Od ofiary do kreatorki szczęśliwego życia - Renata Rudnicka - ebook

Od ofiary do kreatorki szczęśliwego życia ebook

Renata Rudnicka

5,0

Opis

 "Od ofiary do kreatorki szczęśliwego życia" to wyjątkowa książka, która zabiera Cię w podróż od poczucia bezsilności do pełnego przejęcia kontroli nad własnym życiem. Autorka pokazuje, jak krok po kroku możesz wyjść z roli ofiary i stać się prawdziwą kreatorką swojego szczęścia.

To opowieść o przemianie, wewnętrznej sile i odkrywaniu własnego potencjału. Książka pełna jest praktycznych wskazówek, inspirujących historii oraz narzędzi, które pomogą Ci zmienić podejście do życia i odzyskać radość oraz harmonię.

Jeśli czujesz, że nadszedł czas na zmiany, że chcesz wziąć stery w swoje ręce i kreować życie pełne spełnienia, ta książka jest właśnie dla Ciebie!
Wspólnie wyruszymy w fascynującą podróż samopoznania i rozwoju, podczas której nauczysz się radzić sobie z trudnościami, przekształcać wyzwania w okazje i tworzyć życie, o jakim marzysz.

Książka pomogła już wielu osobom odnaleźć swoją moc i rozpocząć życie, o jakim marzyły.

#rozwójOsobisty #inspiracja #motywacja #szczęście #przemiana #samopoznanie #świadomość #emocje #harmonia #życiePełneSzczęścia #mindset #odwaga

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 173

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

Mam nadzieję, że ta książka stanie się dla Ciebie czymś więcej niż tylko lekturą — niech towarzyszy Ci w codziennym życiu.

Włożyłam w nią całe swoje serce, z myślą o tym, by służyła każdemu, kto po nią sięgnie, jako przewodnik i wsparcie na drodze do szczęścia i spełnienia. 🌟

 

Z głęboką wdzięcznością i życzeniami, by książka dobrze Ci służyła,

Renata Rudnicka

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Książkę dedykuję moim rodzicom –

Mamie Annie oraz Ś.P. Tacie Zdzisławowi.

To dzięki Nim jestem,

od nich się wszystko zaczęło.

Dziękuję za życie.

Z Miłością – Wasza córka Renata

 

 

 

 

 

Redakcja i korekta: Justyna Artym

Skład i łamanie, projekt okładki: Alicja Rudnicka

 

 

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być kopiowana, przechowywana w systemie wyszukiwania ani przesyłana w jakiejkolwiek formie i przy użyciu jakichkolwiek środków, w tym mechanicznych, elektronicznych, fotograficznych czy innych, bez uprzedniej, wyraźnej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia będą ścigane zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa.

© Copyright by Renata Rudnicka 2024

ISBN: 978-83-972952-2-3

Wydanie I

Olsztyn, 2024

https://www.rudnicka-mentor.pl/

 

Spis treści

1. Początek drogi

2. Czym dla mnie jest przebudzenie?

3. Od czego zacząć? Rozdział o stawianiu granic, komunikacji, poczuciu własnej wartości, krytyku wewnętrznym.

4. Wewnętrzne dziecko

5. Emocje

6. Przekonania

7. Schematy rodzinne

8. Ustawienia rodzinne

9. Ciało, które mówi

10. Totalna biologia

11. Trochę o dzieciach

12. O miłości

13. Medytacja oraz wizualizacja to techniki dla każdego

14. Intuicja

15. Praca z podświadomością

16. Kreowanie rzeczywistości

17. Wnioski na koniec

18. Polecajki książkowe

1. Początek drogi

Każda chwila jest nowym początkiem.

Louise Hay, Możesz uzdrowić swoje życie

 

 

Skąd się wziął pomysł na napisanie książki? Pewnie wielu moich znajomych jest zaskoczonych, bo mogą mnie nie znać od strony związanej z rozwojem osobistym. Ponieważ zebrałam cały ogrom wiedzy na ten temat, postanowiłam się w końcu tym podzielić.

Swoją drogę rozwoju przechodziłam w ciszy, nie rozmawiając prawie z nikim o tym, czego się nauczyłam, doświadczyłam, jaką nową metodę poznałam. Zawsze myślałam, że robię to dla siebie – żeby żyło mi się lepiej. Wiele osób nie zna tej części mnie, choć jest we mnie najistotniejsza, bo po prostu o tym nie mówiłam. Dlaczego? Sama nie wiem. Bo kiedyś rozwój duchowy nie był popularny i obawiałam się, że ktoś pomyśli, że jestem dziwna albo że należę do sekty? Podobno, według statystyk, rozwojem zajmuje się ok. 20% społeczeństwa. Jednak z moich obserwacji wynika, że jest nas coraz więcej. Często zdarza mi się, że nowo poznana osoba nieśmiało napomyka, że interesuje ją rozwój osobisty, ja odpowiadam, że mnie również, i rozmowa od razu płynie. Przyszła już pora, aby się tym wszystkim podzielić, bo jest czym.

