Wonder - Karolina Glabisz - ebook

Wonder ebook

Glabisz Karolina

5,0

Opis

Życie jest pełne cudów

Minęły dwa lata, od kiedy Simon i Aimee widzieli się po raz ostatni. Jego kariera stanęła w miejscu, ona po skończeniu studiów próbuje odnaleźć się w prawdziwym, dorosłym życiu. Każde z nich poszło w swoją stronę, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać…

Zaskakujące spotkanie w kawiarni sprawia, że bolesne wspomnienia powracają, a pytania, które nigdy nie zostały zadane, zaczynają domagać się odpowiedzi. Aimee nie rozumie, dlaczego Simon zdecydował się wrócić do Toronto. Wie natomiast, że po tylu miesiącach ciszy nagle wszędzie jest go pełno – nie tylko w jej życiu prywatnym, lecz także zawodowym. Uporządkowana codzienność Aimee lada chwila runie w gruzach, a ona będzie musiała raz jeszcze skonfrontować się z uczuciem, które nigdy tak naprawdę nie wygasło.

Wonder” to historia o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. To także opowieść o tym, że warto wierzyć w cuda, bo nie wiadomo, kiedy mogą się zdarzyć.

Przez ostatnie dwa lata go nie widziałam, był jak coś zakazanego w naszym gronie. Po zerwaniu zdarzały się przypadkowe spotkania, ale za każdym razem przeżywałam je w okropny sposób. Zwłaszcza wtedy, gdy dowiedziałam się, że Simon ma nową dziewczynę, a ich związek i wspólne zdjęcia znajdowały się dosłownie wszędzie. Wtedy podjęłam decyzję, że łatwiej będzie się wycofać.
I dzięki temu przez pewien czas udało mi się funkcjonować w miarę normalnie.
Aż do dzisiejszego spotkania, które całkowicie mną wstrząsnęło.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 309

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Karolina Glabisz

Wonder

Rozdział pierwszy

Od trzech godzin nie potrafię znaleźć sobie miejsca i chodzę po całym domu. Sky już dawno przestała zwracać na mnie uwagę, teraz jej myśli pochłania szukanie inspiracji na sesję zdjęciową, którą obiecała zrobić Simonowi.

– To nawet urocze – rzuca, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Co jest urocze? – pytam, nie mając pewności, czy mówiła jeszcze coś wcześniej.

– Twoje zachowanie. – Blondynka odkłada telefon na blat stołu i spogląda na mnie. – No bo pomyśl tylko. Jeszcze rok temu uważałaś, że przyjazd do Pickering będzie najgorszą możliwą opcją, a teraz mieszkasz tu, masz naprawdę fantastycznego chłopaka i wszystko jest tak, jak być powinno.

Biorę głęboki wdech i siadam naprzeciwko Sky. To, co właśnie powiedziała, na stałe zamieszka w mojej głowie. Ma rację, prawie jak zawsze. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że właśnie będę czekać na swojego chłopaka, w którym wciąż jestem po uszy zakochana, że skończę liceum i niedługo pójdę na wymarzone studia, i że w końcu, przynajmniej w niewielkiej części, przestanę żyć w poczuciu winy, wyśmiałabym go.

Cały rok był naprawdę szalony. Po wyprowadzce Simona do Stanów byłam pewna, że nie dam sobie rady. Mimo że byliśmy razem od niedawna, nie umiałam wyobrazić sobie mojej codzienności bez niego. Udało nam się spotkać tylko kilka razy, jego kariera nabierała tempa. Dzielące nas kilometry i niekiedy strefy czasowe były uciążliwe. Wypracowaliśmy pewien schemat, który jednak ciężko było utrzymać. Każde z nas zajęte było bieżącymi sprawami, ale wiedziałam, że nieważne, jak daleko od siebie jesteśmy, wciąż jesteśmy razem.

– Po prostu jakoś dziwnie będzie go mieć tutaj przez dwa miesiące. I to codziennie. Zrobiłam listę rzeczy, które będziemy mogli robić, i zaplanowałam nam czas tak, abyśmy mogli się sobą nacieszyć, zanim oboje wrócimy do rzeczywistości.

– Nie wydaje mi się, żebyście potrzebowali do tego listy.

Spojrzenie Sky utkwione jest w skrawku papieru, który wisi na lodówce. Mimowolnie zerkam w tym samym kierunku i z jednej strony mam ochotę wyrzucić karteczkę do kosza, ale z drugiej to przecież cały rok moich rozmyślań. Przez cały rok zapisywałam swoje pomysły na spędzenie wspólnego czasu.

– Ty masz Cody’ego na co dzień. Ja widziałam się z Simonem łącznie dwadzieścia osiem dni. Na trzysta sześćdziesiąt pięć.

– To było raczej trzysta sześćdziesiąt dni.

Przewracam oczami w odpowiedzi na jej komentarz i po raz kolejny zerkam na zegarek.

– Myślisz, że możemy już jechać?

– Nie dasz mi spokoju, prawda? – parska śmiechem.

Uśmiecham się błagalnie, chwytając torebkę z krzesełka i stając przy drzwiach w gotowości do wyjścia. Sky chowa telefon do kieszeni spodni i mija mnie bez słowa. Po raz ostatni przeglądam się swojemu odbiciu w lustrze i wychodzę za Sky z domu.

***

Podróż do Toronto dłuży mi się niemiłosiernie, mimo że trwa niecałe czterdzieści minut. Na lotnisku jest mnóstwo ludzi, co właściwie nie powinno mnie dziwić, skoro właśnie rozpoczęły się wakacje.

– Lot Simona jest opóźniony o dwadzieścia minut, więc niepotrzebnie tak się spieszyłyśmy – oznajmia Sky, skupiając się na tablicy wyświetlającej informacje lotnicze.

Pociągam ją za rękę, aby matka z dwójką dzieci nie stratowała jej w pośpiechu na samolot.

– Wiesz, że nie wysiedziałabym dłużej w domu? – pytam retorycznie, na co moja kuzynka tylko się uśmiecha.

Jestem pełna podziwu dla jej cierpliwości. Rozłąka z Simonem zdecydowanie mi nie służyła, a ona była jedyną osobą, która wysłuchiwała moich marudzeń. Jedyną, która nie powiedziała mi wprost, że jestem irytująca. Ale nie miałam pretensji do moich przyjaciół – i tak długo ze mną wytrzymali.

– Wiem. Trzymaj. – Sky podaje mi chusteczkę i ciemnoróżową pomadkę.

W pierwszej chwili myślę, że to sugestia, abym poprawiła makijaż, ale dopiero gdy obok nas staje młody chłopak trzymający kartonową tabliczkę z napisem, zaczynam rozumieć, o co chodziło.

– Nie mam nic innego.

Podchodzę do ściany, której używam jako podkładki, i drukowanymi literami, starając się najbardziej, jak potrafię, piszę: „NAJLEPSZY, NAJBARDZIEJ UTALENTOWANY I NAJPRZYSTOJNIEJSZY CHŁOPAK NA ŚWIECIE”. Sky wybucha głośnym śmiechem, czytając napis, przez co zwraca na nas uwagę innych. Na szczęście zza szklanych, rozsuwanych drzwi zaczynają wychodzić ludzie, a na ekranie pojawia się numer lotu Simona.

Czuję, jak mój żołądek zaciska się w ciasny supeł, i jednocześnie robi mi się bardzo gorąco. I wcale nie jest to spowodowane wysoką temperaturą panującą zarówno na lotnisku, jak i na zewnątrz. Przestępuję z nogi na nogę, nie mogąc opanować podekscytowania i rosnącego zdenerwowania. Towarzyszą mi te same emocje, co na samym początku mojej znajomości z Simonem. Wtedy także nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego moje ciało tak bardzo mnie zdradza. Z czasem faktycznie dawałam radę nad sobą zapanować, jednak teraz, kiedy nie widywaliśmy się codziennie, ponownie miałam problem nad racjonalnym podejściem do sytuacji.

Z zamyślenia wyrywa mnie mocne uderzenie w żebra. Sky stoi z telefonem w ręku, a drugą dłonią dźga mnie w brzuch, chcąc przywrócić mnie na ziemię. Dopiero po chwili dociera do mnie, o co chodzi. Odwracam się i pierwsze, co widzę, to utkwione prosto we mnie brązowe oczy. Nie zastanawiając się zbyt długo, zaczynam biec w stronę Simona i rzucam się na niego tak mocno, że prawie traci równowagę. Simon podnosi mnie, a ja oplatam nogi wokół jego bioder. Kręcimy się kilka razy wokół własnej osi, cały czas się do siebie przytulając.

Na twarzy Simona widnieje szeroki uśmiech i przysięgam, że za każdym razem, gdy go widzę, zakochuję się w nim jeszcze bardziej. O ile to oczywiście możliwe.

– Aimee – mówi Simon prosto do mojego ucha, a na dźwięk jego głosu na moim ciele pojawia się gęsia skórka, a w brzuchu czuję unoszące się motyle.

– Simon – odpowiadam, za wszelką cenę powstrzymując się od ponownego wtulenia się w niego.

Wiem, że zwróciliśmy na siebie uwagę innych osób, a biorąc pod uwagę pewną rozpoznawalność mojego chłopaka, niedługo w internecie będzie mnóstwo zdjęć i filmików z naszego spotkania. Simon wciąż z szerokim uśmiechem pochyla się i delikatnie mnie całuje. Niemalże od razu odwzajemniam pocałunek, a z moich ust wydobywa się ciche jęknięcie. Ręce Simona zaciskają się lekko na moich biodrach, przez co znajdujemy się jeszcze bliżej siebie, niż wydawało się to możliwe.

– Tym zajmiecie się w domu. – Głos Sky niemiło rujnuje tę wyjątkową chwilę.

Odsuwamy się od siebie, cały czas się uśmiechając. Simon wypuszcza mnie ze swoich objęć, żeby móc przywitać się z przyjaciółką. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że w dłoni trzymam zgniecioną już chusteczkę. Zanim zdążę zareagować, Simon wyciąga ją i zaczyna czytać.

– Najprzystojniejszy powinno być na pierwszym miejscu.

– Skromny jak zawsze – rzuca Sky, zabierając chusteczkę i chowając ją do torby.

– Nie chciałam odstawać od innych – wyjaśniam, kiedy razem zmierzamy w kierunku wyjścia.

– I dlatego rzuciłaś się na mnie, jak tylko mnie zobaczyłaś? – pyta Simon ironicznie, ale wiem, że mu się to podobało.

– Tak, właśnie dlatego. Nie chciałam, żeby ubiegł mnie tłum twoich fanek.

– Aimee, tam nie było żadnego tłumu.

– Ale mógł być. Dlatego wolałam zapobiec sytuacji, w której nie mogłabym się do ciebie przedostać.

– Przygotowana jak zawsze. – Brunet całuje mnie w czoło i zarzuca mi rękę na ramię.

Splatam nasze palce, a jego dotyk ponownie wywołuje u mnie gęsią skórkę. Sky idzie przed nami, starając się dać nam odrobinę przestrzeni.

– Nie mogę uwierzyć, że spędzimy całe lato razem. Mam listę rzeczy do zrobienia! – mówię podekscytowana, gdy próbujemy włożyć walizki Simona do samochodu.

– Tak właściwie… to spędzimy razem prawie całe lato. – W głosie Simona słychać napięcie, a z jego twarzy znika promienny uśmiech, który towarzyszył mu przez ostatnie piętnaście minut.

– Co masz na myśli, mówiąc „prawie całe lato”? – pytam.

Sky, nie chcąc być w środku tego wszystkiego, wsiada do samochodu i udaje, że zajmuje się poprawianiem lusterka, żeby uniknąć niezręczności tej rozmowy. Cała cudowna atmosfera nagle znika i po raz pierwszy dzisiaj uderza we mnie widmo codzienności, w której żyliśmy przez ostatni rok.

Rozdział drugi

– Dziewczynki! Jak dobrze, że już jesteście! – woła ciocia Nicole od progu, przytulając najpierw Sky, a potem mnie. – A gdzie Cody? – pyta, wychylając się za drzwi.

– Musiał pojechać po coś do domu. Powiedział, że zaraz przyjedzie – odpowiada moja kuzynka, mijając swoją mamę i wchodząc do domu. Podążam za nimi i niemalże od razu rzuca się na mnie Naomi.

– Aimee! – wykrzykuje, prawie mnie przewracając.

– Cześć – odpowiadam, starając się utrzymać równowagę.

– Też tu jestem – wtrąca się Sky, stojąc obok.

– No wiem – rzuca Naomi, nie odrywając się ode mnie. – Strasznie się cieszę, że jesteś. Ty też. – Odwraca się do swojej siostry i uśmiecha się ironicznie.

Sky tylko przewraca oczami, bierze torbę i idzie na górę do swojego pokoju.

Od kiedy Naomi weszła w cudowny wiek „mam już prawie osiemnaście lat, więc mogę robić, co chcę”, jej relacje z siostrą nieco się pogorszyły. Sky wciąż traktowała ją jak dziecko, którym zresztą nadal była, przez co za każdym razem, gdy się widziały, nie obywało się bez kłótni. Ja zazwyczaj starałam się trzymać z tyłu i tylko czasami występowałam w roli mediatora. Głównie dlatego nie wylądowałam jeszcze na czarnej liście Naomi, którą zapewne dysponowała. Ustawiam swoją walizkę koło drzwi do kuchni. Cały blat zastawiony jest talerzami, szklankami i garnkami, co oznacza, że ciocia nadal jest w szale przygotowań.

– Jesteś pewna, że to wciąż tylko na urodziny Sky? – zagaiła Aimee.

– Powiedz to mojej mamie. Od kilku dni nie wychodzi z kuchni i jednocześnie nikomu nie pozwala tu wchodzić. Ale nieważne. Jedziesz dzisiaj na koncert Simona w Toronto? – pyta, siadając na wolnym skrawku blatu.

Staram się zachować neutralny wyraz twarzy i unikam spojrzenia Naomi.

– Nie – odpowiadam krótko, mając nadzieję, że taka odpowiedź będzie wystarczająca.

– Czemu?

– Nie zostałam zaproszona.

– Nie musisz być zaproszona. Nie dostałaś biletów?

– Naomi!

Obie odwracamy się w stronę drzwi, w których stoi ciocia. Szybkim krokiem podchodzi do nas i ściąga swoją córkę na podłogę. 

– Ile razy ci mówiłam, żebyś nie siadała na blacie? Weź te talerze i porozkładaj je na stole.

Naomi wydaje z siebie zduszone jęknięcie, ale posłusznie wykonuje polecenie swojej mamy.

– Dzięki – mówię, gdy zostajemy z ciocią same w kuchni.

– Nie dziękuj. Zawsze była wścibska.

– Widziałam go dzisiaj – wypalam bez zastanowienia, sięgając po sztućce, żeby się czymś zająć i nie pokazać po sobie tego, jak to na mnie wpłynęło.

– Naprawdę? – odpowiada ciocia spokojnym głosem, jakby to, co właśnie powiedziałam, nie zrobiło na niej większego wrażenia.

Kiedy rozstałam się z Simonem, ona pierwsza o wszystkim się dowiedziała. I właściwie jako jedyna znała całą prawdę. Ponieważ nadal trzymaliśmy się ze starą paczką, wiedziałam, że nie mogę porozmawiać z żadnym z moich przyjaciół. To byłoby nie fair w stosunku do nich, jak i do Simona.

– Spotkałam go w kawiarni, ale nie rozmawiałam z nim. W ogóle było dziwnie.

– Naprawdę nie idziesz na jego koncert?

– Nie. Wiem, że Simon zostawił Sky dodatkowy bilet, ale nie jestem gotowa. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę.

– Nie możesz wiecznie przed nim uciekać. Macie wspólnych znajomych, wspólne miejsca. To, że spotkałaś go dzisiaj przypadkiem, nie znaczy, że to więcej się nie stanie. I tak długo udało ci się go unikać.

– Po prostu… po tym, co mu zrobiłam, i to w najważniejszy wieczór jego życia, jestem pewna, że mnie nienawidzi.

Na twarzy cioci pojawia się współczujący uśmiech, ale nie odzywa się ani słowem.

– Żałuję, że nie powiedziałam mu całej prawdy. Nawet jeśli teraz nie bylibyśmy razem, być może wtedy jakoś inaczej by się to wszystko ułożyło.

– To rozstanie było już tylko kwestią czasu. Oboje o tym wiedzieliście. Poza tym nadal ci na nim zależy – kwituje ciocia i tym razem jej uśmiech jest pewniejszy. – Wiem, że minęło sporo czasu, i wiem, że jest to trudne, ale każdy z nas zasługuje na drugą szansę. Ale o tym to już doskonale sama wiesz.

Zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć, do kuchni wpada Sky, zaczyna zbierać szklanki i sztućce i rusza zdecydowanym krokiem do salonu.

– Chodźcie już! – rzuca jeszcze w progu.

Uśmiecham się do cioci, ponieważ mimo wszystko poczułam ulgę. Ciocia głaszcze mnie po plecach, podaje mi talerz z mięsem i razem ze mną idzie do salonu.

Kiedy wszystkie dania są już na stole, w końcu możemy rozpocząć przyjęcie urodzinowe Sky. Na samym początku panuje cisza przerywana jedynie odgłosami uderzanych talerzy i sztućców, ale jestem pewna, że zaraz ktoś zacznie jakiś niewygodny temat.

– Może zawiozę was na ten koncert? – zagaja wujek, jednocześnie spotykając się z ostrym spojrzeniem cioci. – No co? – pyta, wzruszając ramionami, jakby nie miał pojęcia, o co chodzi.

I zapewne nie ma. Ciocia patrzy na niego wymownie, starając się przekazać mu telepatycznie, żeby nic nie mówił, ale mężczyzna patrzy tylko na swoją żonę, zupełnie nie rozumiejąc jej przekazu.

– Dobrze się czujesz? – pyta z przejęciem wujek.

Widząc niepewne spojrzenia każdego, kto znajduje się przy stole, postanawiam przejąć inicjatywę i uratować wujka, który jest coraz bardziej zdezorientowany.

– Wujku, Cody nas zawiezie – mówię ogólnikowo, mając nadzieję, że to zakończy temat.

– Na pewno? Dla mnie to żaden problem, pewnie chcielibyście coś wypić. – Wujek wstaje od stołu, podchodzi do Sky i Cody’ego z butelką czerwonego wina z zamiarem napełnienia ich kieliszków.

Oboje wymieniają szybkie spojrzenie i zanim wujek zdąży nalać, Sky kładzie rękę na swoim kieliszku.

– Ja nie piję – rzuca pośpiesznie, unikając spojrzenia swoich rodziców.

Wujek omija ją i nachyla się w stronę kieliszka Cody’ego.

– Ja też nie – wtóruje Sky jej narzeczony, odsuwając od siebie kieliszek.

– Ja chętnie się napiję. – Wyciągam w stronę wujka pełny do połowy kieliszek, a Sky patrzy na mnie z wdzięcznością.

Prościej byłoby, gdyby zgodziła się na propozycję taty i po prostu nie piła, ale ona uznała, że tak będzie lepiej.

– Czemu nie chcecie? Przecież lampka wina to nie zbrodnia.

– James, daj spokój. Pewnie nie chcą pić przed koncertem. – Ciocia spogląda na swoją córkę, szukając u niej potwierdzenia swoich słów, a kiedy ich nie znajduje, nerwowo zerka na mnie.

Udaję, że nie widzę tego, co się dzieje, i upijam spory łyk wina. Jest dla mnie jak zbawienie, ponieważ cały czas nie umiem dojść do siebie po spotkaniu z Simonem.

Przez ostatnie dwa lata go nie widziałam, był jak coś zakazanego w naszym gronie, przynajmniej wtedy, kiedy się widzieliśmy. Po zerwaniu zdarzały się przypadkowe spotkania, ale za każdym razem przeżywałam je w okropny sposób. Zwłaszcza wtedy, gdy dowiedziałam się, że Simon ma nową dziewczynę, a ich związek i wspólne zdjęcia znajdowały się dosłownie wszędzie. Wtedy podjęłam decyzję, że łatwiej będzie się wycofać. I dzięki temu przez pewien czas udało mi się funkcjonować w miarę normalnie. Aż do dzisiejszego spotkania, które całkowicie mną wstrząsnęło. Miałam wrażenie, że fasada, którą zbudowałam w ciągu dwóch lat, uodporniła mnie na takie sytuacje. Wiele razy wyobrażałam sobie nasze spotkanie i to, co powiem, jak się zachowam. Jednak nigdy nie zaplanowałam tego, jak będę się wtedy czuła. Na uczucia nigdy nie ma się wpływu. Nieważne, jak bardzo starałam się przekonać samą siebie, że nasze spotkanie nic nie znaczyło, mój rozum i moje serce toczyły między sobą nieustanną walkę. Rozum zdecydowanie przegrywał.

Przez całą drogę do Pickering starałam się dojść do siebie, nie pokazać, że coś jest nie tak, i przede wszystkim nie popsuć tego dnia Sky. Alkohol przynajmniej w minimalnym stopniu sprawił, że mój skurczony żołądek się rozluźnił, a myśli przestały mi krążyć w głowie jak szalone. Jednocześnie doskonale zdawałam sobie sprawę, że gdy alkohol zniknie z mojego ciała, a ja zostanę sama, ponownie poczuję się tym wszystkim przytłoczona.

– A ty na długo zostajesz? – Z zamyślenia wyrywa mnie głos Naomi.

Spoglądam na nią, starając się odnaleźć w temacie, ale nie mam pojęcia, o czym rozmawiają.

– Co?

– Sky zostaje na weekend, a ty?

– Ja też, wracam dopiero w poniedziałek rano. Kupiłam już bilet na pociąg.

– Tak właściwie… – zaczyna Sky i zerka niepewnie na Cody’ego. Chłopak łapie ją za rękę i splata jej palce ze swoimi. – Jest pewien powód, dlaczego nie piję alkoholu. Nie chciałam wam jeszcze mówić, ale chyba nie ma co dłużej z tym zwlekać. Zwłaszcza że dzisiaj są moje urodziny i jest to dla mnie bardzo ważne, że jesteśmy tu razem i…

– Oj, powiedz to wreszcie – wchodzi jej w słowo Naomi, patrząc na siostrę wyczekująco.

Sky przełyka głośno ślinę, patrzy na mnie i na Cody’ego.

– Jestem w ciąży – oznajmia nieco niepewnym głosem, czekając na reakcję bliskich.

Przez pierwsze kilka sekund nikt nic nie mówi, dopiero po chwili ciocia zrywa się z krzesła i podbiega do swojej córki, by ją objąć. Zresztą nie tylko ona. Wujek także wstaje i zaczyna gratulować Cody’emu, a kiedy ciocia wypuszcza Sky z objęć, on wkracza do akcji.

– Wiedziałaś? – pyta mnie Naomi, siedząc z założonymi rękoma i obserwując całą sytuację z lekkim rozbawieniem. Podobnie jak ja nie rusza się z miejsca.

– Mieszkam w pokoju obok. Wiem więcej, niż bym chciała – odpowiadam i dopijam resztę swojego wina.

Rozdział trzeci

Po serii gratulacji i pytań przyszedł czas na tort. Nie było już czasu, żeby Sky mogła rozpakować wszystkie prezenty urodzinowe, ale obiecała, że zrobi to jutro, jak wróci z koncertu. Kilka minut po piątej na zewnątrz zabrzmiał dźwięk klaksonu, co oznaczało, że Jordan, Bradley i Lyla są już pod domem. Sky zaczęła w pośpiechu zbierać rzeczy ze stołu, ale po upomnieniu od cioci wzięła tylko swoją torebkę i wyszła razem z Codym.

W międzyczasie Naomi pobiegła się przebrać, ponieważ uznała, że zwykłe jeansy i koszulka nie nadają się na koncert. Kiedy zeszła ubrana w czarną, dopasowaną i przede wszystkim krótką sukienkę, mając pod nią białą koszulkę z rękawem i do tego białe adidasy, ciocia kategorycznie zabroniła jej w tym wyjść. Przez dziesięć minut Naomi próbowała przeforsować swój wybór, ale kiedy ciocia wyciągnęła swój sztandarowy argument pod tytułem „albo się przebierasz, albo nie wychodzisz”, Naomi zmierzyła ją wzrokiem i zrezygnowana poszła się przebrać.

– Robisz to specjalnie, prawda? – pytam retorycznie, odnosząc kolejne talerze do kuchni.

Przez twarz Naomi przebiega chytry uśmieszek. Ma na sobie krótką czarną bluzkę i spodnie z dziurami. W ręku trzyma skórzaną kurtkę, którą – jestem prawie pewna – wzięła z szafy Sky. Ciocia wchodzi do przedpokoju akurat w momencie, w którym Naomi chce wyjść, mierzy ją wzrokiem, ale nie mówi nic i ponownie znika w kuchni.

– Zawsze działa – odpowiada Naomi ze zwycięskim uśmiechem i wychodzi z domu. Po chwili jednak drzwi ponownie się otwierają i mimo że Naomi nie wchodzi do środka, chłodne wieczorne powietrze muska moją skórę. – Na pewno nie chcesz jechać?

– Na pewno – odpowiadam od razu i posyłam dziewczynie lekki uśmiech.

Naomi waha się, patrząc na mnie, ale w końcu ponownie wychodzi z domu, a ja zamykam za nią drzwi. Wyglądam jeszcze przez okno, obserwując, jak wsiada do samochodu, w którym czekają już na nią Sky, Cody oraz Abby. Wszyscy machają mi na pożegnanie i ruszają w drogę. Dosłownie przez ułamek sekundy żałuję, że nie jadę z nimi. Jednak to uczucie znika tak szybko, jak się pojawiło.

Kiedy kończę pomagać w sprzątaniu, jest już prawie siódma. Wciąż czuję, jak alkohol buzuje w moich żyłach, i wiem, że niedługo to błogie uczucie zniknie, a w mojej klatce piersiowej ponownie poczuję uczucie niepokoju. Wybieram najdłuższą z możliwych dróg do domu, aby odsunąć w czasie kolejne kazanie na temat tego, że jestem pijana. A przecież wcale nie jestem. To, że czuję się rozluźniona, wcale nie oznacza, że się upiłam. Faktycznie, mimo tego, co działo się w przeszłości, rozumiem obawy mojego taty, ale jednocześnie umiem sama się o siebie zatroszczyć. Wiele się nauczyłam od tamtej pory i wiem, że już nigdy nie chcę przechodzić przez to samo.

W domu pali się światło, co oznacza, że tata odebrał Toby’ego z treningu i prawdopodobnie byli już na jakiejś kolacji. Miałam nieodparte wrażenie, że tata celowo dzisiaj unikał spotkania z ciocią, ponieważ od razu zarzekł się, że jest bardzo zajęty i nie da rady wpaść na obiad. Z tego, co się orientowałam, miał dzisiaj dzień wolny i zdążyłby zarówno odebrać Toby’ego, jak i wpaść na urodziny. Ostatnim razem, kiedy widziałam się z ciocią, wydawała się mocno zaniepokojona zachowaniem taty. Ich stosunki nigdy nie były najlepsze, ale przez chwilę miałam wrażenie, że jest między nimi lepiej – a przynajmniej było, kiedy tata postanowił przeprowadzić się do Pickering na stałe, a ciocia z wielką chęcią pomagała mu przy przeprowadzce i przy Tobym. Dzisiaj nie zająknęła się ani słowem, ale ostatnio wspominała coś, że tata dosyć często wyjeżdża do Montrealu, a Toby częściej nocuje u nich niż u siebie w domu. Oczywiście zarzekała się, że jej to nie przeszkadza i że bardzo się cieszy, że może się nim zajmować, ale jednocześnie trochę martwiła się tym wszystkim. Nie wchodziła w żadne szczegóły, poprosiła mnie tylko, żebym przy okazji pogadała z tatą o tym, co się dzieje.

– Cześć! – wołam od progu, zdejmując buty i kurtkę.

Toby siedzi w salonie i ogląda jakiś głupi program w telewizji. Tata siedzi w kuchni obłożony papierami i trzema różnymi kubkami z niedokończonymi napojami.

– Cześć! – odkrzykuje tata, nie podnosząc wzroku znad sterty kartek. – Szybko wróciłaś.

– Reszta pojechała na koncert Simona – mówię i nalewam sobie szklankę wody, starając się nie pokazać po sobie, jak trudno było mi wymówić jego imię.

Tata unosi głowę i spogląda na mnie, ale nie dopytuje o nic więcej.

– Zostajesz na cały weekend?

– Taki mam plan. Jesteś bardzo zajęty? – zagaduję go i siadam obok niego na wolnym krześle.

– Muszę się z tym uporać do poniedziałku – odpowiada, nie patrząc na mnie, tylko cały czas przewraca jakieś faktury i notuje coś w notesie.

Siedzimy przez chwilę w ciszy, udając, że wszystko jest w porządku. Mam ochotę podpytać o jego ciągłe wyjazdy do Montrealu, ale wiem, że to nie jest dobry pomysł. Jednocześnie chciałabym porozmawiać z nim o tym, co u mnie, bo od pewnego czasu oddalaliśmy się od siebie.

Wypadek mamy i wszystko, co było z nim związane, wywróciło nasze życie do góry nogami. Noah odsiadywał wyrok, ale ja nie czułam z tego powodu ulgi. Chociaż nikomu o tym nie wspominałam, czułam się jak skończona kretynka, że tak łatwo dałam się zmanipulować. Madison i cała reszta wciągnęli mnie do swojego planu i sprawili, że stałam się tylko pionkiem w ich grze. Od początku podejrzewali, że mogę stanowić dla nich zagrożenie, dlatego tak bardzo zależało im, żeby mieć mnie na oku. Dlatego też tak uporczywie dopominali się mojej uwagi, gdy wyjechałam do Pickering. Nie przewidzieli jednak tego, że z takiej odległości nie będzie można mnie ciągle kontrolować. I że prędzej czy później prawda wyjdzie na jaw.

W Pickering znalazłam prawdziwych przyjaciół. Zrozumiałam, że ludzie, których mam wokół siebie, to najcenniejsze, co posiadam. Że mój tata i mój brat są dla mnie najważniejsi. Gdy sprawa z wypadkiem mamy w końcu się wyjaśniła, ja i tata ponownie się do siebie zbliżyliśmy. Kiedy mieszkałam jeszcze w domu i chodziłam do szkoły, spędzaliśmy we trójkę dużo czasu, a tata wyjeżdżał do Montrealu tylko kilka razy w miesiącu. Gdy poszłam na studia, nasz kontakt ponownie zaczął przechodzić próbę czasu, jednak nadal sobie ufaliśmy i każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Od momentu, kiedy zaczęłam pracować i nie mogłam wpadać do domu co weekend, miałam wrażenie, że zaczęliśmy zamykać się we własnych światach, a Toby znowu został sam pomiędzy nami.

– Pogadamy później – oznajmiam i nie czekając na reakcję taty, wychodzę z kuchni i idę do salonu.

Rozdział czwarty

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazało się również:

Czasem nie potrzeba wiele, aby na Ziemi zobaczyć Niebo

Ostatni rok w życiu Aimee nie należał do najłatwiejszych. Dziewczyna straciła ukochaną matkę i wpadła w nieodpowiednie towarzystwo, co ściągnęło na nią lawinę kłopotów. Przymusowy wyjazd na wakacje do ciotki mieszkającej w niewielkiej kanadyjskiej miejscowości ma być dla niej lekcją pokory. Czy to miejsce – jawiące się w jej wyobraźni jako odludne i przeraźliwie nijakie – stanie się jej czyśćcem, niebem czy piekłem? Nowo poznani przyjaciele oraz pewien młody, utalentowany chłopak odmienią jej spojrzenie na świat, ale przeszłość powróci do Aimee niczym bumerang i ponownie namiesza w jej życiu. Jedno jest pewne: to lato w Pickering wcale nie będzie spokojne…

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy

Wonder

ISBN: 978-83-8373-001-1

© Karolina Glabisz i Wydawnictwo Novae Res 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Aleksandra Płotka

KOREKTA: Angelika Kotowska

OKŁADKA: Wioleta Melerska

ILUSTRACJA OKŁADKOWA: Karolina Glabisz

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek