Pan Róża - Paula Er - ebook + książka
NOWOŚĆ

Pan Róża ebook

Paula Er

5,0

113 osoby interesują się tą książką

Opis

Miłość to sztuka pełna tajemnic

Agnieszka, autorka kryminałów, otrzymuje nowe zlecenie od wydawcy – musi napisać erotyk, by powstrzymać spadek sprzedaży swoich książek. Problem w tym, że jej życie jest obecnie dalekie od jakichkolwiek miłosnych uniesień. Rozwód i zdrada męża skutecznie zniechęcają ją do myślenia o uczuciach.

W poszukiwaniu spokoju Agnieszka przeprowadza się do mieszkania po babci swojej przyjaciółki. Upragnioną ciszę zakłócają jednak tajemnicze odgłosy dobiegające zza ściany. Lokal po drugiej stronie korytarza, który rzekomo jest opuszczony, każdej nocy odwiedza inna kobieta. Zaciekawiona pisarka zaczyna obserwować wszystko przez wizjer i szybko odkrywa, że nie potrafi przestać.

Intrygujący sąsiad stopniowo wciąga ją w swój świat – pełen intensywnych emocji, artystycznej pasji i zachwycającej sztuki. W tym samym czasie Agnieszka nie tylko pisze powieść, lecz także nieoczekiwanie zaczyna kreować nowy rozdział własnego życia.

Niestety, wkrótce się przekona, że nawet najpiękniejsze róże mają ostre kolce, a najbardziej fascynujący ludzie – bolesne tajemnice…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 274

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (7 ocen)
7
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
maialen75

Nie oderwiesz się od lektury

wysublimowana, nieprzegadana historia, nieidealni oni, dojrzali, zmysłowi, troskliwi... chciałabym poznać ciąg dalszy
00
aga1420

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
00
EmiliaKG

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo wciągająca 🙂
00

Popularność




Paula Er

Pan Róża

Czy to stracony czas?Tego nie powiem o Tobie nigdy.Spotkam Cię w tylu snachChoć poranki przywitam z kimś innym.

Sylwia Grzeszczak Motyle

Dla moich dzieci Ady i Aleksandra.

Zawsze miejcie odwagę sięgać po swoje marzenia ❤

Prolog

Aga zamknęła drzwi mieszkania. Przytrzymała jeszcze chwilę klamkę, jakby oderwanie się od niej było najtrudniejszą rzeczą na świecie. Miała ochotę wrócić do środka, wyłączyć telefon i nigdzie nie wyjeżdżać.

Pomyślała, że czas, który spędziła w tym dziwnym miejscu, był zarówno najtrudniejszym, jak i najbardziej szalonym okresem w jej życiu. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział jej, że wyląduje na osiedlu, na którym prawdziwe życie zacznie przeplatać się z fikcją literacką, którą sama stworzyła, popukałaby się w głowę.

Czas na mnie – pomyślała i schowała klucz do kieszeni. Jutro będę wylegiwać się na plaży i zajadać się cannoli.

Nagle w jej kieszeni zabrzęczał telefon. Myślała, że to Marcel daje znać, że czeka już na lotnisku. Na ekranie wyświetlał się jednak nieznany numer. Kliknęła w kopertę i odczytała enigmatyczną wiadomość:

To adres podany w umowie wynajmu mieszkania. Choć nie wiem, czy po tak długim czasie jeszcze to Panią interesuje, uważam, że powinna Pani go znać.

Agnieszka zamarła. Czy to wszystko naprawdę musi dziać się teraz? Gdy wreszcie po tak długim czasie jej życie zaczęło układać się na nowo? Gdy wreszcie prawie przestał jej się śnić i pojawiać w myślach nie wiadomo skąd?

Wzięła głęboki oddech i wsunęła smartfon do kieszeni. Nikt nie zburzy jej spokoju na wakacjach! Nawet duchy przeszłości!

Podniosła dużą walizkę i zniosła ją do bagażnika samochodu. Spojrzała na zegarek i odetchnęła z ulgą. Nie spóźnię się na lotnisko.

Wsiadła do auta, starając się skupić myśli na czymś innym. Poprawiła włosy w lusterku, nałożyła na usta ulubiony bordowy błyszczyk i założyła na nos duże przeciwsłoneczne okulary. Przekręciła kluczyk w stacyjce, tym samym uruchamiając radio ze starymi hitami.

I ona czeka

Ona wciąż czeka

Cierpliwie liczy dni, a on…

Zjawia się i znika, śliczny taki – Mister of America.

– Nożeż kurwa! To się nie dzieje naprawdę! – Tym razem krzyknęła na tyle głośno, że przechodzące obok jej auta nastolatki zachichotały, nie ukrywając swojego rozbawienia.

Zanim ruszyła, wstukała w nawigację adres, który podała jej kobieta z przeszłości.

Dwieście czterdzieści trzy kilometry.

Rozdział I

– Nie dam sobie rady! Przecież ja nawet nie umiem wymienić żarówki! – Agnieszka siedziała w aucie przyjaciółki. Paląca kula smutku rozpychała się w jej gardle. Nie umiała powstrzymać dłużej łez.

– Skończ się mazać! Na dole mieszka pan Mirek, to stary przyjaciel mojego ojca. Ma już chyba ze sto lat, ale wciąż grabi liście i każdego ranka jeździ rowerem po mleko i bułki. Ze wszystkim ci pomoże!

– Wiesz, że nigdy nie mieszkałam sama? Zaraz po szkole poznałam Alka i zamieszkaliśmy u jego rodziców. Później przeprowadziliśmy się do domu po jego babci i…

– Mówisz tak, jakbym nie znała cię od trzydziestu lat. – Magda wyskoczyła z samochodu, obiegła go dookoła i otworzyła drzwi od strony pasażera. – Wychodzimy!

Agnieszka spojrzała na szary, dawno nieremontowany blok, niewyróżniający się niczym pośród trzech pozostałych. Typowe blokowisko z wielkiej płyty, z niewielkim placem zabaw i ławką pod każdą klatką schodową, kojarzyło jej się ze starymi filmami z lat siedemdziesiątych.

Magda wychowała się tu i znała to miejsce od dziecka, może dlatego była tak entuzjastycznie nastawiona do swojego pomysłu, aby udostępnić przyjaciółce mieszkanie po babci. Oczywiście Agnieszka była jej za to dozgonnie wdzięczna, ponieważ inaczej musiałaby zamieszkać ze swoimi rodzicami, a nie wyobrażała sobie tego w wieku trzydziestu ośmiu lat. Jej rodzice byli wspaniałymi ludźmi, ale nie miała cienia wątpliwości, że nadopiekuńczość matki i pedantyzm ojca doprowadziłyby ją do białej gorączki.

Nie wyobrażała sobie również, że Alek, którego znała pół życia, nagle straci głowę dla swojej studentki i po prostu wyrzuci ją z domu. Na początku była pewna, że to żart. Kiedy wróciła ze spotkania w wydawnictwie i zobaczyła spakowane walizki, pomyślała, że mąż zrobił jej niespodziankę i wylatują na urlop.

– Zostanę ojcem – powiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.

– Co takiego? Alek, proszę cię, nie jestem w nastroju…

– Zostanę ojcem, Aga. Nie kocham cię od dawna. Nie wiem, jak mogłaś tego nie zauważyć. Nie sypiamy ze sobą, nie spędzamy wspólnie czasu. Ty ciągle piszesz. A ja zawsze chciałem mieć rodzinę…

– Przecież wiesz, że nie możemy mieć dzieci! Chyba mnie o to nie obwiniasz!

– Nie, oczywiście, że nie. Jednak zrozumiałem, że to nie mógł być przypadek. Kiedy poznałem Martę, wszystko się zmieniło. Nie planowałem tego, Aga. To trwa już rok. Wiem, jestem świnią i zasługuję na pogardę, ale teraz zostanę ojcem. Musisz się wyprowadzić z mojego domu.

