Portret księcia - Kali Anthony - ebook + książka

Portret księcia ebook

Kali Anthony

4,8

Opis

Angielka Hannah Barrington dostaje propozycję od księcia Alessia Arcuriego, żeby namalować jego portret. Jedzie do niego na dwa tygodnie. Chce go bliżej poznać, by stworzyć wiarygodny wizerunek i zobaczyć w nim człowieka, a nie tylko księcia i władcę. Wkrótce już wie, jak oddać jego uśmiech i spojrzenie. Nie wie jednak, jak bardzo to spotkanie zapisze się w jej sercu…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 151

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (9 ocen)
7
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kali Anthony

Portret księcia

Tłumaczenie: Agnieszka Wąsowska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022

Tytuł oryginału: Off-Limits to the Crown Prince

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2021 by Kali Anthony

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-8438-7

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Hannah stała w zalanej słonecznym światłem pracowni. W powietrzu unosił się zapach farby, który tak uwielbiała, a który teraz działał na nią drażniąco. Podeszła do okna i otworzyła go na całą szerokość. Głęboko wciągnęła w płuca ciepłe letnie powietrze.

Właśnie kwitły malwy.

Jej matka uwielbiała malwy.

– Panno Barrington? – Ochroniarz. Jeden z trzech, którzy przybyli kilka minut temu. Pozostali dwaj przeszukiwali jej dom, sprawdzając czy nie ma żadnego zagrożenia. Ten był wyraźnie niezadowolony, że otworzyła okno.

– To przez ten zapach. – Machnęła ręką w powietrzu. – Może irytować Jego Wysokość.

Mężczyzna skinął głową, wyraźnie usatysfakcjonowany faktem, że przejmuje się komfortem jego pracodawcy. Stanął w drzwiach z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Wyglądał tak, jakby jej pilnował. Czyżby sprawiała wrażenie, że chce uciec?

Pomysł dość kuszący, tyle tylko, że nie miała dokąd uciec.

Wioska, z której pochodziła, dom rodzinny. Tylko to pozostało jej po rodzicach. Rozejrzała się po pokoju, w którym urządziła sobie studio, gdy tylko wyprowadziła się z domu. Ludzie mówili, że postradała zmysły, wracając w to zapomniane przez Boga i ludzi miejsce. Miejsce, z którym wiązały się najważniejsze wspomnienia, zarówno te dobre, jak i te smutne.

Poczuła napływające pod powieki łzy. Teraz wszystko stanęło pod znakiem zapytania. Jej opiekunami byli ciotka i wuj. Po śmierci rodziców to oni zostali wyznaczeni na strażników jej majątku. Nie byli źli, ale brakowało im ciepła i empatii. Sami nigdy nie chcieli mieć dzieci i nie bardzo wiedzieli, jak się wobec niej zachować. Zaufała im i tym bardziej zraniła ją zdrada wuja. Inwestycja, której była przeciwna, nie powiodła się. Straciła niemal wszystko. Była przekonana, że ojciec, gdyby mógł, potępiłby brata za to, jak potraktował swoją jedyną bratanicę.

Jak na tak młodą osobę przeżyła bardzo wiele. Tragiczną śmierć rodziców, utratę ukochanego konia i wszystkiego, co było jej bliskie. Jakoś sobie z tym poradziła. Ale sprzedać farmę, na której spędziła najszczęśliwsze chwile swojego życia? To by ją załamało. Nigdy nie podniosłaby się po takim ciosie.

Poczuła, że oblewa ją zimny pot. Podeszła do okna, wyjęła z kieszeni gumkę i związała nią włosy w koński ogon.

Ochroniarz popatrzył na nią podejrzliwe.

– Sprawiasz ważenie podenerwowanej.

Jak miała mu wytłumaczyć, że przeszłość jego pracodawcy jest nieodwracalnie związana z jej własną? I że ten człowiek był ostatnią osobą na świecie, którą chciałaby teraz oglądać? Osobą, która była żywym przypomnieniem tego, że jej marzenia zostały obrócone wniwecz.

– Nigdy wcześniej nie spotkałam żadnego księcia. – Nie było to do końca kłamstwo. – Poza tym nie miałam czasu, żeby tu posprzątać.

Spojrzała na swoje ubrudzone farbą ręce. Polała kawałek szmatki rozpuszczalnikiem i zaczęła czyścić palce. Prawdziwy książę zapewne nie byłby ucieszony widokiem takich zapuszczonych dłoni. Nie zależało jej specjalnie na tym, by zrobić na nim jakieś szczególne wrażenie, ale mimo to chciała wyglądać przyzwoicie. Podniosła dłonie do góry.

– Tak lepiej?

Ochroniarz chrząknął.

Hannah spojrzała na telefon. Wciąż miała jeszcze trochę czasu. Sięgnęła po cienki pędzelek i stanęła przed sztalugami. Malowanie zawsze ją uspakajało. Kiedy malowała, nic nie było w stanie jej dotknąć. Spróbowała rozluźnić palce i nabrała farby na pędzel. Trochę tasmańskiego błękitu, odrobina tytanowej bieli. Zmarszczyła czoło. Patrzące na nią z portretu oczy nie spodobały jej się. Było w nich zbyt wiele smutku, a za mało życia. Dodała odrobinę koloru w pobliżu źrenicy, starając się zignorować drżenie ręki.

Ostry dźwięk dzwonka do drzwi sprawił, że drgnęła. Upuściła pędzel, który poznaczył stare deski błękitną smugą.

Przyjechał wcześniej, niż się spodziewała. Otarła dłonie o dżinsy.

– Nie zapomnij się ukłonić – upomniał ją ochroniarz.

Jego uwaga rozzłościła ją. Jak śmiał ją tak pouczać?

Początkowo nie chciała przyjąć tego zlecenia. Ale kiedy zdała sobie sprawę, w jak złym stanie są jej finanse, zmieniła zdanie. Zresztą książę i tak zignorował jej odmowę. Zacisnęła zęby. Nie mogła znieść tego, że wszyscy ją ignorowali, jakby jej zdanie nie miało żadnego znaczenia. Nie zamierzała na to pozwolić.

Podeszła do mężczyzny i podniosła na niego wzrok, nie zważając na to, że znacznie góruje nad nią wzrostem.

– Wiem, jak należy się zachowywać w obecności członków rodziny królewskiej – oznajmiła z godnością.

Mężczyzna nie poruszył się, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Dobrze.

Usłyszeli dochodzące z dołu głosy i po chwili na schodach rozległy się szybkie kroki.

W drzwiach pojawił się wysoki mężczyzna w otoczeniu ochroniarzy.

– Jego Wysokość Książę Lasserno – oznajmił ochroniarz.

Alessio Arcuri.

Piękniejszy, niż zapamiętała. Była wtedy bardzo młoda i tylko przez chwilę widziała przystojnego woltyżera. Oczywiście jej nastoletnie serce nie pozostało obojętne na jego urok. Jednak dopiero teraz mogła w pełni docenić jego urodę. Szerokie ramiona, prosty nos, pełne usta. Opalona skóra i ciemne, gęste włosy. Mogła udawać, że jej zainteresowanie jest natury czysto estetycznej, ale kogo chciała tym oszukać? Patrzyła na niego oczami kobiety, która ma przed sobą niezwykle atrakcyjnego mężczyznę.

Choć minęło dziewięć lat, wciąż czuła się jak roztrzepana nastolatka.

On wyglądał, jakby zszedł przed chwilą z czerwonego dywanu, ona sama prezentowała się znacznie mniej elegancko.

To prawda, że nie miała czasu, by się odpowiednio przygotować na jego wizytę. No cóż, może nie wyglądała zachwycająco, ale nie zapomniała o dobrych manierach.

– Wasza Wysokość. – Skłoniła się w odpowiedni sposób.

– Signorina Barrington. – Skinął głową, po czym wskazał stojącego za nim mężczyznę. – To mój osobisty sekretarz, Stefano Moretti. To on skontaktował się z twoim agentem.

Hannah skinęła mężczyźnie głową, a ten w odpowiedzi uśmiechnął się.

– Witam w moim domu. Nie ukrywam, że wizyta Waszej Wysokości jest dla mnie pewnym zaskoczeniem i że nie zdążyłam się do niej odpowiednio przygotować. Czy napiją się panowie herbaty? – Wskazała głową w kierunku stojącego w rogu studia stolika z czajnikiem i kilkoma filiżankami.

Alessio spojrzał we wskazanym kierunku. To miejsce było jej prywatnym sanktuarium i nikt tu nie przychodził, dlatego nie przejmowała się tym, że filiżanki były powyszczerbiane i nie od kompletu.

– Dziękuję za herbatę. Dokonywałem właśnie w pobliżu zakupu kilku wierzchowców, a ponieważ nie odpowiadałaś na telefony mojego sekretarza… – Jego głęboki baryton brzmiał w jej uszach niemal jak muzyka. Mogłaby go słuchać całymi godzinami. To był głos przywódcy, lidera przyzwyczajonego do tego, by wykonywano posłusznie jego polecenia.

Na szczęście ona nie musiała być mu posłuszna.

– Ależ odpowiedziałam. Moja odpowiedź była jednoznaczna.

Zawahał się przez chwilę, najwyraźniej intensywnie o czymś myśląc.

– Czy my się już kiedyś spotkaliśmy?

Oczy w kolorze palonej umbry wpatrywały się w nią intensywnie. Formalnie nie zostali sobie przedstawieni, ale oglądała go podczas zawodów hippicznych. Alessio Arcuri należał do mężczyzn, których się nie zapomina. Był wyśmienitym jeźdźcem i jeszcze lepszym sportowcem. Pokonywał przeszkody z gracją i pewnością siebie. Zupełnie jakby stanowił ze swoim wierzchowcem jedną całość.

To dlatego właśnie tego dnia przez całą powrotną drogę rozmawiała ze swoją przyjaciółką. Zastanawiały się, dlaczego w wieku zaledwie dwudziestu dwóch lat Alessio wycofał się z jeździectwa. Z perspektywy ich szesnastu lat wydawał im się wtedy bardzo dorosły. Ona sama wkrótce też zarzuciła uprawianie tego sportu. Zarówno śmierć rodziców, jak i utrata ukochanego konia okazały się zbyt wielką traumą. Od tamtej pory starała się nie myśleć o księciu Alessiu Arcurim.

A przynajmniej do momentu, w którym zadzwonił jej agent, żeby ją poinformować o wizycie Alessia.

– Nie. Nie spotkaliśmy się.

Alessio wręczał pierwszą nagrodę w zawodach, które wówczas wygrała jej przyjaciółka. Ona zajęła drugie miejsce. Beau, jej koń nie był tego dnia w dobrej formie. Zupełnie jakby czuł, co się wydarzy zaledwie kilka godzin później. Zazdrościła przyjaciółce tego, że przystojny książę osobiście wręczył jej nagrodę. Ich spojrzenia skrzyżowały się wówczas i na jedną krótką chwilę świat przestał dla niej istnieć.

Późniejsze wydarzenia sprawiły, że tego dnia cały świat zatrzymał się dla niej jeszcze raz. Tyle że tym razem nie ruszył.

Jego obecność wywołała falę wspomnień. Jazda samochodem. Ona siedząca na miejscu pasażera, za kierownicą ojciec przyjaciółki. Ostry zakręt, żwir na asfalcie, ogłuszający łoskot. Samochód i przyczepa dla konia całkowicie zniszczone. Wszystko, co kochała, odeszło. Zacisnęła powieki, nie chcąc o tym pamiętać.

– Wszystko w porządku, signorina Barrington?

Otworzyła oczy i skinęła głową. Odetchnęła głęboko. Poczekała, aż przeszywający ból w piersi zelżeje. Nie chciała do tego wracać. Nie teraz.

Alessio popatrzył na ochroniarza. Powiedział coś do niego po włosku i mężczyzna wyszedł.

– Przyjechałem tu, żeby prosić cię o namalowanie mojego portretu.

– Jak zapewne mój agent wspomniał, mam obecnie dużo innych zobowiązań…

Alessio podszedł do niej. Podniosła na niego wzrok. Choć nie należała do najniższych kobiet, zdecydowanie nad nią górował. Z bliska wydał jej się jeszcze piękniejszy. Niemal doskonały. Hannah nie mogła oderwać od niego wzroku.

– Zapłacę ci podwójną cenę. Poza tym jestem księciem, więc…

Odsunęła się. W przeciwnym razie nie zdołałaby się oprzeć pokusie, żeby się do niego przytulić.

– Wiem, kim jesteś.

Co ona wyprawia? To zlecenie bardzo by się jej przydało, ale nie potrafiła się oprzeć. Obiecała sobie kiedyś, że będzie przyjmowała tylko te zlecenia, których naprawdę chce. Po śmierci rodziców namalowała dziesiątki ich portretów, przerażona, że zapomni, jak wyglądali. Szkicowała je całymi dniami i nocami, chcąc na zawsze utrwalić ich obraz. Stało się to jej obsesją, chorobą. Później zdarzało jej się tak samo zaangażować w malowanie niektórych portretów, dlatego bardzo ostrożnie wybierała zlecenia.

Alessio Arcuri zdecydowanie należał do osób, których malowania powinna unikać. Kontakt z nim mógłby się dla niej okazać fatalny w skutkach.

– Obiecuję, że jeśli namalujesz mój portret, staniesz się sławna.

Nie malowała portretów, żeby zyskać uznanie, ale żeby zachować czyjąś twarz na zawsze. Uchwycić jakiś szczegół, coś charakterystycznego tylko dla danej osoby. Oczywiście brała za to pieniądze, ale to nie one były celem, dla którego to robiła.

Popatrzyła na portret starszej kobiety, który akurat malowała. Ta kobieta wierzyła w sprawiedliwość, uwielbiała jęczmienny cukier i herbatę z Yorkshire.

– Wolę malować osoby, których nikt nie zna. Zasługują na swój moment sławy. Twoja twarz nieustannie jest pokazywana w prasie i telewizji.

Alessio wzruszył ramionami.

– Te artkuły mają niewiele wspólnego z prawdą. Prasa często pokazuje mnie takim, jakim sama chce mnie widzieć, a nie takim, jakim naprawdę jestem.

– Kogo zatem usiłują pokazać?

Zimnego, pozbawionego uczuć przywódcę? Mogła sobie wyobrazić, jaki obraz Alessia kreują dziennikarze.

– Nie szukałaś wiadomości o mnie w internecie? Sądziłem, że chcesz wiedzieć wszystko o swoich modelach.

– Nie jesteś moim modelem, więc nie musiałam niczego o tobie wiedzieć.

Alessio popatrzył na twarz starszej kobiety, którą malowała.

– Każdy ma swoją historię. Chciałbym, żebyś opowiedziała moją. Wiem, że jesteś najlepsza. Nikt nie przejrzy mnie tak wnikliwie, jak ty.

Propozycja była kusząca, ale wiedziała, że musiałaby zapłacić za to ogromną cenę.

– Nie wiem, czy jestem najlepsza. Jeśli decyduję się kogoś malować, ta osoba musi przestrzegać moich zasad. Z tego, co powiedział mój agent, nie wyraziłeś na to zgody.

– Ale teraz się zgadzam – oznajmił stanowczo, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Hannah podeszła do stołu, na którym leżały jej farby, pędzle i inne drobiazgi. Otworzyła szufladę i wyjęła z niej kilka kartek. Podała je Alessiowi, który przejrzał je, nie kryjąc zaskoczenia.

– Czy ja jestem kotem, czy psem? Co to ma być?

Hannah lubiła dobrze poznać swojego modela, zanim zaczęła go malować. Musiała tę osobę nie tylko poznać, ale także polubić. Ale Alessio Arcuri? Zupełnie go nie znała, co więcej, on nie sprawiał wrażenia osoby, która chce się dać komuś bliżej poznać.

– Te pytania to sekret tego, że jestem taka dobra w tym, co robię. Muszę dobrze poznać swojego modela, żeby móc go dobrze namalować.

Miała nadzieję, że nie zrozumie tego opacznie. Na samą myśl zrobiło jej się gorąco. Przez krótką chwilę na twarzy Alessia pojawił się dziwny wyraz, ale szybko przeniósł wzrok na trzymane w ręku kartki.

„Jakie masz najlepsze wspomnienie z dzieciństwa?”

„A jakie najgorsze?”

Potrząsnął głową i oddał jej kartki.

– Nie. To nie wchodzi w grę. Gdyby prasa się dowiedziała…

– Nie dowiedzą się. Zaraz po przeczytaniu zniszczę te kartki. Jeśli sobie życzysz, mogę podpisać klauzulę o zachowaniu wszelkich danych na twój temat w tajemnicy. Nie zdarzyło się jeszcze, by jakakolwiek informacja na temat któregoś z moich klientów dostała się do prasy. Możesz zabrać te kartki do domu albo wypełnić je tu na miejscu.

Stał nad nią wysoki, władczy milczący.

– Ci, których dotychczas malowałaś, nie należeli do rodziny królewskiej. Nimi prasa się nie zainteresuje. Ale ja? Nie ma mowy, żebym odpowiedział ci na te dwadzieścia pytań.

– Osiemnaście. Jeśli wolisz, to możesz podać mi odpowiedzi ustnie.

Alessio rzucił kartki na stół.

– Ale ja cię w ogóle nie znam.

I tak miało pozostać, choć musiał przyznać przed samym sobą, że coś w tej małej go przyciągało. Naprawdę chciał, żeby namalowała jego portret. Powinna być tym zachwycona.

– Bez tego nie namaluję dobrego portretu. Jeśli naprawdę ci zależy, masz zapłacić mi podwójną stawkę i odpowiedzieć na te pytania. – Wstała i wyprostowała się. Była na swoim terenie i to ona dyktowała tu warunki. – Albo godzisz się na moje żądania, albo nic z tego.

Alessio nie spodziewał się ciepłego powitania, ale mimo to czegoś nieco bardziej grzecznego. W końcu był księciem i należał mu się z tej racji jakiś szacunek. Miał przed sobą bystrą osóbkę, która doskonale wiedziała, czego chce. Stała teraz na tle okna, oświetlona bijącym z niego światłem. Ciemne włosy związane w luźny węzeł na czubku głowy. Ubrana w męską koszulę w paski, z podwiniętymi rękawami, ubrudzona farbą. Luźne dżinsy i tenisówki dopełniały stroju.

– Nie zamierzam przyjąć tego ultimatum – oznajmił stanowczo.

Popatrzyła na niego bez cienia szacunku. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Miała zielone, przykuwające spojrzenie oczy. Intrygujące jak cała reszta. Odepchnął od siebie te niepokojące myśli, które w nim wzbudzała.

– Wolałabym nie musieć go stawiać – oznajmiła głosem, który go zaskoczył. Brzmiała w nim niemal arystokratyczna nuta i ten głos coś mu przypominał. W ogóle rozmawiając z nią, miał wrażenie déjà vu, jakby już kiedyś ją spotkał.

Powiedziała, że się nie znają, ale kiedy ją o to spytał, miał wrażenie, że nie odpowiedziała szczerze. Może to przez jego ochroniarzy, których obecność była dla ludzi bardzo krępująca. Dlatego właśnie poprosił ich, żeby wyszli. Został tylko Stefano. Zawsze mu towarzyszył podczas rozmowy z kobietą, której nie znał. Tak było bezpieczniej. Już raz zaufał niewłaściwej osobie i słono za to zapłacił. Nie miał zamiaru popełnić tego błędu po raz drugi.

– W takim razie znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia.

Hannah przechyliła głowę na bok.

– Ale mimo to wciąż tu jesteś.

Być może istniała odpowiedź, która zadowoliłaby wszystkich. Jego życie sprowadzało się w dużej mierze do rozwiązywania problemów, których źródłem był głównie jego ojciec. Alessio starał się ukryć kolejne skandale, których był bohaterem. Jeśli chodzi o Hannah Barrington, to wynalazł ją Stefano, kiedy zlecił mu wyszukanie najlepszej portrecistki na świecie. Nie spodziewał się, że będzie nią zaledwie dwudziestopięcioletnia kobieta, której portrety wyglądały tak, jakby wyszły spod pędzla wiekowej osoby z ogromnym życiowym doświadczeniem. Kiedy przeglądał jej portfolio, od razu się przekonał, że jest osobą, której szukał.

Był gotowy zapłacić jej tyle, ile zażąda. Była najlepsza i tylko to się dla niego liczyło. „Kiedy się powiedziało A, trzeba powiedzieć B” powtarzała mu jego angielska niania. To ona nauczyła go tego języka, ale nie tylko. Pokazała mu, czym jest poczucie obowiązku, odpowiedzialności wynikające z tego, że jest księciem. Ojciec nauczał go jedynie, czym jest pobłażliwość dla własnych słabości, niewierność, nieumiarkowanie w korzystaniu z uroków życia. Nie takim władcą chciał zostać i nie takie cechy były mu potrzebne.

Stefano popatrzył na swojego pracodawcę, a zarazem przyjaciela, który ufał mu bezgranicznie.

– Z wielką satysfakcją patrzę na to, że jest na świecie kobieta odporna na twoje wdzięki – powiedział po włosku, licząc na to, że Hannah nie zrozumie tej wypowiedzi. – Choć trzeba przyznać, że nie jesteś dziś w szczytowej formie.

– Nie muszę nikogo oczarowywać, a już na pewno nie ją. Możesz pokazać mi mój kalendarz? – odpowiedział po włosku, choć zdawał sobie sprawę, że nie jest to grzeczne.

Wiedział, że ma reputację playboya, co poniekąd było uzasadnione życiem, jakie wiódł w czasach młodości. Teraz jednak się to zmieniło. Teraz myślał o poślubieniu odpowiedniej kobiety i założeniu rodziny, by pozostawić po sobie potomka, który przejmie po nim władzę w Lasserno. Jego królestwo potrzebowało stabilnych rządów i miał zamiar sprawić, żeby stało się to faktem.

Stefano podał mu kalendarz. Był mocno wypełniony, ale nie tak, żeby nie dało się znaleźć wolnej chwili.

– Twój problem polega na tym, że nie lubisz, jak ktoś mówi ci „nie” – mruknął Stefano. Tym razem po angielsku.

Ile razy próbował powstrzymać ojca? To właśnie z jego powodu musiał przerwać studia w Wielkiej Brytanii i wrócić do domu. Matka w pewnym zakresie potrafiła wpłynąć na zachowanie ojca, ale kiedy zachorowała, ktoś inny musiał się tym zająć. Ktoś, kto ostudziłby jego zapędy mogące doprowadzić kraj do bankructwa.

Alessio przeniósł wzrok na Hannah.

– Nie odpowiem pisemnie na twoje pytania, ale mam kilka wolnych godzin w kalendarzu.

Hannah zmarszczyła brwi. Nie wiedział, co to oznacza.

– W takim razie nie mogę…

– Chcę ci zaproponować pewien układ. Jeśli zdecydujesz się namalować mój portret, pojedziesz ze mną do Lasserno na jakieś dwa tygodnie. Zostaniesz moją oficjalną portrecistką. W tym czasie będziesz miała doskonałą okazję, żeby mnie poznać.

Prawie poczuł na sobie ciężki wzrok Stefana, ale nie zamierzał się tym przejmować. Skupił całą swoją uwagę na stojącej naprzeciw niego kobiecie. Pięknie wykrojone pełne usta. Zielone oczy, których spojrzenie zdawało się przeszywać go na wylot. Oczy, w których mężczyzna mógłby się całkowicie zatracić. Każdy jeden, tylko nie on. Jego panią była Lasserno i to swojej ojczyźnie całkowicie się poświęcił.

Hannah oparła dłonie na biodrach.

– Posłuchaj, to…

– Rozumiem, że nie jesteś zainteresowana. Może to i lepiej.

Znajdzie kogoś innego do namalowania portretu. Było wielu wspaniałych artystów, którzy z pocałowaniem ręki przyjmą takie zlecenie. Co z tego, że chciał, aby zrobiła to właśnie Hannah Barrington? Najwyraźniej nie była zainteresowana. Jej odmowa bardzo go poruszyła. Dawno już nie czuł takiego napływu adrenaliny do krwi.

– Nie mogę tak po prostu wyjechać. Mam zobowiązania.

– Niech zajmie się tym twoja agentka. Niech im powie, że malujesz obraz księcia. Na pewno to zrozumieją. A ty nie pożałujesz, że przyjęłaś to zlecenie.

– Mówimy o dwóch tygodniach. Nie jesteś jedynym, który ma wypełniony grafik po same brzegi! – Jej oczy ciskały gromy. Przez chwilę pożałował, że nie jest zwykłym mężczyzną, który mógłby ulec pożądaniu i ją zdobyć.

Jej portret pokaże całemu światu, jakim jest człowiekiem. Zamierzał być najlepszym władcą, jakiego do tej pory miało Lasserno. Przyćmi ojca i zatuszuje jego wszelkie niedociągnięcia i błędy.

Hannah była pierwszym klockiem w jego puzzlach. Czas użyć argumentu nie do odparcia.

– Zapłacę ci pięciokrotność tego, co zazwyczaj bierzesz.

Oczy Hannah rozbłysły. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale przerwał jej gestem ręki.

– Będziesz mi towarzyszyć jako moja oficjalna portrecistka. Nikt nie zaoferuje ci niczego lepszego – powiedział z uśmiechem. – Albo w to wchodzisz, albo się rozstajemy.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY