Pewna długa noc: Obraz Turcji oczami jej pisarzy pierwszej połowy XX w. - Danuta Chmielowska / praca zbiorowa - ebook
NOWOŚĆ

Pewna długa noc: Obraz Turcji oczami jej pisarzy pierwszej połowy XX w. ebook

Danuta Chmielowska / praca zbiorowa

0,0

Opis

Znów wyruszyliśmy w drogę. Mieliśmy zajechać pod wieczór do Develi. Potem zrozumiałam, co to jest Develi. Nie przypominało Cambaz ani też Sıhlar. Paliły się tam nawet latarnie. Nasz osiołek się zmęczył, my też byliśmy pokryci kurzem. Ojciec zadzwonił do drzwi dosyć dużego drewnianego domu. Otworzyła młoda kobieta o miłej powierzchowności. W jej twarzy widać było dobro. Potem przyszedł jej mąż. Wypłacił memu ojcu papierowe pieniądze. Tej sceny nigdy nie zapomnę. Potem ojciec spojrzał na mnie, uśmiechnął się lekko i nic nie powiedziawszy, odszedł.

Fragment opowiadania „Ayşe”

 

Opowiadania tureckich mistrzów pióra nikogo nie pozostawią obojętnym. Bogata biografia i twórczość pisarzy, których utwory prezentujemy w niniejszej antologii, ukazują intrygującą specyfikę ich czasów, ale i zaskakująco aktualne tematy. Lektura opowiadań udowadnia nam, że w każdym społeczeństwie niezwykłe umysły, pomimo upływu czasu, wielu przeszkód i trudności, nadal rozświetlają serca ludzi, zachęcając ich do refleksji i poznania samego siebie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 302

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Pewna długa noc

Obraz Turcji oczami jej pisarzy pierwszej połowy XX w.

Danuta Chmielowska

Recenzenci: prof. dr hab. Xenia Celnarova, dr Arda Yurdatapan

Opracowanie wstępu, wybór i tłumaczenie tekstów: Danuta Chmielowska

Redakcja i korekta: Anna Hoşaf

Skład i łamanie: Servet Hoşaf

Projekt i wykonanie okładki: Servet Hoşaf

Digitalizacja obrazów: Servet Hoşaf

Ilustracje: Maciej Kamiński

Na okładce wykorzystano ilustrację autorstwa Macieja Kamińskiego

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Akademickie DIALOG & Danuta Chmielowska 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone

Publikacja dofinansowana ze środków Uniwersytetu Warszawskiego

Publikacja powstała przy wsparciu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS

ISBN e-pub 978-83-8238-157-3

ISBN mobi 978-83-8238-158-0

Pierw­sze wy­da­nie: 2024

Wy­da­nie elek­tro­niczne, War­szawa 2025

Wydawnictwo Akademickie DIALOG Sp. z o.o.

00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel.: 22 620 87 03

e-mail: [email protected]

wydawnictwodialog.pl

Wymowa liter alfabetu tureckiego

Większość liter alfabetu tureckiego wymawiamy tak samo, jak litery alfabetu polskiego. Wyjątki od tej reguły są następujące:

c – czytamy jako dźwięk pomiędzy dź i dż

ç – czytamy jako dźwięk pomiędzy ć i cz

ğ – tzw. miękkie g, które najczęściej nie jest wymawiane; wydłuża poprzedzające je samogłoski a, ı, o, u, natomiast w otoczeniu samogłosek e, i, ö, ü czyta się je jako delikatne j, np. ağaç (drzewo) czytamy jako aacz, natomiast diğer (inny) czytamy jako dijer

ı – czytamy jako y

j – czytamy jako ż

ö – czytamy tak samo jak niemieckie ö

ş – czytamy jako dźwięk pomiędzy ś i sz

ü – czytamy jako niemieckie ü bądź francuskie u

y – czytamy jako j

Wstęp

W setną rocznicę powstania Republiki Turcji dużo pisało się o jej historii i kulturze oraz współczesnym społeczeństwie tureckim. Polscy czytelnicy coraz częściej i chętniej sięgają po dostępne na rynku utwory współczesnych pisarzy tureckich, którzy w sposób interesujący – zazwyczaj postmodernistyczny – przedstawiają życie codzienne ze wszystkimi jego troskami i radościami, marzeniami i perspektywami rozwoju. Prezentują także świeże spojrzenie na przeszłość swego narodu. Poezja i proza turecka należą do jednych z najbardziej intrygujących literatur światowych i zdecydowanie zasługują na uwagę. Poruszane w niej problemy dotyczące koegzystencji kultury europejskiej i muzułmańskiej czy tożsamości Turków stanowią istotne zagadnienia cywilizacyjne współczesności.

Turecka twórczość literacka przyciąga nas nie tylko swą egzotyką, ale również trafnymi diagnozami społeczno-politycznymi stawianymi przez jej autorów. Prezentuje niezwykle szeroką panoramę dylematów dotyczących tożsamości, spojrzenia na życie, wyzwań stawianych zdezorientowanemu człowiekowi przez coraz to szybciej zmieniający się świat.

Zadaniem niniejszej antologii jest przypomnienie dzieł prozaików sprzed lat, a dokładniej – autorów opowiadań tworzących w okresie od lat 40. do lat 70. XX w. Ci pionierzy współczesnego opowiadania tureckiego poruszali niezwykle różnorodną tematykę, której przekrój można znaleźć w tym zbiorze. Wybrane opowiadania pozwolą Czytelnikowi zajrzeć do wiejskiego domu i miejskiej kawiarni, poznać problemy, z którymi Turcy borykali się przed dekadami, a których echa wybrzmiewają do dziś. Nie brakuje tu tekstów wywołujących współczucie, podziw, melancholię, ale i celnej, prześmiewczej krytyki czy nawet wątków nadnaturalnych. Twórcy opowiadań w większości byli przedstawicielami takich kierunków literackich jak realizm, realizm społeczny, modernizm⁠1.

