Ta książka może ocalić ci życie - Karan Rajan - ebook + książka

Ta książka może ocalić ci życie ebook

Rajan Karan

0,0
39,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Przezabawny, fascynujący i obalający mity przewodnik po ludzkim ciele napisany przez ulubionego chirurga Brytyjczyków

***

Ludzkie ciało cechuje się niesamowitą siłą przetrwania. Ta książka to prawdziwy pean na jego cześć!

Dr Karan Rajan dzieli się w niej doświadczeniem, które zdobył podczas lat intensywnej pracy na oddziale szpitalnym. Żywiołowo i przystępnie opowiada o wszystkich tych dziwacznych, a zarazem wspaniałych funkcjach ludzkiego ciała, które stoją za jego skomplikowanym i na szczęście na ogół prawidłowym działaniem. Podpowiada też, co warto zrobić, gdy w naszym organizmie coś zaczyna szwankować.

Znajdziesz tu mnóstwo humoru, zaskakujących ciekawostek i praktycznych wskazówek, które pomogą ci nie martwić się na zapas i zdrowiej żyć.

Dowiesz się – między innymi – o niebezpieczeństwach związanych z wyrywaniem włosów z nosa i niewykorzystanych naturalnych odruchach do walki ze stresem. Nauczysz się radzić sobie z bólem za pomocą prostych sztuczek oraz odkryjesz, kiedy twój mózg robi cię w konia.

*** „Jeśli chodzi o zdrowie, unikanie rozmów o sprawach osobistych bardzo nam, ludziom, szkodzi. Zatem naprawmy ów błąd w zaledwie jednej książce, którą możesz przeczytać dla rozrywki, edukacji lub jako przewodnik podpowiadający, jak w pełni wykorzystać możliwości swojego ciała.

Jestem tu po to, żeby wskazywać ci bezpieczną drogę pozwalającą uniknąć wszystkich biologicznych potrzasków, ślizgawek i pułapek twojego organizmu i polepszyć jakość twojego życia. Być może wyregulujesz sobie sen, pożegnasz się z niestrawnością lub po prostu zaczniesz się cieszyć najbardziej epickimi i efektywnymi wypróżnieniami. A może przynajmniej uda ci się spowolnić nieunikniony rozpad twojego ciała, zapoczątkowany już w chwili twoich narodzin”. – dr Karan Rajan

***

Wspaniale kojąca. – Chris van Tulleken autor bestsellera „Ultraprzetworzeni ludzie”

Jeśli chcecie zacząć odróżniać fakty medyczne od mitów, dr Karan jest właściwą osobą, by wam w tym pomóc. To jedyna książka, która sprawi, że w równym stopniu będziecie się śmiać i uczyć. – Dr Julie Smith

Ekspert dla współczesnego pokolenia. – „Telegraph”

Jeden z niewielu wiarygodnych ekspertów w mediach społecznościowych. – „Daily Mail”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału

This Book May Save Your Life

Copyright © 2023 by Karan Rajan

Ilustracje na stronach 69, 109, 131, 148, 167, 188, 204, 228, 242, 258, 287, 339

© Gwen Burns 2023

All rights reserved

First published in 2023 by Century, a part of the Penguin Random House group of companies whose addresses can be found at

global.penguinrandomhouse.com

Century, 20 Vauxhall Bridge Road

London SW1V 2SA

Vermilion is part of the Penguin Random House group of companies

whose addresses can be found at global.penguinrandomhouse.com

Przekład: Adam Tuz

Redakcja: Maria Brzozowska, Magdalena Pazura

Korekta: Aleksandra Marczuk-Radoszek

Konsultacja naukowa: Katarzyna Cieślar

Adaptacja okładki oryginalnej: Tomasz Brzozowski

Skład i przygotowanie do druku: Martyna Potoczny

Opracowanie e-wydania: Karolina Kaiser,

Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone

ISBN 978-83-68352-26-9

Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków

tel. +48 12 636 01 90, insignis.pl, e-mail: [email protected]

Facebook: @Wydawnictwo.Insignis

X, Instagram, TikTok: @insignis_media

Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań, by zweryfikować informacje podane w niniejszej książce. Nie stanową one porady medycznej i nie mogą jej zastąpić. W przypadku jakichkolwiek wątpliwości dotyczących zdrowia psychicznego lub fizycznego należy zawsze skonsultować się z lekarzem.

