Przepowiednia księżyca (23). Próba żelaza - Frid Ingulstad - ebook

Przepowiednia księżyca (23). Próba żelaza ebook

Frid Ingulstad

0,0

Opis

 

Jest rok 1352. Przed dwoma laty przez Norwegię przetoczyła się epidemia dżumy, pustosząc wielkie obszary kraju. W jednej z udręczonych nieszczęściem wsi mieszka Ingebjrrg, siedemnastoletnia dziedziczka bogatego dworu. Jej ojciec zaginął w tajemniczych okolicznościach i Ingebjrrg musi wyjść za mąż, żeby móc przejąć rodzinny majątek. Jest silna, zdrowa i piękna, ale żyje w czasach, gdy mężczyzn jest niewielu. 

 

Cykl: Przepowiednia księżyca, t. 23 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. 
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych. 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Biblioteka Publiczna im. H. Święcickiego w Śremie (2) 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Morągu 
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Próchnika w Piotrkowie Trybunalskim (2) 
Miejska Biblioteka Publiczna w Opolu

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 236

Rok wydania: 2010

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przepowiednia księżycatom 23

Frid Ingulstad

Próba żelaza

Przekład

Monika Mróz

Tytuł oryginału norweskiego:

Jernbyrden

Ilustracje na okładce: Eline Myklebust

Projekt okładki: Tadeusz Szlaużys

Redakcja i korekta: BAP-PRESS

Copyright © 2006 by N.W. DAMM & SON A.S, OSLO

Copyright this edition: © 2010 by BAP-PRESS

Published by agreement with CAPPELEN DAMM AS

All Rights Reserved

Wydawca:

Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o.

02-672 Warszawa

ul. Domaniewska 52

www.ringieraxelspringer.pl

ISBN 978-83-7558-764-7

ISBN 978-83-7558-852-1

oraz

BAP-PRESS

05-420 Józefów

ul. Godebskiego 33

www.bappress.com.pl

ISBN 978-83-7602-133-1

ISBN 978-83-7602-126-3

Informacje o książkach z serii „Przepowiednia księżyca”:

Infolinia: 0 801 000 869

Internet: www.fakt.literia.pl

Skład: BAP-PRESS

Druk: Norhaven A/S, Dania

Galeria postaci

Ingebjørg Olavsdatter

dziedziczka dworu w Eidsvoll

Bergtor Måsson

przybrany ojciec Ingebjørg

Gisela Sverresdatter

żona Bergtora

Orm Øysteinsson

ochmistrz królewski (najwyższy rangą urzędnik w kraju)

Pani Bothild

żona ochmistrza

Folke Bårdsson

dawny strażnik a obecnie ukochany Ingebjørg

Bengt Algotsson

szwedzki książę, najbliższy doradca króla Magnusa

Młody król Håkon

król Norwegii, który wkrótce osiągnie pełnoletność

Greta Isacsdotter

żona Folkego Bårdssona

Isac Jonsson

ojciec pani Grety

Gustav Torvaldsson

teść Ingebjørg

Pani Margareta

teściowa Ingebjørg

Panna Anna

szwagierka Ingebjørg, starsza z sióstr Turego

Gudrid Guttormsdatter

przybrana matka małego Eirika, nieżyjącego synka Ingebjørg

Torstein Svarte

mąż Gudrid

Åsa

służąca Ingebjørg

W poprzednim tomie...

Ludzie księcia Bengta Algotssona przyjechali do gospodarstwa Bjalbo, szukając zaginionej szlachcianki. Na razie jednak nikt nie ma żadnych podejrzeń w stosunku do Ingebjørg i Åsy. W spichlerzu starej zagrody Ingebjørg w środku nocy przyłapuje Siggego na kradzieży. Wiedziona współczuciem, daje mu jedzenie i każę uciekać na północ. Chłopi go jednak znajdują i Sigge bez wyroku sądu zostaje powieszony.

Pewnego dnia pod drzwiami Ingebjørg znajduje drewienko z runami, na którym daje się odczytać napis: Pochowaj mojego syna. Ingebjørg domyśla się, że ojciec Siggego wie o zakopanym przez nią szkielecie Jutty. Być może domyślił się również, że to ona nieumyślnie przyczyniła się do śmierci jego syna.

Pewnego wieczoru przybywa Folke. Spędzają razem z Ingebjørg swoją pierwszą noc. Folke po spowiedzi zamierza wystąpić o unieważnienie małżeństwa z Gretą. Bergtor wraca do Oslo i zastaje Giselę na rozmowie z jednym z ludzi księcia Algotssona, który ściga Ingebjørg. Mówi, że jest podejrzewana o zdradę stanu. Tej samej nocy Bergtor wraca do szwedzkiej zagrody i zastaje chatę pustą. Dochodzi do wniosku, że Ingebjørg wpadła w szpony księcia, ona jednak wraz z Åsą i dziećmi wybrała się na ucztę zaręczynową do Bjalbo, gdzie nocują wszyscy goście. Bergtor, by ostrzec Folkego, jedzie prosto do Varberg. Folke wyrusza do królewskiej twierdzy w nadziei na ocalenie Ingebjørg, chociaż wie, że książę czyha na jego życie.

