Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
98 osób interesuje się tą książką
Karlie Craine to dwudziestoczteroletnia influencerka, marząca o stworzeniu własnej marki modowej. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że życie dziewczyny jest idealne. Gdy jednak na krótko przed planowanym ślubem narzeczony zdradza ją z jej przyjaciółką, wykreowany do perfekcji świat nagle się rozpada. Kiedy Karlie otrzymuje zaproszenie na ślub Philipa i Mony, postanawia zaskoczyć przyszłych nowożeńców i pokazać się na uroczystości z nowym partnerem. Jest tylko jeden kłopot – musi znaleźć mężczyznę, w którym mogła się szaleńczo zakochać, a pozostało kilka tygodni.
Rhys Rutledge jest potentatem branży motoryzacyjnej. To niedostępny, egocentryczny i zimny niczym lód człowiek, którego nie warto prosić o przysługę. Jest również byłym szefem Philipa, którego z hukiem wyrzucił ze swojej firmy. Tym samym staje się dla Karlie idealnym kandydatem na udawanego kochanka.
Problem polega na tym, że Rhys i Karlie się nienawidzą. Niemniej gdy Rutledge dostrzega korzyści płynące z tego układu, zawiera z influencerką umowę na zemstę.
W miarę jak realizacja ich planu nabiera tempa, Karlie i Rhys zaczynają dostrzegać, że rodzą się między nimi głębsze uczucia. Oboje dostrzegają, że pod powłokami, które każdego dnia pokazują opinii publicznej, kryją się zupełnie inne osoby. Tylko czy będą w stanie do siebie dotrzeć?
W miłości jak na wojnie – wszystkie chwyty dozwolone, a Karlie i Rhys na własnej skórze przekonają się, jak jedna niewinna umowa może na zawsze zmienić życie.
Nie każde uczucie zaczyna się od miłości. To zaczęło się od zemsty.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 633
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Joanna Świątkowska, 2025Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Patrycja Kiewlak
Ilustracje wewnątrz książki: pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w Internecie
ISBN 978-83-8290-860-2
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
1. Gorzki smak porażki
2. Wróg czy sojusznik?
3. Poznajcie mojego… chłopaka
4. Mała oszustka
5. Oszukani zakochani
6. Zakazany smak przyjemności
7. Opiekun
8. Renegocjacja umowy
9. Każdy zasługuje na miłość
10. Wybory
11. Uczucia, których się boimy
12. Nowa twarz
13. Cień przeszłości
14. Nazywano go śmiercią
15. Akt zemsty
Epilog
Playlista
1. Gorzki smak porażki
– Jaka tragedia jeszcze mnie dzisiaj spotka? – spytała samą siebie Karlie.
Gustowny kremowy papier palił jej opuszki. Była pewna, że Mona nie wybrała tego zaproszenia. Nie miała ani trochę gustu. Rodzina Philipa musiała maczać palce w jego wyborze. Starała się nie myśleć o rodzicach Philipa, ale była ciekawa, jak wyglądali z szokiem wymalowanym na twarzy, gdy dowiedzieli się, że Philip rozstał się z nią i związał się z Moną.
Lubiła jego mamę, roztaczała nad wszystkimi parasol bezpieczeństwa, dając namiastkę domu. Karlie wydawało się, że Gwen też nigdy nie miała do niej zastrzeżeń. W momencie gdy Karlie zaczęła spotykać się z jej synem, niemal piała z zachwytu. Ten rozdział jednak został zamknięty, a Karlie nigdy nie zostanie częścią ich rodziny.
Rodzice Philipa mieszkali za płotem jej rodzinnego domu. Od swojej mamy Karlie dowiedziała się, że od kilku tygodni Gwen jej unika. Karlie wcale jej się nie dziwiła. Zarówno Gwen, jak i matka Karlie były w ferworze planowania ślubu swoich dzieci, ale nastąpiła gwałtowna zmiana. Na miejscu Gwen Karlie również potrzebowałaby kilku tygodni, aby przełknąć towarzyską gafę i ponownie móc spojrzeć przyjaciółce w oczy.
Karlie szanowała swoją niedoszłą teściową i jeszcze zanim związała się z Philipem, lubiła wpadać do niej na niezobowiązujące plotki, ale teraz zamierzała odciąć się od kobiety grubą kreską i wejść w nowy rozdział swojego życia. Mówienie o tym było proste, ale jak odciąć się i zapomnieć, gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że do końca swoich dni będzie skazana na oglądanie szkaradnej mordy Philipa? Jej rodzice nie planowali się wyprowadzać przez najbliższą dekadę. Chyba że Gwen nie da rady mieszkać za płotem i to oni się spakują i wyniosą na drugi koniec miasta.
– Obyś nie zmieściła się w sukienkę – syknęła, rzucając zaproszenie przez biurko.
Kartka niczym lekkie piórko opadła wydrukiem do góry. Karlie osunęła się na swoim krześle, spoglądając z pogardą na skrawek papieru. Nerwowo przygryzła skórę na kciuku. Świstek budził w niej mordercze żądze. Chwyciła papier między dłonie, raz jeszcze wczytując się w treść.
Philip Louis Crawford oraz Monica Charlotte Campbell zapraszali Karlie Craine na uroczystość zaślubin dwudziestego piątego grudnia.
– Kto bierze ślub w Boże Narodzenie? – spytała samą siebie. – Och, wiem! Mój pieprzony były narzeczony i moja pieprzona była przyjaciółka – syknęła pod nosem, rzucając kartkę z powrotem na biurko.
Philipa znała niemal całe swoje życie. Miała pięć lat, gdy jego rodzina kupiła dom za płotem i się do niego wprowadziła. Gwen i Richard byli wówczas rodzicami dziesięcioletniego Philipa.
Młody Crawford szybko zaprzyjaźnił się ze starszym rodzeństwem Karlie. Przez lata mówili sobie jedynie „cześć” i nie zaprzątali sobie głowy swoim istnieniem.
Gdy Karlie miała szesnaście lat i weszła w buntowniczy wiek, Philip był studentem. Przesiadywał wieczorami na swoim tarasie, ucząc się, a jednocześnie z rozbawieniem podziwiając, jak zbuntowana nastolatka wykonuje liczne akrobacje, uciekając ze swojego pokoju na imprezę, na którą nie pozwolili iść jej rodzice.
Latami ich relacja była koleżeńska, ale wszystko zmieniło się dwa lata temu. Jedenastego października Philip i Karlie spotkali się poza swoimi rodzinnymi domami. Obrzuciła swojego przyszłego partnera litanią przekleństw, gdy ten wymusił pierwszeństwo i zniszczył jej nowe auto. Przepraszał ją przez kilkanaście minut, aż na koniec chciał zrekompensować jej stłuczkę kolacją.
Tak to się zaczęło. Z przeprosinowej kolacji zrobiła się kolejna randka, a później kolejna. Oboje doszli do tego samego wniosku, że zbyt długo trzymali się od siebie z daleka. Przez kilka tygodni ukrywali przed swoimi rodzinami fakt, że się spotykają, chcąc uniknąć wtrącania się w ich związek. W końcu potwierdzili rozsiewane przez brata Karlie plotki i tak wszyscy dowiedzieli się, że są parą.
Była szczęśliwa.
Wydawało jej się, że wygrała los na loterii. Takich facetów to ze świecą szukać. Philip był naprawdę dobrym i troskliwym facetem. Zwłaszcza na początku, co teraz Karlie odbiera jako uśpienie jej czujności. W pierwszą rocznicę związku jej się oświadczył, a Karlie nie mogła być bardziej szczęśliwa. Po tym dniu jednak wszystko powoli zaczynało się składać jak domek z kart.
Philip pracował w tym samym budynku co Karlie. Właściwie to on załatwił jej najem niewielkiej powierzchni, ponieważ żył w naprawdę dobrych relacjach ze swoim szefem, do którego należał budynek z czarnego szkła w samym centrum Park Avenue.
Na chwilę przed zeszłorocznym Bożym Narodzeniem pojawiły się problemy w jego pracy. Zaczął kłócić się ze swoim szefem. Do tamtej pory Philip zachwalał swojego szefa i ich świetną relację. Nie mógł powiedzieć złego zdania o swoim pracodawcy, na co Karlie zawsze reagowała jękiem rezygnacji. Panna Craine nienawidziła właściciela budynku i gdyby mogła, rozjechałaby go z premedytacją.
Starała się wspierać Philipa, ale zamykał się w sobie. Coraz częściej się sprzeczali. Philip stał się opryskliwy, robił wszystko, aby obniżyć samoocenę Karlie, marudził, że tak naprawdę nie robi w życiu nic pożytecznego i powinna się wstydzić w ogóle mówić o swojej „pracy”, bo jemu przychodzi to z coraz większym trudem. Było jej przykro, ale była pewna, że w momencie gdy skończą się jego problemy z szefem, skończą się również problemy w ich związku.
Niestety, nastał kwiecień, a razem z nadejściem tego pięknego wiosennego miesiąca Philip został dyscyplinarnie zwolniony. Nie przyznał się do tego. Dowiedziała się, podsłuchując rozmowy w głównym holu. Gdy zapytała, czy to prawda, wybuchnął i nie wrócił do domu przez dwa dni. Chciała zgłosić zaginięcie na policji, ale się odnalazł. Nie powiedział, gdzie był. Z pewnością nie był u Gwen, bo jego matka również odchodziła od zmysłów.
Zaczęły się sekrety, ciche rozmowy telefoniczne i uśmiechy do treści wiadomości. Karlie zwierzyła się tylko jednej przyjaciółce ze swoich podejrzeń i na całe szczęście tej właściwej. Rozpoczęły prywatne śledztwo, które po kilku dniach przyniosło zamierzony efekt. Efekt, który złamał Karlie serce.
Czternastego maja dowiedziała się, że Philip zdradza ją z jej przyjaciółką. Kochała go, a w jednej chwili znienawidziła. Próbował się wylewnie tłumaczyć, ale go nie słuchała. Wówczas nie była w stanie słuchać jego wyjaśnień. Liczył się jedynie fakt, że zdradził ją z Moną.
Olivia zabrała ją do domu. Pomogła jej spakować wszystkie swoje rzeczy. Tego samego wieczora wyprowadziła się z mieszkania, które wynajmowała z Philipem. Przeniosła się do Liv. Mogła zostać u niej, jak długo tylko chciała, ale musiała stanąć na nogi. Dla siebie. Tym bardziej że nie chciała wisieć przyjaciółce i jej narzeczonemu nad głową.
Pomieszkiwała u nich przez miesiąc, co i tak było zbyt długim okresem. Wynajęła nowe mieszkanie, ale jej serce pozostało rozdarte. Nowe meble, nowy widok za oknem i wsparcie najbliższych nie leczyły jej złamanego serca. Potrzebowała czasu.
I dzisiaj nadal nie była w stanie wszystkich w stu procentach zapewnić, że poskładała się w całość. Philip ją zniszczył. Zniszczył zaufanie i wiarę w prawdziwą miłość. Zniszczył ją wewnętrznie i zewnętrznie. Próbowała udawać, że zaleczyła złamane serce.
Udawało jej się to na powierzchni, ale w środku wciąż cierpiała.
Była pewna, że to był pomysł Mony, aby właśnie dzisiaj, dwa lata od kiedy jej relacja z Philipem weszła na nowy poziom, wysłać do Karlie gustowną paczuszkę z małym szampanem i czekoladkami, w której poza słodkościami znajdowała się informacja, że pieprzony Philip żeni się z jej eksprzyjaciółką.
Mona nie widziała niczego złego w swoim zachowaniu. Mimo wszystko nie miała odwagi stanąć przed Karlie i spojrzeć jej prosto w oczy, aby przedstawić swoją wersję wydarzeń.
Karlie wydawało się, że już gorzej być nie może, a jednak los po raz kolejny postanowił sobie z niej zakpić. Jej pieprzona przyjaciółka trzy tygodnie temu ogłosiła, że jest w ciąży. Dowiedziała się z cukierkowego posta Mony na Instagramie, że ona i Philip zostaną rodzicami.
Akurat gdy go zobaczyła, jadła lunch. Momentalnie podszedł jej do gardła i zwróciła całość do stojącego obok śmietnika. Mona wysłała nawet radosną nowinę do Olivii i Indii, jakby myślała, że po tym wszystkim nadal będą się przyjaźnić.
Karlie nie dostała choćby jednej krótkiej notatki, jakby Mona obawiała się, że wyciągnie jej tego dzieciaka z brzucha. Mimo cierpienia, które jej zadali, nie życzyła Monie żadnego nieszczęścia. Miała tylko jedno marzenie w tej chwili: aby jej eksprzyjaciółka się roztyła i stała się nieatrakcyjna.
Na moment zdrady nikt nie jest gotowy. Zdrada boli jeszcze mocniej, gdy kocha się drugą osobę i jest się dla niej zdolnym do tak wielu poświęceń. Wydawało jej się, że Philip jest z nią szczęśliwy. Dawała mu od siebie wszystko, czego potrzebował, ale jak widać, potrzebował czegoś innego. I zupełnie z kimś innym.
Gdyby Philip zdradził ją z kimś obcym, nie cierpiałaby tak jak teraz. Minęło pięć miesięcy, a ona wciąż miała dziurę w sercu. Była to dla niej bardzo osobista porażka. Z Moną, Olivią i Indią przyjaźniła się od liceum, ale Mona zawsze była jej dalsza niż pozostałe dwie przyjaciółki.
Niemal od początku ich przyjaźni wydawało jej się, że ona i Mona nieco rywalizują. Obie chciały sobie coś udowodnić i niekiedy ich rywalizacja stawała się niezdrowa.
Trzy przyjaciółki skończyły studia, ale jedynie Mona nie potrafiła odnaleźć się w nowej, dorosłej rzeczywistości i ta biedna zagubiona owieczka postanowiła uwieść jej faceta, złapać go na dziecko, a Philip zdecydował zachować się na tyle przyzwoicie, że poprosił ją o rękę. Monie wcale nie przeszkadzało, że nosiła na palcu pierścionek, którym ona rzuciła w twarz Philipa.
Chwyciła do ręki telefon. Zobaczyła dziesiątki powiadomień, ale nie miała siły ani chęci zaprzątać sobie nimi głowy. Dochodziło południe i miała ochotę skończyć ten dzień, ale w kościach czuła, że dopiero nabiera rozpędu. Zamieniła się w Indię.
Uniosła spojrzenie na drzwi w momencie, gdy Conrad niepewnie je uchylił i wślizgnął się do środka. Robił wszystko, aby nie widziała, co dzieje się na korytarzu. Jej chuderlawy asystent o włosach w kolorze platynowego blond i przeszywającym spojrzeniu zielonych oczu przestępował nerwowo z nogi na nogę. Pracował dla niej od półtora roku i widział ją już w różnym stanie. Najbardziej nie lubił, gdy Karlie siedziała za biurkiem totalnie bez życia.
– Wyglądasz, jakby wypluł cię ogrodowy gnom – stwierdził dla rozładowania atmosfery. – Chyba zapiszę cię na masaż do Liv.
Karlie nie była wredną szefową. Szanowała garstkę ludzi, która dla niej pracowała. Byli spełnieniem jej dziecięcych marzeń i nie chciała nikogo z nich tracić. Jej asystent nie dostawał od niej telefonów w środku nocy z prośbą, by przywiózł jej kiść winogron. Miał swoje godziny pracy, czasami wybierał się z nią na różne eventy, ale wtedy dawała mu dodatkowe godziny wolnego lub dopłacała do podstawowego wynagrodzenia. Chciała, aby jak najdłużej z nią został, ponieważ nie wyobrażała sobie przyuczania nowej osoby.
– Kup mi lepiej strzelbę, a później załatw alibi. Wcale nie wyglądasz lepiej ode mnie.
Conrad ciężko wypuścił powietrze z płuc.
– Walnę prosto z mostu. Philip czeka za drzwiami. Chce się z tobą spotkać.
– Philip czeka za drzwiami – powtórzyła za asystentem. – Chce się upewnić, że dostałam ich przesyłkę?
– Nie wiem, czego chce. Jasno dałem mu do zrozumienia, że nie ma przyzwoitości.
Nie widziała go od dnia, gdy się oficjalnie rozstali. Czy była na tyle silna, aby się z nim spotkać i wygrać bitwę?
– Odeślę go.
– Nie – powiedziała pewnie. – Niech wejdzie. Nie dam mu satysfakcji, że nadal cierpię z powodu naszego rozstania.
Conrad wycofał się na korytarz, aby oschłym tonem głosu zaprosić go do jej gabinetu. Była na swoim terenie. To ona tutaj rządziła. To on ją zdradził i powinien był czuć się winny. Nie miała sobie nic do zarzucenia. Philip wszedł do jej gabinetu, a ona schowała dłonie pod biurko, wbijając sobie karmazynowe paznokcie w udo, by przywołać się do porządku.
Nieco się garbił, jakby życie zbyt mocno docisnęło go do parteru. Ręce miał wsunięte do skórzanej kurtki. Miał zdecydowanie dłuższe włosy niż wtedy, gdy widziała go ostatnim razem. Brązowe włosy zaczęły się kręcić. Wsunął mocniej na nos swoje okulary w czarnych oprawkach. Philip był przystojnym mężczyzną, ale nigdy nie zdobyłby tytułu tego najprzystojniejszego. Jego uroda była przeciętna, ale dla Karlie liczyło się to, co miał w duszy.
– Czego chcesz? – spytała na powitanie.
– Chciałem z tobą pogadać. Może masz ochotę na kawę?
Zaśmiała się ironicznie pod nosem, kręcąc przy tym głową.
– Naprawdę uważasz, że możemy iść na kawę jak para znajomych i udawać, że nic się nie stało?
– Karlie, przepraszam! Nie wiedziałem, że Mona rozesłała wszystkie zaproszenia. Zależało mi, aby przyjść do ciebie osobiście. Gdy się dowiedziałem, było za późno, aby to odkręcić. Powinnaś była dowiedzieć się ode mnie.
– Nagle ruszyło cię sumienie? O ciąży Mony dowiedziałam się z posta na Instagramie, a o tym, że bierzecie ślub, z tego jebanego zaproszenia, które dzisiaj dostarczono do mojego biura! Naprawdę, pogratulować ci odwagi i męskości. Serio, nie mogłeś wysłać nawet wiadomości?
Gdy się rozstawali, nie chciała słuchać jego wyjaśnień. Nie chciała wiedzieć, co go skłoniło, aby zdradzić go z Moną ani kto zrobił pierwszy krok. Odeszła, chcąc jak najszybciej zapomnieć.
– Karlie, nie chciałbym rozmawiać o tym w biurze. Tutaj wszyscy słuchają i…
– Nie zamierzam nigdzie indziej z tobą rozmawiać! Mów, co masz do powiedzenia, i znikaj. Mona na pewno usycha z tęsknoty. Dziwne, że cię do mnie puściła. Samego. Chyba że jej powiedziałeś, że przyjechałeś załatwić formalności związane z odejściem z pracy. Przepraszam, zapomniałam, że Rhys cię wypierdolił, a nie zwolnił. Wyleciałeś z hukiem, aż żałuję, że ci współczułam.
– Nie planowaliśmy cię ranić. Tak…
– Po prostu się stało – dokończyła za niego. – Śpiewka stara jak świat. Powiesz mi coś, czego nie wiem?
– Karlie… – Wsunął dłoń we włosy. – Masz prawo być zła. Powinniśmy byli ci powiedzieć wcześniej, ale stało się. Nie możesz dramatyzować i odstawiać scen.
– A odstawiam teraz jakąś scenę? – spytała.
– Twoja złość jest uzasadniona – zauważył.
Łaskawca – pomyślała.
– Planowaliśmy ślub, szukaliśmy mieszkania, ale nasze życie inaczej się potoczyło, a ja zrozumiałem, że tego, czego pragnę od życia, nie będę w stanie osiągnąć, będąc z tobą. Rozjechaliśmy się. Twoje ambicje, a raczej… – Urwał w odpowiednim momencie.
Łzy cisnęły jej się do oczu, ale robiła wszystko, aby mu nie pokazać, że jego słowa niczym sztylety wbijają się w jej poranione serce.
– Wściekaj się na mnie – ciągnął – ale nie wyżywaj się na Monie. Ona jest teraz w ciąży i nie może się denerwować.
– A czy ja, kurwa, wyżywam się na twojej narzeczonej? Ostatni raz rozmawiałam z Moną w dniu, gdy dowiedziałam się, że ją pieprzysz! Nie chcę mieć z nią ani z tobą nic wspólnego. To Mona wypisuje do Liv i Indii, jakby nic się nie stało.
Philip spojrzał na nią zaskoczony.
– O tym też chciałem z tobą porozmawiać. Najpierw jednak wróćmy do tego, że Mona skarżyła mi się, że gnębisz ją telefonami.
Odrzuciła głowę. To było w stylu Mony. Chciała zrobić z Karlie wariatkę, która nie pogodziła się z porażką. Chociaż chyba też w stylu jej ekspartnera. Doszła do takiego momentu w swoim życiu, że podejrzewała, iż to on był prowodyrem tych wszystkich sytuacji. Wzięła głęboki wdech. Nie mogła dać mu się sprowokować.
– Naprawdę jej w to uwierzyłeś? Philip, uważasz, że byłabym w stanie dzwonić do Mony i jęczeć, jak to mnie skrzywdziła? Mam wyjebane na moją byłą przyjaciółkę i na ciebie również. Gnijcie sobie w tym swoim zakłamaniu, ale mnie w to nie mieszajcie. Wasz cyrk i wasze małpy. Chcesz się ożenić z tą psychopatką, proszę bardzo, nie będę wam stała na drodze. Może pewnego dnia pożałujesz swoje decyzji, ale wtedy to ja będę wygrana. W gruncie rzeczy dobrze wyszło. Cieszę się, że teraz dowiedziałam się, że zdrada to dla ciebie nic trudnego. Od miesięcy pokazywałeś, jakim naprawdę jesteś człowiekiem, a ja tłumaczyłam twoje podłe zachowanie problemami w pracy. I szczerze? Cieszę się, że nie zostałam twoją żoną.
Karlie robiła wszystko, aby pokazać, że zdrada spłynęła po niej jak po kaczce. W środku jednak cała dygotała z nerwów. Było jej przykro, że dwójka ludzi, którym ufała, wbiła jej nóż w plecy. Miała inne zdanie o Philipie. Obserwowała go latami i wydawał jej się porządnym facetem, ale się pomyliła. Kamuflował się. Mona miała różne nieczyste zagrywki. Odbijała facetów innym dziewczynom i nie widziała w swoim zachowaniu nic złego.
Karlie straciła czujność.
Była pewna, że skoro są ze sobą blisko od tak wielu lat, jest chroniona. Mona nie miała skrupułów.
Philip nie rozumiał, dlaczego Mona miałaby skłamać. Ich relacja nie była dobra, ale nie pojmował, czemu jedna chciała oczerniać drugą i opowiadać nieprawdziwe historie. Przyjaźniły się od tak wielu lat. I owszem, sytuacja była niezręczna, ale wszyscy powinni wziąć ją na klatę i wyciągnąć właściwe wnioski. Zwłaszcza Karlie.
– Mona dała mi jasno do zrozumienia, że chcesz, aby się stresowała w ciąży.
– Ty tak na serio? Philip, mam swoje życie, które jest dużo ciekawsze od tego, które macie ty i Mona. I właśnie tego życia zazdrościła mi Mona. Nie interesujecie mnie. Właściwie mogę nawet nie zjawić się na waszym ślubie. Wszystkim ułatwi to odnajdywanie się w niezręcznych sytuacjach. Zdradziłeś mnie. Nie tylko fizycznie z Moną, ale również emocjonalnie – powiedziała wzburzona. – Myślałam, że po tym wszystkim chociaż okażesz odrobinę przyzwoitości i powiesz mi o ślubie osobiście, ale jak widać, pomyliłam się. Przez niemal całe życie mydliłeś mi oczy i ślepo wierzyłam, że osoba, na którą się kreowałeś przede mną, jest prawdziwa, ale tak jak i Mona jesteś zakłamaną szują. Jesteście siebie warci.
Philip nie wiedział, co odpowiedzieć. W tej chwili żałował, że tutaj przyjechał. Mona ostatnio często powtarzała, że Karlie była zazdrosna o nią od lat. Próbował sobie przypomnieć, czy rzeczywiście jego eksnarzeczona przejawiała zazdrość wobec przyjaciółki, ale sobie nie przypominał. Sytuacja była patowa i cokolwiek by powiedział, Mona mogła to źle odebrać, tak jak w tej chwili Karlie.
Żadna z kobiet nie była potworem. Los chciał, że zbliżył się akurat z Moną, gdy Karlie była pochłonięta swoimi durnymi obowiązkami. Właściwie dzień, gdy po raz pierwszy przespał się z Moną, nie był tym dniem, gdy oficjalnie zdradził Karlie. Robił to już od kilku tygodni, chodząc z jej przyjaciółką na kawę, rozmawiając przez telefon. W końcu się zakochał, a Karlie stała się przeszkodą. Kochał Monę i żałował, że ta sytuacja potoczyła się w ten sposób. Teraz do końca życia będę mieli te niezręczne miny, gdy będą spotykać się na rodzinnych uroczystościach.
– Przekaż, proszę, Monie, że za zniesławienie mogę ją pozwać. Jeżeli jeszcze raz spróbuje zagrać taką kartą, pożałuje tego i będę miała w dupie, czy jest w ciąży, czy nie. Chyba Mona zapomniała, że jestem osobą publiczną. W mediach nic nie ginie. Mogę wystąpić o bilingi, o udostępnienie treści wiadomości. Udowodnię wszystkim, że jest manipulatorką i kłamczuchą. Ciekawe, co wtedy zrobi. Po czyjej będziesz stronie? Żyj sobie w tej bańce pełnej iluzji, że Mona to najlepsze, co cię spotkało w życiu. Pewnego dnia pożałujesz, że stała się jego częścią. I nie, nie grożę cię. Ostrzegam cię.
Nie chciała wyjść na rozhisteryzowaną byłą dziewczynę, ale nie pozwoliła, aby Mona traktowała ją w ten sposób. Spojrzała na Philipa i w jednej sekundzie pożałowała, że dała mu się zaprosić na randkę. Pożałowała, że się w nim zakochała. Tylko czy innego faceta Mona by jej z premedytacją nie ukradła? Nie miała pojęcia.
India i Olivia od kilku tygodni powtarzały jej, że powinna wrócić do gry. Randki dobrze by jej zrobiły. Oczyściłyby jej głowę i pozwoliły zapomnieć o Philipie. Do tej pory się wzbraniała, ale teraz, patrząc na Philipa odnosiła wrażenie, że trzeba było się wydostać spod głazu bolesnych wspomnień. Jej były narzeczony się nie patyczkował. Dlaczego ona wciąż się łudziła, że nadejdzie zmiana? Dlaczego wciąż miała nadzieję, że nazajutrz się obudzi, a wszystko okaże się jedynie złym snem?
Znała Monę nieco lepiej od niego. Zawsze się wyróżniała na tle pozostałych przyjaciółek. Chciała tego samego, co one, ale nie wkładając w to żadnej pracy. Chciała zaistnieć, ale wybijając się na znajomościach przyjaciółek. Chciała mieć wszystko to, co one, ale grabiąc od nich. Przyjaźniły się i żadna nie była w stanie powiedzieć jej, że na nich żeruje, lecz może właśnie powinny były? Może kilka lat temu powinny były odsunąć od siebie Monę i zaoszczędzić sobie tym samym wielu przykrych sytuacji?
Mona miała nadzieję, że Karlie się załamie. Miała nadzieję, że zniży się do tak niskiego poziomu, iż stanie przed Philipem i będzie go błagała o to, aby wrócił, a ona będzie triumfować. Jakby Mona jej nie znała. Nigdy nie zniżyłaby się do takiego poziomu. Nigdy nie pozwoliłaby nikomu, aby czuł się wygrany.
– Przed kilkoma minutami powiedziałam, że mogę wam oszczędzić niezręcznej sytuacji i nie pojawić się na ślubie, ale zmieniłam zdanie. Przyjdę na niego. W końcu nie może mnie ominąć tak ważne wydarzenie w życiu mojego eksnarzeczonego i eksprzyjaciółki, prawda? Zresztą, będzie to świetna okazja, abyś mógł poznać swojego następcę.
Krew odpłynęła z twarzy Philipa.
Nie podejrzewał, że wróciła do randkowania. Tkwiło w nim egoistyczne przekonanie, że Karlie wciąż cierpi po ich rozstaniu.
Kobieta omal nie zaczęła się uśmiechać, widząc, co ta wiadomość zrobiła z Philipem, aż zaczęła żałować, że się z nikim nie spotyka i nie może go przedstawić w tej chwili. Philipowi wydawało się, że jest nie do zastąpienia. Oboje z Moną byli pewni, że ją złamali. Nie podejrzewali, że Karlie znowu jest w grze. Cóż, sama jeszcze o tym nie wiedziała.
– Spotykasz się z kimś?
– Dlaczego cię to dziwi?
– Dopiero się rozstaliśmy – zauważył.
– A ty już zapłodniłeś Monę i bierzesz z nią ślub. W porównaniu z wami zostałam daleko w tyle.
– Kim on jest?
– A co cię to interesuje?
– Nie uważasz, że powinienem wiedzieć?
– Nie uważasz, że nie zdradza się swojej narzeczonej z jej przyjaciółką?
– Dlaczego odpowiadasz pytaniem na pytanie?
– Bo to mój związek i moja sprawa.
– Twoja sprawa? W twoim życiu nic nie jest tylko twoją sprawą. Sprzedajesz w Internecie każdy intymny fragment swojej codzienności. Robiłaś to z naszym wspólnym życiem. Publikowałaś liczne posty z moim udziałem, bo to podbijało ci zasięgi!
– Naprawdę uważasz, że podbijałeś mi zasięgi? – spytała oschle.
Był to cios poniżej pasa, ale wszystko się w niej gotowało.
– Nigdy nie upubliczniłam twojej twarzy, bo sobie tego nie życzyłeś. Wysyłałam do wszystkich mediów informację, że nie wyrażam zgody na publikowanie twojego wizerunku, gdy jakiś fotoreporter zrobił mi zdjęcie. Zrobiłam wszystko, aby chronić twoją prywatność, na czym ci zależało – powiedziała ostro. – Nie muszę ci się spowiadać z tego, z kim się spotykam. Pokażę go w momencie, gdy oboje uznamy, że przyszła na to pora. To nasz związek i to, co będę z nim robiła, to wyłącznie nasza sprawa. Wracaj do Mony – podsunęła. – Zajmij się narzeczoną, planowaniem ślubu, a mi daj święty spokój. Jestem w końcu znowu szczęśliwa i nie pozwolę, abyście zepsuli mi ten stan. Wkurwiłam się, bo traktujecie mnie jak trędowatą. Wszystkiego dowiaduję się od osób trzecich. Nie miałeś nawet jaj, aby przyznać się do tego, że sypiasz z moją przyjaciółką! Wszystko już sobie wyjaśniliśmy. Nie mam nic więcej do dodania.
– Od jak dawna się z nim spotykasz?!
– A co cię to, kurwa, interesuje?! To moja sprawa! Ja nie pytałam, od jak dawna pieprzysz Monę, prawda?!
Nic nie chciała wiedzieć. Szczegółów dowiedziała się pocztą pantoflową, ponieważ niewiedza zżerała ją od środka.
– Jest jeszcze jedna kwestia. Chodzi o Liv i Indię.
– Co z nimi? – spytała. – Z nimi też chcesz się przespać i mam załatwić ci alibi, aby Mona się nie dowiedziała?
– Mona ostatnio dużo płacze.
– Jest w ciąży i odpierdala jej przez hormony. Chociaż – uniosła palec – niezła z niej aktoreczka, a więc jest szansa, że bierze cię na litość.
– Płacze, że odcięłaś ją od Liv i Indii. Nastawiłaś je przeciwko niej. Rozumiem, że to, co zrobiliśmy z Moną, cię zraniło, ale nie możesz nastawiać swoich przyjaciółek, a tym samym przyjaciółek Mony przeciwko niej. Obecnie nie ma nikogo.
– Może to ją nauczy, że nie sypia się z narzeczonym przyjaciółki? – spytała. – Posłuchaj, nie nastawiałam Liv i Indii przeciwko tej wariatce – mruknęła. – Wybacz, chyba nie powinnam mówić tak o twojej przyszłej żonie, prawda? Otwarcie porozmawiałam z dziewczynami i powiedziałam, że jeżeli chcą utrzymywać z nią kontakt, droga wolna, nie zabronię im tego. Wiesz, co obie odpowiedziały? Że nie chcą mieć z tą dwulicową szują nic wspólnego. Zatem przekaż Monie, że to dziewczyny uznały, iż nie chcą mieć nic wspólnego. Liv boi się, że twoja narzeczona jeszcze odurzy i zgwałci Dylana, tak że sam rozumiesz.
– Jesteś chora, Karlie – powiedział z obrzydzeniem. – Jesteś zazdrosna!
– O Monę? Błagam cię. Właściwie to przykre, że z mojej ligi spadłeś do niszowej, ale jak widać, mój rzekomy brak ambicji cię przerósł.
Philip otwierał usta, ale Karlie ponownie weszła mu w słowo.
– Skończyliśmy i teraz wypierdalaj – powiedziała ostro. – Jeżeli sam stąd nie wyjdziesz, wezwę ochronę, a oboje wiemy, że już ma wprawę w wyrzucaniu cię z tego budynku.
W mężczyźnie wszystko aż wrzało. Nie był przygotowany na takie starcie. Sądził, że ta rozmowa przebiegnie w zupełnie innej atmosferze. Karlie cała w środku dygotała. Chciała, aby Philip już stąd wyszedł. Łzy cisnęły się jej do oczu, ale siedziała za biurkiem z uniesioną głową, okazując swoją wyższość. Patrząc na Philipa, przekonywała samą siebie, że nigdy na nią nie zasługiwał. Próbowała się przekonać, że to jedna z życiowych porażek, która pozwoli jej stać się silniejszą. Wmówiła sobie, że wieczorem spotka się ze swoim fikcyjnym chłopakiem, a ten pomoże jej zapomnieć o koszmarnym dniu. I w tym momencie nie wiedziała, co boli bardziej: zdrada czy samotność.
Ale jedno wiedziała na pewno: nigdy nie była z siebie tak dumna, jak w tej chwili.
♥♥♥
Philip w końcu wyszedł, a ona skuliła się w swoim fotelu, wyglądając przez okno. Obracała między palcami telefon. Cała rozmowa z byłym narzeczonym kotłowała się w jej myślach. Nie mogła uwolnić się spod ich ciężaru, a co gorsza, sama wpakowała się na minę.
Dochodziła dwunasta.
Odblokowała telefon i wysłała wiadomość do Indii, że muszą się pilnie spotkać u Liv. India była elastyczna, gotowa na spotkanie o każdej porze dnia i nocy. Chwyciła za torebkę od YSL, wymaszerowała z gabinetu i trzasnęła za sobą drzwiami z hebanu. Jeżeli zostałaby tutaj minutę dłużej, oszalałaby.
Conrad nerwowo podskoczył na swoim krześle. Pracował dla niej od półtora roku i wiedział, że gdy Karlie wychodzi z biura, trzaska drzwiami i zakłada okulary przeciwsłoneczne, zbliża się apokalipsa.
– Idziesz go zabić? Jeszcze nie mam alibi.
– Jadę do Liv.
– Wrócisz?
– Jeżeli nie wpadnę na pomysł, jak zabić Philipa bez świadków, wrócę.
– Zajmę się tym żelaznym alibi – obiecał jej asystent.
Wsiadła do metalowej windy. Przycisnęła skroń do metalu, chcąc zapaść się pod ziemię. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy?
– Dzień dobry, panno Craine.
Cała zesztywniała. Była taka wściekła, że nie spojrzała, czy poza nią ktoś jeszcze jest w windzie. Nie musiała się obracać, aby uzyskać pewność, kto stoi za jej plecami. Tak, ten dzień zmierzał do katastrofy. Obejrzała się przez ramię, posyłając mu znad okularów jedno ze swoich najbardziej pogardliwych spojrzeń.
Rhys Rutledge.
Rhys był nie tylko właścicielem budynku, w którym na dwunastym piętrze mieściło się jej skromne biuro, ale również był obrzydliwie przystojnym i aroganckim facetem, którego nienawidziła od pierwszego dnia. Jego przeszywające szafirowe oczy odzierały wszystkie warstwy jej pancerza. Siedemdziesiąt pięć cali arogancji, pogardy względem drugiego człowieka, pewności siebie i zabójczych mięśni. Ze wzajemnością za sobą nie przepadali. Powinna okazywać mu względny szacunek, w końcu wynajmowała od niego powierzchnię, ale nie zamierzała płaszczyć się przed tym aroganckim dupkiem.
– Jezu, jeszcze ciebie tutaj brakowało – mruknęła.
– Nadal nikt nie nauczył cię szacunku?
– Do ciebie? Nie licz na to – odpowiedziała, odwracając się do niego plecami.
– Co słychać u Philipa?
Gwałtownie odwróciła się na pięcie, piorunując go spojrzeniem swoich szmaragdowych oczu. Gdyby jej spojrzenie mogło zabijać, leżałby właśnie martwy.
– Jak cię to, kurwa, interesuje, zadzwoń sobie do niego – warknęła. – I zajmij się swoim życiem!
Była niemal pewna, że Philip nie odważyłby się i nie wysłałby zaproszenia na ślub do Rhysa. Rozstali się w burzliwej atmosferze. Właściwie Karlie nie znała prawdziwej wersji wydarzeń, a jedynie plotki, z których dowiedziała się, że Philip działał za plecami Rhysa i sprzedał informacje do konkurencji.
Rhys nigdy się nie patyczkował. Gdy tylko dowiedział się, co zrobił Philip, zwolnił go z hukiem. Echo upadku jej eks niosło się po całym budynku. Nigdy nie podejrzewała, że jej narzeczony mógłby posunąć się do czegoś tak okrutnego, ale jak widać, nic o nim nie wiedziała. On i Mona byli siebie warci.
Zignorowała współtowarzysza, odwracając się do niego plecami i nerwowo wyciągając z torebki telefon. Wyszła z windy, zostawiając go za sobą. Rhys irytował ją swoim istnieniem. Może nie zrobiła najlepszego pierwszego wrażenia, gdy się poznali, ale mógł to puścić w niepamięć. Minęło tyle czasu. Nie dało się ukryć, że swój lokal zawdzięczała Philipowi. Gdy Philip został zwolniony, Karlie przez kilka dni wyczekiwała wypowiedzenia najmu, ale takowe się nie pojawiło. Była pewna, że Rhys ją stąd pogna. Raz, że była jeszcze wtedy narzeczoną Philipa, a dwa, że jej nie znosił i na jego miejscu, mając tak dobry pretekst, pozbyłaby się niewygodnego lokatora.
Całą drogę do Liv rozpamiętywała wydarzenia ostatnich miesięcy. Było jej przykro. Była na siebie wściekła. Nie spała nocami, zastanawiając się, czy mogła coś zrobić inaczej, aby Philip nie zdradził jej z Moną. Wiele nocy nie przespała, myśląc nad swoim życiem. Czy gdyby robiła coś innego, bardziej by ją cenił? W porównaniu z nią Mona nie miała niczego.
Rodzice Karlie byli lekarzami. Jej mama była wybitną ginekolog, a ojciec neurochirurgiem. Gdy człowiek dorasta w takiej rodzinie, wszyscy podejrzewają, że pójdzie się w ślady rodziców. Karlie była najmłodsza z czwórki rodzeństwa. Trzydziestotrzyletnia Vivian poszła w ślady rodziców i została lekarzem, ale specjalizowała się w chirurgii naczyniowej. Trzydziestoletni Gabriel był zastępcą prokuratora, a dwudziestoośmioletni Grant – prawnikiem specjalizującym się w zawiłym prawie międzynarodowych korporacji.
Bliscy i dalecy krewni byli pewni, że Karlie pójdzie w ślady rodziców. Zawsze jednak miała buntowniczą duszę i chadzała własnymi ścieżkami. Rodzice nie wydali się zaskoczeni, gdy oznajmiła im, że nie idzie na medycynę ani na prawo, ani też na ekonomię, ale na projektowanie na Parsons.
Vivian była kochaną starszą siostrą i wielokrotnie próbowała wybić młodszej ten pomysł z głowy w obawie, że Karlie będzie klepała biedę, ale obecnie zarabiała więcej niż jej rozchwytywana siostra. Jeszcze w liceum zaczęła karierę influencerki modowej, a jej malutki Instagram przerodził się w imperium. Teraz była niezależna finansowo od rodziców i znajdowała się na etapie projektowania pierwszej kolekcji oraz budowania własnej marki. Poświęcała temu wiele energii, ale dla Philipa była bezrobotna i pozbawiona ambicji. Przynajmniej tego dowiedziała się w ostatnich miesiącach ich związku.
India, Olivia i Mona chodziły do tego samego liceum co Karlie. Tak się zaprzyjaźniły. Olivia studiowała kosmetologię, a zaraz po studiach otworzyła salon beauty, który teraz był jednym z najprężniej rozwijających się salonów przy Piątej Alei. India skończyła literaturę amerykańską i była w trakcie pisania swojej debiutanckiej powieści. Krwawy thriller zapowiadał się mrocznie, ale India nie zamierzała zdradzać przyjaciółkom szczegółów, aby nie odebrać im radości z czytania jej debiutu.
Mona zaczęła studia razem z nimi, lecz finalnie nie otrzymała dyplomu z marketingu ani z żadnego innego kierunku. Nie skończyła studiów, rzucała je niemalże na samym początku i łapała różne dorywcze prace, których imała się do dziś. Zawsze odstawała na tle przyjaciółek, które miały plan na siebie. Mona kradła od każdej jakiś pomysł, próbując przerodzić go we własny sukces, ale zawsze ponosiła porażkę.
Karlie jak burza weszła szklanymi drzwiami. Dwie młode recepcjonistki posłały jej uśmiech, wskazując, gdzie czeka na nią Liv. Salon urządzony był w stylu glamour, a dominującymi kolorami były biel, czerń oraz srebro. Liv oferowała usługi fryzjerskie, pełną gamę zabiegów kosmetycznych, podstawowe zabiegi upiększające oraz bogatą ofertę masaży. Nigdy nie narzekała na brak pieniędzy. Właścicielka była atrakcyjną Latynoską o sięgających ramion, czarnych włosach, które każdego dnia prostowała. Nie znosiła swoich loczków, które odejmowały jej lat. Czekoladowe oczy pełne były miłości.
– Twoja mina nie wróży niczego dobrego – zaznaczyła Liv, odsuwając obrotowe krzesło przed długim lustrem.
Karlie opadła zrezygnowana. Uwielbiała moment, gdy przyjaciółka brała w swoje delikatne dłonie jej sięgające za ramiona złociste włosy. Liv namawiała ją na szaloną koloryzację, ale Karlie dobrze czuła się w swoim odcieniu, który Liv jedynie trochę poprawiała.
– Gdzie India?
– Jej miotła jeszcze nie wyhamowała. – Zaśmiała się. – Robimy coś?
– Możesz podciąć mi końcówki – oznajmiła.
W tym samym momencie wpadła India. Kobieta była kolorowym ptakiem. Uwielbiała styl boho nie tylko w ubiorze, ale również w wystroju wnętrz. Była maniaczką horoskopów, tarota, oczyszczania aury. Wierzyła w duchy i siły nieczyste. Niektórzy odbierali ją jako wariatkę, ale była najukochańszą osobą, jaką Karlie poznała w życiu. Nikogo nie krzywdziła, a nawet z miłością odnosiła się do obrzydliwych pająków.
Swoje kasztanowe włosy miała zaplecione w kłos. Ciemnobrązowe oczy zlustrowały otoczenie. Kalkulowała, jak dramatyczna jest sytuacja. Opadła na wolny fotel, sięgając po pilniczek, i sama zaczęła piłować swoje długie, pomarańczowe paznokcie. Uwielbiała dziewczyny pracujące dla Liv, ale uważała, że żadna nie spiłuje jej paznokci na taką długość, jaka będzie jej odpowiadać.
– Skoro czarownice się zebrały – zakomunikowała Liv – mów, co się dzieje.
– Chyba wiem, czemu Karlie zwołała nagłe zebranie – mruknęła India. – Tak, ja też dostałam przesyłkę.
– Jaką przesyłkę? – spytała Liv.
– Gustowny koszyczek pewnie czeka na ciebie w domu. Wylej szampana, ja tak zrobiłam – poleciła India. – Nie wiadomo, czy wiedźma go nie zatruła.
– O czym wy mówicie? – Liv była całkowicie niezorientowana w sytuacji.
– Mona i Philip rozesłali zaproszenia na ślub – powiedziała na wydechu Karlie. – Pobierają się w Boże Narodzenie.
– Pierdolisz?! – wymsknęło się zbyt głośno Liv. Kobieta zasłoniła usta w nadziei, że nie usłyszała jej żadna klientka.
Kobiety nie miały przed sobą żadnych tajemnic. Zwierzały się sobie ze wszystkiego, a najgorsze, że teraz sporo tych tajemnic znała wyrzucona z grupy Mona.
Na studiach wynajęły wspólne mieszkanie.
W momencie gdy kończyły studia i zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami każda zamierzała zacząć żyć na własny rachunek – płakały już na tydzień przed wyprowadzką.
Widywały się często, ale nie codziennie, jak to było za studenckich czasów.
Każdego dnia jednak wymieniały się dziesiątkami wiadomości na wspólnym chacie i były na bieżąco ze swoimi kłopotami. Ostatnio jedynie wyrzuciły z niego Monę.
Liv była w szoku. Tempo ich związku było zawrotne. Nie chciała przyznawać tego głośno, ale podejrzewała, że to sprawka Mony, która chciała usidlić Philipa najszybciej, jak się da.
– Kiedy zdążyli to wszystko zaplanować?! I znaleźć tak prędko salę? – spytała Liv.
– Myślałam, że wy mi powiecie coś więcej. Wszystkie informacje mnie omijają – stwierdziła Karlie. – Oby, kurwa, się nie mieściła w kadrze na ślubnych zdjęciach, a sukienka jej pękła, gdy się schyli.
– Kiedy odebrałam koszyczek od kuriera, myślałam, że to kiepski żart.
Liv wyciągnęła telefon z tylnej kieszeni spodni i wysłała wiadomość do narzeczonego z pytaniem, czy nie czeka na nią w domu podejrzana przesyłka.
– Mało tego! – Karlie klasnęła energicznie. – Ta tępa dzida wmawia Philipowi, że ją prześladuję, aby straciła dziecko! I jeszcze się skarży, że nastawiałam was przeciwko niej, dlatego teraz jest sama!
India i Liv spojrzały po sobie.
– Masz tequilę? – spytała India.
– Jestem w pracy, In – przypomniała.
– A przetrawisz to na trzeźwo? – spytała.
– Komoda pod oknem w moim gabinecie. Klucz jest w szkatułce na biurku.
India pobiegła schodami na piętro, aby schować pod sukienką butelkę i wypić zawartość poza zasięgiem wzroku klientek Liv. Wróciła po niemal trzech minutach z butelką i papierowymi kubeczkami. Rozlała każdej niemal do połowy. Sytuacja wymagała sponiewierania.
Niemal na raz wypiły połowę tego, co nalała India.
– Dobra. – Liv się skrzywiła. – Po kolei – poprosiła. – Dzwonisz do niej?
– Oszalałaś?! – wzburzyła się Karlie. – Już powiedziałam Philipowi, że jeszcze raz powie coś takiego, a wystąpię o bilingi i pozwę ją o zniesławienie. Nie odzywam się do niej od dnia, gdy dowiedziałam się, że pieprzy się z moim narzeczonym. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
– Dzwoni do mnie – powiedziała India. – Odrzucam połączenia, a ostatnio napisałam jej, aby poszukała sobie nowych przyjaciółek, bo my nie chcemy mieć z nią nic wspólnego. W odpowiedzi znowu zadzwoniła, ale nie odebrałam.
– Posłuchajcie, już raz rozmawiałyśmy… – zaczęła Karlie, ale Liv nie pozwoliła jej dokończyć.
– A my już ci powiedziałyśmy, że nie chcemy mieć z nią nic wspólnego. To, co zrobiła Mona, jest bezczelne i takich rzeczy nie robi się przyjaciółce. Podobno najlepszej przyjaciółce.
– Co innego, jakbyś się rozstała z Philipem i każde poszłoby swoją drogą, ale litości, ona sypiała z twoim narzeczonym, gdy byliście razem, a teraz na dodatek jest z nim w ciąży i będzie jego żoną.
– I nosi mój pierścionek zaręczynowy – przypomniała Karlie. – Nie wiem, kto powinien puknąć się w głowę. Chyba oboje, ale że ona w ogóle na to poszła… To tak jakbym umarła i ona dostałaby w spadku moją biżuterię. – Zaśmiała się ironicznie pod nosem, biorąc kolejny łyk alkoholu.
Liv spojrzała z troską na Karlie. To ona była obok niej, gdy przyjaciółka dowiedziała się o zdradzie. Trzymała się do momentu, aż nie wsiadła do samochodu. Dopiero gdy nikt jej nie widział, owładnęła ją rozpacz, a jedyne, co mogła zrobić Liv, to służyć swoim ramieniem i dachem nad głową, gdy Karlie wyprowadziła się z wynajmowanego z narzeczonym mieszkania. Nie chciała mieć nic wspólnego z Moną. Na dobrą sprawę sama mogła być na miejscu Karlie.
India uderzyła pustym kubeczkiem o stolik.
– Postawię ci tarota – powiedziała energicznie i to wcale nie była propozycja.
Po tych wszystkich latach przestały walczyć z Indią. Pozwalały jej na to za każdym razem. Musiały przyznać, że niekiedy wróżby się sprawdzały. India wyciągnęła z torebki talię kart tarota. Karlie spojrzała w lustro, przechwytując uśmiech Olivii.
– Dziwne, że nie zrobiłaś tego w drodze. – Liv się zaśmiała.
Olivia bawiła się włosami przyjaciółki, spoglądając na nią z czułością. Miała za sobą wiele związków, które zakończyły się porażkami. Raz została zdradzona, ale wzięła to na klatę. Teraz też chciała. Wszystkim wokół chciała pokazać, że jest silna, że sobie poradzi, ale jej serce krwawiło. Ufała Philipowi. Ufała Monie. A oboje zdradzili ją za jej plecami i teraz próbowali zrobić z niej zazdrosną wariatkę.
– Jak się trzymasz? – spytała Liv.
– Jakby ktoś wyrzucił mnie z kolejki górskiej i kazał się podnieść, udając, że nic się nie stało.
– Ciekawe – mruknęła India.
– Co tam mówią twoje karty? – spytała Karlie.
– Zmiany. Karty mówią, że w najbliższej przyszłości wiele zmieni się w twoim życiu.
– Na gorsze?
– Na lepsze. Czeka cię spora rewolucja w życiu, a to za sprawą mężczyzny, z którego strony nie spodziewałaś się pomocy.
– Mam rozumieć, że Philip pomoże mi zejść z tego świata? – Zaśmiała się.
– Poznałaś w ostatnim czasie kogoś intrygującego? – spytała India.
– Każdego dnia kogoś poznaję.
– Mam na myśli mężczyznę.
– Kilku – odpowiedziała.
– Więc jeden z nich zostanie twoim rycerzem na białym koniu – oznajmiła z dumą India.
Chociaż czasami zdarzało się, że to, co wywróżyła India, się sprawdzało, przyjaciółki i tak patrzyły na jej przepowiednie z lekkim przymrużeniem oka. Kilka tygodni temu India wywróżyła, że nad Liv pojawią się same czarne chmury. Wparowała nawet do mieszkania Liv i Dylana i oczyściła je szałwią. Aktualnie India miała tymczasowy zakaz wchodzenia do mieszkania przyjaciółki, ponieważ szałwia doprowadziła Dylana do okropnego bólu głowy i od tamtej pory mężczyzna jest na nią cięty.
– Wiecie, co mnie najbardziej wkurwiło? To, że ten kutas nie ma odwagi powiedzieć mi tego w twarz. Krył się z romansem. Z postów zamieszczonych w Internecie dowiaduję się, że Mona jest w ciąży, a o ślubie z wysłanego zaproszenia. Miał odwagę mówić mi prosto w twarz, że jestem pozbawiona ambicji, ale to już go przerosło.
– Zauważyłyście, że faceci mają się za macho, chwaląc się, czego oni nie potrafią, jacy oni nie są, ale gdy przychodzi co do czego, chowają głowę w piasek i nie potrafią wziąć odpowiedzialności za to, co zrobili? – zauważyła India.
– Powoli tracę wiarę w facetów – stwierdziła Karlie.
– Już ci to mówiłyśmy, ale powinnaś wrócić do gry – powiedziała pewnie Liv. – Wiem, że cię skrzywdził i ostatnie, na co masz ochotę, to randkowanie, ale nie możesz dawać mu satysfakcji, że w jakiś sposób cię pokonał. Pokaż mu, że pogodziłaś się z rozstaniem i na jego miejsce znalazłaś kogoś znacznie lepszego. Nic nie wkurwia faceta tak, jak lepszy model, który go zastąpił. Twoje związki są publiczne. Pokaż mu, że z innym bawisz się lepiej, a mało tego, nie masz z tym żadnego problemu i pokazujesz wszystkim wasze życie.
Karlie podrapała się po głowie.
– No właśnie. – Odchrząknęła. – Pojawił się mały problem.
– Dlaczego czuję w kościach, że narozrabiałaś? – spytała India.
– Ponieważ byłam, tak wkurwiona na Philipa, że powiedziałam mu, że się z kimś spotykam i ich ślub będzie świetną okazją, aby go przedstawić.
Pozostałe przyjaciółki spojrzały po sobie zaskoczone i ostatecznie obie wybuchnęły śmiechem. Karlie zachowała się jak dawna wersja siebie: najpierw zrobiła, a potem pomyślała o konsekwencjach.
– Dzięki, wiedziałam, że na was zawsze można liczyć – mruknęła Karlie.
– Wybacz, ale to komiczne i tragiczne jednocześnie. Żałuję, że nie widziałam jego miny – powiedziała rozbawiona India.
– Wkurwił się, że śmiałam się pozbierać, dlatego brnęłam w to dalej. Na początku mi nie wierzył, bo powiedziałam, że związek z moim nowym facetem to moja prywatna sprawa, a on oczywiście musiał wyciągnąć fakt, że nic w moim życiu nie jest prywatne.
Mimo że Philip pojawiał się czasami na jej profilu i nigdy nie pokazywała jego twarzy, obserwatorzy zauważyli, że nagle zniknął z jej życia. Chcieli wyjaśnień. Była w stanie wydać jedynie krótki komunikat, w którym napisała, że następnym razem dwa razy pomyśli, zanim komuś zaufa i wpuści go do swojego życia.
– Tak więc – ciągnęła Karlie – jestem w dupie. Wpakowałam się na minę i nie wiem, jak z niej zejść w jednym kawałku.
– Nie masz innego wyjścia, niż wrócić do randkowania. Dawno nie byłyśmy na żadnej imprezie – przypomniała India. – Powinnyśmy się na jakąś wybrać i kogoś dla ciebie znaleźć.
– Nie chcę na siłę sobie kogoś szukać.
– Ale też nie chcesz, aby Philip i Mona dowiedzieli się, że kłamałaś – zauważyła India.
– Karlie ma rację – poparła ją Liv. – To nie może być przypadkowy facet, który jeszcze się dzięki niej wybije. Nie może jej wykorzystać. Nie jest jej potrzebny kolejny związek, który zostawi po sobie niesmak i cierpienie. Tym bardziej że oboje ją znają i wiedzą, że Karlie nie zadowala się byle czym.
– Nie matkuj – mruknęła India. – Karlie nie musi sobie szukać faceta, z którym zwiąże się do końca życia. Musi to być ktoś, kto wzbudzi zazdrość w Monie i Philipie i podniesie im ciśnienie. Philip musi ponieść karę. Zasłużoną.
Karlie wyłączyła się z rozmowy przyjaciółek. Stałe związki dawały namiastkę bezpieczeństwa i stabilności, ale niosły też nutę niebezpieczeństwa. Marzyła jej się romantyczna miłość, która uderzy w nią jak grom z jasnego nieba. Chciała poznać człowieka, który świata poza nią nie będzie widział. Wydawało jej się, że Philip jest jak wygrana na loterii. Pomyliła się.
Rozczarowania bolą. Zawody miłosne ranią serce. I po każdym kolejnym jest jeszcze trudniej się podnieść, ponieważ w głowie pojawia się ta myśl: co jest ze mną nie tak, że ludzie mnie porzucają.
2. Wróg czy sojusznik?
Karlie z odświeżonymi włosami szła w kierunku biurowca. Pogoda zdążyła się zmienić i nad miastem pojawiły się deszczowe chmury, idealnie oddające nastrój Karlie. Spotkanie z dziewczynami nieco poprawiło jej humor, ale nie na tyle, aby mogła iść przez życie z uniesioną głową. Z kieszeni skórzanej kurtki wyciągnęła telefon.
W salonie Liv zrobiła kilka zdjęć, gdy przyjaciółka była przy pracy. Kochała Liv i Indię jak własne siostry i gdy mogła im pomagać, robiła to. Karlie obserwowało na Instagramie niemal osiemset tysięcy osób i w ten sposób pomagała Liv zdobyć nowe klientki. Wrzucała rolki, zdjęcia, relacje z wizyt w salonie przyjaciółki, a jej śladem podążały młode kobiety.
Karlie nie chciała niczego w zamian chociaż Liv upierała się, że za taki marketing powinna mieć odpalany procent. Przyjaciółce wystarczyło jedynie zadowolenie Liv i ewentualne darmowe usługi fryzjerskie.
W czasie gdy była u Liv, próbowała skontaktować się z nią jej mama. Nie mogła się do niej dodzwonić i wysłała wiadomość z pytaniem, czy wpadnie pojutrze na rodzinną kolację. Jej rodzina również została dotknięta rozstaniem Karlie. Philip był jak członek rodziny. Od dziecka przesiadywał w ich domu i przyjaźnił się z jej braćmi. Nie pytała, ale była ciekawa, jakie relacje z Philipem mają teraz Grant i Gabriel.
Weszła do budynku i pokierowała się w stronę windy. Nie powinna tutaj wracać, tym bardziej że wypiła nieco alkoholu. Musiała jednak zabrać z biura kilka drobiazgów. Miała ochotę wrócić do domu i zaszyć się w sypialni pod kocem. Jej mieszkanie było ciche i puste.
Nie lubiła powrotów do pustego domu, wiedząc, że za kilka godzin nikt inny do niego nie wróci.
– Zacznę sądzić, że cierpisz na zaawansowaną zaćmę.
Cała zesztywniała. Obróciła się przez ramię, dostrzegając swój drugi największy koszmar zaraz po widoku całującego się Philipa z Moną. Rhys stał pod przeciwległą ścianą i szelmowsko się o nią opierał. W jego spojrzeniu pełno było chłodu. Nie ukrywała niechęci wobec niego. Głośno jęknęła, wyrażając swoje niezadowolenie z kolejnego spotkania w ciągu tego samego dnia.
– Śledzisz mnie? – spytała.
– Mógłbym zapytać cię o to samo – powiedział. – Chodzisz do fryzjera w godzinach pracy?
Odruchowo dotknęła swoich włosów. Philip nigdy nie widział, że była u Liv. Nigdy nie zwracał uwagi na podcięte końcówki. Jakim cudem Rhys był aż tak spostrzegawczy? Tym bardziej że dzisiaj widzieli się po raz pierwszy od kilku tygodni. W jego pozie dominowała arogancja. Za każdym razem, gdy na siebie wpadali, ich rozmowy pełne były nieuprzejmych docinków.
Wszystko zaczęło się od komentarza, którego Rhys nie powinien był usłyszeć.
To był jej drugi dzień pracy w tym budynku. Wsiadła do windy z Conradem, nie wiedząc, że stojący w rogu windy mężczyzna z głową pochyloną nad telefonem to Rhys.
Dzień wcześniej widziała go, jak podjechał pod firmę na swoim motorze. Zrobił scenę, jakby odgrywał rolę w filmie sensacyjnym. Zdjął kask, a kobiety niemal zaczęły piszczeć na jego widok. Karlie nie omieszkała tego skomentować i powiedziała Conradowi, że ten arogancki dupek z ego długości równika powinien w końcu przestać być pozerem, bo staje się to nudne i na nikim o zdrowych zmysłach nie robi wrażenia. Kilka sekund później pożałowała swoich słów i od tamtej pory ich relacja była krucha niczym lód.
– Moja sprawa, co robię w godzinach pracy – mruknęła.
Rhys sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wyciągnąwszy atłasową kopertę, wysunął dłoń w jej stronę.
– Wypadło ci rano – powiedział, a na jego twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech.
Krew się w niej zagotowała. Jego uśmiech doprowadzał ją do szaleństwa. Rhys był z siebie bardzo zadowolony. W końcu odkrył bolesny sekret swojej rywalki, a tym samym będzie mógł ją torturować przez najbliższe tygodnie. Wyrwała wściekle kopertę z jego rąk i wcisnęła ją na dno torebki. Dlaczego musiało paść właśnie na niego? Ten dzień był najgorszym w jej życiu.
– Spierdalaj, Rhys! – warknęła.
Spojrzał na nią spod kotary długich rzęs. Gdyby w grę wchodził ktoś inny niż najbardziej pyskata i irytująca lokatorka w jego budynku, nie zajrzałby do środka, ale w jej przypadku ciekawość wzięła górę.
Philip był bardzo cennym pracownikiem, a także ostatnią osobą, którą ktokolwiek mógł posądzać o szpiegowanie dla konkurencji. Gdy Rhys dowiedział się, że wyciek poufnych danych to wina Philipa, dostał szału. Jego były inżynier wyleciał stąd z hukiem i Rhys zrobił wszystko, aby zniszczyć jego karierę. Nie interesował się jego losami, liczyło się dla niego jedynie to, że Philip ma zamknięte drzwi w całym stanie.
Po incydencie z Philipem zaczął mieć na oku Karlie. Nie tylko jego ochrona ją obserwowała, ale również on. Musiał wiedzieć, czy zdrajca nie miał współpracownika. Karlie zachowywała się normalnie, aż pewnego dnia zniknęła na niemal trzy tygodnie. Gdy wróciła, było widać, że schudła, a w jej błyszczących oczach pojawił się smutek. Dzisiaj znowu jej oczy się mieniły, ale nie był to ten sam blask, który Rhys widział w dniu, gdy się poznali i od razu posprzeczali.
– Co słychać u twojego narzeczonego? – Zadał jej w tym momencie cios poniżej pasa, ale Karlie sama się o to prosiła.
Gdyby w windzie nie było kamer, wyciągnęłaby z torebki pilniczek do paznokci i wbiła go w samo serce potwora.
– Zajmij się swoim życiem, Rhys! – warknęła.
– W którym momencie zostałem dla ciebie Rhysem? – spytał. – Z tego, co mi wiadomo, panno Craine, wynajmuje pani powierzchnię biurową w budynku, którego jestem właścicielem, a tym samym należy mi się szacunek.
– Och, a więc oczekiwałeś, że będę się kłaniać w pas przed jaśnie panem i będę wdzięczna za możliwość kąpania się w blasku pana, panie Rutledge? Rodzice cię chyba upuścili na głowę w dzieciństwie. Na mój szacunek trzeba sobie zasłużyć, a ty z brakiem poszanowania cudzej korespondencji i swoimi aroganckimi odzywkami nigdy go nie zyskasz.
Na jego twarzy pojawił się szyderczy, seksowny uśmiech. Karlie poczuła, jak przez jej ciało przechodzą dreszcze. Już zapomniała, co dzieje się z jej ciałem, gdy mężczyzna o urodzie Rhysa i takim władczym spojrzeniu patrzy na nią w ten sposób.
– Twój cięty język był powodem, dla którego twój narzeczony zostawił cię dla innej? Proszę powiedz mi, panno Craine, jak to jest przegrać, no nie wiem… ze swoją przyjaciółką?
Karlie miała wrażenie, że ściany windy zaciskają się, miażdżąc jej ciało w metalowej puszce.
Rhys był z siebie zadowolony. Ponownie się uśmiechnął, widząc, jak wyprowadził ją z równowagi. W jej oczach pojawił się cień łez, mieszających się z frustracją. Zaraz po tym, jak przeczytał znalezione zaproszenie, sprawdził w Internecie narzeczoną Philipa. Znał tę twarz. Widział ją wielokrotnie na zdjęciach zamieszczanych przez Karlie na Instagramie. Bezczelnie ją obserwował z fikcyjnego konta. Nie chciał, aby go zablokowała i odebrała możliwość podglądania jej prywatnego życia, dlatego robił to dyskretnie, chcąc być na bieżąco.
Karlie poczuła, jak gotuje się w niej krew. Łzy cisnęły jej się do oczu, ale to nie smutek dominował w jej ciele, tylko wściekłość. Karlie nie podejrzewała, że ktoś ją kiedykolwiek do tego sprowokuje, lecz musiał być ten pierwszy raz. I o dziwo, nie poczuła potrzeby spoliczkowania Philipa, gdy dowiedziała się o zdradzie, poczuła jednak tę silną potrzebę przy Rhysie.
Jej dłoń z głośnym plaśnięciem uderzyła o jego policzek z zarostem. Poczuła pieczenie skóry, a po chwili, gdy dotarło do niej, co zrobiła, omal nie przyłożyła ręki do ust, aby ukryć malujące się na jej twarzy przerażenie.
Była w tym momencie skończona. Mogła pakować zawartość swojego biura i jeszcze dzisiaj szukać innego lokalu. Chociaż była pewna, że Rhys ją zniszczy i nikt w tym mieście nie wynajmie jej powierzchni na biuro. Chciała zacząć go przepraszać, ale dotarło do niej, że po tym, co padło z jego ust, nie zasługuje na żadne słowa skruchy.
Rhys jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał na swojej drodze kobiety, która odważyłaby się względem niego na taki odważny ruch. Gwałtownie nacisnął przycisk na panelu windy, by zatrzymać ją między piętrami. Szarpnęło nimi, a Karlie na moment straciła równowagę, co wykorzystał. Jego dłoń owinęła się wokół jej krtani. Przycisnął ją do ściany, napierając na jej kruche ciało swoim ciężkim. Mogła posądzić go o napaść, ale był pewien, że się nie odważy.
Tylko czy na pewno?
Karlie Craine właśnie udowodniła, że nie jest zwyczajną kobietą. Górował nad nią wzrostem. W jego objęciach wydawała się drobna i niewinna, ale nie była niewinna. Była kobietą z charakterem i nie każdy był w stanie ją okiełznać. Jak widać, Philip również nie podołał.
Rozchyliła usta, próbując zaczerpnąć powietrza i ocenić, jak bardzo przesadziła. Nie miała żadnej drogi ucieczki. Mierzyła Rhysa pełnym determinacji spojrzeniem. Chciała wygrać ten pojedynek. Doprowadziła tego mężczyznę do ostateczności i wiedziała, że w tym momencie to ona jest górą. Trzymał dłoń wokół jej krtani, ale wcale się go nie bała. Chociaż zachowywał się jak zdolny do wszystkiego psychopata, nie emanowała strachem, ale pewnością siebie.
– Mam nadzieję, że bolało – powiedziała.
Jej usta pozostały rozchylone, a on musiał zwalczyć pokusę chwycenia jej krwistych warg w swoje i nauczenia jej, gdzie jest jej miejsce. Faceci marzyli o kobietach z urodą Karlie Craine. Długie nogi, szczupła sylwetka, głębokie dekolty, w które można było zaglądać bez cienia wstydu. Do tego pełne usta oraz niezwykle szmaragdowe oczy, pod których ciężarem trudno było pewnie stać.
W windzie panowała duszna atmosfera podsycona erotyzmem. I chociaż w tym momencie myślał, jak pocałować Karlie i znowu nie dostać w twarz, oparł się tej pokusie.
– Nie wiem, co chciałaś ugrać, ale możesz być pewna, że zamienię twoje życie w piekło, panno Craine.
– Och, porażka boli, co, Rutledge?
– Ty mi powiedz – syknął. – To nie moja narzeczona bierze ślub z innym.
Szarpnęła swoim ciałem, ale w tym momencie jego dłoń zacisnęła się mocniej wokół jej krtani. Była w klatce. Skazana na jego łaskę. Powieki piekły ją od łez. Stojąc naprzeciwko niego i patrząc w jego pełne wrogości oczy, zaczynała rozumieć, dlaczego pracownicy tak bardzo się go bali. Z nikim się nie patyczkował. Philip był dobrym tego przykładem.
– Pieprz się, Rhys – warknęła.
– Och, uwierz mi, że chciałabyś, abym cię pieprzył, Karlie.
Zadrżała, a na jego twarzy pojawił się zwycięski uśmiech. Nie powinien był na nią działać w ten sposób, a jednak nie dość, że jej ciało zareagowało, to jeszcze sam to poczuł. Sposób, w jaki wypowiedział jej imię, był niczym erotyczne zaklęcie.
Jego kciuk znalazł się na jej dolnej wardze. Z trudem łapała powietrze. Przejechał palcem po wardze, czując na skórze jej ciepły oddech. Była pod jego urokiem i cokolwiek by teraz chciał z nią zrobić, nie byłaby w stanie mu odmówić. Była zniszczona i zła. Było jej wszystko jedno, co się z nią za chwilę stanie.
Rhys gwałtownie się od niej odsunął, naciskając guzik w windzie. Szarpnęło nimi, a machina ruszyła z powrotem do góry. Karlie stała sparaliżowana, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Powietrze było ciężkie i przesiąknięte erotyzmem. Była pewna, że gdyby teraz ktoś do nich dołączył, od razu posądziłby ich o namiętną i niestosowną podróż w stronę szczytu budynku.
Winda płynnie się zatrzymała. Rhys stał po przeciwległej stronie pomieszczenia, zaciskając dłonie wokół metalowej poręczy. Jego kłykcie pobladły. Zachowywał bezpieczny dystans, walcząc ze sobą, aby nie zrzucić się na Karlie i nie zacisnąć z powrotem dłoni wokół jej szyi. Ta kobieta budziła w nim niezdrowe, mordercze żądze.
Karlie bez słowa wysiadła z windy. Kolana się pod nią ugięły w momencie, gdy drzwi się zasunęły. Serce galopowało w piersi. Mając pewność, że Rhysa już nie ma za jej plecami, obróciła się i spojrzała na zasunięte drzwi.
Co się właśnie wydarzyło? Spoliczkowała Rhysa, ponieważ sobie zasłużył, a on zacisnął dłonie wokół jej szyi i wcale się go nie bała. Emanował pierwotną dzikością, a jednak nie czuła strachu, tylko podniecenie. Jej ciało było zdradziecką bestią. I właśnie do niej dotarło, że gdy na horyzoncie pojawiał się Rhys Rutledge, nie mogła sobie ufać.
♥♥♥
Dochodziła szósta wieczorem. Karlie siedziała w swoim gabinecie z nogami wyciągniętymi na parapet. Przez panoramiczne okna spoglądała na toczące się za taflą szkła życie. W sąsiednich drapaczach chmur pracownicy wyrabiali nadgodziny. Na jednym z pięter toczyła się zajadła awantura między rywalami w pracy. Na kolejnym kobieta o ognistych włosach siedziała na biurku i całowała się z przystojnym blondynem. Korporacyjne życie biegło swoim rytmem. Ludzie oddawali się pracy, romantycznym uniesieniom, aby na moment zapomnieć o szarej i ponurej codzienności.
Karlie przyciskała kant telefonu do brody. Odpisała na wszystkie wiadomości i maile. Mogła iść do domu kilka godzin temu, a jednak nadal tutaj siedziała. Czy jej życie było szare i pozbawione kolorów?
Jeszcze rok temu wydawało jej się, że jest szczęściarą. Nie potrzebowała niczego więcej.
Z każdym kolejnym dniem jakaś bańka jej idealnego świata pękała. Kolory blakły i wdzierała się szarość. Niegdyś była pełna życia. Dużo się śmiała, była duszą towarzystwa. Teraz wszystko wydawało jej się wymuszone. Próbowała wrócić na właściwe tory, ale wciąż pochłaniała ją szarość. Pragnęła odzyskać swoje dawne życie. Tak bardzo za nim tęskniła.
Rozstanie z Philipem coś jej zabrało i wiedziała, że będzie potrzebowała czasu, aby to odzyskać.
India i Olivia namawiały ją, aby dzisiaj wyskoczyć na miasto i znaleźć jej chłopaka. Doceniała ich starania, ale nie chciała na siłę kogoś poznawać. Nie chciała marnować cennych pokładów energii na związek, który nie miał przyszłości. Prawda była taka, że nie była na to gotowa. Nie była gotowa, aby wpuścić do swojego życia kolejnego mężczyznę i mu zaufać.
Czy kiedykolwiek będzie w stanie komuś zaufać? Czy strach, że pewnego dnia znowu zostanie zdradzona i oszukana, minie?
Chociaż wiedziała, że powinna wyciągnąć ważną życiową lekcję z tego, co ją spotkało, jeszcze nie potrafiła. Nadal zastanawiała się, co takiego robiła źle, że Philip znalazł więcej u boku Mony. Może nie była idealna, ale z pewnością była dobrą narzeczoną.
Spojrzała na swoją lewą dłoń, na której do niedawna nosiła wsunięty przez Philipa pierścionek.
Jak Mona czuła się z tym, że teraz ona ma go na palcu? Skąd w ogóle pomysł, aby teraz to ona go nosiła?
Jeszcze z taką praktyką się nie spotkała. Podejrzewała, że to pomysł Mony. Chciała pokazać Karlie, że dostała wszystko to, co niegdyś należało do niej.
Czy kiedykolwiek skrzywdziła Monę, aby teraz się na niej mściła?
Nieraz rzuciła kąśliwy komentarz, ale tylko w momencie, gdy przyjaciółka się o to prosiła.
Wielokrotnie gryzła się w język, chociaż kobieta zasługiwała na ustawienie do pionu.
Dlaczego wcześniej nie widziała, że mogą być z nią problemy? Dlaczego nie zauważyła, że Mona przymila się do Philipa?
Ufała jej. Ufała jemu. I nie sądziła, że cios przyjdzie z tak bliska.
Przechadzała się w tę i z powrotem po swoim gabinecie. Wyłączyła światła. Drażniły ją. Wciąż myślała o tym, co powiedziała dzień wcześniej Philipowi. Była pewna, że lada moment eksnarzeczony puści w świat informację, że się z kimś spotyka.
Wystarczyło, że powie Gwen, a ta w ramach odkupienia uda się na pogawędkę do matki Karlie. Rzuci komentarz, że to dobrze, że Karlie sobie kogoś znalazła i jest szczęśliwa. Jej mama zrobi wielkie oczy, rozczarowana, że Gwen dowiedziała się pierwsza. Karlie była blisko ze swoją mamą, jak i całą rodziną. Nie mieli przed sobą tajemnic. Gdy Philip ją zdradził, otoczyli ją parasolem bezpieczeństwa, pomagając przetrwać ten trudny okres. Mówiła im o każdym chłopaku, który przewinął się przez jej życie. Wspominała nawet o jednonocnych strzałach.
Jak miała im wyjaśnić, że teraz zachowała ten związek tylko dla siebie?
Nie chciała wyjść na desperatkę. Nie chciała, aby Mona i Philip mieli na niej używanie, że wymyśliła sobie chłopaka pod wpływem chwili, aby ukryć zazdrość i frustrację. Te emocje jednak były prawdziwe. Niczego nie udawała. Wciąż była zła, sfrustrowana i smutna. Przyjęłaby informację o odejściu Philipa lepiej, gdyby go nie kochała i gdyby nie planowała z nim swojego życia. W czasie gdy zdradzał ją z Moną, oglądali pierwsze mieszkania z zamiarem kupna.
Jak mógł być tak obłudny? Dlaczego nie zerwał z nią od razu po pierwszej nocy z Moną, tylko ciągnął to tygodniami?
Odpowiedź była prosta: oboje czerpali pewną satysfakcję z niewiedzy Karlie. Mona była bezczelna do tego stopnia, że będąc regularną kochanką Philipa, spotykała się na ploteczki z przyjaciółkami. Dolewała oliwy do ognia, a Karlie nawet nie orientowała się, że jej rzekoma przyjaciółka bawi się jej uczuciami.
Oboje nie mieli skrupułów, a więc dlaczego ona jeszcze je miała?
Aby wygrać wojnę z Philipem i Moną, zmuszona była wytoczyć najcięższe działa. I chociaż to uderzało w jej godność i była pewna, że nic nie będzie za darmo, miała ochotę zapłacić każdą cenę, aby utrzeć im nosa i być ponad nimi. Owładnięcie chorą potrzebą wygranej doprowadzało ją do obłędu.
Zaciskając dłoń wokół telefonu, ruszyła w stronę windy. Całe piętro było puste i ciche. Właśnie takie jak ona. Czekając na przyjazd windy, niemal trzykrotnie zrezygnowała.
Całą noc nie spała. Myślała. Układała plan działania, przebieg rozmowy, ale to i tak będzie na nic, bo czuła, że wszystko wymknie się jej spod kontroli. Właściwie straciła kontrolę nad własnym życiem kilka miesięcy temu. Pragnęła ją odzyskać. Pragnęła przypomnieć sobie, kim była i kim chciała być. I chociaż tak wiele straciła, wciąż mogła zyskać jeszcze więcej, ale to wymagało czasu i przepracowania całej sytuacji.
Nie rozmawiała z przyjaciółkami o pomyśle, który zrodził się w jej głowie. Właściwie zakładała porażkę, dlatego się nie chwaliła. Sama się sobie dziwiła, że o czwartej nad ranem ten plan pojawił się w jej umyśle. Była już tak zmęczona, że głowa podsuwała jej same beznadziejne pomysły.
Jadąc windą, czuła się tak, jakby odzierała się z godności. Nie miała jednak innego wyjścia. Chciała być wygraną. Miała dość pełnych politowania spojrzeń. Winda się zatrzymała, a ona zrobiła krok w przód. Jedno z ostatnich pięter było jak piętro widmo. Głucho i przerażająco. Karlie poczuła lodowate dreszcze na ciele.
Brakowało zimnego podmuchu wiatru na karku, aby mieć pewność, że została bohaterką mrożącego krew w żyłach thrillera.
Brakowało też Indii z jej kolorowym notatnikiem, w którym spisywała pomysły rodzące się pod wpływem chwili.
Stukot jej obcasów odbijał się echem od ścian. Chłód bił od marmurów, które leżały na podłodze i fragmentach ścian. Nie było jeszcze ekipy sprzątającej, ale prawie wszyscy pracownicy poszli już do domu. Pracowała tutaj wystarczająco długo, aby poznać harmonogramy dnia kilku najważniejszych osób.
Na końcu długiego korytarza znajdowały się lekko uchylone drzwi z hebanu. Przystanęła pośrodku holu, biorąc głęboki wdech. Mogła jeszcze zawrócić. Nikt by się nie dowiedział, że tutaj zabłądziła. Nie trzeba było jeszcze niczego odkręcać, a jednak nie chciała zawracać. Chciała zmierzyć się ze swoim strachem.