Osiągnij to! Poznaj swoją wartość i zbuduj karierę w wieku 20 lat i później - Mika Brzezinski, Daniela Pierre-Bravo - ebook

Osiągnij to! Poznaj swoją wartość i zbuduj karierę w wieku 20 lat i później ebook

Mika Brzezinski, Daniela Pierre-Bravo

3,0

Opis

Idealny poradnik dla kolejnego pokolenia kobiet, które będą rządzić światem – czy to z własnego biura w redakcji, z sali konferencyjnej czy rządowych gabinetów.
Valerie Jarrett, była urzędniczka rządowa na stanowisku: starszy doradca prezydenta Obamy

W morzu rozmów o sile kobiet Mika Brzezinski wyróżnia się bezpośredniością, asertywnością oraz praktycznością. W książce Osiągnij to! wskazuje kobietom skuteczne sposoby zdobywania pracy. To niezastąpiony poradnik.
Laura Brown, redaktor naczelna magazynu „InStyle”

Ten szczery, bezpośredni poradnik pozwoli ci zaoszczędzić masę czasu! Mika i Daniela dzielą się sekretami, które przydadzą się każdej młodej kobiecie rozpoczynającej ścieżkę kariery. Dzięki nim dowiesz się, jak osiągnąć sukces.
Barbara Corcoran, potentatka handlu nieruchomościami oraz współprowadząca programu Shark Tank w stacji ABC

Tworzenie idealnego CV, rozmowy kwalifikacyjne i budowanie sieci kontaktów to dopiero początek. Jak jednak masz postępować, gdy zdobędziesz już wymarzoną pracę? I co zrobić, jeśli po pewnym czasie okaże się, że marzyłaś o czymś innym? Autorka bestsellerów z list „New York Timesa” Mika Brzezinski oraz producentka programu Morning Joe Daniela Pierre-Bravo napisały idealny poradnik dla kobiet, które chcą nadać dynamikę swojej karierze.

Książka Osiągnij to! zawiera wnikliwe wywiady z gwiazdami branży medialnej, modowej oraz biznesowej. To praktyczny przewodnik po zawiłych ścieżkach kariery, który nie tylko pozwoli ci otrzymać upragnione stanowisko, ale również pokaże, jak negocjować wypłatę, walczyć o awans czy upewnić się, że naprawdę robisz to, co kochasz.

O autorkach:

MIKA BRZEZINSKI ‒ współprowadząca programu Morning Joe, prezenterka stacji MSNBC i autorka takich bestsellerów „New York Timesa”, jak Znaj swoją wartość, All Things at Once oraz Obsessed. Jest również stypendystką naukową na Harvard Institute of Politics oraz matką dwóch córek.

DANIELA PIERRE-BRAVO ‒ producentka programu Morning Joe w stacji MSNBC oraz współautorka NBC News Digital Know Your Value.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 335

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (4 oceny)
0
2
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:Earn It! Know Your Value and Grow Your Career, in Your 20s and Beyond
This edition published by arrangement with Hachette Books, an imprint of Perseus Books, LLC, a subsidiary of Hachette Book Group, Inc., New York, New York, USA. All rights reserved.
Copyright © 2019 Mika Brzezinski Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Studio EMKA Warszawa 2021
Przekład: Dorota Lachowicz
Projekt okładki: MDESIGN Michał Duława
Redakcja i opracowanie indeksu: Urszula Śmietana
Korekta:Zofia Kozik
Zdjęcie na okładce: Bryan Bedder/Getty Images for Town & Country
Wszelkie prawa, łącznie z prawem do reprodukcji tekstów i fotografii w całości lub w części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.
Wydawnictwo Studio [email protected]
www.studioemka.com.pl
ISBN 978-83-66142-69-5
Konwersja:eLitera s.c.

OPINIE KRYTYKÓW O KSIĄŻCE OSIĄGNIJ TO!

„Szczera. Praktyczna. Inspirująca. Pomocna. Książka Osiągnij to! powinna być pozycją obowiązkową dla wszystkich młodych kobiet, które chcą być traktowane poważnie i wyróżnić się z tłumu już podczas pierwszych dni w nowej pracy”.

dr Meg Jay, autorka książek The Defining Decade: Why Your Twenties Matter – And How to Make the Most of Them Now orazSupernormal

„Przeczytajcie tę książkę! Mika i Daniela przekazują w niej najlepsze i najbardziej bezpośrednie rady, jakie czytałam od lat! Nauka, którą z niej wyniesiecie, jest bezcenna i da wam ogromną przewagę w tej biznesowej grze!”.

Rebecca Minkoff

„Mika i Daniela napisały poradnik pełen cennych wskazówek na wiele ważnych tematów. Ich czytelniczki mają szansę uczyć się od dwóch profesjonalistek i dowiedzieć się, jak osiągnąć sukces niezależnie od branży, w której pracują”.

André Leon Talley, były redaktor magazynu „Vogue”

„Nieważne, na jakim etapie kariery jesteś – porady i anegdoty zawarte w tej książce każdemu dadzą wiele do myślenia. Brzezinski wraz z Pierre-Bravo obrazowo pokazują, jak w prawdziwym życiu wyglądają zaradność i odwaga. Zachęcają kobiety, by stały się najlepszymi wersjami samych siebie i skopały kilka korporacyjnych tyłków!”.

Kristin Wong, autorka książki Get Money: Live the Life You Want, Not Just the Life You Can Afford

Dla moich córeczek: Emilie i Carlie, a także dla Sophie, Aurory, Katherine, Emilie Garner, Sofii, Sunny oraz wszystkich dziewczyn obecnych w moim życiu!

Ta książka jest dla Was.

OD AUTORKI

Dziękuję Amandzie Murray oraz Georginie Levitt – jestem ogromnie wdzięczna, że mogę z Wami pracować! Dziękuję za Wasze wsparcie i za pomoc w tworzeniu wizji niniejszej książki. Specjalne podziękowania należą się również Patricii Mulcahy, która pomogła mi ją opracować i upewnić się, że wszystko znajduje się na właściwym miejscu!

Dziękuję Andy’emu Lackowi, Philowi Griffinowi, Stevowi Burkowi, Brianowi Robertsowi, Davidowi Cohenowi i wszystkim innym członkom mojej rodziny z Comcast NBCUniversal, wliczając w to Vicki Neidigh i Shawna Leavitta – oni od początku wierzyli w ruch Znaj Swoją Wartość. Dziękuję też Tobie, Jaredzie DiPalma, za wszystkie obliczenia. I jeszcze więcej obliczeń!

Cała moja ekipa Znaj Swoją Wartość: Jane Kaupp, Maureen Clancy, Emily Cassidy, Duby McDowell, Robyn Gengras, Aliyah Frumin, Bianca Brosh, Maria Gronda, Stephen Hoelper, Marcy Ilicich, Terese Guerrero i Stacey Greenman, jest niesamowita. Dziękuję Wam!

Przede wszystkim dziękuję jednak moim dziewczynkom. To Wy, moje córeczki, każdego dnia inspirujecie mnie do dzielenia się moim przesłaniem z młodymi kobietami na całym świecie!

WPROWADZENIE

Podczas swojej kariery nauczyłam się wielu istotnych rzeczy, jednak za najważniejszą z nich uważam umiejętność efektywnego przedstawiania własnej wartości. Każda kobieta powinna umieć przekonująco wyrazić wartość własnego wkładu w rozwój i funkcjonowanie firmy, która bardzo zyskuje na jej pracy. Sądzę, że dla kobiet w każdym wieku jedną z najistotniejszych kwestii jest zrozumienie, jak wiele wnoszą do życia – czy to zawodowego, czy osobistego – i nauczenie się umiejętnego przedstawiania swoich zasług tak, by dostać za nie odpowiednią zapłatę.

