Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
133 osoby interesują się tą książką
Jestem Jinx, prywatna detektyw jakich wiele… z tą różnicą, że potrafię wykrywać kłamstwa i należę do magicznego królestwa zwanego Inne.
Morderstwa to nie moja działka, ale gdy śmierć driady o imieniu Reggie do złudzenia przypomina zabójstwo moich rodziców, nie mogę odpuścić. Sprawa jest na tyle ważna, że zwróciłabym się o pomoc nawet do Stone’a, ale ten przepadł jak kamień w wodę. Wkrótce odkrywam, że Reggie był zamieszany w handel niebezpiecznym narkotykiem o nazwie Boost, który dla jednych oznacza euforię, dla innych – wyrok śmierci. Niespodziewanie zyskuję też nowego sojusznika, charyzmatycznego przywódcę smoków, Emory’ego.
Dwa morderstwa, zabójczy narkotyk i smok, który jest równie niebezpieczny, co pociągający. Co może pójść nie tak?
INNE KRÓLESTWO. Tom 2
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 277
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
TO BYŁ NAJGORĘTSZY SEKS, jaki kiedykolwiek widziałam. Dosłownie. Para buchała w trakcie zbliżenia; najwyraźniej tak się dzieje, gdy żywiołak wody i żywiołak ognia odbywają stosunek. Zrobiłam kilka zdjęć z tej potajemnej schadzki, ale nie były one zbyt dobre.
Cała ta parna atmosfera przeszkadzała w uzyskaniu przyzwoitego ujęcia.
Pan Bridges miał przeżyć niezły szok. Podejrzewał romans, ale nie to, z kim jego żona się zadaje. Cóż, zakładałam, że nie miał pojęcia o skłonnościach biseksualnych żony, ale kto wie, może był ich w pełni świadomy. Pewnie nadal będzie zadowolony, że to nie Greg, jego najlepszy kumpel i główny podejrzany, przyprawiał mu rogi.
Upewniwszy się, że posiadane przeze mnie dowody, choć niewyraźne, nadal są jednoznaczne, zsunęłam się z drzewa i opuściłam ogród Leanne Symes. Panna Symes była najwyraźniej znacznie bliższą przyjaciółką pani Bridges, niż się spodziewałam. Mimo to formalnie wtargnęłam na teren posesji, więc nie chciałam bawić tu zbyt długo.
Byłam w Cressington na przedmieściach Liverpoolu. Jest tu mnóstwo zieleni, wiele eleganckich domów i – jak się okazuje – sporo romansów. Odkąd przeprowadziłam się do Liverpoolu, już po raz drugi śledziłam tu niewiernego małżonka.
Liverpool to centrum Innego Królestwa, swego rodzaju stolica. Osiem tygodni wcześniej przypadkowo odkryłam, że jest więcej królestw. Oprócz Zwykłego, w którym wszyscy istniejemy, jest również Inne: królestwo pełne magicznych istot, oraz Trzecie: królestwo, które pozwala bawić się czasem jak kostką Rubika.
Wystawiłam swój dom z dzieciństwa na sprzedaż i kupiec znalazł się w ciągu dwóch dni. Chociaż dom mieścił się w popularnej dzielnicy, a ja nie potrzebowałam pieniędzy na zakup kolejnej nieruchomości, został sprzedany za zdumiewającą kwotę. Transakcja przebiegła błyskawicznie i pięć tygodni później przeprowadziłam się do Liverpoolu, nie oglądając się za siebie.
Wynajęłam dom w Wirral, a lord Volderiss użyczył mi tymczasowo przestrzeni biurowej w podziękowaniu za uratowanie życia jego syna Nate’a. Używam terminu „życie” luźno, gdyż Nate Volderiss jest nieumarłym wampirem, więc teoretycznie nie można go nazwać „żywym”.
Jestem częścią Innego Królestwa od niedawna, więc wciąż się w nim gubię. Dostałam tę pracę tylko dlatego, że lord Volderiss polecił mnie jednemu ze swoich ochroniarzy, a ten polecił mnie swojemu najlepszemu kumplowi. Biznes rozkręca się powoli, ale spodziewałam się tego po mojej przeprowadzce. To wciąż wczesny etap.
Po relokacji do Liverpoolu zmieniłam nazwę firmy na „Sharp: Usługi detektywistyczne i Inne”. Aby było jasne, że jestem w pełni zaznajomiona z Innym Królestwem, dodałam nawet urocze trójkąciki zamiast kropek nad i – ponieważ trójkąt jest jego uniwersalnym symbolem. Pomimo wyraźnej reklamy, że jestem dobra w wykonywaniu wszelkiego rodzaju „innej” roboty, klienci z trudem trafiali do moich drzwi.
Na szczęście wciąż mam zlecenia w Zwykłym Królestwie. Tropienie dłużników i doręczanie dokumentów to obecnie mój chleb powszedni. Nie jest to złe, choć trochę nudne, a nie przeniosłam się do stolicy Innego Królestwa tylko po to, by kontynuować moją Zwykłą pracę.
Teraz, gdy wiedziałam już o Innym, wszędzie dostrzegałam dyskretne trójkąty. Nie mogłam uwierzyć, że wcześniej ich nie zauważyłam. Jestem detektywem, na litość boską – powinnam być spostrzegawcza! – a umknęło mi całe królestwo. To trochę upokarzające.
Wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi mojego niezawodnego forda focusa. Gato, mój pies rasy dog niemiecki, leżał rozciągnięty na całym tylnym siedzeniu.
– Cześć, maluchu – przywitałam się z nim. – Chcesz się wysikać?
Stuknął dwa razy ogonem na „tak” i podniósł się. Wypuściłam go, by mógł załatwić potrzebę. Nie trwało to długo, ale polizał mnie entuzjastycznie, gdy wsiadł z powrotem do samochodu.
Poklepałam go i wytarłam ślinę z twarzy.
– Dzięki – mruknęłam, nieco sarkastycznie. Nie jestem pewna, czy wyłapał sarkazm. Nie mam pojęcia, jak mądre są ogary piekielne, ale Gato jest o wiele bystrzejszy niż pies i potrafi skorzystać z ludzkiej toalety, jeśli ma na to ochotę. Potrafi również przenieść mnie do dowolnego królestwa, gdy jest to konieczne – co noc przenosi mnie do Zwykłego, abym naładowała moje magiczne baterie i przygotowała się na dzień w Innym. Jest uroczy, kochany i bardzo przydatny.
Usiadłam w samochodzie i napisałam szybki raport panu Bridgesowi, do którego dołączyłam zdjęcia i fakturę. Niektórzy klienci wolą otrzymywać wiadomości osobiście, ale on poprosił o pisemny raport. Rozumiałam to – zapewniało to nieco więcej prywatności i nie musiał się martwić o prezentowanie społecznie akceptowalnego frontu, gdy mówiłam mu, że jego żona go zdradza. Skończyłam raport, sprawdziłam, czy nie ma literówek, i nacisnęłam „wyślij”.
Odruchowo spojrzałam na listę ostatnich połączeń. Wciąż żadnego telefonu od Stone’a, ani jednego od ośmiu długich, parszywych tygodni. Pieprzyć go. I tak go nie potrzebowałam. Próbowałam udawać, że ból, który poczułam, był tylko irytacją, ale nawet ja tego nie kupowałam.
Zmusiłam się do wyrzucenia Stone’a z głowy i uruchomiłam mapy Google, by wrócić do domu. Wciąż nie jestem obyta z jazdą samochodem po Liverpoolu. Znam główne ulice jak własną kieszeń, ale kiedy mieszkałam tu jako nastolatka, głównie chodziłam pieszo lub jeździłam autobusami. Poruszanie się po mieście autem jest dla mnie nowością. Google powiedział mi, że dojazd do domu zajmie czterdzieści pięć minut, więc prawdopodobnie dotrę w czterdzieści. Ogólnie jestem dobrym kierowcą, ale prędkość to moja słabość.
Przedzierałam się przez miejski system jednokierunkowy, kiedy zadzwonił mój telefon. Sprawdziłam ekran: to był numer mojego biura. Lord Volderiss ma tam rotę recepcjonistów 24/7 – to jeden z atutów, które skłoniły mnie do przyjęcia jego oferty przestrzeni biurowej. Darmowe biuro, darmowa sekretarka przez całą dobę i darmowa ochrona. Czego się tu czepiać?
Sprawdziłam godzinę. Zbliżała się dziewiąta, ale nie miałam zbyt wielu planów na wieczór.
– Jinx – odebrałam przez samochodowy Bluetooth, więc mogłam rozmawiać i prowadzić.
– Panno Sharp – powiedziała lodowato sekretarka lorda Volderissa. – Przyszła do pani pani Evergreen.
Chwilę zajęło mi skojarzenie tego nazwiska. Jedyną osobą o nazwisku Evergreen, jaką spotkałam, była driada, młoda mama, która znajdowała się w kawiarni Rosie’s, kiedy zostałam wprowadzona do Innego Królestwa.
– Driada? – zapytałam.
– Istotnie.
– Będę za pięć minut. Zaproponuj jej coś do picia i powiedz, że zaraz do niej dołączę. – Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź. Niektóre sekretarki lorda Volderissa mnie lubią, ale Verona nie. Nie było sensu marnować czasu na rozmowę z kimś, kto jasno dawał do zrozumienia, że uważa mnie za gorszego od siebie. Dla niej byłam nędznym człowiekiem, podczas gdy ona była doskonałym wampirem. Wszystkie niedoskonałości wampirów wypalają się podczas przemiany, przez co są oszałamiająco pięknym gatunkiem.
Nie powiedziałam jeszcze Veronie, że nie jestem człowiekiem, głównie dlatego, że nie mam do końca pewności, czym tak naprawdę jestem. Czymś innym, nawet w Innym. Moją główną mocą w każdym królestwie jest umiejętność oceny, czy ktoś mówi prawdę, czy kłamie. Bycie poszukiwaczem prawdy jest rzadkością nawet wśród Innych, więc trzymam swoje umiejętności w tajemnicy. Sugeruję, że jestem czarodziejką i mam pewne umiejętności w zakresie IR-u, który jest magią czarodzieja. Żadnych łacińskich zaklęć czy magicznych różdżek, tylko „intencja” i „realizacja” – IR. Kilka pierwszych podejść do używania go okazało się fatalnych, ale teraz przychodzi mi to całkiem łatwo. Jak dotąd, moje ograniczenia wynikały z braku praktyki i wyobraźni. Korzystanie z IR-u przychodzi mi łatwo, ale nie naturalnie. Nie jest to pierwsze rozwiązanie, jakiego się chwytam w razie problemów, jednak mam nadzieję, że w miarę upływu czasu i dzięki praktyce się z nim zaznajomię.
Zaparkowałam na podziemnym parkingu przy biurze i pospieszyłam na górę z Gato depczącym mi po piętach. Joyce Evergreen siedziała w recepcji i wyglądała na wykończoną. Jej niebieskie oczy nie były już jasne i widniały pod nimi ciemne kręgi, blond włosy miała przetłuszczone, a ciemnozielona skóra była o kilka odcieni bledsza niż powinna. W ręku trzymała cienką teczkę w kolorze écru, a jej oczy były skierowane w dół, zaszklone i niewidzące. Joyce była sama, pod wieloma względami.
Kiedy widziałam ją po raz ostatni, miała ze sobą trzylatkę i niemowlę. Poczułam niepokój, ale miałam nadzieję, że dzieciom nic się nie stało. Kiedy weszłam, driada podniosła wzrok, a w jej oczach pojawiło się coś na kształt ulgi. Mój niepokój się pogłębił. Jestem prywatnym detektywem, a nie cudotwórcą. Cokolwiek się działo, jej oczekiwania były wysokie, a kłopoty poważne.
– Joyce – powiedziałam łagodnie. – Zapraszam do mojego biura.
Poprowadziłam ją do mojego małego gabinetu. Miał przedpokój, w którym zwykle siedziała przy komputerze Hester Sorrell, moja asystentka. Znałyśmy się z Hester od kilku miesięcy – była zaginioną osobą z jednego z moich zleceń, przez które odkryłam Inne Królestwo. To był chrzest bojowy i czułam, że pomimo dzielącej nas różnicy wieku szybko stałyśmy się przyjaciółkami. To dla mnie dość duża sprawa, ponieważ od czasu zamordowania moich rodziców byłam raczej samotniczką. Dziś kantorek Hes świecił pustkami; poszła do domu kilka godzin temu.
Wprowadziłam Joyce do mojego sanktuarium, włączając po drodze światła. Moje biuro było skromne i utylitarne. W jednym rogu stała sztucznie wyglądająca roślina doniczkowa. Zapewniała trochę zieleni, ale poza tym pomieszczenie było dość puste. Miałam piękne mahoniowe biurko, dzięki uprzejmości lorda Volderissa, i pasujący do niego równie okazały fotel. Miejscami dla gości były dwa proste drewniane krzesła zaprojektowane tak, aby zniechęcić klientów do zbyt długiego przesiadywania.
Gato okręcił się trzy razy i usiadł na swoim posłaniu bez zbędnego zamieszania. Jego oczy były smutne i poważne. Wiedział, że stało się coś złego i nie był to czas na merdanie ogonem i wymuszanie głasków. Był dobrym psiakiem. Później dam mu smaczka.
Przeniosłam uwagę na Joyce i zastanowiłam się przelotnie, czy moja sztuczna roślina doniczkowa jest obraźliwa dla driady. Gestem poprosiłam kobietę o zajęcie miejsca, a ona usiadła bez słowa. Nie miała przy sobie nic do picia i zastanawiałam się, czy Verona była na tyle małostkowa, by jej niczego nie zaproponować.
– Napijesz się czegoś?
Joyce potrząsnęła głową. Kiedy się poznałyśmy, była szczęśliwą, bystrą młodą mamą, z wyraźnie widocznym poczuciem humoru. Zupełne przeciwieństwo znajdującej się przede mną osoby.
Usiadłam przy biurku i wyciągnęłam notatnik oraz długopis. Często nagrywam rozmowy z klientami, jeśli nie mają nic przeciwko temu, ale nadal odręczne robienie notatek wydaje mi się lepsze. Daje mi to możliwość odwrócenia wzroku od oczu klienta, jeśli temat jest niezręczny.
– Nie będziesz miała obiekcji, jeśli nagram rozmowę? – zapytałam.
Ponownie pokręciła głową, a ja zastanawiałam się, czy faktycznie dojdzie do rozmowy. Wyciągnęłam smartfona i otworzyłam aplikację do nagrywania.
– Joyce? Kiedy będziesz gotowa, powiedz mi, jak mogę pomóc.
Przygryzła wargę, oczy wciąż miała utkwione w podłodze.
– Nie wiem, czy możesz… czy ktokolwiek może mi pomóc. Już nigdy nie będzie dobrze. – Zamknęła oczy i zacisnęła szczękę. Niemal słyszałam, jak daje sobie stanowczą reprymendę. Kiedy uniosła powieki, napotkała moje spojrzenie. – Reggie nie żyje. Mój mąż nie żyje. Został zamordowany.
Poczułam ostre ukłucie współczucia i echo dawnego bólu w sercu. Straciłam oboje rodziców, gdy miałam osiemnaście lat, więc żałoba i strata nie są mi obce. Do diabła, to moi najlepsi przyjaciele. Niektórzy mówią, że czas leczy rany, ale to bzdura. Czas nie sprawia, że jest lepiej, czas w ogóle nic nie robi. Strata pozostaje z nami na zawsze, po prostu staje się częścią egzystencji.
– Tak mi przykro – powiedziałam cicho.
Kiwnęła głową.
– Wszystkim jest przykro. Wszyscy pochylają głowy ze współczuciem, mówiąc mi, jak bardzo im przykro.
Doskonale wiedziałam, co miała na myśli. Ja też nienawidzę tego pochylania głowy i pustych frazesów.
– Czy możesz mi powiedzieć trochę więcej o tym, co się stało?
W jej oczach pojawiła się zaciekłość.
– Stwierdzili, że to był napad, że został pchnięty nożem, kiedy szedł do domu. Ale Reggie nie wraca do domu pieszo, tylko samochodem. Tymczasem nasz samochód stał na podjeździe. Przysięgam, że tego dnia jechał do pracy, więc to nie ma sensu. Nic z tego nie ma sensu.
Dałam jej chwilę, aby sprawdzić, czy to rozwinie. Nie rozwinęła, więc zaczęłam zadawać pytania tak delikatnie, jak tylko potrafiłam.
– Kiedy to się stało?
– Tydzień temu. Drugiego grudnia. Powiedzieli, że około osiemnastej. Było ciemno. Nie wracałby do domu po ciemku. Dorastał jako uliczny cwaniak, twardziel, ale nie był głupi i nie podejmował ryzyka.
Przytaknęłam i czekałam na dalsze wyjaśnienia.
– Jego ciało… – Zaczęła szlochać, po czym ze złością otarła łzy cieknące jej z oczu. Zacisnęła szczękę i spróbowała jeszcze raz. – Jego ciało ledwo dało się zidentyfikować, jakby został zadźgany w szale. – Głos jej się załamał i zacisnęła wargi, desperacko próbując się opanować. – Policja oczywiście prowadzi śledztwo, podobnie jak Połączenie. Zajmuje się tym jeden z przechodnich gliniarzy.
– Przechodnich? – zapytałam, nienawidząc swojej ignorancji.
Obdarzyła mnie płaczliwym uśmiechem.
– Racja, zapomniałam, że wciąż jesteś nowa. Przechodzień to ktoś, kto wykonuje tę samą pracę w obu królestwach, więc w tym przypadku jest w policji Zwykłego i Połączenia. To detektyw Marley.
Zamrugałam.
– Steve Marley?
– Znasz go? – zapytała, jakby jej ulżyło.
– Chodziliśmy razem do szkoły, a nasze zawodowe ścieżki też czasem się przecinały. – Lubię Steve’a, w szkole umawiał się z moją przyjaciółką. Jesteśmy w całkiem przyjaznych stosunkach, bo pracowaliśmy razem nad kilkoma sprawami. Ufam jego instynktowi – to dobry glina.
– Wydaje się kompetentny, ale jest zajęty i czuję, że nie zależy mu na rozwiązaniu tej sprawy. Coś w jego postawie jest…dziwne, jakby uważał, że to wina Reggiego. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona. Ale jedno wiem na pewno: policja uznała, że to nieudany napad i tego się trzyma. Reggie nie wracałby do domu po ciemku. Nie zrobiłby tego. Nie mam jednak pojęcia, dlaczego był tam, gdzie był.
– I chcesz, żebym się dowiedziała, co się stało?
Przytaknęła, spoglądając mi w oczy.
– Tak, Jinx. Chcę, żebyś się dowiedziała, kto zabił mojego męża. A potem wymierzę mu sprawiedliwość, w ten czy inny sposób.
Sama doświadczyłam „innej” strony sprawiedliwości. Gdy stanęłam przed wyborem: zabić lub samemu zginąć, zabiłam. Miałam to świeżo w pamięci i dręczyło mnie to w koszmarach.
– Sprawiedliwość – przytaknęłam, ponieważ wiedziałam, że gdybym miała szansę, by pozbyć się zabójców moich rodziców, nie zawahałabym się przed ponownym podjęciem tej samej decyzji.
JOYCE WRĘCZYŁA MI TECZKĘ, którą kurczowo ściskała, ale odwróciła wzrok, gdy ją otworzyłam, więc wiedziałam, że zawartość nie była przyjemna.
Był to krótki raport policyjny wraz ze zdjęciami z miejsca zbrodni. Mam dość mocny żołądek, ale przygotowałam się, zanim rozłożyłam zdjęcia. Gdy na nie spojrzałam, po kręgosłupie przeszedł mi dreszcz. Reggie Evergreen był w Innym, kiedy został zaatakowany i zabity. Dźgnięcia były głębokie, bezwzględne i szalone. Było dużo krwi, nie tylko w kałużach wokół Reggiego, ale wszędzie. Scena… była aż nazbyt znajoma. Wyglądało to zupełnie jak miejsce zabójstwa moich rodziców. Dokładnie tak samo. Włosy stanęły mi dęba.
Uważnie obejrzałam zdjęcia. Cięcia na ciele Reggiego były ostre i czyste, żadnych postrzępionych czy nierównych brzegów. Nie zostały wykonane ząbkowanym ostrzem. Były dokładnie takie same jak u moich rodziców. Zarówno mama, jak i tata mieli rany w tych samych miejscach na ciele – był to jeden z powodów, dla których tak bardzo spierałam się z policją, kiedy twierdzili, że to nieudane włamanie do domu. Jaki włamywacz zabiłby dwie osoby w dokładnie taki sam sposób?
Odetchnęłam płytko i starałam się zachować spokój. Po tylu latach miałam świeży trop. Musiałabym porównać to ze zdjęciami z miejsca zabójstwa moich rodziców, ale nawet polegając na własnej pamięci, mogłam stwierdzić, że… tak, miały te same cechy charakterystyczne. Mój instynkt wręcz do mnie krzyczał, a ja nauczyłam się nigdy go nie ignorować.
Uporządkowałam papiery i wsunęłam je z powrotem do teczki. Przeczytam raport policyjny, kiedy Joyce wyjdzie.
– Mogę to zatrzymać, czy wolisz, żebym zrobiła kopię?
Machnęła ręką.
– Zatrzymaj to. Nie mogę znieść myśli, że Wren przypadkiem znajdzie te zdjęcia.
– Skąd to masz? – zapytałam, stukając w teczkę.
Zawahała się, po czym wzruszyła ramionami.
– Jeden z najlepszych przyjaciół Reggiego jest niezłym kombinatorem. Ronan Fallows. Jest zaklinaczem.
Cholera.
– Kim jest zaklinacz? – zapytałam, niechętnie ujawniając swoją ignorancję po raz kolejny. Minęło osiem tygodni, a ja wciąż musiałam się tyle nauczyć.
– To znaczy, że jest spowinowacony ze zwierzętami – wyjaśniła. – Ronan twierdzi, że potrafi nawet z nimi rozmawiać. Raczej żartuje, ale z Ronanem nigdy nic nie wiadomo. W każdym razie zadzwoniłam do niego i poprosiłam, by załatwił mi akta. On wsadza nos w każdą sprawę, zwłaszcza tam, gdzie nie powinien. Bardzo go o to męczyłam i obiecał, że je zdobędzie, chyba żebym w końcu dała mu święty spokój. Nie miał z tym wielkich problemów, ale przekazał mi je niechętnie, a kiedy zobaczyłam zdjęcia, zrozumiałam dlaczego. Teraz, gdy tylko przymykam powieki, ciągle je widzę.
Jej oczy znów napełniły się łzami, a ja pospiesznie podałam jej chusteczkę.
Rozumiałam ją.
– Spróbuj medytacji z przewodnikiem przed snem – zasugerowałam. – Mnie to pomaga.
Joyce ze złością przetarła oczy.
– Mam dość płaczu i odpływania myślami. Medytacja – dobrze, spróbuję. – Wydmuchała nos i odetchnęła spokojnie. – Pamiętam, że kiedy zostałaś wprowadzona, powiedziałaś Stone’owi, że twoi rodzice zostali zabici i że nie wiesz, kto to zrobił. Rozumiesz, przez co przechodzę.
Przytaknęłam, ale postanowiłam nie mówić jej o podobieństwach w obu sprawach. Nie chciałam dawać jej fałszywej nadziei, że może to być coś więcej niż napad, jak sugeruje policja.
– Musiałaś młodo stracić rodziców – ciągnęła Joyce. – Nie mogę znieść tej niewiedzy. Proszę, dowiedz się, co się stało, dla mnie, dla moich dzieci.
– Zrobię, co w mojej mocy – odparłam. Nauczyłam się już nie obiecywać więcej, niż mogę zagwarantować. Nie prowadziłam wielu śledztw w sprawie morderstw i nie mogłam szczerze obiecać, że je rozwiążę, ale dam z siebie wszystko.
– Czy Stone nadal ci pomaga? – zapytała z nadzieją. Zastanawiałam się, czy to był prawdziwy powód, dla którego przebyła tak długą drogę, by się ze mną spotkać. Czy liczyła na to, że Stone i ja pracujemy razem?
Pokręciłam głową.
– Stone złapał dużą sprawę kilka tygodni temu i od tamtej pory go nie widziałam. – To była prawda; w każdym razie jej część. Starałam się nie myśleć o tym zbyt wiele.
Joyce kręciła obrączką na palcu.
– Przepraszam, nawet nie zapytałam o stawki. Reggie zarabiał przyzwoite pieniądze i mamy sporo odłożone. Jeśli dotarcie do sedna sprawy nie będzie mnie kosztować więcej niż pięćdziesiąt tysięcy funtów, to wszystko będzie w porządku. Pomyślałam, że jeśli jest ktoś, kto może dowiedzieć się, co naprawdę się stało, to będzie to poszukiwaczka prawdy.
Podałam jej moją najniższą stawkę godzinową. Gdyby ta sprawa była powiązana ze śmiercią moich rodziców, z radością zajęłabym się nią za darmo. Jeśli rzeczywiście istniał tu związek, dam jej rabat.
Otworzyłam górną szufladę i wyciągnęłam moją standardową umowę, uzupełniłam stawkę i zaznaczyłam, że będę powiadamiała ją o kosztach co pięć tysięcy funtów. Zapytałam, czy jest możliwość, by zapłaciła część z góry, a ona wypisała mi od razu czek.
Zadałam jej jeszcze kilka pytań, gdy uzupełniała swoje dane w dokumentach. Reggie był księgowym w firmie w Gerrards Cross; pracował w centrum miasta, a oni mieszkali na przedmieściach. Dobrze znam Gerrards Cross; lokalsi mówią na nie GX i znajduje się niedaleko od Beaconsfield, gdzie się urodziłam i wychowałam. To również całkiem blisko kawiarni Rosie’s, gdzie spotkałyśmy się z Joyce po raz pierwszy.
Zrobiłam kopie dokumentu tożsamości Joyce i wręczyłam jej umowę. Ledwo rzuciła na nią okiem przed podpisaniem. Obiecałam, że zacznę z samego rana. Wyglądało na to, że krótko po wyjeździe znów wracam w podlondyńskie rejony.
Upewniłam się, czy Joyce ma dokąd pójść. Na szczęście motel, w którym się zatrzymała, znajdował się tuż za rogiem biura, więc Gato i ja odprowadziliśmy ją bezpiecznie do drzwi. Zaproponowałam, że podwiozę ją do domu następnego dnia, ale kupiła już bilet na pociąg. Powiedziała, że byłaby słabym towarzystwem, a ja zaakceptowałam tę wymówkę. Potrzebowała trochę spokoju i całkowicie to rozumiałam.
Razem z Gato zeszliśmy na parking, by wrócić do domu. Wybiła dwudziesta druga – nawet nie zauważyłam, kiedy minął wieczór. Pół godziny później byliśmy w domu, w wiosce o nazwie Bromborough. Jest tam ładny las, po którym mogę spacerować z Gato, i oddalona o pięć minut jazdy samochodem galeria handlowa ze wszystkim, od sklepów obuwniczych po kina. W samej wiosce znajdują się kawiarnia, pralnia chemiczna, zakład pogrzebowy i restauracja z jedzeniem na wynos. Śmierć i chińszczyzna na wynos: miejscowość w sam raz dla mnie.
Kiedy zaparkowałam na podjeździe, samochód Hes już tam stał. Postanowiłam udać się jeszcze z Gato na szybki spacer po okolicy, aby rozprostować nogi przed snem, a potem sprawdzę, co u niej.
O tej porze na wysadzanych drzewami ulicach panowała cisza. Wydawało się, że to miła okolica, a w ciągu ostatnich trzech tygodni nie miałam żadnych doświadczeń, które mogłyby zaburzyć to przekonanie. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i biznes się rozkręci, to prawdopodobnie kupię coś gdzieś w pobliżu. Ceny nieruchomości są niskie w porównaniu z okolicami Londynu, a ze środków ze sprzedaży domu mogłabym kupić czteropokojowy domek wolno stojący w ładnej okolicy z powierzchnią na biuro, które nie byłoby wynajmowane od wampirzego lorda.
Kiedy wróciliśmy z Gato, otworzyłam frontowe drzwi i zawołałam:
– Halo? Hes, nie śpisz jeszcze?
– Jestem w salonie – krzyknęła. – Zrobiłam ci herbatę.
Zdjęłam kurtkę, powiesiłam ją na wieszaku i poszłam się przywitać. Hes oglądała telewizję, owinięta kocem. Trzymała kubek herbaty i wyglądała nieco blado; to nie była jej najlepsza noc.
Zajęłam miejsce w fotelu i wzięłam koc. W domu nie było zimno, ale jest coś przytulnego i pocieszającego w siedzeniu pod kocem. Gato polizał mnie krótko po dłoni i opuścił nas, by sprawdzić dom. Upewniał się, czy nie ma w nim myszy i wampirów. Skupiłam się na Hes.
Chwyciłam kubek, ogrzewając nim dłonie.
– Dzięki za herbatę. Słyszałaś, jak podjeżdżałam?
– Tak. – Zamilkła na chwilę. – Położyłam się spać w swoim mieszkaniu, ale usłyszałam dziwny hałas i kompletnie mi odbiło, więc przyjechałam tutaj.
– Nie ma problemu. Dałam ci klucz, więc możesz wpadać w każdej chwili, wiesz o tym.
– Dzięki. – Hes uśmiechnęła się z wdzięcznością.
Ma brązowe włosy w mysim odcieniu i typowo angielską cerę. Jest ładna, ale rzadko się maluje czy ubiera w ekstrawaganckie stroje, chociaż przeszła przez krótką fazę buntu, kiedy pojechała na studia. Nosiła wtedy makijaż i krzykliwe sukienki oraz zmieniła imię z Hester na Hes. Zakochała się też trochę w wampirze, została porwana przez moją sąsiadkę i zmuszona do stania się Inną przez dźgnięcie w serce moim magicznym sztyletem. Więc… tak, skończyła ze zmianami, chociaż nowe imię do niej przylgnęło. Nie zdecydowała się dobrowolnie na przemianę i wciąż próbuje dowiedzieć się, kim i czym jest. Chciałabym powiedzieć, że jej pomagam, ale sama też krążę po omacku, jeśli chodzi o mnie.
– Jakieś wieści od niego? – zapytała znienacka.
Zamrugałam, próbując ustalić, o którego „niego” jej chodzi. Miałam dwóch głównych pretendentów do tego miana: Stone’a i Nate’a. Nie byłam gotowa myśleć o tym pierwszym, więc założyłam, że pytała o tego drugiego.
– Nate’a? Nie, przykro mi, dawno się nie odzywał. – Nate jest wampirem, w którym trochę się podkochuje. Mieli burzliwy romans, zanim odkryła, że nie jest człowiekiem. Niełatwo pogodzić się z faktem, że twój wybranek serca jest w rzeczywistości nieumarłym, a jeszcze trudniej wybaczyć, że wypił twoją krew. Dwukrotnie. Nie wspominając o odkryciu, że Hes jest najnowszym podbojem na jego długiej liście. To sprawiło, że jego deklaracje dozgonnej miłości wydawały się nieco mniej szczere i o wiele bardziej drapieżne.
Sprawy między mną a Nate’em również się skomplikowały. Uratowałam mu życie, a potem je przywłaszczyłam. Stałam się, z braku lepszego słowa, jego panią. Użyłam IR-u, by go kontrolować, gdy był bardzo słaby, co stworzyło między nami więź, która niepokoiła nas oboje.
Wkrótce potem Nate wyjechał do Ameryki z nadzieją, że setki dzielących nas kilometrów zerwą tę więź, a przynajmniej zmniejszą jej intensywność. Nie wiem dokładnie, gdzie przebywa, ale zawsze jestem go świadoma; to jak swędzenie mózgu. Jeśli się na tym skupię, wiem, jak się czuje i co robi. Cała ta sprawa jest co najmniej uciążliwa dla nas obojga.
Nikomu nie powiedziałam o naszej więzi. Ojciec Nate’a, lord Volderiss, jest jedyną osobą, która o tym wie – dlatego zaoferował mi biuro w Exchange Flags. Istnieje niewielka szansa, że jeśli ktoś mnie skrzywdzi lub zabije, może tym samym skrzywdzić lub zabić Nate’a. To niepokojąca myśl, której staram się do siebie nie dopuszczać. Czy mogłoby to działać w drugą stronę? Jeśli ktoś wbije kołek w serce Nate’a, czy moje własne też przestanie bić?
– Pisał kilka razy – powiedziała Hes, wpatrując się ponuro w swoją herbatę. – Nie odpowiedziałam.
– A chcesz?
– Nie wiem. – Chwila ciszy. – Tak. Chyba. Tęsknię za nim. Świetnie się razem bawiliśmy. To był najlepszy czas w moim życiu. A teraz utknęłam w nowym królestwie. To trochę przytłaczające.
Było mi jej żal. Trafienie do nowego królestwa nie było dla mnie tak szokujące. Przez całe życie byłam poszukiwaczką prawdy, więc wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak. Niemal poczułam ulgę, gdy odkryłam Inne, ponieważ nagle nie byłam już sama. Nie jestem dziwakiem, jestem Inna. Mam nawet fajnie brzmiący tytuł.
– Jeśli za nim tęsknisz, odpisz mu.
Westchnęła.
– Okłamał mnie we wszystkich ważnych kwestiach.
– Albo potrafisz to przeboleć, albo nie. Jeśli potrafisz, zrób to. Jeśli nie, pozwól mu odejść.
– Łatwo mówić. – Nadąsała się trochę, jak na osiemnastolatkę przystało.
Dmuchnęłam na herbatę i nie dodałam już nic więcej. Przydałoby mi się posłuchać własnej rady.
Rozmawiałyśmy, dopijając herbatę. Opowiedziałam jej o parnym zbliżeniu żywiołaków, ale nie wspomniałam o sprawie Evergreena. Nie potrzebowała więcej mroku przed snem na dokładkę do koszmarów, z którymi wciąż się zmagała.
O północy poszłyśmy spać, a Gato odesłał nas obie do Zwykłego, byśmy się naładowały. Kiwnęłam na niego głową, a on posłusznie poszedł za Hes do wolnego pokoju. Potrzebowała dziś jego towarzystwa bardziej niż ja. Gdy zakopałam się pod zimną pościelą, brakowało mi pocieszającego ciężaru jego głowy na biodrze. Czasami posiadanie przyjaciół jest do bani.
* * *
Obudziłam się wcześnie i zobaczyłam, że Gato dołączył do mnie w nocy.
– Hej, chłopaku. Wszystko w porządku? – Stuknął dwa razy ogonem, co uznałam za potwierdzenie. – Super.
Szybko przebrałam się w ciuchy do biegania i założyłam Gato migającą obrożę. Wciąż było ciemno, a Gato biegnący na kogoś bez ostrzeżenia wystraszyłby nawet najbardziej spokojnego człowieka.
Samochód Hes zniknął z podjazdu, więc domyśliłam się, że miała rano wykłady. Ruszyliśmy biegiem. Kiedy dotarliśmy do lasu, światło dopiero zaczynało całować niebo. Na razie byłam w Zwykłym i chciałam cieszyć się zieloną trawą oraz błękitnym niebem. Później przejdę do Innego i prawdopodobnie zostanę tam w najbliższej przyszłości, gdy będę tropić zabójcę Reggiego. W tej chwili jednak mogłam cieszyć się zwykłymi wschodami słońca, które uwielbiałam przez całe moje dwudziestopięcioletnie życie.
Czasem bieganie przychodzi mi z trudem, ale dzisiaj poruszałam się żwawo i bez wysiłku. Gdy brałam prysznic i się ubierałam, czułam się uważna i pełna energii. Dzisiaj postawiłam na business casual: czarne dżinsy z koszulą i marynarką. Będą wygodne do jazdy, ale wystarczająco eleganckie, jeśli będę musiała przeprowadzić z kimś rozmowę. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Włosy związałam w niechlujny kok, nałożyłam podkład oraz tusz do rzęs, i gotowe.
Zjadłam na szybko tosta i banana. Gato spojrzał na mnie krzywo i odniosłam wrażenie, że nie aprobuje mojego wyboru. Miałam to gdzieś. Może nie było to najzdrowsze śniadanie, ale coś musiałam zjeść. Nie poszedł za mną, gdy wzięłam teczkę Reggiego i skierowałam się do trzeciego pokoju.
Używałam wolnego pomieszczenia jako graciarni i wciąż było w nim kilka pudeł. Nie zajęło mi dużo czasu odkopanie tego, którego szukałam: MATERIAŁY DOTYCZĄCE MORDERSTWA. Zaczęłam je zbierać niedługo po zabójstwie rodziców, ale ich śmierć była dla mnie zbyt surowa i zbyt bliska, więc odłożyłam je na bok. Rok później odkurzyłam je i spojrzałam ponownie na zawartość. Przeanalizowałam wszystko, znów wypytałam policję, a potem odłożyłam je raz jeszcze. Ten schemat powtarzał się rok po roku. Nie mogłam odpuścić. Nie zapomnę o ich morderstwach, dopóki nie zostaną wyjaśnione.
Otworzyłam pudełko i wyciągnęłam znajome strony policyjnego raportu. Kusiło mnie, żeby zrobić ścianę zbrodni i umieścić zdjęcia ciał moich rodziców oraz Reggiego obok siebie, ale robiłam to już wcześniej i potem mnie to męczyło. O wiele lepiej było spojrzeć na materiały świeżym okiem, a potem odłożyć je na inny dzień. Po pierwsze, nie chciałam, żeby Hes weszła do domu, zobaczyła je i dostała ataku serca, a po drugie, nie chciałam znów się zatracić w rozpaczliwym, depresyjnym epizodzie, z którego moja najlepsza przyjaciółka Lucy będzie musiała mnie wyciągać.
Nawet po siedmiu latach wciąż boli mnie patrzenie na zdjęcia z miejsca zabójstwa moich rodziców. Śmierć coś nam odbiera. Gdy raz zobaczy się martwe ciało, nie sposób o nim zapomnieć. Wiele lat zajęło mi, by znów pamiętać moich rodziców jako żywych ludzi, a nie jako martwe ciała, które znalazłam tydzień po moich osiemnastych urodzinach. Wzięłam głęboki oddech i starałam się zdobyć na obiektywne spojrzenie. Po tylu latach można by pomyśleć, że będzie to łatwiejsze, ale ktokolwiek powiedział, że czas leczy rany, był w błędzie.
Otworzyłam teczkę Reggiego i położyłam zdjęcia z miejsca zbrodni obok zdjęć moich rodziców. Podobieństwa były niezaprzeczalne. Ślady na ciałach nie były identyczne, ale zbliżone. Poczułam dreszcz podniecenia. To naprawdę świeży trop. Byłam prawie pewna, że zabójca Reggiego zabił też moich rodziców. I tym razem zamierzałam go znaleźć.