Wstęp

Pozwól, że opiszę ci moją pracę, nie używając przy tym medycznych terminów. Kroję śpiących ludzi (za ich zgodą), żeby dostać się do ich wnętrza i usunąć stamtąd różne rzeczy. Zaliczam się do tych dobrych facetów, bo kiedy moi pacjenci się budzą, dzięki moim działaniom czują się o wiele lepiej, choć brakuje im niektórych organów. Jako specjalista chirurgii ogólnej zajmuję się wszystkim – od jelit przez pęcherzyki żółciowe po krwawiące hemoroidy i wiele innych.

W swojej karierze miałem zarazem szczęście, jak i pecha być świadkiem mnóstwa różnych sytuacji – od cudownych operacji po tragiczne zgony pacjentów, których nie udało się uratować. W ten sposób zdałem sobie sprawę, że ludzkie ciało to zarówno cud biologii, jak i absolutnie śmiertelna pułapka.

Ta książka nie jest encyklopedią medycyny. Po jej przeczytaniu nie zdobędziesz kwalifikacji lekarza. W dzisiejszych czasach wszystkich potrzebnych ci umiejętności medycznych możesz zresztą nauczyć się z Google’a. A przynajmniej tak niektórzy sądzą. Zamiast tego oferuję ci niezwykłą opowieść o tym, że twój organizm, choć niesamowity, ma również zamiar cię zniszczyć.

Ale nie wszystko przedstawiam w czarnych barwach. Po tym, jak moja wizja ludzkiego ciała, na które patrzyłem przez różowe okulary, zaczęła blednąć już od momentu rozpoczęcia studiów medycznych, a potem przygasać przez lata diagnozowania problemów, usterek i awarii w organizmach moich pacjentów, pomyślałem, że warto stworzyć przewodnik przetrwania w tym „mięsnym kombinezonie”, w którym utkwiłeś na całe życie. Jeśli znasz moją twórczość na TikToku – gdzie zacząłem od wrzucania postów o tym, jak zrobić idealną kupę, i odkryłem markę koktajlu mlecznego, który przyciągnął na moje poletko miliony osób – wiesz, że lubię obalać mity dotyczące ciała i zgłębiać tematy, które nigdy nie powinny stać się tabu. Jeśli chodzi o zdrowie, unikanie rozmów o sprawach osobistych bardzo nam, ludziom, szkodzi. Zatem naprawmy ów błąd w zaledwie jednej książce, którą możesz przeczytać dla rozrywki, edukacji lub jako przewodnik podpowiadający, jak w pełni wykorzystać możliwości swojego ciała.

Jestem tu po to, żeby wskazywać ci bezpieczną drogę pozwalającą uniknąć wszystkich biologicznych potrzasków, ślizgawek i pułapek twojego organizmu i polepszyć jakość twojego życia. Być może wyregulujesz sobie sen, pożegnasz się z niestrawnością lub po prostu zaczniesz się cieszyć najbardziej epickimi i efektywnymi wypróżnieniami. A może przynajmniej uda ci się spowolnić nieunikniony rozpad twojego ciała, zapoczątkowany już w chwili twoich narodzin. Wreszcie, żywię najszczerszą nadzieję, że książka ta posłuży naszym ostatecznym władcom spod znaku AI jako instrukcja obsługi – żeby wiedzieli, jak się o ludzi troszczyć i jak wycisnąć z nas, ile się da.