Usłyszałam od kilku moich mentorek, że tyle razy brałam udział w różnych warsztatach, że już czas znaleźć się po drugiej stronie, bo mam w sobie dużo mądrości. Na początku trudno mi było w to uwierzyć, bo przecież robię to tylko dla siebie, skończyłam wprawdzie studia podyplomowe w zakresie coachingu, ale nie mam wykształcenia psychologicznego...

Jednak, gdy zgłosi się do mnie osoba, która jeszcze nic nie wie o rozwoju osobistym, to ja wtedy wiem, jak ją pokierować, od czego zacząć. Mam bardzo dobry kontakt ze swoją intuicją, mogę takiej osobie powiedzieć, jaki ma temat domagający się przepracowania – jeśli mnie o to oczywiście zapyta. Nie uprawiam diagnozowania moich znajomych bez ich wyraźnej prośby. Taki układ jest zdrowy. Ci, którzy nie mają ochoty na pracę wewnętrzną, z różnych powodów, po prostu tego pytania nigdy mi nie zadadzą i to jest w porządku, możemy rozmawiać na tysiące innych tematów.

Na pewnym etapie mojego życia przestałam już dyskutować ze znakami, które podsyła mi Wszechświat. Decyzję o napisaniu książki podjęłam w dwa dni. Posłuchajcie tej historii.

Pewnego dnia, a był to Poniedziałek Wielkanocny, poszłam na działkę, tradycyjnie z książką. Słońce pięknie świeciło, wyśmienite warunki do czytania. Książka psychologiczna, więc po przeczytaniu fragmentu robiłam przerwę i rozmyślałam. Często robię sobie medytację po przeczytaniu czegoś inspirującego, a na mojej działce szczególnie dobrze mi to wychodzi. W takim właśnie procesie dostałam wiadomość: „Ujarzmij swój strach i zacznij pisać książkę”. „Hmm, ale o czym?”, pomyślałam i zupełnie zostawiłam ten temat.

Już na drugi dzień byłam umówiona na Skypie z Mają, znaną jako Astrolog Maja (to moja motywatorka, która zna się na gwiazdach). Rozmawiałyśmy, jak zwykle, o tym, co w moim układzie planet oraz o moich kolejnych krokach ku fascynującej pracy zawodowej. Na tej sesji Maja zapytała: „To może napiszesz książkę?”. Wtedy do mnie dotarło, że to nie jest przypadek.

Dokładnie wiedziałam, że to znaki od Wszechświata. Jeszcze tego samego dnia zaczęłam pisać. Powstał tytuł i pięć pierwszych stron. Pierwotny tytuł brzmiał: Moja droga do szczęścia, ty też możesz odnaleźć swoją. Tak zaczęło się tworzyć moje dzieło. Ciekawe, że pod koniec pisania tej książki spotkałam się z koleżanką Justyną, aby porozmawiać o korekcie i procesie wydawniczym. Wtedy przypomniała mi, że już kilka lat temu opowiadałam jej o przekazie otrzymanym od jednej z mentorek, o obrazie, że na półce z książkami znajduje się i moja książka, w której opisuję własne metody pracy ze sobą. W ogóle tego nie pamiętałam. Na pewne rzeczy trzeba poczekać i realizować je wtedy, kiedy Wszechświat nam sprzyja. Wszystko wydarza się w odpowiednim czasie.

O tym, że dostajemy znaki od Wszechświata i jak je rozpoznawać – będę pisała jeszcze później.

Impulsem do rozpoczęcia pisania książki były dla mnie zewnętrzne znaki, ale właściwie ten pomysł dojrzewał we mnie już od jakiegoś czasu. Od zawsze byłam dobrym obserwatorem: świata, mojego otoczenia, ludzi. Chcę, aby ta książka była moim głosem w dzisiejszym świecie. Chcę mówić o tym, że my wszyscy możemy tak zmienić swoje życie, aby czuć więcej radości, miłości i szczęścia. Mam życzenie, aby coraz więcej ludzi zamiast agresji wybierało łagodność, zamiast złośliwości – życzliwość. Poza tym chcę też pokazać, a znam to z autopsji, że można wyjść z każdego trudnego doświadczenia. Jeśli akurat teraz masz jakiś bardzo ciężki czas w swoim życiu, to wiedz, że dokładnie to rozumiem. Kiedyś teksty typu „po burzy wychodzi słońce” mnie drażniły, teraz już wiem, że u mnie to się sprawdziło.

Gdy już podjęłam decyzję o napisaniu książki, nasunęło się kolejne pytanie: o czym właściwie ma być? Wtedy przypomniały mi się rozmowy z moimi znajomymi, którzy sami nie zajmowali się rozwojem. Podpytywali o moją drogę, a później mówili: „Ja też chcę coś zmienić w moim życiu, od czego mam zacząć?”.

W tej książce będę się starała odpowiedzieć na to pytanie. Rzeczywiście w Internecie można znaleźć wiele informacji o rozwoju osobistym, ale sama nie znalazłam przewodnika, który by przeprowadził przez cały proces po kolei. Uważam, że są pewne rzeczy, które stanowią podstawę i bez których trudno będzie iść dalej. W rozwoju nie chodzi o to, żeby tylko siedzieć, medytować, „podnosić wibracje” – to nie moja droga. Ja wybrałam inną ścieżkę – bardziej prawdziwą. Może ona być bardziej bolesna, bo często trzeba będzie się zająć jakimś trudnym tematem, ale wcale nie musi. Ta droga może być lekka, łatwa i przyjemna. To dla mnie bardzo ważne, aby w zgodzie ze sobą i w uczciwości przepracowywać zagadnienia, a nie je chować, unikać, ignorować. Życie w prawdzie daje nam poczucie lekkości i wolności. Każdy zrobi dla siebie tyle, ile będzie chciał, ile będzie miał odwagi czy ochoty. Żadnej presji, możesz tylko przeczytać tę książkę, to też jest OK. Jeśli natomiast zdecydujesz się na porządki wewnętrzne, to mam dla ciebie wskazówkę, żeby rozwój zacząć od początku, czyli od podstaw, i nie pomijać żadnego z etapów. W tej książce zdarza się, że posługuję się ogólnikami. Wiem, każdy jest inny, każdy potrzebuje czegoś innego. Jeśli jakiś temat cię nie dotyczy, po prostu to pomiń.

Życzę dobrego czytania, może nie tyle miłego i przyjemnego, ile raczej refleksyjnego. To jest książka z tych, których nie czyta się jednym tchem, tylko z przerwami, z czasem na przemyślenia. Polecam wracać do niektórych rozdziałów na różnych etapach twojej drogi, według uznania.

W tej książce przedstawię metody, które mi bardzo pomogły. O niektórych tylko wspomnę ze względu na szacunek do czyjejś własności intelektualnej. Nie będę opisywała szczegółowo tych metod, które są opatentowane, natomiast dokładniej opowiem o tych, które są ogólnie dostępne.

„Doświadczanie służy świadczeniu, doświadczasz, żeby później inni mogli wzrastać” – to zapadło we mnie po jednej z sesji z koleżanką Justyną. Przyszło w odpowiedzi na mój bunt – tyle już w życiu przeszłam, tak się rozwijałam, a tu przyszła depresja. Miało być lepiej, lżej, a ja nie mogę wstać z łóżka. Zrozumienie przyszło później. To doświadczenie również było mi bardzo potrzebne. Wszystko jest po coś. Nie chodzi o to, co nam się przytrafia, ale o to, co z tym zrobimy. Ta książka to właśnie moje świadectwo, moje świadczenie.

Takich zdarzeń miałam wiele, były takie, po których myślałam, że już się nie podniosę. Mój bagaż przykrych doświadczeń jest spory: bardzo trudne dzieciństwo, bieda, przemoc, nadużycie seksualne, śmierć najbliższych (brat, siostra zmarła prawie na moich rękach, tragiczna śmierć ojca, przyjaciółki), rozwód, depresja, choroba nowotworowa, myśli samobójcze. Wymieniłam je nie po to, aby mi współczuć, tylko po to, abyś zobaczył/a, że gdy piszę o trudnych doświadczeniach, to wiem, o czym piszę. Nie chcę się użalać, że życie mnie tak mocno doświadczyło, ale mówić o tym, jak sobie z tym poradziłam.

Każde nasze trudne doświadczenie możemy przekuć w coś, co wzniesie nas wyżej, co później będziemy postrzegać jako coś dobrego, jakiś sukces. W tej książce sporo będę pisać o tym, jak działać w sposób dojrzały, a nie z pozycji dziecka, oraz zdrowy, czyli jak budować właściwą relację z samym sobą oraz z najbliższymi.

Moją intencją jest pokazanie czytelnikowi, czym jest rozwój osobisty, podzielenie się moimi doświadczeniami, inspiracja. To nie ma być pamiętnik czy życiorys – choć opisanie pewnych faktów z mojego życia jest nieuniknione, to jednak nie na tym chcę się skupić. Chcę pokazać, ile te doświadczenia mnie nauczyły, jakim katalizatorem zmian się okazały. Już nie jestem tą samą zagubioną, wiecznie smutną Renatką.

Nie ma jednej gotowej recepty na udane życie – każdy ma swoją drogę i potrzebuje czego innego. Co nie zmienia faktu, że mogę podzielić się tym, czego doświadczyłam, a przede wszystkim wiarą, że każdy może zmienić swoje życie na lepsze, lżejsze, przyjemniejsze.

