Żyjesz już czy tylko jesteś? Instrukcja obsługi spełnionego życia - Piotr S. Wajda - ebook + audiobook

Żyjesz już czy tylko jesteś? Instrukcja obsługi spełnionego życia ebook

Piotr S. Wajda

0,0
59,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jakie marzenia pogrzebałeś dawno temu? Dlaczego poddajesz się w niektórych kwestiach zbyt szybko? Do spełnienia jakich pragnień brakuje Ci tej ostatniej odrobiny odwagi? Wystarczy już tego czekania! Skończ z wątpliwościami!
Ryba nie rzuca się na haczyk, a ‎jeleń nie wystawia się sam na celownik. Tak samo szansa musi być upolowana. Zamiast czekać, aż szczęście zostanie podane na srebrnej tacy, ludzie spełnieni wykorzystują swoją intuicyjną inteligencję do rozpoznawania szans – tych właściwych!
Nie zawodzimy ze względu na naszą rzeczywistość, lecz z powodu naszych subiektywnych wyobrażeń, fanatycznych uprzedzeń oraz wyolbrzymionych oczekiwań. O sukcesie czy porażce nie decyduje jakaś metoda lub strategia, tylko właściwa perspektywa. Kto chce rozwiązać swoje problemy, ten musi się najpierw od nich uwolnić. Jak to zrobić?
Przekonaj się, korzystając z wielu przykładów podanych w tej książce, jak proste może być osiągnięcie szczęścia i spełnienia. Autor bazuje na czterdziestu latach praktyki i życia tym, o czym pisze. Nie ma więc powodu, aby wszystkie błędy popełniać samemu, jeśli można uczyć się od innych, którzy je już popełnili.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 810

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



EGO COGITO, ERGO SUM

– René Descartes

 

Ja myślę, więc jestem.

 

Całe moje dotychczasowe życie to szereg etapów i ekstremalnych zmian. Podejmowane przeze mnie decyzje o zmianach oznaczały konieczność przejścia kompletnych transformacji, które zawsze były bezdyskusyjne, bezwarunkowe, bezpowrotne i bez żadnej alternatywy. Rozwój i zmiana – za wszelką cenę!

Od wczesnych lat młodzieńczych interesowało mnie zagadnienie sensu. Chciałem odkryć powody decydujące o tym, dlaczego niektóre działania i realizowanie celów udaje mi się podejmować i osiągać na własną rękę, samemu, a innym razem czułem się ofiarą okoliczności zewnętrznych. Dlaczego czasami odnoszę wrażenie, jakbym był sterowany przez kogoś z zewnątrz. W jednym momencie znajdowałem się w centrum swojego życia, chwilę później stałem obok. Dlaczego niektóre rzeczy się powtarzają – i to jak na nieszczęście zazwyczaj te dla mnie niekorzystne – a inne nie? Dlaczego mam wrażenie, jakbym był skazany do robienia kilku okrążeń ekstra, obojętnie jak bardzo staram się z tego wywinąć? Jakimi wzorcami i jakim wzorem kieruje się mój umysł, jakiego automatyzmu używa moja podświadomość, kto dyktuje te warunki mojej świadomości? Lub inaczej rzecz ujmując, dlaczego niektóre błędy muszą się powtarzać akurat u mnie, co tu jest nie tak, lecz przede wszystkim chciałem wiedzieć, dlaczego moje życie przebiegało dotąd tak jak przebiegało. No i oczywiście – co dalej? Przede wszystkim to ostatnie pytanie pojawiło się u mnie w stosunkowo młodym wieku. Czy to jest sens twojego życia? To jest właśnie to – ta jedyna niepewność ukrywająca się za wszystkimi wcześniej postawionymi pytaniami. I ona nas napędza: chcemy wiedzieć, co tu robimy, dlaczego tu jesteśmy i dlaczego niektóre rzeczy dzieją się tak, jak to ma miejsce. Najpóźniej, gdy nagle zdasz sobie z tego sprawę, że następne trzydzieści, czterdzieści czy nawet pięćdziesiąt lat twojego życia są absolutnie przewidywalne, należałoby obecne perspektywy postawić pod znakiem zapytania. U mnie powstają ogromne wątpliwości. Z rozmów z moimi studentami wiem, że wielu z nich czuje się podobnie jak ja kiedyś. Od ponad dwudziestu lat zgłaszają się do mnie na zajęcia coachingowe przedsiębiorcy, przedstawiciele różnych dziedzin i branż. Wszyscy stoimy przed tą samą zagadką, odczuwając przykładowo przymus powtarzalności. Życie wydaje się poruszać w odwiecznej pętli. Tracisz poczucie możliwości rozwoju. Nie tak jak za czasów szkolnych, studenckich czy też w pierwszych latach wykonywania zawodu. Dlatego wcześniej czy później powstają pytania, dlaczego wstaję każdego ranka z łóżka, o co w ogóle chodzi, dlaczego tu jestem. Czy po to, żeby brać udział w zawodowym wyścigu szczurów, stając się u szczytu kariery szefem szczurów, pozostając szczurem? Już jako nastolatek wiedziałem: to nie może być wszystko. Moja intuicja wrzeszczała dosłownie: to są błędne wymagania! To jest gra według niepoprawnych zasad! To jest nie twoja gra!

Co dalej? Czy moje pytania były niepoprawne? A może zbyt mało wiem o życiu i nie zadawałem fundamentalnych pytań dotyczących podstaw jestestwa? Jeśli tak, to jak to rozwiązać, aby moje próby osiągania sukcesów i prowadzenia spełnionego życia mogły funkcjonować?

Dzisiaj to wiem: Jeśli chcesz być człowiekiem spełnionym i szczęśliwym, musisz zaoferować sens.

W latach 1997–2000, równolegle do moich zaocznych studiów, których się podjąłem, zgłębiałem również kwestie wiary, studiując dostępne mi pisma święte różnych religii: Biblię, Koran, wyciągi i fragmenty z Tory oraz materiały dotyczące buddyzmu, łącznie z mitologią oraz naukami znanych nam mędrców i filozofów. Wspominając tamten czas, można by rzec, a raczej nazywając te rzeczy po imieniu: te kwestie mnie wówczas zupełnie pochłonęły. W tych księgach szukałem odpowiedzi na podstawowe pytania: chciałem więcej wiedzieć na temat szczęścia, sukcesu i władzy; chciałem wiedzieć, czym są czas, wiara, bogactwo, miłość, zaufanie, i jak mogę utrzymać się w zdrowiu i zadowoleniu, czyli jak żyć spełnionym życiem. Po prostu.

Istnieje pewna historia, znana i chętnie opowiadana wśród zwolenników i fanów azjatyckiej ceremonii przyrządzania herbaty. Odzwierciedla ona doskonale moją sytuację w momencie rozpoczęcia drogi do zrozumienia praw życia i osiągnięcia koniecznych wartości do szczęśliwego – spełnionego życia.

Pewien młody i dynamiczny menedżer wyruszył na Daleki Wschód, aby nauczyć się czegoś o buddyzmie. Gdy dotarł do mistrza nauk zen, przedstawił mu swoje obawy: Przeczytałem wszystkie możliwe książki, wziąłem udział w wielu seminariach, ukończyłem MBA i Harvard Business School. Nie ma niczego, czego bym nie spróbował, a mimo to odnoszę wrażenie dreptania w miejscu. Dlatego postanowiłem zapytać kogoś mądrego, takiego jak ty, co mam jeszcze robić i co nowego może się dla mnie nadawać.

Mistrz odrzekł: Dobrze, młody człowieku, pójdź więc za mną, przejdźmy się po moim ogrodzie i usiądźmy w mojej herbaciarni, aby o tym pomówić. Powinniśmy wspólnie przeprowadzić ceremonię przyrządzania herbaty.

Wolnym krokiem, bez słowa przeszli ogrodem do herbacianego pawilonu. Tam mistrz rozpoczął tradycyjną od stuleci niezmienną kolejność przygotowywania ceremonii. Moment ten daje możliwość, aby zaproszony gość mógł podczas tej procedury znaleźć w sobie spokój ducha. Polecił młodemu człowiekowi, aby ten przyjrzał się dokładnie czarkom, które mistrz starannie wybrał, oraz pozostałym naczyniom przygotowanym do tego celu. Nalał świeżej wody do kamiennego naczynia, kładąc obok chochelkę, po czym umył swoją twarz i ręce, prosząc, aby jego gość zrobił to samo. Dopiero gdy wszystko było gotowe, weszli do herbaciarni, gdzie mistrz rozpoczął serwowanie. Postawił czarkę na kolanach swojego gościa i zaczął powoli wlewać herbatę. Uśmiechając się, patrzył przy tym nieprzerwanie prosto w oczy młodego człowieka. Czarka zaczynała się napełniać, a mistrz nie przestawał nalewać. Młody człowiek zaczął się niepokoić.

Czy ten starzec nie widzi, że herbata wyleje się zaraz prosto na moje kolana?, zastanawiał się.

Jednak mistrz nie zaprzestawał wlewania, wpatrując się z uśmiechem w oczy młodego człowieka. W końcu herbata przelała się z czarki i zaczęła szybko zapełniać podstawkę, na której stała. I ta się przelała, herbata zaczęła płynąć młodzieńcowi prosto na jego kolana, a gdy mistrz nadal pomału wlewał herbatę, ten nie wytrzymał: Ej, starcze, nie widzisz co robisz? – wykrzyczał. – Czarka już dawno jest pełna, a ty dalej nalewasz.

Na co mistrz z uśmiechem odrzekł: Jak mogę cię czegoś nauczyć, zanim opróżnisz swoją czarkę? Po czym kontynuował: Tak jak ta czarka z herbatą, twoja głowa jest pełna przygotowanych przekonań, gotowych spekulacji i interpretacji, młodzieńcze. Twoja głowa jest pełna, a ty przychodzisz do mnie i mówisz, że ja mam ją dalej zapełniać? Musisz być najpierw pusty i zapomnieć o wszystkim, czego do tej pory się nauczyłeś. Ponieważ tylko pustkę można zapełnić.

I ja również musiałem się pozbyć swoich ówczesnych przekonań, wyobrażeń i uprzedzeń, które w moim sposobie myślenia były głęboko zakorzenione. To jest zadanie na całe życie. Podobnie jak szkolenie swojej świadomości i zmiany swojego nastawienia. Lecz z czasem zacząłem przeglądać na oczy, spoglądając na świat jako inny człowiek, domyślając się, że odpowiedzi na moje pytania zawsze były i są tuż przede mną, przyświecając mi niczym gwiazda polarna na mojej drodze. Muszę jeszcze tylko odrobinkę dorosnąć, aby do nich sięgnąć. To nie jest łatwa umiejętność – dokładnego przyglądania się światu, który cię otacza. Przez długi okres w ogóle jej nie posiadałem. Każdy człowiek może zmienić swoją percepcję i nastawienie, jeśli naprawdę chce – rzecz jasna. I faktycznie: nastawienie, z jakim idziemy przez życie, jest najistotniejszym czynnikiem decydującym o naszym szczęściu i sukcesie. Nasze zachowanie odpowiada naszym pozytywnym lub negatywnym przekonaniom. Czy nasze przedsięwzięcie zakończymy sukcesem, wiemy doskonale już podczas jego rozpoczęcia – lecz jedynie pod warunkiem, że jesteśmy wobec siebie uczciwi. Całe nasze życie odgrywane jest według naszego własnego scenariusza.