Odkąd Ingebjørg pomogła młodszemu bratu Sverkera wyleczyć poparzenia, sąsiedzi zaczynają podejrzewać ją o czary. Åsa zdradza ich tajemnicę Sverkerowi. Pewnego dnia pojawia się ksiądz, by wysłuchać spowiedzi Åsy i Ingebjørg...

Rozdział 1

Ingebjørg widziała go teraz wyraźnie. Nie miała już żadnych wątpliwości, że to sira Gioter.

Åsa stanęła za nią i patrząc w tę samą stronę, spytała zalękniona:

– Co my zrobimy, pani Ingebjørg?

– Nie mam pojęcia, Åso. Wiem jedynie, że nie mogę się przed nim spowiadać. Wprawdzie obowiązuje go tajemnica, ale ja mu nie ufam. Już doświadczyłam tego, że ksiądz rozgłosił sekretne wyznania powierzone mu w czasie spowiedzi.

– Naprawdę? – przeraziła się Åsa.

Ingebjørg zorientowała się, że obie zapomniały o posługiwaniu się swoimi nowymi imionami. Najwyraźniej dały się opanować strachowi. Ale teraz nikt ich nie słyszał, nawet Alv.

– Nie mogę kłamać, spowiadając się – podjęła szeptem Ingebjørg. – Lecz jeśli on się dowie, że to ja jestem tą kobietą, której szuka sam książę Algotsson, nie zdoła zachować tego dla siebie. Poza tym będę musiała wyznać, że wykopałam grób w niepoświęconej ziemi. W dodatku pochowałam ofiarę zabójstwa i nie zgłosiłam tego ani księdzu, ani władzom. Sira Gioter może to uznać za herezję, najcięższy ze wszystkich grzechów. Tym samym podpisałabym wyrok na siebie.

– Jezu Chryste! Cóż za nieszczęście! – zaszlochała Åsa.

– On jeszcze nie mógł zauważyć nas obu. Wejdź do chaty i się ukryj.

Åsa usłuchała, a Ingebjørg zaraz poszła za nią.

– Posłuchaj! Ksiądz widział tylko jedną kobietę i sądzę, że nie byłby w stanie nas rozróżnić. Przecież nosimy jednakowe szaty z niebarwionego płótna i obie mamy chusty na głowach. Położę się teraz do łóżka, udając chorą, a ty usiądziesz przy mnie, zapłakana. Nie wiem jeszcze, co będzie mi dolegać, ale coś wymyślę. Ty okażesz się zbyt wzburzona, by móc się spowiadać, będziesz jedynie płakać i jęczeć. Świetnie sobie poradziłaś, opowiadając Sverkerowi o burzy na Marstrand. Teraz też dasz sobie radę. Powiedz księdzu, że się ucieszyłaś na jego widok, bo wiesz, że będzie się za nas modlił. A modlitwa z pewnością i tak nam się przyda.

– Ależ, pani Ingebjørg! – Åsa wpatrywała się w nią szeroko otwartymi oczami. – Chce pani, bym okłamała księdza?

Ingebjørg już kładła się do łóżka, naciągając na siebie okrycie.

– Wcale nie – westchnęła cicho. – Szczerze mówiąc, trochę mi słabo. Gdy był tu Anund, poczułam ostry ból w piersi, ale nie chciałam, by coś zauważył. – Jeszcze raz westchnęła. – Mam też okropne dreszcze, jak w gorączce. Całe ciało mnie pali, a ten ból jest wprost trudno wytrzymać. – Popatrzyła na Åsę z przerażeniem. – Dobry Boże, a jeśli zapadłam na ogień świętego Antoniego?

Åsa patrzyła na nią z niedowierzaniem.

– To chyba nie może być prawdą.

Ale Ingebjørg pokiwała twierdząco głową, oddychając z trudem.

– To spadło na mnie nagle, nigdy wcześniej nie czułam się tak dziwnie. Jakbym zachorowała tylko dlatego, że mówiłam o chorobie. Nie stój tak blisko, Åso – oświadczyła zdecydowanie. – Jeszcze się zarazisz!

Åsa odskoczyła jak oparzona.

W tej samej chwili od progu dobiegł głos:

– Jest tu kto?

Åsa poszarzała na twarzy i czym prędzej wybiegła z izby.

– Pokój temu domowi i szczęść Boże!

Ingebjørg wychwyciła w głosie siry Giotera łagodność. Nagle jednak ton się zmienił:

– Ależ, moja droga, czy coś się stało?

– Gunilla zachorowała – oznajmiła Åsa głosem zduszonym od płaczu. – Mówi, że całe ciało ją pali, a bóle wprost trudno wytrzymać. Choroba spadła na nią nagle.

– To straszne – westchnął wyraźnie poruszony ksiądz. – Przecież była całkiem zdrowa, gdy rozmawiałem z nią podczas uczty zaręczynowej w Bjalbo.

– Jeszcze dziś rano dobrze się czuła. A teraz nie pozwala mi nawet zbliżyć się do łóżka, żebym się nie zaraziła. Znasz kogoś, kogo mogłabym prosić o pomoc, siro Gioterze? Mam tylko Gunillę. Jeśli z nią coś się stanie, to... – Głos jej się załamał.

– Cicho, nie płacz! To na pewno minie. Moja stara matka zwykle powtarzała, że choroba, która spada nagle, równie szybko przechodzi. Przyszedłem zachęcić was do spowiedzi. Ponieważ jednak Gunilla jest chora, to chyba nie pora na to.

– Ale proszę, zapraszam do środka.

Ingebjørg po głosie Åsy poznawała, że dziewczyna bardzo chciałaby, by duchowny tu został. Niczego nie odgrywała, naprawdę się bała. Ingebjørg trochę się zmartwiła. Nieprzyjemnie się czuła, oszukując Åsę, lecz gdyby tego nie zrobiła, mogłyby się obie znaleźć w bardzo trudnej sytuacji. Skoro Åsa nie miała odwagi okłamywać księdza, Ingebjørg musiała wziąć wszystko na siebie.

– Dziękuję, ale... – Sira Gioter wyraźnie się wahał, może i on bał się zarazy? – Poczekam raczej parę dni, zobaczymy, co z tego wyniknie. Skoro Gunilla tak bardzo cierpi, to i tak nie mogłaby się wyspowiadać jak należy. Pozdrów ją ode mnie i przekaż, że będę się za nią modlił.

– Ale... Czy ja też mam się nie spowiadać?

– Zajmę się wami obiema jednego dnia. – Głos siry Giotera zabrzmiał ciszej, jakby ksiądz już się odwrócił do wyjścia.

Åsa zamknęła za nim drzwi i wróciła do izby. Sprawiała wrażenie niezadowolonej.

– Sira Gioter już sobie poszedł. U nas ksiądz tak by nie postąpił. – W jej głosie zabrzmiał wyrzut. – Miałam nadzieję, że zechce wejść i pomodlić się za ciebie, pani. A on po prostu odszedł, oświadczywszy, że wróci kiedy indziej.

– Nic nie szkodzi, Cecilio. Bóle ustąpiły równie szybko, jak na mnie spadły. To bardzo dziwne, nigdy nic podobnego nie przeżyłam.

Åsa popatrzyła na nią zdumiona.

– Już ci przeszło, pani?

– Tak, przecież sira Gioter powiedział, że to, co się nagle pojawia, równie szybko mija.

– Wiesz, co to mogło takiego być? – Åsa dalej nie posiadała się ze zdziwienia.

Ingebjørg pokręciła głową.

– To było prawie jak cud.

– Może ten relikwiarz pomógł?

– Mówiłam ci, że pomagał mi już wcześniej – podchwyciła Ingebjørg. – Sama widziałaś, jak było z Ellisiv. Oboje z Anundem baliśmy się, że już umiera, a przecież znów jest całkiem zdrowa.

– Pójdę do spichlerza po coś do jedzenia, a ty jeszcze poleź i odpocznij. Musisz na siebie uważać, żeby te bóle nie powróciły.

Ingebjørg patrzyła za odchodzącą Åsą. Poczuła się nieswojo. Oszukała Åsę, lecz przede wszystkim zbezcześciła najcenniejszą rzecz, jaką posiadała: relikwiarz ojca. Czuła się tak, jakby popełniła bluźnierstwo.

Jednak nie bez ulgi opadła na poduszki. Tym razem jej się udało. Przesuwając w dłoniach paciorki różańca, modlitwą cicho dziękowała Bogu za pomoc.

Anund dotrzymał obietnicy i następnego dnia zjawił się wcześnie, aby pomóc wsadzić owce na dach.

Ingebjørg nie kryła zdumienia, że udało mu się wyrwać tak prędko.

– Nie musisz dzisiaj pracować we dworze?

– Już tam byłem – odparł z uśmiechem Anund. – I muszę jeszcze wrócić, ale znalazłem wymówkę, żeby na chwilę zajrzeć do domu.

Wyszła do nich Åsa.

– Czy Gunilla opowiedziała ci, co się tu wczoraj wydarzyło?

– Nie. – Anund spojrzał na nią zdziwiony.

– Gunilla nagle strasznie się rozchorowała. Cała się trzęsła jak w gorączce i okropnie bolało ją w piersiach. Już myślała, że zapadła na ogień świętego Antoniego.

– To prawda? – przeraził się Anund.

Ingebjørg niechętnie kiwnęła głową. Z irytacją pomyślała, że Åsa niepotrzebnie o wszystkim plecie.

– Ale dzisiaj nie wyglądasz na chorą. Co się stało?

Åsa znów uprzedziła Ingebjørg:

– Ten atak nagle minął. Dokładnie tak, jak mówił ksiądz.

– Sira Gioter był tutaj? – Anund zdziwił się jeszcze bardziej.

– Przyszedł wysłuchać naszej spowiedzi. – Åsa nie dopuszczała Ingebjørg do głosu. – Miałam nadzieję, że zechce wejść, pomodlić się za chorą, ale jemu nagle zaczęło się śpieszyć. Powiedział, że wróci innego dnia. Ani Gunilla, ani ja nie możemy pojąć, jak ta choroba mogła spaść na nią tak nagle, a potem ustąpić jak ręką odjął. Przypuszczam, że dzięki relikwiarzowi.

– Wydaje mi się, że czuję zapach przypalonego mleka, Cecilio. Gotujesz owsiankę? – wtrąciła wreszcie Ingeborg.

Åsa złapała się za głowę i wbiegła do chaty.

Anund wciąż nie odrywał wzroku od Ingebjørg.

– A więc to jednak prawdziwy relikwiarz?

– Tak. Przykro mi, że musiałam cię okłamać.

– Musiałaś?

– Owszem. – Spuściła wzrok, przez chwilę się wahała. Nie wiedziała, jakich słów powinna użyć. W końcu podniosła głowę i popatrzyła mu w oczy. – Czy możesz przysiąc na Najświętszą Panienkę, że nie zdradzisz nikomu tego, co ci teraz powiem?

Z powagą skinął głową.

– To dla mnie sprawa życia lub śmierci.

– Domyślałem się, że chodzi o coś poważnego.

– Ty nie jesteś taki jak inni. Gdybym w ogóle miała odwagę komukolwiek się zwierzyć, to tylko tobie. A mimo wszystko się boję, nie znam cię dostatecznie dobrze.

Podał jej rękę.

– Przysięgam na Najświętszą Panienkę, że nie wyjawię nikomu ani słowa. Ponieważ jednak zastanawiasz się, czy nie powiedzieć mi, o co w tym wszystkich chodzi, to zapewne czujesz, że potrzebna ci pomoc.

– To prawda – potwierdziła Ingebjørg. – Mam wrażenie, że ziemia mi się pali pod nogami. W każdej chwili coś może się wydarzyć i nie wiem, jak się ratować. – Rozejrzała się dokoła. – Jak sądzisz, czy możemy tu spokojnie rozmawiać?

Anund też zerknął na boki, ale w końcu stwierdził:

– Wszyscy pomagają we dworze, a do posiłku zostało jeszcze trochę czasu.

Ingebjørg spuściła wzrok.

– Pamiętasz, że Sverker był taki dumny, kiedy ludzie księcia przybyli na dwór?

– Owszem.

– I że szukali szlachcianki, która zbiegła?

Zapadła cisza.

Ingebjørg podniosła głowę i po wyrazie twarzy Anunda poznała, że mężczyzna zaczyna się domyślać prawdy.

– Twoje domysły są słuszne – szepnęła.

Anund wciąż się nie odzywał. W końcu jednak odrzekł bez pośpiechu:

– Czułem, że coś tu się nie zgadza.

– I dlatego przyszedłeś się wywiedzieć. – Ingebjørg nie zamierzała czynić mu wyrzutów, lecz zorientowała się, że on tak właśnie to zrozumiał.

– Nie chciałem wtykać nosa w nie swoje sprawy. Żal mi było ciebie. Po twoich oczach poznałem, że dźwigasz jakąś tajemnicę. Wielkie brzemię, które mogło stać się dla ciebie zbyt ciężkie.

– Jedynie ty zrozumiałeś. Ty wiesz, że uzdrowienie wcale nie musi być skutkiem czarów, tylko może wynikać z wiedzy. A mimo to, kilkakrotnie wydawałeś się niepewny, jakbyś i ty mnie podejrzewał.

– Nie podejrzewałem cię o czary, tylko o ukrywanie czegoś. Nie lubię, kiedy mnie się oszukuje. Czy wolno mi spytać, dlaczego uciekłaś? I może nie powinienem zwracać się do ciebie po imieniu?

Ingebjørg pokręciła głową i jeszcze raz się rozejrzała.

– Nie, nie. Ja się nie wywodzę ze szlachty. Właściwie jestem zwykłą chłopską córką. Niestety, mój przybrany ojciec odkrył, że mam krewnych wśród szwedzkich wielmożów, a ponieważ jeden z nich na gwałt szukał żony, to małżeństwo zostało zawarte. Mój małżonek zmarł w zeszłym roku, mój teść leży na łożu śmierci, a mój syn po nim dziedziczy. Jak jednak wiesz, w każdym raju kryje się wąż. Siostra mego zmarłego męża pragnie przejąć schedę i wiele wskazuje na to, że jest skłonna użyć wszelkich możliwych środków, by to osiągnąć. Poza tym przyjaźni się z księciem.

Anund wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami.

– Więc się ukryłaś, by ratować życie syna? Tak mam to rozumieć?

Przytaknęła.

Anund bez pośpiechu pokręcił głową.

– O takich rzeczach się słyszy, ale nie daje się im wiary. Tymczasem dla ciebie to oczywistość. Dlaczego mi o tym opowiadasz?

– Ponieważ nie wiem, czy powinnam tu dalej mieszkać. Ale gdzie miałabym się podziać?

– Czyżby ktoś zaczął cię podejrzewać?

– Nie sądzę, by ktokolwiek brał mnie za zaginioną szlachciankę, ale ludzie i tak patrzą na mnie krzywo. Każdy, kto umie więcej, może czuć się zagrożony. Poza tym Sverker uznał, że nie jestem taka jak inni: mówię inaczej, zachowuję się inaczej, poruszam się inaczej. Najgorsze jednak jest to, że Cecilia nie potrafi utrzymać języka za zębami. Opowiedziała wszystko Sverkerowi, a jemu przyszło do głowy, że na przekazaniu tej wiadomości księciu może sporo zarobić.

Anundowi pociemniały oczy.

– Nie mówisz chyba poważnie?

– Cecilia mu to wybiła z głowy, ale ja się nie czuję bezpieczna. Pomyślałam, że gdybym tylko znalazła kogoś, komu mogłabym w pełni zaufać, może byłabym spokojniejsza. Cecilia nie chce źle, jest dobra, wierna i posłuszna, ale często najpierw powie zanim pomyśli.

– Ta historia z księdzem... Czy to prawda, że zachorowałaś?

Ingebjørg nie była w stanie spojrzeć mu w oczy, uśmiechnęła się tylko zawstydzona.

– Przeraziłam się do szaleństwa. Ksiądz przyszedł, żeby nas wyspowiadać, a ja nie mogłam wyjawić prawdy. Jako młoda dziewczyna przebywałam w klasztorze w Oslo. Tamtejsza matka przełożona batożeniem zmusiła klasztornego księdza aby zdradził jej tajemnice wyznane przez siostry na spowiedzi. Brał w tym udział również jeszcze inny ksiądz.

– Wymyśliłaś więc ogień świętego Antoniego, żeby sira Gioter sobie poszedł?

Ingebjørg przygryzła wargę.

Anund roześmiał się cicho.

– Ale Cecilia cię nie przejrzała. Może ona wcale nie ma tak na imię?

Ingebjørg nic nie powiedziała.

– A ty pewnie wcale nie nazywasz się Gunilla. Ale to bez znaczenia. Cieszę się, że mi o tym powiedziałaś. Jeśli mam ci pomóc, to muszę znać prawdę. Możesz mi zaufać, będę milczał jak grób.

– Dziękuję.

– No i przestanę się wreszcie zastanawiać, skąd mogłaś wziąć prawdziwy relikwiarz – dodał z uśmiechem. – Chodź, wsadzimy te owce na dach, zanim ktoś zacznie się zastanawiać, gdzie się podziewam.

Kiedy już się uporali z owcami i Anund musiał odejść, jeszcze się do niej odwrócił.

– Wydaje mi się, że nie powinnaś w pełni ufać Sverkerowi.

– To by oznaczało, że nie mogę tu dłużej zostać.

Kiwnął głową, przygryzając wargę. Potem znów na nią spojrzał.

– Myślisz, że między nim a Cecilią jest coś poważnego?

– Ona uważa, że może być brzemienna.

– Wobec tego mam nadzieję, że Sverker poczuje się do odpowiedzialności.

– Ja też na to liczę. Ale ktoś z gości powiedział jego ojcu, że pewien bogaty wieśniak, który ma gospodarstwo na wschód od Kungsbacka, bardzo chce wydać córkę za mąż.

Anund zmarszczył czoło.

– Niedobrze. Cecilia niewiele zdoła wskórać, jeśli ojciec znajdzie Sverkerowi jakąś bogatą narzeczoną. Wiem, że od dawna się o to stara, chociaż bez skutku.

– Gdybym chociaż mogła odpowiednio ją wyposażyć! Ale dziś w nocy grasowali złodzieje. Niewiele miałam, a i to przepadło. Sam chyba rozumiesz, że nie mogę zgłosić tej kradzieży.

Anund popatrzył na nią przerażony.

– Złodzieje? Nie sądziłem, że ktokolwiek odważy się włamywać w tak niedługim czasie po tym, jak Sigge trafił na szubienicę.

Moment później jego myśli znów powędrowały do Cecilii i Sverkera.

– Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że wieśniak z Kungsbacka znajdzie lepszego kandydata na męża dla swojej córki. Bjalbo to przecież, mimo wszystko, nie największa z zagród. A najważniejsze jest to, ile Cecilia znaczy dla Sverkera. Jeśli naprawdę ją pokochał i rozumie, że wydając was, narazi ją na niebezpieczeństwo, to raczej tego nie zrobi. Sverker to właściwie dobry chłop. Myślę, że na razie jesteś bezpieczna, Gunillo, ale wszystko zależy od tego, co się wydarzy u Sverkera. Zauważyłem, że narzeczony Sofii sprawia wrażenie wyniosłego.

– Ledwie skinął mi głową, wyraźnie okazując, że nie ma zamiaru tracić czasu na rozmowę z takimi biedaczkami jak my.

– Szkoda, że nie wie, jak jest naprawdę – uśmiechnął się Anund.

Ingebjørg też się uśmiechnęła, ale zaraz spoważniała.

– Najlepiej chyba będzie, jeśli już pójdziesz. Cieszę się, że ci wszystko wyznałam. Jeśli usłyszysz coś podejrzanego, to mam nadzieję, że dasz nam znać.

– Oczywiście, możesz mi zaufać, Gunillo. Ja też się cieszę, że wyjawiłaś mi prawdę.

Ingebjørg odprowadzała go wzrokiem. Znów ogarnął ją lęk. Miała ochotę pobiec za Anundem i poprosić go, by został. Tak samotna i bezbronna nie czuła się od czasu, gdy mieszkała w twierdzy Akersborg i lękała się zemsty pani Thory.

Rozdział 2

Folke bez kłopotów dostał się do królewskiej twierdzy Varberg. Nikt nie próbował go zatrzymać. Spodziewał się najgorszego, ale był zdecydowany wykonać swój plan. Ludzie księcia odnaleźli i pojmali Ingebjørg, innego wytłumaczenia pustej chaty być nie mogło. Gdyby Ingebjørg sama uciekła, przede wszystkim zabrałaby ze sobą pieniądze. A poza tym – ona, która tak lubiła zwierzęta, nie zostawiłaby zamkniętego w chacie kociaka.

Pomyślał z goryczą, że sira Joar jednak miał rację: „On z pewnością ją znajdzie. Gończe psy są już w drodze”. Rzucone na pożegnanie słowa przeklętego księdza stale wracały mu w pamięci. Co sira Joar miał na myśli? Czy jedynie chciał go postraszyć, czy też coś wiedział? Psami gończymi nie mogli być ludzie pana Gustava ani Anny, bo o nich Folke by usłyszał. Przypuszczał również, że ludzie księcia, w tych niespokojnych czasach, mieli na głowie inne sprawy aniżeli pościg za młodą kobietą. Niemożliwe, by ten stary dokument wciąż miał aż tak duże znaczenie.

A może jednak? Podobno stosunki króla Magnusa z junkrem Erykiem stale się pogarszały. Pozostało już zaledwie kilka tygodni do objęcia rządów w Norwegii przez młodego króla Håkona, a powszechnie wiadomo było, że junkier Eryk wpada we wściekłość na samą myśl o tym, że młodszy brat będzie królował wcześniej od niego. Wyraźnie też było widać, że zwolennicy junkra Eryka z każdym miesiącem rośli w siłę. Przybywało ich i wśród szlachty, i wśród ludzi Kościoła. Gdyby król

Magnus nabrał choć najmniejszych podejrzeń co do tego, że jego faworyt Bengt Algotsson sprzymierzył się z zaciętymi wrogami monarchy, nie zastanawiałby się długo. Postąpiłby jak oddany i ufny mąż, który nagle dowiaduje się, że ukochana żona ma romans z innym. Jej życie byłoby wtedy niewiele warte.

W twierdzy panował zadziwiający spokój. Strażnicy powitali Folkego z szacunkiem, tak jak witali wszystkich rycerzy i wielmożów, zwłaszcza pochodzących z okolicy. Tych, których twarze były im znajome. Gdyby przykazano im zachowywać się inaczej, poznałby to po nich. Tliła się w nim iskierka nadziei, że książę wciąż przebywa w Skanii, ale pewności mieć nie mógł. Bengt Algotsson był przecież panem lennym Skanii i spędzał tam wiele czasu. W każdym razie mniejsza niż zwykle liczba ludzi mogła świadczyć o jego nieobecności w twierdzy.

Otworzyły się ciężkie wrota i stanął w nich zarządca twierdzy, rycerz zasiadający w szwedzkiej radzie państwa i, jako osoba na tak wysokim stanowisku, mający wiele ważnych zadań.

Folke powitał go uprzejmie:

– Szczęść Boże, Gostafie Niclissonie! Piękną mamy dzisiaj pogodę.

– Szczęść Boże, Folke Bårdssonie! – odparł zarządca. – Jeśli przybywasz aby mówić z księciem, to niestety, jeszcze nie wrócił, ale spodziewamy się go w każdej chwili.

– Dziękuję za wiadomość. Wobec tego zostanę w twierdzy. Czy mógłbym złożyć wizytę pani Ruth?

– Z pewnością się ucieszy. Nie tak dawno widziałem ją w Sali Królewskiej.

Folke podziękował jeszcze raz i czym prędzej odszedł, nim zarządca twierdzy zdążył mu złożyć jakąś inną propozycję. Na razie wszystko szło gładko. Albo usiłowano wciągnąć go w pułapkę, albo też naprawdę miał szczęście. Nie pozostawało mu nic innego, jak mieć nadzieję na to, że książę jest zbyt zajęty niepokojami w kraju, by myśleć o Ingebjørg. Ale mogła też po prostu już zostać pojmana. A jeśli tak się stało, to albo zgładzono ją od razu, albo zamknięto w wieży, a na przedostanie się tam nie miał szans, nawet gdyby próbował sobie kupić przychylność strażników. Jeśli natomiast ją zabito, następny w kolejce był on, to nie budziło najmniejszych wątpliwości. Książę miał dość rozumu, by domyślać się, że Ingebjørg coś łączy z Folkem. A kobieta łatwo powierza tajemnice mężczyźnie, który zdobył jej serce.

Panią Ruth zastał przy stole pod oknem wychodzącym na morze. Siedziała sama w Wielkiej Sali, tylko służący właśnie sprzątali po śniadaniu.

Na widok Folkego twarz pani Ruth się rozjaśniła.

– Folke Bårdsson? Cóż za miła niespodzianka! Myślałam o tobie, panie, i modliłam się do Najświętszej Panienki o możliwość rozmowy z tobą. Moje prośby zostały wysłuchane.

– Wobec tego Najświętsza Panienka najwyraźniej uważa, że obojgu nam rozmowa sprawi radość i przysporzy korzyści – uśmiechnął się Folke.

– Oczywiście. Może przejdziemy do moich komnat? Tutaj nie będziemy mieć spokoju, chociaż zwykle lubię siedzieć w kącie i obserwować, co się dzieje. U siebie czuję się zbyt osamotniona.

– Dobrze to rozumiem, pani. Wiem też, że przywykłaś, by stale mieć jakieś zajęcie.

Uśmiechnęła się, gdy pomagał jej wstać z krzesła.

– Ty jedyny, panie, rozumiesz. Innym wydaje się, że przez całe życie mieszkałam na królewskim dworze i przyzwyczaiłam się do tego, by mi usługiwano. Mój bratanek chciałby, aby ludzie wierzyli, że nasz ród zrodzony został do bogactwa.

Folke się uśmiechnął. Wszyscy wiedzieli, że król Magnus nadał Bengtowi Algotssonowi godność rycerza po najeździe na Ruś. Później zaś obdarzył go tytułem książęcym, na który Bengt nie zasłużył swoimi czynami. Nie wywodził się też z któregoś z najpotężniejszych rodów w królestwie. Nawet rodzony syn króla, junkier Eryk, nie otrzymał tytułu książęcego.

Folke zauważył, po drodze do komnat pani Ruth, jak ciotka księcia bardzo podupadła. Ciężko uwiesiła mu się na ramieniu, oddychała z trudem. Wyraźnie ubyło jej sił, i to w tak krótkim czasie. Zasmuciło go to. Pani Ruth była bardzo potrzebna na królewskim dworze, odkąd książę Algotsson przejął dowodzenie. Ta odważna kobieta umiała mówić wprost, gdy coś jej się nie podobało, i cieszyła się powszechnym szacunkiem. Była też uczciwa, nie knuła intryg i w przeciwieństwie do innych nie oszukiwała. A poza tym okazywała wierność królowi Magnusowi i nie aprobowała, podejmowanych przez wielmożów, prób przejęcia władzy. Folke wiedział, że pani Ruth cieszyła się wielkim poważaniem u królowej Blanki, szczególnie odkąd królowa w imieniu monarchy przejęła rządy nad lennem Tunsberg. Obie damy przejmowały się losami kraju, a Folke wierzył, że kobiety posiadają odpowiednią mądrość do tego, by sprawować władzę. Przynajmniej niektóre z nich. Na przykład pani Birgitta.

Pomógł pani Ruth podejść do krzesła przy oknie, bo wiedział, że staruszka lubi tam przesiadywać i patrzeć na morze.

– Żyjemy w niebezpiecznych czasach, Folke Bårdssonie. – Pani Ruth, mówiąc, nie patrzyła na niego. Wzrok skierowała na horyzont. – Szczególnie niebezpieczne są dla tego, kto ma odwagę i wolę, by walczyć z siłami zła.

– Masz rację, pani. A czasy jeszcze groźniejsze są dla tych kobiet, które nie zostały obdarzone siłą mężczyzny lub nie umieją władać bronią.

– Siadaj, panie! Opowiedz mi, jak się miewasz i co cię dręczy. Mnie nie tak łatwo oszukać jak rycerza Gostafa, zarządcę twierdzy. Nie wierzę, byś przybył tu mówić z moim bratankiem.

– Nawet mi przez myśl nie przeszło, że w to uwierzysz, pani – uśmiechnął się Folke. – Gdyby tak było, już bym trzymał rękę na rękojeści miecza.

Pani Ruth zaśmiała się chrapliwym, suchym śmiechem.

– Jeszcze przez pewien czas możesz dać swojej ręce odpocząć, ale nie zwlekaj dłużej i powiedz, co ci leży na sercu. Czuję po sobie, że ten, kto już zbliża się do królewskiej twierdzy, nie jest wcale w lepszym humorze, niż kiedy stąd wyjeżdżał. Zwłaszcza, że odwiedził swego brata w Skanii.

Folke wiedział, że kiedy Bengt Algotsson otrzymał tytuł książęcy, jego bratu, Knutowi, przydzielono zamek w Skanii. Był to jeden z licznych przywilejów, jakie Bengtowi Algotssonowi udało się zdobyć dzięki uległości króla. Kiedy Ingebjørg zwróciła Folkemu uwagę na to, że książę zapewne należał do królewskich przeciwników i był jednym z najgorszych zdrajców, Folke nabrał przekonania, że Knut wspiera brata. Czyżby marzyło im się wspólne przejęcie władzy? Jeśli pan Bengt naradzał się z bratem w sprawie Ingebjørg i dokumentu, to słowa pani Ruth mogły wskazywać, że po wizycie księcia w Skanii sytuacja Ingebjørg wcale nie stała się mniej groźna.

– Będę mówił z tobą wprost, pani. Odkąd pomogłaś Ingebjørg w ucieczce z twierdzy, odtąd jestem pewien, że oboje mamy takie samo zdanie.

– Mówże wreszcie, Folke Bårdssonie! – zniecierpliwiła się pani Ruth. – Gdzie ona jest? Udało ci się zaprowadzić ją w bezpieczne miejsce?

– Wydawało mi się, że tak. Ale w ostatnich dniach coś się wydarzyło. Z Oslo przybył z wizytą jej przybrany ojciec i zastał kryjówkę pustą.

Pani Ruth spojrzała na niego przerażona.

– Może uciekła gdzieś dalej?

– My też uchwyciliśmy się tej nadziei, lecz to wydaje się nierealne. Przybrany ojciec już wcześniej dał Ingebjørg pieniądze na podróż, ale leżały nietknięte tam, gdzie je ukryła.

– Najświętsza Maryjo! – jęknęła cicho pani Ruth. – Czy nie mogło wydarzyć się coś, co by kazało jej uciekać tak, jak stała? Mogła się wystraszyć, zabrać dziecko, a po pieniądze nie zdążyła sięgnąć.

– Owszem, jest niewielka szansa, ale to były przecież dwie kobiety z dwojgiem maleńkich dzieci. Nie mogły zawędrować daleko bez konia i bez żadnych środków. Spotkałem pewnego człowieka z klasztoru. – Chrząknął. – Jednego z tych bluźnierców – dodał z pogardą w głosie.

– Sirę Niclasa? – spytała pani Ruth bez zastanowienia.

Folke spojrzał na nią z podziwem. A więc nawet to zauważyła.

– Zawołał za mną tajemniczo: „On ją na pewno znajdzie. Gończe psy są już w drodze”.

Twarz pani Ruth pociemniała.

– A więc tak to się ze sobą wiąże. Sporo zrozumiałam, ale nie wszystko. Jest pewna rzecz, która mnie niepomiernie dziwi. Jak człowiek, który ma więcej niż dość zajęcia ze śledzeniem tego, co się dzieje wśród królów, wielmożów i książąt obcych krajów, może poświęcać tyle czasu i wykorzystywać swoich najlepszych ludzi, by ścigali kobietę? Czyżby poczuł się aż tak głęboko upokorzony, że ona, jako jedyna, odmówiła wpuszczenia go do łoża?

Folke pokręcił głową.

– Ten wstyd z pewnością utkwił w nim głęboko, lecz nie na tyle, żeby był gotów ryzykować życie.

– A więc musi chodzić o coś innego. O coś, czego nie możesz zdradzić, panie, bo mogłoby to zaszkodzić i tobie, i kobiecie, którą kochasz, i być może również mnie, gdybym się o tym dowiedziała?

Folke tylko się uśmiechnął. Pani Ruth z pewnością była bardzo bystra.

– Masz umysł jak mężczyzna, pani.

Zaśmiała się tym samym chropowatym śmiechem, tak bardzo niepasującym do jej drobnej i kruchej postaci.

– A ty, panie, najwyraźniej nie zaliczasz się do tych, którzy uważają, że mężczyzna zawsze przewyższa kobietę rozumem.

– Rzeczywiście, ja tak nie myślę.

– A więc miałam rację. No cóż, nie będę ciągnąć cię za język. Zapewne uważasz, że królewska twierdza ma solidne lochy do przetrzymywania więźniów, ponieważ tak się martwisz o naszą mądrą i czarującą młodą wdowę, że przyszedłeś do mnie w nadziei, iż czegoś się dowiesz. Nie mam racji?

Folke tylko kiwnął głową.

– Wydaje mi się, że się mylisz, panie. Gdyby było tak, jak myślisz, zauważyłabym, że coś się dzieje. Mam kilkoro zaufanych służących. Ktoś w końcu by mi o tym doniósł. Oczywiście, możliwe było ukrycie niepostrzeżenie kogoś w wieży nocą, lecz uważam to za bardzo trudne do przeprowadzenia. Widzisz, mam oczy i uszy na właściwym miejscu. I bardzo lubię wiedzieć, co się dzieje: i w twierdzy, i w kraju. Wiem, że pewna kobieta wysokiego rodu nagle zniknęła razem ze spadkobiercą dóbr, służącą i jej nowonarodzonym dzieckiem. Modliłam się do Najświętszej Panienki, by ich ocaliła. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że za tą ucieczką stałeś ty, panie, i że wiesz, gdzie ona jest. A przynajmniej, gdzie była do tej pory. Wiem także, że znienawidził cię pan tego zamku. Grozi ci więc niebezpieczeństwo. – Urwała, niespokojnie patrząc na drzwi, po czym jeszcze bardziej zniżyła głos: – Podsłuchiwałam pod drzwiami, Folke Bårdssonie. Wiem, że ktoś udał się na północ, by jej szukać, lecz z tego, co zrozumiałam, na razie nie udało się jej odnaleźć. Jeśli jej przybrany ojciec wciąż tu jest, to zabierz go ze sobą i wróćcie tam. Przypuszczam, że musiała się czegoś wystraszyć i ukryła się gdzieś w pobliżu. Ale pośpiesz się, czas nagli!

W tej samej chwili z dziedzińca twierdzy dobiegły hałasy. Psy zaczęły szczekać, rozległo się parskanie koni. Słychać było donośne głosy mężczyzn.

Pani Ruth pobladła.

– Nie powinniśmy byli tak długo rozmawiać, Folke Bårdssonie. Źle się stało, że natychmiast cię stąd nie odprawiłam.