„Jesteśmy tu na ziemi po to, żeby się bawić!”, powiedziała kiedyś jedna z moich mentorek. Fajnie, co? Tylko czy my umiemy tak żyć? Część z nas pewnie tak. Jest też spora grupa ludzi, których jednak na co dzień coś martwi czy czują frustrację. Tak być nie musi.

Jeśli coś cię gniecie, boli, czujesz się nieszczęśliwy/a – postaraj się znaleźć swój sposób na zmianę i bądź szczęśliwy/a, spełniony/a, w dobrostanie.

Wiem, że to zdanie brzmi trochę jak hasło reklamowe i możesz mieć wątpliwości: łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić?

Powoli, wszystko po kolei.

Na końcu tej drogi pojawi się prawdziwe szczęście, do tego dążymy. Chciałabym napisać moją definicję słowa „szczęście”. Obecnie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że jestem szczęśliwa. Na pewno jest to związane z tym, że doceniam to, co mam, a nie skupiam się na tym, czego nie mam. Bycie szczęśliwym to stan wewnętrzny. Tu nie chodzi o to, by posiadać: rodzinę, dziecko, dom, pracę, partnera. Tu chodzi o poczucie szczęścia i radości w sercu, a kluczem do tego jest m.in. akceptacja i wdzięczność. Na pewno w tym odczuwaniu szczęścia pomogło mi rozwinięcie w sobie miłości uniwersalnej, dostrzeganie piękna we wszystkim i zachwycanie się nim, zmiana postawy z roszczeniowej na doceniającą to, co jest. Kolejną rzeczą, która mi pomogła osiągnąć wewnętrzne szczęście, było rozpoznanie tego, co sprawia mi cierpienie. Zdarza się, że na czymś się zafiksujemy i tak pół życia potrafimy to ścigać, jak pies, który goni własny ogon. Na przykład: kobieta pragnie mieć dziecko i długo to się nie udaje. Może wiele lat starać się, biegać po wszystkich lekarzach, próbować różnych metod i nic. Te lata szukania i starania są okupione ogromnym napięciem i nieszczęściem. Inna energia będzie, gdy kobieta zaakceptuje ten stan, fakt, że być może nie będzie mogła mieć swojego potomstwa (a są przecież różne rozwiązania), wtedy jej życie nie będzie już takie bolesne. Znam osobiście kilka osób, u których właśnie w tym momencie, gdy przyszła akceptacja – pojawiła się ciąża. Gonienie króliczka sama znam ze swojego własnego doświadczenia. Teraz wiem, że odpuszczenie i zaufanie, że to, co ma do mnie przyjść, to przyjdzie, jest często najlepszą postawą.

Kolejną metodą, która może uwolnić nas od cierpienia, jest zaprzestanie porównywania się z innymi, z rodziną, z osobami z Instagrama. Nikt z nas nie wie, co tak naprawdę słychać we wnętrzu innych osób, poza tym każdy ma własną drogę. Kiedy się porównujemy i czujemy, że nam się wiedzie gorzej, wywołuje to w nas sporo frustracji, niepokoju i niezadowolenia, a to pierwszy krok do cierpienia.

W tej książce podzielę się tym, co ja poznałam, własnymi przemyśleniami, jednak pamiętaj, że to tylko przewodnik napisany z mojej osobistej perspektywy. Jeśli zainspiruję kogoś do zmiany, będzie to dla mnie osobisty sukces. Mam jednak świadomość, że nie jest to jedyna prawda. To moja prawda, płynąca z mojego serca.

Na końcu tej książki znajduje się spis niektórych książek rozwojowych, które mam w swojej biblioteczce. Może cię również zainspirują. Intuicyjnie wybierz, która najbardziej ci teraz pasuje.

Książkę tę napisałam sama, z dobrymi intencjami, w ciszy, samotności. Na taki stan też czasami musimy sobie pozwolić. To w ciszy przychodzą do nas dobre pomysły. W hałasie czy chaosie pewne rzeczy nie powstaną.

Bardzo lubię porównywać nasze życie do ogrodu. Aby rośliny mogły wzrastać, potrzeba kilku czynników – przede wszystkim dobrej gleby. Nie każdy z nas miał to szczęście wyjścia z domu z takim fundamentem, na którym od razu wszystko pięknie rośnie. Gleba niektórych może być słabej kondycji, ale każdy ogrodnik ci powie, że wystarczy dodać nawozu, dosypać dobrej ziemi – wszystko można poprawić, zmienić. Dla jednych będzie to lekki, łatwy i krótki proces, dla innych dłuższy, ale da się. Później trzeba zasiać i to już od ciebie zależy, co i kiedy zasiewasz. I jeszcze jedna ważna rzecz – pamiętaj o chwastach. Czy tego chcemy, czy nie, one wyrastają, to na przykład nasze niewspierające przekonania, tłumione emocje. Jeśli ogrodnik dba o swój ogród, pielęgnuje go, to prędzej czy później zbiera wyśmienite plony, przepiękne kwiaty albo owoce czy warzywa – radość z tego jest nie do opisania. I tak jak w ogrodzie, w naszym życiu jest czas na zasiewanie, czas na plony, ale także czas na regenerację. Do swojego procesu zmian, jeśli się na niego zdecydujesz, podejdź właśnie jak ogrodnik do swojego ogrodu. Jeśli zasiejesz jakieś ziarno, daj mu czas wykiełkować, wzrosnąć, rozwinąć się. Tu nic się nie zadzieje z dnia na dzień, na wszystko jest potrzebny czas, przestrzeń na integrację. Zauważ, że każdy człowiek, który dostanie kawałek ogrodu, zupełnie inaczej go zagospodaruje. Nie ma dwóch takich samych ogrodów czy działek. Tak jak nie ma dwóch takich samych ludzi, każdy jest inny, każdy ma inne cele, predyspozycje i swoją ścieżkę życiową. Wszelkie porównywanie jest po prostu zbędne.

Podobną refleksję miałam kiedyś w dużym markecie spożywczym. Każdy klient ma dostęp do tych samych produktów, tylko że jedni kupią w nim parówki, a drudzy składniki na wykwintne danie. To samo się tyczy naszego życia. Osoby dorosłe są odpowiedzialne za siebie oraz za to, jakie życie prowadzą, jakie produkty wkładają do koszyka swojego życia i co z nimi zrobią. Każdą chwilę można przeżyć na milion sposobów, wybierz dla siebie taką ścieżkę, która da ci radość.

Mam takie życzenie, aby ludziom żyło się lepiej. Od mojej siostry Kasi dowiedziałam się, że to życzenie jest związane z moim Human Design, a więc dzięki tej książce spełniam swoje powołanie na tej ziemi.

Dziękuję, że czytasz.

 

 

PODZIĘKOWANIA

Na koniec tego rozdziału chciałabym złożyć podziękowania. Czuję ogromną wdzięczność do tych, którzy wspierali, pomagali, byli ze mną w procesie tworzenia tej książki.

Tak naprawdę jest wiele osób, którym chcę i mam za co podziękować. Przede wszystkim sobie – za odwagę, determinację i za to, że mimo kilku chwil zwątpienia jednak podążam tą drogą, która została mi wyznaczona. Z imienia i nazwiska chciałabym podziękować osobom, które mnie prowadziły w procesie zmian, do których chodziłam na terapię, warsztaty, kursy, sesje.

Zrobię to chronologicznie.

Pierwszą moją coachką była Dominika Majewska. Trafiłam do niej po bardzo trudnym doświadczeniu. W jej gabinecie wszystko się zaczęło – moja droga wewnętrznej przemiany. Efekty kilkumiesięcznych spotkań przeszły moje oczekiwania. Na drabinie rozwoju przeskoczyłam o kilka szczebelków. DZIĘKUJĘ, DOMINIKO.

Później byłą znakomita, z ogromnym wyczuciem i czuciemIzabela Makowska. Iza jest psychoterapeutką, ale zna wiele metod pracy i zawsze je dostosowuje do potrzeb klienta. To dzięki Izie poznałam ustawienia rodzinne. Jestem jej przeogromnie wdzięczna, wspólnie (ja z jej prowadzeniem) zrobiłyśmy kawał dobrej roboty. DZIĘKUJĘ, IZABELO.

Do Moniki Kozłowskiej najpierw trafiłam na TRE, czyli na metodę uwalniania/redukowania stresu z ciała. To dzięki niej przestałam chodzić sztywna jak mumia. A później zaczęłyśmy pracować metodą Quantum Energy Coaching (QEC) i to było wielkie odkrycie! To metoda, dzięki której można zmienić przekonania podświadomości. Wiele tematów razem przerobiłyśmy. Byłam też na trzymiesięcznym kursie Mindfullness – Bądź tu i teraz. To właśnie dzięki Monice dowiedziałam się, co to znaczy być w polu serca i wdzięczności. DZIĘKUJĘ, MONIKO.

Kolejna moja przewodniczka to Antje Krug. Kto ją poznał, ten wie, że ze spotkania z nią wychodzi się uskrzydlonym. Do Antje pojechałam na kurs Readingu – odczytywania informacji z pola człowieka w głębokiej medytacji. Wtedy pierwszy raz złapałam kontakt z moją intuicją. DZIĘKUJĘ, ANTJE.

Chcę też podziękować Justynie Grudnowskiej, coachce, za nasze rozmowy o życiu. W trudnych momentach Justyna umiała tak mi zadać pytanie, żeby jednak pchnąć mnie do przodu, a przede wszystkim po prostu była. O Justynie na pewno można powiedzieć, że ma doskonałe wyczucie i połączenie z intuicją. DZIĘKUJĘ, JUSTYNO.

Dziękuję mojej siostrze Katarzynie Rudnickiej za wszystkie sesje Human Design. Ileż tam było wiedzy na mój temat. I te jej niesamowite nagrania na WhatsApp: „Wiesz, co odkryłam?” – i miałam jak na tacy swoje lęki, cienie, predyspozycje, powołanie. Cały ogrom wiedzy. Kasia zajmuje się tą metodą od jakiegoś czasu i ciągle odkrywa w niej nowe zakładki. Do takiej sesji potrzebna jest twoja data i godzina urodzenia, ale to coś więcej niż tylko horoskop. Układ planet w momencie naszego urodzenia ma na nas ogromny wpływ. Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym na jakąś nowinkę powiedziała „ej, chyba tak nie mam”, ani razu, zawsze jest to strzał w dziesiątkę. DZIĘKUJĘ, KATARZYNO.

Wymieniłam tylko osoby, które mi towarzyszyły w najważniejszych skokach kwantowych w rozwoju. Tych warsztatów było znacznie więcej i poznanych metod również.

Osób, którym chciałabym podziękować za bycie i wspieranie mnie jest naprawdę dużo. Nie chcę ich wypisywać, żeby kogoś nie pominąć. Jeśli to czytasz i czujesz, że te podziękowania są również do ciebie – to znaczy, że właśnie tobie DZIĘKUJĘ.

Na koniec chciałabym podziękować mojemu synowi Bartoszowi za jego cierpliwość i wyrozumiałość dla mojego procesu twórczego. Dziękuję, że nie było afer, gdy obiad był zrobiony z dużym poślizgiem. Teraz już rozumiem pisarzy: jak jest wena – trzeba pisać.

 

PODSUMOWANIE:

Mam wiedzę i doświadczenie, które mogę przekazać innym, np. w formie książki. Ta książka jest świadectwem tego, że można wyjść z każdego trudnego doświadczenia. 

Ta książka będzie pomocna dla tych, którzy szukają zmian w swoim życiu.

Poprzez podzielenie się swoimi doświadczeniami i wiedzą chcę zainspirować innych i pomagać im w ich własnej drodze.

Aby poprawić jakość twojego życia, niezbędny może być rozwój osobisty.

Bądź dobrym ogrodnikiem w swoim ogrodzie życia.

2. Czym dla mnie jest przebudzenie?

 

Twoja inwestycja w siebie jest najlepszą inwestycją, jaką kiedykolwiek możesz zrobić; nie tylko poprawia twój życiowy sukces, lecz także przyczynia się do sukcesu innych wokół ciebie.

Robin Sharma

 

 

Przebudzenie duchowe według mnie jest to proces, w którym człowiek osiąga dużo większe zrozumienie siebie, wykracza poza ego oraz dotychczasową perspektywę i otwiera się na duchowość. Idzie to często w parze z transformacją życiową i dążeniem do większej harmonii, spokoju i mądrości.

Nurty religijne i duchowe, które mówią o przebudzeniu duchowym, różnią się od siebie pod względem praktyk, wierzeń i filozofii. Każdy z nich kładzie nacisk na rozwijanie duchowości i osiąganie głębszego zrozumienia siebie i świata. Przebudzenie duchowe jest indywidualnym doświadczeniem, które może być wynikiem pracy nad sobą, praktyk duchowych, łaski Bożej oraz otwarcia się na duchowy rozwój.

Poniżej przedstawiam kilka z tych nurtów:

Praktyki duchowe i rozwój osobisty

Przebudzenie duchowe w tym nurcie polega na podnoszeniu częstotliwości wibracyjnej poprzez różne praktyki i ćwiczenia umysłu. Przebudzenie prowadzi do zmiany myśli, emocji i postaw, umożliwiając osiągnięcie pełni świadomego życia.

Duchowość chrześcijańska jako styl życia

W tym nurcie przebudzenie duchowe oznacza życie w Chrystusie i według Ducha Świętego. Polega na przyjęciu konkretnego wzoru relacji z Bogiem i środowiskiem, zgodnie z wiarą i doświadczeniem Kościoła.

Przebudzenie duchowe jako metamorfoza

Tutaj przebudzenie duchowe jest postrzegane jako przemiana duchowa wskutek nagłego doświadczenia, zmiana świadomości, percepcji i sposobu myślenia. Przebudzenie to proces, który prowadzi do głębszego zrozumienia siebie i świata. Osoba doświadcza otwarcia oczu, uświadomienia, kontaktu z prawdą i osiąga pogodę ducha, wolność i miłość.

Hinduizm

W hinduizmie przebudzenie duchowe jest często nazywane „moksza” lub „mukti” i odnosi się do stanu wyzwolenia z cyklu reinkarnacji. Jest to osiągnięcie pełnej świadomości i zjednoczenia z Boską Rzeczywistością. Jego celem jest osiągnięcie jedności z boską esencją, realizacja własnego potencjału duchowego i oświecenie.

Buddyzm

W buddyzmie przebudzenie duchowe znane jest jako „oświecenie” lub „nirwana”. Oświecenie oznacza osiągnięcie pełnej świadomości, zrozumienie prawdy o cierpieniu i wyzwolenie z cyklu ponownych narodzin. Buddyzm kładzie nacisk na osiągnięcie stanu nirwany poprzez praktyki medytacyjne, rozwijanie współczucia i mądrości.

Taoizm

W taoizmie przebudzenie duchowe jest określane jako „zjednoczenie z Tao” lub „odnalezienie jedności z naturą”. Taoizm kładzie nacisk na harmonię z naturą i osiągnięcie stanu bezinteresownej akceptacji i spontaniczności. 

Jak widzisz, są różne definicje przebudzenia duchowego, w zależności od nurtu czy religii. Mają one jednak wszystkie wspólny mianownik – pobudzają do zmiany postrzegania świata oraz zachowania.

Najbliższa jest mi definicja przebudzenia duchowego jako metamorfozy. Która najbardziej podoba się tobie?

Mam jeszcze taką swoją definicję: przebudzenie to świadomość, że nasze życie, nasze doświadczenia – są nasze. To, co się nam przytrafia, nie jest winą innych osób: rodziców, małżonka, szefa. Kiedy coś jest nie tak, najpierw sprawdzamy własne wnętrze i tam szukamy przyczyn tego stanu rzeczy, nie na zewnątrz, wśród naszych bliskich.

Bierzmy odpowiedzialność za swoje życie, a wszystko, co odczuwamy jako niewygodne czy drażniące, traktujmy jako informację: o schemacie, w jakim żyjemy, o swojej wewnętrznej ranie, o własnych przekonaniach. Nasi najbliżsi najczęściej pięknie pokazują nam, co mamy do przepracowania. Raczej im za to dziękujmy zamiast słać w ich kierunku bluzgi czy przedmioty. Oczywiście nie uważam, że w każdej sytuacji należy doszukiwać się destrukcyjnego wzorca. Czasami rzeczy się wydarzają, tak po prostu. Natomiast, jeśli coś trudnego faktycznie się powtarza, to wtedy inaczej na to popatrz. Jeśli masz wymagającego szefa, zmieniasz pracę i trafiasz na podobną osobę, która znów tak samo cię traktuje, to możesz sprawdzić, jaki masz schemat zachowania.

Twoje życie to twoje emocje, przekonania, wewnętrzne dziecko – i tak dalej, i tak dalej. Jeśli świadomie podejdziesz do życia, każde, nawet najtrudniejsze wydarzenie możesz odbierać zupełnie inaczej. Sama doświadczyłam serii nieszczęść, o których już wspominałam. Wtedy myślałam, że nie podołam, nie przeżyję tego. A jednak, wyszłam z tego cała i w dodatku silniejsza. Wszystko zależy od naszej postawy.

Jeśli wchodzisz w sytuację z poziomu ofiary (jestem taki/a biedny/a, oni są tacy źli dla mnie), to ciężko wziąć z niej coś dobrego. Osoby dorosłe świadomie biorą odpowiedzialność i stają do problemu jako dorosłe, a nie jak dzieci.

Nie mówię, że na wszystko mamy wpływ. Jest coś takiego jak nasz osobisty los. Przed losem należy się pokłonić, a nie walczyć z nim – on jest większy, a więc nasza energia włożona w walkę pójdzie na marne. Co to znaczy pokłonić się przed losem? To znaczy – zaakceptować te wydarzenia, które do nas przychodzą i na które nie mamy wpływu, np. choroba dziecka, nagła śmierć w rodzinie. Natomiast zawsze mamy wpływ na to, jak na te wydarzenia reagujemy.

Przychodzimy na ziemię już z jakimś planem. Dusze umawiają się na pewne spotkania i zdarzenia, aby doświadczać i rozwijać się. Jeśli podejdziesz do swojego życia z takim założeniem, wiele spraw nie będzie już budziło tylu emocji.

Na warsztacie u Antje usłyszałam takie porównanie: najpierw zamawiasz kawę z mlekiem i cukrem, a gdy ci ją przynoszą, to się oburzasz, że wcale tego nie zamawiałeś/aś. Jeśli przed zejściem na ziemię umówiłeś/aś się na takich, a nie innych rodziców, na tę rodzinę, niepotrzebne jest oburzenie, że oni ci nie pasują. Świadome przyjęcie koncepcji, że dokładnie takich wybrałem/am, ściąga od razu ogromny bagaż emocjonalny. Są to sprawy nieświadome, ale uwierz mi, że tak jest.

Każde nasze doświadczenie jest po coś.

Motywuje nas do zmiany.

Rozwija nas.

Stajemy się pełniejsi.

Poznajemy siebie coraz bardziej.

Powiem ci, czytelniku, że kiedyś nawet bym nie pomyślała o tym, że napiszę moją własną książkę, że wyjdę do świata i będę miała odwagę mówić o tym, czego doświadczyłam. Ja, ta zakompleksiona, cicha, nieśmiała dziewczynka, która poproszona na uroczystości o zabranie głosu robiła się cała czerwona.

A jednak, jestem tą samą osobą, ale w moim postrzeganiu już zupełnie inną. Inną, bo już świadomą swojego wnętrza, darów i niedoskonałości, a przede wszystkim swojej drogi życiowej.

Kiedyś nie miałam pojęcia o tym, jaka drzemie we mnie siła, odwaga, mądrość. Odkrywałam to przez całe moje dotychczasowe życie, kawałek po kawałku, i tak naprawdę ciągle to odkrywam i uczę się o sobie nowych rzeczy.

Dla mnie człowiek przebudzony to człowiek świadomy.

Na wielu stronach czy grupach na Facebooku można wyczytać różne recepty dla osób „przebudzonych”: trzeba cały czas wysoko wibrować, można czuć tylko pozytywne emocje, kochać wszystkich i wszystko– ja się pod tym nie podpisuję. Według mnie zupełnie nie o to chodzi.

Człowiek świadomy to człowiek dojrzały, który bierze odpowiedzialność za siebie.

O emocjach szerzej będę pisała później, teraz tylko wspomnę, że nie dzielę ich na pozytywne i negatywne. Taka presja na czucie „pozytywnych” niesie ze sobą ryzyko tłumienia „negatywnych” emocji, a to jest nieautentyczne i szkodliwe. Bo gdy spychana złość wreszcie wybuchnie jak ten wulkan, to lawa rozleje się na cały dom, a może i na ogród. Zbyt duże ryzyko poparzenia.

Jesteśmy ludźmi – odczuwamy całe spektrum emocji. Człowiek świadomy potrafi je rozpoznać, nazwać i przepuścić, bo okazuje się, że czucie nie jest takie straszne, choć wcześniej myśleliśmy, że może nas zabić. Rozdział o emocjach zachęcam przeczytać z większą uwagą, bo to niezwykle ważny temat.

Jeśli chcesz w życiu czegoś innego niż dotychczas, potrzebna jest zmiana twojego myślenia, przekonań, które cię blokują. Nie można działać wciąż tak samo i oczekiwać innego rezultatu. To tak, jakby zasiewać ciągle te same ziarna na piasku i oczekiwać, że może w końcu wyrośnie coś innego. To nie może się udać. Natomiast pracą nad sobą można zmienić wiele.

W tym procesie niezwykle ważna jest uczciwość wobec siebie. Wobec niektórych trudnych pytań mogą się odpalać mechanizmy obronne i wtedy ciężko jest o tę prawdziwą odpowiedź. Bądź jednak cierpliwy/a, prędzej czy później przyjdą dobre, czyli prawdziwe odpowiedzi dotyczące danego tematu.

Ja rozpoznaję zmianę u siebie na przykład po tym, że z łatwością wyłapuję wszelkie techniki manipulacyjne mojego rozmówcy. I wtedy mam wybór – wejdę w to, ponieważ świadomie się na to zgadzam, albo powiem STOP – ponieważ nie chcę wchodzić w taki rodzaj relacji.

A po czym ty poznasz, że już nastąpiła u ciebie jakaś zmiana w procesie przebudzenia?

Możesz to zauważyć, gdy na powtarzającą się sytuację zareagujesz już zupełnie inaczej. Dajmy na to, że zawsze cię mocno dotykało, jeśli ktoś zwrócił ci uwagę, że masz dodatkowe kilogramy. Ty sprzed zmiany możesz poczuć wstyd, upokorzenie, złość. Ty po zmianie możesz zawsze odpowiedzieć ze spokojem wewnętrznym: „A czemu mi to mówisz?”. Masz świadomość swojego ciała, być może już wiesz, skąd ta nadwaga (o tym więcej w rozdziale Ciało, które mówi), a przede wszystkim akceptujesz siebie takim/taką, jakim/jaką jesteś.

Nasze życie to nasz ogród. To właśnie w tym magicznym ogrodzie tworzymy nasze życie jako sztukę, a my jesteśmy artystami tego dzieła. Na tej ziemi każdy człowiek jest jak unikatowa roślina, kształtująca swój własny charakter i osobowość. Jesteśmy takimi, jakimi powinniśmy być, stworzeni, by zakwitnąć i rozwijać się.

 

PODSUMOWANIE:

Człowiek przebudzony to człowiek świadomy.

Bierz odpowiedzialność za swoje życie. Zamiast szukać winy (na zewnątrz lub wewnątrz), zwróć uwagę na to, co możesz zmienić w sobie i w swoim wnętrzu.

Spróbuj zaakceptować wydarzenia losowe, na które nie masz wpływu, jako część swojego życiowego planu.

Nawet najtrudniejsze wydarzenia mogą być okazją do rozwoju i zmiany.

Pracuj nad sobą, zmieniaj swoje myślenie i podejście, a zobaczysz pozytywne efekty.