– Z twojego domu?!

– Tak. To dom mojej babci. To ja go dostałem, choć wiem, że gdyby nie ty, nie dostalibyśmy kredytu na jego remont. Nie martw się, spłacę cię co do grosza, ale nie możesz tu być. To koniec.

Ta rozmowa wciąż brzmiała w jej uszach, choć minął już rok. Jak on mógł ją tak potraktować? Po osiemnastu latach małżeństwa wyrzucił ją na śmietnik i zastąpił młodą kobietą, która urodzi mu dziecko. I jakim cudem nagle zaczęła przeszkadzać mu jej praca? Nigdy nie zauważyła, żeby sprzeciwiał się pisaniu, gdy za zarobione pieniądze opłacała ich rachunki lub wakacje. Zdawała sobie sprawę, że nie zarabia tyle co on, co czasem bardzo ją frustrowało, ale kochała swoją pracę, mimo że na początku było naprawdę ciężko.

Oczywiście, że nie musiała się wyprowadzać, ale honor nie pozwolił jej zostać z nim ani minuty dłużej. W tamtej chwili nie umiała zawalczyć o swoje i tak naprawdę nie umiałaby nadal. Pierwszą osobą, do której zadzwoniła, była Magda. Nie wyobrażała sobie życia bez niej. Znały każdy swój sekret i wiedziały, że mogą liczyć na siebie w każdej chwili. To u niej spędziła najtrudniejsze chwile po rozstaniu i rozwodzie. To ona ocierała jej łzy i zaprosiła do swojego domu, żeby nie musiała zaprzątać sobie głowy tym, dokąd iść ani co teraz zrobić ze swoim życiem. Przez ten rok stała się częścią jej rodziny.

– Jesteśmy! – Magda stanęła przed drewnianymi drzwiami na ostatnim piętrze. – Wpadam tu parę razy w roku i sprzątam. Babcia zmarła kilka dobrych lat temu, a ja wciąż tu odpoczywam i chowam się przed światem, gdy jest mi ciężko.

– Czemu nigdy go nie wynajęłaś? Takie mieszkanie to świetny interes.

– Boję się, że ktoś je zniszczy. Tyle się słyszy o nieuczciwych lokatorach. Zresztą nie wyobrażam sobie tu nikogo obcego. Przepisałam je na młodą, będzie miała chociaż coś swojego na start w życiu.

– Masz rację. – Agnieszka pokiwała głową. – Kto tu mieszka? – Wskazała dłonią na drzwi naprzeciwko.

– Chyba nikt. Kiedyś była tu suszarnia, pamiętasz? Bawiłyśmy się w niej w chowanego.

– Pamiętam! To był pierwszy i ostatni raz. – Aga zaśmiała się do swoich wspomnień. – Schowałam się za wykrochmaloną pościelą sąsiadki, a później uciekając, straciłam równowagę i zerwałam cały sznur.

– Świętej pamięci Aldona spod ósemki pewnie wyrwałaby ci uszy, gdyby nie babcia. – Magda wzruszyła ramionami i przekręciła klucz w zamku. – Zapraszam.

Faktycznie, nic się tu nie zmieniło. Mały salon z wydzieloną, wąską kuchnią, narożnik pod spadzistym dachem, drewniany stół, przy którym jako małe dziewczynki jadły obiad przygotowany przez babcię Magdy.

– Wyremontowałam pracownię babci, w której była maszyna do szycia. Mieszkaliśmy tu chwilę, jak Tadek wykańczał górę w domu – dodała. – Masz tu teraz wygodną sypialnię z dużym łóżkiem, więc korzystaj ile wlezie – zaśmiała się i puściła do Agi porozumiewawcze oczko.

– Daj spokój, to ostatnie, na co mam ochotę.

– To ty daj spokój! Czas leci! Twój były mąż ułożył sobie życie na nowo, zanim zakończył stare, ma trzymiesięczne dziecko i naprawdę nie widzę powodu, dla którego masz za nim rozpaczać. Cholerny dupek!

Magda nigdy nie ukrywała swojej niechęci do Alka. Zawsze uważała go za przemądrzałego samoluba i bawidamka. Gdy tylko dowiedziała się, co zrobił, zadzwoniła do niego i powiedziała wszystko, co od lat leżało jej na sercu, a co nigdy nie wydobyło się z jej ust ze względu na przyjaciółkę. Wśród niewybrednych słów znalazło się wiele soczystych przekleństw, nawet kilka zawoalowanych gróźb. Gdyby tylko znalazł się w zasięgu jej ręki, wpakowałaby go w gips.

– Może kiedyś.

– Powinnaś to zrobić nawet ze względu na swoją książkę. Może poznasz kogoś, kto rozbudzi twoją wenę. Dlatego właśnie chciałam, żebyś tu zamieszkała. Zmiana otoczenia i brak rozkrzyczanej Amelki dobrze ci zrobi.

– Nie przypominaj mi o tym, ta książka to kolejny koszmar. Jak mam napisać erotyk, kiedy były mąż uważał mnie całe życie za zimną kłodę i pieprzył za moimi plecami studentkę?! Do tego od zawsze pisałam kryminały, ja nawet nie czytam erotyków!

– To czas to zmienić. Mogę ci nawet kilka polecić. Wiesz, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, a świat nie kończy się na kryminałach?

– Proszę cię, skończ z tymi swoimi psychologicznymi tekstami. Fakt jest taki, że znudziłam się nawet swoim czytelnikom, stąd ta cała farsa.

Kiedy wydawca powiedział Agnieszce, że sprzedaż jej książek dramatycznie spada, i zasugerował odświeżenie wizerunku medialnego, pomyślała raczej o sesji zdjęciowej, nowych spotkaniach autorskich, a nawet o otworzeniu kanału na YouTube, ale nie o napisaniu powieści erotycznej! To był dla niej cios poniżej pasa.

– Dobrze wiesz, że to się teraz sprzedaje – stwierdził wówczas Norbert, jej agent literacki. – Napisałaś już dwanaście książek. Pamiętasz, jak sprzedaż ruszyła po szóstej, kiedy zastosowałaś się do rad marketingu? Też opierałaś się i nie dałaś sobie wytłumaczyć, że rynek książki rządzi się swoimi prawami. Poprzednie były świetne, ale nie sugerowałaś się trendami sprzedażowymi. Wy, młodzi pisarze, zbyt często kierujecie się ideą. I chwała wam za to, ale najpierw musicie znaleźć wytrych do drzwi kariery. Inaczej, choćby książka była najwspanialszym dziełem sztuki, możesz cieszyć się gratyfikacją za nią zakopana kilka metrów pod ziemią.

– Norbert, proszę cię…

– Ale co proszę cię? To będzie hit, uwierz mi. Powiemy, że to jednorazowy strzał, że zawsze chciałaś napisać romans. Możesz zrobić to po swojemu, Aga, wierzę w ciebie!

– Sugerujesz romans w zakładzie pogrzebowym? A może erotyczne igraszki psychopatów, którzy jako grę wstępną wplątują swoje ofiary w mroczne gierki? – prychnęła.

– Oglądałem kiedyś film, gdzie dziewczyna udawała nieporadną studentkę, która daje się zwabić w pułapkę, aby zemścić się na kolesiu, który zabił jej przyjaciółkę.

– I co? Na koniec uprawiali dziki seks w kałuży jego krwi?

– Oj, Aga, czy to ważne? – roześmiał się Norbert. – Jestem twoim wydawcą od lat. Czy kiedyś zrobiłem coś, co zaszkodziłoby naszej współpracy?

– Nie, ale…

– Żadnych ale. Musimy to zrobić, bo inaczej oboje pójdziemy z torbami – powiedział i podsunął jej pod nos umowę wydawniczą.

Rozdział II

Kiedy Magda opuściła mieszkanie, zaraz po tym, jak pomogła przyjaciółce wnieść wszystkie walizki, Agnieszka poczuła ulgę. Pierwszy raz od miesięcy była zupełnie sama i mogła wreszcie zrzucić z siebie maskę dzielnej kobiety. Nie musiała się uśmiechać, gdy miała ochotę walić głową w ścianę, ani udawać zabawnej cioci.

Usiadła na kanapie i rozpłakała się jak dziecko.

A może to faktycznie moja wina? Może gdybym tyle nie pracowała, to wszystko potoczyłoby się inaczej? Może gdybyśmy spróbowali innych metod, Alek nie szukałby innej kobiety, która urodzi mu dziecko? – zadręczała się tysiącem pytań.

Była zła na Alka za to, co zrobił i przez co teraz musi przez niego przechodzić. Była też zła na siebie, choć do końca sama nie wiedziała za co. Może za to, że nie umiała ruszyć do przodu, skupić się na sobie i zacząć żyć na nowo? A może za to, że nie próbowała o niego walczyć? Choć wiedziała, że nie miałoby to sensu… Cały czas obwiniała się, że tak naprawdę wciąż o nim myśli. Czuła się podle z tym, że nie umie pogodzić się z faktem, że była niechciana i niewystarczająca.

Wiedziała, że Magda ma rację. Jej poprzednie życie się skończyło. Rozpamiętywanie i rozkładanie wszystkiego na części pierwsze nie miało żadnego sensu. Jej mąż rozpoczął już nowe życie i pewnie świetnie się teraz bawił.

Agnieszka rozejrzała się po pomieszczeniu i choć był już późny wieczór, nabrała ochoty na kawę. Pożałowała też, że nie ma psa. Miałaby wymówkę, żeby wyjść z domu i pokręcić się po okolicy. Przynajmniej nie myślałaby o Alku. Czasem łapała się na tym, że wyobrażała sobie, co robiliby, gdyby wciąż byli razem. Widziała ich rozmawiających przy porannym espresso lub robiących wspólne zakupy. To było silniejsze od niej. Jej umysł był uzależniony od wracania do znajomej, bezpiecznej przeszłości.

Ekspres do kawy zabuczał kilkukrotnie i wyrzucił z siebie kłąb pary. Miała wrażenie, że wszystko w mieszkaniu było tylko uśpione, jakby czekało na nowego lokatora, który tchnie w to miejsce trochę życia. Wyjęła z szafki porcelanową filiżankę i natychmiast przypomniała sobie, że gdy była mała, zazdrościła babci Magdy, że może w niej pić. W tamtych czasach wydawała jej się niezwykle cenna ze względu na namalowany na niej japoński pejzaż i czarnowłose kobiety z czerwonymi ustami. Zawsze bała się nawet jej dotknąć, a teraz miała ją na własność.

Nagle usłyszała na korytarzu zbliżający się stukot butów. Można było z łatwością rozpoznać ciężkie, męskie stąpanie oraz wtórujące mu damskie szpilki, stukające po kamiennych schodach. Podeszła cicho do drzwi i wyjrzała przez wizjer. Chyba jednak Magda się myliła i Aga będzie miała sąsiadów. Miała nadzieję, że nie są zbyt hałaśliwi i dadzą jej pracować.

Stanęła nieruchomo przy drzwiach, wstrzymując oddech.

Przez niewielki wizjer widziała parę, która zatrzymała się przed sąsiednimi drzwiami. Oboje stali odwróceni tyłem, rozmawiając szeptem, co tylko potęgowało jej ciekawość. Mężczyzna był wyraźnie starszy, ale jego jasne, lekko przerzedzone włosy opadały na ramiona w nieładzie, sugerując beztroskę lub zwyczajny brak dbałości.

Dziewczyna była jego całkowitym przeciwieństwem, wyglądem przyciągała spojrzenia jak reflektor. Czarne, lśniące włosy, gładko opadające na plecy, zdawały się przyciągać światło z klatki schodowej. Miała na sobie jasną, dopasowaną sukienkę, której materiał delikatnie opinał jej smukłą sylwetkę, a wysokie buty na cienkich obcasach podkreślały szczupłość długich nóg. Wyglądała, jakby właśnie opuściła wybieg.

Mężczyzna delikatnie schylił się ku dziewczynie i wyszeptał jej coś do ucha, a jego partnerka w odpowiedzi zachichotała cicho.

Cholerne gówniary – pomyślała Agnieszka, gdy zamknęli za sobą drzwi.

Przystanęła przed lustrem, odgarniając włosy z twarzy. Odbicie, które na nią spoglądało, nie budziło jej zastrzeżeń. Czterdziestka zbliżała się wielkimi krokami, stukając coraz głośniej do drzwi, ale wciąż czuła, że czas nie wyrządził jej większej krzywdy. Skóra nadal była gładka, wolna od zmarszczek, a włosy pozostawały jasne, choć nie tak błyszczące jak dawniej.

– Nie jest źle – mruknęła do siebie pod nosem, obracając się lekko.

Może ostatnio lekko przybrała na wadze, ale wciąż mieściła się w swoje ubrania, nawet jeśli niektóre zaczęły ją bardziej opinać – ignorowała to. Ściągnęła brwi, przyglądając się talii, która powoli traciła dawną wyrazistość.

Pora coś zmienić – przemknęło jej przez myśl. Kiedyś regularnie odwiedzała siłownię, biegała po parku, a poranna wizyta na basenie była niemalże rytuałem. Teraz? Praca i problemy pochłonęły cały jej czas, a aktywność fizyczna spadła na koniec długiej listy priorytetów.

Nagle przed oczami stanęła jej wizja Alka – zadowolonego z siebie, pewnego swojej męskości. Wyobraziła go sobie z jego nową, młodziutką partnerką. Widziała, jak ten niemal pęka z dumy, kiedy trzyma ją za rękę, witając gości na jakimś wystawnym przyjęciu. Pewnie teraz leżą w łóżku, śmiejąc się z żartów, które dla Agnieszki zawsze były niezręczne i wymuszone. Alek musiał czuć się jak zdobywca, szczęśliwiec, któremu znów przyszło dotykać jędrnej, młodej skóry.

Zacisnęła usta, odganiając od siebie tę wizję. Jedno wiedziała na pewno – nie zamierzała pozwolić, by wspomnienia o nim dalej ciągnęły ją w dół. Może faktycznie czas się sobą zająć, nie dla niego, ale dla siebie. W końcu było jeszcze kilka rzeczy, które mogła w sobie polubić.

Zajmę się tym, jak tylko wpadnę na pomysł, o czym napisać tę nieszczęsną książkę – pomyślała i usiadła znów na kanapie. Tym razem otworzyła laptop.

Zazwyczaj uwielbiała ten moment. Pusta, biała strona, czekająca, aż zamieni się w nową historię, stworzoną przez jej palce. Tylko dlaczego, do cholery, te jej palce lubiły same trudne i mroczne historie? Czy nie mogłyby zrobić wyjątku i ponieść ją tym razem w romantyczne zakamarki jej wyobraźni? Nigdy nie planowała swoich powieści. Pozwalała, żeby wypływały z niej niczym nieskrępowany strumień, a bohaterowie żyli swoim życiem, zaskakiwali ją. Aga uważała, że tak jest ciekawiej. Gdyby miała pisać książki i ściśle trzymać się planu, pewnie umarłaby z nudów.

Rozdział III

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Pan Róża

ISBN: 978-83-8423-126-5

© Paula Er i Wydawnictwo Novae Res 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Marta Grochowska

KOREKTA: Emilia Kapłan

OKŁADKA: Oliwia Błaszczyk

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek