Państwo średnie – Polska. Studia i szkice. Tom 1 - Łukasz Przybyło, Krzysztof Kubiak, Juliusz S. Tym - ebook

Państwo średnie – Polska. Studia i szkice. Tom 1 ebook

Łukasz Przybyło, Krzysztof Kubiak, Juliusz S. Tym

0,0
35,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zbiór Państwo średnie – Polska. Studia i szkice. Tom 1 służy wprowadzeniu nakreślonego wyżej sposobu rozumienia polityki do dyskursu publicznego. Naszą intencją jest przy tym wyrwanie się z kontrskutecznych już od dawna, lecz z wielkim wigorem wzmacnianych, ram myślenia trybalnego, sprowadzającego się do eksploracji resentymentu mocarstwowego z jednej, a utopii roztopienia polskości w magmie „zjednoczonej Europy” z drugiej strony. Obie ścieżki są intelektualnie proste, nie zawierają wielu wyzwań, a co najważniejsze, ułatwiają cementowanie elektoratów. Mają tylko jedną wadę. Są gigantycznymi uproszczeniami, wielce przy tym anachronicznymi. Polska „państwo zbyt wielkie na region, ale zbyt małe na Europę” nie może sobie pozwolić ani na komfort banalizującego paneuropeizmu, ani na prostotę odkurzania kalek historycznych. Aby przetrwać w satysfakcjonującej formie międzynarodowej musimy grać. Aby grać musimy przede wszystkim oszacować zasoby intelektualne, organizacyjne i instytucjonalne (jest to na ogół pomijane, ale państwo jest silne trwałością i zdolnością adaptacyjną swych instytucji), zasoby materialne, zasób demograficzny i inne elementy składające się na potęgę i sprawczość. Temu właśnie celowi służy niniejszy tom. Wydarzenia w Ukrainie jedynie taką potrzebę wzmagają.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 273

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Książki Wydawnictwa Tetragon

Seria „Żołnierze”

Erich Ludendorff, Moje wojenne wspomnienia, cz. 1:1914–1916

Erich Ludendorff, Moje wojenne wspomnienia, cz. 2:Sierpień 1916–1917

Erich Ludendorff, Moje wojenne wspomnienia, cz. 3:Sierpień 1917–październik 1918

Teodor Cetys, Z Warszawy do Warszawy. Zapiski cichociemnego

Paweł Sztama, Generał August Emil Fieldorf – biografia wojskowa

Awigdor Kahalani, Wyżyny odwagi

Roman Starzyński, Cztery lata wojny w służbie Komendanta. Przeżycia wojenne 1914–1918

Erwin Rommel, Piechota atakuje!

Piotr Jaźwiński, Koń, Koniak, Kobiety

Maurice Gamelin, Służyć, t. 1

Jozef Piłsudski, Rok 1920

Zygmunt Jatczak, Krzysztof Schramm, Niczego nie żałuję

Grzegorz Cydzik, Ułani, ułani…

Seria „Monografie”

Jarosław Centek, Reichsheer ery Seeckta (1921–1926)

Jarosław Centek, Korpus Gwardii w bitwie pod Gorlicami

Waldemar Rezmer, Operacyjna służba sztabow Wojska Polskiego w 1939 roku

Robert Citino, Niemcy bronią się przed Polską. Ewolucja taktyki Blitzkriegu 1918–1939

Przemysław Benken, Ap Bac 1963

Przemysław Benken, Hamburger Hill 1969

Emile Allehaut, Walka piechoty. Studium ilustrowane konkretnymi wypadkami z wojny 1914–1918 roku

William Balck, Rozwoj taktyki w ciągu Wielkiej Wojny

Frederic-Georges Herr, Artyleria. Jaka była, jaka jest i jaka powinna być

Pascal-Marie-Henri Lucas, Rozwoj myśli taktycznej we Francji i w Niemczech podczas wojny 1914−1918 r.

Giulio Douhet, Panowanie w powietrzu. Przypuszczalne formy przyszłej wojny oraz ostatnie artykuły

Kamil Anduła, 1. Warszawska Brygada Pancerna im. Bohaterow Westerplatte

Klemens Nussbaum, Historia złudzenia. Żydzi w Armii Polskiej w ZSRR 1943–1945

Łukasz Przybyło, Doktryny wojenne. Historia i analiza

Krzysztof Kubiak, Łukasz M. Nadolski, Paweł Przeździecki, Michał Przybylak, Łukasz Przybyło,

Merkawa – miecz Izraela

Krzysztof Kubiak, Szwedzka broń pancerna 1920–1989. Organizacja, przegląd konstrukcji

Krzysztof Kubiak, Zamorskie wojny Portugalczyków 1960–1975, tom 1 i 2

Martin van Creveld, Żywiąc wojnę. Logistyka od Wallensteina do Pattona

Martin van Creveld, Dowodzenie na wojnie. Od Aleksandra do Szarona

Martin van Creveld, Siła bojowa. Wehrmacht i US Army w latach 1939–1945

Igor Moraczewski, Komandosi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w latach 1942–1947

Adam Przybylski, Wojna Polska 1918–1921

Juliusz S. Tym, Pancerni i ułani generała Andersa. Broń pancerna i kawaleria pancerna Polskich Sił Zbrojnych na Środkowym Wschodzie i we Włoszech 1941–1946

Juliusz S. Tym, Szkolić… Doskonalić… Być w gotowości do… Polskie jednostki pancerne w Wielkiej Brytanii w latach 1943–1946

Juliusz S. Tym, Najnowocześniejsza armia II Rzeczypospolitej. Rzecz o motoryzacji wojska Polskich Sił Zbrojnych

Juliusz S. Tym, Wielkopolska Brygada Kawalerii w kampanii 1939 roku

Juliusz S. Tym, Dzieje 7. pułku strzelcow konnych Wielkopolskich

Grzegorz Podruczny, Twierdze z papieru. Fortyfikacje pruskie w latach 1786–1807

Recenzenci naukowi:

prof. dr hab. Jarosław Gryz

prof. dr hab. Hubert Królikowski

Redakcja:

Krzysztof Kubiak, Łukasz Przybyło

Współpraca redakcyjna i korekta:

Jolanta Wierzchowska

Projekt graficzny serii i okładki:

Teresa Oleszczuk

DTP wersji drukowanej:

Wanda Zawadzka

Przygotowanie wersji elektronicznej:

Epubeum

 

Copyright © 2022 by Tetragon Sp. z o.o.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

Fotografia na stronie tytułowej: Panorama Warszawy (Qbolewicz/Wikipedia)

 

Wydawnictwo Tetragon Sp. z o.o.

[email protected]

www.tetragon.com.pl

ISBN 978-83-66687-30-1

Wprowadzenie

 

Prace nad tomem, który zechcieliście Państwo otworzyć, rozpoczęły się kilkanaście miesięcy temu, a więc w warunkach, które określić można mianem „zupełnie innej rzeczywistości”. Był to okres dużej dynamiki zdarzeń, który jednak w porównaniu z czasem, jaki nastał po 24 lutego 2022 roku, zdawał się względnie stabilny i podatny, głównie w krótkiej perspektywie, na prognozy. Była to jednak tylko ułuda. Wojna w Ukrainie była drugą, w ciągu pokolenia, wielką klęską prognostyki międzynarodowej. Wszak jeszcze w latach 80. XX wieku znakomita większość ośrodków analitycznych gotowa była bezwzględnie eliminować fantastów rozważających upadek imperium sowieckiego. Pisano raczej o rozłożonej na dekady „konwergencji” obu systemów. Tymczasem 8 grudnia 1991 roku Borys Jelcyn, Leonid Krawczuk i Stanisław Szoszkiewicz podpisali porozumienie o rozwiązaniu Związku Sowieckiego. Trzydzieści lat później prawdopodobieństwo rozpętania wojny w Ukrainie szacowano na mniej niż 5 proc., zaś alarmistyczne tony raportu anglosaskich służb wywiadowczych powszechnie uznawano za element rozgrywki psychologicznej lub wręcz jankeskiego spisku.

Dwie wymienione spektakularne klęski podejmowanych przez ośrodki akademickie i gremia polityczne prób prognozowania przyszłości nie oznaczają, że należy zarzucić budowanie scenariuszy. Wręcz przeciwnie. Obowiązkiem – być może jednym z najważniejszych – jest wszak precyzyjne zdefiniowanie swoich interesów i ustawiczne analizowanie wcielania ich w życie w rozmaitych wariantach rozwoju wydarzeń. Tak pojmowana prognostyka, sprowadzona do próby wygenerowania swoistej „wiązki scenariuszy” (w której przeszłość jest linią, teraźniejszość punktem rozszczepienia, zaś przyszłość wielką ilością torów zdarzeń o zróżnicowanym prawdopodobieństwie zaistnienia), uchronić może państwo przed podejmowaniem działań będących wyłącznie reakcją. Polityka międzynarodowa, zwłaszcza w wymiarze bezpieczeństwa, by była skuteczna, musi bowiem zawierać element kreatywny (o zakresie generalnie zgodnym z rzeczywistymi możliwościami państwa, a formatowanym przez jego interesy) oraz zdolność do wnoszenia korekt pod wpływam rozwoju zdarzeń.

Zbiór Państwo średnie – Polska. Studia i szkice. Tom 1 służy wprowadzeniu nakreślonego wyżej sposobu rozumienia polityki do dyskursu publicznego. Naszą intencją jest przy tym wyrwanie się z kontrskutecznych już od dawna, lecz z wielkim wigorem wzmacnianych, ram myślenia trybalnego, sprowadzającego się do eksploracji resentymentu mocarstwowego z jednej, a utopii roztopienia polskości w magmie „zjednoczonej Europy” z drugiej strony. Obie ścieżki są intelektualnie proste, nie zawierają wielu wyzwań, a co najważniejsze, ułatwiają cementowanie elektoratów. Mają tylko jedną wadę. Są gigantycznymi uproszczeniami, wielce przy tym anachronicznymi. Polska „państwo zbyt wielkie na region, ale zbyt małe na Europę” nie może sobie pozwolić ani na komfort banalizującego paneuropeizmu, ani na prostotę odkurzania kalek historycznych. Aby przetrwać w satysfakcjonującej formie międzynarodowej musimy grać. Aby grać musimy przede wszystkim oszacować zasoby intelektualne, organizacyjne i instytucjonalne (jest to na ogół pomijane, ale państwo jest silne trwałością i zdolnością adaptacyjną swych instytucji), zasoby materialne, zasób demograficzny i inne elementy składające się na potęgę i sprawczość. Temu właśnie celowi służy niniejszy tom. Wydarzenia w Ukrainie jedynie taką potrzebę wzmagają.



Po raz kolejny udało się nam zgromadzić wielu autorów, często bardzo odległych od siebie w wielu różnych kontekstach, od wieku zaczynając na specjalizacjach i zainteresowaniach naukowych kończąc. Co ciekawe, wszyscy uczestniczący w tym projekcie odnieśli się do niego od razu pozytywnie, rozumiejąc potrzebę dyskusji publicznej na temat tego, jak strategia państwa polskiego ma być kształtowana i co ją determinuje. Współpraca, jak się to już wielokrotnie okazywało, ma głęboki sens, a teksty zawarte w niniejszej książce wzajemnie się uzupełniają. Ze względu na to, że historia przyśpieszyła, nie wątpimy, że konieczne są kolejne opracowania dotyczące Polski jako państwa średniego. Dlatego planujemy kolejne tomy tego wydawnictwa, a potencjalnych autorów zapraszamy do współpracy.

Książka ta ma charakter naukowo-popularnych esejów. Zachowując aparat naukowy (przypisy, bibliografia), autorzy pozwolili sobie na nieco swobodniejszy styl wypowiedzi. Powód jest oczywisty, chcemy, żeby nasze przemyślenia trafiły do szerokiej grupy ludzi zainteresowanych problematyką budowania bezpieczeństwa i wsparcia rozwoju Polski na różnych płaszczyznach.

 

Krzysztof KubiakŁukasz Przybyło

Przedmowa

Bolesław Balcerowicz

W numerze 02/2021 miesięcznika „Raport Wojsko Technika Obronność” znalazł się artykuł pod znamiennym tytułem Polska jako państwo średnie wobec wyzwań współczesności autorstwa znanego mi z Jego licznych publikacji profesora Krzysztofa Kubiaka. Lekturę tego artykułu polecił mi doktor Łukasz Przybyło. Autor, dostrzegający słabości identyfikacji i analiz wyzwań współczesności, ich opisu oraz prognoz, zaproponował, by za jedną z podstaw badań, szczególnie dotyczących prognoz, przyjąć kategorię „państwo średnie”. Już wtedy uświadomiłem sobie, że Profesor tym artykułem sygnalizuje potrzebę wypełnienia pewnej (oczywistej) luki w teorii, której wypełnienie mogłoby służyć praktyce, ośrodkom analitycznym, polityce w zakresie stosunków międzynarodowych. Stawiając w istocie (bez jego zwerbalizowania) problem – pytanie o miejsce i rolę państwa średniego, takiego jak Polska, w środowisku regionalnym i otoczeniu międzynarodowym, wykonał pierwszy, zasadniczy krok ku podjęciu badań. W gronie ludzi nauki nie trzeba przypominać znaczenia należycie postawionego głównego problemu badawczego – pytania, pytań, które ukierunkowują badania.

Podobne pytania, lecz dotyczące jedynie kwestii obronności, zadawaliśmy sobie w latach 90. ubiegłego wieku, kiedy Polska znalazła się w swoistej szarej strefie: już poza Układem Warszawskim, a jeszcze nie w Sojuszu Północnoatlantyckim; w niebezpiecznym położeniu, w sytuacji wymuszonej wystarczalności obronnej.

Pozostając pod wrażeniem artykułu, żywiłem nadzieję, że mam do czynienia ze zwiastunem, ważnym krokiem ku wypracowaniu dobrej teorii państwa średniego – ku stworzeniu dobrej, opartej na rzetelnych analizach, platformy dla poczynań praktycznych. Jak się niebawem okazało, prace nad problematyką państwa średniego podjął dobrze dobrany dziewięcioosobowy zespół z panem prof. Kubiakiem na czele. Zespół podjął się przedsięwzięcia ambitnego. Intencje, cel wysiłków badawczych zawiera już tytuł dzieła – zrozumienie czym jest państwo średnie – Polska. Jego skład zapewnić miał, i zapewnił, należyte, holistyczne (interdyscyplinarne) podejście do analiz, badań i dociekań. O godnych szacunku efektach prac zespołu przekonują treści zawarte w opracowaniu pt. Państwo średnie – Polska. Studia i szkice, tom 1.

