Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
158 osób interesuje się tą książką
Kiedy Livia poznaje w barze przystojnego Sawyera, myśli jedynie o dobrej zabawie i flircie. Nie wie jeszcze, że ten uroczy dżentelmen zgotuje jej piekło. Po kilku tańcach przeplatanych drinkami budzi się niespodziewanie w zupełnie obcym miejscu, na dodatek będąc związaną.
Jakie zamiary ma wobec niej Sawyer? Jak wielkie niebezpieczeństwo grozi Livii?
Opowiadanie w stylu dark romance, idealne na jesienny wieczór.
Historia przeznaczona dla czytelników powyżej 18 roku życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 66
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie, przedrukowywanie, odczytywanie w środkach masowego przekazu całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione bez wcześniejszej zgody autorki.Copyright © Laura PasserWydanie IIRedakcja i korekta: Justyna SzymkiewiczSkład: K&K DesignerProjekt okładki: K&K DesignerWrocław 2025ISBN :978-83-977725-0-2
Opowiadanieprzeznaczonejestdla czytelników powyżej osiemnastego roku życia. Zawiera sceny erotyczne oraz elementy przemocy, w tym motyw przetrzymywania wbrew woli.
Sączyłamjużdrugiegodrinka, a jego wciąż nie było. Zaczynało mnie to nudzić, do tego barman przyglądał mi się z coraz większym zaciekawieniem. Zapewne sądził, iż zostałam wystawiona. Nie pomagało moje nerwowe rozglądanie się po sali i spojrzenia co rusz rzucane ku wejściu.
Starałam się nie reagować na zaczepki wstawionych facetów. Na każde „Hej, mała, postawić ci drinka?” przewracałam wymownie oczami. To oczywiście im się nie podobało, odchodzili więc ze słowami typu „suka” czy „zdzira” na ustach. I dobrze. Nie dla psa kiełbasa.
Zerknęłam na swoją sukienkę. Czarna o dosyć prostym kroju. Ramiączka uwydatniały dekolt, a lejący się materiał opływał kusząco wąską talię i szerokie biodra. Do tego czarne szpilki, niezbyt wysokie, ale eleganckie. Tak, było uwodzicielsko, ale na to właśnie liczyłam. Że uwiodę tego konkretnego mężczyznę już od pierwszego spojrzenia.
Niestety ta kreacja chyba na nic się nie zda.
Popatrzyłam kolejny raz na srebrny zegarek zapięty na nadgarstku, upewniając się, że nie miałam już na co czekać. Zastanawiałam się, czy wysłać facetowi SMS-a pełnego oburzenia na jego zachowanie, ale pewnie nawet by go to nie obeszło.
Dzisiejsi mężczyźni, dzisiejsze randkowanie… kurwa mać.
– Może wpadł pod pociąg? Albo potrąciło go auto? Wpadł na dzieciaka z hulajnogą?
Usłyszałam z boku głęboki głos i obróciłam głowę. Po mojej prawej stronie stał wysoki brunet, patrząc na mnie z lekko przechyloną głową. Jego usta przeciął zawadiacki uśmiech. A może złośliwy?
– Słucham? – Na wszelki wypadek zaczęłam dosyć obcesowo. Nie chciałam zdradzać ani zainteresowania, ani dawać fałszywego znaku sympatii.
– Cóż… nie widzę żadnego innego powodu, dla którego jakiś facet mógłby cię wystawić.
Nie, to na pewno nie był złośliwy uśmiech.
– Zapewne zaraz tu wejdzie, kuśtykając z nogą w gipsie i bukietem róż na przeprosiny.
– Oryginalny tekst na podryw. – Przewróciłam oczami. – Mogłeś jeszcze dorzucić, że spadłam z nieba.
– Nie omieszkam zapamiętać. I dziękuję za uznanie. – Niezrażony wyciągnął do mnie rękę. – Sawyer.
Stał tak naprawdę długą chwilę. O co mu chodziło?
O co tak naprawdę mu chodziło?
– Livia. – Przedstawiłam się w końcu i nasze dłonie się spotkały. Miał mocny i stanowczy uścisk. Kiedy nachylił się w moją stronę, poczułam nieznane mi dotąd perfumy. Bardzo męskie, bardzo orzeźwiające, zapewne bardzo drogie. – Skąd pomysł, że na kogoś czekam? Może lubię przesiadywać sama w barze i popijać alkohol?
– To świetnie, ja też. – Klasnął, po czym pstryknął na barmana. – Jacka Danielsa z lodem – zwrócił się do niego i spojrzał na moją szklankę. – I jeszcze raz to samo dla pani.
Dopiero teraz usiadł na wysokim hokerze. Rozpiął nonszalancko guzik marynarki, a ja zlustrowałam ukradkiem jego strój. Był zdecydowanie zbyt… biznesowy. Czarna marynarka, biała koszula, spodnie garniturowe i błyszczące buty. Do tego złote spinki do mankietów, które mieniły się w bladym świetle.
– Zdajesz sobie sprawę, że to zwykły klub, a nie ekskluzywne przyjęcie? – Wskazałam nosem na jego ciuchy.
Roześmiał się całkiem uroczo. Dopiero teraz skierował się w moją stronę, a światło padło mocniej na jego twarz. Przez skroń aż po policzek biegła długa, cienka blizna. Nie pasowała do jego eleganckiego stylu, ale nie zamierzałam o nią pytać. Przynajmniej na razie.
– Tak właściwie to umówiłem się tu z klientem. Jest przejazdem w mieście, chciał zobaczyć, jak się bawimy.
Klientem? Okej, a więc Sawyer był jakimś biznesmenem.
– Spotkanie się udało?
Odebraliśmy od barmana drinki.
– Na szczęście trwało krótko. – Przechylił swoją szklankę do ust.
– Na szczęście? – Zmarszczyłam brwi.
– Nie mogłem się skupić. – Mechanicznie przesunął językiem po dolnej wardze i spojrzał mi w oczy. – Coś… a raczej ktoś ciągle mnie rozpraszał.
Przełknęłam ślinę. Mężczyzna był znacznie bardziej intrygujący niż ten, na którego czekałam. Jego ciemne oczy przewiercały mnie na wskroś, nie dając ani chwili spokoju. Zapach mącił zmysły i wabił, a uśmiech kusił diabelsko.
– Zatańczymy? – Wyciągnął ku mnie dłoń w zapraszającym geście.
Zerknęłam na parkiet pełen ocierających się o siebie par. Piosenka była zbyt seksowna jak na pierwszy taniec z nieznajomym.
– No nie wiem… – zawahałam się.
Najpierw drink, teraz taniec, potem pewnie pocałunki, a na koniec wylądujemy w jakimś hotelu. Hm, może i brzmiało to całkiem kusząco, ale jednak dość… trywialnie.
– Nie gryzę…
– W porządku. – Złapałam jego palce bez większego entuzjazmu. Jeśli będzie to najbardziej emocjonujące, co przeżyję dzisiejszej nocy, to trudno…
Sawyer zaprowadził mnie na parkiet. Jego maniery były jak dotąd niezwykle wyszukane, a taniec tego nie zmącił. Złapał moją dłoń i przyciągnął blisko siebie. Drugą rękę położył gdzieś w dole moich pleców. Nie, nie za nisko. Kiedy zaczęliśmy się poruszać, nasze ciała instynktownie zbliżyły się do siebie. Krnąbrny uśmiech pojawiał mi się powoli na ustach. Byłam przekonana, że teraz przyciśnie mnie mocno, a po czasie wyczuję… Nic z tego, przez cały taniec, mimo bliskości i seksownego bujania bioder, trzymał delikatny dystans. Dżentelmen?
Byłam już w nastroju. Alkohol lekko rozmiękczył moje kończyny, jego dwudniowy zarost co rusz drapał skroń, a zapach perfum uderzał w nozdrza. Delikatnie musnęłam nosem jego szyję. Niby przypadkiem, ale tak, żeby go zachęcić.
Dalej nic. Odniosłam nawet wrażenie, że uśmiecha się z lekką kpiną.
W co pogrywał ten facet?
– Napijemy się jeszcze? – zapytał, kiedy wybrzmiały ostatnie takty piosenki.
– Jasne – odparłam bez przekonania. Może i planował podryw, ale najwyraźniej nie miał w sobie zbyt wiele wigoru. Początkowe oczarowanie zaczęło się ulatniać…
Zamówił dla nas kolejnego drinka.
– Zaraz wrócę, pójdę się odświeżyć – rzuciłam, zanim zaczęliśmy ponownie rozmowę.
Skinął tylko, a ja udałam się do toalety. W lustrze umalowałam wargi krwistoczerwoną pomadką, bo ta, którą nałożyłam przed wyjściem, zdążyła już zblednąć, i poprawiłam sukienkę. Kilka minut później usiadłam przy dwuosobowym stoliku, naprzeciw bruneta.
– Będzie nam tu wygodniej niż przy barze. – Uśmiechnął się. – Zatem… Livio, opowiedz mi coś o sobie.
Popatrzyłam na jego przystojną twarz.
Serio? Będziemy się bawić w gadki szmatki? Prawie przewróciłam oczami. Wzięłam szklankę i wypiłam połowę drinka na raz.
– Okej. Zatem… Sawyerze, co chcesz wiedzieć?
Obudziłmniebólgłowy. Coś trzeszczało mi w czaszce, szumiało, jakbym stała pod cholernym wodospadem. Zdecydowanie za dużo alkoholu. Ile ja wczoraj wypiłam?
Próbowałam podnieść powieki, ale były jak sklejone. Na stoliku powinnam mieć telefon. Chciałam wyciągnąć po omacku rękę i sprawdzić godzinę, coś jednak mnie powstrzymało. Nie mogłam się ruszyć.
– Co się dzieje? – powiedziałam na głos.
Obie dłonie miałam związane. Dopiero teraz poczułam, jak bardzo są odrętwiałe. Sen odszedł już zupełnie w zapomnienie. Próbując wyszarpać się z wiązania, otworzyłam szeroko oczy.
Ciemność. Otaczała mnie całkowita ciemność, więc musiałam chwilę poczekać, aż wzrok się do niej przyzwyczai. I wtedy uzmysłowiłam sobie, że to nie jest moja sypialnia. To nie jest mój dom. To nawet nie jest hotelowy pokój.
– Hej, jest tu ktoś? – rzuciłam w przestrzeń.
Na drugim końcu pomieszczenia coś się poruszyło. Wzdrygnęłam się, kiedy z mroku wyłoniła się postać.
– W końcu się obudziłaś. – Moje uszy dobiegł męski głos.
Zamrugałam, by dobrze się przyjrzeć.
– Rozwiąż mnie, do cholery! – Mimo więzów udało mi się usiąść. – Co ty wyprawiasz?!
– Nie krzycz, proszę. – Tym razem jego ton stał się znacznie chłodniejszy. W trzech krokach znalazł się tuż przed łóżkiem, na którego krawędzi teraz siedziałam. Złapał mnie za gardło i położył kciuk na ustach, jakby chciał mi je zamknąć. – Odświeżę ci pamięć, skarbie. Sawyer.
Popatrzyłam na niego wybałuszonymi oczami. Marynarka, koszula, brunet, blizna. Głęboki głos, zmysłowy zapach.
– Ale…