Gdy rozpoczynałem szkolenie swojej świadomości, spoglądając na świat innymi oczami, zdobyłem jeszcze jedno dodatkowe doświadczenie. Gdy już jesteś w stanie świadomie wyłączyć swój rozum, zapanuje większa klarowność. Przekonujesz się wówczas, że mądrość, rozsądek czy roztropność niekoniecznie chronią przed głupimi decyzjami i trzeba się najpierw od problemu uwolnić, żeby go rozwiązać. I nie ma w tym żadnych sprzeczności, tylko głęboka uwalniająca prawda, a mianowicie że w czasie życiowych kryzysów w rzeczywistości mamy do czynienia z kryzysami postrzegania.

W tym czasie zrozumiałem, że moja podróż do odkrycia odpowiedzi na moje pytania trwać będzie do końca życia. Że w samej podróży jest cały sens i trwać będzie do momentu zrozumienia wszystkich odpowiedzi. Do poznania siebie. I to mnie raduje – że jest tego o wiele więcej! Lecz do tego nowego spojrzenia i od wątpliwości do radości był spory kawałek drogi. Początki nie były kolorowe i nie zanosiło się na znalezienie sposobu, aby rozwiać moje wątpliwości i problemy. Konieczne były drastyczne i bezwarunkowe zmiany. Pozostawiając, wręcz bezrefleksyjnie porzucając swój poprzedni, żałosny i niedorozwinięty stan, stając się tym, kto jest wart nowego poziomu i nowej perspektywy. Moje życiowe transformacje: schorowanego i przekreślonego przez lekarzy ośmiolatka, poprzez stałego bywalca szpitali, otyłego i napompowanego lekami dwunastolatka, kuracjusza dziecięcych klinik i sanatoriów, nieszczęśliwego i przeciętnego ucznia, napiętnowanego i podle traktowanego przez rówieśników nastolatka – do szesnastoletniego, zdrowego młodego człowieka (wbrew, i bez czynnego udziału medycyny), sportowca z przyszłością jedenastu lat profesjonalnej międzynarodowej kariery sportowej. Od multiagenta ubezpieczeniowego, poprzez maklera, doradcę inwestycyjnego, zarządcę majątkiem, twórcę własnych, wielokrotnie nagradzanych produktów inwestycyjnych, poprzez współpracę z najbardziej prestiżowymi bankami inwestycyjnymi na świecie, zarządcę własnym portfelem inwestycyjnym w prywatnej bankowości, właściciela wielu spółek i firm, do twórcy i udziałowca najbardziej prestiżowych firm i usług w swojej branży na świecie, wykładowcy, coacha i twórcy milionerów, prelegenta na wielu uczelniach europejskich – a w rezultacie do wolnego, szczęśliwego i spełnionego człowieka. Dziś, po kilku dziesięcioleciach nieprzerwanego zaangażowania w realizację swoich celów i pragnień, cieszyć się mogę niezależnością, pełniąc w swoich obecnych przedsięwzięciach najistotniejszą z nieistniejących funkcji.

Moja dotychczasowa droga pomogła mi w osiągnięciu innej perspektywy spojrzenia na świat, pomagając mi zrozumieć znaczącą treść życia. Wydaje mi się, że dopiero teraz jestem w stanie wnieść swój treściwy wkład dla świata, w którym chcę żyć. Chociaż nie dotarłem do końca mojej podróży. Nikt nie dotrze do końca. Z każdym przypuszczalnym celem otwierają się jedynie nowe drzwi. Domyślasz się i ty, drogi czytelniku, że kariera zawodowa to nie może być wszystko? Czy dopadło cię odczucie poruszania się w wiecznej pętli i że sam się z niej nie uwolnisz? A może odnosisz wrażenie utknięcia w poczekalni życia, będąc w pełni chęci do opuszczenia swojej luksusowo wyposażonej strefy komfortu? Chętnie więc odbiorę cię z dworca, zapraszając cię – za pośrednictwem tej książki – na jedną z najbardziej niebywałych wypraw badawczych, jaką możesz przeżyć: na ekspedycję w głąb siebie. Może nawet nie będziesz musiał pakować walizek. Twoją podróż w odnalezieniu odpowiedzi możesz z tą książką kontynuować w każdym miejscu i o każdej porze. Jednak nie mogę ci gwarantować, że sam nie poczujesz potrzeby wyruszenia gdziekolwiek i kiedykolwiek, aby odnaleźć siebie. Wszystko jest możliwe.

W książce tej wybrałem świadomie takie tempo „podróży”, aby zmiany były widoczne. Te, które będą zachodzić w trakcie jej czytania. Spójrz od czasu do czasu przez okno – jak podczas jazdy pociągiem – i zaobserwuj, czy krajobraz powoli się zmienia lub raczej czy twoje postrzeganie krajobrazu się zmienia. Mowa oraz słowa w tej książce mają służyć ci za drogowskazy. Są rzetelnie wybierane i z rozmysłem użyte. Cieszę się, mogąc towarzyszyć ci podczas tej podróży, która może zmienić twoje życie, prowadząc cię od przepełnionej głowy z powrotem do twojego serca – do ciebie.

 

Piotr S. Wajda

Vaduz/Liechtenstein, czerwiec 2019,

w przeddzień moich pięćdziesiątych drugich urodzin

WSTĘP

Czy pamiętasz moment w swoim życiu, w którym byłeś absolutnie szczęśliwy? Wolny, pełen energii? Spoglądając optymistycznie w przyszłość. Aż tryskałeś energią. Byłeś tolerancyjny. Miły dla każdego człowieka i każdego zwierzęcia. Twoje ciało było silne, elastyczne i pełne życia. Nie miałeś ograniczeń, będąc wolnym i otwartym na wszystko. Żadne negatywne przekonania cię nie obciążały. Byłeś spełniony. Absolutną miłością. Jednością z twoim otoczeniem i całym wszechświatem.

Myślisz, że taki moment w twoim życiu nie istniał? Ależ oczywiście, że istniał. To był twój normalny stan jako dziecko – niemowlę.

Dopiero otaczające cię społeczeństwo rozpoczęło odpowiednie programowanie twoich przekonań, tworząc złowrogie dla twojego życia, często nieodwracalne uwarunkowania. Zadbano o to, abyś posiadał przekonania, którymi obecnie kierujesz się w swoim życiu. Lecz te przekonania są subiektywne. Przekonania nigdy nie są obiektywne, pomimo że indywidualnie pasują do każdego z osobna. Obojętnie, w co wierzysz – to się spełni! Zmień swoje przekonania, a zmienisz wszelkie okoliczności w twoim życiu. Niestety, większość ludzi ma na wszystkie swoje niepowodzenia jakąś wymówkę, jednak patrząc z perspektywy czasu na ludzi spełnionych, odnoszących w życiu ogromne sukcesy, należy stwierdzić, że i oni mieli z pewnością wystarczającą liczbę powodów do rezygnacji i pełnej kapitulacji.

Demostenes był jąkałą, a mimo to stał się największym mówcą starożytnej Grecji.

Marilyn Monroe jako dziecko również się jąkała, a została jedną z najbardziej sławnych i rozpoznawalnych aktorek w historii kinematografii.

Napoleon Bonaparte był w akademii wojskowej traktowany, a nawet nazywany głupkiem, a został jednym z największych dowódców wszech czasów.

John D. Rockefeller był rolnikiem, a został założycielem dynastii Rockefellerów.

Beethoven był w późniejszych latach głuchy, lecz stworzone przez niego w tym czasie kompozycje należą do jego najlepszych. Przeszedł do historii jako jeden z największych kompozytorów w historii ludzkości.

Abraham Lincoln był jako biznesmen nieudacznikiem, kilkanaście razy plajtował, a w wieku pięćdziesięciu dwóch lat został wybrany na prezydenta USA.

Fiodor M. Dostojewski był epileptykiem, a bezsprzecznie wpłynął jako twórca powieści psychologicznych na światową literaturę.

Ray Kroc miał pięćdziesiąt cztery lata, kiedy otworzył pierwszy bar McDonald.

Bill Gates obchodził swoje dwudzieste urodziny, w tym czasie założył firmę Microsoft.

Walt Disney dwukrotnie plajtował – dzisiaj firma, którą założył i która nosi jego imię, jest największym medialnym koncernem na świecie.

Arnold Schwarzenegger był synem policjanta z małej austriackiej miejscowości, gdy zaczynał uprawiać kulturystykę, dzisiaj jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobowości na naszej planecie, kasując ponad trzydzieści milionów dolarów za film.

Wilma Rudolph doznała paraliżu dziecięcego, tracąc władzę w nogach, a mimo to w 1960 roku została w Rzymie trzykrotną zdobywczynią olimpijskiego złotego medalu: w sprincie, w biegu na 100 i 200 metrów.

 

Nie ma wymówek na brak spełnienia we własnym życiu. Nie możesz być za młody lub za stary, za mądry lub zbyt głupi, wykształcony lub niedouczony. Każdy człowiek, naprawdę każdy, urodził się po to, aby być szczęśliwym i spełnionym. Musimy tylko wrócić do tego przekonania, że to my, każdy z nas jest kowalem swojego losu. Musisz jedynie porzucić swoje obecne zdanie, zweryfikować to, w co wierzysz, stworzyć nowe przekonania i pracować nad wdrożeniem ich w swoje życie, aby stały się spójne z twoim postępowaniem.

Jak długo chcesz tkwić w swoich negatywnych przekonaniach, zanim będziesz gotów się od nich uwolnić – aby w twoim życiu mogła zagościć nowa jakość?

Większość ludzi jakoś sobie w życiu radzi. Lecz sam wiesz najlepiej, że istnieje ogromna różnica pomiędzy jakoś a jakość.

Ten, kto powtarza swoje błędy, osiągnie w tym perfekcyjność.

W tej książce wszystko będzie się obracać wokół mocy twojego umysłu oraz wpływu twoich przekonań na to, co dla ciebie jest możliwe.

To jest moje zaproszenie, abyś stał się w swoim umyśle „szalony” – w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Chcę się z tobą zagłębić w świat wolnomyślicieli i realizatorów swoich marzeń.

Cytując Bernharda Shawa: Czego potrzebujemy, to kilku szalonych ludzi; spójrzcie, do czego doprowadzili nas normalni.

Chcę wraz z tobą postawić kilka radykalnych pytań, kim jesteś i co potrafisz. To jest zdrowe! Ten, kto regularnie nie potrząsa swoimi granicami przekonań, ten zaginie w trosce o jutro. Życie nie zna zastoju. Albo się rozwija, albo się kurczy. Tak też dzieje się z twoją mentalną strefą komfortu. Albo będziesz ją regularnie rozciągał, albo będzie się ona kurczyć. Oczywiście, że istnieje jeszcze patologiczne „szaleństwo”, na przykład schizofrenia. Ten komu się to przydarzyło, ma moje pełne wyrazy współczucia. Z tego nie mam zamiaru sobie żartować.

Lecz tu i teraz chcę cię zaprosić do „szaleństwa”, którego nieświadomie doznawaliśmy na co dzień jako małe dzieci – wolnego ducha i podziwu.

Nie wierzę w przypadki. Jeśli ta książka znajduje się w twoich rękach i dobrze się w nich czuje, to z pewnością nie bez powodu.

Przypuszczam, że czegoś ci brakuje. Coś cię porusza. Coś w tobie tęskni za intensywnym życiem, za wolnością, bogactwem, miłością…

Czytasz tę książkę, ponieważ narzucone ci normy i ograniczenia nie są dla ciebie w żadnej mierze zadowalające. Chciałbyś poprzesuwać te wszystkie niewidoczne granice pomiędzy możliwym a niemożliwym. Pozwól, abyśmy wspólnie poprzesuwali i zweryfikowali twoje przekonania dotyczące twoich możliwości. Jeśli chodzi o mnie, uważam, że potrzebujemy jeszcze wielu zdrowych wariatów, bo przecież to nie może być już wszystko.

Rozejrzyj się. Pomimo że na naszej szerokości geograficznej udało się zebrać tak ogromne bogactwa materialne, spotykasz na co dzień zbyt wielu ludzi niewyglądających na szczęśliwych. Choć tak wiele wiemy, zniszczyliśmy niemalże nieodwracalnie naszą planetę. Pomimo że wystarczy dla wszystkich, dopuszczamy do głodu i śmierci miliony ludzi. Istnieją przerażające przykłady na to, że to, co akceptujemy jako normy, jest jedynie społecznie usankcjonowanym szaleństwem. To, jak po urodzeniu postępujemy z naszymi genialnymi dziećmi, gdy wysyłamy je do szkoły. To, że jedzenie wolimy wyrzucić, niż podzielić się z głodnymi. To, że pozwalamy na zadłużanie nas bez naszej bezpośredniej zgody. To, że pozwalamy na coraz to bardziej bezczelne okradanie nas za pośrednictwem coraz to większej ilości/i/lub wyższych podatków. To, że pozwalamy na coraz bardziej zuchwałe ograniczanie naszej wolności poprzez zniewalające przepisy i ustawy. To, że miliardy z podatków są wydawane na projekty z góry skazane na porażkę lub na to, aby spacyfikować, okupować i w imię chciwości mordować ludzi w odległych częściach naszej planety. To, że bezrefleksyjnie dajemy sobie odebrać wolność wyboru poprzez odebranie nam gotówki. To, że poprzez brak finansowej edukacji dopuściliśmy do sytuacji, aby 80% społeczeństwa jedynie dwa miesięczne wynagrodzenia dzieliły od bezdomności. To, że nasze związki z najbliższymi zatruwamy poprzez rutynę i brak uczciwości. Że prowadzimy wojny o surowce, którymi później zatruwamy powietrze. Mógłbym tak podawać mnóstwo kolejnych przykładów, lecz nie chcę cię deprymować, tylko dodać ci odwagi.

Ponieważ pomimo moich wyjątkowych umiejętności poprawnej interpretacji tych codziennie przekazywanych nam wiadomości nie należę do pesymistów. Wierzę – w ciebie, w siebie, w nas wszystkich.

Dlaczego?

Bo w historii ludzkości zawsze byli, istnieli zdrowi wariaci – szaleńcy. Ci, którzy się odważyli rozsadzać wszelkie normy naszych przekonań. Niektórych z nich wspominamy do dziś dnia, wypowiadając ich imiona w pełnym podziwie: Spartakus, Jezus, Michał Anioł, Thomas Edison, Ludwig von Beethoven, Alexander Fleming, Maria Skłodowska-Curie, Nikola Tesla, Matka Teresa, Albert Einstein, Martin Luther King…

Są też ci, którzy przyczynili się do zmian w świecie, nie osiągając takiego rozgłosu. Na przykład Afroamerykanka Rosa Parks, która 1 grudnia 1955 roku odmówiła w autobusie ustąpienia miejsca białemu pasażerowi, doprowadzając do powołania ruchu praw czarnych obywateli, lub laureatka Nagrody Nobla roku 2014 – dziewczynka Malala, która mieszkając w Afganistanie, chciała pójść do szkoły, za co przez talibów omal nie straciła życia. Albo jakże wielu młodych przedsiębiorców zakładających swoje pierwsze start-upy, czasami już w wieku czternastu lat nie po to, aby zarobić fortunę, lecz po to, aby ulepszyć świat.

Już od dawien dawna istnieli ci, co myśleli do przodu, w poprzek, realizatorzy utopijnych marzeń. Mnie natomiast fascynuje myśl, że wśród nas żyje o wiele więcej takich ludzi. Jednak większość z nich jest uśpiona, śniąc sen o ograniczeniach. Ta książka ich poszukuje. Ponieważ nadszedł czas, gdy my wszyscy ich potrzebujemy. Więcej szczęśliwych ludzi. Więcej twórców. Ludzi, którzy nie mają już ochoty czekać, są gotowi do rozpętania rewolucji, której tak są spragnieni, tam, gdzie się w tej chwili znajdują.

Po wieku technologii weszliśmy w wiek informacji. Wszystko jest wszędzie dostępne. Fuzja techniczna z ludzką inteligencją rozwija wykładniczo potencjał oddziaływania i skuteczności. Jeszcze nigdy pojedyncze osoby nie miały takiej dźwigni umożliwiającej zarówno jednostkowe, jak i kolektywne zmiany jak obecnie. Na polityków i przedstawicieli koncernów nie ma co liczyć. Poruszają się zbyt wolno i nie robią niczego, co przysłużyłoby się szerokiej masie społecznej. Śmiałej, jednocześnie aroganckiej awangardy z Silicon Valley ze swoim Google’em, Facebookiem itp., próbujących objąć panowanie nad światem, nie możemy powstrzymać. Jednak i oni do utrzymania równowagi we wszechświecie potrzebują milionów zdolnych umysłowo samodzielnych twórców własnej, realnej rzeczywistości bazującej na wartościach etycznych. Lista powodów, dla których my, jako rasa ludzka, powinniśmy potrząsać i przesuwać ograniczeniami naszego umysłu, jest bardzo długa. Lecz mnie bardziej ciekawisz ty, jako indywidualna istota ludzka, wraz z twoimi możliwościami prowadzenia szczęśliwego i spełnionego życia.

Mimo że się nie znamy, wiem na sto procent, że to, co w obszarach twojego życia odbierasz jako rzeczywistość, nie jest wyczerpaniem twoich możliwości. Możesz o wiele, wiele więcej. I to jest najlepsze.

Czy jesteś gotów na odkrycie swoich możliwości? Jeśli tak, poszalejmy razem.

Nie jesteś tym, kim myślisz, że jesteś – lecz jesteś tym, co myślisz.

OD AUTORA

Nie uważam się za człowieka sukcesu. I to nie jest kokieteria; oczywiście jestem świadom tego, że mierząc pospolitą miarą, odniosłem ponadprzeciętne sukcesy. I nie chodzi tu tylko o osiągnięcie wolności osobistej, zgromadzenie dóbr materialnych, podróżowanie do pięknych miejsc, poznawanie bardzo ciekawych ludzi, małżeństwo z moją żoną, wychowanie wspaniałej córki czy też radość z wnuka. Moja żona często powtarzała: „Piotrze, czy nie możesz być w końcu zadowolony?”. A gdy niejednokrotnie spoglądała na moją niezadowoloną twarz, próbowała mi wytłumaczyć, na czym mogłoby polegać moje zadowolenie: „Spójrz, co osiągnąłeś w porównaniu z ludźmi z naszego otoczenia. Dla większości z nich jesteś tam, gdzie oni chcieliby być. Nie widzisz tego? Nie możesz być zadowolony z siebie i z tego, co uzyskałeś?”.

Nie. Nie mogę! Nie widzę tego, czego chce większość ludzi, lecz patrzę na tych niewielu, którzy są tam, gdzie ja chcę dojść. Szukam szans! Ponieważ chcę jak najszybciej i jak najdalej oddalić się od mojego status quo. Poza tym ponoszę na co dzień ryzyko pozostania sobą! A to robi ze mnie nieznośnego człowieka. Wiem o tym. Sam siebie często nie znoszę.

Jedną z rzeczy, której niemal nie mogę sobie wybaczyć, jest to, jaki głupi czasami jestem. Martwię się wtedy i marnuję swoją kreatywność na malowanie czarnych scenariuszy, zamiast kreować sytuacje, które są dla mnie znacznie bardziej przyjemne aniżeli negatywne odczucia. Jedną z najczęstszych myśli, jaka mnie prześladuje – przyznaję się – jest to, że nie zdążę. Obawiam się też, że zmarnowałem mnóstwo mojego dotychczasowego życia. Od czasu do czasu odnoszę także wrażenie zbytniego udogodnienia sobie i stworzenia samooszukańczej strefy komfortu, podczas gdy śmierć jest coraz bliżej, a ja nie wiem, jak daleko ona jest. Irytują mnie wówczas wszystkie, nawet najmniejsze wyzwania dnia codziennego, zamiast spoglądać na nie w spokoju, aby rozpoznać je jako szanse w przebraniu. Każdy wie, która jest godzina, ale nikt nie wie, jak jest już późno.

Prawdopodobnie każdy z nas odnajduje siebie czasami w takich sytuacjach. Zarówno ja, jak i ty oraz każdy inny potrzebuje nieco czasu, zanim wybudzi się z tej negatywnej spirali, rozpoczynając świadomy proces odwrócenia uwagi i myśli w innym, pozytywnym kierunku. O to nie mogę mieć pretensji ani do siebie, ani do ciebie czy kogokolwiek innego. Szczęście odczuwamy jedynie w wyjątkowych momentach. Mimo to te fazy normalności i przeciętności są dla mnie tak straszne i nieznośne, że podejmuję natychmiast wszelkie kroki, aby z nich się wydostać i uciec, ponieważ wiem, że właśnie wtedy zegar tyka, a mnie obok nosa przechodzi następna okazja i kolejna szansa, które mnie przybliżą do szybszego osiągnięcia moich celów i wizji.

Znam jednak momenty – podobnie jak ty – w których jest inaczej. Momenty, gdy mam wrażenie bycia w miarę inteligentnym, a przede wszystkim inteligentnym w stosunku do rozpoznawania szans. Odłączam się wówczas od bezowocnych prób porównywania się z innymi i czuję się spełniony. Jestem spełniony.

Karlfried Graf Dürckheim powiedział: Widzisz coś tylko tam, gdzie spoglądasz, a znajdziesz coś tylko tam, gdzie szukasz.

