Czelendż. Przebudzenie tożsamości - Kamila Stolarczyk - ebook

Czelendż. Przebudzenie tożsamości ebook

Kamila Stolarczyk

0,0

Opis

Kiedy czelendż nastąpił u autorki?

Właśnie wtedy, kiedy było dużo wszystkiego, może nawet za dużo, bo ledwo co wyrabiała na zakrętach, ponieważ z domu rodzinnego wyniosła przeświadczenie, że musi być waleczną Meridą, że choćby nie wiadomo co się działo, to ona musi, bo jak inaczej? Matka autorki nie miała łatwo, po rozwodzie zostając sama i wychowując dwójkę dzieci. Dużo pracowała, dorabiała, aby się utrzymać i już żyć swobodnie i w spokoju.

Widziała to, była w  tym, czuła, jak było ciężko, dlatego łatwo, z automatu weszła w tryb przekonania, że w razie czego sobie poradzi.

Będzie mistrzowsko świetna w byciu multitasking, czyli wielozadaniowo doskonała. No i była.

Co pewien czas udoskonalała swoją wersję „Walecznej Meridy”, bo nie spełniała kryteriów swojej mamy. Trochę się również buntowała, bo najzwyczajniej w świecie nie dawała rady i odpuszczała. Taka już nasza natura.

Jej tryb bycia niedoskonałą powodował, że angażowała się w wiele różnego rodzaju inicjatyw, klubów sportowych, zespołów tańca itp., głównie po to, aby zaistnieć, być bardziej zauważoną, docenioną, pochwaloną.

 

Nasze doświadczenia z dzieciństwa nas kształtują.

Budują naszą tożsamość, ale nie jest powiedziane, że tacy właśnie jesteśmy. Dajemy się formować jak plastelina z przyczyn oczywistych, przecież darzymy rodziców, dziadków i najbliższych miłością i zaufaniem.

Są naszymi autorytetami. Dopiero na przestrzeni czasu zauważamy, że pewne zachowania nam nie służą. Zaczynamy się im przyglądać niczym żarówce. Dzięki rozpoznaniu wspólnych programów czy schematów rodzinnych widzimy, czego już nie chcemy.

Jednak cała sztuka polega na tym, żeby wyjść ze schematów, ale nie oceniać negatywnie pozostałych osób z rodziny tkwiących w nich po uszy, bo oni prawdopodobnie żyją w nieświadomości.

Ty zawsze możesz to zrobić, podjąć działania, rozpocząć proces zmian przekonań, myślenia i transformacji wewnętrznej, ale innym pozostaw wolny wybór. Oni maja wolną wolę i aby poddać się zmianie, powinni najpierw poczuć taką potrzebę.

 

Tą książka przybliży Cię do rozważań o tym, gdzie jesteś w swoim życiu. Pobudzi Twoją świadomość. Zainspiruje do głębszej analizy i pracy nad sobą, a w zasadzie – w Tobie. Być może siebie jeszcze nie znasz do końca? Być może już widzisz siebie, dostrzegasz, że Twoja konstrukcja jest jak cebula, czyli składasz się z wielu warstw, takich jak przekonania, schematy czy autopiloty.

Tylko czy to faktycznie wszystko Twoje? Czy zaakceptowałaś/eś i przyjęłaś/przyjąłeś je, bo ufałaś/eś, że tak należy, bo z miłości i lojalności robi się wszystko, bo taka jest właśnie Twoja rodzina?

 

Czelendż odbywający się na poziomie serca i umysłu nie zawsze jest po prostu zmianą. To coś więcej. To nowa świadomość, która jest esencją, czyli środkiem cebuli. Dlatego zapraszam Cię do czytania kolejnych stron, aby zajrzeć pod podszewkę i odkryć – czym naprawdę jest przebudzenie tożsamości.

W książce znajdziesz gotowe metody i narzędzia, jak pracować w zaciszu domowym. Przedstawione historie są namacalnym dowodem skuteczności tych technik.

Pozwól przebudzić swoją tożsamość.

 

Ten e-book to niejako przewodnik w drodze do SIEBIE i do poznania tajników, które skrywają się głęboko w podświadomości każdego z nas. To zaproszenie do głębokiej zmiany, transformacji przekonań o sobie, o swoim życiu. Autorka debiutanckiej książki „Czelendż.

Przebudzenie tożsamości” rzuca czytelniczkom i czytelnikom wyzwanie. Wskazuje kierunek ku odkrywaniu własnych potencjałów, które bez wątpienia każda istota ludzka posiada, ale nie zawsze potrafi je dostrzec w sobie. Z pasją mobilizuje do odkrywania siebie, pokonywania barier i przekraczania własnych ograniczeń. Na przykładach ze swojej praktyki mentoringowej dzieli się tym, z czym najczęściej borykają się osoby, które odwiedzają jej gabinet – co ich blokuje, co hamuje ich rozwój. Przedstawia proste, skuteczne narzędzia, które pomagają, wspierają w codziennym wzmacnianiu siebie, stawianiu czoła lękom i wychodzeniu poza własną strefę komfortu. Autorka w autentyczny sposób dzieli się kawałkiem swojej osobistej, niełatwej historii z życia, która stała się punktem zwrotnym, motorem do zmian i początkiem drogi ku rozwojowi osobistemu. Bazując na swoich doświadczeniach skutecznie przekonuje, że zmiana jest możliwa i warto podjąć wyzwanie, by małymi kroczkami stawać się najlepszą wersją siebie.

 Jeżeli nie mieliście okazji zobaczyć Kamili na żywo, to koniecznie sięgnijcie po jej książkę – ona naprawdę może zmienić wasze życie. To nie jest zwykła lektura, to przewodnik po tym, jak być bliżej siebie, jak pracować nad sobą i jak odnaleźć harmonię w codziennym wyścigu.

Katarzyna Bujakiewicz
aktorka

Kamila pisze bardzo wprost o życiu i wyzwaniach, jakie nam stawia... o sobie i swoich klientach – tak prosto z serca i dlatego trafia w sedno. Serdecznie polecam tę książkę wszystkim, którzy chcą przejść od samoograniczania się do odwagi w byciu sobą, od poczucia zniewolenia do przyjęcia swojej wolności i od lęku do pięknej i zdrowej miłości do siebie. Zapraszam do lektury!

 

dr Lidia D. Czarkowska
założycielka Centrum Coachingu i Mentoringu ALK oraz Quality of Life Institute

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 119

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Spis treści

O książce

Recenzje

O Autorce

Przedmowa

Rozdział 1. Parzące kule

Rozdział 2. Świadomość

Rozdział 3. Czysta biała kartka A4

Rozdział 4. Szczęścia nie da się zdobyć. Szczęście można jedynie poczuć

Rozdział 5. Myśli splątane

Rozdział 6. Ile wiem o SOBIE

Rozdział 7. Czelendż w każdym wieku – a dlaczego by nie?

Rozdział 8. FUTURE

Rozdział 9. We dwoje

Rozdział 10. Instytucja rodziny – poważny departament

Rozdział 11. Czelendż w biznesie

Rozdział 12. Pozbądź się lęku w kilka dni i miej szczęśliwe życie

Rozdział 13. Świat idealny?

Rozdział 14. Fajter

Rozdział 15. Uzdrawiaj siebie

Rozdział 16. Jestem „niedość”

Zakończenie

Czelendż. Przebudzenie tożsamości

10

...

Przedmowa

Człowiek przychodzi na świat bez oczekiwań. Jest małą, bezbronną istotą, która potrzebuje miłości, bliskości i mle-ka mamy. Z życia płodowego ma już kilka relacji, silnych relacji. Wie intuicyjnie, jak się ustawić w życiu. Mama, któ-ra obcałowuje, daje pachnące mleko, tata silny, który lula od ściany do ściany. I może siostry albo bracia, którzy mają trochę mniejsze głowy od rodziców, ale spore oczy i poka-zują kolorowe rzeczy, później okazuje się, że to zabawki.

Tak więc Ty jako dzidziuś przychodzisz bez oczekiwań i planów, przekonań, ze swoimi potrzebami. I wtedy do-chodzi do sprzedaży barterowej (opartej na wymianie). Oni spełniają Twoje potrzeby i nawet wycierają Ci tyłek, a Ty dostajesz plan i wchodzisz w tryby ich oczekiwań. Nie jest to może dokładnie tak jak w firmach handlowych, gdzie na-leży wykonać plan i pilnować wskaźników, aby wszystkie

Przedmowa

11

słupki sprzedażowe się pokrywały, żeby dostać premię, ale coś w tym stylu.

Zaczęłam dosyć surowo, pisząc o pojawieniu się w rodzinie bobasa, a nie wspominając o najważniejszym. Zabrakło tu jednego słowa, które określa coś, co rozpoczyna swoją mi-sję na ziemi pomiędzy człowiekiem a człowiekiem. Myślę, że wiesz już, o co chodzi.

Tak chodzi o MIŁOŚĆ.

Bezwarunkowa, piękna i czysta miłość, którą dajemy jako rodzice maluszkowi. Bezwarunkowa miłość, która rodzi się w dziecku. I w końcu (a właściwie od tego powinnam zacząć) bezwarunkowa miłość, którą darzy nas Bóg. Bez tego suplementu świat nie miałby swojej równowagi. A lu-dzie przez całe swoje życie poszukują właśnie równowagi, którą podprogowo pamiętają z miejsca, z którego przyszli na świat.

Miłość!

Miłość!

Miłość!

Mogłabym tak ciągle, bo ogromnie cenię sobie to uczucie w swoim życiu. Pewnie też tak macie, chociaż wiem, że nie wszyscy.

Świadomość

41

Rozdział 2

Świadomość

Czym jest dla Ciebie rozwój świadomości? Czy zastana-wiałaś/eś się kiedykolwiek nad tym? Pamiętam, jak byłam dzieckiem i jako pierwszo- bądź drugoklasistka wracałam z tornistrem ze szkoły do domu. Kiedyś były takie czasy, że nie woziło się dzieci do instytucji autami, tylko dzie-ci same lub w grupkach chodziły do szkoły, zwłaszcza w mniejszych miastach. Nikt się raczej nie zastanawiał nad tym, czy to bezpieczne czy nie, ponieważ było to dosyć po-wszechne. Tak więc ja jako uczennica, wracając ze szkoły zadowolona, że już po nudnych lekcjach, wolność i czas dla siebie, zachodziłam przynajmniej dwa razy w tygodniu po drodze na targ miejski w moim rodzinnym mieście. Od

Czelendż. Przebudzenie tożsamości

42

wielu lat rodzice mojego ojca, czyli moi dziadkowie, han-dlowali na targu, mieli stoisko z mięsem, a mój dziadek był masażem. Pamiętam zapach mięsa, zwłaszcza w upalne dni. Ich stragan był zlokalizowany trochę pod drzewami, nie było żadnej lodówki, tylko dach i swobodny przepływ powietrza oraz aromatu mięsa, a dodatkowo mnóśtwo much, które dziadek z babcią cały czas odganiali zagiętą gazetą lub ścierką lnianą.

Lubiłam wracać przez targ i przyglądać się tym wszyst-kim ludziom, zarówno sprzedającym swoje produkty – od jaj po skarpety i garnki włącznie, jak i kupującym, którzy ćwiczyli swoje umiejętności negocjacyjne. Zawsze prze-chodząc przez targ, zachodziłam na stoisko dziadków. Dziadek z babcią zawsze mnie witali, mimo że ruch u nich ciągle był spory i niemal cały czas ktoś kupował mięso... ale do meritum Stolarczyk, do meritum!

Co ma świadomość do mojego wspomnianego dzieciń-stwa? Otóż ma. Czytaj dalej.

Zaraz po przywitaniu się z dziadkami na stoisku pa-dały pytania z cyklu: „Co słychać? Jak było w szkole?”. Rozmowa o tym, że ładna pogoda itp., trwała różnie – raz dłużej, bo zdarzało się, że w międzyczasie dziadek sprze-dawał, np. najpiękniejszy kawałek łopatki wieprzowej, a czasem było to około 10 minut i maszerowałam dalej. No

Świadomość

43

właśnie. Zwykle dziadek nie puszczał mnie tak po prostu z pustymi rękami do domu, tylko dawał mi jakiś kawałek mięsa zawinięty w papier albo gazetę i mówił, żebym za-niosła do domu do lodówki „to wam matka coś ugotuje”. Jeny! I to był moment, za który nie lubiłam mojego dziad-ka (którego kochałam). Ale tych momentów nie lubiłam, bo psuły mi cały mój harmonogram powrotu do domu. Bo ja, wracając przez targ, lubiłam chodzić z plecakiem i klu-czem na szyi na plac zabaw lub gdzieś pod blok, gdzie byli moi rówieśnicy. I ten kawałek mięsa psuł mi to wszystko. Średnio szczęśliwa żegnałam się z dziadkami i szłam pro-sto w stronę domu z tym cholernym mięsem, żeby je wło-żyć do lodówki. Chociaż nie lubiłam tych sytuacji i tego, że prawie zawsze, gdy zachodziłam na targ do dziadków, da-wali mi ten kawał mięcha, to mimo wszystko i tak lazłam tam dalej, jakbym miała wgrane, jak w grze komputerowej, że muszę przejść tę planszę, żeby wskoczyć na kolejny le-vel. No cóż, byłam dzieckiem. Z jednej strony powrót tam-tą znaną mi już dobrze trasą stanowił niewątpliwie atrak-cję, ale z drugiej strony był ryzykowny, ponieważ groziło to zmianą planów. Ostatecznie podejmowałam to ryzyko i szłam w ciemno z taką myślą, „a, co będzie!”.

W tamtym czasie byłam zła na dziadka za to, że muszę wcześniej wracać z tym mięsem. Dopiero po latach, kie-dy już na świecie nie było ani babci, ani dziadka, gdy – już jako młoda mama – układałam ubranka dziecięce

Czelendż. Przebudzenie tożsamości

44

do szafki, powróciła do mnie właśnie ta scena. Zalałam się łzami przy składaniu tych ubranek, bo uświadomiłam sobie, że obraz zapamiętany moimi dziecięcymi oczyma był zupełnie inny niż obraz moich dziadków. Przecież dziadek zawsze poświęcał mi uwagę, zawsze był zadowo-lony, kiedy przychodziłam, a mięso w tamtych czasach było drogie i nie dla wszystkich. On dawał mi coś bar-dzo cennego, zarobionego dzięki własnej ciężkiej pracy. Kiedy zrozumiałam, że z jego strony wyglądało to zu-pełnie inaczej, to automatycznie przypomniało mi się wiele szczegółów, m.in. to, że dziadek nie dawał mi byle jakiego kawałka. On długo wybierał spośród mięs i za-wsze z dumą dawał mi najładniejszy, bez kości, bardzo czerwony kawał. Dawał mi z serca wszystko, co najlepsze, i był z tego powodu pewnie bardzo zadowolony. Czego ja o sobie w tamtym czasie nie mogłam powiedzieć. Przez mój świat i pryzmat, przez który wówczas patrzyłam, nie dostrzegałam tego.

I tu powracam do słowa świadomość. Wiele niekorzyst-nych sytuacji z naszego życia mamy zapamiętanych oczyma dziecka, gdy postrzeganie świata mieliśmy zupełnie inne z racji wieku i małej świadomości. Potrafimy czasem cier-pieć całe życie z powodu jakichś sytuacji z przeszłości, ale zapamiętany obraz zwykle przedstawia osobę w zupełnie innym wieku i widzimy sytuacje tylko jednostronnie. Nie dostrzegamy głębszego tła, a przecież jest ono kluczowe.

Świadomość

45

Tak działa nasz umysł – jeśli skupia uwagę i angażuje emo-cje na jednym punkcie, to nie widzi pewnych innych zależ-ności dotyczących danej sytuacji. W tym miejscu przytoczę przykład Agnieszki, która żyła z żalem do matki w sercu. Nie potrafiła się tego uczucia pozbyć, a chciała bardzo, bo na świecie oprócz brata pozostała jej tylko mama, czyli babcia trójki jej dzieci.

Kiedy zaczęłyśmy pracować, to podczas pewnej sesji we-szłyśmy głęboko w jeden z obrazów z okresu jej dzieciństwa. Agnieszka ze szczegółami za pomocą medytacji prowa-dzonej opowiadała, gdzie jest, kto z nią jest i jaka to scena. W trakcie sesji zadawałam jej wiele pytań, m.in. o dalsze tło tej wizji, aby zauważyć wspólnie z nią szczegóły. Okazało się, że w tej przytoczonej sytuacji była 7-letnim dzieckiem. Jej pijany ojciec akurat wrócił do domu i potknął się w przed-pokoju o buty dziecka. Przewrócił się na dużą, trzydrzwio-wą szafę. Huk był okropny. Pijany i rozgniewany, jakoś się podniósł, i obrzucił Agnieszkę ostrymi przekleństwami, wpędzając ją w poczucie winy i pokazując, że rozcięty łuk brwiowy i skapująca krew to jej wina. Krzyczał głośno, że jest głupią, tępą niedojdą. Karą za pozostawione w progu buty miało być to, że gdy Agnieszka następnego dnia bę-dzie chciała wyjść z domu, to nie ma prawa założyć butów, żeby wszyscy zobaczyli, że zrobiła coś strasznego. Matka Agnieszki stała jakby zastygła w tej wizji. Teraz czas na dal-sze tło i szczegóły, których dotąd nie dostrzegała Agnieszka.