List do Mikołaja - Anne Marie - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

List do Mikołaja ebook i audiobook

Marie Anne

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

147 osób interesuje się tą książką

Opis

Czy magia świąt może uleczyć złamane serca?

 

Świat sześcioletniej Asi kręci się wokół niezrozumiałych dla niej kłótni rodziców. Gdy mama postanawia zabrać ją i wyprowadzić się od taty, dziewczynka czuje się jeszcze bardziej zagubiona i samotna.

Zbliżająca się świąteczna atmosfera powoduje, że Asia wpada na pomysł wysłania listu do Mikołaja z prośbą, aby ukochana mama znowu zaczęła się uśmiechać. Plan był prosty: wymknąć się z domu, gdy mama i ciocia są zajęte rozmową, wrzucić list do skrzynki pocztowej i wrócić niepostrzeżenie. Wszystko mogłoby się udać, gdyby nagle nie rozpętała się zamieć śnieżna…

Na szczęście czujny pies sąsiada cioci Agaty wyniuchał sprawę, gdy tylko dziewczynka opuściła dom. Natychmiast zmusił swojego właściciela do wyjścia na zewnątrz i rzucił się na ratunek zagubionej dziewczynce. Czy jednak w tej sytuacji list dotrze do adresata i mama Asi zacznie się ponownie uśmiechać? I jaki udział będzie miał w tym wszystkim właściciel bohaterskiego psa?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 204

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 20 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Małgorzata GradkowskaKim SayarJędrzej Bigosiński

Oceny
4,6 (11 ocen)
7
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sylllkaaa

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna historia , a mloda wymiata. Polecam ❤️
00
Mkrynia65

Dobrze spędzony czas

Sympatyczna historia , dobrze się słuchało.
00
polaraksa0101

Nie oderwiesz się od lektury

Króciutka, ale piękna opowieść 🤩
00
marrgolcia

Nie oderwiesz się od lektury

Piękna historia ! Wspaniała! Wzruszająca, ciepła ! Mimo, że siega trudnych tematów jest taka hmm kojąca. Daje nadzieję, że wszystko może się zmienić. Pokazuje, że to co może wydawać sie końcem świata może być począkiem czegoś wyjatkowego ! Serdecznie polecam! ❤️❄️🎄
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna historia pokazująca to,że nie warto się poddawać po zdradzie i nie pozwolić na smutek po trudnej prawdzie. Czytajcie polecam
00



Anne Marie

List do Mikołaja

Celem świąt Bożego Narodzenia jest nie tyle otwieranie prezentów, co otwieranie serc.

Janice Maeditere

Dla wszystkich tych, w których wciąż budzi się dziecko na Boże Narodzenie <3

Prolog

Asia

Świat powoli zaczynał zamieniać się w krainę lodu. Mimo że dopiero za dwa tygodnie rozpoczynał się grudzień, płatki śniegu spadały z nieba i tańczyły na wietrze swój zimowy taniec, zanim zatrzymały się na ziemi. Obserwowałam ten cudowny spektakl, siedząc na parapecie z nosem przyciśniętym do szyby.

Wyobrażałam sobie, że jestem Elsą ubraną w przepiękną błękitno-białą suknię i mogę wpływać na taniec śnieżynek. Mogę sprawić, że będą krążyć wokół mnie, albo wybudować z nich zamek, w którym ukryję się przed wszystkimi.

I tylko na tym się skupiałam. To było jedyne wyjście, aby nie słyszeć tego, co po raz kolejny działo się za moimi plecami.

– Znowu u niej byłeś? – krzyczała mama na tatę, który zapewne uśmiechał się od ucha do ucha, jakby był z siebie bardzo zadowolony. – Miałeś z tym skończyć! Obiecałeś!

Pewnie znowu rzuciła się na niego z pięściami, a on złapał ją za nadgarstki, żeby go nie uderzyła. Potrafiłam to sobie świetnie wyobrazić, ponieważ taka sytuacja miała miejsce już nie pierwszy raz. Mama płakała, tata się z niej śmiał. Zupełnie tego nie rozumiałam, bo zawsze kiedy płakałam, mama mnie przytulała. Teraz to ja chciałam ją przytulić, ale rodzice odpychali mnie za każdym razem, gdy wchodziłam w środek ich kłótni. Mówili: „Idź się bawić!”, „Nic się nie dzieje!”, „Wszystko jest w porządku”. Ale przecież nie mogło być w porządku, skoro mama płakała.

