Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 241
Data ważności licencji: 5/27/2029
Relacje się zrywają, czasem naprawiają, a często utykają.
z zasobów Psicoadvisor.com1
Cześć, czy możesz mnie wysłuchać? – w telefonie Giorgii drżącym głosem odzywa się Ilaria.
– Pewnie, mów.
– Stefano mnie zostawił! Zniknął. Nie odbiera telefonu.
Przez głowę Giorgii przemyka cyniczna myśl: „Dobrze by było, gdyby naprawdę zniknął”. Wie, że Stefano wróci, tak jak poprzednim razem i wielokrotnie wcześniej. A przecież, mimo powtarzającego się scenariusza, Ilaria jest całkowicie rozbita.
– Ale czy coś się stało? – Giorgia ogranicza się do prostego pytania.
– Nie. Wszystko między nami dobrze się układało. Nie wiem, dlaczego to zrobił!
W rzeczywistości Stefano nie zniknął bez powodu, powód jak najbardziej istnieje. Tyle że Ilaria, zaślepiona pożądaniem i głodem miłości, nie jest w stanie go dostrzec. Stefano „już taki jest”, znika za każdym razem, gdy w związku pojawia się jakiś palący problem, a potem wraca skruszony, z podwiniętym ogonem, błagając o wybaczenie. Przysięga, że się zmieni i że sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy. Ilaria bierze jego słowa za dobrą monetę i dalej się łudzi, że potrafi zbudować z nim jakąś magiczną relację. Jest inteligentną kobietą, ale nie widzi, że ma przed sobą mężczyznę uczuciowo niedojrzałego, który nigdy nie będzie w stanie dać jej tego, czego ona szuka.
– Bądź pewna, że wróci – mówi Giorgia – tak jak wcześniej. Musisz jednak wiedzieć, że jeśli tym razem pragniesz innego finału swojej historii, ty też będziesz musiała postąpić inaczej.
Ilaria przytakuje. Dobrze wie, że nie da rady znieść kolejnych porzuceń i powrotów, fanaberii i scen zazdrości. Stefano operuje szerokim repertuarem podobnych zachowań, a ona zna go już na pamięć, tyle że nie jest w stanie przestać pragnąć miłości i bliskości tego mężczyzny. Najtrudniejsze są pierwsze dni, gdy popada w stan głębokiej udręki, całkowicie przytłoczona samotnością.
Giorgia próbuje ją uspokoić, tak jak uspokaja się wystraszone dzieci oczekujące na powrót mamy:
– Zobaczysz, szybko wróci i będziesz mogła go przytulić.
Kiedy Ilaria nieco odzyskuje spokój, wydaje się zdeterminowana, by tym razem postarać się o inne zakończenie swojej opowieści, tyle że nie wie, jak to zrobić. Jeśli prześledzić jej życie, widać, że w rzeczywistości zawsze czuła potrzebę posiadania jakiegoś zewnętrznego punktu odniesienia. Ma zainteresowania, ale prawie niczego nie robi sama. Większość czasu spędza w domu i potrzebuje towarzystwa, by się czymś zająć, bo w przeciwnym wypadku rozpamiętuje swoją historię miłosną, zanurzając się w myślach o Stefanie.
Po kolejnym porzuceniu postanawia działać i znajduje stowarzyszenie organizujące krótkie wycieczki. W pierwszy weekend po rozstaniu jedzie zwiedzać jaskinie z dziesiątką zupełnie nieznanych jej osób. Jest zdezorientowana i zagubiona, ale czuje, że nie chce już być zależna, zdana na czyjeś działania.
Dotychczas Ilaria zawsze szukała wsparcia u swoich partnerów, żeby nie musieć samodzielnie mierzyć się ze światem. Teraz jest zdeterminowana, by nauczyć się iść dalej bez żadnego oparcia, pragnie sama stawić czoła wyzwaniom. Musi „tylko” zacząć wierzyć w siebie, uświadomić sobie, że może dać sobie radę. W gruncie rzeczy partnera nie należy szukać po to, by nie musieć samodzielnie radzić sobie z życiem, ale żeby dzielić się z nim / z nią własnym światem, a przynajmniej znaczną jego częścią.
◍◍◍◍◍
Minęło już dziesięć dni, odkąd Ilaria pracuje nad swoją autonomią. Bardzo brakuje jej Stefana, to prawda, ale coś się w niej zmienia. Piętnastego dnia dzwoni telefon; zgodnie ze scenariuszem to Stefano.
– Stefano, dlaczego do mnie dzwonisz? Przecież odszedłeś – stwierdza stanowczo Ilaria.
– Brakowało mi ciebie – mówi mężczyzna posępnym głosem.
– Mnie też ciebie brakowało, ale teraz to nie ma już znaczenia!
– Kochanie, proszę, przecież wiesz, co do ciebie czuję.
Serce Ilarii wali jak młotem. Łzy jakby skrystalizowały się na wysokości oczu i nie chcą popłynąć. Kobieta nie jest nawet w stanie się rozpłakać. Zbierając się jeszcze raz na odwagę, odpowiada:
– Jeśli ci to odpowiada, możemy porozmawiać w niedzielę przy obiedzie.
Tą propozycją kobieta chce podnieść swoją wartość i zmienić bieg wydarzeń: w istocie bowiem tych dwoje nie widywało się nigdy w weekendy.
Dni wolne od pracy Stefano przeznaczał na piłkę nożną, oglądanie meczów z przyjaciółmi i wizyty u rodziców. Nigdy nie zrobił ustępstwa na rzecz Ilarii. Tak więc, zanim poznała ludzi ze stowarzyszenia, większość weekendów spędzała sama w domu. Tym razem Stefano zgadza się na spotkanie w niedzielę.
– Dobrze. Pod warunkiem że ja stawiam. Zabiorę cię do Benny’ego – odpowiada, mając na myśli swojego przyjaciela rybaka, który przerobił swój trabucco2 na znaną restaurację, gdzie prezentuje gościom świeży, jeszcze żywy połów.
W dni poprzedzające spotkanie Ilaria wiele myśli o swoich uczuciach i zastanawia się, co pchnęło ją w ramiona Stefana. Uwielbiała w nim wolnego ducha, radość, niezależność, sposób, w jaki zgrywał pozbawionego ograniczeń cynika. Właśnie to spowodowało, że się w nim zakochała. Jednak same cechy skazują na absolutną niestałość każdą relację, jaką nawiązuje Stefano. Ilaria nie była oczywiście pierwsza – mężczyzna wręcz chlubi się tym, że wywrócił do góry nogami życie swoich byłych partnerek. W ogóle nie przejmuje się cudzymi uczuciami; jest tak bardzo skupiony na sobie, że potrafił spotykać się z Ilarią wieczorami tylko po to, żeby pójść z nią do łóżka, nie licząc się z ewentualnymi potrzebami partnerki. Choć pozory wskazywały na coś innego, ona tak naprawdę nie kochała jego, lecz bijącą od niego niezależność, której tak gorąco pragnęła dla siebie.
Zdaje się, że umówiona niedziela nigdy nie nadejdzie. Kiedy w końcu wybija godzina obiadu, Ilaria przychodzi do restauracji, zajmuje miejsce i widzi z daleka Benny’ego, który rzuca na ladę świeżo złowioną, jeszcze żywą ośmiornicę. Zmiękcza jej mięso, przygotowując je do przyrządzenia.
Zaraz potem nadchodzi Stefano, przygarbiony i jakby zaniedbany, siada naprzeciw Ilarii i patrząc jej w oczy, mówi:
– Wiem, że zachowałem się jak głupiec, ale to mnie przerosło. Tak wiele dla mnie znaczysz, że mi odbija i potrzebuję przestrzeni. Ale przecież wiesz, jak bardzo cię kocham. Wróćmy do siebie.
Ilaria i tym razem jest bliska wpadnięcia w pułapkę. Kiedy Stefano mówi, jedyne co czuje kobieta, to impuls, by go pocałować. Cała drży – aż do chwili, gdy na stole pojawia się przekąska. On zaczyna powoli jeść i w pewnym momencie wykrzykuje:
– Kocham to danie prawie tak jak ciebie!
– Ty je kochasz? – pyta Ilaria.
– Tak, no wiesz, kocham ośmiornicę – odpowiada Stefano.
– Kochasz ją? I dlatego pozwoliłeś, żeby wyciągnięto ją z wody, utłuczono, zabito i ugotowano?
On nie rozumie. Ona kontynuuje:
– Proszę cię. Nie mów, że kochasz tę ośmiornicę tak jak mnie. Ty jej nie kochasz! Lubisz jej smak, lubisz to, co ci daje. Prawda jest taka, że kochasz tylko siebie i żeby sobie dogodzić, wyciągnąłeś ją z wody i ugotowałeś.
– Ilario, daj spokój! To tylko danie! Jeśli chcesz, zamówię coś innego.
Ilaria wie, że zareagowała przesadnie, ale nie potrafi się opanować. Chęć, by go pocałować, całkowicie pierzchła. Nagle zaczyna się czuć jak ta ośmiornica: bezbronna, ciśnięta o ziemię i całkowicie zdana na cudze zachcianki. Czuje mnóstwo różnych emocji, ale na pewno nie czuje się kochana.
Widząc, że Ilaria się wzdryga, on naciska:
– Już dobrze, nie myślisz trzeźwo, tyle wycierpiałaś. Zabiorę cię do domu i nadrobimy stracony czas.
Chce ją pogładzić po twarzy, ale ona odpycha jego rękę.
– Nigdy nie myślałam bardziej trzeźwo. Teraz widzę wszystko jasno.
– Wiedz, że zrezygnowałem dziś z planów z przyjaciółmi, żeby się tu z tobą spotkać, i jeśli zechcesz, zrobię to jeszcze tysiąc razy, ale teraz uspokój się i chodźmy! Co cię naszło?
Ona nie odpowiada: po prostu unosi dłoń w geście pożegnania i odchodzi.
◍◍◍◍◍
Ilaria zrozumiała, że miłość Stefana nie była prawdziwą miłością, ale przypominała raczej miłość do ośmiornicy. Co to w istocie znaczy zakochać się w kimś? W najbardziej niedojrzałym rozumieniu oczekuje się, że druga osoba będzie mogła spełnić wszystkie nasze potrzeby fizyczne i emocjonalne, jak na przykład ta, by nie mierzyć się ze światem w pojedynkę, czy jak przymus demonstracji siły, kontroli albo zadawania ran. W związkach kieruje nami bardzo wiele nieuświadomionych potrzeb, ale musimy dobrze zapamiętać: to nie jest prawdziwe uczucie, tylko miłość do ośmiornicy.
Kochać znaczy wybrać kogoś świadomie, nie wymagać od danej osoby wypełniania naszych najbardziej podświadomych, rozpaczliwych braków. W prawdziwej miłości to ty wybierasz „właściwą osobę” – twoje niezaspokojone potrzeby nie wybierają za ciebie, nie przejmują nad tobą władzy i nie wtłaczają cię w dysfunkcyjne relacje.
Poeci, powieściopisarze, filozofowie, psycholodzy, neurolodzy, piosenkarze… wszyscy zdają się mieć jasne wyobrażenie na temat tego, czym jest miłość, ale wielu z nich jest w błędzie: miłość nie zniewala ani nie bierze jeńców, nie wywołuje cierpień ani udręki. Powoduje je brak miłości do samego siebie, rodząc podświadome, niezaspokojone potrzeby i otwiera na oścież drzwi dysfunkcyjnym relacjom. Właśnie dlatego tak wiele par opiera swoje związki na miłości do ośmiornicy, a nie na prawdziwym uczuciu: żadne z partnerów nie zrozumiało jeszcze, jak pokochać głęboko samego siebie i w efekcie buduje imponujące, murowane zamki na fundamentach z piasku.
W tej książce wytłumaczymy ci, jak stworzyć stabilne i solidne bezpieczne podstawy, na których będziesz mógł zbudować siebie i zaprosić do swojego życia drugą osobę w nowy, satysfakcjonujący sposób.
◍◍◍◍◍
W historii Ilarii i Stefana zobaczyliśmy dwie przeciwstawne i często uzupełniające się formy miłości: z jednej strony egotyczną miłość mężczyzny, z drugiej – uczucie zależnej kobiety. Obydwoje szukają potwierdzenia w drugiej osobie, bo nie są zdolni sami go zbudować; wyborami i zachowaniem takiej pary kieruje poczucie wewnętrznego niedostatku.
Co dzieje się w takich przypadkach? Jaki mógłby być epilog ich historii? Nie trzeba się koniecznie rozstawać, należy jednak znaleźć drogę, która doprowadzi do zyskania nowej świadomości. W gruncie rzeczy wszystko, co wiesz dziś o miłości, zawdzięczasz swoim wcześniejszym doświadczeniom, które, powiedzmy sobie otwarcie, nie zawsze były idylliczne. Nigdy nie miałeś w ręku instrukcji obsługi miłości lub raczej nie miałeś jej aż do dziś.
◍◍◍◍◍
O ile w naszej pierwszej książce, Riscrivi le pagine della tua vita (Przepisz na nowo stronice swojego życia), towarzyszyłyśmy ci w odkrywaniu, kim jesteś oraz jakie są twoje wewnętrzne światy, tym razem skoncentrujemy się na związkach uczuciowych i na tym, w jaki sposób kierować miłosnym rozkładem jazdy w naszym życiu. Związki zajmują ważne miejsce w życiu każdego z nas, warto więc poświęcić troskę i uwagę zarówno ich budowaniu, jak i chwili, gdy dochodzi do bolesnego rozstania. Niech nie będzie ci przykro z powodu osób, które się od ciebie oddalają – pozwól im odejść. Krewnym, przyjaciołom, kolegom, dalszym i bliższym znajomym, każdemu! Pozwól im odejść. Stwórz dla siebie wolną przestrzeń, domagaj się jej. Pozwól, by powstał nowy wymiar, tylko dla ciebie. Nie żyjesz po to, by komuś dogodzić. Nie żyjesz po to, by zadowalać innych. Nie żyjesz po to, by szukać akceptacji. Daj sobie spokój z paranoją, lękiem, przejmowaniem się błędami. Żyjesz po to, by czuć się dobrze. Z samym sobą, z innymi. Samotność i cierpienie rzucają na kolana? Więc wstań, oddal się, idź, biegnij; idź tam, gdzie chcesz, a nie tam, gdzie ci każą.
Być może wyda ci się, że tracisz jakąś część siebie, ale w rzeczywistości będziesz zdrowieć. Wyda ci się, że toniesz, tymczasem będziesz się rozwijać. Kiedy zaś to wszystko się wydarzy, poczujesz się jak mityczny feniks, gotowy do kolejnego lotu. A my tam będziemy, by cieszyć się twoim odrodzeniem.
◍◍◍◍◍
Książka, po którą sięgasz, podzielona została na trzy części.
W pierwszej zobaczymy, w jaki sposób tworzą się związki – począwszy od zainteresowania się kimś po wybór partnera – a przede wszystkim, jak nasza przeszłość wpływa na pojawienie się „chemii”, którą błędnie nazywamy miłością. Naszym zamiarem jest dać ci podstawy pozwalające zamienić nieświadome i pozornie przypadkowe wybory w przemyślane decyzje.
W drugiej części zrozumiemy, jaka dynamika napędza związki, odróżniając funkcjonalne wzorce zachowania (które są pozytywne) od dysfunkcjonalnych (które prowadzą do poczucia niezrozumienia, niezadowolenia, a czasem wręcz osamotnienia). Dostarczymy ci wskazówek pozwalających lepiej zrozumieć nawiązywane przez ciebie relacje interpersonalne i zaproponujemy ci praktyczne ćwiczenia stosowane w psychoterapii (indywidualnej i par) dla poprawienia relacji z sobą samym oraz współdziałania z drugą osobą. Ta sekcja ma ci pomóc opanować nowe wzorce potrzebne do wyeliminowania dysfunkcjonalnych automatycznych zachowań, jakie ciągną się za tobą od dzieciństwa.
W trzeciej części zajmiemy się afirmacją siebie i dowiemy się, jak przeobrazić poczucie osamotnienia w dbałość o siebie. Zobaczysz, że tylko miłość, którą dziś postanowisz ofiarować sobie, może konkretnie odmienić twoje życie, niezależnie od tego, czy żyjesz w pojedynkę, czy też masz kogoś u swego boku. Przeanalizujemy najbardziej rozpowszechnione techniki manipulacji uczuciowej – nie tylko w związkach sentymentalnych, ale też w rodzinie – i odkryjemy, w jaki sposób się przed nimi chronić. Ta część ma na celu nauczyć cię postrzegać siebie jako osobę kompletną i godną miłości w taki sposób, by każdej twojej relacji uczuciowej towarzyszył zasłużony szacunek.
◍◍◍◍◍
Eksplorowanie świata miłości oznacza konfrontację z własną emocjonalnością, wydobycie na światło dzienne wewnętrznych ran, wsłuchanie się w siebie, rozpoznanie własnej wartości, aż sami dla siebie staniemy się mocną liną, której możemy się uchwycić, i bezpiecznym portem, w którym znajdziemy schronienie. W gruncie rzeczy towarzyszem, który najwierniej ze wszystkich będzie stał u naszego boku, w radości i cierpieniu, zawsze i mimo wszystko, będziemy my sami. Właśnie dlatego tak fundamentalna jest autoafirmacja: wszelkie doświadczenia, w tym związki uczuciowe, przeżywamy za jego pośrednictwem.
CZĘŚĆ PIERWSZA
Tworzenie związków
Rozdział I
Każdy kocha, jak umie, wraz ze swoimi ranami
Kiedy kochasz, nie zapominaj o sobie.
z zasobów Psicoadvisor.com
Jeśli zastanowisz się, kiedy po raz pierwszy ktoś złamał ci serce, być może pamięć przenosi cię do miłości ze szkolnych ławek, do pierwszego narzeczonego z młodzieńczych lat, ale na pewno nigdy nie przyszliby ci do głowy rodzice. Tymczasem wszystkiego, co wiesz dziś o miłości, dowiedziałeś się nieświadomie w dzieciństwie, w pierwszych latach życia. Ta wiedza docierała do ciebie poprzez matkę i ojca, albo raczej przez sposób, w jaki wchodzili z tobą w relacje i reagowali na twoje potrzeby.
Tak więc twoje małe serduszko, zanim jeszcze poznało miłość namiętną, zostało złamane milion razy! Działo się tak, kiedy rosłeś, uczyłeś się chodzić, czytać i pisać, ale w tamtym czasie byłeś zbyt mały, by to zrozumieć. A przecież to właśnie wtedy wszystko miało swój początek, łącznie z dzisiejszym cierpieniem i typami relacji, jakie wciąż pojawiają się w twoich historiach miłosnych.
◍◍◍◍◍
Mapy uczuć, jakie dziedziczymy po naszych rodzicach, prowadzą nas nie tylko w relacjach, ale też w życiu. Na przykład dziecko wychowywane w sposób skrajnie permisywny – pozwala mu się na wszystko bez żadnych ograniczeń – zapewne nieświadomie przyswaja sobie schemat, który wkrótce stanie się motywem przewodnim jego życia, a który brzmi mniej więcej tak: „Zasady istnieją dla innych, ale nie dla mnie”. Takie dziecko wyrośnie na dorosłego, który czuje, że ma więcej praw od innych zarówno w pracy, jak i w relacjach uczuciowych. Będzie myślał, że może sobie pozwolić na wszelką swobodę, nawet na wolność ranienia osoby, która go kocha. Życie takiego dorosłego wcale nie będzie łatwe; prędzej czy później zderzy się on z rzeczywistością społeczną i szybko dostrzeże, że jednak nie wszystko można i że wśród ludzi jak najbardziej obowiązują pewne zasady – nawet jego, który nigdy ich nie poznał! Stanie się nietolerancyjnym dorosłym; będzie cierpiał, nawet stojąc w zwykłej kolejce w supermarkecie, bo w swoim wyobrażeniu, w wyuczonym schemacie, jest kimś „bardzo szczególnym” i na pewno nie musi tracić czasu jak wszyscy inni.
W swojej historii rozwoju, w przeszłej relacji z rodzicami, taki dorosły nauczył się, że ma prawo robić wszystko, więc każdego dnia w zderzeniu z normami społecznymi czuje się coraz bardziej sfrustrowany. Ponadto relacje uczuciowe, jakie udaje mu się nawiązać, są powierzchowne, pozbawione równowagi i wzajemności; ma skłonność, by brać więcej, niż jest w stanie dać. Ale na tym nie koniec. Czując się bezsilnym wobec nieakceptowanej przez siebie rzeczywistości, wykorzystuje partnera jako środek egzekwowania tego, co uważa za swoje „prawo”, chwytając się przy tym, jak zobaczymy dalej, manipulacji.
Zaznaczyłyśmy, że może się tak zdarzyć, gdy dziecko wychowują rodzice permisywni, ustępliwi i zachwyceni dzieckiem, które sami umieścili na piedestale. Podobna sytuacja może dotyczyć rodziców nadmiernie wyluzowanych, najczęściej nieobecnych, niczym się nieprzejmujących, którzy pozwalają robić dziecku, co mu się podoba, nie dlatego, że je wielbią, ale dlatego, że się nim nie interesują. Takie dziecko, choć uważa, że ma prawo do wszystkiego – podobnie jak osoba wychowywana przez rodziców permisywnych i nieznająca żadnych zasad – nie czuło się też nigdy kochane. Brak punktów odniesienia, uwagi i troski doprowadzi do przedwczesnego usamodzielnienia i ktoś taki szybko odłączy się od rodziców, których zawsze uważał za oddalonych. Jego los nie będzie jednak daleki od wspomnianego wcześniej schematu; nie braknie mu frustracji, odrzucania zasad i roszczeniowości. Złamane już w dzieciństwie serce nie będzie zdolne do miłości, a przynajmniej nie bez dogłębnej pracy nad sobą.
Na przeciwnym biegunie mamy dziecko wychowane przez rodziców nadopiekuńczych, nadmiernie krytycznych lub skrajnie surowych, które nauczyło się, że jemu pewne prawa po prostu się nie należą. Ktoś taki przyswoił sobie w dzieciństwie, że aby coś zrobić, czy nawet choćby zaistnieć, potrzebuje czyjejś zgody lub aprobaty. Dlatego jako dorosły nigdy nie będzie pewny siebie albo co najmniej nie doświadczy poczucia autonomii; jego poczucie bezpieczeństwa będzie zawsze zależne od drugiej osoby. Dlatego będzie wchodził w związki z oczekiwaniem, że partner w magiczny sposób stanie się źródłem jego stabilności. Wiodący schemat jego mapy uczuć będzie wyglądał mniej więcej tak: „Sam jestem bez wartości i nie dam sobie rady”.
◍◍◍◍◍
Oczywiście opisane powyżej przypadki to tylko uproszczenia – w relacji rodzic–dziecko występuje o wiele więcej czynników, często bardziej złożonych – ich zadaniem jest jednak wskazać związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wzorcami rodzicielskimi a mapami uczuć, którymi kierujemy się w dorosłym życiu.
W dorosłym, który nie potrafi kochać, kryje się złamane serce dziecka. Jeśli spotykasz na swojej drodze kogoś takiego, twoja mapa uczuć krzyżuje się z jego mapą, tworząc węzeł trudny do rozplątania. Nie jest twoim zadaniem leczyć cudze złamane serce, masz natomiast obowiązek zaopiekować się własnym. Miłością, którą najczęściej dusimy w sobie, jest miłość do samych siebie, a tylko ona nas leczy. Pamiętaj, masz w sobie bezpieczne miejsce, w którym możesz poczuć się kochany i chroniony, gdzie możesz znaleźć odwagę i ufność. Ukryte miejsce, w którym nic i nikt nie będzie mogło ci zaszkodzić, bo w nim to ty będziesz bohaterem swojego dobrostanu. Historia miłosna, której szukasz na zewnątrz, stanie się naturalnym przedłużeniem twojej wewnętrznej drogi. Zacznijmy więc wspólnie budować nową świadomość, która pokieruje twoim postępowaniem.
◍◍◍◍◍
Na przestrzeni lat mapami uczuć zajmowało się kilkoro badaczy: Mary Ainsworth, John Bowlby, Mary Main i Judith Solomon, by następnie wypracować teorie o stylach przywiązania. Nie mogłybyśmy o nich nie wspomnieć w książce dotyczącej miłości. Dlatego przedstawimy je tutaj, choć dla naszych potrzeb uzupełniłyśmy je o szczególny rys praktyczny odnoszący się do życia dorosłego (według pierwotnych założeń style przywiązania opisują model emocjonalnego funkcjonowania dziecka).
Styl przywiązania jest to rodzaj wyuczonego schematu przedstawiającego sposób, w jaki przygotowujemy się do przeżywania relacji na poziomie emocjonalnym, kognitywnym (poznawczym) i zachowania.
Czytając cztery poniższe opisy, pomyśl o wszystkich swoich związkach, uczuciowych i nie tylko, od tych miłosnych po relacje z przyjaciółmi, trenerem na siłowni czy sąsiadem. Przypomnij też sobie ludzi, którzy cieszyli się u ciebie największym autorytetem: jaką postawę przyjmowałeś wobec nauczycieli w szkole albo wykładowców na uniwersytecie? W swej istocie bowiem związki nie dotyczą wyłącznie miłości i w konsekwencji mapy uczuć pojawiają się w wielu kontekstach. Złamane serce znajduje sposób, by dać o sobie znać wszędzie; w sferze emocji jest to po prostu bardziej widoczne, ale towarzyszy ci i warunkuje cię w każdej sytuacji.
Przyjrzyjmy się zatem wspólnie czterem stylom przywiązania.
Partner unikający ma pozytywne wyobrażenie na swój temat i negatywne o drugiej osobie. jest skłonny widzieć ją jako zagrożenie, przed którym należy się chronić, i właśnie dlatego ma trudności z docenianiem poglądów, zachowań i uczuć innych, więc inwestuje mało energii w związki. Poświęca dużą część swoich zasobów pracy, hobby, uprawianiu sportu albo aktywnościom takim jak kolekcjonerstwo i opieka nad zwierzętami. Wszystkie emocje przeżywa w sposób powściągliwy, nie potrafi dać się im ponieść, nie wie, co to bliskość, zaufanie i poleganie na drugiej osobie. Niestety nigdy ich nie doświadczył, więc często przyjmuje postawę sarkastyczną i pogardliwą, przekonany, że nikogo nie potrzebuje.
Osoba o takim stylu przywiązania potrafi zbudować jedynie relację naznaczoną nieobecnością, dystansem i brakiem uwagi; relację, w której nie sposób zaznać głębszej intymności.
Na zewnątrz partner unikający wydaje się osobą spełnioną i opanowaną. Dlatego na początku miłosnych spotkań trudno zauważyć wyraźne sygnały ostrzegawcze, poza pewną powściągliwością w fazie zalotów – brakuje mu entuzjazmu typowego dla pierwszych spotkań. Bardziej konkretne ostrzeżenie nadchodzi później, kiedy związek powinien stawać się poważniejszy i rozwijać w oczekiwanym kierunku. Tymczasem następuje regres: partner unikający zaczyna się oddalać, szukać wymówek albo zajmować czymś innym. Relacja nigdy nie osiąga upragnionego stopnia intymności, emocjonalnie niedostępny unikający partner nie jest bowiem w stanie stworzyć głębokich więzi.
