Miss o szkarłatnym spojrzeniu. Szpiedzy i agenci. Tom 1 - Marek Romański - ebook + audiobook

Miss o szkarłatnym spojrzeniu. Szpiedzy i agenci. Tom 1 ebook i audiobook

Romański Marek

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Mister Logan spotyka na statku Olympic komandora Carside’a, który właśnie wykradł Niemcom tajne dokumenty i recepturę zabójczego gazu bojowego. Amerykański szpieg podejrzewa, że będą chcieli go zabić nim dopłynie do kraju. I tak rzeczywiście się dzieje. Carside zostaje zamordowany i dokumenty wiezione przez Carside’a znikają. Logan podejmuje się znalezienia jego mordercy. To dopiero początek historii, w której stawce jest przyszłość świata... Zapraszamy do lata 30. XX w. i Stanów Zjednoczonych.

To pierwsza cześć w serii Szpiedzy i agenci. Polecamy również Szpieg z Falklandów, Tajemnica kanału La Manche, Znak zapytania oraz W walce z Arsène Lupin.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 271

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 32 min

Lektor: Marek Romański

Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Marek Romański

MISS O SZKARŁATNYM SPOJRZENIU

I

Wskazówka telegrafu na mostku nastawiona była na całą parą naprzód, maszyny pracowały niestrudzenie, w kotłowni jak noc czarni palacze dorzucali na rozżarzone ruszty coraz to nowe porcje węgla, kominy wyrzucały z siebie czarne pióropusze dymu.

Olympic – jeden z najwspanialszych transatlantyków linii White Star odbywał swą zwykłą drogę Southampton – New York.

Pogoda dopisywała. Fale Atlantyku brały Olympica delikatnie na spienione grzbiety. Kapitan Seattle uśmiechał się z zadowoleniem, ilekroć zajrzał na mostek kapitański, by uczynić inspekcję porucznikowskiej warty. Wszystko było w porządku, okręt robił przepisaną ilość węzłów, pożerając przestrzeń wodną. Korzystając z pięknego popołudnia, pasażerowie pierwszej i drugiej klasy tłumnie wybiegli na pokłady. Jedni rozłożeni wygodnie na leżakach czytali lekkie powieści, dostarczane przez bibliotekę okrętową, lub dziennik Olympic News, redagowany i wydawany w drukarni okrętowej na podstawie depesz radiowych z całego świata. Tu i ówdzie śmiano się wesoło i flirtowano na zabój. Tworzyły się kółka i kółeczka towarzyskie. Właśnie postanowiono wydelegować kilku pasażerów pierwszej klasy do jadącego na Olympicu Szalapina, z prośbą, by po obiedzie zechciał w salonie odśpiewać swym wspaniałym głosem choć jedną pieśń dla urozmaicenia monotonii podróży.

W ogólnym zgiełku i ożywieniu nie brało udziału dwu panów. Oparci wygodnie o burtę palili fajki, z rozkoszą wytrawnych wielbicieli nikotyny. Byli to dwaj najszanowniejsi pasażerowie Olympica, którzy siedzieli w sali jadalnej po prawej i lewej stronie kapitana okrętu i do których odnosili się wszyscy z wyszukaną uprzejmością.

Byli to komandor Noe Carside i mister Logan.

Kim był i w jakim celu udawał się do Stanów Zjednoczonych Anglik mister Logan, tego nikt nie wiedział.

Poważny i zamyślony trzymał sią przeważnie z daleka, spędzając czas bądź samotnie, bądź w towarzystwie komandora Carside’a, bądź w nawigacyjnej kajucie, gdzie jako były oficer marynarki angielskiej, z rozkoszą spędzał czas nad mapami lub też pomagał młodym porucznikom transatlantyku w wyznaczaniu kursu, oznaczaniu położenia okrętu itd. Od czasu do czasu tylko pojawiał się wśród pasażerów, by wymienić słów parę to tu, to tam.

O komandorze Stanów Zjednoczonych Noem Carsidzie, wiedziano już znacznie więcej. Był to stary marynarz o kościstej, suchej twarzy i rzadkich siwych włosach na czaszce godnej Rzymianina. Mówiono o nim, że bawił w Europie w jakiejś specjalnej misji z polecenia amerykańskiego rządu i wypełniwszy ją, powracał do ojczyzny. Co to była za misja, którą mu rząd powierzył, nie wiedziano.

Komandor wypuścił z fajki niewiarygodnie wielki kłąb dymu, uderzył ręką w świeży numer Olympic News i wskazując chudym palcem na depeszę komunikującą o spuszczeniu na wodę nowego krążownika niemieckiego, zapytał:

– Cóż pan na to powie, mister Logan?

– Na co, mianowicie?

– Na ów nowy krążownik niemiecki!

– Cóż mam powiedzieć, mister Carside. Świat mimo paktu Kelloga, mimo zapewnień pokojowych, gotuje się znowu do wojny. Wszakże nie kto inny, jak rząd pański rozbudowuje gwałtownie flotę wojenną.

– W celach obrony, mister Logan. Tylko w celach obrony.

– Tak mówi każde państwo. Ta powszechna obrona zmienić się może przy lada okazji w powszechną bijatykę.

Komandor Carside zajął się znów swą fajką.

– Mister Logan, niech mi pan wierzy – rzekł, zniżając głos – ta bijatyka jest bliższa, niż pan przypuszcza.

– Sądzi pan, że?…

– Nie sądzę, lecz jestem pewien, iż tak będzie. Może mnie pan uważać za starego amerykańskiego imperialistę, mister Logan, a jednak błogosławię nasz rząd, iż buduje coraz to nowe okręty wojenne i wyposaża je w dobre, żarłoczne armaty.

– Przeciw komu? Od dłuższego czasu nie ma nawet chmurek na politycznym horyzoncie.

– Tym gorsza jest ta cisza przed burzą. W zaciszach dyplomatycznych gabinetów kowają się groźne plany… Wiem, iż…

Carside urwał nagle. Przeszedł koło nich, a raczej przesunął się jak cień, wysoki, chudy szatyn o ciemnej barwie skóry, szpiczastych ramionach i przydługich rękawach.

– Nie cierpię tej bestii! – wyszeptał, gdy osobnik ów się oddalił. – Mam do niego wstręt od pierwszego wejrzenia.

– To detektyw okrętowy – objaśnił spokojnie mister Logan – wygląda na poczciwego głupca. Wyobrażam sobie, że nudzi się na okręcie w niemożliwy sposób. Ale wróćmy do tematu. Gdzie pan widzi wroga?

– O, widzę go dobrze – odparł siwy marynarz, ochłonąwszy z wrażenia, jakie uczynił na nim swym zjawieniem detektyw okrętowy.

Wróg ten siedzi za oceanem, to wróg Ameryki i rasy białej wróg! Zagarnął Mandżurię, ale mało mu tego. Ma skośne żółte oczy i bardzo gorliwie ubiera stalowe krążowniki w girlandy armat.

Mister Logan potrząsnął w zamyśleniu głowa.

– Japonia? – wyszeptał.

– Tak jest. Japonia – przyświadczył gorąco Carside – od dawna szczerzy na nas zęby. Ma apetyt na Filipiny, dąsa się, że my mamy Wyspy Hawajskie, nierada jest z ograniczenia imigracji Żółtych do Stanów. Znajdzie w razie potrzeby sprzymierzeńca w Europie.

– Niemcy? – wyszeptał znowu Logan.

– Tak, Niemcy…

Komandor znów urwał, agent bowiem powracał i przeszedł koło nich.

– Byłem w tych sprawach w Europie – rzekł po chwili milczenia Carside – jeżeli kiedy będzie wojna, to teraz, mister Logan.

Komandor nagle zniżył głos.

– Mister Logan, byłem właśnie w Europie w sprawach wojny i pokoju. Wiozę ważne papiery… Ale… Mam do pana zupełne zaufanie. Ufam panu najbardziej z ludzi, którzy są tu, na Olympicu… Mam do pana prośbę.

Carside umilkł, jakby się nagle zawahał.

Mister Logan spojrzał na niego uważnie.

– Nie mam zamiaru mieszać się w pańskie tajemnice, panie komandorze. Jeśli jednak pan chce mi coś zakomunikować, jestem do usług.

Twarz Carside’a wyjaśniła się.

– Dziękuję panu, ale nie tu, nie teraz!

– Dlaczego nie teraz?

– Nie, nie teraz! Wieczorem, po obiedzie, gdy zmrok już zapadać zacznie, gdy wszyscy będą w salonie lub na dancingu. Mam panu powierzyć wielką tajemnicę. Niech mnie pan czeka na spardeku.

I komandor Noe Carside, jakby obawiając się, by mister Logan nie pytał o coś więcej, oddalił się szybko.

Mister Logan patrzył za nim spod przymrużonych powiek.

– Ten człowiek obawia się czegoś – szepnął do siebie półgłosem.

II

Po obiedzie, gdy mrok już jął się słać po falach, a słońce zniknęło w mgłach wieczornych, mister Logan, zgodnie z prośbą komandora Carside’a, oczekiwał go na spardeku Olympica. Chwila była dobrze wybrana. Pasażerowie pierwszej klasy bawili się bądź w palarniach, bądź w sali dancingowej, gdzie okrętowy jazzband wygrywał modne melodie obu kontynentów.

Mister Logan wyglądał na człowieka, który wiele przeżył w życiu i wiele widział na świecie, mimo to ciekawość jego była podniecona oczekiwaniem tego, co stary oficer miał mu zakomunikować w najgłębszej tajemnicy.

Niedługo oczekiwał, wkrótce bowiem z mroku, który gęstniał coraz bardziej, wyłoniła się wysoka, ostra sylwetka komandora. Idąc, rozglądał się uważnie wokół.

– Good evening, sir – pozdrowił go mister Logan – co za piękny wieczór dzisiaj mamy.

– O tak, wieczór jest piękny – odparł zagadnięty. – Tak piękny – ciągnął dalej Carside, jakby kończąc myśl zaczętą – że szkoda mi go po prostu mącić sprawami, o których mieliśmy mówić.

– A więc nie mówmy o nich – odparł powściągliwie mister Logan.

Carside zdecydował nagle:

– Przeciwnie, mówmy o nich i to natychmiast. Mówić o tym jutro byłoby za późno.

– Dlaczego za późno?

– Bo mogę już nie żyć jutro, a umarli wszakże nie mówią.

Mister Logan cofnął się o krok.

– Nie żyć! Co pan mówi, komandorze?

– Niech pan posłucha, mister Logan, powiem panu o rzeczach, o których nie wiedzą przeciętni śmiertelnicy. Nim minie trzy miesiące, powstanie na świecie nowa zawierucha.

– Nowa zawierucha?

– Tak, zawierucha wojny.

Komandor Carside zniżył głos.

– Czy wie pan po co bawiłem przez pół roku w Europie? W sprawach służbowych. Zapewne. Ale cóż to były za sprawy. Zrozumie pan ich wagę, gdy powiem panu słów parę. Japonia zbroi się od lat do rozgrywki z Ameryką. Istnieje tajny pakt japońsko-niemiecki, który zobowiązuje Niemcy do wypowiedzenia wojny Stanom Zjednoczonym w chwili, gdy uczyni to Japonia. Tajne zbrojenia Niemiec odbywają się w pełnym tempie. A kiedyż znajdzie się moment odpowiedniejszy do wojny, jak nie obecnie: Francja zajęta kryzysem socjalnym u siebie w domu, Anglia mająca po uszy kłopotów w Indiach i Egipcie – oto znakomity moment dla Japonii do rozgrywki ze starym wrogiem, oto sposobność dla Niemiec, by zabłysnąć znów sławą swego oręża. Czy pan rozumie?

– Rozumiem – odparł mister Logan. – Ale jaki związek ma to z niebezpieczeństwem, jakie panu grozi?

– Związek jest jasny. Byłem szefem wywiadu amerykańskiego w Niemczech. Mam w rękach dokumenty stwierdzające zbrojenia Niemiec, mam liczby dotyczące zamaskowanych doków i wyprodukowanych w tajemnicy przed światem łodzi podwodnych. Mam wreszcie przy sobie po tysiącznych trudach zdobytą kopię owego tajnego układu japońsko-niemieckiego. Układu, w którego istnienie nie mógł uwierzyć mój rząd, mimo zaufania, jakim mnie obdarza. Teraz mam jednak dowód w ręku. Mam coś więcej. Mam dokument niesłychanej wagi. Czy słyszał pan coś o thanatoidzie?

– Słyszałem – odparł oszołomiony mister Logan. – To ów okropny gaz niemiecki.

– Tak, to ów gaz przeklęty, mordercza broń, jaką wymyślił geniusz wojenny Niemiec. Ów gaz, który sprowadzając momentalny paraliż ośrodków mózgowych, sprowadza piorunującą śmierć. Można przy jego użyciu kłaść całe armie pokotem. Najznakomitsi chemicy świata biedzili się, by odkryć tajemnicę wyrobu thanatoidu i nic nie wskórali. A ja…

– A pan? – wyszeptał zdumiony mister Logan.

– Ja wiozę z sobą do Stanów Zjednoczonych wydartą Niemcom tajemnicę. Wiozę receptę wyrobu thanatoidu.

Carside pochylił się nad Loganem jeszcze bardziej, tak że Anglik widział w mroku kościstą twarz komandora.

– Te psy odkryły mnie! – zazgrzytał Carside z nienawiścią. – Niemcy wiedzą, iż wydarto im ważne tajemnice, choć nie wiedzą może wszystkiego i dlatego mówię panu, że jutro mogę już nie żyć.

– Czy jest pan pewny, że ścigają pana?

– Najpewniejszy. Któryś z mych agentów zrobił jeden fałszywy krok, który zdradził naszą robotę Niemcom. O, oni nie spoczną, póki nie dopną swego lub póki nie oddam mych papierów w Białym Domu. Niech pan sobie wyobrazi: jeżeli dowiozę dokumenty gotującej się wojny do Stanów Zjednoczonych – rząd mój opublikuje je najpewniej i być może zapobiegnie to wybuchowi rzezi. Japonia i Niemcy staną pod pręgierzem moralnym świata. I dlatego robi się wszystko, bym nie dowiózł tych dokumentów.

– Więc czyniono już zamachy na życie pana?

– O tak. Mają piekielnie długą rękę. W numerze hotelowym, który zajmowałem w Paryżu, przeprowadzał ktoś dwa razy rewizję mych rzeczy w czasie mojej nieobecności. Na polach Elizejskich wpadł na mnie w szalonym pędzie samochód, a nie był to wcale przypadek. Raz zastałem w mieszkaniu pudło pomadek. Podarunek od córki ambasadora amerykańskiego w Paryżu. Mój mały pinczer zjadł dwie pomadki i przeniósł się do wieczności. Okazało się, że pomadki zawierały solidne dozy arszeniku, a córka ambasadora Stanów Zjednoczonych żadnych słodyczy mi nie wysyła.

– Tak, ale to było na lądzie. Cóż panu może grozić tu, na Olympicu?

– Nie wiem właśnie, co mi grozi i to mnie napawa niepokojem. Mam jednak pewność, iż tu mają mnie na oku. Kto wie, może wśród pasażerów pierwszej klasy, może wśród załogi jedzie mój morderca. Nie wiem, skąd cios padnie i to jest najgorsze.

– Czy tu, na okręcie, zauważył pan coś niezwykłego?

– Nic, prócz tego, że w niewytłumaczony sposób, zepsuł mi się zameczek od neseseru. Tak, jak gdyby ktoś majstrował przy nim. Mam przeczucie, że nie dojadę do Stanów.

– Niech się pan nie sugeruje, mister Carside.

– Nie, ja się nie sugeruję – głos komandora brzmiał niepokojem. – Ja jestem pewny swych obaw. Nie chodzi tu o mnie, chodzi o dokumenty, które wiozę.

– Jestem na pana usługi, komandorze. To sprawa poważna.

– A więc, mister Logan, gdyby mnie w podróży spotkało coś złego…

– Cóż wtedy mam czynić, mister Carside?

– Niechże mi pan da wprzód słowo dżentelmena.

– Już je pan ma. Co mam czynić?

Komandor zmarszczył brwi:

– Pomścić mnie i uratować papiery!

Nastała chwila milczenia. Na dole huczał jazzband, wiążąc swe tony z poszumem oceanu. Słowa mister Loqana brzmiały stanowczo i groźnie:

– Pomszczę pana i gdy będę mógł uratuję papiery.

– Pan musi je uratować.

– Zrobię, co będzie w mocy człowieka.

– Dziękuję panu.

Anglik i Amerykanin uścisnęli sobie ręce.

– Gdzie są dokumenty? – zapytał raptem mister Logan.

– W mojej kabinie, w walizce opatrzonej numerem III. Numer walizki wymalowany jest na skórze czerwonym atramentem. Walizka…

– …ma podwójne dno – dokończył Logan.

Carside spojrzał zdumiony.

– Skądże pan wie?

– Domyślam się, komandorze!

– Tak, ma podwójne dno. Gdy pociśnie pan piąty od lewej ręki ćwieczek wbity w prawy bok dna walizki, otwiera się skrytka. W skrytce są trzy olakowane koperty

– I one…

Carside skinął głową:

– W nich jest tajemnica wojny i pokoju!

– A więc załatwione, panie komandorze! Ale radze się nie przejmować! Dwa dni drogi dzielą nas od Nowego Jorku!

– O te dwa dni właśnie chodzi!

– Przeminą jak strzała! Czy nie ma pan jakich skonkretyzowanych podejrzeń?

– Żadnych!

– Może by tak detektywowi okrętowemu zwrócić delikatnie uwagę…

– Broń Boże! Nikt nawet się nie śmie domyślać, iż wiozę z sobą tak ważne dokumenty; nie mam przy tym do niego za grosz zaufania.

– Dreamer nie jest miły, ale czyż to jego wina?

– Nie tylko nie jest miły, ale ten człowiek budzi we mnie lęk i odrazę. Bywają takie antypatie od pierwszego wejrzenia!

– Bywają! Pan już odchodzi, komandorze?

– Tak, odchodzę!

– Do palarni, czy do sali dancingowej?

– Ku przeznaczeniu, mister Logan!

– Życzę panu, komandorze, by było ono pogodne!

– Wątpię, czy będzie takie! Raz jeszcze dziękuję panu!

Noe Carside odszedł parę kroków i wrócił się:

– Mister Logan – rzekł – pan jest Anglikiem. Gdyby mnie sprzątnięto, pamięć o jednym nazwisku niech doda panu sił do walki!

– Jakież to nazwisko, mister Carside?

– Miss Cavel, sir! Dobrej nocy!

Mr. Logan skłonił głowę. Komandor Noe Carside oddalił się wolnym krokiem. Anglik słyszał, jak po schodach schodził na niższy pokład.

Mr. Logan oparł się o balustradę, otaczającą spardek i zamyślił się głęboko. Noc już nastała zupełna. Przez gęste woale mgieł przebijały się blade, anemiczne promienie księżyca. Na czyste niebo wypełzać zaczęły ciemne poszarpane płachty chmur… Od zachodu szły, co czas pewien, szkwały, burząc powierzchnię wód.

Mr. Logan patrzył na księżyc zamglony, na rosnącą falę, na srebrzysty szlak, który pozostawiał za sobą Olympic i myślał o swej rozmowie z Carside’em. Bez wątpienia, komandor wiózł z sobą dokumenty olbrzymiej wagi. Gdyby Niemcy wiedzieli, iż komandor przejął ich tajemnice, niewątpliwie dołożyliby wszelkich starań, by Carside’a pozbawić owych dokumentów. Ale gdyby nawet tak było, cóż mogło mu grozić tu, na okręcie! O ile łatwiej jest zabić człowieka na lądzie, na lądzie wykraść dokumenty. Świat stoi otworem do ucieczki, okręt na pełnym morzu jest światem ograniczonym, zamkniętym. Z okrętu na pełnym morzu można uciec jedynie w wieczność. Carside przesadza najwyraźniej! Morderca popełniający na okręcie swą zbrodnię z góry skazywałby się dobrowolnie. Nie, Carside z pewnością obawia się niepotrzebnie o siebie! Starsi ludzie lubią przesadzać, a Carside przekroczył już dawno sześćdziesiątkę! Zresztą, gdyby nawet!…

Szelest wyrwał mister Logana z zamyślenia. Obrócił się leniwie.

– Podziwia pan urok morza w nocy? – usłyszał melodyjny, dźwięczny głos kobiecy – jest cudne, nieprawdaż, mister…

Wymieniła nazwisko, które w żadnym wypadku nie brzmiało Logan.

Anglik cofnął się zdumiony.

– Skąd pani zna moje incognito! Niech pani mówi ciszej!

Roześmiała się swobodnie:

– Skąd znam? Zbyt wiele fotografii pana widziałam w pismach ilustrowanych.

– W istocie! – odparł jej spokojnie – stałem się odrobinę sławny od owej historii z van Lövenstamem i od chwili wykrycia zamachu na konklawe. Niech pani nie zdradza mego incognito, miss Irving! Chcę mieć spokojną podróż.

– Ależ chętnie! – odparła. – Dochowam wiernie tajemnicy.

Odeszła do balustrady pokładu. Mimo bladego światła nocy uroda jej jaśniała wspaniałym blaskiem. Miss Alicja Irving była wysoką zgrabną blondynką o puszystych włosach, których złoto przechodziło w połyski miedziane. Wielkie niebieskie oczy okolone orzechowymi brwiami łączyły w sobie wesołość dziewczęcia z zadumą dorosłej kobiety. Nos miała prosty i kształtny, usta małe, czerwone. Była wysportowana i zdrowa, jak wszystkie Amerykanki. Jedyną wadą jej urody było dziwne zaczerwienienie powiek, które występowało u niej raz silniej, raz słabiej. Gdyby nie owo zaczerwienienie powiek, można by ją nazwać klasyczną pięknością.

– To dziwne – rzekła. – Mister Logan – podkreśliła to nazwisko – goni pan i tak bezlitośnie gnębi wszystkich głośnych przestępców, którzy mogą poznać pana tak łatwo z fotografii w pismach. Czy to częste portretowanie pana nie daje im broni do ręki.

– Nie sądzę! Zresztą i ja posiadam umiejętność zmiany fizjonomii! Czy pani na prawdę poznała mnie z fotografii, miss Irving?

Popatrzył uważnie na kobietę, którą poznał dnia poprzedniego w sali bawialnej.

– Ach nie! – odparła – to była blaga z mej strony! Znam pana od dawna.

– Doprawdy! Od jak dawna?

– Znam pana od dwu lat! Wtedy to widziałam pana po raz pierwszy.

– Gdzie to było?

– W kasynie gry w San Remo!

– Nie przypominam sobie pani stamtąd!

– Ale ja pana zapamiętałam. Miał pan niesłychane szczęście. Stawiał pan ustawicznie na zero i to zero wyszło wtedy kolejno dziewięć razy.

– Tak, wygrałem wtedy faktycznie bardzo dużo. Bardzo żałuję, że nie miałem sposobności poznać pani wcześniej!

Alicja Irving spojrzała na niego uważnie.

– Ja też – odparła krótko.

Logan skłonił się jej mimo, że z brzmienia głosu nie mógł wywnioskować, czy mówi to poważnie, czy też z ironią.

– Czy pan był w Ameryce – zapytała po chwili milczenia panna Irving.

– Oczywiście, że byłem. W 1920 roku. Miałem wtedy miłą okazję do ocalenia życia Alowi Smithowi, na którego gotował zamach fanatyczny Ku-Klux-Klan.

– A tak! Pamiętam! A teraz mister Logan? Po co pan tam jedzie?

Pytanie to było rzucone tonem tak ostrym i odrębnym od zwykłego melodyjnego brzmienia jej głosu, że zapytany spojrzał na nią ze zdziwieniem:

– Jadę odebrać spadek – odpowiedział spokojnie, na pół szyderczo.

– Spadek? Gratuluję panu, mister Logan! Odchodzę, bo robi się chłodno i życzę panu, by pan szczęśliwie ów spadek odebrał! Good night!

Skinęła mu głową i odeszła. Mister Logan patrzył za nią przez chwilę.

Dziwna dziewczyna – pomyślał. – Dziwna i ładna zarazem.

Rzucił niedopałek cygara i zeszedłszy ze spardeku, skierował się ku zejściu do kabin. Wówczas cień jakiś przesunął się obok niego bezszelestnie.

Logan obejrzał się:

– Dreamer! – wyszeptał zdumiony. – No, no! Zdawać by się mogło, że śledzi mnie i Noego Carside’a, w każdym razie po co się koło nas kręci, u diabła?

III

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Marek Romański, wł. Roman Dąbrowski

(ur. 1906 w Rzeszowie, zm. 20 czerwca 1974 w Buenos Aires) – polski pisarz, publicysta i dziennikarz, autor kilkudziesięciu powieści kryminalnych, wraz z Adamem Nasielskim i Antonim Marczyńskim należał do tzw. wielkiej trójki polskich pisarzy powieści kryminalnych II Rzeczypospolitej. Wcześnie osierocony i przygarnięty przez wujostwo Rydlów. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, kierunku nie skończył. W latach 20. związany z pismami socjalistycznymi - „Naprzód” (1922), „Robotnik” (1927) i „Głos młodzieży robotniczej” (1928-29). Wiadomo, że powieści kryminalne publikował już od początku lat 30. XX w., a więc wieku dwudziestu kilku lat (podobnie jak Adam Nasielski). W latach 1935-36 korespondent wojenny „Gońca Warszawskiego” z Abisynii. Szczyt popularności Romańskiego przypadł na lata tuż przed wybuchem II wojny światowej, kiedy publikował po kilka powieści rocznie. Jego losy podczas wojny są nieznane. W 1944 r. tuż przed powstaniem warszawskim przedostał się na Węgry, gdzie został złapany przez Hitlerowców i skazany na roboty przymusowe w Dolnej Bawarii. Po ucieczce do Włoch wstąpił do armii generała Władysława Andersa. Po demobilizacji wyjechał do Argentyny, gdzie mieszkał w Buenos Aires. Redagował m.in. „Głos Polski” (od 1957), opublikował również kilka powieści (być może napisanych jeszcze przed wojną). W 1951 wszystkie jego utwory zostały wycofane z polskich bibliotek oraz objęte cenzurą.

Lista publikacji Marka Romańskiego na stronie:

http://www.cmkryminaly.pl/?marek-romanski

Polecamy również

KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały przedwojennej Warszawy

Tom 1.

Marek Romański

, Mord na Placu Trzech Krzyży.

Tom 2.

Stanisław Antoni Wotowski

, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy.

Tom 3.

Stanisław Antoni Wotowski

, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich.

Tom 4.

Stanisław Antoni Wotowski

, Upiorny dom w Pobereżu.

Tom 5.

Marek Romański

, W walce z Arsène Lupin.

Tom 6.

Marek Romański

, Mister X.

Tom 7.

Marek Romański

, Pająk.

Tom 8. pierwsza część.

Marek Romański

, Złote sidła.

Tom 8. druga część.

Marek Romański

, Defraudacja, druga część.

Tom 9. pierwsza i druga część.

Walery Przyborowski

, Widmo przy ulicy Kanonia.

Tom 10.

Antoni Hram

, Upiór warszawskich podziemi

Tom 11.

Kazimierz Laskowski

, Agent policyjny w Warszawie.

Tom 12.

Walery Przyborowski

, Tajemnica czerwonej skrzyni.

Tom 13.

Marek Romański

, Warszawski prokurator Garda.

Szpiedzy i agenci

Tom 1. Marek Romański, Miss o szkarłatnym spojrzeniu.

Tom 2. Marek Romański, Szpieg z Falklandów.

Tom 3. Marek Romański, Tajemnica kanału La Manche.

Tom 4. Marek Romański, Znak zapytania.

Tom 5, pierwsza część. Marek Romański, Serca szpiegów.

Tom 5, druga część. Marek Romański, Salwa o świcie.

Detektyw Piotr Vulpius

Tom 1. Marek Romański, Tajemnica małżeństwa Forster.

Tom 2. Marek Romański, Zycie i śmierć Branda.

Inspektor Bernard Żbik

Adam Nasielski

Tom 1, Alibi

Tom 2. Opera śmierci

Tom 3. Człowiek z Kimberley

Tom 4. Dom tajemnic w Wilanowie

Tom 5. Grobowiec Ozyrysa

Tom 6. Skok w otchłań

Tom 7. Puama E

Tom 8. As Pik

Tom 9. Koralowy sztylet i inne opowiadania

Najciekawsze kryminały PRL

Tom 1.

Tadeusz Starostecki

, Plan Wilka

Tom 2.

Zuzanna Śliwa

, Bardzo niecierpliwy morderca 

Tom 3.

Janusz Faber

, Ślady prowadzą w noc

Tom 4.

Kazimierz Kłoś

, Listy przyniosły śmierć

Tom 5.

Janusz Roy

, Czarny koń zabija nocą

Tom 6.

Zuzanna Śliwa

, Teodozja i cień zabójcy

Tom 7.

Jerzy Żukowski

, Martwy punkt

Tom 8.

Jerzy Marian Mech

, Szyfr zbrodni

Tom 9.

G.R Tarnawa

, Zakręt samobójców

Tom 10.

I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik

, Trucizna działa

Klasyka angielskiego kryminału

Edgar Wallace

Tom 1. Tajemnica szpilki

Tom 2. Czerwony Krąg

Tom 3. Bractwo Wielkiej Żaby

Tom 4. Szajka Zgrozy

Tom 5. Kwadratowy szmaragd

Tom 6. Numer Szósty

Tom 7. Spłacony dług

Tom 8. Łowca głów

Detektyw Asbjørn Krag

Sven Elvestad

Tom 1. Człowiek z niebieskim szalem

Tom 2. Czarna Gwiazda

Tom 3. Tajemnica torpedy

Tom 4. Pokój zmarłego

NOWE POLSKIE KRYMINAŁY

Kryminały Warszawskie

Wojciech Kulawski

Tom 1. Lista sześciu. 

Tom 2. Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści.

Tom 3. Zamknięci

Tom 4. Poza granicą szaleństwa

Komisarz Ireneusz Waróg

Stefan Górawski

Tom 1. Sekret włoskiego orzecha

Tom 2. W cieniu włoskiego orzecha

Kapitan Jan Jedyna

Igor Frender

Tom 1. Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa

Tom 2. Mordercza proteza

Tim Mayer

Wojciech Kulawski

Tom 1. Syryjska legenda

Tom 2. Meksykańska hekatomba

www.lindco.se

e-mail: [email protected]

lindcopl (facebook & instagram)

Tytuł oryginału:

Marek Romański

Miss o szkarłatnym spojrzeniu Seria: Szpiedzy i agenci

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Lind&Co.

Wydanie IV, 2020

Wspołpraca: Wydawnictwo CM, Warszawa

Projekt okładki: Studio Karandasz

Zdjęcia na okładce: zea_lenanet / Adobe Stock

Copyright © dla tej edycji: Wydawnictwo Lind & Co, Stockholm, 2021

ISBN 978-91-8019-163-0

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek