38,40 zł
Piąty tom serii „Intrygi i namiętności”.
Losy rodziny Długopolskich w odrodzonej Polsce. Czy młodzi kuzyni Tolek Gołąbiowski i Adam Długopolski, obecnie żołnierze wrogich armii, będą zmuszeni walczyć przeciwko sobie na którymś z frontów I wojny światowej? Czy przeżyją tę wojnę?
Warszawa i Lwów. Powstanie, rozkwit i dojrzewanie II Rzeczypospolitej będą burzliwe i pełne dramatycznych wydarzeń. Podobnie jak młodość potomków rodzin Długopolskich, Gołąbiowskich, Brzeskich i Szablickich.
Lata dwudzieste, lata trzydzieste to nie tylko czas kabaretów, piosenki, sukni szelestu, to także przewrót majowy, wielki kryzys ekonomiczny i Bereza Kartuska. Okres napięć społecznych, rasowych i narodowościowych. Jak w tej nowej rzeczywistości poradzą sobie Długopolscy? Czy uratują rodzinny bank?
Elżbieta Pytlarz – historyk sztuki, absolwentka IHS UJ, pilotka wycieczek zagranicznych i przewodniczka po Krakowie, tłumaczka, działaczka samorządowa na rzecz lokalnej społeczności oraz na rzecz obrony demokracji i praw człowieka. Podróżniczka, zafascynowana historią kultury, zwłaszcza XVIII i XIX wieku. Spędziła pół roku we Francji, pracując u arystokratycznej francuskiej rodziny w zamku niedaleko Sancerre.
Debiutowała w „Radarze” krótkimi formami literackimi, pisywała artykuły naukowe i popularnonaukowe z historii sztuki, m.in. do „Spotkań z Zabytkami”, „Modusa” i „Ochrony Zabytków”. Autorka książki pt. „Karniowice” (Kraków 2015), prezentującej historię dworu pod Krakowem. Pochodzi z rodziny łączącej w sobie tradycje dwóch zaborów: Królestwa Polskiego i wschodniej Galicji. Urodzona na Ziemiach Odzyskanych, wychowała się na Górnym Śląsku, obecnie mieszka w Krakowie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 402
Copyright © Elżbieta Pytlarz, 2025
Projekt okładki
Agata Wawryniuk
Zdjęcia na okładce
© Elisabeth Ansley/Trevillion Images
© Jacob Norrie/Unsplash
© Arun kuttiyani/Unsplash
© Stephanie Klepacki/Unsplash
Redaktor prowadzący
Anna Derengowska
Redakcja
Ewa Witan
Korekta
Grażyna Nawrocka
ISBN 978-83-8391-750-4
Warszawa 2025
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Pamięci Ludwika Dzwonika,
mego przodka,
pochowanego na Cmentarzu Orląt Lwowskich
Gdy burza nadchodzi, czas zwalnia;
a w spokoju znowu przyspiesza.
I to, co najszybciej mija,
choć – zajęci burzami – go nie zauważamy,
to właśnie nasze szczęście.
Prolog
W dniu ślubu od samego rana opadły ją wątpliwości. Co ja robię? – pytała sama siebie. Po co ja to robię? Przecież wcale go nie kocham!
Wymówiła się od wyjazdu na śniadanie bólem głowy i chęcią wypoczynku. Mama przyznała jej rację, przypominając, że o drugiej przyjdzie fryzjer, a potem trzeba będzie zacząć się ubierać.
Specjalnie wynajęta służba rozpoczęła już przemeblowanie domu na wesele: w jadalni rozstawiano stół na maksymalną liczbę osób, część mebli z wielkiego salonu przeniesiono do holu, by stworzyć przestrzeń do tańca. Gabinet ojca i pokój bilardowy przeznaczono na gotowalnię i palarnię dla panów, w bibliotece przy jednych drzwiach urządzono bufet, a przy drugich siedziała orkiestra. Salonik muzyczny i maminy buduar zamieniono na garderoby dla pań.
Praktycznie już na nic nie było czasu.
Marianna wzięła długą kąpiel, a punktualnie o drugiej fryzjer przystąpił do układania jej włosów. Potem mama wraz z pokojówkami ubrały ją, nie szczędząc słów zachwytu. Swoją drogą Marianna pierwszy raz widziała matkę tak bardzo poruszoną.
Mamo, uspokój się, chciała powiedzieć, przecież żadnego ślubu nie będzie!
1918 rok
Adam
W ponury, beznadziejnie szary listopadowy dzień opustoszałymi ulicami Warszawy jechał konno młody człowiek w studenckim mundurze.
Wczoraj, dziesiątego listopada, o takim samym mglistym poranku, z berlińskiego pociągu wysiadło w Warszawie dwóch dopiero co uwolnionych niemieckich więźniów: Józef Piłsudski i Kazimierz Sosnkowski. Na dworcu witała ich niewielka grupka osób, wśród których był książę Lubomirski z Rady Regencyjnej, oraz delegacja z POW1 wraz z Adamem Długopolskim.
Następnego dnia, nie czekając nawet na wynik rozmów Piłsudskiego z Radą, przystąpiono do rozbrajania i usuwania posterunków niemieckich.
Adam spiął konia i przyspieszył kroku.
Mżyło. Zapewne ta mżawka, pomyślał, wypłoszyła ludzi z ulic miasta. Jedni odsypiali przedadwentowe zabawy i leczyli kaca, inni uważali, że lepiej w domach przeczekać sytuację. Deszcz tłumił stukot końskich kopyt, któremu towarzyszył trzask gwałtownie zamykanych okiennic. Niektórzy z przechodniów, zerkając na jego biało-czerwoną opaskę z owalną pieczęcią POW na ramieniu, uciekali w popłochu do najbliższej bramy.
Tak samo musieli się czuć młodzi podchorążowie, zgadywał, gdy w podobną listopadową noc przebiegali ulicami Warszawy, bezskutecznie nawołując mieszkańców do broni. Wtedy mieszczanie bali się cara, ale teraz przecież cara już nie ma. Plotki głosiły, że Mikołaja Romanowa wraz z całą rodziną zamordował ten agent niemiecki, Uljanow, który rok temu w wyniku zamachu stanu objął władzę w Rosji.
A przecież taka reakcja nie powinna Adama dziwić. Podobnie przywitano ich w północnej Małopolsce, gdy Pierwsza Kompania Kadrowa2 pod wodzą Piłsudskiego w tysiąc dziewięćset czternastym roku przekroczyła granicę Galicji, wierząc, że wkrótce dotrze do Warszawy.
Tak zresztą obiecał ojcu na pożegnanie.
– Cy, cy, cy – z rezerwą witali ich mieszkańcy Słomnik, Skały i Miechowa. – Austryjocy psyśli nas wyzwalać. A łod cegóz to?
Przecinając Aleje Jerozolimskie, młodzieniec spiął konia ostrogami i dla dodania sobie animuszu zanucił pieśń, jaką pocieszali się w ponurych dniach niewoli w Szczypiornie3:
Nie chcemy już od was uznania
Ni waszych mów, ni waszych łez,
Skończyły się dni kołatania
Do waszych dusz, jebał was pies!
Ojciec, dzięki protekcji i wstawiennictwu barona von Hatternicha, zdołał we wrześniu tysiąc dziewięćset siedemnastego roku wyciągnąć go z internowania. Po powrocie do Warszawy niemalże dwudziestoletni Adam miał – według rodziców – grzecznie wrócić do gimnazjum i kontynuować naukę.
Owszem, zdał maturę i zapisał się na prawo w reaktywowanym przez Niemców Uniwersytecie Warszawskim. Tyle że studia były dla niego tylko pretekstem do pracy konspiracyjnej w Polskiej Organizacji Wojskowej. Korzystając z faktu, że rodzice mieli mnóstwo znajomych i krewnych w różnych częściach kraju, Adam kursował jako kurier między Galicją, Wielkopolską a Warszawą.
Ech, wspomnienia! Tymczasem koń, czując bliskość stajni, przeszedł do galopu, aż zatrzymał się przed pałacykiem przy ulicy Chopina.
Adam, oblegany przez uradowane psy, które koniecznie usiłowały dosięgnąć jego twarzy, rzucił cugle chłopcu stajennemu. Kamerdynera, który otworzył drzwi i odebrał od niego czapkę, zapytał o matkę.
– Jaśnie panią hrabinę zastanie panicz w wielkim salonie – odparł z godnością stary Jakub, niegdyś ponoć uczestnik powstania styczniowego.
Młodzieniec przebiegł przez hol i od progu salonu zawołał:
– Mamo, rozbrajamy Niemców! Piłsudski przyjechał do Warszawy!
Dopiero potem podszedł przywitać się z pozostałymi paniami.
– Jezus Maria – ciocia Basia Gołąbiowska załamała ręce – i co teraz będzie?
– Polska – odparł, całując jej dłoń.
– A Rada Regencyjna? Co zrobi rada? – Panie zaczęły zarzucać go pytaniami.
– Podporządkuje się wodzowi. Na pewno! – dodał z większą pewnością w głosie niż w duchu.
– Temu socjaliście?! – zawołała ze zgorszeniem radczyni Zofia Baranowska, kuzynka ojca, która wraz z córką schroniła się u nich już jakiś czas temu i nic nie wskazywało, by zamierzała prędko opuścić Warszawę. – Przecież on gotów nas wymordować jak bolszewicy!
– To wielki wódz i patriota – zaoponował Adam, z trudem tłumiąc śmiech.
– Zostaniesz na obiedzie? – Mama zmieniła temat na bezpieczniejszy.
– Nie. Na razie przyjechałem tylko po to. – Wskazał przygotowany już tobół z zapakowanymi flagami i drugi, mniejszy, z opaskami.
Rozejrzał się po pokoju, zasłanym teraz i zarzuconym materiałami w dwu kolorach: bieli i czerwieni. Panie siedziały w kręgu, zajęte szyciem. Znał je wszystkie, ale spojrzał na nie tak, jakby zobaczył je po raz pierwszy w życiu: przy fortepianie najdroższa matuchna, której ognistorude włosy przetykane były jaśniejszymi pasmami (sam stał się ich przyczyną, wiedział to doskonale). W pobliżu siedziała nieładna panna Eugenia, guwernantka jego ukochanej siostrzyczki, a także sama Marianna, fastrygująca z mozołem kolejną biało-czerwoną opaskę. Na tej samej kanapie zmieściła się także wielka przyjaciółka jego siostry, Wandzia Szablicka. Wraz z matką pozostawały w głębokiej żałobie; w ciągu czterech lat straciły wszystkich najbliższych. Wanda wciąż była wymizerowana po przebytej niedawno grypie hiszpance.
Niczego bardziej, pomyślał nagle, nie chciałby w tej chwili, niż wywołać uśmiech na jej twarzy. Uwielbiał Wandzię i traktował niemalże jak własną siostrę.
Epidemia hiszpanki, na którą zmarła matka pani Szablickiej, a babka Wandy, zabrała w Warszawie niewiele osób, ale spowodowała, że ludzie niechętnie spotykali się w szerszym gronie. Adam pierwszy raz od dawna zobaczył wszystkie te panie siedzące i pracujące razem.
Obok pani Zofii Szablickiej na fotelu ustawionym najbliżej kominka siedziała mocno schorowana ciocia Gołąbiowska, a za nią na krześle jej córka, Madzia Markiewiczowa. Ciocia od śmierci wuja Tadeusza zawsze ubierała się na czarno. Tak naprawdę ciocia Basia chodziła przygnębiona od śmierci syna, Tolka, który zginął w tysiąc dziewięćset piętnastym roku, broniąc Warszawy przed Niemcami.
Przynajmniej nie walczyli z kuzynem przeciwko sobie.
Po drugiej stronie kominka ustawiono fotel na kółkach babuni Anny, która pracowicie cięła na równe kawałki białą i czerwoną wstążkę.
Na prawo od niej usadowiły się: ciotka Baranowska z Brzeskich z córką Bernadetą, nieładną, złośliwą panną w jego wieku, a dalej, na skraju kanapki przycupnęła inna uciekinierka z Wołynia – śliczna Krysia Brzeska o obiecującym uśmiechu i takimż dekolcie krótkiej sukni. Adam gwałtownie przełknął ślinę na widok długich i zgrabnych nóg dalekiej kuzynki.
W kącie schowała się za maszyną do szycia ich gospodyni Felicja, którą uwielbiał, ponieważ zawsze miała dla niego jakiś przysmak. Teraz też podała mu ukradkiem mile pachnący pakiecik. Pieczyste, pomyślał. Rarytas, do którego ostatnio nie był przyzwyczajony.
Mężczyzn nie znalazł w tym towarzystwie. Papa, jak zwykle zajęty, przebywał gdzieś poza domem, a dziadunio, czyli hrabia Alfred, odpoczywał w swoim pokoju po ostatnim ataku sercowym4.
Za te kobiety, pomyślał nagle, gotów byłbym oddać życie. A okazji do walki nie zabraknie, dodał z westchnieniem. Wolność ma swoją cenę.
Zabrał przygotowane toboły i skinieniem głowy pożegnał panie.
Kątem oka zobaczył jeszcze matkę, gdy obróciła się do fortepianu i zagrała, jakby odgadując jego myśli:
Legiony to – żołnierska nuta,
Legiony to – ofiarny stos.
Legiony to – żołnierska buta,
Legiony to straceńców los!
Przed gankiem czekał już na niego koń, a odjeżdżając, zobaczył jeszcze, jak kucharz Zygmunt, wyreklamowany swego czasu od wojska przez rodziców, przystawia drabinę do trójkątnego przyczółka pałacu. Stary Jakub wspiął się na drabinę i drżącą ręką umieścił w przygotowanym uchwycie biało-czerwoną flagę. Po czym zasalutował Adamowi po wojskowemu.
Młodzieniec przyłożył dłoń do czapki, spiął konia i ruszył galopem pod komendę miasta.
Na szczęście w tę samą stronę podążało coraz więcej młodzieży.
W nocy, miał nadzieję, Warszawa będzie wolna. Wreszcie!
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI
1 Rada Regencyjna – organ władzy Królestwa Polskiego, państwa utworzonego w 1917 roku przez władze niemieckie i austro-węgierskie. POW – tajna Polska Organizacja Wojskowa, działająca od 1914 roku na terenach polskich wszystkich trzech zaborów pod komendą Józefa Piłsudskiego, a po jego aresztowaniu – pułkownika Edwarda Śmigłego-Rydza.
2 Pierwsza Kompania Kadrowa – oddział piechoty utworzony przez Józefa Piłsudskiego w Krakowie 3.08.1914 roku, potem zreorganizowany w Legiony Polskie. Należał do niej także Adam Długopolski. Por. poprzedni tom sagi „Intrygi i namiętności” pt. Zmiana warty, którego obecny tom jest kontynuacją.
3 W wyniku odmowy złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Niemiec Legiony rozwiązano, a ci żołnierze, którzy byli poddanymi cara rosyjskiego, zostali w lipcu 1917 roku internowani, m.in. w obozie w Szczypiornie. Na skutek tzw. kryzysu przysięgowego aresztowano także Józefa Piłsudskiego i Kazimierza Sosnkowskiego, którzy odzyskali wolność w listopadzie 1918 roku.
4 Większość opisanych tu postaci występowała także w tomach wcześniejszych sagi rodu Długopolskich pt. Intrygi i namiętności: Mezalians, Pojedynek, Zdrada i Zmiana warty. W zorientowaniu się co do stopnia pokrewieństwa poszczególnych osób pomoże Czytelnikowi tablica genealogiczna umieszczona na końcu książki.