Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
534 osoby interesują się tą książką
Tayla sądziła, że zostawiła przeszłość za sobą. Otoczona miłością, o jakiej zawsze marzyła, zaczęła budować życie u boku ukochanego. Nowe plany, nowe nadzieje – wszystko wskazywało na to, że w końcu odzyskała równowagę i ma przed sobą stabilną przyszłość. Nawet najpiękniejsze chwile mogą jednak zostać przyćmione przez cień przeszłości.
Gdy Tayla zaczyna wierzyć, że los wreszcie przestał z nią igrać, w jej biurze pojawia się ktoś, kogo nigdy więcej nie miała zobaczyć. Ktoś, kto według wszystkich… nie powinien już istnieć. Powrót mężczyzny, który odszedł, burzy misternie budowany spokój i szczęście Tayli. Pojawiają się pytania, na które nie była gotowa: co wydarzyło się tamtego dnia? Dlaczego zniknął? I dlaczego wrócił właśnie teraz?
Kobieta ponownie staje na rozdrożu, rozdarta między głosem serca a rozsądkiem. Czy potrafi wybaczyć? Czy będzie w stanie zaufać? Czy zniesie prawdę, która nigdy nie miała wyjść na jaw? Czy miłość, która tyle przeszła, przetrwa kolejną próbę?
A co, jeśli jedna decyzja znów wszystko zmieni?
Tajemnice, które miały pozostać w ukryciu. Prawda, która ma moc burzenia wszystkiego. Powrót tego, co wydawało się stracone na zawsze. Czy serce Tayli znów wybierze właściwie? Tego dowiecie się w ostatnim tomie, który wieńczy całą trylogię.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 413
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright ©
Justyna Wnuk
Wydawnictwo White Raven
Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własność autora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymi oraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.
Redaktor prowadzący
Ewa Olbryś
Redakcja
Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa
Korekta
Dominika Surma @pani.redaktorka
Skład i łamanie
Anna Hat @_anislowa
Okładka
Marcin Olbryś
www.wydawnictwowhiteraven.pl
Numer ISBN: 978-83-68175-63-9
Dla mojego męża. Twój wysiłek włożony w uczynienie naszego życia lepszym nie pozostaje niezauważony. Doceniam to. Kocham Cię.
Życie co chwilę rzuca nam kłody pod nogi. Przewracamy się, otrzepujemy ręce, kolana, bierzemy oddech. Pierwszy, drugi, trzeci… I wstajemy ponownie, by walczyć… By walczyć o przetrwanie, o życie. Wydaje się nam, że po każdej kolejnej kłodzie już nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. A jednak… Nic nie jest takie, jak sobie zaplanujemy. Dla każdego los ma inne plany. Przynajmniej tak było w moim przypadku.
Oddychaj, oddychaj, oddychaj!
Wzięłam gwałtowny oddech, zaraz potem kolejny. Płuca miażdżyło mi chyba imadło. Ręce trzęsły się jak w malignie. Przetarłam oczy kilka razy i miałam wrażenie, że jeśli zrobię taki ruch chociażby jeszcze jeden raz, z moich powiek zacznie cieknąć krew.
To nie dzieje się naprawdę. To nie dzieje się naprawdę, powtarzałam w głowie jak mantrę. A wtedy usłyszałam ten głęboki baryton i byłam pewna, że to rzeczywistość.
– Tayla.
– Owen… – Wypowiedziałam to imię praktycznie bezgłośnie.
Czułam zawroty głowy, a zaraz potem silne męskie dłonie i zapach piżma. Próbowałam złapać oddech, ale pochłonęła mnie ciemność. Nie było już nic: pusta, martwa cisza.
Nie miałam pojęcia, ile trwałam w takim zawieszeniu, gdy ponownie zza gęstej mgły dotarł do mnie męski głos:
– Przepraszam, skarbie, przepraszam. – Ktoś bujał moim ciałem. – Ocknij się. Ocknij się! – powtarzał.
