Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nie chodzi o to, by grać, ale by się naprawdę spotkać
Miewasz trudności w nawiązywaniu kontaktów? Zdarza się, że czujesz napięcie podczas rozmowy, a twoje granice zostają przekroczone? Zbyt łatwo wchodzisz w spory, a potem tego żałujesz? To wszystko może wynikać z nieuświadomionych schematów czy sposobów, w jakie budujemy więzi z otoczeniem.
Moc relacji to książka, która zmienia sposób, w jaki patrzymy na nasze codzienne interakcje. Zbigniew Rećko, doświadczony coach i trener, odkrywa przed nami mechanizmy, które kierują naszymi codziennymi kontaktami – w rodzinie, przyjaźniach, związkach czy w pracy. Pokazuje, jak niewidoczne, często nieświadome schematy wpływają na nasze decyzje, wybory i sposób, w jaki budujemy więzi.
W książce znajdziesz:
● Przykłady z życia, które pomogą ci zrozumieć, jak działają te mechanizmy.
● Narzędzia do budowania autentycznych więzi opartych na zaufaniu i zrozumieniu.
● Odpowiedzi na pytania, jak przerwać cykl destrukcyjnych wzorców zachowań.
Wyjdź z pułapek psychologicznych, które nieświadomie powtarzasz, i zbuduj przestrzeń do prawdziwego, głębokiego kontaktu z innymi.
Ta książka to pierwszy krok ku zdrowym relacjom
Jestem wdzięczna, że Zbyszek zechciał napisać tę książkę. Subtelnie pokazuje w niej, jak zrozumieć ściśnięte Dziecko w sobie, i daje nadzieję na zmianę oraz wybór własnego scenariusza życia. Myślę o sobie jak o mamie chrzestnej tej publikacji, lubię ją bardzo i mam nadzieję, że Ty też ją polubisz i odnajdziesz w niej różne kawałki, które pozwolą Ci zrozumieć siebie.
dr Agnieszka Kozak
Gdy odkrywa się swój wpływ na jakość relacji i porzuca pokusę, bynaprawą zajęli się inni, otwierają się potężne możliwości, jakiedaje nam osobista moc – dzięki temu możemy inwestowaćw jakość swojego życia.
(fragment)
Zbigniew Rećko – coach, trener i konsultant z wieloletnim doświadczeniem w pracy z liderami, zespołami i organizacjami. Specjalizuje się w komunikacji, rozwoju relacji i budowaniu kultury opartej na zaufaniu. Łączy wiedzę psychologiczną z praktyką biznesową.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 303
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Zbigniew Rećko
Moc relacji
Jak EMOCJE I SCHEMATY wpływają na nasze więzi
MOJEMU SYNOWI
Wymiana. To jedna z ważnych potrzeb w relacjach. Pragnienie, by dawać i brać miłość. Stoi za nim tęsknota za bliską i bezpieczną więzią. Porusza mnie, kiedy widzę, jak ludziom trudno jest być autentycznymi, jak bardzo zatracili w sobie beztroskę, jak zastygają w negatywnych przekonaniach na swój temat. Świat bez zamartwień, pełen akceptacji i bycia przyjętym – to tęsknota tak bardzo zakopana, że wydaje się niemożliwa do zaspokojenia. Pragnienie, które dla wielu osób jawi się jako utopia. Nie umiemy być blisko, mówić wprost, komunikować potrzeb i uczuć. Nie umiemy tego robić, bo nas nie nauczono, nie potrafimy więc tego dać sobie. W konsekwencji – nie dajemy też innym.
Wymieniamy się wzorcami komunikacyjnymi, które nam przekazano. Robimy to nieświadomie, jakbyśmy codziennie odgrywali jakiś scenariusz, którego nas kiedyś nauczono. Wchodzimy w transakcje, czyli – jak mówi Analiza Transakcyjna – wymieniamy komunikaty między sobą, jednak słowa ranią, a komunikaty zatrzymują życie, zamiast je wspierać. Mamy w sobie komunikaty Rodzica, choć wielu z nas obiecywało sobie, że „nigdy nie będziemy tacy jak oni”. Mamy w sobie Dziecko, które pragnie wolności i autonomii, a jednak z jakiegoś powodu ciągle sprawdza, czy zasłużyło na miłość i czy to, co robi, jest wystarczająco dobre.
Nie rozumiejąc zapisu swojego scenariusza, wchodzimy w zaklęty krąg, w którym zwykle wracamy do punktu wyjścia. I bardzo możliwe, że stawiamy sobie pytanie: „co ze mną jest nie tak?”…
Uwielbiam teorię analizy transakcyjnej, ponieważ pomaga zrozumieć nasze motywacje. Była pierwszą teorią, na podstawie której budowałam scenariusze do pracy z ludźmi w biznesie i podczas terapii par. Do tej pory brakowało mi przekazu, który pozwoliłby ją szybciej zrozumieć. Bardzo chciałabym, byśmy wszyscy mogli łatwiej sięgać po to, co zakryte, i odkrywać w sposób łatwy i przystępny nie tylko dla psychologów i psychoterapeutów.