Od jakiegoś czasu ciągle chodziła smutna. Próbowałam ją rozśmieszyć, naprawdę próbowałam. Rysowałam jej laurki, opowiadałam dowcipy, które koleżanki mówiły w przedszkolu, codziennie powtarzałam, jak mocno ją kocham. Ale odnosiłam wrażenie, że im bardziej się staram, tym bardziej mama jest smutna. Nie rozumiałam tego.

Domyślałam się, że to tata wprawia ją w takie przygnębienie. Ze mną też już nie chciał się bawić tak często jak kiedyś. Coraz więcej czasu spędzał w pracy. Zdarzało się, że nie wracał na noc. Mama wtedy mówiła, że tata wyjechał w delegację do innego miasta. Szkoda, że nigdy nie zabrał mnie ze sobą. Brakowało mi go, ale jednocześnie byłam zła, bo coraz rzadziej go widywałam.

W dodatku rodzice ciągle rozmawiali o jakiejś „niej”. Może chodziło o pracę, w której tata spędzał tyle czasu? Tak czy inaczej, „jej” też nie lubiłam. Bo przez nią tata nie miał dla mnie czasu, mama płakała i oboje bardzo często się kłócili.

– Mam już tego dosyć! – krzyknęła nagle mama, co wyrwało mnie z rozmyślań o śnieżnym pałacu, który bym wybudowała, gdybym miała moce Elsy. – Zabieram Asię i się wyprowadzamy.

– I dokąd niby pójdziesz? – Usłyszałam śmiech taty. – Będziesz w taką pogodę koczowała pod mostem z dzieckiem? Nie wydurniaj się.

– Nie będę już twoją służącą, praczką i sprzątaczką, podczas gdy ty spędzasz cały czas u kochanki! Wszędzie lepiej niż tu, z tobą.

Oderwałam się od szyby i odwróciłam na parapecie. Obserwowałam, jak mama opuszcza salon i wychodzi do przedpokoju. Z górnej półki szafy, wielkiej na całą ścianę, wyciągnęła walizkę i zaczęła wrzucać do niej swoje ubrania. Gdy walizka była pełna, wyjęła mniejszą, bardziej kolorową, i przeszła z nią do mojego pokoju. Czyżbyśmy miały jechać na jakąś wycieczkę?

– Kaśka, nie wydurniaj się! – krzyknął ojciec. – Histeryzujesz. Przecież żadna krzywda wam się tu nie dzieje.

– Ciekawe, czy ty byś chciał dalej ze mną mieszkać, gdybym wolała spędzać czas z kochankiem niż z tobą i Asią – odpowiedziała mama, również podniesionym głosem.

Kochankiem? Kto to jest kochanek? Postanowiłam zapamiętać to słowo i spytać o nie panią Beatkę w przedszkolu. Może ona mi odpowie, bo mamy nie chciałam bardziej denerwować.

– To idź! Skoro aż tak ci źle! Ciekawe, jak masz zamiar utrzymać siebie i dziecko, skoro od siedmiu lat nie ruszyłaś tyłka do żadnej pracy, tylko żerowałaś na mnie!

Czyli tata raczej nie pojedzie z nami na tę wycieczkę. Szkoda. Ale może chociaż mamie poprawi się na niej humor. Tata bardzo niefajnie się zachował, gdy mówił jej takie niemiłe rzeczy. Przecież mama nie mogła iść do pracy, bo dbała o nasze mieszkanie, o mnie i o tatę, gdy chorowaliśmy, a mnie zdarzało się to wyjątkowo często.

– Asiu, wkładaj buciki i płaszczyk – poprosiła mama trochę łagodniejszym głosem.

Na mnie nigdy nie krzyczała. Kiedyś mówiła, że jestem jej kochanym słoneczkiem. Szkoda, że moje promienie nie potrafiły już rozświetlić jej twarzy. Może to tylko z powodu zbliżającej się zimy?

– Mamo, a mogę zabrać Tośkę ze sobą? – spytałam, wkładając buty.

Przecież nie mogłam pojechać nigdzie bez mojej kochanej pani misiowej. Tęskniłaby za mną! Tata na pewno nie opowiadałby jej bajek i nie urządzałby podwieczorków przy herbacie.

– Myślę, że nie zdążysz nawet o niej pomyśleć, a już będziecie z powrotem w domu – powiedział tata, który kucnął naprzeciwko mnie i pomógł mi zapiąć guziki mojego czerwonego płaszczyka.

Uwielbiałam go. Dzięki niemu czułam się jak czerwony kapturek, a to była moja druga najulubieńsza bajka, zaraz po Krainie lodu.

– Spakowałam ci ją – stwierdziła mama, gdy wróciła do przedpokoju z wypchaną małą walizką.

Dopiero teraz zauważyłam, że miała spuchnięte i czerwone oczy. W prawym kąciku jednego z nich widziałam jakąś zagubioną łzę, która nie zdążyła spłynąć. Mama szybko przetarła jednak oko ręką i po łzie nie było już śladu. Założyła swoje wysokie kozaki na obcasie i beżowy płaszcz. Wyglądała jak anioł, tyle że bez skrzydeł. Gdy będę dorosła, też będę nosiła takie ładne rzeczy jak moja mama.

Włożyłam czapkę na głowę, a mama otworzyła drzwi do mieszkania.

– Będziesz za mną tęsknił, tatusiu? – spytałam, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.

Dawno mi nie powiedział, że mnie kocha. Mamusia powtarzała mi to codziennie, nawet kilka razy.

– Oczywiście – powiedział tata. – Przykro mi, że matka robi ci taką krzywdę i zabiera cię z domu. Ale na pewno niedługo wrócicie… z podkulonym ogonem – dodał, patrząc krzywo na mamę.

Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Przecież ludzie nie mają ogonów.

– Na pewno nie – odparła stanowczo mama i wyciągnęła mnie z mieszkania.

Spakowałyśmy walizki do samochodu i ruszyłyśmy w drogę.

Jechałyśmy kilkadziesiąt minut w całkowitej ciszy. Obserwowałam, jak zmieniają się obrazy za szybą. Był wieczór, więc w świetle latarni wirujące płatki śniegu błyszczały cudownym blaskiem. Mogłabym całą noc spędzić na dworze i patrzeć na tę magię, która działa się na moich oczach za każdym razem, gdy padał śnieg.

W końcu zatrzymałyśmy się na znajomym osiedlu. Mieszkała tu ciocia Agata, najlepsza przyjaciółka mojej mamy. Kilka razy już ją odwiedzałyśmy i zawsze było naprawdę bardzo fajnie.

– Zostaniemy na kilka dni u cioci. – Mama odwróciła się do mnie i odpięła pas. – Na pewno będzie nam tu dobrze.

– A tata? – spytałam. – Będzie tęsknił?

– Nie wiem, kochanie. Za tobą na pewno tak, za mną niekoniecznie.

Mama starała się uśmiechnąć, ale widziałam, że robi to tylko dla mnie. Wcale nie było jej do śmiechu. Zastanawiałam się, czy w ogóle wrócimy jeszcze do domu. Dzisiejsza kłótnia rodziców była inna niż poprzednie.

Rozdział 1

Kaśka

– Dobra, moja cierpliwość się skończyła!

Krzyk, który dobiegł przez zamknięte drzwi, brutalnie mnie obudził. Zacisnęłam jednak powieki, aby nie dać tego po sobie poznać. Może jeśli nie zareaguję, to odpuści? Usłyszałam szarpnięcie drzwi, a chwilę później pokój rozświetlił okrutny blask słońca.

– Boże – jęknęłam, bo było dla mnie stanowczo za jasno.

– Kaśka, do jasnej cholery! Rozumiem wszystko, ale zachowujesz się destrukcyjnie – warknęła moja przyjaciółka.

