Przepowiednia księżyca (28). Powrót do domu - Frid Ingulstad - ebook

Przepowiednia księżyca (28). Powrót do domu ebook

Frid Ingulstad

0,0

Opis

 Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu. 

 

Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 28 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. 
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych. 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Miejska Biblioteka w Mszanie Dolnej

Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 235

Rok wydania: 2011

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przepowiednia księżycatom 28

Frid Ingulstad

Powrót do domu

Przekład

Karolina Drozdowska

Tytuł oryginału norweskiego:

Hjemkomst

Ilustracje na okładce: Eline Myklebust

Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys

Redakcja i korekta: BAP-PRESS

Copyright © 2006 by N.W. DAMM & SON A.S, OSLO

Copyright this edition: © 2011 by BAP-PRESS

Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS

All Rights Reserved

Wydawca:

Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.

02-672 Warszawa

ul. Domaniewska 52

www.ringieraxelspringer.pl

ISBN 978-83-7558-764-7

ISBN 978-83-7558-865-1

oraz

BAP-PRESS

05-420 Józefów

ul. Godebskiego 33

www.bappress.com.pl

ISBN 978-83-7602-133-1

ISBN 978-83-7602-146-1

Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:

Infolinia: 0 801 000 869

Internet: www.fakt.literia.pl

Skład: BAP-PRESS

Druk: Unia Europejska

Galeria postaci

Ingebjørg Olavsdatter

dziedziczka dworu w Eidsvoll

Bergtor Måsson

były narzeczony Ingebjørg

Tyra Oddsdatter

narzeczona Bergtora

Gisela Sverresdatter

zmarła żona Bergtora

Orm Øysteinsson

starosta Tunsberg

Pani Bothild

żona starosty

Folke Bårdsson

ukochany Ingebjørg

Bengt Algotsson

szwedzki książę, ulubieniec króla Magnusa

Młody król Håkon

nowo koronowany król Norwegii

Panna Anna

szwagierka Ingebjørg, starsza z sióstr Turego

Junkier Eryk

książę, starszy syn króla Magnusa

Król Magnus

król Szwecji

Królowa Blanka

królowa Szwecji, zarządza dystryktem Tunsberg

Simon Isleifsson

przywódca pielgrzymów

Ingerid

służąca Ingebjørg

W poprzednim tomie...

Ingebjørg w Nidaros wreszcie odnajduje małego Olava. Chłopiec cierpi, a jego ojciec zachowuje się obcesowo wobec swojej kobiety. W tym samym czasie Folke leży w lazarecie w klasztorze Elgeseter ze złamaną nogą.

Pewnego dnia Ingebjørg zostaje schwytana i poprowadzona na królewski zamek; oskarża się ją o zmowę z Ormem Øysteinssonem. Król Håkon wierzy jej wyjaśnieniom i pozwala jej odejść.

Wkrótce okazuje się, że ojciec Olava zniknął. Simon wspiera zrozpaczoną Ingebjørg, ale ona ma wrażenie, że jej towarzysz coś ukrywa. W dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia wybierają się razem do katedry w Nidaros, jednak Simon nie chce przestąpić jej progu. Obawia się straszącego tu ducha mnicha, bo jego dziadek ponosi winę za śmierć owego duchownego. Natomiast chce jej pokazać kamienną figurę na cmentarzu. Naraz Ingebjørg dostrzega na dachu cień ludzkiej sylwetki. W ostatniej chwili popycha Simona i ratuje go przed spadającym z góry głazem.

W Oslo Bergtor znajduje dowody na to, że Giselę zamordowano. Dowiaduje się także, iż Ingebjørg jest podejrzana o zdradę. W tym samym czasie Folke otrzymuje wiadomość, że jego żona, Greta, zmarła, dlatego jak najszybciej musi udać się na jej pogrzeb.

W wieczór Bożego Narodzenia Ingebjørg znajduje małego Olava, zaniedbanego, wychudłego, z licznymi ranami na całym ciele. Ogląda nareszcie oczy chłopca i dochodzi do wniosku, że to jednak nie mały Eirik. Zabiera go do katedry w nadziei, że święty Olaf będzie mógł mu pomóc. W świątyni dzieje się coś dziwnego. Gdy Ingebjørg wraca z dzieckiem do domu, okazuje się, że wszystkie rany chłopca są już zagojone.

Wkrótce Ingebjørg zapada na niebezpieczną chorobę. Olav zaraża się od niej i jest bliski śmierci. Simon wygrywa walkę ze swoim lękiem i zabiera dziecko do katedry.

Czas płynie, wszyscy czekają, by móc wreszcie wyruszyć na południe. Simon i Ingerid zakochują się w sobie i Simon postanawia usynowić małego Olava.

W Hallandii czeka na Folkego bardzo niepokojąca wiadomość: Ormowi Øysteinssonowi udało się przekonać króla, że jest niewinny i że to Ingebjørg wymyśliła historię o dokumencie, by móc się pozbyć ludzi, którzy stali jej na drodze. Folke postanawia jechać do Nidaros i ostrzec ukochaną.

W gospodzie w mieście Ingebjørg przygotowuje się do podróży, ale zostaje pojmana przez królewskich ludzi. Dociera do niej, że popadła w niełaskę u monarchy...

Rozdział 1

Ingebjørg odwróciła się i wbiła przerażone spojrzenie w drzwi. Usłyszała chrobotanie zamka, pobrzękiwanie kluczy i kroki strażnika. Wszystkie te dźwięki brzmiały na korytarzu jeszcze przez chwilę, po czym zapadła ogłuszająca cisza. Ze strachu zabrakło jej powietrza w płucach. A więc została pojmana, podejrzana o zdradę! Sira Joar, Sigtrygg Magnusson, Henning Brodersen, Gisela i jej ojciec za tę właśnie zbrodnię zapłacili życiem. Teraz król Magnus i król Håkon byli przekonani, że także ona należy do buntowników...

Była zbyt poruszona, by myśleć jasno, wszystko wydawało jej się takie nierzeczywiste, zupełnie jak w złym śnie. To przecież niemożliwe! Król Håkon jest jej przyjacielem, wie na pewno, jak silnie Ingebjørg jest związana z jego matką. Jak mógł w ogóle uwierzyć w coś podobnego?

Pojmana... wtrącona do lochu... Co teraz stanie się z Alvem? Co zrobi, gdy jego matka nie wróci do domu? I co zrobią Simon i Ingerid? Statek miał odpłynąć następnego ranka, wszystko już postanowiono. W domu w Saemundgård czekał pewnie na nią Folke, chyba że wyruszył do Dal, by spotkać się z nią po drodze.

A już sądziła, że wszystkie zmartwienia i lata pełne tęsknoty ma za sobą. Naiwnie wierzyła, że teraz wreszcie czeka ją nowe, lepsze życie. Przez całą zimę nie dotarł do niej żaden sygnał o księciu Algotssonie ani o ludziach panny Anny. Zaczęła przypuszczać, że niebezpieczeństwo jej nie grozi, że wrogowie zaniechali poszukiwań i uznali, że Ingebjørg nie jest dla nich zagrożeniem.

Zrozpaczona, załamała ręce, z trudem powstrzymując łzy. Może to jakieś nieporozumienie? Gdy wszystko się wyjaśni, wypuszczą ją i będą prosić o wybaczenie.

Król Magnus nie mógł przecież uwierzyć, że należy do jego wrogów! Przecież to właśnie ona go ostrzegła, gdy przebywali na zamku Hornborg. Wróg nie postąpiłby w ten sposób. Nawet król Håkon ją pochwalił, bo wiadomości, które im przekazała, mogły okazać się bardzo pomocne. Kiedy obawiali się uderzenia księcia Eryka, wtedy król Magnus posłał Folkego z misją: giermek miał odnaleźć wrogą armię i dowiedzieć się, gdzie dokładnie przebywają rycerze. Król musiał chyba rozumieć, że zarówno Ingebjørg, jak i Folke z całych sił go wspierają. Natomiast Bengt Algotsson pojawił się dopiero wtedy, gdy bunt stłumiono. Władcę powinno to chyba zastanowić.

A jednak uwierzył Ormowi Øysteinssonowi, który twierdził, że Ingebjørg wymyśliła sobie ten dokument.

Nabrała powietrza do płuc, drżąc na całym ciele. Nie mogli jej chyba zgładzić bez sądu i wyroku? Na samą myśl o tym serce podeszło jej do gardła.

Przypomniała sobie, że taki właśnie los spotkał sirę Joara i pana Brandssona, ojca Giseli. Z kolei Hansowi Hummelowi, a właściwie Sigtryggowi Magnussonowi z kolei udowodniono winę, więc sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej. Nikt w rzeczywistości nie wiedział, czy Giselę zamordowano, ale z pewnością nie stało się to, gdy kobieta przebywała w Oslo.

Król Magnus musiał wiedzieć, że Ingebjørg jest bliską przyjaciółką królowej Blanki, jak mógł więc posądzać ją o to, że zrobiła cokolwiek za jej plecami.

Jednak wpływy króla Håkona nie były znaczne, poza tym władca mógł być na nią zagniewany, bo przecież Ingebjørg go odtrąciła. Jeszcze do niedawna, zanim Øysteinssona zdemaskowano, król Magnus darzył swojego ochmistrza najwyższym zaufaniem. Właściwie królowi było nawet na rękę wierzyć, że pismo zostało sfałszowane.

Zaczęła się pocić. Krótkie przesłuchanie, któremu została poddana, okazało się bardzo nieprzyjemne, o ile w ogóle można było nazwać je przesłuchaniem. Król Håkon otrzymał rozkaz, by ją uwięzić i nawet jeśli był temu niechętny, nie zdradził tego żadnym gestem. Zapewne nie miał odwagi przeciwstawić się swojemu potężnemu ojcu.

To właśnie ten list ściągnął na nią najwięcej kłopotów od czasu, gdy wyjechała z Saemundgård. Mimo to Ingebjørg nigdy nie zwątpiła w oddanie ojca sprawom króla Magnusa i sama nadal wierzyła, że Magnus Eriksson jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Powinien sprawować rządy w Norwegii i Szwecji. I oto jaka nagroda ją za to spotkała!

W zimnej, kamiennej piwnicy panowała wilgoć. Ingebjørg zaczęła marznąć, więc zabijała rękami. Powoli zbierała myśli. Na korytarzu zapewne paliła się pochodnia, bo jej mdłe światło wpadało do celi przez szparę pod drzwiami. Gdy oczy Ingebjørg przyzwyczaiły się do ciemności, zaczęła rozglądać się dookoła. Na brudnej podłodze stała samotnie zbita z desek ławka, w pomieszczeniu panował okrutny smród. Nie mają chyba zamiaru trzymać jej tu dłużej?

W Ingebjørg powoli narastała złość. Jak oni mogą traktować ją w ten sposób? Choćby król Håkon, który tańczył z nią na ucztach, pożądał jej i próbował zdobyć sobie jej przychylność. Powinien znać ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że nigdy nie wymyśliłaby dokumentu, który mógłby w jakikolwiek sposób zaszkodzić jego ojcu.

Po dłuższej chwili złość ustąpiła, za to Ingebjørg zaczęła ogarniać rozpacz. Musi przecież znaleźć się ktoś, kto pomoże jej udowodnić, że nie kłamie. Zaczęła się zastanawiać, kto mógłby to być, ale lęk paraliżował jej myśli. Jeśli sprawa była naprawdę poważna, to zapewnienia Folkego nic nie pomogą, bo król Håkon domyśli się na pewno, że giermek przybył do Nidaros tylko ze względu na nią. A co z Bergtorem? Czy władca uwierzyłby jemu? Ale wtedy on także mógłby zostać pojmany za to, że wcześniej nie wyjawił królowi wszystkiego, co wiedział o buntownikach.

Bengt Algotsson na pewno od razu spalił list. Jego kopia została u króla Magnusa. Jej jedyną nadzieją pozostawali ludzie, którym się zwierzyła. Pani Bothild wiedziała o liście, zgodziła się go nawet przechować, gdy Ingebjørg pojechała do Varberg. Ale gdyby powiedziała królowi o czymś takim, posłałaby swego męża na pewną śmierć, jednocześnie ryzykując życie jedynego syna. Pani Thora i sira Joar nie żyli, podobnie zresztą jak Gisela. Także brat Eilif przechowywał list przez jakiś czas, ale pojechał do Irlandii i pewnie do Norwegii nigdy nie wróci. Nawet nie była pewna, czy on jeszcze żyje.

Czy opowiedziała o liście pani Sigrid? Nie pamiętała. W głowie myśli tłukły się jej jak pszczoły w ulu, z trudem zachowywała zimną krew. Kto inny mógłby jej pomóc?

W następnej chwili przypomniała sobie leciwego mężczyznę z Torkjellsgård, starego Jona, jak nazywał go ojciec małego Olava. Ten człowiek twierdził, że znał jej ojca. Ingebjørg miała wrażenie, że rozumiał jej złość, gdy widziała, jak traktowane było dziecko, ale bał się przyznać jej rację. Raczej wątpiła, by się za nią wstawił. No i jak właściwie miałaby się z nim skontaktować? Przecież nawet nie mogła powiadomić Simona. Jeśli król Magnus postanowił pozbyć się wszystkich, względem których żywił jakieś podejrzenia, to Ingebjørg nie będzie mogła się bronić ani powołać na żadnych świadków. Wprawdzie pozostawało to w rażącej niezgodzie z Kodeksem świętego Olafa, głoszącym, że wszyscy winni być równi wobec prawa, ale wyglądało na to, że królewscy ludzie się do niego nie stosowali. Brali sprawy we własne ręce. Gdyby tak udało się jej ostrzec Folkego! Ukochany wspominał, że będzie próbował dotrzeć do Saemundgård przed nią, niewykluczone więc, że jest już na miejscu. Ale ile czasu trzeba, by pojął, że coś jest nie tak?

Może dowie się o wszystkim, kiedy będzie już za późno...

Zadrżała. Ogarnięta lękiem poczuła, że kręci jej się w głowie. Oparła się o ścianę, by nie upaść.

– Święta Panienko, pomóż mi! – wyszeptała w odrętwieniu, wpatrując się tępo w ściany, które widziały i słyszały tyle złego.

Nagle dobiegły ją odgłosy rozmowy, ciężkie kroki i to samo pobrzękiwanie kluczy, które przeraziło ją już wcześniej. Wstrzymała dech. Na dworze musiał już zapaść zmrok. Chyba nie wieszano ludzi o tej porze? Naraz żołądek podszedł jej do gardła, ale jakoś zdołała powstrzymać torsje.

Może kobiet jej stanu w ogóle się nie wiesza? Może ścina się im głowy mieczem, tak by miały szansę na chrześcijański pogrzeb?

Przywołała w pamięci obraz mogiłki za murami klasztoru Nonneseter. Grób małego Eirika, tak przynajmniej myślała, dopóki nie przejrzała na oczy. Zacisnęła powieki i zaczęła się żarliwie modlić. Błagała o objawienie, o światło, które i tym razem mogłoby pokazać jej właściwą drogę. Nadaremno.

Kroki się zbliżały. Serce waliło jej tak mocno, że zaczęła się bać, by nie wyskoczyło jej z piersi. Musiała znów oprzeć się o ścianę, z trudem utrzymywała się na nogach.

Ktoś przekręcił klucz w zamku i drzwi jej celi otworzyły się. W progu Ingebjørg ujrzała potężną postać. Był to nowy strażnik, którego przedtem nie widziała.

Mężczyzna trzymał w dłoni lampę, a po chwili uniósł ją i oświetlił twarz uwięzionej:

– Pani Ingebjørg?

Uniosła głowę i zmusiła się, by spojrzeć mu w oczy.

– Tak, to ja – rzekła hardo. Nie zamierzała okazywać, jak bardzo jest przerażona.

– Proszę za mną – jego głos był głuchy i ponury.

Mężczyzna odwrócił się i ruszył przed siebie, a Ingebjørg posłusznie podążyła za nim. Szła bezwiednie, jak lunatyk, nie myślała nawet, by gdzieś się ukryć. Po co? Oni byli silni, mieli władzę. Ona zaś stanowiła tylko jedną z wielu bezbronnych ofiar.

Rozdział 2

Zachwiała się na nogach, gdy wyszła z wieży i musiała chwycić się framugi, by nie upaść. Na dworze nie było jeszcze zupełnie ciemno. Nadeszła wiosna, dni stawały się coraz dłuższe. Uderzył ją zapach świeżego, ciepłego powietrza i wilgotnej ziemi. To dziwne, że wszystko zdawało się być takie piękne właśnie teraz, gdy, być może, przeżywa swoje ostatnie chwile na tym świecie.

Rozejrzała się przestraszona, przygotowana na najgorsze. Może prowadzą ją na szubienicę albo na rozpalany stos? Z ulgą dostrzegła tylko uzbrojonych strażników z długimi kopiami w dłoniach. Dopiero teraz poczuła, że cała drży. Usłyszała, jak przeraźliwie szczękają jej zęby. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa.

Ku jej zdziwieniu, strażnik udał się ku królewskim komnatom. Może więc będzie mogła się bronić? Ta odrobina nadziei dodała jej sił. Wzięła głęboki wdech, wyprostowała plecy i godnie ruszyła przed siebie. Nie chciała, by król Håkon widział ją sponiewieraną i błagającą o litość. W końcu sumienie ma czyste.

Strażnik wskazał jej wejście do komnaty, w której nigdy jeszcze nie była.

Przed kominkiem, plecami do niej, stał król Håkon i wpatrywał się w ogień. Gdy tylko usłyszał, że ktoś wchodzi, odwrócił się gwałtownie. Ingebjørg przez krótką chwilę ujrzała w myślach tego młodego, nieco bezradnego i nieśmiałego królewskiego syna, którego poznała w Akersborg, ale mężczyzna uniósł jedną brew i zmierzył ją krytycznym spojrzeniem.

– Przepraszam, pani Ingebjørg. Nie chciałem wtrącać pani do lochu niczym jakiegoś pospolitego złodziejaszka. Moi strażnicy odpowiedzą za to.

Cała komnata wirowała jej przed oczami. Zachwiała się i przytrzymała oparcia stojącego najbliżej krzesła. Pan usłyszał jej modlitwy; to wszystko było tylko tragicznym nieporozumieniem.

Król zdawał się czytać w jej myślach.

– Nie twierdzę, że wzięto panią do niewoli bez powodu, ale szlachcianki nie można traktować jak niewolnika.

A więc nie zwróci jej wolności.

Strażnik zostawił ich samych. Ta chwila była być może najważniejszą w jej życiu, od tego, co teraz zrobi będzie zależało, czy zostanie stracona, czy też nie.

Myśli kłębiły jej się w głowie. Król Håkon nie należał bynajmniej do najbystrzejszych ludzi jakich znała. Mówiło się, że w rzeczywistości krajem rządzi Magnus, a Håkon służy tylko swojemu ojcu. Król miał okazję pokazać się Ingebjørg z wielu stron: jako odrzucony zalotnik, pełen zapału młodzian, ale także syn potężnego władcy, który odziedziczył królestwo i uważał się za wszechmocnego. Ale znała go także jako uprzejmego, wspólczującego i podatnego na wpływy człowieka.

– Nie uczyniłam nic, co mogłoby zaszkodzić królowi Magnusowi, panie.

– Nie mam kłopotów ze słuchem, pani Ingebjørg. To samo powiedziała pani za pierwszym razem.

– Wielu może udowodnić, że mówię prawdę.

– Ach tak? – rzucił kwaśno. – Może na przykład pani dobry przyjaciel, Folke Bårdsson?

– On także – spojrzała mu odważnie w oczy. Na szczęście przestała już drżeć. – Król Magnus kazał Folkemu Bårdssonowi zbadać, ilu rycerzy ma książę Eryk i gdzie przebywa jego armia. Giermek został potem poważnie raniony.

– W ten sposób wykazując, że stoi po stronie mojego ojca, czy to próbuje pani powiedzieć, pani Ingebjørg? – Król Håkon uśmiechnął się ironicznie. – Miała pani w swoim posiadaniu dokument, który mógłby pomóc mojemu ojcu powstrzymać jego przeciwników. A teraz ci ludzie zawiązali tajny spisek i wywołali bunt. Umie pani czytać i pisać, na pewno już dawno temu poznała pani zawartość listu. Twierdzi pani, że jest wierna królowi, ale ja nie mogę zrozumieć, czemu postanowiła pani ukrywać ten list tak długo. Nie jest pani głupia, pani Ingebjørg. Z pewnością pojęła pani, jak ważne są te nazwiska, a mimo to nie pisnęła pani o nich królowi Magnusowi nawet jednym słowem. Próbuje pani się usprawiedliwić współczuciem dla pani Bothild, ale to zupełnie jakby powiedzieć, że żona ochmistrza jest ważniejsza od króla.

Ingebjørg skinęła głową.

– Rozumiem, że tak to może wyglądać, ale zapewniam, że to nieprawda. Wyjaśniłam to już wcześniej, ale mogę zrobić to jeszcze raz. Sześć zim temu w kraju szalała wielka zaraza. W tym czasie na ważnych stanowiskach pojawili się zupełnie nowi ludzie, bo tak wielu możnych zmarło. Mieliśmy nowego kanclerza, nowego burmistrza Oslo, nowego sędziego, a także nowego biskupa. W pierwszej chwili myślałam, że list nie będzie już miał wielkiego znaczenia. Dopiero gdy przekonałam się, że niektórzy byli gotowi zabić, by zdobyć ten dokument, zrozumiałam, jak bardzo musiał on być ważny. Poza tym obiecałam matce, że przekażę list tylko komuś, kto będzie miał taki sam sygnet, co mój ojciec, więc...

Przerwał jej niecierpliwym ruchem dłoni.

– Wszystko to słyszałem już wcześniej, pani Ingebjørg. Skinęła głową.

– Wiem, ale to jest właśnie prawda. Nie wspomniałam jeszcze o tym, że zabrałam list do brata Eilifa z klasztoru na Hovedøen i poprosiłam go o radę. Mnich zgodził się ze mną, że powinnam zachować treść pisma dla siebie. Uważał, że ujawnienie jej nie pomoże w żaden sposób królowi Magnusowi tak długo po tym, jak dokument został spisany. Poza tym król mógłby uwięzić ochmistrza, co wpędziłoby jego żonę w rozpacz. Pani Bothild jest najlepszą przyjaciółką i największym wsparciem dla królowej Blanki, osobą wierną, na wskroś godną zaufania. Nie mogłam znieść myśli, że ktoś sprawiłby jej ból.

Król Håkon uśmiechnął się pobłażliwie.

– Ból? A myśli pani, że cierpiałaby po stracie męża, który odwrócił się do niej plecami?

– Tak sądzę, chociaż tego nie rozumiem. Poza tym obawiam się, że jej syn, Øystein, także mógłby zostać podejrzany o współpracę z niewiernym ojcem. A gdyby jemu coś się stało, pani Bothild by tego nie przeżyła.

– Proszę mówić dalej!

– Właściwie to bardzo długa historia, nie powiedziałam jeszcze wszystkiego. To mogłoby zająć całą noc.

Król Håkon znów się uśmiechnął, tym razem bez tego kwaśnego, pobłażliwego wyrazu.

Ingebjørg poczuła, że jest jeszcze jakaś nadzieja. Nie sądziła, by młody władca pragnął pozbawić ją życia. Jedyny problem leżał w tym, że jego zdanie pewnie niewiele będzie się liczyło, jeśli król Magnus podjął już decyzję.

Czy powinna opowiedzieć mu o Bengtcie Algotssonie? Jeśli monarcha dowiedziałby się o tym wszystkim, to z pewnością wpadłby we wściekłość. Jeśli jej obecną sytuację można było uznać za niebezpieczną już teraz, to po ujawnieniu czegoś takiego byłoby dużo gorzej. Król Magnus nie powiązał pewnie wszystkich znanych mu faktów ze swoim ulubieńcem i dopóty nie uwierzy w jego udział w spisku, dopóki nie zostaną mu przedstawione twarde dowody.

Król Håkon nie podzielał bynajmniej opinii ojca co do księcia. Podobnie zresztą jak królowa Blanka. Ta miała okazję zwątpić w królewskiego ulubieńca wiele razy, nie tylko wtedy, gdy usiłował wziąć Ingebjørg przemocą, ale także widząc, jak silny wpływ ma książę na króla Magnusa oraz ile przywilejów zdołał od niego wyciągnąć.

– Proszę usiąść, pani Ingebjørg. Mamy przed sobą całą noc.

Wskazał jej krzesło przed kominkiem, sam zaś zajął miejsce nieco dalej.

– Proszę mówić. Wszystko, od początku do końca.

Ingebjørg postanowiła uwierzyć młodemu władcy i opowiedzieć mu o wszystkim, bez zatajania żadnego szczegółu. Zaczęła od tego dnia, gdy znalazła ojca i odkryła dokumenty ukryte w jego kaftanie, które wzięła do domu. Opisała zachowanie matki i jej surowe przestrogi. Potem przeszła do tego, jak sira Joar i pani Thora próbowali ją zmusić, by oddała pismo, jak Bergtor pragnął jej pomóc, obawiając się jednocześnie, że Gisela odkryje prawdę i wreszcie opowiedziała o tym straszliwym dniu, gdy sira Joar zamknął ją w lochu i zagroził, że już nigdy jej stamtąd nie wypuści.

Król Håkon siedział w ciszy i słuchał. Ingebjørg widziała, że jej opowiadanie zrobiło na nim wielkie wrażenie. Co jakiś czas zadawał jej krótkie pytania. W pewnym momencie wykrzyknął:

– Ale jak to możliwe, że sira Joar miał dostęp do twierdzy, przecież zbiegł z kraju i został uznany za banitę?

Ingebjørg spojrzała na niego wymownie.

– Możliwe, że pomagali mu jacyś bardzo wpływowi ludzie.

Król Håkon zmarszczył czoło.

– Czyżby ochmistrz?

Ingebjørg skinęła głową, myśląc, że władca zacznie pewnie głośno protestować, ale on nakazał tylko, by mówiła dalej.

– W Akersborg był tylko jeden człowiek, któremu miałam odwagę się zwierzyć, rycerz Darre. Uratował mi życie wtedy, kiedy pani Thora próbowała dźgnąć mnie nożem i zaoferował, że zabierze list do króla Magnusa, gdy ruszy do Borg. – Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy. – Za swoją serdeczność i wierność musiał zapłacić życiem.

Król Håkon otworzył szeroko oczy.

– A więc zabrał list do mojego ojca?

– Tak, ale po drodze został zatrzymany, więc musiał uciekać i się ukrywać. Kiedy w końcu wrócił, miał ze sobą list.

– Czy mój ojciec o tym wie?

Potrząsnęła przecząco głową.

– Nie mogę niczego udowodnić, rycerz Darre nie żyje.

– A co powiedział pan Turę, gdy usłyszał o dokumencie? Ingebjørg poczuła, że zaczyna się czerwienić.

– Nic mu o nim nie mówiłam. Nie ufałam mu. Jedyni ludzie, którym miałam odwagę się zwierzyć, to mój opiekun, Bergtor Måsson, rycerz Darre, pani Bothild i Folke Bårdsson. Sira Joar dowiedział się od kogoś, podobnie pewnie jak wielu innych.

Te słowa obudziły najwyraźniej podejrzliwość w królu.

– Jakich innych?

Ingebjørg zebrała w sobie odwagę.

– Myślę o księciu Bengtcie Algotssonie, panie, ale wiem, że król Magnus mi nie uwierzy.

– Czemu sądzi pani, że ten człowiek wiedział o liście? – król Håkon nie miał najwyraźniej zamiaru zdradzić, co myśli na ten temat.

– Jestem prawie przekonana, że to on stał za uprowadzeniem mojego malutkiego synka. To on rozkazał swoim ludziom oddać mi dziecko dopiero, gdy przekażę im list. Ale, rzecz jasna, nie mam na to żadnych dowodów.

– Czemu sądzi pani, że książę jest w to wszystko zamieszany?

– Podsłuchałam rozmowę pomiędzy moim teściem, panem Gustavem a księciem Algotssonem. Obaj byli bardzo poruszeni, gdy dowiedzieli się o liście. Umówili się, że wycisną ze mnie prawdę. A czemu mieliby być tacy przerażeni, gdyby sami nie uczestniczyli w spisku?

Król Håkon wydał się podekscytowany.

– I co się stało?

– Mój teść próbował mnie przesłuchać, ale ja byłam dobrze przygotowana i udało mi się przekonać go, że spaliłam list.

– A dalej?

– Pewnego dnia książę zaczął ze mną rozmowę na ten temat, ale niczego nie zdołał się dowiedzieć. Później odkryłam, że sira Joar został kapelanem w klasztorze As, przybierając fałszywe imię. Gościł w twierdzy Varberg, najwyraźniej był bliskim znajomym księcia. Jednocześnie dowiedziałam się, że ciotka Bengta Algotssona, pani Ruth Güllicksdotter tego dnia, gdy zniknął Alv usłyszała dobiegający z wieży dziecięcy płacz. Po tym wszystkim zaczęłam podejrzewać, że to właśnie książę Algotsson uprowadził mi dziecko. To także może świadczyć o tym, że należy do buntowników; gdyby było inaczej, natychmiast przekazałby list królowi Magnusowi.

Król Håkon nie odezwał się ani słowem. Jego twarz była zacięta, bez wyrazu.

Ingebjørg uznała jego milczenie za znak, że może mówić dalej.

– Resztę Wasza Wysokość już zna. Opowiedziałam o kopii, jaką zrobiłam, król Magnus dostał ją ode mnie w Hornborg. Zakładam, że to właśnie doprowadziło do uwięzienia Orma Øysteinssona, ale rozumiem także, że ochmistrz przekonał króla, iż to ja zmyśliłam sobie cały list. – Wbiła w niego wzrok. – Wasza Wysokość mnie zna i wie, że nie byłabym nigdy zdolna do czegoś tak nikczemnego.

– To nie ja decyduję o tej sprawie. Walki rozgrywają się w Szwecji, nie w Norwegii. Mój ojciec wierzy w niewinność Orma Øysteinssona, a to musi oznaczać, że zbadał dogłębnie całą sprawę. Ochmistrz musiał przedstawić mu niezbite dowody. Mój ojciec nigdy nie wydałby wyroku na najpotężniejszego człowieka w kraju bez rzetelnego, sprawiedliwego sądu. Bardzo mi przykro, pani Ingebjørg. Ojciec rozkazał mi zatrzymać panią tutaj, a ja muszę podporządkować się jego woli.

Ingebjørg poczuła, jak na nowo wzbiera w niej lęk.

– Ale chyba Wasza Wysokość nie wierzy, że zmyśliłam ten list, by zaszkodzić ludziom, którym jestem przeciwna, chociaż tak twierdzi Orm Øysteinsson! Czemu miałabym robić coś takiego? Ochmistrz nie wyrządził mi nigdy żadnej krzywdy, podobnie zresztą jak pan Brandsson, jego nie widziałam nawet nigdy na oczy. Jeśli chodzi o sirę Joara, to gdy pokazywałam list Bergtorowi, nie byłam nawet pewna, czy ksiądz żyje. Po tym, jak pani Thora została zgładzona przez ludzi ochmistrza, sira Joar zniknął. Wszyscy byli przekonani, że zbiegł z kraju.

Król Håkon westchnął głęboko.

– Nie, nie sądzę, by zmyśliła pani ten list, pani Ingebjørg, ale moje zdanie niewiele się tu liczy. Mój ojciec nie zna pani tak dobrze jak ja.

– Ale czy nie mógłby pomówić z królową Blanką? Jestem przekonana, że ona wzięłaby mnie w obronę.

– To, co moja matka o tym myśli ma w tym przypadku bardzo niewielkie znaczenie. Jeśli Orm Øysteinsson potrafi wykazać, że list jest fałszywy, to znajduje się pani w bardzo niedogodnym położeniu.

– Jakim cudem list może być fałszywy, skoro znalazłam go w kaftanie ojca?

Król Håkon wzruszył ramionami.

– Nie ma sensu, byśmy dalej o tym rozmawiali. Usłyszałem zeznania z pani ust i będę mógł je teraz przedstawić mojemu ojcu. Raczej nie pofatyguje się tutaj, ale napiszę do niego list i wyślę go przez gońca. Obawiam się jednak, że król pomyśli, iż staram się panią obronić kierowany osobistymi pobudkami.

Król podniósł niewielki dzwoneczek, Ingebjørg zaś domyśliła się, że rozmowa dobiegła końca. Zanim zdążył pojawić się strażnik, Håkon dodał szybko:

– Jeśli potrafi pani wykazać, że mówi pani prawdę, to zatroszczę się, by zebrać zeznania wszystkich świadków, ale nie sądzę, by mój ojciec uwierzył pani narzeczonemu czy opiekunowi.

W tej samej chwili w progu stanął strażnik.

– Wyprowadzić panią Ingebjørg! – głos króla Håkona przybrał natychmiast chłodny, oficjalny ton.

Ingebjørg wstała z miejsca, dygnęła i ruszyła przed siebie. Strach zaciskał jej gardło. Dokąd zostanie teraz poprowadzona? Do kolejnego lochu?

Rozdział 3

Na zewnątrz było już ciemno, ale wszędzie płonęły pochodnie. Strażnik szedł szybkim krokiem. Ingebjørg trudno było za nim nadążyć, bo znów zaczęły dokuczać jej zawroty głowy.

Od strony bramy ruszyło w ich stronę dwóch mężczyzn. Ingebjørg pochyliła głowę i odwróciła od nich twarz w nadziei, że nie zostanie rozpoznana. Co prawda nie kojarzyła jeszcze zbyt wielu osób tu, w Nidaros, ale pani Kristin mogłaby mieć nieprzyjemności, gdyby ktoś dowiedział się, że goście z jej gospody są więzieni przez króla.

Nagle usłyszała, że ktoś wymienia jej imię i przystanęła gwałtownie. Podniosła głowę.

– Simon? – posłała mężczyźnie zaskoczone spojrzenie.

– Co ty tu robisz?

Strażnik zatrzymał się i chciał ją pociągnąć dalej.

– Tak mi przykro, Ingebjørg – Simon wydawał się naprawdę nieszczęśliwy – robiłem, co mogłem. Wszystko wyjaśniłem i powiedziałem, że twoje zeznania zgadzają się z tym, czego się dowiedziałem, ale oni mi nie wierzą.

Strażnik pociągnął ją za ramię, ale ona nie miała zamiaru ruszyć się z miejsca.

– Wiedziałeś?

Skinął głową, zawstydzony i zrozpaczony, przynajmniej na takiego wyglądał.

– Kazali mi słuchać pod drzwiami i opowiadać o wszystkim, co robisz.

Otworzyła usta z niedowierzaniem. W końcu coś zaczęło jej w głowie świtać.

– Masz na myśli cały czas? Od kiedy wyruszyliśmy na pielgrzymkę?

– Nabrali podejrzeń jeszcze zanim opuściłaś Oslo.

Strażnik zaklął soczyście i ścisnął jej ramię tak, że pisnęła z bólu.

– Mówiłem, że idziemy!

Posłuchała go niechętnie, ale odwróciła głowę i zawołała do Simona:

– To dlatego zniknąłeś i nie chciałeś powiedzieć, gdzie jesteś?

– Tak. Będę o ciebie walczył, Ingebjørg! – zdążył jeszcze odkrzyknąć. – Wiem, że jesteś niewinna.

Została poprowadzona do innego budynku, do niewielkiego pokoiku na parterze. W porównaniu z piwnicznym lochem czuła się tu jak w niebie. Tutaj nie dokuczał jej smród pozostawiony przez wcześniej więzionych ludzi, ściany były drewniane, pod jedną z nich stało łóżko. Izdebka była też wyposażona w ławę i mały stolik, na którym stała zapalona świeca. Przemieszczając się, nie będzie musiała błądzić po omacku.

Strażnik wprowadził ją do środka, cofnął się za próg, zatrzasnął drzwi i zasunął porządną zasuwę.

Ingebjørg stała przez chwilę bez ruchu, zastanawiając się nad wszystkim, co ją spotkało.

A więc Simon faktycznie nie był tym, za kogo się podawał. Nie należał do przeciwników króla, wręcz przeciwnie, był jednym z jego ludzi... A więc dlatego tyle o niej wiedział, dlatego zadawał wciąż tyle pytań. Łatwowiernie odpowiadała na każde z nich, ale mimo że Simon nie dowiedział się niczego, co mogłoby potwierdzić podejrzenia władcy, król nadal nie był przekonany o jej niewinności. Oto jak potężny był Orm Øysteinsson.

Jęknęła. Skoro nawet Simonowi nie udało się ich przekonać, to chyba nie było już dla niej nadziei. Folkego i Bergtora nie będą pewnie chcieli w ogóle słuchać. Nawet król Håkon miał niewiele do powiedzenia. Królowa Blanka i pani Bothild nie miały zbyt wielkich wpływów, przecież były kobietami. Poza tym nie wiadomo, czy dowiedzą się o jej sytuacji wtedy, kiedy już będzie za późno.

Przez chwilę miała ochotę rzucić się na łóżko i pogrążyć się w ogarniającej ją rozpaczy, ale wiedziała, że nie może poddać się tak łatwo. Każda chwila była dla niej bardzo ważna. Musiała przemyśleć wszystko jeszcze raz, zwracając uwagę na swoje szanse.

Gdyby tylko miała na tyle oleju w głowie by poprosić Simona, aby porozmawiał ze starym Jonem. Albo uprosić króla Håkona, by pozwolił jej posłać wiadomość do Bergtora i pani Bothild. Może ktoś z nich jakoś by jej pomógł. A może ze strachu zapomniała o kimś ważnym, kto poświadczyłby, że znalazła list w kaftanie swojego ojca.