31,92 zł
Czy masz dość zgadzania się na prośby, które Cię frustrują, i wykonywania zadań, które nie przynoszą satysfakcji? „Naucz się mówić nie” to przełomowy poradnik autorstwa Vanessy Patrick, który pokaże Ci, jak wzmocnić swoją wewnętrzną siłę i żyć według własnych zasad. Autorka przedstawia koncepcję „odmowy z mocą” – unikalnego sposobu mówienia „nie”, który pozwala zachować harmonię w relacjach, a jednocześnie chroni Twoje granice i priorytety.
Z tej książki dowiesz się, jak:
- odróżnić to, co dobre dla Ciebie, od tego, co nie służy Twoim wartościom,
- skutecznie odmawiać, nie narażając się na negatywne reakcje,
- ustalać osobiste zasady, które dadzą Ci poczucie wolności,
- budować lepsze relacje poprzez szczerą i klarowną komunikację.
Ten poradnik to klucz do odzyskania kontroli nad swoim czasem i energią, pozwalając na realizację najważniejszych celów w życiu zawodowym i osobistym.
Dzięki niemu nauczysz się wyznaczać zdrowe granice, rozwijać pewność siebie i żyć w zgodzie z własnymi wartościami.
Odkryj, jak wielką moc ma słowo „nie”, i zacznij zmieniać swoje życie już dziś!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Swoje dwudzieste czwarte urodziny spędziłam w pustym biurze, wpatrując się w faks.
Biuro to, o ile kogoś z czytających to interesuje, było dużym, prostokątnym pomieszczeniem typu open space, utrzymanym w szarości i bieli z akcentami czerwieni. Nowicjusze tacy jak ja dzielili maleńkie boksy w lewym dolnym rogu. Pośrodku, z dala od zgiełku i krzątaniny, znajdowały się większe boksy, zajmowane przez naszych przełożonych. Faks szczycił się posiadaniem własnego przeszklonego boksu w prawym górnym rogu pomieszczenia. Była połowa lat 90. XX wieku, a gospodarka Indii właśnie otworzyła się na świat. W tamtych czasach faks był sercem każdej organizacji: z rytmiczną regularnością pompował do naszej agencji reklamowej informacje od klientów i wysyłał je dalej.
Tamtego popołudnia dział księgowości odbył rutynową telekonferencję z klientem. Jako najmłodsza stażem członkini zespołu odpowiadałam za sporządzenie podsumowania spotkania – protokołu – i za przesłanie go faksem do klienta, który miał, również faksem, potwierdzić otrzymanie dokumentu. Zarówno agencja, jak i klient kierowali się zasadą „chroń swój tyłek”, zgodnie z którą wszystko musiało być udokumentowane na piśmie. Bezzwłocznie ogarnęłam znane sobie dobrze zadanie – spisać protokół, pokazać szefowej, wysłać faksem, gotowe! Spieszyłam się przecież na swoje przyjęcie urodzinowe, do rodziny i znajomych.
Niecierpliwie spoglądałam na zegar, czekając, aż wybije godzina siedemnasta, żeby natychmiast wybiec z biura i uniknąć długotrwałego sterczenia w typowym mumbajskim korku. Podniosłam torebkę i już miałam wyjść, gdy nad ścianką mojego boksu zamajaczył kanciasty, wysoki cień szefowej, która lubiła zaglądać do naszych klitek od góry. Wychodziła właśnie z biura i podeszła tylko, by zapytać (zdawkowo), czy otrzymałam od klienta faks z potwierdzeniem odbioru protokołu. Odpowiedziałam, że nie. Skierowała się w stronę windy, ale po chwili stanęła i odwróciła się. Uśmiechnęłam się uprzejmie, spodziewając się, że powie „miłego wieczoru” lub „wspaniałej imprezy”. Zamiast tego jednak usłyszałam: „Nie wychodź, dopóki nie przyjdzie faks z potwierdzeniem, że klient otrzymał protokół”.
Zamarłam. Nie potrafiłam wykrztusić sensownej odpowiedzi.
Wieczór mijał, a ja czekałam na faks. Stanęłam przed przeszklonym pomieszczeniem, w którym znajdowała się maszyna, i wpatrywałam się w nią, czekając, aż zacznie wreszcie wypluwać zwoje papieru. Od czasu do czasu wchodziłam do środka, by sprawdzić, czy przypadkiem nie przegapiłam nadejścia faksu. Około dziewiętnastej biuro zaczęło pustoszeć. Przyznaję: przez moją głowę przemknęła myśl, że mogłabym po prostu iść do domu, ale bałam się konsekwencji. Czy szefowa się o tym dowie? Czy mnie wyrzuci? Co powiedzą rodzina i znajomi, jeśli stracę tę moją pierwszą prawdziwą pracę?
Tego wieczoru dzwoniłam do domu kilka razy. Rodzice czy też jedna z sióstr, w zależności od tego, kto akurat odebrał, informowali mnie, którzy goście już się zjawili, a z upływem czasu – który z nich zjadł kolację, pożegnał się i wyszedł; wszyscy życzyli mi wszystkiego najlepszego i przepraszali, że muszą już wracać (był wtorek).
Faks przyszedł około dwudziestej pierwszej trzydzieści. Wyjęłam go z maszyny, położyłam na biurku szefowej i poszłam do domu.
Tak wyglądały moje dwudzieste czwarte urodziny. Zamiast imprezy dwa słowa na kartce: „Otrzymaliśmy, dziękujemy”.
Dziś, gdy to wspominam, nie czuję już dawnego rozczarowania, tamten dzień jednak otworzył mi oczy na (niekiedy) trudną rzeczywistość kariery zawodowej, a zwłaszcza na (często bezsensowne) osobiste wyrzeczenia, do których zmusza nas życie, jeśli chcemy przeskoczyć ze wspólnego boksu biurowego do własnego gabinetu. Zdarzenie to obudziło we mnie także ciekawość i głęboką potrzebę zrozumienia złożoności myśli, uczuć i działań ludzkich.
Zapewne nie będzie zaskoczeniem informacja, że z tamtej firmy przeszłam do innej, a potem do jeszcze innej, aż wreszcie zdecydowałam się zrobić doktorat na Uniwesytecie Południowej Kalifornii. W świecie akademickim poczułam się jak ryba w wodzie, dziś zaś cieszę się wszystkimi przyjemnościami życia intelektualnego, które jest udziałem wykładowców University of Houston. Kocham tę pracę i jestem przekonana, że znalazłam swoje powołanie!
Moje życie kręci się dziś wokół wiedzy: tworzę ją poprzez własne badania, dzielę się nią z innymi, wygłaszając wykłady i pisząc teksty, a także zdobywam ją dzięki lekturze i analizie doświadczeń innych ludzi. Od wielu lat zajmuję się badaniem zjawisk sprawczości i niezależności w działaniu; znajdują się one w obszarze moich zainteresowań od tamtego pamiętnego dnia, gdy – powiedzmy to sobie szczerze – nie zachowałam czujności i pozwoliłam, by moje prawo do samostanowienia złamał ktoś, kto zmusił mnie do zrezygnowania z własnego przyjęcia urodzinowego, by dopilnować błahostki z gatunku, który w dalszej części tej książki określam zbiorczo mianem dyrdymałów.
Jeszcze dziś, gdy wspominam tamten dzień, mam dreszcze. Wówczas przyrzekłam sobie, że już nigdy nie pozwolę, by coś podobnego mnie spotkało – a także by spotkało kogokolwiek innego, o ile będę w stanie temu zapobiec.