Ten temat stał się moją pasją. Postanowiłam nauczyć kobiety z różnych środowisk, jak walczyć o swoje, nabrać pewności siebie i zawsze mieć gotową odpowiedź.

Dla mnie samej była to trudna lekcja. W książce Znaj swoją wartość. O kobietach, pieniądzach i uczciwym wynagradzaniu (Studio EMKA, 2012) opisałam walkę, jaką musiałam stoczyć, by dostać sprawiedliwą zapłatę za swoją pracę. Pisząc ją, skupiałam się na kilku pytaniach. W jaki sposób kobieta może starać się o uczciwe wynagrodzenie i wymarzone awanse? Jak ma wykorzystać swój talent i przyśpieszyć rozwój kariery, nie prowokując przy tym gwałtownego sprzeciwu? Zauważyłam, że zasadniczym problemem kobiet jest nieumiejętność negocjacji. Z zasady albo tego nie robią, albo robią to nieodpowiednio. To dlatego, że kobieta nie może przedstawiać swoich zalet w taki sam sposób, jak robi to mężczyzna – to by nie zadziałało. Oddziałują na nas inne uprzedzenia płciowe, które należy pokonać na różne sposoby.

W poprzedniej książce opisałam swoje wady i słabości, jakie musiałam przezwyciężać podczas negocjacji. Przedstawiłam listę rzeczy, których absolutnie nie należy robić, i opisałam strategie, które ostatecznie pozwoliły mi odnieść sukces. Kiedy przestałam zgrywać ofiarę i wiecznie przepraszać, udało mi się nareszcie pozbyć luki płacowej, która istniała pomiędzy mną a mężczyznami pracującymi na tym samym stanowisku. Byłam gotowa stanąć na własnych nogach. Nauczyłam się sugestywnie przedstawiać swoją wartość zawodową.

Moja historia poruszyła tłumy. Setki kobiet zaczęły podchodzić do mnie na lotniskach, eventach czy nawet na ulicy, by powiedzieć, że dzięki tej książce dostały podwyżkę i nauczyły się walczyć o swoje. Jestem niezwykle dumna z nich wszystkich. Cieszę się, że mnie wysłuchały i zechciały zastosować moje rady we własnym życiu. Teraz nie tylko ubiegają się o wyższe zarobki, ale także o szacunek i wyróżnienia, które im się należą.

Zainicjowałam więc publiczną dyskusję na temat sytuacji kobiet na rynku pracy – ale to nie wystarczy. Na przestrzeni lat moja książka przyczyniła się do powstania całego ruchu Znaj Swoją Wartość, czyli serii konferencji i materiałów dostępnych online, które oferują kobietom narzędzia do rozwoju zawodowego.

Jednak spoglądając w przeszłość, na moją własną ścieżkę kariery, i zestawiając ją z tematami, które omawiamy podczas konferencji, zauważyłam, że dwudziestoletnie kobiety zmagają się obecnie z innymi przeszkodami niż ja w ich wieku. Na młode pracownice – niezależnie od tego, czy właśnie rozpoczynają karierę, czy pną się po jej szczeblach – czekają zupełnie nowe wyzwania. Sytuacja się zmieniła. Z jednej strony realizacja ich ambicji może być teraz bardziej ekscytująca, ale z drugiej – nawet trudniejsza niż za moich czasów. Współczesne młode kobiety muszą przedzierać się przez inne dżungle niż te, którym stawiały czoła moje rówieśniczki.

Oczywiście większość lekcji zawartych w Znaj swoją wartość przyda się również młodym. Takie umiejętności, jak wskazywanie własnej wartości, negocjowanie uczciwego wynagrodzenia czy bronienie samej siebie, są absolutnie uniwersalne. Mimo to uważam, że powinnam dodać kolejne porady, skierowane szczególnie do kobiet znajdujących się na początku kariery zawodowej.

Można powiedzieć, że młodsze kobiety dostają od życia więcej niż ja w ich wieku. Na rynku pracy czekają na nie liczne okazje. Mają szansę odnieść realny sukces. Wkraczają na zdominowane przez mężczyzn terytorium w zdecydowanie liczniejszych szeregach niż my kiedyś (chociaż nie wszędzie możemy zaobserwować tak duże postępy).

A jednak dwudziestolatkom wcale nie jest łatwiej. Poza uprzedzeniami płciowymi, na które w korporacyjnym świecie możemy natknąć się zawsze i wszędzie, muszą one zmagać się z dyskryminacją ze względu na młody wiek. Kobiety z pokolenia milenialsów „cieszą się” szczególnie złą reputacją. Stereotypowi milenialsi są bowiem roztargnieni, roszczeniowi i leniwi. Uczymy młode kobiety, że mają być ambitne i pewne siebie, ale nie kłótliwe, bo to nie przysparza kobiecie uroku (i nie daj Boże, żeby ktoś uznał je za „trudne”). Tak sprzeczne komunikaty są ogromnie krzywdzące dla dziewcząt, które dopiero rozpoczynają karierę i nie znają jeszcze korporacyjnego środowiska. Poza tym my – przedstawicielki płci żeńskiej – mamy skłonność do nadinterpretacji i przyjmowania krytyki bardzo osobiście.

Zwróciłam szczególną uwagę na ten problem podczas przypadkowej konfrontacji z udziałem mojej ówczesnej asystentki.

Tamtego dnia mój harmonogram jak zawsze wypełniony był spotkaniami, rozmowami konferencyjnymi i wieczornymi wyjściami. W moim codziennym planie nawet pora na posiłek jest ściśle wyznaczona. Podczas półgodzinnej przerwy w kręceniu programu Morning Joe jadłam więc owsiankę, przygotowując się do przeprowadzenia krótkiego wywiadu.

André Leon Talley, jeden z najbardziej znanych redaktorów mody, zgodził się wpaść do mojego gabinetu i udzielić mi krótkiego wywiadu do książki Grow Your Value, którą wydałam w 2015 roku. André jest zarówno moim przyjacielem, jak i częstym uczestnikiem organizowanych przeze mnie konferencji oraz konsultantem przy pisaniu książek. Jego porady na temat wykazywania się w miejscu pracy zawsze są szczere i wartościowe.

Przygotowanie tego wywiadu powierzyłam swojej asystentce, Emily, dla której było to pierwsze z wielu zadań tego dnia. Po wywiadzie musiałam wrócić do studia i dokończyć nagrywanie programu, po czym wyruszyć wraz z nią do Filadelfii, gdzie o 11.30 miałam wygłosić przemówienie na temat równych zarobków przed blisko tysiącem kobiet. Czasu jak zawsze było niewiele – musiałyśmy się sprężyć, by nie wystąpiły opóźnienia. Moi pracownicy nie mają chwili na błędy.

Gdyby nie moi pracowici asystenci, nie wiem, jak zdołałabym zapanować nad grafikiem zawodowym, a także prywatnym. Bardzo na nich polegam. Gdy zatrudniłam Emily na stanowisko asystentki, najczęściej pracowała ona w moim domowym gabinecie. To rzecz jasna dużo mniej formalna przestrzeń niż studio Morning Joe w sercu Manhattanu. Pracując w swoim domu, zwykle zakładam dres, dlatego też zasugerowałam Emily, by ona również przychodziła tu swobodniej ubrana. Zaznaczyłam jednak, że zgodnie z „etykietą” Rockefeller Centre w biurze obowiązuje wszystkich profesjonalny wygląd. Kwestię odnalezienia równowagi między profesjonalizmem a wygodą pozostawiłam jej samej – nawet nie wpadło mi do głowy, by dać jej szczegółowe wytyczne.

Wywiad z André Leonem Talleyem miał odbyć się podczas jednego z pierwszych dni pracy Emily w Rockefeller Centre. Redaktor pojawił się w moim gabinecie odziany w przecudowną bordową pelerynę. Emily weszła za nim do pomieszczenia. Kiedy usiedliśmy, zauważyłam, że André marszczy brwi. Wydawał się rozdrażniony; nie spuszczał wzroku z mojej asystentki, kiedy ta krążyła po pokoju, czyniąc przygotowania do nagrania. Nietrudno było zauważyć, że mu się nie spodobała.

Tego dnia Emily miała na nogach dziesięciocentymetrowe szpilki, które kiedyś jej podarowałam, jako że dla mnie były zbyt wysokie i wyglądałam w nich nieco komicznie. Uznałam jednak, że będą pasować młodszej osobie, wybierającej się na wieczorne wyjścia czy nawet na randkę. Emily jednak założyła je do pracy. I zestawiła je z sukienką w krzykliwym kolorze. Włosy, które zwykle związywała, tym razem rozpuściła bujną falą na ramiona.

Gabinet, gdzie miał się odbyć wywiad, nie był specjalnie przestronny. Nagle zdałam sobie sprawę, że Emily – ze swoimi perfumami, włosami, wysokimi szpilkami i zamaszystymi ruchami – wydaje się zajmować całą jego przestrzeń. Krążąc po pomieszczeniu z szerokim uśmiechem, przypadkowo raz po raz przerywała naszą rozmowę. Stukot jej obcasów zdawał się ogłuszający. Na dodatek kilkukrotnie sięgnęła ręką pomiędzy mnie a mojego rozmówcę, jakby nie rozumiała, że narusza naszą osobistą przestrzeń.

Ostatecznie musiałam ją poprosić, żeby zostawiła mnie z André sam na sam. Powiedziałam to, kiedy usiadła obok nas, jak gdyby ona również miała brać udział w rozmowie. Jestem pewna, że chciała zostać w gabinecie wyłącznie po to, by w razie potrzeby mi pomóc, ale podczas spotkań z ważnymi osobistościami najlepiej stosować zasadę „mniej znaczy więcej”. Byłoby lepiej, gdyby zapytała mnie wcześniej, czy chcę, żeby pozostała w gabinecie na czas wywiadu.

Nie miałam wątpliwości, że Emily chciała dobrze. W końcu to ta sama młoda dziewczyna, którą przygotowywałam do pracy i szkoliłam. A jednak nie mogłam przestać się zastanawiać: „Co jest ze mną nie tak, że jej obecność tak strasznie mnie ogranicza?”.

Kiedy Emily wyszła, rozpoczęliśmy nagrywanie. Rozmawialiśmy na temat praktykantów i znajdowania ukrytych perełek. André bywa czasem nazbyt szczery, ale zawsze udziela wartościowych porad i chętnie dzieli się przemyśleniami. Kiedy mówił o młodych ludziach u progu kariery, jako przykład podał moją asystentkę, którą poznał zaledwie kilka minut wcześniej.

– Ona nie rozumie, gdzie jest jej miejsce – stwierdził. – Miota się wszędzie. Zachowuje się, jakby wszystko jej było wolno.

Nigdy w życiu nie opisałabym Emily w taki sposób! Asystowała mi już od kilku lat. Była godna zaufania, pracowita i bardzo oddana pracy. Pomagała mnie i mojej rodzinie. Bez mrugnięcia okiem podejmowała się wszystkich, nawet najbardziej szalonych zadań, które jej wyznaczałam. Poza tym sprawiała wrażenie wdzięcznej i zadowolonej z licznych szans, jakie napotykała w pracy dla mnie. Cechowały ją lojalność, niezwykła uprzejmość i ambicja.

Komentarz André dosłownie zwalił mnie z nóg. Odpowiedziałam mu:

– Emily pracowała w Filadelfii jako nauczycielka, a teraz jest moją asystentką. Z całego serca ją uwielbiam. To cudowna dziewczyna.

– Ale na mnie wcale nie sprawiła takiego wrażenia. Źle się prezentuje, rozumiesz?

André wyjaśnił mi, że zachowanie Emily wskazuje na roszczeniowość.

Choć starałam się o tym nie myśleć, z biegiem dnia zaczęłam zauważać w Emily wady, których wcześniej nie dostrzegałam. Nasza podróż do Filadelfii była ciężka i męcząca. Musiałyśmy bardzo się śpieszyć, żeby zdążyć na moją przemowę. Emily nie wzięła dla mnie notatnika, więc musiałyśmy zatrzymać się po drodze i go kupić. W związku z tym spóźniłyśmy się dwadzieścia minut. Kiedy biegłam na scenę, Emily ledwo dotrzymywała mi kroku w tych swoich szpilkach.

Puściłam to jednak w niepamięć. Naprawdę bardzo lubiłam Emily. Nikt tak jak ona nie potrafił zarządzać moją pracą, życiem osobistym i dbać o równowagę pomiędzy nimi. Tylko ona z powodzeniem ogarniała ten mój chaos. Bardzo chciałam zobaczyć, jak odnosi sukces. Jednak słowa André wciąż nie dawały mi spokoju.

Następnego dnia po powrocie z nagrań zastałam w domu zasmuconą wersję swojej zwykle radosnej asystentki. Czekała na mnie w gabinecie. Z jej twarzy od razu wyczytałam strach i zmartwienie – miała taką minę, jak gdyby właśnie wyleciała z pracy.

– Uważasz, że jestem roszczeniowa? – zapytała ze smutkiem, patrząc na mnie zaszklonymi oczami.

Jak mogłam nie przewidzieć, że taśma z nagraniem wywiadu w końcu trafi na jej biurko do transkrypcji?!

Słowa, które usłyszała Emily, były dla niej niczym cios w brzuch. Na początku wyraźnie ją zraniły. Potem jednak, kiedy zaczęłyśmy je analizować, okazały się punktem zwrotnym w jej karierze.

Nasza rozmowa pomogła również mnie. Zyskałam nowe spojrzenie na sytuację młodych, ambitnych kobiet, które chcą osiągnąć sukces i spełniać swoje marzenia. Zauważyłam, że inni mogą postrzegać je inaczej niż one same. Emily sądziła, że sprawia wrażenie pewnej siebie, podczas gdy André nazwał ją roszczeniową. Dlaczego?

Ludzie używają słowa „roszczeniowy”, by opisać osobę, która żąda zbyt wiele. Ale czy nie na tym polega ambicja? Na nieskrywanej żądzy sukcesu? A przecież osoby ambitne są w naszym społeczeństwie oceniane pozytywnie.

I tu właśnie wkraczają do gry podwójne standardy. Problem leży w tym, w jaki sposób pozwala się młodym kobietom okazywać ambicję. Muszą one zrozumieć zasady gry i wyciszyć wewnętrzne sprzeciwy, które przeszkadzają im w rozwoju.

No dobrze, ale jak masz czuć się swobodna i pewna siebie tak, żeby nikt nie oskarżył cię o bycie roszczeniową? Jak możesz niszczyć stereotypy, a jednocześnie walczyć o swoje i piąć się po szczeblach kariery? Odpowiedź jest prosta – musisz nauczyć się odpowiednio prezentować. W każdej firmie jest miejsce dla ambitnych kobiet, jeśli te znają zasady, jakie w niej panują, i potrafią wykorzystać je do realizacji swoich celów.

Jestem córką artystki oraz byłego doradcy prezydenta do spraw bezpieczeństwa. Chociaż chodziłam do najlepszych szkół, zawsze starałam się pozostawać w cieniu z obawy, by ktoś nie uznał mnie za zadufaną i nadętą. Dorastałam w towarzystwie prezydenckich dzieci. Wiem, co znaczy roszczeniowość. I wiem, że to słowo nie ma nic wspólnego z Emily.

Emily miała dopiero 24 lata, a ciężko pracowała i robiła wszystko, o co ją poprosiłam. Nie wychowano jej w przekonaniu, że należą jej się specjalne przywileje. Ukończyła Uniwersytet Stanu Pensylwania, a potem zatrudniła się jako nauczycielka w szkole znajdującej się w biednej dzielnicy na południu Filadelfii. Pochodzi z cudownej, nauczycielskiej rodziny i ma przemiłych, kochających rodziców. Ich bezustanne wsparcie pozwoliło jej uwierzyć, że świat będzie traktował ją równie ciepło jak oni. Niestety w życiu zawodowym nie ma na to miejsca. Bezinteresowna sympatia zostaje tutaj przed drzwiami.

To był trudny dzień dla Emily – ale jednocześnie bardzo pouczający. Można powiedzieć, że stanowił punkt zwrotny w jej karierze. Niedługo później zaczęła udzielać się jako konsultantka przy tworzeniu książek na temat problemów współczesnych kobiet, pisać artykuły na stronę ruchu Znaj Swoją Wartość i awansowała na stanowisko kierowniczki do spraw sprzedaży naszej organizacji. Obecnie odpowiada za strategie marki i pomaga nadzorować najważniejsze wydarzenia na terenie całego kraju. Mam do niej stuprocentowe zaufanie i wiem, że mogę na niej polegać zarówno jako na profesjonalistce, jak i przyjaciółce.

Ten przykry moment stał się dla Emily silnym bodźcem do działania. Dziś jest to już zupełnie inna osoba niż ta młoda dziewczyna, o której właśnie przeczytałaś. Pewna siebie, ale taktowna i opanowana. Zna swoją wartość i potrafi przekładać ją na słuszną pensję i znakomitą reputację. Poza tym ma poczucie humoru i dystans do siebie, więc chętnie przystała na to, bym opowiedziała jej historię we wstępie do niniejszej książki. To osoba godna podziwu.

Nie przytaczam jednak epizodu z jej przeszłości po to, by dyskutować o odpowiednim obuwiu do pracy. Tak naprawdę nie liczy się nasz strój, ale to, w jaki sposób prezentujemy się przed innymi. Kiedy nauczysz się odczytywać, jak ludzie cię postrzegają, będziesz mogła to wykorzystać. A jakie inne przeszkody mogą napotkać dwudziestokilkuletnie kobiety na rynku pracy? I jak mogą je pokonać, by poczuć własną wartość i nauczyć się wyrażać ją w drodze do spełnienia marzeń?

W tej książce chcę ci pokazać, jak walczyć o swoje i piąć się po szczeblach kariery.

Znam setki młodych, mądrych, pracowitych kobiet, które chcą jak najszybciej dotrzeć na szczyt. Wiem, że czują presję, by rozwijać się w błyskawicznym tempie. Martwią się, że jeśli od razu po wejściu na rynek pracy nie wybiorą „idealnej” ścieżki, zmarnują czas. A ponieważ ich możliwości wyboru są obecnie tak nieprzebrane, perspektywa podjęcia tego niewłaściwego paraliżuje ich strachem. Nie ukończyły jeszcze dwudziestu pięciu lat, a już żyją w ciągłym stresie, przytłoczone pragnieniem sukcesu.

Chciałabym, żeby właśnie te kobiety już od początku kariery znały i ceniły swoją wartość. Powinny poznać naszą kobiecą siłę i nauczyć się wykorzystywać wszelkie dostępne środki, by wykształcić w sobie silną, pełną osobistej godności osobowość. Dlatego chcę ci przedstawić sposoby, dzięki którym nauczysz się panować nad swoją ambicją, a nie ją w sobie tłamsić.

Postaram się odpowiedzieć na pytania: W jaki sposób pokonywać przeszkody u progu kariery? Jak stać się cennym nabytkiem dla firmy? Jak się wykazać, wykonując pracę, którą zarządza ktoś inny? Jak stale się rozwijać i wybrać odpowiedni moment na prośbę o awans? Jak rozpoznać, kiedy należy zacisnąć zęby, a kiedy opuścić tonący statek i być może samej postawić żagle?

Przy pisaniu tej książki zdecydowałam się na współpracę z młodą, utalentowaną koleżanką z ekipy programu Morning Joe – Danielą Pierre-Bravo. Pomoże mi ona nawigować przez tor przeszkód, z którymi muszą się zmagać dwudziestokilkuletnie kobiety.

Poznasz tu historię Danieli oraz wielu innych odnoszących sukcesy osób ze świata polityki, biznesu i Hollywood. Moi rozmówcy podzielą się z tobą swoimi porażkami i sukcesami, a także sposobami na odnalezienie własnego miejsca na rynku i radami, których udzieliliby kolejnemu pokoleniu. W tej książce zebrałam głosy kobiet, którym udało się wydeptać własną ścieżkę w korporacyjnym świecie. Przedstawię ci młode biznesmenki na wysokich stanowiskach, młodziutką dziewczynę, która jeszcze na studiach założyła własną firmę, i inne kobiety z pokolenia milenialsów, które rozpoczęły karierę w tradycyjnych korporacjach, ale ostatecznie postanowiły zostać własnymi szefowymi.

Przyjrzymy się przeszkodom, które stają nam na drodze ku samorealizacji – takim jak uzależnienie dzisiejszego społeczeństwa od technologii czy ogromna ilość stresu i poczucia zagubienia, które często przytłaczają nas na myśl o życiowych zmianach.

Moje tezy poprę wynikami badań przeprowadzonych dzięki współpracy z Harvard University’s Institute of Politics (IOP) oraz rezultatami dyskusji i ankiet wykonanych specjalnie na potrzeby tej książki. Dzięki temu dotrzemy do samego sedna problemu i przeanalizujemy możliwe rozwiązania.

Jestem przekonana, że przyszłość rynku pracy zdefiniują młode kobiety. Chciałabym, żeby już na początku kariery znały one swoją wartość i potrafiły ją przedstawić. Mam nadzieję, że od pierwszego dnia pracy będą wiedziały, kim są i co wnoszą do firmy, a co więcej – nie będą się bały tego powiedzieć.

Jest wiele sposobów na to, by odnaleźć w sobie przedsiębiorczość, siłę, pewność siebie, ambicję i determinację. Z pomocą mojej współautorki z pokolenia milenialsów, która z własnego doświadczenia wie, z czym zmagają się twoje rówieśniczki, a także wielu innych osób, które podzieliły się ze mną swoją mądrością, nauczę cię, jak działać, nie porzucając swoich przekonań, i wytrwale przeć naprzód – zarówno w pracy, jak i w każdej innej dziedzinie życia.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

HISTORIA DANIELI

Publiczność dała gorący aplauz, kiedy zakończyliśmy nagrywanie trzygodzinnego wydania programu Morning Joe w Charleston, w Karolinie Południowej. To był pierwszy z trzech dni nagrań w okresie prawyborów, które później miały mieć ogromny wpływ na wyniki wyborów prezydenckich w 2016 roku.

Niecałą godzinę po zakończeniu nagrań wybiegłam ze studia, by złapać wynajęty samolot i polecieć do Chattanooga w stanie Tennessee, gdzie po południu miałam wygłosić przemówienie na konferencji dla kobiet. Mój dzień rozpoczął się o 3.30, więc około 10.00 po nadawaniu programu na żywo adrenalina zaczęła opadać. Czułam się wykończona. Na szczęście miałam przy sobie Danielę Pierre-Bravo – koleżankę, współpracowniczkę i młodą producentkę programu Morning Joe.

Początkowo planowałam lecieć do Chattanoogi z inną współpracownicą, jednak ta w ostatniej chwili się rozchorowała. Szukając dla niej zastępstwa, od razu pomyślałam o Danieli. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć w każdej sytuacji – zarówno tak prostej, jak przyniesienie odpowiedniej kawy, jak i bardziej skomplikowanej, takiej jak załatwianie dla mnie wywiadów z najpopularniejszymi postaciami tygodnia.

Jako jedna z producentek Morning Joe Daniela była na planie już od 4.00 rano. Mimo to zgodziła się mi towarzyszyć, czyli polecieć wraz ze mną do Tennessee i wrócić w nocy do Karoliny Południowej, gdzie rano znów czekało nas nagranie programu. Chociaż była tak samo zmęczona jak ja, nie sposób było tego po niej poznać. Odkąd pamiętam, zawsze wyglądała na pełną energii i gotową na nowe wyzwania.

Poznałam Danielę dwa lata wcześniej, kiedy pojawiła się na planie Morning Joe jako stażystka z programu zorganizowanego przez telewizję NBC.

Już pierwszego dnia zorientowała się, jaki chaos panuje za kulisami. Dla mnie był to całkiem typowy poranek. Stawałam na głowie, żeby wejść na antenę na czas. Moi asystenci biegali po garderobie jak w amoku, próbując znaleźć szal, który pasowałby mi do stroju. Do początku programu zostało zaledwie kilka minut.

Dusząc się w chmurze pudru nakładanego mi na twarz przez makijażystkę, przywitałam tę nową, pełną entuzjazmu dziewczynę, zanim ta zdążyła powiedzieć „dzień dobry”. Pozwoliłam jej się zapewnić, z jaką radością dołącza do naszej drużyny, po czym przekrzykując otaczający nas zgiełk, zapytałam, czy to ona będzie od teraz przynosić mi kawę.

– Tak! – odparła z dumą.

– Świetnie! W takim razie tego nie spi***ol! – odpowiedziałam półżartem.

Wszyscy w pomieszczeniu wybuchli głośnym śmiechem, ale ona zrozumiała, że mówię całkiem poważnie.

Daniela dobrze zapamiętała tę chwilę:

„Chociaż wiedziałam, że Mika żartuje, jej słowa dały mi kopa na start. Uświadomiłam sobie, że to właśnie jest moja szansa. I że mogę wyróżnić się i zdobyć jej zaufanie choćby taką błahostką jak przyniesienie odpowiedniej kawy”.

Ponieważ często pracuję do później nocy, a każdego poranka wstaję o 3.00, żeby współprowadzić trzy-, a czasem nawet czterogodzinny poranny program telewizyjny, kawa jest moim „być albo nie być”. Potrzebuję jej, by przetrwać te wszystkie wczesne poranki.

Daniela prędko zrozumiała, że w te trudne dni kawa jest moim jedynym zbawieniem.

„Doskonale pamiętam szczegóły tego ważnego zamówienia. Podwójna Misto, venti, extra gorąca, z extra pianką – każdego ranka te słowa plątały mi się po głowie. Szybko przyzwyczaiłam się do codziennej rutyny. Już o 4.45 stałam pod Starbucksem, błagając baristę, żeby otworzył lokal o kilka minut wcześniej, by Mika mogła dostać kawę, gdy tylko zasiądzie na krześle w charakteryzatorni. Wtedy jeszcze rzadko rozmawiałam z nią osobiście, więc dostarczenie jej zamówienia było dla mnie sprawą kluczową!”.

Bo to była sprawa kluczowa! Na szczęście Daniela traktowała swoje zadanie tak poważnie, jakby od tego zależało jej życie. Podobnie podchodziła też do pozostałych obowiązków. Mogłam mieć pewność, że kiedy to ona nad czymś czuwa, wszystko pójdzie gładko. Zaczęłam więc zabierać ją na wszystkie branżowe wydarzenia i spotkania. Zdobyła moje zaufanie, bo dzięki niej było mi w życiu łatwiej. I przyjemniej.

Wkrótce stałyśmy się nierozłącznie. Daniela chodziła ze mną na pokazy mody, towarzyszyła mi podczas kręcenia programu w plenerze i uczestniczyła w różnych eventach. Wczesnym porankiem, gdy na dworze było jeszcze ciemno, pomagała mi przygotowywać się do programu, a po całym ciężkim dniu, późnym wieczorem, wychodziła wraz ze mną z branżowych spotkań, by następnego ranka znów wstać przed świtem. Jej grafik dnia był dosłownie zabójczy. Ale ta praca miała swoje zalety. Daniela spotykała w niej niezwykle wpływowych ludzi, od redaktor naczelnej magazynu „Cosmopolitan” po potentatów medialnych i CEO najlepiej zarabiających firm w USA.

Sama wspomina to tak:

„Mika pokazała mi ocean nowych możliwości. Dzięki temu, że przywiązywałam ogromną wagę nawet do moich z pozoru nieistotnych obowiązków, szybko zmieniłam trzymiesięczny staż w NBC w pracę na pełen etat. Wystarczyło mi półtora miesiąca!”.

Jako koordynatorka programu Daniela miała ręce pełne roboty. Biegała między greenroomem i planem z szybkością wyścigówki. Przygotowywała gości. Gasiła pożary. Nic dziwnego, że niedługo awansowała na stanowisko booker producer. Była niezawodna, godna zaufania i pełna animuszu. Wykonywała swoją pracę na medal. Muszę przyznać, że jej zapał ogromnie mi imponował.

Pracowała w Morning Joe zaledwie od trzech miesięcy, kiedy osobiście miałam okazję przekonać się, jaka jest szybka i zaradna. Przed rozpoczęciem nagrania programu w Chicago nagle zdałam sobie sprawę, że zostawiłam swoją torbę w Nowym Jorku! Wchodząc na żywo, prowadząca musi wyglądać elegancko... A ja? Nie miałam na twarzy ani grama makijażu i desperacko potrzebowałam pomocy. Spanikowana, prędko zadzwoniłam do Danieli. Piętnaście minut później zapukała do moich drzwi z torbą pełną produktów do makijażu i wszystkiego, czego potrzebowałam do jego wykonania. Na dodatek kolory, które wybrała, były idealnie dopasowane do mojej cery. Ta dziewczyna miała w kieszeni rozwiązanie każdego problemu. A wtedy po raz pierwszy pomagała mi przy programie poza studiem i nigdy wcześniej nie była w Chicago!

Daniela wspomina:

„Kiedy biegłam z drogerii prosto do Miki, dziękowałam Bogu za to, że pracowałam kiedyś jako konsultantka kosmetyczna firmy Mary Kay!”.

Daniela znalazła sposób, by wyróżnić się spośród dziesiątek młodych stażystów, którzy przewijają się przez plan naszego programu. Dzięki temu, że traktowała swoją pracę śmiertelnie poważnie, szybko zdobyła zaufanie i szacunek swojego otoczenia. Stała się niezastąpioną częścią zespołu.

Wróćmy jednak do podróży do Chattanoogi w okresie prawyborów, bo to wtedy dostrzegłam w Danieli kogoś więcej niż niezwykle sprawną i pracowitą producentkę. To, czego dowiedziałam się o jej życiu prywatnym, zrobiło na mnie jeszcze większe wrażenie niż jej praca.

Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w samochodzie, który wiózł nas na lotnisko, do prywatnego samolotu. Daniela zapytała mnie, co sądzę o projekcie, który od jakiegoś czasu chodził jej po głowie. Chciała stworzyć internetową platformę do nauki i komunikacji dla milenialsów, którzy pochodzą z biedniejszych okolic i nie mają wsparcia profesjonalistów, od których mogliby uczyć się na żywo. Chodziło o to, by pokazać im, jak wyglądają ich wymarzone zawody „od wewnątrz”, przedstawiając historie ludzi u szczytu kariery, wywiady z nimi i inne cenne porady.

„Chciałabym zapewnić materiały do nauki dla tych młodych ludzi, którzy u początków kariery nie mają dostępu i szans na poznanie jakiegoś mentora, który pomógłby im zdobyć doświadczenie zawodowe. Dzięki wywiadom i artykułom od profesjonalistów milenialsi mogliby poczuć, że uczą się bezpośrednio od nich i pewnego dnia, pomimo przeciwności, sami osiągną sukces”, wyjaśniła.

Następnie opowiedziała mi, skąd w jej głowie wziął się pomysł na podobny projekt. Do tego momentu łączyły nas wyłącznie zawodowe stosunki. Postrzegałam Danielę jako najbardziej zaufaną współpracownicę, która jest w stanie rozwiązać każdy problem, jaki stanie jej na drodze, ale nie wiedziałam o niej nic więcej. Przyznaję, że jej wnikliwość, spostrzegawczość i zaangażowanie czasem wręcz budziły moje przerażenie. Ta dziewczyna potrafiła odgadnąć, czego mi potrzeba, jeszcze zanim ja sama zdałam sobie z tego sprawę! A jeśli miałam problem z garderobą o 4.00 rano, wybiegała na korytarz Rockefeller Center i rozwiązywała go wcześniej, niż zdążyłam się nim zmartwić. Miała na głowie całą logistykę przywożenia gości na czas, musiała uspokajać kapryśnych publicystów, wstawać z łóżka skoro świt i wracać do domu w środku nocy, podróżować po kraju, zarządzać grupą asystentów i stażystów... Jej zadaniom nie było końca, a jednak Daniela radziła sobie z nimi z pieśnią na ustach i takim optymizmem, jakby nie było dla niej rzeczy niemożliwych. Od początku zastanawiałam się, skąd ma tyle energii. I to bladym świtem!

To dlatego, że wtedy jeszcze nie znałam jej historii. Po tamtej rozmowie wszystko zrozumiałam. To, czego się dowiedziałam, niemal zwaliło mnie z nóg.

Daniela urodziła się w Ameryce Południowej. W wieku 11 lat przeprowadziła się do prowincjonalnego miasteczka gdzieś pośrodku Ohio. Początki jej życia były więc bardzo skromne. Jako córka imigrantów była zdana wyłącznie na siebie. Nie miała żadnego mentora, który opowiedziałby jej, jak wygląda życie i robienie kariery w Stanach Zjednoczonych. Uczyła się więc sama; zarówno języka, jak i naszej kultury oraz zwyczajów.

Już od dzieciństwa pragnęła zdobyć to, co zdawało się pozostawać poza jej zasięgiem. Jednak nie miała przed sobą łatwej drogi. Utrudniała ją nie tylko socjoekonomiczna sytuacja rodziny, ale również całe otoczenie. Daniela czuła, że żyje w samym środku Niczego, na którym nigdy nic się nie dzieje.

Najgorszą przeszkodą było jednak jej obywatelstwo... albo raczej brak amerykańskiego obywatelstwa.

Zanim prezydent Obama wprowadził ustawę DACA, która pozwoliła nieudokumentowanym, ale ciężko pracującym imigrantom starać się o pozwolenie na pracę, Daniela nie miała nawet najbardziej podstawowych praw i możliwości, które dla większości z nas zdają się oczywiste. Tylko dlatego, że nie urodziła się w Stanach Zjednoczonych, nie mogła legalnie pracować, podróżować, prowadzić samochodu czy zaciągać pożyczek. Nie miała też prawa do rządowych stypendiów, które pomogłyby jej opłacić studia.

„Kiedy zdałam sobie sprawę ze swojej sytuacji, widziałam przed sobą wyłącznie dwie możliwości. Mogłam poddać się ograniczeniom, które kierowały moim życiem, albo wykazać się kreatywnością i ciężko pracując, odbić się od dna”.

Pomimo wielu przeciwności Danieli udało się dostać na studia. Ukończenie ich nie było jednak łatwe. Musiała wykazać się ogromną cierpliwością, wziąć semestr wolnego i pracować, żeby zapłacić za czesne. Często też zmuszona była improwizować. I to już od samego początku, czyli od dnia, kiedy wprowadzała się do akademika.

„Byłam pierwszą osobą w mojej rodzinie, która dostała się na amerykański uniwersytet. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać! Przyjechałam do akademika z walizką ubrań i kartonem pełnym puszek z jedzeniem, które załatwiła dla mnie przyjaciółka rodziny. Tymczasem moje współlokatorki przywiozły rzeczy, dzięki którym zamieniły swoje pokoje w przytulne mieszkanka. Miały półki na książki, stojaki na buty, dywaniki na zimne, drewniane podłogi i mnóstwo ozdóbek, które nadawały pokojom przytulności, takich jak ramki ze zdjęciami, kwieciste stojaki na przybory do pisania czy ładne budziki. A co ja postawiłam w swojej części pokoju? Zamykane na kluczyk plastikowe pudełko, które kupiłam z zamiarem rozkręcenia biznesu jako konsultantka Mary Kay (to była jedna z moich ostatnich desek ratunku!). Wydałam na nie całe 59.99 dolarów w Walmarcie”.

Choć Daniela dopiero rozpoczynała studia, nie miała pojęcia, czy zdoła je ukończyć.

„Wiedziałam, że mnie na to nie stać, ale starałam się o tym nie myśleć. Pewnie gdybym się nad tym zastanowiła, doszłabym do wniosku, że nie mam najmniejszych szans na zapłacenie za cztery lata studiów. Zrobiłam więc to, co zawsze w chwilach zwątpienia i stresu: przełączyłam się na autopilota zaprogramowanego wyłącznie na rozwiązywanie problemów. Zamiast tracić czas na myślenie o swoim statusie imigrantki czy braku pieniędzy, zaczęłam rozplanowywać wszystko tak, jakby miało mi się udać – nastawiać się na sukces, w razie gdyby jakimś cudem udało mi się go osiągnąć”.

Żeby nie robić rodzicom nadziei, nie powiedziała im, dokąd jedzie, i samotnie przebyła trzygodzinną drogę z miasteczka Lima na Uniwersytet Miami w Oxford, w południowo-zachodnim Ohio. Znalazła tam program, który rekrutował na uniwersytet utalentowanych, odnoszących sukcesy w nauce młodych ludzi z mniejszości społecznych. Rektorat zorganizował trzydniowe spotkanie dla zainteresowanych. Ci, którzy chcieli wziąć w nim udział i zakwalifikowali się jako najlepsi kandydaci, mieli otrzymać stypendium w wysokości 2500 dolarów na pierwszy rok studiów. Daniela pomyślała, że to dla niej ogromna szansa. Co prawda stypendium było niewielkie w porównaniu z czesnym za pierwszy rok studiów, które wynosiło wówczas aż 20 000 dolarów, ale zdobycie go dało jej pewną nadzieję.

Rozpoczynając pierwszy rok, nie miała jeszcze pieniędzy, żeby go ukończyć. Na szczęście udało jej się zapłacić za pierwszy semestr pieniędzmi, które odłożyła z pracy wykonywanej po szkole i przez całe wakacje. Modliła się, żeby jakimś cudem udało jej się zdobyć środki na drugi semestr. Ale modlitwy, rzecz jasna, nie wystarczą. Dlatego Daniela aplikowała o wszelkie prywatne stypendia, jakie udało jej się znaleźć.

Jej rok akademicki rozpoczął się więc od zszarganych nerwów i ściśniętego żołądka, ale zakończył się dwoma zdanymi, opłaconymi semestrami.

„Chociaż nie miałam pojęcia, jak zapłacę za dalsze studia, robiłam wszystko, co mogłam, żeby przynajmniej mieć szansę je ukończyć”.

W lecie, przed drugim rokiem studiów, Danieli przydarzył się jednak przykry wypadek. W same te wakacje udało jej się uzbierać znaczną część opłaty za kolejny rok. Odkładała pieniądze, sprzedając kosmetyki jako konsultantka Mary Kay. Pech jednak chciał, że jadąc do jednej z klientek, niespodziewanie zahaczyła o wysoki krawężnik, spanikowała, nacisnęła pedał gazu zamiast hamulca i uderzyła w zderzak zaparkowanego przed nią samochodu. Zapłaciła za straty w gotówce. Była to cała suma, którą uzbierała przez wakacje.

Sama wspomina to tak:

„Czułam się słaba. Bezradna. Nigdy w życiu nie byłam równie przybita! Przytłoczyło mnie poczucie porażki. Pamiętam, że przyjechała po mnie mama i zaparkowałyśmy na pustym parkingu przed supermarketem. Wybuchłam tam spazmatycznym płaczem. Moja mama, która zwykle nie okazuje emocji, też się rozpłakała. Padłyśmy sobie w ramiona i w rozpaczy dzieliłyśmy się tym obezwładniającym poczuciem bezsilności. Zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko ma sens. Łzy mamy mną wstrząsnęły. To ona zawsze dodawała mi siły w trudnych chwilach. Była moją opoką; głosem, który powtarzał: będzie dobrze”.

„Dawałam z siebie 110%. Zaczęłam już wierzyć, że uda mi się osiągnąć sukces... A w tej jednej chwili to wszystko runęło. Poza tym, z powodu braku obywatelstwa, ta mała stłuczka mogła skończyć się dla mnie tragicznie. Nie czułam się bezpieczna”.

Daniela zrozumiała, że nie może wrócić jesienią na uczelnię. Jeszcze nie.

Jej porażka ostatecznie stała się dla niej źródłem siły:

„Kiedy uświadamiasz sobie, że jesteś jedyną osobą, która może odmienić swój los, dzieje się coś niezwykłego. Nagle rozumiesz, że wszystko zależy wyłącznie od ciebie. Możesz zmienić swoją przyszłość. Twoja siła pochodzi z twojego wnętrza. Zawsze wierzyłam, że zewnętrzne przeszkody, bez względu na to jak poważne, nie zdołają mnie powstrzymać, jeżeli sama im na to nie pozwolę. To ty dokonujesz wyborów. Znajdujesz dla siebie właściwe opcje. I to, co ty chcesz zrobić ze swoim życiem, ma o wiele większe znaczenie niż opinia innych, życiowy bagaż, który ze sobą niesiesz, czy niesprzyjające warunki”.

Kiedy uświadamiasz sobie, że jesteś jedyną osobą, która może odmienić swój los, dzieje się coś niezwykłego. Nagle rozumiesz, że wszystko zależy wyłącznie od ciebie. Możesz zmienić swoją przyszłość. Twoja siła pochodzi z twojego wnętrza.

– DANIELA PIERRE-BRAVO

Daniela jest przekonana, że silna wola, pewność siebie i gotowość do przejęcia sterów nad własnym życiem to wrodzone cechy kobiet pokolenia milenialsów. Dziewczyny z tej generacji mają ogromną potrzebę wprowadzania zmian, realizowania ambicji i wdrażania w życie wizji swego idealnego życia.

„W dzisiejszych czasach młode kobiety nie dają się zaszufladkować. Choć nasze ścieżki są kręte, wizja sukcesu prowadzi nas do celu. Musimy tylko nauczyć się uważnie słuchać własnego głosu”.

„Niedługo po tym nieszczęśliwym wypadku zakazałam sobie czuć się jak ofiara. Stanęłam na nogi i poświęciłam miesiące, które spędziłabym na studiach, na ciężką pracę. Wydłużyłam też jej pensum. Pracowałam od 8.00 do 22.00, sześć, a czasem nawet siedem dni w tygodniu. Obdzwaniałam wszystkie potencjalne klientki Mary Kay, starając się zdobyć ich jak najwięcej. Kiedy kilka miesięcy później wróciłam na uczelnię, byłam już kimś innym – zyskałam ogromną pewność siebie. I nie był to ten typ pewności siebie, który pozwala nam się pogodzić z brzydką fryzurą po wyjściu od fryzjera. Nie. Moja pewność siebie sprawiła, że stałam się niepokonana w starciu z przeciwnościami. To nowo odkryte poczucie własnej wartości otworzyło mi oczy. Zrozumiałam, że pewne rzeczy w moim życiu się nie zmienią. Nie mogę więc z nimi walczyć – muszę wybudować objazd, dzięki któremu je ominę”.

Daniela ukończyła kolejny semestr przed czasem. Udało jej się to bez pożyczek studenckich i rządowej pomocy. Ponieważ nie mogła liczyć na żadne dotacje, pracowała całe lato, poświęcając swój wolny czas i okazje na wyjazdy z przyjaciółmi. Oprócz sprzedawania kosmetyków podjęła też pracę na niepełny etat w barze w miasteczku studenckim. Dzięki temu opłacała swoją naukę i zakwaterowanie. Pomogła jej kreatywność i nieszablonowe myślenie. Zabiegała o prywatne stypendia, brała udział w konkursach pisarskich, gdzie nagrodą były pieniądze, oraz aplikowała do organizacji, które mogły zapewnić jej zwrot kosztów za akademik. Z determinacją walczyła o swoją edukację. I wygrała! Jej droga do NBC była kręta, ale niezwykle inspirująca. Nie mogłam uwierzyć w to, co mi opowiedziała.

W czasie ostatnich wakacji przed ukończeniem studiów Daniela wciąż nie wiedziała, czy będzie mogła legalnie mieszkać i pracować w USA. Nie była pewna, czy jej ciężka praca nie pójdzie na marne. Ale mimo to ułożyła sobie plan.

Przede wszystkim postanowiła przeprowadzić się do dużego miasta, gdzie miała większe szanse dostać się na ciekawe staże i poznać ludzi z branży. Prędko zdecydowała się na Nowy Jork. Choć do ukończenia studiów wciąż pozostał jej rok, latem aplikowała na oferty pracy dla stażystów w agencjach medialnych i marketingowych. Rozumiała, jak ważne jest zawarcie w swoim CV co najmniej jednej znanej firmy, która mogłaby poświadczyć o jej kwalifikacjach. Wiedziała też, że dla rekruterów liczy się dyspozycyjność, dlatego szybciej zaproszą ją na rozmowę, jeżeli będzie mieszkała w pobliżu. To dlatego podała w CV adres nowojorskiego akademika, w którym zamierzała się zatrzymać, gdyby ktoś zaoferował jej wakacyjny staż.

Jak się okazało, propozycje były liczne! Wśród nich znalazły się również oferty z dwóch firm, na których Danieli zależało najbardziej. Było to MTV oraz Blue Flame Agency, należąca do Seana „Diddy’ego” Combsa i będąca częścią Combs Enterprises. Menadżer ds. rekrutacji w Combs zapytał Danieli, czy mogłaby zjawić się na rozmowę już następnego dnia. Zamroczona radością, zgodziła się bez namysłu.

„Byłam tak podekscytowana, że zupełnie zapomniałam, że nadal jestem w Oxford, w stanie Ohio i nie stać mnie na samolot, który przetransportowałby mnie do Nowego Jorku w dwie godziny! Na szczęście szybko się otrząsnęłam. Weszłam na stronę Greyhound Bus i kupiłam bilet na najbliższy autokar”.

Daniela wykorzystała osiemnastogodzinną podróż na dokładne przestudiowanie profilu firmy i przygotowanie się na podchwytliwe pytania, które mogły paść podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Postawiła wszystko na jedną kartę. Wiedziała, że drugiej takiej szansy nie dostanie. Dojechała na dworzec w Nowym Jorku zaledwie godzinę przed umówionym spotkaniem i chociaż musiała umyć się i przebrać w publicznej toalecie, wyglądała elegancko i profesjonalnie. Była gotowa na rozmowę.

Członkowie Blue Flame powitali ją ciepło; szczególnie kiedy przyznała im się, jak dotarła do nich prosto z odległego Ohio. Godziny przygotowań nie poszły na marne. Kiedy kilka dni później Daniela otrzymała e-maila z oficjalną ofertą stażu, była wniebowzięta i gotowa zacząć od zaraz! Nie przeszkadzało jej nawet, że jako stażystka będzie wykonywała czarną robotę.

„Przez większość czasu przynosiłam ludziom kawę”, wspomina. „Segregowałam dokumenty, biegałam po zakupy... I byłam w tym wszystkim zupełnie zielona. Pamiętam, jak przed ważnym spotkaniem organizowanym przez pana Combsa poproszono mnie, żebym kupiła kilka «książek stolikowych» do jego gabinetu. Wtedy nie miałam pojęcia, co to, u licha, są książki stolikowe. To była moja pierwsza styczność z tego rodzaju zajęciami, więc często musiałam domyślać się wielu rzeczy. Ale to mi nie przeszkadzało! Czułam się przeszczęśliwa, bo nareszcie mogłam zobaczyć od wewnątrz świat, który mnie fascynował. Wiedziałam, że dzięki temu doświadczeniu zdołam wyróżnić się z tłumu. Zaobserwuję, jak inni zachowują się w korporacyjnym środowisku, jak ze sobą rozmawiają i co robią na co dzień. Musiałam się tego nauczyć, by pewnego dnia stać się taka jak oni”.

Ciężka praca i zaangażowanie Danieli były tego warte. Oprócz oferty letniego stażu, na który przyjęła ją korporacja Diddy’ego, zaproponowano jej także praktyki w firmie Viacom Media Networks, odpowiedzialnej za produkcję programów MTV i VH1. Był to jej absolutny numer jeden na liście miejsc, w których chciałaby pracować. Przed wyjazdem do Nowego Jorku musiała jednak się przygotować. Oszczędzała niemal wszystko, co zarobiła, żeby zapłacić za niezwykle drogie życie w wielkim mieście przez kilka miesięcy bezpłatnych praktyk. Opiekowała się dziećmi. Wyprowadzała psy. A kiedy i to nie wystarczało, weekendami i nocami promowała wydarzenia w lokalnych barach i klubach.

Wiedziała, że skoro zapracowała już na swoją szansę, nie może wypuścić jej z rąk.

„Pamiętam, jak czasem pakowałam drugie śniadanie do torebki i podczas przerwy na lunch wyprowadzałam psy. Miałam mnóstwo pracy, ale nie czułam się przytłoczona. Można powiedzieć, że wsadziłam stopę między drzwi. Byłam stażystką w firmach, o których wcześniej nie śmiałam nawet marzyć, i każdego dnia zdobywałam drogocenne doświadczenie. Czułam ogromną wdzięczność, że dostałam taką okazję”.

To niewiarygodne!

Daniela doskonale pamięta też moment, kiedy w czasie pracy dostała nagle SMS-a od kogoś z rodziny z Ohio. Przeczytała w nim: „Włącz telewizor”.

To właśnie wtedy prezydent Obama ogłaszał z Białego Domu wprowadzenie ustawy, która miała za zadanie chronić niezarejestrowanych imigrantów – takich jak Daniela. Dzięki temu mogła nareszcie dostać pozwolenie na pracę, amerykański dowód osobisty i prawo jazdy.

Gdy to usłyszała, zrobiło jej się słabo.

„Ale ta słabość zaraz przemieniła się w euforię! Ogarnęła mnie obezwładniająca ulga. Byłam taka szczęśliwa i niezmiernie wdzięczna! To był moment, w którym wszystko się zmieniło. W końcu miałam możliwości – prawdziwe możliwości! – które mogłam wykorzystać na swojej drodze zawodowej. Moje wcześniejsze starania nie pójdą na marne! – myślałam. Wręcz nie mogłam uwierzyć, że niedługo skończę studia i będę mogła wykorzystać swoje wykształcenie! Ukrywając łzy szczęścia, przeczekałam do końca dnia pracy, aby potem tańczyć z radości!”.

Jesienią Daniela wróciła na uczelnię i z wielką ulgą rozsyłała kolejne CV. Dokumenty pozwalające jej na pracę miały do niej dotrzeć mniej więcej w czasie ukończenia studiów. Wszystko idealnie się ułożyło.

Choć wiele osób jej to odradzało, aplikowała też na praktyki organizowane przez NBCUniversal. Zdawała sobie sprawę, że dostanie się na nie jest wręcz niemożliwe, a co najmniej niezwykle trudne. Na jednym z internetowych forów przeczytała: „Może jest jakaś szansa, że się załapiecie... o ile macie dobre znajomości!”.

„To tak prestiżowy program, że statystycznie łatwiej dostać się na Harvard” – głosił jeden z artykułów prasowych.

Ale Daniela była zdeterminowana, bo od zawsze pragnęła pracować w mediach.

„Chciałam wykonywać kreatywną pracę! Opowiadać ludzkie historie, uczestniczyć w tworzeniu kultury. Jeszcze przed tamtymi wakacjami byłam przekonana, że to niemożliwe... Z drugiej strony – wtedy wszystko zdawało mi się być poza moim zasięgiem. To dlatego uznałam, że raz kozie śmierć. Znalazłam w sobie odwagę i aplikowałam na te praktyki!”.