Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przez oczy pełne łez nie dostrzegamy tego, co naprawdę dzieje się w naszym życiu. Pogrążając się w smutku, prowadzimy dyskusje, nie zauważając, że naszym rozmówcą jest Jezus. Podobnie jak Tomasz wątpimy i zadajemy pytania. Nie wierzymy. Jak Piotr zajmujemy się tym, co do nas nie należy, gubimy sens własnego powołania i błądzimy. Ale na szczęście Jezus jest cierpliwy i wierny. Kocha nas. To dzięki Jego niepojętej miłości ocieramy łzy, odzyskujemy nadzieję, znowu wierzymy, rzucamy wszystko, co mniej ważne, by z jeszcze większą gorliwością naśladować Go.
Proponowanym sposobem modlitwy w książce jest medytacja ignacjańska. Książka służy też jako podręcznik do rekolekcji czwartego tygodnia ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli.
Podobnie jak wcześniejsze tygodnie rekolekcji ignacjańskich, również i ten zachęca nas do jeszcze pełniejszego zjednoczenia z Jezusem. By dokładniej rozeznawać Jego wolę, wsłuchiwać się w głos Ducha Świętego, dostrzegać dotyk Bożej ręki we wszystkim, co nas otacza. A wszystko po to, żeby pełniej kochać innych, troszczyć się o ich zbawienie – nie pozwolić, by w swoim życiu przegapili Jezusa, który dla nich zmartwychwstał!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 137
Rok wydania: 2012
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ta książka jest tania.
KUPUJ LEGALNIE.
NIE KOPIUJ!
o. Remigiusz Recław SJ
Mój Pan żyje!
IV Tydzień
Rekolekcji Ignacjańskich
Nihil obstat: L.dz. 2012/19/NO/P
Za pozwoleniem
Przełożonego Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej
Towarzystwa Jezusowego – o. Tomasza Kota SJ
Warszawa, 2 maja 2012 r.
Książka nie zawiera błędów teologicznych
Redakcja:
Beata Szymczak-Zienczyk
Korekta:
Joanna Sztaudynger
Grafika i skład:
Bogumiła Dziedzic
© o. Remigiusz Recław SJ
© by Mocni w Duchu
Łódź 2012
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-61803-43-0
MOCNI W DUCHU – Centrum
90-058 Łódź, ul. Sienkiewicza 60
tel. 42 288 11 53
mocni.centrum@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl
Zamówienia
tel. 42 288 11 57, 797 907 257
mocni.wydawnictwo@jezuici.pl
www.odnowa.jezuici.pl/sklep
Wydanie pierwsze
„Musicie mówić ludziom, że Jezus żyje”
bł. Jan Paweł II do kapłanów
WPROWADZENIE
Jacek Olczyk SJ
O kontemplacji, rachunku sumienia i podstawach rozeznawania duchowego
Przeżywając IV Tydzień Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego, korzystamy z poznanych wcześniej metod modlitwy – kontemplacji oraz ignacjańskiego rachunku sumienia.
KONTEMPLACJA
Przed rozpoczęciem kontemplacji – robimy tzw. przygotowanie dalsze (wieczorem, przed poranną kontemplacją, albo w ciągu dnia bezpośrednio przed nią). Polega ono na przeczytaniu wskazanego fragmentu z Pisma świętego i punktów (z podręcznika lub podanych podczas wprowadzenia). Następnie należy podkreślić te fragmenty, zdania lub słowa, które nas poruszają lub wyjątkowo pociągają. Ważne jest to, że coś nas w ogóle porusza! Nie skupiajmy się tylko na tym, co jest przyjemne, ale zwróćmy uwagę na wszystko, co nie pozostawia nas obojętnymi. Jeżeli czytamy Słowo Boże i ono powoduje w nas opór, to znaczy, że za tą reakcją coś się kryje, jakaś prawda o nas. Dlatego dotknięcie tego może prowadzić do uzdrowienia.