Mam szczęście do spotykania wspaniałych ludzi. Zaczęliśmy ze Zbyszkiem rozmawiać o tym sposobie patrzenia na relacje ze sobą i z innymi. Odkryłam, że ma dar mówienia w sposób prosty i zrozumiały o tym, co trudne i co wydaje się zawiłe. Rozjaśnia to, co ciemne, z czułością i delikatnością, dzięki czemu człowiek może sam siebie przyjąć z „bałaganem”, który ma w sobie.
Jestem wdzięczna, że Zbyszek zechciał napisać tę książkę. Subtelnie pokazuje w niej, jak zrozumieć ściśnięte Dziecko w sobie, i daje nadzieję na zmianę oraz wybór własnego scenariusza życia. Myślę o sobie jak o mamie chrzestnej tej publikacji, lubię ją bardzo i mam nadzieję, że Ty też ją polubisz i odnajdziesz w niej różne kawałki, które pozwolą Ci zrozumieć siebie.
Pozostawiam Cię na koniec – i na początek – z cytatem z książki, który bardzo ze mną rezonuje: „To wewnątrz siebie warto podawać sobie ciepłą dłoń, bo tylko my sami będziemy ze sobą do końca. Możemy pozostać przy sobie i zdecydować, że siebie nie opuścimy. Zatem nadzieja jest w nas samych. Dostrzeżenie swojej wartości przychodzącej razem z nami na świat nie wymaga udowadniania”.
dr Agnieszka Kozak
Do tego stopnia jesteśmy związani z samymi sobą przyzwyczajeniem, że wydaje się, jakbyśmy wiedzieli o sobie wszystko. Ale przecież w gonitwie życia nie zawsze zdajemy sobie sprawę, ile z naszych zachowań to automatyczne reakcje na rzeczywistość – coś poza naszą obserwacją i w sferze dla nas niewidzialnej. Ta książka ma pomóc dostrzec i zrozumieć źródła tego, co jest poza naszym wzrokiem. Jeśli coś możemy zobaczyć i zrozumieć, to znaczy, że możemy mieć również wybór i rozpocząć w życiu rozwijanie samoświadomości. Bardzo mi zależało, aby w tym odkrywaniu być towarzyszem i życzliwym narratorem. Perspektywę, którą się dzielę, oparłem na spójnym modelu psychologicznym, jakim się posługuje Analiza Transakcyjna, rozwijanym na całym świecie od ponad siedemdziesięciu lat na podstawie badań i pracy Erica Berne’a. Na wstępie należy podkreślić, że książka ta nie jest podręcznikiem. Moim celem jest jedynie przedstawienie w możliwie przystępny sposób myśli Berne’a i współczesnych badaczy, czerpiąc z systemu pojęć jego teorii i praktyki oraz pokazując ich uniwersalność i zdolność do pomocy w rozumieniu skomplikowanych aspektów ludzkiej natury. Posługując się tym modelem w pracy z ludźmi, zawsze mnie fascynowało, jak trafnie i czytelnie jest w nim nazwane oraz wytłumaczone to, co wydaje się trudne.
Podczas lektury dowiesz się, jak nieświadomie wpadamy w pułapkę komunikacji prowadzącej na manowce w relacjach z ludźmi. Opowiem o tym, co stanowi treść naszej osobowości i jak jej elementy ujawniają się i manifestują w codziennym funkcjonowaniu. To bardzo pomocne w zrozumieniu, że nie jesteśmy znikąd i wiele otrzymujemy w czasie, gdy nie mamy wpływu na to, jak to przyjmujemy. Nie wybieramy miejsca, w którym się rodzimy, i ludzi, którzy będą stanowić dla nas rodzinę. Potem sami budujemy związki, znajomości i przyjaźnie. Wchodzimy w nie z potrzebami oraz chęcią ich zaspokojenia i nie zawsze świadomie wybieramy najlepszy sposób dla wszystkich. Odtwarzamy coś typowego dla naszego zachowania, często tłumacząc, że tacy już jesteśmy, jednak to tłumaczenie nie zawsze wyjaśnia wszystko. Być może patrzysz na życie jak na zataczające kręgi. Podobne historie wciąż powracają. Czas płynie, przybywa lat, a niekiedy ma się poczucie, że coś podobnego już było. W tej książce znajdziesz odpowiedzi, które nakierują cię na odpowiedź, dlaczego tak się dzieje. Szczególnie dotyczy to spotkań i relacji z innymi.
Nie daję tu prostych rad, bo to nie jest poradnik. Celowo zrezygnowałem z tej formy, ufając, że odkrywanie i wzrastająca świadomość to duże kroki w procesie zmiany i znajdowania bardziej konstruktywnych i wspierających podpowiedzi w sobie. Dzielę się przemyśleniami i podsuwam kierunek, w jakim może podążyć zmiana, wierząc, że każdy może wybrać też własny sposób, w jaki będzie stosować poznane mechanizmy. Gdy odkrywa się swój wpływ na jakość relacji i porzuca pokusę, by naprawą zajęli się inni, otwierają się potężne możliwości, jakie daje nam osobista moc – dzięki temu możemy inwestować w jakość swojego życia. Do tego staram się zachęcić i pokazać, że jest to możliwe i najlepsze rozwiązanie. Daje poczucie sprawstwa i osobistego wkładu. Prowadzi do autonomii, której częścią są świadomość, zdolność do tworzenia intymności i spontaniczność w życiu.
Dziękuję autorce książek o odnajdywaniu siebie, psycholożce i psychoterapeutce dr Agnieszce Kozak, za skłaniające do działania pytanie, które było jak dmuchnięcie w skrzydła: „A kiedy napiszesz swoją książkę? Bo ja chętnie przeczytam!”. Nasze liczne rozmowy nagrane do podkastów poświęconych sprawom opisywanym w tej książce bardzo pomogły mi zdecydować, jakie tematy w niej poruszę.
Dziękuję również za przychylne refleksje i przykłady będące pokłosiem eksperckiej wiedzy o modelu Analizy Transakcyjnej wymieniane z Magdaleną Grabowską, która jest praktykiem tej dziedziny w życiu i pracy.
Jestem ogromnie wdzięczny najbliższym za żywe zainteresowanie i cierpliwość, bo wiem, że bywam nieznośny.
Jesteśmy systemem bardzo unikalnych doświadczeń, które w bardzo wyjątkowy sposób osadzają się w naszym Ja. Każdy z nas inaczej interpretuje wydarzenia, nadaje im inne znaczenie i odmiennie umieszcza siebie w ciągu tych zdarzeń. Indywidualne myślenie, odczuwanie i przeżywanie uczuć towarzyszących zdarzeniom sprawia, że postrzegamy świat i nasze w nim miejsce w sposób unikalny. Trudne historie mogą zostawić w nas różną o nich pamięć. Niektóre są tak bolesne, że nieświadomie zostają z nami, zajmując praktycznie całą przestrzeń naszego życia. Każdy dzień jest wypełniony rozmyślaniem o tym, co nas spotkało. Przeżywamy na nowo odległą historię, a uczucia powodują, że wciąż traktujemy ją jako coś realnego. Przez to zatapiamy się w trudnym doświadczeniu, ono staje się naszym życiem, a uwaga nie może zostać skierowana na chwilę obecną. Stajemy się powoli zakładnikami przeszłości, a to pozbawia nas możliwości odczuwania szczęścia i dostrzegania tego, co mamy dostępne dziś. Ale nie musi tak być. Teraz mamy świadomość, która daje nadzieję, że wiele jest w naszych rękach. Dzięki tej świadomości możemy zrozumieć źródła tego, co nam nie służyło. A jeśli podejdziemy do siebie z czułością i wdzięcznością za to, czego się dowiedzieliśmy, bez poczucia winy, żalu i rozgoryczenia, będziemy mogli budować nowe konstrukcje w relacjach.
Świadomość jest fundamentem zmiany w życiu i może być początkiem drogi ku bardziej autentycznym i bliskim spotkaniom ze sobą i ludźmi, których napotykamy na swojej drodze. A bardziej świadomie – których wybieramy i zapraszamy do swego życia.
Zapraszam do podróży, w której przyjrzymy się, w jaki sposób rwą się na strzępy nici łączące nas z ludźmi. I co w tym aspekcie dzięki świadomości i odpowiednim wyborom możemy zmienić my sami.
Osobowość każdego człowieka składa się z trzech współistniejących stanów wewnętrznego Ja. Dziecka, Rodzica, Dorosłego. Przychodzimy na świat z ich potencjałem, który z czasem zostaje wypełniony przez nasze doświadczenia. W tym wykształconym obszarze znajdą się unikalne sposoby myślenia, odczuwania i zachowania właściwe tylko nam. Choć wydaje się, że są nasze, to jednak myśli, uczucia i zachowania nie są wyłącznie autonomiczną konstrukcją, którą ukształtowaliśmy. Już w dzieciństwie nie mamy możliwości, by w pełni krytycznie oceniać świat. Do życia potrzebujemy wskazówek, prostych podpowiedzi, które opisują złożoność tego, z czym się spotykamy. Jako dzieci przyglądamy się swoim opiekunom: zarówno rodzicom, jak i innym ważnym osobom z naszego otoczenia. Dzieci w sposób intuicyjny zauważają, od kogo zależy ich przetrwanie i kto troszczy się o ich potrzeby. Uznają takie osoby za najważniejsze i czerpią od nich prawdy na temat świata, relacji, tego, co się sprawdza, a czego unikać. W każdym domu występują unikalne zasady opisujące porządek rodzinny i społeczny. Rodzice podszeptują nam je jako element wychowania. Przyswajamy zasady i wartości, które mają nam pomóc żyć w społeczeństwie. Bez wykształconego jeszcze samodzielnego umysłu przyjmujemy to wszystko jako niezmienny stan rzeczy. Można powiedzieć, że połykamy tę prawdę rodziców bez intelektualnego przeżuwania. Nasiąkamy tym, co myślą rodzice, jak przeżywają emocje i jak zachowują się wobec siebie i innych. Opiekunowie stają się bezkrytycznie przyjmowanym wzorcem. Na tyle mocnym, że małe dzieci prędzej uznają, że to z nimi jest coś nie tak, niż zaprzeczą swojemu opiekunowi i skonfrontują się z nim. Na przykład podczas kłótni rodziców dzieci mogą uznać, że to one są jej powodem. Sądzą tak, ponieważ idealizują obraz swoich opiekunów, myśląc o nich jako o ludziach bez wad. Trudno im zaakceptować i dopuścić myśl, że rodzice sobie nie radzą, popełniają błędy. Przecież to od nich zależy przetrwanie. Ten stan naszej osobowości, w którym zapisały się myśli, uczucia i zachowania naszych rodziców, możemy nazwać naszym wewnętrznym Rodzicem. Piszę to pojęcie dużą literą, aby odróżnić je od roli społecznej oraz rodzinnej związanej z byciem opiekunem i rodzicem, a podkreślić strukturę osobowości. W całej książce, gdy będzie mowa o którejś z części naszego Ja, będzie to wyróżnione wielką literą.
