Twój kieszonkowy terapeuta. Uwolnij się od schematów i zmień swoje życie - Annie Zimmerman - ebook + audiobook

Twój kieszonkowy terapeuta. Uwolnij się od schematów i zmień swoje życie ebook i audiobook

Zimmerman Annie

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

27 osób interesuje się tą książką

Opis

Twój kieszonkowy terapeuta to praktyczny poradnik pełen trafnych i błyskotliwych wskazówek, dzięki którym możesz skutecznie poprawić jakość swojego życia.

A po drodze odnaleźć poczucie celu, siłę psychiczną i radość – każdego dnia!

 

Nie radzisz sobie z konfliktami w związku? A może w ogóle nie umiesz się zaangażować?

 

Nie potrafisz przestawić się na pozytywne myślenie o sobie?

 

Brak ci ochoty na spotkania z przyjaciółmi i wychodzenie z domu?

 

Nie realizujesz się w pracy zawodowej i nie potrafisz czerpać z niej satysfakcji?

 

Wpatrywanie w ekran telefonu, komputera i telewizora stało się twoim uzależnieniem?

 

Wieczorami nie masz siły ani pomysłu na to, co zrobić z wolnym czasem?

 

Masz napady kompulsywnego jedzenia, a potem się za to nie znosisz?

 

Borykasz się ze stanami lękowymi, depresją i innymi problemami emocjonalnymi?

 

Jeśli stawiasz sobie takie pytania, ta książka jest dla Ciebie!

Dr Zimmerman na co dzień pomaga tym, którzy zmagają się ze swoim życiem. Pragną coś zmienić, ale nie wiedzą, od czego zacząć i pytają:

 

dlaczego wciąż wikłam się w nieszczęśliwe związki?

 

czemu tak łatwo się denerwuję?

 

czy coś jest ze mną nie tak?

 

Brzmi znajomo? Twój kieszonkowy terapeuta odpowiada: wszystko z Tobą w porządku.

Tylko że zadajesz złe pytania.

A niewłaściwe pytania dają niewłaściwe odpowiedzi.

Dzięki tej książce zrozumiesz, jak w okresie dorastania kształtują się schematy zachowań, które powielasz jako dorosły, i odkryjesz przyczyny nękających Cię trudności, ukryte tak głęboko, że nie masz o nich pojęcia. A także nauczysz się odnajdywać przeszkody, jakie sobie stawiasz – i zaczniesz je pokonywać. Książka łączy praktyczne narzędzia z anegdotami czerpanymi z gabinetu terapeutycznego, tłumaczy skomplikowane zagadnienia psychologiczne w sposób prosty i z empatią. Jeśli poznasz źródło swoich problemów, możesz dokonać znaczących – i trwałych – zmian we własnych życiu.

„Świetna rzecz dla tych, którzy myślą o psychoterapii i są jej ciekawi, ale też dla tych, którzy już jej doświadczają i chcą zrozumieć więcej. Jest uczciwa – zamiast łatwych rozwiązań daje nadzieję, że zmiana jest możliwa, i zachęca do niej. Chciałabym, żeby ktoś w taki sposób wytłumaczył mi fizykę kwantową” - Małgorzata Bułhak, psycholożka, certyfikowana psychoterapeutka, współzałożycielka Pracowni Psychoterapii Dobre Więzi

Twój kieszonkowy terapeuta da Ci nadzieję na zmianę, pomoże poprawić jakość Twojego życia i cieszyć się nim każdego dnia.

Dr Annie Zimmerman jest psychoterapeutką, pisarką i akademiczką. W 2021 roku jako @your_pocket_therapist zaczęła publikować na TikToku i Instagramie spostrzeżenia i porady zaczerpnięte z własnej praktyki terapeutycznej i od tego czasu zgromadziła miliony obserwujących, którzy wracają na jej profile w poszukiwaniu porad w najróżniejszych kwestiach: od teorii przywiązania, przez pracę ze swoim wewnętrznym dzieckiem, aż po drogi akceptacji własnego ciała.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 296

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 56 min

Lektor: Paulina Holtz

Oceny
4,6 (5 ocen)
4
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aga30411

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna lektura dla ludzi potrzebujących pomocy. Warto przesłuchać i wyciągnąć coś dla siebie. Uwielbiam takie lektury. Wiele wzięłam do swojego serca. Dziękuję
00
Margeuritte

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobry poradnik, polecam
00

Popularność




Twój kieszonkowy terapeuta to poradnik pełen trafnych i błyskotliwych wskazówek, dzięki którym możesz poprawić jakość swojego życia.

A po drodze odnaleźć poczucie celu, siłę psychiczną i radość – każdego dnia!

Dr Zimmerman na co dzień pomaga tym, którzy zmagają się ze swoim życiem. Pragną coś zmienić, ale nie wiedzą, od czego zacząć, i pytają:

• dlaczego wciąż wikłam się w nieszczęśliwe związki?

• czemu tak szybko tracę cierpliwość?

• czy coś jest ze mną nie tak?

Brzmi znajomo? Twój kieszonkowy terapeuta zapewnia:

wszystko z Tobą w porządku.

Tylko że zadajesz złe pytania.

A niewłaściwe pytania dają niewłaściwe odpowiedzi.

Dzięki tej książce zrozumiesz, jak w okresie dorastania kształtują się schematy zachowań, które powielasz jako dorosły, i odkryjesz przyczyny nękających Cię trudności, ukryte tak głęboko, że nie masz o nich pojęcia. A także nauczysz się odnajdywać przeszkody, jakie sobie stawiasz – i zaczniesz je pokonywać. Książka łączy praktyczne narzędzia z anegdotami czerpanymi z gabinetu terapeutycznego, tłumaczy skomplikowane pojęcia psychologiczne w sposób prosty i z empatią. Jeśli poznasz źródło swoich problemów, możesz dokonać znaczących – i trwałych – zmian we własnym życiu.

Świetna rzecz dla tych, którzy myślą o psychoterapii i są jej ciekawi, ale też dla tych, którzy już jej doświadczają i chcą zrozumieć więcej. Jest uczciwa – zamiast łatwych rozwiązań daje nadzieję, że zmiana jest możliwa, i zachęca do niej. Chciałabym, żeby ktoś w taki sposób wytłumaczył mi fizykę kwantową.

MAŁGORZATA BUŁHAK,

psycholożka, certyfikowana psychoterapeutka,

współzałożycielka Pracowni Psychoterapii Dobre Więzi

Dr Annie Zimmerman jest psychoterapeutką, pisarką i akademiczką. W 2021 roku jako @your_pocket_therapist zaczęła publikować na TikToku i Instagramie spostrzeżenia i porady zaczerpnięte z własnej praktyki terapeutycznej i od tego czasu zgromadziła miliony obserwujących, którzy wracają na jej profile w poszukiwaniu porad w najróżniejszych kwestiach: od teorii przywiązania, przez pracę ze swoim wewnętrznym dzieckiem, aż po drogi akceptacji własnego ciała.

Tytuł oryginału: YOUR POCKET THERAPIST. Break Free from Old Patterns and Embrace a Happier Life

Copyright © Annie Zimmerman 2024 All right reserved

Polish edition copyright © Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o. 2024

Polish translation copyright © Robert Waliś 2024

Konsultacja merytoryczna: Małgorzata Bułhak

Redakcja: Maciej Cierniewski

Projekt graficzny okładki: © Jess Hart/Orion Books

Opracowanie graficzne okładki polskiej: Kasia Meszka/Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o.

Ilustracja na okładce: © Getty Images

ISBN 978-83-8361-171-6

Wydawca

Wydawnictwo Albatros Sp. z o.o.

Hlonda 2A/25, 02-972 Warszawa

wydawnictwoalbatros.com

Facebook.com/WydawnictwoAlbatros | Instagram.com/wydawnictwoalbatros

Niniejszy produkt jest objęty ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że publiczne udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Konwersja do formatu elektronicznego

woblink.com

WPROWADZENIE

Siedzę na sofie w pokoju rozjaśnionym ciepłym światłem i patrzę na mądrą twarz o dociekliwych oczach. Wszystko za chwilę się zmieni. Poprawiam się nerwowo na krześle, jakbym była na pierwszej randce — chociaż nie takiej, o której można potajemnie esemesować z koleżankami, gdy druga osoba pójdzie do toalety. Tak naprawdę nikt nie wie, że tutaj jestem. Wstydzimy się mówić o tym ludziom, jakby mogli uznać nas za wariatów.

Nie jestem tutaj dlatego, że przeżyłam załamanie nerwowe. Myślę, że z moim zdrowiem psychicznym wszystko jest w porządku. Jeśli mam być szczera, nie jestem pewna, po co przyszłam. Wiem tylko, że cierpię, i nie mam pojęcia, co jeszcze mogę zrobić. Nie mogę przestać jeść. Niezależnie od tego, jaką dietę stosuję, jaki program treningowy rozpoczynam albo jaką grupę pokarmów staram się wyeliminować, każdego dnia opycham się, aż boli mnie brzuch. Jem jak szalona, aż robi mi się niedobrze i zalegam półprzytomna na sofie, niemal nieobecna. Czuję się ociężała, brzydka i nieszczęśliwa. Prawdę mówiąc, nie sądzę, żeby terapia mogła mi pomóc, ale jestem zdesperowana.

Próbowałam wszystkiego. Przeszukałam zasoby Google’a, ściągnęłam aplikację do treningu uważności, zaczęłam ćwiczyć jogę, stosowałam pozytywne myślenie i odwrócenie uwagi, pisałam dziennik, mówiłam wyłącznie o jedzeniu, a potem całkowicie przestałam o nim mówić. Zrezygnowałam z cukru, pisałam do siebie ostrzegawcze liściki, nie trzymałam czekolady w domu, przestałam jadać na mieście ze znajomymi, liczyłam do dziesięciu, do stu, jadałam po trzy posiłki dziennie, po pięć, ani jednego. Czasem trochę pomagało, ale problem zawsze wraca.

Nie mam pojęcia, dlaczego jest mi tak trudno. Wiem tylko, że nie potrafię tego przerwać.

Podnoszę wzrok na kobietę, która od godziny słucha moich wynurzeń, i pytam:

— Co się ze mną dzieje, u licha?

— Wygląda na to, że bardzo cierpisz — odpowiada. — Spróbujmy razem coś na to poradzić.

Umawiamy się na cotygodniowe spotkania i wychodzę, niepewna i sceptycznie nastawiona, ale po raz pierwszy od dawna mam cień nadziei, że sytuacja może się polepszyć.

Przenosimy się o kilka miesięcy w przyszłość i nie mogę wykrztusić ani słowa. Mam łzy w oczach. Moje ciało krzyczy, żebym się przy niej nie rozpłakała, ale ciężko wzdycham i ronię jedną łzę. Zerkam na terapeutkę, żeby sprawdzić, czy nie jest rozdrażniona, ale tylko zachęcająco kiwa głową. Opowiadam o wydarzeniach ze swojej przeszłości, o których jeszcze nikomu nie mówiłam. Miałam siedem lat i ktoś nakrzyczał na mnie z powodów, których nie zrozumiałam. Potem poszłam do kredensu, żeby poczuć się lepiej. Wtedy po raz pierwszy zorientowałam się, że jedzenie może mnie pocieszyć.

Przez wiele miesięcy rozmawiamy o wszystkim poza jedzeniem. Okazuje się, że powody, dla których rozpoczęłam terapię, nie mają nic wspólnego z tym, o czym ostatecznie mówię. Opowiadam o rodzicach, siostrze, chłopakach i złośliwych dziewczynach w szkole. O swoich pragnieniach, lękach i o tym, jak postrzegam siebie. A chociaż nigdy nie wspominamy o jedzeniu, moje podejście zaczyna się zmieniać. Już nie tylko mówię, ale także płaczę, czuję złość, zazdrość, wstyd, upokorzenie, samotność i dojmujący smutek. Kiedyś powiedziałabym, że nic mi nie jest i ogólnie rzecz biorąc, jestem szczęśliwa. Teraz uświadamiam sobie, że jest we mnie bardzo dużo emocji.

Kiedy wychodzę, ogarnia mnie znajoma chęć jedzenia. W kredensie znajduję ulubione czekoladowe ciastka, ale nagle się powstrzymuję. „Postaraj się zwrócić uwagę na to, co się dzieje w twoim ciele”, słyszę w głowie słowa terapeutki. Zauważam ukłucie smutku. Przez chwilę w nim trwam i łzy napływają mi do oczu. Ocieram jedną, potem drugą.

Ciało prowadzi mnie do łóżka, gdzie całkiem się rozklejam. Ale to dobre uczucie, jakbym przeżyła katharsis. Po kilku minutach łzy wysychają i chociaż jestem słaba, czuję się nieco lepiej. Nie jadłam. Ciastka zostały w kredensie, nietknięte. Na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Nie dzieje się ze mną nic złego. Jestem po prostu bardzo smutna i rozgniewana, a jedzenie pomaga mi zagłuszyć ból. Kiedy tak leżę, ogarnia mnie euforia. Sądziłam, że moim problemem jest jedzenie, ale uświadamiam sobie, że w ten sposób tylko próbuję poczuć się lepiej. Problem polegał na tym, że nie zdawałam sobie sprawy z emocji, które kryją się pod powierzchnią.

Wtedy dociera do mnie, że większość z nas nie ma pojęcia, dlaczego cierpi. Większość naszych psychologicznych problemów to próba radzenia sobie z bólem. Te problemy tworzą nowe trudności w naszym życiu, ale pierwotne źródło cierpienia wcale nie musi być z nimi powiązane.

To nie był koniec mojego obsesyjnego objadania się, ale początek końca. Po kilku latach ciężkiej pracy mogę z dumą powiedzieć, że rzadko miewam z tym kłopot, a kiedy tak się dzieje, rozumiem, że jest to jedynie oznaka głębszych problemów. Wtedy zaglądam pod powierzchnię, z takim samym współczuciem, jakie okazała mi moja terapeutka, a problemy znikają.

To przełomowe odkrycie zmotywowało mnie do zostania psychoterapeutką. Każda kobieta w mojej rodzinie wykonuje ten zawód. Bez wyjątków. Matka, siostra i cztery ciotki. Babcia była jedną z pierwszych kobiet, które studiowały psychologię na uniwersytecie w Wielkiej Brytanii. Mogę z przekonaniem stwierdzić, że wychowałam się w kulcie terapii.

Nic więc dziwnego, że zrobiłam doktorat z psychologii i zdobyłam uprawnienia psychoterapeutki. Mam to we krwi.

Chociaż praca ta bywa czasami niezwykle irytująca, a przyjęcia rodzinne przebiegają w ciężkiej atmosferze, dzięki tej ścieżce zawodowej nauczyłam się kochać i doceniać człowieczeństwo, a także zrozumiałam, czym jest zdrowie psychiczne i w jaki sposób działa terapia. Ale dopiero kiedy sama ją przeszłam, a potem zostałam terapeutką, zrozumiałam tę podstawową prawdę: większość z nas nie ma pojęcia, na czym polega prawdziwy problem.

We współczesnej zachodniej kulturze wierzymy, że to świadomy umysł kieruje naszymi poczynaniami. Ale tak naprawdę u steru jest podświadomość. To ona determinuje nasze reakcje i lęki, to ona sprawia, że odkładamy pracę na później, wolimy mężczyzn, którzy źle nas traktują, boimy się zbyt śmiałych dziewczyn, mamy motywację do pracy, nie możemy spać, wspieramy przyjaciół, opychamy się jedzeniem, mimo że nie jesteśmy głodni, uważamy, że wszyscy nas nienawidzą, myślimy, czujemy i robimy wszystko inne.

Zygmunt Freud porównywał umysł do góry lodowej — świadomość stanowi widoczne 10 procent, ale pod powierzchnią kryje się pozostałe, nieświadome 90 procent. Owszem, Freud stosował problematyczne metody, miał obsesję na punkcie seksu i zabierał swoich pacjentów na wakacje (dziwne, prawda?), ale niektóre z jego idei były genialne i sprawdzają się do dzisiaj.

Tylu z nas zmaga się z poważnymi problemami, których nie potrafimy rozwiązać, ponieważ nie mamy pojęcia, skąd się biorą. W swojej pracy spotykam wielu cierpiących ludzi. Wiedzą, że ich życie nie wygląda tak, jak powinno, że coś ich dręczy, i chcieliby to zmienić. Ale nie rozumieją, dlaczego tak się dzieje, i nie mają pojęcia, co mogą na to poradzić.

Zawsze powtarzam swoim pacjentom — i ty także powinnaś to sobie uświadomić — że nie można się zmienić, dopóki nie pozna się źródła swoich problemów. Sprawy, które uznajemy za problemy, czasami wcale nimi nie są. Jedzenie było dla mnie drogą do poprawy samopoczucia. Zagłuszało emocje, z których nie zdawałam sobie sprawy. W pewien sprzeczny z intuicją sposób było rozwiązaniem. Dla innych źródłem takiego zagłuszania mogą być relacje międzyludzkie, używki, praca, samokrytyka, lęk czy depresja.

Twoje problemy wskazują na to, że pod spodem kryje się coś większego. Są wierzchołkiem góry lodowej.

Narzędzia, które ludzie poznają podczas terapii i o których opowiem w tej książce, pomogą ci zajrzeć w głąb i dostrzec to, co dzieje się pod powierzchnią. Czuję ogromną radość, gdy moi pacjenci odkrywają coś, czego wcześniej nie rozumieli (nazywam to terapifanią). Czasami te chwile przynoszą ulgę, innym razem są bolesne, ale zawsze stanowią niezbędny krok ku przemianie.

Koniecznie chciałam wynieść te chwile olśnienia poza ściany gabinetu, przekuć złożone psychologiczne pojęcia w proste i łatwe do przyswojenia posty w mediach społecznościowych. W ciągu zaledwie kilku miesięcy grono moich czytelników rozrosło się do setek tysięcy osób.

Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo moje teksty wpływają na ludzi.

Pokazuje mi to, że ludzie łakną głębi i zrozumienia samych siebie. Zwłaszcza wśród młodych obserwuje się coraz silniejszą potrzebę dbania o zdrowie psychiczne i rewolucyjny trend odejścia od nadmiernej prostoty na rzecz poszukiwania prawdziwej samoświadomości. Ludzie pragną odpowiedzi.

Ta książka zaspokaja te potrzeby, odpowiadając na dręczące nas pytania poprzez przedstawienie podstawowych zasad rządzących naszą psychiką i relacjami.

Ludzie przychodzą na terapię z rozmaitych powodów, ale wszystkich łączy chęć doświadczenia zmiany. Zmagają się z setkami różnych problemów, ale zawsze czują, że utknęli w martwym punkcie, i chcą, by ich życie stało się lepsze.

Po części za ten stan rzeczy odpowiada to, że stawiamy sobie niewłaściwe pytania, które uniemożliwiają nam ruszenie naprzód. Na studiach w pierwszej kolejności uczymy się, że nie istnieje magiczna pigułka ani prosta odpowiedź, która usunie problemy pacjenta. Uwierzcie mi, gdybym miała czarodziejską różdżkę, na pewno bym z niej skorzystała. Ale mogę pomóc ludziom postawić nowe pytania, które pozwolą im sięgnąć głębiej niż wierzchołek góry lodowej. Te same pytania zadam ci w tej książce.

Książka, którą trzymasz w ręku, nie zastąpi psychoterapii, ale wyposaży cię w narzędzia, dzięki którym lepiej poznasz siebie i czegoś się o sobie dowiesz. Kiedy zrozumiesz swoje reakcje i zachowania, dasz sobie wybór i kontrolę nad decyzjami, które podejmujesz.

To książka, którą powinien przeczytać każdy, kto rozpoczyna terapię albo inną leczniczą podróż. Żałuję, że sama kiedyś jej nie miałam. W każdym z rozdziałów odpowiadam na pytania, które najczęściej zadają mi pacjenci i ludzie w internecie. Znajdziesz tu pełno wskazówek, opowieści, ćwiczeń i lekcji, podzielonych na łatwe do przyswojenia fragmenty, które wyjaśnią ci złożone teorie dotyczące związków, samoświadomości, lepszego samopoczucia i wzbogacania swojego życia.

Terapia może odegrać olbrzymią rolę, ale to my jesteśmy panami swoich umysłów. Dlatego im więcej zdobędziemy wiedzy, tym skuteczniej będzie przebiegało nasze leczenie.

Mój proces zrozumienia własnych emocji i poradzenia sobie z cierpieniem składa się z pięciu kluczowych kroków:

1. CIEKAWOŚĆ: rozpoznaj, na czym polega problem, zrozum, że jest tylko oznaką głębszego zjawiska, i zastanów się, czym ono jest. Kiedy pojawiły się objawy? Jaką mogą odgrywać rolę? Jak wpływają na twoje relacje z innymi i schematy zachowań?

2. ZROZUMIENIE: zagłęb się w przeszłe wydarzenia, żeby uświadomić sobie, co stanowi źródło problemu i skąd się ono wzięło.

3. ODCZUWANIE: doświadcz emocji, które tłumisz. Wszyscy jesteśmy specjalistami od unikania tego, z czym nie chcemy się mierzyć, choćby nieświadomie.

