Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kiedy wydaje ci się, że jesteś u celu, szalony taniec zaczyna się od nowa.
W Bieszczadach tajemnice nigdy się nie kończą. Tym razem młoda prokurator i były śledczy będą musieli zmierzyć się ze sprawą, w której ktoś bardzo się stara ukryć prawdziwe motywy. Podczas festiwalu muzycznego ginie kilkoro młodych ludzi. To rytualne samobójstwo czy masowe morderstwo? Magda będzie musiała dojść do prawdy, tym razem jednak na własną rękę. Damian wyjeżdża bowiem do Krakowa, aby pomóc dawnym kolegom z policji i ponownie przeniknąć do przestępczego półświatka, o którym tak bardzo chciał zapomnieć.
Wszystko staje się jeszcze trudniejsze, gdy Magda i Damian uświadamiają sobie, że nie sposób wygrać z pożądaniem. Dla obojga rozpoczyna się niebezpieczny taniec z wrogiem i tylko od ich sprytu będzie zależało, czy uda się przejąć w nim prowadzenie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 292
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kacper HTA feat. Kartky • Toksyczny
PRO8L3M • Ground Zero
Gedz • Otchłań
Kacper HTA feat. GIBBS • Iluzja
PRO8L3M • Żar
Mata • Patointeligencja
PRO8L3M • The End Fin Esc Abort
Joe Bonamassa & Beth Hart • I’ll Take Care Of You
Billie Eillish • Therefore I Am
Kat Leon • I’ll Make You Love Me
Daria Zawiałow • Kaonashi
Meg Myers • Desire
K. Flay • Blood In the Cut
Rosenfield • I Want To
Jace Everett • Bad Things
Tender • When They Come For You
Zonderling • Sonderling
The Kills • Impossible Tracks
Master and Margarita OST • Woland Soundtrack Theme
Była Gwiazdą Zaranną zwalczającą moje demony…
Sanok 2020
Wszystkie wydarzenia opisane w książce są fikcyjne, a jakakolwiek zbieżność nazwisk przypadkowa.
Było ich czterech. Nie znała ani jednego, ale wiedziała, że przyszli po nią. Po wyjściu z domu miała przeczucie, że ktoś ją śledzi. Przeklinała samą siebie, gdy pod wpływem upału krople potu zaczęły jej spływać po skroni. Przełknęła ślinę, starając się wymyślić, co robić. Jak im uciec. Już kiedyś znalazła się w podobnej sytuacji, a nie miała wówczas ani promila dzisiejszych umiejętności. Ciemne uliczki Cisnej jak nigdy przyprawiały ją o dreszcze. Nie wiedziała, czy zdążyłaby powiadomić Damiana, gdzie się znajduje. Ostrzegał, by nie oddalała się od niego. A jednak to zrobiła. Była głupia. Mężczyźni byli wysocy i dobrze zbudowani. Ich ramiona, nienaturalnie napakowane pod wpływem sterydów i ćwiczeń na siłowni, opinały czarne koszulki. Magda zastanawiała się, czy to nie ci sami, którzy uważali się za obrońców Polski.
– Panowie, myślę, że możemy to jakoś rozwiązać. W czwórkę na jedną? – Czujnie obserwowała zamaskowanych przestępców. – Musicie wiedzieć, że nosiłam aparat na zęby. Jeżeli przestawicie mi uśmiech, za który zapłaciłam kupę kasy, to wiele z was nie zostanie. – Uśmiechnęła się szeroko, chociaż w środku cała drżała.
Zamaskowani mężczyźni zaczęli zamykać ją w coraz ciaśniejszym kręgu. Jeden z nich zaśmiał się cicho. Magda pomyślała o Damianie. Gdzie on, u diabła? Dlaczego za nią nie poszedł jak zwykle? Jaka była głupia! Uciekła od niego, wiedząc, że jest w niebezpieczeństwie, i tym samym wpakowała się w kolejne kłopoty. Czyżby komuś nie podobało się śledztwo, które prowadzi, i usilnie próbował przeszkodzić jej w zadaniu? Ale ona nie zamierzała się poddawać.
Zrobiła szybki obrót, rejestrując pozycje bandytów.
– Gotowi do tańca? – Usłyszała muzykę grającą tylko w jej głowie. Zmrużyła oczy. – Wybaczcie, nie lubię słuchać jęków moich ofiar… – Zanim zdążyła podnieść gardę, nadszedł atak z prawej strony. Zrobiła dokładnie tak, jak uczył ją Damian. Sparowała cios i schyliła się lekko, uderzając hakiem od dołu. Kolejny napastnik zaatakował z tyłu, ale ona już tam była. Poruszała się szybko i pewnie. Jej kroki układały się w swoistą choreografię. Miała wrażenie, że tańczy z samym Biesem, ale nie zamierzała się poddać. Chciała być jak San z legend opowiadanych przy ognisku.
Jednego z przeciwników powaliła silnym sierpem. Najwyższy z nich wyciągnął ręce, by złapać ją w uścisk, ale przewidziała ten ruch. Miał największy zasięg ramion. Schyliła się i podcięła mu nogi. Rąbnął o ziemię jak długi. Wtedy Magda usłyszała głośny jęk. Mężczyzna, który zaatakował jako pierwszy, szedł w jej stronę z nożem w ręku. Buzowały w niej adrenalina i wściekłość. Mówi się, że jeżeli zaczniesz tańczyć z diabłem, będziesz tańczyć tak długo, dopóki nie wyłączy muzyki. „Stawiaj swoje warunki”, szeptał Damian podczas treningów.
Poczuła zwierzęcy zew. Przewróciła oczami i pewnie ruszyła w stronę napastnika.
Styczeń
Magda siedziała na sofie i popijała wino, wtulona w ramiona Błażeja.
– Znów się zamyśliłaś. – Pocałował ją w skroń.
Oderwała wzrok od szkła i przeniosła na jego twarz.
– Dalej dręczą cię koszmary? Może powinnaś iść do psychologa?
Na wzmiankę o psychologu skrzywiła się.
– Wyobraź sobie, że mam złe doświadczenia – mruknęła, upijając łyk wina.
– Wiem, wybacz. – Błażej ścisnął palcami nasadę nosa. – Po prostu jutro wyjeżdżam i martwię się o ciebie. Nie powinienem cię zostawiać. Jesteś w rozsypce, a rusza proces…
– Poradzę sobie – odpowiedziała pewnie. – A ty musisz wracać do Londynu. Przetrwamy to. – Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po gładkim policzku, wpatrując się w jego czekoladowe oczy. Jednak w głębi duszy czuła, że to nie one ją uspokajają. Inne, błękitne, niekiedy przybierające kolor wzburzonego morza, działały na nią kojąco. W tej chwili cieszyła się, że Błażej wyjeżdża. Nie chciała – i nie potrafiła – z nim rozmawiać. Wszelkie informacje, jakie posiadał, otrzymał od jej matki. Magda milczała jak zaklęta. Nigdy nie powiedziała mamie, że odnaleźli ją dzięki Damianowi, a już na pewno nie chciała się tą informacją dzielić z Błażejem. Wolała, by Antos pozostał jej sekretem. Na razie.
– Chciałbym usłyszeć twoją wersję wydarzeń. Nie uważasz, że na to zasługuję? – żachnął się. I tak długo był cierpliwy. Nie miał więcej czasu. Jutro musiał wrócić do pracy w Londynie i chciał, żeby opowiedziała mu o tym, co się wydarzyło w starej leśniczówce. – Jak się domyśliłaś, że to Anka stoi za wszystkim? – zadał kolejne pytanie, chociaż Magda nie odpowiedziała na pierwsze.
Wzruszyła ramionami.
