Namaste. Hinduski sposób na szczęście - Héctor García Puigcerver, Francesc Miralles Contijoch - ebook

Namaste. Hinduski sposób na szczęście ebook

Héctor García Puigcerver, Francesc Miralles Contijoch

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Namaste: hinduska droga do szczęścia, spełnienia i sukcesu

Héctor García (Kirai) i Francesc Miralles, wybitni hiszpańscy mówcy motywacyjni i ojcowie fenomenu ikigai, tym razem kierują swoją uwagę na Indie, kraj, który jest kolebką światowej kultury i kluczem do przyszłości, aby zgłębić kulturę, filozofię oraz indyjską duchową praktykę szczęścia.

Autorzy dokonują przeglądu podstawowych zagadnień wielowiekowej tradycji Indii i pokazują, w jaki sposób możemy wcielić je w życie aby zyskać dawkę codziennej inspiracji, piękna i spokoju. Przedstawiają lecznicze właściwości mantry OM, uczą jak uwolnić się od karmiącego nasze ego przywiązania, dostroić karmę by dokonać spektakularnych zmian w życiu, zadbać o zdrowie zgodnie z zasadami ajurvedy, pozbyć się stresu i niepokoju dzięki masażowi głowy champissage, a także doświadczyć praktyki tantry.

Ta pełna niespodzianek książka oświetla życiową drogę i pozwala mierzyć się z różnymi wyzwaniami, zarówno osobistymi, jak i tymi, które stają przed nami w dzisiejszych niepewnych czasach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 143

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł ory­gi­nału: NAMA­STE. THE INDIAN WAY TO HAP­PI­NESS

Copy­ri­ght c 2022 by Hec­tor Gar­cia & Fran­cesc Miral­les Trans­la­tion rights arran­ged by San­dra Bruna Agen­cia Lite­ra­ria SL and Booklab Lite­rary Agency, Poland Copy­ri­ght de las ilu­stra­cio­nes c 2022 by Marisa Mar­ti­nez Copy­ri­ght © 2025 for the Polish edi­tion by Wydaw­nic­two Czarna Owca Copy­ri­ght © for the Polish trans­la­tion by Kata­rzyna Kozioł-Galvis

All rights rese­rved

Redak­cja: Ewa Ski­biń­ska Korekta: Maciej Kor­ba­siń­ski, Marta Stoch­mia­łek Pro­jekt okładki: Magda Kuc Redak­tor ini­cju­jący: Kata­rzyna Monika Słup­ska Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer

Wszel­kie prawa zastrze­żone. Niniej­szy plik jest objęty ochroną prawa autor­skiego i zabez­pie­czony zna­kiem wod­nym (water­mark). Uzy­skany dostęp upo­waż­nia wyłącz­nie do pry­wat­nego użytku. Roz­po­wszech­nia­nie cało­ści lub frag­mentu niniej­szej publi­ka­cji w jakiej­kol­wiek postaci bez zgody wła­ści­ciela praw jest zabro­nione.

Wyda­nie pierw­sze War­szawa 2025 ISBN 978-83-8252-889-3

Geografia szczęścia

Niniej­sza książka czer­pie z mądro­ści tak wie­ko­wej jak ludzka kul­tura i zawiera wska­zówki przy­datne w kształ­to­wa­niu zarówno teraź­niej­szo­ści, jak i wyma­rzo­nej przez nas przy­szło­ści.

Kiedy posta­no­wi­li­śmy ją napi­sać, nasze poprzed­nie dzieła były już prze­tłu­ma­czone na ponad sześć­dzie­siąt języ­ków, a nie­które z nich stały się best­sel­le­rami w wielu kra­jach świata. Naj­now­szy etap feno­menu Iki­gai roz­po­czął się wła­śnie w Indiach, gdzie przez dwa lata nasz porad­nik zaj­mo­wał pierw­sze miej­sce na liście naj­czę­ściej sprze­da­wa­nych ksią­żek. To spra­wiło, że uda­li­śmy się na ten będący kolebką ducho­wo­ści sub­kon­ty­nent, aby uczest­ni­czyć w wykła­dach i festi­wa­lach oraz udzie­lać licz­nych wywia­dów.

Nasi dro­dzy czy­tel­nicy z tego kraju nie tylko opo­wia­dali, jak nasza praca wpły­nęła na ich życie, ale także czę­sto pytali, dla­czego nie napi­sa­li­śmy jesz­cze książki inspi­ro­wa­nej indyj­ską mądro­ścią.

Za każ­dym razem, gdy roz­ma­wia­li­śmy o takiej moż­li­wo­ści, jawiła się ona jako ogromne, ambitne i fascy­nu­jące wyzwa­nie. Indie to nie tylko kraj z naj­młod­szą, naj­bar­dziej pro­ak­tywną i przy­szło­ściową popu­la­cją na świe­cie, ale także naj­więk­sza demo­kra­cja na naszym glo­bie. Tam naro­dziły się rów­nież wiel­kie nurty duchowe kształ­tu­jące ludz­kość, w któ­rych świat może odna­leźć praw­dziwy klucz do szczę­ścia. Wystar­czy tylko wró­cić do źró­deł.

Osoby podró­żu­jące do Indii są zasko­czone mno­go­ścią współ­wy­stę­pu­ją­cych tam kul­tur: zachwy­cają ich kolo­rowe man­diry (świą­ty­nie) hin­du­istyczne, kościoły w Goi i Kerali, impo­nu­jące meczety, jak ten w Nowym Delhi, czy islam­skie mau­zo­leum Tadź Mahal. Na peł­nych życia uli­cach można napo­tkać dźi­nij­skich misty­ków, kato­lic­kie zakon­nice, ele­ganc­kich sikhów w tur­ba­nach czy sadhu, któ­rzy piel­grzy­mu­jąc po całym kraju, przy­go­to­wują się na nad­cho­dzącą śmierć.

Można odnieść wra­że­nie, że – przy­naj­mniej w kwe­stii ducho­wo­ści – na ich tery­to­rium sku­pia się cały świat.

Gdy zanu­rzymy się w histo­rię, odkry­jemy, że to wła­śnie na pół­nocy Indii swoją dzia­łal­ność roz­po­czął Sid­dhar­tha Gau­tama, znany póź­niej jako Budda. Tysiąc lat wcze­śniej powstały Wedy, cztery naj­star­sze tek­sty indyj­skiej kul­tury sta­no­wiące pod­wa­liny hin­du­izmu.

Wiele popu­lar­nych na Zacho­dzie prak­tyk, jak joga czy medy­ta­cja – albo jak kto woli, mind­ful­ness – naro­dziło się w Indiach. To stam­tąd pocho­dzą rów­nież takie poję­cia jak karma czy sta­ro­dawne sztuki lecz­ni­cze jak ajur­weda.

Nie­wąt­pli­wie w przy­szło­ści Indie ode­grają w świe­cie istotną rolę, o czym świad­czy cho­ciażby fakt, że obecni CEO Micro­so­ftu i Alpha­betu (Google), a także innych wiel­kich kor­po­ra­cji, pocho­dzą wła­śnie z tego kraju o boga­tej kul­tu­rze, w któ­rym zro­dziło się wielu bły­sko­tli­wych mate­ma­ty­ków, pro­gra­mi­stów i inży­nie­rów. Co jest sekre­tem ich suk­cesu?

Wyja­śnimy to w dal­szej czę­ści tej książki.

Nie­trudno zachwy­cić się peł­nym wszel­kich bogactw tyglem, jakim są dzi­siej­sze Indie. Dla­tego posta­no­wi­li­śmy napi­sać zwię­złą, nie­ba­nalną i poucza­jącą książkę o tym, jak zna­leźć odpo­wie­dzi na sto­jące przed nami popan­de­miczne wyzwa­nia.

Pisząc Nama­ste – co ozna­cza mię­dzy innymi pozdro­wie­nie tkwią­cej w tobie bosko­ści – sta­ramy się odna­leźć dosto­so­wane do dzi­siej­szych cza­sów odpo­wie­dzi na pyta­nia, które indyj­scy mistycy, także współ­cze­śni, zada­wali na prze­strzeni ostat­nich pię­ciu tysięcy lat:

Jak uwol­nić się od cier­pie­nia i zacząć żyć peł­nią życia?

Co możemy zro­bić, aby roz­bu­dzić tkwiący w nas twór­czy poten­cjał?

Czy możemy spra­wić, by prawo karmy dzia­łało na naszą korzyść w codzien­nym życiu?

Jakie są naj­lep­sze tech­niki na uwol­nie­nie się od stresu, nie­po­koju i lęku?

Jak możemy dbać o nasze ciało, umysł i ducha, aby zacho­wać ener­gię aż do końca naszych dni?

Aby udzie­lić przy­dat­nych i prak­tycz­nych odpo­wie­dzi na te i inne pyta­nia, będziemy wspo­ma­gać się mądro­ścią naj­więk­szych mistrzów sztuki osią­ga­nia szczę­ścia i samo­speł­nie­nia, jakich widziała ludz­kość.

Spró­bu­jemy zna­leźć spo­sób na to, by prze­ła­mać blo­kady, roz­wi­nąć nasze umie­jęt­no­ści i osią­gnąć speł­nie­nie, się­ga­jąc do nie­oce­nio­nego dzie­dzic­twa zarówno pra­daw­nych mędr­ców, jak i współ­cze­snych auto­ry­te­tów, jak Ramana Mahar­shi czy Jiddu Kri­sh­na­murti.

Indyj­ska droga do szczę­ścia jest utkana z nie­zli­czo­nych ście­żek. Na następ­nych stro­nach wyru­szymy nimi w podróż, która może zmie­nić nie tylko nasze życie, ale także przy­szłość.

Jak dowiemy się z tej książki, nasze jutro jest wypad­kową wszyst­kich codzien­nych rytu­ałów, postaw i dzia­łań.

Naszym celem jest roz­po­czę­cie budowy naj­lep­szej moż­li­wej przy­szło­ści tu i teraz. Dla cie­bie i dla two­rzo­nego przez cie­bie świata.

Nama­ste!

Fran­cesc Miral­les i Héctor García

I

Kultura szczęścia

Indie: duchowa rezerwa ludz­ko­ści

Namaste: moja dusza pozdrawia twoją duszę

Niniej­sza książka wzięła swój tytuł od tra­dy­cyj­nego hin­du­skiego pozdro­wie­nia, które cza­sami przy­biera rów­nież formy nama­skar lub nama­ska­ram. Wyra­że­nia nama­ste używa się na sub­kon­ty­nen­cie indyj­skim oraz na tery­to­rium Azji Połu­dniowo-Wschod­niej w sytu­acji powi­ta­nia, poże­gna­nia albo podzię­ko­wa­nia za wspól­nie spę­dzony czas.

Nie bez powodu jedno z naj­pow­szech­niej­szych tłu­ma­czeń tego słowa to: „moja dusza pozdra­wia twoją duszę”.