Partner lękowy postrzega siebie negatywnie, a drugą osobę pozytywnie, a wręcz traktuje ją jako jedyne źródło bezpieczeństwa. O ile typ unikający nauczył się, że nie można ufać nikomu poza samym sobą, lękowy uważa, że lepiej zdać się całkowicie na innych. Osoba o lękowym stylu przywiązania ma w istocie zaniżoną samoocenę, nie potrafi rozpoznać swoich zalet, jest samokrytyczna i całkowicie pozbawiona autonomii. W swojej historii rozwoju nauczyła się bowiem, że musi troszczyć się o cudze uczucia, nawet kosztem własnych; właśnie dlatego ma skłonność do wiązania się z osobami problematycznymi. Nieświadomie przejawia nieustanną potrzebę aprobaty i nie jest w stanie stworzyć równorzędnej relacji. Uważając się za niegodną miłości, szuka partnera lub partnerki, którzy będą ją w taki sposób traktowali. Osoba lękowa jest bardzo wrażliwa na odmowę, przeżywa emocje w sposób intensywny i daje się przytłoczyć wydarzeniom.
Typ reprezentujący taki styl przywiązania tworzy miłość symbiotyczną, obfitującą w skrajne emocje i przez to wyczerpującą. Relacja oparta na lęku wymaga stałej pielęgnacji, dusi i żąda nieustającej uwagi i troski. Jak w przypadku Ilarii, bohaterki naszego wstępu, która szuka w drugiej osobie niezależności, jakiej nie potrafiła zbudować u siebie.
Styl zdezorganizowany charakteryzuje się połączeniem pewnych aspektów stylu unikowego i ambiwalentnego. Jest on typowy dla kogoś, kto doznał w dzieciństwie prawdziwej traumy rozwojowej, co rozbiło jego osobowość na więcej części. Tylko pozornie pozostają one ze sobą w sprzeczności, bo zasadniczo wszystkie pragną tego samego: czuć się bezpieczne, kochane i chronione3.
Osoba reprezentująca styl zdezorganizowany ma negatywny obraz zarówno siebie, jak i partnera, a jej pofragmentowane wnętrze znajduje odzwierciedlenie we wszystkich aspektach życia; samoocena waha się między okresami zwyżek i zniżek, niektóre emocje bywają zbyt intensywne, gdy tymczasem inne zdają się nie istnieć, do tego stopnia, że pojawia się poczucie pustki. Chcąc obronić się przed tym doznaniem, taka osoba ucieka się do doświadczeń niosących ze sobą skrajne emocje: dociskanie pedału gazu, nadużywanie alkoholu, uprawianie sportów ekstremalnych, angażowanie się w konflikty i bijatyki albo dążenie do zlania się w jedno czy okazjonalnego seksu. Takie próby kompensacji wywołują prawdziwy chaos; uciekanie się do silnych emocji stwarza warunki do powstania nowej pustki emocjonalnej i wywołuje jeszcze większe zamieszanie.
Partnera zdezorganizowanego charakteryzuje miłość burzliwa, pozbawiona stabilności; jednocześnie przyciąga on i odpycha drugą osobę, która z kolei czuje, że jej schlebia, a jednocześnie nią pogardza; że jej pragnie, ale jednocześnie zawsze o coś obwinia! Ambiwalencja osób reprezentujących styl zdezorganizowany objawia się w każdej dziedzinie życia. Podobnie jak w przypadku uczuć – czasem postrzeganych jako dobroczynne i dające poczucie bezpieczeństwa, innym razem przeżywanych jako zagrożenie, przed którym trzeba się bronić – również praca wydaje im się czasem idealna, a czasem najgorsza na świecie.
Bezpieczny styl przywiązania charakteryzuje osobę rezolutną, dostrzegającą w drugim człowieku zasoby, z których można czerpać, kogoś, komu można zaufać. Ma ona w istocie pozytywny obraz siebie oraz innych. Opanowała znakomicie strategie copingowe (radzenia sobie z przeciwnościami), więc stawia czoła wszelkim nieprzewidzianym wydarzeniom życiowym, poczynając od rozstań po trudności w pracy. Nauczyła się nawiązywać zrównoważone relacje; wie, że jej myśli, emocje i pomysły liczą się tak samo jak innych osób, dlatego nigdy nie czuje potrzeby, żeby je komuś narzucać. W rozmowie respektuje cudzy punkt widzenia, nawet jeśli go nie podziela, i dlatego nie pozwala, aby rozbieżność ideologiczna przerodziła się w kłótnię, co najwyżej nabiera dystansu wobec oponenta.
Partner bezpieczny potrafi stworzyć relację miłosną, o jakiej marzy każdy z nas, a jaką dałoby się spuentować idyllicznym „… i żyli długo i szczęśliwie”. Owszem, miłość jak z bajki istnieje i wszyscy powinniśmy dążyć do zbudowania takiego związku – opartego na partnerstwie, wzajemności, podziwie i szacunku.
Ktoś, kto reprezentuje bezpieczny styl przywiązania, znakomicie zarządza przestrzenią między sobą i partnerem4. O ile osoba lękowa pozwala się zdominować, byle nie stracić partnera, a unikająca oddziela się od niego przepaścią, osoba o bezpiecznym stylu przywiązania na swojej mapie uczuć jest w stanie zbudować silne poczucie przynależności, zawsze zachowując przy tym własną indywidualność. Jest ufna, bo przede wszystkim nauczyła się wierzyć w samą siebie, a czując się godną miłości, nie potrzebuje nieustannych zapewnień z zewnątrz, więc skłonna jest związać się z kimś, kto uważa ją za równą sobie.
Cztery mapy uczuć sugerują nam, że tylko osoba czująca się bezpiecznie może znaleźć prawdziwą miłość. Z powyższych opisów płynie następujący wniosek: osobom zdezorganizowanym, lękowym i unikającym brak jest jednego – miłości własnej. Kochać siebie znaczy pokładać ufność w sobie samym w takim stopniu, by afirmować własną autonomię oraz by poddawać się emocjom i związkom, bo nawet jeśli inni nas ranią, wiemy, że możemy sobie z tym poradzić.
◍◍◍◍◍
Ten, kto kocha siebie, nie ma potrzeby stwarzać nadmiernego dystansu lub przeciwnie, przyklejać się do drugiej osoby po to, żeby potwierdzić własną tożsamość i poczuć się w świecie pewniej.
Jeśli nie nauczyłeś się jeszcze kochać siebie i nie czujesz się bezpieczny, pragniemy cię uspokoić: nigdy nie jest za późno. Jednak zwróć uwagę na jedno: musisz nauczyć się kochać siebie zarówno umysłem, jak i sercem, albo raczej obydwiema półkulami mózgowymi!
Dlaczego powinieneś przejść tę drogę samodzielnie? Ponieważ trudno jest znaleźć kogoś gotowego udzielić ci tej lekcji miłości. Nie chodzi wcale o to, że świat jest złym miejscem: wokół nie brakuje wspaniałych osób gotowych cię pokochać! Ale jeśli nie kochasz sam siebie, zbliżysz się w końcu do kogoś, kto podzieli to uczucie niemiłości, którym siebie darzysz; postawisz u swojego boku kogoś, kto nie potrafi cię zrozumieć, pokochać albo, co gorsza, kto wykorzystuje to, co masz do zaoferowania. A taki partner na pewno nie udzieli ci lekcji miłości! Jedyną właściwą osobą, która może to zrobić, jesteś ty.
Kiedy nauczysz się kochać siebie i poczujesz się bezpiecznie i pewnie, wówczas zdołasz zaakceptować w roli partnera tylko kogoś, kto będzie umiał cię kochać i dawać siebie w sposób autentyczny; kto będzie dzielił z tobą uczucie miłości zarówno do siebie samego, jak i do ciebie. Takie rozumowanie może wydawać się dziwne, bo kulturowo nie jesteśmy przyzwyczajeni, by wyobrażać sobie miłosną relację w ten sposób. Zazwyczaj zatrzymujemy się na tym jakże upragnionym „kocham cię” i postrzegamy związek jedynie w dwóch wymiarach, które, jeśli mamy szczęście, spotykają się: ja kocham ciebie i ty kochasz mnie.
Jednak w zdrowych relacjach miłość podąża w czterech różnych kierunkach i zdanie „kochamy się”, wypowiadane przez tak wiele par, można rozłożyć na następujące elementy:
ja kocham siebie
ja kocham ciebie
ty kochasz siebie
ty kochasz mnie
Każda inna forma miłości, pozbawiona prawidłowej struktury, jest niekompletna. W zdrowej miłości nie ma podziału ról na tego, kto poddaje się drugiej osobie, i tego, kto rządzi; na tego, kto odbiera ciosy i kto je zadaje – bo jeśli jedno z dwojga jest ranione albo deprecjonowane, obydwoje ponoszą porażkę: jedyny dobrostan to ten, który współdzielimy.
◍◍◍◍◍
Nawet jeśli uważasz, że na ten moment nie reprezentujesz bezpiecznego stylu przywiązania, to jak już mówiłyśmy, nigdy nie jest za późno, by go wypracować; w psychologii ukuto wyrażenie nabyty styl bezpieczny właśnie dla opisania przypadków wspaniałej odnowy. Zmiana jest możliwa, a żeby jej dokonać, przydatne może się okazać wsparcie psychoterapeutyczne.
Jeśli tak jak wielu innych, również i ty przeżywasz miłosne katusze, wiedz, że cierpisz, bo szukasz właściwej osoby w niewłaściwy sposób. Tylko ty sam możesz poprowadzić się ku odkryciu prawdziwej miłości do siebie, która z kolei pomoże ci mądrzej wybrać partnera.
Wyjaśniwszy to istotne pojęcie, proponujemy ci teraz ćwiczenie introspekcyjne. Zastanów się przez chwilę nad swoimi zachowaniami w związku; w jaki sposób do tej pory „wybierałeś” partnera?
Zadaj też sobie drugie pytanie, nieco dziwne, ale zasadne: czy mógłbyś zakochać się w kimś, kogo nie znasz? Na pewno odpowiesz negatywnie, a jednak bardzo wiele osób (prawdopodobnie również ty) właśnie to robi albo wręcz zakochuje się w swoim wyobrażeniu danej osoby. Tak się dzieje, gdy relacja rodzi się na bazie niezaspokojonych potrzeb (jak brak autonomii i miłości własnej), a nie „świadomego wyboru”. Z pewnością skrzywi się na to wielu romantyków. A jednak tak jest! Poza tym nie ma nic bardziej romantycznego niż głębokie przekonanie o dokonaniu właściwego wyboru, odczuwane dzień po dniu. Jak już zapewne zrozumiałeś, czym innym jest miłość, a czym innym jedynie zespolenie emocjonalne. Wiele piosenek opisuje w rzeczywistości to drugie, zwykłą „miłość do ośmiornicy”, która, a jakże, jest intensywna, wywołuje cierpienie, niszczy, wyczerpuje, angażuje, ale… nie jest miłością. Kochać to wybierać się nawzajem każdego dnia, poznawać się i akceptować, lubić i szanować, a ostatecznie stworzyć cztery wymiary, o których mówiliśmy. Tego wszystkiego brak zespoleniu emocjonalnemu.
Według teorii atrakcyjności jest bardziej prawdopodobne, że poczujemy pociąg do osób, które już w jakiś sposób znamy, które wydają nam się znajome, i to z nimi zbudujemy długoterminową relację. Otóż jeśli w swoim życiu kultywujesz zdrowe poczucie tożsamości, a więc wyrosłeś, mając za punkt odniesienia osoby okazujące sobie nawzajem szacunek, ufne i kochające, pozwolisz się uwodzić partnerom o bezpiecznym stylu przywiązania. Podobieństwo, które działa jak „przyciągacz”, będzie związane z pokrewieństwem charakterów, wspólnymi upodobaniami, współdzielonymi wzorcami zachowania i wartościami; z tym wszystkim, co jest potrzebne dla dobrego porozumienia w parze. Jednak nie wszyscy doświadczyli takiej idylli.
Cechy, na których opiera się atrakcyjność prowadząca do powstawania toksycznego zespolenia emocjonalnego, obejmują czynniki oczywiste (na przykład naśladowanie postaw rodziców), jak i mniej ewidentne (na przykład rysy charakteru czy uzupełniające się potrzeby partnerów). Na przykład osobę uległą, która pragnie się podporządkować, będzie pociągał krętacz wykazujący potrzebę dominacji. Źródeł potrzeb, wskutek których dążymy do zespolenia emocjonalnego, należałoby szukać w dzieciństwie; tym najbardziej powszechnym przyjrzymy się w kolejnym rozdziale. W przytoczonym przykładzie potrzeba podporządkowania się powstaje, bo dla danej osoby cierpienie i ustępliwość są paradoksalnie jedynym sposobem na osiągnięcie poczucia bliskości i jedności – przykra przeszłość zapisała się w pamięci wspomnianej osoby uległej jako jedyny możliwy model relacji. Będzie ona zatem szukać partnera, który w jakiś sposób pasuje do figury swojego opiekuna: dominującej i manipulującej.
W przypadku partnera manipulującego on też wyrósł obok dominującej i manipulującej figury opiekuna, jednak nie pozostał w tej relacji pasywny, a utożsamił się w końcu z rodzicem, przejmując jego cechy. W dorosłości będą go pociągać osoby, które są przeciwieństwem rodzica, ale których potrzeby są komplementarne z jego własnymi.
Właśnie dlatego poprosimy cię wkrótce, byś przemyślał swoje relacje uczuciowe pod kątem podobieństw i różnic w stosunku do wzorców rodzicielskich.
◍◍◍◍◍
Prawdopodobnie w twojej osobistej opowieści znajdą się również przypadki zespolenia emocjonalnego będące historiami miłosnymi. Kto od dzieciństwa wlecze za sobą niezaspokojone potrzeby, przyciąga niczym magnes osoby o określonych cechach i bum, nieuchronnie pojawia się zauroczenie prowadzące do zespolenia.
Jak się przed tym chronić? Z jednej strony pracując na miłością własną (a zatem nad poczuciem tożsamości i autonomii), a z drugiej – przyglądając się uważnie osobie, którą mamy przed sobą, by zobaczyć, kim jest, a nie co w nas budzi. Chodzi o wcale nieoczywistą umiejętność; jesteśmy tak nastawieni na budowanie naszych zamków na piasku, że zapominamy sprawdzić, z czego zrobione są cegły.
Pewna włoska powieść nosi tytuł Idź za głosem serca5. I owszem, idź, ale nie zapomnij zabrać ze sobą mózgu z jego wszystkim cudownymi funkcjami poznawczymi. Kiedy masz przed sobą osobę, która cię pociąga, zastanów się, co w tobie budzi, i skup się na tym, żeby naprawdę ją poznać. Zwróć szczególną uwagę na następujące aspekty:
Powszechna podczas pierwszych spotkań jest rozmowa o poprzednich doświadczeniach miłosnych. By zainicjować ten temat, wystarczy proste pytanie: „Jak długo jesteś singlem?” albo: „Ile naprawdę ważnych związków masz za sobą?”. Są to kwestie, które dość naturalnie pojawiają się w początkach znajomości i które mogą dostarczyć ci wiele pożytecznej wiedzy. Osoby o bezpiecznym stylu przywiązania z reguły mają za sobą relacje bardziej zaangażowane i nie mówią źle o swoich byłych partnerach. Jeśli widzisz, że u rozmówcy pojawia się rozdrażnienie albo złość, albo jeśli twierdzi on, że nie przywiązuje wagi do przeszłości i usiłuje całkowicie zmienić temat, już masz materiał do refleksji. Pamiętaj jednak, że żadna pozyskana informacja sama w sobie nic nie wnosi; dopiero większa liczba reakcji i zachowań może ci pomóc wypracować bardziej trafną ocenę osoby, którą masz przed sobą. Uwaga! Nie oznacza to, że „kalkulujesz” – chcesz po prostu dobrze poznać rozmówcę, by skonfrontować rzeczywistość z wyobrażeniem, jakie stworzyłeś o nim w swojej głowie, i stopniowo uzupełniać swoją wiedzę o nowe elementy.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Psicoadvisor.com to założony przez autorki czołowy włoski magazyn internetowy dotyczący psychologii i rozwoju osobistego. Na jego łamach publikuje wielu psychologów różnych specjalizacji (przyp. red.). [wróć]
Rodzaj pomostu z konstrukcjami służącymi do połowu ryb (przyp. red.). [wróć]
Szerzej patrz: Riscrivi le pagine della tua vita, rozdział 5. [wróć]
Patrz: Riscrivi le pagine della tua vita, rozdział 4. [wróć]
Autorstwa włoskiej pisarki Susanny Tamaro (przyp. red.). [wróć]