Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
932 osoby interesują się tą książką
Haley Foley porzuciła rodzinną tradycję i zamiast wykształcić się na adwokata, postanowiła zostać dziennikarką. Podjęła jeszcze jedną odważną decyzję – kupiła dom. Inwestycja mocno uszczupliła jej finanse, ale to był dopiero początek, ponieważ jej nowy kąt wymaga solidnego remontu. Młoda kobieta zwraca się do swojego brata z prośbą o pomoc w renowacji, ale ten odmawia, wytykając przy okazji błędy, które popełniła w swoim życiu. Wzburzona Haley unosi się honorem i już ma zamiar wybiec z biura brata, gdy na ratunek przychodzi jej tajemniczy gość, będący świadkiem ich kłótni. Damon to gliniarz, a na dodatek mężczyzna z nieposkromioną naturą, który postanawia pomóc nowo poznanej kobiecie w remoncie, bo zakłada, że to chwilowo odciągnie go od kłopotów – a tych ma całkiem sporo.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 552
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Musisz popracować nad wyrażaniem tego, o czym myślisz, i nauczyć się mówić o tym, czego tak naprawdę chcesz, bo inaczej możesz nigdy tego nie dostać.
HALEY
– Nie mogę teraz rozmawiać. Muszę to załatwić. Zadzwonię do ciebie później – oświadczyłam, wpatrując się w wysoki biurowiec.
Już miałam się rozłączyć, ale Claire nie dawała za wygraną. Zawsze mnie krytykowała, stawiała do pionu i przemawiała mi do rozsądku, jak wewnętrzny głos, którego warto było posłuchać. Dzisiaj jednak byłam zdeterminowana i nie mogłam się poddać. Specjalnie zerwałam się z samego rana, co w moim przypadku oznaczało dziewiątą godzinę, i przywlokłam się taksówką do centrum, aby stawić czoła swojemu bratu. Ciepły lipcowy wiatr dodawał mi odwagi, muskając delikatnie moje plecy, jakby popychał mnie w stronę budynku i zachęcał do realizacji już wcześniej ustalonego planu.
– Haley! Zastanów się – usłyszałam zniecierpliwiony głos przyjaciółki. – Adam nie da ci tych pieniędzy.
– Nie chcę, żeby mi je dał. Potrzebuję pożyczki – wyjaśniłam.
– Unika spotkań z tobą. Nawet nie raczył oddzwonić, a przecież wysłałaś mu chyba z milion wiadomości. Szanuj się! Jakoś to ogarniemy.
– Nie ogarniemy – zaprzeczyłam szybko. – Nie mam za wiele czasu. Dobrze wiesz, że to moje jedyne wyjście.
– A co z tym ostatnim artykułem?
– Czekam na odpowiedź. Może go gdzieś wcisną. Ostatnio nie mam za wiele ofert. Zresztą jeden artykuł nie załatwi sprawy.
– Faktycznie nic ci nie zostało z tej kasy od rodziców?
– Niewiele.
Na samą myśl o stanie moich finansów przeszedł mnie ostry, nieprzyjemny dreszcz. Moi wspaniali rodzice zamknęli swoją kancelarię prawną, którą prowadzili od lat, i przenieśli się na Hawaje. Stwierdzili, że mają już dosyć ludzkich dramatów, a obdarowując mnie i brata znacznym zastrzykiem gotówki, odcięli się również od nas z wyraźnym poczuciem ulgi i pewnością, że poradzimy sobie świetnie sami. W zasadzie mieli rację, bo byliśmy już dorośli i każde z nas prowadziło życie na własny rachunek. Ja jednak, decydując się na spełnienie swoich marzeń, chyba przeliczyłam swoje możliwości.
– W każdym razie nie wystarczy mi na wszystko. Może uda mi się kupić parę sprzętów, farbę, ale robocizna, podłogi i instalacje… – Zamknęłam na chwilę oczy. – Trochę mnie to przeraża.
– Możesz mi powiedzieć, dlaczego uparłaś się akurat na ten dom? – Claire chyba chciała mnie dobić.
– Bo zawsze chciałam w nim mieszkać. To było moje dziecięce marzenie.
– Tak, pamiętam, ale marzyłaś też o lalce, która płacze i mówi ”mama”. Jakoś nie widzę, żebyś sobie taką kupiła, chociaż są w sprzedaży – dorzuciła sarkastycznie.
– To nie to samo.
– Ten dom to ruina.
– Nie jest w takim złym stanie.
– Kogo ty chcesz oszukać? Byłam tam z tobą i widziałam, jak to wszystko wygląda. Próbujesz wyprzeć ze świadomości te wszystkie obrazy?
Westchnęłam, gotowa po raz kolejny odeprzeć atak.
– Po prostu wydaje mi się, że ten dom czekał właśnie na mnie.
– No jasne! Z pewnością czekał na ciebie, bo nikt inny nie był nim zainteresowany. Wiesz od kiedy on tam stał i niszczał?
– Tak, wiem. Dlatego właśnie mogłam sobie na niego pozwolić.
Faktycznie, dom nie był zbyt drogi, ale i tak pochłonął część kasy, którą dostałam od rodziców. Nawet powiedziałabym, że znaczną jej część. Takie trzy czwarte, a może nawet ciut więcej. Najważniejsze było dla mnie jednak to, że nie musiałam brać kredytu. Tymczasem okazało się, że czekały mnie spore wydatki, które chwilowo odbierały mi radość z podjętej decyzji i zakupu wymarzonego lokum. Ten dom miał uczynić mnie szczęśliwą, naprawdę w to wierzyłam, mimo piętrzących się problemów. W grę wchodziła również inna sprawa, o której teraz nie chciałam myśleć.
– Adam ma cię gdzieś. Ile razy cię spławiał? W ogóle wie, że się do niego wybierasz? – Przyjaciółka kąsała dzisiaj nadzwyczaj boleśnie.
– Nie. Wkroczę tam i nie będzie miał innego wyjścia. Będzie musiał mnie wysłuchać.
– Jasne. Albo wyprowadzi cię ochrona. – Claire jawnie wątpiła w moje relacje z bratem.
– Dobra, nie mam czasu. Pa.
Rozłączyłam się wreszcie z przyjaciółką i chociaż jeszcze przed chwilą byłam mocno zdeterminowana, teraz zaczynały ogarniać mnie wątpliwości. Spojrzałam do góry i przez chwilę wpatrywałam się w ogromną ścianę okien. Cieszyłam się, że nigdy nie dałam się zaprzęgnąć do pracy w biurze; wolałam wolność, nienormowany czas pracy i zarządzanie swoim życiem na własnych warunkach. Nie wyobrażałam sobie siebie za biurkiem przez większość dnia, wykonującą czyjeś polecenia.
Podeszłam do budki z kawą i zaopatrzyłam się w nieziemsko pachnącą kofeinę w płynie. Odeszłam na krok, zamknęłam oczy i wdychałam jej cudowny aromat, jakby dla dodania sobie energii już przez sam zapach. Ta błoga chwila nie trwała zbyt długo, bo nagle ktoś brutalnie mnie trącił, a ja, starając się utrzymać równowagę i torebkę, która nagle zsunęła mi się na przedramię, wylałam część kawy na chodnik. Poprawiłam się i spojrzałam przed siebie. Kobieta, która była przyczyną całego zajścia, kiwała głową niezadowolona, jakbym to ja była winna.
– Nie stój na środku chodnika – rzuciła do mnie ostro, oddalając się szybko.
– Przepraszam.
Chciałam, żeby mój ton wybrzmiał sarkazmem, lecz gdy go usłyszałam, wydał mi się żałosny. Potrafiłam postawić się swoim najbliższym, jednak do obcych wciąż byłam zbyt uprzejma, nawet gdy ci zachowywali się w stosunku do mnie po chamsku. Pracowałam nad tym, jednak średnio mi to wychodziło.
Ruszyłam dzielnie przed siebie i w myślach zagrzewałam się do walki o swoje marzenia. Weszłam do budynku, wsiadłam do windy i z każdym piętrem czułam się pewniej. Gdy tylko drzwi otworzyły się na dwunastym piętrze, byłam już w bojowym nastroju. Obiecałam sobie, że nie przyjmę odmowy i nie wyjdę stąd, dopóki Adam nie zgodzi mi się pomóc.
Korytarz był pusty, więc śmiało skierowałam się do biura, gdzie mój brat prowadził swoją kancelarię prawną.
Jako jedyny poszedł w ślady rodziców. Ja również zaczęłam studia prawnicze, natomiast już po roku z nich zrezygnowałam. Na co dzień miałam to wszystko w domu, ponieważ rodzice nie zostawiali swojej pracy w kancelarii, tylko przynosili ją ze sobą i wciąż omawiali prowadzone sprawy przy kolacji czy podczas weekendu. Więc mimo że wsiąkałam w ten świat od dziecka, nierzadko nawet prosząc rodziców o wdrożenie mnie w te wszystkie zawiłe rzeczy, to jednak poszłam inną drogą. Zamieniłam swoją fascynację przeglądania dokumentów, analizowania dowodów na rzecz innej pasji. Pasji, która zrodziła się bardziej z potrzeby niż długo skrywanych marzeń.
Chciałam pisać dla słynnego czasopisma, zmieniać świat swoimi spostrzeżeniami i pokazać, jak wiele mam do powiedzenia. Odkryłam, że zbieranie informacji było niezwykle interesujące, a wyławianie istotnych zagadnień, które innym gdzieś umykały, sprawiało mi ogromną przyjemność.
Szarpnęłam za klamkę, weszłam do kolejnego pomieszczenia, w którym stało pojedyncze biurko należące do asystentki Adama. Wstała, widząc mój przyspieszony krok. Starałam się nie patrzeć w jej stronę, bo byłam pewna, że zdoła mnie zatrzymać, dlatego parłam do przodu skupiając się na brązowych drzwiach na wprost mnie.
– Pan Foley jest teraz zajęty – powiedziała, wychodząc zza biurka.
– Pan Foley musi mnie przyjąć natychmiast – rzuciłam, wciąż na nią nie patrząc.
Na szczęście byłam szybsza od Amandy. W niebotycznych szpilkach i obcisłej, ołówkowej spódnicy miała szczęście, że się nie zabiła, próbując mnie doścignąć. Nie miała ze mną szans. Nie dzisiaj. Ta akcja była dla mnie ostatnią deską ratunku, więc nie mogłam dać się zbyć.
Wparowałam do jasnego pomieszczenia, a widząc swojego brata przy olbrzymim biurku, usytuowanym tuż przy ścianie z okien, szybko zamknęłam za sobą drzwi. W pierwszej chwili nie zauważyłam, że Adam ma gościa, lecz gdy brat rzucił mi wściekłe spojrzenie, wiedziałam już, że przyszłam w nieodpowiednim czasie.
W sumie, dla niego nigdy nie była odpowiednia pora, żeby się ze mną spotkać.
– Cześć. Musimy porozmawiać – oświadczyłam tonem nieznoszącym sprzeciwu.
– Jestem zajęty – syknął.
– Musisz mi poświęcić choćby pięć minut.
– Niczego nie muszę.
– Adam!
– Mam ją wyprowadzić? – zapytał nieznajomy, wstając z fotela.
Popatrzyłam na mężczyznę i od razu oceniłam swoje szanse na zero. Był wysoki, dobrze zbudowany, a jego twarz miała tak ostre rysy, że na kilka sekund zamarłam. Ciemne, ostrzyżone bardzo krótko włosy dodawały jego aparycji drapieżności. Czarny podkoszulek i sprane dżinsy leżały na nim jak na jakimś modelu. Z pewnością przyciągał wzrok wielu kobiet, ale dla mnie emanował czymś niebezpiecznym, a od tego chciałam już na zawsze trzymać się z daleka.
– Nie, to moja siostra – odezwał się wreszcie Adam, ale jego opóźniona reakcja trochę mnie wkurzyła.
Nieznajomy skinął głową, po czym usiadł na swoim miejscu. Widziałam, że mi się przyglądał, ale nie obchodziło mnie to w tej chwili. Musiałam zebrać się w sobie i poprosić o pomoc, jednak w tym momencie było mi niezmiernie trudno znaleźć odpowiednie słowa. Moja prośba teraz mogła zabrzmieć jak żądanie, a tego nie chciałam.
– Nie mam całego dnia. O co chodzi? – ponaglał mnie Adam.
– To delikatna sprawa – zaczęłam, bo zdecydowanie wolałam rozmawiać na osobności. Zerknęłam w stronę nieznajomego, mając nadzieję, że zrozumie aluzję i sobie pójdzie.
– To jest mój przyjaciel. – Wskazał na mężczyznę, który jeszcze przed chwilą chciał interweniować. – Ale jest też gliną, więc cokolwiek masz mi do powiedzenia, przemyśl to, zanim palniesz o czymś nielegalnym. Nie chciałbym stawiać go w niekomfortowej sytuacji. Sama rozumiesz.
– O czymś nielegalnym? – powtórzyłam za nim, zdumiona tą insynuacją. – A kiedy niby robiłam coś nielegalnego?
– A palenie trawy ze swoją przyjaciółką u nas w domu?
– Po pierwsze, kiedy to było? – oburzyłam się. – Po drugie, zgadniesz, skąd ją miałyśmy? Z twojego pokoju.
– Kradzież, posiadanie i pozostawanie pod wpływem narkotyków zdecydowanie zalicza się do czegoś nielegalnego – wtrącił się nieznajomy spokojnym tonem.
Popatrzyłam w jego szarozielone oczy i aż mnie ciarki przeszły. On mówił poważnie. Rozważał moje przewinienia, jakby co najmniej miał zamiar mnie aresztować. Chwilowo przykuta jego wzrokiem zastanawiałam się, czy istniało niebezpieczeństwo, że zaraz wstanie i wyrecytuje moje prawa, jednak już po chwili spojrzałam na swojego brata i wskazując ręką na obcego mężczyznę, zapytałam:
– On tak na serio?
– Siostra, powiedziałem, że nie mam całego dnia. O co chodzi?
– Kupiłam dom – wypaliłam w końcu, porzucając nadzieję, że zostaniemy sami, abym mogła wyjawić powód swojej wizyty.
– To świetnie. Gratuluję – pochwalił mnie chyba pierwszy raz w życiu. – Cieszę się, że zainwestowałaś pieniądze od rodziców.
– Tylko widzisz… jest problem.
– Jaki? –Tym razem zdobyłam całą uwagę Adama. Skupił na mnie wzrok i czekał na wyjaśnienia.
Przez ułamek sekundy był ze mnie dumny, gdy usłyszał o moim zakupie, ale teraz ewidentnie obawiał się kolejnych słów, które miały paść z moich ust. Mężczyzna siedzący w fotelu również mi się przyglądał. Czułam się jak na przesłuchaniu. Z jednej strony siedział glina, z drugiej adwokat, więc miałam prawo się tak czuć.
– Dom wymaga remontu – powiedziałam tonem, jakbym opisywała kolor zakupionej sukienki.
Mój brat wypuścił powietrze z płuc, a ten świst zabrzmiał jak pewien rodzaj ulgi. Byłam przygotowana na awanturę i może właśnie dlatego jego reakcja trochę mnie zaskoczyła.
– I chcesz, żebym ci przy tym pomógł? – Zaśmiał się. – Pewnie cię rozczaruję, ale nie znam się na wszystkim.
Postanowiłam wykorzystać sytuację, bo to rozluźnienie Adama mogło być tylko chwilowe.
– Bardzo śmieszne. Pewnie cię rozczaruję, ale nawet cię o to nie podejrzewałam – rzuciłam z delikatną nutką ironii. Nie chciałam go przecież zdenerwować, aczkolwiek jego arogancja zawsze uruchamiała we mnie irytację.
Miałam plan. W pierwszej kolejności chciałam przedstawić mu fakty, a później poprosić o pomoc finansową. O pożyczkę! Zamierzałam go spłacić i zdecydowanie musiałam to mocno podkreślić, żeby nie było co do tego żadnej wątpliwości.
– Otóż nie chodzi mi o to, żebyś zakasał rękawy i bawił się w robotnika, ale trzeba sprawdzić hydraulikę, instalację elektryczną, gazową i…– zaczęłam wymieniać, lecz nie dał mi dokończyć zdania.
– Chcesz mi powiedzieć, że kupiłaś dom bez uprzedniego sprawdzenia tych rzeczy? – Adam zmarszczył brwi i wyglądał na poirytowanego moją ignorancją. – Kto tak robi?
Chciałam kupić ten dom, odkąd skończyłam dziesięć lat. Stał na końcu naszej ulicy, wtedy jeszcze był zamieszkiwany przez jakąś rodzinę. Patrzyłam na biały płotek, mały ogródek i szeroki ganek, na którym wisiała drewniana huśtawka. Za każdym razem, gdy tylko przejeżdżaliśmy z rodzicami obok tego budynku, patrzyłam z uśmiechem na niebieskie okiennice i marzyłam, żeby zamieszkać w tym małym, bajkowym domku. Później przenieśliśmy się z rodzicami do innej dzielnicy, ale nawet jako nastolatka lubiłam jeździć w tamte okolice i wpatrywać się w ten śliczny, parterowy domek. Ten widok nastrajał mnie optymistycznie, dawał nadzieję i dziwne poczucie przynależności do tego miejsca.
Z czasem nieruchomość opustoszała i dziwiłam się, że od dłuższego czasu nikt nie był nią zainteresowany. Wprawdzie biłam się z myślami, ale do głosu przedarło się dziecięce marzenie i zanim się spostrzegłam, byłam właścicielką nadgryzionego przez ząb czasu budynku.
– Agentka nieruchomości powiedziała, że instalacje są w dobrym stanie, ale…
– I ty jej w to uwierzyłaś? – Brat zadrwił ze mnie, jednak po wyrazie jego twarzy przemknęła złość. – Jesteś aż tak naiwna?
– Potrzebuję pieniędzy, żeby to wszystko teraz ogarnąć – wyrzuciłam z siebie szybko, nie zważając na jego prześmiewczy ton.
– Czy ja dobrze rozumiem? Wpakowałaś całą kasę od rodziców w dom, który wymaga remontu? – Najwyraźniej nie mógł w to uwierzyć. – Za tę sumę mogłabyś kupić sobie domek w bardzo dobrym stanie. Może nawet z basenem.
Nie odpowiadało mi, że toczyliśmy tę dyskusję w obecności obcego mi mężczyzny, lecz nie miałam zamiaru się teraz wycofać.
– Miałam inne zobowiązania, a poza tym, jeśli już musisz wiedzieć, to nie wydałam wszystkiego. Tylko…muszę się wynieść z mieszkania, w którym jestem teraz. Zależy mi na czasie. To bardziej skomplikowane.
– Nie pracujesz? Nie masz żadnego dochodu? – Adam przepytywał mnie niczym oskarżonego na sali rozpraw.
– Wiesz dobrze, że nadal piszę. Co prawda nie ma z tego jakiejś oszałamiającej forsy, ale jakoś żyję.
– Niepotrzebnie przerywałaś studia, mimo to mogłabyś się nadać na asystentkę. Już dawno mówiłem ci, żebyś przyszła do mnie do pracy. Miałabyś stałą pensję, a tak, nawet nie możesz ubiegać się o pożyczkę w banku.
– Wystarczy nam jeden prawnik w rodzinie – rzuciłam. – Ja robię to, co lubię.
– Czyli lubisz się prosić o pieniądze?
Wzięłam głęboki oddech, bo kiedy słuchałam tych uwag, przypominał mi się mój ojciec. Adam świetnie go w tej kwestii zastępował. Ile razy wyrzucał mi, że porzuciłam swoją przyszłość na rzecz bzdur, które nazywałam swoją pasją. Nie rozumiał, że dziennikarstwo dawało mi głos, którego często w naszej rodzinie nie miałam. Między mną a Adamem było trzy lata różnicy. Według moich rodziców byłam lekkoduchem, natomiast mój brat, cudowne dziecko, potrafił wszystko zaplanować i zrealizować. Buntowałam się przez bardzo długi czas i ostatecznie podążyłam za swoimi marzeniami, jednak wciąż gdzieś z tyłu głowy miałam poczucie gorszego istnienia, jakby decyzje, które podejmowałam z radością, po czasie nasączały się goryczą i smakiem porażki.
– Pożyczysz mi chociaż na jakiegoś fachowca, który sprawdzi, czy dom jest bezpieczny? – zapytałam., podminowana jego docinkami.
– Nie wierzę – powiedział Adam, przecierając dłońmi twarz.
– Posłuchaj – odezwał się nieznajomy, o którym istnieniu podminowana docinkami brata, na chwilę zapomniałam. – Mam kumpla, który wisi mi przysługę, a tak się składa, że prowadzi firmę remontową. Ma wszelkie uprawnienia, ma do tego też ludzi. Nie będziesz musiał wykładać kasy. Sprawdzi, co trzeba, a ty będziesz miał problem z głowy.
Patrzyłam na mężczyznę oniemiała. Gdyby udało mu się zorganizować tę inspekcję bez mojego wkładu pieniężnego, byłam skłonna zapomnieć o tym, jak się o mnie wyraził, wypowiadając ostatnie zdanie. Myśl, że nie musiałabym pożyczać pieniędzy od Adama zaczynała poprawiać mi humor. To zmieniłoby wszystko; zaoszczędziłoby mi wielu problemów i mogłabym zacząć pozostałe prace remontowe, oczywiście pod warunkiem, że instalacje rzeczywiście były sprawne.
W zasadzie najbardziej obawiałam się rozpruwania ścian, ale mocno wierzyłam w słowa agentki nieruchomości, która zarzekała się, że to nie będzie konieczne. Wręczyła mi plan domu, a ja, szczęśliwa, po prostu podpisałam dokumenty.
– Zadzwonię do niego i sprawdzę, jak u niego z czasem.
Gdy nieznajomy podniósł się z fotela, znowu ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby wypełnił całą przestrzeń tego pomieszczenia i było zbyt ciasno, żebym mogła się w nim zmieścić. Przechodząc obok, uchwycił moje spojrzenie, na co zadrżałam na całym ciele. Kolor jego oczu był co najmniej dziwny, jakby zielony walczył z szarością.
Po chwili poczułam ostry zapach perfum, wyrazisty i mroczny, aż miałam ochotę się za nim odwrócić, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili.
Kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi, mój brat przystąpił do ataku.
– Następnym razem uprzedź mnie, zanim wpadniesz do mojego biura – warknął. Już nie próbował się hamować, zachowywał się jak wtedy, gdy kłóciliśmy się w domu. Mógł być adwokatem i zajmować się poważnymi sprawami, ale dla mnie był tym samym wkurzającym dupkiem, z którym dorastałam.
– Jak mam cię niby poinformować wcześniej, skoro nawet nie odbierasz ode mnie telefonu?
– Ja mam prawdziwe zajęcie, nie tak jak ty!
Jak zwykle ta sama śpiewka.
– Niby jestem od ciebie gorsza?!
– Jesteś nieodpowiedzialna, beztroska i naiwna!
– Bo kupiłam dom moich marzeń?!
– Marzyłaś, żeby kupić jakąś norę do remontu?! Super! Marzyłaś, żeby zostać pismakiem, który przymiera głodem? Jeszcze lepiej. Masz jakiś wypaczony system rozwoju.
– Wiesz co?! – syknęłam, bliska obłędu. – Mam cię w dupie! Nie potrzebuję twojej pomocy! Dam sobie radę. Bez ciebie. Zresztą i tak nigdy w niczym mi nie pomogłeś. Faktycznie coś jest ze mną nie tak, skoro tutaj przyszłam, żeby prosić cię o pomoc.
Wyszłam, zanim zdążył mi odpowiedzieć. Trzasnęłam drzwiami, chociaż powinnam była się opanować. Znajdowałam się w miejscu publicznym, a w poczekalni siedziała jakaś kobieta, która przypuszczalnie oczekiwała na wizytę u Pana Dupka, pomagającemu wyłącznie za kasę.
Amanda popatrzyła na mnie przerażona. Minęłam ją bez słowa i ruszyłam do windy.
Klikałam w przycisk przywołujący, jakby to co najmniej miało przyspieszyć moją ewakuację. Nie przemyślałam swojego zachowania, uniosłam się dumą i teraz musiałam jakoś sobie poradzić. Niepotrzebnie tutaj przychodziłam. Nawet Claire była pewna, że nic z tego nie będzie, a ona na ogół wierzyła w ludzi. Ja już dawno straciłam nadzieję, że w moim życiu znajdzie się ktoś, kto zechce w nim pozostać na dłużej. Na zawsze nie wchodziło w grę, bo przecież… Ach, nieważne. Musiałam się teraz skupić na czymś innym.
– Możemy być u ciebie w piątek, ale jeszcze nie wiem, o której godzinie.
Podskoczyłam na dźwięk głębokiego, męskiego głosu.
Mężczyzna stanął bardzo blisko, co trochę mnie onieśmieliło. Gdyby objął mnie swoimi ramionami i mocno ścisnął, z łatwością mógłby mnie zmiażdżyć.
Nie wiem, dlaczego w ogóle pomyślałam o tym, że miałby mnie obejmować ramionami. Co się ze mną działo? Aż tak bardzo byłam spragniona drugiego człowieka? Naprawdę mi tego brakowało?
Patrzyłam mu prosto w oczy, chcąc sobie przypomnieć, co do mnie powiedział. Hipnotyzował mnie swoim wzrokiem i już sama nie wiedziałam, czy się go bałam, czy po prostu mnie intrygował. Był wyższy ode mnie prawie o głowę, a ramiona z pięknie wykrojonymi mięśniami wręcz zachęcały, żeby się w nich znaleźć.
Pewnie stąd te moje rozmyślania na temat przytulania.
Musiałam się skupić. Mówił coś o piątku. Zanim jednak moje spojrzenie dotarło do jego oczu, powędrowałam nim po całym jego ciele, jakbym skanowała zarys jego sylwetki. Nie potrafiłam się powstrzymać. To było ode mnie silniejsze.
– Chciałabyś mi coś powiedzieć? – zapytał nagle, co wyrwało mnie z dziwnego transu.
– Nie – zaprzeczyłam zbyt szybko.
– Okej. Dasz mi swój numer telefonu i adres? – zapytał.
– Tak, oczywiście – powiedziałam pospiesznie.
Wyciągnąwszy z torebki notes i długopis, zapisałam dane, o które poprosił. Stał zaskoczony z komórką w ręce i dopiero wtedy do mnie dotarło, że czekał, aż mu wszystko podyktuję. Speszona podałam mu świstek papieru, próbując powstrzymać drżenie dłoni. Byłam pewna, że to efekt nerwów, które wciąż we mnie buzowały po rozmowie z Adamem.
Mój brat potrafił zaleźć mi za skórę, dlatego nie utrzymywaliśmy ze sobą zbyt częstego kontaktu. Tak naprawdę to praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy.
Winda wreszcie dotarła. Gdy tylko do niej weszłam, znowu popatrzyłam na twarz zagadkowego mężczyzny, jednak tym razem moje spojrzenie zatrzymało się na jego ustach, dosłownie na parę sekund, i wtedy zobaczyłam, że ich kąciki lekko się uniosły, prawie niezauważalnie. Oderwałam zawstydzona wzrok i wbiłam go w podłogę.
– Może jednak chcesz mi coś powiedzieć? – zapytał łagodnie.
– Nie – odpowiedziałam krótko i odetchnęłam z ulgą, gdy tylko drzwi windy się zamknęły, odgrodziwszy nas od siebie.
DAMON
Wróciłem do biura Adama, bo mieliśmy jeszcze sporo spraw do omówienia. Jego siostra wpadła w najmniej odpowiednim momencie, ale w sumie dobrze się stało, bo zaczynałem się nakręcać, a taki przerywnik z jej dramatem trochę mi pomógł się uspokoić. Miałem teraz sporo na głowie, ale prawda była taka, że sam się wpakowałem w to gówno i liczyłem, że mój kumpel mnie z tego wyciągnie. Znowu.
W zasadzie tylko on mi mógł teraz pomóc.
Adam w skupieniu przeglądał dokumenty. Wcześniej poznał moją wersję zdarzeń, ale teraz musiałem dać mu czas, żeby to wszystko zebrał w całość i zaczął planować, jak z tego wszystkiego wybrnąć. Co jakiś czas wzdychał i zaczynało mnie to mocno wkurzać. Wiedziałem, że sprawa jest mocno porąbana, ale nie beznadziejna.
– Jak to wygląda? – zapytałem, przerywając ciszę.
– Różowo nie jest – skwitował, ale wciąż przekładał dokumenty.
– Tyle to ja wiem – odburknąłem. – Bierzesz trzysta dolców za takie stękanie?
– To ty mi płacisz? – Zaśmiał się.
– A gdybym zapłacił, zdradziłbyś coś więcej? Poza tym przypominam, że migasz się od przyjmowania ode mnie kasy. To twój problem. Dobrze wiesz, że jestem wypłacalny.
Adam oparł się wygodnie na swoim obrotowym fotelu i rozłożył ręce jak ksiądz na ołtarzu.
– Nie marudź. Co chcesz wiedzieć? – zapytał.
– Wrócę do służby?
– Pytasz: kiedy czy że w ogóle?
– Nawet tak nie żartuj.
– Ja nie żartuję – powiedział poważnie i to mi się nie spodobało. – Sporo ci się tutaj nazbierało, ale tym ostatnim przebiłeś chyba wszystko. Będzie ciężko jak cholera.
– A to drugie?
– Goły nie zostaniesz, ale z czymś będziesz się musiał pożegnać.
– Pewnie z dumą – próbowałem żartować, chociaż najchętniej coś bym rozwalił.
– Przede wszystkim panuj nad sobą. Dasz radę? A może pójdziesz na jakąś terapię?
– Na to się chyba zanosi. Wyślą mnie, zanim wrócę.
– Policyjny regulamin to jedno, ale może sam powinieneś…
– Dobra, dosyć tego pieprzenia – przerwałem mu. – Ogarniesz ten syf?
Przyjaciel uniósł brew i wlepił we mnie wzrok.
– A nie dołożysz mi do tego już żadnych niespodzianek?
– Postaram się – rzuciłem.
– Wystarczy siąść spokojnie na dupie i dać mi działać.
– Łatwiej obiecać niż dotrzymać obietnicy.
– Jak jesteś spięty, to proponuję seks. Rozładowuje napięcie w stu procentach.
– Nie jesteś w moim typie.
Adam parsknął śmiechem.
– Nawet gdybym był gejem, nie miałbyś u mnie żadnych szans – skomentował.
– Nie podoba mi się, dokąd zmierza ta rozmowa.
Pożegnałem się z nim i ruszyłem do mieszkania, które chwilowo okupowałem. Nie było tak luksusowe, jak mój poprzedni dom, ale wcale mi na tym nie zależało. Tutaj miałem przynajmniej spokój, chociaż zbyt długa cisza mnie dobijała.
Brak jakiegokolwiek zajęcia źle na mnie wpływał, nosiło mnie w środku, a to zawsze zwiastowało kłopoty. Z takim nastawieniem bałem się teraz iść do baru, bo zwykłe popijanie drinka mogłoby się skończyć niepotrzebną bójką.
Miałem problem. Wiedziałem o tym już od dawna i pewnie powinienem był coś z tym zrobić, jednak chęć wyżycia się była znacznie większa.
***
Praktycznie cały następny dzień spędziłem w hali. Ćwiczyłem na worku treningowym, trochę poboksowałem z kolesiem, który potrzebował partnera do sparingu, a później biegałem na bieżni, aż zachciało mi się rzygać. Obiecałem Adamowi, że będę trzymał się z daleka od kłopotów, a to oznaczało, że musiałem się zmęczyć.
Po powrocie do domu, wziąłem szybki prysznic, a później, nawet się nie wycierając z wody, runąłem goły na łóżko i od razu usnąłem.
Rano zwlokłem się z wyra, ale zakwasy od razu odebrały mi ochotę na jakiekolwiek zbędne ruchy. Zaparzyłem kawę, próbowałem rozciągnąć mięśnie ramion, ale nie miałem zamiaru robić pompek, jak co dzień po przebudzeniu. Dzisiaj byłem cały obolały, bo przegiąłem z treningiem. Już nie wiedziałem, co było gorsze - te cholerne zakwasy czy nabuzowanie.
Zegar wskazywał dziesiątą i pewnie dlatego bolała mnie głowa, bo nigdy tak długo nie spałem. Chłodny prysznic obudził mnie skuteczniej niż mocna kawa. Zadzwonił telefon, a gdy zauważyłem na wyświetlaczu imię Jasper, od razu przypomniałem sobie, że jest piątek i że umówiłem się z nim oraz siostrą Adama u niej w domu.
Uzgodniliśmy, że spotkamy się na miejscu w samo południe. To mi było na rękę, musiałem tylko zawiadomić samą zainteresowaną. Odnalazłem świstek papieru, który mi wręczyła, i wklepując jej numer na klawiaturę, wciąż nie mogłem uwierzyć, że dała mi go na kartce. Wystarczyło mi go podyktować.
Odebrała po trzech sygnałach.
– Cześć… siostra – powiedziałem, bo nagle zdałem sobie sprawę z tego, że nie wiedziałem, jak miała na imię.
– Adam? – usłyszałem głos, który trącił niedowierzaniem.
– Nie, jego kolega, który ma zamiar przyprowadzić ci dzisiaj remontowego zbawcę. Będziesz w domu około południa?
– Tak, oczywiście. – Jej głos znacznie się ożywił.
– Świetnie. Tylko pochowaj marihuanę i wszystkie nielegalne substancje, żebym nie musiał cię przymknąć.
Uśmiechnąłem się sam do siebie. Chwilowo nie miałem żadnej władzy, ale ona o tym nie wiedziała, a byłem prawie pewny, że wścieknie się na moją uwagę, co mnie trochę bawiło. Stwierdziłem, że taka mała rozrywka jej kosztem nie zaszkodzi.
– Nie posiadam takich rzeczy – zapewniła mnie rzeczowo, jednak wyczułem w jej głosie irytację.
Bingo! – pomyślałem i od razu humor mi się poprawił.
Zebrałem się szybko, a wychodząc z mieszkania, jeszcze raz rozłożyłem poskładaną na cztery kartę i spojrzałem na adres. Na szczęście nie było daleko ode mnie; i chociaż kierowcy w Irving doprowadzali mnie do szału, to wiedziałem, że o tej godzinie miasto nie powinno być zakorkowane.
Pospiesznie wsiadłem do samochodu i bez problemu dotarłem na miejsce. Zaparkowałem na podjeździe, zastawiając go całkowicie swoją Toyotą 4-Runner TRD Off-Road.
Lubiłem duże, masywne samochody, bo dobrze się w nich czułem. Poza tym często urządzałem sobie wypady poza miasto, a że miałem zamiłowanie do dróg, z którymi niewiele aut mogłoby sobie poradzić, postawiłem na tę kobyłę. Byłem z niej zadowolony.
Jasper podjechał dosłownie minutę po mnie i musiał zostawić swoją maszynę przy ulicy wzdłuż krawężnika. Ruszyliśmy równo w stronę domu, witając się z daleka.
Dawno go nie widziałem, bo kiedy nasze drogi się rozeszły, każdy zajął się sobą, zapominając o przeszłości. Kilka miesięcy temu potrzebna mu była moja pomoc, która lekko trąciła nielegalnością, stąd był teraz moim dłużnikiem.
Dawniej spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, łapiąc się różnych remontów. Mieliśmy plany na wspólną firmę budowlaną, ale moje życie się posrało i nagle okazało się, że zostałem gliną.
Wchodząc na ganek, zauważyliśmy otwarte na oścież drzwi wejściowe. Zmarszczyłem brwi, przekroczyłem powoli próg jako pierwszy i zapukałem mocno, żeby dźwięk dotarł do tego, kto był w środku. Już miałem krzyknąć „policja!”, ale się powstrzymałem. To nawyk, który teraz musiałem w sobie stłumić.
Nie wiadomo było nawet, na jak długo zresztą.
Zanim zdążyłem zrobić kolejny krok, z głębi domu wyłoniła się zadowolona właścicielka. Luźna, workowata sukienka w kolorze bliżej nieokreślonym kończyła jej się tuż przed kolanami. Szerokie i jak dla mnie zbyt duże boczne kieszenie, które pewnie mogłyby pomieścić z dwa kilogramy jabłek każda, mocno ją poszerzały w biodrach.
Kiedy widziałem ją po raz pierwszy, wyglądała na szczuplejszą, chociaż i tak należała do grupy kobiet o pełnych kształtach. Całkiem apetycznie – oceniłem szybko, choć to nie było celem mojej wizyty.
Po kilku uprzejmościach, których od zawsze nie cierpiałem, weszliśmy do środka. Dopiero teraz uderzył we mnie zapach stęchlizny, starości, kurzu i brudu. Nie wyglądało to dobrze. Poplamiona w kilku miejscach, przetarta gdzieniegdzie wykładzina wraz ze ścianami oblepionymi pstrokatymi tapetami tworzyły niepokojący klimat, w sam raz na scenerię horroru.
Totalny syf.
Już wiedziałem, co miał na myśli Adam, mówiąc, że jego siostra żyje w jakimś innym świecie. Ktoś jej po mistrzowsku wcisnął ten dom, a ona wyglądała jak dziecko w sklepie z cukierkami. Uśmiechnięta, zadowolona z siebie, jakbyśmy patrzyli zupełnie na coś innego.
Ona widziała swój uroczy kącik, a ja raczej melinę. Jak dla mnie, musiała coś brać.
– Słyszałem, że chcesz sprawdzić instalacje – przeszedł do rzeczy Jasper.
– Tak. Z tego, co wiem, to były wymieniane, ale chcę się upewnić.
– Słusznie – przytaknął jej. – Masz plany domu?
– Tak, oczywiście.
– Wiesz, że będę musiał rozwalić ścianę w kilku miejscach? – zapytał, na co skinęła głową, po czym wzięła głęboki oddech, jakby co najmniej właśnie się dowiedziała, że będzie operowana.
Kiedy wręczyła dokumentację Jasperowi, ja swobodnie spacerowałem po wszystkich pomieszczeniach. Adam poprosił mnie, żebym zdał mu relacje ze stanu inwestycji jego siostry. Zgodziłem się, bo w końcu on też mi pomagał. Byłem tutaj w roli pośrednika, ale także szpiega. Nie miałem jednak z tym żadnych oporów.
Kumpel przywlókł ze swojego samochodu narzędzia i zaczął się już dobierać do ścian w salonie, a skoro nie potrzebował mojej pomocy, wszedłem do kolejnego pomieszczenia. Omiotłem je szybko wzrokiem, ale nie zrobiło na mnie dobrego wrażenia, zupełnie jak pozostałe. Odwróciłem się w stronę drzwi, gdy usłyszałem kroki. Dumna właścicielka pewnie nie chciała być świadkiem demolki, więc przywędrowała do mnie.
– Idealne wnętrze – podsumowałem z ironią, której zupełnie nie wychwyciła, bo popatrzyła na mnie z zadowoleniem, musiałem więc szybko doprecyzować, o co mi chodzi. – Dla narkomanów.
– Co? – Przestała się uśmiechać.
– Idealna dziupla. Oczami wyobraźni już widzę te materace po kątach i wszędzie porozrzucane brudne strzykawki.
– I to powiesz Adamowi?
Zaskoczyła mnie. Najwidoczniej nie była taka głupia i naiwna, jak ją określił brat. Lubiłem inteligentne kobiety, bo błyskotliwy umysł był znacznie seksowniejszy od najpiękniejszej modelki, którą myślenie boli. Nie odpowiedziałem na jej pytanie, co tylko potwierdziło jej przypuszczenia. Nie musiałem bajerować, bo przecież byłem tutaj tylko ze względu na Adama. Mieliśmy dobry układ – on wyciągał mnie z gówna, w jakie wdepnąłem, a ja sprawdzałem, w co wdepnęła jego siostra.
– Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ktoś cię naciągnął?
– Nawet nie wiesz, ile zapłaciłam – broniła się.
– Nie przepłaciłaś, jeśli dostałaś to za darmo.
– Nie widzisz tego, co ja.
– Tak, zdążyłem to zauważyć. Tyle że ja widzę stan faktyczny, a ty? Może się nawet okazać, że ten dom ma sprawną hydraulikę i pozostałe instalacje, ale reszta nadaje się do totalnej demolki.
– To dobrze, bo dzięki tobie to jedyne, na co mam teraz ochotę – odgryzła się.
– Cieszę się, że cię motywuję. Polecam się na przyszłość.
– Jesteś okropny.
– Gdybyś była pierwszą, która mi to mówi, to może nawet bym się przejął – powiedziałem, po czym mrugnąłem do niej z lekkim uśmiechem.
Skrzyżowała ręce pod piersiami, a jej harde spojrzenie miało mi chyba uświadomić, że nie śmieszą jej takie żarty. Pewnie myślała, że wygląda groźnie, za to ja ledwie powstrzymywałem śmiech. Oczywiście, że nie podobało jej się to, co mówiłem na temat tego domu, bo bez wątpienia zdawała sobie sprawę z tego, że nie mydliłem jej oczu, tylko przedstawiałem suche fakty.
– Wystarczy trochę ciężkiej pracy – wygłosiła po krótkiej chwili. – I wyobraźni. Czego tobie najwyraźniej brakuje.
– Mylisz się – odparłem ciszej, następnie rozpocząłem spojrzeniem wędrówkę po jej sylwetce. Rozplątała ramiona i opuściła je wzdłuż ciała w taki sposób, jakby chciała strącić z siebie mój wzrok. Zmieszała się, zawstydziła nawet, ale równie szybko odzyskała rezon.
– Nie zamierzam się poddać. Ale ty, skoro już musisz raportować do mojego brata, to przedstaw swoją wersję, kapusiu.
Uderzyła w czułą strunę. Nie, żebym kiedykolwiek donosił, ale bardzo nie lubiłem tych, którzy to robili, a skoro mnie do nich porównała, trochę mnie to ubodło. Pozbyłem się uśmiechu i wwiercałem się w nią spojrzeniem. Natychmiast zrozumiała swój błąd, nagle zaczęła unikać mojego wzroku i nie wiedziała, co ma zrobić z rękami. Wreszcie wsunęła je bezradnie do olbrzymich kieszeni.
Zaatakowała, po czym szybko się wycofała. Sprawiała wrażenie, jakby obawiała się mojej reakcji, co mnie zastanowiło.
– Nie lubię tego słowa – upomniałem ją, mimo wszystko zachowując łagodny ton.
– Wolisz informator?
– Nie idź tą drogą, siostro – ostrzegałem.
– Dlaczego mówisz do mnie „siostro”?
– Sama napisałaś na kartce ze swoim adresem i telefonem „siostra Adama”.
– Napisałam tak, żebyś sobie nie pomylił z jakąś inną Haley, która dałaby ci karteczkę… w innym celu.
– W innym celu?
Uśmiechnąłem się oszczędnie, tłumiąc rozbawienie. Znowu się speszyła i szybko uciekła wzrokiem. Nie była w stanie spojrzeć mi w oczy. Złapałem się na tym, że przy niej czułem się dobrze, swobodnie. Byłem dziwnie odprężony. Chyba nawet zaczynałem ją lubić. Taka niegroźna wariatka, która właśnie dostarczała mi namiastkę rozrywki.
– Temat seksu cię krępuje? – wypaliłem specjalnie, ponieważ droczenie się z nią sprawiało mi zaskakującą przyjemność.
– Jakiego seksu?! – wypaliła, zawstydzając się ponownie. – Rozmawiamy o remoncie i o twoim… o informacjach dla mojego brata.
– Próbowałaś mnie obrazić, ale ci odpuszczę, bo rumienisz się jak nastolatka.
– To obrzydliwe, że wiesz, jak rumieni się nastolatka – wypaliła.
Zaśmiałem się w głos. Ona była obłędna. Miała z pewnością powyżej dwudziestu pięciu lat i nie wierzyłem, że była dziewicą, ale wyglądało na to, że ja ją w jakiś sposób krępuję.
Podobało mi się to. Na dodatek jej reakcje były zabawne, co wprawiło mnie w dobry nastrój. Musiałem przyznać, że siostra Adama miała na mnie dobroczynny wpływ, bo nie sądziłem, żeby to ostatni trening tak mnie rozluźnił.
– Pamiętam coś jeszcze ze szczenięcych lat – powiedziałem, wciąż się uśmiechając.
– O dziwo, instalacja jest nowa – oświadczył Jasper, wchodząc do pokoju.
Haley zamknęła oczy i westchnęła z ulgą, jakby co najmniej jej modły zostały wysłuchane. W sumie cieszyłem się, że będzie miała mniej roboty. Kibicowałem jej, kierowany sympatią, która już na dobre zaczęła we mnie kiełkować.
– Zrobiłem trochę bałaganu, więc wymienię te płyty, które uszkodziłem, ale mogę tutaj wejść z ekipą najwcześniej za dwa miesiące.
– Za dwa miesiące? – powtórzyła przerażona Haley.
– Przykro mi, ale mam teraz naprawdę dużo zleceń.
– Ale te dziury… – zaczęła i nie skończyła zdania.
– Dobra, stary – wtrąciłem się, bo nie mogłem patrzeć na jej panikę. – Masz te płyty u siebie?
– Tak.
– W takim razie zgarnę je i sam to załatwię.
– Spoko – zgodził się Jasper. – Wracasz do gry?
– Nie, po prostu kolejny raz po tobie sprzątam.
Zaśmiałem się, po czym klepnąłem kumpla w ramię. Jasper pokręcił głową, wzdychając ostentacyjnie. Za to Haley podniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco. Nie wyglądała na przekonaną. Sam byłem ciekaw, co z tego wyniknie, zwłaszcza, że nawet nie musiałem się zmuszać do zaoferowania swojej pomocy. Zresztą, i tak nie miałem planów na następne dni, więc równie dobrze mogłem przydać się na coś w tym domu, zamiast doprowadzać się do skrajnego wyczerpania na hali. Boksowanie nie ucieknie, a tutaj byłem potrzebny.
A może po prostu chciałem się tak czuć.
HALEY
Odprowadziłam Jaspera do samochodu, wypytując o wskazówki dotyczące remontu. Był facetem, który się na tym znał, i z pewnością mógł mi podpowiedzieć, od czego powinnam zacząć. Wiedziałam, że nadużywam jego czasu i prawdopodobnie wypłukiwałam do cna dług wdzięczności należący się mężczyźnie, który teraz pozostawał w moim domu.
Nawiasem mówiąc, nadal nie znałam jego imienia. Ja przedstawiłam się Jasperowi, a on na przywitanie podał mi swoje imię, jednak wciąż nie wiedziałam, jak się mam zwracać do człowieka, który zaoferował swoją pomoc przy wymianie płyt na ścianach.
– Podłogi masz niezłe, tylko trzeba zedrzeć wykładzinę. Pod spodem jest drewno w całkiem dobrym stanie – instruował mnie Jasper, wsiadając do samochodu. – Trzeba je tylko wyczyścić i zabezpieczyć. Meble w kuchni już do niczego się nie nadają, więc nie próbuj ich reanimować. Jak dla mnie, to wszystko powinno znaleźć się w kontenerze. Łazienka do całkowitego remontu. Reszta to kosmetyka. Pewnie z moją ekipą uwinąłbym się z tym w tydzień, ale sama rozumiesz.
– Tak, mówiłeś, masz dużo zleceń. Rozumiem. – Wzruszyłam ramionami. – Zresztą i tak nie wiem, czy byłoby mnie na was stać. Na dodatek muszę się tutaj szybko przeprowadzić, więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko natychmiast zabrać się do roboty.
– Ale ty to chcesz sama robić? – zapytał z niedowierzaniem.
– Nie mam innego wyjścia.
– To lepiej je znajdź, bo sama nie dasz rady. To nie jest robota dla jednej osoby, a na pewno nie dla kobiety.
– Dlaczego? – Poczułam się urażona. – Kobiety nie potrafią niczego same wyremontować?
– Z pewnością nie macie tyle pary w rękach.
Miał rację, więc już nie zgrywałam bohaterki, tylko pozwoliłam mu w spokoju odjechać.
Wróciłam do domu i zamierzałam odbyć rozmowę z moim tymczasowym pomocnikiem. Musiałam dograć szczegóły i dowiedzieć się, ile mnie będzie kosztowała ta jego pomoc. Wymiana płyt chyba nie była jakimś skomplikowanym zadaniem, ale nie miałam zamiaru udawać, że byłabym w stanie poradzić sobie z tym sama. Zdecydowanie nie miałam tyle siły, co mężczyzna.
– Jak ty masz w ogóle na imię? – zapytałam, wchodząc do salonu, w którym na mnie czekał.
– Damon.
– Damon? – powtórzyłam za nim. – Jak Damon Wayans?
– Nie. Jak Damon Wells.
– A kto to? – Nie kojarzyłam tego nazwiska.
– Ja.
Bezczelnie zarozumiały typ. Emanowała od niego osobliwa energia i siła, więc bez wątpienia miał podstawy do tego, żeby być pewnym siebie. Na dodatek czułam się przy nim sobą i nie sobą jednocześnie. Trudno mi było to opisać, ale był chyba jedyną obcą mi osobą, której potrafiłam odpyskiwać, chociaż było mi z tym dziwnie.
Zdecydowanie nie chciałam, żeby widział we mnie słabą istotkę, chociaż niewątpliwie uważał mnie za lekkomyślną, skoro pokusiłam się na zakup nieruchomości w tym stanie. Ja jednak wierzyłam, że uda mi się doprowadzić dom do świetności. Zapału miałam dużo, szkoda tylko, że nie szło to w parze z moimi finansami.
– Wyobraź sobie ciemne podłogi, jasne ściany i ogień w kominku – roztaczałam przed nim swoją wizję tego miejsca. – Przestronna kuchnia połączona z salonem w tej samej kolorystyce…
– Chcesz mi wcisnąć ten dom? – zapytał z lekkim uśmiechem. – Nie odkupię go od ciebie.
– Niczego ci nie wciskam. Chciałam ci tylko uzmysłowić, jaki ma ogromny potencjał.
– Wierzę – zapewnił.
– Dobrze, w takim razie, ile będę ci winna? – zapytałam po chwili, ponieważ chciałam to jak najszybciej ustalić.
– W sensie?
– Na ile wyceniasz swoją pracę przy tych płytach? – doprecyzowałam.
– Stać cię – oświadczył.
– Nie rozumiem. Możesz to jakoś rozwinąć?
– Pewnie szybko się z tym uwinę, ale gdybym zgłodniał, postawisz pizzę i piwo.
– Naprawdę?
Nie bardzo w to wierzyłam, chociaż już i tak pomógł mi, przyprowadzając Jaspera, więc może rzeczywiście powinnam była brać, co daje i nie dopytywać za wiele, żeby nie zmienił nagle zdania.
Kiedy skinął głową na potwierdzenie, nie drążyłam tematu. Uśmiechnęłam się lekko, następnie kucnęłam i kumulując jak najwięcej siły, pociągnęłam za róg wykładziny, która już i tak odchodziła od podłogi. Chciałam sprawdzić, czy Jasper miał rację co do stanu drewna. Nie znałam się na tym, ale byłam ciekawa, co kryje pod sobą obrzydliwy w dotyku materiał.
Trochę się z tym męczyłam, bo Damon chyba uznał, że potrzebuję pomocy. Kucnął obok mnie i pociągnął, bez problemu wyrywając sporą część wykładziny, a wtedy moim oczom ukazały się ciemne deski.
– Niezła podłoga – zauważył. – Nie wiem, dlaczego ktoś chciał ją zakryć tym badziewiem. Wystarczy to przeczyścić…
– Tak, wiem – przerwałam mu. – Jasper mi o tym wspomniał. Myślisz, że drewno jest na całej powierzchni?
– Nie wiem, ale jest tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić. Zresztą i tak masz zamiar pozbyć się tej wykładziny. Prawda?
– Tak, oczywiście – zapewniłam pospiesznie. – Aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl, że mogłabym stanąć tutaj bosą stopą.
– Kiedy przyjeżdża kontener?
– Kontener? – Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Podniósł się, a stając przede mną, wwiercał się swoim spojrzeniem w moje oczy. Poczułam falę gorąca, która rozpoczęła swoją wędrówkę od ramion, przepłynęła przez piersi, brzuch, łaskocząc delikatnie w okolicach ud, po czym odeszła, pozostawiając mrowienie w stopach. Zapatrzyłam się w niego, nie mogąc oderwać wzroku, chociaż w sumie powinnam już dawno nim uciec.
– Kontener na śmieci – wyjaśnił. – Chyba go zamówiłaś?
– Aha, kontener na śmieci. – Ocknęłam się wreszcie. – Nie. Nie zamówiłam jeszcze. Nawet nie bardzo wiem, gdzie mam dzwonić w tej sprawie.
– Musisz się bardziej zorganizować, jeżeli chcesz to wszystko ogarnąć jeszcze w tym roku.
– W tym roku? Ja muszę przeprowadzić się tutaj w ciągu miesiąca – wypaliłam.
– Co? – Parsknął śmiechem. – Chyba żartujesz.
– Nie, nie żartuję. Myślisz, że poszłabym do mojego brata prosić o pomoc, gdybym nie musiała tego robić?
– Nie wiem, nie znam cię na tyle, ale jeżeli nie zatrudnisz tutaj jakiejś ekipy, to zapomnij.
– Dam radę – wygłosiłam pewna siebie.
– Posłuchaj, iskierko – zwrócił się do mnie pieszczotliwie, a ja na sam dźwięk tego słowa poczułam na ramionach cudownie przyjemny dreszczyk. – Widzę, że się do tego zapaliłaś i masz pozytywne podejście, ale wierz mi, to ci nie wystarczy. Samo wyrzucenie mebli z kuchni zajmie sporo czasu. Do tego łazienka, w której trzeba skuć wszystkie płytki, wymienić wannę, kibel, umywalkę – wymieniał kolejne etapy. – Czyszczenie podłogi i jej zabezpieczenie też trochę potrwa. Podejrzewam, że chcesz też zedrzeć te okropne tapety.
– Tak, są okropne – przyznałam mu rację. – Chciałabym pomalować wszystkie ściany na biało. Wszędzie. A może na jakiś ciepły brąz.
– Nie zrobisz tego sama.
– Zrobię to, co najpilniejsze, żeby się tu przenieść, a resztę będę dłubać, jak już tutaj zamieszkam.
Taki miałam plan. Łazienka i sypialnia były dla mnie priorytetem. Musiałam się gdzieś przecież myć, ponadto nie chciałam spać w salonie. Nie zamierzałam przyjmować na razie żadnych gości, więc te dwa pomieszczenia w zupełności wystarczyłyby mi na początek. W kuchni potrzebowałam sprawnej kuchenki oraz lodówki, na co już miałam odłożone pieniądze.
– Podziwiam twój entuzjazm, ale to nie wypali – spuentował.
– Muszę wprowadzić się tutaj w ciągu miesiąca – powtórzyłam z naciskiem. – Jeżeli będę musiała spać na dmuchanym materacu, to tak właśnie będzie.
– Nie masz gdzie mieszkać?
– Po prostu muszę … chcę opuścić miejsce, które teraz wynajmuję. Jak najszybciej.
Spuściłam wzrok, bo nie miałam ochoty tłumaczyć mu, dlaczego tak bardzo zależy mi na czasie. Zresztą wątpiłam, że mogłoby go to w ogóle zainteresować. Kątem oka zauważyłam, że położył swoje dłonie na biodrach i zaczął rozglądać się dookoła. Westchnął jakby z rezygnacją, chwilę się nad czymś zastanawiał, a ja cierpliwie czekałam na to, co powie.
Podejrzewałam, że po prostu pożegna się i wyjdzie.
– W porządku – odezwał się wreszcie. – Pomogę ci.
– Już mówiłeś.
– Ze wszystkim.
– Z całym remontem? – Nie potrafiłam ukryć szoku.
– Tak. Nie widzę, żebyś była do tego przygotowana, a ja miałem już do czynienia z takimi miejscami. Poza tym nie masz maszyn ani narzędzi, żeby tu cokolwiek zrobić. Zgadza się?
– Ale przecież… – Nie bardzo wiedziałam, jak mam zareagować na tę propozycję. – Masz swoje życie, swoją pracę.
– Chwilowo jestem na urlopie, więc mam sporo czasu.
– Nie, żebym narzekała, ale czy nie wolałbyś go spędzić w jakiś inny sposób? Przyjemniejszy?
– Ten nadaje się idealnie.
– Nie rozumiem. – Byłam skołowana. – Dopiero co wyśmiewałeś mnie…
– Nie wyśmiewałem – przerwał mi szybko. – Byłem tylko zaskoczony, że chcesz zmierzyć się z tym sama. Tutaj jest naprawdę sporo pracy i jeszcze będziesz miała jej dosyć, ale imponuje mi twój zapał.
To, co mówił, było bardzo miłe, jednak podchodziłam do tego z rezerwą. Wciąż był donosicielem mojego brata, więc w jego chęci pomocy dopatrywałam się jakiegoś drugiego dna. Może byłam przewrażliwiona, ale jeszcze nikt nigdy nie pomógł mi ot tak. A tutaj nie chodziło o zwykłą przysługę, tylko o ciężką pracę.
– Kupiłam ten dom za gotówkę i nie mam na głowie żadnego kredytu – wypaliłam, sama nie wiem dlaczego.
– Nie musisz mnie do niczego przekonywać. Już powiedziałem, że ci pomogę.
– Zapłacę ci. W ratach – dodałam szybko.
– Ale ja tego nie oczekuję.
– Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zrobisz to zupełnie za darmo?
– Skupmy się na razie na planowaniu prac. Muszę zadzwonić do Jaspera i sprawdzić, kiedy będzie miał dostępne maszyny i narzędzia, żebym mógł to jakoś ogarnąć czasowo. Na pewno się z nim dogadam. Wygląda na to, że będziemy ze sobą teraz spędzać dużo czasu.
– Poświęcę się temu całkowicie – oświadczyłam z zaangażowaniem.
Popatrzył na mnie i uśmiechnął się, unosząc przy tym brew.
– Spędzaniu ze mną czasu?
– Chodziło mi o remont – wyjaśniłam speszona, to rzeczywiście mogło zabrzmieć zbyt emocjonalnie. – Pracuję głównie z domu, ale wiadomo, tutaj nie ma warunków, więc na razie skupię się wyłącznie na remoncie. Zresztą mam gdzieś zapasowe klucze, więc nawet gdy mnie nie będzie, możesz śmiało przychodzić, kiedy tylko chcesz.
Kiedy poszłam po klucze, Damon zadzwonił do Jaspera. Uzgodnił z nim, że będzie korzystał z jego sprzętów, a ja pomyślałam, że Jasper musiał mu być winien sporą przysługę, skoro godził się na to wszystko bez żadnego sprzeciwu. Nie zamierzałam jednak wypytywać o to Damona, chociaż ciekawość mocno mnie zżerała.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie było nawet gdzie usiąść w tym moim nowym domu, aby na spokojnie ustalić jakiś plan działania. Stare drewniane stołki w kuchni, które również wymagały renowacji, nie zachęcały, żeby na nich spocząć.
– Może skoczymy gdzieś na kawę? Moglibyśmy omówimy to wszystko – zaproponowałam.
– Starbucks?
– Jasne, tylko… – Zawahałam się. – Nie mam dzisiaj samochodu.
– Pojedziesz ze mną – zadecydował. – A później podrzucę cię, dokąd zechcesz.
– Świetnie.
W zasadzie byłam już gotowa do wyjścia, bo torebkę trzymałam w ręce. Skinął głową, wyciągnął rękę w stronę drzwi i puścił mnie przodem.
Na podjeździe stał jego potężny samochód. Wdrapałam się na fotel obok kierowcy i z zadowoleniem rozejrzałam się po wnętrzu. Wszystko dookoła było w czerni, co wcale mnie nie zaskoczyło. Byłam zachwycona tym, że siedziało się bardzo wysoko, a poczucie bezpieczeństwa przy takich gabarytach pojazdu było dodatkowym atutem.
– Masz w ogóle samochód? – zapytał, gdy już siedział za kierownicą.
– Tak, ale w tym momencie jest u mechanika. Na razie daję radę bez auta.
– A są rzeczy, z którymi nie dajesz sobie rady? – zapytał, drocząc się ze mną z uśmiechem na ustach.
Odwróciłam głowę w stronę okna, bo nie miałam zamiaru odpowiadać na to pytanie, a on nie ciągnął tematu, tylko ruszył z miejsca. Prawda była taka, że z wieloma rzeczami wcale sobie nie radziłam. Uwielbiałam pisać do gazet, czy to w wydaniu papierowym, czy na stronach internetowych różnych magazynów, ale wciąż nie miałam siły przebicia, a było wielu takich jak ja, którzy chcieli dorwać stałe zlecenia, a nawet własną kolumnę. Nie byłam na tyle przebojowa, żeby ktoś mnie wyłowił spośród całego tłumu wolnych strzelców.
Najgorsze było to, że nie miałam stałego dochodu, który pomógłby mi zaplanować cokolwiek do przodu, na przyszłość. Żyłam tak naprawdę z dnia na dzień, licząc na to, że ktoś wreszcie uzna, że mam talent i warto dać mi szansę. Stres związany z tym, że wciąż mieszkałam zbyt blisko Bryana Marksa wcale nie pomagał. Musiałam skradać się za każdym razem, gdy wracałam do mieszkania i kiedy z niego wychodziłam. To było straszne.
Za wszelką cenę chciałam uniknąć spotkania z moim eks. Na samą myśl o nim zapadałam się w sobie.
– Coś się stało? – zapytał, gdy milczenie się przedłużało.
– Nie, wszystko w porządku – zapewniłam, lecz wciąż nie patrzyłam w jego stronę.
– W takim razie proponuję wrócić do tematu remontu.
– Oczywiście.
– Na poniedziałek trzeba załatwić kontener i pobawimy się młotami.
– Młotami?
Wreszcie spojrzałam w jego kierunku i zobaczyłam dziwny blask w zielono-szarych oczach. Nie byłam pewna, czy ta radość była spowodowana wizją demolki w moim domu, czy ogólnie ekscytował się całym projektem, którego na ochotnika się podjął. Młoty brzmiały groźnie, ale gdy wytłumaczył, że to po prostu duże, gumowe tłuczki, uspokoiłam się trochę.
– Najważniejsze, żeby wyrzucić wszystkie graty i wykładziny. Przywiozę ochronne gadżety, czyli gogle, maski, rękawice. Radziłbym ci się ubrać wygodnie i niezbyt elegancko. Będzie dużo pyłu.
– Wiem – oznajmiłam.
– Chyba jednak tak do końca to nie wiesz, skoro chciałaś zrobić tylko część, po czym zamieszkać tam i bawić się dalej w remont.
– Chciałam tak zrobić, ponieważ nie jestem pewna, w którym momencie utknę z powodu braku pieniędzy.
– Ale rozumiem, że na start masz jakąś kasę? – zaniepokoił się.
– Tak, oczywiście. Muszę kupić lodówkę, kuchenkę i na dodatek całe wyposażenie łazienki, nie wspominając o płytkach, ale na resztę też coś zostanie.
Wyliczałam wszystko, łapiąc się na tym, że powoli zaczynała ogarniać mnie panika. Do tej pory nie chciałam dopuszczać do siebie myśli, że jednak porwałam się z motyką na słońce. Przecież wydatki będą się piętrzyły na każdym kroku, a te marne oszczędności, które mi pozostały, będą topnieć w zastraszającym tempie.
***
Wprawdzie umówiłam się z Damonem na godzinę jedenastą do południa, za to sama przyjechałam do mojego nowego domu już przed dziewiątą. Otworzyłam na oścież drzwi wejściowe oraz wszystkie okna, żeby trochę przewietrzyć, ponieważ zaduch i zapach stęchlizny były nie do zniesienia.
Mój remontowy bohater pojechał odebrać płyty od Jaspera, a ja czekałam podekscytowana, bo właśnie dzisiaj mieliśmy rozpocząć prace remontowe. Nie było sensu czekać do poniedziałku. Sobota wydawała się idealnym dniem.
– Halo, halo! – Usłyszałam głos Claire, więc szybko podążyłam do salonu, w którym moja przyjaciółka stała z tekturową tacką w dłoni. Zapach kawy wydobywał się z papierowych kubków. Sięgnęłam po jeden z nich, zdjęłam plastikowe wieczko i natychmiast zaciągnęłam się cudownym aromatem, mrużąc przy tym oczy.
– A ty, co tutaj robisz? – spytałam ucieszona jej wizytą, a jeszcze bardzie przyniesioną przez nią kawą.
Claire wyglądała rewelacyjnie. Jak zwykle zresztą. Miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę przed kolano, czarny żakiet i szpilki. Czerwona szminka przyciągała wzrok do jej pełnych ust. Proste blond włosy do ramion sprawiały, że wyglądała jak aniołek, natomiast w rzeczywistości wcale nim nie była. Miała niezły charakterek.
– Wpadłam tylko na chwilę przed pracą – oświadczyła, rozglądając się po wnętrzu z dziwnym grymasem na twarzy.
– Pracujesz dzisiaj?
– Wyjątkowo. I krótko.
– I w tym stroju idziesz do pracy? – Byłam zdumiona.
– A co jest złego w moim stroju?
– No wiesz, ta sukienka jest chyba za krótka. Nie uważasz?
– Nie sądzę.
– Nie jest ci znany biznesowy dress code? Pracujesz w biurze, jesteś asystentką. Powinnaś wyglądać zdecydowanie skromniej, a nie jak seksbomba.
Zawsze uważałam, że to ona powinna być szefową, bo marnowała się jako asystentka. Była świetnie zorganizowana, ogarniała dla swojego przełożonego milion tematów dziennie i do tego nie brakowało jej pewności siebie. Nie mówiąc o jej wykształceniu i wiedzy, jakie posiadała.
– Dzisiaj przychodzi Phil – powiedziała przeciągle.
– Aha, to już wszystko jasne.
Phil był jednym z klientów jej szefa. Claire miała na jego punkcie obsesję. Podobał jej się. Za każdym razem, gdy przychodził do biura, starała się zwrócić jego uwagę. Fantazjowała o nim; i chociaż nigdy go nie spotkałam, to dzięki szczegółowym opisom przyjaciółki uważałam go za chodzący ideał.
Dla niej oczywiście, bo ja sama miałam na razie dosyć facetów w garniturach.
– No co? Chcę mu się spodobać. On zawsze do mnie zagaduje, mrugnie okiem. – Rozpromieniła się.
– Oczywiście. Szkoda, że jeszcze nie klaszcze i nie mlaska na twój widok, ale chyba już dzisiaj go do tego doprowadzisz. Wiesz, że takie same reakcje możesz uzyskać, idąc obok budowy. Efekt gwarantowany. Nawet gwizdów się doczekasz.
– Nie bądź obleśna! Ja jestem zainteresowana wyłącznie facetem na poziomie. Inteligentnym, który doceni mój intelekt.
– Wiem, ale uważaj, bo twój intelekt właśnie za bardzo wysunął się z dekoltu.
Popatrzyła w dół i poprawiła pierś. Zaśmiała się, a potem okręciła wokół własnej osi i rozłożyła przede mną ręce.
– Serio przesadziłam? – zapytała.
– Nie ściągaj żakietu, to może wrażenie napalonej trochę się zakryje. – Uśmiechnęłam się. – A twój szef nie zwróci ci uwagi?
– Nie. Nie raz już byłam w tej sukience i jakoś nie narzekał.
Jej szef był przystojnym brunetem, którego miałam okazję widywać, gdy przychodziłam po Claire do pracy. Nigdy nie rozwodziła się na jego temat, chyba że akurat narzekała, jak zawala ją robotą. Kiedyś nawet sama o niego zapytałam, ale machnęła tylko ręką, więc uznałam, że nie interesowała się nim w sferze damsko-męskiej. To akurat było dla mnie zastanawiające, bo facet prezentował się niesamowicie przyjemnie.
– A co cię do mnie sprowadza? – zapytałam.
– Obiecałam sobie, że przyjdę tutaj dopiero wtedy, gdy będzie ładnie i pachnąco – powiedziała, rozglądając się po salonie, który na ten moment nie wyglądał urzekająco. – Teraz jest okropnie.
– Dziękuję.
– Co to za zapach? – Zmarszczyła nos.
– Nie wiem. Brud? Jak widzisz, cały czas wietrzę.
– Swoją drogą, drzwi wejściowe chcesz trzymać cały czas otwarte na oścież? To jak zaproszenie dla wszystkich zboczeńców z okolicy.
– A jakimś cudem pojawiłaś się wyłącznie ty.
– Zaraz uciekam, ale musiałam przyjechać i sprawdzić, jak się czujesz.
– A jak mam się czuć? – zaśmiałam się, przekonana, że miała na myśli dom, który zakupiłam pomimo jej protestów. Oczywiście czekała mnie jeszcze długa droga, żeby doprowadzić to miejsce do użytku, ale nie było wcale tak najgorzej. Każdy reagował, jakby to była jakaś tragedia, a ja widziałam w tym swój nowy początek.
– Wiem, na pewno nie jest ci łatwo. Chciałam cię trochę pocieszyć tą kawą.
– Pocieszyć? Nie przesadzaj.
– Jesteś dzielna, ale chyba nie chciałaś, żeby to się tak skończyło?
– Możesz jaśniej? – W tym momencie już nie wiedziałam, o czym mówiła.
– Chodzi mi o Bryana. No wiesz. Widziałam go z nową kobietą – wyjaśniła, co natychmiast starło mi uśmiech z twarzy.
Mimo tego, że sama zerwałam z moim eks, ta informacja mnie zabolała. Starałam się po sobie tego nie okazywać, ale ukłuło mnie mocno w sercu i dziwnie zdławiło w gardle.
Szybko się uwinął, pomyślałam, skoro pokazywał się na mieście z kolejną ofiarą. Bo ja z pewnością byłam jego ofiarą. Chyba powinnam współczuć tej kobiecie, a może to akurat ona będzie tą, która go całkowicie zadowoli. Może to tylko ja byłam na tyle słaba, że dałam mu się omamić i zniszczyć?
– Nic mnie to nie obchodzi. To już historia – wygłosiłam.
– Daj spokój. Wiem, że go kochasz.
– Nie kocham go! – Natychmiast zaprotestowałam.
– Ale ja kocham ciebie, więc będę udawać, że ci wierzę.
– Posłuchaj, Claire. Tak, byłam w nim zakochana. Byłam nim zauroczona. Imponował mi, ale po czasie… – Zamilkłam na parę sekund, ponieważ nie chciałam tego wywlekać. Przynajmniej nie w tej chwili. – Cieszę się, że to już koniec.
Pogłaskała mnie po ramieniu, przekrzywiła głowę i patrzyła na mnie ze współczuciem. Cholera, ona dobrze wiedziała, że czuję się źle sama ze sobą.
Bryan od samego początku naszej znajomości był dla mnie bardzo uprzejmy i miły, a gdy zwrócił na mnie uwagę, czułam się jak największa szczęściara na świecie. Uwagi mojej mamy na temat mojego ciała wciąż tkwiły mi w głowie, więc zakompleksiona nie mogłam uwierzyć w to, że przystojny, wykształcony mężczyzna mógłby się zainteresować kimś takim jak ja.
Zabierał mnie na kolacje do restauracji, zapraszał do kina, często chadzaliśmy na spacery. Zakochałam się w nim bez pamięci, ale czułam, że nasz związek był jakiś dziwny. Z niczym się nie spieszył i zauważyłam, że nie lubił okazywać czułości publicznie. Pocałunki, którymi mnie obdarowywał, były dla mnie czymś niesamowitym. Były jednak rzadkie, tak jak nasze zbliżenia.
Seks sprowadzał się do szybkiego numerku od tyłu albo w swojej hojności Bryan kładł się na mnie, jednak bardzo szybko kończył, nie patrząc na to, czy mi również było dobrze. Nie skupiał się na mojej przyjemności, na moim ciele, a nawet mogłabym śmiało stwierdzić, że mentalnie pomijał mnie w samym akcie miłosnym.
Kiedyś próbowałam z nim na ten temat porozmawiać, ale zbył mnie, tłumacząc, że wchodząc we mnie, zapomina o całym świecie i nie potrafi się powstrzymać. Dopiero z czasem, kiedy zaczęłam dostrzegać zmiany w jego zachowaniu, a jego docinki pod wpływem alkoholu były coraz częstsze, wszystko się wyjaśniło.
– Claire, nie obchodzi mnie to, co on robi. I z kim. Ważne, że nie zbliża się do mnie.
– Powiedz mi, o co poszło? Co się stało? – dociekała.
– Powiem ci. Po prostu na razie sama to przetrawiam.
– Ale jest aż tak źle? Miałaś takie piękne mieszkanko, a ta rudera… – Nawet nie dokończyła zdania, tylko machnęła w powietrzu ręką, dodając dramatyczności swojej wypowiedzi.
– Ta rudera to mój dom, więc uważaj, bo jeszcze będziesz się do mnie wpraszać, jak już wszystko doprowadzę do porządku – zagroziłam z lekkim uśmiechem.
– Jasne.
– Jak chcesz, to oprowadzę cię i powiem, co planuję.
– Nie, nie. Wystarczy to, co widzę.
– To tylko salon, a reszta?
– Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. – Wzdrygnęła się ostentacyjnie. – Spieszę się do pracy.
Po wyjściu przyjaciółki długo zastanawiałam się nad swoim związkiem z Bryanem. To był stracony rok, a może nawet gorzej, bo zamiast zyskać nowe doświadczenie z bycia w stałym związku, doznałam uszczerbku na psychice. Tego akurat nie chciałam doświadczyć.
Wcześniej spotykałam się z różnymi mężczyznami, ale nigdy nie dochodziło do tego, żeby spędzić z kimś rok. Zbliżałam się do trzydziestki i wciąż narastało we mnie nieprzyjemne przekonanie, że zostanę sama na zawsze.
Postanowiłam wyjść przed dom i poczekać na Damona na mocno zdezelowanej ławeczce, która stała na ganku. Bałam się usiąść na wiszącej obok huśtawce w obawie, że runę z nią na ziemię. Zapisałam w myślach, żeby poprosić mojego pomocnika o jej sprawdzenie. W moim marzeniach bujałam się na niej, więc nie miałam zamiaru z tego rezygnować.
Od teraz wszystko musiało być tak, jak należy. Po mojej myśli.
Gdy tylko Damon wjechał swoim samochodem na podjazd, wstałam pospiesznie i ruszyłam w jego kierunku. Miał przywieźć parę niezbędnych rzeczy, więc chciałam mu pomóc je wnieść. Wyszedł z samochodu, skinął głową na przywitanie i zeskanował mnie wzrokiem. Poczułam się nieswojo, jakbym skurczyła się pod jego spojrzeniem.
– W tym stroju chcesz pracować? – zapytał.
Popatrzyłam w dół i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że spędziłam na werandzie prawie dwie godziny, rozmyślając o przykrych rzeczach, zamiast przebrać się i być gotową do pracy. Wciąż miałam na sobie długą, zieloną sukienkę na ramiączkach, a pod nią biały podkoszulek oraz trampki.
– Zaraz się przebiorę. Mam dres – wyjaśniłam.
– Dobrze.
– A ty będziesz pracował w tym? – Wskazałam brodą jego jasne dżinsy i biały podkoszulek. Na ten moment był równie nieprzygotowany jak ja. Oczywiście on dopiero przyjechał, lecz nie chciałam, żeby miał zawsze ostatnie słowo.
– Nie, ja też się przebiorę, ale najpierw wniosę parę sprzętów z samochodu.
– Mogę coś zabrać.
Podał mi lekkie plastikowe pudło i oświadczył, że z resztą poradzi sobie sam. Nie oponowałam, tylko ruszyłam w stronę domu, podekscytowana wizją zmian w moim gniazdku.
Będąc w środku przed dłuższy czas, można było przyzwyczaić się do zapachu, który tam panował, lecz za każdym razem, gdy wchodziło się do niego ze świeżego powietrza, smród atakował zmysły węchu, jak za pierwszym razem. Zastanawiałam się, czy uda mi się wywabić ten odór. Na razie nie pozostawało mi nic innego, tylko wietrzyć bez ustanku wszystkie pomieszczenia.
Damon wnosił płyty, ja tymczasem wzięłam swoją torbę, następnie udałam się do łazienki, żeby zmienić ubrania, w których przyszłam, na robocze. Kiedy rozglądałam się po przyżółkłych płytkach i mało sanitarnej ubikacji, aż mnie otrzepało z obrzydzenia. Od razu postanowiłam, że łazienką powinniśmy zająć się w pierwszej kolejności.
Ruszyłam w stronę kuchni, bo wydawało mi się, że właśnie tam usłyszałam Damona. Nie myliłam się. Gdy tylko mnie zobaczył, zaczął przedstawiać swój plan.
– Dzisiaj weźmiemy się za demolkę. Kontener zaraz powinien podjechać.
– Myślałam, że ma przyjechać w poniedziałek.
– Wczoraj go załatwiłem – oświadczył. – Udało się na dziś, więc po co czekać? Najpierw wyniesiemy meble z kuchni i wszystko to, czego chcesz się pozbyć.
Mówił, ściągając przy tym spodnie i podkoszulek, zupełnie bez skrępowania. Złożył je w kostkę, wrzucił do torby, tak jak ja to wcześniej zrobiłam ze swoimi ubraniami, po czym sięgnął po sprane bojówki, które nosiły na nogawkach ślady, prawdopodobnie po farbie, i zaczął je na siebie naciągać. Obserwowałam tę czynność jak zahipnotyzowana.
Jego ciało zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Nie potrafiłam zapanować nad wygłodniałym wzrokiem. Kiwałam głową, udając, że rozumiem, co do mnie mówił, a tak naprawdę już dawno przestałam go słuchać. Podobało mi się to, co widzę. I to jak jasna cholera.
Jego pięknie wyrzeźbione ramiona kusiły tańcem mięśni, gdy poprawiał spodnie. Zrobiło mi się gorąco, kiedy moje spojrzenie niespiesznie przepłynęło po jego nagim torsie. Napięty brzuch był kolejnym dowodem na to, że mężczyzna, urządzający ten prywatny pokaz w mojej kuchni, musiał ostro trenować.
Chwilowo skupiłam wzrok na jego dłoniach, którymi właśnie zapinał rozporek.
– Masz ochotę coś powiedzieć? – zapytał zupełnie jak wtedy u Adama w biurze, gdy się poznaliśmy.
Tymi słowami wyrwał mnie z rozmarzenia. Na jego twarzy nie dostrzegłam uśmiechu, a spojrzenie było tak intensywne, że trudno mi było tak szybko otrząsnąć się ze swoich pragnień. Nie bardzo wiedziałam, czego ode mnie oczekiwał, stojąc z lekko uniesioną brodą. Czekał na moje wyznanie, że ma idealne ciało, które chciałabym…
Potrząsnęłam szybko głową, próbując odgonić rozpalone myśli i tym samym przywołać się do porządku.
– W tygodniu pasuje podskoczyć do sklepu, żeby kupić farbę i płytki do łazienki. Chyba że chcesz jakieś tapety.
– Tak – powiedziałam bez sensu.
– Zastanów się nad tym, bo to wyjdzie drożej.
– Nie – ocknęłam się. – Farba. Tylko farba.
– Skoro płytki, to silikon też by się od razu przydał.
– Silikon – powtórzyłam.
Przełknęłam ślinę i speszona próbowałam odciągnąć od niego spojrzenie. Wciąż jednak stał przede mną w połowie nagi. Jego umięśniona klatka piersiowa ponownie przyciągnęła mój wzrok. Lewe ramię było przyozdobione jakimś tatuażem, ale z tej odległości nie widziałam dokładnie, co przedstawiał.
– Co jest? – Nachylił się nad blatem kuchennego stołu, który dzisiaj miał wylądować na śmieciach, i oparł się o niego, napinając mięśnie ramion.
Noożeeż kurde!!
– Możesz założyć podkoszulek? Koszulę. Cokolwiek. Wolałabym, żebyś był ubrany, a nie… – Uniosłam rękę, żeby wskazać na to, co mi zaprezentował. – I nie uśmiechaj się w ten sposób.
– A co? Nie możesz się skupić na rozmowie? – Zaśmiał się.
– Ciekawe, jak ty byś się skupił na rozmowie, gdybym stała teraz przed tobą w samej bieliźnie – palnęłam bezmyślnie i od razu pożałowałam tych słów.
Długo nie musiałam czekać na jego reakcję. Wyprostował się, skrzyżował ramiona na piersi. Mięśnie ułożyły się w inny sposób, ale równie atrakcyjny, co wciąż nie pomagało mi się skupić. Na domiar złego jego bezczelny uśmiech wywołał na moim ciele mnóstwo dreszczy – na zmianę gorących i zimnych.
– Nie wiem, ale możemy to sprawdzić. Zawsze jestem chętny eksperymentować.
– Nie – odparłam stanowczo.
– Nawiasem mówiąc, faktycznie byłoby całkiem fair, gdybyś też się rozebrała. Ty mnie już widziałaś w bieliźnie.
– Nie! – powtórzyłam oburzona.
– Stanowcze, zdecydowane NIE?
– Tak. – Zdałam sobie sprawę, że zapędził mnie w kozi róg. – To znaczy… Stanowcze. Zdecydowane. NIE!
– Spokojnie. – Zaśmiał się, unosząc przy tym ręce w geście poddania się. – Umiem uszanować słowo „nie”. Chciałem tylko zauważyć, że to był twój pomysł. Sama zaproponowałaś.
– Nie zaproponowałam, po prostu… Myślisz, że na widok takiego – wskazałam na niego dłonią – ciała, od razu się rozbiorę i wskoczę ci do łóżka?
Przełknęłam ślinę, bo faktycznie byłam pełna uznania dla jego wspaniałej muskulatury. Najwidoczniej nie potrafiłam ukryć tego zafascynowania.
– Hmm. Niczego takiego nie powiedziałem, ale chyba muszę podziękować za komplement.
Zrobiło mi się gorąco, bo właśnie do mnie dotarło, że istotnie wypowiedziałam swoje myśli na głos. Co się ze mną, do cholery, działo?
– Chciałam tylko ... – Niepotrzebnie brnęłam w to dalej. Wreszcie w porę się opamiętałam i rzuciłam: – Ubierz się!
– Czy ty się właśnie zarumieniłaś?
– Nie! – fuknęłam.
– Tylko się nie zakochaj – powiedział i mrugnął do mnie.
Znowu zaśmiał się w głos. Może w innych okolicznościach mnie też by to śmieszyło, ale teraz przeraziła mnie myśl, czy kiedykolwiek jeszcze odważę się rozebrać przed mężczyzną i czy zdołam na tyle zbliżyć się do faceta i się w nim zakochać.
Damon wyglądał, jakby go ktoś stworzył w Photoshopie, a moje ciało było jeszcze na etapie przed przeróbkami. Z łatwością można by się w tym przepięknym mężczyźnie bez pamięci zatracić, lecz byłam zbyt spętana emocjonalnie, żeby pozwolić sobie na taki luksus.
Znowu wszedł mi do głowy Bryan, wyśmiewając mnie, zadeptując moją kobiecość. Wprawdzie jego już nie było w moim życiu, ale ciągnęłam jego dzieło, sama się dobijając. Trudno mi było wyjść z tego stanu.
Na szczęście moje myśli rozgoniły dzięki dochodzące z mojego podjazdu. Dostarczono kontener i przez chwilę mogłam obserwować Damona, który instruował mężczyzn, gdzie go mają postawić. Niestety na nowo odpłynęłam myślami.
Przypomniały mi się słowa Claire. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak wygląda nowa wybranka Bryana. Czy lubił jej dotykać? Czy ona była przy nim szczęśliwa? Tak bardzo chciałam się skupić na remoncie, lecz zapędziłam się już za daleko w swoją otchłań.
Wróciliśmy z Damonem do kuchni i naprawdę starałam się uważnie słuchać tego, co do mnie mówił. Ubrałam gogle, jak polecił, i byłam gotowa do pracy.
Przynajmniej fizycznie.
– Nie będziemy bawić się w odkręcanie zawiasów, bo one i tak już do niczego się nie nadają. Zrywaj rękami, co się da, a resztę rozwal tym. – Wręczył mi ciężki, gumowy młot. – Albo poczekaj. Ja zajmę się drzwiczkami, a ty to na razie tylko trzymaj.
Popatrzyłam na szafki, które kiedyś służyły jakiejś rodzinie. Miałam właśnie zamiar rozwalić czyjś świat. Sama tkwiłam w przeszłości, chociaż tak bardzo chciałam się jej pozbyć ze swojej głowy. Przecież właśnie dlatego kupiłam ten dom, żeby zacząć wszystko od początku. Żeby mieć szansę na odbudowę. Moje wnętrze też potrzebowało takiej rozpierduchy, zdemolowania przykrych myśli i przekonań.
Zamierzałam odświeżyć swoją duszę. Tylko czy nie dało się tego zrobić delikatniej? Czy musiałam użyć aż tak dużej siły i pomocy kogoś z zewnątrz, żeby odremontować swoje wnętrze? Czy to wymagało takiej brutalności?
– Nie można ich po prostu ściągnąć? – zapytałam i usłyszałam smutek w swoim głosie, bo chyba pytałam też o siebie.
– Szkoda czasu, tak będzie szybciej. Kontener mamy tylko na tydzień, a czeka nas jeszcze zdzieranie wykładzin. Do tego szafki w sypialni i cały syf z łazienki.
– Jeżeli zerwiemy wykładzinę na samym początku, to co będzie chroniło podłogę. Nie chcę, żeby to drewno się zniszczyło.
– Zabezpieczymy podłogę. Nie martw się. A teraz dawaj, iskierko. Dasz radę wykrzesać z siebie ogień, żeby powalić te meble na kawałki?
– Tak – powiedziałam i przypomniałam sobie każde słowo, którym raczył mnie Bryan. – Nic już po tym nie zostanie.
– Zrobimy nowe meble – powiedział, bo nie zrozumiał, co tak naprawdę miałam na myśli.
Uderzyłam niezdarnie w górną szafkę. To był słaby atak, jakbym nie wierzyła, że dam radę. Poza tym chyba tak do końca nie spodziewałam się tego, że młot będzie taki ciężki.
– Nie, nie, nie.
Damon podszedł do mnie, otworzył szafkę, zerwał drzwiczki, po czym stanął za moimi plecami.
– One są już słabe, ale uderzaj od góry. Stań w lekkim rozkroku – nakazał, a ja wykonałam polecenie, lecz kiedy tylko położył swoje dłonie na moich biodrach, natychmiast cała się spięłam. Chyba to zauważył. – Spokojnie. Nic ci nie zrobię. Już powiedziałem, że umiem uszanować słowo „nie”. Chcę ci tylko pokazać, jak dobrze to zrobić. Nie chcę oberwać kawałkiem drewna. Ty też nie chcesz zrobić sobie krzywdy, prawda?
Jego dotyk mnie sparaliżował, ponieważ obawiałam się, że jego ręce poczują moje krągłości i zdemaskują mój najgorszy koszmar. Gdy poczułam jego duże dłonie na biodrach, zachciało mi się płakać, lecz, ku mojemu zaskoczeniu, nie uciekł z obrzydzeniem.
Dokładnie tłumaczył mi, co mam robić, a ja w tym czasie starałam się zapanować nad oddechem. Z każdą sekundą zaczynałam czuć się pewniej. Rozpoznałam w sobie nadchodzącą złość na to, że pozwoliłam Bryanowi, aby zniszczył mnie na tyle, iż bałam się dotyku i odrzucenia innego mężczyzny.
Damon odszedł ode mnie i zaczął zrywać drzwiczki kolejnych szafek, oddalając się z każdym krokiem. Zamachnęłam się, a każde kolejne uderzenie demolujące meble wzbudzało we mnie coraz większą agresję, jakbym potrzebowała wyrzucić z siebie wszystkie żale, które ukrywałam nawet przed swoją najlepszą przyjaciółką.
Moje natarcie na meble stało się gwałtowniejsze, aż poczułam łzy, napływające mi do oczu. Z trzęsącą się brodą ponawiałam uderzenia, wyżywając się na brudnych, ledwie trzymających się szafkach.
Zatrzymałam się na chwilę i upuściłam narzędzie. Chciałam pozbyć się niechcianej wilgoci spod gogli. Zdjęłam je, otarłam ramieniem policzki, ale chwilowo nie miałam siły podnieść młota. Nie od razu zorientowałam się, że Damon też przestał pracować i zaczął mi się przyglądać.
– Co jest grane? – zapytał nagle.
Otarłam ponownie łzy, a kiedy zaczęłam sięgać po trzon narzędzia, mężczyzna chwycił mnie za rękę i obrócił w swoją stronę. Podniosłam wzrok i napotkałam jego wnikliwe spojrzenie, jakby właśnie przeprowadzał dochodzenie tylko na podstawie mojego wyrazu twarzy. Wyczekiwał mojej odpowiedzi, a ja zastanawiałam się, czy chcę mu cokolwiek powiedzieć.
Tak naprawdę nie łączyło nas nic poza tym, że był przyjacielem mojego brata i pomagał mi przy remoncie. Nie chciałam się przy nim rozpaść, musiałam natychmiast wziąć się w garść. Powoli uspokajałam oddech i byłam mu wdzięczna, że mnie nie poganiał, mimo iż milczenie się przeciągało.
– Nic – odezwałam się wreszcie.
– Przecież widzę.
– Wszystko w porządku.
– Dlaczego ściemniasz, że nic ci nie jest, skoro widać, że to nieprawda? Jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to mi to po prostu powiedz.
