Rapa Nui - Małgorzata Telecka - ebook + audiobook + książka

Rapa Nui ebook i audiobook

Małgorzata Telecka

3,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Witajcie na wyspie tajemnic!

Rapa Nui, w Polsce bardziej znana pod nazwą Wyspy Wielkanocnej, jest poetycko opisywana jako najbardziej samotna wyspa świata. Sporo w tym prawdy – rzeczywiście leży ona w odległości ponad dwóch tysięcy kilometrów od najbliższej zamieszkanej wyspy! To również miejsce pełne tajemnic i magii, które fascynuje swoją pierwotną siłą.
Czy wśród mieszkańców Wyspy Wielkanocnej są kanibale? Jak z bananowca zrobić sanki? Czym jest aku-aku i gdzie je znaleźć? Odpowiedzi na te i mnóstwo innych pytań poznała autorka, która od dzieciństwa marzyła o wyprawie na Rapa Nui, a po wielu latach w końcu udało jej się to pragnienie spełnić. Teraz dzieli się z czytelnikami swoimi wrażeniami i opowiada o najważniejszych miejscach na wyspie. Znajdziecie tu nie tylko wszystkie niezbędne informacje na jej temat, ale też zdjęcia oraz mapy, które mogą stać się inspiracją do zaplanowania własnej podróży na ten odległy i jakże intrygujący ląd.

Czasy się zmieniły, kursy walut również. Polska znalazła się w Unii Europejskiej. Zaczęliśmy podróżować. Wzrosła konkurencja między liniami lotniczymi i nagle okazało się, że niespełnione marzenie z dzieciństwa staje się możliwe do spełnienia. Trzeba tylko wybrać termin, odpowiedni lot i lecieć. Od chwili przeczytania książki Heyerdahla minęły dwadzieścia dwa lata, a za dwadzieścia dwa tygodnie spełnię swoje marzenie. Bilety są już kupione, hotel zaklepany i opłacony. Przygotowania merytoryczne w toku. A kiedy zamykam oczy, widzę moai…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 332

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 4 min

Lektor: Ewa Konstanciak

Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ROZDZIAŁ 1POCZĄTEK – CZYLI WSTĘP OSOBISTY

Podeszliśmy pod ląd na tyle wcześnie, aby dojrzeć sfałdowane, szarozielone grzbiety gór, strome skały przy brzegu i daleko w głębi wyspy majaczące figury, które rozrzucone na zboczu wygasłego wulkanu odcinały się od czerwonego tła zachodniego nieba jak czarne ziarenka kminku.

Thor Heyerdahl „Aku-Aku”

 

1. Jak to się zaczęło?

Obsesja nie bierze się z niczego. Moja zaczęła się zupełnie zwyczajnie.

– A tę czytałaś? – Takie niewinne pytanie może nieźle namącić w czyimś życiu.

Mówi się, że dzieci powinny dużo czytać, by rozwijać wyobraźnię. Choć, słowo daję, nie mam pojęcia, jakiego rodzaju wyobraźnię rozwija taka bajka o Czerwonym Kapturku. Jednak Czerwony Kapturek nie jest groźny. Po przeczytaniu tej książki nikt nie chce zostać naiwną dziewczynką chodzącą samotnie po lesie, połkniętą babcią, czy tym bardziej rozpłatanym wilkiem (ostatecznie można zostać dzielnym myśliwym, który i tak z tej całej awantury nie ma nic poza satysfakcją). Są jednak książki, które potrafią działać na wyobraźnię, rozpalać ją, a potem dręczyć przez lata. Dla mnie taką książką była „Aku-Aku” Thora Heyerdahla, o Wyspie Wielkanocnej.

Przeczytałam ją po raz pierwszy, gdy miałam jedenaście lat i zaszczepiła we mnie uporczywą myśl: muszę tam pojechać! No po prostu muszę! Nie przeżyję, jeśli tego nie zrobię! Na pewno jakoś da się tam dotrzeć. Nie wierzę, że nie ma żadnej drogi. Przecież ludzie tam docierają. Mnie również się to uda!

Pomysły na to, jak można się znaleźć na tej najbardziej samotnej wyspie świata, były liczne. Najdłużej wytrwałam przy tym, by iść do szkoły morskiej. I pewnie zostałabym wilkiem morskim, gdyby nie wrodzona wada błędnika. Nie będę się zagłębiać w szczegóły. Powiem tylko, że wyjątkowo dobrze rozumiem Karola Darwina, który przez pięć lat rejsu na HMS Beagle był zielony na twarzy, wisiał przez reling i odżywał jedynie w portach. Zatem droga morska odpadała, a ja byłam święcie przekonana, że to jedyny sposób dotarcia na miejsce (należy pamiętać, że jedyne informacje, jakie miałam, pochodziły z książki pisanej w latach pięćdziesiątych, gdy realia były zupełnie inne i że nie miałam dostępu do Internetu – tak, były takie czasy – by zweryfikować swoją wiedzę). Sprawa wydawała się beznadziejna!

Byłam już w liceum, gdy wyczytałam w jednym z leksykonów geograficznych, że na moją wymarzoną wyspę docierają samoloty. Tu jednak ograniczeniem były koszty podróży. Wydawało mi się, że chwila, gdy uda mi się zebrać odpowiednią kwotę, nadejdzie gdzieś w okolicach emerytury (o ile będę sumiennie oszczędzać). W końcu niemożliwe, żeby lot na przeciwległą (i to podwójnie przeciwległą, bo i zachodnią, i południową) półkulę był dostępny dla zwykłych ludzi. Przez kilka lat Wyspa Wielkanocna (czyli Rapa Nui, bo jakoś nie przepadam za nazwami geograficznymi nadawanymi przez Europejczyków) pozostawała na marginesie moich zainteresowań. Musiałam przecież skończyć studia, pracować, pojawiły się inne pasje i zainteresowania. Niewielka wysepka na Pacyfiku objawiła się tylko w postaci zmodyfikowanej w moim adresie mailowym jako rapaiti.

Ale czasy się zmieniły, kursy walut również. Polska znalazła się w Unii Europejskiej. Zaczęliśmy podróżować. Wzrosła konkurencja między liniami lotniczymi i nagle okazało się, że niespełnione marzenie z dzieciństwa staje się możliwe do spełnienia. Trzeba tylko wybrać termin, odpowiedni lot i lecieć.

Od chwili przeczytania książki Heyerdahla minęły dwadzieścia dwa lata, a za dwadzieścia dwa tygodnie spełnię swoje marzenie. Bilety są już kupione, hotel zaklepany i opłacony. Przygotowania merytoryczne w toku. A kiedy zamykam oczy, widzę moai[1],[2].

 

2. Historie niezwykłe małej wysepki

Rapa Nui to wyspa tajemnic i wielu pytań bez odpowiedzi (albo z wieloma odpowiedziami i rzeszą spierających się naukowców, co na jedno wychodzi). Moim pierwszym „specjalistą” od wyspy był Thor Heyerdahl.

Czytając Heyerdahla, nie zastanawiałam się, czy ma on rację, czy błądzi. Niespecjalnie interesowały mnie zagadnienia naukowe, pochodzenie mieszkańców czy ostateczne ustalenie sposobu transportu moai. Fascynująca była tajemnica. Czający się na każdym kroku sekret. Tajemnicze posągi, tajemnicze jaskinie z tajemniczymi rzeźbami, tajemnice tajemniczych mieszkańców, tajemnicze pochodzenie roślin i tajemnicze mury w tajemniczych wulkanach. Obszary tabu i magia. Dla dzieciaka takie nagromadzenie tajemnic jest bardziej wciągające niż narkotyk. Przynajmniej dla dzieciaka, który uwielbia opowieści[3].

Oczywiście teorie o amerykańskim pochodzeniu Rapanuiczyków były fascynujące, ale ponieważ nic o nich nie wiedziałam, równie łatwo przekonano by mnie do teorii o pochodzeniu mieszkańców wyspy z Antarktydy, starożytnych Chin lub Australii. Bardziej interesowały mnie ich sekrety.

Ale człowiek dorasta i zmienia się jego postrzeganie świata. Niektórzy zmieniają się na plus, u innych pojawiają się cechy mniej pożądane. U mnie uwypukliła się cecha charakterystyczna dla dżdżownic i kretów: taki styl drążąco-ryjący. Jest to styl, który z założenia prowadzić ma do jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: no bo jak to naprawdę jest z… (tu wstaw obszar zainteresowań). Ale w efekcie takie dążenie daje jeszcze gorszy galimatias. Informacje pozyskuje się bowiem z dzieł naukowych i książek popularnonaukowych, które teoretycznie powinny być swoistym kompendium wiedzy o wyspie, a praktycznie… niestety różnie to bywa.

Mała dygresja dotycząca pozyskiwania wiedzy ze źródeł popularnonaukowych. Gdy czyta się książki popularnonaukowe, człowiek ma jasny i klarowny obraz sytuacji. Większość autorów pisze je jako prawdy oczywiste. Namęczyli się w artykułach naukowych, opisując stopień prawdopodobieństwa, metody badawcze i stopień dokładności pomiarów, a często również swoje wątpliwości[4]. Zmierzyli się z falą krytyki i recenzentami, którym musieli wyjaśniać, na ile procent mogą mieć rację, a na ile zapewne błądzą. W pracy popularnej unikają tego jak ognia. A zatem w książkach popularnonaukowych nie ma miejsca na wątpliwości. Okres kolizji kosmicznych wynosi równo dwadzieścia sześć milionów lat, dinozaury wyginęły jedynie w wyniku kolizji kosmicznej (lub wulkanizmu, zmiany diety itp. – wersja zależy od tego, czym przez większość życia zajmował się autor danej książki), a globalne ocieplenie prowadzi do niechybnej zagłady (chyba że, zgodnie z innymi teoriami, w ogóle nie istnieje). Kończę tę wyliczankę, bo można by tak ciągnąć w nieskończoność i każdy mógłby dorzucić swoje przykłady.

Kiedy człowiek czyta prace z dziedziny, o której ma jakiekolwiek pojęcie, potrafi je jakoś, przynajmniej dla własnych potrzeb, zweryfikować. Gdy zaczyna czytać coś, co odbiega od jego codziennych zainteresowań, musi zdać się na fachowców i autorytety. I tu następuje powrót do tego, co napisałam w akapicie o książkach popularnonaukowych, bo wszyscy autorzy są przekonani, że to oni mają rację, nawet gdy ich wyniki różnią się o sto osiemdziesiąt stopni (a zdarza się to nagminnie).

I jak przeciętny człowiek ma wyrobić sobie opinię na podstawie sprzecznych teorii?

W przypadku zagadnień dotyczących antropologii i archeologii zadanie jest o wiele trudniejsze, niż się wydaje. Aby być fachowcem, trzeba zdobyć ogromną wiedzę teoretyczną, ale ważniejsza jest praktyka. A ja, choćbym nie wiem ile literatury fachowej przeczytała, nigdy nie zdobędę wiedzy na takim poziomie jak wykształcony archeolog. Moje drążenie i rycie niewiele wnosi poza kolejną dawką faktów, bo nie potrafię ich zinterpretować, czyli na przykład porównać wyników uzyskanych na Rapa Nui do tych z innych obszarów wokół Pacyfiku[5]. Pozostawiłam zatem drążenie i rycie tym, którzy wiedzą, co robią, z nadzieją na ich bezstronność (mimo iż jeszcze nie spotkałam bezstronnego naukowca). Najważniejszymi dla mnie fachowcami stali się John Flenley i Paul Bahn, którzy wykonali rzetelny przegląd literatury, a także własne badania – i przedstawili je w niesamowicie kompetentnej książce, trochę popularnej, ale głównie naukowej „Tajemnice Wyspy Wielkanocnej”[6]. Wybrałam ich spośród wielu również dlatego, że mimo własnych przekonań nie prezentują w swojej publikacji nachalnej propagandy promującej tylko jeden punkt widzenia.

Żeby spełnić standardy książki podróżniczej, nie umieszczałam w tekście cytowań. Jeśli jednak ktoś jest ciekaw i chciałby doczytać coś więcej, to każdy rozdział i zagadnienie zostały omówione w rozdziale „Literatura – czyli skąd czerpać wiedzę” i w umieszczonym ma końcu książki spisie bibliograficznym.

Książkę podzieliłam na trzy części: przyrodniczą, społeczną i turystyczną. Można je czytać po kolei lub pomijać nieinteresujące Czytelnika fragmenty (nie każdy musi być np. fanem szczegółowych nazw łacińskich flory Rapa Nui).

Ostatnia część dotyczy informacji praktycznych i może być śmiertelnie nudna dla osób, które nie planują wyprawy na Wyspę Wielkanocną. Można ją zatem spokojnie pominąć. Zamieściłam te informacje tylko dlatego, że mnie ich brakowało, gdy byłam na wyspie. Brak oznaczeń z nazwami przy obiektach archeologicznych i drogowskazów pokazujących, gdzie jechać, a także porządnych map sprawia, że w wielu miejscach na wyspie nie wiemy, na co patrzymy. A jeśli mamy niewiele czasu, to możemy pominąć coś dla nas istotnego. Można później odtworzyć swoje trasy i próbować dopasować nazwy platform ceremonialnych do zrobionych zdjęć, ale jest to żmudna wielogodzinna praca (wiem coś o tym). Stąd część z propozycjami wycieczek i mapy ze zdjęciami znajdujących się po drodze obiektów (ze względu na rozmiar map nie dało się ich zamieścić w druku; w każdej chwili mogę je jednak dosłać – proszę o maile na adres [email protected]).

ROZDZIAŁ 2WSTĘP BARDZIEJ MERYTORYCZNY

Wstępy do książek o Rapa Nui zaczynają się dwojako. Poza częścią osobistą (a rzadko się zdarza, żeby autor nie miał do tej wyspy stosunku osobistego) pojawia się fragment dotyczący historii odkryć wyspy lub fragment dotyczący jej nazwy. Pozostanę wierna tej drugiej tradycji. Dobrze jest bowiem przedstawić, jak nazywa się miejsce, o którym marzyło się całe życie (no dobrze: dwie trzecie życia).

Wyspa Wielkanocna jest nazwą ogólnie przyjętą na świecie i raczej się jej nie pozbędziemy. Tym bardziej, że występuje w tłumaczeniach na każdy z obowiązujących języków, np.: Isla de Pascua po hiszpańsku, Easter Island po angielsku, Ostrov Paschy po rosyjsku, a nawet Paskinsulo w esperanto. Ja osobiście bardzo lubię wersję w suahili: Kisiwa cha Pasaka. Jednak dla mieszkających tam wyspiarzy jest to Rapa Nui. A ponieważ pierwsza zasada filologów brzmi: stosuj nazwy i odmiany przyjęte przez miejscowych, zatem ta nazwa będzie obowiązująca w poniższym tekście (czasami zastępowana wersją międzynarodową, żeby uniknąć powtórzeń). Ale mimo iż mieszkańcy wyspy uważają Rapa Nui (a raczej, po polinezyjsku, Rapanui) za nazwę właściwą, została ona nadana przez przybyszów z zewnątrz, a konkretnie przez Tahitańczyków, i to dopiero w XIX wieku. W ich języku Rapa Nui to po prostu Wielka Rapa[7].

