Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu.
[Opis wydawnictwa]
Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 19
/Lęk i tęsknota, Frid Ingulstad, 2010 rok, ISBN: 9788375587647 (całość cyklu), 9788375588125 - Axel Springer; 9788376021331 (całość cyklu), 9788376021102 - Bap-Press/
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu (5)
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Barcin im. Jakuba Wojciechowskiego
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy w Gostyniu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Zofii Urbanowskiej w Koninie (4)
Biblioteka Miejsko-Powiatowa w Kwidzynie
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marii Fihel w Miechowie
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej
Miejska Biblioteka Publiczna im. Ł. Górnickiego GALERIA KSIĄŻKI w Oświęcimiu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2)
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 232
Rok wydania: 2010
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Przepowiednia księżycatom 19
Frid Ingulstad
Lęk i tęsknota
Przekład
Anna Marciniakówna
Tytuł oryginału norweskiego:
Frykt og lengsel
Ilustracje na okładce: Eline Myklebust
Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys
Redakcja i korekta: BAP-PRESS
Copyright © 2005 by N.W. DAMM & SON A.S, OSLO
Copyright this edition: © 2010 by BAP-PRESS
Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS
All Rights Reserved
Wydawca:
Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 52
www.ringieraxelspringer.Dl
ISBN 978-83-7558-764-7
ISBN 978-83-7558-812-5
oraz
BAP-PRESS
05-420 Józefów
ul. Godebskiego 33
www.bappress.com.pl
ISBN 978-83-7602-133-1
ISBN 978-83-7602-110-2
Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:
Infolinia: 0 801 000 869
Internet: www.fakt.literia.pl
Skład: BAP-PRESS
Druk: Norhaven A/S, Dania
Galeria postaci
Ingebjørg Olavsdatter
dziedziczka dworu Sasmundgard w Dal, w parafii Eidsvoll
Bergtor Måsson
przybrany ojciec Ingebjørg, mąż Giseli Sverresdatter
Gisela Sverresdatter
gospodyni we dworze Belgen, żona Bergtora
Orm Øysteinsson
ochmistrz dworu królewskiego, najwyższy rangą urzędnik w kraju
Pani Bothild
żona Orma Øysteinssona
Folke Bårdsson
strażnik Ingebjørg
Greta Isacsdotter
żona Folkego
Gustav Torvaldsson
teść Ingebjørg
Pani Margareta
teściowa Ingebjørg
Panna Anna
szwagierka Ingebjørg, starsza z sióstr Turego
Isac Jonsson
ojciec Grety
Gudrid Guttormsdatter i Torstein Svarte
przybrani rodzice małego Eirika, nieżyjącego synka Ingebjørg
W poprzednim tomie...
Ingebjørg, Alv i służąca Åsa przybywają do Varberg, gdzie przyjmuje ich książę Algotsson, który umówił się z panem Gustavem, że ich przenocuje na zamku Varberg. Ingebjørg stwierdza, że Algotsson nadal jej pożąda.
Åsa rodzi dziewczynkę, która dostaje imię Ellisiv, wszyscy muszą więc jakiś czas poczekać, zanim będą mogli pojechać dalej, do pana Gustava. Książę wydaje wielkie przyjęcie na cześć Ingebjørg. Wśród gości jest Folke i jego młoda żona. Między Folkem i Algotssonem rozgrywa się dramat zazdrości, a kiedy książę zostaje napadnięty w drodze do sypialni Ingebjørg, dobrze wiedzą, że to Folke stoi za atakiem, choć oboje przemilczają wydarzenie. Trzeciego dnia ma się odbyć turniej rycerski, wśród uczestników jest także Folke. Książę postanawia, że jego przeciwnikiem będzie najwaleczniejszy z rycerzy i że walki toczyć się mają z użyciem ostrej broni. Książę jest wściekły, ale tego nie okazuje.
Zarówno Ingebjørg, jak i Folke wiedzą, że powinni zniknąć z zamku i planują ucieczkę. Kiedy książę Algotsson zostaje wezwany przez ludzi króla, wykorzystują okazję i wyruszają do zamku pana Gustava. Nie zdążyli jednak przekroczyć jego bram, bo na ich drodze stanął książę.
Rozdział 1
Oddychanie sprawiało Ingebjørg ból. Serce biło szybciej, przerażona spoglądała to na Folkego, to na poważnych panów zastępujących im drogę. Książę nie zrobi chyba Folkemu krzywdy przy świadkach? Nie zdoła przecież dowieść, że to Folke zepchnął go ze schodów, a nikt tego nie widział, więc nie może liczyć na wsparcie swoich ludzi.
