Templariusze. Proces 1307–1314 - Alain Demurger - ebook

Templariusze. Proces 1307–1314 ebook

Demurger Alain

0,0

Opis

Winni czy niewinni? Heretycy czy dobrzy katolicy? Rycerze walczący w obronie wiary czy zwykli rozpustnicy? Kozły ofiarne czy aktywni uczestnicy postępowania?

Mimo że od aresztowania i procesu templariuszy minęło już ponad 700 lat, brzmienie samej nazwy zakonu wciąż rozpala wyobraźnię i wywołuje żywe emocje. Zarówno burzliwe dzieje zakonu, jak i jego reguła oraz praktyki są przedmiotem wnikliwych badań i publikacji wielu wybitnych historyków, którzy wiodą ze sobą zaciekłe spory. Sprawa templariuszy przypomina grząski grunt, który nie został do końca spenetrowany. Zachowane do naszych czasów materiały źródłowe nie udzielają odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące procesu i nie wskazują prostej drogi do prawdy historycznej. Przez kilkaset lat dzieje zakonu zdążyły też obrosnąć legendą, którą skwapliwie żywi się kultura masowa, mnożąc przy okazji rozmaite spekulacje i wątpliwości. Jak oddzielić prawdę od fałszu, legendę od rzeczywistości? A przede wszystkim, gdzie tej prawdy szukać?

Na te i inne pytania Alain Demurger próbuje odpowiedzieć w książce poświęconej sprawie templariuszy. Stanowi ona swoistą kronikę procesu spisaną na podstawie protokołów z przesłuchań, relacji naocznych świadków, listów, pokwitowań, zapisów w księgach rachunkowych i innych dokumentów źródłowych, przechowywanych m.in. we francuskim archiwum państwowym, w Bibliotece Narodowej Francji i archiwach Watykanu. Zdaniem autora prawdy o przebiegu procesu i odpowiedzi na pytanie, czy templariusze są winni zarzucanych im czynów, należy szukać umiejętnie:

W owych protokołach jest z pewnością wiele prawdy, ale nie ma jej tam, gdzie się zwykle szuka. Nie ma jej w «przyznaniach się do winy». Jest bowiem ukryta w niezliczonej liczbie informacji zawartych w pojedynczych zdaniach, krótszych lub dłuższych akapitach opisujących codzienne realia procesu, w owej chmarze nazwisk templariuszy, skrupulatnie (choć czasem niedokładnie) odnotowanych przez komisyjnych notariuszy. Autor sam przyznaje, że jesteśmy ofiarami skąpych źródeł, jakimi dysponujemy.

Alain Demurger podejmuje próbę rekonstrukcji przebiegu wydarzeń, do jakich doszło w okresie od 1307 roku, czyli od aresztowania templariuszy, aż do zniesienia zakonu w 1312 roku decyzją soboru w Vienne. Z przeanalizowanych przez niego dokumentów wyłania się dojmujący obraz machiny procesowej wprawionej w ruch przez aparat królewski i zakleszczonych w jej trybach templariuszy, usiłujących bronić dobrego imienia zakonu. Autor kreśli również obraz codzienności więźniów, którzy w większości zostali pozbawieni sakramentów, byli torturowani, trzymani w łańcuchach w ciasnych i ciemnych celach, o chlebie i wodzie.

Opierając się na najnowszych badaniach i niezwykle wnikliwej analizie tekstów źródłowych, autor nie wahał się w omawianej pozycji skorygować niektórych swoich wcześniejszych ustaleń i tez. Książka Alaina Demurgera stanowi ważny krok w wyjaśnianiu skomplikowanej historii procesu templariuszy i wskazuje na konieczność dalszych badań i analiz. Część pytań pozostaje bez odpowiedzi, ale ziarna prawdy wyłuskane przez Alaina Demurgera z zachowanych dokumentów rzucają nowe światło na przebieg procesu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 505

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:La persécution des Templiers: Journal (1307–1314)

© Éditions Payot & Rivages, Paris, 2015

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2018

Przekład: Justyna Nowakowska

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Magdalena Król-Fuśniak

Skład i przygotowanie do druku: Wydawnictwo Astra s.c.

Projekt okładki: Marcin Kośka

Wydanie I Kraków 2018

ISBN 978-83-66625-58-7

Wydawnictwo Astra 30-717 Krakówul. Księdza Wincentego Turka 14/25 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Wstęp

Proces templariuszy, określany też mianem „sprawy templariuszy”, do dziś intryguje ze względu na swój ogrom – król Francji Filip IV Piękny oskarżył o herezję ponadnarodowy, potężny zakon rycerski, podlegający bezpośrednio papieżowi. 13 października 1307 roku zatrzymano i uwięziono templariuszy przebywających na ziemiach Francji, a ich dobra skonfiskowano i objęto królewskim sekwestrem. Templariusze, których w kolejnych dniach października i w listopadzie 1307 roku poddano torturom oraz przesłuchano, złożyli zdumiewające zeznania, mianowicie że w trakcie ceremonii przyjęcia do zakonu wypierali się Chrystusa, deptali krzyż Pański lub pluli na niego, dopuszczali się bezwstydnych praktyk i sodomii; podczas odprawiania nabożeństw kapłani nie konsekrowali hostii; posiedzenia kapituły zwoływano nocą, w tajemnicy.

Oto początek sprawy templariuszy.

Zakon templariuszy, 1120–1307

Zgromadzenie rozwinęło się z działalności kilku rycerzy, zaangażowanych w obronę miejsc świętych w Jerozolimie, mieście Jezusa, i państw łacińskich, będących pokłosiem pierwszej wyprawy krzyżowej (1095–1099): Królestwa Jerozolimskiego, hrabstwa Trypolisu, księstwa Antiochii i hrabstwa Edessy (to ostatnie zniknęło z mapy świata stosunkowo szybko). Państwa te potrzebowały ludzi, broni i pieniędzy. Musiały stawić czoła lokalnym królestwom muzułmańskim, które po otrząśnięciu się z osłupienia, w jakie wprawiła je pierwsza krucjata, próbowały odzyskać utracone ziemie. Z Zachodu regularnie napływało wsparcie wraz z wyprawami związanymi z niesłabnącym ruchem krucjatowym w XII i XIII wieku. Państwa łacińskie dysponowały też własnymi środkami, na przykład wojskami o charakterze feudalnym, podobnymi do armii zachodnioeuropejskich. Środki te były jednak niewystarczające.

Kilku chrześcijańskich rycerzy skupionych wokół pochodzącego z Szampanii Hugona de Payns zaczęło służyć kanonikom broniącym Grobu Bożego. Z czasem doszli do wniosku, że w ten sposób tracą czas, i postanowili założyć własne zgromadzenie z regułą zakonną, ślubami posłuszeństwa, czystości i ubóstwa oraz mistrzem stojącym na czele. W 1120 roku uzyskali zgodę króla Jerozolimy Baldwina II i patriarchy świętego miasta. Zatwierdzenie powstania zakonu należało do Kościoła i papieża. Ich decyzja nie była oczywista, ponieważ rycerze proponowali nową i niemal rewolucyjną koncepcję. Zgromadzenie zakonne nie zostało powołane, jak w regule benedyktyńskiej i jej cysterskiej odmianie, w celu medytacji i kontemplacji. Jego zadaniem miało być działanie, a co więcej – działanie zbrojne, a zatem brutalne, takie, w którym zadaje się i ponosi śmierć.

Powstanie zgromadzenia zatwierdzono w styczniu 1129 roku podczas synodu w Troyes, odbywającego się pod przewodnictwem legata papieskiego, w obecności opata cystersów z Clairvaux, Bernarda (przyszłego Świętego Bernarda). Nowy zakon bardzo szybko zyskał poparcie wśród drobnej i średniej szlachty i wzbudził zainteresowanie możnych. Liczba powołań i darowizn rosła, co zapewniało zgromadzeniu zasoby ludzkie i środki finansowe niezbędne do wypełniania zadań na „froncie”, czyli do ochrony pielgrzymów udających się do Jerozolimy i do obrony państw łacińskich.

Aragońscy, kastylijscy i portugalscy władcy z Półwyspu Iberyjskiego, zaangażowani w rekonkwistę niewielkich muzułmańskich królestw powstałych w wyniku podziału kalifatu Kordoby, dostrzegli potencjał nowego zakonu i chętnie przekazywali templariuszom zamki i dobra ziemskie. W zamian oczekiwali nie tyle obrony posiadłości, ile przede wszystkim ich utrzymania i zaludnienia.

Nazwa zakonu pochodzi od głównej siedziby templariuszy wznoszącej się w miejscu, w którym – jak uznawano – niegdyś stała świątynia Salomona w Jerozolimie. W rzeczywistości w owym miejscu usytuowany był pałac króla Salomona, a na jego ruinach muzułmanie wznieśli meczet Al-Aksa. Dokładna nazwa zgromadzenia brzmiała: „Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona” (ordo pauperum commilitonum Christi Templique Salomonici). Z czasem zaczęto używać formy skróconej – zakon templariuszy. W latach trzydziestych XII wieku zakon znacznie urósł w siłę i konieczne okazało się stworzenie wewnętrznych struktur.

Miejscem, w którym mieszkali członkowie wspólnoty zakonnej, był dom (domus); domy zakonne tworzyły komandorie, a te wchodziły w skład prowincji: Francji, Prowansji, Poitou i Akwitanii, Owernii, Anglii, Niemiec, Włoch, Sycylii, Aragonii, Kastylii i Portugalii. Zakonem zarządzali mistrz (wielki mistrz) i kapituła składająca się z kilku dostojników (marszałka, wielkiego komandora, chorążego, turkopoliera itd.).

Bracia zakonni dzielili się na trzy kategorie: rycerzy (ci jako jedyni nosili biały płaszcz ozdobiony czerwonym krzyżem), braci służebnych (serwientów) oraz kapłanów (kapelanów). Wśród stanowiących liczną grupę braci służebnych rozróżniano giermków, trudniących się walką, oraz służących i rzemieślników, których powołaniem była praca, eksploatacja dóbr ziemskich i rzemiosło.

W Ziemi Świętej i na obszarach Europy, na których chrześcijanie stawiali czoła „niewiernym”: muzułmanom (Hiszpania) i poganom (Słowianie i Prusowie z terenów nadbałtyckich), w ślad za templariuszami powstały inne zakony rycerskie, takie jak Calatrava, Alcántara, Avis i Santiago na Półwyspie Iberyjskim czy niemieckie zakony na rubieżach ziem pruskich. Zakon krzyżacki, powołany do życia pod koniec XII wieku w Ziemi Świętej, bardzo szybko osiadł w Prusach i na ziemiach Liwów. Odrębny przypadek stanowił Rycerski Zakon Szpitalników Świętego Jana z Jerozolimy, który początkowo, jeszcze przed pierwszą wyprawą krzyżową, był bractwem działającym przy jerozolimskim hospicjum, założonym, by zapewnić pielgrzymom nocleg, opiekę i ewentualną pomoc medyczną. Wskutek zwycięskiej krucjaty hospicjum stało się głównym punktem sieci domów zakonnych na Zachodzie. W XII wieku bractwo zostało uznane za zgromadzenie zakonne, zmieniło charakter na zbrojny i zrównało się statusem z zakonem templariuszy, swoim partnerem i rywalem.

Początkowo łacinnikom w Ziemi Świętej udawało się – pomimo silnych wewnętrznych podziałów – utrzymać w ryzach muzułmańskich przeciwników, głównie dzięki dynamicznym działaniom i aktywnej strategii wojskowej. Około 1160 roku hrabstwo Edessy już nie istniało, ale trzy pozostałe państwa łacińskie przeżywały apogeum ekspansji terytorialnej. Jednak muzułmanie połączyli siły – Nur ad-Din (zm. 1176) zjednoczył północną Syrię i Damaszek, a jego następca Saladyn dodatkowo podporządkował sobie Egipt. W 1187 roku łacinnicy ponieśli klęskę pod Hittinem i musieli opuścić Jerozolimę. Królestwo zmniejszyło się do kilku skrawków dawnego terytorium, w jego granicach pozostał jednak Tyr. Z tego portu chrześcijanie wyruszyli, aby zdobyć Akkę. Łacinnicy, którym w sukurs przyszła trzecia wyprawa krzyżowa pod wodzą króla Anglii Ryszarda Lwie Serce, stopniowo odbijali wybrzeże, aż wreszcie odbudowali Królestwo Jerozolimskie, mniejsze i ograniczone do długiego pasa przybrzeżnego. Na stolicę wybrano Akkę, gdyż Jerozolima pozostawała w rękach Saladyna i jego następców z dynastii Ajjubidów. Hrabstwo Trypolisu i księstwo Antiochii, choć okrojone, nadal istniały.

Dotychczasowy układ sił między państwami łacińskimi i muzułmańskimi potęgami odwrócił się. Zbrojna i polityczna rola zakonów rycerskich, które dysponowały własnymi środkami, zaczęła rosnąć, a z czasem stały się one prawdziwymi panami łacińskiego Wschodu. Odtąd to właśnie na nich, strażnikach okazałych twierdz, które jako jedyni byli w stanie utrzymać i wyposażyć (Krak des Chevaliers szpitalnicy, Castrum Peregrinorum1 templariusze itd.), spoczywał obowiązek obrony i zapewnienia przetrwania państw łacińskich. Zadanie to pełnili do 1250 roku, kiedy władzę w Egipcie przejęli mamelucy (oddziały złożone pierwotnie z tureckich niewolników), którzy niedługo później podbili muzułmańską Syrię. Te wydarzenia stanowiły początek końca2. Ofensywy mameluków, spowalniane niekiedy przez wrogie inicjatywy perskich Mongołów, stopniowo okrawały łacińskie terytoria, a twierdze upadały jedna po drugiej. W 1291 roku chrześcijanie utracili Akkę, a wraz z nią ostatnie skrawki przybrzeżnych terytoriów. Wycofali się na Cypr, ale żywili nadzieję, że porozumienie z Mongołami pozwoli im odzyskać Ziemię Świętą. Templariusze i szpitalnicy przenieśli na wyspę swoje „klasztory”, to znaczy główne siedziby i zbrojne struktury. Nie utracili nadziei na odbicie Jerozolimy.

To właśnie z Cypru pod koniec 1306 roku Jakub de Molay, wielki mistrz templariuszy, i Fulko de Villaret, wielki mistrz szpitalników, wyruszyli do Francji na spotkanie z papieżem Klemensem V. Zostali wezwani, by omówić przygotowania do nowej wyprawy krzyżowej i projekt połączenia zakonów templariuszy i szpitalników.

Jakub de Molay z tej podróży już nie powrócił.

Proces templariuszy, 1307–1314

Niniejsza książka nie stanowi próby napisania nowej historii procesu templariuszy. Nie brakuje bowiem pozycji poświęconych temu tematowi, a najobszerniej omawia go Malcolm Barber3. Cel niniejszej pracy jest inny. To swoista kronika, a określenie to najdobitniej wskazuje cele i wytycza granice tej pracy – zamierzam zdać relację z tego, jak mogło w rzeczywistości toczyć się codzienne życie templariuszy na ziemiach królestwa Francji w cieniu sprawy, która trwała pięć lat: od aresztowania templariuszy w 1307 roku do zniesienia zakonu w 1312 roku podczas soboru w Vienne. Należy jednak pamiętać, że wobec zakonnych dygnitarzy echa sprawy wybrzmiewały jeszcze przez kolejne dwa lata i ustały dopiero po skazaniu Jakuba de Molay i Geoffroya de Charnay na śmierć w marcu 1314 roku. Nie będę usiłował wyjaśniać przyczyn procesu ani podejmować na nowo stronniczej dyskusji o winie lub niewinności templariuszy. Nie zamierzam też po raz kolejny opisywać starcia między papieżem i królem Francji, skądinąd kluczowego dla procesu. Dla jasności wywodu zwięźle przedstawię najważniejsze fakty. Przed omówieniem sprzecznych opinii historyków krótko zaprezentuję dostępne źródła.

Protokoły z procesu

Historycy mają do dyspozycji liczne dokumenty źródłowe, w archiwach zarówno papieskich, jak królewskich we Francji oraz w innych krajach. Są wśród nich protokoły z przesłuchań templariuszy przeprowadzonych w ramach poszczególnych postępowań. To dokumenty o kluczowym znaczeniu, ale ich interpretacja wymaga ostrożności. Wiarygodność tego typu źródeł jest przedmiotem wielu dyskusji. W niniejszej książce przedstawiam je, rekonstruując chronologiczny przebieg procesu.

W pierwszym okresie (październik–listopad 1307 roku) sprawa dotyczyła tylko Francji. 13 października zatrzymano przebywających tam templariuszy, a następnie przesłuchano ich w obecności królewskich wysłanników i inkwizytorów. Dysponujemy protokołami z Paryża, Caen, Cahors, Carcassonne, Nîmes. Należy zauważyć, że do naszych czasów zachowało się niewiele zeznań aresztowanych.

Król Francji nie poinformował papieża o swoich zamiarach i działaniach. Papież zaprotestował i 22 października 1307 roku nakazał aresztowanie templariuszy na całym Zachodzie i na Cyprze, chcąc dzięki temu przejąć sprawę we własne ręce. Dopiero wówczas, godząc się na ostrą konfrontację z Filipem IV Pięknym i jego doradcami, mógł przesłuchać siedemdziesięciu dwóch templariuszy (zachowała się część protokołów), a na przełomie lipca i sierpnia 1308 roku zdobył przyzwolenie na podwójne postępowanie – jedno przeciwko poszczególnym templariuszom, drugie przeciwko zakonowi. Pierwsze prowadziły w diecezjach komisje biskupie, w skład których wchodzili również inkwizytorzy; drugim kierowały na szczeblu państwowym komisje papieskie powołane do życia przez głowę Kościoła. Pierwszy etap dochodzenia zakończył się wydaniem wyroku przez synody prowincjonalne (arcybiskupstwa) wobec poszczególnych osób i przez sobór powszechny wobec zakonu. We francuskich archiwach znajdują się dokumenty z dochodzeń diecezjalnych w Clermont (czerwiec 1309 roku) i w Nîmes (sierpień 1310 i 1311 roku). Dokumenty jednego z nich są tak niekompletne, że nie jest możliwe określenie ani jego daty, ani miejsca – prawdopodobnie dotyczyło Delfinatu i części Prowansji (regionów, które w tamtym okresie nie stanowiły królestwa Francji). Nie uwzględniam dochodzenia w diecezji Elne w Roussillon należącym wówczas do Królestwa Majorki.

Poza granicami Francji oba postępowania często prowadzono równolegle. Zachowały się mniej lub bardziej kompletne protokoły z przesłuchań na Cyprze, w Anglii, we Włoszech, w królestwach na Półwyspie Iberyjskim i w Niemczech. Postępowania wszczynano nie wcześniej niż w 1310 roku, a czasem dopiero w 1311.

We Francji postępowanie prowadzone przeciwko zakonowi ruszyło z trudem w listopadzie 1309 roku i toczyło się, z kilkumiesięcznymi przerwami, do maja 1311 roku. Zdecydowanie najbardziej szczegółowe i najbardziej precyzyjne ze wszystkich są zeznania złożone przez templariuszy, które zachowały się dzięki dwóm rękopisom (jeden ze zbiorów Biblioteki Narodowej Francji w Paryżu, drugi z archiwów watykańskich w Rzymie). Poza zeznaniami dwustu dwudziestu czterech templariuszy i sześciu świadków nienależących do zakonu zawierają one szereg niezwykle cennych informacji o kulisach posiedzeń i próbach sprzeciwu, podejmowanych przez templariuszy przebywających na ziemiach królestwa Francji wiosną 1310 roku4.

Omawiając wiarygodność tych zeznań, należy zaznaczyć kilka kwestii. Po pierwsze, tortury stanowiły narzędzie stosowane podczas przesłuchań nagminnie. Po drugie – choć śledztwa prowadzone przez komisję papieską w Paryżu dotyczyły dwustu dwudziestu czterech osób – stanęło przed nią łącznie ponad sześciuset pięćdziesięciu templariuszy gotowych bronić zakonu; z biegiem czasu czynili to z coraz większą pewnością siebie i często zbiorowo, przedkładając ceduły5 (lub memoriały) z argumentacją. W odpowiedzi na sprzeciw członków zakonu arcybiskup Sens (zwierzchnik paryskiego biskupstwa) stanowczo zaprezentował swoją siłę i 11 maja 1310 roku zwołał synod prowincjonalny, aby ogłosić wyrok przeciwko templariuszom należącym do prowincji. Następnego dnia, 12 maja, na stosie spalono pięćdziesięciu czterech templariuszy, których uznano za „powtórnie upadłych” heretyków (relapsi6). 19 maja czterdziestu czterech templariuszy (z ponad sześciuset) odstąpiło od obrony zakonu. Tylko część z nich należała do grona dwustu dwudziestu czterech oskarżonych, których zeznania się zachowały. Należy zatem powstrzymać się od rozpatrywania sprawy jedynie w oparciu o protokoły, ponieważ groziłoby to pominięciem (możliwej) większości templariuszy, których postawy nie sposób określić.

Dopiero po uwzględnieniu tych elementów należy się zastanowić, po pierwsze, nad wiarygodnością zeznań templariuszy, po drugie – nad przyczynami i powodami ich sprawy.

Czy można dać wiarę wyznaniom templariuszy?

Możliwe są trzy podejścia do zeznań: pierwsze – są prawdziwe, drugie – to tylko wymysły, trzecie – nie dowodzą zasadności postępowania wszczętego przeciwko templariuszom, ale są po części prawdziwe.

Inaczej mówiąc, na pytanie: „Czy templariusze są winni?” historyk odpowie: „tak”, „nie” lub „nie, ale…”.

 W przypadku odpowiedzi brzmiącej „tak”, oskarżenia są prawdziwe, trzeba uznać, że przesłuchiwani templariusze nie mogli ukryć swych skandalicznych praktyk i wyjawili fakty. Istnieją jednak drobne różnice między stanowiskami niejakiego Pierre’a Dupuya, siedemnastowiecznego autora, oddanego rojalisty, dla którego nie było mowy o podważaniu działań króla Francji, a Jeana Faviera lub Josepha R. Strayera, historyków współczesnych, którzy przyznali, że do herezji nie doszło, ale zakon dopuścił się szeregu zaniedbań i stał się niepopularny. Zgodnie z tym założeniem francuski monarcha nie musiał się wiele natrudzić, aby stworzyć akt oskarżenia. Jeśli zaś chodzi o tortury, to w ówczesnych czasach były one powszechną praktyką i nikt nie kwestionował ich stosowania (co nie jest do końca prawdziwe, o czym mowa będzie później)7.

Pogląd, że praktyki ujawnione przez oskarżycieli były wynikiem zepsucia braci i zaniedbań dostojników, doskonale pasował do idei niepopularności templariuszy, którą głosiło – wbrew prawdzie – wielu historyków. Według nich zakon porzucił walkę zbrojną, zarządzał własną siecią bankową; nie martwił się już o Ziemię Świętą i przeniósł swą siedzibę z Cypru do Paryża; jego członkowie, pozbawieni dotychczasowego zajęcia, prowadzili się niczym ulicznicy, odwiedzając tawerny, zamtuzy itd. Jonathan Riley-Smith powtórzył te argumenty i odpowiedział niemal twierdząco na bezpośrednie pytanie, które stanowi tytuł jednego z jego dwóch artykułów: Were the Templars Guilty?8. Badacz ten, który jest zresztą wybitnym znawcą historii wypraw krzyżowych i zakonu szpitalników, przeciwstawia nieporządek panujący wewnątrz zakonu templariuszy właściwym zasadom zarządzania charakteryzującym w tamtym okresie zakon szpitalników. Porównanie, w którym zakon templariuszy wypada niekorzystnie, powtórzył inny wybitny badacz historii zakonu szpitalników – Anthony Luttrell, nie odniósł się jednak do procesu9. Warto wspomnieć także o bardzo popularnym wśród historyków zajmujących się zakonem szpitalników, choć nigdy nie omówionym ani nie zweryfikowanym poglądzie – mianowicie że Jakub de Molay, mistrz templariuszy, był ponoć człowiekiem niezbyt inteligentnym, a Fulko de Villaret, mistrz zakonu szpitalników, odznaczał się błyskotliwością i bystrością umysłu. To częściowo wyjaśniałoby nieszczęścia, które spadły na zakon templariuszy w 1307 roku. Takie rozumowanie wydaje się jednak zbyt uproszczone.

W przypadku odpowiedzi: „nie, ale…”, należy założyć, że postępowanie było procesem sfabrykowanym przez króla i jego doradców. Oskarżenia o herezję przedstawione w nakazie aresztowania i powtórzone w toku postępowań wszczętych przez papieża zaczerpnięto z katalogu, który inkwizytorzy opracowywali stopniowo od XIII wieku. Ten katalog wykorzystano również przy okazji innych spraw, wytoczonych przez Filipa IV Pięknego przeciwko papieżowi Bonifacemu VIII lub przeciwko biskupom Bernardowi Saissetowi czy Guichardowi de Troyes. Podręczniki otwarcie zalecały stosowanie tortur w celu uzyskania od templariuszy wyznań zgodnych z tymi wykazami. Wszystko to jest prawdą…

Czy jednak templariusze sami nie narazili się na krytykę i zniesławienie, przyzwalając na niedorzeczne i niestosowne praktyki w zakonie? Jako przykłady można podać otrzęsiny czy rytuał inicjacji, które same w sobie nie nosiły znamion herezji, ale mogły dostarczyć królowi Francji wystarczających dowodów, aby uwiarygodnić sfabrykowany akt oskarżenia.

Wielu historyków zajmujących się dziejami templariuszy (w tym także ja) prezentowało, z drobnymi różnicami, taki punkt widzenia – uznano za prawdopodobne wyrzekanie się Chrystusa, opluwanie lub deptanie krzyża, nieobyczajne pocałunki, namawianie do praktykowania sodomii. Zresztą prawie wszyscy templariusze przyznali się do tych czynów – twierdzili, że owszem, wyrzekli się Chrystusa, ale w słowach, a nie w sercu; splunęli, ale obok krzyża; nakłaniali do praktykowania sodomii, ale nie wcielali tych rad w życie10. Anne-Marie Chagny-Sève odrzuca jako bezpodstawne oskarżenia o oddawanie czci kotom, a także pomijanie słów podczas konsekrowania hostii, nakłanianie do praktyk homoseksualnych i składanie ofiar bożkom, ale jednocześnie stwierdza: „Niemniej wyrzeczenie się Chrystusa i plucie na krzyż stanowią problem”11.

Czy chodzi o odosobnione przypadki, czy o zbiorowe praktyki wynikające z zakonnych statutów, jak twierdzili – broniąc się – templariusze? W statutach nie ma treści,  które mogłyby wskazywać na takie działania. Na tej podstawie Barbara Frale wysnuła tezę o istnieniu codice ombra (kodeksu inicjacyjnego) – poufnego, jeśli nie sekretnego, elementu stanowiącego uzupełnienie nietypowego rytu przyjęcia i pełniącego funkcję próby, której poddawano kandydata do zakonu templariuszy. Obrzędu dokonywano jedynie podczas ceremonii w momencie wstąpienia do zakonu i mógł on współistnieć z wierzeniami oraz praktykami religijnymi zgodnymi z wiarą katolicką.

Nie ukrywam, że skusiła mnie owa koncepcja i, porzucając ostrożność, której dowiodłem w pozycji Vie et mort de l’ordre du Temple, przyjąłem taki sam punkt widzenia zarówno w książce Jacques de Molay, która ukazała się w 2002 roku12, jak i w wydanej w 2005 roku pozycji Les Templiers.

Owo „nie, ale…” pozostawia jednak kilka pytań bez odpowiedzi. Wewnętrzne sprawy zakonu (posiedzenia kapituł, ceremonie przyjęcia do zakonu) były objęte tajemnicą, zresztą nie tylko w zgromadzeniu templariuszy. Jeśli jednak bluźniercze rytuały, takie jak wyrzekanie się Chrystusa czy plucie na krzyż, były powszechną praktyką, dlaczego nikt spoza zakonu o nich nie słyszał? Przecież wielu templariuszy przyznało, że w dniach następujących po wstąpieniu do zakonu przystąpiło do spowiedzi i wyznało grzechy nie tylko zakonnym spowiednikom, lecz także zwykłym księżom lub braciom z zakonów żebraczych, franciszkanom i dominikanom, a nawet papieżowi. Być może Alan Forey słusznie postawił pytanie (i odpowiedział na nie przecząco): czy wszystko to mogło pozostać tajemnicą przez dziesiątki lat, nie wywołując reakcji13? Obstawanie przy stanowisku „nie, ale…” niesie ze sobą także częściowe pominięcie kwestii tortur – tymczasem miejsca na mapie, gdzie złożono zeznania, dokładnie odpowiadają miejscom stosowania tortur, to nie podlega dyskusji. We Francji tortury były na porządku dziennym od samego początku procesu. Gdyby chodziło o ujawnienie rzeczywistych praktyk, a nie zmuszenie templariuszy, by dostosowali się do uprzednio ustalonego schematu, zapewne część braci złożyłaby zeznania bez poddawania ich torturom. Poza granicami Francji, gdzie nie stosowano tortur, nie było takich zeznań; jak to się ma do powszechnego stosowania codice ombra? Zaproponowane przeze mnie wyjaśnienie tego dysonansu – templariusze poza granicami Francji, świadomi tego, co przydarzyło się w królestwie Kapetyngów, uniknęli wciągnięcia w tryby machiny, negując istnienie owego „kodeksu inicjacyjnego” (tym bardziej, że nie stosowano tortur) – z perspektywy czasu wydaje się mało przekonujące.

Podejścia „nie, ale…” lub, posługując się sformułowaniem Juliena Théry’ego, „dobrze wiem, ale jednak” nie można obronić.

Tymczasem odpowiedź brzmi „nie”, w wyznaniach nie ma ani krzty prawdy i, jak pisze również Julien Théry, „złudne jest twierdzenie, jakoby dało się oddzielić prawdę od fałszu” w protokołach i „nic poza aresztowaniem i wymuszonymi zeznaniami nie pozwala twierdzić, że templariusze byli winni”14. Dla Seana Fielda, który przeanalizował przypadek templariusza Mathieu de Cressonessarta, „wczytując się – na ile jest to możliwe – w świadectwa takie jak to, historycy nigdy nie znajdą w nich nic poza wcześniej określoną «prawdą», narzuconą w bezwzględny sposób z królewskiego rozkazu”15.

Takie stanowisko w sprawie nie jest nowe i przyjęła je już część dziewiętnastowiecznych historyków, którzy mogli oprzeć twierdzenia na dokumentach procesowych (choć Michelet nie podzielał tego poglądu). Prezentuje je wielu współczesnych badaczy historii zakonu templariuszy na podstawie solidnych badań i studiów: Malcolm Barber, Helen Nicholson, Alan Forey, Julien Théry itd. Dołączam do ich grona i myślę, że w dalszej części niniejszej książki zdołam poprzeć to stanowisko innymi dowodami, ziarnami prawdy niewyłuskanymi do tej pory z protokołów procesowych.

Jak wyjaśnić sprawę templariuszy?

Każdy zna powiedzenie „nie ma dymu bez ognia”. Kiedy brakuje już dowodów i argumentów, warto pomyśleć o sprawie w ten sposób. Historycy (ale nie ja!) niekiedy zapominają jednak o zadaniu podstawowego pytania: „Kto rozniecił ogień?”.

Odpowiedź jest oczywista – król Francji i jego doradcy. Przyczyn upadku zakonu templariuszy próżno doszukiwać się w jego historii, rzeczywistych czy rzekomych słabościach. Po raz kolejny zacytuję Juliena Théry’ego:

Los zakonu templariuszy przypieczętowała logika historii, która nie była jego historią, ale historią francuskiej monarchii, historią konfrontacji między Filipem IV Pięknym a papiestwem, historią szczególnych więzi, jakie przy tej okazji połączyły Boga, Francję i jej „arcychrześcijańskiego króla”16.

W tym względzie nie muszę wracać do stanowiska, które zaprezentowałem w Les Templiers: „To analiza powodów, jakimi kierował się król, pomoże znaleźć wiarygodne wyjaśnienie sprawy templariuszy”17. Należy odsunąć na bok wyjaśnienia finansowe (spodziewane korzyści były jedynie skutkiem ubocznym) i umiejscowić działania wymierzone przeciwko zakonowi templariuszy w kontekście starcia króla z papiestwem za pontyfikatu Bonifacego VIII (1295–1303)18 i jego następców. Król Francji nie zawahał się oskarżyć papieża o herezję, chcąc, aby uczestnicy soboru potępili go i zdjęli z urzędu. W wyniku ataku Bonifacy VIII przez pewien czas był więźniem w swojej rezydencji w Anagni, a niedługo potem zmarł (1303). Sprawy templariuszy nie zaplanowano z dużym wyprzedzeniem. Król wykorzystał okazję, aby wywrzeć nacisk na papieża Klemensa V (1305–1314), wymóc na nim pośmiertne potępienie Bonifacego VIII i tym samym dowieść zasadności działań i aktów przemocy, jakich dopuszczono się w Anagni. Mówię wyraźnie o nadarzeniu się okazji, ponieważ – jak wykażę w dalszej części – to nie od króla wypłynęły pogłoski oczerniające templariuszy. Władca Francji posłużył się nimi, aby sfabrykować sprawę. Należy bowiem dokonać rozróżnienia: pogłoska może być prawdziwa, ale jej treść może stanowić kłamstwo. Przez cały czas, kiedy toczył się proces templariuszy, kwestia pośmiertnego potępienia Bonifacego VIII pozostawała największą bolączką króla i, rzecz jasna, papieża, który oczywiście nie chciał o tym słyszeć.

Jednak pragnienie wymazania działań w Anagni i ich konsekwencji było tylko jednym z powodów ataku króla Francji na zakon templariuszy. Szereg innych dotyczy wiary, wierzeń, mistycznych zainteresowań króla i jego bliskich doradców. Przeanalizowałem je, opierając się na badaniach Roberta-Henriego Bautiera i Malcolma Barbera. Pierwszy badacz usiłował lepiej zrozumieć osobowość króla, drugi próbował dowiedzieć się, jaką „wizję świata” prezentował Filip IV Piękny19.

Arcychrześcijański król, kierując się swą mistyką, obrał za cel oczyszczenie ziem królestwa. Miało temu służyć wypędzenie Żydów w 1306 roku i zniszczenie zakonu templariuszy w 1307. Nowe dowody na poparcie takiego wyjaśnienia były wynikiem badań nad królewską ideologią na przełomie XIII i XIV wieku, prowadzone przez Juliena  Théry’ego, Sébastiena Nadirasa i innych20. Nie chodzi tylko o wywieranie nacisku na Klemensa V, by rozliczyć sprawę Anagni. Rzecz dotyczy również uczynienia króla Francji, „Boskiego anioła”, jak mówił o nim jego wierny doradca Guillaume de Nogaret, „papieżem we własnym królestwie”. Filip IV Piękny, rozliczając zakon templariuszy, nie kłócił się z papieżem tylko o władzę, jaką uważał, że ma nad biskupami i duchowieństwem królestwa. Kwestionował również papieskie prawo do interweniowania w sprawach wiary (tu: „herezji templariuszy”) i do działania dla dobra ogółu chrześcijan. Wreszcie, przywłaszczając sobie model Kościoła, chciał uczynić królestwo Francji mistycznym ciałem, którego głową byłby on sam, Filip. Kościół królestwa miałby być częścią tego organizmu zrównaną z innymi. Filip IV Piękny uprawiał gallikanizm na długo przed Ludwikiem XIV.

Rok po wypędzeniu Żydów król przypuścił atak na templariuszy, których pierwszą siedzibą była świątynia Salomona. Oskarżył ich o powtórne ukrzyżowanie Chrystusa poprzez wyrzeczenie się go i znieważanie krzyża, na którym poniósł męczeńską śmierć. Zakon templariuszy musiał zniknąć, aby mogło zostać zawiązane nowe przymierze między królem, Chrystusem i ludem królestwa.

Szeregowy templariusz był daleko od tego wszystkiego. 13 października 1307 roku niebo, na które we własnym mniemaniu zasłużył brawurowymi czynami w służbie Kościoła i Jerozolimy, przygniotło go swym ciężarem. To właśnie jego codzienne losy zamierzam prześledzić w niniejszej książce.

1

Preludium

1305–1307

Pogłoska z Agenais

Brat Ponsard de Gizy wstąpił do zakonu templariuszy przed 1298 rokiem. Ten Pikardyjczyk był bratankiem Raoula de Gizy, również templariusza, który przez wiele lat sprawował urząd królewskiego poborcy podatków w Szampanii i Brie1. W chwili aresztowania Ponsard pełnił funkcję komandora Payns nieopodal Troyes (komandoria miasteczka, z którego pochodził założyciel zakonu Hugon de Payns). Przetrzymywano go w twierdzy Temple, paryskiej siedzibie templariuszy, ale nie figurował pośród zakonników, którzy złożyli zeznania w obecności inkwizytorów w październiku i listopadzie 1307 roku. Wiadomo jednak, że później stawił się przed biskupem Paryża po ciężkich torturach2.

27 listopada 1309 roku stanął w Paryżu przed komisją papieską prowadzącą dochodzenie w sprawie zakonu; był nawet jednym z pierwszych templariuszy, którzy przed nią zeznawali. Oświadczył, że oskarżenia przeciwko zakonowi są fałszywe i przedłożył członkom komisji krótką cedułę, spisaną własnoręcznie. Donosił w niej:

Oto zdrajcy, którzy wysunęli fałszywe oskarżenia przeciwko Zakonowi Rycerzy Świątyni i zarzucili mu nielojalne czyny: Guillaume Robert, mnich, który poddawał ich torturom, Esquieu de Floyrac de Biterris, współprzeor Montfaucon, Bernard Pelet, przeor Mas-d’Agenais i Gérard de Boyzol, rycerz, przybyły do Gisors3.

Postępując w ten sposób, Ponsard de Gizy wykorzystywał jedyny sposób obrony, na jaki pozwalało oskarżonym postępowanie inkwizycyjne – denuncjowanie oskarżycieli jako wrogów, a zatem ludzi kierujących się złą wolą. Tożsamość czterech „zdrajców”, przez długi czas niepewna, jest już znana4. Jak długo sądzono, Guillaume Robert to nie Guillaume de Paris, wielki inkwizytor Francji, ale mnich z klasztoru Saint-Martin w Bergerac. Bernard Pelet, pochodzący z mało znaczącej rodziny rycerskiej z okolic Buzet-sur-Baïse, to tak naprawdę przeor z Mas-d’Agenais i doradca króla Anglii (który był również, o czym warto przypomnieć, diukiem Gujenny). Esquieu de Floyrac (Floyran), przeor opactwa w Montfaucon (podlegającego opactwu Saint-Martial w Limoges) nie pochodził z Béziers w Langwedocji, ale z Agenais5. Floyrac to także nazwa dzielnicy Agen i nazwisko jego krewnych, którzy byli tam kanonikami. Wreszcie, Gérard de Boyzol jest utożsamiany z Géraudem de Lavergne, komandorem w Andrivaux (Périgueux), który podczas przesłuchania w Cahors oświadczył, że grożono mu śmiercią, ponieważ pierwszy wyjawił sekrety zakonu templariuszy6, bądź z Gérardem de Caus, czasami zwanym de Basoez, ponieważ był komandorem Bastit lub Basoez nieopodal Cahors. Ostatnia hipoteza jest kusząca, ale wydają się jej przeczyć dwa fakty. Gérard de Caus po raz pierwszy stawił się przed komisją papieską w sobotę 22 listopada 1309 roku; przybył niejako przypadkiem, aby wybadać sytuację, wówczas jeszcze bez prawdziwego zamiaru bronienia zakonu7; 27 listopada przemawiał Raoul de Gizy, który zadenuncjował Gérarda de Boyzol jako zdrajcę i jednego z czterech sprawców nieszczęścia zakonu templariuszy. Jeśli Gérard de Boyzol to Gérard de Caus, wówczas członkowie komisji nie omieszkaliby wezwać go ponownie na przesłuchanie, a nawet skonfrontować z Raoulem de Gizy. Ponadto Gérarda de Caus, który złożył zeznania w październiku 1307 roku w Paryżu, przewieziono 25 stycznia 1308 roku do Corbeil, gdzie więziono go razem z wielkim mistrzem8. W rzeczywistości Gérard du Cancer, o którym mowa w protokole, to nikt inny jak Gérard de Caus – tak bowiem wynika z listu Jakuba de Molay sporządzonego w Poitiers 9 czerwca 1307 roku, podpisanego przez Gérarda du Cancer, komandora Bastit9.

Czterej „zdrajcy” – z zastrzeżeniem przypadku de Boyzol – pochodzili zatem z Akwitanii, graniczącej z angielską Gujenną, co potwierdził sam król Anglii. Edward II, któremu Bernard Pelet zdał szczegółową relację z tego, co wiedział, napisał do króla Francji 30 października 1307 roku: „Jako że rzeczy wydają się niewiarygodne, nakazałem seneszalowi krainy Agenais, gdzie owe pogłoski się narodziły, stawić się przed moim obliczem”10. Inny tekst, lamentacja nad zakonem templariuszy napisana na początku 1308 roku, także umiejscawia źródło pogłosek na obrzeżach Gujenny11.

Jeden ze wspomnianych czterech mężczyzn, Esquieu de Floyrac, pochwalił się, że to on ujawnił sprawę królowi Francji. Wiadomo o tym z jego listu do króla Aragonii Jakuba II Sprawiedliwego, sporządzonego w ostatnią niedzielę stycznia [29.] 1308 roku:

Najjaśniejszemu i nader potężnemu księciu […], Jakubowi, z Bożej łaski królowi Aragonii, Walencji, Sardynii i Korsyki oraz hrabiemu Barcelony, Esquieu de Floyran [Floyrac], sługa nader znakomitego pana króla Francji […]. Niechaj będzie wiadome Waszej Królewskiej Mości, że to ja jestem owym człowiekiem, który wyjawił działania templariuszy panu królowi Francji, wiedz przeto, panie mój, że jesteś pierwszym władcą na całym świecie, któremu w Lleidzie, w obecności brata Martina Detecha, królewskiego spowiednika, wyjawiłem najpierw ich czyny. Panie mój, jako że w owym czasie nie zechciałeś dać wiary moim słowom, powtórzyłem je panu królowi Francji, który zasięgnął wiedzy o ich czynach i uznał je za jasne jak słońce w sposób niezbity w swym królestwie, do tego stopnia, że papieża w pełni przekonano o tej sprawie, a także pozostałych władców, to znaczy króla Niemiec, króla Anglii i króla Karola, jak również pozostałych władców. […]

Panie mój, pomnij przeto, co mi obiecałeś, kiedy opuściłem twą komnatę w Lleidzie, że jeśli machinacje templariuszy okażą się prawdą, wypłacisz mi 1000 liwrów renty i 3000 liwrów w gotówce z ich dóbr. Teraz, kiedy to sprawdzone, miej w pamięci owe słowa12.

Esquieu, dumny jak paw, nie tracił smykałki do interesów! Nie podaje daty wspomnianych wydarzeń, ale przypuszczalnie można je umiejscowić w połowie 1305 roku. Prawdopodobnie na podstawie tych właśnie informacji król Filip IV Piękny zainteresował się templariuszami. Jak wynika z podpisu na liście, Esquieu otrzymał zasłużoną zapłatę, ponieważ tytułuje się sługą króla Francji, a jego list do króla Aragonii powstał w Boulogne-sur-Mer, gdzie służył na dworze Filipa, który podróżował w związku z ceremoniami i ucztami towarzyszącymi zaślubinom jego córki Izabeli z królem Anglii Edwardem II13.

Lyon, listopad 1305 roku

W rzeczywistości król Francji poruszył po raz pierwszy sprawę templariuszy przy okazji koronacji papieża Klemensa V w Lyonie.

Bertrand de Got, arcybiskup Bordeaux, objął tron Piotrowy 5 czerwca 1305 roku w wyniku bardzo długiego, trwającego ponad rok konklawe we włoskiej Perugii. Przerodziło się ono w spór między kardynałami bliskimi królowi Francji i dostojnikami opowiadającymi się za kontynuowaniem dzieła Bonifacego VIII. Ostatecznie papieżem wybrano osobę spoza Świętego Kolegium Kardynałów – Francuza, i zarazem poddanego diuka Gujenny i króla Anglii, dawnego pełnomocnika tego ostatniego14.

W XIV wieku niektórzy florenccy kronikarze, m.in. Villani i Agnolo di Tura, rozpowszechnili we Włoszech teorię, zgodnie z którą król Francji zawiązał spisek, mając na celu wybranie „francuskiego” papieża i pokonanie Włochów z klanu Bonifacego VIII15. Jak głosi legenda, spotkanie w Saint-Jean-d’Angély zostało przypieczętowane przymierzem między Filipem IV Pięknym i Bertrandem de Got. W zamian za poparcie ze strony kardynałów kontrolowanych przez Filipa, Bertrand de Got zobowiązywał się do spełnienia pięciu próśb króla: zniesienia wszelkich sankcji kościelnych nałożonych na zwolenników króla zamieszanych w zamach w Anagni, formalnego pośmiertnego potępienia Bonifacego VIII, zniesienia obowiązku płacenia dziesięciny na francuskie duchowieństwo na pięć lat w celu sfinansowania wojny we Flandrii, mianowania nowych kardynałów przychylnych królowi Francji. Ostatnia prośba zawarta była w tajnej klauzuli, którą król miał ujawnić w stosownym czasie.

Oczywiście niektórzy historycy pospiesznie zinterpretowali tajemniczą klauzulę jako prośbę o aresztowanie templariuszy i zniesienie ich zakonu. Jednak w XIX wieku wykazano, że drogi domniemanych sojuszników w tym czasie się nie skrzyżowały. Nigdy nie podano dokładnej daty rzekomego spotkania, ale przypuszczano, że mogło do niego dojść w maju 1305 roku. Tymczasem w dzienniku wizyt duszpasterskich arcybiskupa Bertranda de Got z okresu od 17 maja 1304 roku do 22 czerwca 1305 roku nie ma żadnej wzmianki o pobycie w regionie Saintonge-Aunis16; król Francji nie opuszczał Paryża i Île-de-France od stycznia do lipca 1305 roku. Spotkanie nie mogło odbyć się ani podczas konklawe, ani po jego zakończeniu. Latem król opuścił Île-de-France i udał się do Loches, gdzie pozostał do końca sierpnia, następnie wrócił do Paryża, skąd pojechał do Fontainebleau. To stamtąd wyruszył na początku listopada do Lyonu, gdzie dotarł ósmego dnia tego miesiąca17.

Bertrand de Got nie był Włochem. Po wyborze na papieża nigdy nie udał się do Rzymu i osiadł w Awinionie, który pozostawał siedzibą papiestwa przez blisko siedemdziesiąt lat. Takie postępowanie zirytowało Włochów, którzy nie zawahali się zakłamać rzeczywistości. Należy również podkreślić, że ani Villani, ani Agnolo di Tura nie próbowali dociec, czym mogła być owa „tajemnicza sprawa”.

Wybór Klemensa V wynikał zatem z kompromisu między dwiema frakcjami rywalizującymi wewnątrz kolegium kardynalskiego. Nie był człowiekiem króla Francji. Fakt, że później francuski monarcha próbował uczynić go podległym sobie papieżem, stanowi już inną historię.

Sprawa templariuszy, w ówczesnym okresie będąca jeszcze „w powijakach”, ujrzała światło dzienne dopiero w Lyonie, podczas koronacji Klemensa V (14 listopada). Filip IV Piękny przekazał Klemensowi V informacje, które otrzymał na temat zakonników, i poprosił papieża o przeprowadzenie dochodzenia. Papież wspomniał o tym fakcie w liście z 24 sierpnia 1307 roku, w którym zawiadamiał francuskiego władcę o wszczęciu postępowania na wniosek mistrza zakonu templariuszy i jego współbraci: „Nie mogę uwierzyć, że zapomniałeś o tym, co rzekłeś mi w Lyonie i w Poitiers na temat templariuszy”18. O znaczeniu tego spotkania dla rozwoju sprawy przypomina również w bulli Faciens misericordiam z 12 sierpnia 1308 roku19. Król także odniósł się do rozmowy w Lyonie. Uczynił to w liście wysłanym królowi Aragonii 16 października 1307 roku20. W czasie przesłuchania 14 kwietnia 1310 roku przed komisją papieską templariusz Jean Thaiafer de Gène, który nie stanął w obronie zakonu, oświadczył, że słyszał z ust różnych osób świeckich, „że owe winy ujawniono w Lyonie, kiedy obecny papież i król się spotkali”21.

Klemens V nie przywiązywał wielkiej wagi do tych pogłosek; wysłuchał króla, ale nie wyciągnął żadnych wniosków z doniesień. Był w bliskich stosunkach z templariuszami, w szczególności pełniącymi u niego służbę, na przykład z kubikulariuszami i szambelanami lub z tymi, których często miał okazję spotykać, jak Hugues de Pairaud, wizytator generalny zakonu we Francji. Bez wątpienia rozmawiali ze sobą na temat pogłosek.

 „Krety” Guillaume’a de Nogaret

Król i jego doradcy byli bardziej operatywni. Wstrzymali się z decyzją o dalszych losach sprawy i zajęli się uzupełnianiem materiału dowodowego, rozpytując dyskretnie o zakon i wprowadzając w jego szeregi „krety”. W szczegółowym sprawozdaniu z konsystorza zwołanego przez papieża 29 maja 1308 roku Jean Bourgogne, prokurator22 króla Aragonii przy kurii w Poitiers, poinformował swego mocodawcę, że jeszcze przed aresztowaniem templariuszy król rozkazał, aby w różnych częściach królestwa dwunastu ludzi wstąpiło do zakonu, „wykonywało w nim odważnie wszystko zgodnie z poleceniami, a następnie opuściło go”. Szpiedzy donieśli królowi, że oskarżenia wysunięte przeciwko templariuszom są zasadne. Śladów inwigilacji na próżno szukać – Guillaume de Nogaret, niczym „dobry glina”, chronił swoich informatorów, których nazwiska nie mogły znaleźć się na liście osób aresztowanych w 1307 roku23.

Zamiast tego służby króla wykorzystały świadectwa apostatów, którzy opuścili zakon przed aresztowaniem, kierując się dobrymi lub złymi pobudkami, lub tych templariuszy, którzy pozostali w zakonie i jeszcze przed aresztowaniem przekazali organom królewskim lub biskupom pewne rewelacje. Później, w 1310 roku, czterej templariusze – kapłani Pierre de Bologne i Renaud de Provins oraz rycerze Guillaume de Chambonnet (Chamborand) i Bertrand de Sartiges – dobrowolnie podjęli się obrony zakonu przed komisją papieską. Przedłożyli memoriał odrzucający oskarżenia wysunięte przeciwko zakonowi. Kwestionowali w nim słowa tych, „którzy zasugerowali te krzywdzące kłamstwa naszemu panu, papieżowi, i naszemu najjaśniejszemu panu, królowi; [to] są fałszywi chrześcijanie lub prawdziwi heretycy, [którzy] […] niczym wielce bezbożni siewcy skandalu wyszukali apostatów lub wygnańców, których z uwagi na popełnione winy wypędzono z zakonu […] Zwiedli ich tak, że wszystkich, których czyny można było ujawnić, wyszukali, doprowadzili, zganili przed kapitułą i z tychże kłamstw przygotowali akta, aby przedstawić je królowi”24.

Wśród przesłuchanych templariuszy można odnaleźć kilku apostatów i grzeszników, którzy mogli pomóc królewskim urzędnikom w uzupełnieniu materiału dowodowego przed aresztowaniem. Barthélemy Bocherii, który wstąpił w szeregi zakonników w 1270 roku, dokonał aktu apostazji w 1301 roku. Początkowo uzasadnił swój krok „lekkomyślnością” zakonu, później wspomniał o heretycznych praktykach, ostatecznie powrócił do zakonu w 1303 roku25. Guillaume de Soromina, przyjęty do zakonu w 1303 roku, opuścił zgromadzenie rok później, ale niemal natychmiast przyjęto go z powrotem i wybaczono winy pod warunkiem zachowania milczenia26. Nic nie wskazuje na to, że wspomniani bracia utrzymywali kontakty z królewskimi wysłannikami lub „kretami”.

Byli natomiast inni, którzy informowali o takich kontaktach.

Brat służebny Jean de Vaubellant (lub Valbellant), który wstąpił do Zakonu Rycerzy Świątyni w 1291 lub 1293 roku, został przesłuchany dwukrotnie: 7 listopada 1307 roku przez inkwizytorów, a 15 lutego 1311 roku przez członków komisji papieskiej27. W czasie pierwszego przesłuchania nie powiedział nic szczególnego. Dopiero podczas drugiego wyznał, że opuścił zakon dwa lata przed aresztowaniem, czy-li w 1305 roku. Poinformowany o nałożonej w związku z tym ekskomunice, poprosił o ponowne przyjęcie do zakonu, a jego prośbę zaakceptowano podczas kapituły generalnej w Paryżu 24 czerwca 1307 roku. Musiał odprawić pokutę i zgodnie z regułą zakonu przez rok spożywać posiłki na ziemi, na płaszczu. W międzyczasie wyjawił winy zakonu inkwizytorowi z Poissy, ale nigdy nie przyznał się do tego współbraciom. To, czy w czasie ucieczki padł ofiarą manipulacji, jest nieistotne – informacje przekazane inkwizytorowi mogły się przydać. Należy jednak zauważyć, że zanim w 1311 roku ujawnił te rewelacje członkom komisji papieskiej, w 1310 roku stawił się wraz z pięcioma innymi templariuszami również więzionymi w Paryżu, aby bronić Zakonu Rycerzy Świątyni; pełnił nawet funkcję rzecznika niewielkiej grupy28.

Brat kapelan Jean de Fouilloy, pierwszy z przesłuchiwanych 19 października 1307 roku, dołączył do templariuszy w 1304 roku. Kiedy – jak utrzymywał – zmuszono go do wyrzeknięcia się Chrystusa i splunięcia na krzyż, zasięgnął rady u pewnego paryskiego adwokata, niejakiego Boniface’a Lombarda, aby dowiedzieć się, czy może opuścić zakon. Wspomniał o tej konsultacji oficjałowi biskupa Paryża (duchownemu sprawującemu jurysdykcję biskupią w zakresie sądownictwa kościelnego), a potwierdzeniem owego spotkania miał być dokument opatrzony pieczęcią oficjała i datą wtorku po święcie Łukasza w 1304 roku. Wyspowiadał się u biskupa, który wyznaczył mu zbawienną pokutę. Nic więcej29. Jakie wnioski można wyciągnąć z tego świadectwa? Czy był to jeden z owych niezadowolonych templariuszy, których wysłuchały królewskie „krety”?

Przypadek Jacques’a de Troyes stanowi znamienny dowód niespójności, sprzeczności i nieprawdopodobieństwa zeznań oraz trudności w odróżnianiu „prawdy od fałszu”. Zakonnik zeznawał przed komisją papieską 9 maja 1310 roku. Twierdził, że wstąpił do zakonu trzy i pół roku przed aresztowaniem (we Wszystkich Świętych 1304 roku minęły niespełna trzy lata); wyrzekł się Chrystusa i splunął na krzyż; złożył śluby zakonne, w tym śluby czystości, ale na nic się to zdało, ponieważ z miłości do kobiety opuścił zakon na rok przed aresztowaniem. Podczas przesłuchania opowiedział, że przed wstąpieniem do zakonu wiele słyszał o niewłaściwych praktykach templariuszy. Miał je wprowadzić rycerz, który przybył z Outremer30 „przed ponad pięciuset laty” (sic)31. Powrócił do świeckiego życia, dokonując apostazji – opuścił zakon nie tyle przez kobietę, ile przez odrazę; w rzeczywistości jako zakonnik mógł mieć każdą kobietę, jakiej zapragnął. Dodał, że w jego mniemaniu wielu opuściło zakon ze względu na podłości, do jakich w nim dochodziło. Oczywiście, sam w to nie wierzył, inaczej nie wstąpiłby do zakonu. Nie wspomniał nic o ewentualnym powrocie do zakonu przed aresztowaniem w październiku 1307 roku.

Jego nazwisko nie widnieje pośród templariuszy zatrzymanych i przesłuchanych w 1307 roku; stawił się przed komisją papieską w świeckim stroju. Można wysunąć tezę, że Jacques de Troyes został zwerbowany przez zbirów króla Francji (przed lub po aresztowaniu templariuszy), którzy przekonali go do złożenia zeznań. Nie ulega wątpliwości, że królewscy urzędnicy dysponowali skutecznymi środkami perswazji wobec takich osób – świecka władza podawała Kościołowi pomocną dłoń w znalezieniu i ukaraniu apostatów, a w zamian za obciążające zeznania władze przymykały oko na pewne sprawy. Jednak w przypadku Jacques’a de Troyes to jedynie hipoteza.

W każdym razie należy ostrożnie podchodzić do wszystkich przypadków apostazji i ucieczek z zakonu przed procesem, o których templariusze opowiedzieli w zeznaniach. O wiele łatwiej jest usprawiedliwić swoje działania niewłaściwymi praktykami całego zakonu; ale czy to prawdziwy powód? Chroniczną bolączką średniowiecznych klasztorów było porzucanie habitu i ucieczka ze zgromadzenia religijnego w powodu trudności z odnalezieniem się w zakonnych realiach32. Owszem, niektórzy wstępowali do zakonu z powołania. Wielu jednak nakłoniono lub zmuszono do przywdziania habitu w drodze rodzinnych ustaleń, w których nikt nie brał pod uwagę zdania przyszłego zakonnika. Ucieczka, choć wiązała się z ryzykiem, była szansą uniknięcia narzuconego modelu życia. Równie często opuszczano zakon „za sprawą kobiety”. Niektórzy przyznawali się do tego otwarcie, tak jak Jacques de Troyes (częściowo) czy Jean Le Bourguignon (Bergonhons), który stawił się przed komisją papieską w świeckim stroju wraz z grupą przybyłą z Poitiers. Jedynie ten drugi odmówił obrony zakonu, ponieważ rok przed aresztowaniem dokonał aktu apostazji z powodu kobiety33.

Krótko mówiąc, nie wiadomo nic o „kretach”, wiadomo tylko o nieudacznikach, którzy mając niejedno na sumieniu, byli gotowi powiedzieć to, co oskarżenie chciało usłyszeć.

Fakty kontra plotki

Ze świadectw większości templariuszy przesłuchanych we Francji wyłania się obraz zakonu do cna skorumpowanego i zepsutego przez „herezję”. Nie można jednak dawać wiary tej czarnej legendzie zakonu templariuszy, którą ożywił, o dziwo, historyk Jonathan Riley-Smith34. Czy w tych samych świadectwach da się znaleźć obiektywne elementy, które dowiodą czegoś zupełnie innego?

Zarówno w trakcie przesłuchań w 1307 roku przed inkwizytorami lub królewskimi wysłannikami, jak i w toku postępowania w latach 1310–1311 przed komisjami papieskimi templariusze odpowiadali w pierwszej kolejności na pytania dotyczące tożsamości. Mieli podać nazwisko, parafię, z której pochodzili, datę i miejsce wstąpienia do zakonu, nazwiska zakonnika przyjmującego i braci uczestniczących w ceremonii. Następnie przesłuchiwano ich pod kątem postawionych zarzutów. Nie ma powodów, aby kwestionować odpowiedzi na pytania dotyczące tożsamości, lecz pozostała część zeznań mogła być daleka od prawdy. Należy też wziąć poprawkę na nieścisłości lub zaburzenia pamięci, w wyniku których zapomina się nazwiska, myli fakty i daty. Jacques de Troyes, niezależnie od tego, jak chaotyczne jest jego zeznanie, pozostaje Jacques’em, pochodzącym z Troyes, mężczyzną, który w 1307 liczył sobie 24 lata lub niespełna tyle, wstąpił do zakonu trzy i pół roku przed aresztowaniem (czyli na przełomie 1303 i 1304 roku), był serwientem i seneszalem domu zakonnego w Villers, nieopodal Troyes35. Informacje, które można uznać za obiektywne, pozwalają nakreślić obraz zakonu w chwili kryzysu – znacznie różni się on od obrazu prezentowanego przez historiografów.

Protokoły z przesłuchań przeprowadzonych na ziemiach królestwa Francji zawierają nazwiska dwóch tysięcy trzystu trzydziestu templariuszy. Można ich podzielić na dwie kategorie. Pierwszą stanowią templariusze, którzy pozostawali przy życiu i byli obecni w czasie obu postępowań prowadzonych od 1307 do 1311 roku – ich liczba sięga tysiąca stu sześćdziesięciu. Do drugiej trzeba zaliczyć tych, którzy otrzymali wezwania do stawiennictwa (część z nich pozostawała przy życiu) – było ich niemal tyle samo, bo tysiąc stu siedemdziesięciu. Te precyzyjne dane uzyskano przy okazji systematycznego opracowywania wykazu nazwisk podczas rozpoczętych już jakiś czas temu badań prozopograficznych, które wkrótce dobiegną końca36. Liczba tysiąc sto sześćdziesiąt określa minimum obecnych w czasie obu postępowań templariuszy. Wielu żyjących wezwanych nie stawiło się. Niektórzy uciekli, a ich tożsamości nie udało się ustalić. Wszyscy, którzy nie złożyli zeznań lub nie chcieli przybyć, aby stanąć w obronie zakonu w Paryżu w 1310 roku, popadli w zapomnienie. Natomiast grupę wspomnianych tysiąca stu sześćdziesięciu templariuszy należy podzielić na tych, których przesłuchano, i tych, których nie przesłuchano, a dokładniej mówiąc – z przesłuchań których nie ma protokołów, ponieważ nigdy nie powstały albo zaginęły. Dysponujemy zatem dwustoma dziewięćdziesięcioma protokołami z 1307 roku (postępowanie inkwizycyjno-królewskie), czterdziestoma pięcioma protokołami z 1308 roku (z przesłuchań przed papieżem w Poitiers i Chinon), sześćdziesięcioma dziewięcioma protokołami z 1309 roku (postępowanie biskupie w Clermont) i dwustoma dwudziestoma czterema protokołami z lat 1310–1311 (postępowanie przeciwko zakonowi)37. Łącznie zachowało się sześćset dwadzieścia osiem protokołów, ale należy pamiętać, że niektórych templariuszy przesłuchiwano dwu-, a nawet trzykrotnie. W związku z tym liczba templariuszy, w przypadku których zachował się jakiś ślad przesłuchania, jest o około połowę mniejsza od liczby zakonników obecnych podczas prowadzonego postępowania. Znaczna większość z sześciuset pięćdziesięciu dziewięciu templariuszy, którzy przybyli bronić zakonu w okresie od lutego do maja 1319 roku, nie pojawia się w protokołach z przesłuchań.

Jedynie analiza treści protokołów pozwala wyjść poza ramy zwykłego podziału na obecnych na przesłuchaniu i składających zeznania oraz na obecnych, ale nieskładających zeznań, a także na uzyskanie informacji na temat kariery templariuszy – na przykład na podstawie daty przyjęcia – tak istotnej, aby poznać okoliczności wstąpienia w szeregi zakonników.

W historiografii, nie siląc się na dogłębne analizy, bezustannie powtarzano, że Zakon Rycerzy Świątyni zaczął być źle postrzegany, stał się zbyteczny, skorumpowany i był zajęty jedynie zarządzaniem kasami bankowymi. W końcu wiara w tę teorię upowszechniła się. Dowodem miał być widoczny pod koniec XIII i na początku XIV wieku spadek liczby nowicjuszy, wynikający rzecz jasna ze złej reputacji zakonu, jego rosnącej niepopularności i opuszczenia Ziemi Świętej – „Zakon Rycerzy Świątyni umarł, opuszczając Jeruzalem”38. Nie jest to prawdą, ponieważ zakon wypełniał swoją misję aż do ostatnich miesięcy istnienia. Protokoły z przesłuchań przeprowadzonych w 1307 roku i w latach 1310–1311 we Francji zawierają świadectwa trzystu dwudziestu siedmiu templariuszy, którzy – z wyjątkiem dwóch – podali datę swojego wstąpienia do zakonu39. Stu dwudziestu pięciu złożyło śluby zakonne w 1300 roku lub później (38,4%), a trzydziestu ośmiu w 1305, 1306, 1307 roku (11,70%). Istnieją bardziej przekonujące przykłady niepopularności!

W 1310 roku na Cyprze przesłuchano siedemdziesięciu sześciu templariuszy. Znaczną większość z nich stanowili rycerze. Trzydziestu sześciu wstąpiło do zakonu w domu Francji, z czego dwudziestu pięciu po 1300 roku, w tym dwaj lub trzej w 1305 roku. Zarówno ich zeznania, jak i źródła niezwiązane bezpośrednio z postępowaniami i zakonem dowodzą, że templariusze nie zaniechali działań na rzecz Ziemi Świętej po upadku Akki w 1291 roku. Działania te, lekceważone lub niedoceniane przez znaczną część historiografów, prowadzono z Cypru w ramach przymierza między wszystkimi łacińskimi siłami na Wschodzie i Mongołami z chanatu perskiego. Przykładowo na przełomie XIII i XIV wieku wysłano na Cypr setki zbrojnych braci, co potwierdzają dokumenty z posiedzeń kapituł generalnych prowincji Francji w Paryżu z 1310 roku lub przypadki wstąpienia do zakonu odnotowane w Marsylii w latach 1302–130340.

Templariusze, których przyjęto do zakonu we Francji, ale przesłuchano na Cyprze, do niczego się nie przyznali. Na zeznania miały wpływ tortury w kraju, gdzie toczył się proces, a nie miejsce, w którym wstępowali do zakonu.

Poitiers–Paryż, 1306–1307: krzyżujące się ścieżki

W czasie, kiedy król i jego doradcy zbierali dowody przeciwko templariuszom, papież usiłował doprowadzić do szczęśliwego końca dwa projekty: przygotowanie nowej wyprawy krzyżowej i połączenie zakonów rycerskich.

Przed krucjatą należało zaprowadzić pokój między władcami. Klemens V starał się więc zażegnać konflikty i zapobiec wybuchowi nowych. Pokój w Caltabellotcie (1302) miał zająć się pokłosiem rewolty Sycylijczyków przeciwko Andegawenom w 1282 roku, określanej w literaturze mianem nieszporów sycylijskich. Przypieczętował on podział królestwa Sycylii. Dynastia andegaweńska zachowała południowe Włochy i prawa do tytułu królów Sycylii, z kolei właściwa Sycylia, której nazwę zmieniono na Trinacria, przypadła w udziale linii aragońskiej.

Wojna, którą na rubieżach Gujenny toczyli ze sobą król Francji i król Anglii (będący jednocześnie diukiem Gujenny), przygasła. Po śmierci Edwarda I w 1307 roku na tron wstąpił jego syn, koronowany jako Edward II. Francja i Anglia pod egidą papieża rozpoczęły rokowania pokojowe, które zakończyły się na początku 1308 roku zaślubinami Edwarda II i Izabeli, córki króla Filipa IV Pięknego, świętowanymi z wielką pompą w Boulogne. Francja była zaangażowana również w konflikt flamandzki. Wydawało się jednak, że i on ma się ku końcowi. Po dotkliwej porażce pod Courtrai w 1302 roku Filip wziął sprawy w swoje ręce, narzucając korzystny dla siebie traktat, podpisany w czerwcu 1305 roku w Athis-sur-Orge. Wkrótce okazało się jednak, że pokój nie wytrzymał próby czasu41.

Co się tyczy Świętego Cesarstwa Rzymskiego, zasadniczy problem stanowił wybór cesarza czy raczej króla Rzymian. 5 września 1299 roku Filip IV Piękny i król Rzymian, Albrecht I Habsburg, zawarli pokój między sobą i swoimi królestwami. Filip nie porzucił jednak starań o wybór francuskiego księcia i w 1308 roku, po śmierci Albrechta, forsował – na próżno – kandydaturę swojego brata Karola Walezjusza.

Krótko mówiąc, w latach 1306–1307 Klemens V mógł żywić uzasadnione nadzieje na powodzenie organizacji krucjaty. Aby omówić kwestie związane z wyprawą, 6 czerwca 1306 roku wezwał wielkich mistrzów dwóch dużych zakonów rycerskich, templariuszy i szpitalników. Mieli przybyć na Zachód w dniu Wszystkich Świętych tego roku. Planowano między innymi dyskusję podczas spotkania nad połączeniem zakonów. Papież polecił obu mistrzom dostarczenie memoriałów na wskazane tematy42.

Jakub de Molay opuścił Cypr w październiku 1306 roku, Fulko de Villaret, wielki mistrz szpitalników, wyruszył nieco później. Tak czy inaczej, obaj nie zdołali przybyć na czas. Byli na miejscu już po Wszystkich Świętych i tego spóźnienia nie można wytłumaczyć ostatnią decyzją papieża, który z powodu choroby przesunął spotkanie na późniejszy termin, ponieważ mistrzowie dowiedzieli się o niej dopiero, gdy wsiadali na statek do Francji. Jakub de Molay dotarł do Marsylii najprawdopodobniej pod koniec grudnia lub na początku stycznia. Na przełomie roku papież wznowił przyjmowanie audiencji i wyznaczył nową datę spotkania z mistrzami zakonów rycerskich na maj. Do udziału w spotkaniu zaproszono również króla i jego doradców. Jakub de Molay, przybywszy do Francji, został zapewne poinformowany o krążących na temat templariuszy plotkach i prośbach, które król przedstawił papieżowi.

Król nie przybył do Poitiers po to, aby omówić kwestie wyprawy krzyżowej i połączenia zakonów. Co prawda interesowały go te tematy – był przychylny krucjacie, zwłaszcza jeżeli mógłby wedle własnego uznania rozporządzać dziesięciną na rzecz duchowieństwa, której papiestwo zapewne nie omieszkałoby nałożyć. W kwestii połączenia zakonów miał do zaproponowania kilka rozwiązań, na które nie przystaliby ani papież, ani przedstawiciele zakonów, ani tym bardziej inni europejscy władcy – nowy, zjednoczony zakon z jednym wielkim mistrzem w osobie króla lub królewskiego syna. Wiadomo, kogo miał na myśli! Przybył do Poitiers głównie po to, aby ponaglić (w znaczeniu: wywrzeć nacisk) Klemensa V do wszczęcia pośmiertnego procesu Bonifacego VIII i podjęcia kroków przeciwko templariuszom.

Bardzo cenny informator, jakim był Jean Bourgogne, prokurator króla Aragonii, Jakuba II Sprawiedliwego, przy kurii rzymskiej (w Poitiers) wysłał do swojego mocodawcy pismo datowane na 14 maja43, w którym przedstawił „niestosowne” prośby Filipa IV Pięknego. Francuski monarcha domagał się kanonizacji papieża Celestyna V, który abdykował, a jego miejsce na tronie Piotrowym zajął Bonifacy VIII. Król nalegał również na pośmiertne potępienie tego ostatniego. Jean Bourgogne nie wiedział jednak wszystkiego i nie napisał nic o ostatnim spotkaniu papieża i króla, które odbyło się 14 maja. Zawiadamiał, „że mistrz Zakonu Rycerzy Świątyni powinien wkrótce tu przybyć; oczekuje się go tak jak mistrza Zakonu Szpitalników Świętego Jana z Jerozolimy, i papież – według tego, co z uporem powiadają – zajmie się połączeniem obu zakonów i zamierza dokonać tego wraz z nimi44”. Król, który wyjechał z Poitiers 16 maja, nie spotkał się zatem z wielkimi mistrzami zakonów. Jak dowiadujemy się z innego listu prokuratora, sporządzonego 26 czerwca, na miejscu pozostali królewscy doradcy: Guillaume de Nogaret i Guillaume de Plaisians, którzy zażądali wszczęcia procesu przeciwko Bonifacemu VIII45. Jean Bourgogne nie wspomina ani słowem o zakonie templariuszy i królewskich żądaniach – zapewne nie miał takich informacji. Jednak król i papież poruszyli ten temat w Poitiers. Wystarczy wspomnieć o cytowanych powyżej tekstach, które dotyczyły spotkania w Lyonie w 1305 roku – sprawa była więc omawiana w Lyonie i Poitiers, zarówno w listopadzie 1305 roku, jak i w maju 1307 roku.

Według źródeł narracyjnych bliskich francuskiemu dworowi król miał również zażądać od papieża aresztowania templariuszy46. Papież odmówił. Jednak w sprawozdaniu z konsystorza zwołanego w Poitiers w kolejnym roku, 29 maja, Jean Bourgogne informuje, że w odpowiedzi na ostre przemówienie Guillaume’a de Plaisians papież odrzucił tę tezę: „Papież rzekł również w tej sprawie, że nigdy nie było mowy w papieskich listach o ich aresztowaniu przez króla”47. Jakub de Molay przybył po 16 maja 1307 roku, już po wyjeździe króla; 9 czerwca wysłał list sporządzony „w Poitiers, w hospicjum, w którym wówczas przebywał”48. Następnie udał się do Paryża na posiedzenie kapituły generalnej prowincji Francji, które odbyło się 24 czerwca. Najpóźniej 4 sierpnia wrócił do Poitiers, gdzie pozostał przez całe lato49. Do jego spotkania z królem mogło dojść w drugiej połowie lipca 1307 roku. Być może właśnie wtedy Jakub de Molay przyznał Filipowi, że zakonnym dostojnikom – w tym także jemu – zdarzało się podczas kapituły udzielać rozgrzeszenia współbraciom, co mogli robić jedynie bracia kapłani. Jean Bourgogne relacjonował, że według Guillaume’a de Plaisians wielki mistrz zjawił się przed obliczem króla i „wyjaśnił wówczas kilka zapisów reguły swego zakonu, a także to, że niekiedy bracia, z obawy przed pokutą, którą kapłan mógłby im zadać, nie chcieli wyjawiać swoich grzechów i że on sam udzielał im rozgrzeszenia podczas kapituły, choć nie był szafarzem sakramentu i nie posiadał władzy kluczy50”51.

Nie wiadomo, co w owym czasie, czyli na przełomie lipca i sierpnia 1307 roku, zaprzątało myśli trzech zainteresowanych – wielkiego mistrza, króla i papieża. W tym właśnie tkwi dramat historyka: dokumenty to jedno, ale co z tym, czego w dokumentach nie ma? Spróbujmy mimo wszystko dociec prawdy.

Jakub de Molay od przyjazdu do Poitiers spotykał się z papieżem i templariuszami służącymi w kurii; widział się również z Hugues’em de Pairaud, wizytatorem generalnym zakonu we Francji, dobrze zaznajomionym z sytuacją w królestwie; nieco później miał także okazję porozmawiać z królem. Bez wątpienia rozumiał, że sytuacja jest poważniejsza, niż się wydawało, i należy podjąć jakieś kroki. Odruchowo zwrócił się do papieża, opiekuna i obrońcy zakonu.

Dla króla Francji sytuacja stała się jasna – templariusze są heretykami; herezję należy wytępić, a wraz z nią zakon. Początkowo król liczył na papieża, gdyż potrzebował go do załatwienia innej ważnej sprawy, która zaprzątała jego myśli – pośmiertnego procesu Bonifacego VIII. Jednak w razie potrzeby nie zawahałby się działać w pojedynkę. Czekając na rozwój sytuacji, wywierał nacisk na papieża. Wysyłał emisariuszy, aby informować go o nowo zebranych dowodach (opierających się prawdopodobnie na doniesieniach „kretów” działających w szeregach zakonników). W liście z 24 sierpnia 1307 roku papież zacytował informacje przekazane przez „przeora nowego klasztoru w Poissy”52. W sporządzonym przez Jeana Bourgogne’a sprawozdaniu z konsystorza, który odbył się 29 maja 1308 roku, papież przytoczył słowa Geoffroya du Plessis, papieskiego notariusza i zarazem królewskiego doradcy, wysłanego przez monarchę w celu omówienia sprawy templariuszy53 – ta postać odegrała ważną rolę w późniejszych mediacjach między papieżem i królem.

Klemens V był niemal pewien, że oskarżenia przeciwko templariuszom są fałszywe, choć niektóre z otrzymanych informacji nim wstrząsnęły (wyznał to w liście z 24 sierpnia 1307 roku). Domyślał się, że naciski króla będą coraz silniejsze i Filip posłuży się Zakonem Rycerzy Świątyni, aby doprowadzić do pośmiertnego potępienia Bonifacego VIII. Tego papież pragnął za wszelką cenę uniknąć. Wpadł w sidła.

Wszyscy zwlekali z podjęciem dalszych kroków; wszyscy wiedzieli, że należy działać, ale ten, który pierwszy wyjdzie przed szereg, skaże się na porażkę.

List z Saint-Barthélemy, 24 sierpnia 1307 roku

Jakub de Molay zrobił pierwszy krok. Zaniepokojony rozmową z królem, w czasie której musiał potwierdzić pewne nieprawidłowości w funkcjonowaniu zakonu (a w szczególności odpuszczanie grzechów, o czym będzie mowa w dalszej części), wrócił z Paryża do Poitiers i poprosił papieża o pomoc. Ojciec Święty przychylił się do tej prośby, co potwierdził 24 sierpnia 1307 roku, pisząc do króla Francji:

Odkąd mistrz Zakonu Rycerzy Świątyni, a wraz z nim kilku komandorów tego samego zakonu w twoim królestwie i w innych miejscach dowiedziało się, jak powiadają, jak wielce ich reputacja ucierpiała po wielokroć w oczach twoich, moich i innych świeckich władców z powodu wspomnianych już faktów, uporczywie upraszali, nie jeden raz, ale kilkukrotnie, abym doszedł do prawdy w kwestii oskarżeń, które przeciwko nim wysunięto, w ich mniemaniu niesłusznie. Jeśli uzna się ich za niewinnych, za jakich sami się uważają, winniśmy udzielić im rozgrzeszenia, lecz jeśli uzna się ich za winnych, w co sami nie wierzą, potępimy ich54.

Klemens V powtórzył więc prośbę, którą mistrz Zakonu Rycerzy Świątyni wniósł w sierpniu. Papież rozpoczął list od poinformowania króla, że w związku z rozpoczęciem trudnego leczenia, które zajmie cały wrzesień, będzie w stanie przyjąć królewskich wysłanników dopiero w październiku. Następnie przypomniał Filipowi rozmowy na temat templariuszy prowadzone w Lyonie i Poitiers i swoje ówczesne niedowierzanie. Przyznał jednak, że na podstawie informacji dostarczonych przez króla i tych, które sam zdobył (zdaje relację z osobliwych plotek), był zmuszony powziąć decyzję, nie bez smutku, o poczynieniu kroków zgodnie z tym, co podpowiadał mu rozum. Wyłożył także prośby Jakuba de Molay, które przyspieszyły wszczęcie dochodzenia.

Papież tłumaczył swą decyzję zarówno częstymi interwencjami króla, jak i naleganiem mistrza templariuszy. Filip IV Piękny nie omieszkał tego docenić! Machinę wprawiono w ruch, ale ze względu na procedury prawne i opóźnienie spowodowane chorobą papieża jej tryby obracały się wolniej.

Czy papież posiadał informacje bardziej wiarygodne od opowieści Esquieu de Floyrac i oskarżeń rozpowiadanych przez królewskich emisariuszy? Oczywiście Jakub de Molay, obecny w Poitiers przez całe lato, nie przekazał mu takich wiadomości. A Hugues de Pairaud? Templariusz Mathieu d’Arras, przesłuchany 10 listopada 1307 roku, donosił, że:

Wspomniany brat Hugues de Pairaud, udawszy się na dwór rzymski [w Poitiers] w tygodniu po niedawnym święcie Remigiusza [15 stycznia 1307 roku] powiedział mu, że zakon zniesławiono wspomnianymi przypadkami w oczach papieża i króla, a on [Hugues de Pairaud], jeśliby tylko mógł, ocaliłby swą skórę i powiedziałby o tym pozostałym; i wówczas [Mathieu d’Arras] poprosił go o listy w tej sprawie, ponieważ w przeciwnym razie nie uwierzyłby w to; on zaś odpowiedział mu, że ich nie dostanie, bo to nie spodobałoby się mistrzowi55.

Czy Hugues de Pairaud był wysokim rangą templariuszem, zacytowanym przez Klemensa V bez wymienienia z nazwiska aż dwukrotnie – najpierw w bulli Pastoralis praeminentiae wydanej 22 listopada 1307 roku, a następnie w bulli Faciens misericordiam z 12 sierpnia 1308 roku – który zwierzył się z nadużyć w zakonie? Nic nie wskazuje na to, że papież otrzymał od niego informacje przed aresztowaniem, a tym bardziej na to, że król Francji zorganizował latem 1307 roku spotkanie tego templariusza z Klemensem V56. Hugues de Pairaud był w Poitiers razem z Jakubem de Molay w maju i w czerwcu 1307 roku; pod koniec czerwca uczestniczył wraz z mistrzem w posiedzeniu kapituły generalnej w Paryżu. Czy wrócił potem do Poitiers tak jak Jakub de Molay? Tego nie wiemy. Przebywał jednak w mieście w październiku – kiedy Jakub de Molay wyruszył do stolicy królestwa, aby wziąć udział w uroczystościach pogrzebowych Katarzyny I de Courtenay, żony Karola Walezjusza. 12 października Hugues de Pairaud pozostał u boku papieża „na prośbę króla”. 13 października pojmano go z kilkunastoma innymi templariuszami, a następnego dnia osadzono w zamku w Loches57. 9 listopada 1307 roku złożył zeznania w Paryżu.

Pierre Dupuy, historyk żyjący w XVII wieku, wspomniał, że templariusz pełniący urząd papieskiego szambelana, niejaki Guillaume de Chanteloup, miał wyjawić Klemensowi V bezecności zakonu. Pierre Dupuy był poważnym historykiem, lecz patrzył na zakon mocno nieprzychylnym okiem. Cytował liczne dokumenty, ale niektóre z nich – jak ten, o którym właśnie mowa – nie zachowały się do naszych czasów. Należy również uściślić, że ani słudzy papieża, ani członkowie zakonu, których aresztowano, przesłuchano i oskarżono, nie słyszeli o takim templariuszu. Trzeba zatem zachować ostrożność58.

Po uruchomieniu procesowej machiny i aresztowaniu templariuszy Klemens V – o czym będzie mowa poniżej – wspierał i bronił templariuszy, którzy służyli w jego pałacu. Papież zgodził się przeprowadzić dochodzenie, wnikliwie i bez pośpiechu, a następnie osądzić i w razie potrzeby skazać winnych.

Jego „grafik” nijak się miał do planów Filipa IV Pięknego!