Celem finalnym prac, co zostało zapisane we wstępie, jest próba wygenerowania swoistej wiązki scenariuszy. Cele szczegółowe tego etapu badań sformułował prof. Kubiak w rozdziale zatytułowanym Polska – dylematy państwa średniego. Ten kluczowy fragment dzieła rozpoczyna identyfikacja sytuacji problemowej, czyli – jak pisze Autor – stanu badań albo powodów rejterady. Należy zauważyć, że wprowadzenie do tego rozdziału w stylu i treści dalekie jest od rytualnej, scholarskiej oceny literatury przedmiotu, od sztampowej w opracowaniach naukowych identyfikacji stanu badań. Autor z pasją, nie stroniąc od pewnej dawki emocji (dobrych emocji), obnaża słabości naszej lokalnej myśli. W istocie wskazuje na konieczność poważnego, naukowego zajęcia się teorią państwa średniego. Z oceny stanu badań wyprowadza dalekosiężny cel, który stoi przed nauką, a jest nim: wyrwanie z kontrskutecznych ram myślenia trybalnego (…) z gigantycznych anachronicznych uproszczeń. A pierwszym celem stawianym przed zespołem badawczym jest: oszacowanie zasobów intelektualnych, organizacyjnych, instytucjonalnych, zasobów materialnych, demograficznych i innych elementów składających się na potęgę i sprawczość państwa.

Gen. dyw. prof. dr hab. Bolesław Balcerowicz(ur. 1943 r.), służbę wojskową rozpoczął w 1965 r. i pełnił ją na wielu stanowiskach liniowych i sztabowych, był m.in. dowódcą dywizji, w latach 2000–2003 rektorem-komendantem AON. Od przejścia w stan spoczynku w 2003 r. związał się z Uniwersytetem Warszawskim, jest autorem wielu artykułów naukowych i książek, m.in. Obronność państwa średniego, Siły zbrojne w państwie i stosunkach międzynarodowych czy Sojusz a obrona narodowa.

Pojęcie „państwo średnie”, dowodzi Autor, używane na ogół intuicyjnie, nie zostało jak dotąd w literaturze polskiej zdefiniowane. Przyznając mu rację, rzekłbym, że to pojęcie nie zostało zdefiniowane należycie. Zaproponowana przez prof. Kubiaka definicja spełnia wymagane w nauce rygory, a przede wszystkim odpowiada na pytania: czym jest państwo średnie i jakie czynniki decydują o przynależności do tej kategorii. Osobiście uważam, że definicja autorstwa Profesora, jej rozwinięcie, w istocie opisuje koncepcję państwa średniego.

Najwięcej miejsca w rozdziale zostało poświęcone Polsce jako państwu średniemu. Podsumowując zawarte w nim analizy i oceny Autor stwierdza, że polskie aspiracje do odgrywania roli państwa średniego mają solidne fundamenty oraz że uzyskanie pozycji państwa średniego – zdolnego do wywierania wpływu na otoczenie międzynarodowe – znajduje się w zakresie jej możliwości. Z tej jednoznacznej konkluzji, z tego zdania, wynika jednocześnie oczywisty, lecz nieco niepokojący czytelnika wniosek, że Polska nie jest (jeszcze) państwem średnim. Jaki więc posiada status? Rozdział pierwszy autorstwa lidera zespołu, jego treść, doskonale spełnia swoją wiodącą rolę.

„Obronność państwa średniego”autorstwa generała profesora Bolesława Balcerowicza była swoistym punktem wyjścia dla studiów i szkiców zawartych w tym tomie. Pamiętam, jak prof. Krzysztof Kubiak zadzwonił do mnie i zaczęliśmy rozmawiać o tej książce – wnioski były nieciekawe. Pierwotny pomysł stymulujący do rozważań o państwie średnim mieliśmy już w 1997 r., a jednak dopiero teraz staramy się rozwijać tę myśl. Wiele to mówi o polskiej nauce. Mamy nadzieję, że niniejszy tom przyczyni się do rozwoju własnej (polskiej) szkoły myślenia o naszej ojczyźnie i miejscu, jakie zajmuje ona we współczesnej Europie i świecie.

Łukasz Przybyło

Choć skądinąd znam książkę „Obronność państwa średniego”, to rozdział doktora Łukasza Przybyło, identycznie zatytułowany, zawiera zgoła nowe, bardzo wartościowe treści. Autor wzbogaca w nim nie tylko teoretyczne kwestie obronności państwa średniego. Daje rzetelną identyfikację stanu obronności Polski – stanu sił zbrojnych, polityki obronnej, zasobów (rezerw osobowych). Łukasz Przybyło z dużym wyczuciem sytuuje kwestie obronności państwa średniego na tle historycznym, głównie historii najnowszej, by nie powiedzieć, dzisiejszej.

Na szacunek, na wysokie oceny, zasługuje siedem kolejnych rozdziałów dzieła. Ich treści pozostają w należytym związku z celami zespołu badawczego, przede wszystkim z potrzebami oszacowania zasobów, elementów składających się na potęgę państwa. Dyscyplina autorów zorientowanych na jego cele, współpraca zespołu sprawia, że dzieło pisane przez dziewięć osób, specjalistów z różnych dziedzin, nie ma w sobie nic z często (zbyt często) pojawiających się na wydawniczym rynku „składanek”. Szczególną zaletą tego opracowania jest język używany w każdym z rozdziałów, język komunikatywny, sytuujący się między esejem a naukowym traktatem.

Inicjatorom, autorom, zespołowi badawczemu należą się słowa uznania za rezultaty pierwszego etapu ich pracy. Podjęli się, z dobrym skutkiem, wyjaśniania i rozwiązania problemów ważnych dla nauki oraz – tym bardziej – dla praktyki. Stworzyli dzieło wartościowe, oryginalne, choć jeszcze nie zakończone. Ciąg dalszy jednak nastąpi. Zespół zapowiada tom II. Ufam, że w nim obok diagnoz swoje miejsca znajdą prognozy i rekomendacje.

Trójmorze (TZ)

Rozdział I

Polska: dylematy państwa średniego

Stan badań albo powody rejterady

Krzysztof Kubiak

Ośrodki akademickie zajmujące się naukami politycznymi i stosunkami międzynarodowymi wykazywały się wielką wstrzemięźliwością w podejściu do terminu „państwo średnie”1. Kiedy się już pojawiał, to zazwyczaj w negatywnym kontekście jako synonim braku możliwości sprawczej w przestrzeni międzynarodowej. Tak wszak ocenić należy zdanie badaczki, która zechciała napisać, iż: Polska jako państwo średniej wielkości ma ograniczone możliwości kształtowania swoich ról międzynarodowych2. Pomijając głębię owej konstatacji godną bez wątpienia Nowych Aten księdza Benedykta Chmielowskiego, uznać należy ją za symptomatyczną dla dużej części środowisk naukowych. Rodzi się zatem pytanie o powody wycofania się świata akademickiego z obszarów mogących kreować fundament działań analityczno-prognostycznych stanowiących realne wsparcie intelektualne dla państwa.

Nie jest przypadkiem, że ostatnie prace mające wartość utylitarnych argumentów w rozmowach międzynarodowych z zakresu geografii politycznej powstały przed przejęciem przez komunistów pełnej kontroli nad sprawami państwa3. Następnie geografia polityczna, utożsamiona z geopolityką, znalazła się w głębokiej niełasce. Co charakterystyczne jednak, gdy nastąpił renesans podejścia geograficznego i geopolitycznego do problemów międzynarodowych, nie wznowiono kluczowych publikacji z okresu międzywojnia i lat 1945–1947, poprzestając na ich mniej lub bardziej udatnych omówieniach. W efekcie zabrakło solidnego fundamentu intelektualnego, sczego skutkiem była podatność na zapożyczenia. Znamienne, że zagadnienie uwarunkowań geograficznych stosunków międzynarodowych w wymiarze politycznym i wojskowym dyskutowane było żywo wśród elit II Rzeczypospolitej. Dość powiedzieć, że niewielką pracę, rozprawkę w zasadzie, poświęcił temu zagadnieniu jeszcze w 1910 roku Józef Piłsudski4.

Przyczyn jest co najmniej kilka. Pierwsza, początkowo najważniejsza, później – wraz z upływem czasu – tracąca na znaczeniu, to spuścizna PRL-u. W czasach realnego socjalizmu warunkiem funkcjonowania nauk społecznych był ich ściśle teoretyczny, oderwany od rzeczywistości charakter. Mogły one do woli uzasadniać wyższość nowego ustroju nad starym, mogły wyrzucać na śmietnik historii burżuazyjne teorie, ale krytyczne badanie otaczającej rzeczywistości i wypracowywanie rekomendacji było już politycznie niebezpieczne. Znakomita większość badaczy prawdę tę pojęła i stosowała. Teoria, systematyzowanie i porządkowanie wiedzy, budowanie nowych modeli (które nigdy nie zostaną zweryfikowane), ewentualnie wypełnianie doraźnego zapotrzebowania na publikacje o charakterze agitacyjno-propagandowym podane jako dzieła naukowe – oto były zadania uniwersytetu. Za kształtowanie realnej rzeczywistości odpowiedzialne były zaś komitety partii odpowiedniego szczebla. Minimalizacja więzi między teorią a praktyką leżała przy tym w najlepiej rozumianym doraźnym interesie uniwersytetu.

Z fenomenem przedstawionym wyżej wiąże się ponadto akceptacja roli intelektualnych peryferii. Sprowadza się to do przekonania, że zaistnienie w głównym międzynarodowym nurcie życia uniwersyteckiego wymaga bezkrytycznej akceptacji całej maniery obszaru uważanego za centrum. Stąd owa fascynacja żonglerką cytatami z dzieł w owym centrum wygenerowanych. Stąd dyskusje nad pracami banalnymi w swej istocie, czy wręcz prostackimi zarówno w warstwie faktografii, jak i metody5, stąd owa zaduma akolitów nad ewidentnymi nonsensami, byle wygłaszanymi z pozycji autorytetu z centrum6, stąd fetyszyzacja umiędzynarodowienia i uznanych czasopism zagranicznych, stąd nieznajomość kanonu własnej myśli politycznej7. Trudno oprzeć się wrażeniu, że przywoływanie cytatów z literatury, wybieranej dość swobodnie często pod wpływem intelektualnej mody, nie zaś samodzielny wysiłek intelektualny nadal pozostaje jednym z kluczowych narzędzi tworzenia aury naukowej powagi. A to, że dwóch brodaczy i Włodzimierza Uljanowa w roli źródeł owych cytatów zastąpiły wiodące uniwersytety amerykańskie, to już zupełnie inna kwestia. Stan taki nie powinien budzić jednak zdziwienia. Sytuacja jest poważniejsza niż w czasie minionym. O ile prawdy płynące ze Wschodu były wielokrotnie filtrowane i traktowane z nieufnością (nie wspominając już o poczuciu wyższości cywilizacyjnej), o tyle prawdy zachodnie przyjęto na ogół całkowicie bezkrytycznie, z całym dobrodziejstwem inwentarza. W tym konkretnym przypadku, sprowadzającym się do faktu, że rozważania czy to wspomnianego już Mearsheimera, czy Henry’ego Kissingera, czy innych amerykańskich, ale w dużej mierze również brytyjskich czy francuskich luminarzy, dotyczą mocarstw i ich wzajemnych relacji, kreujących ową, jakże frapującą, grę międzynarodową. Z punktu widzenie państwa niebędącego mocarstwem stanowią więc one ważny, ale tylko opis środowiska, nie zaś uniwersalny podręcznik działania.

Za nader charakterystyczne zjawisko, potwierdzające powyższą tezę, należy też uznać całkowite niemal zaimpregnowanie się środowiska naukowego na treści płynące z innych kręgów niż anglosaski lub znacznie rzadziej, niemiecki i francuski. Prawdą jest, że angielski stał się językiem globalnym, ale tkwią w tym również pewne zagrożenia, zwłaszcza w obszarze nauk społecznych. To stamtąd czerpana jest bowiem znakomita większość wiedzy (a przynajmniej wskazują na to cytowania) dotyczącej Skandynawii, Bałkanów, Bliskiego i Środkowego Wschodu, Afryki Subsaharyjskiej, Azji Południowej czy Chin. Wyjątkowo bolesnym paradoksem jest ponadto fakt, że nader często młodsze pokolenia naukowców odnosząc się do problematyki wschodniej, czyli szeroko pojmowanej przestrzeni posowieckiej, odwołuje się do opracowań anglosaskich. Sytuacja, w której polska percepcja Białorusi, Ukrainy czy państw bałtyckich kształtowana jest przez ośrodki zaatlantyckie, jest nie tylko groteskowa, ale wręcz niebezpieczna dla polskich interesów.

Nakreślony powyżej stan współistnieje z faktem, że państwo i uniwersytet nie zdołały wypracować obopólnie korzystnych instrumentów współpracy, co skutkuje jej realnym zanikiem. Mechanizm, który do tego doprowadził, nie jest nadmiernie złożony. Przede wszystkim państwo, traktowane en bloc, nie dostrzega potrzeby wykorzystywania w swoich działaniach wiedzy eksperckiej, a więc nie chce i nie potrafi organizować takiego zaplecza. Mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym o charakterze perpetuum mobile. Ponieważ państwo nie zdobyło umiejętności budowania wsparcia eksperckiego, więc nie otrzymuje materiałów należytej jakości, co w jeszcze większym stopniu utwierdza decydentów o miałkości jajogłowych i braku potrzeby szukania wsparcia w uniwersytecie8. Zamiast nakreślonych z rozmachem wieloletnich programów badawczych mamy zatem do czynienia z rozsypanymi puzzlami grantów, grancików, dotacji i dotacyjek, instytutów i fundacji o charakterze politycznych synekur, stwarzających pozory systemowego mecenatu, ale nietworzących spójnego systemu. Zapewne generują one nawet jednostkową wartość dodaną, ale z punktu widzenia możliwości wykorzystania jako narzędzi wsparcia polityki państwa są na ogół mało wartościowe lub zgoła bezwartościowe. Wynika to z wycinkowego charakteru podejmowanej tematyki, niechęci do budowanie wielodyscyplinarnych zespołów i z reguły permanentnego braku woli podejmowania tematów kontrowersyjnych lub za takowe uchodzących. Do kwestii następstw oceny dorobku naukowego w cyklu rocznym nie mam zamiaru nawet się odnosić…

Zarówno przyczyną, jak i skutkiem tego stanu rzeczy, który określić można mianem współgrania folwarcznego charakteru polskiej nauki z dworską (to jest rozdającą pieniądze i zaszczyty) funkcją państwa, jest anachroniczna, wręcz XIX-wieczna strukturalizacja badań prowadzonych w obrębie szeroko rozumianej humanistyki i nauk społeczno-ekonomicznych. Głównym kwantyfikatorem pozostaje dziedzina i dyscyplina. Tak werbalnie wychwalana interdyscyplinarność oraz (brzmiąca nieco bardziej tajemniczo) transdyscyplinarność, w realnym akademickim życiu są podejrzane i niebezpieczne, a więc na ogół zarzucane.

W rezultacie nie istnieją (z kilkoma wyjątkami) centra prowadzące rozległe i głębokie międzynarodowe studia obszarowe (definiowane geograficznie: studia afrykańskie, południowoamerykańskie, itp.) zgłębiające w ramach koherentnego przedsięwzięcia badawczego bardzo szerokie spektrum zagadnień od antropologii kulturowej po bezpieczeństwo energetyczne. To zaś, we wspomnianym już sprzężeniu zwrotnym, potęguje brak zainteresowania kierownictwa politycznego wiedzą ekspercką, bo gotowych pakietów eksperckich po prostu nie ma.

Zamykając rozważania dotyczące powodów nieobecności w szerokiej dyskusji o polskim interesie pojęcia państwo średnie, należy wspomnieć o dwóch jeszcze kwestiach. Rola państwa narodowego (jednakże bez kwantyfikatora średnie) jest nie tylko przedmiotem polemik akademickich, ale również zaciętej konfrontacji ideologicznej. Nie można wszak zaprzeczać, że liczne środowiska uważają za źródło większości nieszczęść dotykających ludzkość właśnie państwo, zwłaszcza zaś państwo narodowe, z którym immanentnie związane mają być takie fenomeny jak patriotyzm, prowadzący prostą ścieżką do nacjonalizmu, szowinizmu, ksenofobii, militaryzmu i wojny. Antidotum na owe plagi upatruje się więc w nie tak znowu powolnym rozpuszczania owego złowrogiego państwa narodowego w tyglu instytucji ponadnarodowych, wspólnotowych, ponadpaństwowych. Jednym z rezultatów jest narracja, promowana agresywnie pod pozorem politycznej poprawności poszukiwania rozmaitych nowych tożsamości, a sprowadzająca się w swej istocie do generowania nowych podziałów ze względu na płeć, rasę czy preferencje seksualne. W pewnej perspektywie może się ona okazać opresyjnym, skrajnie totalitarnym narzędziem, zamrażającym życie intelektualne i prowadzącym do niesłychanie niebezpiecznego wyparcia etyki odpowiedzialności przez etykę przekonań9.

W Polsce owa konfrontacja ideologiczna potęgowana jest przez pęknięcie, które dawno już zatraciło charakter sporu politycznego, a stało się konfrontacją o trybalnej zawziętości i mocy destrukcyjnej tsunami. Podział na Polskę solidarną i liberalną, na mohery i lemingi staje się jedną z najpoważniejszych barier rozwojowych. Polaryzacja o niebywałym poziomie zajadłości uniemożliwia zaś osiągnięcie porozumienia w perspektywie czasowej przekraczającej jedną kadencję parlamentu. Tymczasem większość działań podejmowanych w obszarze gospodarki czy polityki międzynarodowej wymaga czasu, kontynuacji i ciągłości. Sytuacja, w której każda kolejna obejmująca władzę ekipa rozpoczyna jej sprawowanie od „reorganizacji” państwa, polegającej na zaprzestaniu realizacji wszystkich programów implementowanych przez poprzedników, jest skrajnie nieodpowiedzialna.

Państwo średnie – konstrukt

Jak już wspomniano wyżej, pojęcie państwo średnie nie zostało zdefiniowane w literaturze polskiej, choć jest używane na ogół całkowicie intuicyjnie, a niekiedy nawet bezrefleksyjnie jako kalka językowa z opracowań zagranicznych10. Ponadto kategoria państwo średnie lub państwo średniej wielkości stosowana jest w rozmaitych opracowania geograficznych o dydaktyczno-normatywnym głównie charakterze. Stosunkowo rzadko spotkać się można z innym podejściem badawczym. Określenie średni, średnie odnosi się wówczas do traktowanych porównawczo wskaźników takich jak powierzchnia, populacja. Są one istotne, ale jednak nie kluczowe dla zaliczenia państwa do omawianej kategorii.

Czym zatem jest państwo średnie, jakie są wyznaczniki przynależności do tej kategorii? W jego definiowaniu zasadne wydaje się posłużenie iloczynem warunków należących do dwóch zbiorów o odmiennym charakterze:

wykluczającego: państwo średnie to podmiot stosunków międzynarodowych, który nie ma zdolności samodzielnego kształtowanie przestrzeni międzynarodowej,warunkowego:państwo średnie to podmiot stosunków międzynarodowych, który w określonych warunkach może oddziaływać na swoje otoczenie międzynarodowe.

Kluczowe jest tutaj rozróżnienie pojęć samodzielnie kształtować oraz wywierać wpływ. To pierwsze sprowadza się do odgrywania roli siły sprawczej, kreowania zależności między podmiotami, narzucania podmiotom swojej woli, jeżeli sytuacja tego wymaga również poprzez posłużenie się przemocą (presją ekonomiczną, groźbą i użyciem siły wojskowej). Zdefiniowanie wywierania wpływu jest zdecydowanie trudniejsze. Najogólniej rzecz ujmując, jest to budowanie sieci różnorodnych, wielopłaszczyznowych, wzajemnie przenikających się relacji z dwoma grupami podmiotów11:

mocarstwamiinnymi państwami średnimi oraz pozostałymi państwowymi podmiotami międzynarodowymi (umownie, celowo nie wnikając w meandry terminologii, można je określić jako państwa małe, a zatem niezdolne ani do samodzielnego kształtowania przestrzeni międzynarodowej, ani do wywierania odczuwalnego wpływu na swoje otoczenie).

Relacje z mocarstwem (ewentualnie mocarstwami) konstytuują możliwość odgrywania roli państwa średniego. Wszak już warunek pierwszy wyklucza zdolność takiego podmiotu do działań całkowicie autonomicznych. Niezbędne jest zatem włączenie się w system sojuszy budowanych przez mocarstwo (mocarstwa). To zaś wymaga dwóch trudnych decyzji:

rezygnacji z ułudy samodzielności strategicznej (mit taki często utrzymywany jest wbrew rzeczywistemu układowi sił jako swoisty fetysz w polityce wewnętrznej połączony zazwyczaj z przeszacowaniem swoich możliwości)12,precyzyjnego określenia własnych interesów z bardzo dokładnym wyspecyfikowaniem, które z nich mają charakter absolutnie witalny dla przetrwania państwa, a jakie można uczynić przedmiotem negocjacji i traktować jako potencjalny koszt utrzymania pozycji w polityczno-wojskowej otulinie mocarstwa13.

Drugi, równie ważny kierunek budowania relacji, to państwa sąsiedztwa. Państwo średnie nie może ze względu na własne ograniczenia odgrywać roli ich skutecznego protektora, ale zdolne jest do pełnienia funkcji czynnika inicjującego określone działania (na przykład w zakresie międzynarodowych inwestycji), wskazującego, a w zasadzie sugerującego, możliwości postępowania, a w sytuacji tego wymagającej występującego (za przyzwoleniem i z woli wszystkich zainteresowanych) w roli rzecznika regionu wobec mocarstwa (mocarstw). Również w tej płaszczyźnie relacyjnej konieczne jest staranne dokonanie oceny własnych interesów i podjęcie decyzji, z których z nich można zrezygnować (lub w jakim stopniu zredefiniować) w celu zadzierzgnięcia i wzmocnienia więzi regionalnych. Stworzenie, a w zasadzie utkanie, sieci powiązań z mniejszymi podmiotami jest, ze względu na rozproszenie decyzyjne, sprzeczności interesów oraz historyczne resentymenty, zadaniem przewyższającym poziomem trudności i złożoności zbudowanie stosunków z mocarstwem. W ten sposób podmiot aspirujący do roli państwa średniego odgrywa w regionalnym układzie sił rolę szczególnego zwornika regionu, działając zarówno w interesie mocarstwa, jak i swoim własnym oraz zbiorowości międzynarodowej, którą usiłuje animować.

Zbudowanie pozycji państwa średniego jest projektem rozciągniętym na lata, który cechować musi wielka zdolność prognostyczna, elastyczność intelektualna przekładająca się na dostosowawcze zdolności decyzyjne, a także sprawne instrumentarium informacyjne zdolne do skutecznego działania w przestrzeni wewnętrznej i międzynarodowej. Warunkiem niezbędnym jest ponadto, mimo wymaganej elastyczności i konieczności dokonywania rozlicznych modyfikacji, daleko idąca konsekwencja w realizacji celów określanych mianem witalnych.

Aspirowanie do pozycji państwa średniego może spotkać się z ambiwalentną reakcją zarówno bezpośredniego otoczenia, jak i mocarstwa (mocarstw) sprawującego nad określonym obszarem hegemonię. W pierwszym przypadku ważną siłą sprawczą są obawy przed zdominowaniem przez państwo średnie (w wymiarze politycznym, ale również kulturowym i społecznym), zwłaszcza jeżeli rozwijają się one na płodnym podglebiu historycznego resentymentu (a trudno, by takie w warunkach historycznego sąsiedztwa nie istniały). Trudne do przełamania jest ponadto przekonanie, że układając samodzielnie relacje z mocarstwem, możliwe jest ułożenie w sposób dogodniejszy, lepszy, korzystniejszy, niż zdając się w tej materii na pośrednika, usiłującego generować efekt synergii. Kolejny czynnik wymierzony w zamiary potencjalnego państwa średniego, powiązany ściśle z pierwszym, to obawa kręgów decyzyjnych (elit) w państwach sąsiednich przed utratą nie tyle nawet uprzywilejowanej, co swojej samodzielnej pozycji sprawczej (władczej). To zaś jest związane z interesami nie tylko poszczególnych osób, ale całych – niekiedy bardzo licznych – środowisk, będących jednocześnie na tyle wpływowymi, iż potrafią przekonać ludność do podjęcia kroków wymierzonych w jej długofalowy interes14.

Ambiwalentny, jeżeli nie nieprzychylny, stosunek mocarstwa (mocarstw) do podmiotu zamierzającego uzyskać pozycję państwa średniego, jest jednym z aksjomatów, które muszą zostać trwale wprasowane w naszą świadomość decyzyjną. Postawa taka wynika w większości przypadków z wzajemnie uzupełniających się zbiorów zastrzeżeń. Co interesujące, nie są one związane z ryzykiem zbudowania przez państwo średnie antagonistycznej wobec mocarstwa strefy wpływów, gdyż na to średni podmiot jest na ogół zbyt słaby. Pierwszy z owych zbiorów sprowadza się zatem do obawy, iż państwo średnie uzyska nadmierną swobodę strategiczną, a w związku z tym będzie znacznie trudniejsze do sterowania. Już to, samo w sobie, budzić musi obawy hegemonicznego mocarstwa, którego elity za najbardziej pożądane uznają (i jest to niezmienne w czasie i przestrzeni, gdyż wynika z samej istoty mocarstwowości), budowanie relacji o charakterze ścisłej zależności klienckiej. Z ich punktu widzenia oszczędza to wysiłków, starań i zabiegów, czyli jest po prostu wygodne. Poza tym względnie samodzielne państwo średnie może podjąć ryzyko przejścia z konstelacji jednego mocarstwa do strefy wpływów drugiego bądź też podjąć próbę balansowania między nimi, ukierunkowaną na czerpanie korzyści z obu potencjalnych źródeł potęgi. Drugi ważny zbiór obaw po stronie mocarstwa wiąże się z zagrożeniem stworzenia nadmiernie rozbudowanych relacji z potencjalnym państwem średnim (zbyt głębokiego przenikania się interesów w rozmaitych płaszczyznach), prowadzących w efekcie do utraty przez hegemona części strategicznej samodzielności, co przekłada się następnie na swobodę wyborów15.

Zatem uzyskanie aprobaty albo tylko neutralnej przychylności mocarstwa hegemonicznego dla aspiracji uzyskania przez podmiot pozycji państwa średniego jest warunkiem absolutnie koniecznym. Zamysł ten zrealizować można na różne sposoby, sprowadzające się jednak w istocie do uzyskania statusu użytecznego lub przydatnego sojusznika. Jest to bardzo poważne wyzwanie natury intelektualno-politycznej, sprowadzające się do przejęcia obciążeń, wiążących się z działaniami uznawanymi przez mocarstwo za służące jego interesom, w które jednak z najróżniejszych powodów nie chce zaangażować się bezpośrednio. Chodzi o dążenie do zbudowania relacji partnerskiej, ze świadomością, że osiągalna jest jedynie rola młodszego partnera (ale nie klienta lub wasala).

Państwo średnie – fundament materialny

Kategoria państwo średnie związana jest z pierwotnymi, lecz nadal istotnymi składnikami potęgi takimi jak: wielkość (rozległość terytorium), ludność i zasoby naturalne. Podmiot aspirujący do opisywanej kategorii nie może w sposób istotny odbiegać od mediany dla swojego położenia geograficznego. Jest to jednak stosunkowo proste do uchwycenia jedynie w przypadku dwóch pierwszych kategorii, a i to potraktowanych dość pobieżnie. Wielkość (rozległość terytorium) musi być bowiem rozpatrywana łącznie z położeniem geograficznym, rozumianym w aspekcie możliwości oddziaływania w przestrzeni międzynarodowej z własnego terytorium. Zatem jeżeli Włochy (o powierzchni 302 000 km2), na północy stanowiące szczególną platformę styku Francji z zachodu, Szwajcarii i Austrii (Niemiec) z północy oraz żywiołu słowiańskiego i albańskiego ze wschodu, zaś od południa stanowiące pomost między Europą a Północną Afryką, w wymiarze geograficznym mogłyby do grona państw średnich aspirować16, to w przypadku Hiszpanii (505 000 km2), graniczącej na lądzie z Francją i Portugalią, a przez morze z Marokiem i Algierą byłoby to raczej trudne za sprawą peryferyjnego położenia w stosunku na masywu europejskiego.

Podobnie ostrożnie analizować trzeba, w kontekście pojęcia państwo średnie, wskaźniki demograficzne. Wielkość populacji wyrażona w cyfrach bezwzględnych jest jedynie pierwszym elementem oceny. Rolę kluczową odgrywa bowiem poziom wewnętrznej spójności zamieszkującej państwo ludności (wyrażany poprzez brak tendencji odśrodkowych czy też separatystycznych, nie zaś homogeniczność etniczna czy religijna). I znów, posługując się zastosowanym wcześniej przykładem z basenu Morza Śródziemnego: mimo różnic występujących między północą a południem ludność Włoch (60,5 mln) jest znacznie bardziej wewnętrznie spójna niż mieszkańcy Hiszpanii (47,1 mln), w której rozmaite separatyzmy, w tym bijący obecnie najintensywniejszym płomieniem separatyzm kataloński, stanowią realne zagrożenie dla integralności państwa17.

Jeszcze więcej problemów przysparza obecnie kwestia odniesienia do kategorii „zasoby”. Kilkadziesiąt lat temu oczywiste było, że w grupie tej znajdują się przede wszystkim grunty rolne i surowce, w tym przede wszystkim energetyczne (bardzo interesująca jest zmiana znaczenia węgla i ropy naftowej), rudy metali, siarka. Przez kilkanaście ostatnich lat panowała tendencja wynikająca z nader optymistycznej wiary w ostateczny triumf gospodarki opartej na wiedzy i usługach jako najważniejszym sektorze generującym wzrost gospodarczy. Minimalizowano bądź wręcz spychano na margines tradycyjne rozumienie pojęcia „zasoby”. Wydaje się jednak, że doświadczenia kryzysów finansowych i pandemicznego kryzysu gospodarczego mogą doprowadzić do pewnych przewartościowań w tej materii. Już obecnie w wielu państwach nieco inaczej spogląda się więc na problem samowystarczalności w zakresie podstawowego asortymentu produkcji rolnej oraz znaczenia rodzimych zasobów energetycznych, nawet jeżeli jest to węgiel (czego nie chcą dostrzec jednak zarówno Niemcy, jak i struktury biurokratyczne Unii Europejskiej, co pogłębia kryzys całego planu europejskiego). Innego znaczenia nabiera też, z racji swej lokalności, energetyka oparta na odnawialnych źródłach energii, przede wszystkim jednak elektrownie wodne. Zatem współczesny zakres pojęcia „zasoby” należałoby rozszerzyć m.in. o warunki wiatrowe, ilość dni słonecznych czy spady rzek.

Kolejnym z zasobów o znaczeniu kluczowym staje się woda. Składa się na to szereg czynników, w tym wzrost populacji, zwiększenie jednostkowych potrzeb odbiorców indywidualnych będące konsekwencją podnoszenia standardu życia, ograniczenia zasobów świeżej wody na skutek zatrucia (zasadniczą rolę odgrywa przy tym nawożenie w rolnictwie), zmiany stosunków wodnych spowodowane globalnym ociepleniem18.

Kolejna kategoria zaliczana do twardych wskaźników potęgi to zdolności wytwórcze. Wraz z postępującą globalizacją zmieniło ono swoje pierwotne znaczenie. Jest to kategoria wielowymiarowa i nieciągła. W optymistycznym ujęciu sprowadzono ją do umiejętności zajęcia takiego miejsca w sieci globalnych powiązań i zdobycia takich innowacyjnych umiejętności technicznych, które zapewniały zdolność integrowania elementów dostarczanych przez peryferia w jakościowo nowe produkty finalne. Jednakże wyjątkowo sprawne przejmowanie szeregu umiejętności wytwórczych przez Chiny, które kompensują ilością widoczne nadal braki chińskiej innowacyjności, stan ten radykalnie zmieniło. Poza tym wyprowadzenie istotnej części produkcji poza historyczne centra przemysłowe funkcjonujące w Europie i Stanach Zjednoczonych czyni zdefiniowanie zdolności wytwórczych trudnym podwójnie. Można jednakże przyjąć, że jest to szczególny iloczyn umiejętności innowacyjnych oraz zdolności do wygospodarowania niszowych oczek w globalnym systemie produkcji. Przyjęcie takiego rozumowania oznacza konieczność ostatecznego pożegnania się z koncepcjami okołoautarkicznymi i poświęcenia znacznie większej uwagi generowaniu umiejętności w globalnym systemie niepowtarzalnych, a w związku z tym cennych dla innych uczestników, relacji.

Państwo średnie – czynniki niematerialne

Państwo średnie to nie tylko terytorium, ludność, zasoby i zdolności wytwórcze. W tym przypadku rolę szczególnie istotną, acz z materialnymi czynnikami siły związaną nierozerwalnie, odgrywają jej składowe niematerialne, które, godząc się na pewne uproszczenia, można określić mianem miękkiej siły. Jest to dobrze znany, pod różnymi wszakże mianami, czynnik oddziaływania, czy też raczej różnorodny zbiór czynników oddziaływania, w relacjach międzynarodowych. Bodaj najpełniej jego współczesne znaczenie starał się objaśnić Joseph Samuel Nye19. Jest to praca interesująca, ale pisana z pozycji amerykańskiego mocarstwa, które nie bardzo chce, a i nie potrafi pochylić się nad szczególnością różnych obszarów, w których prowadzi aktywność, a ów amalgamat naiwnego idealizmu i cynicznej gry interesów prowadzi nader często do niepowodzeń. Nie ulega wszak wątpliwości, że miękka siła jest niezbędne do budowania i jego pozycjonowania w środowisku międzynarodowym zarówno mocarstw, jak i podmiotów usiłujących zdobyć pozycję państwa średniego.

Analizując fenomen miękkiej siły z punktu widzenia państwa średniego można dostrzec dwa jego wymiary: pasywny i aktywny. Pierwszy to szczególna moc przyciągania, której nie można jedynie sprowadzić do lepszych warunków bytu materialnego gwarantowanego mieszkańcom. To niezwykle złożony kompleks zagadnień, wśród których można wymienić poziom bezpieczeństwa osobistego, w tym w relacjach z państwem, zakres woluntaryzmu urzędniczego, zasięg korupcji, przejrzystość regulacji prawnych, poziom podstawowych gwarancji socjalnych, zakres wolności osobistych, przewidywalność kształtowania prawa zwłaszcza w odniesieniu do wolności osobistych oraz gwarancji gospodarczych, z których korzystają małe i średnie podmioty. Wszystko to składa się na jakość życia, która, by konstrukt państwa średniego miał jakąkolwiek szansę realizacji, musi być wyższa w kraju aspirującym do tej kategorii niż w bezpośrednim sąsiedztwie mającym być przestrzenią realizacji owych zamiarów20.

Aktywny wymiar posługiwania się miękką siłą to wszystkie te działania, które państwo podejmuje, by wzmocnić siłę i zakres oddziaływania wspomnianej wyżej mocy przyciągania. Jest to również bardzo szeroki zbiór przedsięwzięć. Wymienić wśród nich można inicjowanie i organizowanie wspólnych, międzynarodowych przedsięwzięć gospodarczych posiadających zakres regionalny i wielostronnie korzystnych (nie tylko w płaszczyźnie czysto ekonomicznej), ukierunkowanych na przykład na rozbudowę infrastruktury transportowej o charakterze tranzytowym czy na podniesienie regionalnego bezpieczeństwa energetycznego (choćby przez tworzenie mostów energetycznych, nowych arterii przesyłania surowców). Oczywiście podmiot aspirujący do roli państwa średniego musi dokonać całościowych ocen owych projektów i wypracować akceptowalny balans pomiędzy spodziewanymi korzyściami politycznymi a obciążeniami ekonomicznymi.

Jedną z najważniejszych, choć często niedostrzeganych bądź wręcz pomijanych, składowych miękkiej siły jest polityka stypendialna. W przypadku podmiotu aspirującego do roli państwa średniego niebędącego na ogół potęgą naukowo-badawczą, a zatem posiadającego ograniczoną siłę oddziaływania w tym zakresie, najważniejsze zdają się programy dedykowane studentom studiów licencjackich i magisterskich. Do owych niedocenianych, mało spektakularnych i trudnych do poddania jednoznacznej ewaluacji w krótkim okresie instrumentów projekcji miękkiej siły należy bez wątpienia również polityka kulturalna dedykowana odbiorcy zagranicznemu (wymiany, festiwale, wystawy, sponsorowanie inicjatyw wydawniczych) nie tylko w obrębie kultury wysokiej, ale również, a może przed wszystkim, w obrębie kultury popularnej21.

Najistotniejszym dla całego konstruktu państwa średniego jest jednak to, że zaliczenie do tej kategorii nie jest prostą sumą czynników materialnych i niematerialnych, w tym na przykład położenia, który to splot okoliczności uczynił na przykład z Australii mocarstwo regionalne niejako mimo woli. Dochodzi do tego w następstwie wyartykułowania woli przystąpienia do rozgrywki przez konstytuującą relacje międzynarodowe część wspólnoty politycznej zamieszkującej dane terytorium. Można zatem dążenie, a i utrzymanie statusu państwa średniego uznać za sposób artykulacji ambicji i aspiracji w przestrzeni międzynarodowej, ale również rezultat szczególnej autoewaluacji, której rezultatem jest bądź to realna ocena własnych możliwości sprawczych, bądź ich mniejsze lub większe przeszacowanie. Co oczywiste, skala błędu, którego dopuszczono się przy ocenie możliwości, przekłada się bezpośrednio na prawdopodobieństwo poniesienia porażki, a nawet spektakularnej klęski.

Polska jako państwo średnie

Polska od uzyskania niepodległości w 1918 roku borykała się z wyzwaniami charakterystycznymi dla podmiotu aspirującego do pozycji państwa średniego (mimo że takiego pojęcia oczywiście nie używano). Ów fenomen świetnie uchwycił prof. Piotr Wandycz w rozmowie z prof. Andrzejem Nowakiem. Stosując zamiennie terminy naród i państwo, powiedział:

[…] Nie popadając w megalomanię, możemy chyba powiedzieć, że Polska w skali europejskiej jest przynajmniej państwem średnim. […] Średni naród jest w pozycji dość niewygodnej. Jeden z francuskich historyków napisał, że tragedią Polski międzywojennej był fakt, iż było to państwo zbyt małe, by być mocarstwem, i zbyt duże, by godzić się z rolą małego narodu. Polska jest średnim państwem – to znaczy takim, które nie może aspirować do kształtowania losów całej Europy, nawet Polska przedrozbiorowa, moim zdaniem, nie miała takiego znaczenia, ale w swoim regionie – środkowo-wschodniej części kontynentu – może jednak odgrywać dużą rolę. Tu wszakże olbrzymie znaczenie ma sytuacja wewnętrzna kraju. Rozważając możliwości polityki zagranicznej Polski, stale trzeba dodawać jedno zastrzeżenie: zakładając, że kraj będzie się dobrze rozwijał gospodarczo, zachowa wewnętrzną stabilność polityczną, będzie atrakcyjnym, budzącym zaufanie partnerem22.

Godząc się z ogólnym wydźwiękiem powyższych zdań, należy jednak poczynić zastrzeżenie, że pozycja czy też zdobycie i utrzymanie pozycji (statusu) państwa średniego nie jest stanem, ale bardzo dynamicznym procesem. W związku z powyższym Polska nie tyle jest państwem średnim, ale co najwyżej uznać ją można za podmiot do tej roli aspirujący. Aby określić na ile owe pretensje znajdują osadzenie w realności politycznej, ekonomicznej i społecznej, a na ile są jedynie fantasmagorią karmioną resentymentem historycznym (lub też instrumentem poprawy zbiorowej samooceny) niezbędne jest dokonanie oceny polskich aktywów i pasywów.

Trzymając się wyspecyfikowanego wyżej podziału na materialne i pozamaterialne składniki potęgi, skonstatować należy, że atutami Polski są:

położenie geograficzne: na północy i w centralnej części Niżu Europejskiego23, na wybrzeżu Bałtyku (śródziemnego morza Europy Północnej), co mimo braku na tym obszarze naturalnej arterii wschód–zachód24 umożliwia nie tylko konsumowanie renty lokalizacji, ale również budowanie powiązanych z nią wartości dodanych,powierzchnia wynosząca 312 685 km2 czyni Polskę dziewiątym co do wielkości państwem Starego Kontynentu25,zwartość terytorium opartego na granicach naturalnych, odległość między skrajnymi punktami mierzona z północnego wschodu na południowy zachód i prostopadle to odpowiednio 680 km i 800 km26,jednolita etnicznie i kulturowo populacja – w 2020 roku ludność Polski wynosiła 37 734 00027, z czego członkowie mniejszości narodowych i etnicznych o uznanym statusie to maksymalnie 1,5 proc.28 (w tekście nie odniesiono się, ze względu na rozległość problematyki, do zagadnienia emigracji zarobkowej obywateli polskich, które to zjawisko objęło do 2,2 mln osób, oraz napływu do Polski, również w celach zarobkowych, cudzoziemców, głównie obywateli Ukrainy29).

Odnosząc się do kategorii „zasoby”, stwierdzić trzeba, że grunty rolne, których powierzchnia wynosi 19 221 300 hektarów30, zapewniają nie tylko samowystarczalność żywnościową kraju w podstawowych kategoriach produktów, ale generują również znaczne nadwyżki. Nie można jednak nie dostrzegać, że rolnictwo jest niesłychanie mało wydajne – dostarcza 2,6 proc. PKB, zatrudniając aż 9,5 proc. siły roboczej.

Polska dysponuje znacznymi złożami węgla kamiennego i brunatnego, miedzi (szóste co do wielkości oszacowane zasoby na świecie), srebra (drugie co do wielkości), cynku, ołowiu, metali rzadkich (na przykład ren). W kraju zidentyfikowano ponad 12 000 złóż, z których około 4500 jest zagospodarowanych. Jednocześnie podkreślić należy, że starannego przeglądu i krytycznej oceny wymagają polskie zasoby wody31. Staje się to pilne, mimo powszechności przekonania o ich obfitości32. Nie obserwujemy co prawda drastycznego zmniejszenia wielkości opadu w skali roku, ale zmienia się rozkład, co w połączeniu ze zmianami klimatu dramatycznie redukuje ilość wody wchłanianą przez glebę33. To zaś przekłada się na częstotliwość susz i odbija się na wydajności rolnictwa (podobnie jak znacznie większa turbulentność pogody również będąca rezultatem zmian klimatu).

Znacznie trudniejsze do oszacowania są zdolności wytwórcze Polski. Jeżeli przyjąć wskaźnik udziału produkcji przemysłowej w wytwarzaniu PKB sytuacja wygląda nieźle. Obrazuje to lewa strona przedstawionej poniżej tabeli 1. Nadmienić należy, że tabelę zdecydowano się zamieścić niejako w opozycji do głośno artykułowanej, modnej, ale nieprawdziwej tezy o mającej się jakoby dokonać po 1989 roku deindustrializacji Polski34