Są ludzie, którzy widzą tylko problemy, ponieważ patrzą na wszystko z perspektywy problemu, wszędzie i we wszystkim jedynie ich się dopatrując. Są też tacy, którzy potrafią rozpoznać szansę, ponieważ ich perspektywa jest ukierunkowana na poszukiwanie szans. Porównując ludzi do świata owadów, najtrafniejszym byłoby porównanie nas do much i pszczół. Gdy muchy całą swoją uwagę kierują na odpady i odchody, pszczoły skupiają się na kwiatach. I tak żyją te owady w swoim sąsiedztwie, diametralnie różniąc się jednak tym, na co zwracają uwagę. I nawet, gdybyś muchę wypuścił na środku pięknej, kolorowej i pachnącej łąki, natychmiast zacznie ona szukać gówna. Pszczoła natomiast wypuszczona na śmieciowisku niemal natychmiast znajdzie najbliżej rosnący kwiat.

W codziennym życiu stale zajęci jesteśmy robieniem czegoś, nie zadając sobie pytania, czy robisz coś, co jest dla ciebie dobre. A jeśli to już robisz, czy robisz to dobrze. Powinieneś robić tylko to, co należy, i tak, jak należy. Bo wolny może być tylko ten, kto robi to, co i tak byłoby do zrobienia.

Czy jesteś poszukiwaczem problemów zawsze znajdującym wystarczającą liczbę powodów powstrzymujących cię od realizacji jakichkolwiek przedsięwzięć? Czy może jesteś elastyczny w swoich działaniach i zmotywowany, żeby znaleźć rozwiązanie na każde wyzwanie? Znasz sytuację, podczas której dyskutuje się na temat problemu, zamiast pracować nad jego rozwiązaniem? W naszym społeczeństwie istnieje zbyt duża świadomość problemów w stosunku do liczby osób zajmujących się aktywnie ich rozwiązywaniem.

Jak stwierdził Winston Churchill: Cywilizacji udało się uśpić w człowieku drapieżnika, lecz niestety nie osła.

Wszystko to wpłynęło na moją decyzję stworzenia tej oto książki, właśnie tak, jak jest napisana. W młodości często słyszałem, że jestem leniwy, aż w końcu w to uwierzyłem. Dopiero wiele lat później zrozumiałem, że wcale nie jestem leniwy, a jedynie podchodzę do poszczególnych tematów bardzo ekonomicznie.

Ta oto książka jako INSTRUKCJA OBSŁUGI SPEŁNIONEGO ŻYCIA jest również przewodnikiem po moim Elementarzu sukcesu, czyli mojej bestsellerowej publikacji książkowej pod tytułem Strategia prze-myślenia. Z tego ucieszą się niewątpliwie moi studenci – polscy przedsiębiorcy biorący udział w moich zajęciach coachingowych. Teraz, za pomocą tej oto książki, będą mogli znacznie lepiej i dogłębniej pojąć przekazy i sekrety skrzętnie wplecione w zawartość mojego elementarza, z którym na co dzień od kilku lat pracują. W sumie to chyba powinienem moich studentów przeprosić i ostrzec, ponieważ w tej książce jestem cały ja. Czyli zostaną skonfrontowani ze wszystkim tym, przed czym starałem się ich uchronić, przekazując im wybiórczo i cząstkowo moje myśli, doświadczenia, wnioski i przekonania, wiedząc, że do większości z nich jeszcze nie dojrzeli. A tu jest wszystko. Tak oto wygląda aktualna wersja mojego stanu umysłu. Mojej mentalności. Przynajmniej tak wyglądała w momencie oddania tej książki w wydawnictwie. Mam nadzieję, że pisząc tę książkę w chwilach wolnych, podczas moich podróży i przemieszczania się po Europie, uda mi się ją nie tylko w miarę względnie napisać, lecz także w 2019 roku ukończyć. W pierwszym rzędzie jednak piszę tę książkę dla siebie. Przyszedł czas, abym podczas przeglądania i segregowania wszystkich moich notatek z trzech dziesięcioleci pozbierał i poukładał swoje myśli. A nie ma lepszej możliwości, jak setki godzin spędzonych w pełnej koncentracji nad notatkami, zgłębiając po raz kolejny ich przekaz i formułując je raz jeszcze ze szczególnym zwróceniem uwagi na to, aby były napisane w sposób przystępny i zrozumiały, by jak największe grono czytelników mogło znaleźć w tym przesłaniu impuls do zmian albo choćby iskierkę nadziei na szansę do zmian. Również to mnie uszczęśliwi.

Celem tej książki jest uświadomienie i pokazanie ci – drogi czytelniku – twojego potencjału i twoich możliwości. Siła, by coś zmienić, oraz moc zmian sprawią, że twoje życie będzie spełnione. Siła do zmian, moc zmian oraz zdolność do zmian jednoczą się w łacińskim słowie – potentiale – czyli potencjał. Jest ono obecnie na czasie, zwłaszcza w branży motywacyjnej i samorozwoju. A ponieważ zostałeś uwikłany przez ograniczające cię schematy twojego dotychczasowego życia, które cię zawinęły w zwój nakazów, przykazów, przykazań, zakazów, rozkazów (ustaw) itp., potrzebujesz całych swoich sił, aby się z tego rozwinąć. Unleash the Power within!

 

Historia ludzkości to historia mężczyzn i kobiet, którzy nie doceniają samych siebie.

Abraham Maslow

 

UWOLNIJ SWÓJ POTENCJAŁ!

 

Twój

Piotr S. Wajda

 

OSTRZEŻENIE

Drogi czytelniku. Uznałem, że będzie fair, jeżeli poświęcę kilka zdań na ostrzeżenie cię przed moim stylem pisania. Pomimo lub ze względu na to, że jest to moja czwarta książka, którą piszę, mój sposób pisania jest taki, jaki jestem ja. Prosty i bezpośredni. Owszem, ci, którzy znają mnie z moich wykładów, wiedzą, że moja komunikacja werbalna jest jeszcze bardziej prosta i bezpośrednia. Nie wspomnę o moich studentach, którzy, biorąc udział w moich spotkaniach coachingowych, niektórzy z nich już od wielu lat, przekonali się, że potrafię również inaczej – ostro. Mimo to lub raczej ze względu na to postaram się bardziej wysilić niż w poprzednich książkach. Ponieważ większość mojego życia mieszkam w krajach niemieckojęzycznych, myślę po niemiecku. A że mój umysł jest kilkukrotnie szybszy od mojego języka – co wyraźnie słychać w filmikach z moich wykładów na YouTubie – poprzez chroniczne urywanie końcówek zdań, postaram się spędzić więcej czasu ze słownikiem języka polskiego, by ta oto książka była napisana z użyciem „lepszego” języka polskiego niż moje wcześniejsze. Poza tym poświęcę więcej czasu na przemyślenia podczas pisania. To niesamowite. Utrzymując spokój ducha, pisząc bez pośpiechu, przychodzą mi do głowy zwroty i określenia, których w związku z moim „gorącym charakterem” – entuzjazmem i pasją – na moich wykładach i prelekcjach nie zwykłem używać. Jak to było? „Do trzech razy sztuka, za czwartym nauka”. Więc już teraz, spoglądając w masę moich notatek i przemyśleń, wiem, że ta, czwarta książka będzie nieco odbiegać od wcześniejszych. I to nie tylko tematycznie :-)

Tak naprawdę to książkę o tej tematyce chciałem napisać już dwadzieścia lat temu. Uzmysłowiłem to sobie, czytając moje pozbierane, robione przez te lata notatki. Dzisiaj jednak cieszę się, że piszę ją teraz, ponieważ jak powiedział jeden z moich wieloletnich współpracowników i studentów: „Książki pisane są na temat albo z doświadczenia”. Ta książka jest dziś w stu procentach książką z czterdziestu lat doświadczeń. A tego nie da się nauczyć ani przeczytać.

Wychowałem się w typowym polskim blokowisku lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W szkole podstawowej byłem w gronie uczniów ze statystyczną średnią należącą zdecydowanie do tej nie najlepszej. I szczerze mówiąc, wszystko, co robiłem w dziedzinie szkolnictwa po podstawówce, nie miało najmniejszego znaczenia, ponieważ nic z tego nie pamiętam. Zresztą nie było to dla mnie ważne i nie odgrywało żadnej roli. Do szkoły uczęszczać musiałem, jak każdy, lecz celem było życie jako sportowiec. Bezwarunkowo i bez żadnej alternatywy. Choć tak między nami mówiąc, przypuszczam, że wtedy, jako nastolatek, nawet chyba nie wiedziałem co to jest alternatywa. I jak chciałem, tak miałem. Owszem, kosztowało mnie to mnóstwo wyrzeczeń, dyscypliny i lata ciężkiej pracy na treningach. Lecz właśnie to było moim wyborem. Moją wolą! Sport był moim całym życiem. Patrząc wstecz, zdałem sobie sprawę, że to, co większość ludzi nazywa dyscypliną, i co ja również tak nazwałem, było moją pasją. A jak masz do czegoś pasję, to nie potrzebujesz do tego żadnej dyscypliny. Uważam, że sport był najlepszą szkołą mojego życia. A reszta… jaka reszta? Mam obecnie pięćdziesiąt dwa lata i w całym życiu nie potrzebowałem CV. Nigdy i ani razu. Bo nie pracowałem! To nie oznacza, że nie zarabiałem pieniędzy. Wręcz przeciwnie. Myślę, że gdybym bardziej przyłożył się do nauki w szkole, nie zarobiłbym nawet ułamka tego, co do tej pory zarobiłem. Całe życie robiłem to, co kocham, i kochałem to, co robiłem, więc w żadnym wypadku nie mogę tego zaliczyć jako pracę. A CV – życiorys – przedłożyć musisz tylko wtedy, gdy przychodzisz prosić o łaskę, aby przyjęto cię do niewoli, czyli do robienia czegoś, co jest wbrew twojej woli. Nie wiem co od najmłodszych lat było ze mną nie tak, ale u mnie taka opcja nigdy nie wchodziła w rachubę. Z pewnością duży wpływ na moje przekonania mieli moi rodzice, którzy byli bardzo przedsiębiorczy. Mieli nie tylko sklep, w którym mama wraz z dwiema pracownicami pracowała niemal na okrągło – co tak naprawdę było jedynie moim ówczesnym wrażeniem – a tato ten sklep zaopatrywał, dodatkowo zajmując się badylarstwem. Ja natomiast od ósmego roku życia miałem podstawowe zadanie – aby zajmować się moim o pięć lat ode mnie młodszym bratem. Wiedziałem więc już stosunkowo wcześnie, czym są obowiązki i odpowiedzialność. Widziałem też, z obserwacji i na przykładzie moich rodziców, że zaangażowanie i kreatywność dawały dużą przewagę co do reszty – pozostałych, otaczających nas ludzi i ich zapatrywania się na świat. Zrozumiałem w stosunkowo młodym wieku, że musisz mieć odpowiedni cel oraz szczegółowy plan działania, a pozostała, najważniejsza część to fokus, czyli absolutna koncentracja na realizacji danego planu. I DZIAŁAĆ!

