Niebyt - Kaśków Jerzy - ebook

Niebyt ebook

Kaśków Jerzy

4,0

Opis

Komplementarna odpowiedź na pytanie: Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? Wstrząsająca książka: O zagrożeniach wynikających z życia. O sensie ludzkiej egzystencji. Dlaczego zostaliśmy rzuceni w czas? Na czym polega istota zła? Jak rozumieć miłość? Dlaczego nigdy nie doświadczymy pokoju? Dlaczego muzyka nie uleczyła ludzkiego gatunku? Raju — piekle religijnym i kwantowym. O martwej literaturze i muzyce. Mordercach, samobójcach i mistrzach egzystencji. Lęku, śmierci, pięknie, dobru i prawdzie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 254

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Kaśków Jerzy

Niebyt

Wprowadzenie do idei sensu istnienia

© Kaśków Jerzy, 2020

Komplementarna odpowiedź na pytanie: Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy?

Wstrząsająca książka:

O zagrożeniach wynikających z życia. O sensie ludzkiej egzystencji. Dlaczego zostaliśmy rzuceni w czas? Na czym polega istota zła? Jak rozumieć miłość? Dlaczego nigdy nie doświadczymy pokoju? Dlaczego muzyka nie uleczyła ludzkiego gatunku? Raju — piekle religijnym i kwantowym. O martwej literaturze i muzyce. Mordercach, samobójcach i mistrzach egzystencji. Lęku, śmierci, pięknie, dobru i prawdzie.

ISBN 978-83-8221-641-7

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Wstrząsająca książka:

O zagrożeniach wynikających z życia. O sensie ludzkiej egzystencji. Horror metafizyki fundamentalnej. Dlaczego zostaliśmy rzuceni w czas? Na czym polega istota zła? O wolności woli ludzkiej. Jak rozumieć miłość? Dlaczego nigdy nie doświadczymy pokoju? Kiedy mamy do czynienia ze sprawiedliwością? O znaczeniu szaleństwa. Czym jest nicość? Jak postrzegać sztukę? Dlaczego muzyka nie uleczyła ludzkiego gatunku? O przesadnym nadawaniu znaczenia fizyce kwantowej. O grzechu innego. Raju — piekle religijnym i kwantowym. O znaczeniu dzielności etycznej. O martwej literaturze i muzyce. Mordercach, samobójcach i mistrzach egzystencji. O greckiej spuściźnie. Lęku, śmierci, pięknie, dobru i prawdzie. O upadku kultury i kalectwie duchowym. Jezusie, Kancie, Tischnerze, Jungu, Bergsonie i Schopenhauerze, lecz przede wszystkim: O znaczeniu źródłowej idei, która jest tylko milczeniem.

Jestem dziś nieco bardziej ponury niż poważny, dla nikogo niepojęty, zakochany w obawie, że być może człowiek nie zrozumie, kim jestem i jakim sprawom zamierzam nadać znaczenie. To nie jest kwestia uczuć, kto bowiem żyje pod wpływem emocji, ten do życia nie dostał jeszcze powołania. Ulegając kaprysom miernych aksjomatów, ciągnięty przez pociąg do złudzeń, pragnie dla siebie nieszczęśnik zadowolenia. Sam dla siebie jest koszmarem, gdy bowiem spogląda na swoje oblicze, musi stawić czoło wątpliwościom natury moralnej i je natychmiast zgładzić, gdyż z rozkoszą dostrzega w sobie twarz tyrana, na którą patrzy bez wstydu i zażenowania, lecz przecież wie i zdaje sobie sprawę, że jego życie na ma sensu, że jest kompletnie bezużyteczny. To ukryte stwierdzenie jednak nie znajduje w nim rozsądnego przekonania, jego maskarada marzy już tylko o tym, by otoczyć się tłumem niewolników, którzy pełzając u jego stóp będą mieli jedynie szacunek dla pozorów. Najmniejsza dawka prawdy zostanie natychmiast przegoniona, bowiem czymś najgorszym może być dla nich wyzwolenie się od siebie, za to z rozkoszą przyjmować będą niszczenie, schlebianie, czołganie się u stóp swego pana, który jest gwarancją upadku, w nieustającej potrzebie doznania porażki, która jest ich przeznaczeniem.

Metafizykę potraktowano do tej pory jako poligon bojowy myśli przeróżnej proweniencji, które nieustannie walczą, ścierają się, podejmując żałosne próby dosięgnięcia tajemnicy, a prawda — cokolwiek by teraz o niej nie powiedzieć — jest orzekana werdyktem sprawiedliwej — a jakże — wspólnoty, która ma to do siebie, że albo skaże Sokratesa na śmierć, spali Giordano Bruno na stosie lub wybierze Hitlera na kanclerza Niemiec. Zbiorowe zaprzysiężenie w ludzkiej sprawie, jak uczy historia — nie powinno zatem stanowić koncepcji wiarygodnej. Dlaczego dzieje się jednak inaczej? Czy zostaliśmy skazani na na potępienie, pogardę i mrok — w dziejowym pochodzie zwycięzców i pokonanych — czy też błędnie rozpatrywaliśmy sens naszego istnienia, nieustannie klucząc od paliatywu do paliatywu w poszukiwaniu rozwiązania problemu wolności?

Podejmę zatem tutaj próbę ukazania potęgi metafizyki, a w szczególności jej potencjału, jeśli chodzi o rozpoznawanie źródeł zła, z którymi cywilizacja ludzka zmaga się od zarania dziejów. Metafizyka, o której opowiem, zdolna będzie przeciwdziałać wszelkiej czającej się na horyzoncie naszego życia patologii, grozie, deprawacji i niesprawiedliwości, eo ipso stanowić katalizator bezpieczeństwa (alarm), bowiem zmierzy się z odpowiedzią na pytanie, o którym rozprawiał prof. Kołakowski: jak jest w ogóle do pomyślenia błędna czy złudna percepcja[1]. Jeśli bowiem nie uda się tego zrobić, nie ma sensu metafizyką się zajmować, gdyż metafizyka dziś musi być także metafizyką jutra, co dobitnie ugruntuje jej pozycję w ludzkim doświadczeniu.

Czy można znaleźć punkt oparcia dla wszelkiej myśli i ludzkich działań?Ugruntować „metafizykę dziś”, która dobrze wykona pracę na swoim odcinku, by stworzyć pomost do rozwoju praw przyszłości i w ten sposób porozumiewać się z tymi, co nadejdą, tym samym zmienić zapatrywanie na ludzkie życie, które w gruncie rzeczy — jak pokazują nasze dzieje — niewiele jest warte, bo cokolwiek by nie powiedzieć o nieszczęsnym gatunku, to jedno wydaje się jasne: nie pragnie żyć i bardzo często nie wie, jak umrzeć…

Szanowni Czytelnicy,

będę w toku wywodu używał dwóch metafor. Jedna będzie oparta o działanie urządzenia GPS. By dojechać do celu, potrzebujemy obliczeń, których nam użycza teoria względności. Jedziemy zatem z Krakowa do Radomia. Cel zostaje osiągnięty. Podobnie rzecz ma się kulturą. Mimo najlepszych chęci i pracy wykonanej na przestrzeni tysiącleci wciąż nie udaje się wypracować modelu (płynnego[2]) koegzystowania jednostek w organizacji, dlatego też kultura wpada nieustannie w potrzask, w pułapkę własnej pychy i niemocy, nie ma bowiem właściwych „obliczeń”, że tak to ujmę, stąd też droga do celu wiedzie przez nas przez rozpacz i ból, a ten wymyka się nam, niczym bliżej nieokreślona tęsknota.

Drugą metafora to miarowe odsłanianie obrazu, gdzie sama kompozycja ujawni swoją moc dopiero po uchwyceniu części składowych tworzących jej całość, czemu będzie towarzyszyć mój wywód. Nie należy się przejmować pozornym nieładem, bowiem droga na szczyt jest mozolna i trudna. Powoli, systematycznie, niczym wyprawa w góry. Znój i wysiłek rekompensują nam piękne krajobrazy, a gdy wreszcie osiągamy szczyt okazuje się, iż zdobyliśmy jeno cnotę, jeśli góry w swej łaskawości użyczyły nam mądrości.

Jak zatem mogłaby funkcjonować poprawnie działająca organizacja, która przywróci metafizyce należne jej miejsce na frontonie cywilizacyjnej budowli?

Polecam się uwadze Szanownych Państwa.

[1] Leszek Kołakowski, Horror metaphysicus, Warszawa 1990, str. 79.

[2] Płynna rzeczywistość Zygmunta Baumana nie odpowiada na żadne z postawionych tu postulatów.