Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
[Opis wydawnictwa]
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 3
/Ogień oczyszczenia, Frid Ingulstad, 2010 rok, ISBN: 9788375587647 (całość cyklu), 9788375587678 - Axel Springer; 9788376021331 (całość cyklu), 9788376021454 - Bap-Press/
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (3)
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Miejska Biblioteka Publiczna im. Ł. Górnickiego GALERIA KSIĄŻKI w Oświęcimiu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2)
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 228
Rok wydania: 2010
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżycatom 3
Frid Ingulstad
Ogień oczyszczenia
Przekład
Ewa Partyga
Tytuł oryginału norweskiego:
Gjennom skjaersilden
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Redakcja i korekta: BAP-PRESS
Copyright © 2003 by N.W. DAMM & S0N A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2010 by BAP-PRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS
All Rights Reserved
Wydawca:
Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 52
www.axelspringer.pl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-767-8
oraz
BAP-PRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-145-4
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAP-PRESS
Druk: Norhaven A/S, Dania
Galeria postaci
Ingebjørg Olavsdatter
dziedziczka dworu Saemundgard w parafii Eidsvoll
Elin Tordsdatter
niedawno zmarła matka Ingebjørg
Olav Erlingsson
zmarły ojciec Ingebjørg
Eirik Magnusson
były kochanek Ingebjørg
Bergtor Måsson
narzeczony Ingebjørg; zaginął bez śladu
Sira Joar
ksiądz z kościoła św. Krzyża
Sira Eirik
ksiądz z kościoła Arnadal w Dal
Pani Thora Birgersdatter
matka przełożona klasztoru Nonneseter
Siostra Sigrid Jonsdatter
przeorysza klasztoru Nonneseter
Gunnar Thordsson
ksiądz i doradca w klasztorze Nonneseter
Sira Jacob
młody kapelan Nonneseter
W poprzednim tomie...
Wiosną 1352 roku Ingebjørg znajduje ciało swego ojca, który znikł bez śladu dwa lata wcześniej. Odnajduje także jego cenny krzyż z relikwiarzem, sygnet i skrawki pewnego łacińskiego dokumentu, zawierającego wiele imion.
Ingebjørg jest zakochana w postawnym i przystojnym Eiriku Magnussonie, który ma wkrótce zostać giermkiem króla. Jednak ona nie może nawet marzyć o zaręczynach z nim, bo jest szlachetniej urodzona. Spotykają się więc potajemnie. Wbrew swej woli zostaje zaręczona z Bergtorem Måssonem, panem na Habbarstad, wciąż jednak widuje się z Eirikiem. Gdy Ingebjørg zachodzi w ciążę, jej narzeczony orientuje się w sytuacji. Pewnego dnia Bergtor znika bez śladu. Matka Ingebjørg jest chora na serce i przeczuwa swą zbliżającą się śmierć. Dlatego chce posłać Ingebjørg do klasztoru.
Ingebjørg i jej matka przybywają do klasztoru Nonneseter w Oslo. Tej samej nocy matka umiera. Zdążyła jednak złożyć śluby zakonne w imieniu córki. Ingebjørg jest więc związana z klasztorem na resztę życia. Matka przełożona, pani Thora, okazuje się złą kobietą o zatwardziałym sercu. Ingebjørg sądzi, że matka przełożona jest w zmowie z sirą Joarem. Podejrzewa, że oboje interesują się dokumentem jej ojca, chowa więc pergamin w kościelnej niszy. Przymuszona do spowiedzi, wyznaje, że jest przy nadziei. Pani Thora wydobywa tę informację od jej spowiednika, siry Gunnara. Ingebjørg, ukarana za rozwiązłość, trafia do ciemnicy w klasztornych podziemiach.
Wkrótce potem w mieście wybucha pożar. Pogorzelcy znajdują schronienie w klasztorze. Wśród nich jest kilkuletni chłopiec, Sigurd, do którego Ingebjørg bardzo się przywiązuje. Tuż po pożarze Ingebjørg spotyka przypadkiem Eirika, którego przysłano tu z Akershus. Spotykają się potajemnie przed powrotem Eirika na dwór króla. Pewnego dnia Ingebjørg orientuje się, że Sigurd gdzieś przepadł. Dowiaduje się, gdzie go szukać i zakrada się potajemnie do przyklasztornego gospodarstwa. Znajduje chłopca w mrocznej komorze, zbitego, nagiego, przywiązanego do łóżka obok pijanego cieśli.
Rozdział 1
Ingebjørg przypadła do Sigurda, wyjęła mu szmatę z ust i zaczęła gorączkowo rozwiązywać sznury, którymi był skrępowany. Zerkała ciągle na śpiącego olbrzyma w obawie, że się obudzi i nie pozwoli jej oswobodzić chłopca.
Sigurd jakby jej nie poznał, ale nie zaczął krzyczeć. Prawdopodobnie był zbyt przerażony i odrętwiały.
– Sigurd, mój mały – powiedziała ciepło i wzięła chłopca na ręce, gdy tylko go uwolniła. Przytuliła małego i ukołysała, po czym wyszła cicho z komory. Zauważyła, że chłopiec przylgnął do niej całym ciałkiem. A więc jednak ją rozpoznał.
Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi do komory, odwróciła się gwałtownie w stronę kobiety i wybuchnęła:
– Był związany! Mógł się udusić od szmaty, którą mu zatkano buzię.
Kobieta nie odpowiedziała. Ingebjørg podeszła do niej oburzona:
– Powiem o wszystkim matce przełożonej! Nie wolno w ten sposób traktować dzieci, zwłaszcza w klasztorze.
Kobieta nadal milczała.
Sigurd lękliwie wtulił twarz w ramię Ingebjørg. Jego ciałkiem wstrząsał tłumiony płacz, lecz nie było słychać szlochu.
– Jeśli to się kiedykolwiek powtórzy, dopilnuję, żeby mały został gdzieś przeniesiony, a wtedy ty stracisz zapłatę za opiekę nad nim.
Staruszka, która nieudolnie zamiatała zaśmieconą podłogę, wyszła z izby.
– Słyszysz? Pójdę prosto do matki przełożonej!
– Niby dlaczego miałaby cię wysłuchać? – powiedziała w końcu tamta. Ingebjørg odetchnęła z ulgą. Nie pomyliła się, kobieta nic nie wiedziała o wyjeździe pani Thory.
– Bo wie, kim jestem.
Dopiero teraz kobieta zmierzyła swego gościa wzrokiem od stóp do głów. Zauważyła chyba, że Ingebjørg ma na sobie strój, jakiego nie nosiłaby dziewczyna z szewskiego zaułka, bo nagle się zawahała.
– Nie będę go wiązać – mruknęła.
– Obiecujesz?
Kobieta wzruszyła ramionami.
– Jeśli koniecznie tego chcesz.
Ingebjørg wołała się jednak upewnić. Postanowiła zabrać się do rzeczy nieco inaczej, więc odezwała się nieco przyjaźniej:
– Jeśli mnie posłuchasz, sowicie cię wynagrodzę.
Dopiero teraz młoda, ospała kobieta jakby się ocknęła i spojrzała na gościa wzrokiem, w którym niewiara mieszała się z chciwością. Przystawiła niemowlę do piersi.
– Czym mi zapłacisz?
– Okłamałam cię. Nie pochodzę z Miklagård, byłam tam tylko w odwiedzinach. Pochodzę z wielkiego dworu w okolicy Oslo.
– To co tu jeszcze robisz?
– Moi rodzice pomagają pogorzelcom. Matka pielęgnuje rannych, a ojciec zwozi drewno do odbudowy domów.
Kobieta najwyraźniej uwierzyła w jej słowa.
– Ile dostanę?
– Dość, żeby się najeść do syta.
– Dlaczego chcesz mi płacić?
– Bo Sigurd jest moim kuzynem. Jego rodzice zginęli w płomieniach. Zabierzemy go ze sobą, gdy będziemy wracać do domu, ale na razie musi mieszkać w klasztorze.
Ingebjørg zdumiała się, że tak łatwo przychodzi jej kłamać. Bez trudu zdołała przekonać kobietę.
– Kasza jest tam, w kociołku – mruknęła niechętnie tamta.
– Najpierw się trochę przejdę – odparła Ingebjørg. – Sigurd potrzebuje świeżego powietrza.
Gdy wyszli na dwór, Sigurd trochę się uspokoił. Ingebjørg ruszyła w stronę miejsca, w którym składowano drewno.’ Nie przestawała mówić w nadziei, że w ten sposób pomoże mu zapomnieć o przykrych przejściach.
– Kotek! – zawołał nagle na widok biało-czarnego kota. Ingebjørg odetchnęła z ulgą. Obawiała się, że przerażenie na dobre odebrało małemu mowę.
Dziecko zaczęło się nagle wyrywać, gdy dotarli do wielkich stosów drewna. Ingebjørg nie mogła się nadziwić, że dzieci tak szybko zapominają o złych chwilach. Tymczasem chłopiec podbiegł do jakiegoś pokrzywionego kawałka drewna i podniósł go triumfalnie do góry.
– Kamień piorunowy! – zawołał.
Ingebjørg zerknęła na niego ze zdumieniem. Skąd taki maluch wie, jak wygląda kamień piorunowy? Musiał słyszeć o tym w domu, lecz jeśli mieli tego rodzaju amulet, powinien uchronić ich przed nieszczęściem. Ojciec opowiadał jej kiedyś, że kamień piorunowy to talizman, któremu ostry kształt nadał piorun, sama jednak nigdy czegoś takiego nie widziała. Przyjrzała się więc uważnie kawałkowi drewna.
– Tak wygląda kamień piorunowy, Sigurdzie? – zapytała.
Chłopiec z zapałem pokiwał głową.
– Zabierzemy go ze sobą i położymy przed domem, w którym na razie mieszkasz, żeby nie zdarzył się następny pożar.
Pożar na pewno go przestraszył. Może ów talizman trochę mu pomoże. W tej samej chwili malec podbiegł i chwycił się kurczowo jej nogi.
– Sigurd chce tam – zaszlochał, wskazując zabudowania klasztorne.
Ingebjørg znów wzięła go na ręce.
– To niemożliwe, Sigurdzie. Ale będę cię codziennie odwiedzać i nie pozwolę, by cię związywali. Obiecuję.
Mały rozszlochał się rozpaczliwie. Ingebjørg tak bolało jego cierpienie, że sama omal się nie rozpłakała. Wolałaby, żeby krzyczał i złościł się; nie mogła patrzeć na jego rozpacz.
Spacerowała z nim tak długo, jak tylko mogła.
W końcu zapukała i otworzyła drzwi starej, niewielkiej chaty cieśli, choć Sigurd próbował ją zatrzymać.
W środku nie było już ani młodej matki, ani staruszki, tylko gospodarz, który tymczasem się obudził. Gdy Ingebjørg niezbyt zręcznie tłumaczyła, kim jest, otworzyły się drzwi do komory i stanęła w nich nieznajoma, młoda kobieta. Zapinała pośpiesznie haftki sukni. Policzki jej płonęły jak po wielkim wysiłku, rude włosy sterczały na wszystkie strony. Ingebjørg przypomniała sobie nagle, gdzie widziała tę parę; to właśnie na nich się natknęła, gdy obie z Katariną przyszły po drwa. Pamiętała tę postrzępioną grzywkę w szczególnym kolorze, dekolt odsłaniał piersi, wówczas niewidoczne.
Ingebjørg zarumieniła się ze wstydu, przypomniawszy sobie, co wtedy zobaczyła. Jak oni leżeli! Kobieta na brzuchu, on na niej jak byk z ogromnym przyrodzeniem; jęczała z rozkoszy, gdy wchodził w nią miarowo. To, co sama przeżyła z Eirikiem, wydawało się jej na tle tej sceny całkiem czyste i niewinne, i
Kobieta podeszła do mężczyzny, nie zwracając uwagi na Ingebjørg i dziecko. On zaś wyszczerzył zęby w uśmiechu:
– Zadowolona jesteś, Gyda?
Podeszła jeszcze bliżej, zsunęła dłoń po jego torsie, mrucząc jak kocica:
– Mmm, prawie – powiedziała, a jej dłoń powędrowała jeszcze niżej i zacisnęła się na jego przyrodzeniu.
– No, no – próbował ją ostudzić. – Gjertrud może wrócić w każdej chwili, chyba nie chcesz awantury?
Nie odpowiedziała, głaskała go tylko nadal, spoglądając pożądliwie i oblizując wargi językiem. Nagle przyciągnął ją do siebie gwałtownie i zaklął:
– Ty diablico!
Zachichotała radośnie, kładąc jego olbrzymią dłoń na swojej piersi.
– Jeszcze raz, Zachariasz! Jeszcze raz!
Chwiejnym krokiem ruszyli w stronę drzwi i zniknęli w ciasnej komorze.
Ingebjørg oblała się rumieńcem. Odruchowo ukryła twarz Sigurda w fałdach spódnicy, żeby oszczędzić mu widoku grzechu. Zebrało jej się na wymioty. Zachariasz był przecież mężem tamtej młodej kobiety z dzieckiem przy piersi. Jeśli scena, którą przed chwilą ujrzała, choć trochę przypominała to, co sama przeżyła z Eirikiem, cała jej miłość została zbrukana. Nie mogła już bronić jej przed Bogiem, świętym Olafem i Marią Panną. Stała się grzeszna i nieczysta. Ingebjørg zbłądziła, wierząc, że to prawdziwa miłość, równie czysta jak to, co łączyło jej matkę i ojca, czy inne małżeńskie pary.
Odwróciła się na pięcie i wyszła na dwór z Sigurdem na rękach. Nie mogła przecież dopuścić, by został sam w tej chacie pełnej grzechu. Gdyby zakonnice wiedziały, co się tam dzieje, na pewno nie umieściłyby małego, niewinnego dziecka u tych ludzi.
W tej samej chwili Ingebjørg spostrzegła żonę Zachariasza. Chryste, co teraz będzie? – jęknęła w duchu. Biedna, nieszczęsna kobieta. Trzeba ją jakoś zatrzymać, pomyślała.
– Muszę już wracać do swoich obowiązków – krzyknęła bardzo głośno. Tak głośno, by usłyszeli ją Zachariasz i jego rudowłosa kochanka. – Chciałabym się z tobą rozmówić, zanim odejdę.
– Możesz przychodzić, kiedy zechcesz – powiedziała kobieta. – Mnie tam wszystko jedno.
– W takim razie będę jutro o tej samej porze. Pamiętasz naszą umowę? – dodała szybko. – Obiecuję, że dotrzymam słowa, jeśli ty nie złamiesz swojej obietnicy.
Tu nagle umilkła. Spostrzegła bowiem idącą szybkim krokiem zakonnicę, która mijała właśnie infirmerię. Jej zachowanie obudziło w Ingebjørg niepokój.
– Muszę iść – powiedziała szybko, stawiając Sigurda na ziemi.
Teraz już rozpoznała nadchodzącą mniszkę. Była to siostra Sigrid.
– Bogu dzięki – mruknęła półgłosem. Gdyby to była siostra Potentia, mogłaby porzucić wszelką nadzieję.
– Wiem, co powiesz, siostro Sigrid. Nadużyłam twego zaufania i zasługuję na karę, jaką mi wyznaczysz.
Siostra Sigrid spojrzała na nią z rozpaczą.
– To byłoby dobre rozwiązanie. Wyznaczoną przeze mnie karę jakoś byś zniosła.
– Co to znaczy? Czy pani Thora jednak nie wyjechała?
– Wyjechała. – Zakonnica spojrzała na strój Ingebjørg.
– Jak mogłaś zdjąć szatę nowicjuszki, siostro Ingebjørg?
– Nie chciałam, żeby ktoś mnie rozpoznał.
Ruszyły w stronę klasztoru.
– Długo cię nie było – zauważyła zakonnica.
– Wiem. Nie mogłam inaczej, siostro Sigrid. Kiedy usłyszysz dlaczego, na pewno mnie zrozumiesz.
– Nic ci nie pomoże, że ja zrozumiem. Nie do mnie należy władza w tym klasztorze.
Ingebjørg udała, że tego nie słyszy.
– Wiesz, kto się opiekuje Sigurdem?
– Cieśla Zachariasz i jego żona. Są ubodzy, potrzebują pomocy, żeby nie głodować.
– A wiesz, dlaczego nie starcza im pieniędzy?
Siostra Sigrid zerknęła na nią ukradkiem, ale szybko spuściła wzrok.
– Nie tylko dlatego, że on pije – ciągnęła Ingebjørg. – Jest jeszcze inna przyczyna.
– Wolałabym o tym nie rozmawiać – ucięła zakonnica.
– Ale ja muszę ci o tym powiedzieć. – Ingebjørg nie zamierzała się poddać. – W jego komorze była inna kobieta. Nie przejmowali się nawet tym, że ja i Sigurd na nich patrzymy. Kiedy tam przyszłam, znalazłam Sigurda związanego, nagiego i zakneblowanego, w tym samym łóżku, w którym ten człowiek uprawia nierząd!
Siostra Sigrid pobladła. Przeżegnała się i wyszeptała modlitwę.
– Rozumiesz, dlaczego nie mogłam zostawić chłopca, siostro Sigrid? Leżał w ciemnościach, sparaliżowany lękiem, związany, obok chrapiącego, pijanego olbrzyma. Ze strachu nie potrafił już nawet płakać.
– Jezu Chryste! – wyrwało się zakonnicy. – Nie możemy na to pozwolić.
– Właśnie – potwierdziła Ingebjørg.
– Porozmawiam o tym z sirą Gunnarem. Nie możemy na to pozwolić – powtórzyła siostra Sigrid. I nagle się zatrzymała. – Co zrobiłaś z szatą nowicjuszki, siostro Ingebjørg? Nie możesz wejść do klasztoru w świeckim stroju.
– Schowałam ją za kamieniem w pasażu – wyznała zawstydzona Ingebjørg.
Ruszyły dalej. Ingebjørg zerknęła z niepokojem na swą towarzyszkę.
– Co miałaś na myśli, mówiąc, że zniosłabym twoją karę? Czy jeszcze ktoś zauważył, że opuściłam klasztor?
Siostra Sigrid pokiwała głową, zaciskając przy tym wargi.
– Niestety, tak.
– Siostra Potentia?
Zakonnica znów przytaknęła.
– Nie widziała mnie przecież. Jestem pewna, że nikt mnie nie widział, kiedy się wymykałam.
Siostra Sigrid westchnęła głęboko, z rezygnacją.
– Ja jej o tym powiedziałam.
Ingebjørg rzuciła jej pytające spojrzenie.
– Ty jej powiedziałaś? – powtórzyła z niedowierzaniem.
– Powiedziałam, że opuściłaś klauzurę za moją zgodą. Szukali cię wszędzie, zrobiła się groźna atmosfera. Musiałam więc to w końcu wyjaśnić.
– Dziękuję – mruknęła wzruszona Ingebjørg.
– Nie masz mi za co dziękować – stwierdziła siostra Sigrid. – Sira Joar czeka na ciebie w rozmównicy.
Ingebjørg drgnęła niespokojnie.
– Sira Joar?
Dotarły już do pasażu i Ingebjørg podeszła do kamieni, za którymi ukryła zakonną szatę. Narzuciła ją na niebieską suknię.
Siostra Sigrid z niezadowoleniem pokręciła głową i poszły dalej.
Dopiero w klasztornych murach Ingebjørg zaczęła się poważnie niepokoić rozmową z sirą Joarem. Zastanawiała się, czy on już wie o jej błogosławionym stanie i czy powinna się spodziewać kolejnej kary. Wydawało się, że nigdy się nie skończą cierpienia, które będzie musiała znosić z powodu tych kilku skradzionych chwil szczęścia z Eirikiem.
Kiedy zbliżała się do rozmównicy, próbowała zagłuszyć w sobie lęk; pamiętała, jak dobrze poszła jej poprzednia spowiedź. Może sira Joar wcale nie będzie dla niej taki surowy. Wiedziała jednak, że to człowiek niebezpieczny, a przy tym blisko związany z matką przełożoną. Ciekawa była, które z nich ma tu większą władzę, nie sądziła jednak, by ksiądz chciał wesprzeć zwykłą nowicjuszkę, która stała się obiektem nienawiści pani Thory.
Na niebie wciąż świeciło jesienne słońce, oświetlając kościelny mur i część ogrodu. Ingebjørg spostrzegła kilka sióstr, zmierzających w stronę refektarza i odgadła, że zbliża się pora drugiego i ostatniego posiłku. Może za karę pozbawią mnie jedzenia, pomyślała i poczuła, że burczy jej w brzuchu. Albo zamkną ją w celi i nie będzie mogła jutro odwiedzić Sigurda. To byłoby najgorsze. Wołała o tym nie myśleć. Co się wydarzy, jeśli nie zaniesie jutro pieniędzy żonie Zachariasza? Czy ta kobieta znów przywiąże małego do łóżka?
Zbliżając się do drzwi, bezwiednie zwolniła kroku. Nie potrafiła już powiedzieć, kogo boi się bardziej, siry Joara czy pani Thory. Wiedziała, że matka przełożona jest zdolna do najgorszych rzeczy, lecz sira Joar z kolei, jako mężczyzna, miał przecież większą władzę i większe możliwości.
Ręce jej drżały, kiedy pukała do drzwi.
– Proszę! – Głos, który usłyszała, był niski i rozkazujący.
Wyprostowała się nie bez trudu, zaczerpnęła tchu i ostrożnie otworzyła drzwi.
Duchowny siedział za pulpitem pani Thory, przy niewielkiej łojowej świeczce. Jesienne słońce nie miało tu dostępu. Podniósł głowę i spojrzał na nią bez słowa powitania.
– Kazano mi tu przyjść – zaczęła Ingebjørg niepewnie.
Skinął tylko głową.
– Siadaj, Ingebjørg Olavsdatter!
Ingebjørg zamieniła się w słuch. Dlaczego zwrócił się do niej, używając świeckiego imienia?
Może ma także świecką władzę. Może poleci przywiązać ją do pala i biczować, zakuje w łańcuchy albo każę jej wywlekać kamienie z miasta. Kiedy była w Eidsvoll, z Ravnem, widziała skazanego na taką karę mężczyznę, który stał się pośmiewiskiem gapiów. Zdawała sobie sprawę, jak wiele jest różnych kar za wykroczenia i przestępstwa.
Usiadła na brzeżku krzesła, zaciskając zlodowaciałe dłonie.
– I co, Ingebjørg, lepiej się już czujesz? – huknął po długiej i przerażającej chwili ciszy.
Ingebjørg nie posiadała się ze zdumienia. O co mu właściwie chodzi?
– Chyba słyszałaś, że zajmuję się twoją sprawą?
Spojrzała na niego, nic nie rozumiejąc.
– Co ksiądz ma na myśli?
– Rozmawiałem z panią Thorą. Miałaś rację. Wprawdzie matka złożyła śluby zakonne w twoim imieniu, lecz w roku nowicjatu nie tracisz całkowicie władzy nad swoim mieniem. Większość rzeczy matka zapisała w testamencie klasztorowi, ale zawartość twojej skrzyni należy wciąż do ciebie. Całą resztą zajęła się pani Thora. Wiesz chyba, co ci matka zapisała, prawda?
– Pamiętam mniej więcej. Ale nie widziałam tych rzeczy – dodała szeptem. – Zapisała mi łóżko, poduszkę, kołdrę, pościel... – zaczęła, ale duchowny jej przerwał.
– Na razie musisz dzielić los pozostałych nowiejuszek. Kiedy będziesz starsza i zasłużysz sobie na to, otrzymasz, co do ciebie należy – oświadczył surowo.
– Także czterdzieści marek, które matka dla mnie przeznaczyła? – odważyła się zapytać.
– Powinnaś ufać, że pani Thora najlepiej zadba o twoje mienie, Ingebjørg. Widziałem, jak własnoręcznie chowała wszystkie należące do ciebie rzeczy w skrzyni, którą pozostawiła twoja matka. Jest tam diadem i pozłacana szkatułka, flety z kości wieloryba, peleryna obszyta szarym futrem i to francuskie nakrycie głowy. Nie musisz się o nic martwić.
Ingebjørg zdumiała się jego spostrzegawczością. Niczego nie pominął. Mężczyźni zazwyczaj nie interesują się takimi sprawami.
Sira Joar chrząknął i kontynuował:
– Chciałbym z tobą o czymś porozmawiać, Ingebjørg.
Zauważyła, że także i tym razem nie powiedział do niej „siostro”. To przesłuchanie najwyraźniej nie miało nic wspólnego z jej niesubordynacją, czuła jednak, że chodzi o coś bardzo poważnego.
– Pamiętasz pewnie, że pytałem cię, co zrobiłyście z dokumentem, znalezionym w kaftanie ojca. Powiedziałaś wtedy, że matka schowała go do swej sakwy podróżnej. I że nic więcej nie pamiętasz.
Spojrzał na nią przenikliwie. Ingebjørg pokiwała głową i zmusiła się, by popatrzeć mu w oczy.
– Nie ma go w sakwie podróżnej twojej matki, Ingeborg!
Przyglądał się jej badawczo.
– Wiem tylko, że zamierzała zamieszkać tej zimy u siry Hallvarda. Gdyby udało jej się przeżyć. Małżonka siry Hallvarda pochodzi z Haeim, stamtąd też wywodzi się ród mojego ojca. Moi rodzice często bywali w gościnie u jej rodziców.
Sira Joar szeroko otworzył oczy.
– Naprawdę? To interesujące!
Spuścił wzrok i siedział przez chwilę zamyślony, oparty łokciami o pulpit, z brodą wspartą na czubkach palców.
– Nie sądzę, żeby zostawiła u nich ten pergamin – powiedział w końcu.
Znów na nią spojrzał. Ingebjørg poczuła, że się go już nie boi i po raz pierwszy popatrzyła nań bez lęku. Musiał być przystojny za młodu, zanim twarz mu się pomarszczyła, a zęby zepsuły. Ciemnoniebieskie oczy w półmroku wydawały się prawie czarne. Brwi miał ciemne, gęste i krzaczaste, nos prosty.
– Muszę ci chyba wyjaśnić, czego dotyczy ten dokument. Wówczas zrozumiesz, dlaczego tak się nim interesuję – powiedział dziwnie przyjacielskim tonem. – Pewnie nie masz pojęcia, co się dzieje między najmożniejszymi panami w kraju.
Ingebjørg pokręciła głową.
– Gdy w 1332 roku, po latach rządów regenta Erlinga Vidkunssona, król Magnus osiągnął pełnoletność, bardzo energicznie zabrał się do dzieła. Postanowił, że sam będzie pełnił funkcję kanclerza, bez żadnej pomocy ze strony Rady Królewskiej. Wywołało to wkrótce spore zamieszanie, zarówno tu, jak i w Szwecji. Magnus został bowiem wybrany także królem Szwecji, po swoim ojcu, hertugu Eryku.
Ingebjørg słuchała z zainteresowaniem. Nie dlatego, by nagle zaczęły ją obchodzić sprawy rządów i władzy, lecz dlatego, że chciała się dowiedzieć czegoś na temat tajemniczego dokumentu oraz woli swego ojca. Pamiętała wprawdzie, że Bergtor opowiadał jej o królu Magnusie, lecz wówczas zajmowały ją bardziej szczegóły romansów królowej.
– Aby zaprowadzić pokój, król Magnus parę lat temu postanowił zapewnić tytuł króla Norwegii swemu synowi Håkonowi. Brat Eryk natomiast ma objąć rządy w Szwecji po śmierci Magnusa – tłumaczył Joar. – Lecz Eryk nie jest z tego zadowolony. Nie podoba mu się to, że młodszy brat ma zasiąść na dziedzicznym tronie, a jego wyznaczono zaledwie następcą tronu w królestwie elekcyjnym. Popierają go szwedzcy wielmoże. Rozeźliło ich to, że Magnus odebrał im dobra ziemskie, żeby rozdać je swojej rodzinie. Zorganizowali tajne sprzysiężenie, a ja podejrzewam, że w dokumencie twojego ojca znajdują się nazwiska niektórych buntowników. Może nawet właśnie dlatego twój ojciec został zamordowany!
Ingebjørg zdrętwiała.
– Mój ojciec nie został zamordowany, umarł z powodu zarazy! – zaprotestowała, czując, że cała drży.
Sira Joar pokiwał głową ze zniecierpliwieniem.
– Możliwe. Nigdy się nie dowiemy, jak było naprawdę. Ale twój ojciec wziął stronę króla i zagrażał jego przeciwnikom. Dlatego miał wrogów, Ingebjørg. Jeśli zabili go z zimną krwią, powinnaś poznać nazwiska tych zdrajców.
Ingebjørg spojrzała na jego dłonie. Na prawej miał dwa wielkie pierścienie, lecz żaden nie przypominał sygnetu ojca. Pokiwała głową, choć w głębi serca czuła niepokój. Nie z powodu jego opowieści, ale dlatego, że nie widziała, kim naprawdę jest ten człowiek i o co mu chodzi. Udawał, że popiera króla, lecz Ingebjørg słyszała przecież, że większość duchownych wzięła stronę wielmożów.
– Jeśli zabili ojca, pewnie pozbyli się także dokumentu? – zapytała niewinnie.
– Może nie wiedzieli, że miał go przy sobie. Sama mówiłaś, że krzyż z relikwiarzem i inne cenne przedmioty pozostały nietknięte. To może świadczyć o tym, że zabójcy się śpieszyli i zależało im przede wszystkim na tym, by go zgładzić.
Ingebjørg nie odpowiedziała.
– Bardzo cię proszę, Ingebjørg, przypomnij sobie, co mówiła matka! Czy jest jeszcze ktoś, komu mogła zostawić ten dokument? Miała tu jakichś zaufanych przyjaciół? Musisz zrozumieć powagę sytuacji, tu chodzi o życie króla!
– Wspominała tylko o arcybiskupie Hallvardzie i o księdzu. I jeszcze o Olafie, który jest synem krewniaka ojca, Torgeira Sigurdssona z Mjøsa.
Sira Joar zmarszczył czoło w zamyśleniu.
– A jesteś pewna, że dokumentu nie ma pośród twoich rzeczy? I
Ingebjørg jakoś zdołała spojrzeć mu prosto w oczy.
– Nie sądzę, by mógł tam być. Nie wiem, gdzie go szukać.
– W dormitorium masz swoją skrzynię, zgadza się? Pokiwała głową, wciąż patrząc mu w oczy.
– Kiedyś szukałam skarpet, bo bardzo zmarzły mi stopy i zauważyłam, że ktoś grzebał w moich rzeczach. Ale chyba niczego nie brakowało.
Sira Joar aż drgnął.
– Ktoś przeszukiwał twoją skrzynię? – huknął i spojrzał na nią podejrzliwie.
– Pewnie któraś z nowicjuszek, ciekawa, co tam trzymam – wyjaśniła pośpiesznie, ale to nie rozwiało jego podejrzeń.
– Stare skrzynie mają często tajemną skrytkę. W twojej także jest coś takiego?
– Tak, ojcze duchowny.
– Może właśnie tam jest dokument?
– Nie wiem, ojcze. Nie przypuszczałam, że ten dokument jest taki ważny, więc go nie szukałam.
Wielki Boże i Ty, święty Olafie, wybaczcie mi moje kłamstwa. Nie kłamię ze względu na siebie, lecz ze względu na króla, szepnęła w duchu.
– Czy możesz mi pokazać tę skrzynię?
– Oczywiście, ojcze.
Dopiero gdy wyszli z rozmównicy, uświadomiła sobie, że sira Joar nawet słowem nie wspomniał o jej niesubordynacji i przewinieniu. Interesował go tylko dokument. Nie miała już wątpliwości, że duchowny jest zamieszany w walkę o władzę.
Podążając za nim w stosownej odległości, zastanawiała się nad tym, co usłyszała. Nic dziwnego, że zwolennicy króla interesują się dokumentem, skoro zawiera on nazwiska buntowników. List jest jednak jeszcze cenniejszy dla rebeliantów, którzy nastają na życie króla. Czekałaby ich niechybna śmierć, gdyby treść listu wyszła na jaw. Zdrada króla to przecież najcięższa zbrodnia, z której nie można się wykupić. Podobno prawo wykupu nie obowiązuje nawet tych, którzy fałszują królewską monetę, list czy pieczęć. Człowiek, który się na to waży, musi się spodziewać najsroższej kary.
Przeszył ją lodowaty dreszcz. Dopiero teraz pojęła, że jest w posiadaniu niebezpiecznego oręża. Miała nadzieję, że pewnego dnia pojawi się przed nią człowiek z sygnetem ojca i będzie mogła mu oddać ten nieszczęsny dokument. Może powinna zakraść się niepostrzeżenie do kościoła i sprawdzić, czy list leży nadal tam, gdzie go ukryła.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, promienie muskały tylko okna na piętrze we wschodnim skrzydle. Z północy nadchodził już chłodniejszy powiew. Zbliża się zima, pomyślała Ingebjørg i zadrżała. Instynktownie musnęła dłonią swoje łono. Miała nadzieję, że dziecko przetrwa jakoś nadchodzące mrozy w surowych, klasztornych warunkach.
Dotarli już do krętych schodów, sira Joar poszedł przodem. Czarna peleryna wlokła się po kamiennych stopniach, słychać było jego ciężkie kroki i przyśpieszony oddech. Ingebjørg zastanawiała się, co inne siostry mogłyby sobie pomyśleć, gdyby ich teraz zobaczyły. Zdziwiłyby się zapewne na widok nowicjuszki, podążającej za duchownym w stronę dormitorium.
Na szczęście wszystko wskazywało na to, że sira Joar jej uwierzył. Cieszyła się, że potrafi skutecznie udawać niewiniątko. Jednak w każdej chwili groziło jej niebezpieczeństwo. Gdy sira Joar przekona się, że pergaminu nie ma w jej dobytku, zacznie coś podejrzewać. Matka nie zdążyła przecież odwiedzić nikogo tego dnia, w którym przybyły do Oslo. Widziała się tylko z tymi, którzy zgodnie z jej życzeniem czekali na nie w klasztorze. Sira Joar zainteresuje się pewnie Olafem, może także joannitą, lecz raczej nie sirą Gunnarem. Nikt więcej nie znajdzie się jednak w kręgu podejrzanych. Dokument nie mógł przecież zniknąć bez śladu. Sira Joar ma zbyt dobre stosunki z panią Thorą, żeby ją o cokolwiek posądzać. Zresztą najprawdopodobniej są w zmowie. Niewykluczone, że pewnego dnia pani Thora użyje wszelkich sposobów, by wydobyć z niej prawdę. Do tego czasu trzeba się koniecznie pozbyć niebezpiecznego dokumentu!
Dotarli właśnie do dormitorium. Ingebjørg podeszła natychmiast do starej skrzyni i uchyliła wieko. Zawartość kufra pozostawała nadal w nieładzie.
– Straszny tu nieporządek, Ingebjørg – napomniał ją sira Joar, pochylając się już nad skrzynią.
– To nie moja wina, ojcze – usprawiedliwiła się. – Mówiłam już, że ktoś grzebał w moich rzeczach.
Kucnęła i otworzyła tajemną skrytkę. Kapelan stał i patrzył uważnie. W skrytce leżała pięknie poskładana ozdobna opaska, którą ojciec kupił jej od zamorskich kupców w Oslo. A także narzutka z szarego futra. Wyjęła obie pamiątki.
– To ostatnie prezenty od ojca – wyjaśniła. – Nie wiem, czy wolno mi coś takiego posiadać, ale te pamiątki wiele dla mnie znaczą.
– Tak, tak – mruknął zniecierpliwiony. – Nic więcej tu nie ma?
– Ojciec może sam zobaczyć, ale ja nie widzę w skrzyni niczego niezwykłego.
– I jesteś pewna, że nie wyjęłaś tego listu? Może go wyrzuciłaś?
Obróciła się i spojrzała na niego z niekłamanym przerażeniem.
– Nigdy bym tego nie zrobiła, siro Joarze. Nigdy bym nie wyrzuciła czegoś, co należało do mojego ojca.
Od razu pożałowała tych słów. Gdyby skłamała i powiedziała, że wyrzuciła dokument, dałby jej pewnie spokój.
– Hm. – Zamyślił się. – Zadziwiające. Gdzieś przecież być musi. Zastanów się, co twoja matka mogła z nim zrobić?
Ingebjørg zamknęła skrytkę, włożyła wszystko z powrotem do skrzyni i zatrzasnęła wieko. Potem podniosła się niespiesznie.
– Nie wiem. Matka nie mówiła, że to ważny list. Wydaje mi się, że miała dziwny wyraz twarzy, gdy go przyniosłam, ale pewnie wzruszyła się po prostu tym, że znalazłam rzeczy ojca.
– Nic nie powiedziała? – dopytywał się sira Joar.
Ingebjørg udała, że się zastanawia.
– Oniemiała, gdy się okazało, że go znalazłam, lecz nie przypominam sobie, by coś powiedziała. Kiedy oprzytomniała, ucieszyła się, że odnalazły się także łańcuch i krzyż z relikwiarzem.
– O jakim krzyżu z relikwiarzem mówisz?
Ingebjørg pożałowała swoich słów. Teraz sira Joar będzie chciał wiedzieć, co z nim zrobiła, a ona dała je przecież tamtej czarownicy nad jeziorem Mjøsa.
– To był stary krzyż z relikwiarzem, w którym znajdowała się drzazga z Krzyża Chrystusa. Ojciec odziedziczył go po swoim ojcu.
– I gdzie jest teraz ten krzyż?
Ingebjørg zdążyła już obmyślić odpowiedź.
– Niestety, musiałyśmy nim zapłacić.
– Zapłacić? – powtórzył porażony. – Relikwią?
Ingebjørg pokiwała głową.
– Nie miałyśmy pieniędzy, a musiałyśmy zapłacić dziesięcinę i daninę. Krzyż był najcenniejszą rzeczą, jaką posiadałyśmy, a poza tym, łatwiej było go sprzedać niż ziemię. Teraz nikomu nie zależy na ziemi, nawet nasz stajenny ma już własne gospodarstwo.
Sira Joar uwierzył w jej słowa, lecz był nimi wstrząśnięty.
– Gdybym tylko o tym wiedział. Chętnie zapłaciłbym dwa razy tyle, żeby mieć taką relikwię. – Odwrócił się w stronę wyjścia. – Porozmawiam z sirą Hallvardem, z twoim krewnym Olafem Torgeirssonem i z joannitą. Zapytam, czy dowiedzieli się czegoś od twojej matki w ostatni wieczór jej życia. Siostra Sigrid także przebywała u niej przez pewien czas. Może ona coś wie.
– Przykro mi, że nie mogę w niczym pomóc, ojcze.
Obrócił się jeszcze raz i spojrzał na nią badawczo.
– Jeśli tylko nie skłamałaś i niczego przede mną nie ukryłaś, nie sądzę, byś mogła coś w tej sprawie zrobić – odparł, przyglądając się bacznie jej twarzy.
W tej samej chwili, ku swemu przerażeniu, Ingebjørg poczuła, że się rumieni. Sira Joar zbliżył się o krok.
– Chyba nie skłamałaś, Ingebjørg?
Ingebjørg energicznie pokręciła głową, ale nie zdołała spojrzeć mu w oczy.
– Nie, ojcze – szepnęła, czując, że narastają w nim podejrzenia, które mogą być dla niej niebezpieczne.
– Mam nadzieję, bo źle by się to dla ciebie skończyło – wycedził.
– Nie rozumiem, co ojciec ma na myśli.
– Zastanawiam się, czy mogę mieć pewność – odparł tajemniczo. Obrócił się po raz ostatni i ruszył wreszcie w stronę kręconych schodów.
Ingebjørg śledziła go wzrokiem, a serce szalało w niej ze strachu. Sira Joar podejrzewa ją o kłamstwo. Co zrobi, żeby wydobyć z niej prawdę?