Wewnętrzny Rodzic odtwarza się w naszym dorosłym już życiu, gdy spostrzegamy, że mówimy i zachowujemy się jak nasza mama lub nasz tata. W nim nosimy zasady, wartości, opiekę i troskę. Można powiedzieć, że ten stan JA to element również naszej przeszłości i tego, co z niej otrzymaliśmy w spadku od ważnych osób. Dochodzi do głosu, gdy uznajemy potrzebę nadania struktury zwyczajom, odwołujemy się do reguł, porządku, powinności. Rodzice często nie tłumaczyli nam, dlaczego pewne rzeczy należy robić w konkretny sposób. Przyjmowaliśmy takie przekazy jako bezdyskusyjne, a one stawały się też naszymi przekonaniami. Rodzica poznajemy również po jego nadrzędnej pozycji. To ktoś, kto autorytatywnie opisuje rzeczywistość i nie zawsze potrzebuje o niej dyskutować, kto ma skłonność do narzucania własnych przekonań. Jak się później okazuje, przejawy tego stanu JA mogą nas wspierać, pomagając w codziennym życiu, ale mogą też tworzyć bariery w relacjach. Potrzebujemy tego kawałka osobowości, aby w odpowiednim momencie dostarczać opieki, poczucia bezpieczeństwa i ważnych zasad. Choćby takich, które wypełniają potrzebę sprawiedliwości.
Każdy z nas potrafi przywołać ogólne prawdy i przekazy wyniesione z domu lub bliskiego środowiska, które kiedyś były bezdyskusyjne. Często spotykamy tutaj stereotypy i przekonania w formie przysłów. Dotyczą różnych sfer życia i ról, jakie w nich należy odegrać. Znajdziemy tu np. rodzinne przepisy na udane życie małżeńskie czy – bardziej przyziemnie – na jedyną słuszną zupę pomidorową, sposób spędzania dni wolnych, robienie zapasów na zimę czy obchodzenie świąt. Takie recepty podpowiadają też, jak przeżywać emocje – które z nich odczuwać, a których unikać, bo na przykład przynależą lub nie do naszej płci.
Chłopaki nie płaczą.
Dziewczynki się nie kłócą.
Bądź mądrzejszy i ustąp.
Trzeba być w życiu silnym i nieugiętym.
Sugerują również często, jaką pozycję zająć w relacjach zawodowych.
Szanuj szefa swego.
Ciszej będziesz, to dalej zajdziesz.
Nie wychylaj się.
Przykładem może być tu mały Jaś bacznie obserwujący tatę, który był do pewnego wieku autorytetem w jego życiu. Widział, że tata zawsze brał sprawy w swoje ręce. Niewiele mówił, za to był cały czas zajęty. Jego życie toczyło się według schematu, w którym najważniejsze miejsce zajmowała praca. Dom był dla niego miejscem na posiłek, krótkie rozmowy i podejmowanie decyzji. Do taty należało ostatnie słowo i cała rodzina czekała zawsze na jego zdanie. Nawet w późniejszym wieku dziecka tata usiłował decydować o wyborze jego szkoły lub miejsca spędzenia wakacji. Ojciec przybierał zdecydowany i surowy ton, a Jaś szybko zauważył, że tak musi wyglądać ktoś, z kim wszyscy się liczą. Jako Jan może doświadczać sytuacji, w których odtworzy obserwowany schemat i zachowa się podobnie jak tata. Przyjmie, że w sytuacjach wymagających autorytetu należy wykazywać się szybkością samodzielnych decyzji i podejmować je za innych. W zachowaniu Jana dostrzeżemy podobną postawę, ton głosu, a być może nawet te same argumenty kierowane wobec oponentów.
Najwcześniejszym stanem JA, który daje o sobie znać, któremu dajemy życie i ujawniamy go niemal od razu, jest stan wewnętrznego Dziecka. Zapisujemy w nim i utrwalamy sposoby myślenia i odczuwania, a także nasze zachowania z czasów dzieciństwa. Już po narodzinach znajdujemy sposoby komunikowania bliskim swoich potrzeb. Jeszcze bez aparatu pojęciowego i wykształconego języka komunikacji zaczynamy zauważać, że opiekunowie reagują na nasze potrzeby, gdy odpowiednio okażemy im to emocjami. To ważny moment, bo uczy nas tego, czy jesteśmy ważni. Rodzice, zauważając nas i reagując na nasze potrzeby, przekazują nam też istotny sygnał o akceptacji i miłości. W dorosłym życiu ten stan odtwarza się podczas spontanicznej zabawy, zatopieniu w chwili, ale też zawsze wtedy, gdy reagujemy na sytuacje podobnie jak w dzieciństwie. Pojawiają się w nas analogiczne myśli i uczucia jak w czasach dzieciństwa. Będąc dorosłymi, powielamy wzorce dziecięce. Kiedyś okazywały się skuteczne w uzyskaniu tego, czego chcieliśmy, i teraz też nam się wydaje, że będą przydatne. Jeśli zauważamy, że na przykład w sytuacjach napięcia reagujemy nawykowo, podobnie jak w okresie dzieciństwa, zamykając się w sobie, obrażając się lub buntując, to dochodzi do głosu właśnie stan JA. To często impulsywna i żywiołowa reakcja.
Kilkuletni Grześ, gdy czegoś bardzo chciał, zauważał, że trzeba być uczynnym, grzecznym i bardzo miłym dla mamy. Wiedział też, że mówienie mamie miłych słów zawsze kończyło się przytulaniem i nagrodą. Mama pozwalała wtedy na więcej i przymykała oczy na błędy albo obowiązki adekwatne do jego wieku. W dorosłym życiu, już jako Grzegorz, może mieć podobną strategię rozgrzeszania się z błędów i unikania odpowiedzialności.
Innym przykładem jest Wojtuś, który dosyć wcześnie dostrzegł, że gdy jest smutny i ma ochotę się schować, wszyscy skupiają na nim uwagę, starając się odgadnąć jego potrzeby i zrobić wszystko, aby się znów uśmiechnął. Pokazują Wojtusiowi, że smutku trzeba się szybko pozbyć, że nie ma na niego miejsca. Szczególnie dlatego, że jest chłopcem. Wojtuś zawsze w takich sytuacjach otrzymywał jakieś korzyści. Oglądał bajki do późna, nie musiał odrabiać lekcji, myć zębów przed snem. Dostawał łakocie i zabawki. Im bardziej i dłużej był smutny, tym więcej otrzymywał. Domownicy starali się go pocieszać. W dorosłym życiu Wojciech, bez względu na to, czy przeżywa smutek czy nie, może odtwarzać takie zachowania, by otrzymać pocieszenie. Nawet gdy jest mu smutno, nie musi mówić o tym wprost. Wystarczy, że się wycofa. W jego strategii z dzieciństwa będzie zakodowana chęć otrzymania troski i pocieszenia.
Jako dzieci mogliśmy też wyuczyć się podporządkowania, które w późniejszym czasie przejawia się przesadnym posłuszeństwem i uległością. Możliwe, że otrzymywaliśmy uwagę i aprobatę, gdy nie sprawiliśmy kłopotów i zgadzaliśmy się z wolą starszych. Byliśmy utwierdzani w przekonaniu, że właśnie taka postawa jest akceptowana. Na przykład Maciuś zyskiwał przychylny gest taty, gdy przykładnie stosował się do tego, co nakazywał. Tata powtarzał, że trzeba ciężko pracować, by na coś w życiu zasłużyć, i że nie można być darmozjadem. Przytaczał swój przykład jako osoby pracującej w trudzie. Zmuszał Maciusia do nauki, a on robił wszystko, żeby zasłużyć na aprobatę ojca. Nie chciał, by tata był zły, więc z nim nie dyskutował. Po prostu ulegał jego woli i zawsze próbował go zadowolić. Chciał zasłużyć na jego uznanie i uniknąć awantury lub złego nastroju taty. W późniejszym życiu Maciej może z ważnymi dla siebie osobami zawierać kompromisy właśnie w imię ich zadowolenia. Może stosować tę dziecięcą strategię unikania potencjalnych konfliktów poprzez uznanie tego, co chcą inni.
Dziecko przywołuje na myśl wyobrażenia beztroski, spontanicznej radości, ciekawości, ale też niezgody, buntu, gwałtownego domagania się tego, co chce, kontestowania zasad i norm. Z tymi ostatnimi zachowaniami spotykamy się wtedy, gdy oznajmia coś krzykiem i płaczem. Stara się w ten sposób zwrócić uwagę na swoje potrzeby, choć nie ma jeszcze umiejętności, by je nazwać i o nich mówić. Dziecko potrzebuje też troski i bezpieczeństwa oraz poczucia bezwarunkowej akceptacji. Chce być dostrzeżone i od najwcześniejszych lat życia znajduje sposoby, aby otrzymać to, na czym mu zależy. W tym stanie utrwaliliśmy zatem wszystkie strategie, które pomagały nam zadbać o swoje potrzeby. Zadbać właściwie, kierując się dziecięcym sposobem myślenia. Ponieważ kiedyś te metody w jakiś sposób nam się sprawdziły, to uległy wzmocnieniu, a przez to pozostały z nami do chwili obecnej.
Rodzic wewnętrzny odtwarza to, co otrzymał w przeszłości. Dziecko również jest w tej przeszłości zakorzenione. To połączenie z przeszłością wyraża się w zapisanym sposobie myślenia i przeżywania różnych życiowych sytuacji. Możemy więc w swoim życiu w chwili obecnej wciąż posługiwać się wzorcem przekonań otrzymanym od rodziców i dawać wyraz swoim myślom i emocjom w taki sam sposób, jak w latach dziecięcych.
Mamy też wewnętrzną strukturę JA, właściwą wyłącznie nam, zapisywaną pod wpływem refleksji i analizy doświadczeń życiowych. To nasz stan Dorosłego – zasób, w którym umieszczamy własne spostrzeżenia na temat świata i ludzi. Poddajemy ocenie oraz analizie otrzymywane przekazy i zaczynamy tworzyć własną mapę opisującą życie i osoby, które spotykamy. Dorosły, obecny w tym, co dzieje się tu i teraz, potrafi przetwarzać informacje dnia codziennego, wciąż sprawdzając ich aktualność. Jest gotowy do podważania zastanych zwyczajów, ich aktualizowania, podejmowania decyzji na podstawie faktów, a nie wyłącznie emocji lub rodzinnych i kulturowych przekazów. Mogłoby się wydawać, że stan Dorosłego pozbawiony jest uczuć i osadzony wyłącznie w racjonalnym myśleniu. Ale to nie jest tak. W tym stanie mamy też dostęp do takich myśli i uczuć, które są odpowiedzią na chwilę obecną. Nie czerpią z wzorców rodzicielskich i dziecięcych schematów. Dorosły doświadcza życia na swój sposób, niejako aktualizując to, co otrzymał w przeszłości. Z tym stanem mocno koresponduje decyzja i wybór środków, które tworzą wersję nie automatyczną, ale poddaną refleksji. Dorosły tę przykładową zupę pomidorową zrobi na swój sposób, np. testując przepisy znajomych lub korzystając z kursu gotowania.
Dorosłe życie to dążenie do harmonii. Aby ją osiągnąć, potrzebny jest dostęp do każdej struktury JA. Żyjąc w społecznościach, będziemy zawsze potrzebowali reguł i zasad współżycia. Czegoś, co pozwoli nam mieć poczucie przewidywalności i bezpieczeństwa; co jest stabilne i daje oparcie. A taką strukturę pozwala zapewnić stan Rodzica.
Warto mieć w sobie gotowość na eksplorację pełną ciekawości, kreatywności i ekspresji twórczej pozbawionej krytycyzmu i ograniczeń. Przychodzą chwile, gdy trzeba postawić granice, przeciwstawiając się normom, które stają się ograniczeniem. Wewnętrzny stan Dziecka pomaga znaleźć w tych chwilach siłę.
Dobrze jest opierać się na faktach. Umieć wyłączać autopilot, szczególnie wtedy, gdy kolejny raz lądujemy w niesprzyjających nam sytuacjach. Stan Dorosłego pomaga dojrzeć swój wpływ, dokonać przewartościowań i dostrzec nowe możliwości.
Wyobraźmy sobie, że wracamy do domu po całym dniu pracy. Mamy jakiś pomysł na resztę wieczoru. Ułożyliśmy plan, aby mieć trochę czasu dla siebie. Spokojny wieczór z książką lub filmem. Widzimy oczami wyobraźni, jak wygodnie usiądziemy w fotelu, by rozkoszować się chwilą. Pełni ochoty na celebrację wieczornych godzin, naciskamy klamkę drzwi wejściowych. A naszym oczom ukazuje się rozgardiasz. W przedpokoju oprócz butów porozrzucane są inne rzeczy domowników. Co nam się pojawia w myślach i uczuciach w pierwszej chwili, gdy doświadczamy tego widoku? Co mamy ochotę zrobić i co najprawdopodobniej robimy? Proszę wykonać taki eksperyment i ujrzeć siebie w podobnej sytuacji. Co wtedy myślę, czuję i robię?
Uruchomiony przez tę sytuację wewnętrzny Rodzic może zażądać wyjaśnień od obecnych. Przywołać zasady i pouczyć o niestosowności takiego bałaganu. Może też wydawać polecenia, aby to szybko posprzątać. Będzie chciał jak najszybciej wyegzekwować należyty stan rzeczy. Możliwe, że chwila, gdy podnosił palec do góry, przyjmował mentorską pozę i prawił kazanie na temat porządku i jego zalet, przypomniała mu podobne zachowania jednego z jego rodziców. Nietrudno oczami wyobraźni dostrzec takiego rodzica, który podnosi głos, nie znosi sprzeciwu, nie bardzo chce słuchać wyjaśnień. Nawet w jego pytaniu: „Dlaczego tu jest taki bałagan?” wcale nie ma ciekawości odpowiedzi. Takie pytanie nie oczekuje tłumaczenia. W jego tonie pobrzmiewa chęć wymuszenia posłuszeństwa i przyznania się do winy.
Inna odsłona Rodzica to rodzic ogarniający chaos za innych. Taki rodzic bierze się do roboty i nawet z dezaprobatą i pomrukiwaniem pod nosem układa rzeczy na miejsce. Najczęściej pomyśli wtedy lub wypowie: „Nikt tu nie potrafi zadbać o czystość. Wszystko na mojej głowie”. Taki rodzic nie daje innym możliwości poprawy. Bierze na siebie według niego jedyną i skuteczną metodę rozwiązywania podobnych sytuacji. Uznaje, że tylko w jego rękach jest zdolność do przywrócenia porządku w domu.
W tej sytuacji Dziecko odezwie się emocjonalnie. Na przykład wyrzuci buty za drzwi, żeby dać nauczkę innym i pokazać niezadowolenie, niezgodę na taki stan rzeczy. Albo mimo tego, że ma poczucie dyskomfortu, przemilczy sprawę w imię świętego spokoju. Istnieje też jakaś szansa na aktywność Dziecka spontanicznego, które widząc całą hecę, z radością dorzuca swoje buty i w dodatku wymyśla w tym rozgardiaszu jakąś zabawę. Odtworzymy tu podobny wzorzec do tego, według którego działaliśmy, będąc dziećmi – zareagujemy tak, jak reagowaliśmy na sytuacje zaskakujące, które w jakiś sposób uniemożliwiały osiągnięcie tego, co zamierzyliśmy.
Co zrobi Dorosły? Pozwoli sobie na emocje, da sobie przestrzeń na reakcję, spróbuje zrozumieć, co się stało. Znajdzie dobry moment, aby powiedzieć o tym, co czuje, czego potrzebuje. Spróbuje umówić się na akceptowalne zasady.
Do dojrzałych relacji potrzebujemy pełnej osobowości, wyposażonej w równowagę tych trzech zasobów. Żadna z nich nie jest bardziej ważna. Właśnie wtedy w naszym życiu dzieją się historie przykre i zaskakujące, pełne rozczarowań, gdy któryś ze stanów przejmuje kontrolę nad naszym JA. Zaczynamy funkcjonować wtedy według wzorca rodzicielskiego lub dziecięcego. Stajemy się nadmiarowi, a nasze zachowania przypominają rolę przypisaną rodzicowi lub dziecku. A może stajemy się zbyt dorośli i nieustannie zajęci analizą, dystansem i rozwagą. Bez dawania sobie przestrzeni na spontaniczność, jakby wciąż działając z namysłem nad wszystkim. Może tak się dziać w większości relacji w naszym życiu lub w wybranych aspektach ról życiowych. Nie korzystamy wtedy z pełni potencjału, ograniczając się do zachowań płynących z jednego, dominującego stanu JA. Jako Rodzic możemy nadmiernie dbać o zasady, a w codziennym życiu wywierać presję na ich przestrzeganie, nie troszcząc się przy tym o ich wyjaśnienie. Możemy też tendencyjnie wyrażać złość i gniew zawsze wtedy, gdy według nas ktoś nie odpowiada na nasze potrzeby.
Współistnienie trzech stanów oznacza, że każdy z nas je ma. Są one w różny sposób zapisane i różnie się ujawniają. Ale możemy mieć dostęp do wszystkich trzech. W jednym momencie możemy skorzystać z jednego stanu JA, jednak z upływem czasu mamy zdolność do zmiany tego stanu na inny – na przykład taki, który okaże się bardziej pomocny i wspierający naszą odpowiedź.
Zaczynając pisać tę książkę, poczułem radość i dumę z pierwszych osiągnięć, z pierwszych jej stron. Mój stan Dziecka potrzebował docenienia za ten start. Zaraz jednak odezwał się Rodzic, który ponaglał, żeby się nie zatrzymywać, że to za wcześnie na radość. Muszę przecież jeszcze sporo napisać. Wewnętrzny głos nie był zadowolony z tego dokonania. „Nie chwali się dnia przed zachodem słońca” – tak zwykło się powtarzać w moim domu. Lub: „Nie raduje się przedwcześnie, żeby nie zapeszać”. To bardzo wyraźne i silne podszepty, wyraz przekonań moich rodziców.
Jedna sytuacja może w nas uruchomić sprzeczne myśli i uczucia wynikające z rozmaitych stanów naszego Ja. Doświadczamy wewnętrznego konfliktu: którym myślom i uczuciom ulec? Jak się zachować? W takich momentach przydaje nam się dostęp do Dorosłego. Ten stan pomoże nam bowiem dogadać się między Rodzicem oraz Dzieckiem i wybrać własne potrzeby, nie zaś te podane przez dzieciństwo i rodziców. Na przykład rozstrzygnie, że mamy prawo do tej radości z postępu naszej pracy i jednocześnie uspokoi wymagającego Rodzica kolejnym dniem, w którym z uwagą poświęcimy czas na pisanie. Dla Dorosłego możliwe jest łączenie sprzecznych wydawałoby się dążeń. Rodzic naciska na sumienność, Dziecko na świętowanie. Te dążenia się kłócą, aż w końcu okaże się, że nie trzeba wybierać wyłącznie jednego. Dorosły jest też gotowy do transformacji swoich przekonań i nawyków w takie, które pod wpływem refleksji wybiera jako pomocne w życiu obecnym. To oznacza, że codziennie, mając dostęp do przeszłości dnia wczorajszego, wybiera i podejmuje decyzje o zmianie. Może też pozostać z tym, co ma, ale czyni to w wewnętrznej autonomii opartej na świadomości dnia dzisiejszego. Każdy nowy dzień przynieść może nową perspektywę, a otwartość służy właśnie przeglądowi tego, co w nowych warunkach może okazać się nieaktualne.
Mając wiedzę o tym, że każdy z nas wyposażony jest w osobowość składającą się z trzech stanów JA, możemy spojrzeć na to, w jaki sposób ze sobą rozmawiamy, tak jak na wymianę komunikatów między tymi stanami. W życiu spotykamy ludzi, którzy podobnie jak my wyposażeni są w bardzo unikalną strukturę osobowości zapisaną w postaci osobistego wzorca wewnętrznych stanów JA. Gdy spotykamy drugiego człowieka, dochodzi do wymiany między tymi stanami. Wychodząc do kogoś, z kim jesteśmy w relacji, z komunikatem, nadajemy mu styl charakterystyczny określonej strukturze naszego JA. Druga strona zareaguje na ten komunikat, uruchamiając w odpowiedzi swój styl, wywodzący się z jej stanu JA. Na poziomie psychologicznym dwie osoby dokonają wymiany komunikatów. Zawrą ze sobą specyficzną transakcję, a to, czy będzie ona satysfakcjonująca, zależeć będzie od tego, na ile ich intencje zostaną zrozumiane w podobny sposób. Możemy więc zawierać transakcje między Rodzicem i Dzieckiem lub odwrotnie. Mamy też możliwość komunikowania się z poziomu Rodziców, Dzieci i Dorosłych. Na pewno każdy z nas ma doświadczenia spotkań i rozmów z ludźmi, podczas których doświadczył zrozumienia. Często takie poczucie nazywamy „nadawaniem na tych samych falach”. Możemy powiedzieć, że to wrażenie bierze się stąd, że nasza komunikacja przebiega w sposób uzupełniający się. Zawieramy transakcje, które wzajemnie się dopełniają. Taka komunikacja wspiera wzajemną wymianę i dostarcza nam poczucie zrozumienia oraz pozwala wzajemnie odpowiadać na swoje potrzeby. Dzieje się tak, gdy to, co mówimy, jest spójne z tym, jak się zachowujemy. Wysyłamy do drugiej osoby komunikat, który ta odbiera zgodnie z naszymi intencjami. Można powiedzieć, że kierujemy ten komunikat ze swojego stanu JA, a odpowiedź przychodzi ze stanu JA drugiej osoby, do którego był skierowany. Wymiana jest czysta, transakcja bardzo prosta i niepozostawiająca niczego niejasnego. Możemy na przykład zawrzeć transakcję wymiany między swoim stanem JA Rodzica a stanem JA Dziecka drugiej osoby. I druga osoba odpowie właśnie z poziomu tego stanu. To znaczy, że nasza wymiana była komplementarna. Zawierała oczekiwaną odpowiedź, która wypełniła całość tej wymiany komunikacyjnej.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Okładka
Strona tytułowa
Wstęp
Od Autora
1. Zapisy naszego JA
2. JA w komunikacji w relacji
Okładka
Strona tytułowa
Prawa autorskie
© Wydawnictwo WAM, 2025
© Zbigniew Rećko, 2025
Opieka redakcyjna: Agnieszka Mazur
Redakcja: Klaudia Bień
Korekta: Sylwia Kajdana, Urszula Jakubowska, Martyna Homa
Projekt okładki: Joanna Celusta
Skład i łamanie: Lucyna Sterczewska
Pamiętaj! Książka to bardzo ważne wsparcie, ale nie zastąpi terapii czy pomocy specjalisty.
ISBN EPUB 978-83-277-4494-4
MANDO
ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków
tel. 12 62 93 200
www.mando.pl
DZIAŁ HANDLOWY
tel. 12 62 93 254-255
e-mail: [email protected]
Opracowanie ebooka: Katarzyna Błaszczyk