Motywy prezentowane w utworach – obraz rodziny na prowincji, stosunek do kobiet, problemy społeczne czy rola islamu w życiu codziennym – poruszane były przez pisarzy o różnych poglądach. Dlatego właśnie niniejsza antologia to bogaty kalejdoskop postaw współistniejących w literaturze tureckiej. Dokonuje ona jednocześnie prezentacji znanych, ale nieco zapomnianych autorów, którzy swą twórczością przyczynili się do sukcesów osiąganych przez obecnych literatów.

Dostrzeżenie zmian w nowożytnej literaturze tureckiej możliwe jest jedynie poprzez prześledzenie wcześniejszych etapów jej rozwoju, poczynając od okresu Tanzimatu (2. połowa XIX w.). Był to czas nieśmiałych jeszcze prób zmian cywilizacyjnych, zbliżenia do Europy Zachodniej, jak też unowocześnienia sposobu życia oraz mentalności przeciętnego Turka. Czasy Nowej Literatury (Edebiyat-ı Cedide, 1896–1911), czy Literatury Narodowej (Milli Edebiyat, 1910–1918) również wniosły wiele nowego, jednak fundamentem zmian stały się lata następujące po proklamacji Republiki, czyli po 1923 roku.

Należy wspomnieć, że przedstawiciele Nowej Literatury modele realistycznego stylu nowelistycznego czerpali wówczas najczęściej z Guy de Maupassanta⁠2, chociaż stopniowo wprowadzali własne techniki pisarskie, jak chociażby Halit Ziya Uşaklıgil (1856–1945), który w swych nowelach opracowywał psychologiczne portrety bohaterów pochodzących z najniższych warstw społecznych. Innym wybitnym przedstawicielem wczesnej nowelistyki tureckiej był Ömer Seyfettin (1884–1920), „który wzbogacił literaturę o nowe tematy i nowych bohaterów. Opisywał on wydarzenia z wojny bałkańskiej i wprowadził do noweli tureckiej elementy zaczerpnięte z wierzeń, podań, baśni ludowych”⁠3.

Proklamowanie Republiki Turcji i dalszy rozwój literatury społecznie zaangażowanej (w tym nowel i opowiadań), która żywo interesowała się niemal każdą warstwą społeczeństwa tureckiego, zwłaszcza ubogą, przyczyniły się do pełniejszego zespolenia języka potocznego z literackim. Dlatego też elementy języka mówionego (wraz z dialektami) wprowadzane były do utworów⁠4.

Istotnym dla dziejów prozy czasem, który trwał do lat 50. XX w., był tak zwany „złoty okres” realistycznej noweli tureckiej. W jego kontekście natychmiast nasuwa się na myśl nazwisko Saita Faika Abasıyanıka (1906–1953), który niestrudzenie opisywał uroki Stambułu i jego okolic podmiejskich. Był niezwykle wnikliwym obserwatorem życia najuboższych.

Lata 50. XX w. kończą tzw. okres Atatürka w literaturze tureckiej. W kolejnych latach powstawały liczne, lubiane przez Turków nowele i opowiadania, które również przyciągały szerokie rzesze czytelników. Podobnie jak w przypadku powieści, ich autorzy często zajmowali się przeszłością, ale także analizą aktualnych procesów politycznych i społecznych.

W niniejszym zbiorze Czytelnik znajdzie przekrój opowiadań o tematyce miejskiej i wiejskiej autorstwa zarówno pisarzy, którzy zdobyli już uznanie nieco wcześniej, jak i tych debiutujących w latach 50. czy 60. XX w. Część spośród publikowanych tu opowiadań ukazała się już drukiem w czasopismach literackich („Przegląd Orientalistyczny”, „Kultura”, „Nowy Wyraz”, „Kontynenty”, „Literatura na świecie”) bądź w książce Rajski Statek (PIW, Warszawa 1976), inne natomiast Czytelnik polski ujrzy po raz pierwszy. Kryterium doboru utworów opierało się zarówno na ich wartości literackiej, jak i poznawczej, jako że są to teksty reprezentatywne dla funkcjonujących wówczas kierunków literackich, a także pozwalające Czytelnikowi ujrzeć ówczesną Turcję oczami ich autorów.

Ziya Osman Saba

(1910–1957)

Poeta i nowelista, członek grupy poetyckiej „Yedi Meşale” – „Siedem Pochodni”. Jego ojciec, major Osman Bey, był attaché wojskowym w Paryżu. Matkę Ziya stracił, gdy miał 8 lat. Smutkowi, jaki go przepełniał po tej stracie, przez długie lata dawał wyraz w swoich utworach.

Swój pierwszy wiersz, Sönen Gözler („Gasnące oczy”), opublikował jeszcze jako uczeń liceum, pod pseudonimem Ziya, w słynnym czasopiśmie „Servet-i Fünûn” w 1927 r. Rok później dołączył do „Yedi Meşale”. Młody poeta nie zdał do następnej klasy, ale dzięki temu poznał rok młodszego Cahita Sıtkı. Spotkanie to zaowocowało przyjaźnią dwóch przyszłych literatów. Ich wieloletnia korespondencja została w 1957 r. opublikowana w książce „Listy do Ziyi”.

Ziya Osman ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Stambulskiego w 1936 roku. Pracował jako urzędnik w banku Emlak i jako kierownik działu korekty w wydawnictwie Ministerstwa Edukacji Narodowej (1945).

Artysta był dwukrotnie żonaty. Gdy zakochał się w swojej neurotycznej kuzynce, poślubił ją w klasie maturalnej pomimo sprzeciwu rodziny. Małżeństwo to trwało 10 lat i uczyniło poetę osobą pesymistyczną, nieszczęśliwą. Po raz drugi ożenił się w 1945 r., gdy miał już posadę w banku, z koleżanką z pracy. Para miała dwóch synów – Osmana i Orhana, którym nadano imiona na cześć dwóch pierwszych sułtanów Imperium Osmańskiego.

Najczęstszymi motywami jego utworów były wspomnienia z młodości, życie po śmierci, śmierć, ale również miłość, podziw dla natury, litość w stosunku do biednych, uległość wobec losu. Również proza tego twórcy jest niezwykle poetycka i przepojona melancholią.

Ziya Osman Saba przez całe życie żył w ubóstwie. Lokalizacja jego grobu jest nieznana.

Autor opublikował takie zbiory opowiadań jak: Mesut İnsanlar Fotoğrafhanesi („Zakład fotograficzny szczęśliwych ludzi”, 1952), Değişen İstanbul („Zmieniający się Stambuł”, 1959). Wydał też kilka zbiorów wierszy, w tym „Drogi i gołębie” (1943), „Przeszłość” (1947).

Most

Zi̇ya Osman Saba

Gdybym był tam o tej godzinie, wchodziłbym na Most Galaty⁠1. Każdego ranka, świeżo ogolony, zaraz po herbacie, pełen nadziei, zanim usłyszałem jeszcze gorzkie słowa, zanim zobaczyłem skrzywione twarze – a więc szczęśliwy – przechodzę przez Most! To najpiękniejsza chwila mojego dnia. Co rano z Mostu pozdrawiałem Stambuł, meczet Fatih, który nie wyłonił się jeszcze w całości z mgły spowijającej miasto od strony Kağıthane, majestatyczny i już widoczny meczet Süleymaniye⁠2 oraz, na wprost mnie, ukochany Yeni Camii⁠3.

Co dzień rano, gdy przechodziłem przez Most, czułem, że w moim wielkim mieście, w którym wszystko było na swoim miejscu, po krótkiej nocnej przerwie znów rozpoczyna się moje małe życie; myślałem o ukochanej, o wierszach, które chciałem dokończyć, o mych skromnych pragnieniach. Wydawało mi się, że marzenia niebawem się spełnią, a nadzieje staną się rzeczywistością, dlatego co rano jak na skrzydłach przebiegałem przez Most, który w blasku dnia wyglądał, jakby był ze złota. O tej godzinie Most wypełniony był takimi jak ja urzędnikami, ludźmi pracy. Co rano witałem stamtąd mieszkańców Starego Stambułu.

Iluż miałem znajomych z widzenia! Może i oni mnie znali, nawet osobiście? Może i oni zauważali zachodzące we mnie zmiany? Zresztą ja też obserwowałem, jak się starzeją, chudną, tyją. Pary małżeńskie poznawałem po tym, że co rano idą przez Most ramię w ramię. Byłem zadowolony, widząc, że któreś z nich sprawiło sobie nowe ubranie. Każdego dnia o tej samej porze my, ludzie z tej samej warstwy społecznej, spotykaliśmy się na chwilę na Moście i życząc sobie nawzajem w myślach dobrego dnia, rozchodziliśmy się zadowoleni do pracy. Gdybym zaczynał pracę o innej godzinie i przechodził przez Most trochę wcześniej, spotykałbym zupełnie innych ludzi. O tej porze przechodziliby przez Most Żydzi, Ormianie i Grecy pracujący w małych fabrykach, sklepikach, magazynach. Przechodziłyby również greckie dziewczęta, które spotyka się tylko w Starym Stambule. Nie znałem tych dziewcząt, nie wiedziałem, kim były, nie znałem ich imion oraz miejsca zamieszkania. Były jedynie moimi koleżankami z plaży. Latem, w sobotnie popołudnia, gdy tylko one i ja uwalnialiśmy się od pracy, jechaliśmy na Floryę⁠4 i razem kąpaliśmy się w morzu. Mimo że nie znałem ich imion, znałem ich ciała – wiedziałem na przykład, że jedna ma pieprzyk na piersi, widziałem też, w jaki sposób inna wiąże na głowie mokre włosy, wychodząc z morza w ociekającym wodą kostiumie kąpielowym. Kiedy zimą widziałem je otulone w palta, uśmiechając się mówiłem do siebie: İnşallah⁠5, znów nadejdzie lato, znów się rozbierzecie, znów razem będziemy się kąpać w morzu. Ach! Jak bardzo ten Most był Stambułem! Och! Jak ja kochałem ten Most!

Z najwyższego piętra mego biura Most widoczny był jak na dłoni. Szedłem tam pod byle pretekstem i gdy pracujący koledzy przeglądali papiery, które im przyniosłem, ja, rozmarzony, patrzyłem przez okno na Most, jak pomalowane czarną farbą statki przybijały do brzegu w zatoce Złoty Róg i odpływały. Jakby im na złość, białe statki Bosforu po przeciwnej stronie Mostu często odbijały od przystani, płynąc prędko w różnych kierunkach. Statki Złotego Rogu z tęsknotą spoglądały na przeciwną stronę Mostu, gdzie nie wolno im było przepłynąć. A jeśli już zdarzała się taka okazja, to bardzo rzadko!... Czarny statek na Bosforze!... Dla mieszkańców obu brzegów było to wydarzenie wyjątkowe. Bardzo niewielu stambulczyków może się poszczycić tym, że widziało na Bosforze statek ze Złotego Rogu. Ja właśnie miałem zaszczyt być świadkiem takiego wydarzenia i dzisiaj, nie wiedzieć czemu, mam ochotę się tym pochwalić.

W południe chodziłem na piyaz⁠6 do małej restauracji znajdującej się pod Mostem, obok przystani od strony Bosforu. Przez jedyne okienko lokaliku widać było ruchliwy Złoty Róg albo Most, i szmaragdową wodę tak odmienną od wszelkich innych wód. Po wyjściu z lokalu siadałem na jednej z ławek przeznaczonych dla pasażerów czekających na statki płynące Bosforem. Kilku małych chłopców sprzedających karmelki z trzymanych w rękach pudełek otaczało mnie często, zwracając się do mnie ağabey⁠7. Kupowałem od nich cukierki o wdzięcznych nazwach „Nowe Życie” i „Pulchna Ciotka”.

Gdzie teraz jesteście, moi braciszkowie, którzy zwracaliście się do mnie per „bracie”? Życzę wam wielu klientów.

Następnie zapalałem papierosa. Czasami jakiś żołnierz czekający na statek przypalał swego papierosa od mojego. Te nic nieznaczące gesty sprawiały mi wiele radości. Wieczorem, wracając z pracy, szedłem najczęściej pod Most. Zwłaszcza w letnie wieczory wiatr wiejący znad Bosforu zatrzymywał mnie w drodze, siadałem więc na jednej z ławek. Wieczorem był tam większy ruch, dzwonki i syreny statków odzywały się częściej; kiedy jeden statek przybijał, drugi już odbijał, kiedy jeden pospiesznie pozbywał się pasażerów, drugi nie zdążywszy nawet odsapnąć, szybko zabierał czekające grupy i wypływał w kierunku Bosforu. Przez cały dzień statki bawiły się jak dzieci – ledwie dotknęły Mostu, a już na gwizdek wypływały na Bosfor; potem na którejś przystani nad cieśniną przypominały sobie raptem Most, znów zawracały, jakby miały zabrać coś, o czym zapomniały, a następnie, może z nieprzepartej tęsknoty za Bosforem, znowu odbijały, krążyły zdezorientowane i ogłupiałe niczym pomiędzy dwiema ukochanymi, nie chcąc z żadnej zrezygnować. I tak do późnej nocy: przybijały, odbijały od Mostu, aż w końcu układały się przy nim do snu – przycumowane jeden obok drugiego zasypiały w blasku księżyca, ukojone kołysanką.

Czasami po przejściu przez Most i dotarciu do Banku Rolnego zawracałem – nie mogłem oprzeć się tętniącemu życiem Mostowi. Stawałem w części dla pasażerów odpływających do Kadıköy i przyglądałem się. Patrzyłem na tych, którzy mieli dom i dzieci, i zaczynali się targować ledwo spojrzawszy na złapane na wędkę duże ryby sprzedawane przez łódkarzy w starej misce. Patrzyłem na przewoźników nieustannie kołyszących się na falach w swych łódkach, na białą motorówkę, która przybiła nagle do przystani, i na przycumowujących ją bosych majtków. Przyglądałem się dużym okrętom pasażerskim stojącym nieco dalej jedne przy drugich. Bóg jeden wie, który już raz powróciły z rejsu z Morza Czarnego, zmęczone, ale gotowe do następnej podróży, posłuszne jak słonie, stojące niczym wielkie zwierzęta pozbawione mózgu i jakby znudzone przyglądaniem się ludziom powtarzającym wciąż te same gesty, mimo że za każdym razem są to inne osoby. Oglądały witających, którzy jutro pod tą przystanią znajdą się dla odmiany wśród żegnających. A ja przyglądałem się tym starym doświadczonym statkom, które rozłączyły i połączyły tak wielu ludzi, że w końcu ich serca stały się nieczułe i bezmyślne.

Słońce zachodziło za murami meczetu Fatih. Dookoła zapadał chłodny półmrok, ruch się uspokajał. Nad przystanią zaczęła kręcić się jaskółka, latając tam i z powrotem, ćwierkając cienkim przerywanym głosem. W powietrzu rozchodziła się wilgoć, a wraz z nią zapach glonów. Aby nasycić się całkowicie stambulskim wieczorem, przed powrotem do domu zabawiałem trochę przed wystawami agencji dużych firm linii transoceanicznych, patrzyłem na programy wycieczek i afisze sławiące piękno innych krajów, z widocznym na pierwszym planie barwnym rysunkiem zgrabnej dziewczyny na plaży.

Zdarzało się, że popadałem w zadumę, wpatrując się w ogłoszenie przypominające mi rozkosze, których nie będę mógł zaznać, i miejsca, których może w życiu nie zobaczę, poczynając od Rio de Janeiro, przez smutną Wenecję, aż do wesołej, beztroskiej Nicei.

Ale odwracając nieco głowę, dostrzegałem znowu wyludniony już Most, palące się światła, słyszałem odgłosy coraz wolniej i rzadziej jeżdżących tramwajów, wdychałem zapach morza i zapominałem o afiszach, które przed chwilą mnie kusiły, o krajach, które mi zachwalano.

Radowałem się myślą, że nazajutrz, po wypiciu herbaty i umyciu twarzy, znów będę mógł przejść przez Most, wieczorem znów się na nim rozerwę, „porozrabiam” i powrócę do domu. Cieszyłem się, że będę mógł oglądać ten Most przez całe życie. Nie chciałbym nikomu mówić, że jestem szczęśliwy z tak błahych powodów, bo jeśli powiem, to obawiam się, że mnie z tym Mostem naumyślnie na zawsze rozdzielą. Dlatego pragnąłbym trzymać to w tajemnicy. Chciałbym też stać się jedną z tych małż, które ukazują się w zapadającym zmroku między falującymi wodorostami, przy każdym odpływie, które z taką siłą trzymają się Mostu, że jeśli ktoś chciałby je oderwać, rozkrwawiłby sobie palce i połamał paznokcie. Przyglądałem się im i myślałem, że też chciałbym być taką małżą.

Orhan Hançerlioğlu

(1916–1991)

Urodził się w Kırkkilise (Kırklareli). Z wykształcenia był prawnikiem; piastował szereg wysokich funkcji w aparacie państwowym. Kontynuował tradycje realizmu wprowadzonego do literatury tureckiej przez Sabahattina Alego i Sadriego Ertema. W jego utworach – zwłaszcza w tych, w których zwraca szczególną uwagę na nastrój psychiczny bohatera, a nie na wydarzenia – wyraźny jest także wpływ Saita Faika. Bohaterami jego nowel są przeważnie urzędnicy, bogaci mieszczanie, przedstawiciele inteligencji i chłopi. Autor dobrze znał problemy wsi tureckiej, pracował również na prowincji. Hançerlioğlu podkreślał rolę inteligencji w procesie unowocześniania i krzewienia oświaty na wsi. Starał się ujawniać związki między bohaterami swych opowiadań a współczesnymi mu wydarzeniami polityczno-ekonomicznymi; pragnął ukazać tragiczną samotność i niemoc człowieka żyjącego w ustroju burżuazyjnym.

Orhan Hançerlioğlu jest autorem zbiorów opowiadań, takich jak İnsansız Şehir („Miasto bez ludzi”, 1953), powieści: Ali (1955; nagroda TDK w 1956 r.), Yedinci Gün („Siódmy dzień”, 1957), Başka Dünyalar („Inne światy”, 1962), a także licznych prac z zakresu historii myśli filozoficznej, jak Başlangıcından Bugüne Kadar Özgürlük Düşüncesi („Myśl wolnościowa od zarania dziejów do naszych czasów”, 1966), Düşünce Tarihi („Historia myśli filozoficznej”, 1970). Wybór opowiadań i nowel pisarza ukazał się w 1960 r. w przekładzie na język rosyjski pt. Gorod biez ludiej („Miasto bez ludzi”).

W 1956 roku Hançerlioğlu otrzymał nagrodę Stowarzyszenia Języka Tureckiego za powieść Ali. Pisarz śpiewał ponadto bajki w audycji „Opowieści tysiąca i jednej nocy”, nadawanej w godzinach wieczornych w radiu TRT w latach 1956–1958. Był także autorem słowników i encyklopedii na różne tematy, m.in. filozoficznych.

Poranek

Orhan Hançerlioğlu

W tym momencie powierzchnia morza jest jeszcze ciemna niczym bezkres bezgwiezdnego nieba, lecz za godzinę pojaśnieje wraz z nadejściem świtu.

Yorgo otworzy oczy na piękny świat: wzgórze Yusa za chwilę zabarwi się na kolor niebieski, powieje ciepły wiatr.

Yorgo przeciągnie się, ziewnie, zapali papierosa. Powie sam do siebie:

– Ożenię się z Mariką… Co z tego, że nie ma posagu? Dzięki Bogu zarabiam na chleb… Na tym świecie człowiek nie powinien się niczym przejmować.

Oprze głowę na krawędzi ławki, zaciągnie się bardzo głęboko papierosem, dym z lubością przeniknie całe jego ciało, a wtedy Yorgo wypuści chmurę w czarną przestrzeń. Z marzeń wyrwie go niski, przyjacielski głos za jego plecami:

– Dzień dobry, Yorgo!

Odwróci się i ujrzy tuż koło swej głowy rybaka Vartana.

– Dzień dobry…

– Co tu robisz?

– Nic, patrzę.

– Na co?

– Na szczyt Yusa…

Vartan najpierw uśmiechnie się pod wąsem, a potem, prostując się, powie:

– Nie czas na poezję, synu. Czy nie wystarczy, że widzisz go w ciągu dnia? Teraz jest pora na zbieranie małży. Weź się z rana do roboty.

Niech Vartan sobie gada, a tymczasem w błękitnej poświacie zarysowywać się zacznie przeciwny brzeg. Powierzchnia morza będzie już spokojna jak krater wygasłego wulkanu. Tonący w błękicie szczyt Yusa powoli, powoli nabierze kształtów majestatycznej góry.

A wtedy Vartan, który burczał na Yorgo, zapatrzy się w wyłaniający się przed nim nierzeczywisty świat i szepnie do siebie:

– Oj Boże, jak pięknie, co…

I będzie nadal upominać Yorgo, który zamiast zbierać małże będzie podziwiał szczyt Yusa.

Kto wie, może jeszcze zdążą zebrać małże.

Przywykłe do tej pracy ręce zaczną się poruszać z mechaniczną zwinnością.

– Vartan, no…

– Co takiego?

– Czy wiesz, o czym myślę?

– O wzgórzu Yusa…

– Nie, mój drogi, tej nocy postanowiłem, że…

– Że co?...

– Ożenię się z Mariką.

– Twoja rzecz – kto się będzie wtrącał?

Yorgo natychmiast poczuje w sercu ulgę. Rzeczywiście, kto będzie się wtrącał, co komu do tego?

– Stara zacznie się trochę gniewać, ale…

– Dlaczego?

– Bo nie ma posagu…

– Nie przejmuj się, kolego. Takiemu ladaco jak ty nie dadzą przecież w posagu kamienicy…

Yorgo roześmieje się szczerze, z całej duszy.

– A kiedy ślub?

– Jak Bóg da, to w przyszłym tygodniu.

– Szczęść Boże…

Yorgo napełni stojące przed nim kubełki małżami, które zręcznie oderwie od pali przystani. Morze jest tak spokojne i ciche, że nie słychać niczego prócz chrzęstu wrzucanych małży. Zaczyna świtać. Wzgórze Yusa jest całe niebieskie, jakby widziane przez kolorowe okulary. Na ulicach – pustka i cisza. Büyükdere przypomina opuszczone i zrujnowane yalı⁠1.

Potem wędrującemu po dzielnicy Żydowi sprzedadzą za bezcen małże, które zbierali od tylu godzin, i pójdą zmęczeni napić się kawy w kawiarni Hamzy.

Syn starego Hamzy, uczeń szkoły morskiej, przeczyta im poranne gazety.

– Badania nad bronią atomową… Zbliża się wojna… Churchill powiedział, że…

Handlujący warzywami Mehmet postawi z hałasem na metalowej tacy szklankę od herbaty i zacznie nadsłuchiwać.

– Co powiedział?

– Nic…

– Jak to nic?

– Mój drogi, tyle tam mądrych słów…

– O czym gadają?

– Nawet ja tego nie rozumiem, to jak ty, Mehmedzie ago, masz zrozumieć?

– Młodzieńcze, mówiłeś o wojnie; już ja wiem, co to wojna… I to jeszcze jak… Oj, to były czasy, oj w Sarıkamış⁠2…

I opowie tę swą jedyną historię pięćdziesięcioletniego życia.

Vartan pomyśli sobie: „Zostaliśmy oszukani, gdybyśmy się jeszcze trochę potargowali, to dostalibyśmy za każdą małżę ponad pół kurusza…”.

Takie cudne małże oddaliśmy Żydowi właściwie za darmo…

Po drugiej stronie lokalu Hamza, myjący ze szczękiem szklanki, zacznie opowiadać wciśniętemu w kąt staremu przewoźnikowi o zaletach swego syna, któremu daje na kredyt herbatę:

– Maşallah⁠3, w tym roku zostanie kapitanem. A jak płynnie czyta gazety! Jest taki mądry – otworzyłbyś gębę z podziwu, gdyby opowiedział, co ryby hamsi wyprawiają w morskich głębinach. Niech go Bóg broni przed złym urokiem…

Uśmiechając się, Yorgo szepnie sam do siebie:

– Ożenię się z Mariką… Co z tego, że nie ma posagu?

W tym czasie przepłyną obok brzegu wielkie okręty, wypuszczając niebieski dym z czarnych kominów. Dochodzący od strony morza hałas silników oznajmi tym, którzy oprócz spania nie mają nic innego do roboty, że wzeszło już słońce. Budzący się powoli ludzie zaczną znowu żyć po to, aby pić orzeźwiające napoje, jeść smakowite sery, soczyste owoce, aby rozkoszować się dziełami sztuki i jedwabistą gładkością ciała, by słuchać śpiewu ptaków i korzystać z rozkoszy, jakie daje morze.

W tym momencie powierzchnia morza jest jeszcze tak ciemna, jak bezkres bezgwiezdnego nieba, lecz za godzinę pojaśnieje wraz z nadejściem świtu.

Necip Fazıl Kısakürek

(1905–1983)

Filozof, poeta i pisarz, urodzony w Stambule. Dzieciństwo spędził w willi swego dziadka, prawnika. Uczęszczał do prestiżowych szkół, i już w czasach szkolnych zaczął interesować się literaturą. Studiował filozofię na Uniwersytecie Stambulskim, a w latach 1924–1925 kontynuował studia na Wydziale Filozofii na paryskiej Sorbonie. Po powrocie do Turcji pracował jako wykładowca, z czasem poświęcając się jednak coraz bardziej działalności intelektualnej i artystycznej.

Swój pierwszy tomik poezji – „Pajęcza sieć” – twórca wydał już w czasie studiów na Sorbonie. Studia zagraniczne umożliwiły mu też wejście w świat paryskiej bohemy. Pasjonował się hodowlą koni, antykami, prowadził bujne życie towarzyskie, ale i wpadł w nałóg alkoholowy i hazardowy. Był uzależniony do tego stopnia, że potrafił przegrać wszystkie pieniądze, które jego chory przyjaciel, dziennikarz i spiker radiowy Eşref Şefik Atabey, przekazał mu na zakup leków.

W 1934 roku Kısakürek poznał Abdülhakîma Arvâsî, szejcha bractwa sufickiego nakszbandijja, i znalazł się pod silnym wpływem sufizmu. To okres głębokiej transformacji artysty. Ślady myśli sufickiej można było dostrzec w jego wierszach, jak również w jego pierwszej sztuce teatralnej pt. Tohum („Ziarno”, 1935).

Necip Fazıl zmieniał poglądy polityczne przez całe swoje życie – i nierzadko trafiał z ich powodu do więzienia. Po raz pierwszy skazano go za napisanie artykułu politycznego w czasie odbywania służby wojskowej w 1942 r. Rok później pisarz zaczął działać w opozycji, krytykując turecką modernizację.

Poezja i proza artysty odzwierciedlają złożone życie społeczno-polityczne ówczesnej Turcji. Kısakürek obierał sobie za temat przewodni świat wewnętrzny człowieka, poszukiwanie sensu życia. Myśli i poglądy twórcy nie zawsze są dla czytelnika zrozumiałe; był on „samotnikiem w tłumie”.

Setną rocznicę urodzin pisarza, rok 2005, Ministerstwo Kultury ogłosiło „Rokiem Necipa Fazıla”.

Śmierć chorego hazardzisty

Neci̇p Fazıl Kısakürek

– Simity⁠1, simity z wieczornego wypieku! – dochodziło głośne nawoływanie z ulicy. Niemłoda już damulka, Węgierka, właścicielka pensjonatu, w którym zatrzymał się chory hazardzista, przy stole nakrytym nieco poszarpanym i wyblakłym aksamitem stawiała pasjansa zniszczonymi od ciągłego używania kartami.

Wstała, zapaliła światło.

Z ulicy nadal dochodziło wołanie:

– Simity z wieczornego wypieku, świeże simity!

Była to godzina porządkowania pokoju najemcy. Chory hazardzista niemal każdego dnia spał właśnie do tej pory i wychodził dopiero pod wieczór.

Z kieszeni fartucha wyciągnęła zapasowy klucz do pokoju, minęła korytarz i zatrzymała się przed drzwiami.

Niewiarygodne!

Mimo że klucz się przekręcił, drzwi nadal były zamknięte. Oznaczało to, że są zamknięte od wewnątrz.

A więc chory karciarz-hazardzista był w środku…

Naprawdę dziwne!...

Nie była to pora, o której zwykł znajdować się w domu…

Węgierka kilkakrotnie zapukała – żadnej reakcji…

Zaczęła nasłuchiwać.

Z wnętrza docierał do jej uszu dziwny dźwięk. Nie przypominał jednak głosu ludzkiego, lecz raczej odgłos skwierczącego metalu.

Stała przez chwilę, po czym raz po raz, mocno, coraz mocniej zaczęła uderzać pięściami w drzwi.

Wciąż żadnej reakcji… Z głębi dochodziło jakby skwierczenie przypalającej się na patelni potrawy, nic więcej...

Niemłoda strojnisia odwróciła się gwałtownie, otworzyła na korytarzu okno wychodzące na dziedziniec, wychyliła się i krzyknęła:

– Durmuş efendi! Durmuş efendi!

Z dołu dało się słyszeć mocny głos:

– Co się stało, madame?

– Przyjdzie tutaj!

– Idzie!

Wróciła pod drzwi chorego hazardzisty… Uderzała raz po raz pięścią… Ponownie przystawiła ucho do drzwi.

O!... Jakiś dźwięk.

Kiedy bił gong, wiadomo było, że jest dokładnie godzina dziewiętnasta.

Właścicielka pensjonatu nie miała świadomości, że nie da się określić czasu dokładnie, ponieważ do momentu wypowiedzenia konkretnej godziny upłynie te kilka sekund. To mógł uczynić jedynie chory karciarz-hazar-

dzista.

– Radio. Zostawił włączone radio! – krzyknęła.

Nie ma wątpliwości, że hazardzista był w środku, nieświadomy, że ma włączone radio.

Węgierka przestaje walić pięścią… Dozorca apartamentu, pan Durmuş, dzwoni do drzwi wejściowych…

Kobieta rzuciła się w ich kierunku, otworzyła z zapłakaną twarzą i krzyknęła:

– Durmuş efendi! On zostawił włączone radio!

– Co to znaczy?

Damulka, najlepiej jak potrafiła, łamanym tureckim zaczęła mu wyjaśniać.

Durmuş podrapał się po głowie.

– Damy znać na policję czy otworzymy sami, wyważając drzwi?

Potem rzucił okiem na patrzącą na niego głupawo Węgierkę i sam podjął decyzję. Może mężczyzna jest chory, nieprzytomny? Najlepiej będzie, jak my otworzymy drzwi! Podszedł, zatrzymał się przed drzwiami, lewą rękę położył na kołatce, naparł na drzwi prawym ramieniem. Drzwi ustąpiły niczym usuwany chwiejący się ząb.

Weszli do środka.

Chory hazardzista leżał na łóżku… Lewą ręką naciągnął kołdrę na głowę i tak już pozostał… Pomiędzy dwoma palcami zwisającej z łóżka prawej ręki wciąż znajdował się niedopałek papierosa… Papieros dopalił się między palcami – wskazywały na to oparzenia na skórze i popiół na podłodze.

Węgierka podbiegła i wyłączyła radio. Durmuş Efendi głęboko westchnął.

Ciało karciarza-hazardzisty było lekko obrócone w prawo, a nieruchome, otwarte oczy wciąż utkwione były w stojących nieopodal pantoflach.

Węgierka, okręcając wokół dłoni upięte w koński ogon tlenione włosy, wydusiła z siebie:

– Nie żyje!

Przez chwilę stali tak, oniemiali.

Na radiu stał niewielki świecznik, a w nim tkwiła końcówka świeczki, zapalanej przez chorego hazardzistę, kiedy wyłączano prąd…

Godzinę później, na sfatygowanym i wyblakłym aksamicie, na którym Węgierka stawiała pasjansa, stała już stara maszyna do pisania, a przy niej tkwiło dwóch policjantów. Ten z notesem w ręce pytał kolegę:

– Co znajduje się między tymi załącznikami?

– Raport państwowego lekarza dotyczący zatrzymania akcji serca oraz lista dobytku.

– A więc pisz… Piszesz?

Policjant zaczął dyktować:

– Zgodnie z listą dobytku, dokumentami tożsamości należącymi do denata i zeznaniami świadków, zmarły znany pod pseudonimem „Chory Hazardzista” był uważany za osobę bywającą we wszystkich klubach działających w naszym rejonie i zdolną do zajmowania się wyłącznie hazardem… Piszesz?

– Tak.

Dyktujący policjant kontynuował, dopóki nie ucichł stukot maszyny do pisania:

– Stwierdza się, że pośród rzeczy należących do denata znajdował się notes, w którym pełno było niezrozumiałych sentencji. Oto wybrane spośród nich, które mogą przydać się przy policyjnej analizie: „Wszyscy uważają mnie za hazardzistę. Myślą, że ze względu na to porzuciłem sztukę i literaturę, do których kiedyś byłem tak przywiązany. Jednak ja gram w karty po to, żeby nie myśleć. Odkryłem, że hazard to lek na te niekończące się myśli targające każdym skrawkiem mojej duszy i umysłu. W dniu, w którym nie będę mógł już grać, nie pozostanie mi nic innego, jak popełnić samobójstwo. Kto uratuje mnie przed grzechem zawiedzionego zaufania, mnie, który za każdym razem zostaje pokonany w obliczu tej boskiej próby...? Wystarczyłaby malutka igiełka wbita w żyłę przez kogoś, kto zrozumie moją sytuację tak dobrze, jak ta węgierska lalunia”.

Dyktujący policjant odczekał, aż kolega napisze ostatnie zdanie, po czym podniósł głowę i zwrócił się do Węgierki:

– Nie ma się Pani czego obawiać! Niech sporządzą dla prokuratora z kostnicy raport, że przyczyną śmierci nie był zastrzyk, lecz że denat odszedł na atak serca! Dokonają sekcji zwłok i dowiedzą się wszystkiego, odkryją, jak i dlaczego zmarł hazardzista.

Węgierka ponownie wplotła palce między włosy i krzyknęła:

– Ja zabić! Nie może być!

I skierowawszy dłoń na leżące na krawędzi stołu, rozrzucone w całkowitym nieładzie karty z królem Węgier na wierzchu, krzyknęła:

– Oto co zabiło, to zabiło! Weszło w nocy do jego pokoju i zabiło!

Piszący na maszynie policjant uśmiechnął się:

– A czyż to nie my szukamy zabójcy?

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

wy­daw­nic­two­dia­log.pl

Przypisy

Wstęp

1Okres Tanzimatu, czyli reform w państwie osmańskim (1839–1876) przyczynił się do rozwoju literatury typu europejskiego. Zob. Danuta Chmielowska, Lustrzane odbicie rzeczywistości, Warszawa 2018; Danuta Chmielowska, Problemy społeczno-polityczne w tetralogii Kemala Tahira, Warszawa 1998; Özturk Emiroğlu, 100 Yılında Türk Edebiyatı, İstanbul 2023.

2Francuski pisarz zaliczany do nurtu naturalizmu i dekadentyzmu, znany zwłaszcza ze swoich nowel. Jego utwory zawierają elementy krytyki społecznej i przedstawiają realistyczny, pełen pesymizmu obraz ówczesnego społeczeństwa.

3Tadeusz Majda, Rajski statek, PIW, Warszawa 1976, s. 11.

4Np. Yaşar Kemal (1923–2015).

Most

1Most Galaty, Nowy Most (tur. Galata Köprüsü) – most przez Złoty Róg, łączący dwie części Stambułu. Kiedy powstawało to opowiadanie, był to jedyny most w Stambule.

2Süleymaniye – Meczet Sulejmana.

3Yeni Camii – Nowy Meczet w dzielnicy Eminönü.

4Florya – jedna z dzielnic Stambułu, położona nad Morzem Marmara.

5İnşallah – jak Bóg da.

6Piyaz – sałatka z fasoli, cebuli, pietruszki i gotowanych jaj, przyprawiona sumakiem, melasą z granatu i oliwą.

7Ağabey, obecnie częściej abi – zwrot używany w stosunku do starszego brata oraz do mężczyzn nieco starszych wiekiem od rozmówcy.

Poranek

1Yalı – rezydencje bogatych mieszkańców Stambułu, położone najczęściej nad Bosforem.

2Walki pod Sarıkamış w czasie I wojny światowej toczyły się w latach 1914–1915 między armiami Imperium Osmańskiego i carskiej Rosji.

3Maşallah – dosł. „jak Bóg zechce”; fraza pochodząca z języka arabskiego wyrażająca uznanie, wdzięczność lub radość.

Śmierć chorego hazardzisty

1Simit – rodzaj obwarzanka, precel.

O Wydawnictwie

Wy­daw­nic­two Aka­de­mic­kie Dia­log

00-112 War­szawa, ul. Ba­gno 3/218

tel.: 22 620 32 11, 22 654 01 49

e-mail: re­dak­cja@wy­daw­nic­two­dia­log.pl

wy­daw­nic­two­dia­log.pl

Odwiedź nas na Twitterze, YouTube, Facebooku!

Facebook

X (Twitter)

Instagram

YouTube