Na Rapa Nui obowiązują również inne nazwy: Te Pito o Te Henua, czyli powszechnie znany „pępek świata” lub – według najnowszych tłumaczeń – „ziemia na końcu świata”, „koniec lądu” albo „fragment Ziemi”; poetyczne określenie Mata Ki Te Rangi[8] – „wyspa, której oczy patrzą w niebo”[9] i Tamariki – „wyspa szlachty (arystokracji)”. W XVIII wieku pojawiła się również nazwa Waihu (dziś napisalibyśmy raczej Vaihu), którą zanotowano w czasie wyprawy Cooka[10], a także dwie inne nazwy zanotowane przez innych członków jego wyprawy, czyli Tamareki (zapewne to angielska pisownia nazwy Tamariki) i Teapij[11].

Nazwa Te Pito o Te Henua jest nazwą miejscową, uznawaną za najstarszą. Pierwotnie jednak nie odnosiła się do całej wyspy, tylko do kraterów Rano Raraku i Rano Kau, które mają kształt pępka[12].

Istnieje również legenda, że nazwa ta wywodzi się od pępka świata. Pępek świata znajduje się na północnym wybrzeżu wyspy, na wschód od plaży Anakena. Jest to duży wypolerowany głaz – Te Pito Kura (tak naprawdę nazywa się „pępek światła”), zawierający siłę duchową: mana. Podobno został przywieziony przez pierwszego króla Hotu Matuę z jego rodzinnej wyspy i faktycznie ma ciekawe własności fizyczne związane ze znaczną zawartością żelaza. Po pierwsze ma własności magnetyczne, a po drugie nagrzewa się bardziej niż inne kamienie. Podobno można uszczknąć trochę tej energii, przykładając dłonie do kamienia. Trzeba jednak uważać, bo legenda mówi, że kamień zwiększa płodność!

Oprócz nazwy Wyspa Wielkanocna, przez krótki czas obowiązywała również nazwa Wyspa Davisa lub Ziemia Davisa, gdyż wszyscy podejrzewali, że jest to ląd odkryty przez tego pirata. Holendrzy, którzy zapuścili się na poszukiwanie opisywanej przez Davisa wyspy, trafili właśnie na Rapa Nui. W 1770 roku pojawiła się również nazwa Wyspa San Carlos, nadana przez Hiszpanów na cześć panującego wówczas króla Hiszpanii.

Obecnie obowiązują dwie nazwy: Wyspa Wielkanocna i Rapa Nui.

 

1. Literatura – czyli skąd czerpać wiedzę

Większość informacji dotyczących geografii i historii Rapa Nui zaczerpnęłam z książki „Tajemnice Wyspy Wielkanocnej” Bahna i Flenleya[2][13] i znanej niemal wszystkim, którzy dotarli na wyspę książki ojca Sebastiana Englerta „La tierra de Hotu Matu’a”[14][8], a także książki Campbela „Mito y realidad de Rapanui”[3].

Teorię alternatywną rozwoju wyspy opisałam na podstawie książki napisanej przez jej twórców Terrego Hunta i Carla Lipo: „The Statues that Walked: Unraveling the Mystery of Easter Island”[11].

Część geologiczna powstała w oparciu o rozdział geologiczny napisany przez Andrzeja Paulo w dwujęzycznym wielkim dziele o jaskiniach „The Caves of Easter Island: Underground World of Rapa Nui / Las Cuevas de la Isla de Pascua: El Mundo Subterraneo de Rapa Nui”[4].

Nie ma chyba lepszego współczesnego dzieła opisującego roślinność wyspy i jej przemiany w ostatnich latach niż opracowany w 2013 roku wieloautorski przewodnik „Plantas de Rapa Nui”[6]. Jest tam wszystko, co o roślinach na wyspie wiedzieć się powinno, i wiele, wiele więcej. Wprawdzie jest to książka po hiszpańsku, ale fachowe teksty nie najgorzej znoszą wrzucanie w translator (sprawdziłam – da się je zrozumieć, choć gramatyka sprawia, że włosy stają dęba).

Wiele informacji, i to zarówno dotyczących środowiska naturalnego, jak i mieszkańców i ich historii, a także ochrony zabytków i przyrody zaczerpnęłam z publikacji UNESCO: „Rapa Nui. Pasado, presente, futuro”[1].

Migracje i mieszanie się ludów Polinezji studiowano od dziesięcioleci i już w 1968 roku powstawały artykuły mówiące o polinezyjskich korzeniach Rapanuiczyków. Pisali o tym także Polacy, jak np. Aleksander Posern-Zieliński[16].

Rozdział na temat badań naukowych na wyspie został napisany na podstawie „Tajemnic Wyspy Wielkanocnej”, potężnego dzieła Zdzisława Jana Ryna „Wyspa Wielkanocna. Eskulap na Rapa Nui” [18], „Aku-Aku” Heyerdahla i książki Katherine Routledge „The Mystery of Easter Island”[17]. A szczegóły dotyczące odkrycia Rapa Nui przez Europejczyków i wszystkich czterech wypraw na wyspę w XVIII wieku pochodzą z dwóch książek pani Zuzanny Jakubowskiej. Pierwszej pod tytułem „Odkryta przypadkiem, pojęta opacznie. Wyspa Wielkanocna w osiemnastowiecznych relacjach podróżników na tle rozważań o spotkaniu kultur”[15][12] i drugiej „Wciąż odkrywana. Wyspa Wielkanocna w nieznanym rękopisie Forsterów z XVIII wieku”[13]. Stamtąd pochodzą również wszystkie cytaty z dzienników pokładowych, pamiętników i relacji z wypraw.

Polskie badania speleologiczne zostały opisane na podstawie „Eskulapa na Rapa Nui” i artykułu „The underground world of Easter Island. Polish exploration 2001–2008”[19]. Dopiero ostatnio udało mi się dotrzeć do całości książki „The Caves of Easter Island: Underground World of Rapa Nui / Las Cuevas de la Isla de Pascua: El Mundo Subterraneo de Rapa Nui”, która jest najbardziej kompletnym tekstem dotyczącym jaskiń wyspy[4].

Informacje o piśmie rongo-rongo pochodzą z książki Fischera o tym samym tytule[10]. Gdyby ktoś chciał poćwiczyć współczesny język rapanui, to istnieją podręczniki, takie jak np. „Rapanui. Descriptive Grammars”[9], z którego korzystałam, opisując ten język; z kolei dane dotyczące grup językowych zostały zaczerpnięte ze strony internetowej ethnologue.com.

Sztuka materialna Rapa Nui i jej przykłady (wraz z fotografiami, które często mówią więcej niż słowa) została opisana w bardzo przystępnej książeczce „Splendid isolation. Art of Easter Island”[14].

Temat ochrony zabytków opisany został przez Wiesława Domasłowskiego w nie najnowszej już, ale niestety wciąż aktualnej[16] pozycji literatury „Problematyka konserwatorska Kolosów z Wyspy Wielkanocnej”[5], a także niemal w każdym z wymienionych wyżej tekstów. Problemy ochrony moai nie zmieniły się przez te wszystkie lata. Jedynie przybrały na sile.

Legendy i mity Rapa Nui zaczerpnęłam z artykułu „Mitos y leyendas en la Isla de Pascua” Camili Laureani[15] i klasycznego już dzieła Sebastiana Englerta o legendach wyspy „Leyendas de Isla de Pascua”[7].

Bardzo przydatne są również strony internetowe dotyczące wyspy. Wiele informacji uzyskałam ze strony: imaginaisladepascua.com (ogromna ilość informacji przedstawionych w formie przystępnej dla turysty w dwóch językach: hiszpańskim i angielskim) i z nieocenionej Wikipedii (dotyczy to głównie informacji biograficznych, botanicznych i zoologicznych), a także ze strony archeologicznej terevaka.net, która pomogła mi uporządkować zdjęcia i nazwy moai.

Ogromną wiedzę można zaczerpnąć również z ogólnodostępnych filmów dokumentalnych zamieszczonych w serwisie YouTube. Jednak podczas korzystania z informacji zamieszczonych w internecie i książkach popularnonaukowych trzeba zachować zdrowy rozsądek. Wiadomo, że lepiej sprzedają się tajemnice i zagadki niż odpowiedzi na nie! Ten zarzut dotyczy głównie informacji z internetu. Natomiast niektóre książki popularnonaukowe niestety roją się od błędów[17]. Straszne jest to, że nawet mnie, zupełnemu laikowi, udało się wyłapać szereg błędów merytorycznych(!). Zastanawiam się, ilu błędów nie zauważyłam, a ilu nie byłam w stanie zweryfikować. Najbardziej boli mnie to, że osoby piszące książki o Rapa Nui uznają siebie za specjalistów z każdej dziedziny i nie sprawdzają zamieszczanych przez siebie informacji (nawet jeśli bibliografia zajmuje kilka stron).

Jest dla mnie oczywiste, że geograf może mieć problemy z łacińskimi nazwami roślin. Rozsądny geograf powinien zatem sprawdzić poprawność pisowni tych nazw (zwłaszcza że książki popularne nie są recenzowane i nikt za nas tego nie zrobi). Nie twierdzę, że błędy pozostawiono celowo, jestem jednak rozżalona, że niektórym autorom nie chciało się sprawdzić krytycznie tego, co napisali. Podczas pisania książki nie uniknie się błędów, ale należałoby robić wszystko, by było ich jak najmniej.

Jeżeli w poniższym tekście zauważą Państwo jakieś błędy (a trafią się one na pewno), to bardzo proszę o informację.

ROZDZIAŁ 3ŚRODOWISKO RAPA NUI – MINIATURA CAŁEJ PLANETY

Zmiany zachodzące na Wyspie Wielkanocnej często były przedstawiane jako model zmian zachodzących na całym globie ziemskim. Wielu naukowców (ekonomistów, statystyków, ekologów) traktowało tę odizolowaną wyspę jako teren analiz, które odzwierciedlały również warunki panujące na odizolowanej planecie, jaką jest Ziemia. A wnioski wysnuwane na podstawie zmian zachodzących na Rapa Nui nie były pocieszające. Wyspa przez kilka setek lat była odcięta od reszty świata, a jej mieszkańcy doprowadzili do kryzysu ekologicznego, zaś w rezultacie również do kryzysu gospodarczego i społecznego. Ponieważ nie mieli szans stamtąd uciec, musieli zmierzyć się z konsekwencjami swojego postępowania.

Niech to będzie dla nas wskazówką i ostrzeżeniem.

 

1. Geografia Wyspy Wielkanocnej

Ze względu na Położenie, Rapa Nui jest opisywane najczęściej w sposób poetycki jako najbardziej samotna wyspa świata[18]. Opis poetycki nie odbiega od rzeczywistości. Wyspa Wielkanocna jest położona na Pacyfiku (27°S i 109°W) w odległości 2 092 km od najbliższej zamieszkanej wyspy Pitkairn (jest to odległość porównywalna z odległością Warszawa–Barcelona), 3 599 km od Chile[19], 3 474 km od Wysp Galapagos i niecałe 400 km od najbliższego lądu (niezamieszkanych wysepek Sala y Gomez). Odległość geograficzna sprawiła, że Rapa Nui została zasiedlona najpóźniej w całej Polinezji.

Rozmiary Rapa Nui są niewielkie. Tworzy ona trójkąt o bokach 22–18–16 km, co daje powierzchnię około 170 km2 (patrz: rysunek 3.1). Najwyższy szczyt na wyspie, Terevaka, ma 511 m n.p.m.

Rapa Nui nie jest archipelagiem[20], lecz samotną wysepką otoczoną jedynie przez niezamieszkane i pozbawione zbiorników słodkiej wody skały. Od południowego zachodu są to trzy wysepki: Motu Nui (duża wysepka), Motu Iti (mała wysepka) i Motu Kao Kao (wąska/spiczasta wysepka), od zachodu wystaje skała Motu Tautara, z kolei od południa na wysokości wulkanu Poike znajduje się wysoki ostaniec Motu Marotiri. Na wszystkich wymienionych wyżej wysepkach oprócz Tautara są siedliska ptaków morskich. Jeżeli „motu” faktycznie oznacza wysepkę (co wynika z powyższych tłumaczeń) i twórcy map wiedzą o tym (za co nie dam głowy[21]), to istnieją również Motu Kaviti, Tapu, Vai Tare i Hitara otaczające wulkan Rano Kau, a także Motu O Oki, Roa, Oru, O Papa i Mariu wzdłuż południowego brzegu między Rano Kau a Poike. Wzdłuż północnego wybrzeża nie znalazłam żadnych „motu”, a wzdłuż zachodniego (oprócz wymienionej już wysepki Tautara) jest skała na wysokości plaży Anekena – Motu Tavake. Są to jednak tylko niewielkie zalewane przez fale skały, na których nawet ptaki nie gniazdują. Pozostałe skały nie mają na mapach nazw (a przynajmniej ja do nich nie dotarłam). Na zamieszczonych dalej mapach umieściłam tylko tych pięć najważniejszych wysepek.

Istnieje również wiele zatok, które można zidentyfikować po słowie „hanga” oznaczającym właśnie zatokę. Na niektórych mapach największa zatoka na południu wyspy nazwana została Morzem Chilijskim, ale to chyba raczej radosna twórczość rysującego ją Chilijczyka, bo nigdzie indziej takiej nazwy nie spotkałam. Zatem wszystkie „hanga” na mapie 3.1 to zatoki.

 

Rysunek 3.1: Orientacyjna mapa wybrzeża Rapa Nui i krain na wyspie.

 

Najbardziej znane zatoki to Hanga Roa (od której wzięła się również nazwa wsi), HangaTe’e (na brzegu której znajduje się jedno z najbardziej znanych miejsc archeologicznych – Vaihu) i Hanga Hoonu (Zatoka La Perouse’a).

Oprócz tego w nazwach geograficznych pojawia się słówko „one”. Nie należy go czytać z angielska, ponieważ jest to jak najbardziej rapanuiska nazwa oznaczająca piasek. Choć szczerze mówiąc, nie zauważyłam go na tych straszliwych szpiczastych skałach Punta One Tea ani przy Ahu One Makihi[22]. Ale może jestem mało spostrzegawcza.

Mapa 3.1 przedstawia obecnie obowiązujące nazewnictwo[23]. Ale nazwy zmieniały się i nawet teraz funkcjonuje kilka równolegle istniejących określeń tego samego miejsca. Przykładem może być Zatoka La Perouse’a[24]. Jej nazwa miejscowa brzmi Hanga-hoonu (Hanga Hoonu), co oznacza „zatokę żółwia”. Jednak w czasie pierwszych wypraw na wyspę określano ją również jako Zatokę Gonzalesa (od Gonzalesa Haedo, dowódcy wyprawy hiszpańskiej z 1770 roku) i Zatoką Hiszpanów (bo właśnie tam kotwiczyli w 1770). Obecnie obowiązująca nazwa pochodzi od dowódcy wyprawy francuskiej z 1786 roku, który również wybrał tę zatokę jako dogodne miejsce do zakotwiczenia statku.

Na różnych mapach pojawiają się różne nazwy[25]. Czasem wynika to z podwójnego lokalnego nazewnictwa[26], a czasem z tego, że autor nie ma bladego pojęcia albo o wyspie, albo o mapach[27].

Szczyty dwóch największych wulkanów i krainy geograficzne mają te same nazwy: Terevaka to zarówno góra, jak i konkretny stożek na jej szczycie, z kolei wulkan Poike zwany jest również Półwyspem Poike (ale nie ma konkretnego stożka o tej właśnie nazwie).

Dokładniejszy opis geograficzny znajduje się w kolejnych podrozdziałach.

 

1.1. Kontynent czy wyspa?

Koncepcje dotyczące tej kwestii, formułowane w oparciu o badania geologiczne Rapa Nui, są niemniej pasjonujące niż historia wyspy i jej mieszkańców. A to za sprawą różnej maści miłośników legend (a tacy zdarzają się również wśród naukowców, czego przykładem był np. nowozelandzki archeolog John MacMillan Brown), którzy utrzymywali, że wyspa stanowiła niegdyś fragment większej całości – legendarnego kontynentu rozciągającego się na ogromnym obszarze Pacyfiku od Hawajów, poprzez Mariany Północne, Mikronezję, Polinezję, aż po Rapa Nui, nazwanego Mu (lub Lemuria)[28]. Zależnie od koncepcji miała ona być taką pacyficzną Atlantydą lub kontynentem zamieszkiwanym przez inny (o wiele wyższy i potężniejszy – chyba żeby miał siłę transportować wielkie rzeźby) gatunek ludzki.

Ku rozczarowaniu tych osób Wyspa Wielkanocna okazała się… wyspą. Taką, jakich wiele na Pacyfiku, czyli powstałą podczas wybuchów wulkanów. Nie ma na niej śladu skał charakterystycznych dla skorupy kontynentalnej (takich jak np. granity). Badania geologiczne sugerują, że Rapa Nui (czyli część ponad powierzchnią oceanu) wyłoniła się około siedmiuset tysięcy lat temu, ale jej początki (czyli rdzeń wyspy) mogą sięgać nawet trzech milionów lat.

Sprawdzanie, czy Rapa Nui jest kontynentem czy wyspą, często miało charakter bezpośredni. Utkwił mi w pamięci opis sceny z „Aku-Aku”, gdy nurek z wyprawy Heyerdahla zszedł do wody po zbudowanej przez dawnych wyspiarzy kamiennej rampie (w rapanui zwanej apapa). Istniało wszak prawdopodobieństwo, podsycane wspomnianymi wcześniej legendami, że wyspa miała kiedyś większą powierzchnię i rampa jest fragmentem prowadzącej dokądś drogi. Rzeczony nurek po przejściu pod wodą niewielkiego dystansu nagle się zatrzymał. Dalej oczyszczona droga kończyła się i były tylko skały i rafy. Czyli nie był to jednak zatopiony ląd.

Wyspa Wielkanocna utworzyła się nad plamą gorąca (po angielsku: hot spot). Plamy gorąca są to obszary o ciągle nieustalonej genezie[29], w których znajdują się stosunkowo płytkie zbiorniki rozgrzanej magmy, przemieszczającej się pionowo w górę pod wpływem temperatury (tzw. prąd konwekcyjny). Rozgrzana magma dociera do skorupy ziemskiej, przetapia ją, wypływa na powierzchnię i staje się widoczna w postaci wulkanu. Interesujący nas wulkan ma w sumie prawie trzy i pół tysiąca metrów, tyle tylko, że jego większa część (prawie trzy tysiące metrów) znajduje się pod wodą. Podstawa wulkanu jest w kształcie trapezu o bokach długości: 130, 9, 60 i 100 km.

W przypadku Rapa Nui plama gorąca znajduje się na krawędzi płyty Nazca[30]. Płyta Nazca przemieszcza się z prędkością 10–15 cm na rok, a Wyspa Wielkanocna przemieszcza się wraz z nią. Oznacza to, że obecnie Rapa Nui odjechała od swojego źródła energii (czyli plamy gorąca) około 330 km na wschód, ale z każdą chwilą zbliża się do Ameryki Południowej. Gdyby płyta Nazca przemieszczała się wolniej lub plama gorąca była bardziej aktywna, za Rapa Nui powstałby łańcuch wysp jak na Hawajach. A tak, wszyscy potencjalni towarzysze Wyspy Wielkanocnej nazwani: Moai, Tupa, Pukao, Umu i Ahu znajdują się pod wodą. Ahu jest stożkiem najmłodszym i najbardziej oddalonym od Rapa Nui (za to znajdującym się najbliżej plamy gorąca), a Moai najstarszym z nich i najbliższym. Wyspa Wielkanocna jest najwyższym z wymienionych stożków wulkanicznych i jedynym (poza wysepkami Sala y Gomez), który jest wyniesiony ponad powierzchnię oceanu. Powstała w czasie siedmiu etapów lub cykli erupcji (nie pojedynczych wybuchów, tylko okresów, w których nasilał się wulkanizm). Uproszczony obraz rozwoju geologicznego wyspy widoczny jest na rysunku 3.2.

Ogromny stożek wulkaniczny na powierzchni rozdziela się na kilka mniejszych wulkanów, które również mają stożki poboczne (rys. 3.3). W sumie na wyspie jest około siedemdziesięciu stożków[31]. Najstarszy wulkan na wyspie (czyli ten, który wynurzył się z oceanu jako pierwszy, ale również wygasł jako pierwszy) to wulkan Poike (określany również jako półwysep Poike[32]). Liczy on około pięciuset tysięcy lat. Druga pod względem wieku góra, Terevaka, ma czterysta tysięcy lat (jednak wynurzyła się z oceanu jako ostatnia), wulkan Rano Kau ma mniej niż trzysta tysięcy lat, ale wynurzył się jako drugi.

 

Rysunek 3.2: Etapy rozwoju geologicznego wyspy.

 

Rysunek 3.3: Najważniejsze wulkany Wyspy Wielkanocnej.

 

Najmłodsza wydatowana erupcja miała miejsce na zboczach Terevaki około dwunastu tysięcy lat temu, ale niewykluczone, że niewielkie erupcje występowały jeszcze dwa tysiące lat temu.

Na powierzchni wyspy można wyróżnić kilka grup litostratygraficznych: grupa Poike (najstarsza), Rano Kau, Tereveka (jako cały wielki kompleks wulkanów, a nie sam szczyt), ryftowa, Tangaroa, Rano Aroi i Hiva Hiva (najmłodsza).

W grupie Poike do tej pory zrekonstruowano sześćdziesiąt erupcji wulkanicznych. Wiek najstarszej eksplozji określono na trzy miliony lat, najmłodszej na najwyżej sześćset dziesięć tysięcy lat (lub – jak już napisałam – około pięciuset tysięcy lat). Stożki Rano Raraku i Toa Toa to stożki pasożytnicze stożka Poike.

 

 

 

Motu Nui (Duża Wysepka), Motu Iti (Mała Wysepka) i Motu Kao Kao (Szpiczasta Wysepka).

 

Motu Marotiri. Samotna wysepka zamieszkana tylko przez ptaki.

 

Na zalewanej falami Motu Tautara mogą mieszkać tylko kraby.

 

Łagodnie opadająca piaszczysta plaża Anakena…

 

…i maleńka plaża Ovahe – to jedyne miejsca, gdzie można poleżeć na piasku (są też dwie usypane sztucznie plaże we wsi Hanga Roa, ale tam wejście do oceanu jest niestety kamieniste).

 

Wiekszość wybrzeża wygląda jednak tak…

 

…tak…

 

…lub tak.

 

A czasem nawet tak. (To tylko 300 metrów niemal pionowo w dół).

 

Rano Kau…

 

…Rano Raraku…

 

…i Rano Aroi to jedyne powierzchniowe zbiorniki wody słodkiej na wyspie (nawet jeśli w tym ostatnim nie widać wody, bo zarósł trzciną totora).

 

Wąwóz Vai Pu z południowej strony Maunga Terevaka…

 

…i straszliwie stromy wąwóz bez nazwy po jej północnej stronie (te maleńkie białe kropeczki u podnórza stoku to krowy).

 

To nie oszustwo. Rapa Nui faktycznie ma takie kolory.

 

Gleby wyspy również są pomarańczowe lub brązowo-czerwone. (Widok na Maunga Vaiohao z kamieniołomem Puna Pau i leżace na jej zboczach pukao).

 

Poike, Trevaka i Rano Kau przez długi czas były trzema oddzielnymi wysepkami. Potem Poike i Trevaka połączyły się, natomiast charakterystyczny wulkan Rano Kau, o ogromnej, ponad półtorakilometrowej kalderze, najdłużej był oddzielną wysepką. Powstał on prawdopodobnie na przełomie pliocenu i plejstocenu (około dwóch i pół miliona lat temu) i połączył się z pozostałą częścią wyspy najpóźniej – dwieście trzydzieści tysięcy lat temu. Najmłodsza grupa Hiva Hiva z kraterem Ovahe, położona w sąsiedztwie plaży Anakena, datowana jest na jedynie dwa tysiące lat.

Z punktu widzenia geologii są to młode wulkany. Nie są one jednak na tyle młode, by ich erupcje pamiętali mieszkańcy Rapa Nui. W przeciwieństwie do plemion z pozostałej części Polinezji, Rapanuiczycy nie mają nazw określających eksplozje wulkaniczne, wylewy law i inne zjawiska wulkaniczne[33]. Nie mają również rozbudowanej geomitologii[34] wulkanicznej, która miała na celu ostrzeganie przed eksplozjami i instruowanie mieszkańców, jak mają się zachowywać w obliczu zagrożenia. Nie oznacza to jednak, że nie byli świadomi wulkanicznego charakteru wyspy.

Zgodnie z legendą, Rapa Nui jest dziełem jednego z synów Ziemi i Nieba o imieniu Ruaumoko. Bracia Ruaumoko wydostali się spod opieki rodziców na światło słoneczne, a on został we wnętrzu Ziemi. Fale tęsknoty za rodzeństwem i żal, że musi siedzieć w ciemnościach, sprawiły, że wydźwignął wielkie skały z dna oceanu. I tak co kilka milionów lat powstawały kolejne wulkany. Najpierw dwa i pół miliona lat temu powstał Poike, półtora miliona lat temu Rano Kau i milion lat temu Rano Aroi[35]. Przy czym te dokładne daty dodane do polinezyjskiej legendy są raczej wynikiem współczesnych badań geologicznych wyspy, a nie wcześniejszej wiedzy mieszkańców.

Inna legenda mówi, że zamieszkujący na wyspie Hiva potężny stwór Uoke zabawiał się, wyciągając wyspy Pacyfiku na końcu swojego magicznego kija, a potem je zatapiając. Zabawa była przednia, dopóki nie dotarł do Rapa Nui. Uderzył w skały, by zatopić wielką wówczas wyspę, ale jego magiczny kij złamał się i zatapianie nigdy nie zostało zakończone. Stąd niewielka część wyspy nadal pozostaje nad powierzchnią oceanu.

Tyle mówią legendy. Przejdźmy jednak do konkretów, czyli do budujących wyspę skał.

Ponieważ jest to wyspa wulkaniczna, logiczne jest, że budujące ją skały są genezy wulkanicznej. Są to: wylewne skały bazaltowe na całej wyspie (mające charakterystyczny ciemny kolor), szkliwo wulkaniczne znajdowane na Rano Kau i wysepce Motu Iti (a także praktycznie na całej wyspie, może poza szczytem Terevaki) i osadowe skały, czyli tufy, składające się z pyłów, szkliwa i fragmentów lawy wyrzucanych w czasie eksplozji. Tufy są najbardziej malowniczymi skałami, gdyż przybierają wiele rozmaitych kolorów.

Geologia wyspy miała ogromny wpływ na kulturę materialną. Twardy bazalt wykorzystywano do wyrobu narzędzi, fundamentów domów i obudowy pieców ziemnych. Z obsydianu (szkliwa wulkanicznego) wyrabiano ostre narzędzia, takie jak noże, skrobaki (np. do obierania batatów), a w późniejszych okresach również groty strzał. Stosunkowo miękki tuf wulkaniczny z Rano Raraku służył do rzeźbienia posągów, a zabarwiona na czerwono scoria[36] z Puna Pau – jako materiał na pukao (nakrycia głowy posągów).

Zawierający tlenki żelaza tuf ma wiele różnych barw. Od jasnej, poprzez różne odcienie żółci i pomarańczowej, aż po ciemnowiśniową. Drobna frakcja tufu wykorzystywana zatem była (i nadal jest) jako farba do malowania ciała, ale również do ozdabiania instrumentów muzycznych, strojów i do wykonywania malowideł naskalnych.

Jedyną pozostałością dawnej aktywności wulkanicznej były w czasach historycznych (i prehistorycznych, ale zapamiętanych przez mieszkańców wyspy) trzęsienia ziemi i tsunami. Ostatnie silne trzęsienie ziemi wystąpiło w 1987 roku i miało 6,3 w skali Richtera. Jedna z gigantycznych fal tsunami dokonała w 1960 roku spustoszeń w Ahu Tongariki, a kolejna w 2009 roku w Ahu Vai Uri (położonym w sektorze Tahai). Ponieważ tsunami pojawiają się na wyspie co pewien czas, każda ulica w wiosce ma ustawione znaki z napisami po hiszpańsku i w rapanui, pokazujące drogę ucieczki przed falami. Wygląda to nieco niepokojąco.

 

1.2. W podziemnym świecie – dolne piętra Rapa Nui

Spływająca lawa wulkaniczna na powierzchni zastygała szybciej, a ta, która znajdowała się pod spodem, nadal się przemieszczała. Sprawiło to, że pod cienką zakrzepłą wierzchnią warstwą bazaltu powstały puste tunele pozostawione przez wciąż płynną lawę, która przemieściła się w dół stożka krateru. Tak utworzyły się legendarne jaskinie Wyspy Wielkanocnej, które służyły mieszkańcom Rapa Nui za schronienie (m.in. pierwszy dom legendarnego króla Hotu Matua[37]), miejsca rytualne (np. jaskinie wybielania), miejsca pochówku, a także schrony w sytuacji zagrożenia.

W połowie XX wieku mieszkańcy zostali przesiedleni do wioski i jaskinie na wiele lat opustoszały. Obecnie wiele jaskiń jest ponownie wykorzystywanych jako miejsca kempingowe, miejsca schadzek, a także ulubione miejsca pikników.

Badania speleologiczne na Rapa Nui prowadzone były nieregularnie i dosyć przypadkowo. Zabytków na powierzchni było tak wiele, że brakowało czasu na poświęcenie się jedynie zagadnieniom świata podziemnego. Nie oznacza to jednak, że świat ten był nieznany. Każda kolejna wyprawa na wyspę wracała z rzeźbami bogów i symboli, które pochodziły z jaskiń Rapa Nui. Wyspiarze chętnie wymieniali bezcenne rzeźby za ubrania, haczyki do ryb i świecidełka, co sprawiło, że gdy w pierwszej połowie XX wieku ojciec Sebastian Englert podjął regularne badania podziemnego świata Rapa Nui, nie napotkał tam na zbyt wiele śladów dawnych mieszkańców, poza ich szczątkami.

Profesjonalne archeologiczne badania w jaskiniach przeprowadziła również w 1955 roku ekipa Thora Heyerdahla. Jednak z braku czasu i wystarczającej liczby archeologów prace te były wybiórcze. Oddzielną kwestią było poznanie jaskiń rodzinnych poszczególnych klanów, z których Heyerdahl wywiózł ogromną ilość kamieni rodzinnych o znaczeniu magicznym, religijnym i ochronnym.

Żadna z wypraw nie wykonała jednak badań inwentaryzacyjnych jaskiń ani ich planów. Temu poświęciła się wyprawa polska złożona z dwudziestu dziewięciu osób, zainicjowana przez ambasadora Polski w Chile Zdzisława Ryna i dowodzona przez Andrzeja Ciszewskiego, która badała jaskinie w latach 2001–2008. W tym czasie zinwentaryzowano i opisano trzysta piętnaście jaskiń, określono, które powinny być dokładniej zbadane, które trzeba zabezpieczyć, które powinny być chronione, a które z nich można udostępnić turystom. Tę olbrzymią pracę podsumowano w „The Caves of Easter Island: Underground World of RapaNui / Las Cuevas de la Isla de Pascua: El Mundo Subterraneo de Rapa Nui”. Można tam znaleźć wszystko, czego dowiedzieli się uczestnicy wyprawy. Od legend, mitów i obrzędów religijnych, po materialne ślady życia i śmierci. W stu pięćdziesięciu czterech jaskiniach znaleziono przeróbki wprowadzone przez człowieka (wykute fragmenty, obmurowania przejść, malowidła, petroglify[38] itp.), w czterdziestiu ośmiu znaleziono kości ludzkie. Tylko nieliczne nie nosiły żadnych śladów działalności mieszkańców wyspy.

Jaskinie wykorzystywano w bardzo różnych celach. Englert podzielił je na przybrzeżne jaskinie otwarte zamieszkiwane okresowo przez rybaków, jaskinie mieszkalne w głębi wyspy, jaskinie-schrony (ana kio lub kionga[39]) i jaskinie rodzinne[40] (te, którym tyle miejsca poświęcił Heyerdahl w „Aku-Aku”). Należałoby dodać do tej listy jeszcze jaskinie rytualne związane z rytuałami religijnymi, jak jaskinia dziewic, ale również z rytuałami życia codziennego, jak np. jaskinia porodowa, i te, w których chowano zmarłych. (Albo sami się chowali, jak jeden ze starszych mieszkańców wyspy, który, czując nadchodzącą śmierć i nie chcąc być pochowany na cmentarzu, uciekł do jaskini i tam zmarł. Działo się to niecałe sto lat temu, a nie w „dawnych czasach”. Jego zwłok nigdy nie odnaleziono). A także niektóre jaskinie otwarte lub takie, w których zapadł się strop, wykorzystywane jako osłonięte ogrody (jak na przykład Ana Te Pahu). A w końcu XIX i w XX wieku również jaskinie chorych na trąd, w których ci się ukrywali, lub w których ich separowano (czego przykładem jest najprawdopodobniej jaskinia Ana Te Pora).

Jaskinie służące za mieszkania w czasie wojen były prawdziwymi bunkrami o wąskich, zakamuflowanych wejściach (często celowo zabudowywanych kamieniami) i wielu wyjściach umożliwiających szybką i bezpieczną ucieczkę. Jaskinie mieszkalne natomiast były najczęściej rozległe, o wielu komorach, które wykorzystywane były w różnych celach, np. jako kuchnia, sypialnia lub spiżarnia. Z powodu panującej wilgoci, nigdy nie były one jednak optymalnym miejscem zamieszkania[41].

 

Jaskinie dziewic – Ana o Keke i Ana o Neru

Jaskinia dziewic neru znajduje się na klifie półwyspu Poike we wschodniej części wyspy (patrz: mapa 3.4). Jaskinia, którą obecnie nazywa się jaskinią dziewic, jest bardzo rozbudowana, a jej długość wynosi kilkaset metrów. W rzeczywistości jaskinie dziewic były dwie (na niektórych mapach zaznaczono oddzielnie jaskinię dziewic Ana o Neru i oddzielnie jaskinię Ana o Keke). W jednej trzymano chłopców, w drugiej dziewczęta. Byli to bardzo młodzi ludzie (w wieku około siedmiu lat), którzy przez rok mieszkali w jaskini, żeby ich skóra stała się biała. Z powodu braku ruchu i z uwagi na wysoko węglowodanową dietę (w której dominowały słodkie ziemniaki, czyli bataty) dzieci przybierały na wadze, co w społeczeństwach polinezyjskich uchodziło za oznakę zdrowia i zamożności[42]. Po tym czasie były prezentowane królowi i on chwalił i wyróżniał najbielsze, co było powodem do dumy dla ich rodziców i rodziny.

W czasie tej przymusowej izolacji nikt poza tymi, którzy donosili jedzenie i je myli, nie mógł się z dziećmi kontaktować. Żeby dzieci się nie nudziły, wykonywały rzeźby w kamieniu i bawiły się kai-kai (przeplatanie sznurka).

Dla mnie największą zagadką jest to, jak udawało im się zmusić grupę pierwszoklasistów (bo w takim wieku przecież były te dzieci) do siedzenia przez rok w jaskini?

Opisane wyżej jaskinie są trudno dostępne i nie należy ryzykować samodzielnej wycieczki w celu ich zwiedzania. Stosunkowo łatwo dostępne dla turystów i jednocześnie interesujące są jaskinie na zachodnim wybrzeżu wyspy. Bez większych trudności dociera się do Ana Kai Tangata, a także do Ana Kakenga, Ana Te Pora czy Ana Te Pahu.

 

Rysunek 3.4: Wybrane jaskinie (ana) na Rapa Nui i miejsca archeologiczne inne niż posągi (moai) i platformy ceremonialne (ahu).

 

Ana Kai Tangata – jaskinia ludożerców

Nazwa brzmi strasznie, ale nie należy się od razu przerażać. Być może faktycznie konsumowano tam sąsiadów, ale niekoniecznie. Nazwę tę można bowiem tłumaczyć również jako „jaskinia, w której jedzą ludzie”, a nie „jaskinia, w której jedzą ludzi”[43]. Badania językowe pokazują, że „kai” niekoniecznie oznacza „jeść”, ale również „zbierać się”, „gromadzić”. Czyli nie musiało to być miejsce jedzenia, ale może właśnie miejsce spotkań! Ze względu na bezpośrednią bliskość oceanu, jaskinia mogła być również miejscem, gdzie odbywała się nauka budowy canoe.

Niewątpliwie była używana podczas ostatniego etapu rozwoju wyspy, gdyż na ścianach widoczne są rysunki świętego ptaka manutara. Kiedyś było tych malowideł bardzo dużo, ale wilgoć, a także zawalenie się części stropu spowodowały, że większość z nich uległa zniszczeniu[44]. Ze względu na wielość tego typu rysunków można przypuszczać, że jaskinia w ostatnim okresie rozwoju wyspy była wykorzystywana przez zawodników biorących udział w wyścigu na wysepkę Motu Nui po pierwsze złożone jajo ptaka manutara.

W czasach, kiedy jaskinia wykorzystywana była do któregoś z wymienionych wyżej celów, musiała wyglądać zupełnie inaczej niż dzisiaj, gdy jej dno pokrywają odłamki oberwanego stropu.

Ana Kai Tangata znajduje się na południe od pasa startowego, tuż przy brzegu oceanu przy drodze do wulkanu Rano Kau i siedziby władz parku (CONAF[45]). Wejście do niej jest oznaczone tablicą, a do samej jaskini schodzi się po schodkach. Dopiero na dole trzeba skakać po kamieniach. Łatwiej do niej trafić, jadąc w stronę wulkanu Rano Kau, niż wracając do wsi.

Na tym samym klifie są jeszcze inne jaskinie. Można je zobaczyć z przybrzeżnych skałek. Część z nich zalewana jest przez wodę, ale na przykład ta na wysokości siedziby CONAF jest sucha. Zakazu nie ma, ale nie polecam schodzenia do nich (chyba że ktoś jest specjalistą lub Rapanuiczykiem, co na jedno wychodzi), bo można się połamać i pokaleczyć na przybrzeżnych skałach. A szkoda by było.

 

Ana Kai Tangata. Jaskinia ludożerców.

 

Ana Kai Tangata. Malowidła naskalne.

 

Malowidła naskalne w jaskini nad zatoką Hanga Tu’u Hata.

 

Manutara na ścianie w jaskini nad zatoką Hanga Tu’u Hata.

 

Wejście do jaskini Ana Kakenga nie jest zachęcające dla osób z klaustrofobią.

 

Widok z jednego z „okien” jaskini na wysepkę Motu Tautira.

 

Częściowo zabudowane wejście do jaskini Ana Te Pora.

 

Kamienne łoże w Ana Te Pora.

 

Ana Te Pahu – jaskinia z ogrodem.

 

Zbiornik wody słodkiej w Ana Te Pahu.

 

Wejście do jaskini na wschodnim ramieniu plaży Anakena. Ponoć to była jaskinia Hotu Matui.

 

Ta niepozorna dziura w jednej ze ścian zrujnowanego ahu na plaży Anakena to również wejście do jaskini.

 

To wejście również prowadzi do jaskini.

 

Podobnie jak ten niewielki otwór pod ahu.

 

Jedna z jaskiń po północno-zachodniej stronie Maunga Terevaka. Być może to Ana Heu.

 

Na Rapa Nui jaskinie są wszędzie. To jedna z nich po północnej stronie Terevaki.

 

Ana Kakenga – dziura w ziemi

Ana Kakenga zwana jest również jaskinią z oknami (cueva de las dos ventanas) albo korytarzem lawowym[46]. Znajduje się na północ od Hanga Roa, a jej „okna” wychodzą na przybrzeżną wysepkę Motu Tautara. Dotarcie do jaskini nie jest trudne, ale jeśli jedzie się rowerem, trzeba uważać, bo droga jest koszmarnie kamienista. Może wyjdę na asekurantkę, ale lepiej czasem poprowadzić rower, niż się porozbijać. Widziałam dziewczynę, która spadła tam z roweru. Nie polecam.

Aby wejść do jaskini, trzeba mieć latarkę albo inne oświetlenie. Ostatecznie wystarczy i dalmierz od aparatu fotograficznego, bo w tych nieprzeniknionych ciemnościach pod górą każde światło wydaje się jasne.

Oznaczenie jaskini jest mało konkretne. Istnieje wprawdzie tablica z nazwą, ale nie ma co liczyć na jakiekolwiek strzałki wskazujące drogę. Trzeba przejść przez nieco rozwalony kamienny murek przy tablicy i udać się kilka metrów w stronę klifu.

Nie należy szukać obszernego wejścia. Niewielka dziura w ziemi po lewej stronie od ścieżki to właśnie wejście do jaskini. Wchodzi się nogami do przodu pionowo w dół. Potem korytarz staje się poziomy, ale kamienisty, niski i potwornie ciasny. Uwaga na głowę! Na dnie zbiera się kapiąca ze ścian woda, więc jeśli komuś zależy na butach lub ma klaustrofobię, powinien zostać na górze.

Dalej jest już lepiej, bo dochodzi światło z „okien”. Czyli z dwóch otworów wychodzących na… przepaść. No i oczywiście na ocean i wysepkę. W głównej komorze możemy rozprostować nogi. Jeśli ktoś ma poniżej stu osiemdziesięciu centymetrów, to raczej nic mu nie grozi (sprawdziłam na sobie), jeśli jest wyższy, to lepiej uważać.

Jaskinia w czasie wojen była schronem, a bezpieczeństwo jej lokatorów zależało od tego, czy mieszkańcy ukryli się na czas i czy odpowiednio zamaskowali wejście kamieniem. No i oczywiście konieczne było dotrzymanie sekretu. Dopóki nikt poza niewielką garstką osób nie wiedział o tej kryjówce, dopóty wszyscy byli bezpieczni.

Mimo wszystko warto wcisnąć się w tę dziurę, by zobaczyć realia jaskiń Rapa Nui i przekonać się, w jakich warunkach musieli się w czasie wojen ukrywać mieszkańcy wyspy.

 

Ana Te Pora – schron

Ana Te Pora znajduje się kawałek dalej na północ za Ana Kakenga. Była to najprawdopodobniej jaskinia mieszkalna, gdyż w środku pozostało kamienne łóżko, a po bokach murki przypominające ławy. Wejście do jaskini zostało celowo zabudowane kamieniami tak, że pozostało jedynie wąskie przejście do środka. Najprawdopodobniej wykorzystywano ją jako schron i to zarówno w czasach wojen, jak i później, gdy na wyspie panował trąd, a chorzy mieszkali w odosobnieniu. Mam tylko nadzieję, że nikt nie musiał mieszkać tam zbyt długo, bo jest okropnie wilgotna i kapie w niej z sufitu. Również tutaj na dnie powstają niewielkie kałuże. Podejrzewam, że łóżko z kamienia zostało zbudowane właśnie po to, by uniknąć spania w wodzie.

 

Ana Te Pahu – podziemny ogród

Ana