Nama­ste składa się z dwóch czę­ści: cza­sow­nika namas (który w san­skry­cie ozna­cza „wiel­bić, chwa­lić, kła­niać się” lub „hono­ro­wać”) oraz zaimka oso­bo­wego w celow­niku te („cie­bie, pana/panią”).

Z tego powodu, uży­wa­jąc pozdro­wie­nia nama­ste, odda­jemy dru­giej oso­bie cześć. Czy ist­nieje inne tak piękne i ema­nu­jące życz­li­wo­ścią słowo?

Aby zro­zu­mieć lepiej zna­cze­nie tego poję­cia, powin­ni­śmy naj­pierw omó­wić ter­min „atman” ozna­cza­jący „duszę” albo „począ­tek życia”. W hin­du­izmie atman jest naj­czyst­szą esen­cją ludzi oraz wszyst­kich żyją­cych istot. Dla­tego kiedy odda­jemy komuś cześć, pozdra­wia­jąc go sło­wem nama­ste, uzna­jemy nasze atmany za rów­no­ważne. W ten spo­sób sta­wiamy go na równi ze sobą.

„Moja dusza pozdra­wia twoją duszę” albo – jak tłu­ma­czy to socjo­lożka Holly Oxhan­dler – „świę­tość we mnie roz­po­znaje świę­tość w tobie”.

POZDROWIENIE NAMASTE

Można po pro­stu powie­dzieć do dru­giej osoby nama­ste albo wyko­nać nastę­pu­jący gest:

Złóż dło­nie: a) Powinny znaj­do­wać się na wyso­ko­ści środka klatki pier­sio­wej; b) Palce muszą być zwró­cone ku górze; c) Kciuki powinny nie­mal doty­kać two­ich piersi.Wypo­wiedz słowo nama­ste.Ukłoń się na znak sza­cunku.

Zapis nama­ste w san­skry­cie

Anjali mudra

Pradawne pozdrowienie

Ist­nieją dowody na to, że pozdro­wie­nia nama­ste uży­wano już ponad cztery tysiące lat temu. Są nimi tera­ko­towe rzeźby przed­sta­wia­jące osoby ze zło­żo­nymi na piersi dłońmi, dato­wane na trze­cie–czwarte tysiąc­le­cie p.n.e. Gest ten znany jest jako anjali mudra, a w japoń­skim okre­śla się go jako gas­sho, 合掌. Znany jest rów­nież w innych kra­jach Wschodu.

Obec­nie zarówno pozdro­wie­nie nama­ste, jak i gest anjali mudra uży­wane są nie tylko w Azji, lecz także na całym świe­cie. Na przy­kład wyko­nuje się je, roz­po­czy­na­jąc i koń­cząc prak­tykę wielu rodza­jów jogi.

Nama­ste prze­ła­muje bariery i znosi róż­nice pomię­dzy oso­bami, a nawet kul­tu­rami. Ozna­cza zjed­no­cze­nie ludzi poprzez wspól­nego nam wszyst­kim atmana.

Lekcja wstępna

Jeśli sko­ja­rzymy to jakże cha­rak­te­ry­styczne dla Indii wyra­że­nie z poję­ciem inte­li­gen­cji emo­cjo­nal­nej, które zyskało popu­lar­ność w latach 90. ubie­głego wieku dzięki Danie­lowi Gole­ma­nowi, to otrzy­mamy ważną wska­zówkę będącą dla nas lek­cją wstępną na kur­sie codzien­nego szczę­ścia.

Aby roz­po­znać emo­cje innych ludzi, musimy naj­pierw nauczyć się roz­po­zna­wać nasze wła­sne. Na tej samej zasa­dzie nie da się dostrzec boskiego pier­wiastka w innych, jeśli naj­pierw nie odnaj­dzie się go w sobie.

Krótko mówiąc, musimy zacząć od sie­bie, co indyj­scy guru od zawsze powta­rzali swoim uczniom.

Aby zro­zu­mieć tę lek­cję wstępną, wyko­naj pro­ste ćwi­cze­nie:

Pomyśl o jakimś wyjąt­kowo napa­stli­wym czy kon­flik­to­wym zna­jo­mym, który zawsze szuka kłótni lub zaczepki. Czy ta osoba żyje w zgo­dzie ze sobą, czy raczej ma coś do prze­pra­co­wa­nia? Być może łatwiej jest prze­no­sić kon­flikty na zewnątrz, niż zaj­mo­wać się naj­bar­dziej dotkli­wymi i naj­trud­niej­szymi do roz­wią­za­nia pro­ble­mami oso­bi­stymi.

Teraz prze­nieś tę reflek­sję na grunt wła­snego życia. W chwi­lach, gdy wal­czy­łeś na wielu fron­tach ze świa­tem i z innymi ludźmi, co działo się w środku? Potra­fi­łeś dostrzec świa­tło w sobie czy ogar­niała cię ciem­ność? Akcep­to­wa­łeś się i kocha­łeś czy może czu­łeś się sfru­stro­wany i nie­wy­star­cza­jący?

Jak mawiał Ber­trand Rus­sell, tro­ska o samego sie­bie jest klu­czowa dla wszel­kich ducho­wych ście­żek, któ­rymi wyru­szymy w poszu­ki­wa­niu szczę­ścia. Aby osią­gnąć poczu­cie speł­nie­nia i suk­cesu, musimy pie­lę­gno­wać wła­ściwe rela­cje i utrzy­my­wać więzi oparte na przy­jaźni i miło­ści. Do tego jed­nak musimy zacząć trak­to­wać sie­bie z czu­ło­ścią. Tylko w ten spo­sób będziesz mógł być auten­tycz­nie czuły dla innych.

Głę­boka więź z samym sobą i z innymi jest praw­dziwą auto­stradą do szczę­ścia.

Dla­tego kiedy będziesz pozdra­wiać drugą osobę i roz­po­znasz w niej świę­tość, nie zapo­mi­naj, że ta sama świę­tość i świa­tło wypeł­niają rów­nież cie­bie.

Nama­ste!

Wrota do mądrości

Sub­kon­ty­nent indyj­ski to geo­gra­ficzny region zamiesz­ki­wany przez nie­mal wszyst­kie cywi­li­za­cje histo­rycz­nych Indii.

Sza­cuje się, że w 2025 roku Indie staną się naj­bar­dziej zalud­nio­nym kra­jem na świe­cie i będzie je zamiesz­ki­wać około dwu­dzie­stu pię­ciu pro­cent popu­la­cji naszej pla­nety. Wedle nie­któ­rych badań utrzy­mają tę pozy­cję przez cały XXI wiek.

Przez wiele stu­leci obszar ten znany był jako Hin­du­stan, a w poło­wie XIX wieku dostał się pod pano­wa­nie bry­tyj­skiej Korony, co dało począ­tek Indiom Bry­tyj­skim. Obec­nie ter­min Hin­du­stan nie jest już uży­wany.

Po roz­pa­dzie Indii Bry­tyj­skich w 1947 roku cały ten region geo­gra­ficzny został podzie­lony na różne kraje znane dzi­siaj jako: Bhu­tan, Ban­gla­desz, Indie, Male­diwy, Nepal, Paki­stan i Sri Lankę. W niniej­szej książce będziemy cza­sem posłu­gi­wać się ter­mi­nami „cywi­li­za­cja indyj­ska”, „Hin­du­stan” oraz „sub­kon­ty­nent indyj­ski” jako syno­ni­mami odno­szą­cymi się do prze­róż­nych aspek­tów kolek­tyw­nej prze­szło­ści ludów, które zamiesz­ki­wały te tereny, a które poprzez swoją kul­turę i idee odci­snęły piętno nie tylko na ogrom­nej czę­ści Azji, ale także na całym świe­cie.

Jeśli cho­dzi o aspekt gospo­dar­czy, nie można pomi­nąć faktu, że wszyst­kie regiony Hin­du­stanu utrzy­my­wały sta­tus świa­to­wej potęgi od I do XVII wieku n.e. Przez sie­dem­na­ście wie­ków na tych tere­nach sku­piała się naj­więk­sza gospo­darka świata pod wzglę­dem pro­duktu kra­jo­wego brutto. Bywały okresy, w któ­rych Hin­du­stan kon­cen­tro­wał dwa­dzie­ścia pięć pro­cent świa­to­wej gospo­darki.

Mapa Impe­rium Bry­tyj­skiego opu­bli­ko­wana w 1909 roku w Impe­rial Gazet­teer of India. Widoczne na niej tereny pokry­wają się mniej wię­cej z tym, co znamy dzi­siaj pod poję­ciem sub­kon­ty­nentu indyj­skiego, a co kie­dyś okre­ślano mia­nem Hin­du­stanu.Źró­dło: https://es.wiki­pe­dia.org/wiki/Partición_de_la_India#/media/Plik: British_Indian_Empire_1909_Imperial_Gazetteer_of_India.jpg

Gdy inne kraje były pogrą­żone w mro­kach śre­dnio­wie­cza, Indie świet­nie pro­spe­ro­wały.

Zała­ma­nie gospo­dar­cze nastą­piło w XVII wieku i trwało aż do schyłku XX wieku. Na szczę­ście w ciągu ostat­nich dekad zarówno pro­dukt kra­jowy brutto, jak i średni poziom życia miesz­kań­ców tego kraju stale się polep­szają. Obec­nie Indie są piątą gospo­darką świata, a jeśli będą na­dal roz­wi­jać się w takim samym tem­pie, to naj­pew­niej w naj­bliż­szych dzie­się­cio­le­ciach upla­sują się w pierw­szej trójce.

Dla­czego tak czę­sto zapo­mina się o dostatku oraz bogac­twie kul­tu­ro­wym i histo­rycz­nym Hin­du­stanu?

Oso­bi­ście jeste­śmy prze­ko­nani, że Indie wra­cają do gry o przy­wódz­two na świe­cie, a niniej­sza książka jest nie­wiel­kim kamycz­kiem przy­czy­nia­ją­cym się do roz­po­wszech­nia­nia sekre­tów kul­tury tego kraju.

Już w XIX wieku pisarz Vic­tor Hugo przy­znał, że nie ma nic potęż­niej­szego od idei, któ­rej czas nad­szedł i która daje się wyraź­nie usły­szeć całemu światu. I że Indie już wtedy się roz­bu­dziły.

Jak zoba­czymy w roz­dziale poświę­co­nym nowym lide­rom, Indie są ska­zane na zosta­nie tech­no­lo­giczną i biz­ne­sową potęgą przy­szło­ści, a ich prze­mysł fil­mowy – Bol­ly­wood – jest dużo pręż­niej­szy niż jego ame­ry­kań­ski odpo­wied­nik. Jeśli jed­nak zgłę­bimy histo­rię myśli indyj­skiej, to zro­zu­miemy, że ten kraj zawsze wyróż­niał się wśród innych.

Przed wie­loma tysią­cami lat wywo­dzący się stam­tąd mędrcy i mistycy byli pio­nie­rami w kwe­stiach będą­cych przed­mio­tem badań współ­cze­snej psy­cho­lo­gii. Kiedy na ogrom­nym obsza­rze pla­nety egzy­sten­cja spro­wa­dzała się led­wie do prze­ży­cia, na sub­kon­ty­nen­cie indyj­skim zaczęła się już kształ­to­wać świa­do­mość.

Alek­san­der Wielki dotarł do Indii, wkra­cza­jąc do Pen­dżabu w 327 roku p.n.e., jed­nak histo­ria rela­cji pomię­dzy Indiami a Zacho­dem jest dużo dłuż­sza, niż wielu przy­pusz­cza. To pozwala nam potwier­dzić, że świa­tło roz­prze­strze­nia się z Indii na cały świat od wielu tysiąc­leci.

CZY JEZUS UMARŁ W KASZMIRZE?

Jedną z naj­bar­dziej oso­bli­wych teo­rii potwier­dza­ją­cych duchowy zwią­zek pomię­dzy Wscho­dem a Zacho­dem jest legenda, wedle któ­rej Jezus z Naza­retu nie umarł na krzyżu. Wyle­czył rany, został wypusz­czony i wyru­szył w podróż na wschód, podą­ża­jąc śla­dem zagi­nio­nych ple­mion Izra­ela. Osta­tecz­nie tra­fił do Indii, gdzie zamiesz­kał i żył aż do póź­nej sta­ro­ści.

Taką tezę wysnuwa na przy­kład Andreas Faber Kaiser w książce Jezus żył i umarł w Kasz­mi­rze. Ten dość nie­co­dzienny pogląd na histo­rię łączy się ze znaj­du­ją­cym się w Śri­na­ga­rze, sto­licy Dżammu i Kasz­miru, gro­bem dato­wa­nym na rok 100. Pocho­wany w nim piel­grzym był ubrany w białą szatę, a wedle powta­rza­nych od wie­ków prze­ka­zów miał rany na nogach i rękach, i przy­był w towa­rzy­stwie kobiety o imie­niu Mar­jan, co może koja­rzyć się z Marią Mag­da­leną.

Pięciu mistrzów i pięć myśli dla dzisiejszego świata

Zanim zagłę­bimy się w poszcze­gólne aspekty indyj­skiej ducho­wo­ści zwią­zane ze sztuką osią­ga­nia szczę­ścia, w tym roz­dziale odbę­dziemy krótką podróż przez myśli wybra­nych mistrzów aktu­alne po dziś dzień.

„Wszystko, co żyje, posiada duszę”

(Par­śwa). Ten mało znany na Zacho­dzie pro­feta w VIII wieku p.n.e. dał począ­tek dźi­ni­zmowi, pierw­szej indyj­skiej reli­gii nie­zwią­za­nej z wedyj­skimi bogami, obec­nie liczą­cej sześć milio­nów wyznaw­ców. Tak jak Budda, wywo­dził się z rodziny kró­lew­skiej i uwa­żał, że jedyną świę­to­ścią jest tkwiące we wszyst­kim życie. To dla­tego wielu dźi­ni­stów nosi maseczki na ustach i zamiata drogę przed sobą, aby nie zdep­tać lub nie połknąć owa­dów. Z tego samego powodu fil­trują oni wodę. Z tej reli­gii wywo­dzi się rów­nież zasada ahinsy, czyli nie­za­da­wa­nia prze­mocy, którą Gan­dhi posłu­żył się w pro­ce­sie zdo­by­wa­nia nie­pod­le­gło­ści przez Indie.

„Ból jest nie­unik­niony, ale cier­pie­nie jest wybo­rem”

(Budda). To chyba naj­bar­dziej znana nauka Sid­dhar­thy Gau­tamy, księ­cia, który w VI–V wieku p.n.e. wyru­szył w podróż w poszu­ki­wa­niu wyja­śnie­nia pro­blemu ludz­kiego cier­pie­nia. Tezy Vik­tora Fran­kla, twórcy logo­te­ra­pii, któ­remu poświę­ci­li­śmy jeden z roz­dzia­łów naszej książki

Iki­gai

, pokry­wają się z tą mak­symą ukutą pra­wie dwa i pół tysiąca lat temu. Czym innym jest to, co się nam przy­da­rza, na przy­kład przy­jem­ność czy ból, a czymś zupeł­nie odmien­nym jest spo­sób, w jaki to inter­pre­tu­jemy i jak reagu­jemy. I na tym polega wol­ność każ­dego z nas.

„Jeśli

znasz drogę, to znasz jej cel, bo nie znaj­duje się on na jej końcu, ale w każ­dym momen­cie i w każ­dym sta­wia­nym kroku. Cel tkwi wła­śnie tam, w uświa­do­mie­niu sobie teraź­niej­szo­ści”

(Maha­wira). Ta jakże aktu­alna myśl została sfor­mu­ło­wana w V wieku p.n.e. przez ducho­wego spad­ko­biercę Par­śwy. Maha­wira był włó­częgą, który – podob­nie jak jego mistrz – uro­dził się w pałacu. Słowa te brzmią niczym wyjęte z 

Potęgi teraź­niej­szo­ści

, best­sel­lera autor­stwa Eckharta Tol­lego, choć mają bez mała dwa i pół tysiąca lat wię­cej. Zgod­nie z jego nauką droga duchowa jest nie­wi­dzialna i nie została wyzna­czona, przez co nikt nie może jej przejść za cie­bie.

„Gdy sku­piasz się na jakimś wiel­kim celu, na wyjąt­ko­wym pro­jek­cie, wszyst­kie twoje myśli

wyzwa­lają się z wię­zów: twój umysł prze­kra­cza ogra­ni­cze­nia, twoja świa­do­mość roz­sze­rza się na wszyst­kie strony i tra­fiasz do nowego, ogrom­nego i wspa­nia­łego świata. Uśpione w tobie siły, umie­jęt­no­ści i talenty budzą się do życia i odkry­wasz, że jesteś dużo potęż­niej­szą osobą, niż kie­dy­kol­wiek ci się śniło”

(Patan­dźali). Prze­no­simy się do II lub III wieku n.e., czyli do cza­sów, w któ­rych praw­do­po­dob­nie żył autor

Joga­su­try

, napi­sa­nego w san­skry­cie trak­tatu kła­dą­cego filo­zo­ficzne pod­wa­liny pod jogę. Ten bły­sko­tliwy cytat trak­tuje o niczym innym jak o 

iki­gai

! Opi­suje rów­nież szcze­gó­łowo teo­rię prze­pływu roz­po­wszech­nioną w książce

Flow. Stan prze­pływu

. Jej autor, Mihály Csíkszentmihályi, był naszym przy­ja­cie­lem i sym­pa­ty­kiem; zmarł, gdy koń­czy­li­śmy pisa­nie

Nama­ste

.

„Piż­mo­wiec błąka się po świe­cie, szu­ka­jąc źró­dła zapa­chu, któ­rym jest on sam”

(Rama­kryszna). Zakoń­czymy cyta­tem z mistrza dużo nam bliż­szego pod wzglę­dem epoki. Uro­dzony w 1836 roku i zmarły pięć­dzie­siąt lat póź­niej Śri Rama­kryszna, jak zazwy­czaj się go nazywa, jest uzna­wany za pre­kur­sora współ­cze­snej myśli indyj­skiej. Po publi­ka­cji arty­kułu w pra­sie stał się praw­dziwą gwiazdą w Kal­ku­cie, gdzie poznał go młody Rabin­dra­nath Tagore. Wedle Rama­kryszny, jeśli tylko chcesz podą­żać za Osta­teczną Prawdą, wszel­kie wie­rze­nia i reli­gie pro­wa­dzą do Boga.

Każdy z wyżej wspo­mnia­nych mistrzów otwo­rzył wrota do przy­szło­ści, snu­jąc roz­wa­ża­nia na temat ludz­kiej świa­do­mo­ści i kła­dąc pod­wa­liny pod poję­cie roz­woju oso­bi­stego. Oczy­wi­ście mogli­by­śmy zacy­to­wać jesz­cze wielu innych myśli­cieli, także współ­cze­snych, o któ­rych wspo­mnimy w dal­szej czę­ści książki.

O ślepcach i słoniu

To jedna z naj­star­szych para­boli filo­zo­ficz­nych w kul­tu­rze indyj­skiej. Ma wiele warian­tów, a wśród naj­po­pu­lar­niej­szych możemy wymie­nić te stwo­rzone przez Rama­krysznę oraz poetę Johna God­freya Saxe’a. Poni­żej przed­sta­wiamy naszą wer­sję.

Gdy do nie­wiel­kiej wio­ski przy­był słoń, czte­rech ślep­ców zgro­ma­dziło się przy nim, aby lepiej poznać to zwie­rzę. Pierw­szy z nich dotknął trąby i prze­ra­żony wykrzyk­nął: „To wielki wąż!”. To jed­nak nie znie­chę­ciło pozo­sta­łych, któ­rzy posta­no­wili wyba­dać inne czę­ści ciała sło­nia. „To nie jest zwie­rzę, prze­cież to musi być pień drzewa”, zawy­ro­ko­wał drugi śle­piec, maca­jąc jedną z nóg zwie­rzęcia. Trzeci śle­piec pod­niósł ręce i musnął jedno z uszu, po czym stwier­dził: „Nie macie racji, to jest wachlarz”. W końcu czwarty z nich, wyczu­wa­jąc gładką struk­turę jed­nego z kłów, powie­dział: „To coś twar­dego i rów­nego niczym włócz­nia”.

Inny miesz­ka­niec wio­ski, który mógł zoba­czyć zwie­rzę, pod­szedł do nich, aby roz­wią­zać spór: „Wszy­scy macie tro­chę racji, ale opi­sa­li­ście jedy­nie cząstki prawdy, nie rozu­mie­jąc, co ozna­czają wszyst­kie naraz. Słoń nie jest wężem, ani drze­wem, ani wachla­rzem, ani włócz­nią. To zwie­rzę, które ma trąbę, kły oraz ogromne uszy i nogi. Wszy­scy jeste­śmy na swój spo­sób ślepi. Powin­ni­śmy wynieść z tego naukę: jeśli chcemy dociec prawdy, powin­ni­śmy roz­ma­wiać z otwar­tym umy­słem, zamiast powie­lać wła­sne prze­ko­na­nia”.

Żaden z opi­sa­nych w przy­po­wia­stce ślep­ców nie widział sło­nia, a mimo to każdy z nich wydał osąd i był pewien, że jego opi­nia jest wła­ściwa. Pły­nie z tego morał, że nie­za­leż­nie od tego, jak mocno jeste­śmy o czymś prze­ko­nani, osoby o odmien­nych poglą­dach też będą uwa­żać, że mają rację.

Nikt nie ma mono­polu na prawdę.

Nauka, prawda i życie

W świe­cie nauki wyko­rzy­stuje się ana­lo­gie podobne do uży­tych w przy­to­czo­nej para­boli, aby badać rze­kome prawdy przed­sta­wione przez spe­cja­li­stów z kon­kret­nej dzie­dziny lub spraw­dzone przy pomocy jed­nej metody.

Na przy­kład Wer­ner Heisen­berg, lau­reat Nagrody Nobla w dzie­dzi­nie fizyki z 1932 roku, uwa­żany za jed­nego z pio­nie­rów mecha­niki kwan­to­wej, ostrze­gał: „przy­rząd pomia­rowy został bowiem skon­stru­owany przez obser­wa­tora, musimy więc pamię­tać, że tym, co obser­wu­jemy, nie jest przy­roda sama w sobie, lecz przy­roda, jaka nam się jawi, gdy zada­jemy jej pyta­nia we wła­ściwy nam spo­sób”1.

Kiedy w jakiejś dzie­dzi­nie nauki poja­wiają się prze­szkody, zazwy­czaj różne grupy uczo­nych wysnu­wają roz­ma­ite teo­rie, jed­nak nikt nie jest w sta­nie potwier­dzić, która z nich jest praw­dziwa. Ci, któ­rzy wnie­śli istotny wkład do nauki i na stałe zapi­sali się na jej kar­tach, potra­fili połą­czyć różne hipo­tezy w jedną spójną teo­rię i wyeli­mi­no­wać sto­jące mię­dzy nimi sprzecz­no­ści.

Para­bola o sło­niu może oka­zać się przy­datna nie tylko w nauce, lecz także w nastę­pu­ją­cych aspek­tach naszego życia:

Droga do prawdy: a)

Aby się do niej zbli­żyć, nie możemy ufać wyłącz­nie jed­nej opi­nii. Nawet naszej wła­snej. Powin­ni­śmy roz­ło­żyć wachlarz i połą­czyć pozor­nie sprzeczne per­spek­tywy; b) Zacho­wu­jąc otwarty umysł w sto­sunku do cudzych opi­nii, możemy czer­pać z tej wie­dzy i posze­rzać wła­sną wer­sję prawdy.

Komu­ni­ka­cja i współ­praca: a)

Nie zakła­dajmy, że inni są w błę­dzie. Lepiej jest zało­żyć, że z ich punktu widze­nia to my nie mamy racji; b) Jak mawiał Don Miguel Ruiz, autor

Czte­rech umów

, nie zakła­daj, że inni mają złe inten­cje; c) Roz­mowa z innymi sprawi, że będziemy mieli szer­szy i bar­dziej szcze­gó­łowy ogląd rze­czy­wi­sto­ści.

Czę­ści a całość: a)

To, że coś znamy, nie ozna­cza, że w pełni to rozu­miemy. Cza­sem, jak ślepcy z wyżej przy­to­czo­nej przy­po­wie­ści, mamy dostęp jedy­nie do czę­ści prawdy; b) Jeśli przyj­rzymy się pro­ble­mowi z róż­nych per­spek­tyw, będzie nam go łatwiej roz­wią­zać.

Zakończmy cyta­tem z Ary­sto­te­lesa, który ide­al­nie wpa­so­wuje się w kon­tekst powyż­szej para­boli: „Całość jest czymś wię­cej niż sumą czę­ści”.

Torii i torana

Osoby o wąskich hory­zon­tach zazwy­czaj sku­piają się wyłącz­nie na tym, co różni dane kul­tury, i zda­rza im się fero­wać wyroki w stylu: „Ni­gdzie nie jest tak dobrze jak w…”. My jed­nak zawsze uwa­ża­li­śmy, że dużo cie­ka­wiej jest obser­wo­wać to, co nas łączy. Wszy­scy prze­cież zamiesz­ku­jemy tę samą ogromną i krą­żącą wokół gwiazdy skałę.

Podró­żo­wa­nie jest jed­nym z naj­lep­szych spo­so­bów na to, by otwo­rzyć umysł i nie ogra­ni­czać się wyłącz­nie do jed­nej czę­ści ciała sło­nia. Zresztą zarówno ta, jak i nasze poprzed­nie książki zro­dziły się wła­śnie z podróży po Azji.

Takie wyjazdy są praw­dziwą lek­cją pokory. Pozwa­lają zro­zu­mieć, że nasze zwy­czaje, tra­dy­cje i spo­sób życia wcale nie muszą być naj­lep­sze ani nawet wyjąt­kowe.

Przy­kła­dowo, jed­nym z sym­boli Japo­nii jest brama torii. Ory­gi­nalny zapis tego słowa to 鳥居, gdzie 鳥 ozna­cza „ptaki”, a 鳥 „miesz­kać”. Te smu­kłe kon­struk­cje pro­wa­dzą do świę­tych miejsc. Naj­star­sza znana histo­ry­kom brama torii została wznie­siona w świą­tyni w Osace w 992 roku p.n.e.

Po osiem­na­stu latach spę­dzo­nych w Japo­nii Héctor był prze­ko­nany, że bramy torii są wyjąt­kowe i emble­ma­tyczne dla kul­tury japoń­skiej. Kiedy jed­nak pod koniec 2019 roku wyru­szy­li­śmy w podróż do Indii, odkry­li­śmy, że na długo przed posta­wie­niem pierw­szej bramy torii na tery­to­rium Indii powszechne były podobne kon­struk­cje zwane torana. Czyż to nie fascy­nu­jące?

Pro­wa­dzące do japoń­skich świą­tyń bramy torii i indyj­skie torany nie tylko dzielą sylabę „tor”, ale także są do sie­bie podobne w swo­jej pro­sto­cie. Skła­dają się z dwóch wbi­tych w zie­mię słu­pów oraz jed­nego lub kilku poprzecz­nych ele­men­tów łączą­cych kolumny i nada­ją­cych im formę wrót.

Torii (鳥居) po japoń­sku ozna­cza „miej­sce, na któ­rym przy­sia­dają ptaki” (w sin­to­izmie ptaki są uwa­żane za posłań­ców bogów).

Torana (तोरण) w san­skry­cie ozna­cza „łuk”.

Torii

Torana

Zarówno torii, jak i torany wyzna­czają wstęp do świę­tych obsza­rów i sta­no­wią wyraźną gra­nicę pomię­dzy tym, co ziem­skie, a tym, co uświę­cone.

Czy to moż­liwe, że japoń­skie torii były inspi­ro­wane indyj­skimi tora­nami? Ciężko stwier­dzić; histo­rycy na­dal spie­rają się w tej kwe­stii, ale wszystko wska­zuje na to, że podo­bień­stwo nie jest przy­pad­kowe.

To spo­strze­że­nie pozwo­liło nam uświa­do­mić sobie, że kul­tura Indii wywarła na inne kul­tury dużo więk­szy wpływ, niż sobie wyobra­ża­li­śmy.

Alchemia podróży

Podróże posze­rzają hory­zonty i pozwa­lają zdać sobie sprawę, że to, co uwa­ża­li­śmy za „nasze”, wcale takie nie jest. Nie­mal wszystko jest wyni­kiem ewo­lu­cji i prze­ni­ka­nia się ludów i kul­tur z całego świata.

Ryba, która ni­gdy nie wysko­czyła ponad taflę jeziora, nie wie, gdzie tak naprawdę się znaj­duje. Ciężko nam zro­zu­mieć wła­sną kul­turę, gdy jeste­śmy w niej nie­ustan­nie zanu­rzeni.

W podró­żo­wa­niu nie cho­dzi o to, by dotrzeć do celu i zro­bić sobie zdję­cia. Praw­dziwa podróż ma moc głę­bo­kiej zmiany. Kiedy wra­camy po niej do domu, nie jeste­śmy już tacy sami: w naszej gło­wie zain­sta­lo­wa­li­śmy nowe opro­gra­mo­wa­nie, które umac­nia empa­tię i pozwala nabrać bar­dziej uni­wer­sal­nej i huma­ni­stycz­nej per­spek­tywy.

Taki jest rów­nież cel praw­dzi­wej ducho­wo­ści: pod­łą­czyć nasz umysł do sze­ro­ko­pa­smo­wej sieci.

Osta­tecz­nie życie jest podróżą, w któ­rej nie warto robić sztyw­nych pla­nów, aby dotrzeć do kon­kret­nego miej­sca. Zde­cy­do­wa­nie lepiej jest odkry­wać po dro­dze samych sie­bie.

DEKALOG DUCHOWEGO PODRÓŻNIKA
Nie podró­żuj tylko po to, by przy­piąć pinezkę na mapie i móc powie­dzieć: „Tu byłem”.Zostaw uprze­dze­nia i ste­reo­typy w domu. Ucz się, a nie oce­niaj.Nie kie­ruj się tym, co „trzeba zoba­czyć” w danym miej­scu. Pozwól, by nogi zapro­wa­dziły cię poza tury­styczne szlaki.Patrz, słu­chaj, wąchaj, sma­kuj, doty­kaj… po pro­stu czuj!Wmie­szaj się w lokalny tłum, żeby doświad­czyć praw­dzi­wego życia w danym miej­scu.Błą­dze­nie w dro­dze może dopro­wa­dzić do naj­lep­szych odkryć.Dusza danego miej­sca jest zaklęta w zamiesz­ku­ją­cych je ludziach, a nie w zabyt­kach.Podró­żuj przy pomocy słów: zgro­madź książki o miej­scach, które chcesz w przy­szło­ści odwie­dzić. Przy­jem­ność z podróży zaczyna się na eta­pie przy­go­to­wań.Zawsze miej przy sobie notat­nik i coś do pisa­nia. Kto wie, może nowa przy­goda zain­spi­ruje cię do napisa­nia książki.Nie zapo­mi­naj o lokal­nym języku. Nawet jeśli nauczysz się tylko kilku słów czy zwro­tów, będzie to wyra­zem sza­cunku dla miesz­kań­ców danego miej­sca i pomoże ci nawią­zać z nimi więź.

Jak mawiał pro­rok Maho­met: „Nie mów, czego się uczy­łeś, tylko ile podró­żo­wa­łeś”. A jeśli cho­dzi o sztukę podró­żo­wa­nia, to Indie są zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szym moż­li­wym uni­wer­sy­te­tem.

Nie spo­sób zli­czyć wszyst­kich zachod­nich inte­lek­tu­ali­stów, któ­rzy poje­chali w tamte rejony w poszu­ki­wa­niu wska­zó­wek i zmian. Mar­tin Luther King powie­dział kie­dyś: „Do innych kra­jów jadę jako tury­sta, a do Indii przy­by­wam jako piel­grzym”.

Kon­ty­nu­ujmy więc naszą piel­grzymkę!

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Frag­ment w tłu­ma­cze­niu Ste­fana Amster­dam­skiego (wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od tłu­maczki). [wróć]