Po raz pierwszy moja życiowa ścieżka skrzyżowała się z medycyną w 1996 roku. W szczególnie parne popołudnie na peryferiach Mumbaju grałem z kuzynem w ulicznego krykieta. Kiedy podbiegł, żeby zaserwować w moim kierunku, jakaś niewidzialna siła powaliła go na ziemię, gdzie zaczął się zwijać w męczarniach. Była to przerażająca chwila. Czułem się zupełnie bezradny, a to poczucie wywarło na mnie głęboki wpływ. Kiedy pomogłem rodzinie odwieźć go jak najszybciej do szpitala, rozmawialiśmy z lekarzami, którzy rozpoznali u niego perforację (przedziurawienie) wyrostka robaczkowego. Nie wiedziałem wtedy, co to znaczy, ale widok padającego kuzyna otworzył mi oczy na prostą prawdę: ludzkie ciało jest wspaniałe, ale sprawia wrażenie, jakby się uparło, żeby nas załatwić.

Podczas rozmów kwalifikacyjnych na studia medyczne, na których znalazłem się, podjąwszy decyzję, że to moje „powołanie”, rozmówcy zawsze uwielbiali zadawać to samo pytanie: „Dlaczego chce pan zostać lekarzem?”. Jak można było się spodziewać, wszyscy kandydaci wyrzucali z siebie takie same paniczne, pozbawione polotu bzdury, obracające się z grubsza wokół dwóch głównych motywów. Po pierwsze: „Chcę pomagać ludziom”, a po drugie: „Fascynuje mnie ludzkie ciało…”.

Każdy, kto naprawdę mnie zna (a to grono z powodu długich i rujnujących życie towarzyskie godzin spędzanych na dyżurach ogranicza się w zasadzie do moich rodziców i psa), mógłby powiedzieć, że ta pierwsza motywacja nigdy tak naprawdę nie dotyczyła mnie. Lubię ludzi i jeśli mogę ratować ich życie, sprawia mi to ogromną radość, ale ostatecznie motorem moich działań pozostaje obsesja na punkcie funkcjonowania organizmu. Jednak dopiero teraz, kiedy patrzę na swoją karierę z perspektywy czasu, zdaję sobie sprawę, że nie jest to ten rodzaj fascynacji, z jakim z szeroko otwartymi oczami pochłanialiśmy przyrodnicze programy dokumentalne prowadzone przez sir Davida Attenborough. Prawda przedstawia się tak, że odrobinę przypominam naocznego świadka wypadku drogowego. Pomimo wysiłków lepszej strony mojej natury nie mogę oderwać wzroku, gdyż przeraża mnie, ale i fascynuje to, co oglądam. Straciłem już rachubę, ile przeprowadziłem operacji, bezpośrednio zaznajamiając się z wewnętrznymi funkcjami organizmu, mogę zatem śmiało stwierdzić: to cud, że w ogóle jeszcze istniejemy jako gatunek.

Zasadniczo stanowisz żyjący i oddychający worek cech odziedziczonych po starszych krewnych, łącznie ze strukturami, które na pozór niczemu nie służą. Weźmy na przykład bródkę. Nawet nasi bliscy kuzyni z gatunku Homo erectus oraz neandertalczycy nie czuli potrzeby, żeby paradować z tym elementem żuchwy. Musisz zwyczajnie zadowolić się tym, że jesteś sumą mnóstwa pomyłek, prób i błędów. Po prostu ewolucja pogrzebała dowody tego faktu. W większości.

Przez cały okres studiów medycznych uwielbiałem zaglądać pod skórę. Nade wszystko ciągnęło mnie do praktycznych zajęć z anatomii. Przecinałem mięśnie powłok brzusznych i odkrywałem pełną długość jelit, rozmaite naczynia krwionośne i sieć nerwów biegnących w całym ciele niczym linie telefoniczne. To zakulisowe spojrzenie na życie wydawało się inwazyjne i nienaturalne, ale jednocześnie niezbędne. Właśnie wtedy postanowiłem, że zostanę chirurgiem. Była to dla mnie okazja, by z jednej strony zrozumieć, że ludzki organizm skrywa mechanizmy zdolne nas wykończyć, a z drugiej – odkryć, jak możemy go wzmocnić albo podrasować styl życia, żeby zmniejszyć do minimum ryzyko rozsypania się przed czasem.

W codziennym życiu tak bardzo skupiamy się na tym, jak sprawy wyglądają od zewnątrz, że często spychamy nasze narządy wewnętrzne na dalszy plan, do odległych zakamarków umysłu. Ciało zaś stanowi rodzinę, której każdy członek – od wątroby i żołądka po serce i mózg – ma swoją konkretną rolę do odegrania, żeby utrzymywać nas przy życiu. Jednak, podobnie jak we wszystkich innych rodzinach, każdy polega na wsparciu pozostałych. Kiedy więc jeden członek zachowa się jak drań albo krewni pokłócą się ze sobą, cała rodzina może się rozpaść, niczym w odcinku programu Potyczki Jerry’ego Springera rozgrywającym się w naszym wnętrzu.

W ciągu sześciu lat studiów medycznych zakochałem się w tej nieraz dysfunkcjonalnej rodzinie. W tym okresie spędzałem niezliczone godziny na wpatrywaniu się pod mikroskopem w architekturę komórkową, na sekcjach zwłok w pracowniach anatomopatologicznych oraz na spotkaniach z pacjentami, którzy uczyli mnie, jak funkcjonuje ciało w chorobie i w zdrowiu. W końcu zamieniłem przezrocza oglądane na wykładach i testowe pytania na rotacyjne praktyki na oddziałach szpitalnych.

Na pierwszy ogień poszła chirurgia ogólna.

Wieczorem w dniu poprzedzającym rozpoczęcie praktyki zrobiłem sobie rygorystyczną powtórkę z anatomii układu pokarmowego. Gdyby chirurdzy zechcieli mnie maglować z ukrwienia jelita grubego, nie chciałem stać się ofiarą budzącego postrach stanu, o którym słyszałem, zwanego afazją w opałach (afazja to niemożność mówienia, częste zaburzenie u pacjentów po udarze mózgu, które może też przejściowo nawiedzać nerwowych studentów medycyny, kiedy znajdą się w centrum uwagi).

Miałem umyć się do operacji wycięcia raka jelita, ale to wszystko wydawało się takie odmienne od opisów w podręcznikach. Było też bardzo odległe od spokojnego środowiska pracowni anatomopatologicznej, gdzie można było badać narządy w niespiesznym tempie oraz z ciekawością w nich dłubać i szperać. Kiedy chirurg naciął tkankę powłok brzusznych, strużka czerwonej cieczy trysnęła mi prosto w nos. To była prawdziwa medycyna. Żywy człowiek złożył swoje życie w nasze ręce.

Wykonane przez chirurga cięcie odsłoniło połyskliwe wilgotne wnętrze przypominające mokry aksamit. Pierś pacjenta unosiła się i opadała, a ja zajrzałem w głąb jamy brzusznej, żeby zobaczyć jelita skąpane w słomkowym „soku”, wijące się niczym robaki w misce. W tym momencie anestezjolog ostrzegł nas, że wskutek krwawienia pacjentowi wzrosło tętno i spadło ciśnienie krwi. Uraz, jaki spowodowaliśmy skalpelem, sprawił, że oddech chorego stał się ciężki. Takie spostrzeżenia w końcu mi uprzytomniły, że w tym, czego się dotychczas uczyłem, tkwił błąd. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak oddalone od siebie narządy, na pozór bez wzajemnego związku, są niczym lokatorzy mieszkający we wspólnym mieszkaniu. Jeśli jedna osoba zatka toaletę, skutki dotkną wszystkich.

Chirurg, przejawiający ten rodzaj spokoju pod presją, którego nabycie zabrało mi trochę czasu, pracował szybko i umiejętnie nad dokończeniem zabiegu. Stan pacjenta ustabilizował się, a guz usunięto, mnie natomiast uderzyło to, że całe to doświadczenie odmieniło życie nie tylko jednego z nas.

Medycyna to domena specjalistów. Lekarze coraz mocniej zawężają zakres swojej specjalizacji w odróżnieniu od swoich poprzedników, którzy przyswajali wiedzę z wielu dziedzin medycyny przynajmniej w podstawowym zakresie. To dobra rzecz, zwłaszcza jeśli to ty poddajesz się leczeniu, bo przecież chcesz mieć pewność, że chirurg usuwający ci pęcherzyk żółciowy jest mistrzem w przeprowadzaniu tego zabiegu, a nie że wykuł przed chwilą na pamięć samouczek na YouTubie. Nawet jeśli w dzisiejszych czasach zajmuję się głównie wnętrznościami, stwierdzam, że nadal pomaga mi spoglądanie na ciało człowieka jako na całość. W końcu jedna zmienna może spowodować zmianę lub nawet załamanie się funkcjonowania całego systemu. Ta równowaga, nazywana niekiedy homeostazą, jest kluczowa dla optymalnego działania ludzkiego organizmu. Chciałbym cię zapewnić, że główni artyści we wnętrzu twojego ciała opanowali niczym orkiestra powiązane ze sobą umiejętności i prezentują taki rodzaj choreografii, który zasługuje na brawa i aplauz z każdego miejsca na widowni. Ja jednak nie mogę przyłączyć się do tych oklasków zwyczajnie dlatego, że bywałem naocznym świadkiem zakulisowego chaosu.

I chociaż w podróży, w którą masz za chwilę wyruszyć, jako pierwszy będę wysławiał cuda ludzkiego ciała, nie powstrzymam się przed ujawnieniem również jego wad, niepewnych rozwiązań i niezdarnych instalacji, czyniących to ciało tak unikatowym. Jednak mimo wszystkich swoich niedociągnięć ten organiczny system podtrzymywania życia, na który jesteś zdany, zapewnia wiele możliwości dostosowania do indywidualnych wymagań, a nawet ulepszania. Wystarczy zrozumieć, jak działa, a następnie wskazać sposoby, które uczynią go, no cóż… lepszym.

Kariera medyczna to źródło niekończących się opowieści. Nie tylko nowych i starych szpitalnych plotek, obejmujących żarty, aforyzmy i anegdoty, lecz także relacji poświęconych mało znanym oraz powszechnie występującym chorobom, niezwykłym spotkaniom i scenariuszom przypominającym nam, że wszyscy jesteśmy śmiertelni. Na dokładkę wplotłem trochę dziwacznych opowieści historycznych, kreślących z lekka dyskusyjny i często niezbyt etyczny wizerunek medycyny. Bądź co bądź, czym jest historia, jeśli nie zbiorem pomyłek i błędów, z których można wyciągnąć cenną naukę o życiu?

Zanim jednak przekroczysz próg, muszę cię ostrzec. Jeśli chcesz wyidealizowanego, słodkiego jak ulepek, utrzymanego w stylu powieściowego Panglossa obrazu ludzkiego ciała, to ta książka nie jest dla ciebie.

Ratuj się sam

W każdym rozdziale znajdziesz również porady z serii „Ratuj się sam”: praktyczne triki, wskazówki i strategie służące do samodzielnego chronienia się przed zakusami własnego ciała. Mam nadzieję, że opanowałeś już podstawowe zasady utrzymywania się przy życiu, nie mam więc zamiaru przypominać ci o mruganiu i oddychaniu. Mimo to, zanim zaczniemy, warto szczegółowo wyjaśnić wybrane standardy stylu życia, które przyniosą korzyści twojemu zdrowiu.

Dieta

Odpowiednia dieta stanowi olbrzymią część każdej pozytywnej zmiany stylu życia. Jej składniki są zażarcie kwestionowane i brakuje zgodnego stanowiska co do „najlepszego” podejścia. Niemniej wykazałbyś się rozsądkiem, gdybyś zmniejszył do minimum spożycie wysokoprzetworzonej żywności ze względu na coraz liczniejsze dowody jej niekorzystnego wpływu na nasze bakterie jelitowe, nadmierną ilość nasyconych kwasów tłuszczowych i ogólnie zbyt niską zawartość błonnika. Nie zamierzam reklamować żadnego konkretnego schematu zdrowego odżywiania się, jestem również świadom, że możliwość wybierania rodzaju żywności stanowi w pewnym stopniu przywilej. Pozwól więc, że zamiast tego przejdę do rzeczy i wskażę te rodzaje pokarmów, które warto aktywnie wybierać i spożywać jak najczęściej:

Pokarmy roślinne

, takie jak warzywa, owoce, produkty pełnoziarniste, fasola, orzechy i nasiona. Zawierają one skoncentrowane składniki odżywcze oraz bioaktywne związki fitochemiczne, z natury działające przeciwzapalnie.

Ryby i owoce morza

(o ile je jadasz), szczególnie ryby tłuste, jak łosoś, makrela lub sardynki, ponieważ są bogate w kwasy tłuszczowe omega-3, ważne dla dobrego stanu serca.

Potrawy sfermentowane

, jak jogurt typu greckiego, kimchi lub kiszona kapusta, sprzyjające korzystnym bakteriom jelitowym, a także

zdrowe tłuszcze

, na przykład oliwa z oliwek, bogata w nienasycone kwasy tłuszczowe.

Ostatecznie najlepszą dietą jest ta, którą lubisz i która zapewnia ci dobre samopoczucie. Jedzenie ciast i bycie zdrowym nie wykluczają się wzajemnie, a żadna konkretna potrawa sama z siebie nie podkopuje zdrowia ani go nie poprawia; w jedzeniu chodzi o wzorce i konsekwencję. Jak zawsze, najważniejszą sprawą jest umiar, a tym, co czyni truciznę, jest dawka.

Nawodnienie

Skoro jesteś chodzącym workiem napełnionym wodą, to oczywiste, że musisz dbać o to, żeby nie wyschnąć. Kiedy ciało jest pozbawione wody, podkrada ją z narządów, w tym z mózgu, a to jest… niemądre.

I na odwrót, ciało nie potrafi radzić sobie z nadmiarem wody. Podwzgórze – barometr w mózgu – działa z lekkim opóźnieniem. Zatem może jakiś czas potrwać, nim ciało zda sobie sprawę, że w zbiorniku jest dostatecznie dużo wody. Jeśli jesteś bardzo spragniony i lekkomyślnie wypijesz w krótkim czasie 5 litrów wody, komórki zostaną przeciążone płynem. To skutkuje rozcieńczeniem krytycznie ważnego sodu, czyli stanem mogącym grozić śmiercią, znanym jako hiponatremia.

To wszystko po prostu podkreśla, jak wrażliwe i podatne na uszkodzenia może być twoje ciało. Jest w stanie przetrwać śnieżycę, pobicie, a nawet utratę kończyn, ale wystarczy brak lub nadmiar wody i kończysz jak ta biedna roślina na parapecie, której hodowanie w swoim czasie wydawało się dobrym pomysłem. Żeby dobrze się miewać, powinieneś każdego dnia wypijać około 2 litrów płynów.

Sprawność fizyczna

Istnieje jedna magiczna pigułka, która przynosi poprawę zdrowia w każdym jego aspekcie. Cały problem polega na tym, że nie da się jej połknąć. Zamiast tego trzeba ją wytrzymywać lub jakoś sprawić, by stała się przyjemnością. Tą pigułką są ćwiczenia fizyczne.

Brak aktywności fizycznej to cichy zabójca. Największym złem we współczesnym społeczeństwie jest coraz bardziej siedzący styl życia. Oficjalne wytyczne dotyczące poziomu aktywności fizycznej zazwyczaj są łagodne i ponoć osiągalne. Bądź tylko uczciwy i zadaj sobie pytanie: jak często uzyskujesz 150 minut wysiłku o umiarkowanej intensywności tygodniowo, nie mówiąc już o jakichś ćwiczeniach siłowych?

Wszelkie dowody wykazują, że ćwiczenia mogą zmniejszyć ryzyko wczesnego zgonu. Po pierwsze, po przekroczeniu dojrzałego wieku trzydziestu lat tracisz co dekadę około 5 procent masy mięśniowej. Tak, trzydziestu. Po przekroczeniu siedemdziesiątki ten odsetek utraty masy mięśniowej podwaja się, i to przede wszystkim dlatego trening oporowy, sprzyjający zachowaniu siły mięśni, może bardzo zmienić zarówno jakość życia, jak i jego spodziewaną długość. Regularne wykonywanie jakichkolwiek ćwiczeń fizycznych korzystnie wpływa zarówno na umysł, jak i na ciało, i łatwo daje się włączyć w ciasno zapełniony grafik zajęć. To naprawdę działa w sposób najbardziej zbliżony do magii w prawdziwym życiu.

Alkohol i tytoń

Palenie i picie nie są obowiązkowe, a jednak obie te pasje zakorzeniły się w naszej kulturze. Chociaż od kilku dekad odchodzimy od tytoniu, palenie pozostaje jednym z najbardziej szkodliwych wśród rozpatrywanych pojedynczo nałogów, jakie można narzucić organizmowi. Palacze cechują się nie tylko mniejszą spodziewaną długością życia, lecz także proporcjonalnie większą liczbą lat ze złym stanem zdrowia niż niepalący. Oprócz tego, że palenie szokująco zwiększa ryzyko raka płuca i wielu innych chorób płuc, to postarza zewnętrznie, powodując inne niekorzystne objawy: od pożółkłych zębów aż do cienką, pomarszczoną skórę. Co więcej, przewlekły stan zapalny wywołany paleniem zwiększa ryzyko chorób sercowo-naczyniowych i neurodegeneracyjnych, a na poziomie komórkowym powoduje starzenie się komórek, co dosłownie oznacza, że funkcjonują one jak komórki starcze. Żeby zakończyć bardziej optymistycznym akcentem, dodam, że rzucenie palenia może szybko zmniejszyć te wszystkie zagrożenia dla zdrowia, zatem w książce nie poświęcam temu zbyt wiele uwagi.

Jeśli sądzisz, że elektroniczne papierosy i wapowanie choć trochę mniej szkodzą zdrowiu, przemyśl to jeszcze raz. Mimo że nie posiadamy na razie pełnej wiedzy na temat tego, jakie skutki uboczne może w przyszłości przynieść stosowanie tych nowszych, alternatywnych form tytoniu, zebrane dotychczas dane potwierdziły, że wiążą się z tym liczne zagrożenia, od stanu zapalnego płuc aż do pełnoobjawowej niewydolności oddechowej, w niektórych przypadkach wymagającej przeszczepienia płuc. To całkiem proste – jeśli nie chcesz pozwolić, by twoje ciało cię zabiło, jedyną substancją, jaką powinieneś wdychać, jest powietrze (a w razie konieczności lekarstwa!).

Następnie przechodzimy do tematu nadużywania alkoholu, stanowiącego poważne zagrożenie dla zdrowia publicznego. Nadmierne picie wiąże się z wszelkimi schorzeniami, od chorób serca i wątroby przez zaburzenia układu trawiennego i przyrost masy ciała aż do zwiększonego ryzyka raka. To całkiem proste: rzucenie picia – albo przynajmniej ograniczenie spożycia alkoholu – jest jedną z najlepszych rzeczy, jakie możesz zrobić dla utrzymania przez całe życie dobrego stanu zdrowia.