Wspólnik. Królewski poker - A.S. Sivar - ebook + audiobook

Wspólnik. Królewski poker ebook i audiobook

Sivar A.S.

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

17 osób interesuje się tą książką

Opis

Oto ostatnie rozdanie. Jaką kartę wyciągniesz z talii?

Oktawia dokonała wyboru – zgodziła się wejść do świata zakazanych rozkoszy Aleksandra Wierzbickiego. Ich palące pożądanie oraz obezwładniająca namiętność zdają się z każdym nowym dniem przeradzać w coraz głębsze uczucie. Zatracona w miłości Oktawia nie dostrzega jednak, że błędne decyzje sprzed lat wciąż rzucają cień na obecne życie jej partnera. Ten natomiast umiejętnie zachowuje pokerową twarz i stara się posprzątać bałagan, nie zwracając na siebie uwagi. Ale nie każdy kibicuje związkowi tych dwojga – są tacy, którzy bez skrupułów rzucają karty na stół, przez co wspólna przyszłość Oktawii i Aleksandra staje pod znakiem zapytania…

– Więc mów! Powiedz, co się dzieje! Co przede mną ukrywasz i gdzie się podziewałeś! – krzyczę, co wywołuje w Aleksie natychmiastową falę furii. Widzę to w jego oczach. Jest wściekły.
Bez słowa szarpie za wewnętrzną kieszonkę marynarki, wyciąga coś z niej, a następnie chowa w garści.
– Chcesz wiedzieć, gdzie się, kurwa, podziewałem między spotkaniem z Oskarem a tym z Klaudią? – Przysuwa się i góruje nade mną. Patrzę w jego lodowate oczy, ale on wcale nie czeka na żadne przytaknięcie, po prostu bez żadnych emocji ujmuje moją rękę, otwiera dłoń i wkłada w nią niewielkie, przeplecione czerwoną wstążką pudełeczko. – Masz. Teraz już chyba wiesz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 522

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 13 godz. 22 min

Lektor: Adrian Rozenek i Karolina Gibowska

Oceny
4,5 (132 oceny)
87
35
5
2
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kdmybooknow

Nie oderwiesz się od lektury

Jak ja czekałam na ten tom, to nawet nie macie pojęcia. Od dawna śledzę twórczość autorki i nie ma póki co książki, której bym nie miała i nie czytała. W trzecim tomie serii "Wspólnik. Królewski poker" autorka ponownie zabiera czytelnika w świat, Aleksandra Wierzbickiego. Kontynuuje misternie utkane narracyjne intrygi, pokazuje zakazane rozkosze i zawiłe relacje. Oktawia, główna bohaterka, dokonuje nieodwracalnego wyboru, zanurzając się w intensywnym świetle pożądania, które zdaje się płonąć z coraz większą siłą. Jednak, jak to często bywa, za pozornie niewzruszoną fasadą uczuć kryją się skomplikowane historie sprzed lat. Autorka mistrzowsko rzuca wyzwanie swoim postaciom, eksplorując nie tylko obszary palącej namiętności, lecz również konsekwencje błędnych decyzji z przeszłości. Oktawia, pochłonięta miłością, z trudem dostrzega cienie przeszłości unoszące się nad życiem jej partnera. Jednak Aleksander utrzymuje pokerową twarz, starając się uporządkować chaos bez zbędnego zwracania n...
10
dorgyu

Całkiem niezła

Trzecia i zarazem ostatnia część zdecydowanie kojarzy mi się z telenowelą brazylijską i w zasadzie gdyby nie chęć zakończenia serii to pewnie odpuściłabym czytanie.
10
MariolaAndrzejczak

Nie oderwiesz się od lektury

Jak to kłamstwa i intrygi " przyjaciół " mieszają w uczuciach....ciężko było ale finał już Ok!!!
00
Kantorek90

Dobrze spędzony czas

"Wspólnik. Królewski poker" to trzecia i zarazem ostatnia odsłona serii "Wspólnik" autorstwa A.S. Sivar. Jeżeli chodzi o poprzednie części to chociaż pierwszy tom nieco mnie rozczarował, drugi tom zaskoczył mnie kierunkiem, w jakim autorka postanowiła poprowadzić swoją historię, dlatego byłam bardzo ciekawa, jak zakończy się historia Oktawii i Aleksandra. Czy ostatnia część okazała się tą najlepszą, czy jednak najgorszą z całej serii? Już spieszę z wyjaśnieniem! Muszę przyznać, że na samym początku miałam dość dużą zagwozdkę, ponieważ pierwszy rozdział jest bezpośrednią kontynuacją tego, co wydarzyło się na końcu "Odkrycia kart", a że czytałam tę część prawie rok temu, potrzebowałam chwili, aby pewne informacje wskoczyły na odpowiednie miejsce w mojej głowie. Od samego początku było wiadomo, że "Królewski poker" będzie ostatnim tomem historii Oktawii i Aleksandra, więc zupełnie nie zdziwiło mnie, że książka ma ponad 500 stron, ponieważ autorka miała do zamknięcia wiele wątków, które ...
00
Kamilap1984

Nie oderwiesz się od lektury

cała seria rewelacyjna. ostatnia część super. bardzo wciągająca akcja fajnie napisana. polecam
00

Popularność




A.S. Sivar

Wspólnik

Królewski poker

Rozdział 1

Ona

W przestronnej łazience opieram się o misternie rzeźbiony, drewniany blat umywalkowy. Spoglądam na siebie w lustrze i pierwszy raz dzisiejszego wieczoru, oprócz pochłaniającej mnie żądzy i palącego żywym ogniem podniecenia, czuję niepokój. Cichy wewnętrzny głos pyta, czy aby na pewno postępuję właściwie i czy po tym wszystkim nadal będę potrafiła spojrzeć sobie w twarz. Cóż… tego nie jestem pewna, jednak na moje wątpliwości jest już zdecydowanie za późno. Przecież nie ucieknę stąd teraz z krzykiem.

Biorę głębszy, uspokajający wdech. Przypatruję się swojemu odbiciu, swoim rozchylonym wargom, przez które wydobywa się ciężki oddech, swoim oczom, których niebieskie tęczówki zostały praktycznie przysłonięte przez czerń źrenic, swoim zaróżowionym policzkom. Szlag, stresuję się, mam wrażenie, że moje serce zaraz wyrwie się z klatki piersiowej i opuści łazienkę, zostawiając mnie z tym wszystkim samą.

Słyszę pukanie do drzwi, a zaraz po tym ciepły głos Aleksa.

– Oktawio? Wszystko w porządku?

Tkwię tutaj stanowczo zbyt długo, nawet jak na typowe kobiece przebieranki z zamierzeniem osiągnięcia efektu „wow”, jednak nic nie mogę poradzić. Ogarnęła mnie dziwaczna mieszanina rozpalenia i paniki; to wcale nie jest dobre połączenie.

– Tak, już idę – odpowiadam krótko, choć mój głos wcale nie zabrzmiał tak pewnie, jak planowałam.

– Dobrze, czekamy na ciebie.

Słyszę, że odchodzi od drzwi łazienki i znów rozpoczyna dialog z Dawidem Szwedem. Nawet nie wiem o czym, nie skupiam się na tym, bo jestem zbyt zajęta ogarnięciem samej siebie.

Wzdycham bezradnie.

Przecież właśnie tego chciałaś… – w myślach przekonuję samą siebie, nie mając innego pomysłu, jak migiem wpłynąć na ten nagły, zrodzony z niczego strach. – Chciałaś zobaczyć jak to jest, więc nie bądź miękką pipą, tylko wyłaź tam i czerp z tego tyle przyjemności, ile będziesz w stanie. A jeżeli nie dasz rady, przynajmniej przekonasz się definitywnie, że ten świat nie jest dla ciebie, a życie z Aleksandrem Wierzbickim i z jego upodobaniami cię przerosło i musisz dla własnego dobra powiedzieć temu „stop”.

Z takimi wnioskami w końcu odrywam się od blatu. Poprawiam włosy; przekładam je na jedną stronę, by obfitą, ciemną taflą spływały na moje lewe ramię. Czarny, koronkowy biustonosz z ozdobnymi piórkami eksponuje moje piersi. Wygładzam na talii zdobioną koronkę, służącą również za pas do pończoch, prostuję cienkie paseczki stringów na biodrach, reguluję zapięcia przy udach i jestem gotowa do opuszczenia kryjówki. Boso, odziana jedynie w komplet niezwykle efektownej bielizny podchodzę do drzwi łazienki, przekręcam zamek i z sercem dudniącym w piersi wychodzę na korytarz.

Oczy Aleksa i Dawida kierują się wprost na mnie niemal jednocześnie. Dawid stoi wsparty o filar ogromnego łóżka zaścielonego kremową welwetową narzutą. Jego ciemne, seksownie ułożone włosy wyglądają, jakby poświęcił dużo czasu, by nadać im tej grzesznej, niepokornej stylowości. Oczy ma jeszcze ciemniejsze, niż zapamiętałam z naszego pierwszego spotkania, a kwadratową szczękę pokrywa jednodniowy zarost. Jest niezaprzeczalnie przystojny, tak jakby wyjęto go prosto z kalendarza erotycznego.

Przenoszę wzrok z intensywnie chłonących mnie, roznieconych oczu dyrektora generalnego i jego męskich, mocnych rysów twarzy wędruję na opaloną, zarysowaną klatkę i niżej, na atletyczny brzuch, i szybko dochodzę do wniosku, że podczas pierwszego spotkania wcale się nie pomyliłam – ten mężczyzna jest ucieleśnieniem sennych miraży znacznej części kobiet. Typowy seksowny, korporacyjny macho, w sam raz do biurowych romansów. Mimowolnie posuwam się dalej i tym razem zatrzymuję spojrzenie idealnie na mocno odznaczającej się erekcji schowanej pod białymi, opiętymi bokserkami. Z trudem przełykam ślinę, gdy dostrzegam, że główka penisa wręcz odchyla gumkę bielizny, próbując się oswobodzić. O mój Boże! Zdecydowanie nie takich rozmiarów się po nim spodziewałam. Powracam do jego twarzy, a on, chyba dostrzegłszy moją nagłą reakcję, przygryza wargę i mierząc mnie powoli spojrzeniem, bezpruderyjnie, calutką od stóp do głów, posyła mi bezecny uśmieszek. Emanuje namacalną pewnością siebie i zawziętością; to typ, który osiąga każdy postawiony sobie cel. Jestem święcie przekonana, że gdyby nie inne, znacznie potężniejsze indywiduum w tym pomieszczeniu, Dawid byłby górą, jednak w tym przypadku to wcale nie on będzie tutaj rozdawał karty. Ten mężczyzna jest jak nic zdany na łaskę jedynego samca alfa w tym miejscu. Tego, który odziany zaledwie w te uwielbiane przeze mnie, wytarte dżinsy, siedzi w pełni swej męskiej, charyzmatycznej doskonałości na sporej kanapie, którego długie, umięśnione, wytatuowane ramię oplata zagłówek sofy, podczas gdy jego mocno zarysowana, atrakcyjna szczęka zwrócona wprost na mnie chłonie mnie niebieskimi otchłaniami płonącego pożądania.

