Przepowiednia księżyca (45). Wierność - Frid Ingulstad - ebook

Przepowiednia księżyca (45). Wierność ebook

Frid Ingulstad

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. 
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.  

 
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu. 
[Opis wydawnictwa] 

 

Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 45 

 

/Wierność, Frid Ingulstad, 2011 rokISBN: 9788375587647 (całość cyklu), 9788375589405 - Axel Springer; 9788376021331 (całość cyklu), 9788376021157 - Bap-Press/ 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)  
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego 
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (4) 
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie 
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu 
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2) 
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2) 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 246

Rok wydania: 2011

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przepowiednia księżycatom 45

Frid Ingulstad

Wierność

Przekład

Karolina Drozdowska

Tytuł oryginału norweskiego:

Troskap

Ilustracje na okładce: Eline Myklebust

Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys

Redakcja i korekta: BAP-PRESS

Copyright © 2009 by N.W. DAMM & SON A.S, OSLO

Copyright this edition: © 2011 by BAP-PRESS

Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS

All Rights Reserved

Wydawca:

Ringier Axel Springer Polska

02-672 Warszawa

ul. Domaniewska 52

www.ringieraxelspringer.pl

ISBN 978-83-7558-764-7

ISBN 978-83-7558-940-5

oraz

BAP-PRESS

05-420 Józefów

ul. Godebskiego 33

www.bappress.com.pl

ISBN 978-83-7602-133-1

ISBN 978-83-7602-115-7

Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:

Infolinia: 0 801 000 869

Internet: www.fakt.literia.pl

Skład: BAP-PRESS

Druk: CPI, Niemcy

Galeria postaci

Ingebjørg Olavsdatter

dziedziczka dworu w Dal w parafii Eidsvoll

Folke Bårdsson

szwedzki rycerz, mąż Ingebjørg

Alv

syn Ingebjørg i Turego

Elin, Bård, Munan

dzieci Ingebjørg i Folkego

Erling

pierworodny Ingebjørg

Heinrich von Fulda

prawny opiekun Erlinga

Gaute Bårdsson

przyrodni brat Folkego

Jorid

żona Gautego

Birger

syn Gautego i Jorid

Bergtor Måsson

były narzeczony Ingebjørg

Torolv

syn Bergtora

Simon Isleifsson

zarządca w Saemundgård

Ingerid

służąca Ingebjørg, żona Simona

Helene

córka Simona i Ingerid

Olav

przybrany syn Simona i Ingerid

Åsa

zaufana służąca Ingebjørg, chrzestna Elin

Ellisiv

córeczka Åsy, nieślubne dziecko Turego

Bård Axelsson

ojciec Folkego

Pani Potentia

nowa matka przełożona w klasztorze Nonneseter

Siostra Bergljot

ukochana Erlinga

Ogmund Finnsson

obecny ochmistrz królewski

Rikissa Gerhardsdotter

szwedzka szlachcianka, sąsiadka rodziców Folkego

Król Håkon VI Magnusson

władca Norwegii i Szwecji

Król Magnus

ojciec Håkona

Królowa Małgorzata

córka duńskiego króla Waldemara, żona Håkona

Pan Christen

możny z Dalsland

Pani Judith

żona pana Christena

Panny Christina, Magdalena i Astrid

córki pana Christena i pani Judith

W poprzednim tomie...

Jesienią 1368 roku mistrz Heinrich próbuje zamordować Erlinga, ale ponosi klęskę. Chłopaka ratuje hanzeata Oswald von Muglein i zabiera go do Saemundgård. Mieszkańcy dworu obawiają się krwawego odwetu cudzoziemców, ale do niczego takiego nie dochodzi. Mieszkający w Akersborg Alv dowiaduje się o wszystkim i skłania ochmistrza do wysłania posiłków. W kraju panuje głód, wkrótce wybucha także nowa zaraza. Alv ma złamane serce, jest także zazdrosny o nowego doradcę królowej Małgorzaty, sirę Henrika Henrikssona.

Erling jedzie do Nonneseter. by pojednać się z Bergljot. W gościnnej izbie spotyka mnicha Benteina ze Szwecji, ale zaczyna podejrzewać, że mężczyzna wcale nie jest zakonnikiem. Prosi Bergljot o przebaczenie i wraca do domu. Po drodze słyszy głosy w lesie i domyśla się, że to zbójcy. Pada imię Rikissy, które Erlingowi nic nie mówi.

Folke wraca z wyprawy do Hallandii, jego ojciec umiera, ale z uwagi na szalejącą zarazę nikt nie wybiera się na jego pogrzeb. Bergljot i Maria dostają od matki przełożonej pozwolenie na pobyt w Saemundgärd. Erling wałęsa się po okolicy, oczekując na ich przyjazd i przypadkiem napotyka brata Benteina. Chłopak domyśla się, że towarzyszą mu konni...

W tym samym czasie przyjaciel Alva, Ulv Loptsson, przebywa w Vegardsheiene. Razem z innymi więźniami zbiegł z hanzeatyckiego statku i znalazł opuszczoną zagrodę dzierżawcy. Po kilku miesiącach pozostali więźniowie ruszają w dalszą drogę, a Ulv zostaje w zagrodzie razem z Katrin, jej córką Torą i małym, opuszczonym chłopcem Ene. Katrin urodziła Ulvowi syna, Kjetila i oczekuje ich drugiego dziecka. Ulv marzy o ucieczce.

Alv słyszy plotki mówiące, że stary myśliwy słyszał w górach głosy i czuł zapach dymu. Zastanawia się, czy to możliwe, że Ulv żyje.

Pierwszego grudnia roku 1370 królowa Małgorzata wydaje na świat chłopca. Dziecko dostaje imię na cześć patrona kraju, świętego Olafa. Na wiosnę rozchodzą się plotki, że król Magnus zostanie uwolniony za sumę 12 tysięcy marek w srebrze. Wielu szwedzkich możnych i duchownych wypowiada wojnę Albrechtowi i domaga się powrotu Magnusa na tron.

Mniej więcej w tym samym czasie odbywa się wesele Alva i panny Christiny. Alv wciąż kocha królową Małgorzatę, ale pociesza się w ramionach kucharki Gydy, która w końcu zachodzi w ciążę. Alv żałuje, że był tak bezwzględny wobec Christiny i obiecuje, że będzie lepszym mężem. Następnego ranka znajduje żonę martwą w łóżku...

Rozdział 1

Akersborg, wczesne lato 1371

Alva przeszył lodowaty dreszcz. Jak to możliwe, że Christina nie żyje! Przecież gdy się kładli, nic jej nie dolegało. Była młoda i silna, a ludzie nie umierają ot tak, bez powodu. Zaraza już dawno wygasła, poza tym na jej ciele nie było wrzodów, nie kasłała też krwią. Gdyby Christina nie leżała przed nim blada jak ściana i zimna, nie mógłby w to uwierzyć.

Potrząsnął nią ostrożnie. Może tylko straciła przytomność, źle się poczuła i zaraz dojdzie do siebie?

– Christino, odezwij się. Błagam!

Chciał położyć dłoń na czole żony, ale coś go powstrzymało. Cera Christiny miała taki nieprzyjemny kolor. W głębi duszy wiedział, że Christina nie należy już do grona żywych.

Pochylił się nad nią, w nadziei, że zobaczy pulsujące na szyi żyły, ale niczego nie dostrzegł.

Ogarnęła go panika, zaczął rozglądać się gorączkowo dookoła. Ktoś musiał ją zamordować, gdy spała! Przyskoczył do drzwi. Były zamknięte na klucz, więc to niemożliwe, by ktoś dostał się w nocy do środka. Biegiem wrócił do łóżka, chwycił dziewczynę za ramiona i potrząsnął nią mocno.

– Christino! Obudź się! Słyszysz?

Zaczął łkać, wiedział, że jego wysiłki na nic się nie zdadzą, ale mimo to nadal trząsł martwym ciałem.

Na wpół oszalały ze strachu otworzył drzwi i wybiegł na korytarz. Zatrzymał się dopiero pod drzwiami ochmistrza, w które walił dopóty, dopóki nie otrzymał odpowiedzi.

– Panie ochmistrzu?

Ogmund Finnsson skończył się właśnie ubierać i posłał mu zaskoczone spojrzenie.

– Coś się stało?

– Christina nie żyje. Moja żona.

Ochmistrz zamarł i wbił w niego wzrok.

– Nie żyje? Twoja młoda małżonka?

Alv skinął głową i zaczął tłumaczyć, ale gubił wątek, zacinał się i łkał; strach i rozpacz sprawiły, że nie mógł się opanować.

– Ktoś musiał ją zamordować, panie ochmistrzu! Nic jej nie dolegało, a ci, którzy umierali nagle na zarazę albo mieli sine wrzody na szyi, albo kasłali i pluli krwią. Trwało to zazwyczaj dzień albo dwa, ale tuż przed śmiercią zawsze źle się czuli. A Christinie nic nie było.

Ochmistrz natychmiast posłał po nadwornego medyka i ruszył za Alvern do jego sypialni.

Zatrzymał się nad łóżkiem, wbił spojrzenie w blade, sztywne ciało i potrząsnął głową.

– Nie ma żadnych ran ani innych śladów? To niepojęte.

Wkrótce potem przybył nadworny medyk. Także on nie potrafił wytłumaczyć nagłego zgonu. Jego spojrzenie spoczęło w końcu na Alvie; medyk wyraźnie go podejrzewał. Zbadał szyję Christiny; sprawdzał, czy nie została uduszona.

Może myśli, że zakryłem jej usta i nos poduszką, żeby nie mogła oddychać, przebiegło mu przez głowę. Wzdrygnął się ze strachu. Morderstwo było niewybaczalnym grzechem, zabójców karano śmiercią. Nie wieszano ich jak złodziei, ale ścinano mieczem. Na samą myśl o tym ugięły się pod nim nogi.

Posłał ochmistrzowi błagalne spojrzenie.

– Nie zrobiłem tego, panie Ogmundzie. Przysięgam na Najświętszą Panienkę.

Ochmistrz machnął tylko ręką.

– Oczywiście, że tego nie zrobiłeś. Oboje byliście tacy rozpromienieni, gdy przybyliście tu przed kilkoma dniami. Nietrudno było dostrzec, że wreszcie masz przy sobie kobietę, której pragnąłeś.

Podrapał się w brodę.

– Mieliście wrogów tu na zamku?

Alv potrząsnął głową.

– Nic mi o tym nie wiadomo. Christina nigdy tu wcześniej nie była i nie znała nikogo poza królową. Były kiedyś sąsiadkami w Dalsland, gdy królowa mieszkała u pana Knuta i pani Marety.

Święta Mario! – jęknął w myślach. Jeśli ktoś naprawdę zamordował Christinę, mogła to być tylko Gyda. Ale jak udało jej się wejść do środka?

W tej samej chwili nadworny medyk podniósł do nosa kielich, z którego Christina piła przed zaśnięciem.

– Pachnie wiśniami – wymamrotał.

Alv skinął głową.

– Tak, Christina lubiła wiśniowe wino. Wieczorem poprosiła pokojówkę o przyniesienie małego dzbana.

– Gdzie jest naczynie?

– Pokojówka zabrała je chyba z powrotem do kuchni.

Medyk zmarszczył brwi. Zwrócił się do ochmistrza.

– Chciałbym zobaczyć ten dzban i zbadać jego zawartość.

Ochmistrz przywołał służącą, która została natychmiast posłana do zamkowej kuchni. Wróciła po dłuższej chwili.

– Z wiśniowego wina nic już nie zostało. Pomywaczki wyszorowały dzban.

– Natychmiast przysłać mi tu tę pokojówkę – rozkazał ochmistrz.

Alv aż się wzdrygnął, gdy zobaczył Hild, którą niedawno przyjęto. Była niewzruszona i milcząca, ale gdy ujrzała na łóżku martwą Christinę, jej grubo ciosana twarz przybrała wyraz najwyższego przerażenia.

– Co się stało? – zapytała nieprzyjemnie głębokim głosem.

– Żona Alva Turessona nie żyje – odpowiedział ochmistrz ze spokojem.

– Próbujemy się dowiedzieć, jak do tego doszło. Czy to ty przyniosłaś jej wczoraj wieczorem wino wiśniowe?

Pokojówka skinęła głową.

– Poprosiła mnie o nie. Nie wiedziałam nawet, że je mamy, ale jedna z dziewcząt pokazała mi dzban, który trzymaliśmy dla królowej. A odkąd nasza pani stała się brzemienna, nie chce nawet słyszeć o winie.

Nadworny medyk wszedł jej w słowo.

– Czemu wylałaś to, co zostało? To przecież drogi napitek.

– Prawie nic nie zostało. A już na pewno nie tyle, żeby można było kogoś ugościć.

– Zawsze myjesz kubki i dzbany zaraz po użyciu?

Hild skinęła głową.

– Tak nam każą robić.

– Kiedy zaczęłaś pracować na zamku?

– W zeszłą Wielkanoc, panie.

– Znałaś wcześniej żonę pana Alva?

Kobieta zaprzeczyła.

– Zobaczyłam ją pierwszy raz, gdy przybyła tu przed kilkoma dniami.

Dalszą część przesłuchania poprowadził ochmistrz. Wypytał pokojówkę, skąd pochodzi, gdzie wcześniej służyła i kto pomógł jej znaleźć pracę w zamku. Hild odpowiadała spokojnie na wszystkie pytania, nie zastanawiała się zbyt długo ani nie zacinała. Alv zwrócił uwagę tylko na to, że stanęła tak, by nie widzieć Christiny i ani razu nie zerknęła nawet w kierunku zmarłej.

Plotki o tragedii wkrótce rozniosły się po całym zamku. Goście, służba i zbrojni właściwie nie rozmawiali o niczym innym.

W końcu smutna wiadomość dotarła do królowej Małgorzaty, która przybiegła do sypialni zmarłej, wyraźnie wstrząśnięta.

– Jak to się mogło stać? Młode, zdrowe kobiety przecież tak po prostu nie umierają.

Ochmistrz przekazał jej wszystkie skąpe informacje, które zdobył, opowiedział, jakie kroki podjął nadworny medyk, co zeznała Hild i podkreślił, że nikt nie wie, co się właściwie wydarzyło.

Alv wyszedł z sypialni dopiero późnym przedpołudniem. Służące miały umyć i ubrać zmarłą, był już u niej ksiądz i namaścił ją olejami.

Znalazł Gydę na podwórzu, w drodze do zamkowego rzeźnika.

– Gydo, muszę z tobą porozmawiać.

Dziewczyna wyraźnie się wystraszyła. Albo miała coś na sumieniu, albo domyśliła się, że jest o coś podejrzewana.

Posłała Alvowi wyzywające spojrzenie.

– Czego ode mnie chcesz?

Starała się udawać obojętną, ale głos jej drżał.

Alv zaciągnął ją za szopę dla owiec i chwycił mocno za ramię.

– Czy ty to zrobiłaś? Odpowiadaj!

– A jak niby miałabym wejść do waszej komnaty?

– Odpowiadaj, mówię! – ścisnął ją jeszcze mocniej; twarz Gydy wykrzywił ból.

– Ty jako jedyna mogłaś chcieć jej śmierci. Jeśli opowiem o tym ochmistrzowi, twoje dni będą policzone. Nie będą nawet czekać na twoje przyznanie się do winy. Przecież jesteś tylko żałosną służącą.

– A ja za to powiem, że zrobiłeś mi dzieciaka!

Alv zaśmiał się oschle.

– I kto ci w to uwierzy? Ci inni mężczyźni, którym pchałaś się do łóżka?

Do jej oczu napłynęły łzy.

– Przysięgam, Alvie. To nie ja to zrobiłam. Owszem, chciałam jej śmierci, ale nigdy nie zdobyłabym się na odwagę, by ją zabić.

– Przysięgniesz na Najświętszą Panienkę?

Dziewczyna skinęła, przeżegnała się, po czym oświadczyła uroczyście:

– Przysięgam na Najświętszą Panienkę, Maryję Dziewicę, Matkę naszą i Naszego Zbawiciela, że to nie ja zabiłam twoją żonę.

Puścił ją. Albo była jeszcze bardziej bezczelna i zepsuta, niż z początku sądził, albo rzeczywiście nie miała nic na sumieniu.

Gyda odwróciła się do niego plecami i zniknęła bez słowa.

Jeśli nie ona, to kto?

Czy to możliwe, że Christina umarła naturalną śmiercią? Może cierpiała na jakąś ukrytą przypadłość, o której nie wiedzieli nawet jej rodzice?

Rodzice... zrobiło mu się zimno. Będzie musiał posłać do nich wiadomość. A także do swoich najbliższych. Czeka go pogrzeb, zamieszanie, przerażenie, wściekłość, ból i oskarżenia. Panna Magdalena stanie się jeszcze bardziej podejrzliwa i krytyczna niż wcześniej, z pewnością to jego obwini o spowodowanie śmierci żony. Christina była oczkiem w głowie ojca, on też bez wątpienia zareaguje wściekłością.

Dopiero teraz zaczął pojmować, co tak naprawdę się stało. Stracił Christinę. Ta myśl sprawiła mu ból większy, niżby się tego spodziewał. Jego żona była taka dobra i łagodna, taka skromna i cnotliwa. Nigdy nie znajdzie kobiety równie szlachetnej, jak ona.

Zaczęły mu dokuczać wyrzuty sumienia. Nie był dla niej dobry. Poprzedniego wieczora Christina czekała na niego w nadziei, że pójdą nad morze popatrzeć na statki, ale on burknął tylko, że jest zajęty. Chciał zostać w zamku i zobaczyć się z Małgorzatą. Dopiero gdy kładł się do łóżka, zrozumiał, jak bardzo rozczarował żonę i obiecał sobie, że zabierze ją na przechadzkę następnego ranka.

Ale Christinie nie było dane doczekać kolejnego dnia. Nie ujrzy już następnych ranków ani wieczorów. Christina już nigdy nie będzie się przechadzać brzegiem morza i patrzeć na rybackie łodzie albo statki pod pełnymi żaglami. Nie przeżyje ani tego, ani żadnego następnego lata, nie zazna radości ciąży, nigdy nie zostanie matką.

Znów poczuł ukłucie wyrzutów sumienia. Nie pożądał jej, próbował wymawiać się zmęczeniem, a potem tarzał się w sianie z brzemienną Gydą. Która może istotnie nosiła w łonie jego dziecko i która pragnęła tylko jego, a z którą nigdy nie mógłby – i nie chciał – się ożenić.

Święta Mario, w co on się wpakował!

Posłano wiadomość, w pierwszej kolejności do Dalsland, a potem do Saemundgård. Alv zastanawiał się, co teraz pomyślą matka i Erling. To oni jako jedyni wiedzieli o ciąży Gydy i o tym, że najprawdopodobniej nosi jego dziecko. Żadne z nich nie będzie raczej podejrzewało Alva o pozbawienie Christiny życia, ale cała sytuacja była co najmniej dwuznaczna.

Dzień ciągnął się w nieskończoność. Alv miał wrażenie, że czas stanął w miejscu i nigdy nie nadejdzie wieczór ani noc, mimo że wokół niego wciąż się coś działo. Znachorka, sprowadzona z miasta, doszła do takich samych wniosków co nadworny medyk: Christina musiała zostać otruta. Nie pojmowała natomiast, jak to możliwe, że Alv nie został obudzony. Trucizna spowodowałaby z pewnością ostry ból brzucha, Christina nie zasnęłaby tak po prostu, nie wydając z siebie żadnego dźwięku.

Po raz kolejny Alv poczuł na sobie podejrzliwe spojrzenia.

– Nie rozumiem tego – jęknął. – Nic nie słyszałem, nie obudziłem się ani razu.

– Nie byłeś chyba pijany, gdy się kładłeś? – spytała znachorka, przyglądając mu się ze zmrużonymi oczami.

Potrząsnął głową.

– Mam świadków na to, że byłem trzeźwy.

– Nawet gdyby był zalany w trupa, niczego by to nie zmieniło – stanął w jego obronie ochmistrz.

Dopiero wraz z nadejściem wieczoru przyszła Alvowi do głowy pewna straszliwa myśl: a może to Małgorzata?

Parsknął, zgorszony swoją własną głupotą. Zupełnie jakby królowa była w stanie otruć żonę mężczyzny, którego pożądała. Małgorzata nie była głupia. Nigdy nie zaryzykowałaby pozycji najpotężniejszej kobiety w kraju tylko po to, by pozbyć się małżonki Alva. Za bardzo kochała władzę.

Mimo to nie mógł się uwolnić od tej myśli. Nikt nie podejrzewałby królowej. Mogłaby nawet wydać rozkaz służącym i mieć pewność, że nikt się o tym nie dowie; każdy wiedział, że za nieposłuszeństwo grozi kara śmierci. To królowa Małgorzata pod nieobecność króla Håkona dzierżyła całą władzę w kraju.

Czy byłaby w stanie zrobić coś takiego? Nie podobało się jej, że Alv znalazł sobie żonę, pragnęła mieć go tylko dla siebie, mimo że nie odważyła się dzielić z nim łoża. Jeszcze nie, jak sama to kiedyś określiła.

Małgorzata była twarda, silna i odważna, doskonale wiedziała, czego chce. Owszem, mogła wydać rozkaz i zagrozić służącej śmiercią w razie nieposłuszeństwa.

Czy to królowa sprowadziła na zamek pokojówkę Hild? Ona nie była jak inne służące, zdawała się być ulepiona z innej, twardej gliny. Mówiła jak mężczyzna i poruszała się bez wdzięku. Może była cudakiem, w połowie mężczyzną, a w połowie kobietą? Odmieńcem, którego trolle podkładają do kołyski w miejsce noworodka. Może Małgorzata dowiedziała się o tym wszystkim i postanowiła ją wykorzystać dlatego, że nie była prawdziwym człowiekiem?

Christina twierdziła, że widziała ją już wcześniej, ale może to tylko fantazja płatała jej figla. Gdy przybędą pan Christen i pani Judith, będzie musiał o to zapytać.

Jezu Chryste, jak bardzo przerażało go to, co miało nastąpić!

Rozdział 2

Ingebjørg wpatrywała się w krótką, dostarczoną przez posłańca wiadomość. Litery tańczyły jej przed oczami na kawałku pergaminu, miała wrażenie, że za chwilę zemdleje. Christina nie żyje? Piękna, łagodna Christina, ze swoim promiennym uśmiechem i jasnymi oczami.

Wyszła z domu i jak we śnie ruszyła przez podwórze, w nadziei, że znajdzie Folkego. Czuła w piersi bolesny ucisk, jej dłonie drżały. Z początku wcale nie chciała w to wierzyć, pewna, że posłaniec pomylił Saemundgård z jakimś innym gospodarstwem w okolicy, ale imię zostało napisane wyraźnymi literami. Pismo przesyłał pan Ogmund Finnsson, sam ochmistrz, więc nie mogło być mowy o pomyłce.

Myśli kłębiły się w głowie Ingebjørg. W jednej chwili widziała Christinę jako pannę młodą, uśmiechającą się nieśmiało, ale radośnie do Alva, w kolejnej zaś Alv wjeżdżał konno na podwórze tego samego wieczora, gdy do Saemundgård przybyli pan Christen, pani Judith i ich córki. Uśmiechał się, ale Ingebjørg natychmiast zrozumiała, że coś jest nie tak. Alv pewnie zdał sobie sprawę, że wchodzi w uświęcony sakramentem związek na resztę życia z kimś, kogo właściwie nie zna zbyt dobrze. Wydawał się wręcz wystraszony, a może jego niepokój miał inną przyczynę?

Nagle przed oczyma stanął jej zupełnie inny obraz: ujrzała samą siebie na schodach drewutni tego dnia, kiedy niechcący podsłuchała rozmowę Alva z Erlingiem. Zrozpaczony głos Alva wciąż dźwięczał jej w uszach: „Ale co ja mam zrobić, Erlingu? Gyda jest brzemienna i to ja jestem ojcem dziecka, którego oczekuje”.

Czy to mogło mieć jakiś związek ze śmiercią Christiny? Ulicznica, powiedział wtedy Erling.

Ale nie taka jak inne, bo nie brała pieniędzy. Ingebjørg doszła do wniosku, że Gyda musiała pałać tą samą niezaspokojoną żądzą co kiedyś Gisela. Tę ostatnią spotkała nagła śmierć, nikomu nie dane było poznać jej przyczyny. Bergtor był zdania, że jego żona odebrała sobie życie. Znalazł ją martwą w łóżku, znachorka stwierdziła, że jej serce przestało bić. Gdy Ingebjørg spytała Bergtora, czy to możliwe, że ktoś podał Giseli truciznę, on zaś odparł, że to jest prawdopodobne. Ale jeśli tak, to kto mógł to uczynić?

Potrząsnęła głową. Śmierć Christiny nie miała żadnego związku z Giselą, czemu w ogóle mieszała ze sobą te dwie sprawy? Poza tym wcale nie wiadomo, czy Christina padła ofiarą mordercy. Jej śmierć mogła mieć naturalną przyczynę. Ale to raczej mało prawdopodobne, by młoda, zdrowa kobieta umarła tak nagle, pozornie bez żadnego powodu. A może coś jej dolegało, może miała słabe serce i sama nie zdawała sobie z tego sprawy?

Otworzyła wrota do stajni. Potrzebowała dłuższej chwili, by przyzwyczaić oczy do mroku.

– Folke?

– Jestem tu. Na samym końcu. Coś jest nie tak z tym nowym ogierem.

– Posłuchaj, coś się stało.

– Mogłabyś powiedzieć, co takiego? Trudno mi stąd wyjść.

– Christina nie żyje.

Zrobiło się cicho.

– Co powiedziałaś? – spytał Folke po dłuższej chwili.

– Christina. Żona Alva.

Folke podbiegł do niej i otoczył ją ramieniem. Razem wyszli na podwórze.

– Co ty mówisz? Christina nie żyje?

Podała mu list, opowiedziała o posłańcu i o tym, co napisał ochmistrz.

– Niczego nie pojmuję. Przecież była zdrowa, gdy stąd wyjeżdżali, nic jej nie dolegało.

Nie opowiedziała mu o tej ulicznicy. Kilka razy miała wielką ochotę, ale nie mogła tego z siebie wydusić. Folke na pewno byłby rozczarowany postawą Alva, poza tym tyle musiał ostatnio wycierpieć; obawiał się ludzi mistrza Heinricha, jego ojciec zmarł, w kraju szalała zaraza i panował głód. Ten tajemniczy mnich, na którego Erling natknął się w klasztorze, także ich zaniepokoił; wiedzieli, że mają wielu wrogów. Czy w obliczu tego wszystkiego Folke miałby się jeszcze przejmować błędami Alva?

– Święta Mario! – wykrzyknął, wyraźnie wzburzony. – Jak to się mogło stać?

Podniósł wzrok znad listu i spojrzał jej w oczy.

– Alv może być podejrzany. Musimy natychmiast jechać do Oslo.

Postanowili od razu spakować się i ruszać w podróż, a przenocować mieli po drodze. Ingerid i Simon przerazili się tak samo jak oni; obiecali, że będą opiekować się dziećmi i pilnować, by żadne z nich nie opuszczało zabudowań bez opieki.

Gdy Ingebjørg stała na podwórzu, gotowa, by wskoczyć na koński grzbiet, zobaczyła idącego w jej stronę Torolva. Coś w wyrazie jego twarzy sprawiło, że zamarła bez ruchu. Ostatnio bardzo wydoroślał. Był wyższy zarówno od Erlinga jak i Alva, szczupły i smukły. Głos miał głęboki i melodyjny. Poczuła ukłucie wyrzutów sumienia. Bergtor był już najwyraźniej za stary, by myśleć o przyszłości syna, a ją samą zaprzątał los własnych dzieci. Poza tym zakładała, że Simon zajmie się Torolvem tak samo jak Olavem, ale czy miała prawo tak myśleć? Chłopak był w wieku Alva i mógł być równie wysoko urodzony jak on, ale swoje umiejętności wykorzystywał tylko pomagając we dworze.

Nigdy nie dowiedzą się, kto jest ojcem Torolva, mógł to być zarówno Bergtor, jak i Orm Øysteinsson, Ture czy Hallstein Måsson. Bergtor był prawie pewien, że to nie on, ale mimo to wziął na siebie odpowiedzialność za dziecko i pozwolił innym wierzyć, że Torolv jest jego synem. Teraz, gdy szedł w stronę Ingebjørg, z twarzą oświetloną słonecznymi promieniami i włosami targanymi przez letni wiatr, stwierdziła, że bardzo przypomina jej Turego.

Torolv zatrzymał się przed nią, wyraźnie zakłopotany.

– Muszę z tobą o czymś porozmawiać.

– Mów o co chodzi – Ingebjørg posłała mu uśmiech – jesteśmy sami.

– Wiem, co się stało, słyszałem, jak o tym mówili. O tej ulicznicy. Ale nie domyśliłem się, kim ona jest ani jak się nazywa. Poza tym Erling o wszystkim mi opowiedział.

Ingebjørg zbladła. Erling chyba nie rozpowiadał plotek o tym, że Alv zrobił dziecko kobiecie lekkich obyczajów?

Zmarszczyła czoło. Torolv pośpiesznie dodał:

– Powiedział o tym tylko mnie. Wiem, że ty także słyszałaś, jak o tym mówili. Byłem w pobliżu. Umiem poruszać się bezszelestnie – uśmiechnął się krzywo.

– Czemu ci o tym powiedział?

– Bo wie, że Alv i ja możemy być braćmi. Odrzekłem mu wtedy, że już o wszystkim wiem.

Ingebjørg aż się wzdrygnęła. Nigdy nie rozmawiała na ten temat z Torolvem ani Erlingiem, jak to możliwe, że się dowiedzieli?

– Chciałem zapytać, czy mógłbym jechać z wami do Oslo – ciągnął chłopak. – Mógłbym poświadczyć, że Alv nigdy nie byłby w stanie pozbawić człowieka życia, że on i Christina byli razem szczęśliwi i że ślub odbył się tu, w Saemundgård.

Ingebjørg poczuła, że robi jej się zimno.

– Myślisz, że będą go podejrzewać?

Torolv skinął głową.

– Niewiele wiem o tym, co się naprawdę stało, ale skoro Christina nie znała na zamku nikogo poza nim, obawiam się, że oskarżenie może paść na niego. Erling też chciał z wami jechać, w końcu on także jest bratem Alva, ale źle się dzisiaj poczuł.

– Erling źle się czuje? Nikt nam o tym nie mówił.

– On nigdy się nie skarży, zaciska zęby i milczy. Znalazłem go dzisiaj nad rzeką i zrozumiałem, że nie czuje się dobrze.

– Co mu dolega?

– To samo co zwykle: bóle w całym ciele.

Ingebjørg kręciło się w głowie. Najpierw Torolv nazwał się bratem Alva, czego nigdy wcześniej nie robił. A teraz okazuje się, że Erling cierpi na jakąś przypadłość, o której ona nic wie, a do tego wszystkiego wyznał Torolvowi, że służąca nosi pod sercem dziecko Alva.

Odezwała się dopiero po dłuższej chwili.

– Kto ci powiedział, że być może jesteś przyrodnim bratem Alva?

– Ojciec. Był tego pewien, ale nie chciał, żeby dowiedział się o tym ktokolwiek inny. Myślałem, że o tym wiesz?

– Miałam swoje przeczucia, ale przecież tak naprawdę nie mogłam tego wiedzieć. Bergtor kocha cię jak własne dziecko. O czym tu dyskutować? Jest i zawsze będzie twoim ojcem.

Torolv milczał. Bergtor powiedział mu z pewnością, że ona także podziela jego podejrzenia.

– Chyba najwyższy czas spojrzeć prawdzie w oczy – odezwał się Torolv po dłuższej chwili. – Nie zależy mi na spadku, nigdy nie mógłbym udowodnić, że moja matka dzieliła łoże z Turem Gustavssonem, ale kocham Alva, to mój brat. Dlatego chcę mu pomóc.

– Dziękuję, Torolvie. Rozumiesz na pewno, że to dla mnie duże zaskoczenie. Zawsze miałam cię za syna Bergtora i robiłam co w mojej mocy, by i inni cię tak postrzegali. Cieszę się, że ty, Alv i Erling jesteście dobrymi przyjaciółmi i zwierzacie się sobie nawzajem, ale czuję się przestraszona tym, że Erling powierzył ci tajemnicę, którą powinien był zachować dla siebie.

– Powiedział mi o tym tylko dlatego, że boi się o Alva. Ingebjørg skinęła głową.

– Pośpiesz się. Spakuj trochę rzeczy i przyprowadź konia.

Chłopak rozpromienił się i ruszył biegiem w kierunku izby sypialnej.

W tej samej chwili ze stajni wyszedł Folke, prowadząc swojego białego ogiera.

– Co się stało? Czemu Torolv tak pędzi?

Ingebjørg streściła mu całą rozmowę ściszonym głosem.

– Widzę – westchnął Folke – że we dworze dzieje się wiele rzeczy, o których nie mamy nawet pojęcia.

– Ale skoro to nic złego, to chyba musimy się z tym pogodzić? – zauważyła.

– Naprawdę uważasz, że Alv może być podejrzany o zabójstwo? Pan Ogmund zna go przecież, chyba zadba, żeby nie stała mu się żadna krzywda. Poza tym śmierć Christiny mogła mieć naturalną przyczynę.

Folke wskoczył na koński grzbiet.

Dotarli do Akersborg następnego popołudnia, po wyczerpującej podróży w niespodziewanym upale i kurzu. Nocleg w karczmie także okazał się męczący. Na noc zatrzymało się tam mnóstwo podróżnych, chłopów i kupców. Było ciężko o miejsce, a pijani mężczyźni straszliwie hałasowali. Ingebjørg nie zmrużyła oka przez całą noc.

Folke i Torolv nie odzywali się zbyt często w czasie podróży, Ingebjørg widziała, że podobnie jak ona pochłonięci są własnymi myślami.

Chętnie zajrzałaby po drodze do Bergtora, ale Alv był przecież najważniejszy. W Belgen będą się mogli zatrzymać dopiero w drodze powrotnej.

Od siry Kjetila słyszała, że Bergtor nie czuje się dobrze, a jego interesy nie idą najlepiej. Po tymczasowym zawieszeniu broni z hanzeatami większość towarów wypływała z Oslo na cudzoziemskich statkach. To Niemcy, a nie Norwegowie przewozili je do angielskich portów. Słyszała nawet, że w dokumentach celnych pisano nazwę miasta na niemiecką modłę, Anslo. Zastanawiała się, co by na to wszystko powiedział jej ojciec, gdyby dożył tej chwili. Podobnie jak stary król Håkon, on także niepokoił się, że wwożono do kraju niepotrzebne towary zbytku i piwo, a nie mąkę, słód czy inne rzeczy tego typu.

Zbliżali się do zwodzonego mostu. Ingebjørg uniosła wzrok ku Wieży Śmiałków i zobaczyła przechadzających się po pomostach strażników. Kiedyś i Alv maszerował w tę i z powrotem, uzbrojony w oszczep i miecz, i odziany w kolczugę, ale teraz rzadko delegowano go do tej niewolniczej roboty, jak ją nazywał.

Serce Ingebjørg zabiło szybciej. Na pewno posłano także wiadomość do pana Christena i pani Judith, ale oni nie dotarli jeszcze zapewne na zamek. Chyba że posłaniec z pismem do nich wyruszył dzień wcześniej. Co było całkiem możliwe, zważywszy na to, że byli rodzicami zmarłej.

Oby tylko panna Magdalena im nie towarzyszyła! Ciało Christiny zostanie najpewniej powiezione do Dalsland i pochowane w tamtejszym kościele.

Most zwodzony został opuszczony. Powoli wjeżdżali, jedno po drugim, kierując się w stronę Wieży Dziewicy. Gdy pokonali most, zsiedli z koni, którymi zajęli się stajenni, a sami ruszyli pieszo Ciemnym Korytarzem.

Ingebjørg wiązała z tym miejscem tyle wspomnień. Pamiętała wciąż dzień, w którym chciała ukryć list ojca w Załomie muru w Ciemnym Korytarzu. Nagle ogarnęło ją wtedy mrożące krew w żyłach przekonanie, że zaraz umrze. Gdy w końcu wyszła na dziedziniec, była na wpół żywa ze strachu.

Teraz uniosła wzrok ku sufitowi, spoglądała na szorstkie kamienne ściany. Wzdrygnęła się na myśl o tamtym dniu i mocniej ścisnęła ramię Folkego.

– Coś się stało?

– Nie, myślałam tylko o tym wszystkim, co mi się przytrafiło tu, w Ciemnym Korytarzu.

Torolv usłyszał jej słowa.

– A co się tu działo?

– Jednego razu czary, innego razu bałam się złoczyńcy wyznaczonego na mojego strażnika, gdy pływałam na wyspę Hovedoen, by uczyć się malowania miniatur od brata Eilifa. To było dawno temu, Torolvie, wolałabym już o tym nie myśleć.

– I ja też nie – dodał Folke. – Ingebjørg ma szczególną zdolność do wpadania w tarapaty, ale na szczęście z reguły wszystko kończy się dobrze. – Elin mówi, że odziedziczyła tę umiejętność po matce.

Ingebjørg odwróciła się do niego.

– Naprawdę? Nigdy mi o tym nie mówiła.

– Najwyraźniej dzieci o wielu rzeczach nam nie opowiadają – rzucił Folke ze zdziwieniem. – Poza tym nie nazwałbym tego umiejętnością. To po prostu szczęście.

– W takim razie naprawdę mam nadzieję, że Elin odziedziczyła szczęście po mnie.

Dotarli wreszcie do zamkowego dziedzińca. W korytarzu było chłodno, więc gdy wyszli na słońce, mieli wrażenie, że panuje tu nieznośny upał. Zobaczyli, jak drzwi Wieży Śmiałków otwierają się. Na dziedziniec wyszli ochmistrz i Alv. Ktoś musiał zobaczyć nadjeżdżających gości i powiadomić mieszkańców zamku.

Jakże blady i wystraszony wydawał się Alv! Ingebjørg podbiegła do niego i wzięła go w ramiona.

– Tak mi przykro, synku.

Usłyszała, że Alv szlocha, ale kiedy wyzwolił się z jej uścisku, nie płakał już, z najwyższym trudem ukrywając ból i przerażenie.

Pan Ogmund przywitał się z Folkem.

– Przykrą wiadomość musiałem panu posłać, panie Folke. To niepojęte. Nie rozumiem, jak to się mogło stać, ani na co umarła.

Folke potrząsnął głową.

– My też nic nie rozumiemy. Gdy wyjeżdżali z Saemundgård po ślubie, wydawała się zdrowa i silna. Nawet nie przyszło nam do głowy, że mogłoby jej coś dolegać.

Twarz Alva przybrała umęczony wyraz.

– Nikt nie sądzi, że coś jej dolegało. Podejrzewają, że to ja pozbawiłem ją życia.

Folke posłał mu pełne powagi spojrzenie.

– Kto cię podejrzewa?

– Nadworny medyk królowej Małgorzaty, znachorka z miasta, niektórzy członkowie Rady Królewskiej, a także prawie wszyscy zbrojni i służba.

Folke spojrzał na pana Ogmunda.

– Jak to możliwe?

Ochmistrz potrząsnął głową i zrobił smutną minę. Ingebjørg pomyślała, że bardzo się postarzał od ich ostatniego spotkania.

– Robię wszystko co w mojej mocy, by nie plotkowali – westchnął ciężko.

– Czy na zamku zorganizowali się spiskowcy? Nie pojmuję, kto i dlaczego miałby rozgłaszać nieprawdę.

Ingebjørg przeszył lodowaty dreszcz. Zawsze ufała ochmistrzowi i myślała, że nikt nie odważy się mu sprzeciwić. Teraz zaczęła zdawać sobie sprawę, że Ogmund Finnsson nie miał takiej władzy, jak jej się wcześniej zdawało.

– A co na to królowa? – zapytała głucho.

Pan Ogmund potrząsnął głową.

– Jest wściekła, że coś takiego stało się na zamku, ale nie chce się mieszać w tę sprawę. Musimy znaleźć jakiś dowód albo świadka na to, że Alv jest niewinny.

Ingebjørg zerknęła na syna. Wydawał się śmiertelnie przerażony. Jezu Chryste! – jęknęła w duchu. Wygląda, jakby miał coś na sumieniu.