Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
[Opis wydawnictwa]
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 13
/Misterium, Frid Ingulstad, 2010 rok, ISBN: 9788375587647 (całość cyklu), 9788375588064 - Axel Springer; 9788376021331 (całość cyklu), 9788376021850 - Bap-Press/
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (4)
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Miejska Biblioteka Publiczna im. Ł. Górnickiego GALERIA KSIĄŻKI w Oświęcimiu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2)
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 236
Rok wydania: 2010
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżycatom 13
Frid Ingulstad
Misterium
Przekład
Ewa Partyga
Tytuł oryginału norweskiego:
Mirakelspill
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Redakcja i korekta: BAP-PRESS
Copyright © 2004 by N.W. DAMM & S0N A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2010 by BAP-PRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS
All Rights Reserved
Wydawca:
Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa’
ul. Domaniewska 52
www.axelspringer.pl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-806-4
oraz
BAP-PRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-185-0
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAP-PRESS
Druk: Norhaven A/S, Dania
Galeria postaci
Ingebjørg Olavsdatter
dziedziczka dworu Saemundgård w Dal, w parafii Eidsvoll
Ture Gustavsson
szwedzki szlachcic, mąż Ingebjørg
Bergtor Måsson
przybrany ojciec Ingebjørg, kupiec ożeniony z Giselą
Gisela Sverresdatter
gospodyni we dworze Belgen, żona Bergtora
Orm Øysteinsson
ochmistrz dworu królewskiego (najwyższy rangą urzędnik w kraju)
Pani Bothild
gospodyni Akersborg, żona Orma Øysteinssona
Pan Øystein
syn ochmistrza i pani Bothild
Folke Bårdsson
doradca Turego, strażnik Ingebjørg
Królowa Blanka
małżonka króla Magnusa, matka młodego króla Håkona
Młody król Håkon
nominalny władca Norwegii, do czasu uzyskania pełnoletności
Francisca
ochmistrzyni dworu królowej Blanki
Benedykta
żona zarządcy dworu w Tunsberg
Brat Eilif
stary mnich z Hovedøen, nauczyciel malarstwa miniaturowego
Adalis Adami
nałożnica Turego
Twierdza Tunsberg ok. roku 1350.
W poprzednim tomie...
Turę wziął sobie Adalis jako nałożnicę. Ingebjørg nie może znieść tej sytuacji, na szczęście królowa Blanka zaprasza ją i panią Bothild do twierdzy w Tunsberg. Towarzyszyć ma im Folke Bårdsson. Brat Eilif radzi jednak Ingebjørg, by Bårdssonowi nie ufała.
Podczas przechadzki po Tunsberg Ingebjørg rozpoznaje swego dawnego konia Faksego. To wywołuje w niej lęk, że sira Joar jest gdzieś niedaleko. Folke stara się ją pocieszyć grą na flecie. Wówczas zazdrosny król Håkon wysyła go do Oslo z listem, oskarżającym posłańca o niestosowne zachowanie. Ingebjørg boi się, że Turę wtrącił Folkego do lochów, pisze więc do męża list, w którym ręczy za jego niewinność.
Tymczasem Folke znajduje się już na pokładzie hanzeatyckiego okrętu. Ucieka z Akersborg zaraz po przekazaniu listu Turemu.
Pewnego ranka Ingebjørg zostaje wywołana z Sali Rycerskiej, bo do Tunsberg przybył jej mąż. Niespodziewanie Turę oskarża ją o romans ze swym zaufanym doradcą, Folkem Bårdssonem.
Rozdział 1
Ingebjørg bez lęku patrzyła Turemu w oczy. Sama się sobie dziwiła, skąd w niej ta odwaga.
– Wiesz równie dobrze jak ja, że to nieprawda, Turę. Spójrz na mnie. Czy sądzisz, że człowiek, który cieszy się wszystkimi przywilejami wielmożów i może zaspokajać swoje żądze z szanowanymi pannami, chciałby uwieść kobietę brzemienną? I ryzykować, że stanie się jednym z tych nieszczęsnych trędowatych w szpitalu Świętego Laurentego?
Zauważyła, że mąż cofnął się bezwiednie o krok, a rysy jego twarzy na chwilę się ściągnęły. Ingebjørg obejrzała się przez ramię i mówiła dalej przyciszonym głosem:
– Czyżbyś zapomniał, co ci opowiadałam o królu Håkonie? On jest we mnie zakochany. Chciałeś, bym to wykorzystała i załatwiła twoje sprawy tutaj, w Tunsberg. Aby zdobyć informacje, na których ci zależało, musiałam być dla niego wyjątkowo uprzejma. To niestety go ośmieliło i teraz nie może znieść, gdy pojawia się koło mnie jakiś mężczyzna. Folke Bårdsson robił tylko to, co mu przykazałeś. Opiekował się mną, towarzyszył mi podczas wypraw do miasta, dbał, żebym się nie przewróciła i nie zrobiła krzywdy twojemu dziecku, zachowywał się godnie i po rycersku. Nie pojmuję, jak król Håkon mógł dostrzec w jego zachowaniu cokolwiek nieprzyzwoitego. Na pewno kierowała nim zazdrość.
Turę zmrużył oczy i spojrzał na nią podejrzliwie.
– Próbujesz wywieść mnie w pole, żono? Ingebjørg znów obejrzała się przez ramię.
– Zdobyłam ważne dla ciebie informacje – szepnęła, jakby nie usłyszała jego oskarżeń. – Chodź ze mną do mojej komnaty w Wieży Strażniczej, to ci o wszystkim opowiem.
Wiedziała, że wiele ryzykuje. Musiała dobrze rozegrać wszystkie swoje karty. Zauważyła, że zaczął się wahać.
– Chyba teraz jecie śniadanie?
– Owszem, ale ja już prawie skończyłam.
– Za to ja nic nie jadłem – odparł z urazą. – Zaskoczyła nas straszliwa burza; cudem tutaj dotarliśmy.
– Och, mój drogi! – zawołała Ingebjørg, udając współczucie i uprzejmość, choć w głębi serca czuła do męża odrazę. – Wejdź ze mną do środka. Jestem pewna, że królowa Blanka ucieszy się na twój widok. Poza tym jest tu wielu najbardziej zaufanych i wpływowych ludzi króla Håkona. To oni wejdą do Rady Królewskiej, gdy młody następca tronu przejmie rządy. Powinieneś ich poznać.
Turę kiwnął głową, wyprostował się i ruszył do drzwi. Ingebjørg odetchnęła z ulgą. Dopięła swego: opuścił go gniew, a wraz z nim podejrzenia. To dało jej dziwne poczucie władzy. Wprawdzie on był silniejszy i decydował o jej losie, ale ona potrafiła osiągnąć to, czego chciała, za pomocą odpowiednich słów i sprytu. Teraz udało jej się odwlec rozmowę, dzięki czemu zyskała szansę wyjścia cało z tej kłopotliwej sytuacji, chociaż nie wiedziała, jak się Turę zachowa po kilku pucharach wina. Jeszcze wiele mogło się zdarzyć.
Zauważyła, że pani Bothild drgnęła niespokojnie, a królowa Blanka zmarszczyła czoło, gdy oboje weszli do sali biesiadnej. Może król Håkon zdradził matce, że Ingebjørg lęka się męża. Jednak nienaganne maniery królowej nie pozwalały jej okazać, co naprawdę myśli. Uśmiechnęła się więc i uprzejmie przywitała gościa.
Ingebjørg spojrzała na młodego króla, który nie spuszczał z nich wzroku. W jego oczach pojawiło się dziwne zamyślenie. To dobrze, pomyślała. Zapewne nie pozwoli, żeby Turę się zapomniał.
Gościa usadzono obok gospodarza zamku; po chwili był już pogrążony w rozmowie z sąsiadami. Ingebjørg tymczasem wróciła na swoje miejsce z pewną ulgą, choć wciąż niespokojna. Turę był przecież nieobliczalny; nawet jeśli na pozór jej uwierzył, to w każdej chwili mógł zmienić zdanie. Dziwiła się, że podjął tę trudną podróż do Tunsberg tylko po to, żeby ją ukarać, i to teraz, gdy ma u swego boku Adalis. A może nałożnica już mu się znudziła? – pomyślała z przerażeniem. Czuła się wprawdzie upokorzona i poniżona tym, że jej małżonek wziął sobie drugą „żonę”, byłoby jednak jeszcze gorzej, gdyby znów zajął się tylko nią i chciał do niej wrócić zaraz po riarodzinach dziecka.
A na razie nie pozostawało jej nic innego, jak czym prędzej wymyślić coś w miarę prawdopodobnego, co rzekomo udało jej się wydobyć od króla Håkona. Coś, co spodobałoby się Turemu, który tak bardzo pragnie detronizacji króla Magnusa. Nie miała jednak żadnego pomysłu i nie mogła sobie darować, że nie przygotowała się na taką sytuację. Okazji jej przecież nie brakowało. Siedziała więc teraz przy śniadaniu i gorączkowo starała się coś wymyślić, ale w głowie czuła pustkę. Ogarniał ją coraz większy niepokój. Wiedziała, że kiedy tylko Turę skończy jeść, będzie chciał pójść z nią do komnaty w strażnicy. A jeśli do tego czasu ona nie zdoła nic wymyślić, znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Złożyła pod stołem ręce do modlitwy:
– Święta Maryjo, błagam Cię, pomóż mi. Nie zniosę nawet myśli o jego kolejnych, szalonych karach.
– Ingebjørg?
Z zamyślenia wyrwała ją siedząca na lewo od niej pani Bothild. Położyła dłoń na ramieniu Ingebjørg i patrzyła na nią uważnie.
– Przepraszam, nie słyszałam.
Sąsiadka rozejrzała się dyskretnie i szepnęła:
– Powiedziałam, że może królowa Blanka mogłaby ci pomóc. Jeśli królowa wyda jakiś rozkaz, twój małżonek będzie musiał się podporządkować.
– Ale w żaden sposób nie zakażę mu przecież dzielić ze mną łoża tej nocy – szepnęła Ingebjørg. – Przy tak złej pogodzie Turę stąd nie odpłynie; będzie musiał zaczekać, aż się poprawi.
Pani Bothild w zamyśleniu dotknęła swego policzka. Po chwili znów się rozejrzała, żeby się upewnić, czy nikt ich nie podsłuchuje, i szepnęła:
– Może powiemy, że królowa gorzej się poczuła i posłała po ciebie? Wszyscy wiedzą, że byłaś w klasztorze i znasz się na ziołach.
Ingebjørg się uśmiechnęła.
– Co ja bym bez ciebie zrobiła!
Królowa Blanka wstała od stołu i pozostali biesiadnicy poszli za jej przykładem.
Ingebjørg spojrzała na męża. Mówił z ożywieniem, gestykulował i był tak pochłonięty rozmową, że nawet nie spostrzegł, iż posiłek dobiegł końca. I w tym momencie przyszedł jej do głowy pewien pomysł; jakby samo niebo go zesłało. Przekonana, że poradzi sobie z Turem, podeszła do niego, uśmiechnęła się i powiedziała głośno:
– Drogi mężu, królowa wstała od stołu. Czy znajdziesz czas, żeby udać się ze mną do mojej komnaty na szczycie wieży?
Turę łypnął na nią okiem, wyraźnie niezadowolony, że mu przerwała.
– Przyjdę, jak skończę.
Ingebjørg z uśmiechem pokiwała głową, wyszła z sali i ruszyła po schodach na samą górę. Największy strach już ją opuścił, ale wciąż była niespokojna. Nie sądziła, by Turę chciał wziąć ją gwałtem; widziała przecież w jego oczach lęk, gdy wspomniała o zagrożeniu trądem. Ale mógł ją ukarać w inny sposób: zmusić do czynów najbardziej odrażających. Dobrze o tym pamiętała.
Coraz trudniej przychodziło jej wspinanie się po wąskich i ciasnych schodach. Przez otwory strzelnicze widać było sinoczarne chmury, szybujące po ciemnym niebie. Nagle usłyszała w oddali jakieś grzmoty. Przeraziło ją nagłe wspomnienie: obraz księcia Bengta Algotssona, który próbował ją zgwałcić w skryptorium Akersborg.
Nic dziwnego, że odgłosy burzy i męskie żądze budzą we mnie lęk, pomyślała. A w każdym razie żądze niektórych mężczyzn...
Naszło ją jeszcze jedno wspomnienie: jak leżała w objęciach Eirika, w domku gościnnym w klasztorze Nonneseter. To był jedyny raz, gdy leżeli razem w łóżku, mieli dla siebie czas i nie bali się, że ktoś ich zaskoczy. Plecy miała wówczas obolałe po chłoście, ale bliskość ukochanego uśmierzyła ból. Po raz pierwszy rozebrała się dla niego, a on pieścił jej ciało łagodnymi muśnięciami. Siedziała wtedy z zamkniętymi oczami i czuła, jak fala gorąca stopniowo ogarnia ją całą, jak narasta w niej pragnienie, by stopić się z nim w jedno. Tak może wyglądać miłość kobiety i mężczyzny, pomyślała. Przecież sama kiedyś takiej miłości doświadczyła.
Po chwili przed jej oczami pojawił się jeszcze jeden obraz: zobaczyła znachorkę Guro z rozwichrzonymi włosami, rozpalonymi policzkami, nabrzmiałymi wargami, w wymiętej sukni. I cień wysokiego mężczyzny, przemykającego przez mroczną izbę. Czy był to Folke Bårdsson? Czy ta para przeżyła to samo, co ona z Eirikiem?
Odpędziła od siebie te myśli i weszła do komnaty.
Gdzieś za murami rozległ się kolejny grzmot, tym razem nieco bliżej. Zaniepokojona, podeszła szybko do okna, z przerażeniem myśląc o tym, co by to było, gdyby nagle uderzył piorun.
Chwilę później usłyszała ciężkie kroki na schodach. Podeszła do sztalugi. Może Turę się rozchmurzy, gdy zobaczy obraz i przypomni sobie, ile pieniędzy potrafi w ten sposób zarobić jego żona... Wprawdzie akurat ten obraz zamierzała podarować królowej Blance, ale mogła przecież namalować następny z podobnym motywem.
Turę zapukał i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Gdy tylko zobaczyła wyraz jego twarzy, wiedziała, że niełatwo będzie go obłaskawić. Jego oczy znów były czarne jak węgle, a regularne zazwyczaj rysy wykrzywiał nieprzyjemny grymas.
– I co, moja żono? Ciekaw jestem, czego się dla mnie dowiedziałaś?
Ingebjørg uśmiechnęła się, choć ogarniał ją coraz większy strach. Przybrała zatroskany wyraz twarzy i spojrzała błagalnie na męża.
– Podsłuchiwałam pod drzwiami, Turę, jeśli więc zdradzisz, od kogo masz te informacje, znajdę się w niewesołej sytuacji.
– Oczywiście, że nie zdradzę! – Machnął niecierpliwie ręką. – No to co usłyszałaś?
Ingebjørg przybliżyła się nieco i zniżyła głos:
– W Szwecji zawiązano tajne sprzysiężenie przeciwko królowi Magnusowi.
Turę zmarszczył brwi i wzruszył jednym ramieniem, jak zawsze wtedy, gdy był zdenerwowany.
– Kto to powiedział?
Ingebjørg przysunęła się jeszcze bliżej.
– Może to nie jest prawda, ale król Håkon i królowa Blanka tego właśnie się obawiają. Słyszałam, jak o tym rozmawiali. Wspominali o księdze, napisanej przez panią Birgittę, w której mówi ona o swoim objawieniu. Podobno Najświętsza Panienka przestrzegła w nim króla przed uprawianiem nierządu z mężczyznami...
– Przecież wszyscy o tym wiedzą! – przerwał jej zirytowany Turę. – Mówili coś jeszcze o tych buntownikach?
– Mówili, ale trudno mi było się w tym połapać. Myślisz, że to prawda, Turę? Sądzisz, że naprawdę są ludzie, którzy chcą pozbawić tronu króla Magnusa?
Odwrócił wzrok i powoli podszedł do okna.
– To pewnie zwykłe plotki – mruknął. – Ale chętnie bym się dowiedział, skąd się wzięły. – Przez chwilę stał w milczeniu i patrzył w dal. Potem nagle się odwrócił. – Powinnaś była więcej się dowiedzieć przez ten czas, który tu spędziłaś.
Ingebjørg pokiwała głową.
– Zawsze pilnie słuchałam, o czym rozmawiają mężczyźni podczas posiłków, ale niełatwo mi to wszystko zrozumieć.
– Obiecałaś, że wydobędziesz informacje od króla Håkona.
– I zrobiłam to, o co mnie prosiłeś. Daj mi trochę czasu, żebym mogła sobie wszystko przypomnieć. Wołałam niczego nie zapisywać, żeby te informacje nie trafiły w niepowołane ręce. Pamiętam w każdym razie, jak mówił, że, po rozwiązaniu unii personalnej i przejęciu przez niego rządów, król Magnus zachowa Ranrike, Borgesyssel, Tunsberg i swoje lenna. Na tych terenach króla Magnusa nadal będzie reprezentował Orm Øysteinsson, choć przestanie być ochmistrzem.
Turę pokiwał głową ze zniecierpliwieniem.
– To nie jest żadna tajemnica! Powinnaś wydobyć od niego coś, o czym nie wie nikt inny! – mruknął, wyraźnie już poirytowany.
– Skąd mam wiedzieć, co jest ważne, a co nie? Sądziłam, że ta sprawa cię zainteresuje.
Spostrzegła, że Turę stara się nad sobą zapanować.
– Oczywiście, że mnie to interesuje, ale takie plotki zawsze krążą wśród ludzi. Postaraj się przypomnieć sobie jakieś nazwiska, a wtedy ja dokładniej zbadam sprawę.
– Wydaje mi się, że królowa i młody król nie wiedzą, kto za tym wszystkim stoi. Bardzo się starałam zapamiętać wszystko, zwłaszcza nazwiska, ale bałam się, że ktoś mnie zauważy. Gdyby się zorientowali, że stoję pod drzwiami i podsłuchuję, bardzo by się zdziwili. Zresztą nie miałam przecież pojęcia, czego chciałbyś się dowiedzieć, bo powiedziałeś tylko, że mam słuchać uważnie, gdy będzie mowa o sprawach królestwa i władzy.
– Właśnie. To chyba nic trudnego. Czy królowa Blanka nie wspominała o kłopotach, które ona i król Magnus mieli w ostatnich latach w Szwecji? Wydawało mi się, że o niczym innym nie potrafi myśleć.
– Królowa się zamartwia, a mnie jest jej bardzo żal. Zdaje się, że stosunki między królem i jego starszym synem nie są najlepsze, i to także boli matkę.
Turę od razu się ożywił.
– Co mówiła o junkrze Eryku?
– Że jest zazdrosny o brata i niezadowolony, bo Håkon zasiądzie na tronie wcześniej niż on.
– Nic dziwnego, że jest zazdrosny.
Ingebjørg spojrzała na męża ze zdumieniem.
– Jest przecież starszy, a musi czekać aż do śmierci ojca, podczas gdy Håkon zacznie rządzić już niedługo, mając zaledwie piętnaście lat.
– I co w tej sytuacji można zrobić?
Ingebjørg starała się mówić niewinnym tonem.
– Wiele zrobić się nie da. Król Magnus i królowa Blanka popełnili błąd, podejmując taką decyzję.
– Myślisz, że to dlatego jacyś szwedzcy wielmoże zaczynają się buntować?
Wzruszył ramionami.
– To może być jeden z powodów.
– Ale czy nie narażają się w ten sposób na niebezpieczeństwo? Przecież występują przeciwko własnemu królowi!
– Zawsze znajdą się ludzie gotowi walczyć o władzę, Ingebjørg. Ale zgadzam się z tobą. Nie rozumiem, skąd mają tyle odwagi – uśmiechnął się. – Dobrze się spisałaś. Chcę, żebyś nadal uważnie wszystkiego słuchała i postarała się wydobyć coś więcej od króla Håkona. Całe szczęście, że się w tobie zakochał. Postaraj się dowiedzieć, czy znają jakieś nazwiska i czy w Norwegii też są zdrajcy. Ważne, byśmy uderzyli, zanim zdołają się zjednoczyć.
– Ale dlaczego nie możesz porozmawiać o tym bezpośrednio z królem Håkonem? Powinien docenić, że wspierasz jego ojca.
Turę pokręcił głową.
– Nikt nie może wiedzieć, że chcemy rozpracować ten spisek. W przeciwnym razie stracimy szansę na to, by zdemaskować zdrajców. A może nawet nasze życie znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Ingebjørg posłała mu zaniepokojone spojrzenie.
– Bądź ostrożny, Turę. Jestem z ciebie dumna – dodała z uśmiechem. – Z pewnością król Magnus nagrodzi cię za wierność.
Pokiwał głową, przygryzając wargę.
– Chciałbym, żebyś na coś jeszcze zwróciła uwagę, Ingebjørg. Czy poznałaś już żonę zarządcy twierdzy. Wiesz coś o niej? Można jej zaufać?
Ingebjørg pokręciła przecząco głową.
– Rzadko z nią rozmawiam. Ona zwykle trzyma się na uboczu.
– Chciałbym dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Słyszałem, że nie jest taka jak inne kobiety. Podobno interesuje się sprawą rządów w królestwie.
– W takim razie postaram się ją bliżej poznać.
Uśmiechnął się i przybliżył o parę kroków.
– Wielka szkoda, że jesteś brzemienna, Ingebjørg. Mam na ciebie ochotę.
Uśmiechnęła się zakłopotana i spuściła wzrok, czując, jak ciarki przechodzą jej po plecach.
– Brakuje mi ciebie – ciągnął tym swoim niskim głosem, którego tak się bała. – Nikt nie potrafi obudzić we mnie takiego pożądania. Kiedy dziecko przyjdzie na świat, będziemy musieli wszystko nadrobić.
Już miała coś powiedzieć, ale w porę ugryzła się w język.
Domyślił się chyba, co pomyślała, bo dodał:
– Nie przejmuj się Adalis. Ma cudowne ciało, pragnę jej, ale tęsknię za tobą, to ty jesteś moim miłosnym eliksirem. Z czasem przyzwyczaisz się do tego, że jesteśmy w sypialni we troje.
Przybliżył się jeszcze bardziej i pogłaskał ją po policzku.
Ingebjørg z przerażeniem pomyślała, co będzie, jeśli jego pożądanie wzrośnie i dostanie któregoś z tych swoich dziwnych napadów. Gorączkowo szukała czegoś, co mogłoby zmienić tor jego myśli.
– Ach, przypomniało mi się coś jeszcze! – wykrzyknęła, dziękując w duchu niebiosom, że w porę zesłały jej tę myśl. – Słyszałam kiedyś rozmowę króla Håkona z jego dwoma zausznikami. Rozmawiali o królu Danii Waldemarze i o tym, że, kiedy Norwegia i Szwecja nie będą już połączone unią, Waldemar z pewnością podejmie próbę odzyskania ziem, położonych na wschód od cieśniny. Jeden z tych zaufanych twierdził, że nie można polegać ani na królu Waldemarze, ani na księciu Albrechcie z Meklemburgii i że król Magnus jest zbyt łatwowierny.
Zauważyła, że Turę słucha jej w skupieniu.
– To interesujące – mruknął jakby do siebie, odwracając wzrok w stronę okna. – Słyszałem, że podobno obiecał księciu dziesięć tysięcy marek w srebrze za pomoc w przejęciu zamku w Helsingborg, ale sądziłem, że to tylko plotka. – Znowu obrócił się do żony. – A co mówili dwaj pozostali na ten temat?
– Powiedzieli chyba, że to haniebny krok ze strony króla duńskiego i księcia.
Turę się uśmiechnął. Szybko się jednak zmitygował i przybrał zatroskaną minę.
– W obliczu takiej umowy król Magnus jest bezsilny i pozbawiony wszelkich praw. Biedny człowiek Dziwne, że nie poznał się ani na swoim siostrzeńcu, ani na sąsiedzie. Muszę jednak przyznać, Ingebjørg, że jestem pełen podziwu dla ciebie. Nie sądziłem, że zdobędziesz aż tyle informacji, zwłaszcza że są to sprawy, o których nie masz pojęcia, więc z pewnością trudno ci było to wszystko spamiętać.
Muszę uważać, pomyślała Ingebjørg. Jeśli powiem za dużo, zacznie podejrzewać, że rozumiem znacznie więcej, niż powinnam.
– Powtarzałam sobie to wszystko wiele razy, żeby nie zapomnieć. Tak bardzo chciałabym cię zadowolić. – Uśmiechnęła się z niewinną minką, choć wcale nie było to łatwe.
Uniósł jej brodę wskazującym palcem. Potem się pochylił i pocałował ją delikatnie w usta.
Ingebjørg zamknęła oczy nie po to, by rozkoszować się pocałunkiem, lecz żeby ukryć swoją niechęć. Bała się, że Turę wyczyta ją z jej oczu.
Pocałunek stawał się coraz bardziej natarczywy. Jego dłoń zsunęła się po jej piersi.
– Rozbierz się, Ingebjørg – szepnął schrypniętym głosem.
Rozdział 2
– Słyszę jakieś kroki na schodach – odparła cicho. – Król Håkon zapowiedział, że przyjdzie obejrzeć mój obraz.
Puścił ją, klnąc pod nosem.
– Czy człowiek nie może pobyć w spokoju z własną żoną?
– Nie wiedzieliśmy, że przybędziesz. Król Håkon bardzo lubi obrazy, a teraz jest szczególnie zadowolony, bo wybrałam motyw tego zamku. Uprzedzał, że przyjdzie po śniadaniu – skłamała i podeszła do drzwi. Wydawało jej się, że słyszała kroki gdzieś niżej, lecz wcale nie była pewna, że ten ktoś idzie do niej. – Halo! – zawołała głośno. – Jest tam kto? Jestem tu, na górze.
Ulżyło jej, gdy dobiegł ją głos króla Håkona:
– Już idę, pani Ingebjørg.
Czyżby stał w sieni i wszystko słyszał? Może martwił się, że Turę zrobi jej krzywdę?
Turemu niełatwo było zapanować nad gniewem, miał jednak dość rozumu, by nie wchodzić w konflikt z młodym królem. Ukłonił się więc dwornie, wykrztusił parę gładkich zdań i odwrócił w stronę sztalugi, żeby przyjrzeć się obrazowi razem z nim. I oniemiał.
– Ty to namalowałaś, Ingebjørg?
Król Håkon się zaśmiał.
– Zdaje się, że pan Turę nie ma pojęcia o talencie swojej żony.
Turę nic nie odpowiedział, tylko stał jak wryty i wpatrywał się w obraz.
– Jest jeszcze lepszy niż ten, który kupił Sigurd Haftorsson. Jestem przekonany, że nieźle na nim zarobimy. Zwłaszcza, jeśli znajdzie się kupiec, który zna widok z górnych okien tego zamku. Może pan Mathis, który zarządza twierdzą?
– Właściwie namalowałam go dla królowej, ale decyzja należy do ciebie – odparła Ingebjørg pośpiesznie, starając się mówić jak najłagodniej.
– Królowa chce to kupić? – Turę obrócił się do żony.
– Nie rozmawiałam z nią jeszcze o tym – bąknęła, nie patrząc na niego.
– Poprosiłem jednego z mnichów z klasztoru Świętego Olafa, by pomagał pani Ingebjørg – wtrącił król Håkon. – To bardzo utalentowany miniaturzysta.
– Z klasztoru Świętego Olafa? Do jakiej reguły należy ten klasztor?
– To norbertanie.
– Czy to tam opatem był Robert z Normandii?
Król Håkon pokiwał głową, wyraźnie zaskoczony.
– To był ich pierwszy przełożony.
– Który miał rozum węża, nienawidził świata, zdobywał dla swoich mnichów liczne przywileje i dary, i nigdy nie ustępował, gdy w grę wchodziły jakieś korzyści dla klasztoru?
Król Håkon znów przytaknął, patrząc na niego ze zdziwieniem.
– A dziś mają opata, który idzie w ślady swojego poprzednika – ciągnął Turę. – I rozumie, że warto dobrze żyć z Hanzą.
Ingebjørg zauważyła, że król z niezadowoleniem zmarszczył czoło.
– Kupcy z Rostocku mają stanowczo za duże wpływy. Kto z nimi handluje, wzmacnia ich pozycję i w ten sposób szkodzi naszym własnym kupcom i chłopom.
– Ale przecież zjednoczone królestwo zawdzięcza im mnóstwo bogactw.
Całe szczęście, że zajął się czymś innym, z westchnieniem ulgi pomyślała Ingebjørg, z zainteresowaniem śledząc rozmowę.
– Owszem, ale jeśli nie ustalimy żadnej granicy, wkrótce przejmą cały handel w królestwie. Musimy dbać o własne interesy i ograniczać wpływy Hanzy. Jej kupcy osiedlili się nie tylko w Bjorgvin, ale i tutaj, w Tunsberg. Już czterdzieści lat temu mój dziad, Håkon Magnusson, ustanowił cło na wywóz wszystkich norweskich towarów, z wyjątkiem drewna. Zrobił to na prośbę norweskich kupców. Hanzeatyckim okrętom zabroniono także zimowania w naszym mieście.
Turę uśmiechnął się z wyższością.
– Ale już dwa lata później wydał nowy dokument w którym zaprosił kupców hanzeatyckich do Tunsberg. Zezwolił im na swobodną sprzedaż wszystkich towarów, na cumowanie przez cały rok oraz na kupno i wywóz norweskich towarów.
Młody król wzruszył ramionami, wyraźnie niezadowolony.
Ingebjørg zrozumiała, że władcy są w trudnym położeniu, bo muszą jakoś pogodzić interesy swoich poddanych i Hanzy. Na cudzoziemcach mogą nieźle zarobić, ale powinni też dbać o interesy własnego ludu. W tej sytuacji słaby monarcha może ulec pokusie, zwłaszcza taki, który lubi pieniądze. Ingebjørg pojęła jeszcze jedno. Dla Turego, a także Orma Øysteinssona i ludzi ich pokroju ważniejsza, niż wzgląd na norweskich kupców i innych mieszkańców Norwegii, jest możliwość czerpania z handlu osobistych zysków. Natomiast król Håkon jest ulepiony z innej gliny: idzie w ślady swego dziada, który czuł się odpowiedzialny za swój lud i starał się dbać o jego interesy.
– Musiał tak postąpić, choć wcale nie chciał. Kupcy z Rostocku złożyli skargę. Poza tym i tak nie mogliśmy konkurować z wielką flotą hanzeatycką; dziś też nie jest to możliwe. Nasi kupcy mogą liczyć tylko na to, że hanzeaci będą ich szanować jako pośredników w handlu z chłopami. Nic jednak nie osiągną bez pomocy monarchy.
Turę posłał królowi Håkonowi tajemniczy uśmiech, ale nic nie odrzekł. O czym on teraz myśli? – zastanawiała się Ingebjørg.
– Wybiorę się chyba do klasztoru Świętego Olafa, jak tylko się rozpogodzi. Słyszałem to i owo o opacie; to podobno bardzo rozsądny człowiek – oświadczył Turę swobodnie.
Król Håkon rzucił mu badawcze spojrzenie i ruszył do drzwi. Ingebjørg zauważyła, że jest bardzo rozdrażniony.
Nagle jeszcze raz odwrócił się do nich.
– Proszę mi powiedzieć, panie Turę, czy dostał pan mój list?
Turę nie spodziewał się, że król zapyta o to wprost, zwłaszcza w obecności Ingebjørg. Przez chwilę był wyraźnie skonfundowany, ale zaraz się uśmiechnął.
– Tak, Wasza Wysokość, dziękuję. Przeczytałem go i zajmę się tą sprawą.
Mody król odchrząknął.
– Niewykluczone, że się pomyliłem. Pańska małżonka zapewniła mnie, że moje podejrzenia nie miały żadnych podstaw.
– Ze względu na człowieka, o którego chodzi, zamierzam zapomnieć o całej sprawie. Moja żona sama mi wszystko wyjaśni.
Ingebjørg wstrzymała oddech. Czy teraz się dowie, co się stało z Folkem Bårdssonem?
Król Håkon zawahał się chwilę.
– Pańska małżonka jest uczciwą kobietą, panie Turę. Nigdy nie dała żadnych powodów do jakichkolwiek podejrzeń.
– Dziękuję, Wasza Wysokość – odparł Turę, kłaniając się dwornie.
Gdy tylko król zniknął za drzwiami, Turę odwrócił się do żony z uśmieszkiem.
– Miałaś rację, Ingebjørg. Patrzy na ciebie z takim zachwytem, że aż śmiech bierze. To otwiera przed nami niezliczone możliwości! Koniecznie musisz podtrzymać jego zainteresowanie. Szkoda, że jesteś brzemienna, ale zaraz po porodzie możesz zacząć się z nim zabawiać. Sądzę, że niewiele trzeba, żebyś go usidliła. Jest młody i niedoświadczony; już pierwsze miłosne uściski zawrócą mu w głowie. Wykorzystaj to. I zachęcaj go do mówienia. Mocnym winem w pucharze, głębokim dekoltem, namiętnymi słówkami i wilgotnymi ustami. Obudź w nim takie pożądanie, żeby nie mógł się powstrzymać. Baw się nim, doprowadź jego zmysły do wrzenia. Wtedy wszystko z niego wydobędziesz!
Ingebjørg poczuła niesmak w ustach.
– Mówisz poważnie, Turę? Jestem przecież twoją żoną. Naprawdę chcesz, żebym dzieliła łoże z innym mężczyzną?
Turę się zaśmiał.
– Oboje tylko na tym skorzystamy. Trzeba coś poświęcić, żeby coś osiągnąć. – Jego oczy się zwęziły, podszedł do niej wolnym krokiem. – Chyba nie odmówisz, Ingebjørg? Nie zamierzasz chyba sprzeciwić się swojemu mężowi i władcy?
Pokręciła głową i zmusiła się, by spojrzeć mu w oczy.
– Nie, Turę, nie zamierzam ci się sprzeciwiać. Chcę się tylko upewnić, czy dobrze cię zrozumiałam, żeby nie było żadnych nieporozumień. Jesteś przekonany, że to cię nie zaboli?
Omiótł jej ciało szybkim spojrzeniem.
– Może będę zazdrosny. Ale już się cieszę, że mi o tym opowiesz. Dobrze pamiętam swój pierwszy raz. Z córką kowala z naszego dworu. Miała trzynaście lat, jasne włosy, niebieskie oczy, krągłe piersi i długie nogi. Była krucha i wiotka. Właściwie ona tego nie chciała, ale obiecałem jej, że się z nią ożenię i że kiedyś zostanie panią we dworze. Aż trudno uwierzyć, jak takie obiecanki działają na kobiety niższego stanu – dodał ze śmiechem. – Było lato, leżeliśmy na trawie za kuźnią i studiowaliśmy swoje ciała. Uznałem, że kobiece ciało to fascynująca tajemnica. Krzyczała z bólu, kiedy ją brałem, a to mnie tylko podniecało. Od tamtej pory lubię słuchać kobiecych jęków, a najbardziej lubię, gdy kobiety płaczą i błagają o litość. Wtedy nie jest mi potrzebny żaden miłosny eliksir. Adalis jest zbyt pokorna, z czasem na pewno mnie znudzi.
Ingebjørg czuła coraz większe mdłości. Przepełniała ją odraza, wiedziała jednak, że nie wolno jej się z tym zdradzić. O to mu przecież chodzi, pomyślała. On chce obudzić we mnie jakieś uczucia, bez względu na to, czy będzie to pożądanie, strach, czy gniew.
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wydobyć jakieś informacje od króla Håkona – powiedziała spokojnie, w nadziei, że odwróci jego uwagę od lubieżnych myśli.
Pokiwał głową.
– To pilna sprawa. Kiedy już zacznie poważnie przygotowywać się do przejęcia władzy w królestwie, nie będzie miał głowy do kobiet. W każdym razie przez pewien czas. Poza tym zostaniesz tu tylko do końca lata. Może mogłabyś jakoś przyśpieszyć rozwiązanie? Na przykład ostro pojeździć konno?
– Zapytam o to znachorkę Guro, ona się zna na takich sprawach.
Oczy mu rozbłysły.
– To ta piękna młoda kobieta, która zjawiła się w Akersborg, żeby zapytać o Folkego Bårdssona?
Ingebjørg zrozumiała, że powinna zachować ostrożność.
– Tak. Słyszałam, że królowa Blanka chce się dowiedzieć, co się z nim stało i czy powrócił szczęśliwie. Bardzo ceni jego grę na flecie.
Udał, że jej nie słyszy.
– Wiesz może, gdzie ona mieszka?
– Tak. Niedaleko klasztoru Świętego Olafa.
– Dwie korzyści naraz! – zaśmiał się. – Tym razem mi się nie wymknie. Piękna, gorąca kobieta – mruczał do siebie, odchodząc.
Ingebjørg się przestraszyła. Jeśli mężczyzną, który jej mignął, gdy odwiedziła Guro, był rzeczywiście Folke Bårdsson, czeka go marny los, kiedy Turę odkryje, gdzie się ukrył.
– Turę! – zawołała. – Nie wybierasz się tam chyba w taką pogodę?
Usłyszała tylko jego śmiech gdzieś na dole.
– Niepogoda nie powstrzyma człowieka, którego palą żądze!
Ingebjørg załamała dłonie. Trzeba go zatrzymać, ale jak? Nie można dopuścić, by ten szalony Folke znów ryzykował. Jeśli zbiegł z Akersborg, i to z kobietą, na którą Turę ma ochotę, jej lubieżny małżonek stanie się jeszcze bardziej niebezpieczny. A przecież nie uda jej się dotrzeć tam przed nim. Nie w taką pogodę i nie w tym stanie.
Wyjęła różaniec, odmówiła Ojcze nasz, Zdrowaś Mario i Wierzę w Boga, błagając zasnute chmurami niebo:
– Święta Maryjo, nie pozwól, żeby Turę znalazł Folkego. Bardzo Cię proszę. To byłaby moja wina. Nie powinnam była tyle z nim rozmawiać, nie powinnam pozwolić, żeby grał mi na flecie. Powinnam była zachowywać się jak małżonka możnego pana i spoglądać na niego z wyższością. Wówczas nie odważyłby się patrzeć na mnie w ten sposób.
Odwróciła się gwałtownie i ruszyła do drzwi. Trzeba coś wymyślić, ale co?