Cytując Alberta Einsteina: Dobre wychowanie jest tym, co pozostaje po zapomnieniu wszystkiego tego, czego nauczyłeś się w szkole.

Już w wieku dwunastu lat wiedziałem dokładnie, czego chcę. A było to zdecydowanie coś innego, niż chcieli wszyscy moi rówieśnicy. W wieku trzynastu lat jeździłem rowerem w sezonie kilka do kilkunastu kilometrów na zbieranie ogórków i truskawek, żeby zarobić na rzeczy, których pragnąłem. Gdy miałem szesnaście lat, zrobiłem prawo jazdy, aby móc śmigać maluszkiem (mały fiat 126p) po Polsce, zaopatrując kluby kulturystyczne i ciężarowe w odżywki. W tamtym czasie w Polsce trudno było je dostać, a ja dzięki odpowiednim znajomościom moich rodziców miałem do nich dostęp. Latem prowadziłem na basenie kiosk z napojami i suchymi przekąskami (wydzierżawiony przez moich rodziców ze względu na mój wiek), a od siedemnastego roku życia dodatkowo dorabiałem po nocach na dyskotece jako wykidajło. W wieku osiemnastu lat zarabiałem już jako „profesjonalny” sportowiec (użycie cudzysłowu w określeniu „profesjonalny” wskazuje jedynie na tamte czasy, gdy oficjalnie profesjonalnego sportu nie było – a mimo to dobrzy sportowcy pobierali wysokie pensje od klubowych sponsorów, zakładów pracy) i miałem wystarczająco dużo gotówki, aby kupić w Austrii mercedesa („W 115 Puchatek”), oczywiście przechodzonego, którego mój tato sprowadził do kraju. Już wtedy w sumie zarabiałem więcej niż moi rodzice ze swoich biznesów razem. Można by rzec, że przedsiębiorczość podpatrzyłem u moich rodziców. Jedno jest jednak pewne: nigdy nie wchodziło w rachubę, abym miał robić coś, co nie sprawiałoby mi przyjemności, lub mówiąc kolokwialnie – co by mnie nie kręciło. W żadnym wypadku nie nadaję się do wykonywania czynności z nakazu czy rozkazu, o czym przekonaliśmy się – niejednokrotnie bardzo boleśnie – ja i moje najbliższe otoczenie podczas mojej służby wojskowej.

Wiedząc, że robiąc to, co robię, robię z własnej, nieprzymuszonej woli i dla siebie, a do tego robiąc to z ogromną pasją, zawsze inwestowałem w to zajęcie nie tylko więcej, ale nawet znacznie więcej czasu niż inni – o czym pisałem dość szeroko w mojej książce Strategia prze-myślenia, zawierającej wiele autobiograficznych wątków – lecz efekty były również znacznie lepsze. A pieniądze? No właśnie… Ponieważ pieniądze są efektem ubocznym twojego i mojego zaangażowania, były one, a tym bardziej są obecnie zawsze znacznie powyżej „średniej”. Tajemnicą jest entuzjazm, a kluczem jest fokus.

Jestem absolutnym pragmatykiem. Dla mnie nie liczy się to, co dobrze brzmi lub wygląda, tylko to, co funkcjonuje. Wszystkich podchodzących do życia naukowo proszę o wyrozumiałość za moje uproszczenia. Moim celem jest przedstawienie i wytłumaczenie poszczególnych zasad za pomocą jasnych przykładów, tak aby wiele osób mogło je zastosować w codziennym życiu.

Komunikuję bezpośrednio. Można by rzec, że nie owijam w bawełnę. Delikatne duszyczki zapewne odbiorą niektóre moje słowa i sformułowania jako bezczelne czy prostackie. Jednakże pragnę cię zapewnić, że wszystko to ze szczerego serca. Staram się sobie wyobrazić, że siedzimy przy jednym stole, prowadząc przyjacielską, szczerą i trzeźwą rozmowę. I nie zależy mi specjalnie na tym, żebyś mnie polubił. Większość ludzi mnie nie lubi za to, że w tak bezpardonowy sposób mówię, jak jest. Ale większość ludzi nie lubi nawet siebie. Jeśli jednak jestem nielubiany za to, co mówię, nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby wiedzieli, co myślę. Chęć lub, co gorsza, potrzeba bycia lubianym oznacza konieczność rezygnacji z siebie z obawy braku akceptacji.

Zależy mi, ażeby pobudzić cię do przemyśleń. Ponieważ chodzi o twoje życie. O twoją codzienność. O twoje być albo nie być. W tym celu wykorzystam każdą znaną mi możliwość, sposób czy technikę, używając określeń zarówno delikatnych, jak i ostrych, zarówno pośrednich, jak i bezpośrednich. Poruszając i powtarzając wiele razy, lecz z różnych perspektyw, za pomocą różnych przykładów – te same, bardzo ważne aspekty. Zachęcając i prowokując. Ta książka jest wielkim zbiorem niewielu czynników odpowiedzialnych za twoje życie – przedstawianych z różnych perspektyw. Znajdujący się w tej książce zbiór moich czterdziestoletnich doświadczeń, a przede wszystkim zadawanych sobie pytań śmiało można określić gorącymi i niewygodnymi, jednak istotnymi dla twojej przyszłości. I jak się nad nimi dogłębnie zastanowisz, wstrząsną one z pewnością większością twoich fundamentalnych przekonań. Dlatego proponuję ci, nie zwracaj uwagi na autora, jego czarny humor i bezpośredni styl przekazu, lecz skoncentruj się na samym przekazie i na tym, jakie odczucia zostaną przezeń u ciebie wywołane.

Dziewczyny i chłopaki – drogie panie i drodzy panowie, kilka słów co do specyfiki tekstu w stosunku do płci. Proszę, uwierzcie mi, że nie jest to dla mnie łatwe. Zwłaszcza że od dziesięcioleci zajmuję się mocą myśli i siłą słowa, jest dla mnie jasne, dlaczego płeć żeńska domaga się w publikacjach większego uwzględnienia. Dlatego pozwolę sobie od czasu do czasu na zmianę w kontekście płci zwrócić się również do pań.

Masz wolność wyboru. Możesz tę książkę trawić własnym rytmem. Po kolei, zaczynając od tyłu, wyrywkowo czy bez przerwy od początku do końca. Jeżeli jesteś profesjonalistą od spraw sukcesu, mogą cię zainteresować poszczególne rozdziały, których tematykę chciałbyś pogłębić lub uprościć. Jeśli jednak przyłapiesz się na myśli: „Wiem, znam to już”, to zapraszam cię serdecznie do zadania sobie pytania: „Żyjesz tym konsekwentnie na co dzień?”. Jestem niezmiernie zdumiony, jak wielu „ekspertów” i „coachów” potrafi perfekcyjnie referować na tematy technik, sposobów i zasad, których sami na co dzień nie stosują. Przed czterdziestu laty podjąłem walkę o swoje marzenia, stawiając sobie coraz bardziej śmiałe cele i budując szalone wizje, a nawet z dnia na dzień odważnie zmieniając zupełnie wszystko – przechodząc całkowitą transformację – i muszę stwierdzić, że cały czas uczę się nowych rzeczy, lub chętnie przypominam sobie o konsekwentnym ich stosowaniu.

Aby zachować się fair, chciałbym jednak zaznaczyć, że książka ta z pewnością cię nie zadowoli, jeżeli…

…jesteś w stu procentach zadowolony z życia. W tym przypadku namiesza ci tylko w głowie.

…posiadanie racji jest dla ciebie ważniejsze od bycia szczęśliwym. Bo twoja racja powstrzymuje cię dokładnie tam, gdzie jesteś.

…postanowiłeś, że sukces i spełnione życie nie jest dla ciebie. Zdeklarowanym celem tej książki jest to, byś osiągał w życiu sukcesy.

…szukasz możliwości osiągania sukcesów bez konieczności zmiany siebie i bez zwiększenia swojego zaangażowania – działania.

…uważasz, że wiesz już wszystko na temat sukcesu.

…poszukujesz czarodziejskiej formuły uniesienia. Sorry, ale jestem znany jako uziemiacz.

Nie korzystaj z każdej furtki. Nie bierz udziału w każdej rozmowie. Nie czytaj każdej książki. Twój czas jest drogocenny i ograniczony. Twoja uwaga jest twoją najcenniejszą walutą. Wyważ najdokładniej, jak możesz, w co ją zainwestujesz.

Możesz mi wierzyć, że w tej książce dam z siebie wszystko, co mam do zaoferowania. Ostatecznie jednak ty sam zadecydujesz o jej działaniu. To leży w gestii twojej świadomości, czy książka ta po przeczytaniu kilku rozdziałów wyląduje jako zbieracz kurzu na jednym z regałów, czy odegra rolę inicjacyjnej iskierki w rozpaleniu płomienia.

CEL – to jest marzenie z terminem spełnienia.

PRZEBUDZENIE

W tej książce chodzi o sukces w twoim życiu. Jednocześnie chodzi o wiele, wiele więcej. Chodzi o twoje i moje przebudzenie.

Na nasz czas obecny można spojrzeć z dwojakiej perspektywy. Z perspektywy strachu zbliżamy się do kryzysu, jakiego historia ludzkości jeszcze nie znała. Symptomy są bardzo wyraźne: coraz większa przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi, globalizacja, konsumpcjonizm, przemysłowe skażenie żywności i powietrza, manipulacja genetyczna, obowiązek szczepień, wycofywanie gotówki, centralizacja światowych długów hipotecznych w bankach centralnych, niszczenie rynków pracy poprzez rządowe „rozdawnictwo”, niszczenie światowej gospodarki poprzez spekulacje na rynkach finansowych, zwielokrotnianie zadłużenia, okupacja krajów bogatych w złoża surowców, terroryzm, migracja ludności itd.

Można również spojrzeć oczami niepoprawnego optymisty, który z pewnością wszelkie wcześniej wymienione fenomeny naszych czasów zinterpretowałby inaczej. A mianowicie jako bóle porodowe – rodzącej się nowej, połączonej, myślącej kosmocentrycznie ludzkości.

Kto będzie miał rację? Uważam, że to zależy od ciebie.

Wszystko, co się dzieje na świecie, można zinterpretować jako kryzys lub szansę. Wyboru dokonujemy w naszych umysłach. A dokładniej: w twoim umyśle. Bo to ty wstajesz co rano i wybierasz: zapaść w rutynową śpiączkę czy jeszcze bardziej się przebudzić. Pełznąć przez życie w medialnej ślepocie czy uwolnić się, przeglądając na oczy. Kochać i poświęcić się pasji czy się obawiać i poddać letargicznemu istnieniu. Automatycznie reagować czy też świadomie tworzyć.

Nie chcę ci stwarzać ciśnienia, ale uwierz mi, proszę: Tam, gdzie obecnie żyjesz i oddychasz, przesądzają się losy świata. Twojego świata!