4. DZIAŁANIE: zmień tę nową świadomość w działanie, by podjąć inne decyzje.

5. POWTÓRZENIE: kiedy problemy powrócą, ponownie przejdź przez te wszystkie etapy (i jeszcze raz, i jeszcze raz).

Być może wydaje się to proste — i takie jest w istocie — ale wymaga praktyki i wielu powtórzeń, ponieważ nasz podświadomy ból nie zawsze chce się ujawnić. Nie zamierzam cię zwodzić, że to łatwy i przyjemny pięcioetapowy proces — terapia nigdy nie jest łatwa i przyjemna. Leczenie nie przebiega liniowo. Możesz przeskoczyć od ciekawości do odczuwania, a następnie wrócić do wyparcia i udawać, że nic cię nie trapi. Potem przejdziesz do działania, znów dasz się pochłonąć uczuciom i zrobisz sobie przerwę na zebranie sił. Nie ma jednej właściwej drogi; u każdego ta podróż będzie przebiegała inaczej, ale uważam, że warto zakorzenić ją w tych pięciu podstawowych etapach. Dlatego nie przejmuj się, jeśli poczujesz się zagubiona. Jeśli zaczniesz się zastanawiać: „Czy robię to dobrze?”, uświadom sobie, że nie ma sztywnych zasad, a zagubienie świadczy o tym, że jesteśmy ludźmi.

Omówię główne objawy, które sprawiają nam cierpienie. Skupimy się zarówno na tożsamości (depresja, lęki, obsesyjne myśli, uzależnienia, samokrytyka), jak i relacjach międzyludzkich (projekcja, niezdolność do zapomnienia o byłym partnerze, odpychanie ludzi, samotność, rozpad przyjaźni, trudne rozmowy). Po drodze przyjrzymy się temu, jak możemy wykorzystać tę wiedzę w praktyce, i zdobędziemy konkretne narzędzia, dzięki którym zrozumiemy przyczyny cierpienia i je złagodzimy.

ZANIM ZACZNIEMY

W moim gabinecie obowiązuje tylko jedna złota zasada: pacjenci powinni mówić wszystko, co przyjdzie im do głowy. Jeśli nawiedza ich dziwna, żenująca albo pozornie niezwiązana z tematem myśl, zachęcam, by się nią podzielili. To samo dotyczy ciebie jako czytelniczki mojej książki. Nie tłum żadnych wstydliwych, niepoważnych lub przypadkowych myśli, uczuć ani wspomnień. Przyjmuj je z otwartością i zaciekawieniem. Może nawet je zapisuj.

Te przypadkowe myśli często pochodzą z podświadomości. Są komunikatami od części twojej tożsamości, z której istnienia nie zdajesz sobie sprawy. Kiedy zaczynasz zwracać na nie uwagę, uświadamiasz sobie, że w głębi twojego umysłu kryje się coś, co wywiera na ciebie większy wpływ, niż podejrzewasz.

Oczywiście jeśli te uczucia cię przytłoczą, pomimo zaciekawienia zrób sobie przerwę. Jeśli łatwo dajesz się wyprowadzić z równowagi, może to być sygnał, że zmagasz się z jakimś konkretnym problemem, który wymaga pomocy specjalisty.

Kiedy nowe osoby pojawiają się w moim gabinecie, nie od razu wiem, co stanowi źródło ich cierpienia. Ludzie opowiadają, że czują się zobojętniali, przestali uprawiać seks z partnerem, doświadczają bólów głowy, które na pewno są spowodowane rakiem mózgu. Psychoterapeuta czasami musi być jak detektyw. Łączę otrzymywane skrawki informacji i zaczynam tworzyć teorie, dlaczego u danej osoby pojawiły się takie, a nie inne mechanizmy obronne, ale tak naprawdę nie wiem, co dzieje się w jej wnętrzu. W tę podróż ku zrozumieniu wybieramy się wspólnie.

Tak jak moja terapeutka początkowo nie wiedziała, dlaczego się objadam — musiałyśmy razem to odkryć — tak i ja nie znam wszystkich tajemnic nowych pacjentów. Dlatego zaczynam od pytań o ich życie, dzieciństwo, historię.

W tej książce chcę także zachęcić cię do zabawy w detektywa. Bądź ciekawa. Skąd wzięły się u ciebie niektóre przekonania? Jakie schematy zachowań u siebie dostrzegasz? Czy coś stale powtarza się na różnych etapach twojego życia?

Nie wyzdrowiejesz, jeśli nie będziesz wiedziała, co ci dolega

Ludzie często mnie pytają: „Jak mam wyzdrowieć?”, a ja zawsze odpowiadam: „Dzięki samoświadomości”. Świadomość to pierwszy krok na drodze do przemiany. Dopóki nie zrozumiemy, z czym mamy do czynienia, nie będziemy umieli sobie pomóc. Kiedy poznamy istotę i przyczyny swoich problemów, będziemy mogli wziąć za nie odpowiedzialność, zmierzyć się ze starymi schematami zachowań i wdrożyć zmiany. Bez samoświadomości zmiana jest niezwykle trudna.

Pamiętaj, że zachowania, schematy i nawyki zawsze odgrywają jakąś rolę i pojawiają się z konkretnej przyczyny albo są wytworem nieuświadomionych uczuć, zazwyczaj mających źródło w dzieciństwie. Za każdym problemem kryje się szansa na głębsze zrozumienie siebie. Należy za nią podążyć i spróbować zrozumieć, co dzieje się pod spodem.

Podam przykłady ludzi, którzy zmagają się z każdą z kwestii opisywanych w tej książce, wskażę możliwe przyczyny ich problemów oraz przedstawię użyteczne wskazówki i narzędzia. W wypadku każdego są one inne, nawet jeśli problem wydaje się podobny.

Jedna osoba może się zmagać z lękiem społecznym, ponieważ we wczesnym dzieciństwie straciła ojca i doświadczała irracjonalnego lęku, że to jej zachowanie się do tego przyczyniło. Inna osoba mogła mieć bardzo krytyczną matkę, która zaszczepiła w niej strach przed opinią otoczenia. Jeszcze inna już w dzieciństwie musiała opiekować się młodszym rodzeństwem i teraz ma wrażenie, że ludzie stale czegoś od niej chcą.

Nie jestem tu po to, by powiedzieć ci, jakie są przyczyny twoich trudności; tylko ty to wiesz. Zamiast tego zapewnię ci narzędzia, dzięki którym bardziej świadomie podejdziesz do swoich problemów, oraz zaproponuję różne sposoby radzenia sobie z nimi. Będę ci towarzyszyła na każdym etapie. Zacznijmy od ćwiczenia, które przygotuje cię do podróży.

— ĆWICZENIE —

Pobaw się w detektywa. Czytając kolejne rozdziały, zwracaj uwagę na swoje uczucia. Czy coś się zmienia w twoim ciele? Czujesz nerwowe pulsowanie w piersi albo ukłucia smutku w oczach? Jeśli tak, odłóż książkę i skup się na tych doznaniach. Daj im przestrzeń. Zobacz, co się stanie. Podczas lektury koncentruj się na tym, co czujesz — to podstawa leczenia.

Zapisuj wszystkie pojawiające się myśli, wspomnienia, emocje i osobliwe odczucia w ciele. Te nieświadome sygnały mogą stać się wskazówką dotyczącą tego, co naprawdę się z tobą dzieje.

Poświęcaj czas na refleksję nad tym, co już zauważyłaś. Czy w twojej głowie pojawiają się kolejne skojarzenia? Czy są powiązane z problemami, których doświadczasz? Może coś zrozumiesz albo doznasz olśnienia w jakiejś sprawie?

Jeśli nie, nie przejmuj się. Zachowaj otwarty umysł i zapoznając się z tą częścią książki, wypatruj okazji do głębszego zainteresowania się swoją sytuacją i zagłębienia się pod powierzchnię problemów.

Kiedy zaczniesz się bawić w detektywa, powinnaś pamiętać, że zrozumienie siebie nie polega na intelektualnym uświadomieniu sobie, na czym polega kłopot. Możliwe, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że nienawidzisz konfrontacji, ponieważ miałaś dominującą i agresywną matkę, której się bałaś. To ważna wiedza, ale sama w sobie nie zmieni twojej sytuacji. Gdyby to było takie proste, moglibyśmy wyleczyć każde zaburzenie poprzez lekturę jednej książki o rozwoju dziecka, a terapia ograniczałaby się do pojedynczego spotkania — terapeuta informowałby cię, że to wszystko wina twojej mamy (czasem rzeczywiście tak robimy), i wyjaśniałby, że doświadczane przez ciebie trudności wynikają z mechanizmów obronnych, wypracowanych w dzieciństwie, a ty opuszczałabyś gabinet wolna od trosk i ze znacznie grubszym portfelem.

Niestety, to tak nie działa, ponieważ tak naprawdę musisz zrozumieć uczucia, których do siebie nie dopuszczasz. Zamiast po prostu uświadomić sobie, że agresja matki wywołała w tobie lęk przed konfliktami, musisz na nowo poczuć tamten lęk i emocje towarzyszące próbom walki o swoje prawa. Aby doświadczyć zmiany, musisz cofnąć się do czasów dzieciństwa, by uwolnić tłumione uczucia.

Zrozumienie siebie nie polega na dowiedzeniu się, na czym polega problem, ale na odczuciu jego źródeł.

Wiem, że to może się wydawać straszne. Ja też się tego bałam. Zanurzenie się we własnej przeszłości i dopuszczenie do siebie smutku, gniewu lub lęku to nic przyjemnego. Być może cię to przeraża. Pamiętam, że kiedy rozpoczęłam terapię, unikałam tych trudnych kwestii i zamiast tego opowiadałam o rzeczach nieistotnych albo zmieniałam temat, gdy pojawiały się bolesne emocje bądź wspomnienia. Jeśli mam być szczera, nadal mi się to zdarza, chociaż doskonale wiem, że mi to nie pomoże. Podświadomość zrobi wszystko, żebyś nie stała się bezbronna, jeśli uzna, że ci to zagraża. To całkowicie normalne. Być może podczas lektury coś cię zirytuje albo poczujesz, że opowiadam bzdury. Nie odrzucaj tych myśli. To się często zdarza podczas terapii. Kiedy jakiś komentarz cię rozdrażni, zazwyczaj dzieje się tak dlatego, że dotknął czegoś w twojej podświadomości, czemu chcesz zaprzeczyć albo czego wolałabyś uniknąć. Jeśli się temu przyjrzysz, zamiast odruchowo reagować, możesz wykorzystać tę chwilę olśnienia, by lepiej zrozumieć siebie.

Nie śpiesz się. Jeśli przez całe życie uważałaś, że pewne uczucia nie są bezpieczne, a nagle pojawia się terapeuta, który bez końca wypytuje cię, co czujesz, raczej nie stwierdzisz: „Nie ma sprawy, chętnie wyjawię wszystkie najmroczniejsze sekrety, choć dotąd uważałam, że przez nie rodzice przestaną mnie kochać, a ja sama umrę”. Nie. Chociaż pragniesz wyzdrowieć i zapewne bardzo chcesz dokładnie poinformować tę osobę, jak się czujesz, twoja podświadomość będzie się bronić.

Właśnie dlatego proces terapii może być tak długotrwały, ponieważ musimy delikatnie nauczyć wystraszoną część naszego umysłu, że zmierzenie się z tymi uczuciami nie jest groźne. A choć to trudne do przełknięcia w dzisiejszej kulturze nastawionej na natychmiastowe efekty, coś takiego wymaga czasu.

Dlatego podczas lektury skupiaj się na swoich emocjach i pamiętaj, że staramy się je poczuć, a nie tylko o nich myśleć.

Część pierwsza

TOŻSAMOŚĆ

Zrozumienie siebie

Większość z nas chce być szczęśliwa. Zwłaszcza Alva. Przez całe życie goni za szczęściem, ale jakoś nie potrafi go znaleźć. Nie do końca wie dlaczego — jej życie nie jest aż tak straszne — ale codziennie czuje się, jakby brodziła w smole. Każdą wolną chwilę wykorzystuje na granie w Candy Crush na telefonie. Podczas rodzinnych imprez wyłącza się i rozmyśla o tym, że nie radzi sobie w życiu, nic nie idzie po jej myśli i wszystko jest bez sensu. Czasami czuje się szczęśliwa — kiedy tańczy z przyjaciółmi, śmieje się z głupich filmików, przytula się do kota — ale poczucie beznadziei stale powraca.

Znów budzi się ociężała. Jeszcze zanim otworzy oczy, po omacku szuka telefonu, by przygotować się na kolejny nieudany dzień. Włącza Candy Crush, co jest już dla niej równie odruchowe jak oddychanie. Zerka na zegar. Minęła godzina; spóźniła się do pracy i przegapiła trening, choć poprzedniego dnia naiwnie obiecała sobie, że weźmie w nim udział. Z jękiem frustracji rzuca telefon na podłogę. Coś musi się zmienić. Dzisiaj rozwiąże swój problem — ze wszystkich sił postara się być szczęśliwa.

Zaczyna inwestować w siebie. Kupuje nowe ubrania, licząc na to, że poprawi jej to nastrój. Tak się nie dzieje. Kasuje Candy Crush z telefonu i ogranicza korzystanie z innych aplikacji. Udaje jej się przez kilka dni, ale potem do nich wraca. Postanawia zadbać o zdrowie, więc zaczyna lepiej się odżywiać i biegać. Napełnia ją to poczuciem wyższości, ale nie daje szczęścia. Rzuca pracę w biurze i wyrusza w podróż. Spędza rok w Indiach, Meksyku, na Bali. Rozpoczyna treningi jogi i czuje się nieco lepiej, ale smutek podąża za nią wszędzie.

Może potrzebuje więcej sensu w życiu, jakiegoś celu. Kończy kurs pedagogiczny i zostaje nauczycielką, licząc na to, że praca z dziećmi da jej poczucie satysfakcji. Tak się dzieje, ale Alva nie może się pozbyć uporczywego smutku. Może potrzebuje związku, kogoś, kto będzie ją kochał i przytulał. Poznaje Jamala. Jest idealny — zabawny, seksowny, ambitny i zaangażowany. Przez kilka miesięcy to się sprawdza. Kiedy jest z nim, nawet nie myśli o zaglądaniu do komórki. Może właśnie tego jej brakowało. Może wreszcie pozbyła się dziwnego poczucia oderwania od rzeczywistości.

Ale kiedy mija miesiąc miodowy i spada poziom oksytocyny („hormonu miłości”), powracają znajome lęki. W pracy Alva znów zaczyna błądzić myślami. Spotkania ze znajomymi stają się dla niej przykrym obowiązkiem. Coraz częściej musi udawać wesołość i powtarzać, że nic jej nie jest, mimo że czuje się fatalnie. Znów zaczyna grać w Candy Crush: w autobusie, po przebudzeniu, przed zaśnięciem. Nawet podczas spotkań z Jamalem, co sprawia, że oddalają się od siebie. Świat znów traci barwy, a Alva nie wie dlaczego.

Czemu po prostu nie może być szczęśliwa? Przecież się stara.

Problem w tym, że Alva nawet nie zbliża się do sedna problemu. Wszystkie jej próby naprawienia sytuacji dotykają tylko wierzchołka góry lodowej. Nie zrozum mnie źle, praca, związki i styl życia mają olbrzymi wpływ na twoje zdrowie psychiczne, ale nie stanowią źródła twojego — ani Alvy — cierpienia.

Rozpaczliwie pragnąc zmiany, Alva pojawia się w moim gabinecie. Już podczas pierwszej wizyty wyczuwam, jak bardzo boi się otworzyć. Jej nerwowość jest wręcz namacalna. Uśmiecha się, ale nie sprawia wrażenia wesołej. Wygląda na rozproszoną i zdystansowaną, urywa zdania, jakby nie przywykła do mówienia o sobie. Zachowywałam się podobnie, gdy rozpoczynałam terapię. Byłam otępiała, wystraszona i nieobecna. „Co mam robić? — pyta. — Proszę mi powiedzieć, co mam robić”.

Ludzie przychodzą na terapię w poszukiwaniu odpowiedzi, ale ja często zaczynam od podsunięcia im kolejnych pytań (tak, terapeuci bywają irytujący; przekonasz się o tym w dalszej części książki). Nie znam wszystkich odpowiedzi. Chciałabym móc dać ludziom cudowną pigułkę, której pragną — miałabym wtedy o wiele mniej roboty — ale coś takiego, niestety, nie istnieje. Odpowiedzi kryją się w Alvie, na razie jednak są poza jej świadomością — stanowią spód góry lodowej. Moje zadanie polega na zapewnieniu jej poczucia bezpieczeństwa, które pozwoli jej do nich dotrzeć.

Razem zaczynamy drążyć.

Najpierw pytam ją o dzieciństwo, choć wiem, że to brzmi jak banał.

Dlaczego terapeuci mają obsesję na punkcie twojego dzieciństwa?

Mózg rozwija się głównie w pierwszych trzech latach życia, a gdy mamy pięć lat, jest już niemal w pełni ukształtowany. To oznacza, że wszystko, co nam się przytrafi w tym czasie, będzie miało silny wpływ na to, kim się staniemy. Pomyśl o tym, jak uczymy się języka: małym dzieciom przychodzi to z łatwością i przez resztę życia płynnie się porozumiewają, podczas gdy opanowanie nowego języka po dwunastym roku życia dla większości z nas jest dosyć trudne.

Ucząc się mówić, poznajemy także język emocji. Większość tego, co wiemy o sobie, naszych relacjach i świecie, pochodzi z tych pierwszych lat.

Niestety, ewolucyjnie jesteśmy przystosowani do przetrwania, a nie szczęścia. Nasz mózg nie dba o to, że uzależnienie od mediów społecznościowych zmienia nas w zombie, a brak motywacji utrudnia nam pracę. Chce jedynie chronić nas przed tym, co uznaje za potencjalnie niebezpieczne.

A kiedy uczymy się, co zagraża naszemu przetrwaniu? W dzieciństwie.

Jako dorośli potrafimy się wykarmić i o siebie zadbać, ale w dzieciństwie sytuacja wygląda inaczej. U ludzi jest to bardziej widoczne niż u innych gatunków, ponieważ niemowlęta są bezradne. Przez pierwsze dwa lata życia jesteśmy całkowicie zależni od innych, którzy muszą nas karmić, nosić i chronić przed spadnięciem ze stołu czy krzesełka.

Niemowlę, żeby przetrwać, musi mieć silną więź z rodzicami. Musi być kochane.

Dlatego we wczesnym dzieciństwie jesteśmy szczególnie wyczuleni na wszystko, co wzmacnia albo osłabia tę więź. Kiedy rodzic jest nieobecny, krzyczy na nas lub jest zestresowany, w naszym mózgu pojawia się strach. Mówi nam, że coś jest nie w porządku, a jako niemowlęta musimy za wszelką cenę coś na to poradzić i sprawić, by rodzice byli szczęśliwi. Potrzebujemy ich do przeżycia, a w tym celu muszą nas kochać. Dlatego skupiamy się na wszystkim, co może wzmocnić w nich tę miłość, a odpychamy od siebie to, co może ją stłumić.

Nawet jeśli twoi rodzice byli emocjonalnie dojrzali i powstrzymywali się od osądzania, zapewne nauczyłaś się, co jest społecznie akceptowalne, obserwując otoczenie. Mężczyźni nie mogą płakać, kobiety nie mogą być asertywne, warto być pewnym siebie, ale nie dumnym, wesołym, ale nie aroganckim. To część kulturowego kodu, a zasady różnią się w zależności od rasy, przynależności klasowej czy kraju pochodzenia. Społeczeństwo wysyła do nas niezliczone sygnały dotyczące tego, kim powinniśmy być, jak powinniśmy się zachowywać i co powinniśmy myśleć. Przyjrzyjmy się komunikatom dotyczącym naszych uczuć: „Myśl pozytywnie”, „Nie smuć się”, „Bądź mężczyzną”, „Weź się w garść”, „Nie rozklejaj się”, „Nie bądź mięczakiem”, „Mężczyźni nie płaczą”, „Uspokój się”. Kształtuje nas nie tylko nasza najbliższa rodzina, ale także społeczeństwo, kultura, seksualność, rasa, przynależność klasowa, religia, neurotypowość i tak dalej. Kiedy dorastamy, wszystkie doświadczenia związane z funkcjonowaniem w świecie wpływają na to, jak odnosimy się do innych i samych siebie.

Wszystkie uczucia, zachowania i postawy, które spotykają się z negatywną reakcją, są spychane do podświadomości i nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia.

Właśnie dlatego złe przeżycia z młodości mają tak istotny wpływ na twoje dorosłe życie. Negatywne doświadczenia dzieciństwa (NDD) są główną przyczyną problemów ze zdrowiem psychicznym i fizycznym, od lęków po choroby serca. Im trudniejsze było nasze dzieciństwo, tym bardziej będziemy cierpieć.

NDD

Badanie dotyczące negatywnych doświadczeń dzieciństwa1 wykazało, że pacjenci, których spotkały co najmniej cztery takie zdarzenia, są bardziej narażeni na niedokrwienne schorzenia serca, nowotwory, udary, chroniczne zapalenie oskrzeli, rozedmę płuc, cukrzycę i żółtaczkę. Prowadzone na szeroką skalę badania wykazały ponadto, że z takimi doświadczeniami jest powiązany co trzeci przypadek zaburzeń psychicznych. Skala zjawiska jest tak duża, że szacuje się, iż niewłaściwe traktowanie dzieci jest najbardziej kosztownym problemem trapiącym opiekę zdrowotną w Stanach Zjednoczonych, a rozwiązanie tej kwestii pozwoliłoby zmniejszyć o połowę liczbę zachorowań na depresję, o dwie trzecie liczbę przypadków alkoholizmu i aż o trzy czwarte liczbę samobójstw, przypadków narkomanii oraz przemocy domowej2.

Przecież moje dzieciństwo było wspaniałe!

Bardzo możliwe, ale i tak miało na ciebie wpływ. Nie zrozum mnie źle. Wszystkich nas w mniejszym lub większym stopniu zawiedli rodzice i namieszało nam to w życiu. Nawet osoby dorastające w stabilnych emocjonalnie, pełnych troski domach doświadczyły negatywnych przeżyć, które zapewne wpływają na nie do dzisiaj.

Oto przykłady przeżyć, których nie uznaje się za traumatyczne, ale które mają wpływ na dziecko:

• Narodziny młodszego rodzeństwa i utrata całkowitej uwagi rodziców

• Zapracowana mama

• Tata tłumiący w sobie uczucia

• Dokuczanie ze strony rówieśników

• Uczęszczanie do szkoły z internatem i rozłąka z rodziną

• Ignorowanie przez rodziców w ramach kary

• Zachęcanie do ciągłej wesołości, brak akceptacji smutku

• Presja dotycząca wyników szkolnych

• Mieszkanie w niebezpiecznej okolicy, gdzie zdarzają się akty przemocy

• Dorastanie w innej kulturze niż otaczający nas ludzie

• Częste przeprowadzki

Jeśli doświadczyłaś czegoś takiego w dzieciństwie, być może teraz poczujesz się nieswojo ze świadomością, że dom rodzinny miał na ciebie negatywny wpływ. Być może odrzucisz moje słowa i stwierdzisz, że twoi rodzice byli wspaniali (nie wątpię, że to prawda). Nasze dzieciństwo często wydaje nam się szczęśliwe, ale to nie wyklucza innych uczuć. Pewne rzeczy mogą być zarazem dobre i trudne. Możemy kogoś kochać i jednocześnie być z niego niezadowoleni. Im więcej tych odcieni zaakceptujemy, tym lepiej zrozumiemy siebie i tym bardziej kompletni się poczujemy.

Istnieją dwa rodzaje traumatycznych przeżyć: traumy (od małego t) i Traumy (od wielkiego T). Te drugie zazwyczaj wiążą się z sytuacją zagrożenia życia lub intensywnego lęku — na przykład przemocą fizyczną bądź molestowaniem. Małe traumy nie są aż tak groźne, ale mogą powodować niepokój i również zaburzają poczucie bezpieczeństwa dziecka.

Traumą nazywamy wszystko, co zagraża naszemu bezpieczeństwu, zarówno zewnętrznemu, jak i wewnętrznemu. Jest to emocjonalna i fizyczna reakcja na niepokojące zdarzenie. Innymi słowy, kiedy dzieje się coś złego, tracimy poczucie bezpieczeństwa. W języku greckim „trauma” oznacza ranę, więc nie jest to samo zdarzenie, lecz sposób, w jaki jest ono przetwarzane i zapisywane w naszym umyśle. To oznacza, że dzieci mogą różnie reagować na te same zdarzenia zależnie od wrażliwości, genów, wsparcia rodziny czy kultury.

Terapia osób, które doświadczyły poważnych traumatycznych przeżyć, z pewnością jest bardziej złożona i bolesna niż tych, które nie miały takich przeżyć, ale każdy człowiek znajduje się na tym spektrum. Niezależnie od tego, jak wyglądało nasze dzieciństwo, ukształtowało nas ono — w pozytywny bądź negatywny sposób — i do dzisiaj na nas wpływa. Warto mieć tego świadomość i rozumieć, na czym dokładnie polega to oddziaływanie.

Trudno jest myśleć i opowiadać o swoim dzieciństwie. Dobrze to rozumiem — potrzebowałam około roku terapii, by przyznać, że moi rodzice nie byli idealni (a do dzisiaj czasem to wypieram). Możemy czuć się winni, że ich krytykujemy, w końcu tak wiele dla nas zrobili, więc nie powinniśmy narzekać ani ich obwiniać. Ale wbrew temu, co mogłaś słyszeć o terapeutach, nie mam takiego zamiaru. Twoi rodzice starali się, jak mogli. Ale niechęć do rozmowy o tym, czy dobrze sobie radzili, nie pozwala ci zainteresować się tym, kim jesteś i czego możesz się nauczyć o sobie i świecie.

Zapomnijmy o winie i skupmy się na tej ciekawości.

— ĆWICZENIE —

Wyobraź sobie siebie w dzieciństwie — w dowolnym wieku, jaki przyjdzie ci do głowy. Jakim byłaś dzieckiem? Przypominasz sobie coś, co było dla ciebie szczególnie trudne? Może była to śmierć psa albo przenosiny do innej szkoły. Postaw się na miejscu tamtego dziecka — co wtedy mogłaś czuć?

A co z relacjami międzyludzkimi? Czy któreś z nich były problematyczne? Nawet jeśli czułaś się szczęśliwa i miałaś kochających rodziców, być może w twoich stosunkach z rodziną było coś niedoskonałego? Nie możemy stale być szczęśliwi; to naturalne, że doświadczamy całej gamy bardziej skomplikowanych uczuć. Jak mogło się z tym czuć dziecko?

Jeśli masz trudności ze znalezieniem odpowiedzi, spróbuj przywołać swoje najwcześniejsze wspomnienie. Co się wtedy działo w twojej rodzinie? Co może to powiedzieć o twoim dzieciństwie?

Postawienie tych pytań pozwoli nam zacząć rekonstruować to, co może kryć się w twojej podświadomości. Bez osądzania czy obwiniania twoich rodziców będziemy mogli odkrywać doświadczenia i zależności, które cię ukształtowały.

Wróćmy do Alvy…

Nie robię z nią szybkich postępów. Często odpływa myślami, a ja w jej towarzystwie czuję się, jakbym nie istniała, jak gdyby zamknęła się w szklanym pojemniku, do którego mnie nie dopuszcza. Próbuję znaleźć z nią wspólny język, okazać empatię i zrozumieć, przez co przechodzi, ale ona przeważnie jest otępiała, co również mi się udziela. Moje próby dotarcia do niej najwyraźniej jeszcze bardziej ją izolują.

Dlatego zaczynam zadawać jej te same pytania, które przed chwilą zadawałam tobie, próbując odkryć, gdzie nauczyła się w ten sposób uciekać i przed czym dokładnie ucieka. Kiedy opowiada mi o swoim dzieciństwie — monotonnym i nieobecnym tonem — zaczynam dostrzegać potencjalne źródło problemu. Mówi, że tata często bywał w złym nastroju. Proszę o jakiś przykład, żeby sprawdzić, czy pamięta, co wtedy czuła, i połączyć ją z emocjami, które ukrywa, przede mną i przed sobą.

Sześcioletnia Alva bawi się piłką w ogrodzie i raz za razem odbija ją o ścianę domu. Pac. Pac.Tata jest w kuchni i próbuje skupić się na pracy. Pac. Wygląda przez okno, a potem wraca do przeczytanego zdania. Pac.Zaciska szczękę. Pac.Dosyć tego. Traci nad sobą panowanie. Wybiega do ogrodu. „Bądź cicho! Przestań natychmiast! Dlaczego musisz być taka irytująca, do cholery?” Alva zamiera ze strachu. Zaciska zęby. Przecież tylko się bawiła, nie zrobiła nic złego. Chce coś odkrzyknąć, ale tata jest taki duży, czerwony na twarzy i ma groźną minę. Drżą jej usta. Po raz pierwszy zobaczyła go w takim stanie; zazwyczaj jest kochający i uśmiechnięty. Ogarnia ją panika. A jeśli jeszcze bardziej na nią nakrzyczy? A jeśli uzna, że jest niegrzeczna, i przestanie ją kochać? Jest wystraszona i chce, żeby krzyki ucichły, więc przeprasza, przestaje bawić się piłką i wraca do domu, by pograć na komputerze.

To nie znaczy, że nie jest rozgniewana ani rozczarowana z powodu niezasłużonej reprymendy, ale uznała, że bezpieczniej będzie nie okazywać uczuć, ponieważ mogłoby to jeszcze bardziej rozgniewać tatę i sprawić, że przestanie ją kochać, co, jak może pamiętasz, jest największą obawą dziecka. Gniew i ból zostają zepchnięte w głąb psychiki, gdzie zwracają się przeciwko niej.

Takie sytuacje zaczęły powtarzać się dość często, gdy Alva była dzieckiem. Wkrótce tak się przyzwyczaiła do powstrzymywania gniewu, że już nie zdawała sobie sprawy, że ten buzuje gdzieś pod powierzchnią. Ale on nie zniknął, po prostu został zepchnięty do podświadomości.

Kiedy wróciła do domu i zaczęła grać na komputerze, zauważyła, że poprawiło jej to nastrój. Wciąż była niezadowolona i rozzłoszczona, ale gra wywołała u niej uwolnienie hormonów przyjemności, dzięki czemu dziewczynka na chwilę poczuła się lepiej. Następnym razem, gdy tata zaczął krzyczeć, a ona bała się mu odpowiedzieć, znów uciekła w gry komputerowe, by stłumić najpoważniejsze uczucia.

Dorastając, konsekwentnie tłumiła w sobie gniew i strach. Teraz twierdzi, że nigdy nie wpada w złość. Opowiada także, że godzinami gra w gry wideo, przegląda telefon i masturbuje się przy pornografii. Niemal stale czuje się otępiała i nieobecna, ale nie rozumie, skąd się to bierze.

Kiedy zdradza mi to wszystko, czuję ciepło rozlewające się w piersi. Po raz pierwszy wzbudziła we mnie prawdziwą czułość. To ważne, że postanowiła dopuścić mnie do własnych tajemnic i pokazać mi swoje słabości. Nachylam się, a ona podnosi na mnie wzrok, drobna i wystraszona. Oczywiście wciąż potrzebuje gier wideo, żeby się uspokoić i powstrzymać trudne uczucia. W środku jest małą dziewczynką, która boi się i jest rozgniewana, ale nie wolno jej okazywać tych emocji.

Nasi rodzice uczą nas odczuwać

Dzieci są niezwykle wyczulone na to, jak ich rodzice radzą sobie z emocjami. Nawet jeśli nie otrzymują bezpośredniego sygnału, że powinny unikać pewnych uczuć, to zauważają, że niektóre z nich są bardziej akceptowalne od innych.

Być może nauczyłaś się tłumić emocje, ponieważ:

• rodzice nie okazywali ci uczuć lub o nich nie rozmawiali;

• rodzice stale zachęcali cię, żebyś była wesoła i myślała pozytywnie;

• twoja mama była bardzo nerwowa i łatwo wpadała w złość; czułaś, że jest zbyt wrażliwa, by ją denerwować;

• twój ojciec był bardzo wyczulony na krytykę, więc uznawał twoje napady złości za osobiste ataki i przestawał się do ciebie odzywać;

• miałaś hałaśliwe i dominujące młodsze rodzeństwo, a rodzice nie byli w stanie sobie poradzić z kilkorgiem problematycznych dzieci, więc nauczyłaś się, że uśmiechnięta buzia i ciche zachowanie zapewniają ci więcej miłości i uwagi;

• w twoim życiu działy się złe rzeczy, ale nigdy o nich nie rozmawiano, tylko zamiatano wszystko pod dywan;

• musiałaś opiekować się młodszym rodzeństwem, mimo że sama wciąż byłaś dzieckiem;

• dokuczano ci w szkole, kazano „zachowywać się jak mężczyzna” i być silnym, żeby nie prowokować agresji.

W takich sytuacjach z czasem uczymy się, że naturalne uczucia smutku, gniewu, zazdrości czy nienawiści uniemożliwiają nam otrzymywanie miłości. Chociaż to normalne, że jesteśmy zdenerwowani na rodziców, okazywanie tych uczuć może nie być bezpieczne, ponieważ potrzebujemy ich miłości i uwagi, by przetrwać.

Tutaj zaczynają się problemy dla naszego zdrowia psychicznego. Przekonania przechowywane w naszej podświadomości ukształtowały się, gdy byliśmy dziećmi i uczyliśmy się, jak działa świat, a stało się to w oparciu o poczucie bezpieczeństwa. Być może zauważyliśmy, że kiedy płaczemy, dorośli się złoszczą i każą nam przestać, więc uznaliśmy płacz za ryzykowny. Być może wyśmiano nas podczas szkolnej prezentacji, więc nauczyliśmy się, że publiczne wystąpienia nie są bezpieczne, gdyż wiążą się z wykluczeniem i upokorzeniem. Być może rodzice nie potrafili rozmawiać o emocjach, więc zamykali się w sobie, gdy próbowaliśmy mówić im, jak się czujemy, i przerażali nas tym. Możliwe, że nie zdajesz sobie z tego wszystkiego sprawy, po prostu czujesz się nieswojo, gdy musisz wygłosić przemowę w pracy albo opowiedzieć komuś o swoich emocjach.

Wszystkie lekcje dotyczące tego, co jest, a co nie jest bezpieczne, budują w nas nieuświadomione przekonania, które stają się kompasem w dorosłym życiu, ale nakładają też ograniczenia. Możliwe, że uznajemy się za niewystarczająco dobrych, więc dokonujemy sabotażu otrzymanej propozycji pracy. Możliwe, że uważamy siebie za niegodnych miłości, więc odpychamy ludzi, którzy dobrze nas traktują, a otaczamy się tymi, którzy nas wykorzystują. Możliwe, że nie chcemy, by inni się na nas złościli, więc żyjemy tak, by nikogo nie zdenerwować.

Wewnętrzny sabotażysta