– Nijak. Właściwie do końca nie byłam pewna. Jej dziwne zachowanie podczas przesłuchania dało mi do myślenia, jednak sądziłam, że tylko pomaga prawdziwemu sprawcy. W tamtym czasie pomimo braku dowodów byłam pewna, że to Stasicki jakimś cudem opuszcza mury więzienia. Anka rzuciła do mnie, że jeżeli nadal będę się tak zachowywać, to zginę. Wtedy zaginęła Patrycja. Miałam wrażenie, że ktoś zrobił to celowo, by mnie sprowokować. Kończył nam się czas, a poszukiwania były bezowocne. Działałam instynktownie. Wiedziałam, że jestem wabiona. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam, ale prześledziłam historię przeniesień Stasickiego, wiesz? I coś mnie tknęło. Anka studiowała w Warszawie, kiedy Stasicki przebywał w tamtym zakładzie. Przeważyły detale, pogłoski, drobne wzmianki, a także fakt, że od dnia zaginięcia Patrycji nie pojawiła się w pracy. Wtedy zdecydowałam się na wyruszenie do leśniczówki. Wiedziałam, że to pułapka, a jednak tam poszłam. Miałam pewność, że Patrycja nie była przypadkową ofiarą. Została złapana, by mnie sprowokować i zagrać mi na nosie… – Magda mówiła cicho, patrząc w ogień tańczący w kominku. – Kiedy zobaczyłam Ankę, wszystko ułożyło mi się w całość. Jednak wciąż myślałam, że tylko pomaga mordercy… Resztę znasz. Okazało się, że to córeczka Stasickiego – skończyła z głośnym westchnięciem.
– Skarbie… – Błażej przytulił ją mocniej, pragnąc ukoić jej ból.
Magda to doceniała, ale nie był on w stanie przepędzić koszmarów, które spędzały jej sen z powiek. Czasami widziała siebie martwą, leżącą w kałuży krwi. W tych snach pojawiał się też Damian. Obserwowała, jak wchodzi do leśniczówki i obojętnie spogląda na jej ciało. Potem brał w ramiona Annę i namiętnie całował. Innym razem to ona odnajdywała jego ciało. Klęczała przy nim, zalewając się łzami, a później budziła, zlana potem, bojąc się ponownie zasnąć. Od grudnia nie przespała wielu nocy z obawy, że koszmary powrócą. Chciała zobaczyć się z Damianem. Paradoksalnie wiedziała, że tylko on jest w stanie ją zrozumieć – w końcu byli w tym razem, chociaż on był inny. Nie współczuj jej. Zawsze ostro ją strofował, ale właśnie to jej pomagało. Odkąd przyjechał Błażej, widziała Damiana tylko raz w Biesie. Odnosił się do niej obojętnie. Magda też milczała. Zerkali jedynie na siebie – powiernicy sekretów, partnerzy w zbrodni. I pewnie tak było lepiej.
***
Obiecał sobie, że odpuści, że to ostatni raz, że więcej nie będzie jej śledził. Był go ciekaw. Martwił się o nią. Ta chora fascynacja Magdą przerażała go. Powinien teraz obłapiać jakąś laskę, tymczasem stał na mrozie, w śniegu po kolana, ukryty w cieniu drzew. Zaczął jej unikać. Świadomie. Nie mógł patrzeć na nich razem, coś wtedy ściskało go w piersi, sprawiało, że krew w jego żyłach wrzała. Pragnął powalić go na ziemię, a potem zabrać ją do siebie.
Mróz szczypał w policzki, buty dawno przemokły, ale nie ruszył się z miejsca. Nie zasłoniła okien w chatce za domem i Damian miał doskonały widok na ich przytulone sylwetki. Wyobraził sobie ciepło jej ciała, objętego jego ramionami, ten niewinny pocałunek skradziony pijanej dziewczynie. Pożądanie wzrastało w nim z każdą chwilą, ale ona była nieświadoma jego obecności.
– Dość… – mruknął pod nosem, ostatni raz spoglądając na parę narzeczonych.
Magda wyglądała na zrelaksowaną i szczęśliwą. Nie potrzebowała już jego wsparcia. Błażej był całym jej światem. Musiał to w końcu zrozumieć. Przekonać sam siebie, że kiedy przyszła do niego, desperacko prosząc o pomoc, nie wiedziała, co robi. Nie mógł się łudzić, że sprawa Anki w jakikolwiek sposób zbliżyła ich do siebie. Robota jak każda inna. Zadanie się skończyło, czas wrócić do swoich zajęć.
Spuścił ramiona i powoli ruszył przez śnieg.
Magda wracała z lotniska w Rzeszowie, pogrążona w myślach o czekającej ją rozprawie. Już wkrótce stanie oko w oko ze swoim najgorszym koszmarem; był przed nią pogmatwany proces, w którym miała zeznawać zamiast oskarżać. Z łowcy stała się zwierzyną i chociaż początkowo prowadziła tę sprawę, po „incydencie w leśniczówce”, jak nazwała go Sowa, Prokuratura Okręgowa przejęła temat, dumnie przypisując sobie schwytanie mordercy. Magda wciąż pamiętała rozmowę, którą przeprowadziła z Damianem nad ciałem denatki. Zarzucał jej wtedy, że wymiar sprawiedliwości działa nieuczciwie – jedyne, co jej się udało, to objąć stanowisko prokuratora. Magda prychnęła pod nosem. Najpierw wpieprzyli ją w sprawę, której nie powinna prowadzić, wiedząc, że jest z góry skazana na niepowodzenie, a później awansem postanowili zatkać jej gębę.
Dodała gazu, żeby dojechać do domu przed zmierzchem. Wzięła auto mamy z obawy, że jej osobówka nie poradzi sobie na krętych zaśnieżonych drogach. Z głośników cicho sączyła się muzyka, przerywana raz po raz durnowatym monologiem prowadzącego, ale nie wsłuchiwała się w jego słowa. Miała własne problemy i nie dawały jej one spokoju. Plany nauki samoobrony, które snuła z Damianem przed przyjazdem Błażeja, nie doszły do skutku. Nie spodziewała się, że jej narzeczony rzuci wszystko i przyleci tak szybko. Chciała, by Damian tchnął w nią pewność siebie, nauczył zasad samoobrony, tymczasem mieli tylko kilka dni, zanim jej narzeczony przyleciał z Londynu przejęty jej losem. Spędził w Polsce prawie miesiąc, myśląc, że czułe słówka i namiętny seks odgonią od niej złe wspomnienia, ale niestety tak się nie stało. Magda czuła narastający gniew, była drażliwa bardziej niż zwykle. Na samą myśl, że chłopcy popijają piwo w Biesie, a ona stoi przy garach, przyrządzając kolejną wymyślną kolację, trafiał ją szlag. Starała się ignorować uczucia, które uparcie dobijały się do niej z pytaniem: co dalej. Nie wiedziała, co począć. Owszem, kochała Błażeja i chciała z nim spędzić resztę życia, a jednak nie potrafił ukoić jej strachu. Za to Damian… Jej spojrzenie powędrowało na telefon tkwiący w samochodowym uchwycie. Przełknęła ślinę. Zwolniła i powoli otworzyła listę kontaktów. Wybrała numer, zgrzytając zębami. Może poderwał już jakąś laskę? Wiolka z księgowości śliniła się do niego od dłuższego czasu.
Minęło pięć sygnałów, zanim odebrał.
– Czyżby otworzyły się bramy piekieł? – Żadnego powitania.
Magda uśmiechnęła się pod nosem. Typowy Damian.
– Byłam zajęta, trochę odpoczywałam, przygotowywałam się do rozprawy… – Wiedziała, że jej tłumaczenie brzmi dość chaotycznie.
– Nie ściemniaj, Magda. Wiem że twój chłopak był u ciebie, nie jestem głupi. – Usłyszała zniecierpliwione westchnienie. – O co chodzi? Jaki tym razem masz problem?
– Chcę cię zobaczyć. – Wydawało jej się, że powiedziała to za cicho, bo nie zareagował. Zerknęła na wskaźnik zasięgu, myśląc, że może coś niefortunnie zerwało połączenie, ale ten był pełen. – Damian? – dodała głośniej, czując, jak jej policzki zalewa żar wstydu. Nie lubiła robić z siebie idiotki.
– Przyjedź, jestem w domu. – Nie pożegnał się, tylko bezpardonowo rozłączył.
Wypuściła z ulgą powietrze, choć nawet nie zdawała sobie sprawy, że je wstrzymuje. Bała się, że pośle ją w cholerę, i chyba miał na to ochotę, a jednak kolejny raz się przekonała, że może na niego liczyć. Dodała gazu. Gdy po kilkunastu minutach podjechała pod dom Tolka, Damian palił papierosa na werandzie. Stanęła przed nim z niepewnym uśmiechem.
– Hej… – Zerknęła na tlący się czerwienią żar.
– No cześć – mruknął, wsuwając fajkę do ust. – Co tam?
– Pomyślałam, że dawno się nie widzieliśmy. – Magda nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. – Nie wiedziałam, że Błażej przyleci, myślałam, że mamy czas… – Ze wstydem spojrzała na czubki swoich butów. Nie potrafiła nawet sobie wytłumaczyć, dlaczego nie powiedziała narzeczonemu o Damianie.
– Chyba wciąż mamy, co? – Oparł się o barierkę, a ona powoli uniosła głowę. – Myślę, że potrzebowałaś odpoczynku, byłaś rozbita.
– Myślałam, że będziesz na mnie zły.
– Nic podobnego. – Skinął na nią, zapraszając ją do środka. – Sam musiałem przemyśleć kilka spraw.
– Jasne, ale ja nie wiem… – mówiła do jego pleców, gdy zdejmował kurtkę. – Za kilka dni rusza proces, a ja czuję się słaba, boję się, że nie dam rady spojrzeć jej w oczy… – Zdjęła kurtkę i rzuciła ją na krzesło.
Damian zgarnął okrycie i zawiesił je na wieszaku. Nie skomentował jej słów. Podszedł do kredensu i wyciągnął whisky. Potem obrócił się i spojrzał na Magdę sugestywnie. Skinęła głową, chociaż w dalszym ciągu czekała na jego odpowiedź. Nalał trunek do dwóch szklanek i usiadł przy stole. Zrobiła to samo. Gdy spojrzała mu w oczy, dostrzegła w nich gniew. Jego zwykle błękitne tęczówki przybrały barwę sztormu.
– Spojrzysz jej w twarz z szerokim uśmiechem i wysoko podniesioną głową – odezwał się w końcu. – Złożysz zeznania, a potem wyjdziesz. To jest jej koniec, Magda. Nigdy więcej nie stanie na trawie, nie poczuje kropli deszczu na skórze, a jedyną rozkosz, jakiej doświadczy, dadzą jej własne palce albo koleżanki z celi. Chociaż kiedy się dowiedzą, co zrobiła innym kobietom, nie będzie miała lekkiego życia.
– Ty też uważasz, że nie dałabym sobie rady na sali sądowej? – spytała gniewnie Magda.
Damian spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
– Dlaczego mnie atakujesz? Czy ja tak powiedziałem?
Zamyśliła się na krótką chwilę. Przy Błażeju musiała ostrożnie dobierać słowa, by znów nie zaczął się nad nią użalać.
– No nie…
– No właśnie. To dlaczego do mnie sapiesz?
– Przepraszam. Jestem zestresowana – przyznała. – To ja powinnam być oskarżycielem, tymczasem będę tam siedzieć jako ofiara, a ona będzie mi się śmiała w twarz. Wiesz, jakie to uczucie?
– Cóż… Nie wiem, ale wiem, jak to jest być na sali sądowej i patrzeć w oczy oprawcy, którego dopiero co złapałem.
– To jak zabawa w kotka i myszkę.
– To zawsze jest zabawa, Magda. Oni uciekają, my ich szukamy i łapiemy. Kto w istocie jest zwycięzcą? Ciężko to ogarnąć. Nie przejmuj się, naprawdę. To, że z łowcy stałaś się ofiarą… Czasami tak bywa. Nie ty pierwsza i nie ostatnia. Jesteś tutaj. Wyszłaś z tego cało. I tylko to się liczy.
– Dla ciebie wszystko jest takie proste.
– Nieprawda. Nic nie jest proste. Ja tylko staram się nie myśleć o trudach, ale rozwiązywać każdy problem, z którym muszę się zmierzyć.
– Nienawidzę jej. – Magda wetchnęła ciężko. – Nienawidzę, że tak spierdoliła mi życie…
– Naprawdę? Uważasz, że twoje życie jest spierdolone?
– A nie? Nie mogę spać po nocach. Cały czas widzę śnieg i leśniczówkę, krew płynącą po rękach Patrycji… – Ukryła twarz w dłoniach, speszona świdrującym wzrokiem Damiana.
– Czas zatrze te wspomnienia. A ty nie mów, że masz spierdolone życie – prychnął pod nosem. – Nic o tym nie wiesz.
– Boję się, że kolejny raz wpadnę w pułapkę i nie będę umiała się uwolnić – wyszeptała przez palce. – Przeraża mnie to.
– To zrozumiałe. Byłaś wtedy nierozsądna. Dlaczego na mnie nie poczekałaś? Wszystko mogło się potoczyć zupełnie inaczej.
– Nie wiedziałam, czy mogę na ciebie liczyć… – odparła cicho.
– Chyba to rozumiem. Czasami sam sobie nie ufam. – Damian westchnął głęboko.
Magda parsknęła; nie była w stanie zdobyć się na prawdziwy śmiech. Albo parskała, albo była posępna. Ostatnio radość przychodziła jej z trudem. Przypominało jej to kilka trudnych miesięcy po śmierci ojca. Wtedy czuła się tak samo, o ile nie gorzej. Czasami dopadała ją obojętność, wówczas przez głowę przelatywała jej myśl, że może trochę się uodporniła.
– Sam sobie nie ufasz?
– Zdarza się. – Uśmiechnął się do niej.
– Czasami wydajesz mi się taki cholernie niedorzeczny.
– Dokładnie taki jestem. Widzę to, gdy patrzę w lustro.
– A jednak zawsze potrafisz mnie rozbawić. Ta twoja niedorzeczność…
– Cieszę się. – Kącik ust Damiana znów uniósł się w uśmiechu. – Odprawiłaś narzeczonego?
– Tak. – Magda przewróciła oczami. – Czy musimy o nim rozmawiać?
– Nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy o nim rozmawiać. Ale jeśli nie chcesz…
– Dzięki. Mogę ci zadać jeszcze jedno pytanie?
– Oczywiście, pytaj, o co chcesz – zapewnił ją spokojnym głosem.
– Czy kiedykolwiek musiałeś spojrzeć w oczy swojemu najgorszemu koszmarowi? Czy wiesz, jak to jest…
– Patrzyłem w te oczy codziennie przez wiele lat. Widzę je w lustrzanym odbiciu. – Damian przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Wyglądał, jakby walczył ze sobą, ze swoimi wspomnieniami. Jakby nie był gotowy o wszystkim jej powiedzieć. – Dasz sobie radę – dodał po chwili. – Po prostu to wiem. – Uniósł powieki, niepewnie nakrył dłonią jej dłoń i delikatnie uścisnął. – Czy nadal chcesz, żebym pokazał ci, jak się bronić?
– Dziękuję, że o tym pamiętasz – odparła nieśmiało Magda. – Byłam pewna, że odwrócisz się ode mnie. Zniknąłeś, a ja…
– Nigdy bym tego nie zrobił. Będę tu tak długo, jak będziesz mnie potrzebować.
Patrzyła mu w oczy i wierzyła w jego słowa. Upiła łyk ostrego alkoholu i na jej usta wypłynął słaby uśmiech. To właśnie przy tym mrocznym mężczyźnie, pełnym demonów i sekretów, kolejny raz poczuła się bezpiecznie. Może była szalona?
Marzec
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Anna Płaskoń-Sokołowska
Korekta: Jolanta Olejniczak-Kulan
Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
Zdjęcie na okładce: © Nataliia Dudych / Shutterstock.com
Copyright © 2021 by Emilia Szelest
Copyright © 2021, Niegrzeczne Książki
an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2021
ISBN 978-83-67069-03-8
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek