Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
117 osób interesuje się tą książką
„Przytuliłem ją do siebie. Tak mocno, jak jeszcze nigdy.
Niech wie, że tutaj jest jej miejsce. Że w moich objęciach zawsze znajdzie bezpieczeństwo, siłę i wsparcie”.
Reeva Bailey rozpoczyna nowe życie w słonecznym San Diego. Wszystko układa się idealnie – wspólne mieszkanie z chłopakiem, praca w księgarni, wymarzone studia prawnicze na najlepszym uniwersytecie stanowym.
Dziewczyna liczy, że sprawy potoczą się po jej myśli. Ma przy sobie Jaydena, który zerwał z przeszłością i odciął się od toksycznej rodziny. Udało mu się również dostać na ten sam uniwersytet co Reevie, a nawet dołączyć do najlepszej drużyny koszykarskiej – Aztecs.
Oboje jednak się nie spodziewają, że pojawią się komplikacje, a życie Reevy zamieni się w piekło. Jayden, nie mogąc dłużej tego znieść, postanawia chronić ją za wszelką cenę i przyjmuje cały ból na siebie.
Lecz problemy oraz strach, mający źródło w przeszłości, zaczynają ich przerastać.
Każdy człowiek dociera do jakichś granic, zanim pęknie.
A Jayden i Reeva przekroczą je kilkakrotnie.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 479
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Agata Moore
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Joanna Błakita
Korekta: Aleksandra Krasińska, Emilia Ziarnik, Martyna Janc
Skład i łamanie: Paulina Romanek
Oprawa graficzna książki: Weronika Szulecka
ISBN 978-83-8418-424-0 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
Playlista
Słowo od autorki
Prolog
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
Epilog
Rozdział dodatkowy
Rozdział dodatkowy
Podziękowania
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
1.Alex Warren feat. Ella Henderson – Carry You Home
2.WizTheMc, bees & honey – Show Me Love
3.Alex Warren – Ordinary
4.David Kushner – Miserable Man
5.The Neighbourhood – A Little Death
6.Justin Bieber, Big Sean – As Long As You Love Me
7.Kanye West – I Wonder
8.Halsey – Bad at Love
9.Maroon 5 – Maps
10.James Arthur – Impossible
11.Kelly Clarkson – Because of You
12.Birdy – Wings
13.Shawn Mendes– Mercy
14.Adele – Love in the Dark
15.The Fray – Look After You
16.Benson Boone – In the Stars
17.Gracie Abrams – I Love You, I’m Sorry
18.Sia – Elastic Heart
19.Taylor Swift – Don’t Blame Me
20.Alessia Cara – Scars to Your Beautiful
21.Andy Grammer – Don’t Give Up on Me
22.Selena Gomez – People You Know
23.Marshmello, Khalid – Silence
Niemówienie całej prawdy to jeszcze nie kłamstwo, czasem to jedyny sposób, żeby ochronić ukochaną osobę.
Jodi Picoult, Już czas
Dla wszystkich,
dla których trudne tematy w książkach
nie są tylko fikcją.
The Reverse miało być jednotomówką. Wierzyłam w to przez kilka ładnych miesięcy, aż w końcu ugięłam się pod Waszymi namowami i tak oto powstała część druga. Zatem historia Jaydena i Reevy to teraz dylogia, jednak bez zbiorczej nazwy serii. Mamy po prostu The Reverse i The Reverse 2.
Wiem, że chcielibyście nieco słodyczy i szczęścia, ale ja znów muszę przeprosić za każdą łzę, która spłynie po Waszym policzku podczas lektury.
Ostrzegam również przed drażliwymi wątkami, takimi jak: ciężka choroba, problemy rodzinne, przemoc psychiczna i fizyczna wobec dziecka.
Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży
116 111 – numer darmowy, czynny 24 godziny, 7 dni w tygodniu
Przed pisaniem tej książki przeprowadziłam niezbędny research oraz parę rozmów z koszykarzem drużyny Aztecs. Chciałam w jak najbardziej realistyczny sposób przedstawić Wam San Diego State University, ale miejcie na uwadze, że niektóre informacje podane w tekście nie są prawdziwe. Zostały one przeze mnie wykreowane i dopasowane do fabuły, która z założenia ma funkcje rozrywkowe, nie edukacyjne.
Jayden
Reeva Bailey to dziewczyna, o której marzyłem. W ciągu nocy śniłem o niej, w ciągu dnia myślałem. Dawne postanowienie, że kiedyś będzie moja, stało się sensem mojego życia. Było powodem, dla którego jeszcze wstawałem z łóżka i znosiłem znęcanie się Zaviera – mojego ojca.
Ta mała, brązowowłosa, z wiecznie zaróżowionymi policzkami dziewczyna wniosła swoją obecnością światło, kiedy nad moją głową wisiały czarne, burzowe, depresyjne chmury. Uratowała mnie, gdy nie miałem nikogo. I walczyła o mnie jak nikt inny. Zawdzięczam jej tak wiele, że nigdy nie zdołam się jej zrewanżować, ale każdego dnia będę próbował.
Reeva zasługuje nie tylko na gwiazdkę z nieba, lecz na cały kosmos, w którym są miliardy gwiazd, jeśli nie więcej. Zasługuje na wszystko, bo mnie pokochała, podczas gdy ja myślałem, że nigdy nie doświadczę prawdziwej miłości. Dzięki niej poznałem to uczucie oraz te nierozerwalnie z nim związane – lojalność, oddanie, bezpieczeństwo, czułość, troskę, szczęście. Nie dało się tego opisać ani zdefiniować, ale dało się poczuć – i właśnie to Reeva mi ofiarowała. Bez niej nie byłoby mnie.
Zdobyłem dziewczynę z moich snów. Teraz mogłem codziennie na nią patrzeć, rozmawiać z nią, spędzać czas, przytulać ją i całować. Mogłem się zachwycać jej urodą, dobrocią i inteligencją. Mogłem jej mówić, jak bardzo ją kocham, gotować dla niej, kupować jej książki i zanosić ją do łóżka, gdy zasypiała podczas nauki.
I mogłem śmiało powiedzieć, że ja, Jayden Davis, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, bo mam u swego boku kobietę, która jest prawdziwym aniołem.
Moim aniołem.
Jayden
Oparłem policzek o dłoń i wpatrywałem się w Reevę rozmarzonym wzrokiem. Nawet nie zauważyłem, kiedy się wyłączyłem. Skupiony na jej pięknie, myślami wróciłem do poranka, kiedy siedziała w salonie, ubrana jedynie w bieliznę i moją koszykarską koszulkę z numerem siedem. Czytała wtedy książkę Deviant King Riny Kent i czekała, aż zrobię jej czarną kawę. Nim podszedłem i pocałowałem na powitanie, obserwowałem ją, oparty o framugę drzwi w naszym mieszkaniu…
– Jayden! – krzyknęła obruszona Reeva. – Znowu mnie nie słuchasz.
Nie mogłem się z tym nie zgodzić. Jako facet nie potrafiłem robić dwóch rzeczy jednocześnie, więc kiedy wpadałem w stan adoracji swojej dziewczyny, myślami odlatywałem aż do nieba.
– Przepraszam – odparłem, po czym bardziej swobodnym tonem dodałem: – Ale twoje nieziemskie piękno czasami mnie rozprasza.
Rumieniec na jej policzkach pojawił się w ułamku sekundy, rysy twarzy złagodniały, a źrenice lekko się powiększyły. Zawsze miękła w starciu z moimi poetyckimi komplementami.
– Postaraj się skupić – poprosiła łagodniej. – To poważny problem.