Gdy postanowiłam wyprowadzić się od Bartka, uznałam przyjazd do niej za idealne rozwiązanie. Agata miała duże mieszkanie w nowoczesnym bloku i spędzała sporo czasu w pracy. Nie przeszkadzałybyśmy jej. Poza tym potrzebowałam wygadać się komuś, komu na mnie zależało i kto zająłby się Asią, żebym mogła wreszcie pogrążyć się w rozpaczy. Przecież miałam do tego prawo! A ona przyjęła nas z otwartymi ramionami, butelką wina dla mnie i kartonem soku dla mojej córeczki. Była moją bratnią duszą, która w każdej sytuacji potrafiła sobie poradzić. Ja byłam niespełna trzydziestoletnią kobietą, której całe życie zaczęło się właśnie sypać.

– Ryczysz i nie wychodzisz z tego pokoju od trzech dni – podsumowała moja przyjaciółka. – Rozumiem wszystko, ale to już przegięcie.

– To co według ciebie powinnam zrobić? – spytałam.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią wyzywająco. Choć, prawdę mówiąc, nie chciałam usłyszeć odpowiedzi na to pytanie.

Agata była singielką i w pełni odpowiadał jej ten status. Mężczyzna nie był jej niezbędny do szczęścia. Ja miałam Asię, która potrzebowała ojca. A on tak nas potraktował. Jak miałam teraz zapewnić własnemu dziecku wszystko, czego potrzebowało? Sama na pewno nie dam rady.

– Powinnaś wziąć się w garść i wreszcie skupić się na sobie – odpowiedziała moja przyjaciółka. – To idealna okazja, żebyś wreszcie zaczęła spełniać swoje marzenia i realizować pasje. Pamiętasz, jaka byłaś szczęśliwa, gdy dostawałaś zaproszenia na pokazy?

– Do tego nie da się wrócić ot tak, bo mam taki kaprys – stwierdziłam oschle, bo Agata uderzyła w mój czuły punkt. W pasję, którą poświęciłam, gdy urodziła się moja córeczka.

Poczułam ten znajomy trzepot w sercu, który pojawiał się za każdym razem, gdy tylko ktoś wspominał przy mnie moją przeszłość. Bardzo chciałabym przeżyć to wszystko jeszcze raz. Ale teraz miałam dziecko, które kochałam jeszcze mocniej. I które w dodatku miało tylko mnie. Musiałam jeszcze bardziej skupić się na Asi.

– Więc niech to nie będzie ot tak, tylko na całego. Wierzę w ciebie. Na pewno masz jeszcze jakieś kontakty.

– Najpierw musiałabym znaleźć zatrudnienie w branży.

– To da się załatwić. Gdybyś tylko…

– Agata, stop! – przerwałam jej, bo miałam już serdecznie dość tego monologu.

Oczy mnie bolały, w głowie mi huczało. Czułam się jak na ogromnym kacu, choć nie tknęłam ani grama alkoholu, mimo że obecna współlokatorka bardzo mnie do tego zachęcała. Odwodniłam się po trzech dniach niemal bezustannego płaczu, dlatego moje samopoczucie było tak podłe. Nagle odezwała się we mnie reszta rozsądku i zaczęła kibicować Agacie, by przekonała mnie do swoich racji. Ale to nie było takie łatwe.

– Wiem, że mogłabyś szepnąć słówko właścicielowi kawiarni w waszej firmie i kocham cię za to – powiedziałam. – Ale nie jestem gotowa. Naprawdę potrzebuję trochę czasu, aby wziąć się w garść. Mam wystarczająco oszczędności i mogę sobie na to pozwolić dzięki temu, że się u ciebie zatrzymałyśmy.

– No właśnie… wy – skwitowała krótko Agata. – Przez trzy dni ciągle słyszę pytania: „Czy mama jest chora?”, „Czy z mamą będzie dobrze?”, „Czy mama już mnie nie kocha?”. Rozumiem twój ból, naprawdę. Ale ona ma dopiero sześć lat i właśnie opuścił ją ojciec. Nie poradzi sobie, jeśli matka też o niej zapomni.