Mój wcześniejszy strach z każdą sekundą odchodzi coraz dalej w najgłębsze zakamarki podświadomości. Temperatura mojego ciała już dawno przekroczyła zdrową skalę, w żyłach, mam wrażenie, iskrzy żar, a ekscytacja wstępuje na coraz wyższy poziom. Biorę głębszy wdech… Oblizuję suche wargi… To nawet zabawne, biorąc pod uwagę fakt, że te wargi poniżej właśnie nasiąkły wilgocią.

Z jednego demona seksu przenoszę wzrok na drugiego, ale w jego oczach dostrzegam dokładnie to samo. Obaj chcą mnie mieć. Obaj domagają się mojej fizyczności, pragną bezwstydnie zaspokoić każdy najmniejszy skrawek mojego ciała, a ja, szczerze mówiąc, nie zamierzam się przed tym dłużej wzbraniać. Chcę to poczuć i wreszcie dowiedzieć się, czy tak jak założyłam, jestem na taką otwartość, na ten pozbawiony barier świat gotowa.

– Czy uzgodniliście już wszystko? – odzywam się niewinnie, przerywając ciszę w pomieszczeniu. Spod długich rzęs zerkam to na Aleksa, to na Dawida. – Jakieś dodatkowe zasady prócz tych ustalonych wcześniej? – dopytuję, na co Aleks przecząco kręci głową.

– Nic się nie zmieniło. Zasady pozostają te same, Oktawio. – Skóra kanapy trzeszczy, kiedy nieśpiesznie się z niej podnosi. Rusza ku mnie, wręcz chłonąc mnie płonącym, natarczywym spojrzeniem. Muszę zagryźć wargę, by nie uśmiechnąć się pod nosem. Uwielbiam go w tym demonicznym stanie, gdy z każdą sekundą traci panowanie nad wizerunkiem statecznego biznesmena, a ster nad nim przejmują niezaspokojone, pierwotne żądze.

Intensywny dreszcz przechodzi mnie całą, gdy tuż przy swojej skórze odczuwam gorąc ogromnej, umięśnionej klatki mojego seksownego mężczyzny. Cholera, z chęcią wessałabym się w nią wargami… przygryzła te twarde, uwydatnione mięśnie… sprośnie drażniła językiem sutek… a myśl, że Dawid byłby tego świadkiem, wręcz potęguje liczbę i tempo skurczy między moimi nabrzmiałymi płatkami.

– Jak wiecie, z mojej strony nie ma żadnych ograniczeń, jestem na was w pełni otwarty. Jednak tak jak uzgodniliśmy, dostosuję się do wytycznych Olka – wtrąca się Dawid. – Żadnych pocałunków usta-usta, nadmiernych pieszczot, przytulania czy zaspokajania mnie oralnie. Tak? – Zerka pytająco na Aleksa, a ten kiwa głową. – Choć nie będę ukrywał, nad tym ostatnim, akurat jeśli chodzi o ciebie, Oktawio, cholernie ubolewam. Masz niezwykle zmysłowe usta. Z rozkoszą sprawdziłbym, jakie cuda wraz z twoim języczkiem byłyby w stanie zdziałać na moim fiucie. – Z pikantnym uśmiechem tym razem zwraca się bezpośrednio do mnie. Cały czas chciwie patrzy na moje usta, jakby oczami wyobraźni już wsuwał mi w nie swojego sterczącego penisa.

– I nadal będziesz cholernie ubolewał, bo nic z tego. Możesz o tym raz na zawsze, kurwa, zapomnieć – warczy surowo Aleks, a jego oczy skierowane na Dawida ciskają gromy. – Takie uciechy przewidziane zostały jedynie dla mnie, a ty, jeżeli tak bardzo chcesz, możesz jedynie później zostać i sobie, kurwa, popatrzeć. Zresztą znasz te zasady, więc nie pal jebanego głupa…

Aleks z każdą chwilą wygląda na coraz bardziej podminowanego, a ja nie za bardzo rozumiem czemu. Przecież właśnie tego chciał… No może nie dokładnie tego, ale nie zmienia to faktu, że Dawid i tak dzięki mnie z dużym prawdopodobieństwem dojdzie.

– Dobra, Olo, wyluzuj… – Szwed pod wpływem wzmożonego ostrzału Aleksandra natychmiast kapituluje. – Kumam, nie było tematu. I nie unoś się tak, to jedynie niewinny komplement dla ust twojej kobiety. – Podnosi dłonie w obronnym geście, jakby również tym dawał do zrozumienia, że pasuje.

Czuję się odrobinę dziwnie. Nie wiem za bardzo, jak zachować się w tej sytuacji. Nie panikuję, lecz odczuwam dozę błądzącego w mojej głowie niepokoju. Aleks nigdy nie daje się łatwo sprowokować, więc co się z nim dzieje? Dlaczego tak łatwo idzie dziś Dawidowi wytrącanie go z równowagi?

Uważnie wpatruję się w profil mojego mężczyzny i choć bardzo się staram, nie mogę odczytać targających nim od wewnątrz prawdziwych emocji.

Dopiero po dłuższej chwili Aleksander, jakby powróciwszy na ziemię świadomością, a w tym także własnymi pragnieniami, odpuszcza Dawidowi. Zdjąwszy z niego ten morderczy wzrok, powoli kieruje go w moją stronę. Jego twarde spojrzenie ląduje na moich oczach. Wpija się żarliwie w moje źrenice, a ja mam wrażenie, że właśnie dogłębnie wczytuje się w moją duszę… w moje serce… w to, co do niego naprawdę, tak skrycie, czuję… W jednej chwili kulę się pod nim niczym mała dziewczynka. W sumie przy nim jestem taką małą, bezbronną dziewczynką. Zdaną w tej chwili w pełni na jego bezwstydne żądania. Teraz chociaż rozumiem, dlaczego Ula i pozostałe kobiety podjęły się cuckoldingu – one zrobiły to dla niego. Nie dla siebie, tak jak próbowałam sobie wmówić, tylko właśnie dla niego. Zrobiły to, bo ich uczucia do Aleksa były na tyle silne, że wolały spróbować zakosztować tego świata, niż stracić go na zawsze.

I ja w tym momencie robię dokładnie to samo… Szlag!

Dłoń Aleksa spoczywa delikatnie na moim ramieniu; wybija mnie z gonitwy mnożących się w mojej głowie obaw.

Ciągle patrząc mi w oczy, zmysłowo rozpoczyna wędrówkę palca wskazującego wzdłuż linii mojego obojczyka. Następnie przez rowek między piersiami przechodzi na koronkę przy talii, biodro, aż w końcu spoczywa na pośladku, który na oczach Dawida zaczyna wyzywająco ugniatać. Otrząsam się w okamgnieniu i jestem gotowa. Gotowa, aby dać mu to, o co zabiegają jego demony.

Połączenie wprawnych muśnięć sporych palców tuż przy moim łonie i widoku pulsującego, olbrzymiego przyrodzenia, które wybrzuszyło dżins w kroczu, sprawia, że Aleksander ujarzmia ostatnie z moich obaw. Wystarczy kilka jego wprawnych ruchów, muśnięć palców, jego mocniejszych, przeszywających mnie spojrzeń, które zdradzają, jak bardzo mnie pożąda, a ja zapominam o całym otaczającym mnie świecie, bo do tego stopnia pragnę tego mężczyzny. Pragnę go tak, że chcę dać mu wszystko, czego tylko potrzebuje.

– Zapytam po raz ostatni, moja piękna, bo później nie będzie już odwrotu. – Aleks całkowicie poważnie, z mrokiem w oczach kieruje te słowa wprost do mojego ucha. – Czy na pewno chcesz to zrobić? Jesteś gotowa na ten krok? Bo jeżeli nie, kończymy to. I to w tej chwili. Wystarczy jedno słowo – szepcze, a ja mam wrażenie, że wyczuwam w jego głosie nutę wahania, jakby to on nie był do końca czegoś pewny.

Jednak ja już podjęłam tę decyzję i nie mam zamiaru jej zmieniać. Tym bardziej nie teraz, gdy wiem, jak jeszcze dosłownie minutę temu tego pragnął. Dam mu to, choć ten jeden raz, a przynajmniej postaram się i zrobię, co w mojej mocy, by spisać się w swojej roli.

– Tak, Aleks. Zrobię to. – Kładę dłoń na jego policzku i również zmysłowo szepczę mu do ucha. – Zrobię to dla ciebie, skarbie, więc przypatrz się uważnie. – Zaraz po tych słowach odsuwam się, a żar, który w sekundę napłynął mu do źrenic, tylko uświadamia mi, jak oddziałuje na niego to niecodzienne spotkanie z dyrektorem generalnym.

Nawet nie mam czasu myśleć o tym, co się dzieje, bo Aleks zwinnym ruchem wplata dłoń w moje włosy i zmusza mnie do uległości. Mocno naciera wargami na moje usta, atakuje je mocarnym, odbierającym mi dech pocałunkiem. Bez chwili zastanowienia, otumaniona uczuciem rozległej ekspansji w moim ciele, otwieram się na niego. Chwytam mocniej za jego kark, drugą rękę przenoszę do umięśnionego, nagiego bicepsa i pieszczę go nęcącym dotykiem. Dla Aleksa nie ma już powrotu. Dłonią wplecioną w moje włosy unieruchamia mnie, a drugą wędruje do nabrzmiałego sutka i drażni go kciukiem przez materiał koronki. Mam wrażenie, że zacznę jęczeć w agonii, jeżeli to potrwa trochę dłużej.

Z każdym zachłannym liźnięciem mój język, coraz bardziej spragniony, napiera na jego. Nasze wargi niemal spajają się ze sobą. Dopiero po dłuższej chwili, gdy widzę, że mroczny wzrok Aleksandra ląduje zamiast na mnie, gdzieś nieco ponad mną, powoli odrywam od niego usta. Czując, że Dawid, pobudzony zafundowanym mu przedstawieniem, jest zaraz za mną, kieruję mojego mężczyznę w stronę kanapy. Podprowadzam go, by jak wcześniej rozsiadł się wygodnie, a on robi, co mu sugeruję. Nie odrywa ode mnie wzroku i już tylko czeka na moje dalsze posunięcia.