Westchnąłem zmartwiony.
Reeva była przeszczęśliwa z powodu możliwości studiowania na Uniwersytecie Stanowym San Diego. Tryskała radością i ekscytacją na myśl o rozpoczęciu pierwszego semestru, ale im bardziej ten termin się zbliżał, tym mocniej dziewczyna zaczynała się stresować. Obawiała się tego, że nie zaaklimatyzuje się w nowym miejscu, nie znajdzie przyjaciół i będzie wyrzutkiem. A to przekreśli jej nowe postanowienie: tworzenie niezapomnianych wspomnień.
– Aniołku, jestem przekonany, że wszyscy cię pokochają – zapewniłem ciepło. – Ale mam nadzieję, że nie tak jak ja, bo będę zazdrosny…
Śmiech tej dziewczyny to miód na moje uszy. Niestety chwilę później słodki uśmiech zszedł z jej pełnych ust.
– W liceum nie miałam zbyt wielu przyjaciół…
Wyciągnąłem rękę nad stolikiem i splotłem ją z dłonią Reevy.
– Bo trochę się izolowałaś i wolałaś poświęcać wolny czas na naukę. Jeśli teraz postawisz na nowe znajomości, szybko staniesz się lubiana i popularna.
Przyjemnie ciepłe popołudnie postanowiliśmy spędzić w pobliskiej kawiarni. Rev wybrała nam miejsca na dworze, a ja zamówiłem kawy, które właśnie niósł dla nas kelner – americano dla mojego aniołka i mrożone cynamonowe latte dla mnie. Mało męski napój, ale nie potrafiłem się przekonać do tego czarnego płynu, który piła ona. Moim zdaniem był obrzydliwy – gorzki, kwaśny i zbyt mocny.
– Nie wiem, czy mogę rywalizować z koszykarzem. Sportowcy zawsze wygrywają. – Ukryła złośliwy uśmieszek za filiżanką.
– Więc będę królem tej szkoły, a ty moją królową. – Uniosłem dumnie głowę i spojrzałem jej prosto w oczy.
Oboje znów się zaśmialiśmy.
Upiłem łyk kawy, zachwycony jej smakiem, ciepłym, słonecznym dniem oraz moją Reevą, siedzącą naprzeciwko w uroczej sukience w małe kwiatuszki. Ciemnobrązowe fale opadały dziewczynie kaskadami na ramiona i co chwilę musiała odrzucać je na plecy, bo ich długość jej przeszkadzała. Chciałaby je ściąć do obojczyków, ale udało mi się ją przekonać, aby tego nie robiła. Choć w dowolnej fryzurze wyglądałaby jak grecka bogini piękności, a ja kochałbym ją w każdej wersji, to te długie włosy mogłem zaplatać w warkocz. Nie wiem dlaczego, ale ta czynność mnie relaksowała. Z krótkimi włosami nie miałbym już tyle frajdy.
Odchyliłem się do tyłu na ogrodowym krześle i cieszyłem się chwilą. Moje życie było idealne. Naprawdę. Miałem piękną dziewczynę, z którą wynająłem pierwsze wspólne mieszkanie. Dogadywaliśmy się doskonale i zdołaliśmy równo podzielić obowiązki domowe. Nie było kłótni o niepozmywane naczynia czy leżące na podłodze brudne skarpetki. Każdy dzień zaczynaliśmy, budząc się w swoich objęciach, a ja mogłem się śmiało założyć, że widok mojej pięknej Rev o poranku nigdy mi się nie znudzi, podobnie jak obserwowanie i podziwianie jej w ciągu dnia.
Udało nam się też znaleźć prace – Reevie w księgarni, mnie w restauracji. Robiłem więc to, co lubię, szkoliłem się i jeszcze dostawałem za to pieniądze.
Dodatkowo ciężko trenowałem, aby dostać się do drużyny koszykarskiej Aztecs. Nabór miał się odbyć dwudziestego szóstego września, czyli miesiąc po rozpoczęciu zajęć akademickich.
Utrzymywaliśmy także kontakt z naszymi przyjaciółmi, niestety aktualnie tylko przez internet, gdyż większość z nas rozpoczynała studia w innych stanach. Na szczęście Madelaine była na miejscu. Jej obecność, dobre rady, pomoc w dorosłym życiu oraz ta finansowa okazały się nieocenione.
Nie miałem praktycznie żadnych problemów. Caroline i Zaviera zostawiłem za sobą. Nie próbowałem się z nimi kontaktować, oni do mnie również się nie odzywali. Podobnie było z moimi braćmi – Colem i Milesem. Odciąłem się od nich i nie żałowałem tego, ale czasami bolał mnie fakt, że żaden z nich nie próbował o mnie zawalczyć. Zwyczajnie zaakceptowali moją decyzję i o mnie zapomnieli.
Nigdy nie tworzyliśmy szczęśliwej rodziny, nawet nie czułem, żebym do niej należał, ale bywały noce, kiedy to odcięcie mnie przytłaczało. Miałem przy sobie cudownych ludzi, lecz mimo to smuciło mnie, że ci, z którymi łączyły mnie więzy krwi, ze mnie zrezygnowali. W końcu nie byłem tak złym człowiekiem, jak twierdzili.
Ale ponieważ rozpamiętywanie przeszłości nie prowadziło do niczego dobrego, przestałem o tym myśleć. Przede mną było nowe życie z Reevą i tylko to się teraz liczyło.
– O Boże! – wykrzyknęła nagle dziewczyna.
Odwróciłem się przez ramię i po drugiej stronie ulicy dostrzegłem Rexa i uwieszoną na jego ramieniu Esme. Krótka różowa sukienka powiewała jej wokół ud, podobnie jak długie, blond włosy wokół twarzy. Niebieskie oczy zasłoniła modnymi okularami o dziwnym kształcie. Mój przyjaciel za to postawił na czarne jeansy i T-shirt w tym samym kolorze, opinający jego szerokie ramiona futbolisty. Na lewej ręce ciągnął się nowy rękaw tatuaży.
Niespodzianka przybyła.
– Czeeeść, gołąbeczki! – Esme wyszczerzyła się do nas. – Tęskniliście?
– Oczywiście! – Reeva poderwała się z miejsca i uściskała Black.
Rex ze skrzyżowanymi ramionami stanął przede mną.
– A ty co, bracie? Nie przywitasz się?
Parsknąłem, po czym mocno objąłem najlepszego przyjaciela i poklepałem go po plecach.
– Jak nas znaleźliście? – zapytałem. Sam ich zaprosiłem, ale mieli dać znać, kiedy dotrą, abym mógł po nich pojechać.
– Mam twoją lokalizację. – Kuzynka pomachała swoim telefonem, jednocześnie ściągnęła z nosa okulary i zawiesiła je uszkiem za dekolt sukienki.
– Nie pamiętam, abym ci ją udostępniał. – Zmarszczyłem brwi.
– Bo nie udostępniłeś. Sama to zrobiłam!
Od razu złapałem za swoją komórkę, aby wyłączyć tę funkcję, ale Esme zagroziła, że jeśli to zrobię, rozpowie wymyślną plotkę na mój temat na uczelni i wszyscy będą się ze mnie śmiać.
– Przecież studiujesz na innym uniwersytecie. W innym stanie.
– Ale do internetu dostęp ma każdy… Wiesz, że mam twoje zdjęcia, jak siedzisz nagi w zlewie w domu twojej babci?
– Słucham?!
– Byłeś taki słodki jako dwulatek. – Złapała moje policzki niczym jakaś stara ciotka.
Odtrąciłem jej dłonie, a ona posłała mi buziaka.
Reeva zaproponowała im, by dołączyli do nas i wypili z nami kawę.
– Przepraszam bardzo, czeka pan na kogoś? – Esme zwróciła się do typa w garniturze, koło trzydziestki. Gdy pokręcił głową, chwyciła dwa krzesła stojące przy zajmowanym przez niego stoliku i dodała: – Więc je sobie pożyczę.
Zaraz potem dosiadła się razem z Rexem do mnie i Reevy i pomachała do kelnera, by go przywołać. Złożyła zamówienie na dwie cortado, wdzięcząc się do młodego mężczyzny bardziej, niż było to konieczne.
Już jakiś czas temu zauważyłem, że lubiła wzbudzać w Rexie zazdrość, i choć nie chciałem tego usłyszeć, wyjaśniła mi dlaczego – bo wtedy chłopak zamieniał się w łóżku w prawdziwe, dominujące zwierzę.
Długo nie mogłem się pozbyć tej wizji z głowy.
Spojrzałem na przyjaciela i po jego intensywnym spojrzeniu, zaciśniętej szczęce i napiętych ramionach od razu wywnioskowałem, jak spędzą wieczór. Esme posłała mu uśmiech, a on go odwzajemnił w złowrogi sposób.
Jezu.
Reeva odchrząknęła, skrępowana napięciem między dwójką tych królików.
– A tak właściwie to co tu robicie?
– Zaprosiłem ich – odpowiedziałem za nich. – Stresujesz się nowym otoczeniem, więc pomyślałem, że odwiedziny starych przyjaciół poprawią ci humor.
Oniemiała, z wdzięcznością w oczach.
Ale to jeszcze nie cała niespodzianka.
W międzyczasie ten sam młody kelner przyniósł zamówione kawy.
Rex zerknął mi do szklanki.
– Nadal pijesz to słodkie świństwo? – skrytykował moje ulubione cynamonowe latte na mleku sojowym.
– Bardzo głośno wieje dziś wiatr… – odparłem, ignorując jego bolesne słowa.
Tymczasem Reeva i Esme planowały wspólne wyjście na imprezę. Zdziwiłem się nieco, bo moja dziewczyna nie była fanką takiego spędzania czasu, ale ucieszyłem się, że rzeczywiście chce się zmienić i spróbować prawdziwego studenckiego życia.
Przysłuchiwałem się ich rozmowie, gdy nagle rozpoznałem kolejne znajome twarze. W naszą stronę kierowali się Violet z Lewisem oraz Kaitlyn z Prestonem.
No w końcu.
Uśmiechnąłem się szeroko, a wtedy pozostali się obejrzeli i także ich zauważyli.
W jednej sekundzie Rev siedziała naprzeciwko mnie, w drugiej biegła do swoich sióstr z innych matek. We trójkę padły sobie w ramiona, a następnie mocno i długo przytulały.
Przyjemne ciepło rozlało się w moim wnętrzu. W tym składzie czuliśmy się komfortowo i bezpiecznie. Razem tworzyliśmy niezapomniane wspomnienia, zresztą to też nas połączyło. Wspieraliśmy się wzajemnie, dzieliliśmy ból i szczęście. Byliśmy jak jedna wielka rodzina.
Gdy przywitałem się z nowo przybyłymi, oni podkradli krzesła innym gościom kawiarni i dosiedli się do naszego niewielkiego stolika, przeznaczonego na maksymalnie cztery osoby, nie osiem.
– Nie byłoby łatwiej złączyć dwóch stolików ze sobą? – zapytał Lewis, który musiał siedzieć bokiem, bo nie starczyło miejsca na jego nogi. – Tak jak kiedyś w szkolnej stołówce.
– W sumie tak. – Preston pokiwał głową.
– Jeśli już, to trzech – zauważyła Reeva.
Rex i Preston przesunęli wzrokiem po kawiarnianym ogródku. Jeden wolny stół udało im się zabrać bez problemu, z drugim sprawa wyglądała gorzej, ale nie na długo. Xinos podszedł do kobiety, przed którą stała pusta szklanka, a ona klikała coś w telefonie. Na słowa mojego przyjaciela wyraźnie się oburzyła, ale zaraz potem wstała, zabrała torebkę i wyszła, rzucając nam wymowne spojrzenie.
– Nie można być niemiłym dla obcych, kochanie – skarciła go Esme, gdy ten przyniósł stolik.
– Nie byłem niemiły. Powiedziałem jej tylko, że skoro już wypiła swoją herbatkę, to mogłaby zwolnić miejsce, bo inni na nie czekają.
Rozległo się kilka westchnień, ktoś parsknął śmiechem. Rex opadł na swoje krzesło i skrzyżował szerokie ramiona na piersi.
– Więcej nie będę pomagać – postanowił urażony.
Nikt jednak nie zwrócił już na niego uwagi. Wszyscy zajęli się rozmowami, a ja, słuchając opowieści Lewisa na temat jego samochodu, zerkałem na Reevę, skupioną na czymś, co w swoim telefonie pokazywała jej Kaitlyn. Jakbyśmy się komunikowali w myślach, dziewczyna w tym samym momencie podniosła na mnie swoje piękne, czekoladowe dzięki soczewkom kontaktowym oczy i się uśmiechnęła.
Kawa, przyjaciele i temperatura powietrza powyżej trzydziestu stopni.
Była szczęśliwa.
I ja również.
Reeva
Szok wywołany niespodziewanymi odwiedzinami paczki przyjaciół szybko minął i przerodził się w prawdziwe szczęście. Ci ludzie to więcej, niż mogłabym sobie wymarzyć. Każdy z nich był bliski mojemu sercu i nie wyobrażałam sobie życia bez nich. Choć codzienność z Jaydenem okazała się cudowna, a ja starałam się otwierać na nowe znajomości, brakowało mi tych starych, zwłaszcza przed rozpoczęciem semestru w nieznanym miejscu.
Jaydenowi wydawało się, że rozumie mój problem, ale to nie do końca tak. On zawsze był otwarty, towarzyski i wiedział, jak rozmawiać z ludźmi. Poza tym, kurczę, był też przystojny, więc już z powodu samego wyglądu zyska popularność. A ja? Wiedziałam, że trudno mi nawiązać nowe kontakty, bo często nie mam pojęcia, co powiedzieć, i tylko niezręcznie się uśmiecham. W liceum nie byłam nielubiana, ale zazwyczaj mało się odzywałam i przez to postrzegano mnie inaczej, niżbym tego chciała. Bałam się, że na studiach będzie tak samo lub gorzej. Wszyscy utworzą paczki przyjaciół – poza mną, bo się wstydzę i nie umiem na poczekaniu wymyślić śmiesznego żartu.
Szturchnięcie łokciem w żebra sprowadziło mnie na ziemię.
– Co jest? – szepnął Rex, nachylający się do mnie.
Po wypiciu kawy i zjedzeniu acai bowl postanowiliśmy pospacerować po okolicy. Jayden szedł z przodu, po jednej stronie miał Violet, a po drugiej – rozchichotane Esme i Kaitlyn. Kroczący za nimi Lewis z Prestonem zawzięcie dyskutowali o samochodach.
Rex oczywiście też należał do ekstrawertyków, którzy ładują baterie, przebywając wśród ludzi. Do tego był zabawny i trochę głupi, ale w ten pozytywny sposób. On z pewnością również szybko odnajdzie się na nowym uniwersytecie.
– Tęsknię za naszym liceum – wyznałam szczerze. – Wszystkich tam znałam…
– W SDSU też poznasz! – zapewnił wesoło i po przyjacielsku uderzył mnie pięścią w ramię. – A jak ludzie odkryją, jaka jesteś mądra, to tym bardziej zechcą się z tobą kolegować!
Spojrzałam na niego z rezygnacją, niezbyt pocieszona.
– Co najwyżej zechcą odpisywać ode mnie zadania, czyli będą mnie wykorzystywać. Wolałabym, żeby to tak nie wyglądało.
Chłopak podrapał się po głowie. Nadal obcinał się w stylu buzz cut, a kolczyk w brwi sprawiał, że wyglądał na niebezpiecznego typa. W rzeczywistości był jedną z najmilszych, dobrych i troskliwych osób, jakie poznałam. Widać też było, że zależy mu na tym, aby podtrzymać mnie na duchu.
– Spójrz na Jaydena – podjął po chwili, cicho, żeby inni nas nie słyszeli. – Nie zrobiłaś nic, a on jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek. Później poznałaś mnie i Esme, a my od razu cię polubiliśmy! Wierz mi, że nie musisz się wysilać, aby przekonać do siebie ludzi. – Posłał mi szeroki uśmiech, zadowolony z tego, co właśnie wygłosił.
– Dzięki.
Nie byłam co do tego przekonana, ale nie chciałam psuć miłego popołudnia swoim narzekaniem.
Nagle Rex złapał mnie za łokieć i pociągnął do siebie, bo za nami biegło dwóch mężczyzn, a my zajęliśmy całą szerokość chodnika.
– O! Zapisz się do jakiejś drużyny sportowej i już będziesz mieć nowych znajomych.
To był dobry pomysł, który oczywiście rozważałam, ale już wcześniej postanowiłam sobie nie popełnić tego samego błędu co w liceum. Chciałam się integrować, robić głupie rzeczy, chodzić na imprezy i randki z Jaydenem. Oczywiście nadal nauka i moje cele będą na pierwszym miejscu, ale nie pozwolę, aby one całkowicie mną zawładnęły. Byłam młoda i zamierzałam razem z przyjaciółmi i chłopakiem korzystać z najlepszych lat życia.
– To co?! – zawołała Esme przez ramię. – Jakie plany na wieczór?
– Idziemy na imprezę, to oczywiste – odpowiedział podekscytowany Preston. Kasztanowe włosy nadal sterczały mu na wszystkie strony świata.
– Ale na jaką?
– JJ, Rev, słyszeliście o czymś w okolicy? – zapytał Rex.
Oboje pokręciliśmy głowami. Niezbyt się tym interesowaliśmy, bo chcieliśmy się nacieszyć sobą przed rozpoczęciem semestru.
Esme głośno i przesadnie westchnęła. Stanęła w miejscu, przez co zatrzymała nas wszystkich, i rozejrzała się dookoła. Gdy po drugiej stronie ulicy wypatrzyła grupę młodych ludzi, zebranych na parkingu przy czarnym, sportowym bmw, bez zastanowienia ruszyła w ich kierunku.
Jej chłopak zmarszczył brwi i napiął mięśnie ramion na widok aż trzech chłopaków.
– Idzie tylko zapytać o imprezę – uspokoiłam go, bo od razu się tego domyśliłam.
– Mhm. – Gardłowy pomruk nie zwiastował nic dobrego.
Obserwowałam, jak blondynka rozmawia z osobami, wśród których dostrzegłam dwie dziewczyny w strojach cheerleaderek. Nie patrzyły na Esme przyjaźnie, za to jednemu chłopakowi, ubranemu w białą koszulę, najwyraźniej się spodobała, bo podszedł do niej tak blisko, jakby zaraz zamierzał ją pocałować.
– Stary. – Jayden stanął przy swoim przyjacielu i położył mu dłoń na ramieniu. – Rex zaciskał i rozluźniał szczęki, ale zazdrość w końcu wzięła górę i jak rażony prądem popędził w stronę swojej ukochanej.
Jay jęknął, a Lewis uderzył się otwartą dłonią w czoło. Zaraz potem pobiegli za kumplem.
– Kapitanie! – krzyknął Preston i również się za nimi rzucił.
Popatrzyłam na swoje dziewczyny, niezadowolone z obrotu spraw, ale w geście solidarności także ruszyłyśmy na parking przed sklepem, gdzie rozgrywała się cała sytuacja.
W zeszłym tygodniu wybrałam się na otwarte spotkanie Associated Students, czyli głównej rady uczniowskiej SDSU, z myślą, że dołączę jako wolontariuszka, a później postaram się o wyższe stanowisko, ale gdy zdałam sobie sprawę, że członkowie dużo mówią na forum i często są w centrum uwagi, zrezygnowałam. Członkostwo pomogłoby mi nawiązać nowe relacje, ale nie byłam na to gotowa.
Jedyny plus tego spotkania był taki, że poznałam chłopaka, który podszedł zbyt blisko Esme, a z którym teraz mierzył się Rex. Nazywał się Callum Harris. Wyróżniał się bardzo jasnymi włosami, inteligentnymi, zielonymi oczami i eleganckim ubiorem. Podczas wygłaszania swoich myśli był elokwentny, spokojny i bardzo pewny siebie. Ton jego głosu wydawał się wręcz uzależniający. Pasował idealnie na zajmowane stanowisko – A.S. President. Reprezentował wszystkich studentów i nadzorował prace całej rady.
Znałam go tylko z obserwacji podczas spotkania i krótkiej rozmowy po jego zakończeniu, ale odniosłam pozytywne pierwsze wrażenie. Nawet teraz, gdy Rex na niego naskoczył, zachował spokój. Jedynie mierzył napastnika twardym spojrzeniem, tym samym, którym miażdżył wszystkich, którzy mieli odmienne od niego zdanie.
Xinos w odpowiedzi napiął imponujące mięśnie.
Obok stała Esme z rękami założonymi na piersi. Była poirytowana, ale jednocześnie w jej spojrzeniu dostrzegłam coś ciekawego.
Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, jak zareagowałby Jay, gdyby ktoś mnie podrywał. Czy też byłby zły? Z jednej strony to dziecinne, ale z drugiej… podniecające.
Jayden, Lewis i Preston stali za Rexem, gotowi do walki, gdyby zaszła taka potrzeba. Tyły Calluma pozostały jednak puste, jakby jego znajomi nie przejęli się napiętą sytuacją.
Niespodziewanie rozległ się głośny śmiech dziewczyny siedzącej na masce bmw. Miała ciemnobrązowe włosy zaplecione w dwa francuzy i niebieskie oczy pomalowane czarną kredką. Wyglądała na wredną i kiedy się odezwała, zrozumiałam, że rzeczywiście taka była.
– Dwa samce alfa, niepotrafiące zapanować nad szalejącymi hormonami – parsknęła. Kolejne zdania wypowiedziała znudzonym tonem: – Idiotyczna scena, chłopaki, ale jak już robicie taki pokaz siły, to przynajmniej się pobijcie, bo takie stanie i gapienie się na siebie jest cholernie nudne.
– Zamknij się, Beth – mruknął Harris, po czym wrócił wzrokiem do Rexa. – A ty zluzuj. Nikt ci nie chce zabrać laski.
– To ciekawe, czemu się tak do niej zbliżyłeś.
– Ma ładne perfumy. Chciałem powąchać.
Rex zmrużył oczy, nieprzekonany co do tej wersji wydarzeń, ale nieco rozluźnił ramiona. Jeśli chodziło o Esme, był cholernie zazdrosny, wręcz zaborczy.
– Dobra, już, spokój – wtrąciła się Black. – Chcemy się zabawić na jakiejś imprezie, a nie spędzić noc na ostrym dyżurze. Wy pewnie też – zwróciła się do drugiej ekipy.
– Zamierzałem zaprosić was wszystkich, dopóki ten tutaj się nie wtrącił. – Callum zmierzył Rexa zimnym spojrzeniem.
– Gdybyś nie rozbierał mojej dziewczyny wzrokiem, nie miałbym ochoty roztrzaskać ci czaszki – odwarknął.
Chłopak z tyłu się zaśmiał. Miał burzę kręconych brązowych włosów i ciemniejszą karnację. Sportowe spodenki wisiały mu nisko na biodrach, koszulkę wetknął za ich pasek. Prezentował idealnie wyrzeźbione ciało.
Rex, gdy chciał, potrafił być przerażający. Jednak Callum nie cofnął się ani o krok, zainteresowanie w jego oczach przybrało na sile. Długo wpatrywał się w przeciwnika, aż w końcu przeniósł spojrzenie zielonych oczu na nas.
– Jestem Cal – przedstawił się. – To Andreas. – Wskazał wyszczerzonego szatyna za sobą. – I Wayne. – Kiwnął na przyjaciela o czarnych włosach i oczach, który miał niepokojąco martwy wzrok. – Oraz Megan i… Beth. – Imię ostatniej dziewczyny wymówił z odrazą, a ona sarkastycznie posłała mu buziaka.
Zerknęłam w bok, na Wayne’a, który wbił we mnie upiorne spojrzenie psychopatycznego mordercy. Nie speszył się, że go na tym przyłapałam, raczej odwrotnie. To ja speszyłam się tym, że on się na mnie gapi, i uciekłam wzrokiem do swojej bezpiecznej przystani, czyli Jaydena. Jego widok zawsze mnie uspokajał.
– A wracając do tej imprezy – podjął Preston i wysunął się na przód. – Gdzie i o której?
Nadal patrzy.
– Plaża Ocean Beach. Dziesiąta wieczorem. Tylko zanim przyjdziecie, wypijcie parę kolejek, żebyście nie byli tacy spięci. – Cal posłał Rexowi wymowne spojrzenie, a nawet… dwuznaczne?
Xinos nachylił się nad nim, bo był wyższy, i ostrzegł go lodowatym tonem:
– Połamię ci wszystkie kości, jeśli zbliżysz się do mojej dziewczyny.
Każdy rozsądny człowiek zrobiłby krok do tyłu na widok jego postawy i nabrzmiałych żył, pnących się od zaciśniętych pięści w górę ramion. Był gotowy, aby uderzyć.
Zauważyłam, że Esme uśmiechnęła się zadowolona i postanowiła podejść do swojego chłopaka. Stanęła na palcach i pocałowała go w policzek, a później posłała złowrogi uśmiech Calowi, jakby mówiła mu, że Rex wcale nie żartuje.
– Typowy doberman – odezwała się znów Beth. – Mój ulubiony typ faceta.
Rex nawet nie zareagował na jej słowa, tylko od razu chwycił Esme w talii, zanim dziewczyna rzuciła się w kierunku cheerleaderki, aby długimi różowymi paznokciami wydrapać jej oczy. Oczywiście szarpała się w uścisku Xinosa, lecz bezskutecznie. On natomiast cicho się śmiał, przez co rysy jego twarzy złagodniały, a w oczach pojawiła się miłość do tej wariatki.
– Głupia lafirynda – syknęła w stronę Beth.
– Wysil się trochę bardziej, Barbie, bo nazywano mnie już gorzej – parsknęła, nadal siedząc na masce samochodu.
– To nie powód do dumy.
– Ależ tak, skarbie. – Uśmiech tej dziewczyny mroził krew w żyłach. – Bo te wyzwiska nie wzięły się znikąd.
Wymieniłam zaniepokojone spojrzenia z przyjaciółkami. Beth miała na sobie czarny strój z czerwonymi i białymi lamówkami, a na jej piersi widniał ogromny napis „SDSU”.
Stałam w bezruchu. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi dziewczyny, aby nie uwzięła się na mnie i nie zniszczyła mi pierwszego semestru w nowej szkole. Wyobrażałam sobie, że to będzie cudowny czas. Nauka w bibliotece, czytanie książek na kampusie, picie mrożonej kawy i jedzenie acai bowl. Pragnęłam typowego studenckiego życia, wypełnionego osiągnięciami w nauce, ale też imprezami i nowymi znajomościami. Nie zamierzałam pozwolić, aby ktokolwiek popsuł mi tę wizję…
– Czy ty możesz przestać się na mnie gapić?! – wykrzyknęłam nagle.
Gdy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, natychmiast zacisnęłam usta. Czułam, jak policzki płoną mi żywym ogniem.
Wszyscy zwrócili się w moją stronę, zdezorientowani tym nieoczekiwanym wybuchem. Jayden w tej sekundzie znalazł się przy mnie i nie krył zmartwienia. Zrobiło mi się głupio, ale frustracja urosła do naprawdę wysokiego poziomu.
Od dobrych dziesięciu minut, kiedy tu staliśmy, brunet wgapiał się we mnie, jakby chciał przejrzeć moją duszę. Do tego ta jego surowa mina psychopaty, rodem z jakiegoś dark romance, na przykład Aidena Kinga.
Kiedy Jayden zrozumiał, co się dzieje, odwrócił się do niego.
– O co ci chodzi?
– O nic – odpowiedział mu dość chłodnym tonem.
– To przestań się gapić na moją dziewczynę.
Wayne prychnął kpiąco. I nie, nie przestał się na mnie gapić.
Jay nigdy nie był agresywny i niełatwo go było sprowokować, ale potrafił stanąć w czyjejś obronie. A gdy chodziło o mnie… automatycznie zacisnął pięści i ruszył w stronę chłopaka. Ten nie pozostał mu dłużny i sytuacja się powtórzyła – teraz ci dwaj stali naprzeciwko siebie, mierząc się wrogimi, nieustępliwymi spojrzeniami.
– Dobra, idziemy stąd – zdecydowała stanowczo Violet, czym zwróciła na siebie uwagę wszystkich. – Nie chcemy żadnych kłopotów, więc po prostu zapomnijmy o wszystkim.
W myślach podziękowałam jej za taką postawę. Ktoś w końcu musiał przerwać to napięcie.
– My też. – Po raz pierwszy głos zabrał Andreas. Wyglądał względnie normalnie, w porównaniu do Beth i Wayne’a. – Studiujecie na SDSU?
– Jayden i Reeva. – Violet wskazała na nas palcem. – My tylko przyjechaliśmy ich odwiedzić.
Tymczasem Wayne oparł się znów o drzwi samochodu, a Jay wrócił do mojego boku i objął ramieniem, jakby chciał mnie ochronić.
– W takim razie proponuję zapomnieć o wcześniejszym starciu i zapraszam was na imprezę przy Ocean Beach. Nie jest to co prawda oficjalna impreza rozpoczynająca semestr, bardziej takie niezłe before party. Co roku rozpalamy ognisko, pijemy piwko i kąpiemy się nago w oceanie.
– Wo-hooo! – Preston uniósł w górę pięść, szeroko uśmiechnięty. – Już mi się podoba!
Andreas przeniósł spojrzenie piwnych oczu na mnie, ale zanim zdążył się odezwać, wtrąciła się Beth:
– Nigdy nie zapraszamy pierwszaków.
Chłopak powoli odwrócił się w jej stronę.
– Nie my, Beth, tylko ja i Cal, bo to nasza impreza. Poza tym nie zapominaj, że rok temu też byłaś nowa, a trzymałaś się z nami.
Cheerleaderka spochmurniała i zacisnęła usta w wąską kreskę.
– Podsumowując. – Andreas przywołał na usta uprzejmy uśmiech. – Zapraszamy o dziesiątej wieczorem. Obiecuję, że nikt nie będzie podrywać waszych dziewczyn ani się na nie gapić. – Zerknął na Wayne’a, który ignorując wszystkich, przeglądał coś na telefonie.
– Dzięki, przyjdziemy.
On i Violet uścisnęli dłonie na znak zgody.
Poczułam, że mój telefon zawibrował w torebce, więc go wyciągnęłam i odczytałam powiadomienie…
Użytkownik wayne_torres6 prosi o zgodę na obserwowanie ciebie.
Poderwałam głowę i znów skrzyżowałam spojrzenia z realnym Aidenem Kingiem. Nie uśmiechał się ani nie mordował mnie wzrokiem. Po prostu patrzył, może trochę z lekkim zaciekawieniem. Ale najbardziej przerażało, że tak szybko mnie wystalkował. To było niemalże niemożliwe…
Wrzuciłam urządzenie do torebki, ignorując prośbę chłopaka, i złapałam Jaydena za rękę. Potrzebowałam jego wsparcia.
Chwilę później się pożegnaliśmy i całą paczką ruszyliśmy w kierunku naszego mieszkania. Gdy wystarczająco się oddaliliśmy od naszych nowych znajomych, Kaitlyn zapytała nieśmiało:
– Wy serio chcecie iść na tę imprezę?
– Oczywiście! – Preston był tak szczęśliwy, że prawie skakał z radości. – Plaża, ognisko, pianki, piwo i ocean! Będzie cudownie!
– Będzie, o ile nikt z nas ani z ich ekipy nic nie odwali – zaznaczyła Violet. – To dobry pomysł, aby Rex się napił przed i nieco zluzował.
– Akurat alkohol potęguje jego temperament – mruknęła Esme.
Rex bez ostrzeżenia wziął ją na ręce, jakby zamierzał przenieść pannę młodą przez próg wspólnego domu.
– Tak, ale za to mnie kochasz – zaznaczył i pocałował swoją dziewczynę.
Uwielbiałam patrzeć na ich miłość, na to, jak idealnie do siebie pasują.
Zupełnie jak ja i Jayden, który mocno mnie trzymał za rękę, jakby tamten chłopak miał za nami pobiec i mnie porwać.
– Życzę wam powodzenia z nimi – prychnął Lewis. – Z każdym z nich było coś nie tak.
Nie zgodziłam się z tym stwierdzeniem.
– Callum i Andreas wydają się w porządku.
– Ale Wayne wygląda, jakby miał mordercze zapędy, a ta wariatka Beth podpaliłaby nas i jeszcze by się przy tym śmiała – wtrąciła Kaitlyn.
– Fakt.
– Ale na imprezę idziemy, nie? – Preston zdawał się przerażony wizją, że możemy odmówić.
– Decyzja Reevy i Jaydena. To oni będą musieli się z nimi codziennie użerać.
– Jeśli Rex pohamuje testosteron i nikogo nie pobije, to możemy iść – odparł Jay nieco złośliwie.
– Ty sam prawie rzuciłeś się na księcia ciemności! – odciął się Xinos.
– No to niech nikt nikomu nie podpadnie, żebyśmy mogli trochę zaszaleć. – W głosie Violet usłyszałam podekscytowanie.
Ona i Kaitlyn uwielbiały imprezy i dobrą zabawę. W liceum nie przeszkadzało im chodzenie do szkoły na kacu, bo zawsze twierdziły, że młodym jest się tylko raz, więc trzeba się wyszaleć i mieć co wspominać na stare lata. Podziwiałam je, że potrafią się wyluzować, nie przejmować konsekwencjami i dać się ponieść emocjom.
Zwolniłam nieco, aby zostać z Jaydenem z tyłu.
– Andreas chyba jest w drużynie koszykarskiej – zasugerowałam. – Miał spodenki z logo.
– Też to zauważyłem.
– A Wayne był wyższy od ciebie. Niemożliwe, że z takim wzrostem nie jest koszykarzem.
– Jest. Obserwuję główny profil Aztecs na Instagramie i od razu ich poznałem. – Posłał mi uśmiech.
Na moment oniemiałam.
– Chcesz się dostać do drużyny! – przypomniałam mu. – Po co tak zareagowałeś? Jeśli im podpadniesz, mogą cię nie przyjąć!
Jayden się zatrzymał i pocałował mnie w czubek głowy.
– To mógłby być nawet i sam Donald Trump, a ja zareagowałbym identycznie, bo ty jesteś dla mnie najważniejsza. Poza tym świetny ze mnie koszykarz i gdy zobaczą, co potrafię, będą błagać na kolanach, abym dołączył do nich – zakończył wesoło.
To mnie rozczuliło.
Dołączyliśmy znów do przyjaciół, którzy wciąż rozmawiali o imprezie. Słońce świeciło wysoko na niebie, więc wystawiłam twarz w kierunku promieni, które przyjemnie grzały skórę. Ten dzień od samego rana był idealny i miałam szczerą nadzieję, że tak również się zakończy – świetną imprezą w gronie najlepszych przyjaciół i nowych znajomych.
W mojej głowie jednak nadal siedział Wayne ze swoim mrocznym spojrzeniem oraz prośbą o obserwację na Instagramie, którą zamierzałam zaakceptować i przy okazji zaobserwować jego. Przejrzę konto tego chłopaka i spróbuję zrozumieć, kim jest. Może już kiedyś się poznaliśmy, a ja tego nie pamiętałam?
Oby nie kryło się za tym nic poważniejszego, co zepsuje mi studia.
Jayden
Wieczorem się rozdzieliliśmy. Ja i Reeva wróciliśmy do naszego mieszkania, Rex z Esme – do lokum jej starszego brata, który aktualnie przebywał w podróży służbowej, a Violet, Lewis, Kaitlyn i Preston udali się do hotelu, gdzie wynajęli pokoje na kilka dni.
Byłem wdzięczny, że znaleźli czas i przylecieli do San Diego, aby zrobić Rev niespodziankę. Dzięki temu mieliśmy okazję ostatni raz się zabawić, bo nie wiadomo, kiedy znów się spotkamy. Poza tym Reeva wydawała się z tego powodu przeszczęśliwa.
Moim najważniejszym – i właściwie jedynym – priorytetem był jej uśmiech, a ten praktycznie nie schodził dziewczynie z twarzy.
Teraz jednak siedziała pochłonięta telefonem, w którym coś przeglądała, marszcząc jednocześnie brwi.
– W porządku?
Zająłem miejsce w fotelu naprzeciwko niej.
Nasze mieszkanie nie było ani duże, ani luksusowe, ale dla nas wystarczało. Mieliśmy przestronną kuchnię z salonem, łazienkę z wanną i prysznicem, sypialnię i jeden dodatkowy pokój, który zajęła Reeva, aby mogła się uczyć w ciszy i spokoju, bo ja potrafiłem to robić w każdym miejscu. Nigdy nie byłem pilnym uczniem, ale SDSU to nie byle co, a dostanie się tutaj graniczyło z cudem. Skoro więc już mi się to udało, nie chciałem zmarnować szansy na zdobycie lepszego wykształcenia.
– Mhm.
Reeva niedawno się wykąpała i teraz jej mokre włosy moczyły moją białą koszulkę. Oczywiście dziewczyna miała własne ubrania, ale wolała chodzić w moich.
Bardzo mi się to podobało.
– Co oglądasz?
– Nic ciekawego.
– Zdradzasz mnie? – zapytałem podejrzliwie.
Natychmiast podniosła na mnie piękne, duże oczy, zszokowana tym pytaniem. Wtedy spostrzegła, że nie mam na sobie górnej części garderoby, więc powędrowała spojrzeniem niżej, na moje mięśnie, zwłaszcza te skośne, a policzki jej się zarumieniły.
– Zdradzać prawdziwego greckiego boga? Nigdy w życiu – odparła psotnie.
– A jednak musi być ktoś ważniejszy niż ja.
– Jesteś zazdrosny? – Odłożyła telefon, wstała i do mnie podeszła.
– Jestem cholernie zazdrosny, Reeva – przyznałem. – Na świecie żyje dużo ładnych dziewczyn, ale nie ma drugiego takiego anioła jak ty. Nie pozwolę, aby ktokolwiek mi cię odebrał.
Wyciągnąłem do niej rękę, którą przyjęła i usiadła okrakiem na moich kolanach.
– Obiecujesz? – wyszeptała w moje usta.
– Obiecuję, aniołku.
Wplotłem jedną dłoń w jej mokre włosy, a drugą wsunąłem pod koszulkę na plecach i opadłem na oparcie fotela. Fala gorąca uderzyła we mnie, gdy nasze usta i języki złączyły się w powolnych, namiętnych i pełnych pasji pocałunkach.
Gdybym mógł zatrzymać czas, zrobiłbym to właśnie w tym idealnym momencie. Piękne, ciepłe San Diego, moja Reeva i jej ciało, wspólne mieszkanie i… przyszłość. Bo z nikim innym nie chciałem się zestarzeć.
I pomyśleć, że kiedyś to marzenie wydawało mi się zbyt nierealne, aby mogło się kiedykolwiek spełnić.
– Nie ruszaj się tak, Rev – wymruczałem ochryple.
Często sam jej widok mnie pobudzał, ale w takich chwilach to była kwestia sekund, abym stał się twardy.
– Jak? – zapytała przekornie, kręcąc biodrami, by mocniej się o mnie ocierać.
– Nie drocz się ze mną…
– Nic takiego nie robię. – Dziewczyna się wyprostowała, złapała brzeg koszulki i ściągnęła ją przez głowę.
To ciało…
Gapiłem się na nie, bo nie potrafiłem inaczej. Reeva była idealna. W każdym calu. I pomimo że była moja i mogłem na nią patrzeć na co dzień, wiedziałem, że życie jest za krótkie, abym w pełni nacieszył się widokiem dziewczyny i możliwością jej adorowania.
Reeva ujęła w dłonie moje policzki i uniosła mi głowę, by mnie pocałować.
– Jesteś taka piękna. – Udało mi się jeszcze wyszeptać.
Przytuliłem ją do siebie, czułem jej miękkie krągłości, stykające się z moimi twardymi mięśniami.
Ona od zawsze była moim ideałem, więc teraz słuchanie moich komplementów i tego, jak wychwalam ją pod niebiosa, stało się jej codziennością. Podziwiałem jej zaangażowanie, odwagę i wytrwałość w dążeniu do przyszłości, jaką sobie wymarzyła. Podziwiałem także jej nogi, piersi, włosy, oczy, usta, palce. Wszystko. Cokolwiek, co związane z nią, było cudowne i ja to kochałem.
Reeva lubi książki? Ja kupowałem je dla niej.
Reeva lubi The Neighbourhood? Ja grałem ich piosenki na gitarze.
Reeva lubi słońce? Ja zabierałem ją na spacery.
Mógłbym wymieniać kolejne przykłady w nieskończoność, a i tak miałem wrażenie, że to za mało. Dziewczyna wiele w życiu wycierpiała: najpierw problemy z ojcem, który nadużywał alkoholu i bywał agresywny, potem kłopoty finansowe mamy, przez które Reeva, by pomóc w utrzymaniu domu, pracowała w barze, gdzie miejscowi menele stanowili poważne zagrożenie. Niestety ja także przyczyniłem się do utrudnienia jej życia, gdy rozpoczęła naukę w liceum.
Ale koniec z tym. Wiedziałem, że zrobię wszystko, aby moja Reeva już nigdy nie musiała się niczym przejmować. Aby była szczęśliwa i zawsze uśmiechnięta, aby realizowała swoje cele – a ja zamierzałem jej kibicować, wspierać ją i motywować do dalszego działania.
– Musimy się zbierać – przypomniała, gdy przerwała pieszczoty.
– Nic nie musimy – odparłem. – Możemy zostać tutaj i kontynuować… – Z powrotem pociągnąłem ją do siebie.
Dziewczyna nie dała się pocałować, tylko posłała mi czuły uśmiech i przeczesała palcami moje blond kosmyki. Uwielbiałem, kiedy to robiła, i teraz też czułem, jakbym zaraz miał się rozpłynąć z tej przyjemności.
Jak się jednak okazało, Rev zrobiła to specjalnie, aby szybko uciec z moich kolan.
Nie ze mną takie numery, aniołku, pomyślałem.
Wstałem i pobiegłem za nią. Złapałem ją przed łazienką i najpierw połaskotałem za karę, a potem podniosłem. Od razu oplotła mnie nogami w pasie, wciąż się śmiejąc.
– Myślałaś, że możesz mnie podniecić i sobie pójść? – zapytałem. – Nic z tego, aniołku. Dokończymy, to co zaczęłaś.
Reeva nie miała najlepszych przeczuć co do tej imprezy, ale zapewniłem ją, że nic jej się tam nie stanie. Jeśli ktokolwiek byłby dla niej niemiły lub jej się naprzykrzał, miała od razu przyjść do mnie, a ja razem z Rexem, Lewisem i Prestonem wyjaśnilibyśmy tej osobie, co trzeba.
– Gotowa? – Zajrzałem do sypialni, gdzie dziewczyna przeglądała się w lustrze.
– Jak wyglądam? – Pochwyciła moje spojrzenie w odbiciu.
Miała na sobie jeansowe szorty, gorsetowy top i tenisówki, a w jej uszach błyszczały diamentowe kolczyki yin-yang, które kiedyś ode mnie dostała, oraz kokardki od mamy. Tak, specjalnie zrobiła sobie dwie nowe dziurki, aby mogła nosić dwie pary ważnych dla niej kolczyków.
– Jak zawsze przepięknie. – Objąłem ją od tyłu i pocałowałem w czubek głowy.
– Mówisz tak, bo jestem twoją dziewczyną.
– W pierwszej klasie liceum nie byłaś, a i tak mówiłem, że pięknie wyglądasz.
– Bo ci się podobałam.
– Tak. Bo jesteś piękna.
Przewróciła oczami, ale nie zdołała ukryć uśmiechu zawstydzenia i zadowolenia, który wypłynął na jej ustach.
Zabraliśmy telefony oraz klucze do mieszkania i wyszliśmy na dwór, gdzie czekali już na nas Rex i Esme. Pozostałą czwórkę wypatrzyłem na końcu ulicy.
– Uspokoiłeś się już? – zapytałem Rexa.
– A ty? – skontrował.
Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się znacząco. Kumpel się zaśmiał, a w jego oczach dostrzegłem ten sam błysk. Nasze dziewczyny były najważniejsze i żaden inny chłopak nie miał prawa się do nich zbliżyć.
Esme z Reevą ruszyły w kierunku pozostałych, więc my mogliśmy obgadać sytuację.
– I co o nich myślisz?
– Cheerleaderka to zło wcielone – stwierdził bez ogródek.
Wolno pokiwałem głową, zgadzałem się z tym w stu procentach.
– A o reszcie trudno mieć jakieś zdanie. Andreas wydaje się w porządku, Wayne to trochę dziwak i jeśli uweźmie się na Reevę, będą problemy.
Doskonale zdawałem sobie z tego sprawę.
– Chyba że mu się spodobała. – Rex nie mógł się powstrzymać i rzucił mi złośliwy uśmieszek.
– A Calowi najwyraźniej spodobała się Esme. – Użyłem tej samej broni.
Rysy jego twarzy się wyostrzyły.
– Najebię mu, jeśli tylko na nią spojrzy – zapowiedział śmiertelnie poważnym tonem.
– Najebiesz mu, jeśli jej dotknie, coś do niej powie lub zrobi cokolwiek innego, co nie spodoba się Black. W innym przypadku postaraj się nikogo nie bić, bo ja i Rev będziemy skończeni.
Chłopak uniósł brew z kolczykiem.
– Wystalkowałem Cala, a on miał na profilu oznaczoną całą resztę ekipy, więc ich profile też przejrzałem.
– I?
Wyciągnąłem z kieszeni jeansowych spodenek telefon i odpaliłem Instagram.
Andreas Campbell – jego rodzice zajmowali stanowiska w radzie San Diego State University. Profil chłopaka obserwowało ponad pięćdziesiąt tysięcy osób, a zdjęcia, które dodawał, przestawiały mecze koszykówki, wieczory z przyjaciółmi lub krajobrazy miasta.
Callum Harris – syn pary prawników, którzy uchodzili za jednych z najlepszych w stanie. Jego feed był mieszanką fotek z legendarnych imprez i zdjęć książek, biblioteki oraz kawy. Obserwujących i obserwowanych miał dwa razy więcej niż Andreas, więc najwyraźniej był popularniejszy.
Wayne Torres – syn profesor wykładającej na SDSU. Miał profil prywatny, więc nie mogłem zobaczyć żadnych zdjęć. Nieco ponad pięć tysięcy ludzi obserwowało tego świra, ale co dziwne, on sam obserwował tylko jedną osobę.
Bethany Torres – córka profesor i siostra Wayne’a, młodsza od niego o rok. Była cheerleaderką i na swoim profilu miała posty związane tylko z tym zajęciem. Niecałe sześćdziesiąt tysięcy obserwujących i sześćdziesiąt obserwowanych.
Megan Brooks – o tej dziewczynie nie dowiedziałem się wiele. Też była cheerleaderką i miała kilka zdjęć z Beth, ale dodanych w zeszłym roku, więc prawdopodobnie nie używała Instagrama za często. Obserwowało ją kilka tysięcy osób.
– Ciekawy zbiór postaci – podsumował Rex, gdy oddał mi komórkę. – Ale masz rację, jeśli im podpadniecie, możecie mieć przesrane. Przywileje są wypisane na ich czołach.
Mnie to nie przeszkadzało. Mogłem się mierzyć z takimi wkurzającymi, bogatymi dzieciakami, ale pękłoby mi serce, gdyby uwzięli się na moją Reevę i niszczyli jej każdy dzień na wymarzonej uczelni.
Tak więc musiałem zrobić co w mojej mocy, aby się z nimi zaprzyjaźnić lub całkowicie wymazać nas z ich pamięci. Obojętnie, byleby tylko nie trafić na czarną listę miejscowej elity.
Kiedy byliśmy już w komplecie, ruszyliśmy w kierunku Ocean Beach, gdzie miała się odbywać impreza Andreasa. W międzyczasie wesoło rozmawialiśmy, śmialiśmy się na całe gardło, wspominaliśmy ulubione momenty z liceum i opowiadaliśmy sobie, co aktualnie dzieje się w naszym życiu. Dzięki temu dwadzieścia minut spacerku minęło jak pięć i już widzieliśmy na horyzoncie Ocean Spokojny oraz zachodzące słońce.
Reeva uwielbiała ten widok, a ja uwielbiałem patrzeć na nią, kiedy zachwycała się pomarańczowym niebem. Oboje byliśmy wtedy szczęśliwi.
Podobno before party Andreasa nie było dla wszystkich, a jednak liczba osób, które już zebrały się na plaży, przerosła to, czego się spodziewałem. Wcześniej w głowie miałem ognisko i piwo w zamkniętym gronie, a tymczasem do głośnej muzyki tańczyło na oko ponad pięćdziesiąt ludzi.
– Zabawmy się jak za starych dobrych czasów. – Lewis westchnął z utęsknieniem.
– Tylko wiecie… – nie dokończyłem, bo przyjaciele chórem odpowiedzieli:
– Wiemy.
Oczywiście nie omieszkałem im przypomnieć prośby, aby niczego nie odwalili, a właściwie to zagroziłem, że jeśli narażą na szwank naszą reputację w nowej szkole, ja pojadę na ich uczelnie i porozpowiadam takie rzeczy na ich temat, że będą się wstydzić wyjść z własnych mieszkań.
– Rex! Jayden!
W naszym kierunku zmierzał Andreas z szeroko rozstawionymi rękami. W jednej dłoni trzymał piwo, a w drugiej skręta z marihuaną. Miał na sobie krótkie lniane spodenki i taką samą koszulę, w której rozpiął kilka górnych guzików. Uśmiech na jego opalonej twarzy sięgał brązowych oczu, więc chyba był szczery.
– Chodźcie. Mamy alkohol, fajki i skręty. Do wyboru, do koloru. – Wykonał zachęcający ruch ręką, byśmy szybciej dołączyli do imprezowiczów.
Przeskoczyłem niski murek, odgradzający ulicę od plaży, po czym podałem rękę Reevie, aby mogła bezpiecznie przejść. Pozostali zrobili to samo i już po chwili szliśmy w kierunku ogniska.
– To nie jest zabronione?! – zapytała głośno Violet, starając się przekrzyczeć dudniącą muzykę, płynącą z przenośnych głośników.
– Oczywiście, że jest! – odkrzyknął Andy. – I dlatego wszyscy tak dobrze się bawią!
– A nie boicie się, że przyjedzie policja?! Mogą być problemy!
Chłopak położył dłoń na jej ramieniu i nachylił się do jej ucha.
– Jakby to powiedzieć… – Uśmiechnął się. – Mamy pewne przywileje.
Wiedziałem.
W tłumie dostrzegłem znajome twarze. Bethany i Callum, z butelkami piwa w ręce, tańczyli wśród reszty studentów. Wayne leżał na leżaku, zajęty telefonem. Megan siedziała obok i coś do niego mówiła, ten jednak zdawał się nie zwracać na nią uwagi.
Tanecznym krokiem Andreas poprowadził nas w stronę tej dwójki i poinformował, że tutaj są także nasze miejsca, więc każda para zajęła wolny leżak i pozostawiła na nim swoje rzeczy.
– Cześć. – Wayne podniósł wzrok znad telefonu i przyjaźnie uśmiechnął się do nas wszystkich, a na koniec zawiesił spojrzenie na mojej Rev. – Fajnie, że przyszliście.
– Alko jest tam. – Campbell wskazał palcem kilka turystycznych lodówek. – A fajki i skręty ma Torres. Tylko nie mówicie o tym innym, bo będą sępić.
– Jasne. – Violet wyszczerzyła się do niego, na co Lewis natychmiast spochmurniał.
– Ja idę tańczyć. Ktoś chętny dołączyć?
Z oferty Andreasa skorzystali wszyscy oprócz Lewisa i Reevy. Wtedy oczywiście ja także chciałem zostać, ale dziewczyna zapewniła, że nic jej nie będzie i że powinienem się zabawić.