Myśli krążyły w jej głowie jak szalone. Jakim sposobem książę Algotsson zdołał się tutaj znaleźć? Jak, w tak krótkim czasie, zdążył przyjechać z Kungsbacka nad rzeką Gota? Czyżby zostali oszukani? Czy król Magnus wcale po niego nie przysyłał? Można pomyśleć, że pogłoski o zdrajcy były jedynie wymysłem.
Ale dlaczego znajduje się tutaj, u pana Gustava? Czyżby Turę mimo wszystko stał po stronie króla, a nie jego przeciwników? Albo może Bengt Algotsson nie zdaje sobie sprawy, że pan Gustav działa przeciwko niemu? Milczenie wydawało się groźne. Ingebjørg zauważyła, że drży.
Nareszcie ktoś się poruszył. Pan Gustav zrobił krok naprzód.
– A więc przyjechała do nas pani Ingebjørg. W towarzystwie swojego wielbiciela.
Ingebjørg przywitała się krótko, ale uprzejmie.
– Tak, przyjechałam do pana, panie Gustavie. Zgodnie z pańskim rozkazem. I nie w towarzystwie wielbiciela, lecz mojego strażnika i najbliższego doradcy pańskiego syna.
Kątem oka widziała, że Folke nadal zaciska dłoń na rękojeści miecza, gotów się bronić. W stronę Bengta Algotssona nie miała odwagi nawet zerknąć.
– Towarzyszyłem pańskiej synowej w drodze z zamku w Varberg, panie Gustavie.
Folke mówił spokojnie, ale Ingebjørg zdawała sobie sprawę, jaki jest spięty. Postanowił widocznie zlekceważyć obraźliwą uwagę pana Gustava. To mądra decyzja.
Szyderczy śmiech odbił się od kamiennego muru za nimi. Ingebjørg rozpoznała głos.
– Towarzyszyłem, to chyba nienajlepsze słowo. Czyż nie lepiej byłoby powiedzieć „uciekałem z nią”?
Folke wyprostował się powoli.
– Nie rozumiem, co książę ma na myśli – rzekł spokojnym, ale lodowatym głosem. – Nie spodziewał się pan chyba, że pozwolę, by pani Ingebjørg podróżowała bez orszaku? Skoro pan został nagle wezwany do Kungsbacka, uznałem, że moim obowiązkiem jest odprowadzić ją całą i zdrową do posiadłości pana Gustava. Pan Turę zlecił mi zadanie czuwania nad swoją małżonką i dopóki jego polecenia nie zostaną cofnięte, będę je nadal wypełniał. Również tutaj, w Szwecji.
– Przestań się wygłupiać, Folke Bårdsson. – W głosie księcia brzmiała groźba. – Bardzo dobrze wiemy, do czego doszło między tobą a panią Ingebjørg. Wiemy też, że ten nieprzyzwoity związek trwa. Pan Gustav nie może się godzić na to, by małżonka jego syna prowadziła rozwiązłe życie.
– To nieprawda!
Ingebjørg patrzyła na niego oburzona, nie była w stanie dłużej milczeć. Wprawdzie całowała się z Folkem, ale nie można tego uważać za nieprzyzwoite.
– Pan Bårdsson jest moim przyjacielem, ochraniał mnie i na zamku w Tunsberg, i w Ormsgärd. Mogę potwierdzić, że zbliżyliśmy się do siebie po śmierci Turego. Gdyby ojciec mojego męża nie życzył sobie, by było inaczej, z pewnością pan Folke poprosiłby mojego teścia o zgodę na nasze małżeństwo. Skoro jednak takiej możliwości nie ma, oboje pogodziliśmy się z sytuacją. Ale mamy prawo pozostać przyjaciółmi.
Złośliwy uśmieszek przemknął po twarzy pana Gustava.
– Moja małżonka czeka, by zobaczyć swego wnuka. Proponuję, byśmy kłótnię odłożyli na inny czas.
Folke odwrócił się, zdecydowany opuścić zamek.
– Pana też zapraszam, panie Bårdsson. Nie chce pan nas chyba obrazić i odjechać bez poczęstunku.
Ingebjørg wiedziała, że Folke nie ma wyboru. Brama została zamknięta, bez zgody pana Gustava nikt nie wydostanie się za mury.
– W takim razie mam nadzieję, że zechce pan posłać umyślnego do mojej małżonki, panie Gustavie. Będzie się denerwować, jeśli nie wrócę o umówionej porze. Jej ojciec źle by odebrał fakt, że pan ich nie powiadomił, a ja obiecałem, że wrócę niezwłocznie.
– Oczywiście, zawiadomimy pańską małżonkę – odparł pan Gustav, spojrzawszy wcześniej na księcia.
To spojrzenie sprawiło, że Ingebjørg dostała gęsiej skórki ze strachu. Co to ma znaczyć? I dlaczego pan Gustav upiera się, by Folke został? Czyżby ci dwaj coś knuli?
Otworzyły się jakieś boczne drzwi i pojawiły się dwie służące.
– Nareszcie jesteście! – powitał je pan Gustav zirytowany. – Czyż nie mówiłem, że macie przyjść natychmiast?
Służące podeszły do Åsy, która trzymała w objęciach Alva. Jej nowonarodzona córeczka, opatulona, spoczywała w ramionach zaufanego człowieka Folkego.
Jedna ze służących wyciągnęła ręce.
– Kazano mi przynieść dziecko.
Ingebjørg poczuła lęk, ale i złość.
– Alv zostanie ze mną – zaprotestowała ostro.
Zdumiewała ją własna odwaga, wiedziała, że nie ma prawa odmawiać, jednak strach, że synkowi coś mogłoby się stać, zagłuszał obawy przed panem Gustavem i księciem.
– Tutaj, w naszym kraju, matka nie decyduje o swoim dziecku, pani Ingebjørg. W każdym razie jeśli chodzi o syna arystokraty. – Pan Gustav posłał jej pogardliwe spojrzenie. – Od dzisiaj ja będę o nim decydował.
– To prawda, pani Ingebjørg – wtrącił Folke spokojnie. – Proszę oddać dziecko służącej, będzie w dobrych rękach.
Zauważyła, że Folke nie jest już taki spięty. Widocznie uważa, że dalej zajdzie, zachowując się spokojnie i uprzejmie. Skoro więc on się nie obawia, to ona też nie powinna. Alv najwyraźniej także się nie boi, spojrzał tylko podejrzliwie na służącą, a kiedy się do niego uśmiechnęła, odpowiedział tym samym.
Panowie ruszyli wolno, Ingebjørg i Folke za nimi. Towarzyszący im orszak został za bramą.
Wkrótce weszli do wielkiego pokoju o kamiennych ścianach, z trojgiem drzwi prowadzących do sąsiednich pomieszczeń, a stamtąd schodami na drugą kondygnację. W mrocznym korytarzu Folke chwycił ją za rękę i wyszeptał:
– Nie bój się, Ingebjørg, oni ci nic nie zrobią.
– Bardziej się niepokoję o ciebie – odparła. – Książę najwyraźniej jest przekonany, że to ty go popchnąłeś.
– Ale dowodu nie ma.
– Możni panowie nie potrzebują dowodów.
– On jednak wie, że powinien być ostrożny. Opór przeciwko niemu narasta z każdym dniem, zdaje sobie poza tym sprawę, że tutaj, w Halland, ja mam wpływowych przyjaciół.
Ingebjørg nie odpowiadała. Z tego, co zdążyła się dowiedzieć po opuszczeniu Saemundgård, nie wszystko pośród możnych dzieje się zgodnie z prawem, czy rozsądkiem. Jak się domyślała, pan Gustav prowadził ich do Sali Rycerskiej, ciągnącej się przez cały budynek, z oknami wychodzącymi na zachodnią stronę. Słońce świeciło teraz prosto w okna, co ją uspokajało. Mimo to nie opuszczało jej przeświadczenie, że zarówno jej los, jak i los Folkego są niepewne. Dźwięczał jej w uszach głos siry Joara: „Panna Adalis ma na ciele paskudne blizny, prawda?”. Na myśl o tym zaczęła drżeć.
Panowie stali pogrążeni w rozmowie, po chwili do sali weszła kobieta. Ingebjørg poznała ją natychmiast. To matka Turego, wysoka i wyprostowana, z dumnie uniesioną głową. Dzisiaj miała na sobie czerwoną, jedwabną suknię z szerokim dołem, na weselu nosiła jasnoniebieską.
– Pani Ingebjørg...
Nie była odpychająca, ale też nie miała w sobie serdeczności, raczej brak zainteresowania.
Ingebjørg pochyliła głowę i dygnęła.
– Niech będzie pochwalony, pani Margareto. Pragnę powiedzieć, jak bardzo mi przykro, że straciła pani jedynego syna. Miałam nadzieję zobaczyć panią na pogrzebie.
Przez moment wydawało jej się, że matka Turego zrobi jakąś nieprzyjemną uwagę, ale nie.
– Nie byłam w stanie – odparła tamta krótko, bez sentymentalizmu.
– Rozumiem to. Chciałabym, by wiedziała pani, że koniec przyszedł szybko, Turę bardzo nie cierpiał.
– To dobrze.
Pani Margareta odwróciła się od synowej i powitała Folkego.
– To niespodzianka widzieć pana tutaj, Folke Bårdsson. Myślałam, że matka pani Grety jest poważnie chora.
Folke skłonił się dwornie.
– Już doszła do siebie. A ja towarzyszyłem pani Ingebjorg z zamku Varberg, ponieważ księcia Algotssona i jego ludzi wezwano do króla.
– Ach tak? To dobrze, że ona i dziecko mieli opiekę. Czasy są niebezpieczne.
Folke przytaknął.
– Tak, pani Margareto, to są niebezpieczne czasy.
Patrzył jej uparcie w oczy. Ingebjørg to zdziwiło. Czyżby Folke wiedział coś, czego ona nie wie? Czy matka Turego jest lepiej niż inne kobiety poinformowana o sytuacji w kraju? Z wesela zapamiętała ją jako kobietę oschłą i odpychającą. Obraziła Ingebjørg już przy pierwszym spotkaniu, mówiąc, że jest chuda niczym służąca. Potem narzekała na podróż i ze wszystkiego była niezadowolona. Ingebjørg ze strachem myślała, że będzie z nią mieszkać pod jednym dachem.
Weszła kolejna kobieta, najstarsza siostra Turego, panna Anna, co jeszcze spotęgowało niechęć Ingebjørg. Nie zapomniała, że to właśnie ona broniła Turego, gdy w dniu ślubu zniknął z Giselą na starym strychu. Kiedy Ingebjørg się pokazała, Anna siedziała, obejmując brata, a Bergtor na nich krzyczał. „Musi pani dobrze dbać o mojego brata, pani Ingebjørg”, powiedziała siostra po chwili. „On doznał wiele bólu”.
Jakiego bólu? Nikt jej o niczym nie mówił.
Przypomniała też sobie, że druga siostra Turego przeprowadziła się do ciotki w NykÖping. Turę kiedyś o tym wspomniał mimochodem, bez większego zainteresowania, jak w każdej sprawie, która nie dotyczyła go bezpośrednio. Ingebjørg była zadowolona, że tylko jedna z sióstr jest na miejscu.
Panna Anna przywitała się chłodno.
– A więc przyjechała pani do nas, Ingebjørg. Słyszeliśmy, że statek przybił do królewskiego nabrzeża cztery dni temu i nie mogliśmy pojąć, co się z panią stało.
– Książę Algotsson mnie powitał i zaprosił do królewskiego zamku. Potem urządził turniej na moją cześć – oznajmiła, zmuszając się do uśmiechu.
– To dlaczego wyglądał niczym chmura gradowa, kiedy mówił, że pani jest w drodze?
Ingebjørg przeniknął dreszcz. Panna Anna najwyraźniej chce ją dręczyć.
– Nie mam pojęcia. Nie przypominam sobie, bym w jakikolwiek sposób go uraziła.
Spojrzenie Anny przesunęło się na Folkego.
– Może to ma coś wspólnego z panem, giermku Bårdsson?
– Co by to mogło być, panno Anno? – spytał Folke z uśmiechem.
Nie odpowiedziała na pytanie, rzekła natomiast:
– Gratuluję zwycięstwa w turnieju. – Teraz się uśmiechnęła, rysy jej twarzy złagodniały. – To było imponujące. Słyszałam, że książę Algotsson zdecydował się na ostrą broń, a panu za przeciwnika dał najzręczniejszego z rycerzy. Musiał pan mieć chyba jakąś wielką motywację, skoro zdołał dokonać czegoś takiego?
– Zgadza się, panno Anno.
Uśmiechnął się tajemniczo, a Ingebjørg poczuła ciepło w sercu. Wiedziała, co by powiedział, gdyby to nie było takie ryzykowne.
– A jak się czuje pańska małżonka? Dotarły do mnie pogłoski, że podobno jest w błogosławionym stanie.
Ingebjørg drgnęła. Uczepiła się słów Åsy, że wielu panów zawiera porozumienie o odroczeniu nocy poślubnej, jeśli narzeczona jest zbyt młoda.
– W takim razie wie pani więcej niż ja sam, panno Anno. – Folke mówił spokojnie, ale w jego głosie brzmiał jakiś podejrzany ton. Albo jest wzburzony słowami siostry Turego, albo też złości się ze względu na obecność Ingebjørg.
– Nie ma się czego wstydzić, panie Bårdsson – uśmiechnęła się panna Anna. – Wszyscy pragną, by noce miłosne miały następstwa. Zwłaszcza, jeśli dzieje się to w małżeństwie. Sama widziałam, jacy państwo jesteście sobie nawzajem oddani. To wspaniałe, tym bardziej jeśli dotyczy dwojga ludzi naszego stanu, w którym, jak wiadomo, młodzi często pobierają się z innych powodów niż miłość.
Czy ona to mówi dlatego, że słyszała o mnie i o Folkem, zastanawiała się Ingebjørg?
Folke milczał, na szczęście rozległ się dzwonek wzywający na posiłek.
Ingebjørg posadzono między Folkem i panem Gustavem. Przy stole rozmawiali panowie, kobiety się nie odzywały. Ingebjørg zwróciła uwagę, że Folke mówi jakoś nienaturalnie. Może wciąż zachowuje czujność, bo obawia się, że powie coś, czego nie powinien. To niesłychane, że on i książę mogą tak siedzieć i prowadzić uprzejmą konwersację, a przecież wiadomo, jakie uczucia kryją się pod powierzchnią dworskiej ogłady.
Rozmowa dotyczyła zachowania hanzeatyckich kupców u wybrzeży Szwecji.
Może jednak nic nam nie grozi, myślała Ingebjørg spokojniej. Może książę nie przybył tu po to, by się mścić. W końcu ma ważniejsze sprawy na głowie, królowi grozi bunt.
Rozkoszowała się bliskością Folkego, pewnością, że ją kocha. To, co powiedziała księciu i panu Gustavowi, było kłamstwem. Ona i Folke są nie tylko przyjaciółmi. Pożądają się nawzajem, choć nie mają do tego prawa.
Zapukano do drzwi i jakiś mężczyzna zażądał rozmowy z panem Gustavem, podkreślając, że czas nagli. Pan Gustav wstał wyraźnie zirytowany.
– Nigdy nie dadzą człowiekowi spokoju – burczał, idąc do wyjścia.
Gdy tylko odwrócił się do zebranych plecami, Folke odważył się ująć dłoń Ingebjørg pod stołem. Uścisnął ją mocno, fala ciepła ogarnęła jej ciało. To nie jest grzech, powtarzała w duchu. Folke i ona powstrzymywali się do śmierci Turego, dopóki Ingebjørg była związana małżeńską przysięgą. Kiedy już zaczęli mieć nadzieję, że będą mogli się połączyć, podążyli za uczuciem. To nie ich wina, że książę ją oszukał, że ta nieznośna Sigrid wrzuciła list do wody, że ojciec Folkego groził mu wydziedziczeniem, jeśli nie ugnie się wobec jego woli. Ich miłość od początku była czysta, Ingebjørg nawet przed samą sobą nie odważyła się przyznać, że żywi dla flecisty coś więcej, niż podziw i wdzięczność za to, co dla niej zrobił. Dopiero kiedy odzyskała wolność, mogła wyznać, że kocha go od chwili, gdy pierwszy raz usłyszała Pieśń elfów.
Splótł jej palce ze swoimi, Ingebjørg płonęła z tęsknoty, nie miała nawet odwagi zerknąć na niego w obawie, że oczy ją zdradzą. Gdy w końcu na chwilę podniosła wzrok, stwierdziła, że książę Algotsson nie je i siedzi bez ruchu wpatrzony w nią. Trudno było zrozumieć wyraz jego twarzy. Czy wie, co zajmuje jej myśli i uczucia? Czy to samo widzi również w twarzy Folkego?
Miała wrażenie, że znalazła się na skraju przepaści. Za nią stoi Zły, który w każdej chwili może ją popchnąć, a po drugiej stronie znajduje się Folke i przyzywa ją gestem. Ona nie może ani zawrócić, ani zostać tam, gdzie jest. Jedyna możliwość to skoczyć. Jak najdalej. Ryzykując, że stoczy się w otchłań, ale też z odrobiną nadziei, że wyjdzie z tego cało. Znowu pojawiły się pytania: dlaczego pan Gustav upierał się, by Folke został na posiłku? Czyżby nie wiedział o niechęci księcia? Byłoby to dziwne, bo przecież w tym środowisku plotki rozchodzą się z szybkością błyskawicy. Panna Anna na przykład wie już wszystko o rycerskim turnieju, choć ani jej, ani jej ojca tam nie było, a od wydarzeń tych minęło zaledwie półtorej doby. Można więc przypuszczać, że również wiadomość o upadku księcia zdążyła tu dotrzeć. Tym bardziej, że on sam przybył przecież przed nimi, a ślady na twarzy świadczą wymownie, na co był narażony. Dlaczego więc pan Gustav odważył się zaprosić największego przeciwnika księcia?
Czy naprawdę znajdują się w niebezpieczeństwie, czy też tylko ona jest taka strachliwa?
Jadła niewiele, choć powinna być głodna po męczącej podróży. Panna Anna i pani Margareta wciąż spoglądały na nią badawczo. Pewnie się dziwią, co też Turę w niej widział. Może nawet zastanawiają się, czy nie ma krzty prawdy w oskarżeniu pana Gustava, iż to ona ponosi winę za śmierć męża.
Czuła się otoczona przez wrogów. Kiedy Folke wyjedzie, zostanie jej tylko Åsa, a co w razie zagrożenia może zdziałać jedna służąca? Przejmowała się tym już w momencie wyjazdu z Tunsberg, ale po wydarzeniach na zamku Varberg sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Książę uzna ją pewnie za współwinną napadu. Szramy na twarzy z czasem znikną, ale ziejąca dziura po przednim zębie zostanie. Będzie mu to wciąż przypominać zawstydzające przeżycia. O tym, że został przyłapany na próbie wtargnięcia do sypialni pewnej arystokratki. W dodatku wstyd, że nie oddał napastnikom.
Wrócił pan Gustav, ale nie powiedział, po co go tak nagle wzywano. Ingebjørg znowu zauważyła, że gospodarz wymienia porozumiewawcze spojrzenia z księciem; wydał jej się też bardzo zaniepokojony.
Gdy tylko posiłek dobiegł końca, Folke wstał, podziękował uprzejmie za poczęstunek i oświadczył, że nie może zostać dłużej ze względu na małżonkę. Ingebjørg wstrzymała dech. Czy pan Gustav i książę pozwolą mu odjechać? Żaden z tamtych jednak nie zaprotestował.
Ingebjørg czuła się kompletnie zbita z tropu. Najpierw myślała, że jadą prosto w pułapkę, gdzie życie Folkego i jej będzie zagrożone, teraz pan Gustav spokojnie pozwala mu odjechać. O co w końcu chodzi?
Znowu pojawił się strach. Czy to dlatego, że książę chce ją mieć dla siebie, żeby się nikt nie wtrącał, a pan Gustav się na to godzi? Myśl wydała jej się niesłychana. Nie uwierzyłaby, gdyby nie to, co powiedziała jej panna Adalis.
Wszyscy nadal siedzieli przy stole, panowie rozmawiali o opacie z klasztoru w As. Było jasne, że coś do niego mają, ale Ingebjørg słuchała jednym uchem, w tej chwili jej myśli krążyły wokół Folkego i pani Grety oraz jej własnej sytuacji. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Folkemu się tak śpieszy, przecież pan Gustav zawiadomił jego żonę.
Znowu zapukano do drzwi i weszła ta służąca, która zajęła się Alvem.
– Bardzo przepraszam, ale dziecko płacze, myślę, że jest głodne.
Ingebjørg wstała bez wahania i wybiegła z sali.
Zamknęła drzwi i ze zdumieniem stwierdziła, że na korytarzu czeka Folke. Dał znak, żeby milczała i pociągnął ją za sobą.
– Ale ja muszę do Alva – zaprotestowała.
– Alv śpi. Ja to wszystko wymyśliłem. Christina na szczęście okazała się pomocna.
Poprowadził ją do małego pokoju z kominkiem w narożniku, okrągłym stołem i dwoma krzesłami. Na ścianach znajdowały się półki pełne książek. Folke otoczył ją ramionami. Przez krótką chwilę tulili się do siebie nawzajem, szczęśliwi, że mogą być sami, zarazem jednak odczuwali bolesną tęsknotę za czymś więcej.
– Nie bój się, Ingebjørg – szeptał jej do ucha Folke. – Książę nie odważy się ciebie tknąć. On i pan Gustav są najwyraźniej większymi przyjaciółmi niż myślałem. Nic więc nie zrobi synowej przyjaciela. Poza tym, moim zdaniem, oni mają teraz inne zmartwienia.
Wymknęła się z objęć ukochanego i przyglądała mu się pytająco.
– Nie zwróciłaś uwagi, jaki niespokojny był pan Gustav po spotkaniu z tym jakimś wysłannikiem?
Ingebjørg przytaknęła.
– Zauważyłam. Wymieniali z księciem znaczące spojrzenia.
– No właśnie. A więc mają jakieś wspólne tajemnice. Sądzę, że nie dotyczą mnie ani ciebie. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że chodzi o zdrajcę, który został przyłapany.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz – westchnęła. – Tyle rzeczy mnie tu przeraża. Zastanawiam się, dlaczego najpierw nie chcieli cię puścić, a teraz spokojnie pozwalają ci odejść.
– To z pewnością przez tego posłańca. Pan Gustav musiał dostać wiadomość, która go zaniepokoiła i nie chce, bym ja domyślił się, o co chodzi.
– Czy to znaczy, że pan Gustav jest mimo wszystko człowiekiem króla?
– Przypuszczalnie tak. Szczerze mówiąc, nigdy tego człowieka nie rozumiałem. Zawsze mi się wydawało, że on działa według tego, skąd wiatr zawieje. Ale teraz nie mogę już zwlekać, Ingebjørg – dodał. – Nikt nie powinien odkryć, że się spotykamy. Chciałem cię tylko uspokoić, zjawię się znowu, jak tylko znajdę odpowiednią wymówkę.
Poszukał jej ust i Ingebjørg opuściły wszystkie złe myśli. Wszystko się ułoży. Z Folkem u boku nie musi się niczego obawiać.
Na korytarzu rozległy się hałasy, zanim zdążyli od siebie odskoczyć, ktoś otworzył drzwi.
Rozdział 2
Ingebjørg i Folke odwrócili głowy. Ona już w myślach widziała, że w progu stoi ponury i groźny książę, z ulgą jednak stwierdziła, że to nowa opiekunka Alva.
– Bądźcie ostrożni – szepnęła dziewczyna. Oczy miała rozszerzone ze strachu. – On się zbliża.
Odwróciła się i zniknęła.
Folke pociągnął Ingebjørg do wyjścia.
– Biegnij szybko na trzecią kondygnację. Alv śpi w pokoju za salą panów i pokojem do pracy. To po prawej stronie korytarza.
Puścił jej rękę i szybkim krokiem ruszył ku schodom, a potem w dół.
Ingebjørg na szczęście nikogo po drodze nie spotkała i bez trudu odnalazła pokój dziecka.
Choć śpieszyła się do Alva, spokojnie obejrzała sąsiednie pokoje. Miała nadzieję, że zastanie przy synku również Åsę i Ellisiv. Nikt jej nie powiedział, gdzie zostały ulokowane. Niańka przewinęła właśnie Alva. Spoglądała na Ingebjørg nerwowo.
– Uprzejmie proszę o wybaczenie, ale miałam coś do zrobienia w Sali Rycerskiej i usłyszałam, że on wymienia pani imię. Był strasznie...
Umilkła i zagryzła dolną wargę, jakby w obawie, że powie za dużo.
– Dziękuję ci, Christino – Ingebjørg uśmiechnęła się. – Wygląda na to, że mam tutaj jednak jakąś przyjazną duszę.
Nie wiedziała tylko, skąd się to bierze. Właściwie nie zamieniła z tą dziewczyną ani słowa. Może ona nienawidzi pana Gustava tak samo jak panna Adalis? Może myśli, że Ingebjørg czeka ten sam los i jej współczuje?
Wzięła dziecko i przytuliła mocno.
– Mama – wymamrotał sennie. Nie płakał, wyraźnie nie czuł się skrzywdzony tym, że zostawiła go na tak długo z obcymi. Ingebjørg poczuła się bezpieczniej. Christina na pewno dobrze traktuje jej synka.
– Nie wiesz, gdzie znajduje się niania Alva i jej maleńka córeczka? – zapytała.
Christina przecząco pokręciła głową.
Ingebjørg usiadła i rozglądając się wokół zaczęła karmić dziecko. Pokój był mroczny i chłodny , bez okien, tylko trzy wąskie otwory strzelnicze w kamiennych ścianach wpuszczały trochę światła. Ustawiono tu szerokie łóżko, dużą skrzynię, niewielki stolik i dwa krzesła. Na jednej ścianie znajdował się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, duże malowidło na drugiej przedstawiało chrzest Jezusa. Na stoliku stała jedna nieduża lampka oliwna. Bezskutecznie wypatrywała więcej świec. Teraz, w jesiennych ciemnościach, słabo oświetlony pokój nawet w dzień musi robić ponure wrażenie.
Bardzo ją to dziwiło. Sala Rycerska na drugiej kondygnacji była pięknie i bogato wyposażona, wielkie okna dawały dużo światła. Turę miał słabość do wnętrz urządzonych z przepychem i często jej opowiadał o wspaniałych rycerskich zamkach, które widział we Francji i w Anglii. Natomiast ten pokoik wyglądał tak, jakby przed jej przyjazdem usunięto obrazy, kilimy i ozdoby.
Jutro zabierze Alva na dół, do gospodarskiej części, żeby popatrzeć na zwierzęta. Kiedy mieszkali w Ormsgärd, często tak robiła. Jeśli malec zobaczy, że tutaj są takie same zwierzęta, szybciej się zadomowi.
Znowu zwróciła się do Christiny:
– Jestem zmęczona po podróży. Bądź tak dobra i zanieś panu Gustavowi wiadomość, że nie wrócę już do Sali Rycerskiej, bo chciałabym się wcześniej położyć.
Christina spojrzała na nią spłoszona, potem skinęła niepewnie i ruszyła ku drzwiom.
– Coś się stało, Christino?
Dziewczyna odwróciła się lekko.
– Nie, pani Ingebjørg. Tylko że... – zagryzła wargę.
– Tylko, że co?
– To pan Gustav zwykle decyduje, kiedy jego małżonka i córka mogą się położyć.
Ingebjørg przytakiwała zamyślona.
– A jednak mu powiedz – rzekła po chwili. – Zobaczymy, co będzie.
Alv zasnął natychmiast, gdy tylko położyła go do łóżka. Dziecinnego posłania tu nie było, synek musi sypiać z nią.
Czas mijał, a Christina nie wracała. Dlaczego nie przychodzi powiedzieć, jak gospodarz zareagował i czy to nie niańka powinna czuwać przy dziecku w nocy? Panie w Tunsberg wyraźnie powiedziały, że arystokratka sama nie może pielęgnować swojego dziecka, bo to by był wstyd i dla niej, i dla całego domu.
Niespokojnie chodziła po pokoju, może pan Gustav odkrył, że Christina ostrzegła Ingebjørg i Folkego, i postanowił ją za to ukarać?
Znowu pojawił się strach. Po co tu przyjechała? Czy nie lepiej byłoby odmówić ojcu Turego i zostać w Norwegii? Powinna wiedzieć, że tutaj będzie jej trudno, może niebezpiecznie. Może tak naprawdę naraża się na to, przez co musiała przejść panna Adalis. Tylko po to, żeby od czasu do czasu widywać Folkego? Przecież ich miłość i tak nie ma szans.
Christina jest miłą i usłużną dziewczyną. Nie powinna cierpieć z powodu Ingebjørg.
W końcu otworzyła drzwi do sąsiedniego pokoju. Tutaj też światło wpadało jedynie przez otwory strzelnicze w ścianach. Pod jednym z nich stało ogromne biurko i piękne, zagraniczne krzesła. W przeciwieństwie do jej sypialni, a podobnie jak Sala Rycerska na dole, pokój przystrojony był draperiami, w srebrnych świecznikach stały świece, na półkach książki i wypolerowane do połysku miedziane misy.
Przyglądała się wszystkiemu z zainteresowaniem. To był właśnie dom Turego, który tutaj dorastał, bawił się w przestronnych salach, biegał po kamiennych korytarzach. Może nawet siadywał przy tym biurku jak dorosły, pisał i czytał. To w tym majątku miał spędzić życie z kobietą, która była jego pierwszą narzeczoną. Co się stało? Co wprawiło go w taką złość, że ją zabił? Czy Ingebjørg pozna kiedykolwiek prawdę?
Przeniknął ją dreszcz. Słyszała, że ojciec i syn zostali ulepieni z tej samej gliny. Ciekawe, co pani Margareta o tym sądzi. Z pewnością starała się ukryć prawdę przed światem i ratować syna od kary, ale to przecież nie musi znaczyć, że jest taka sama jak mąż i syn. Pewnie nie miała żadnego wpływu na to, co się dzieje. Skoro pan Gustav decyduje, kiedy żona może iść spać, z pewnością do niego należą wszystkie inne decyzje. Może nawet zmuszał ją do milczenia. Ingebjørg zapragnęła zbliżyć się do pani Margarety na tyle, by mogły szczerze ze sobą rozmawiać. Nie po to, by poznać wszystkie okropności, jakich się dopuścił, ale żeby dać do zrozumienia teściowej, iż życie z jej synem nie było łatwe, i że zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a nie przestępstwa. Może w zamian ona mogłaby się dowiedzieć, co się przytrafiło pannie Adalis.
Przeszła do pomieszczenia, które Folke nazwał salą panów. Znajdował się w niej stół i krzesła, obite czerwoną tkaniną. W ogóle urządzenie było kosztowne, mnóstwo ozdób ze srebra i kości słoniowej, a na ścianach wielkie obrazy.
Czy powinna zejść na drugą kondygnację i poszukać Christiny? A może należałoby odnaleźć Åsę?
Książę, pan Gustav i pozostali panowie siedzą pewnie nadal w Sali Rycerskiej. Domyślała się, że sypialnie rodziny znajdują się po drugiej stronie długiego korytarza, od zachodu, skąd widać wieczorne słońce.
Biedna Åsa, czuje się chyba samotna i opuszczona. Może nawet nie mieszka w głównym budynku, tylko w jednej z drewnianych chat. Nikogo nie zna, nie wie, co się stało z Ingebjørg. Z drugiej jednak strony, niczego raczej nie powinno jej brakować.
Wyszła na korytarz i rozglądała się bezradnie.
Nagle usłyszała męskie głosy skądś w pobliżu. Spłoszona, chciała się cofnąć, ale dotarły do niej słowa, po których stanęła jak wryta.
– Jeśli nie zechce nic powiedzieć, będziemy musieli to z niej wycisnąć, panie Gustavie!
Głos należał do księcia, nie mogła się mylić.
– Jest mało prawdopodobne, że ona to wie, książę Algotsson. Kobiety nie znają się na takich sprawach.
– No i tu, moim zdaniem, pan się myli. Ona przepisywała księgi dla ochmistrza, który określał ją jako niezwykle mądrą kobietę.
Ingebjørg wstrzymała dech. Tamci dwaj rozmawiają o niej! Co mają zamiar z niej wycisnąć, gdyby sama nie chciała powiedzieć? Czuła, że gardło jej się zaciska. Za wszelką cenę muszę się dowiedzieć, o co chodzi, myślała rozgorączkowana.
Rozdział 3