Minęło już ponad 10 lat od chwili, gdy wraz z moim ówczesnym doktorantem, a obecnie długoletnim współpracownikiem naukowym Henrikiem Hagtvedtem ukuliśmy termin „autonomiczna odmowa”. Używaliśmy tego pojęcia w artykułach naukowych w odniesieniu do supermocy mówienia „nie” w sposób przekonujący, tak by zniechęcić rozmówcę do wywierania nacisku. Autonomiczna odmowa jest sposobem ekspresji własnego ja, odzwierciedleniem indywidualnej tożsamości każdego z nas. Niniejsza książka pozwoli ci prawdziwie zrozumieć, na czym polega autonomiczna odmowa, odpowiedzieć sobie na pytanie, co decyduje o jej skuteczności, a także opanować trzy kompetencje, dzięki którym twoja odmowa nie będzie podlegała dyskusji. Na razie ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że autonomiczna odmowa pozwala nam pokonać podstawową barierę, która utrudnia nam mówienie „nie” – z trzech powodów:
Jest odbiciem twojej tożsamości i wyraża twoje wartości, priorytety i preferencje (twoje „nie” dotyczy powodów związanych z tobą, a nie z osobą, która zwróciła się do ciebie z prośbą).
Daje wyraz przekonaniom i determinacji (jest wyrazem autonomii i pewności siebie).
Jest definitywna i nie zachęca rozmówcy do dalszych nalegań (a więc nie zagraża twojej relacji z tą osobą ani twojej reputacji).
Po publikacji tych artykułów badawczych dzieliłam się swoimi wnioskami i przemyśleniami na temat autonomicznej odmowy za pośrednictwem platformy Professor + Educator, różnych mediów, podczas warsztatów szkoleniowych i konferencji. Ku mojemu zaskoczeniu uczestnicy wykładów i zajęć zaczęli prosić o więcej informacji. Niestety nie miałam nic wartościowego do zaoferowania osobom potrzebującym dodatkowych danych. Mogłam im dać wyłącznie swoje artykuły (których treść już przecież im przekazałam) lub kopie swoich prezentacji w PowerPoincie (żałosne!). Chciałam tymczasem za wszelką cenę wnieść coś nowego do świata ludzi i idei. Jako zagorzała czytelniczka zdecydowałam, że muszę podzielić się swoją wiedzą na temat koncepcji autonomicznej odmowy, tak jak swoją pasją, nadając jej formę książki. Tej, którą trzymasz teraz w dłoni.
Wśród licznych porad ludzi sukcesu przewija się jedna: nie angażujmy się w działania, które wydają się nam nieistotne. Steve Jobs był zdania, że „koncentracja wymaga umiejętności mówienia «nie»”, Oprah Winfrey powiedziała kiedyś: „«Nie» to pełne zdanie”; były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair wyraził opinię: „Sztuka przywództwa polega na umiejętności odmowy”, a Warren Buffett, dyrektor generalny holdingu Berkshire Hathaway, mówił: „Musimy opanować sztukę wyrażania zgody po namyśle i szybkiego odmawiania”. Autorzy licznych bestsellerów, w tym Marshall Goldsmith (który zalecał sporządzenie listy spraw do wyrzucenia), Greg McKeown („zajmuj się wyłącznie tym, co ma znaczenie”), Ryan Holiday („bądź bezlitosny dla błahostek”), Matt Haig („nie bierz na siebie zadań, z którymi jest ci nie po drodze”) i Seth Godin („jeśli mówisz «tak» wyłącznie po to, by uniknąć dyskomfortu wywołanego przez odmowę, niczego nie osiągniesz”) podkreślają, jak ważna jest umiejętność mówienia nie.
Zarazem jednak, choć wszyscy akcentują, jak istotna jest umiejętność odmawiania, brakuje usystematyzowanych, wypróbowanych metod wyrażania odmowy w taki sposób, by nie odbiło się to na naszych relacjach, reputacji, a zarazem zniechęciło proszących do dalszych nagabywań. Po to właśnie powstała ta książka. W jej treści opieram się na badaniach (własnych i cudzych), by dać czytelnikom zestaw narzędzi i kompetencji, które pozwolą im skutecznie mówić „nie”. Nauczycie się rozróżniać, kiedy warto powiedzieć „nie”, i zdobędziecie supermoc definitywnej, autonomicznej odmowy.
Poniżej znajduje się plan niniejszej książki, a w nim informacje o zawartości poszczególnych części.
Część 1 (Mówienie „nie” to supermoc) pozwoli nam zrozumieć, dlaczego wielu osobom proste słówko „nie” przysparza tak wielu udręk. Odkryjemy przyczyny, które każą nam mówić „tak” również wtedy, gdy chcemy odmówić. Dowiemy się, że zostaliśmy uwarunkowani społecznie, by wierzyć, że odmawianie innym zaburza harmonię relacji międzyludzkich. Niektórym słowo „nie” kojarzy się z konfliktem i lękiem – musimy jednak przygotować się na uczucie dyskomfortu, jaki wzbudzi w nas perspektywa udzielenia odmownej odpowiedzi, i nauczyć się sobie z nim radzić. Tworzymy w ten sposób grunt pod wdrożenie proponowanego przeze mnie rozwiązania: autonomicznej odmowy. Dowiemy się, jak uświadomić rozmówcy, że nasza odmowa jest definitywna. Jak wskazuje nazwa tego narzędzia, autonomiczna odmowa to sposób mówienia „nie”, który pozwoli wam odzyskać kontrolę nad własnym życiem. Znikną nerwy i frustracja, zyskacie spokój i poczucie sprawczości, to zaś wyjdzie na dobre zarówno waszej reputacji, jak i relacjom z innymi.
W części 2 (MOC autonomicznej odmowy) zajmiemy się trzema kompetencjami, których będziecie potrzebować, by tę tytułową MOC zyskać. Skrótowiec MOC odpowiada tym właśnie trzem kompetencjom:
Myślenie kształtujące świadomość.
Ogół zasad zastępujących decyzje.
Całokształt tożsamości.
Rozdział 1 tej części zawiera zestaw narzędzi autonomicznej odmowy. Jako że autonomiczna odmowa koncentruje się na nas samych, kluczową kompetencją, w którą musimy zainwestować, jest wzrost samoświadomości. Poznamy strategie wzmacniania zarówno samoświadomości wewnętrznej (zrozumienia własnych wartości, preferencji i przekonań, własnej wizji sukcesu i szczęścia), jak i samoświadomości zewnętrznej (zrozumienia tego, co myślą o nas inni ludzie). Nauczymy się także polegać na samoświadomości, by umiejętnie porządkować kierowane do nas prośby i świadomie decydować się na ich przyjęcie lub odrzucenie.
Fundamentem autonomicznej odmowy jest ustalenie własnych zasad reagowania w sytuacjach, gdy ktoś nas o coś prosi. Nazywam je osobistą strategią. Pokażę wam, jak opracować swoją osobistą strategię (proste reguły, których będziemy przestrzegać, odwołujące się do naszych pryncypiów, wartości i priorytetów), by odzwierciedlała ona naszą tożsamość. Przekonamy się, że strategia osobista pozwala nam zidentyfikować źródło instynktownego oporu przed spełnieniem prośby, jak również odmówić jej spełnienia z przekonaniem i determinacją.
Na koniec zamierzam dowieść (mam nadzieję, że skutecznie), że autonomiczna odmowa jest działaniem angażującym całe ciało, a świadomość znaczenia sygnałów niewerbalnych odgrywa w niej kluczową rolę. Przekonacie się między innymi, że język niewerbalny pozwala nam osiągnąć niejedną korzyść – z jednej strony, nasze „nie” staje się dzięki niemu stanowcze i zdecydowane; z drugiej zaś wzmacnia naszą relację z osobą, która nas o coś prosi.
W części 3 (Aspekty praktyczne autonomicznej odmowy) przekujemy teorię w praktykę. Zamiast snuć rozważania na temat supermocy, jaką jest autonomiczna odmowa, zajmiemy się analizą korzystania z niej w codziennym życiu. Wiemy, że praktyka czyni mistrza. Dobrze też wiedzieć, co może stanąć nam na drodze do sukcesu. Zdarza się, że w obliczu autonomicznej odmowy rozmówca nadal nalega. To nieuchronne. Jeśli jednak nauczymy się rozróżniać sposoby perswazji i opracujemy strategie reagowania, będziemy mieli większe szanse poradzić sobie z natrętem.
Ta książka pokaże wam, że autonomiczna odmowa nie polega wyłącznie na mówieniu innym „nie”: ale także na mówieniu „nie” samym sobie. Poczucie sprawczości wpłynie na całe wasze życie. Dowiecie się, jaką rolę w naszym życiu osobistym i zawodowym odgrywa dialog wewnętrzny. Chwytliwy zwrot „dzieje się tak, jak mówisz” sprawdzi się w wielu sytuacjach codziennych, które wymagają umiejętności mówienia „nie” swoim impulsom – i mówienia „tak” obranym celom. Bezustannie stykamy się z wieloma dylematami zarówno prywatnie, jak i służbowo – zrezygnować z siłowni czy nie; jak zbudować pewność siebie, która pozwoli nam stawić czoła nowym wyzwaniom (czego być może obecnie się boimy), jak przestać się martwić i uciszyć irytujący głosik wewnętrznego krytyka. Na koniec zastanowimy się, w jaki sposób autonomiczna odmowa sprzyja relacjom międzyludzkim i realizacji celów, które są dla nas ważne i znaczące.
To podobnie jak z zasadami, którymi rządzą się sztuka i architektura: założenia autonomicznej odmowy, które przedstawię wam w niniejszej książce, nie podyktują wam dokładnie, co robić, co mówić albo jakich słów użyć w określonej sytuacji. Chcę, byście nauczyli się wnikliwego myślenia, osiągnęli samoświadomość, która jest warunkiem koniecznym stosowania autonomicznej odmowy. Dzięki tej podbudowie będziecie w stanie wypracować sobie metodę mówienia „nie” dopasowaną do waszych potrzeb, sprawdzającą się w sytuacjach, których doświadczacie na co dzień, i w kontaktach z ludźmi, których spotykacie na swojej życiowej drodze.
Ogromną gratyfikacją podczas prowadzenia badań, które dały początek tej książce, jak również podczas pisania była dla mnie świadomość znaczenia autonomicznej odmowy dla wszystkich praktycznych aspektów naszego życia. Niemal każda z grup odbiorców, do jakich zwracałam się w ciągu ostatnich ośmiu lat – menedżerowie, profesorowie, młodzi specjaliści, urzędnicy państwowi, kadry zarządzające wyższych uczelni – zgadzała się co do jednego. Bez względu na to, jaką drogą podążasz: czy szukasz pierwszej pracy, chcesz zrobić profesurę, zostać prezesem firmy, rektorem uniwersytetu, nie dotrzesz do celu, jeśli będziesz się zgadzać na wszystko. Musisz nauczyć się skutecznie odmawiać angażowania się w sprawy sprzeczne z twoimi aspiracjami. Przedstawiciele wszystkich wymienionych grup są zdania, że bylibyśmy dużo szczęśliwsi, mniej zestresowani, mielibyśmy więcej czasu i energii, gdybyśmy zdołali rozwiązać jakże powszechny, złożony, a zarazem ogólny problem z mówieniem „nie”. Z radością przedstawiam wam gotowe rozwiązanie: umiejętność autonomicznej odmowy.
Dzięki tej książce mam nadzieję zaprezentować wam unikalną, pozytywną i świadomą strategię autonomicznej odmowy – nowy sposób myślenia, a zarazem zestaw kompetencji, które musicie zdobyć, by odmawiać skutecznie, w sposób autentyczny i autonomiczny. Wspólnie opracujemy plan działania, który pozwoli wam wydostać się z miejsca, w którym obecnie się znajdujecie, i otworzyć sobie drogę ku nowym możliwościom, zyskać dobre samopoczucie i skupić się na realizacji waszych celów życiowych.
Część 1
UMIEJĘTNOŚĆ ODMOWY TO SUPERMOC
ROZDZIAŁ 1
DLACZEGO MÓWIMY „TAK”,KIEDY CHCEMY POWIEDZIEĆ „NIE”
Kiedy otworzył oczy tego ranka, nie mógł wiedzieć, że czeka go dzień, który zapamięta na długo. Gdy promienie porannego słońca wpadły do wnętrza przez niezasłonięte okno, zamknął znów oczy i wyobrażał sobie, że jest w Anglii, że czeka go zwyczajny dzień, lektura codziennej gazety i śniadanie w przytulnej jadalni o ścianach wyłożonych drewnianą boazerią.
Głośny dzwonek telefonu przywrócił go do rzeczywistości. Znowu był oficerem policji, pełniącym służbę w odludnym zakątku dolnej Birmy – w Mulmejnie. Maleńkim trybikiem w potężnej machinie brytyjskiego imperium. Podniósł słuchawkę; zastanawiał się, co tym razem mogło pójść nie tak. Usłyszał szorstki głos podinspektora z pobliskiego miasta informujący, że na bazarze szaleje słoń, który zerwał się z uwięzi.
Wiedział, że nie cieszy się w wiosce popularnością. Był dla miejscowych łatwym celem – niepostrzeżenie wyładowywali na nim niechęć wobec Brytyjczyków. Uwielbiali podstawiać mu nogę podczas meczów piłki nożnej, najeżdżać mu na stopy rowerem na zatłoczonym bazarze. Rozumiał tę niechęć i współczuł im. W skrytości ducha nie podzielał imperialnych zapędów swoich rodaków, zwłaszcza gdy widział, jak źle traktowana jest miejscowa ludność, odzierana dzień po dniu z dobrobytu i godności. Z bólem patrzył na nędzę i brud, w jakich przyszło jej żyć. Często zdarzało mu się marzyć o upadku imperium, który pozwoliłby jemu – George’owi Orwellowi1 – wrócić do domu.
Ubrał się szybko; przypomniał sobie mgliście, że szaleństwo, które ogarnia samce słoni, gdy hormony biorą górę, miejscowi określają jako musth. Poprowadził kuca na bazar, gdzie zgromadzeni wieśniacy poinformowali go, że słoń zniknął. Niebawem okazało się, że wcześniej zdążył stratować człowieka na śmierć i uszkodzić jeden z domów. Orwell postanowił wysłać ordynansa po broń, na wypadek gdyby zaszła konieczność obrony. Był pewien, że nie użyje strzelby; był tu jednak dowódcą i musiał być przygotowany na wszystko. Kiedy miejscowi zobaczyli strzelbę, podniosły się pomruki; byli pewni, że ma zamiar zastrzelić słonia. Ruszyli za nim w zarośla w poszukiwaniu zwierzęcia.
Wreszcie dostrzegł je w oddali. Słoń stał samotnie na polu, beznamiętnie skubiąc trawę. Chwytał kępy trąbą, uderzał nimi o swoją potężną nogę, by wykruszyć z nich błoto, a potem zjadał. Najwyraźniej musth minął; zwierzę było spokojne. Orwell wspominał później, że słoń zachowywał się nadzwyczaj łagodnie – wydawało się, że promienieje „właściwą słoniom aurą dobrotliwej babci”.
Orwell tymczasem stał przed nim ze strzelbą, a wieśniacy śledzili każdy jego ruch. Stojąc pomiędzy spokojnym zwierzęciem i tłumem, który coraz głośniej wydawał niecierpliwe pomruki, zdał sobie sprawę, że wieśniacy czekają na spektakl, dla którego tu przyszli. Kiedy wreszcie wyceluje i strzeli do zwierzęcia?
Czy powinien to zrobić i dać wieśniakom to, na co czekali, czy też sprzeciwić się im i pozwolić, by miejscowy mahout, trener i opiekun słoni, przyszedł i zabrał zwierzę z powrotem do domu?
Obawiał się, że wahanie lub niepewność nadszarpnie jeszcze bardziej jego już i tak nadwątlony autorytet. Zdawał sobie sprawę, że zastrzelenie słonia roboczego to nie błahostka. Słonie były ważnymi zwierzętami pociągowymi – zabicie jednego z nich równało się zniszczeniu ważnego elementu skomplikowanej maszyny.
Napięcie rosło. Niełatwo było George’owi podjąć decyzję pod czujnym wzrokiem wpatrzonych w niego wielu par oczu. Podniósł strzelbę i wycelował, usprawiedliwiając się w duchu, że właściwie nie ma innego wyboru. W swoim eseju napisał: „Sahib musi zachowywać się jak sahib; sprawiać wrażenie zdecydowanego, pozbawionego rozterek, i działać bez wahania. Przejść całą tę drogę ze strzelbą w ręku, mając za plecami dwa tysiące ludzi, a potem odwrócić się z drżeniem i odejść, nie zrobić nic – nie, to było niemożliwe”.
Tłum powitał pierwszy wystrzał owacjami. Zaraz po nim zabrzmiały dwa następne. Orwell ugiął się pod oczekiwaniami tłumu; powiedział „tak”, gdy chciał powiedzieć „nie” – dla własnego dobra, jak i dla tego, co postrzegał jako dobro brytyjskiego imperium. W tamtej chwili miał nadzieję, że wieśniacy wreszcie przestaną go darzyć niechęcią.
Po wielu latach wspominał jednak to zdarzenie z żalem – ani jego reputacja, ani stosunki z tubylcami w Mulmejnie nie poprawiły się po incydencie ze słoniem. Wieśniacy wciąż „przypadkowo” przewracali go podczas meczów rozgrywanych na błotnistym dziedzińcu przed świątynią i „niechcący” najeżdżali mu na stopy rowerami na zatłoczonym bazarze. Orwell zdradził swoje zasady i postąpił wbrew instynktowi – zastrzelił słonia. Była to fatalna decyzja, której wspomnienie prześladowało go przez resztę życia.
Wszystkim nam zdarza się powiedzieć „tak”, gdy chcemy powiedzieć „nie”. Współczesny filozof Michael E. Bratman zauważył: „Nie jesteśmy beznamiętnymi myślicielami”. Choć ponad wiek dzieli nas od czasów, gdy George Orwell zastrzelił słonia w kolonialnej Birmie, a jego sytuacja wydaje nam się tak odległa; choć nie będziemy się nigdy mierzyć z tym samym co on dylematem, nam także zdarza się stawać przed wyborami, które wydają się tak ważkie. Owszem, czasy się zmieniły, lecz presja społeczna, jaką odczuwamy w obliczu oczekiwań innych ludzi, może wpędzić nas w tę samą pułapkę, w którą wpadł Orwell.
Prawdopodobnie każdemu z nas zdarzyło się wyrazić zgodę na coś, na co nie mieliśmy ochoty, i ulec oczekiwaniom innych tylko dlatego, że nie umieliśmy odmówić. Psychologowie społeczni nazywają tę potężną moc, która pozwala innym ludziom władać naszym życiem, wpływem społecznym. Kształtuje on nasze reakcje, gdy znajdujemy się pod presją lub czujemy się oceniani przez innych. Najprostszym dowodem istnienia wpływu społecznego jest nasza chęć ulegania temu, czego chcą od nas inni ludzie. Dlatego zdarza się, że wyrażamy na coś zgodę, choć mamy wszelkie racjonalne powody, by odmówić, i chcemy to zrobić. W przypadku Orwella po wielu latach, gdy wspominał incydent ze słoniem, uczuciu dyskomfortu towarzyszył wstyd i potępienie dla tamtej dawnej, młodszej wersji siebie.
Na początek przeanalizujmy siły, które sprawiają, że mówimy „tak”, gdy chcemy powiedzieć „nie”. Musimy wziąć tu pod uwagę fakt, że jako istoty społeczne, kierujące się potrzebą przynależności, jesteśmy skazani na podejmowanie decyzji i dokonywanie wyborów pod presją. W istocie, być człowiekiem to dźwigać ewolucyjny ciężar instynktownego stawiania współpracy i zgodności ponad sumą indywidualnych osiągnięć i wolnej woli. Innymi słowy, odmowa wiąże się z nieprzyjemną koniecznością odrzucenia czyjejś prośby2, by postawić na pierwszym miejscu siebie i to, czego chcemy. Ta prosta, złożona z trzech liter odpowiedź może stać się dla nas źródłem lęku i niepokoju. Budzi w nas liczne rozterki, ponieważ może zagrozić naszym relacjom (czy on nie przestanie mnie lubić?), jak również reputacji (co ona o mnie pomyśli?).
Antropolodzy odkryli, że społeczeństwa ludzkie funkcjonują na bazie zaufania i współpracy. We wszystkich kulturach istoty ludzkie w sposób naturalny tworzyły zawsze grupy, w których jednostki współpracowały, by przeżyć. Decyzja naszych przodków, by żyć w grupach, miała sens, ponieważ w liczebności kryje się siła. Łatwiej i bezpieczniej było chronić się przed groźnymi dzikimi zwierzętami, gromadzić żywność i polować, wychowywać dzieci i hodować udomowioną zwierzynę, gdy żyło się wspólnie z innymi ludźmi, skupionymi na tych samych celach: bezpieczeństwie i przetrwaniu. W wielu współczesnych społeczeństwach rodzina wielopokoleniowa pozostaje ważnym elementem dzięki zaletom takiej struktury.
W każdym miejscu na świecie, gdzie społeczeństwa ewoluowały, członkowie tego samego plemienia opracowywali normy społeczne rządzące zachowaniami zbiorowymi. Normy dotyczące współpracy, uprzejmości i serdeczności pozostają fundamentem współczesnego społeczeństwa3. Już na wczesnym etapie życia dzieci uczą się, że aby były postrzegane jako wartościowi członkowie społeczeństwa, muszą stworzyć więź z innymi, dostosowywać się do nich i im pomagać. Aby przygotować dzieci do przyszłego sukcesu, rodzice i nauczyciele starają się uczyć je uprzejmości, troski o innych, współczucia, uważności i wrażliwości na potrzeby pozostałych.
Nie ulega wątpliwości, że społeczeństwo formuje nas w kierunku przynależności. Podania i mity różnych kultur, od starożytnych po współczesne, mówią o wielkich poświęceniach i nagrodach, jakie czekają tych, którzy umieją zrezygnować z własnych pragnień dla dobra innych. Od Biblii po Ramajanę, od bajek Ezopa po baśnie braci Grimm uczymy się, że wartościowi członkowie społeczeństwa potrafią podjąć się nieprzyjemnych zadań dla dobra ogółu, za co są zwykle sowicie nagradzani.
Jedną z moich ulubionych historii, które nawiązują do kwestii mówienia „nie”, przytoczył Nelson Mandela w swojej autobiografii Długa droga do wolności. Mandela pisze:
Ojciec opowiadał nam o historycznych bitwach i bohaterskich wojownikach Xhosa, matka zaś wprowadzała nas w zaczarowany świat legend i opowieści, przekazywanych przez wieki z pokolenia na pokolenie. Pobudzały one moją dziecięcą wyobraźnię, a zwykle zawierały jakiś morał. Przypominam sobie pewną historię, którą opowiadała nam matka, o podróżniku, który spotkał starą kobietę o straszliwie zaropiałych powiekach. Staruszka poprosiła podróżnika o pomoc, ten jednak udał, że jej nie widzi. Po chwili nadszedł inny mężczyzna i kobieta zwróciła się do niego. Poprosiła, by oczyścił jej powieki, on zaś, choć zadanie to wydało mu się nieprzyjemne, spełnił jej prośbę. Nagle stał się cud: staruszka zamieniła się w młodą, piękną dziewczynę. Mężczyzna poślubił ją i żyli wspólnie w dostatku i spokoju. To prosta opowieść, ale płynący z niej morał na długo pozostaje w pamięci: cnota i szczodrość zostaną nagrodzone hojniej, niż się spodziewamy.
Opowiadanie historii to starożytna sztuka perswazji, przekazywania informacji, a zarazem forma rozrywki. Choć różne wersje tej samej opowieści pojawiają się w rozmaitych kulturach, ta właśnie, przytoczona przez Mandelę, pozostawia nas z przeświadczeniem, że pierwszy podróżnik, który odmówił udzielenia staruszce pomocy, na tym stracił. Przegapił swoją szansę na szczęście, piękną żonę i dobre życie. Drugi podróżnik otrzymał wszystkie te nagrody, ponieważ podjął się niemiłego na pierwszy rzut oka zadania.
Badania wskazują, że potrzeba przynależności jest jednym z podstawowych motywatorów ludzkiego działania4. Niejednokrotnie prowadzi nas ku decyzjom ukierunkowanym na innych, a nie na siebie. Psycholog Mark Leary i jego koledzy opracowali skalę potrzeby przynależności, by zmierzyć, jak daleko dana jednostka jest skłonna się posunąć, by zyskać poczucie, że przynależy do grupy5. Gdy potrzeba przynależności jest wysoka, koncentrujemy się na innych. Jesteśmy bardziej skłonni odsuwać na bok własne potrzeby i ulegać cudzym życzeniom. Częściej bierzemy pod uwagę uczucia pozostałych ludzi, ponieważ przejmujemy się ich rozczarowaniem, frustracją i niedogodnościami, które mogą wyniknąć z naszych decyzji. Jesteśmy skłonni zrobić wiele, by uniknąć odrzucenia i negatywnej oceny ze strony grupy.
Istnieje maoryskie przysłowie, które pięknie opisuje tę koncepcję humanizmu i myślenia „przez pryzmat ludzi”:
He aha te mea nui o te ao
Co jest najważniejsze na świecie?
He tangata, he tangata, he tangata
o ludzie, to ludzie, to ludzie.
Można by pomyśleć, że powinniśmy z łatwością mówić „nie”, jeśli nie chcemy – lub uważamy, że nie powinniśmy – czegoś zrobić. W końcu wydaje się logiczne, że skoro wiemy, czego nie chcemy, wystarczy powiedzieć: „Przykro mi, nie jestem zainteresowany”, „Nie, dziękuję” lub po prostu „To nie dla mnie”. Dla większości ludzi jednakże odmowa jest krępująca i trudna, przede wszystkim dlatego, że czasami zmusza nas do zignorowania oczekiwań innych lub zanegowania ich chęci i życzeń.
Dlaczego jednak słowo „nie” sprawia nam taki ból? Ponieważ jest niepożądane ze społecznego punktu widzenia. Zastanówmy się nad tym zjawiskiem, gdyż to ono sprawia, że często mówimy „tak”, gdy chcemy powiedzieć „nie”. Przypomnij sobie ostatni raz, gdy ktoś cię o coś poprosił, gdzieś cię zaprosił, coś ci zaoferował albo zasugerował. Najprawdopodobniej ta osoba oczekiwała twojej zgody i współpracy. W zasadzie miała do tego prawo, zważywszy, że utrwalone normy społeczne wskazują, iż powinniśmy modyfikować własne plany, by dostosować się do innych, kiedy o to proszą6. W praktyce oznacza to, że zdarza nam się spełniać nawet najbardziej absurdalne prośby. Jesteśmy uwarunkowani na pomaganie innym i współpracę, co oznacza, że z psychologicznego punktu widzenia mamy skłonność do mówienia „tak” nawet wówczas, gdy chcemy powiedzieć „nie”. Intuicyjnie wyczuwamy, że odmowa będzie pogwałceniem normy społecznej i może przynieść fatalne skutki, wzbudzić negatywną reakcję otoczenia i wywołać w nas poczucie winy7. Badania wskazują, że odrzucenie drugiej osoby wywołuje lęk8 i uczucie wyczerpania9. Niekiedy odmowa rani odmawiającego tak samo, a nawet bardziej niż osobę, która zwróciła się do niego z prośbą.
Zgoda jest aprobowana społecznie; odmowa niemal zawsze skutkuje zakłóceniem harmonii. Jeden z lingwistów określił odmowę jako „działanie zagrażające naszej reputacji, które zwykle prowadzi do zaburzenia relacji międzyludzkich”10. Czy nam się to podoba, czy nie, kieruje nami wewnętrzna motywacja budowania długotrwałych, pozytywnych relacji z innymi istotami ludzkimi i dbania o nie. Ciężko pracujemy nad utrzymaniem więzi społecznych i wzdragamy się na myśl o ich rozpadzie. Wizja utraty ważnej relacji napawa nas lękiem, a możliwość wyrządzenia komuś krzywdy budzi w nas niepokój. Podstawowy ludzki instynkt każe nam spełniać prośby innych, a nie im odmawiać.
Każdy z nas musi z pewnością szczerze przyznać, że „tak” to odpowiedź, która przychodzi nam z większą łatwością. Lingwista Nick Enfield stwierdził, że można to zaobserwować w codziennych rozmowach: bez względu na język, jakim się posługujemy, odpowiedź odmowna na wyrażoną prośbę jest formułowana wolniej niż odpowiedź twierdząca11. Niemal każdy jest w stanie przywołać w pamięci choć jedną prośbę wyrażoną w ostatnim miesiącu, której nie umiał odmówić; każdy z nas dobrowolnie bierze na siebie różne zobowiązania, choć nie ma na to ochoty.
Potrzeba dostosowania się jest tak bardzo ludzka, że badaniu wpływu poświęcono cały obszar psychologii społecznej, by określić, kiedy i w jaki sposób jeden człowiek jest w stanie nakłonić drugiego, by ten postąpił zgodnie z jego wolą. Choć ludzie są zaprogramowani na współpracę, ironia polega na tym, że jeśli potrafisz nakłonić innych, by robili to, czego chcesz, zdobywasz status społeczny, władzę i lepszą pozycję w hierarchii społecznej12. Dlatego badacze od dziesięcioleci próbują zrozumieć, na czym polega skuteczność różnych czynników perswazji, takich jak status czy władza (na przykład gdy prosi cię o coś twój szef), czy też zasada wzajemności (odwzajemnienie przysługi), które prowadzą do automatycznej zgody – bezrefleksyjnego „tak”13*. Na temat skuteczności rozmaitych taktyk perswazji napisano niezliczone książki, bazując na założeniu, że umiejętność nakłaniania innych do realizowania naszych zamierzeń jest warunkiem sukcesu. Autor bestsellerów Robert Cialdini spopularyzował taktyki wpływu, które określił: „stopa w drzwiach” i „drzwiami w twarz”, jako narzędzia perswazji.
Tymczasem psycholog społeczna z uniwersytetu Cornell Vanessa Bohns, która bada reakcje ludzkie na prośby, wykazała, że nakłonienie ludzi, by postępowali zgodnie z naszą wolą, nie wymaga szczególnego wysiłku. Najważniejszy wniosek płynący z jej pracy brzmi: należy prosić o to, co chcemy uzyskać, nawet jeśli nam samym dana prośba wydaje się absurdalna, ponieważ prawdopodobieństwo, że osoba, do której się zwracamy, się zgodzi, jest niezwykle wysokie. Uczestnicy badania, które przeprowadziła Vanessa Bohns, zaczepiali nieznajomych, kierując do nich prośby wywołujące skrępowanie (Czy mogę skorzystać z pana telefonu komórkowego?), czasochłonne (Czy zechce pani wypełnić ten kwestionariusz?), a nawet stanowiące naruszenie przyjętych norm (Czy zniszczy pan tę książkę z biblioteki?) – jak się okazało, większość pytanych spełniała te prośby.
Podobne wnioski, choć płynące z życiowych doświadczeń, sformułował przedsiębiorca i mówca Jia Jiang, który po serii miażdżących rozczarowań postanowił stawić czoła swojemu strachowi przed odmową i postawił sobie wyzwanie: przez sto dni będzie codziennie narażał się umyślnie na rozczarowanie. Napisana przez niego książka Rejection Proof jest zbiorem przezabawnych anegdot o podejmowanych przez niego próbach sprowokowania odmowy. Przez cały rok robił wszystko, by „skonfrontować się z odmową”. Pukał do drzwi obcych ludzi i pytał: „Czy mogę pograć w piłkę w państwa ogródku?”. Po czym otrzymywał odpowiedź: „Oczywiście!”. Poprosił nawet stewardessę podczas lotu, by pozwoliła mu powiedzieć parę słów przez intercom, i uzyskał zgodę.
Jednym z moich ulubionych przykładów zawartych w książce jest eksperyment przeprowadzony przez Jianga w cukierni – poprosił ekspedientkę Jackie, żeby zrobiła mu ciastko w kształcie połączonych kółek olimpijskich. Jackie zabrała się do pracy ze szczerym zapałem. Analizowała rozmaite sposoby połączenia ciastek, a także kształt i kolory logo olimpijskiego, żeby spełnić jego życzenie14. Co więcej, nie policzyła nawet drożej niż zwykle za ciastka przygotowane z takim mozołem!
Zarówno Jia Jiang, jak i Vanessa Bohns przekonali się, że ludzie są zdolni spełniać nawet najbardziej szalone prośby również wtedy, gdy mogłoby się zdawać, że odmowa jest nieunikniona.
Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy bardziej skłonni ulegać, niż odmawiać. Pamiętajmy, że zgoda to preferowana społecznie forma reakcji, odmowa zaś jest gorzej widziana. Fakt ten działa niewątpliwie na korzyść osób, które chcą o coś poprosić; nie można tego jednak powiedzieć o tych, którzy są o coś proszeni. Niejednokrotnie zdarza się, że w obliczu czyjejś prośby czujemy się jak zwierzę schwytane w potrzask.
W związkach z innymi ludźmi kierujemy się sercem lub rozumem. Te dwa ośrodki odpowiadają uczuciom, jakie budzi w nas druga osoba, oraz temu, co o niej myślimy. Zarówno te uczucia, jak i myśli mogą mieć charakter pozytywny lub negatywny. Pomyśl o członku rodziny (rodzicu lub bliskim krewnym) i zastanów się, jakie uczucia i myśli budzi w tobie ta osoba. Pomyśl o współpracowniku lub o szefie. Jakie uczucia i myśli wiążesz z każdym z nich? Jak sądzisz, co myślą o tobie inni?
Wszyscy chcemy być postrzegani jako ludzie uprzejmi, pogodni i serdeczni. Większości z nas zależy na tym, by inni myśleli o nas pozytywnie. Badacze określają te skojarzenia, odwołujące się do uczuć, stereotypem ciepła. Zarazem chcemy też, aby inni postrzegali nas jako zdolnych, inteligentnych, wartościowych członków każdego zespołu; te skojarzenia, odwołujące się do umiejętności, badacze nazywają stereotypem kompetencji. Wyniki badań wskazują, że gdy oceniamy innych, na ogół postrzegamy ich jako ciepłych lub jako kompetentnych – zazwyczaj oceny te się nie łączą. W naszym postrzeganiu innych stereotypy ciepła i kompetencji nie idą zwykle w parze15. Jednakże gdy myślimy o tym, jak nas oceniają inni, chcemy, by uważali nas zarazem za osoby ciepłe i kompetentne. Nic więc dziwnego, że utrzymywanie pozytywnych więzi (relacji) społecznych i pielęgnowanie pozytywnego wizerunku siebie (reputacji) to dwa nadrzędne cele istot ludzkich16. Po przeanalizowaniu setek kwestionariuszy i rozmowach z licznymi przywódcami stwierdziłam, że właśnie te dwa czynniki napędowe są głównymi sprawcami tego, że mówimy „tak”, gdy chcemy powiedzieć „nie”.
Mówimy „tak”, gdy chcemy powiedzieć „nie”, ponieważ cenimy sobie więź, która łączy nas z osobą, która nas o coś prosi, a spełnienie jej prośby pozwala tę więź umocnić. Poza tym zależy nam na dobrej reputacji i chcemy, by inni widzieli nas w pozytywnym świetle. Kiedy mówimy „tak”, choć chcemy powiedzieć „nie”, kieruje nami chęć albo wzmocnienia więzi z drugą osobą – pragniemy, by uważała nas za miłych, usłużnych i ugodowych (stereotyp ciepła) – albo zadbania o swoją reputację: pragniemy być postrzegani jako kompetentni, zdolni i ciężko pracujący (stereotyp kompetencji).
Oczywiście mam świadomość, jak trudne może się wydawać udzielenie odpowiedzi odmownej osobie, która nas o coś prosi, bez szkody dla łączącej nas więzi i dla naszej reputacji. Mam jednak nadzieję, że nauczycie się tego dzięki niniejszej książce, gdy opanujecie sztukę autonomicznej odmowy.
Wspólnie zastanowimy się, dlaczego dbałość o dobre relacje z innymi i o własną reputację tak często sprawia, że mówimy „tak” zamiast „nie”. W trakcie tego procesu warto zadać sobie kilka prostych pytań, aby rozstrzygnąć, na czym zależy nam bardziej: na więzi czy na reputacji.
Wyobraź sobie, że Mark, kolega z pracy, chce ci przydzielić nowy projekt, a ty się zgadzasz, choć masz już mnóstwo innych zobowiązań. Czy ten scenariusz wydaje się znajomy? Przypuśćmy, że twoja przyjaciółka Jenny proponuje ci wspólne wyjście na kieliszek wina i pogaduszki w sobotni wieczór, ty zaś wyrażasz zgodę, choć wiesz doskonale, że ostatnie wasze wspólne wyjście wyczerpało cię emocjonalnie. A może kuzynka Kay wpada na pomysł rodzinnej imprezy, by wzmocnić więź między dziećmi, ty zaś czujesz się zobowiązany wziąć udział w tym przedsięwzięciu, choć twój kalendarz na najbliższy czas jest już wypełniony po brzegi.
W idealnym świecie chcielibyśmy się tego wszystkiego podjąć, a przy tym tryskać energią i dobrym samopoczuciem. Nie ma jednak nic za darmo. Jeżeli przyjmiesz dodatkowe obowiązki w pracy, Mark będzie zadowolony, ale może to oznaczać, że nie weźmiesz udziału w najbliższym koncercie szkolnym twojego dziecka. Jeśli umówisz się z Jenny, by podnieść ją nieco na duchu, być może będziesz potrzebować kilku dni, żeby odzyskać równowagę emocjonalną. A jeśli organizowanie imprez nie sprawia tobie takiej przyjemności jak Kay, niewykluczone, że sama myśl o rodzinnym spędzie wprawi cię w złość i niepokój.
Kiedy wiemy, że nie chcemy czegoś zrobić, a i tak to robimy, może kierować nami lęk przed nadwerężeniem dobrej relacji i to może przeważyć nad obawą przed utratą czasu i energii. Możemy także kierować się chęcią wzmocnienia relacji; uzasadniamy to chęcią wsparcia drugiej osoby, by widziała w nas przyjaciela i sprzymierzeńca. Być może w grę wchodzi także złota zasada wzajemności: proszący wyświadczył nam w przeszłości jakąś przysługę i odczuwamy potrzebę zrewanżowania się lub wyobrażamy sobie, że w przyszłości będziemy potrzebować jego pomocy – i stwierdzamy, że jeśli odmówimy mu teraz, być może odpłaci nam tym samym. Podstawowe założenie brzmi: jesteśmy poddawani socjalizacji w taki sposób, by wierzyć – z wielu powodów – że odmowa sprawi, że staniemy się nielubiani, niepopularni, stracimy przyjaciół, narobimy sobie wrogów, a więc nasze relacje międzyludzkie ulegną pogorszeniu.
W swoich badaniach często natykam się na osoby, które określają siebie mianem zadowalaczy – ludzi, którzy za cel stawiają sobie zadowalanie innych. Odmowa udzielenia komuś pomocy wprawia ich w przemożne poczucie winy, ponieważ stawiają relacje z innymi wyżej niż własne potrzeby i chęci. Jeśli jesteś rodzicem, zdarzyło ci się z pewnością zetknąć z poradą, by nie obarczać dziecka etykietami, na przykład: powolny, dominator, uparty czy leń. My także musimy uwolnić się od etykiet, które nas krępują. Dlatego mam prostą prośbę do osób, które myślą o sobie jako o zadowalaczach: nie róbcie tego. Etykiety niosą przekaz lub zachęcają nas do mówienia o sobie w sposób, który wtłacza nas w ramy określonej roli lub zachowania. Podobnie jak dziecko, które nazywamy łobuzem, zaczyna uważać się za łobuza i zachowywać się jak łobuz, jeśli uznasz siebie za zadowalacza innych, będziesz skłonny ulegać wszystkim i w każdej sytuacji, a następnie słono za to płacić.
Za każdym razem, kiedy myślisz lub mówisz o sobie, że jesteś zadowalaczem, utrwalasz w swoim systemie przekonań imperatyw zabiegania o akceptację. Nadanie sobie tej etykiety stawia cię w pozycji ofiary. Z jednej strony godzisz się z tą rolą; z drugiej rośnie w tobie poczucie, że inni cię wykorzystują.
Kiedy myślę o chronicznych zadowalaczach, zawsze przychodzi mi na myśl Maggie Carpenter, bohaterka grana przez Julię Roberts w filmie Uciekająca panna młoda. Pewnego dnia Maggie odkrywa, że nie ma swojego ulubionego sposobu przyrządzania jajek. Przywykła dostosowywać się pod tym względem do upodobań kolejnych partnerów.
Rzadko odmawiałam – mówi Maggie – ponieważ wierzyłam, że miłość jest czymś warunkowym, a ja muszę zachowywać się w określony sposób, żeby na nią zasłużyć. Myślałam, że muszę jadać w jego ulubionych restauracjach, słuchać jego ulubionej muzyki i zgadzać się z każdą jego opinią (nawet jeśli budziła mój sprzeciw), ponieważ dzięki temu zadowalałam swojego partnera i sprawiałam, że mnie kochał.
W książce Give and Take (Dawać i brać) psycholog Adam Grant dowodzi, że każde środowisko pracy dzieli się na tych, którzy biorą, i tych, którzy dają. Najprawdopodobniej dającymi nie są ci, którzy chcą dawać, ale raczej ci, którzy nie potrafią odmówić żadnej prośbie. Jak pisze Grant:
Uświadomiłem sobie, że istnieje potężna różnica pomiędzy zadowalaniem ludzi i pomaganiem im. Bycie tym, który daje, nie oznacza, że zgadzamy się zawsze na wszystko, że spełniamy wszystkie prośby. Chodzi o to, by mówić „tak” niektórym ludziom (tym, którzy są szczodrzy, tym, którzy dążą do wyrównania przysług, a nie tylko biorą), tylko czasami (kiedy nie koliduje to z twoimi celami i ambicjami), [oraz] tylko w niektórych przypadkach (kiedy dysponujesz niezbędnymi zasobami lub umiejętnościami)17”.
Kiedy ktoś nas o coś prosi, powinniśmy pozostać wierni sobie i zgadzać się wyłącznie wtedy, gdy nie oznacza to, że musimy dać z siebie więcej, niż jesteśmy w stanie. Musimy robić to, co najlepsze dla innych, nie zapominając przy tym, co jest dobre dla nas samych. W przeciwnym razie wchodzimy w rolę ofiary (inni zmusili mnie, żebym to zrobił) lub męczennika (zawsze muszę to robić, bo nikt inny tego nie zrobi). Sęk w tym, że odgrywając rolę ofiary lub męczennika, pozbawiamy się możliwości przeżycia najlepszej możliwej wersji naszego życia, a w efekcie czujemy się przytłoczeni, nieustannie zajęci, towarzyszą nam: poczucie winy, lęk, frustracja, złość i wstyd. W istocie zadowalanie ludzi to znacznie więcej niż tylko uprzejmość wobec nich. Kiedy zaczynamy powielać wzorzec zachowania, w którym stawiamy potrzeby innych ponad własnymi, często ze szkodą dla własnego zdrowia i samopoczucia, budzi to w nas wewnętrzny opór i poczucie, że zostaliśmy wykorzystani. Laureat nagrody Pulitzera, dziennikarz Herbert Bayard Swope, powiedział kiedyś: „Nie dam wam pewnej recepty na sukces, ale znam przepis na nieuchronną porażkę: starajcie się nieustannie wszystkich zadowolić”.
Podczas warsztatów przywództwa, które prowadzę, uczestnicy wypełniają krótki kwestionariusz, który pozwala im określić, na jakim etapie rozwoju relacji z innymi się znajdują. Aby ocenić, w jakim stopniu troszczysz się o relacje z innymi, postaraj się szczerze określić, na ile poniższe stwierdzenia odnoszą się do ciebie.
Każde z nich może dotyczyć cię w różnym stopniu lub wcale. Oceń, na ile dane stwierdzenie cię opisuje. Kiedy skończysz, dodaj punkty otrzymane za poszczególne odpowiedzi, by obliczyć łączną punktację.
Pielęgnowanie relacji
Nie dotyczy
Dotyczy w niewielkim stopniu
Dotyczy w umiarkowanym stopniu
Dotyczy
Dotyczy w bardzo dużym stopniu
Za wszelką cenę unikam konfliktów i niezgody.
1
2
3
4
5
Dostosowuję się do innych, nawet gdy nie jest to dla mnie wygodne.
1
2
3
4
5
Zauważyłem u siebie silną potrzebę zadowalania innych.
1
2
3
4
5
Można określić mnie jako zadowalacza ludzi.
1
2
3
4
5
Mam trudności z zakończeniem rozmowy lub spotkania w wybranym przeze mnie momencie.
1
2
3
4
5
Wolę skłamać, niż stawić czoła dezaprobacie lub odrzuceniu przez niektóre osoby.
1
2
3
4
5
Przypisz sobie punkty związane z każdą z odpowiedzi. Na przykład za każdą odpowiedź „dotyczy w bardzo dużym stopniu” daj sobie 5 punktów, za każdą odpowiedź „dotyczy” – 4 punkty i tak dalej.
Jeśli twoja punktacja wynosi:
20 lub więcej punktów: masz silną skłonność do zadowalania innych i starasz się unikać konfliktów, kłótni i negatywnych emocji w relacjach. Umiejętność autonomicznej odmowy stanie się dla ciebie cennym narzędziem, które pozwoli ci także budować solidne relacje międzyludzkie. Wskazówka: Naucz się wsłuchiwać się w siebie i kierować się własnymi wartościami, priorytetami, preferencjami i przekonaniami, gdy ktoś cię o coś prosi. Więcej na ten temat dowiesz się z dalszej części książki.
10–19 punktów: warto, byś poświęcił chwilę na refleksję nad sytuacjami i osobami, które wyzwalają w tobie silną potrzebę zadowalania innych. Uważnie buduj relacje z ludźmi i ucz się stosować narzędzie autonomicznej odmowy.
9 lub mniej punktów: budujesz zdrowe relacje z innymi na podstawie zasady wzajemności i nie odczuwasz presji, by spełniać cudze oczekiwania. Pamiętaj – to, w jaki sposób odmawiasz innym, ma znaczenie, a autonomiczna rozmowa pomoże ci w budowaniu solidniejszych i trwalszych więzi.
Zważywszy, że nasza skłonność do ulegania prośbom innych jest często podyktowana potrzebą przynależności, nie ma nic dziwnego w tym, że nasze więzi społeczne w dużej mierze decydują o tym, komu ustępujemy i dlaczego. Nie ulega wątpliwości, że chęć utrzymywania dobrych relacji z ludźmi jest zróżnicowana w zależności od naszego stosunku do danej osoby. Są w naszym życiu osoby, z którymi wchodzimy w codzienne interakcje, na przykład mieszkamy z nimi, pracujemy, budujemy stabilne znajomości. Inne są nam obce, nie łączy nas z nimi żadna więź. Umiejętność rozróżniania pomiędzy relacjami o charakterze transakcyjnym i doraźnym, nastawionymi na wymianę, i tymi, które bazują na wspólnocie, współpracy i wzajemnej zależności, odgrywa w życiu każdej jednostki ludzkiej rolę funkcjonalną i adaptacyjną18. Zjawisko, które nazywam pułapką znajomości, polega na niezdolności do odmawiania wielu osobom, które mieszczą się gdzieś pomiędzy tymi kategoriami – zaistnieli w naszym życiu, lecz łączą nas z nimi luźne i raczej kruche więzi. Z moich badań wynika, że łatwiej nam odmawiać osobom najbliższym (na przykład rodzinie i przyjaciołom) oraz zupełnie obcym, których zapewne nie zobaczymy nigdy więcej w życiu. W tym pierwszym przypadku towarzyszy nam poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że odmowa nie zniszczy łączących nas więzi. W przypadku obcych – przeciwnie: nie istnieje więź, która mogłaby ulec zniszczeniu!
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Ta historia pochodzi z eseju George’a Orwella Strzelając do słonia, opublikowanego po raz pierwszy w 1936 roku. Autor nigdy nie potwierdził jednoznacznie, że ma on charakter autobiograficzny, ale dla celów tej książki uznajmy, że tak jest. Po odbyciu służby w dolnej Birmie Orwell (był to jego pseudonim literacki – w rzeczywistości nazywał się Eric Arthur Blair) rozpoczął błyskotliwą karierę pisarską. [wróć]
2. Slangowe słowo downthumbing oznacza akt wyrażenia sprzeciwu online, a mianem downthumber określa się osobę, która się z czymś nie zgadza. Aaron Peckham, Downthumber, Urban Dictionary: Fularious Street Slang Defined, b.d., http://downthumber.urbanup.com/4862925. [Od tłumaczki: w oryginale autorka użyła słowa downthumbing (dosłownie: opuszczenie kciuka w dół) w miejscu, do którego odwołuje się przypis, zgodnie z podaną tu definicją sprzeciwu]. [wróć]
3. Russell Cropanzano, Marie S. Mitchell, Social exchange theory: An interdisciplinary review, „Journal of Management” 31, nr 6, 2005, s. 874–900. [wróć]
4. Roy F. Baumeister, Mark R. Leary, The need to belong: Desire for interpersonal attachments as a fundamental human motivation, „Interpersonal Development” 2017, s. 57–89. [wróć]
5. Mark R. Leary, Kristine M. Kelly, Catherine A. Cottrell, Lisa S. Schreindorfer, Construct validity of the need to belong scale: Mapping the nomological network, „Journal of Personality Assessment” 95, nr 6, 2013, s. 610–624. [wróć]
6. Robert B. Cialdini, Wywieranie wpływu na ludzi. Psychologia perswazji, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2023. [wróć]
7. Ernst Fehr, Urs Fischbacher, Third-party punishment and social norms, „Evolution and Human Behavior” 25, nr 2, 2004, s. 63–87. [wróć]
8. Xinyue Zhou, Liwei Zheng, Lixing Zhou, Nan Guo, The act of rejecting reduces the desire to reconnect: Evidence for a cognitive dissonance account, „Journal of Experimental Social Psychology” 45, nr 1, 2009, s. 44–50. [wróć]
9. Natalie J. Ciarocco, Kristin L. Sommer, Roy F. Baumeister, Ostracism and ego depletion: The strains of silence, „Personality and Social Psychology Bulletin” 27, nr 9, 2001, s. 1156–1163. [wróć]
10. Jaishree Umale, Pragmatic failure in refusal strategies: British versus Omani interlocutors, „Arab World English Journal” 2, nr 1, 2011, s. 18–46. [wróć]
11. Nick J. Enfield, How We Talk: The Inner Workings of Conversation, Basic Books, New York 2017. [wróć]
12. Derek D. Rucker, Adam D. Galinsky, Joe C. Magee, The agentic-communal model of advantage and disadvantage: How inequality produces similarities in the psychology of power, social class, gender, and race, „Advances in Experimental Social Psychology” 58, 2018, s. 71–125. [wróć]
13. Klasyczne badania z dziedziny psychologii społecznej w obszarze posłuszeństwa wielokrotnie dowiodły, że ludzie chcą być posłuszni autorytetom i dostosowywać się do swoich grup społecznych. Projekt badawczy, określany zbiorczo mianem eksperymentów Milgrama, wykazał, że gdy badacz nakazał uczestnikom, by wyrządzili krzywdę innym osobom poprzez porażenie ich prądem, godzili się na to pod naciskiem autorytetu. W badaniu Solomona Ascha, poświęconym przestrzeganiu norm grupowych, uczestnicy błędnie wskazywali najdłuższy z zestawu trzech odcinków w wyniku zastosowania pewnej sztuczki. Zamiast uwierzyć własnym oczom i wskazać prawidłowo najdłuższy odcinek, znaczna część grupy postanowiła po prostu naśladować lidera (działającego we współpracy z eksperymentatorami, którzy polecili mu podać błędną odpowiedź), co udowodniło słuszność tezy o ludzkiej skłonności do podważania własnych osądów i przyjmowania opinii grupy. [wróć]
14. Jia Jiang, Day 3 Rejection Therapy – Ask for Olympic Symbol Doughnuts. Jackie Delivers!, Rejection Therapy with Jia Jiang (blog), 18.11.2021, https://www.rejectiontherapy.com/blog/2012/ll/18/day-3-rejection-therapy-ask-for-olympic-symbol-doughnuts-jackie-delivers. [wróć]
15. Amy J.C. Cuddy, Susan T. Fiske, Peter Glick, Warmth and competence as universal dimensions of social perception: The stereotype content model and the BIAS map, „Advances in Experimental Social Psychology” 40, 2008, s. 61–149. [wróć]
16. Roy F. Baumeister, Mark R. Leary, The need to belong: desire for interpersonal attachments as a fundamental human motivation, „Psychological Bulletin 117, nr 3, 1995, s. 497. [wróć]
17. Adam Grant, 8 Ways to Say No Without Hurting Your Image, Linkedln, 11.03.2014, https://www.linkedin.eom/pulse/20140311110227-69244073-8-waysto-say-no-without-hurting-your-image/. [wróć]
18. Gail M. Williamson, Margaret S. Clark, Linda J. Pegalis, Aileen Behan, Affective consequences of refusing to help in communal and exchange relationships, „Personality and Social Psychology Bulletin” 22, nr 1, 1996, s. 34–47. [wróć]