Czułam na swoim czole szorstką dłoń i gorący oddech na policzku. Wciąż nie wiedziałam, co się dzieje. Wirowało mi w głowie i w kółko słyszałam powtarzające się słowa:
– Otwórz oczy. Już dobrze. Wszystko jest dobrze. Zemdlałaś.
Przełknęłam gulę w gardle i z niemałym wysiłkiem uniosłam jedną powiekę, zaraz potem drugą. W końcu zdałam sobie sprawę, że leżę na ziemi, w ramionach… W ramionach Owena. Głaskał mnie po głowie i szeptał do mojego ucha, że nie chciał mnie przestraszyć.
– Ale jak…? – Tylko tyle udało mi się wydusić.
Tak mocno ściskało mnie w gardle, że ledwo łapałam powietrze. Obraz nadal miałam rozmazany.
– Cichutko. Już dobrze. Już dobrze. Musisz się uspokoić. Jesteś w szoku. – Przyłożył mój policzek do swojej klatki piersiowej i ciągle kołysał mnie w ramionach.
– Jakim cudem? – powtórzyłam, nie odrywając od niego twarzy.
– Jestem tu. Naprawdę. To ja – powtarzał szeptem.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że po moich policzkach płyną łzy.
– Ale jak…? – powtarzałam niczym zacięta płyta i płakałam coraz mocniej. – Ty nie żyjesz. To jakiś sen. Jakiś chory sen. – Zaczęłam się szarpać. Wpadłam w amok.
– To ja. Musisz się uspokoić. Proszę. – Zablokował moje ciało w żelaznym uścisku.
Szybko się poddałam. Jeden, dwa, trzy, cztery, odliczałam. Obudź się. Obudź się. Jeden, dwa, trzy, cztery…
– To ja. – Jego słowa dźwięczały mi w głowie.
Wtuliłam się w twardą pierś i kurczowo zacisnęłam palce na jego swetrze, a on nadal kołysał mnie w ramionach. Nie wiedziałam, ile to trwało, ale zdawało mi się, że całą wieczność.
Usłyszałam jakieś szuranie, a zaraz potem kolejny męski głos. Nie wiedziałam już, czy to moja wyobraźnia siała zamęt w mojej głowie.
– Kochanie, jeste… – Nie dokończył.
Znowu zaczęłam odliczać.
Jeden, dwa, trzy, cztery… Oddychaj.
Nic nie pomagało. Szumiało mi w uszach. Nadal wszystko wirowało… Chciało mi się wymiotować.
Trzęsłam się cała i nie potrafiłam tego opanować. Płakałam i zaciskałam w pięściach materiał swetra.
– Co się tutaj dzieje? – Usłyszałam czyjś głos jak przez mgłę.
Oddychaj!
– Zemdlała, a teraz ma chyba atak paniki. Jest w szoku – odpowiedział drugi.
– Puść ją, natychmiast! – Głos jakby się oddalał.
Poczułam szarpnięcie, ale kurczowo trzymałam się materiału, jakby miał mnie uratować przed zatonięciem.
– Owen, Owen, Owen… – powtarzałam. – Owen, Owen…
– Puść ją!
Znowu szuranie.
– Kochanie. Już dobrze.
– Owen…
– Jestem, Tayla, jestem. Nigdzie się już nie wybieram. – Poczułam ręce na swojej głowie. – Tak bardzo cię przepraszam…
– Puszczaj!
– Nie odchodź, Owen… Proszę, nie odchodź. – Nie wiedziałam, czy to z mojego gardła wydobyły się te słowa, bo znowu nastała ciemność.
***
Otworzyłam oczy i gwałtownie zerwałam się do pozycji siedzącej. Nerwowo obrzuciłam wzrokiem przestrzeń. Byłam w swoim biurze i leżałam na zimnej, skórzanej sofie. Przede mną klęczał mój zatroskany narzeczony.
– Spokojnie. – Chwycił mnie za dłonie z wypisanym na twarzy przejęciem.
W ciągu kilku sekund umysł zalały mi wcześniejsze wydarzenia. Moja ręka wylądowała na ustach. Znowu zaczęło brakować mi tchu.
– Gdzie on jest? – zapytałam roztrzęsionym głosem. Byłam w całkowitej rozsypce. – Gdzie on jest? – Nigdzie go nie dostrzegałam.
Może faktycznie to były halucynacje albo wytwór mojej wyobraźni. Może oszalałam…
– Masz, napij się. – Mason przyłożył mi pod usta szklankę i nie odpowiedział na moje pytanie.
Wzięłam mały łyk.
– Gdzie on jest? Gdzie jest Owen? – Mój głos drżał.
– Nie ma go.
– Ale był tu? Był tu, prawda? – Trzęsły mi się dłonie. Nie potrafiłam nad tym zapanować. – Nie oszalałam? Powiedz, że nie oszalałam!
Westchnął boleśnie.
– Wyszedł – wyznał. Na jego twarzy malowała się cała gama emocji. – Przez niego zemdlałaś dwa razy. Jesteś roztrzęsiona.
Czyli jednak to prawda. Był tu. Cały i zdrowy. Żył.
– Co? Dlaczego? – wydusiłam ochrypłym głosem i zerwałam się na nogi, ale przed oczami natychmiast pojawiły mi się mroczki.
– Kochanie, proszę. Połóż się. Jesteś słaba. – Mason w porę mnie złapał i delikatnie popchnął z powrotem na narożnik.
– Muszę go zobaczyć. – Znowu próbowałam podnieść się z miejsca, ale mnie zatrzymał.
– Później. Teraz zabiorę cię do domu. Jesteś zmęczona. Porozmawiamy o tym na spokojnie – powiedział łagodnym głosem, ale wiedziałam, że ten spokój to tylko pozory.
– Nie chcę jechać do żadnego domu! Chcę z nim porozmawiać. Czy to cię dziwi? On żyje!
– Też tutaj byłem… – Na jego twarzy pojawił się ból. A może to była obawa?
Od razu poczułam wyrzuty sumienia.
Szlag!
Schowałam twarz w dłoniach, odetchnęłam głęboko, a zaraz potem znowu na niego popatrzyłam.
– Nie chciałam się unosić. – Przywołałam go skinieniem ręki. – Chodź tu do mnie i po prostu mnie przytul. Bardzo tego teraz potrzebuję.
Stanął pomiędzy moim nogami, a ja objęłam go ramionami w biodrach i przytuliłam twarz do jego brzucha. Zaczął głaskać mnie po głowie. Czułam, że jego ręka drży.
– Przepraszam – wyszeptałam. – Po prostu jestem w szoku. To mi się nie mieści w głowie. Nawet nie pomyślałam, jak ty się z tym czujesz… – Przez kilka sekund wdychałam zapach i chłonęłam ciepło jego ciała. Dzięki temu trochę się uspokoiłam. – Chcę z nim porozmawiać, bo muszę się dowiedzieć… – Zacięłam się. – Dowiedzieć się, jak to wszystko możliwe… – Znowu poczułam ucisk w klatce piersiowej. – Jestem tym przerażona. – Po policzkach popłynęły pierwsze łzy. Mason coraz mocniej mnie obejmował. – Jakim cudem… – Oparłam czoło o jego brzuch. – Jakim cudem on żyje i znalazł się w moim biurze? – Pociągnęłam nosem i próbowałam wytrzeć oczy, bo nie chciałam się rozklejać. – A ja tak bardzo się obwiniałam. Tak bardzo za nim tęskniłam… – powiedziałam niemal szeptem.
Czułam, że się spiął. Chyba źle to ubrałam w słowa. Uniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Zauważyłam, że ciągle patrzy w jeden punkt, na wprost. Nie wydawał z siebie żadnych dźwięków. Na policzku czułam jego rozszalały puls. Nie chciałam, żeby przez to miał jakieś obawy, a wiedziałam, że teraz w jego głowie szaleje tornado różnych wizji. Kochałam go i byłam pewna, iż nic tego nie zmieni. To on był miłością mojego życia. Nie chciałam, żeby czuł się w jakikolwiek sposób zagrożony. Nie chciałam, żeby czuł się źle. Moje serce należało do niego.
Nie okłamywałam go. Nie okłamywaliśmy się. My ponad wszystko.
Dla niego pewnie to było tak samo trudne, a ja… Musiałam się otrząsnąć.
Wypuściłam wolno powietrze. Po kilkunastu sekundach w końcu się odezwałam:
– Spójrz na mnie, Mason.
Jego wzrok wciąż spoczywał na ścianie. Miałam wrażenie, że się odłączył i przeniósł w inne miejsce. I nie wiedziałam, czy to mi się podoba.
– Kochanie, spójrz na mnie – poprosiłam bardziej stanowczym głosem i szarpnęłam go za dłoń. – Co się dzieje? Wiem, że jesteś w szoku, tak samo jak ja, ale… – Nie dokończyłam, bo kiedy na mnie popatrzył, znowu poczułam pod powiekami łzy.
Wyglądał na pokonanego. Wątpił we mnie? W moje uczucia? Dlaczego? Przecież dobrze wiedział, że go kocham i nic tego nie zmieni. Był dla mnie najważniejszy! Nie mogłam patrzeć na niego w takim stanie. W tym momencie byłam już skupiona tylko na nim. Musiałam wiedzieć, co się z nim dzieje.
– Pocałuj mnie – rozkazałam w przypływie emocji. Wiedziałam, że bardzo chciał to zrobić, pisał mi to w każdej wiadomości, odkąd wyleciał do Londynu. – Nie mogłam się tego doczekać, skarbie. – Próbowałam w jakikolwiek sposób wyrwać go z tego stanu odrętwienia, choć sama byłam wciąż roztrzęsiona.
Nadal milczał. Przez chwilę spoglądał na moje usta, aż w końcu opadł na kolana. Złapał mnie za policzki i językiem wdarł się w moje usta. Pocałunek na początku był powolny, słodki, a potem przeszedł w gwałtowny, niemal desperacki. Pragnęłam jednak z całych sił przekazać mu swoją miłość. Chciałam, żeby wiedział, że oprócz niego nikt się dla mnie nie liczy. Czułam, po prostu czułam, że to jest teraz dla niego bardzo ważne.
Oderwałam od niego wargi i popatrzyłam w jego piękne czekoladowobrązowe oczy, w których czaiła się niepewność, a może i strach. Na dodatek drżał. Nie podobało mi się to. Musiałam coś z tym zrobić. Musiałam go upewnić, że nie ma się czego obawiać. Że już nigdy z niego nie zrezygnuję. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego zaszła w nim taka zmiana.
– Co się dzieje? Mów do mnie, Ciastko. – Chwyciłam go za brodę i ponownie pocałowałam miękko w usta. Nie podobał mi się jego rozbiegany wzrok. – Bardzo cię kocham i nic ani nikt tego nie zmieni. Wiesz o tym, prawda? – Pogładziłam kciukiem jego dolną wargę, on jednak tylko skinął niepewnie głową i nadal patrzył mi w oczy.
Był piękny, a kiedy widziałam go takiego bezbronnego, miałam wrażenie, że moje serce wyskakuje z klatki piersiowej. Tylko ja widziałam tę jego wrażliwą wersję, która za każdym razem zmiatała mnie z planszy. Każdy jego nastrój odbijał się na moim, jakbyśmy byli połączeni i odczuwali to wszystko razem. Smutek, złość, szczęście, podniecenie… Byliśmy w tym razem, bo naprawdę się kochaliśmy. Na nikim nie zależało mi tak, jak na nim, i nie powinien mieć co do tego wątpliwości. Nawet przez chwilę.
– Nie bardziej niż ja ciebie – przemówił w końcu. Objął dłońmi moją twarz i ponownie pocałował. Tym razem namiętnie, zachłannie, tak jak uwielbiałam być przez niego całowana. Ten pocałunek wywołał u mnie skurcze w podbrzuszu. – Tayla. – W jego ustach moje imię brzmiało jak pieszczota.
– Zabierz mnie do naszego domu, kochanie. Do naszego łóżka – wydyszałam ciężko, gdy się w końcu od siebie oderwaliśmy. – Chcę ci pokazać, jak bardzo cię kocham.
Objął rękami moje pośladki i mnie uniósł. Czułam, że moje słowa go pobudziły. Nigdy nie był na nie obojętny.
Może i seks nie zastępował rozmowy, nie rozwiązywał problemów, ale w tej chwili chyba oboje tego potrzebowaliśmy. Potrzebowałam jego, a on potrzebował mnie…
– Kocham cię, Mason – wyznałam ponownie. Chciałam, żeby to do niego dotarło. Chwyciłam go za włosy i ponownie wdarłam się do jego ust. – Zabierz mnie do domu, chcę się z tobą kochać – powtarzałam, muskając wargami jego twarz.
Musiałam odgonić wszystkie złe myśli. Poczuć jego skórę pod palcami, chłonąć wszystko, co pragnął mi ofiarować. Był moją heroiną, którą chciałam aplikować dożylnie każdego dnia do końca mojego życia. Później… Później miałam zamiar się zastanawiać, jak poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Teraz najważniejszy był dla mnie on…
***
– Rozmawiaj ze mną, Mason. Powiedz mi, co się dzieje teraz w twojej głowie. – Pogłaskałam go po brodzie, którą pokrywał lekki zarost.
Leżeliśmy w łóżku i próbowałam z nim porozmawiać, ale on co chwilę się wyłączał. Niedawno się kochaliśmy. Jak zawsze było cudownie, ale… inaczej. W każdym jego dotyku czułam jakąś desperację i coraz bardziej przerażało mnie jego milczenie. On nigdy się tak nie zachowywał.
– Mason?
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że powrót Owena nic nie zmieni, bo już to zrobił. Wiedziałam jednak, iż sobie z tym poradzimy. Wierzyłam, że nasza miłość jest na tyle silna, iż przetrwa te zawirowania.
Pragnęłam porozmawiać z Wortonem i wyjaśnić cały ten chaos. Co się wydarzyło? Gdzie był? Co robił? Chciałam poznać prawdę. Wciąż jednak to do mnie nie docierało, że on naprawdę żyje. Że przyszedł do mnie. Że przyleciał do Polski. To wszystko wydawało mi się tak surrealistyczne, jakby było snem… Za każdym razem, gdy przed oczami stawał mi jego obraz, mój żołądek się zaciskał. Takie rzeczy działy się tylko w filmach, a nie w prawdziwym życiu.
– Kiedy do niego zadzwonisz? – zapytał nagle Wolański, patrząc mi głęboko w oczy. – Powiedział mi, że zostaje w Polsce jeszcze kilka dni…
Próbowałam za wszelką cenę nie pokazywać, że moje myśli obecnie również zajmuje Worton. Powiedziałam wcześniej, że zadzwonię do niego, jak będę gotowa. Owen, zanim wyszedł z mojego biura, zostawił swój numer telefonu i kazał mnie przeprosić, że źle się przez niego poczułam. Tyle przekazał mi Mason. Sama tak naprawdę nic z tego nie pamiętałam. Odcięłam się ze trzy razy i chyba miałam atak paniki. Nigdy nic takiego mi się nie przytrafiło. Ciągle rozmyślałam, jak wyglądała ta rozmowa między nimi. Czy skakali sobie do gardeł, czy przez mój stan jednak się opanowali? Nie mogłam ich sobie nawet wyobrazić razem w jednym pomieszczeniu, a co dopiero rozmawiających. Mason twierdził, że wszystko działo się tak szybko i że obaj byli tak przejęci moim stanem, iż nie było czasu na cokolwiek oprócz wymiany kilku lakonicznych zdań.
– Może jutro albo pojutrze. Nie wiem… – Nabrałam głośno powietrza i pokręciłam głową. – Wiem, że sytuacja jest beznadziejna i stawia cię w niekomfortowym położeniu, ale musisz wiedzieć, że to niczego nie zmienia.
Zamknął oczy, wtulając twarz w moją szyję.
– Wiem, że musisz to zrobić… – Ciężko westchnął. – Nie chcę, żebyś miała teraz jakieś…
– Przestań! – Weszłam mu w słowo. – Co ty opowiadasz? Nie mam żadnych wątpliwości, że to z tobą chcę spędzić resztę życia. Dlaczego tak mówisz? Dlaczego sądzisz, że teraz mogłabym zmienić zdanie? Skąd u ciebie ta obawa?
Nie przeszło mi to nawet przez myśl. Oczywiście, że kochałam Owena. Zależało mi na nim, ale nie w taki sposób, w jaki on chyba sobie nadal wmawiał.
Mason pocałował mnie delikatnie w szyję, ale nie odpowiedział. Czułam, że coraz szybciej bije mu serce. Zaczęłam głaskać go po głowie, żeby go uspokoić.
– Powinieneś iść ze mną. Powinniśmy spotkać się wszyscy razem. Nie chcę mieć przed tobą żadnych tajemnic. Nie ukrywam, że boję się tego spotkania. Nadal w to wszystko nie wierzę.
Zaczął błądzić wzrokiem po mojej twarzy.
– Nie masz pojęcia, co czułem, kiedy zobaczyłem cię w jego ramionach. Na dodatek ciągle powtarzałaś jego imię. Mówiłaś, żeby nie odchodził. – Położył się płasko na plecach i zakrył rękami oczy.
– Byłam półprzytomna i w kompletnym szoku. Nawet tego dobrze nie pamiętam. Proszę, nie myśl o tym. Kocham cię, rozumiesz? – Odciągnęłam jego dłonie i popatrzyłam prosto w oczy. – Stawimy temu czoła razem.
Nie wyobrażałam sobie już bez niego życia.
Pokiwał głową, ale jakoś bez przekonania. Tak bardzo mnie bolało to, że tak się czuje. Chciałam jakoś naprawić tę sytuację i zająć jego myśli czymś innym, choć mnie samej było ciężko.
– Nie rozmawiajmy już o tym. A przynajmniej na razie. – Zbliżyłam usta do jego ust. – Musisz się odprężyć, bo jesteś okropnie spięty. Zrobię ci masaż. Obróć się na brzuch – rozkazałam i odsunęłam się od niego.
Posłuchał mnie, ale zrobił to z ociąganiem.
Usiadłam na jego tyłku okrakiem i z niezwykłą precyzją zaczęłam masować jego kark, barki, lędźwie, kręgosłup.
– Lepiej? – zapytałam i pocałowałam go w łopatkę.
– Mhm… – zamruczał jak kot i spróbował dłonią złapać mnie za udo.
I chociaż gdzieś głęboko w środku czułam, że to dopiero cisza przed burzą, w tej chwili byliśmy tylko my. Ja i Mason. Mężczyzna, dla którego straciłam głowę…
***
Praktycznie przez całą noc obracałam się z boku na bok, wierciłam i nie potrafiłam znaleźć sobie wygodnej pozycji. Sen nie nadchodził. Mason przytulał mnie do siebie mocno, prawie miażdżąc mi żebra, ale wiedziałam, że tego potrzebuje.
Moje myśli ciągle krążyły wokół Owena. Obawiałam się spotkania z nim. Do wczoraj byłam przekonana, że nie żyje. Że nigdy więcej go nie zobaczę, a wyrzuty sumienia będą mnie dręczyć do końca moich dni. Nie potrafiłam poukładać tego wszystkiego w głowie. Ustaliliśmy z Masonem, że spotkam się z Wortonem sama. Dużo o tym rozmawialiśmy i mój mężczyzna zdecydował, że nie powinien uczestniczyć w tej rozmowie. Może faktycznie miał rację. Na każdym kroku przekonywałam go, że nie ma czym się martwić, ale tak naprawdę trzęsłam się na samą myśl o spotkaniu z moim zmarłym, jak sądziłam, chłopakiem, który nigdy nie będzie mi obojętny. To wszystko mnie przerastało. Tyle wypłakanych łez, a w jednej chwili mój świat stanął na głowie…
Spis treści
Rozdział 1..................4
Rozdział 1