Kolejnym krokiem jest znalezienie dogodnego miejsca, gdzie będziemy mogli przeprowadzić kontemplację. W naszej modlitwie ważna jest także postawa ciała. Powinno być nam wygodnie, byśmy mogli spokojnie wytrwać godzinę na modlitwie, ale jednocześnie powinniśmy naszą postawą wyrażać szacunek wobec Boga. Następnie próbujemy się wyciszyć: usłyszeć własny oddech albo posłuchać bicia serca. Możemy położyć rękę na piersiach i poczuć jej ciepło. Postarajmy się wejść w życzliwy kontakt z samym sobą, zapytać siebie, co czuję, jakie jest moje nastawienie do modlitwy. Nie chodzi o to, by coś robić z uczuciami, które nam towarzyszą, ale by je sobie uświadomić. Mamy prawo je mieć, i z takimi właśnie powinniśmy stanąć przed Jezusem.
Następnie uświadamiamy sobie, że jesteśmy w obecności Bożej, że to On zaplanował ten czas, a przed nami czterdzieści pięć minut spotkania z Tym, który jest naszym Stwórcą. Znakiem krzyża rozpoczynamy czas modlitwy. Kierujemy do Boga tzw. modlitwę przygotowawczą zwyczajną: aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Jego Boskiego Majestatu. Celem tej modlitwy jest przyjęcie Boga w taki sposób, w jaki On będzie do nas przychodził. Zazwyczaj jest tak, że mamy oczekiwania wobec kontemplacji – na przykład, by Bóg przychodził do nas w pokoju i łagodności, ale On może chcieć przyjść zupełnie inaczej. Ważne jest, by na tę inność być otwartym i zgodzić się na nią. Następnie, korzystając z wyobraźni, stawiamy sobie przed oczami obraz do tej kontemplacji. Jeśli podczas rekolekcji naszą wyobraźnię poddamy działaniu Ducha Świętego, to później, w codzienności stanie się ona bardziej twórcza i pomoże nam naprawdę kochać.
Uwieńczeniem przygotowania do kontemplacji jest prośba, by lepiej poznać, pokochać i naśladować Chrystusa (w taki sposób została ona sformułowana w II Tygodniu Ćwiczeń). Podczas IV Tygodnia – ma inną treść, ale w istocie – ten sam cel. „Poznać” oznacza, bym dotykał i pozwalał się dotknąć, bym smakował, patrzył, słuchał, wąchał, bym wszystkimi zmysłami przyglądał się Jezusowi i poznawał, jaki On jest. Gdy poznaję Wcielonego Boga, jednocześnie pozwalam, by On mnie dotykał swoją miłością. I tak jak w życiu, gdy patrzymy na ludzi, którzy są dobrzy, którzy kochają innych (na przykład opiekują się chorymi) – to nas porusza i chcielibyśmy być do nich w jakiś sposób podobni. Także w kontemplacji chodzi o to, by zobaczyć, co czyni Jezus, i zapragnąć upodobnić się do Niego: być jak On miłosiernym, łagodnym i cierpliwym. Dlatego w kontemplacji patrzymy, co robią bohaterowie, później słuchamy tego, co i w jaki sposób mówią, jakie wykonują gesty. Następnie, posługując się wyobraźnią, powinniśmy spróbować wejść w tę scenę i w niej przebywać wraz z Jezusem i innymi osobami, by zobaczyć, gdzie jest moje miejsce. Starajmy się nie ulegać pokusie robienia medytacji, czyli zatrzymania się na poziomie intelektu. Jeżeli będziemy używać zmysłów: patrzeć, słuchać, chłonąć – wywoła to w nas jakąś reakcję. Ważne jest, by z uczuciami – zarówno przyjemnymi, jak i nieprzyjemnymi, z sytuacjami, w których czujemy się blisko Jezusa, jak i tymi, gdy jesteśmy daleko – stawać przed Nim, aby On je dotykał i przemieniał, byśmy byli z Nim serce w serce.
Może się zdarzyć, że uznamy, iż kontemplacja nam nie wyszła – minęło czterdzieści pięć minut i „nic” się nie wydarzyło. Wtedy możemy być kuszeni, by wyjść z modlitwy bez rozmowy końcowej. Może nam się wydawać, że skoro nie widzimy owoców, to nie ma o czym rozmawiać z Jezusem. Tymczasem chodzi właśnie o to, by stanąć przed Nim w prawdzie i powiedzieć: czuję się beznadziejnie, nic mi nie wyszło, nie rozumiem, o co chodzi. Warto Jezusa zaprosić w doświadczenie „nieudanej” modlitwy. Cała rzecz w tym, że my sami nie umiemy do końca ocenić, co tak naprawdę wydarzyło się w tym czasie. Może przecież być tak, że podczas duchowej posuchy Jezus poddaje nas próbie. Dlatego pamiętajmy, by nie wychodzić z modlitwy bez rozmowy końcowej z Nim.
Bywa też, że przychodzimy na kontemplację z listą problemów, które chcemy przedstawić Jezusowi (relację z mężem, dzieckiem, chorobę, konflikt z przełożonym). Oczywiście wcale nie mamy udawać, że tych problemów nie ma, ale kontemplacja nie jest czasem, by je rozwiązywać. To jest czas dla Jezusa. Problemy z naszej listy mogą nas od Niego odwodzić. Choć wcale nie jest proste, by nie koncentrować się na sobie i patrzeć na Jezusa, to jednak warto ponieść ten trud, bo to prowadzi do wolności i głębi spotkania z Panem. A wtedy – On zajmie się naszymi problemami, ale w sposób, który sam wybierze. Oznacza to, że w niektórych sytuacjach one pozostaną, ale my nauczymy się funkcjonować i radzić sobie z nimi, współpracując z Jezusem. Nie będziemy już dźwigać tego ciężaru sami, ale razem z Tym, który jest naszym Przyjacielem. Ostatecznie celem kontemplacji jest właśnie to, by poznać, pokochać i naśladować Przyjaciela, a inaczej nie da się tego zrobić, jak poświęcając Mu czas i uwagę.
Na zakończenie kontemplacji robimy refleksję. W niej przyglądamy się przebiegowi całej modlitwy, także pod względem technicznym: czy dobrze zrobiliśmy wprowadzenie, czy poświęciliśmy na modlitwę wystarczającą ilość czasu, czy nie ulegaliśmy rozproszeniom, czy uważnie przeczytaliśmy fragment z Pisma świętego. Nazywamy również nasze odczucia, dobre owoce i formułujemy wnioski. Refleksję notujemy.
O RACHUNKU SUMIENIA, CZYLI O KWADRANSIE MIŁOŚCI
Rachunek sumienia jest modlitwą, o którą toczy się największa walka w naszym życiu, bo ona w najgłębszy sposób dotyka naszego wnętrza i ukazuje prawdę o nas. Niektórzy ją nazywają „kwadransem miłości”, ponieważ kiedy odkrywamy prawdę i naszą słabość przed Jezusem – możemy doświadczyć Jego miłosierdzia i przebaczenia. Co więcej – w tej modlitwie odkrywamy, że własnymi siłami nie możemy siebie zmienić. Dlatego ta modlitwa daje codzienne doświadczenie miłości Jezusa w naszej słabości. Uleganie znudzeniu rachunkiem sumienia i niepodejmowanie go hamuje nasze duchowe dojrzewanie.
Podobnie jak w przypadku kontemplacji, tak i w tym przypadku – najpierw szukamy dogodnego miejsca i wyciszamy się. Z tym wyjątkiem, że rachunek sumienia można robić także na spacerze, chodząc.
Zaczynamy od uznania, że myśli w naszej głowie i uczucia w sercu są takie, jakie są, a nie inne. Powinniśmy przedstawić je Jezusowi, by On nad nimi panował i je przemieniał.
Punkt 1 – podziękuj
Dziękujemy Bogu za dobro, które się tego dnia wydarzyło. Nie chodzi o liczbę wymienionych spraw lub rzeczy, ale o wzbudzenie w sobie postawy wdzięczności wobec Boga. Ten punkt jest bardzo ważny, dlatego robimy go tak długo, aż osiągniemy cel, czyli dostrzeżemy Boże dary i łaski i zaczniemy za nie szczerze dziękować. Dziękując Bogu – odkrywamy, że On jest dobry, i dopiero wtedy możemy patrzeć na nasze grzechy. W takim ich rozumieniu, że odkrywamy je przed Przyjacielem, który nas nie odrzuci i uzdrowi.
Punkt 2 – poproś o światło
Staramy się, by we własne serce i rzeczywistość grzechu nie wchodzić po swojemu, bo to może nam bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Prosimy o światło Ducha Świętego, by spojrzeć na nasze życie i nas samych oczami Jezusa – w prawdzie i miłości. Nasze spojrzenie często jest jej pozbawione, a przez to zniekształca rzeczywistość. Możemy w nasze życie wchodzić z „szabelką” i razem z chwastem zniszczyć też i pszenicę lub po prostu pokaleczyć siebie samego. Dlatego prośmy Jezusa, by naszym słabościom przyglądać się razem z Nim.
Punkt 3 – przyjrzyj się wydarzeniom dnia
Analizujemy to, co wydarzyło się w ciągu dnia. Skupiamy się głównie na poruszeniach duchowych. Św. Ignacy zaleca, aby patrzeć na świat naszych myśli i wypowiadanych słów, bo właśnie one mogą stać się kluczem do naszego serca i pokazać, na przykład – zazdrość lub zawiść, które są w nas. Czasem słyszymy, że drugi człowiek wypowiada dobre słowa, ale czujemy, że w sercu ma coś innego. Chodzi o to, byśmy w taki właśnie sposób spróbowali posłuchać samych siebie i zeszli z poziomu wypowiadanych słów do serca, by zobaczyć, co się w nim kryje: co mnie boli, co jest dla mnie trudne, przed czym uciekam – badamy to i patrzymy na uczucia. A wtedy – możemy do tego zaprosić Jezusa i Jemu to wszystko oddać, aby On nas przemienił. To jest też moment, gdy powinniśmy stosować reguły rozeznawania duchowego. Na przykład – możemy odkryć, że od jakiegoś czasu tli się w nas myśl, by porozmawiać z mężem lub żoną, aby naprawić wzajemną relację. Jest to dobra myśl. Ale towarzyszą jej zmienne uczucia: z jednej strony pragnienie rozmowy i pojednania, z drugiej – opór i lęk, że rozmowa znowu skończy się kłótnią. Dlatego trzeba badać początek, środek i koniec myśli – czy idziemy ku grzechowi, czy ku oczyszczeniu, oraz, co bardzo istotne, czy jesteśmy w strapieniu, czy w pocieszeniu. Kolejna rzecz, którą poddajemy rozeznaniu, to Boże natchnienia. Zastanawiamy się, czy rzeczywiście pochodzą od Boga i jak my na nie odpowiadamy.
Punkt 4 – poproś o przebaczenie
Jeśli w ciągu dnia udało nam się odpowiedzieć na wezwania Jezusa, to wyrażamy naszą wdzięczność, że Pan dał nam łaskę bycia wrażliwymi i wiernymi. Natomiast, jeśli poszliśmy za pychą, egoizmem lub inną słabością, i nie udało nam się odpowiedzieć na miłość, to zapraszamy Jezusa do naszego grzechu, by przyjąć Jego miłosierdzie. Pozwalamy Jezusowi, by nas kochał właśnie takich – pysznych, słabych i „poplątanych”. Jeśli pozwolimy się kochać, to być może następnym razem będziemy już mieć dość siły, by odpowiedzieć na Jego wezwanie.
Ten krok naszej modlitwy można podsumować słowami: Panie, kochaj mnie! Bez Ciebie, bez Twojej miłości nie dam rady się zmienić. A zatem kochaj mnie, Panie, zgadzam się na Twoją miłość.
Punkt 5 – postanów poprawę
Tutaj możemy prosić o wrażliwość na poruszenia duchowe, o wytrwałość w dobrym oraz zawierzyć Jezusowi nasze życie, by wypełnić w nim Jego wolę. Ważne jest także, by prosić o siłę do przeciwstawiania się złu i brakowi miłości w naszym życiu. Własnymi siłami tego nie możemy.
Na zakończenie, aby zebrać wszystko to, co wydarzyło się w ciągu tych piętnastu minut, możemy uważnie odmówić modlitwę Ojcze nasz,która jest dobrym podsumowaniem wszystkich punktów rachunku sumienia.
PODSTAWY ROZEZNAWANIA DUCHOWEGO
Podczas I Tygodnia Ćwiczeń Duchowych poznaliśmy reguły, które, jak mówi św. Ignacy – pomagają „w pewnej mierze” odczuwać i poznawać poruszenia duchowe, które rodzą się w naszej duszy. Reguły II Tygodnia służą „większemu rozeznaniu”, czyli jeszcze pełniejszemu poznaniu poruszeń.
Dlatego reguły te można (a nawet należy) łączyć z ignacjańskim rachunkiem sumienia. W skrócie – służą one temu, by odczuć i poznać poruszenia duchowe, a następnie – by je przyjąć lub odrzucić, a decyzje wprowadzić w życie. Wstępem do rozeznawania jest nawiązanie kontaktu z samym sobą, by nazywać uczucia. Jeśli czuję nienawiść, złość lub szczególną miłość – nazywam je. Jest to ważne, ponieważ poruszenia duchowe pojawiają się w nas intensywniej w sferze uczuć i emocji niż intelektu. I dopiero, gdy mamy z nimi kontakt – możemy użyć rozumu, by zobaczyć, co się za tymi odczuciami kryje. Czy dane uczucie prowadzi mnie do dobra, otwartości i większej miłości czy raczej do zamknięcia w sobie i egoizmu? Wtedy dochodzimy do punktu, gdzie musimy podjąć decyzję, by poruszenie przyjąć i pójść za nim, lub by je odrzucić. Nie zapominajmy, że w rozeznawaniu chodzi o podejmowanie decyzji. Jeśli nie decyduję – to niczego nie zmieniam, nawet jeśli moje rozeznanie jest prawidłowe.
Podstawowa zasada działania duchów, którą podaje św. Ignacy (I Tydzień ĆD) mówi, że u tych, którzy idą od grzechu w grzech – złe duchy czują się jak u siebie w domu i roztaczają wizje przyjemności z powodu kolejnych grzechów. Duch dobry wówczas gryzie sumienie. I odwrotnie – gdy idziemy ku oczyszczeniu i postępujemy od dobrego ku lepszemu – dobre duchy wchodzą jak do siebie – zachęcają, pocieszają, podsuwają dobre pomysły. A złe – zniechęcają, niepokoją, wprowadzają zamęt. Pokusą jest myślenie, że postępuje się już wyłącznie od dobrego do lepszego. Wówczas tracimy czujność. Najpierw w drobnych sprawach, później w coraz poważniejszych. Na przykład, możemy planować kłótnię z kimś i nakręcać się tym, że w końcu coś komuś wygarniemy. Przestajemy dostrzegać, że jesteśmy w dynamice złego ducha. Będą nas podkręcać myśli typu: „tak, należy mu się”, „trzeba walczyć o sprawiedliwość”. Czerpiemy przyjemność z tego, że będziemy mogli w końcu dać upust złym emocjom. I właśnie rachunek sumienia może nas z tej błędnej dynamiki wyrwać.
Kolejne podstawowe pojęcia to: pocieszenie i strapienie. Kiedy jesteśmy w pocieszeniu – łatwo nam modlić się i przebaczać, łatwo kochać. W strapieniu jest dokładnie odwrotnie. Trudno nam kochać, widzieć dobro, łatwo pielęgnować urazy, niechętnie przebaczać. Stajemy się drażliwi, mało odporni na kłopotliwe sytuacje, rezygnujemy z modlitwy. Dlatego temu stanowi ducha św. Ignacy poświęca więcej reguł. Odnośnie pocieszenia – przypomina nam, że po nim przyjdzie strapienie, na które dobrze się zawczasu przygotować. Co więcej – powinniśmy pamiętać, że ten stan zawdzięczamy Bogu, a nie sobie, i nie mamy wpływu na jego pojawienie się i czas trwania.
Odnośnie strapienia – warto podkreślić, że jest to doświadczenie normalne i służy ku wzrostowi. Z perspektywy czasu widać lepiej, że dzięki temu (wbrew pozorom) dzieje się dużo dobrego w naszym życiu, bo możemy się wiele nauczyć. Jak działać w strapieniu? Przede wszystkim nie zmieniać decyzji podjętej w pocieszeniu, a do tego jesteśmy przede wszystkim kuszeni, bo czujemy się źle i chcemy coś szybko zrobić, by poczuć się lepiej. Jeśli w takim klimacie podejmujemy decyzje – zazwyczaj są one pochopne i mogą być zupełnie niezgodne z wolą Bożą. Dlatego św. Ignacy zaleca, aby poczekać na pocieszenie, zanim dokonamy zmian w życiu.
Kolejna reguła odnosząca się do strapienia to agere contra. Mówi ona, że czynnie przeciwstawiamy się temu stanowi a także myślom, które mu towarzyszą. Jeśli modlitwa jest dla nas trudna i chcielibyśmy ją skrócić – mamy zrobić wręcz przeciwnie – lepiej niż zwykle się do niej przygotować, a nawet przedłużyć o kilka minut. W czasie strapienia już samo wytrwanie na modlitwie jest bardzo istotne, bo jest to czterdzieści pięć minut walki o wierność Bogu i miłość do Niego. Takie doświadczenie hartuje nas do przeciwstawiania się trudnościom. Owocem jest podjęcie zmagania, wytrwanie w nim do końca i odkrycie, że nawet w tak trudnym czasie – wystarcza nam łaski, by przetrwać. Jednocześnie św. Ignacy zachęca, byśmy byli cierpliwi względem siebie, tak jak Bóg jest wobec nas „nieskory do gniewu i bardzo łaskawy”.
Najważniejszą przyczyną strapienia jest nasze lenistwo. Jeśli ktoś nie przeprowadził porannej medytacji, bo chciał się wyspać, to podczas kolejnej jest wysoce prawdopodobne, że będzie w stanie strapienia. Dlatego warto podkreślić, że modlitwa w strapieniu powinna być czasem walki, a nie odpoczynku. Znacznie rzadziej, choć także się zdarza – strapienie nie jest przez nas zawinione, ale sam Bóg do niego dopuszcza, aby nas głębiej oczyścić. Trzecią przyczyną jest „panoszenie się w cudzym gnieździe”. Jest to przypisywanie sobie pocieszenia i uznanie, że już jesteśmy wystarczająco dojrzali, znamy się na sprawach Bożych, a pocieszenie jest nagrodą za nasze dobre sprawowanie.
Taktykę złego ducha św. Ignacy przedstawia za pomocą trzech obrazów: kłócącej się kobiety, uwodziciela oraz dowódcy wojskowego. Kłócąca się kobieta siły ma słabe, ale chęć szkodzenia mocną, lecz gdy się jej stanowczo przeciwstawimy – szybko ustępuje. Tak właśnie mamy postępować z rozpoznaną pokusą – stanowczo ją odrzucić.
Uwodziciel chce, by jego zamiary były ukryte – dlatego powinniśmy mówić kierownikowi duchowemu o naszych wewnętrznych poruszeniach. Zarówno tych, które odbieramy jako pozytywne, jak i tych negatywnych, a nawet wstydliwych. Gdy jesteśmy kuszeni, by o czymś nie mówić, to właśnie wtedy powinniśmy powiedzieć. Szczególnie podczas rekolekcji, gdy mamy jakiś problem i nie chcemy o nim mówić – dobrze zrobić to już na pierwszej rozmowie, bo wtedy zaoszczędzimy duchową energię, którą tracimy, by problem ukryć, i nie zmarnujemy cennego czasu.
Dowódca wojskowy, który przed atakiem szuka najsłabszego punku swojego przeciwnika, podobnie jak zły duch – zna nasze słabości i czułe punkty. Dlatego nie bójmy się i my je poznawać. Łatwiej wtedy zachować czujność, a jednocześnie nie zniechęcać się, gdy ulegniemy nieprzyjacielowi. W poznawaniu naszych słabych punktów nie chodzi o to, by siebie potępić, ale by je zawierzyć Bogu, aby On nas przemieniał swoją miłością.
Pamiętajmy, że na pierwszym etapie rozeznawania (I Tydzień ĆD) jesteśmy kuszeni bezpośrednio do grzechu, natomiast na II Tygodniu taktyka złego ducha zmienia się, bo grzechem kusić jest nas trudno. Dlatego zły duch działa jak złodziej, który chce nas okraść z zapału, radości i wielkoduszności. Podsuwa nam wtedy wątpliwości, fałszywe racje, lęk przed większą otwartością na Boga i zaufaniem Mu do końca. Jednym słowem: duch zły dąży do tego, by okraść nas z dobra. Uważajmy, by nie podkręcać ani czasu strapienia, ani pocieszenia, czyli nie wchodzić w nie za bardzo, lecz przeżywać je jako naturalne stany wewnętrzne na drodze naszego duchowego rozwoju.