– Panie Wierzbicki, rozumiem, że możemy przejść do kroku numer dwa? – Zagryzam dolną wargę, gotowa dać mu to, czego naprawdę pragnie.

Kiwa nieznacznie głową. Wiedzie za mną pobudzonym spojrzeniem, podczas gdy ja najbardziej kusząco, jak potrafię, podchodzę do Dawida.

– Jakieś specjalne życzenia, Oktawio? – Dawid wyciąga w moją stronę dłoń. Podaję mu swoją i dosłownie w tym samym momencie czuję pieprzone iskry wzmagające pod materiałem moich skąpych stringów.

– We troje pragniemy tego samego. Wystarczy, jeżeli wzajemnie doprowadzimy się na sam szczyt, niczego innego nie oczekuję… – mówię i pociągam go w stronę łóżka. To wręcz niebywałe, do jakiego stopnia rozgorączkowania godziny stymulacji w tym miejscu mogą doprowadzić moje ciało. Mam wrażenie, że wystarczy kilka suchych pchnięć niewielkiego penisa, a ja i tak dojdę, jestem tak spragniona.

– Z największą przyjemnością dam ci to i o wiele więcej. Otwórz się na mnie, Oktawio, a zabiorę cię wprost do pieprzonego nieba. – Posyła mi pewny siebie uśmieszek, a jego spora dłoń wymyka się z mojego uścisku i przenosi wyżej, na moje ramię. Sunie po mojej skórze, rozsiewając impulsy wzmaganego uniesienia, które kumulują się w dole mojego brzucha.

Oddycham płyciej i szybciej. Z każdą chwilą robi mi się coraz cieplej i to nie ma nic wspólnego z temperaturą w pokoju. Gdy pod kolanami Dawida znajduje się już materac, popycham go delikatnie, by na niego opadł, a następnie dosiadam go okrakiem. Moszczę się swoim łonem dokładnie na jego sporej erekcji. Kiedy się o niego ocieram, z ust Dawida wymyka się głuchy jęk, jakby już nie mógł dłużej nad sobą zapanować. Kładzie dłonie na mojej talii, a potem przesuwa rozpalony dotyk niżej, na moje pośladki. Pieści je i ugniata, jak jeszcze moment temu robiły to dłonie Aleksandra. Kątem oka zerkam na mojego mężczyznę, ale jego mina nie zdradza kompletnie niczego. Jak zahipnotyzowany obserwuje rozgrywającą się na jego oczach scenę.

Dawid przenosi jedną dłoń na moją talię i powoli kieruje ją jeszcze wyżej, wprost do mojej piersi. Wsuwam dłonie w jego ciemne, idealnie ułożone włosy i wplatam w nie palce, a gdy jego napalony wzrok unosi się ku mojej twarzy i Dawid odchyla głowę w tył, daję mu znacznie więcej. Pociągając jego włosy, powoli rozpoczynam ruchy miednicy na jego z każdą chwilą coraz twardszym wzwodzie. Jego penis jeszcze bardziej rośnie pod wpływem tarcia mojej cipki.

– O kurwa, tak! Nie przestawaj… Błagam! Rób to dalej. – Z gardła Dawida wyrywa się jeden erotyczny jęk za drugim. – Skąd ty ją wziąłeś… O szlag! – Dosłownie sapie podniecony, kierując słowa do Aleksa, ale przy tym cały czas patrzy mi w oczy. – Jest cholernie doskonała… kusi, by zrobić coś zakazanego… to wręcz niemożliwe…

Obsesyjnie dotyka moją pierś, po czym jego usta lądują bezpośrednio na skórze, tuż przy koronce stanika. Odchylam głowę w tył, dając się ponieść rozkoszy, jaką zapewniają mi wprawne usta Dawida. Spazmy uniesienia przebiegają po moim ciele, kiedy jego język prześlizguje się z jednej piersi na drugą. Ciągle seksownie ugniatając moją pierś, dłonią na pośladku zaczyna nadawać tempo poruszania się mojej miednicy na jego sterczącym penisie. Pokazuje mi, co sprawia mu najwięcej przyjemności, przy jakim nacisku odczuwa targające nim skurcze uniesienia.

– Olo? – Dawid unosi ramiączko mojego stanika, zerkając na Aleksa. Pyta go o zgodę? Na to wygląda, bo Aleks nieznacznie, bez słowa, kiwa głową, a Dawid pozbawia mnie najpierw jednego ramiączka, a następnie drugiego i opuszcza stanik na moją talię. – Och, dobry Boże! – Z jego warg wyrywa się stęknięcie zachwytu. Ujmuje moje nagie piersi w spore dłonie i zaczyna je obsesyjnie obmacywać.

Spoglądam na Aleksandra, jego źrenice są praktycznie czarne. Z pożądania? Zapewne tak, jednak nie mam czasu się nad tym dłużej zastanawiać, bo Dawid nagle bierze w usta jeden z moich sutków i bez zapowiedzi mocno go ssie. Z gardła wyrywa mi się głośny jęk zaskoczenia. O szlag, jak dobrze! Między nogami w mig zaczynam odczuwać mrowienie, które z każdą kolejną sekundą jego pieszczot zamienia się w cieknący po moich udach strumień podniecenia. Oplatam głowę Dawida ramionami, a on poddaje moje piersi szturmowi swoich wprawnych ust. Cały czas z twarzą obróconą w bok patrzę na Aleksa, podczas gdy inny mężczyzna zajmuje się moimi sutkami. To porąbane… choć z drugiej strony niezaprzeczalnie cholernie stymulujące.

Aleks mierzy mnie całą wzrokiem. Uważnie, ale mrocznie wpatruje się w moją upojoną twarz, moje nagie piersi, które całuje ktoś inny, nagie pośladki, których dotyka inny, łono, które rytmicznie współgra z ruchami Dawida. Nie pozostając mojemu mężczyźnie dłużna, również przyglądam się jego przystojnej twarzy, staram się odgadnąć, o czym teraz myśli, czego jeszcze pragnie, ale choć bardzo chcę, nie za wiele jestem w stanie wyczytać. Jest dla mnie jak zamknięta księga. Beznamiętnie, pochylony, z ramionami wspartymi o kolana i dłońmi splecionymi w koszyczek, patrzy wprost na nas praktycznie czarnymi oczami, a trybiki w jego głowie zdają się pracować na maksymalnych obrotach.

Dawid odrywa usta od moich obolałych od pieszczot piersi i spogląda mi prosto w oczy. Powracam do niego spojrzeniem. Jest równie pobudzony co ja. Uśmiecha się szelmowsko, podczas gdy jego dłonie suną w dół mojego ciała, wprost do ud. Odpowiadam mu tym samym, a potem nachyliwszy się delikatnie, z wyczuciem, trącam czubkiem nosa linię jego szyi. Wzdryga się na ten gest, choć jak zostało przyjęte w naszych zasadach, nie jest on niczym zakazanym.

– Muszę cię poczuć, Oktawio. Całą. Teraz. Już dłużej nie wytrzymam. – Wręcz dyszy z podniecenia, a jego dłoń na moim udzie wraz z tymi słowami wędruje wyżej, w stronę mojego łona.

– Rób, co musisz, Dawidzie – odpowiadam nęcąco.

– Nie zrobię tego, co muszę, tylko to, co chcę – poprawia mnie z bezwstydnym uśmieszkiem na ustach, a potem powoli zbliża wargi do mojej skroni. – I błagam, przestań uwodzić mnie tym słodkim spojrzeniem, bo jeszcze chwila, a będę chciał cię zatrzymać na dłużej. A wtedy będziemy mieli z Olkiem spory problem. – Odsuwa znów twarz, by zbadać moją reakcję. Ponownie patrzy mi w oczy, lecz nim zdążę jakkolwiek zareagować, jego palec wskazujący odchyla materiał moich stringów, wciska się w niewielką przestrzeń, a gdy w końcu spoczywa na mojej pulsującej, mokrej do granic możliwości łechtaczce, oboje wydajemy jęk czystej, usatysfakcjonowanej rozkoszy. – Chryste, jesteś cała mokra! Chcę być w tobie, dziewczyno. Już! – Prostuje się razem ze mną i odwraca, a następnie w jednej chwili ląduję łopatkami na materacu.

Nawet dłużej nie zwleka. Kładzie się i wsparty na umięśnionym ramieniu, na nowo atakuje moje piersi swoimi ustami. Raz drażni jeden sutek, raz drugi, a jego palec znów lawiruje między moimi stringami a wilgotną cipką. Odsuwa materiał, by mieć lepszy dostęp. Zataczając kółka wokół mojego wrażliwego guziczka, rozprowadza zebraną wilgoć. Dyszę z niepohamowanej rozkoszy, a on, jakby na moje niewypowiedziane życzenie, wolnymi palcami schodzi nieco niżej i wreszcie, tym serdecznym, wchodzi we mnie. Uczucie wypełnienia podkręca moje doznania. Wraz z kolejnym ruchem dokłada drugi palec, a ja nie potrafię już uleżeć spokojnie.

O tak, właśnie tak! Proszę! Chcę wreszcie pozbyć się tej wzmożonej potrzeby doprowadzenia mnie do ostateczności. Już dłużej tak nie mogę. Potrzebuję, by zabrano mnie do świata ekstazy, którego wreszcie zasmakuję, a moje torturowane ciągłym uczuciem wzmaganego podniecenia ciało odczuje ulgę.

– Dobrze ci, Oktawio? Tego chciałaś? – pyta, na moment odrywając lubieżne usta od moich piersi.

– Tak, cholernie, dobrze… – szepczę mało składnie, gdy on znów naciera dwoma palcami wewnątrz mnie. Tym razem robi to o wiele szybciej.

– Masz idealne piersi, które niesamowicie pasują do moich ust. – Patrzy na mnie rozognionym spojrzeniem. Językiem trąca moją czerwoną, twardą brodawkę i uśmiecha się dwuznacznie. – Już podczas naszego pierwszego spotkania nie mogłem im się oprzeć, już wtedy zapragnąłem zrobić z nimi to wszystko, co robię w tym momencie. A nawet znacznie więcej… Już wtedy zapragnąłem mieć cię całą i skosztować twojego ciała… A teraz wreszcie to robię i nie chcę poprzestać jedynie na tym…

Delikatnym podmuchem chłodzi mój sutek. Unosi się znad moich piersi i przenosi twarz nad moją. Jego oczy wręcz obwieszczają mi, że zaraz zrobi coś zakazanego, coś, za co Aleks będzie chciał mnie ukarać.

Och, dobry Boże. Co on wyprawia?! Nie na to się pisałam. Nie, nie, nie! Choć kusi niczym szatan, nie może mnie pocałować! Nie zgadzam się.

– Chcę znacznie więcej, Oktawio. I nie chcę ograniczać się jedynie do Exodusu… – Zbliża się aż za mocno, jego usta są zaledwie centymetry od moich. Już mam protestować, gdy on z szelmowskim uśmiechem przekręca głowę w bok i podobnie jak ja zrobiłam to wcześniej, stanowczo zbyt długim muśnięciem nosa trąca mój policzek.

Chryste! Moje serce wali jak oszalałe, mam wrażenie, że zaraz wyskoczy z mojej piersi. To staje się zbyt intensywne, nawet jak dla mnie. Z jednej strony podniecenie, które wręcz zabija, z drugiej stres i adrenalina, które nie pozwalają omdleć.

Zerkam na Dawida, ciężko oddychając, wręcz namawiam go, by zrobił coś więcej i posunął się w końcu dalej. Mam już dość gadania! Nie potrzebuję jego dwuznacznych podtekstów, tym bardziej że jedyną osobą, która może dostać mnie więcej, jest wyłącznie Aleksander Wierzbicki, nikt inny.

– Dawid, jesteśmy tutaj i teraz. Na tym obecnie się skupmy. – Ujmuję delikatnie jego twarz w dłonie i podciągam go w stronę swojej. Zmysłowo wpatruję się w jego oczy, by nakłonić go do konkretnych działań.

– Tak, masz rację… To rozmowa na inny dzień, na inne spotkanie – mruczy w moje ucho, lecz jego słowa nie mają żadnego znaczenia, gdy swoim długim palcem rozpoczyna wewnątrz mnie kolejny, tak wyczekiwany taniec.

Robi to coraz szybciej i mocniej. Upajam się tym stanem. Prawie odlatuję, od orgazmu dzieli mnie jedynie niewielka bariera, a on nawet na moment nie zwalnia, ponownie naciera na moją cipkę. Już tylko jęczę w agonii, dosłownie sekundy dzielą mnie od spełnienia.

Dawid wyciąga ze mnie palce powolnym ruchem, wkłada je do ust i zlizuje z nich moją wilgoć. Następnie całym sobą wędruje między moje uda, klęka i tym razem wprawnym językiem pieści moje delikatne okolice bikini. Liże i całuje, wznosząc mnie na jeszcze wyższy poziom uniesienia. Znów przejeżdża sporym, gorącym językiem po mojej niecierpliwie pulsującej łechtaczce, zaczyna ją nieprzyzwoicie ssać; mam wrażenie że jeszcze jeden jego ruch, a dosłownie odpłynę, jednak on nagle ku mojemu rozczarowaniu przerywa i odsuwa się od moich ud. Siada na piętach, a jego twarz tężeje, jakby nasłuchiwał. Marszczę brwi, nie wiedząc, o co chodzi. Zerkam na Aleksa, ale on też wydaje się kompletnie zbity z tropu, co zaraz potwierdza warkliwym pytaniem:

– Co jest?

– Nic. Miałem wrażenie, że słyszę coś za drzwiami. Wydawało mi się – rzuca Dawid w przestrzeń między nami. Bierze z szafki obok łóżka prezerwatywę, rozrywa opakowanie, nakłada na sterczącego członka, a potem znów wraca do mnie. Na nowo mości się między moimi nogami, tym razem naprowadzając już główkę penisa na moje wejście.

Wzdycham, upojona tym stanem. Usatysfakcjonowany jęk wydobywający się z warg Dawida mówi mi, że on czuje dokładnie to co ja. Jest równie bliski spełnienia. Wystarczy zaledwie kilka ruchów twardego przyrodzenia, a oboje osiągniemy wzajemne spełnienie. Już tylko czekam na jego ruch. Rozkładam szerzej nogi, a on patrzy mi w oczy i seksownie się uśmiecha. Unosi nieco ciało, wciska olbrzymią erekcję w moją dziurkę, a potem jednym mocnym ruchem wślizguje się do mojego wnętrza.

Boże! Jest naprawdę duży!

– Jaka ty jesteś rozkosznie ciasna! O kurwa… – Dawid zapiera się ramionami tuż przy mojej głowie. Staram się przyjąć go całego, oplatam nogami jego biodra, a on wysuwa się i znów wchodzi. Zagryzam wargę, by pohamować jęk, kiedy przyśpiesza i z impetem wbija się we mnie cały, aż po same jądra. Szlag, jest niewiarygodnie dobry, bezbłędnie dobry. Wychodzę mu naprzeciw, a mając go w sobie całego, jeszcze mocniej zaciskam mięśnie miednicy, aby do maksimum zwiększyć tarcie naszych ciał. – Chryste! Oktawio, błagam, zwolnij, zaraz trysnę! – warczy, ale ja nie przestaję. Chcę tego, ja tego wręcz potrzebuję!

Wbijam palce w jego umięśnione plecy, nie pozwalając, by zaprzestał tych cudownych ruchów. Wbija się we mnie z rykiem na ustach. Wychodzi i znów jest we mnie cały. Zjeżdżam dłonią do jego pośladka, a gdy znów we mnie wchodzi, dociskam go do siebie.

– O tak, mała. O to właśnie chodzi! – dyszy z ustami tuż przy moich. Nachyla się, jakby znów go korciło, aby mnie pocałować.

Przypuszcza kolejny intensywny szturm, mruczy podniecony do granic możliwości tuż przy moim policzku, całuje go, i ponownie zbliża się do moich ust. Ciągle zadaje te niestrudzone, przepychające nas na drugą stronę pchnięcia. Nasze liczne jęki i ciężkie oddechy mieszają się ze sobą, lecz po chwili prócz wszystkich upojonych erotyzmem odgłosów do naszych uszu dociera także nagłe desperackie szarpanie za klamkę zamkniętych drzwi, a potem jeszcze szaleńcze łomotanie.

Co, do cholery? W ułamku sekundy wyrywam się z tej niesamowitej bajki, choć Dawid nie przestaje się we mnie poruszać. Mam wrażenie, że teraz zaczął robić to jeszcze mocniej i szybciej, by tylko jak najprędzej dojść.

– Dawid! Dawid, proszę! – Słyszę zrozpaczony, pełny łzawych spazmów kobiecy głos, a potem znów pociąganie za klamkę. – Wiem, że tam jesteś!

– Kurwa! – rzuca autentycznie podminowany, lecz dosłownie sekundę później z jego ust wymyka się spełniony, zbereźny pomruk, gdy dochodzi wewnątrz mnie i tryska gorącym nasieniem.

– Do cholery, Dawid! Otwieraj te pierdolone drzwi!

W tym oszołomieniu obracam głowę, by spojrzeć na Aleksa, który jest równie zmieszany i wytrącony z równowagi co ja. Natychmiast zrywa się do nas z kanapy.

– Gadaj w tej chwili, co tu się odpierdala?! To Daria?! – Mocnym szarpnięciem zrywa ze mnie Dawida. – Czemu cię, kurwa, tak histerycznie szuka?

Wykorzystuję daną mi przestrzeń, natychmiast wstaję z łóżka, w okamgnieniu poprawiam bieliznę i zakładam stanik, a do nas znów dociera walenie w drzwi i głośny płacz kobiety. Co to, kurwa, ma być?

– Dawid, proszę, otwórz. Nie rób mi tego ponownie! – Dziewczyna ledwo jest w stanie sklecać zdania.

Robi mi się cholernie głupio, bo domyślam się, że jej jak nic chodzi o to luźne podejście Dawida do związku. Ona po prostu nie może już dłużej sobie z tym wszystkim radzić. Świetnie… W sumie nic tylko czekać, aż ja znajdę się w podobnej sytuacji lub nawet na jej miejscu. Brawo… brawo Oktawia. Czuję się jak kompletna zdzira.

– Pytałem, czy to Daria i co tu się odpieprza?! – Aleks donośnie ponawia pytanie, jednak wcale nie uzyskuje odpowiedzi. Gdy Dawid podnosi się z materaca, mój mężczyzna uderzeniem otwartej dłoni o jego bark na nowo zwraca na siebie całą uwagę.

– Tak, to Daria – przytakuje Dawid, wyraźnie speszony, i nieznacznie kiwa głową. Jego wzrok szybko ucieka z poczerwieniałej z wściekłości twarzy Aleksa. – Nie chciała już tego dłużej robić, wiesz, jak jest. Odstawiła tabletki, chce dziecka i, jak to określiła, normalnego, statecznego życia. – Zdejmuje zużytą prezerwatywę, podchodzi do kosza i ją wyrzuca. – Tylko gdzie w tym wszystkim ja i moje potrzeby? To, czego naprawdę chcę?!

Słysząc te wyrzuty płynące z jego ust, nie mogę się powstrzymać i prycham. Co za cholerny dupek. Taki numer wykręcić, jak domniemywam, swojej życiowej partnerce? Z tego, co rozumiem, ona powinna wiedzieć o tym wszystkim i wyrazić na to zgodę, a wygląda na to, że dziewczyna nawet nie miała pojęcia, gdzie i co dokładnie wyczynia jej facet. Boże… Gdybym wiedziała wcześniej, w życiu bym się na to nie zgodziła, w życiu nie tknęłabym go nawet palcem. Zaczynam szczerze ubolewać nad losem tej zrozpaczonej kobiety. Jeszcze na dodatek sama w tym uczestniczyłam, a co więcej, rozkładałam przed Dawidem nogi, żeby innemu było dobrze. Chce mi się dosłownie wyć, tak jak jej.

– Ja pieprzę, co z was palanty! Macie wy w ogóle jakieś sumienie?! – Nie wytrzymuję i wybucham. Oburzona mierzę zarówno jednego, jak i drugiego. – Jak mogliście ją potraktować tak bezczelnie i tak zlekceważyć? Ciągle gadacie o zasadach, o tym, co można, czego nie, co podlega karze, ale kiedy przychodzi do akceptacji i zgody na dopuszczanie, to nagle szybciutko naginacie wszelkie ustalenia pod siebie. Naprawdę ważniejsze od niej i jej uczuć jest zadowolenie własnych fiutów? Tylko to się dla was liczy?! – Podminowana, zamaszystym gestem dłoni wskazuję na drzwi, za którymi nadal słychać szloch oraz imię Dawida.

Żaden z tych dwóch apodyktycznych samców nie odzywa się słowem, obaj jedynie wodzą po mnie wzrokiem, jakby bez zrozumienia. Kręcę głową, nie dowierzając. Na coś takiego z pewnością się nie pisałam. Nie mając już nic więcej do dodania, po prostu ruszam w stronę łazienki, by wreszcie zakończyć to niecodzienne spotkanie. Atrakcji wystarczy mi na kolejny miesiąc, a co do samego cyrku, chyba rozważę sprzedaż biletów na program dram z mojego barwnego, popapranego życia.

Obracam się na pięcie i odchodzę parę kroków, ale zaraz czuję na swoim ramieniu uścisk tak dobrze mi znanej męskiej dłoni. Zatrzymuję się, bo Aleks nie pozwala mi odejść dalej.

– Oktawio, proszę cię, stój. – Przytrzymując mnie, delikatnie przyciąga ku sobie. – I nie wrzucaj mnie z nim do jednego wora, bo podobnie jak ty, o niczym nie miałem pojęcia. Nie wiedziałem, że Daria chce zrezygnować, że w ich przypadku cuckolding nie wchodzi już w grę. – Ujmuje w dłonie moje policzki i zagłębia się przepełnionym szczerością spojrzeniem w moich oczach. – Zresztą to problem Dawida, niech on się tłumaczy. Dla nas nic takiego się nie dzieje. Nas to nie dotyczy.

Aż wybałuszam na niego oczy.

– „Dla nas nic takiego się nie dzieje”? „Nas to nie dotyczy”? – Przyciszonym głosem dosłownie syczę prosto w jego twarz. – Aleks, do cholery, jakaś kobieta wyje nam przed drzwiami, a Dawid, słysząc to i wiedząc, co się święci, i tak we mnie dochodzi! Naprawdę masz zamiar mi mówić, że nic się nie dzieje? Uważasz, że to jest w porządku? Bo jeżeli tak, to obaj możecie sobie podać ręce i stanąć na podium myślących tylko o sobie i swoim dobru dupków. – Strącam z policzków jego ciepłe ręce i cofam się o krok. Niech nie myśli, że jednym czułym gestem znów załagodzi całą sytuację. Nic z tego, nie tym razem.

– Nie, Oktawio. Nie uważam, że to jest okej. Względem Darii to cios poniżej pasa. Jednak to nie my go zadaliśmy. Nie będę przepraszał za coś, na co nie mam wpływu. – Z dystansu spogląda na moją wykrzywioną w grymasie twarz. I tak, wiem, że ma rację, to nie jego wina, nie mogę się na niego o to boczyć… a jednak coś wewnątrz mnie jest zbulwersowane, ba, wręcz ostro wpienione, i choć bardzo się staram, jakoś nie mogę utemperować tego buzującego w moim wnętrzu napięcia.

– Oktawio, naprawdę cię przepraszam. Nie wiedziałem, że Daria się dziś tutaj pojawi. Wybacz, nie tak miało wyjść. – Tym razem to Dawid zabiera głos, na co migiem przenoszę na niego ciskające gromami spojrzenie. – Uwierz, nie tego chciałem. Nie miałem pojęcia, że moja narzeczona będzie aż tak zdesperowana, by latać i szukać mnie po całym Exodusie, by robić mi taki wstyd. Obiecuję, to się więcej nie powtórzy. Już ja z nią sobie poważnie porozmawiam.

Dosłownie rozdziawiam usta. Czy on się słyszy? Wie, co w ogóle co gada? Obwinia ją? Ja pieprzę… Na miejscu tej Darii osobiście nakopałabym mu w jego myślące jedynie o sobie cztery litery, a potem zwyczajnie kazała się wynosić i najlepiej już nie wracać. Tyle byłoby z jego poważnej rozmowy.

– Nie śmiem wątpić. Z pewnością nie tego chciałeś i nie tego się spodziewałeś, Dawidzie – raczę go wrogim ostrzałem słów. Widząc, że raczej nie za wiele już wskóra, a aura rozpalenia na dobre się rozpierzchła, uśmiecha się tylko cierpko, zakłada w końcu bokserki na obfitego penisa, po czym odchodzi do drugiej części pokoju i zbiera z fotela pozostawione tam ubrania.

– Dawid! Proszę cię! Obiecałeś, do cholery! – W międzyczasie do naszych uszu znów dociera walenie w drzwi. – Przestań się chować, tchórzu, i wyłaź! – Na przemian drze się, wścieka, płacze i kopie w drzwi. Jeszcze chwila, a w tym szale wpadnie tutaj razem z futryną.

Nie mając ochoty uczestniczyć w tym spotkaniu, obracam się i twardym krokiem zmierzam wprost do łazienki, by na nowo się w niej ukryć. Choć tutaj jestem w stanie uciec przed lawiną obelg z ust tej biednej dziewczyny, jakkolwiek by patrzeć, zasłużyłam sobie na nie w całej rozciągłości. Co ja sobie, durna, myślałam? Głupia ja! Kretynka roku! Przestaję się rugać, dopiero kiedy słyszę chrzęst zamka w drzwiach pokoju. Przybliżam się i nadstawiam ucho, bo szloch jest jeszcze głośniejszy.

– Nic się nie dzieje, dziewczyno, uspokój się. – Dawid zwraca się do płaczącej kobiety, a ta zamiast się uspokoić, zaczyna wyć jeszcze donośniej.

– Jeżeli cię to jakoś pocieszy, do niczego nie doszło. Wpadłaś w samą porę – tłumaczy jej Aleks. Mam ochotę parsknąć na to kłamstwo, bo to i tak gówniane pocieszenie. Jednak, o dziwo, ona zaczyna chlipać nieco ciszej. – Uwierz, Dario, nie miałem pojęcia, że się wycofujecie. W tym wypadku nigdy bym o to nie prosił – mówi dalej.

– Tak, wycofujemy, a przynajmniej ja tego chciałam… – Nawet stąd słyszę, że przy co drugim słowie brakuje jej tchu. Jest mi jej cholernie żal. Współczuję jej i zaczynam czuć się jak dziwka w tej sytuacji, no ale skąd mogłam wiedzieć? Skąd mogłam wiedzieć, że z Dawida Szweda wyjdzie taka szuja, a przy tym z tak dobrze zapowiadającego się wieczoru zrodzi się taki cyrk? Nie mogłam…

– Daję ci słowo, z mojej strony to się już więcej nie powtórzy – zapewnia ją Aleks. – Dopóki oboje nie będziecie na nowo zgodni co do cuckoldingu, z naszego układu nici. Dawid nie będzie w mojej relacji dodatkowym partnerem.

– Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. – Przez głos dziewczyny przebija się nuta autentycznej wdzięczności.

– Taaa, to może jeszcze, kurwa, zacznij ją prosić o pisemną zgodę na mój udział? – wcina się w dialog rozsierdzony Dawid. Słyszę szczęk wplatanego w spodnie paska, więc domyślam się, że właśnie się ubiera.

– Jeżeli będę musiał, tak właśnie zrobię. Możesz być pewny. – Ton Aleksa nabiera surowej powagi. Jego pewność siebie ponownie gra pierwsze skrzypce, a jakikolwiek najmniejszy sprzeciw ze strony Dawida, mam wrażenie, doprowadzi do zrównania go z powierzchnią ziemi. Nie wiem też, czy Aleksander mówił serio, ale ta jeszcze przed chwilą chlipiąca kobietka już w najlepsze zaśmiewa się z tego przytyku skierowanego do jej narzeczonego. To niebywałe. Naprawdę trafiłam do cyrku.

– Dziękuję, Olku. Na ciebie zawsze mogłam, i widzę, że nadal mogę, liczyć, w każdej sprawie. Jesteś najlepszy i niezastąpiony. Już chyba kiedyś mówiłam, jak cię uwielbiam.

Ta cała Daria, już w o wiele lepszym nastroju, przymila się do mojego faceta, a potem słyszę, jak cmoka. Bucha we mnie płomień wkurzenia, bo jestem pewna, że to wcale nie był buziak przesłany w powietrzu. Co to ma być?! I niby w jakich sprawach jeszcze ta pinda może na niego liczyć? Wkurzam się na nią, gdy nagle słyszę głuche kopnięcie w drzwi od łazienki, przy których stoję. Aż podskakuję.

– Ulka, pieprzona wenero, trzymaj się z dala od mojego faceta, bo w innym wypadku zadbam o to, by Olek już nigdy więcej nawet na ciebie nie spojrzał! – drze się do mnie.

Nie wiem, czy bardziej irytuje mnie fakt, że myśli, że jestem tą całą Ulką, czy bawi, że jest w takim błędzie i byłą Aleksa określiła mianem „wenery”. Stoję tak, nic nie odpowiadając, jednak mimo otwartych drzwi nikt nie szarpie za klamkę, a już tym bardziej za moje włosy, jedynie dociera do mnie odgłos wbijanych z impetem w posadzkę szpilek.

– Dawid! Wychodzimy, ale już! – Daria drze się na niego, wracając do pełni swojego agresywnego ja. – Do zobaczenia, Olku. Mam nadzieję, że następnym razem w znacznie przyjemniejszych okolicznościach. – Ponownie słyszę cmoknięcie. Ten dźwięk działa na mnie niczym płachta na byka.

– Tak, do zobaczenia – żegna się z nią Aleks.

Opieram się o ścianę za mną, zamykam oczy i próbuję się uspokoić. Drzwi od pokoju w końcu się otwierają, by zaraz po tym zatrzasnąć. Mogę się domyślać, że Dawid z Darią wyszli.

– Oktawio? Otwórz, proszę. – Do moich uszu dociera pukanie w drzwi łazienki oraz miękki głos Aleksa.

Biorę głębszy wdech, staram się opanować natłok myśli. Powoli naciskam na klamkę i otwieram. Unoszę spojrzenie – patrzę prosto w niebieskie, stroskane oczy, jednak już po chwili nie jestem w stanie utrzymać na nich wzroku, po prostu uciekam w dół i staram się przecisnąć obok Aleksandra i opuścić łazienkę. Muszę uzyskać więcej przestrzeni do pozbierania się w całość.

– Wszystko dobrze?

Nim przestąpię próg, Aleks łapie mnie za dłoń. Tarasuje mi swoim ciałem drogę ucieczki, a potem ujmuje mój podbródek w palce, bym musiała na niego spojrzeć.

– Nie wiem… – Wzdycham bezradnie, sama nie wiedząc, co do końca czuję. – Ale wiem jedno. Przykro mi, ale nie dam rady… Nie chcę już tego robić, nie mogę… – Te słowa padają z moich ust, zanim pomyślę. Ale nie ma opcji, że ponownie przyłożę rękę do rozwalenia czyjegoś związku. Na to nigdy się nie pisałam!

Ale już raz to zrobiłam… I chyba właśnie dlatego tak boleśnie odczuwam wtargnięcie Darii. Ona na to zwyczajnie nie zasłużyła.

Wzdycham smętnie, a to, że Aleks nic nie mówi, tylko bacznie wpatruje się w moje oczy, jakby się czegoś doszukiwał, potęguje ucisk w mojej klatce piersiowej. Mam wrażenie, że moje serce zamarło. Z trudem utrzymuję wzrok na twarzy mojego mężczyzny.

– I dopóki nie staniesz się w pełni na to gotowa, nie będziesz musiała. Obiecuję, Oktawio – odpiera, śmiertelnie poważny. Nachyla się, po czym delikatnie całuje mnie w czoło. Moje rozchwiane emocjonalnie ciało wtula w swój olbrzymi tors i oplata je twardymi ramionami. – Jesteś dla mnie najważniejsza. Ty i to, co czujesz, dlatego bez twojej stanowczej zgody nie będę się tobą z nikim dzielił. Ani dzisiaj, ani jutro, ani innym razem. Rozumiesz? Nikt inny cię już nie dostanie. Do momentu, kiedy sama nie uznasz, że jesteś gotowa, jesteś cała tylko dla mnie. Tak jak ja w całości jestem tylko dla ciebie, skarbie – mówi odważnie, na co aż gwałtowniej wdycham powietrze.

Pozwalam sobie na chwilę niezachwianej wiary w jego słowa. Podejrzewam, że mówi to wszystko pod wpływem chwili, widząc mnie w tym żałosnym stanie, tym bardziej po takiej szopce, ale teraz nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia. Znaczenie ma tylko to, że Aleksander jest tutaj ze mną, że czuwa, aby nie stało mi się nic złego, że tak cholernie mu na mnie zależy.

Przywieram do niego każdym skrawkiem ciała, wlewając w to każde z uczuć, jakie skrycie w sobie noszę. Chowam twarz w jego obojczyku, a moje gardło wręcz zaciska się do granic możliwości, by tylko pohamować to nagłe rozczulenie i nie pozwolić popłynąć łzom wzbierającym pod moimi powiekami. Co ja najlepszego zrobiłam? Drugi raz w życiu praktycznie wpakowałam się w środek czyjegoś związku. I ponownie – nieświadomie. Chociaż nie chciałam, znów prawie zniszczyłam komuś życie. I to jak? Zwykłym, nic nieznaczącym numerkiem dla czystej przyjemności obu, a w zasadzie wszystkich trzech stron… Chyba naprawdę powinnam zacząć być wdzięczna wszechświatowi za drugą szansę i za to, że zesłał Darię, nim tak bez głębszych emocji zdążyłam zaspokoić się jej facetem, bo coś mi się zdaje, że zaraz po tym nie potrafiłabym spojrzeć na siebie w lustrze. Nie potrafiłabym przez to, czego się względem niej dopuściłam.

Choć z drugiej strony mam wrażenie, że to nie wszystko… że jest coś jeszcze… A dokładniej to, że oddałabym się innemu w momencie, gdy ta jedna, od jakiegoś czasu nawiedzająca mnie myśl w końcu na dobre kształtowała się w mojej głowie… Gdy w końcu dotarło do mnie, że po uszy zakochałam się w Aleksandrze Wierzbickim i robię to w zasadzie tylko dla niego.

Odrywam się od jego torsu i spłoszona tym nagłym olśnieniem spoglądam w jego niebieskie oczy.

Tak, niezaprzeczalnie – kocham go. Szalenie. A ta wiedza przeraża mnie jeszcze bardziej, bo obawiam się, jak mocno zostanę skrzywdzona tym razem. Jakie przyjdzie mi ponieść konsekwencje, gdy on uzna, że chce kontynuować swoje perwersyjne, pikantne życie, a ja nie będę na tyle otwarta, aby znów odważyć się spróbować.

– Coś cię gnębi, Oktawio? Z czymś przesadziłem? – Aleks marszczy czoło, uważnie badając moją twarz. Tylko pośpiesznie kręcę głową. – Więc o co chodzi? Bo mówiłem, całkiem poważnie, że jak na razie koniec z tym. Pośpieszyliśmy się. Oboje nie przemyśleliśmy tego zbyt dobrze. Ja nie przemyślałem tego dobrze, za co cię przepraszam. Nie chciałem naciskać, a mimo to w jakimś stopniu i tak to zrobiłem. Wybacz. – Ujmuje w spore dłonie moje policzki i nachyla się nade mną, by pocałować czubek mojego nosa.

– Nie masz za co przepraszać. To była nasza wspólna decyzja, oboje za bardzo się pośpieszyliśmy. Niepotrzebnie chciałam tak szybko poczuć na własnej skórze, jak to jest. Naprawdę się cieszę, że wyszło jak wyszło. Chyba po prostu tak miało być – mówię otwarcie i co mnie szczerze dziwi, w mig zauważam na jego ustach cień uśmiechu, który stara się zakamuflować przygryzieniem wargi. Słabo mu to wychodzi.

– Wiesz, chyba muszę ci się do czegoś przyznać. – Jego uśmiech staje się jeszcze pełniejszy. – Tym razem ja również cieszę się, że tak wyszło. I to cholernie. – Daje mi całusa prosto w moje rozchylone z oniemienia usta. Podskubuje zębami moje wargi, by uzyskać lepszy dostęp. Jestem w takim szoku, że tylko patrzę na niego nierozumiejąco. Unoszę brew, próbując go skłonić, aby rozwinął swoją wypowiedź, ale nim zdążę otworzyć szerzej usta i zadać stosowne pytanie, on już wdziera się językiem do mojego wnętrza, by mnie uciszyć. Po chwili dodaje: – I nie drąż tego na razie, bo sam nie znam odpowiedzi na nurtujące cię w tej chwili pytanie. Sam nie wiem, dlaczego byłem wkurwiony, gdy to Szwed cię dotykał zamiast mnie. To nie jestem ja. Ja się w ten sposób nie zachowuję, mnie to nie powinno przeszkadzać – wypunktowuje przejęty. – A jednak… Coś się dziś wydarzyło, coś się zmieniło, ja się zmieniłem… Co takiego ze mną zrobiłaś, niesforna kobieto? – pyta prędko, maskując dezorientację wesołym pytaniem oraz łobuzerskim uśmiechem, a potem na nowo zamyka moje wargi swoimi.

Nie wzbraniam się. Oddaję mu się cała. Wspinam się na palce i całuję go zawzięcie, bez opamiętania, dokładnie tak jak on mnie. Aleks po chwili schodzi niżej, całuje mój podbródek, linię żuchwy, szyję. Czuję, jak jedną dłonią wędruje do swoich spodni i rozpina rozporek, a drugą umieszcza na moim pośladku.

– Opleć mnie nogami w pasie. Wykorzystamy czas, który nam tu pozostał, w znacznie przyjemniejszy sposób – szepcze zmysłowo, muskając wargami skórę na mojej szyi.

Bez chwili zastanowienia spełniam jego polecenie. Wraz z pomocą jego prawej dłoni wskakuję na jego biodra i oplatam go udami. Niemal natychmiast wyczuwam jego ciężki, sterczący członek ocierający się o moją obolałą cipkę ukrytą pod bielizną. O Boże, tak! Druga dłoń Aleksa zaraz po oswobodzeniu członka ze spodni także ląduje na mojej pupie. Łapię głębszy oddech, kiedy on zwinnym ruchem odsuwa z mojego łona materiał stringów i tym samym jego gruby penis dotyka mnie tam, gdzie powinien znaleźć się już dobre godziny temu.

Patrzę rozochocona na mojego mężczyznę, a on uśmiecha się zaborczo. Wnosi mnie z powrotem do łazienki i przyciska do ściany, a jego penis odnajduje moje wejście. Chłód kafelków przeszywający moje łopatki nie ma najmniejszego znaczenia. Aleks chyba robi to specjalnie, torturuje mnie. Zamiast wejść we mnie głęboko, ociera się swoim sterczącym wzwodem po całej długości mojej wilgotnej cipki. Jezu, już dłużej tak nie wytrzymam. Mam ochotę zacząć protestować. Chcę, by zrobił to szybko, mocno i cholernie intensywnie. Proszę… Potrzebuję tego, tak samo jak potrzebuję mieć go przy sobie już na zawsze. Pożądam Aleksandra Wierzbickiego jak nikogo innego do tej pory, pożądam go tak desperacko, że to aż boli.

– Powiedz, moja słodka Oktawio, jak bardzo chcesz mieć mnie w sobie? Jak bardzo tego pragniesz? – Aleks zbliża się ustami do moich. Swoje powite mrokiem, pełne pożądania spojrzenie przenosi wprost na moje oczy. Wręcz się w nich zatapia.

– Aż za bardzo… – odpieram bez tchu. – Do tego stopnia, że mnie to przeraża. To, jak strasznie cię pragnę, jak bardzo cię potrzebuję…

Nie daje mi powiedzieć nic więcej. Na te słowa dosłownie atakuje i miażdży moje wargi, jęczy, gdy nasze języki łączą się w brutalnej walce. Zapiera się jedną dłonią o ścianę za moją głową, drugą nadal trzyma na moim pośladku, a jego pociemniałe z pożądania oczy napotykają moje. Boże, tak strasznie go kocham.

– Niezmiernie podoba mi się twoja odpowiedź, kochanie. – Mości się penisem przy samym wejściu do mojej dziurki, a zaraz potem bez żadnego ostrzeżenia, z impetem, po prostu się we mnie wbija. Niemal w tym samym momencie krzyczę z rozkoszy i szoku, gdy wypełnia mnie całą. Ścianki mojego wnętrza dopasowują się do niego i oplatają każdy pulsujący milimetr jego członka. To cudowne! – Chyba zasłużyłaś na niemałą nagrodę…

– O Boże! – jęczę podczas kolejnego szturmu przypuszczanego na moje ciało. Nie jestem w stanie zapanować nad krzykiem. Niesie się po całej łazience.

– Nie, skarbie, to tylko ja – wyrzuca między pchnięciami.

Uśmiecha się łobuzersko. Swoją silną dłonią podtrzymuje mnie, kiedy nogi zaczynają odmawiać mi posłuszeństwa i brakuje im sił, by utrzymać się na jego biodrach. Mam wrażenie, że z każdym skurczem mojej cipki uda rozluźniają mi się jeszcze bardziej. Zaraz zwyczajnie się z niego zsunę i zawitam we własnym edenie… orgazmie ogarniającym moje wygłodniałe ciało.

– Nie! Jeszcze nie. Zrobimy to razem! – żąda, ale ja już ledwo daję radę się powstrzymać. Godziny jawnych tortur, podczas których wciąż nie zostawałam zaspokojona, sprawiają, że dosłownie sekundy dzielą mnie od przeciśnięcia się przez bramy upojenia. Cała płonę. Aleks znów się wycofuje, by zaraz potem mocno we mnie wejść. Pierwszy dreszcz orgazmu rozlewa się po mojej skórze. – Tylko ty i ja, Oktawio. Nikt więcej. Jesteś tylko moja – dyszy. Miażdży i pożera gwałtownie moje usta.

Obejmuję go za spory kark, mocno przywieram do jego umięśnionego ciała, wargami nacieram na jego pełne usta. Całuję go zachłannie i nieprzerwanie, wyrażając tym wszelkie słowa, których nie mam odwagi wypowiedzieć na głos. Z gardła Aleksa niemal natychmiast, w reakcji na mój zachłanny pocałunek, wydobywa się erotyczny pomruk zadowolenia. Ponawia ruchy swojej nabrzmiałej erekcji i atakuje mnie z jeszcze większym zapałem. Jednym zdecydowanym ruchem bioder wdziera się we mnie aż do nasady, z rykiem mocniej wbija dłoń w ścianę za mną. Znów krzyczę. Ledwo przytomna, nadal całuję i podskubuję jego usta, a on nie pozwala mi się od siebie oderwać.

– Mocniej, Oktawio? – pyta pomiędzy potężnymi pchnięciami, wciskając mnie w ścianę. Nie odpowiadam, jestem zbyt skupiona na powstrzymywaniu napływającego orgazmu, który zaraz otumani mnie do nieprzytomności. – Zapytałem, czy zrobić to jeszcze mocniej – ponawia już bezwzględniej, jeszcze mocniej wdzierając się we mnie penisem.

– Tak! – dosłownie piszczę. Odrzucam głowę do tyłu i dyszę ciężko, oszalała stanem upojenia, a on naprawdę zwiększa tempo pchnięć. Zaciskam się na nim do granic możliwości, lecz to jeszcze bardziej potęguje nasze tarcie. O Boże! To koniec. Już nie mogę. Nie jestem w stanie dłużej nic zrobić, po prostu puszczam i rozluźniam swoje wszystkie mięśnie, a orgazm pustoszy moje wycieńczone ciało.

– Teraz, skarbie! Dojdź!

Z niewyobrażalnym krzykiem spełnienia wpadam wprost do raju, a on jest zaraz za mną. Uczucie euforii otula mnie i zabiera w głębiny namiętności. Czuję, jak Aleks tryska we mnie swoim gorącym nasieniem, zdyszany opada głową na moje ramię i zadaje coraz wolniejsze, opróżniające pchnięcia. Mocniej tulę jego spocony kark i składam czułe pocałunki na jego skroniach. Dopiero po dłuższej chwili oboje jesteśmy w stanie uspokoić nasze rozszalałe serca i oderwać się od siebie.

– Tego mi właśnie było trzeba. Tego i niczego innego – mruczy spełniony przy moim uchu.

I jak ja mam go nie kochać? No nie da się.

Kiedy nasze oddechy w końcu wracają do normy, powoli rozprostowuję nogi, przez co Aleks domyśla się, że powinien pomóc mi zejść ze swoich bioder. Całuje mnie czule w czoło, a potem delikatnie ściąga z siebie i stawia na nogach.

– Aleks… – zaczynam niepewnie, co szybko sprawia, że przenosi na mnie ten swój troskliwy, zarezerwowany jedynie dla mnie wzrok. – Czy jest szansa, żebyśmy zaczęli zbierać się do domu? Chciałabym jeszcze dziś wrócić do Wrocławia. – Wspominam o tym, co właśnie wykształciło się w mojej głowie. Nie chcę na razie przebywać dłużej, niż to konieczne, w Exodusie… w Gdańsku… w pobliżu dawnego życiu Aleksandra. Zaczynamy nowy rozdział, dlatego jak nigdy pragnę powrócić tam, gdzie wszystko się zaczęło.

– Oczywiście, wracamy. Nic tutaj po nas. Mam wszystko, czego pragnę, tam na miejscu. No… może prócz jednego… – odpiera, a potem wyraźnie nad czymś się zamyślając, muska mnie palcem wskazującym na wysokości serca.

Rozdział 2

Ona

W sobotnie popołudnie, podczas gdy Aleksander wraz z Oskarem wybrali się na krótkie, podobno bardzo ważne spotkanie dotyczące jutrzejszej kolacji, ja, aby zająć czymś swoje rozbiegane myśli, zabieram się do sprzątania apartamentu. Z zapałem szoruję kuchnię, łazienkę i salon, aż przy sypialni mam wrażenie, że moje baterie zostały doszczętnie wyczerpane. Zmęczona, ale zadowolona z efektów, odstawiam cały sprzęt najlepszej pani domu na jego miejsce.

Po dokładnym umyciu i osuszeniu rąk ujmuję w dłoń telefon, by spojrzeć, czy w międzyczasie nie dostałam żadnej wiadomości od mojego mężczyzny. Zerkam, ale nic. Żadnego połączenia ani wiadomości od piętnastej jak nie było, tak dalej nie ma, a co więcej, choć spotkanie zgodnie z zapowiedzią miało być względnie krótkie, zrobił się już późny wieczór. Zaczynam się niepokoić, gdy zegarek wybija dwudziestą pierwszą. Ich spotkanie naprawdę mocno się przedłużyło. Coś w takim razie poszło nie tak? Zrodził się jakiś spory problem? Najwyraźniej, skoro do tej pory Aleks nawet nie napisał. Postanawiam jednak dać mu trochę czasu i nie zadręczać go swoimi telefonami. Nic mi się nie stanie, jeżeli zaczekam nieco dłużej i napastowanie rozpocznę za jakąś godzinę.

Żeby zabić ten samotnie upływający mi czas, zdejmuję z siebie ubrania i wskakuję pod prysznic. Stojąc pod kaskadami gorącej wody, zapewniam mojej skórze aromatyczne spa. Robię to w przesadnie wolnym tempie. Muszę zająć się czymkolwiek, bo nie mogę pozwolić, by do mojej głowy powróciły obawy, które nie opuszczają mnie od wczorajszego wieczora. Nie mogę pozwolić sobie na ten wewnętrzny szturm lęków dotyczący pogodzenia mojego dalszego życia z Aleksem… z jego potrzebami… z obezwładniającymi mnie uczuciami do niego. Nie chcę dopuścić do siebie tych myśli, bo sama nie mam pojęcia, jak z tego wybrnąć, a w zasadzie jak powiedzieć Aleksowi, że nie chcę powrotu do Exodusu nawet za rok, dwa czy trzy.

Po opuszczeniu łazienki wędruję do sypialni i wskakuję pod czystą pościel. Zapaliwszy lampkę nocną, opieram się o zagłówek łóżka i czekając na powrót Aleksa do domu, przeglądam głupotki na Facebooku i Instagramie. Przeglądam i przeglądam, mijają tak kolejne minuty, moje oczy powoli zaczynają się kleić. Zerkam na godzinę – po dwudziestej drugiej. Nie jest dobrze. Co się dzieje? – pytam samą siebie, jednak nie mam czasu nawet udzielić sobie odpowiedzi, bo po mojej ręce rozchodzi się wibracja przychodzącego połączenia. Karo? Z uniesioną brwią przyglądam się ekranowi, bo o tej godzinie moja przyjaciółka dzwoni tylko wówczas, gdy dzieje się coś naprawdę złego bądź gdy odwala się prawdziwa drama i relacja nie może czekać do rana. Szczerze mówiąc, z dwojga złego mam nadzieję, że chodzi o drugi z wariantów. Wraz z kolejnym sygnałem przejeżdżam palcem po zielonej słuchawce, a potem przykładam telefon do ucha.

– Co nikczemnego odstawiło się tym razem, że dzwonisz tak późno i to nie może zaczekać do rana? – rzucam na przywitanie.

– Okta, czy ty jesteś w domu? – pyta na dzień dobry, czym nieco zbija mnie z tropu.

– Tak.

– A Aleksander?

– Nie, jeszcze go nie ma – odpieram, nie wiedząc, co to ma do rzeczy.

– A wiesz, gdzie obecnie jest? – indaguje, czym w sekundę podnosi poziom mojego zdenerwowania. Po tonie jej głosu już teraz wnioskuję, że Karolina coś ukrywa albo wie o czymś, o czym boi się mi powiedzieć.

– Nie wiem. Miał spotkać się z Oskarem, swoim przyjacielem. Mieli coś obgadać przed jutrzejszym kongresem. Jakieś tematy biznesowe – tłumaczę zgodnie z prawdą.

– Jesteś pewna?

– No tak, jestem – przytakuję twardo i pędem postanawiam przejąć pałeczkę podczas tej dziwnej rozmowy. – Karo, mów bez owijania w bawełnę, co się dzieje, i nie zadawaj tylu dziwnych pytań. Stresujesz mnie – rzucam ostrzej, niż zamierzałam. Dopiero po chwili jestem w stanie opanować swój burzliwy ton i już spokojniej dodaję: – Czemu tak wypytujesz o Aleksa? Coś się stało?

– Dobra… nakabluję ci, ale obiecaj, że nie wspomnisz, że wiesz o wszystkim ode mnie. Zresztą moim zdaniem powinnaś wiedzieć – mówi już bardziej pewnie, jakby wstawką na temat konieczności poinformowania mnie dodała sobie odwagi.

Z trudem przełykam ślinę. Moje serce zaczęło o wiele mocniej i szybciej obijać się o żebra. Co się, do cholery, dzieje? O czym takim powinnam wiedzieć?

– Masz moje słowo, tylko mów wreszcie. O co konkretnie chodzi? Błagam, nie torturuj, tylko przejdź do rzeczy. – Coraz bardziej zniecierpliwiona raptownie wstaję z łóżka i zaczynam krzątać się po sypialni, bo zwyczajnie nie mogę usiedzieć w miejscu.

– No… – Jednak na nowo brakuje jej pewności siebie. – Wcześniej byłam przekonana, że mam zwidy albo wypiłam o jednego drinka za dużo, ale teraz skoro twierdzisz, że Aleksandra nie ma w domu, to jestem pewna, że się nie pomyliłam i obecnie widzę go w najlepsze śmiejącego się i popijającego drinka z jakąś wysoką, suchą pizdą.

– Słucham?! – Gdy moje uszy trawią to, co właśnie powiedziała, serce zaczyna mi walić jak młotem, a przez nagły przypływ wściekłości brakuje mi tchu. To chyba jakieś kpiny! I to w ten sposób Aleks spędza czas z Oskarem i zajmuje się sprawami kongresu? Siedząc z jakąś panienką, podczas gdy ja czekam na niego w domu jak posłuszny kopciuch? Noż kurwa! Wściekam się, a moje dotychczas uśpione obawy znów wracają niczym bumerang. Tyle że tym razem ich siła rażenia w połączeniu z tymi kłamstwami jest miażdżąca. To boli, cholernie, boli, a ja nie chcę się tak czuć.

– Zresztą poczekaj już robię fotę i ci wysyłam. Sama zobaczysz.

Nie mija kilka sekund i faktycznie otrzymuję zdjęcie. Moje ciśnienie jeszcze bardziej wzrasta, gdy dostrzegam na nim Aleksa z nikim innym jak jego byłą żoną. Kurwa mać! Mocniej ściskam telefon, wpatrując się w tę rozkoszną parkę siedzącą w ogródku piwnym z drinkami na stoliku i uśmiechami od ucha do ucha. Więc właśnie tak Aleks załatwia swoje sprawy biznesowe: przesiadując na drinku ze swoją byłą żoną, choć wyraźnie powiedziałam, co myślę i jak czuję się w naszym żałosnym trójkącie, z którego ona na siłę próbuje się mnie pozbyć. Świetnie, po prostu świetnie.

– To jak? Zrobić tutaj scenę stulecia, żeby poszło mu w pięty? – Karo swoim kolejnym pytaniem ściąga mnie na ziemię. Słyszę po jej głosie, że już nastawiła się bojowo, ale naprawdę nie musi tego robić. Akurat w tym przypadku chcę załatwić tę sprawę sama.

– Nie, spokojnie, z największą przyjemnością poczekam, aż Aleksander wróci, i sama się z nim rozprawię – stopuję jej zapędy.

– Uuuu… dobra! Ten plan podoba mi się jeszcze bardziej! – Karo wydaje się zadowolona. – O proszę, i chyba nawet będziesz miała ku temu niedługo okazję. Właśnie wstają od stolika i się żegnają. Och, jeden buziaczek, drugi buziaczek… – wyzłośliwia się, ale szczerze mówiąc, w ogóle nie chciałam tego wiedzieć. W sekundę moje wkurwienie wskakuje na chyba najwyższy poziom.

– Dzięki, to mi z pewnością pomoże roznieść go w drobny pył – dogaduję. – Jakby jutro pokazywali mnie w wiadomościach za zabójstwo partnera, znajdź mi dobrego adwokata – mówię, na co ta wariatka zaczyna się chichrać.

– Jak sobie życzysz. Tak właśnie zrobię. – Nie przestaje się cieszyć.

– Dzięki za donos i słyszymy się jutro.

– Wiesz, że jak zawsze do usług. Czekam na relację z pola bitwy. Rozwal go tam na łopatki! Niech błaga sukinsyn o litość! Kocham, pa!

– Taa, niech błaga… – prycham. – Też cię kocham, do jutra! – rzucam, a potem się rozłączam.

Z sypialni zmierzam wprost do salonu. Zbiegam po schodach, ale nawet nie wiem, po co tak się śpieszę. Przecież Aleks nie teleportuje się tutaj w kilka sekund. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, po prostu podchodzę do panoramicznego okna i wpatruję się w pochłonięte późnowieczorną ciemnością miasto. Zakładam dłonie na piersi i staram się choć powierzchownie poukładać w głowie natłok myśli, jednak jakkolwiek bym analizowała, znów spieprzył sprawę. Nie mogę ponownie, pod naporem kilku słodkich słówek, się ugiąć, bo tak będzie już zawsze. Zawsze będę na przegranej pozycji, a Aleks będzie robił bez żadnych konsekwencji wszystko, co mu się żywnie podoba. Tak już dłużej być nie może, nie na to się pisałam. Nie mam zamiaru żyć w związku pełnym kłamstw, gdzie, jak się okazuje, pod pretekstem pracy, będą kryły się kolejne spotkania z tą jego żmijowatą byłą żonką. Chyba dość jasno określiłam, co czuję w stosunku do jej osoby, a druzgocące oszustwo Aleksa o spotkaniu z Oskarem w połączeniu z moimi rosnącymi od wczoraj obawami uświadamiają mi tylko, jak strasznie boleśnie już niedługo się przejadę, jeżeli nie postawię konkretnych granic.

Kolejne minuty dłużą się niewyobrażalnie, gdy czekam, aż książę wreszcie się zjawi. I w końcu punkt jedenasta, gdy tylko słyszę przekręcanie zamka w drzwiach, odrywam wzrok od rozpościerającej się przede mną panoramy miasta i wędruję nim w stronę drzwi.

– Oktawia, skarbie, wróciłem! – krzyczy z przedpokoju. – Strasznie tęskniłem, wiesz? – dodaje cały w skowronkach, na co mam ochotę wrednie roześmiać się w głos.

No z pewnością tęsknił, a już szczególnie gdy przesiadywał z Klaudią. Na jego twarzy naprawdę było widać tę boleść i uczucie tęsknoty.

Aleks wreszcie wchodzi do salonu, ale gdy tylko mnie zauważa, przystaje. Moja mina musi ewidentnie zdradzać, że coś jest nie tak, ponieważ jego uśmiech w okamgnieniu gaśnie.

– Coś się stało, kochanie? – pyta niepewnie, a ja z całych sił staram się nie wybuchnąć od razu.

– Zabawne, bo chciałam zapytać o to samo – odpowiadam.

W międzyczasie Aleks decyduje się do mnie podejść. Zbliża się na niebezpiecznie niewielką odległość i próbuje mnie pocałować, jakby liczył, że tym jednym gestem wszystko załatwi. Nachyla się i wyczuwam zapach alkoholu. Złość wzbiera we mnie jeszcze bardziej. Cofam się o krok.

– O co chodzi? – Gdy spostrzega moją niechęć, marszczy czoło, jakby czegoś nie rozumiał.

– Może ty mi w końcu powiesz, o co chodzi? Co się nagle takiego pilnego wydarzyło? Gdzie w zasadzie byłeś przez tyle godzin i co za sprawy musiałeś obgadać z Oskarem?

Aleksander wzdycha głośno pod naporem tych pytań. Wydaje się rozdrażniony, ale szczerze mówiąc, mam to gdzieś.

– Oktawia, skarbie, to nic takiego, nic aż tak ważnego, jak się zapowiadało. Nie zajmuj sobie tym swojej ślicznej główki. Mówiłem już, że kongresem, kolacją i wszystkim innym się zajmę. Tak też zrobiłem. – Znów stara się do mnie zbliżyć i przywrzeć wargami do moich ust, ale ja się odchylam, dając znać, że to nie jest czas na odgrywanie kochającej parki.

– Skoro to nic takiego, to może chociaż nadmienisz, gdzie dokładnie byłeś i dlaczego czuję do ciebie alkohol? – Szybko biorę na tapet pierwszy lepszy punkt zaczepienia.

– A może przestaniesz ściemniać i powiesz prosto z mostu, o co tak naprawdę ci chodzi? I czemu jesteś taka zła? O to, że piłem? Oktawia, proszę cię… Miałem jeszcze jedno spotkanie i fakt, wypiłem dwa drinki, ale to tyle, nic ponad to. Zresztą chyba z tego nie muszę się przed tobą aż tak dogłębnie tłumaczyć – mówi, a ja mam wrażenie, że z każdym wypowiedzianym słowem jego ciśnienie rośnie, bo wielki samiec alfa jednak musi się wyspowiadać, co najwyraźniej sprawia mu tym razem wielki kłopot. Hmm… ciekawe dlaczego? Pomyślmy, pewnie z powodu ciągłego mijania się z prawdą i prób zatuszowania, że za moimi plecami spotyka się ze swoją jędzowatą byłą.

– Kolejne spotkanie? Biznesowe? W sobotę? O tej godzinie? – brnę w to dalej, paląc głupa.

– Nie do końca.

– A więc z kim się spotkałeś? – pytam już całkiem poważnie.

– A jakie to ma znaczenie?

– Spore. Słucham, z kim się spotkałeś? – Nie daję za wygraną, ciągle uparcie dopytując.

Aleksander ciężko westchnąwszy, przenosi oczy do sufitu, jakby miał już wszystkiego – mojego zachowania, mojej obecności, moich pytań – po dziurki w nosie. Powoli się wycofuje, obraca do mnie tyłem, a potem głośno wypuściwszy powietrze z płuc, przeczesuje swoje ciemne włosy.

Dopiero po dłuższej chwili znów powraca do mnie całym sobą, ale tym razem jest chłodny i zdystansowany. Wkłada dłonie do kieszeni eleganckich spodni i staje duży krok ode mnie.

– Dobrze, skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, powiem ci, jednak uprzedzam, nie mam zamiaru znosić z tego tytułu żadnych fochów ani tej nieuzasadnionej, niczym niepopartej złości – obwieszcza bezwzględnie.

– Aleks, jakbyś nie zauważył, już jestem zła, więc, proszę, oszczędź sobie wstępu – informuję.

– Widzę i szczerze mówiąc, naprawdę nie mam pojęcia dlaczego. Nie wiem, co aż tak podniosło ci ciśnienie i czemu akurat ja mam obrywać za to rykoszetem. – Każde jego słowo niezdradzające nic konkretnego, a na siłę starające się odbiec od tematu, działa na mnie niczym kolejna mina. – Naprawdę nie mam pojęcia, o co te dąsy, po co wypytywanie, gdzie byłem, z kim, co robiłem… Poważnie mam się z tego wszystkiego przed tobą tłumaczyć? Tego właśnie chcesz? Bo jeżeli tak, to przykro mi, ale nic z tego. Cenię swoją prywatność, a niektóre sprawy, spotkania czy informacje dotyczące moich interesów lub problemów pozostaną jeszcze długo jedynie w mojej wiedzy. Nie musisz, a przede wszystkim nie możesz o wszystkim wiedzieć. I wierz lub nie, ale robię to nie tylko dla własnego dobra, ale i twojego. – Nawet na moment nie spuszcza ze mnie stanowczego wzroku.

Gdyby nie ten szok spowodowany przetrawioną przez moje uszy dawką rewelacji, które padły z jego ust, powiedziałabym mu, żeby się tą swoją prywatnością wypchał, a potem odwróciła i tyle by mnie oglądał. Jednak w tej chwili jestem w stanie jedynie stać nieruchomo i mrugać oczami, gdy on zwyczajnie obwieszcza mi, że jako jego partnerka wcale nie muszę wiedzieć, co i z kim robi, a jego dobrą wolą będzie, że postanowi mi o tym opowiedzieć.