To było jak uderzenie błyskawicy. W całym tym żalu całkowicie zapomniałam, że Asia też to wszystko przeżywa, a ja zostawiłam ją samą sobie. Poczułam się jeszcze bardziej podle. Przecież obiecałam sobie, że skupię się na niej jeszcze bardziej, a tak naprawdę zatraciłam się w swojej rozpaczy. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Agata mną nie potrząsnęła.

– Wiem, że nie od razu będzie idealnie – dodała moja przyjaciółka, gdy usiadła obok mnie i po raz kolejny w tym tygodniu mocno mnie przytuliła. – Nie zapomnisz w jednej chwili o całym swoim bólu. Ani o tym dupku z małym kutasikiem, który próbował sobie powiększyć ego twoim kosztem. Ale może chociaż wyjdziesz z córką na spacer i przypomnisz jej, że wciąż ją kochasz? Ona nie jest winna, że jej ojciec okazał się kanalią.

Kiwnęłam głową, bo nie byłam w stanie nic powiedzieć. Agata również skinęła, po czym zostawiła mnie samą. Niechętnie spełzłam z łóżka i wyciągnęłam z walizki czyste ubrania. Powinnam chyba wypakować siebie i Asię – w końcu miałyśmy tu zabawić jakiś czas, nie było sensu, abyśmy codziennie wyjmowały ubrania z walizek. Na pewno będzie chciała mi pomóc. To będzie świetna okazja, byśmy porozmawiały. Musiałam się przecież dowiedzieć, jak ona czuje się w tej nowej dla nas obu sytuacji. Tak, właśnie to zrobię. Wezmę się w garść i zajmę się wreszcie córką.

Poczłapałam do łazienki i spojrzałam w lustro. Przeraziłam się na swój widok. Miałam szarą cerę i spuchnięte, sine powieki, a moje zawsze piękne brązowe loki wyglądały jak zużyty mop. To nie byłam ja.

Westchnęłam ciężko i weszłam pod prysznic. Po piętnastu minutach pod ciepłą wodą czułam się znacznie lepiej i mogłam wreszcie zacząć funkcjonować. Mimo to wiedziałam, że wciąż muszę coś ze sobą zrobić, aby nie wystraszyć Asi. Przejrzałam więc zawartość szafek przyjaciółki z nadzieją, że znajdę tam jakieś cuda nowoczesnej kosmetyki, które sprawią, że będę wyglądała przynajmniej znośnie. Wyjęłam chłodzący roll-on pod oczy, który miał zmniejszyć opuchliznę. Posmarowałam nim powieki i poczułam przyjemny chłód – ciekawe, czy ten preparat naprawdę jest skuteczny. Następnie posmarowałam twarz kremem przeciwzmarszczkowym i wysuszyłam włosy. Kilka niesfornych loków nie chciało się poddać modelowaniu, więc je zostawiłam. Nie miałam się dla kogo stroić, niech więc sterczą.

Ubrana i wyszykowana, opuściłam łazienkę. Podążyłam w kierunku, z którego dochodziły dźwięki porannej krzątaniny. Stłumione głosy mojej córki i przyjaciółki zaprowadziły mnie do kuchni.

Asia siedziała przy kuchennej wyspie i rysowała coś zawzięcie. Uśmiechnęłam się do siebie na jej widok. Zawsze, gdy się na czymś skupiała, wysuwała kącik języka i go przygryzała. Wielokrotnie jej mówiłam, że kiedyś go sobie odgryzie.

Agata spacerowała między kuchenką, na której smażyła jajka sadzone, oraz ekspresem, w którym parzyła kawę. Była dyrektorem kreatywnym w wielkiej firmie PR-owej, więc musiała świetnie opanować umiejętność skupiania się na kilku rzeczach naraz. Zazdrościłam jej tego, bo ja ledwo wyobrażałam sobie połączenie macierzyństwa z pracą, a co dopiero faktycznie wcielenie takiej wizji w życie.

– Nareszcie! – odezwała się moja przyjaciółka, gdy zobaczyła, że idę w ich stronę. – Już się bałam, że się utopiłaś.

