłszy do Anastazji, mocno się do niej przytuliła.

– Cześć – przywitała się z nią kobieta. – Czyżbyś znowu uciekła siostrze Katarynie?

Dziewczynka niewinnie spuściła głowę i zaczęła bawić się rąbkiem sukienki. Była chuda i bardzo nieśmiała. Przypominała Anastazji ją samą, gdy była w podobnym wieku. Kobieta przykucnęła przed dzieckiem i chwyciła je za ręce.

– Zosiu, powiedz mi, co się stało? – Znała dziewczynkę od dawna. Zosia dołączyła do sierocińca, gdy jeszcze ona sama w nim mieszkała.

– Chłopcy mi do… dokuczają – wyjąkała Zosia. – Mówią, że jestem brzydka i dziwna. – Spuściła wzrok.

Kobieta ciężko westchnęła. Bardzo dobrze rozumiała Zosię. Gdy była dzieckiem, jej też wszyscy dokuczali i ją wyśmiewali. Anastazja miała blady odcień skóry, która kontrastowała z jej czarnymi włosami. Do tego była bardzo chuda, a to wyostrzało jej rysy twarzy, a czasami uwidaczniało też sińce pod oczami. Dzieci wołały na nią „blada twarz” albo wyzywały ją od duchów. A ona była zawsze zbyt nieśmiała i lękliwa, żeby przeciwstawić się swoim gnębicielom. Wszystko bardzo głęboko przeżywała w skrytości serca. Tylko siostra Pia wiedziała, ile łez przelała Anastazja. Dzieci potrafiły być okrutne.

– Nie słuchaj ich – szepnęła kobieta do Zosi. – Dokuczają ci, bo nie wiedzą, kim jesteś naprawdę.

Dziewczynka spojrzała na nią zaskoczona, nie do końca rozumiejąc jej słowa.

– A kim jestem naprawdę? – zapytała, wbijając w Anastazję spojrzenie wielkich, pełnych bólu oczu.

Kobieta chwyciła dłoń Zosi i przyłożyła ją do piersi dziewczynki.

– To, kim jesteś, ukryte jest w twoim sercu. Czujesz, jak mocno bije? To dlatego, że jest w tobie ogromna siła i wola życia. Możesz być kimkolwiek zechcesz. Nikt nie jest w stanie ci przeszkodzić, gdy będziesz kroczyła własną drogą. Nikt nie jest w stanie cię złamać. Twoja wrażliwość jest twoją siłą.

Spojrzały sobie w oczy i przez chwilę Anastazja zobaczyła w dziewczynce swoje odbicie. Obie były zagubione i wystraszone. Nie potrafiły do końca odnaleźć w sobie tej wewnętrznej siły, która tliła się w ich sercach. A przecież to właśnie ona pomogła im przetrwać.

Anastazja westchnęła i chwyciwszy Zosię za rękę, ruszyła w stronę sierocińca. Mała uśmiechnęła się do niej.

– Jesteś taka piękna i mądra.

– Kiedyś dzieci też się ze mnie śmiały i bardzo mi dokuczały – odparła kobieta, ściskając mocniej dłoń Zosi. – Pewnego dnia nauczysz się żyć, nie zwracając uwagi na otaczającą cię wrogość.

Wspięły się po kilku stopniach i otworzyły drzwi prowadzące do budynku. Od razu dobiegł je zapach pieczonego w kuchni ciasta. Anastazji poprawił się humor. Siostra Kataryna specjalizowała się w mistrzowskich wypiekach, a ich aromat działał kojąco na zmysły. Dziewczyna miała szczęście, że trafiła pod skrzydła zakonnic, które robiły wszystko, aby stworzyć dla swoich podopiecznych namiastkę prawdziwego domu.

Weszły do kuchni i od razu ujrzały pobrudzoną mąką siostrę Katarynę wśród stert brudnych naczyń. Zakonnica piekła istne cuda, ale robiła przy tym nieziemski bałagan.

– Zosia! Stasia! – krzyknęła, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Jak dobrze, że jesteście.

Anastazja nie lubiła, kiedy ktoś nazywał ją Stasią, ale dla siostry Kataryny robiła wyjątek i przymykała na to zdrobnienie oko. Uśmiechnęła się życzliwie i usiadła przy kuchennym stole.

– Czy mogę liczyć na imbirową herbatkę i to niesamowite ciasto, które tak obłędnie pachnie?

Siostra Kataryna pokręciła z rozbawieniem głową.

– Ty zawsze wiesz, kiedy nas odwiedzić. Nasza mała Stasia… Ciągle nie mogę się nadziwić, że już jesteś dorosła. A ty, Zosiu, dlaczego znowu uciekłaś? – zwróciła się do podopiecznej. – Siostra Miriam wszędzie cię szukała.

Dziewczynka zacisnęła usta i potulnie spuściła głowę, więc zakonnica nie drążyła już tematu. Chwilę później wszystkie trzy raczyły się przepyszną cynamonowo-waniliową szarlotką i imbirową herbatą z malinami. Anastazja i siostra Kataryna wdały się w rozmowę, której Zosia z zaciekawieniem się przysłuchiwała. Gdy mała już opróżniła swój kubek, splotła swoją szczupłą dłoń z dłonią Anastazji i przylgnęła do niej. Serce kobiety kołatało z emocji. Gdyby tylko mogła, sprawiłaby, aby każde dziecko na świecie miało u swojego boku kochających rodziców.

– Zosiu, już późno, idź się umyć, póki nie ma kolejki. I zejdź punktualnie na kolację – poleciła siostra Kataryna.

Dziewczynka skinęła głową i zwróciła się do Anastazji:

– Odwiedzisz nas znowu? – Wbiła w nią pełne nadziei spojrzenie.

– Oczywiście, Zosieńko. – Anastazja pogładziła ją po włosach. – I będę za tobą tęsknić. – Po raz kolejny uświadomiła sobie, jak bliska jest jej ta dziewczynka.

Gdy po chwili dziecko wybiegło z kuchni, siostra Kataryna zwróciła się do Anastazji:

– Wiesz, że bardzo cię kochamy i zależy nam na tobie jak na rodzonym dziecku?

– Siostro, ja to wiem, ale błagam, niech siostra niczego nie komentuje.

Zakonnica ciężko westchnęła i pokręciła z dezaprobatą głową.

– Nie mogę, Stasiu. Chociażbym chciała, nie mogę. Marnujesz sobie życie. Tkwisz w pułapce i pozwalasz, żeby on…

– Dosyć, proszę… – wyszeptała Anastazja, kuląc się w sobie. – Ja nie dam rady…

Siostra Kataryna podeszła do dziewczyny, objęła ją ramieniem i poprowadziła do lustra.

– Zobacz, Stasiu, zobacz… Gdzie się podziała ta silna i pełna życia dziewczyna? Gdzie jest prawdziwa Anastazja?

W oczach kobiety zamigotały łzy. Z bólem wpatrywała się w swoje oblicze, próbując odnaleźć w nim chociaż cień osoby, którą ponoć była. Niestety bezskutecznie. Kobieta, która przed nią stała, wyglądała na potwornie zagubioną i udręczoną. Pod jej lewym okiem widniał siny ślad po uderzeniu. Jednym z wielu.

– On na ciebie nie zasługuje – powiedziała dobitnie siostra Kataryna. – Zakończ to i zacznij żyć własnym życiem, o którym kiedyś marzyłaś.

Anastazja otarła łzy i popatrzyła na zakonnicę z bólem.

– Jakim życiem? – wyjąkała drżącym głosem. – Jestem nikim. Podrzutkiem, którego nawet własna matka nie chciała. Nie mam niczego, nawet własnego kąta, a z mojej pensji ledwo mogę się wyżywić. Kto by mnie zechciał? Nie mam żadnych perspektyw na lepsze życie, a już na pewno nie na to, które sobie wymarzyłam!

Wybiegła z kuchni i skierowała się do wyjścia. Czuła, że jeśli zaraz stąd nie wyjdzie, jej serce rozsypie się na tysiące drobnych kawałków, których już nigdy nie uda jej się pozbierać w jedną całość.

Siostra Kataryna była głosem, który nie bał się powiedzieć tego, co nieśmiało tliło się w sercu Anastazji.