Jeśli już poddajesz się wpływom zmanipulowanych mainstreamowych mediów, słuchając wiadomości, czy bierzesz je do siebie? Czy może traktujesz to jako coś dziejącego się tam, daleko stąd, i w ogóle cię nie dotyczy?

Buckminster Fuller powiedział: My, ludzie, jesteśmy kapitanami statku kosmicznego, zwanego Ziemią.

Nasze społeczeństwo nie jest przypadkowe. To wspólna kreacja ponad siedmiu miliardów ludzi, połączonych ze sobą w energetycznej sieci jaźni. Niestety, wielu z nich nie ma tej świadomości, jak znacząco ich codzienne myśli wpływają nie tylko na ich statek kosmiczny – twoje życie – lecz także na losy całej ludzkości.

Coś dzieje się w obecnych czasach. Coś się budzi. To cicha, pokojowa rewolucja. Coraz więcej ludzi rozpoznaje siłę swojej kreatywnej świadomości, przejmując odpowiedzialność za swoją część twórczą. Ja wierzę w ciebie i wierzę w nas, ludzi. Silne i świadome MY potrzebuje wielu świadomych i możliwie szczęśliwych JA. Dlatego chętnie wspomagał cię będę tą książką w osiąganiu poziomu zdrowego egoizmu oraz kolejnych sukcesów w twoim życiu.

Przez ostatnie trzydzieści lat wspomagałem wiele dziesiątek tysięcy ludzi w osiąganiu swoich celów i spełnianiu ich marzeń. Przy czym uważnie słuchałem, zwracając szczególną uwagę na często powtarzające się pytania i wyzwania dnia codziennego moich rozmówców. Wiem z doświadczenia, że w poszczególnych przypadkach, na rozdrożu lub podczas napotykania kolejnych przeszkód często nie jest konieczne znalezienie specjalnego rozwiązania, złożonego i splecionego z poszczególnych fragmentów przeczytanej książki. Często jest to jedno, zadane odpowiednio pytanie albo świeża, nowa idea, które spowodują nagłe rozwiązanie się supła w naszej głowie, prowadząc nas w kierunku rozpoznania szansy i możliwości. Lecz jak zawsze i wszędzie, powtórzę, iż ważne jest dla mnie, abyś mi nie wierzył ślepo. Wprawdzie moje słowa bazują na ponad trzydziestoletnim doświadczeniu w tych tematach, lecz rozumiem i używam ich jako katalizatora, aby twoją inteligentną świadomość zmobilizować do przemyśleń w celu rozszerzenia własnej perspektywy.

Nawet jeśli czasami piszę dość ostro – moje słowa bazują na szacunku i respekcie do ciebie, twojego życia i twojego potencjału. Cierpliwość nie należy i nigdy nie należała do moich mocnych stron. Słyszałem, że z wiekiem ma się to zmienić. Ciekawe, ciekawe... Lecz tymczasem lubię mocno potrząsnąć ograniczeniami umysłowymi. Życzę ci, abyś na stronach tej książki odnalazł brakujące puzzle, ten ostateczny dzwonek, życzliwego kopa w dupę, rozwiązań poszczególnych zaprzeczeń, lecz przede wszystkim odwagę i radość. Przeprowadzone w USA badania wykazały, iż odczuwając radość, nasze zdolności dedukcji (nauki i zrozumienia) wzrastają jedenastokrotnie.

Przyszedł czas, aby myśleć w dużych kategoriach.

Dużych w stosunku do tego, co potrafisz.

Dużych co do tego, kim jesteś.

Wielkich w stosunku do tego, co możesz zaoferować światu.

Zawsze jest odpowiedni czas na wybudzenie się ze snu o ograniczeniach, aby nabrać więcej odpowiedzialności za CUD naszej kreatywnej świadomości.

Cóż za przygoda! :-)

Czas wpływa na wiedzę podobnie jak inflacja na pieniądze: zmniejszając jej wartość.

Piotr S. Wajda

FILOZOFIA ŻYCIA

Przed milionami lat, gdy Ziemia była w trakcie tworzenia, Stwórca stworzył kaczkę i posadził ją w bajorku. Kaczka była karmiona i nie musiała się o nic martwić. Nie miała więc żadnej odpowiedzialności. Po jakimś czasie Stwórca stworzył orła. Orzeł miał wiele ciekawsze życie. Mógł osiągać najwyższe szczyty gór, szybować po bezkresnym niebie, korzystając z nieograniczonej wolności. Jednak on sam musiał zadbać o to, aby znaleźć dla siebie pokarm, a tym samym wziąć na siebie odpowiedzialność za swoje życie.

Następnie Stwórca stworzył człowieka, dając mu możliwość wyboru pomiędzy nudnym życiem kaczki a porywającym i ciekawym życiem orła. Wtedy coś się wydarzyło. Gdy ludzie dokładniej przyjrzeli się kaczce, większość z nich chciała mieć jedynie wynikające z jej sposobu życia korzyści, lecz ceny nie chcieli za to zapłacić. Gdy przyjrzeli się bliżej życiu orła, to i tu chcieli korzystać z zalet jego życia, lecz i w tym wypadku nie byli gotowi zapłacić za to ceny.

I tak doszło do tego, do czego dojść musiało. Większość ludzi nie potrafiła się zdecydować: kaczka czy orzeł. Stwórca pozostawił im więc to zadanie jako życiowe wyzwanie. Od tego czasu w piersi każdego człowieka biją dwa serca: kaczki, która non stop tylko kwacze, nie wyglądając poza brzeg swojego bajora, i orła, który majestatycznie krąży po niebie, ciesząc się swoją wolnością. Każdy człowiek ma wszystko co potrzebne w sobie i zna obie te skrajności: jedną, szukającej problemów kaczki, i drugą – szukającego rozwiązań orła.

Różnica pomiędzy kaczką a orłem polega przede wszystkim na tym, że te same wyniki są inaczej oceniane.

Zapewne zadajesz sobie pytanie, dlaczego akurat te dwa wspaniałe egzemplarze ze świata zwierząt wybrałem jako przykład. Zapewniam, że nie ze względu na obecną sytuację polityczną w Polsce oraz zbieżność nazwisk poszczególnych polityków. Otóż orzeł zaraz po lwie – który notabene również wiedzie niezależne, samodzielne i w pełni odpowiedzialne za siebie życie – jest drugim pod względem wykorzystania zwierząt w herbach rodowych. Jest nawet godłem Polski (choć akurat w kwestii ptaka znajdującego się w polskim godle istnieje coraz więcej rozbieżnych zdań wśród ornitologów). Orła spotkać można również w wielu kulturach świata jako symbol boskiej mocy oraz mocy panującego władcy. W przeciwieństwie do orła kaczka odbierana i obierana jest często w gastronomii jako symbol dobrego jedzenia. Można ją spotkać w wielu restauracyjnych kartach z potrawami. Interesującym, a to oznacza również pomocnym jest fakt, że w obu tych przypadkach, podając oba te przykłady, powstaje w głowie u każdego w łatwy sposób ich obraz, co niezmiernie upraszcza przekaz.

Nawiązując przy tej okazji do mojej własnej filozofii życia, brzmi ona następująco: Otrzymałeś w prezencie życie wraz z wszelkimi otaczającymi cię możliwościami. Wykaż się, aby można było uwierzyć, że jesteś tego życia wart.

A cytując Ralpha Walda Emersona: Stwórz najlepszą wersję siebie, bo to jest wszystko, co masz.

Mieć nadzieję, że ktoś zrobi coś za ciebie lub w twoim interesie, oznacza rezygnację z siebie. Media, religie i partie nie ustają w tworzeniu złudzeń w celu uśpienia czujności ludzi, znieczulając i ogłuszając nas nadzieją. Ażeby wszystko zostało po staremu, a przede wszystkim aby było co do garnka włożyć. I tak jak rozwój i postęp w medycynie zadbał o stale pogarszający się stan zdrowia wśród ludności – gdzie postępactwo doprowadziło do sytuacji, w której zdrowi ludzie nie istnieją – tak polityka dba o to, aby wykazać się nieudolnością w kwestii odpowiedzialności za siebie, zadłużając społeczeństwo nowymi długami i podnosząc oraz wymyślając coraz to nowe podatki. Z punktu widzenia polityki i medycyny oraz wszystkich tych, którzy są od nich uzależnieni, jest to może logiczne, a sama koncepcja takiego działania pozwala jeszcze na utrzymanie tych form przy życiu. Gorzej to wygląda z punktu widzenia pacjentów i rządzonych.

Dlaczego ktokolwiek miałby reprezentować moje interesy lub działać na moją korzyść? Jeśli o mnie chodzi, zawsze wolałem wziąć wszystko w swoje ręce. Zwyczajnie. Można by to pomylić z egoizmem lub brakiem socjalnej kompatybilności. Ja to nazywam samodyscypliną i odpowiedzialnością. I wiem, że moje podejście oraz interpretacja odpowiedzialności w naszym kompleksowym świecie pozostawia mi zdolność działania. Zdaję sobie też sprawę z tego, że dla wielu ludzi mój sposób na życie jest zagadką. No bo jak można tak żyć, bez korzeni, bez „swojego miejsca” i bez planu B? I to mnie właśnie uszczęśliwia. Nawet, jeśli w takim przypadku nie można mnie zaliczyć do postępaków.

Powtarzam za Dalajlamą: Obojętnie, czy wierzysz w taką, czy inną religię – prawdziwym sensem życia jest bycie szczęśliwym. Nasze całe życie jest napędzane poszukiwaniem szczęścia.

OCZEKIWANIA

Od ponad 40 lat zgłębiam tajniki umiejętności osiągania sukcesów życiowych i spełniania marzeń. Większość moich przeżyć oraz przebytych transformacji opisałem w mojej bestsellerowej książce w roku 2018: Strategia prze-myślenia. Nigdy nie należałem do ludzi powstrzymujących się od uzewnętrzniania swojej rzeczywistości lub swojego zdania. Wręcz przeciwnie.Wiodłem i wiodę bardzo urozmaicone, bardzo energetyczne i barwne życie, sprzeczne z większością uznanych wśród społeczeństw konwencji, kierując się wyłącznie swoją intuicją, w pełni bazując na absolutnej pewności swoich mocnych stron i swoich wartości. Dzisiaj, w związku z rolą mojej osoby oraz tym, jak widzą mnie ci, którzy mnie wcześniej nie znali, część moich życiowych etapów z wcześniejszych lat nie nadaje się do szczegółowego opisania w książce. Robiłem w swoim życiu wiele skrajnie różnych, szalonych, a nawet określiłbym zwariowanych rzeczy, a moje wielokrotne transformacje są najlepszym przykładem umiejętności natychmiastowej adaptacji człowieka do nowych celów i pokazują, z jaką niezwykłą skutecznością – dzięki dyscyplinie/pasji i pewności siebie – można się realizować w nowej, odmiennej, nieznanej wcześniej dziedzinie, a do tego w nieznanym, obcym, a nawet obcojęzycznym otoczeniu. Wystarczy tylko wiedzieć, czego chcesz, i być świadomym konsekwencji swojego wyboru. Przytaczając jedno z bardziej lubianych powiedzeń mojego brata: Żyj tak, aby wstyd było o tym opowiadać, ale miło wspominać.

Od roku 1994, po upływie czterech lat spędzonych w świecie finansów, poniekąd w związku z wykonywanym zawodem, rozpocząłem wzmożone badania przyczyn, tajemnic i faktów związanych z ogromnym tempem rosnącego bogactwa w rękach niewielkiego, coraz mniejszego grona ludzi. Fascynuje mnie fakt, iż 1% ludzi posiada 90% wszelkich dóbr materialnych, znajdujących się na naszej planecie. W tej książce jednak nie będę przekazywał moich odkryć z tym związanych. Wszelkie tajemnice finansowe najzamożniejszych tego świata przekazałem w mojej kolejnej bestsellerowej książce w roku 2018 Skazani na zyski. W tej publikacji pragnę zgłębić tajniki sposobu myślenia ludzi potrafiących konsekwentnie oraz z pełną determinacją osiągać kolejne szczeble własnego rozwoju niezbędne, aby móc oczekiwać choćby niewielkich zmian zewnętrznych, czyli w postaci materialnej. Innymi słowy: do większych zarobków, większego bogactwa, z którymi pośrednio lub bezpośrednio wiążą się wszystkie twoje marzenia – trzeba dorosnąć. Ponieważ musisz najpierw być… żeby robić… aby mieć.

Są więc ludzie, którzy odnoszą większe sukcesy niż inni. Niektórzy z nich są nawet szczęśliwi i spełnieni. I to mnie właśnie najbardziej ciekawi. Co jest potrzebne i jak to działa, dlaczego stosunkowo niewielka grupa ludzi – których z punktu widzenia ich stanu majątkowego zaliczylibyśmy bezdyskusyjnie do ludzi ponadprzeciętnych sukcesów – należy jednocześnie do ludzi szczęśliwych i spełnionych? I właśnie o tym jest ta oto książka. Ponieważ kierując się słowami Arystotelesa: Ostatecznym celem życia jest rozwój własnego charakteru, aby osiągnąć szczęście.

Z biegiem czasu stwierdziłem, że ci ludzie różnią się nie tylko w sferze posiadania dóbr materialnych, osiągając wolność osobistą (proszę nie mylić z wolnością finansową – która jest zdecydowanie niezrozumiałą dla większości – o czym szeroko i szczegółowo pisałem we wszystkich trzech moich poprzednich książkach), lecz również są oni zazwyczaj zdrowsi i sprawniejsi. Poza tym żyją dłużej i prowadzą szczęśliwsze związki. Tak więc rozpocząłem studia dziedziny metafizyki i ontologii, badając szczegółowo „Prawa życia”.

Stwierdziłem, że cały wszechświat podąża i funkcjonuje według jednego schematu. Ten schemat jest jak „Prawo życia”. I mimo że większość ludzi jest tego prawa nieświadoma, funkcjonuje i działa ono codziennie bezbłędnie wszędzie i u wszystkich. To jest jak prawo grawitacji Newtona. Nie ma znaczenia, czy to prawo z definicji znasz, czy go nie znasz, obojętnie w jakiej części kuli ziemskiej obecnie się znajdujesz, prawo powszechnego ciążenia mimo to działa.

I tak jak uznajemy powszechnie znane nam prawa fizyki, uznać powinniśmy istnienie praw metafizyki. Jedno jest dla mnie ekstremalnie ważne: należy uświadamiać i pokazywać ludziom, na przykładzie wzorów ludzi, którzy to zrozumieli i pojęli, co jest w życiu możliwe, jeśli się podejmie odpowiednie działania, używając poprawnych strategii.

Twój umysł jest fundamentem twojego życia. Potrafi przerobić do trzydziestu miliardów informacji na sekundę. Jego sieć połączeń włókien nerwowych osiąga sto sześćdziesiąt tysięcy kilometrów. Aby sobie wyobrazić, co twój umysł w ciągu jednej sekundy potrafi załatwić, wiedz, że dzisiejszy superkomputer na realizację tego wszystkiego potrzebowałby wielu dni. Twój umysł jest więc wspaniałym instrumentem. Jednak nikt nam nie pokazał, w szkole lub na studiach, jak go efektywnie używać. Efektywnie dla nas, rzecz jasna. Wielu różnych rzeczy nas uczono: jazdy na rowerze, pogrywania na instrumentach, tańca itp. Tylko jak używać naszego umysłu – o tym zapomniano. W szkole zadawano nam tak istotne pytania, jak: „Jaką długość ma rzeka Nil?”, „Ilu mieszkańców ma Wenezuela?”, „Jaką powierzchnię ma Kanada?”, ale jakie powody wpływają na sukces, jak można motywować siebie lub innych, jak można osiągać swoje cele i spełniać marzenia – wszystko to nie należy do narzuconych nam programów nauczania. Ja natomiast stwierdziłem, że generalnie każdy człowiek może osiągnąć wszystko, czego będzie naprawdę – naprawdę pragnął. I to niezależnie od okoliczności. Zasadnicze pytanie, które należy sobie zadać, nie powinno brzmieć, czy jest to do zrobienia, tylko, czy jest to wyobrażalne.

To normalne, że jesteś jeszcze sceptyczny w stosunku do tego, co cię czeka. Gdybyś nie był sceptyczny, to w każdej chwili niemal każdy mógłby ci narzucić zupełnie nowe przekonania, którym byś dał wiarę i za którymi byś podążał. To dobrze, jeżeli podczas czytania następnej książki lub podczas kolejnego seminarium sceptycznie obserwujesz wszystko to, co jest ci przedkładane. Zdobędziesz nowe, możliwie nawet nietypowe rozwiązania i pomysły, jeśli zachowasz otwartość umysłu i neutralność w przekonaniach. Warunkiem jest jednak, że nie jesteś fanatykiem własnych przekonań. W tym przypadku trudno będzie dotrzeć do twojej świadomości, nie dopuszczając żadnych szans na zmiany.

Pierwsze, co wskazuje nadchodzące pojawienie się nowego człowieka wśród nas, to akustyczny sygnał bicia serca płodu podczas USG. To jest również ostatnie, co słyszymy poprzez stetoskop, tuż przed odejściem z tego świata. Całe życie wykres bicia serca – EKG – odzwierciedla życie istoty ludzkiej na ziemi. A jak wygląda taki wykres? Czy nie wskazuje on na wzloty i upadki? Czy nie wykazuje podróży przez wzniesienia, niziny, wzgórza…? Życie to różnorodność zmian. To wyzwania. Jeśli więc żyjesz, pamiętaj o wykresie EKG wizualizującym bicie twojego serca. Bo jeśli boisz się wyzwań, jeśli boisz się rozwoju wynikającego z podróży przez doliny i wzniesienia, przez góry i niziny, jeśli boisz się zmian, bo jeśli nic nie robisz, bojąc się doświadczeń pozwalających ci na osiągnięcie prawdziwej wielkości i szczęścia… – to nie żyjesz. W tym przypadku na EKG niewiele widać ----------------------------------

 

Nic nie napawa otuchą bardziej niż niekwestionowana zdolność człowieka do świadomych wysiłków wznoszących jego życie.

Henry David Thoreau

TRZEBA UMIEĆ CHCIEĆ

Zanim się otworzysz, aby studiować „Prawa życia”, musisz sobie uzmysłowić: Jeżeli sukces rozumiesz jako środek do osiągania celów finansowych, to twoja myśl jest zbyt krótka. Te prawa będą oddziaływać we wszystkich strefach twojego życia – wpływając na jakość prowadzonych rozmów, oczekiwania w stosunku do utrzymywanych związków, na cały twój system wartości. Byłoby więc sensownie, przed wkroczeniem na tak intensywną drogę, zastanowić się nad fundamentalnymi pytaniami: Czym jest sukces? Dlaczego chcesz go osiągnąć? Czego ci potrzeba, aby czuć się szczęśliwym i spełnionym? Rozpocznij tę podróż z poczuciem respektu dla twórczej mocy zmian. To zaoszczędzi ci wielu irytujących sytuacji.

Warunkiem rozpoczęcia tej podróży jest wiedzieć, czego naprawdę – naprawdę chcesz. Dlaczego piszę: naprawdę – naprawdę? Dlaczego nie po prostu – naprawdę? Ponieważ ludzka świadomość jest chciwa, tchórzliwa i ciekawska. Do tego kreuje taśmowo i seryjnie różne zachcianki. Wysyła nas w różne, najdalsze zakątki dżungli – jak dziką małpę – w pogoni za sztuczną marchewką. I to często całymi latami. Z pewnością przeżyłeś już takie sytuacje, że angażowałeś się, wykorzystując wszelki dostępny ci potencjał, po to, aby na koniec stwierdzić, że to wszystko nie ma nic, ale to zupełnie nic wspólnego z tobą. Po takim oświeceniu aż ci jest głupio, że przez cały ten czas czułeś i zachowywałeś się jak pępek świata, obecnie zdając sobie sprawę, że pryszcze nie mają pępka. Tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy ogrom manipulujących reklam, irytujących tysiącami opcji – rozsądnie jest dobrze się zastanowić i przeanalizować twój pierwszy impuls, zanim zainwestujesz drogocenny czas swojego życia w realizację powierzchownej i nielogicznej zachcianki. We wrzawie targowiska tego świata osiągnięcie spokoju ducha i odnalezienie tego, czego naprawdę – naprawdę chcesz, jest sztuką. Ludzie nie wiedzą, czego chcą, a chcą zawsze tego, co już znają.

Odnalezienie tego, czego naprawdę, naprawdę chcesz, spowoduje, że się wyciszysz, a jednocześnie rozpalisz ogień w twoim sercu do tego, co musi być zrobione.

Pewnego dnia jeden z młodych uczniów odwiedził swego mistrza, który znany był ze swej wielkiej mądrości, pytając: „Mistrzu, jaka jest tajemnica sukcesu w życiu?”. Mistrz odpowiedział: „Przyjdź jutro o świcie nad rzekę”. Tak też się stało. Następnego dnia o świcie spotkali się nad brzegiem rzeki młody uczeń i jego mistrz, który rzekł: „Wejdźmy teraz razem do wody”. Uczeń podążał więc za swoim mistrzem, oddalając się od brzegu, wchodząc coraz głębiej i głębiej do wody. Gdy obaj znajdowali się już w wodzie po szyję, mistrz nagle złapał swojego ucznia za głowę i wcisnął mu ją pod wodę. Biedny młodzieniec rozpaczliwie próbował się za wszelką cenę ratować, robiąc co w jego mocy, aby uwolnić się z silnych rąk swojego mistrza – lecz bezskutecznie. Mistrz nie popuścił – długo, bardzo długo. Gdy uczeń niemal całkowicie opadł z sił, mistrz poluzował swój chwyt, wspomagając prychającego i chrząkającego młodzieńca w wyjściu na brzeg. Gdy znaleźli się już na brzegu, mistrz zapytał: „Gdy byłeś pod wodą, czego pragnąłeś najbardziej?”. „Powietrza oczywiście, powietrza!”, wykrzyczał młody człowiek. „Widzisz”, powiedział mistrz, „to właśnie jest tajemnicą sukcesu. Jeśli będziesz pragnął sukcesu tak bardzo, jak bardzo spragniony byłeś powietrza pod wodą, wtedy osiągniesz sukces”.

Wiedzieć, jako człowiek, czego naprawdę – naprawdę chcesz, uwolni cię i pozwoli ukierunkować fokus twojej siły ducha na to, co dla ciebie jest naprawdę istotne.

Sukces nie jest uzależniony od umiejętności, tylko od pragnień.

 

Przed umiejętnościami muszą być szczere chęci, ponieważ musisz najpierw umieć chcieć.

Piotr S. Wajda

 

Ludzie szczęśliwi i spełnieni wiedzą, że aby osiągać sukcesy, należy mieć nadrzędny wielki cel. Musi być jakiś powód do osiągnięcia sukcesu. Tacy ludzie znają uczucie absolutnej konieczności osiągnięcia swoich celów, wiedząc dokładnie, co i dlaczego chcą osiągnąć.

 

Człowiek zniesie każde – co, jeżeli będzie wiedział – dlaczego.

Friedrich Nietzsche

 

Obojętnie, ile masz pieniędzy na koncie, jeśli chodzi o najbardziej wartościową walutę, masz tyle samo, ile mają multimilionerzy. Ponieważ twoim największym skarbem jest twoja uwaga. Za twoją uwagą podąża twoja świadomość, a twoja świadomość kształtuje twoje życie. Dlatego szkolnictwo, religia, partie, media, firmy marketingowe, a także twoi znajomi inwestują ogromne pieniądze i mnóstwo energii, aby przywiązać i przykuć twoją uwagę.

Zawładnij z powrotem swoją uwagą, uwalniając ją na rzecz własnej wolności, zadając sobie zasadnicze pytania: Dlaczego to robię? Dlaczego oddaję tym ludziom, sprawom, tematom i rzeczom moją uwagę? Dlaczego zniewalam swoją uwagę, jednocześnie ograniczając swoją świadomość, a tym samym swoje życie? Czy istnieje jakieś głębsze życzenie, sens lub motyw, który się za tym kryje?

 

Im dokładniej wiesz, dlaczego robisz to, co robisz, tym większe prawdopodobieństwo, że to co robisz, spowoduje, że będziesz spełniony.

Piotr S. Wajda

 

Ludzie, którzy rozpoznali sens swojego działania, żyją efektywniej. Znacznie szybciej kończą sprawy i sytuacje bez sensu. Potrafią zamienić kupę gnoju w złoto. Doskonale wiedzą, jakiej książce poświęcić część swojego życia, i zazwyczaj odnajdą w niej odpowiedzi na pytania, które ich aktualnie nurtują.

Odpowiedz mi więc: Dlaczego czytasz tę książkę?

PRZYCZYNY TWOICH NIEPOWODZEŃ

Żeby móc i chcieć się rozwijać, czyli aby zacząć żmudną pracę nad zmianą siebie, konieczne jest rozpoznanie swojej obecnej sytuacji. Swojego status quo. Dopiero gdy wiesz, gdzie jesteś i dlaczego jest tak, jak jest, będziesz w stanie docelowo podjąć działania pracy nad zmianami i rozwojem. Rzecz w tym, że musisz się rozwijać. Ponieważ mamy siedem głównych czynników ekstremalnie ograniczających nasze możliwości – nasze życie, przedstawię ci moje wyniki studiów życia. Jak powiedział Johann Wolfgang von Goethe: Życie należy do żyjących, a kto żyje, musi być gotowy na zmiany.

Większość ludzi jest ograniczona wieloma warstwami filtrów, nałożonych jedna po drugiej, blokując niemal całkowicie ich możliwości samorozwoju. Zostali uwikłani przez obecne standardy, w jakich żyjemy. Te ograniczenia należy nazwać po imieniu – ograniczeniami umysłowymi. Tak, a i owszem, jesteś ograniczony umysłowo. Jednak – STOP – zaczekaj! Zanim obrażony rzucisz tę książkę w kąt, pozwól, że ci to bliżej wytłumaczę: Wszystkie narzucone ci z zewnątrz nakazy, zakazy, przykazy – łącznie z przykazaniami – i rozkazy, czyli ustawy, są ograniczającymi cię i jednocześnie nakazującymi ci czynnikami, które wyraźnie w-skazują Ci-ę, jak masz żyć. W tym przypadku sam musisz przyznać, że zostałeś omotany, zamotany, omamiony i zawinięty wieloma różnymi ograniczającymi twój rozwój warstwami, które są skutecznymi barierami blokującymi twój potencjał. A jeśli nie możesz się rozwijać – co w żadnym wypadku nie ma nic wspólnego z twoim bezgranicznym potencjałem i możliwościami rozwojowymi – to wniosek z tego taki, że jesteś niedorozwinięty. Spójrzmy zatem na siedem warstw ograniczających twój rozwój. Są to:

do momentu pójścia do żłobka lub przedszkola – rodzice,

system szkolnictwa,

religia,

media,

praca na etacie,

partie,

otoczenie.

Większość rodziców jest ofiarą ograniczeń umysłowych i nie można tu od niedorozwiniętych umysłowo oczekiwać odpowiedniego wsparcia, a tym samym pragmatycznego wychowania swoich dzieci. Jeżeli sami całe życie byli przez te czynniki krytykowani, powstrzymywani, blokowani, nie mając wsparcia i zachęty do podejmowania samodzielnych kroków, nie mając konstruktywnych zachęt do kolejnych wyzwań, do samodzielności i pracy nad doskonałością, nie znając samemu cnót sukcesu – takich jak odwaga, samodyscyplina i konsekwencja – a z drugiej strony narzucało się im, co, jak, kiedy i gdzie – nie można oczekiwać, że przekażą kolejnemu pokoleniu inne wartości. Co gorsza, większość tak zwanych rodziców uważa, że dzieci należy aktywnie „wspomagać” całe życie. Poznałem bardzo, ale to bardzo wielu ludzi (śmiem nawet twierdzić, że tak myśli przeważająca większość, niezależnie od wykształcenia), którzy w wieku bliskim emerytalnego „wspierają” swoje życiowo niedołężne dzieci finansowo. Pośród tych ludzi wielu z nich to ludzie wysoce wykształceni. Cóż za groteskowa sytuacja. Nie dość więc, że nie nauczyli swoich dzieci samodzielności i odpowiedzialności, to w dalszym ciągu aktywnie je krzywdzą – choć pisząc „je”, mam tu na myśli nierzadko otumanionych i okaleczonych umysłowo nieudaczników w wieku około czterdziestki, czyli dzieciątka w fazie niedojrzałej pełnoletniości. Nie wiem, komu należy bardziej współczuć.

Gdyby do wychowywania dzieci potrzebna była licencja – coś w rodzaju prawa jazdy – przeważająca większość rodziców nie powinna jej otrzymać. Obserwując i słuchając niektórych rodziców, uważam, że powinni mieć absolutny zakaz kontaktu z dziećmi. Jakimikolwiek dziećmi. Przez te wszystkie lata rodzicielskiego wychowania tak często powtarzają swoim dzieciom: „To nie dla ciebie”, „Do tego się nie nadajesz”, „Nie dasz sobie z tym rady”, „To nie wypada”… itp., że sami w to dogłębnie wierzą. Ich patologiczna miłość rodzicielska, polegająca na „wspomaganiu” swoich dzieci (oczywiście przede wszystkim wspomaganiu finansowym) – mająca od najmłodszych lat zrekompensować „biedne życie” rodziców, docelowo „umilając życie” swojemu potomstwu – odbiera ich dzieciom wszelkie możliwości rozwoju ich kreatywności, uzależnia ich od czynników zewnętrznych, niszczy potrzebę pragnienia, obniża ich samoocenę oraz działa destrukcyjnie na pojęcie odpowiedzialności za swoje życie. A przede wszystkim nie dopuszcza do poczucia dumy z własnych osiągnięć. Samoocena takiego dziecka, którą zabiera dobrze odchowaną w swoje dorosłe życie, jest – jakby to dyplomatycznie określić – na poziomie rozwoju o dużym potencjale. Czyli makabrycznie katastrofalna! Sorry, ale jeśli wata cukrowa wdmuchiwana jest dziecku od najmłodszych lat prosto w odbyt, nic dziwnego, że robi mu się mdło na samą myśl o słodyczy związanej z zarobieniem/zapracowaniem/zasłużeniem sobie na nią. To jest po prostu niedorzeczne! Takie pokolenie wyrasta na niedołężnych zombie potrzebujących wsparcia i kogoś, kto ich będzie całe życie prowadził za rączkę. Z takim „dorosłym potomstwem” najchętniej, bo najłatwiej, pracuje się na wszystkich ograniczających nas poziomach manipulacji. Czyli siedem powyżej wymienionych czynników życiowych, skutecznie ograniczających i zniewalających nasze życie, ma łatwą robotę. Nic dziwnego, że w kręgach ludzi zamożnych, którzy wyróżniają się spośród pozostałych nie tyle stanem swojego konta, ile poziomem swojego stanu umysłu – swoją świadomością – prywatne szkoły z internatem w Szwajcarii cieszą się na całym świecie od pokoleń ogromną popularnością. Ci ludzie wiedzą, że przekazanie swojego potomstwa w ręce ludzi uczących ich odpowiedzialności, sprawiedliwości, uczciwości, odwagi, dyscypliny, pasji i konsekwencji nie tylko doskonale przygotuje je do życia, ale także, a może przede wszystkim uchroni je przed patologicznym poczuciem rodzicielskiej miłości. I co ważne – jeśli dopadła cię myśl: „No tak, ci mogą sobie na to pozwolić”, to muszę cię krótko naprostować: żeby ich było stać, musieli najpierw wspiąć się na mentalny poziom dający im możliwość zrozumienia i pojęcia tych kwestii, o których pisałem w ostatnich kilku zdaniach. Zamożność i majętność wynika z bogatej mentalności i wiary w siebie. I to w tej właśnie kolejności. A to wymaga odpowiedniego wychowania, wykształcenia, ukształtowania charakteru. Albo zrobili to ich rodzice, albo oni sami. Bo musisz najpierw być, aby robić, żeby mieć. W innej kolejności to nie funkcjonuje. Ludzie bogaci są ludźmi bogatymi, ponieważ mają bogatą mentalność i świadomość. Jeśli bogaty człowiek straci swój majątek, nie będzie trwało długo, aby go odzyskał, a nawet powiększył w stosunku do straconego. Faktem jest też, że gdyby wszelkie dobra majątkowe podzielić równo pomiędzy wszystkich mieszkańców naszej planety, nie trwałoby to dłużej niż od pięciu do dziesięciu lat, a własności majątkowe wróciłyby do dzisiejszego stanu podziału.

A ty? Czy zrozumiałeś, o czym powyżej pisałem? Na pewno?

Kwestię braku