Przywiązanie, które rani, przywiązanie, które uzdrawia - Ana Maria Sepe, Anna De Simone - ebook

Przywiązanie, które rani, przywiązanie, które uzdrawia ebook

Ana Maria Sepe, Anna De Simone

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 241

Data ważności licencji: 5/27/2029

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Prolog

Rela­cje się zry­wają, cza­sem napra­wiają, a czę­sto uty­kają.

z zaso­bów Psi­co­advi­sor.com1

Cześć, czy możesz mnie wysłu­chać? – w tele­fo­nie Gior­gii drżą­cym gło­sem odzywa się Ila­ria.

– Pew­nie, mów.

– Ste­fano mnie zosta­wił! Znik­nął. Nie odbiera tele­fonu.

Przez głowę Gior­gii prze­myka cyniczna myśl: „Dobrze by było, gdyby naprawdę znik­nął”. Wie, że Ste­fano wróci, tak jak poprzed­nim razem i wie­lo­krot­nie wcze­śniej. A prze­cież, mimo powta­rza­ją­cego się sce­na­riu­sza, Ila­ria jest cał­ko­wi­cie roz­bita.

– Ale czy coś się stało? – Gior­gia ogra­ni­cza się do pro­stego pyta­nia.

– Nie. Wszystko mię­dzy nami dobrze się ukła­dało. Nie wiem, dla­czego to zro­bił!

W rze­czy­wi­sto­ści Ste­fano nie znik­nął bez powodu, powód jak naj­bar­dziej ist­nieje. Tyle że Ila­ria, zaśle­piona pożą­da­niem i gło­dem miło­ści, nie jest w sta­nie go dostrzec. Ste­fano „już taki jest”, znika za każ­dym razem, gdy w związku poja­wia się jakiś palący pro­blem, a potem wraca skru­szony, z pod­wi­nię­tym ogo­nem, bła­ga­jąc o wyba­cze­nie. Przy­sięga, że się zmieni i że sytu­acja ni­gdy wię­cej się nie powtó­rzy. Ila­ria bie­rze jego słowa za dobrą monetę i dalej się łudzi, że potrafi zbu­do­wać z nim jakąś magiczną rela­cję. Jest inte­li­gentną kobietą, ale nie widzi, że ma przed sobą męż­czy­znę uczu­ciowo nie­doj­rza­łego, który ni­gdy nie będzie w sta­nie dać jej tego, czego ona szuka.

– Bądź pewna, że wróci – mówi Gior­gia – tak jak wcze­śniej. Musisz jed­nak wie­dzieć, że jeśli tym razem pra­gniesz innego finału swo­jej histo­rii, ty też będziesz musiała postą­pić ina­czej.

Ila­ria przy­ta­kuje. Dobrze wie, że nie da rady znieść kolej­nych porzu­ceń i powro­tów, fana­be­rii i scen zazdro­ści. Ste­fano ope­ruje sze­ro­kim reper­tu­arem podob­nych zacho­wań, a ona zna go już na pamięć, tyle że nie jest w sta­nie prze­stać pra­gnąć miło­ści i bli­sko­ści tego męż­czy­zny. Naj­trud­niej­sze są pierw­sze dni, gdy popada w stan głę­bo­kiej udręki, cał­ko­wi­cie przy­tło­czona samot­no­ścią.

Gior­gia pró­buje ją uspo­koić, tak jak uspo­kaja się wystra­szone dzieci ocze­ku­jące na powrót mamy:

– Zoba­czysz, szybko wróci i będziesz mogła go przy­tu­lić.

Kiedy Ila­ria nieco odzy­skuje spo­kój, wydaje się zde­ter­mi­no­wana, by tym razem posta­rać się o inne zakoń­cze­nie swo­jej opo­wie­ści, tyle że nie wie, jak to zro­bić. Jeśli prze­śle­dzić jej życie, widać, że w rze­czy­wi­sto­ści zawsze czuła potrzebę posia­da­nia jakie­goś zewnętrz­nego punktu odnie­sie­nia. Ma zain­te­re­so­wa­nia, ale pra­wie niczego nie robi sama. Więk­szość czasu spę­dza w domu i potrze­buje towa­rzy­stwa, by się czymś zająć, bo w prze­ciw­nym wypadku roz­pa­mię­tuje swoją histo­rię miło­sną, zanu­rza­jąc się w myślach o Ste­fa­nie.

Po kolej­nym porzu­ce­niu posta­na­wia dzia­łać i znaj­duje sto­wa­rzy­sze­nie orga­ni­zu­jące krót­kie wycieczki. W pierw­szy week­end po roz­sta­niu jedzie zwie­dzać jaski­nie z dzie­siątką zupeł­nie nie­zna­nych jej osób. Jest zdez­o­rien­to­wana i zagu­biona, ale czuje, że nie chce już być zależna, zdana na czy­jeś dzia­ła­nia.

Dotych­czas Ila­ria zawsze szu­kała wspar­cia u swo­ich part­ne­rów, żeby nie musieć samo­dziel­nie mie­rzyć się ze świa­tem. Teraz jest zde­ter­mi­no­wana, by nauczyć się iść dalej bez żad­nego opar­cia, pra­gnie sama sta­wić czoła wyzwa­niom. Musi „tylko” zacząć wie­rzyć w sie­bie, uświa­do­mić sobie, że może dać sobie radę. W grun­cie rze­czy part­nera nie należy szu­kać po to, by nie musieć samo­dziel­nie radzić sobie z życiem, ale żeby dzie­lić się z nim / z nią wła­snym świa­tem, a przy­naj­mniej znaczną jego czę­ścią.

◍◍◍◍◍

Minęło już dzie­sięć dni, odkąd Ila­ria pra­cuje nad swoją auto­no­mią. Bar­dzo bra­kuje jej Ste­fana, to prawda, ale coś się w niej zmie­nia. Pięt­na­stego dnia dzwoni tele­fon; zgod­nie ze sce­na­riu­szem to Ste­fano.

– Ste­fano, dla­czego do mnie dzwo­nisz? Prze­cież odsze­dłeś – stwier­dza sta­now­czo Ila­ria.

– Bra­ko­wało mi cie­bie – mówi męż­czy­zna posęp­nym gło­sem.

– Mnie też cie­bie bra­ko­wało, ale teraz to nie ma już zna­cze­nia!

– Kocha­nie, pro­szę, prze­cież wiesz, co do cie­bie czuję.

Serce Ila­rii wali jak mło­tem. Łzy jakby skry­sta­li­zo­wały się na wyso­ko­ści oczu i nie chcą popły­nąć. Kobieta nie jest nawet w sta­nie się roz­pła­kać. Zbie­ra­jąc się jesz­cze raz na odwagę, odpo­wiada:

– Jeśli ci to odpo­wiada, możemy poroz­ma­wiać w nie­dzielę przy obie­dzie.

Tą pro­po­zy­cją kobieta chce pod­nieść swoją war­tość i zmie­nić bieg wyda­rzeń: w isto­cie bowiem tych dwoje nie widy­wało się ni­gdy w week­endy.

Dni wolne od pracy Ste­fano prze­zna­czał na piłkę nożną, oglą­da­nie meczów z przy­ja­ciółmi i wizyty u rodzi­ców. Ni­gdy nie zro­bił ustęp­stwa na rzecz Ila­rii. Tak więc, zanim poznała ludzi ze sto­wa­rzy­sze­nia, więk­szość week­en­dów spę­dzała sama w domu. Tym razem Ste­fano zga­dza się na spo­tka­nie w nie­dzielę.

– Dobrze. Pod warun­kiem że ja sta­wiam. Zabiorę cię do Benny’ego – odpo­wiada, mając na myśli swo­jego przy­ja­ciela rybaka, który prze­ro­bił swój tra­bucco2 na znaną restau­ra­cję, gdzie pre­zen­tuje gościom świeży, jesz­cze żywy połów.

W dni poprze­dza­jące spo­tka­nie Ila­ria wiele myśli o swo­ich uczu­ciach i zasta­na­wia się, co pchnęło ją w ramiona Ste­fana. Uwiel­biała w nim wol­nego ducha, radość, nie­za­leż­ność, spo­sób, w jaki zgry­wał pozba­wio­nego ogra­ni­czeń cynika. Wła­śnie to spo­wo­do­wało, że się w nim zako­chała. Jed­nak same cechy ska­zują na abso­lutną nie­sta­łość każdą rela­cję, jaką nawią­zuje Ste­fano. Ila­ria nie była oczy­wi­ście pierw­sza – męż­czy­zna wręcz chlubi się tym, że wywró­cił do góry nogami życie swo­ich byłych part­ne­rek. W ogóle nie przej­muje się cudzymi uczu­ciami; jest tak bar­dzo sku­piony na sobie, że potra­fił spo­ty­kać się z Ila­rią wie­czo­rami tylko po to, żeby pójść z nią do łóżka, nie licząc się z ewen­tu­al­nymi potrze­bami part­nerki. Choć pozory wska­zy­wały na coś innego, ona tak naprawdę nie kochała jego, lecz bijącą od niego nie­za­leż­ność, któ­rej tak gorąco pra­gnęła dla sie­bie.

Zdaje się, że umó­wiona nie­dziela ni­gdy nie nadej­dzie. Kiedy w końcu wybija godzina obiadu, Ila­ria przy­cho­dzi do restau­ra­cji, zaj­muje miej­sce i widzi z daleka Benny’ego, który rzuca na ladę świeżo zło­wioną, jesz­cze żywą ośmior­nicę. Zmięk­cza jej mięso, przy­go­to­wu­jąc je do przy­rzą­dze­nia.

Zaraz potem nad­cho­dzi Ste­fano, przy­gar­biony i jakby zanie­dbany, siada naprze­ciw Ila­rii i patrząc jej w oczy, mówi:

– Wiem, że zacho­wa­łem się jak głu­piec, ale to mnie prze­ro­sło. Tak wiele dla mnie zna­czysz, że mi odbija i potrze­buję prze­strzeni. Ale prze­cież wiesz, jak bar­dzo cię kocham. Wróćmy do sie­bie.

Ila­ria i tym razem jest bli­ska wpad­nię­cia w pułapkę. Kiedy Ste­fano mówi, jedyne co czuje kobieta, to impuls, by go poca­ło­wać. Cała drży – aż do chwili, gdy na stole poja­wia się prze­ką­ska. On zaczyna powoli jeść i w pew­nym momen­cie wykrzy­kuje:

– Kocham to danie pra­wie tak jak cie­bie!

– Ty je kochasz? – pyta Ila­ria.

– Tak, no wiesz, kocham ośmior­nicę – odpo­wiada Ste­fano.

– Kochasz ją? I dla­tego pozwo­li­łeś, żeby wycią­gnięto ją z wody, utłu­czono, zabito i ugo­to­wano?

On nie rozu­mie. Ona kon­ty­nu­uje:

– Pro­szę cię. Nie mów, że kochasz tę ośmior­nicę tak jak mnie. Ty jej nie kochasz! Lubisz jej smak, lubisz to, co ci daje. Prawda jest taka, że kochasz tylko sie­bie i żeby sobie dogo­dzić, wycią­gną­łeś ją z wody i ugo­to­wa­łeś.

– Ila­rio, daj spo­kój! To tylko danie! Jeśli chcesz, zamó­wię coś innego.

Ila­ria wie, że zare­ago­wała prze­sad­nie, ale nie potrafi się opa­no­wać. Chęć, by go poca­ło­wać, cał­ko­wi­cie pierz­chła. Nagle zaczyna się czuć jak ta ośmior­nica: bez­bronna, ciśnięta o zie­mię i cał­ko­wi­cie zdana na cudze zachcianki. Czuje mnó­stwo róż­nych emo­cji, ale na pewno nie czuje się kochana.

Widząc, że Ila­ria się wzdryga, on naci­ska:

– Już dobrze, nie myślisz trzeźwo, tyle wycier­pia­łaś. Zabiorę cię do domu i nad­ro­bimy stra­cony czas.

Chce ją pogła­dzić po twa­rzy, ale ona odpy­cha jego rękę.

– Ni­gdy nie myśla­łam bar­dziej trzeźwo. Teraz widzę wszystko jasno.

– Wiedz, że zre­zy­gno­wa­łem dziś z pla­nów z przy­ja­ciółmi, żeby się tu z tobą spo­tkać, i jeśli zechcesz, zro­bię to jesz­cze tysiąc razy, ale teraz uspo­kój się i chodźmy! Co cię naszło?

Ona nie odpo­wiada: po pro­stu unosi dłoń w geście poże­gna­nia i odcho­dzi.

◍◍◍◍◍

Ila­ria zro­zu­miała, że miłość Ste­fana nie była praw­dziwą miło­ścią, ale przy­po­mi­nała raczej miłość do ośmior­nicy. Co to w isto­cie zna­czy zako­chać się w kimś? W naj­bar­dziej nie­doj­rza­łym rozu­mie­niu ocze­kuje się, że druga osoba będzie mogła speł­nić wszyst­kie nasze potrzeby fizyczne i emo­cjo­nalne, jak na przy­kład ta, by nie mie­rzyć się ze świa­tem w poje­dynkę, czy jak przy­mus demon­stra­cji siły, kon­troli albo zada­wa­nia ran. W związ­kach kie­ruje nami bar­dzo wiele nie­uświa­do­mio­nych potrzeb, ale musimy dobrze zapa­mię­tać: to nie jest praw­dziwe uczu­cie, tylko miłość do ośmior­nicy.

Kochać zna­czy wybrać kogoś świa­do­mie, nie wyma­gać od danej osoby wypeł­nia­nia naszych naj­bar­dziej pod­świa­do­mych, roz­pacz­li­wych bra­ków. W praw­dzi­wej miło­ści to ty wybie­rasz „wła­ściwą osobę” – twoje nie­za­spo­ko­jone potrzeby nie wybie­rają za cie­bie, nie przej­mują nad tobą wła­dzy i nie wtła­czają cię w dys­funk­cyjne rela­cje.

Poeci, powie­ścio­pi­sa­rze, filo­zo­fo­wie, psy­cho­lo­dzy, neu­ro­lo­dzy, pio­sen­ka­rze… wszy­scy zdają się mieć jasne wyobra­że­nie na temat tego, czym jest miłość, ale wielu z nich jest w błę­dzie: miłość nie znie­wala ani nie bie­rze jeń­ców, nie wywo­łuje cier­pień ani udręki. Powo­duje je brak miło­ści do samego sie­bie, rodząc pod­świa­dome, nie­za­spo­ko­jone potrzeby i otwiera na oścież drzwi dys­funk­cyj­nym rela­cjom. Wła­śnie dla­tego tak wiele par opiera swoje związki na miło­ści do ośmior­nicy, a nie na praw­dzi­wym uczu­ciu: żadne z part­ne­rów nie zro­zu­miało jesz­cze, jak poko­chać głę­boko samego sie­bie i w efek­cie buduje impo­nu­jące, muro­wane zamki na fun­da­men­tach z pia­sku.

W tej książce wytłu­ma­czymy ci, jak stwo­rzyć sta­bilne i solidne bez­pieczne pod­stawy, na któ­rych będziesz mógł zbu­do­wać sie­bie i zapro­sić do swo­jego życia drugą osobę w nowy, satys­fak­cjo­nu­jący spo­sób.

◍◍◍◍◍

W histo­rii Ila­rii i Ste­fana zoba­czy­li­śmy dwie prze­ciw­stawne i czę­sto uzu­peł­nia­jące się formy miło­ści: z jed­nej strony ego­tyczną miłość męż­czy­zny, z dru­giej – uczu­cie zależ­nej kobiety. Oby­dwoje szu­kają potwier­dze­nia w dru­giej oso­bie, bo nie są zdolni sami go zbu­do­wać; wybo­rami i zacho­wa­niem takiej pary kie­ruje poczu­cie wewnętrz­nego nie­do­statku.

Co dzieje się w takich przy­pad­kach? Jaki mógłby być epi­log ich histo­rii? Nie trzeba się koniecz­nie roz­sta­wać, należy jed­nak zna­leźć drogę, która dopro­wa­dzi do zyska­nia nowej świa­do­mo­ści. W grun­cie rze­czy wszystko, co wiesz dziś o miło­ści, zawdzię­czasz swoim wcze­śniej­szym doświad­cze­niom, które, powiedzmy sobie otwar­cie, nie zawsze były idyl­liczne. Ni­gdy nie mia­łeś w ręku instruk­cji obsługi miło­ści lub raczej nie mia­łeś jej aż do dziś.

◍◍◍◍◍

O ile w naszej pierw­szej książce, Riscrivi le pagine della tua vita (Prze­pisz na nowo stro­nice swo­jego życia), towa­rzy­szy­ły­śmy ci w odkry­wa­niu, kim jesteś oraz jakie są twoje wewnętrzne światy, tym razem skon­cen­tru­jemy się na związ­kach uczu­cio­wych i na tym, w jaki spo­sób kie­ro­wać miło­snym roz­kła­dem jazdy w naszym życiu. Związki zaj­mują ważne miej­sce w życiu każ­dego z nas, warto więc poświę­cić tro­skę i uwagę zarówno ich budo­wa­niu, jak i chwili, gdy docho­dzi do bole­snego roz­sta­nia. Niech nie będzie ci przy­kro z powodu osób, które się od cie­bie odda­lają – pozwól im odejść. Krew­nym, przy­ja­cio­łom, kole­gom, dal­szym i bliż­szym zna­jo­mym, każ­demu! Pozwól im odejść. Stwórz dla sie­bie wolną prze­strzeń, doma­gaj się jej. Pozwól, by powstał nowy wymiar, tylko dla cie­bie. Nie żyjesz po to, by komuś dogo­dzić. Nie żyjesz po to, by zado­wa­lać innych. Nie żyjesz po to, by szu­kać akcep­ta­cji. Daj sobie spo­kój z para­noją, lękiem, przej­mo­wa­niem się błę­dami. Żyjesz po to, by czuć się dobrze. Z samym sobą, z innymi. Samot­ność i cier­pie­nie rzu­cają na kolana? Więc wstań, oddal się, idź, bie­gnij; idź tam, gdzie chcesz, a nie tam, gdzie ci każą.

Być może wyda ci się, że tra­cisz jakąś część sie­bie, ale w rze­czy­wi­sto­ści będziesz zdro­wieć. Wyda ci się, że toniesz, tym­cza­sem będziesz się roz­wi­jać. Kiedy zaś to wszystko się wyda­rzy, poczu­jesz się jak mityczny feniks, gotowy do kolej­nego lotu. A my tam będziemy, by cie­szyć się twoim odro­dze­niem.

◍◍◍◍◍

Książka, po którą się­gasz, podzie­lona została na trzy czę­ści.

W pierw­szej zoba­czymy, w jaki spo­sób two­rzą się związki – począw­szy od zain­te­re­so­wa­nia się kimś po wybór part­nera – a przede wszyst­kim, jak nasza prze­szłość wpływa na poja­wie­nie się „che­mii”, którą błęd­nie nazy­wamy miło­ścią. Naszym zamia­rem jest dać ci pod­stawy pozwa­la­jące zamie­nić nie­świa­dome i pozor­nie przy­pad­kowe wybory w prze­my­ślane decy­zje.

W dru­giej czę­ści zro­zu­miemy, jaka dyna­mika napę­dza związki, odróż­nia­jąc funk­cjo­nalne wzorce zacho­wa­nia (które są pozy­tywne) od dys­funk­cjo­nal­nych (które pro­wa­dzą do poczu­cia nie­zro­zu­mie­nia, nie­za­do­wo­le­nia, a cza­sem wręcz osa­mot­nie­nia). Dostar­czymy ci wska­zó­wek pozwa­la­ją­cych lepiej zro­zu­mieć nawią­zy­wane przez cie­bie rela­cje inter­per­so­nalne i zapro­po­nu­jemy ci prak­tyczne ćwi­cze­nia sto­so­wane w psy­cho­te­ra­pii (indy­wi­du­al­nej i par) dla popra­wie­nia rela­cji z sobą samym oraz współ­dzia­ła­nia z drugą osobą. Ta sek­cja ma ci pomóc opa­no­wać nowe wzorce potrzebne do wyeli­mi­no­wa­nia dys­funk­cjo­nal­nych auto­ma­tycz­nych zacho­wań, jakie cią­gną się za tobą od dzie­ciń­stwa.

W trze­ciej czę­ści zaj­miemy się afir­ma­cją sie­bie i dowiemy się, jak prze­obra­zić poczu­cie osa­mot­nie­nia w dba­łość o sie­bie. Zoba­czysz, że tylko miłość, którą dziś posta­no­wisz ofia­ro­wać sobie, może kon­kret­nie odmie­nić twoje życie, nie­za­leż­nie od tego, czy żyjesz w poje­dynkę, czy też masz kogoś u swego boku. Prze­ana­li­zu­jemy naj­bar­dziej roz­po­wszech­nione tech­niki mani­pu­la­cji uczu­cio­wej – nie tylko w związ­kach sen­ty­men­tal­nych, ale też w rodzi­nie – i odkry­jemy, w jaki spo­sób się przed nimi chro­nić. Ta część ma na celu nauczyć cię postrze­gać sie­bie jako osobę kom­pletną i godną miło­ści w taki spo­sób, by każ­dej two­jej rela­cji uczu­cio­wej towa­rzy­szył zasłu­żony sza­cu­nek.

◍◍◍◍◍

Eks­plo­ro­wa­nie świata miło­ści ozna­cza kon­fron­ta­cję z wła­sną emo­cjo­nal­no­ścią, wydo­by­cie na świa­tło dzienne wewnętrz­nych ran, wsłu­cha­nie się w sie­bie, roz­po­zna­nie wła­snej war­to­ści, aż sami dla sie­bie sta­niemy się mocną liną, któ­rej możemy się uchwy­cić, i bez­piecz­nym por­tem, w któ­rym znaj­dziemy schro­nie­nie. W grun­cie rze­czy towa­rzy­szem, który naj­wier­niej ze wszyst­kich będzie stał u naszego boku, w rado­ści i cier­pie­niu, zawsze i mimo wszystko, będziemy my sami. Wła­śnie dla­tego tak fun­da­men­talna jest auto­afir­ma­cja: wszel­kie doświad­cze­nia, w tym związki uczu­ciowe, prze­ży­wamy za jego pośred­nic­twem.

Część pierwsza. Tworzenie związków

CZĘŚĆ PIERW­SZA

Two­rze­nie związ­ków

Rozdział I. Każdy kocha, jak umie, wraz ze swoimi ranami

Roz­dział I

Każdy kocha, jak umie, wraz ze swo­imi ranami

Kiedy kochasz, nie zapo­mi­naj o sobie.

z zaso­bów Psi­co­advi­sor.com

Mapy uczuć

Jeśli zasta­no­wisz się, kiedy po raz pierw­szy ktoś zła­mał ci serce, być może pamięć prze­nosi cię do miło­ści ze szkol­nych ławek, do pierw­szego narze­czo­nego z mło­dzień­czych lat, ale na pewno ni­gdy nie przy­szliby ci do głowy rodzice. Tym­cza­sem wszyst­kiego, co wiesz dziś o miło­ści, dowie­dzia­łeś się nie­świa­do­mie w dzie­ciń­stwie, w pierw­szych latach życia. Ta wie­dza docie­rała do cie­bie poprzez matkę i ojca, albo raczej przez spo­sób, w jaki wcho­dzili z tobą w rela­cje i reago­wali na twoje potrzeby.

Tak więc twoje małe ser­duszko, zanim jesz­cze poznało miłość namiętną, zostało zła­mane milion razy! Działo się tak, kiedy rosłeś, uczy­łeś się cho­dzić, czy­tać i pisać, ale w tam­tym cza­sie byłeś zbyt mały, by to zro­zu­mieć. A prze­cież to wła­śnie wtedy wszystko miało swój począ­tek, łącz­nie z dzi­siej­szym cier­pie­niem i typami rela­cji, jakie wciąż poja­wiają się w two­ich histo­riach miło­snych.

◍◍◍◍◍

Mapy uczuć, jakie dzie­dzi­czymy po naszych rodzi­cach, pro­wa­dzą nas nie tylko w rela­cjach, ale też w życiu. Na przy­kład dziecko wycho­wy­wane w spo­sób skraj­nie per­mi­sywny – pozwala mu się na wszystko bez żad­nych ogra­ni­czeń – zapewne nie­świa­do­mie przy­swaja sobie sche­mat, który wkrótce sta­nie się moty­wem prze­wod­nim jego życia, a który brzmi mniej wię­cej tak: „Zasady ist­nieją dla innych, ale nie dla mnie”. Takie dziecko wyro­śnie na doro­słego, który czuje, że ma wię­cej praw od innych zarówno w pracy, jak i w rela­cjach uczu­cio­wych. Będzie myślał, że może sobie pozwo­lić na wszelką swo­bodę, nawet na wol­ność ranie­nia osoby, która go kocha. Życie takiego doro­słego wcale nie będzie łatwe; prę­dzej czy póź­niej zde­rzy się on z rze­czy­wi­sto­ścią spo­łeczną i szybko dostrzeże, że jed­nak nie wszystko można i że wśród ludzi jak naj­bar­dziej obo­wią­zują pewne zasady – nawet jego, który ni­gdy ich nie poznał! Sta­nie się nie­to­le­ran­cyj­nym doro­słym; będzie cier­piał, nawet sto­jąc w zwy­kłej kolejce w super­mar­ke­cie, bo w swoim wyobra­że­niu, w wyuczo­nym sche­ma­cie, jest kimś „bar­dzo szcze­gól­nym” i na pewno nie musi tra­cić czasu jak wszy­scy inni.

W swo­jej histo­rii roz­woju, w prze­szłej rela­cji z rodzi­cami, taki doro­sły nauczył się, że ma prawo robić wszystko, więc każ­dego dnia w zde­rze­niu z nor­mami spo­łecz­nymi czuje się coraz bar­dziej sfru­stro­wany. Ponadto rela­cje uczu­ciowe, jakie udaje mu się nawią­zać, są powierz­chowne, pozba­wione rów­no­wagi i wza­jem­no­ści; ma skłon­ność, by brać wię­cej, niż jest w sta­nie dać. Ale na tym nie koniec. Czu­jąc się bez­sil­nym wobec nie­ak­cep­to­wa­nej przez sie­bie rze­czy­wi­sto­ści, wyko­rzy­stuje part­nera jako śro­dek egze­kwo­wa­nia tego, co uważa za swoje „prawo”, chwy­ta­jąc się przy tym, jak zoba­czymy dalej, mani­pu­la­cji.

Zazna­czy­ły­śmy, że może się tak zda­rzyć, gdy dziecko wycho­wują rodzice per­mi­sywni, ustę­pliwi i zachwy­ceni dziec­kiem, które sami umie­ścili na pie­de­stale. Podobna sytu­acja może doty­czyć rodzi­ców nad­mier­nie wylu­zo­wa­nych, naj­czę­ściej nie­obec­nych, niczym się nie­przej­mu­ją­cych, któ­rzy pozwa­lają robić dziecku, co mu się podoba, nie dla­tego, że je wiel­bią, ale dla­tego, że się nim nie inte­re­sują. Takie dziecko, choć uważa, że ma prawo do wszyst­kiego – podob­nie jak osoba wycho­wy­wana przez rodzi­ców per­mi­syw­nych i nie­zna­jąca żad­nych zasad – nie czuło się też ni­gdy kochane. Brak punk­tów odnie­sie­nia, uwagi i tro­ski dopro­wa­dzi do przed­wcze­snego usa­mo­dziel­nie­nia i ktoś taki szybko odłą­czy się od rodzi­ców, któ­rych zawsze uwa­żał za odda­lo­nych. Jego los nie będzie jed­nak daleki od wspo­mnia­nego wcze­śniej sche­matu; nie brak­nie mu fru­stra­cji, odrzu­ca­nia zasad i rosz­cze­nio­wo­ści. Zła­mane już w dzie­ciń­stwie serce nie będzie zdolne do miło­ści, a przy­naj­mniej nie bez dogłęb­nej pracy nad sobą.

Na prze­ciw­nym bie­gu­nie mamy dziecko wycho­wane przez rodzi­ców nado­pie­kuń­czych, nad­mier­nie kry­tycz­nych lub skraj­nie suro­wych, które nauczyło się, że jemu pewne prawa po pro­stu się nie należą. Ktoś taki przy­swoił sobie w dzie­ciń­stwie, że aby coś zro­bić, czy nawet choćby zaist­nieć, potrze­buje czy­jejś zgody lub apro­baty. Dla­tego jako doro­sły ni­gdy nie będzie pewny sie­bie albo co naj­mniej nie doświad­czy poczu­cia auto­no­mii; jego poczu­cie bez­pie­czeń­stwa będzie zawsze zależne od dru­giej osoby. Dla­tego będzie wcho­dził w związki z ocze­ki­wa­niem, że part­ner w magiczny spo­sób sta­nie się źró­dłem jego sta­bil­no­ści. Wio­dący sche­mat jego mapy uczuć będzie wyglą­dał mniej wię­cej tak: „Sam jestem bez war­to­ści i nie dam sobie rady”.

◍◍◍◍◍

Oczy­wi­ście opi­sane powy­żej przy­padki to tylko uprosz­cze­nia – w rela­cji rodzic–dziecko wystę­puje o wiele wię­cej czyn­ni­ków, czę­sto bar­dziej zło­żo­nych – ich zada­niem jest jed­nak wska­zać zwią­zek przy­czy­nowo-skut­kowy pomię­dzy wzor­cami rodzi­ciel­skimi a mapami uczuć, któ­rymi kie­ru­jemy się w doro­słym życiu.

W doro­słym, który nie potrafi kochać, kryje się zła­mane serce dziecka. Jeśli spo­ty­kasz na swo­jej dro­dze kogoś takiego, twoja mapa uczuć krzy­żuje się z jego mapą, two­rząc węzeł trudny do roz­plą­ta­nia. Nie jest twoim zada­niem leczyć cudze zła­mane serce, masz nato­miast obo­wią­zek zaopie­ko­wać się wła­snym. Miło­ścią, którą naj­czę­ściej dusimy w sobie, jest miłość do samych sie­bie, a tylko ona nas leczy. Pamię­taj, masz w sobie bez­pieczne miej­sce, w któ­rym możesz poczuć się kochany i chro­niony, gdzie możesz zna­leźć odwagę i ufność. Ukryte miej­sce, w któ­rym nic i nikt nie będzie mogło ci zaszko­dzić, bo w nim to ty będziesz boha­te­rem swo­jego dobro­stanu. Histo­ria miło­sna, któ­rej szu­kasz na zewnątrz, sta­nie się natu­ral­nym prze­dłu­że­niem two­jej wewnętrz­nej drogi. Zacznijmy więc wspól­nie budo­wać nową świa­do­mość, która pokie­ruje twoim postę­po­wa­niem.

◍◍◍◍◍

Na prze­strzeni lat mapami uczuć zaj­mo­wało się kil­koro bada­czy: Mary Ain­sworth, John Bowlby, Mary Main i Judith Solo­mon, by następ­nie wypra­co­wać teo­rie o sty­lach przy­wią­za­nia. Nie mogły­by­śmy o nich nie wspo­mnieć w książce doty­czą­cej miło­ści. Dla­tego przed­sta­wimy je tutaj, choć dla naszych potrzeb uzu­peł­ni­ły­śmy je o szcze­gólny rys prak­tyczny odno­szący się do życia doro­słego (według pier­wot­nych zało­żeń style przy­wią­za­nia opi­sują model emo­cjo­nal­nego funk­cjo­no­wa­nia dziecka).

Styl przy­wią­za­nia jest to rodzaj wyuczo­nego sche­matu przed­sta­wia­ją­cego spo­sób, w jaki przy­go­to­wu­jemy się do prze­ży­wa­nia rela­cji na pozio­mie emo­cjo­nal­nym, kogni­tyw­nym (poznaw­czym) i zacho­wa­nia.

Czy­ta­jąc cztery poniż­sze opisy, pomyśl o wszyst­kich swo­ich związ­kach, uczu­cio­wych i nie tylko, od tych miło­snych po rela­cje z przy­ja­ciółmi, tre­ne­rem na siłowni czy sąsia­dem. Przy­po­mnij też sobie ludzi, któ­rzy cie­szyli się u cie­bie naj­więk­szym auto­ry­te­tem: jaką postawę przyj­mo­wa­łeś wobec nauczy­cieli w szkole albo wykła­dow­ców na uni­wer­sy­te­cie? W swej isto­cie bowiem związki nie doty­czą wyłącz­nie miło­ści i w kon­se­kwen­cji mapy uczuć poja­wiają się w wielu kon­tek­stach. Zła­mane serce znaj­duje spo­sób, by dać o sobie znać wszę­dzie; w sfe­rze emo­cji jest to po pro­stu bar­dziej widoczne, ale towa­rzy­szy ci i warun­kuje cię w każ­dej sytu­acji.

Przyj­rzyjmy się zatem wspól­nie czte­rem sty­lom przy­wią­za­nia.

Unikający (unikowy)

Part­ner uni­ka­jący ma pozy­tywne wyobra­że­nie na swój temat i nega­tywne o dru­giej oso­bie. jest skłonny widzieć ją jako zagro­że­nie, przed któ­rym należy się chro­nić, i wła­śnie dla­tego ma trud­no­ści z doce­nia­niem poglą­dów, zacho­wań i uczuć innych, więc inwe­stuje mało ener­gii w związki. Poświęca dużą część swo­ich zaso­bów pracy, hobby, upra­wia­niu sportu albo aktyw­no­ściom takim jak kolek­cjo­ner­stwo i opieka nad zwie­rzę­tami. Wszyst­kie emo­cje prze­żywa w spo­sób powścią­gliwy, nie potrafi dać się im ponieść, nie wie, co to bli­skość, zaufa­nie i pole­ga­nie na dru­giej oso­bie. Nie­stety ni­gdy ich nie doświad­czył, więc czę­sto przyj­muje postawę sar­ka­styczną i pogar­dliwą, prze­ko­nany, że nikogo nie potrze­buje.

Osoba o takim stylu przy­wią­za­nia potrafi zbu­do­wać jedy­nie rela­cję nazna­czoną nie­obec­no­ścią, dystan­sem i bra­kiem uwagi; rela­cję, w któ­rej nie spo­sób zaznać głęb­szej intym­no­ści.

Na zewnątrz part­ner uni­ka­jący wydaje się osobą speł­nioną i opa­no­waną. Dla­tego na początku miło­snych spo­tkań trudno zauwa­żyć wyraźne sygnały ostrze­gaw­cze, poza pewną powścią­gli­wo­ścią w fazie zalo­tów – bra­kuje mu entu­zja­zmu typo­wego dla pierw­szych spo­tkań. Bar­dziej kon­kretne ostrze­że­nie nad­cho­dzi póź­niej, kiedy zwią­zek powi­nien sta­wać się poważ­niej­szy i roz­wi­jać w ocze­ki­wa­nym kie­runku. Tym­cza­sem nastę­puje regres: part­ner uni­ka­jący zaczyna się odda­lać, szu­kać wymó­wek albo zaj­mo­wać czymś innym. Rela­cja ni­gdy nie osiąga upra­gnio­nego stop­nia intym­no­ści, emo­cjo­nal­nie nie­do­stępny uni­ka­jący part­ner nie jest bowiem w sta­nie stwo­rzyć głę­bo­kich więzi.

Lękowy (lękowo-ambiwalentny)

Part­ner lękowy postrzega sie­bie nega­tyw­nie, a drugą osobę pozy­tyw­nie, a wręcz trak­tuje ją jako jedyne źró­dło bez­pie­czeń­stwa. O ile typ uni­ka­jący nauczył się, że nie można ufać nikomu poza samym sobą, lękowy uważa, że lepiej zdać się cał­ko­wi­cie na innych. Osoba o lęko­wym stylu przy­wią­za­nia ma w isto­cie zani­żoną samo­ocenę, nie potrafi roz­po­znać swo­ich zalet, jest samo­kry­tyczna i cał­ko­wi­cie pozba­wiona auto­no­mii. W swo­jej histo­rii roz­woju nauczyła się bowiem, że musi trosz­czyć się o cudze uczu­cia, nawet kosz­tem wła­snych; wła­śnie dla­tego ma skłon­ność do wią­za­nia się z oso­bami pro­ble­ma­tycz­nymi. Nie­świa­do­mie prze­ja­wia nie­ustanną potrzebę apro­baty i nie jest w sta­nie stwo­rzyć rów­no­rzęd­nej rela­cji. Uwa­ża­jąc się za nie­godną miło­ści, szuka part­nera lub part­nerki, któ­rzy będą ją w taki spo­sób trak­to­wali. Osoba lękowa jest bar­dzo wraż­liwa na odmowę, prze­żywa emo­cje w spo­sób inten­sywny i daje się przy­tło­czyć wyda­rze­niom.

Typ repre­zen­tu­jący taki styl przy­wią­za­nia two­rzy miłość sym­bio­tyczną, obfi­tu­jącą w skrajne emo­cje i przez to wyczer­pu­jącą. Rela­cja oparta na lęku wymaga sta­łej pie­lę­gna­cji, dusi i żąda nie­usta­ją­cej uwagi i tro­ski. Jak w przy­padku Ila­rii, boha­terki naszego wstępu, która szuka w dru­giej oso­bie nie­za­leż­no­ści, jakiej nie potra­fiła zbu­do­wać u sie­bie.

Zdezorganizowany

Styl zdez­or­ga­ni­zo­wany cha­rak­te­ry­zuje się połą­cze­niem pew­nych aspek­tów stylu uni­ko­wego i ambi­wa­lent­nego. Jest on typowy dla kogoś, kto doznał w dzie­ciń­stwie praw­dzi­wej traumy roz­wo­jo­wej, co roz­biło jego oso­bo­wość na wię­cej czę­ści. Tylko pozor­nie pozo­stają one ze sobą w sprzecz­no­ści, bo zasad­ni­czo wszyst­kie pra­gną tego samego: czuć się bez­pieczne, kochane i chro­nione3.

Osoba repre­zen­tu­jąca styl zdez­or­ga­ni­zo­wany ma nega­tywny obraz zarówno sie­bie, jak i part­nera, a jej pofrag­men­to­wane wnę­trze znaj­duje odzwier­cie­dle­nie we wszyst­kich aspek­tach życia; samo­ocena waha się mię­dzy okre­sami zwy­żek i zni­żek, nie­które emo­cje bywają zbyt inten­sywne, gdy tym­cza­sem inne zdają się nie ist­nieć, do tego stop­nia, że poja­wia się poczu­cie pustki. Chcąc obro­nić się przed tym dozna­niem, taka osoba ucieka się do doświad­czeń nio­są­cych ze sobą skrajne emo­cje: doci­ska­nie pedału gazu, nad­uży­wa­nie alko­holu, upra­wia­nie spor­tów eks­tre­mal­nych, anga­żo­wa­nie się w kon­flikty i bija­tyki albo dąże­nie do zla­nia się w jedno czy oka­zjo­nal­nego seksu. Takie próby kom­pen­sa­cji wywo­łują praw­dziwy chaos; ucie­ka­nie się do sil­nych emo­cji stwa­rza warunki do powsta­nia nowej pustki emo­cjo­nal­nej i wywo­łuje jesz­cze więk­sze zamie­sza­nie.

Part­nera zdez­or­ga­ni­zo­wa­nego cha­rak­te­ry­zuje miłość burz­liwa, pozba­wiona sta­bil­no­ści; jed­no­cze­śnie przy­ciąga on i odpy­cha drugą osobę, która z kolei czuje, że jej schle­bia, a jed­no­cze­śnie nią pogar­dza; że jej pra­gnie, ale jed­no­cze­śnie zawsze o coś obwi­nia! Ambi­wa­len­cja osób repre­zen­tu­ją­cych styl zdez­or­ga­ni­zo­wany obja­wia się w każ­dej dzie­dzi­nie życia. Podob­nie jak w przy­padku uczuć – cza­sem postrze­ga­nych jako dobro­czynne i dające poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, innym razem prze­ży­wa­nych jako zagro­że­nie, przed któ­rym trzeba się bro­nić – rów­nież praca wydaje im się cza­sem ide­alna, a cza­sem naj­gor­sza na świe­cie.

Bezpieczny

Bez­pieczny styl przy­wią­za­nia cha­rak­te­ry­zuje osobę rezo­lutną, dostrze­ga­jącą w dru­gim czło­wieku zasoby, z któ­rych można czer­pać, kogoś, komu można zaufać. Ma ona w isto­cie pozy­tywny obraz sie­bie oraz innych. Opa­no­wała zna­ko­mi­cie stra­te­gie copin­gowe (radze­nia sobie z prze­ciw­no­ściami), więc sta­wia czoła wszel­kim nie­prze­wi­dzia­nym wyda­rze­niom życio­wym, poczy­na­jąc od roz­stań po trud­no­ści w pracy. Nauczyła się nawią­zy­wać zrów­no­wa­żone rela­cje; wie, że jej myśli, emo­cje i pomy­sły liczą się tak samo jak innych osób, dla­tego ni­gdy nie czuje potrzeby, żeby je komuś narzu­cać. W roz­mo­wie respek­tuje cudzy punkt widze­nia, nawet jeśli go nie podziela, i dla­tego nie pozwala, aby roz­bież­ność ide­olo­giczna prze­ro­dziła się w kłót­nię, co naj­wy­żej nabiera dystansu wobec opo­nenta.

Part­ner bez­pieczny potrafi stwo­rzyć rela­cję miło­sną, o jakiej marzy każdy z nas, a jaką dałoby się spu­en­to­wać idyl­licz­nym „… i żyli długo i szczę­śli­wie”. Ow­szem, miłość jak z bajki ist­nieje i wszy­scy powin­ni­śmy dążyć do zbu­do­wa­nia takiego związku – opar­tego na part­ner­stwie, wza­jem­no­ści, podzi­wie i sza­cunku.

Ktoś, kto repre­zen­tuje bez­pieczny styl przy­wią­za­nia, zna­ko­mi­cie zarzą­dza prze­strze­nią mię­dzy sobą i part­ne­rem4. O ile osoba lękowa pozwala się zdo­mi­no­wać, byle nie stra­cić part­nera, a uni­ka­jąca oddziela się od niego prze­pa­ścią, osoba o bez­piecz­nym stylu przy­wią­za­nia na swo­jej mapie uczuć jest w sta­nie zbu­do­wać silne poczu­cie przy­na­leż­no­ści, zawsze zacho­wu­jąc przy tym wła­sną indy­wi­du­al­ność. Jest ufna, bo przede wszyst­kim nauczyła się wie­rzyć w samą sie­bie, a czu­jąc się godną miło­ści, nie potrze­buje nie­ustan­nych zapew­nień z zewnątrz, więc skłonna jest zwią­zać się z kimś, kto uważa ją za równą sobie.

Właściwą osobą jesteś ty

Cztery mapy uczuć suge­rują nam, że tylko osoba czu­jąca się bez­piecz­nie może zna­leźć praw­dziwą miłość. Z powyż­szych opi­sów pły­nie nastę­pu­jący wnio­sek: oso­bom zdez­or­ga­ni­zo­wa­nym, lęko­wym i uni­ka­ją­cym brak jest jed­nego – miło­ści wła­snej. Kochać sie­bie zna­czy pokła­dać ufność w sobie samym w takim stop­niu, by afir­mo­wać wła­sną auto­no­mię oraz by pod­da­wać się emo­cjom i związ­kom, bo nawet jeśli inni nas ranią, wiemy, że możemy sobie z tym pora­dzić.

◍◍◍◍◍

Ten, kto kocha sie­bie, nie ma potrzeby stwa­rzać nad­mier­nego dystansu lub prze­ciw­nie, przy­kle­jać się do dru­giej osoby po to, żeby potwier­dzić wła­sną toż­sa­mość i poczuć się w świe­cie pew­niej.

Jeśli nie nauczy­łeś się jesz­cze kochać sie­bie i nie czu­jesz się bez­pieczny, pra­gniemy cię uspo­koić: ni­gdy nie jest za późno. Jed­nak zwróć uwagę na jedno: musisz nauczyć się kochać sie­bie zarówno umy­słem, jak i ser­cem, albo raczej oby­dwiema pół­ku­lami mózgo­wymi!

Dla­czego powi­nie­neś przejść tę drogę samo­dziel­nie? Ponie­waż trudno jest zna­leźć kogoś goto­wego udzie­lić ci tej lek­cji miło­ści. Nie cho­dzi wcale o to, że świat jest złym miej­scem: wokół nie bra­kuje wspa­nia­łych osób goto­wych cię poko­chać! Ale jeśli nie kochasz sam sie­bie, zbli­żysz się w końcu do kogoś, kto podzieli to uczu­cie niemiło­ści, któ­rym sie­bie darzysz; posta­wisz u swo­jego boku kogoś, kto nie potrafi cię zro­zu­mieć, poko­chać albo, co gor­sza, kto wyko­rzy­stuje to, co masz do zaofe­ro­wa­nia. A taki part­ner na pewno nie udzieli ci lek­cji miło­ści! Jedyną wła­ściwą osobą, która może to zro­bić, jesteś ty.

Kiedy nauczysz się kochać sie­bie i poczu­jesz się bez­piecz­nie i pew­nie, wów­czas zdo­łasz zaak­cep­to­wać w roli part­nera tylko kogoś, kto będzie umiał cię kochać i dawać sie­bie w spo­sób auten­tyczny; kto będzie dzie­lił z tobą uczu­cie miło­ści zarówno do sie­bie samego, jak i do cie­bie. Takie rozu­mo­wa­nie może wyda­wać się dziwne, bo kul­tu­rowo nie jeste­śmy przy­zwy­cza­jeni, by wyobra­żać sobie miło­sną rela­cję w ten spo­sób. Zazwy­czaj zatrzy­mu­jemy się na tym jakże upra­gnio­nym „kocham cię” i postrze­gamy zwią­zek jedy­nie w dwóch wymia­rach, które, jeśli mamy szczę­ście, spo­ty­kają się: ja kocham cie­bie i ty kochasz mnie.

Jed­nak w zdro­wych rela­cjach miłość podąża w czte­rech róż­nych kie­run­kach i zda­nie „kochamy się”, wypo­wia­dane przez tak wiele par, można roz­ło­żyć na nastę­pu­jące ele­menty:

ja kocham sie­bie

ja kocham cie­bie

ty kochasz sie­bie

ty kochasz mnie

Każda inna forma miło­ści, pozba­wiona pra­wi­dło­wej struk­tury, jest nie­kom­pletna. W zdro­wej miło­ści nie ma podziału ról na tego, kto pod­daje się dru­giej oso­bie, i tego, kto rzą­dzi; na tego, kto odbiera ciosy i kto je zadaje – bo jeśli jedno z dwojga jest ranione albo depre­cjo­no­wane, oby­dwoje pono­szą porażkę: jedyny dobro­stan to ten, który współ­dzie­limy.

◍◍◍◍◍

Nawet jeśli uwa­żasz, że na ten moment nie repre­zen­tu­jesz bez­piecz­nego stylu przy­wią­za­nia, to jak już mówi­ły­śmy, ni­gdy nie jest za późno, by go wypra­co­wać; w psy­cho­lo­gii ukuto wyra­że­nie nabyty styl bez­pieczny wła­śnie dla opi­sa­nia przy­pad­ków wspa­nia­łej odnowy. Zmiana jest moż­liwa, a żeby jej doko­nać, przy­datne może się oka­zać wspar­cie psy­cho­te­ra­peu­tyczne.

Jeśli tak jak wielu innych, rów­nież i ty prze­ży­wasz miło­sne katu­sze, wiedz, że cier­pisz, bo szu­kasz wła­ści­wej osoby w nie­wła­ściwy spo­sób. Tylko ty sam możesz popro­wa­dzić się ku odkry­ciu praw­dzi­wej miło­ści do sie­bie, która z kolei pomoże ci mądrzej wybrać part­nera.

Poznanie partnera

Wyja­śniw­szy to istotne poję­cie, pro­po­nu­jemy ci teraz ćwi­cze­nie intro­spek­cyjne. Zasta­nów się przez chwilę nad swo­imi zacho­wa­niami w związku; w jaki spo­sób do tej pory „wybie­ra­łeś” part­nera?

Zadaj też sobie dru­gie pyta­nie, nieco dziwne, ale zasadne: czy mógł­byś zako­chać się w kimś, kogo nie znasz? Na pewno odpo­wiesz nega­tyw­nie, a jed­nak bar­dzo wiele osób (praw­do­po­dob­nie rów­nież ty) wła­śnie to robi albo wręcz zako­chuje się w swoim wyobra­że­niu danej osoby. Tak się dzieje, gdy rela­cja rodzi się na bazie nie­za­spo­ko­jo­nych potrzeb (jak brak auto­no­mii i miło­ści wła­snej), a nie „świa­do­mego wyboru”. Z pew­no­ścią skrzywi się na to wielu roman­ty­ków. A jed­nak tak jest! Poza tym nie ma nic bar­dziej roman­tycz­nego niż głę­bo­kie prze­ko­na­nie o doko­na­niu wła­ści­wego wyboru, odczu­wane dzień po dniu. Jak już zapewne zro­zu­mia­łeś, czym innym jest miłość, a czym innym jedy­nie zespo­le­nie emo­cjo­nalne. Wiele pio­se­nek opi­suje w rze­czy­wi­sto­ści to dru­gie, zwy­kłą „miłość do ośmior­nicy”, która, a jakże, jest inten­sywna, wywo­łuje cier­pie­nie, nisz­czy, wyczer­puje, anga­żuje, ale… nie jest miło­ścią. Kochać to wybie­rać się nawza­jem każ­dego dnia, pozna­wać się i akcep­to­wać, lubić i sza­no­wać, a osta­tecz­nie stwo­rzyć cztery wymiary, o któ­rych mówi­li­śmy. Tego wszyst­kiego brak zespo­le­niu emo­cjo­nal­nemu.

Według teo­rii atrak­cyj­no­ści jest bar­dziej praw­do­po­dobne, że poczu­jemy pociąg do osób, które już w jakiś spo­sób znamy, które wydają nam się zna­jome, i to z nimi zbu­du­jemy dłu­go­ter­mi­nową rela­cję. Otóż jeśli w swoim życiu kul­ty­wu­jesz zdrowe poczu­cie toż­sa­mo­ści, a więc wyro­słeś, mając za punkt odnie­sie­nia osoby oka­zu­jące sobie nawza­jem sza­cu­nek, ufne i kocha­jące, pozwo­lisz się uwo­dzić part­ne­rom o bez­piecz­nym stylu przy­wią­za­nia. Podo­bień­stwo, które działa jak „przy­cią­gacz”, będzie zwią­zane z pokre­wień­stwem cha­rak­te­rów, wspól­nymi upodo­ba­niami, współ­dzie­lo­nymi wzor­cami zacho­wa­nia i war­to­ściami; z tym wszyst­kim, co jest potrzebne dla dobrego poro­zu­mie­nia w parze. Jed­nak nie wszy­scy doświad­czyli takiej idylli.

Cechy, na któ­rych opiera się atrak­cyj­ność pro­wa­dząca do powsta­wa­nia tok­sycz­nego zespo­le­nia emo­cjo­nal­nego, obej­mują czyn­niki oczy­wi­ste (na przy­kład naśla­do­wa­nie postaw rodzi­ców), jak i mniej ewi­dentne (na przy­kład rysy cha­rak­teru czy uzu­peł­nia­jące się potrzeby part­ne­rów). Na przy­kład osobę ule­głą, która pra­gnie się pod­po­rząd­ko­wać, będzie pocią­gał krę­tacz wyka­zu­jący potrzebę domi­na­cji. Źró­deł potrzeb, wsku­tek któ­rych dążymy do zespo­le­nia emo­cjo­nal­nego, nale­ża­łoby szu­kać w dzie­ciń­stwie; tym naj­bar­dziej powszech­nym przyj­rzymy się w kolej­nym roz­dziale. W przy­to­czo­nym przy­kładzie potrzeba pod­po­rząd­ko­wa­nia się powstaje, bo dla danej osoby cier­pie­nie i ustę­pli­wość są para­dok­sal­nie jedy­nym spo­so­bem na osią­gnię­cie poczu­cia bli­sko­ści i jed­no­ści – przy­kra prze­szłość zapi­sała się w pamięci wspo­mnia­nej osoby ule­głej jako jedyny moż­liwy model rela­cji. Będzie ona zatem szu­kać part­nera, który w jakiś spo­sób pasuje do figury swo­jego opie­kuna: domi­nu­ją­cej i mani­pu­lu­ją­cej.

W przy­padku part­nera mani­pu­lu­ją­cego on też wyrósł obok domi­nu­ją­cej i mani­pu­lu­ją­cej figury opie­kuna, jed­nak nie pozo­stał w tej rela­cji pasywny, a utoż­sa­mił się w końcu z rodzi­cem, przej­mu­jąc jego cechy. W doro­sło­ści będą go pocią­gać osoby, które są prze­ci­wień­stwem rodzica, ale któ­rych potrzeby są kom­ple­men­tarne z jego wła­snymi.

Wła­śnie dla­tego popro­simy cię wkrótce, byś prze­my­ślał swoje rela­cje uczu­ciowe pod kątem podo­bieństw i róż­nic w sto­sunku do wzor­ców rodzi­ciel­skich.

◍◍◍◍◍

Praw­do­po­dob­nie w two­jej oso­bi­stej opo­wie­ści znajdą się rów­nież przy­padki zespo­le­nia emo­cjo­nal­nego będące histo­riami miło­snymi. Kto od dzie­ciń­stwa wle­cze za sobą nie­za­spo­ko­jone potrzeby, przy­ciąga niczym magnes osoby o okre­ślo­nych cechach i bum, nie­uchron­nie poja­wia się zauro­cze­nie pro­wa­dzące do zespo­le­nia.

Jak się przed tym chro­nić? Z jed­nej strony pra­cu­jąc na miło­ścią wła­sną (a zatem nad poczu­ciem toż­sa­mo­ści i auto­no­mii), a z dru­giej – przy­glą­da­jąc się uważ­nie oso­bie, którą mamy przed sobą, by zoba­czyć, kim jest, a nie co w nas budzi. Cho­dzi o wcale nie­oczy­wi­stą umie­jęt­ność; jeste­śmy tak nasta­wieni na budo­wa­nie naszych zam­ków na pia­sku, że zapo­mi­namy spraw­dzić, z czego zro­bione są cegły.

Pewna wło­ska powieść nosi tytuł Idź za gło­sem serca5. I ow­szem, idź, ale nie zapo­mnij zabrać ze sobą mózgu z jego wszyst­kim cudow­nymi funk­cjami poznaw­czymi. Kiedy masz przed sobą osobę, która cię pociąga, zasta­nów się, co w tobie budzi, i skup się na tym, żeby naprawdę ją poznać. Zwróć szcze­gólną uwagę na nastę­pu­jące aspekty:

Poprzednie związki

Powszechna pod­czas pierw­szych spo­tkań jest roz­mowa o poprzed­nich doświad­cze­niach miło­snych. By zaini­cjo­wać ten temat, wystar­czy pro­ste pyta­nie: „Jak długo jesteś sin­glem?” albo: „Ile naprawdę waż­nych związ­ków masz za sobą?”. Są to kwe­stie, które dość natu­ral­nie poja­wiają się w począt­kach zna­jo­mo­ści i które mogą dostar­czyć ci wiele poży­tecz­nej wie­dzy. Osoby o bez­piecz­nym stylu przy­wią­za­nia z reguły mają za sobą rela­cje bar­dziej zaan­ga­żo­wane i nie mówią źle o swo­ich byłych part­ne­rach. Jeśli widzisz, że u roz­mówcy poja­wia się roz­draż­nie­nie albo złość, albo jeśli twier­dzi on, że nie przy­wią­zuje wagi do prze­szło­ści i usi­łuje cał­ko­wi­cie zmie­nić temat, już masz mate­riał do reflek­sji. Pamię­taj jed­nak, że żadna pozy­skana infor­ma­cja sama w sobie nic nie wnosi; dopiero więk­sza liczba reak­cji i zacho­wań może ci pomóc wypra­co­wać bar­dziej trafną ocenę osoby, którą masz przed sobą. Uwaga! Nie ozna­cza to, że „kal­ku­lu­jesz” – chcesz po pro­stu dobrze poznać roz­mówcę, by skon­fron­to­wać rze­czy­wi­stość z wyobra­że­niem, jakie stwo­rzy­łeś o nim w swo­jej gło­wie, i stop­niowo uzu­peł­niać swoją wie­dzę o nowe ele­menty.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Psi­co­advi­sor.com to zało­żony przez autorki czo­łowy wło­ski maga­zyn inter­ne­towy doty­czący psy­cho­lo­gii i roz­woju oso­bi­stego. Na jego łamach publi­kuje wielu psy­cho­lo­gów róż­nych spe­cja­li­za­cji (przyp. red.). [wróć]

Rodzaj pomo­stu z kon­struk­cjami słu­żą­cymi do połowu ryb (przyp. red.). [wróć]

Sze­rzej patrz: Riscrivi le pagine della tua vita, roz­dział 5. [wróć]

Patrz: Riscrivi le pagine della tua vita, roz­dział 4. [wróć]

Autor­stwa wło­skiej pisarki Susanny Tamaro (przyp. red.). [wróć]