Asia, wyrwana ze skupienia słowami cioci, podniosła gwałtowanie głowę i rozejrzała się dookoła. Na mój widok oczy jej rozbłysły. Moje serce po raz kolejny przygniotły wyrzuty sumienia, bo przecież to na niej powinnam się skupić, nie na swoim żalu.

– Mamusia! – zapiszczała i zerwała się z krzesła. Chwilę później już tonęła w moich objęciach.

Zrobiło mi się błogo. Czego więcej mogłabym chcieć od życia, skoro miałam cudowną córeczkę, która była jasnym słońcem w moim życiu?

– Narysowałam ci laurkę – powiedziała Asia, wyplątując się z moich ramion. – Może poprawi ci humor?

– Na pewno – stwierdziłam.

Mała wróciła do wyspy i wzięła z niej kartkę, którą następnie wręczyła mi z wielkim uśmiechem. Znajdowały się na niej wielkie czerwone serce, troszkę niezgrabne, i duży napis: „Kocham Cię”, ewidentnie nakreślony przez jedną z małych rączek.

– Sama to napisałaś? – spytałam, zaskoczona, bo nawet nie wiedziałam, że moje dziecko opanowało już tę umiejętność.

Słyszałam, że w zerówce już uczą się liter, ale żeby potrafiła pisać samodzielnie?

– Ciocia pokazała mi na telefonie, jak to się pisze, a ja odwzorowałam – odpowiedziała, dumna z siebie.

I dobrze. Powinna być z siebie dumna – bo ja byłam.

– Ja też cię kocham, córeczko – powiedziałam i przytuliłam ją po raz kolejny. – Jesteś wszystkim, czego mi potrzeba w tej sytuacji.

– Poradzimy sobie, mamusiu – dodała Asia i zarzuciła mi rączki na szyję.

Nie mogłam uwierzyć, że to sześcioletnie dziecko jest bardziej dojrzałe niż jej dorosły ojciec. Ale byłam pewna, że ma rację: poradzimy sobie. W końcu mamy siebie i nic więcej nam do szczęście nie potrzeba.

– No już, moje panie – wtrąciła się Agata, która przyglądała nam się ze łzami wzruszenia w oczach.

W pracy może moja przyjaciółka zgrywała królową lodu, ale w rzeczywistości miała naprawdę miękkie serce. Tylko jeszcze nie trafił się mężczyzna, któremu chciałaby to pokazać.

– Śniadanie podano – dodała.

Podążyłyśmy za panią domu do stołu jadalnego i usiadłyśmy na krzesłach. Asia rzuciła się na swoją porcję jajek jak wygłodniały potworek. Roześmiałyśmy się z Agatą.

Sięgnęłam po kromkę chleba, by zrobić sobie kanapkę.

– Nie że próbuję się was pozbyć, kochane moje – odezwała się w pewnym momencie Agata. – Ale za godzinę mam naprawdę bardzo ważne zdalne zebranie.

– Żaden problem – powiedziałam. – Jest piękna pogoda, więc może pójdziemy na spacer. Co ty na to, Asiu?

Oczy mojej córki ponownie się zaświeciły, a na jej ustach rozkwitł wielki uśmiech.

– No i fajnie! – Agata aż klasnęła w ręce za radości. – Jak przejdziecie przez tę prostopadłą ulicę, to za blokami jest ukryty piękny park. Na pewno wam się spodoba.

Uśmiechnęłam się do niej, a następnie przeniosłam wzrok na moje dziecko, które wróciło do pochłaniania kolejnej porcji jajek, aby mieć energię na śnieżne szaleństwa.

Rozdział 2

Tomek

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Nakładem wydawnictwa Amare ukazały się również:

Droga Czytelniczko,

serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu na Facebooku. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmenty powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.

Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!

Zespół

List do Mikołaja

ISBN: 978-83-8423-186-9

© Anne Marie i Wydawnictwo Amare 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Amare.

REDAKCJA: Kinga Kosiba

KOREKTA: Angelika Kotowska

OKŁADKA: Oliwia Błaszczyk

Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://wydawnictwo-amare.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek