Kraina wielu bogów. Meksyk – Gwatemala – Kostaryka - Iwona Żelazowska - ebook

Kraina wielu bogów. Meksyk – Gwatemala – Kostaryka ebook

Żelazowska Iwona

0,0

Opis

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że książka ta jest rodzajem dziennika z podróży. W rzeczywistości autorce udaje się przedstawić bardzo głęboką kosmowizję trzech krajów, które stanowią znaczną część Ameryki Hiszpańskiej. To, co prezentuje, naznaczone jest symboliką, mitologicznym przedstawieniem, głębokimi znaczeniami kulturowymi, wzorcami życia itp. opisywanych krajów. Tytuł jest adekwatną metaforą tego, co znajdziemy w książce.

z recenzji dr. hab. Carlosa Dimeo Alvareza,
prof. ATH

Radosne Święto Zmarłych, kult Świętej Śmierci, szamani i ich rytuały, to tylko niektóre współczesne zjawiska kulturowe opisane przez autorkę. […] Kraina wielu bogów. Meksyk, Gwatemala, Kostaryka to zbiór barwnych osobistych doświadczeń i rzetelnej wiedzy historycznej. To długa podróż, niejednokrotnie przez tysiąclecia, która uzmysławia, jak trudno jest mówić o współczesnej kulturze krajów latynoame-rykańskich, pomijając ich prekolumbijską przeszłość i okres konkwisty.

dr hab. Maria Korusiewicz,
kulturoznawca

Iwona Żelazowska (wcześniej: Iwona Szafrańska) – absolwentka Akademii Muzycznej we Wrocławiu, krytyk muzyczny, dziennikarka, pasjonatka podróży. Miłośniczka i propagatorka kultur latynoamerykańskich. Od kilku lat prowadzi cykliczne „Spotkania z podróżą”, w trakcie których opowiada o Meksyku, krajach Ameryki Środkowej i Południowej.  Współpracowała z radiem, telewizją oraz prasą, m.in z takimi tytułami jak: „Ruch Muzyczny”, „ARKADIA”, „Res Publica Nova”, „Suplement”, „Miesięcznik Społeczno-Kulturalny ŚLĄSK”, „Kwartalnik Kulturalny OPCJE”, w którym sprawowała funkcję szefa działu muzycznego. Pomysłodawca, wydawca i redaktor naczelny pisma „DYSONANSE”, poświęconego muzyce XXI wieku oraz innym sztukom. Obecnie współpracuje z „Magazynem Historycznym MÓWIĄ WIEKI” oraz „Magazynem Popularnonaukowym ARCHEOLOGIA ŻYWA”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 483

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




W 1492 roku

rdzenni mieszkańcy odkryli, że są Indianami

Odkryli, że mieszkają w Ameryce

Odkryli, że są nadzy

Odkryli, że istnieje grzech

Odkryli, że są winni posłuszeństwo

królowi i królowej z innego świata

Oraz bogu z innego nieba

i że ten bóg wynalazł winę i odzienie

I postanowił, że powinien zostać spalony żywcem

ten, który czci Słońce i Księżyc

i Ziemię i Deszcz, który na nią spada

Eduardo Galeano, Odkrycie

Podziękowania

Składam serdeczne podziękowania Jego Ekscelencji Alejandro Negrinowi, Ambasadorowi Stanów Zjednoczonych Meksyku w Polsce, oraz Panu Irwinowi Salazarowi, attaché ds. kultury, za objęcie tego projektu wydawniczego patronatem honorowym Ambasady Meksyku w Polsce.

Dziękuję Panu Sebastianowi Chwedeczko, Honorowemu Konsulowi Stanów Zjednoczonych Meksyku w Krakowie, za zaufanie, życzliwość i pomoc.

Dziękuję Redakcji „Magazynu Popularnonaukowego Archeologia Żywa” za objęcie patronatem medialnym tej publikacji.

Dziękuję bardzo Wydawcy, przede wszystkim Panu Dyrektorowi Janowi Sadkiewiczowi oraz całemu Zespołowi pracującemu nad publikacją mojej książki. Nie pojawiłaby się ona w takim kształcie, gdyby nie ich profesjonalizm, pomoc i zaangażowanie. W szczególności dziękuję Pani dr Agnieszce Boniatowskiej za czuwanie nad przebiegiem całości prac wydawniczych, za cierpliwość, a nade wszystko za bardzo uważną i pełną wyczucia pracę redakcyjną. 

Dziękuję Ewie, naszej przewodniczce, a dziś mojej przyjaciółce, za to, że zaraziła mnie miłością do Meksyku i latynoamerykańskich kultur, a także za to, że przekazywała mi wiele cennych informacji na ich temat, zawsze służąc pomocą i wsparciem.

Dziękuję fantastycznym przewodnikom, z których wiedzy mogłam korzystać, a także wszystkim spotkanym w podróży ludziom, którzy z ochotą i wielką otwartością ze mną rozmawiali, opowiadali o sobie, niejednokrotne wpuszczając mnie w bardzo osobiste przestrzenie swojego życia.

Dziękuję Pani dr Marcie Kani, pracownikowi Zakładu Ameryki Łacińskiej Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, za to, że przez dwa lata, jako wolny słuchacz, mogłam z zapałem uczęszczać na Jej fascynujące wykłady i ćwiczenia.

Dziękuję Panu dr. hab. Stanisławowi Iwaniszewskiemu, pracownikowi Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie oraz Instytutu Narodowego Antropologii i Historiiw Meksyku, za szereg spotkań i wielogodzinnych rozmów, które były dla mnie niezwykle istotną konsultacją historyczną, a przede wszystkim bezcennym źródłem wiedzy z zakresu mezoamerykańskiej astroarcheologii.

Bardzo dziękuję mojemu mężowi, Jarkowi, za to, że dzielnie znosił moje kolejne, wcale niełatwe fantazje podróżnicze, nieustannie pomagał mi w realizowaniu pasji, a także wspierał w trakcie pisania książki, której był pierwszym czytelnikiem i srogim recenzentem.

Dziękuję serdecznie WSZYSTKIM.

Wstęp

Wszystko zaczęło się od podróży do Meksyku. W listopadzie 2011 roku wybrałam się do tego kraju w towarzystwie mojego męża, który dzieli ze mną wszystkie wyprawy zarówno te bliskie, jak i dalekie. Dziś, z perspektywy czasu, wiem, że pojechałam w te odległe rejony świata niewystarczająco przygotowana pod względem merytorycznym. Niewiele wiedziałam na temat Meksyku, a to, co wiedziałam, było bardzo powierzchowne i raczej intuicyjne. Wyprawie tej od samego początku towarzyszyły duże emocje. Przypominam sobie moje rozważania, a nawet niepokój, którego przed podróżą doświadczałam... Wtedy też na pierwszej stronie dziennika podróży odnotowałam zdania, które odzwierciedlały mój ówczesny stan wiedzy, umysłu i ducha – pełnego rozterek, napięcia i przedwyjazdowej gorączki… Dziennik podróży prowadziłam w trakcie całego pobytu w Meksyku. Krótkiego pobytu, bo dzisiaj już wiem, że każdy czas spędzony w tym kraju jest zbyt krótki. Moja fascynacja Meksykiem rosła z dnia na dzień. Stopniowo odkrywałam ten świat, pełen prekolumbijskich symboli, kodów i znaczeń, w którym pod powłoką współczesności pulsują stare wierzenia, obrzędy i rytuały. Zachwyciła mnie odmienność owej kultury, otwarta przestrzeń duchowa, jakże inna od naszej filozofia życia i śmierci, idea śmierci i odrodzenia oparta na odwiecznych prawach i rytmach natury wyrażających się w nieustannym cyklu Życie – Śmierć – Życie. Zafascynowało mnie także podejście do czasu, który postrzegany jest jako niekończące się cykle, małe i wielkie, w których koniec jednego jest zarazem początkiem nowego. Nic się więc nie kończy. Raczej przeobraża się. Ewoluuje. Czas jest jednym wielkim workiem, do którego wrzuca się wszystko, a COŚ raz powołane do życia, istnieje już zawsze.

Jednym słowem: połknęłam haczyk. Już w trakcie podróży powrotnej do Polski snułam plany na przyszłość; dotyczyły nie tylko pogłębienia mojej wiedzy, ale także kolejnych kierunków podróży. Po powrocie do domu zaczęłam o Meksyku dużo czytać, poznawać historię tego kraju ze szczególnym naciskiem na prekolumbijską kulturę. Uzupełniałam swoją wiedzę, biorąc udział w sympozjachi odczytach oraz uczęszczając na rozmaite wykłady, m.in. organizowane przez Uniwersytet Jagielloński w Krakowie. Studiowałam Kalendarze Majów, próbując zrozumieć sposób i zasadę ich funkcjonowania. W trakcie rozmowy z dr. hab. Stanisławem Iwaniszewskim1 udało mi się nie tylko wyjaśnić sporo wątpliwości, ale przede wszystkim obalić wiele przekłamań i mitów, w które tzw. Kalendarze Majów obrosły. Wywiad ten, opublikowany w magazynie historycznym „Mówią Wieki”2, przytaczam na kolejnych stronach książki.

1 Dr hab. Stanisław Iwaniszewski – pracownik Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie oraz Instytutu Narodowego Antropologii i Historii w Meksyku. Otrzymał Medal im. Carlosa Jaschka za wybitne osiągnięcia naukowe w dziedzinie astronomii kulturowej i archeoastronomii.
2Kalendarze Majów. Fakty i mity. Z dr. hab. Stanisławem Iwaniszewskim rozmawia Iwona Żelazowska, „Mówią Wieki. Magazyn Historyczny” 2021, nr 1, s. 54–58.

Wiele czasu poświęciłam także synkretyzmowi religijnemu, który dla mnie jest zjawiskiem niezwykle fascynującym. Wtedy też zrozumiałam, czym tak naprawdę była konkwista i jak brutalne było zderzenie tych dwóch, tak bardzo odmiennych kultur: europejskiej z prekolumbijskią, kultury ekspansywno-materialistycznej z kulturą o mentalności magiczno-religijnej. Dwóch odległych światów: świata Zachodu, który cechowała logika, rozwój, podbój, pismo, reguły, prawo, zdobycze, dominacja względem przyrody, monoteizm, życie dla Boga i linia czasu biegnąca w nieskończoność, oraz świata prekolumbijskich Indian, czyli pulsująca tożsamość, zmysłowość, życie chwilą, doraźność, ulotność, spontaniczność, akceptacja, przemiana, zależność od przyrody, kult Matki Ziemi, politeizm oraz nieskończoność, odradzająca się nieustannie w koncentrycznych cyklach. Te odmienne kody kulturowe w znacznym stopniu przetrwały i są aktualne do dziś. Być może właśnie dlatego nam, Europejczykom, tak trudno jest zrozumieć współczesny Meksyk, a pewne zjawiska, wyrwane z kontekstu historyczno-kulturowego, są dla nas kontrowersyjnei bulwersujące. Są po prostu nieczytelne. Meksyk jest dla nas piękny, ciekawy, ale i trochę przerażający. Przeraża nas jego surrealizm. Straszą trupie czaszki…

Naturalną konsekwencją rozwoju mojej pasji były oczywiście kolejne podróże. Najpierw do krajów Ameryki Środkowej, czyli Gwatemali, Kostaryki, Panamy, Hondurasu, Belize, miejsc, które mają zupełnie różną atmosferę, emanują odmienną aurą i energią. Później, na krótko, wróciłam raz jeszcze do Meksyku. Nieprzypadkowo – i każdorazowo – towarzyszyła nam ta sama pani przewodnik, Ewa. Były to podróże, które, ku mojemu zdziwieniu, uświadomiły mi nie tylko podobieństwa tych krajów, ale także zaskakujące między nimi różnice. Ich wyjątkowość i odmienność – bo mieszkańcy tych krajów różnią się od siebie, nawet wyglądem. Bez reszty zatopiłam się w Gwatemali, kolebce kultury Majów, krainie szamanów, magii i mistyki, Kostaryka natomiast odsłoniła przede mną oblicze raju: piękna, dziewicza przyroda, zakaz polowań, likwidacja armii, podatki na rzecz ekologii, niezwykły szacunek dla Natury, kult Matki Ziemi, wywodzący się z czasów przedhiszpańskich i przekazywanyz pokolenia na pokolenie, który przetrwał do dziś. Te dwa kraje, obok Meksyku, który kocham bezwarunkowo, stały się dla mnie ważne i zagościły na długo w moim sercu i pamięci.

Wtedy też zrodził się pomysł napisania reportaży z podróży po tych krajach, które zawierałyby nie tylko opis zdarzeń i moje doświadczenia, ale także tłumaczyły genezę niektórych współczesnych zjawisk kulturowych tam występujących. Odwoływałyby się do historii i przedhiszpańskiej kulturyi tym samym uzmysławiały, jak trudno jest mówić o współczesnym Meksyku, Gwatemali, Kostaryce oraz innych krajach latynoamerykańskich, pomijając ich historyczną przeszłość, bo to właśnie kultura prekolumbijska i okres hiszpańskiej konkwisty tworzą czy współtworzą te kraje dziś.

W 2019 roku ponownie zatęskniłam za Meksykiem i razemz moim mężem wyruszyłam w długą podróż w nieznane. Poruszając się wypożyczonym samochodem, nieraz docieraliśmy „na koniec świata”. Do miejsc, których turyści nie odwiedzają. Do wiosek indiańskich, w których byliśmy jedynymi obcokrajowcami, białymi ludźmi wzbudzającymi wśród mieszkańców mniejsze lub większe zainteresowanie i dużą ich sympatię. Zawsze spotykał nas uśmiech, serdeczność i otwartość.

Owocem tej fantastycznej podróży były oczywiście kolejne reportaże. Tak oto powstała Kraina wielu bogów, książka, której tytuł okazał się tytułem zbioru reportaży z podróży po trzech krajach latynoamerykańskich: Meksyku, Gwatemali, Kostaryce, czyli rozległym terytorium, które kiedyś, niepodzielone granicami, było ojczyzną kultur prekolumbijskich, zamieszkiwaną przez różne sąsiadujące ze sobą społeczności, plemiona i cywilizacje. To zbiór osobistych przeżyć, doświadczeń, ale i rzetelnych informacji. To długa podróż przez tysiąclecia. Prekolumbijskie legendy i mity. Historiai współczesność, które się dopełniają. Najwięcej miejsca poświęciłam Meksykowi. Być może dlatego, że jest największy, tak bardzo złożony i zróżnicowany? Być może dlatego, że byłam w nim najdłużej i po prostu najlepiej go znam? A może dlatego, że wszystko zaczęło się od podróży do Meksyku? Podróży, która otworzyła przede mną nowe przestrzenie: geograficzne, poznawcze, ale przede wszystkim duchowe. Być może.

W części dedykowanej Meksykowi przeplatają się miejsca i zdarzenia, których doświadczyłam w trakcie moich trzech pobytów w tym kraju. Nie są przedstawione chronologicznie, poza tym wybrałam tylko niektóre. Pozostałe to materiał do kolejnej książki.

…a wszystko zaczęło się od podróży do Meksyku. Ta podróż wciąż trwa…

Część I. MEKSYK – kraina wielości

Tożsamość latynoamerykańska jest jednocześnie narodowa,

kontynentalnai uniwersalna. Łączy w sobie różnorodność

z globalnością oraz przeszłość indiańską z kolonialną. Być może

dlatego podróżnicy często mają wrażenie, że, zamiast jednego, istnieje wiele odmiennych od siebie Meksyków. Pod jedną maską kryją się

następne, uniemożliwiając obiektywny opis kraju.

Carlos Fuentes (fragment wykładu wygłoszonego w Uniwersytecie Jagiellońskim w 2002 r.)

Przedwyjazdowe notatki

Nie byłam jeszcze w Meksyku, ale moja wyobraźnia i intuicja podpowiadają, że Meksyk to zmysły i intensywność. Przeczuwam, że bogactwoi różnorodność doznawanych tam wrażeń mogą być przeżyciem wręcz mistycznym. Meksyk jawi mi się poetyką obrazów filmu Don Juan DeMarco1 – kolorowe papugi, barwne motyle, metarzeczywistość, ale także odmienną estetyką Los olvidados2, arcydzieła filmowego stworzonego w 1950 roku przez Luisa Buñuela. Meksyk to dla mnie również inne dzieła sztuki: Frida Kahlo, Diego Rivera... intrygujący świat bohemy artystycznej, malowniczy Meksyk początku XX wieku, czyli piękne obrazy, mistrzowskie kadry filmu Frida3. Noi oczywiście Carlos Fuentes. Niedawno skończyłam czytać Wszystkie szczęśliwe rodziny, zbiór opowiadań jego pióra, które dostałam w prezencie pod choinkę. Taką mam wizję Meksyku, stworzoną przez świat filmu i literatury, świat wyobraźni i sztuki.

1Don Juan DeMarco, reż. J. Leven, USA 1995.
2Zapomniani.
3Frida, reż. J. Taymor, Kanada – Meksyk – USA 2002.

Z drugiej strony docierają do mnie wiadomości o działających tam mafiach narkotykowych i wojnach toczonych pomiędzy gangami, o krwawych mafijnych porachunkach. Newsy donoszą o znalezionychw kopalni ciałach 70 mężczyzn, o strzelaniniew centrum miasta, w wyniku której zginęło kilka osób i jakby tego wszystkiego było mało, kanał TVN 24 informuje o powodzi, o osuwiskach ziemi, o huraganie zbliżającym się do Morza Karaibskiego... Jednym słowem, Meksyk to niebezpieczny kraj!

A więc jechać do tego Meksyku czy nie jechać?

Ciudad de México – Tenochtitlán. Meksyk wczoraj i dziś, czyli okres prekolumbijski, czas konkwisty i współczesność

Po wielogodzinnym locie lądujemy w stolicy Meksyku. Przyleciałam tutaj z moim mężem oraz kilkuosobową grupą turystyczną. Naszym przewodnikiem jest dziewczyna o długich czarnych włosach i iście meksykańskiej urodzie. Ma na imię Ewa. To ona będzie nam towarzyszyć w tej wielkiej przygodzie. A więc zaczynamy! Jesteśmy w Mieście Meksyk, w Mexico City, Ciudad de México lub inaczej Tenochtitlán albo po prostu México. Jedno jest pewne: to jedna z największych na świecie i zarazem najwyżej położona stolica państwa – usytuowana na Wyżynie Meksykańskiej osiągającej wysokość 2240 m n.p.m. W tym olbrzymim mieście żyje prawie tyle ludzi, ile zamieszkuje teren całej Polski: oficjalnie megalopolis Meksyk zamieszkuje ok. 25 mln4 osób. Powierzchnia Ciudad de México jest imponująca i wynosi aż 1540 km2. Trudno to sobie wyobrazić, ale chcąc przemieścić się z jednego końca miasta na drugi, musimy pokonać prawie 100 km. To przepotężny moloch, który rozrasta się nieustannie. Granice miasta ciągle się poszerzają, obrzeża nieustannie obrastają nowymi dzielnicami ubóstwa. Z okien autokaru widzę kartonowe domki… Jeden na drugim, poukładane niczym pudełka. Ciągną się kilometrami. Wspinają, oblepiają zbocza górskie coraz wyżej i wyżej, coraz ciaśniej i ciaśniej... Szaro tu i przygnębiająco. Brudi nędza przerażają. To wszystko wygląda jak olbrzymie, niekończące się wysypisko śmieci. Tak mieszka biedota. Przyjeżdżają do stolicy z odległych wiosekz nadzieją na pracę, z nadzieją na lepszą przyszłość.

4 Dane na rok 2020.

Mijamy slumsy, po chwili wjeżdżamy w głąb miastai teraz widzę nowoczesne dzielnice. Ładne, zadbane i kolorowe, szklane drapacze chmur, banki, biura, firmy, hotele, gigantyczne centra handlowe. Jedziemy wolno, często stoimy w korku, mimo iż drogi są szerokie, a nawet dwupoziomowe. Ruch jest wielki. Tak zatłoczonych ulic nigdy nie widziałam.

Oto jestem w sercu Imperium Azteków.

Aztekowie, zwani też Mexicas, przybyli na teren Doliny Meksykańskiej dopiero w XIII wieku. Przywędrowali z nieurodzajnej północy jako jedna z ostatnich fal imigrantów, koczowniczych plemion Cziczimeków, należących do grupy językowej náhuatl, najeżdżających Centralny Meksyk od XI wieku. Byli barbarzyńscy i dzicy. Odzianiw zwierzęce skóry, żyli w jaskiniachi polowaliz użyciem łuków i strzał. Doszło więc do zderzenia dwóch odmiennych kultur: wojowniczych łowców przybyłych z jałowej północy z rolnikami zamieszkującymi żyzne ziemie Doliny Meksykańskiej. Nieokrzesani imigranci nie byli mile widziani. Po pierwsze grupy migracyjne były bardzo duże, po drugie budzili ogólny strach swoimi przerażającymi praktykami religijnymi. Składali w ofierze ludzi, żywcem wyrywali im serca, odzierali ze skóry, poza tym byli kanibalami. Aztekowie przez 200 lat byli odrzucani, separowani, a nawet prześladowani przez społeczeństwo. Ich pozycja społeczna była niska. Najpierw służyli jako najemnicy wojenni. Później byli wasalami potężnego miasta Culhuacán, zamieszkiwanego przez arystokrację toltecką, będącą spadkobiercami potężnej Tuli. Mexicas by awansować społecznie, zawiązywali koalicje z tamtejszą społecznością, wchodzili także w związki małżeńskie… Dzięki tym zabiegom nie tylko zasymilowali się, ale przede wszystkim stali się silniejsi. Na początku XIV wieku, w 1325 roku wybudowali Tenochtitlán, miasto-państwo, które stało się stolicą azteckiego państwa… Z terytorium Tenochtitlánu dokonywali kolejnych podbojów i z coraz większą determinacją zaczęli walczyć o władzę i dominację w regionie. Po dwóch stuleciach procesu „cywilizacji” osiągnęli tak wysoką pozycję i prestiż, że w pewnym momencie sojusz z nimi zaczął być postrzegany jako nobilitacja; gwarantował stabilność i udział w łupach. Szczególnie obfitujący w sukcesyi duże zmiany, okazał się dla Azteków XV wiek. Po pierwsze wojna, którą toczyli z Tepanekami, trwająca od 1428 do 1430 roku, zakończyła się ich zwycięstwem, po drugie około 1430 Aztekowie zawiązali federację plemienną, do której oprócz Tenochtitlánu weszły także Texcoco i Tlacopán. Powstało Państwo Trójprzymierza, które zapoczątkowało nową erę na terenie Centralnego Meksyku. Cel scentralizowania władzy w Tenochtitlánie został prawie osiągnięty. Mniej więcej w tym samym czasie, bo w 1428 roku, decyzją Itzcoatla IV, władcy Tenochtitlánu, spalono wszystkie księgi i kodeksy pochodzące z Centralnego Meksyku. Zawierały one bowiem informacje na temat historii tego regionu, w którą wpleciona była historia Azteków. Historia prawdziwa, ale niezgodna z ich oczekiwaniami. Napisali zatem historię „na nowo”. Stworzyli własną mitologię: mity kreacyjne i legendy, przedstawili bogów i własną koncepcję powstawania świata. Przede wszystkim jednak stworzyli swoją historię i legendę zbudowania Tenochitlánu. Przedstawiali siebie jako bohaterskich nomadów, dzielnych wojowników wywodzących się od cywilizowanych Tolteków, którzy uprawiali kukurydzę, posługiwali się kalendarzem i budowali piramidy świątynne, którym to Huitzilopochtli, bóg-opiekun, dodawał sił w wieloletniej wędrówce. Obiecał też świetlaną przyszłość: sukces i władzę. Byli zatem narodem wybranym, a to legitymizowało ich podboje, dominację regionu i rosnący w miarę jedzenia apetyt. Ekspansja rozpoczęta na początku XV wieku, prawdziwego rozmachu nabrała w jego drugiej połowie. Aztekowie przejmowali nie tylko ziemie, ale także kulturę, którą przez całe tysiąclecia tworzyły i rozwijały różne ludy, plemionai cywilizacje zamieszkujące te tereny. Mieszkańcy stawali się ich wasalami. Niestrudzone armie azteckie pod dowództwem kolejnych władców rozszerzały strefy wpływów w sposób nieprzerwany aż do roku 1519, czyli czasu przybycia Hiszpanów. W swoim zwycięskim marszu zamierzali podbić Jukatan i dotrzeć aż na tereny dzisiejszej Gwatemali. Planowali zająć i podporządkować sobie osłabione i wyniszczone wojnami domowymi miasta Majów. Nie zdążyli… Plany pokrzyżowali im Hiszpanie. Ostatnim znaczącym władcą Azteków był Moctezuma II Xocoyotzin, który rządy sprawował u szczytu potęgi miasta-państwa Tenochtitlán. Za jego panowania w zasadzie nie podbijano już kolejnych terytoriów. Wyjątek stanowiły trzy próby podbicia Tlaxcali, zakończone niepowodzeniem. Skupiano się raczej na umacnianiu państwa i gaszeniu buntów, które około 1518 roku narastały, a ugruntowana pozycja Imperium Azteków jako hegemona stawała się coraz bardziej pozorna. W istocie dalsi i bliżsi wasale, którzy tworzyli federacyjne dominium azteckie, od Texcoco po Oaxace, czekali na okazję, by wyzwolić się spod azteckiego jarzma. Natomiast Tlaxcalanie na wschodzie, a na zachodzie Taraskowie zachowali prawie całkowitą niepodległość, zakłócając tym polityczną spójność Imperium.

To właśnie za czasów panowania Moctezumy II do brzegów Zatoki Meksykańskiej przypłynęła hiszpańska flota, którą dowodził Hernán Cortés.

Nastawiłam się na ciepły, gorący Meksyk, a tymczasem temperatura poranna sięga 10 stopni. Jak się okazuje, puchowa kurtka i bluza dresowa, które przywiozłam z Polski, ratują mi życie. Ponoć w okolicach południa ociepli się nieco. Ubieram się więc „na cebulkę” i czekam na lepsze czasy.

Z hotelu wyjeżdżamy skoro świt. Z okien autokaru widzę miasto, powoli budzące się do życia.

– Miasto Meksyk – mówi Ewa, wykorzystując czas, który spędzamy w autokarze – jest miastem olbrzymich kontrastów. Ktoś kiedyś powiedział, że to jedno z tych dziwnych miejsc, które się kocha i jednocześnie nienawidzi. Z jednej strony to ogromna stolica, która ekscytuje swoją różnorodnością, fascynuje historią i zabytkamiz różnych epok, bogactwemi nowoczesnością, z drugiej strony przeraża ogromnym zanieczyszczeniem powietrza, tłokiem, kontrastami społecznymi, skrajną biedą i wzrastającą przestępczością. Wczoraj, wjeżdżając do Ciudad de México, z pewnością zauważyliście przygnębiające slumsy, zaraz zobaczycie piękną kolonialną część miasta wybudowaną przez Hiszpanów, a także tę nowoczesną, zabudowaną drapaczami chmur. Cały Meksyk jest taki. Piękny, ale też pełen sprzeczności. Zróżnicowany. Począwszy od klimatu i krajobrazu, poprzez olbrzymie kontrasty społeczne, a na złożonej, latynoamerykańskiej tożsamości mieszkańców skończywszy. Stworzyła ją w dużym stopniu wyjątkowa historia, w której można wyróżnić trzy okresy: prekolumbijski, kolonialny i współczesny. Dziś można tu obcować ze współczesną kulturą i sztuką, z żywą myślą intelektualną, ale też uczestniczyć w zaskakujących szamańskich rytuałach. Z jednej strony Meksyk to przemysłowcy, biznesmeni, finansiści, naukowcy, znane całemu światu nazwiska reżyserów, aktorów, pisarzy, a z drugiej strony Indianie, żyjący prawie na skraju ubóstwa, w przysłowiowych „jaskiniach”, tych samych jaskiniach, w których przed wiekami ich pradziadowie chronili się przed konkwistą. Stare i nowe, cywilizowanei dzikie… To wszystko tutaj miesza się i przenika. Mówiąc o współczesnym Meksyku, o jego złożonej i fascynującej kulturze, nie sposób pominąć jego prekolumbijskiej przeszłości. To właśnie kultura prekolumbijska stanowi o współczesnym Meksyku, współtworzy jego kulturę dziś. Jestem pewna, że podczas naszego wspólnego pobytu w tym kraju niejednokrotnie sami przejawy tego zjawiska zaobserwujecie.

Przyjeżdżamy na starówkę. Ta część miasta to imponujący przykład architektury kolonialnej Zwiedzanie zaczynamy od Palacio de Bellas Artes (Pałac Sztuk Pięknych), którego projekt powstał z początkiem XX wieku, na zamówienie prezydenta Porfiria Díaza. Prace budowlane zostały przerwane wybuchem rewolucji i dokończone dopiero po 30 latach. Palacio de Bellas Artes to budowla okazała, masywna i ciężka, zapadająca się w grunt bardziej niż inne budynki w okolicy. Pod względem architektonicznym jest jednym z ciekawszych budynków stolicy. Na zewnątrz utrzymany w stylu neoklasycznym, z elementami zdobnej secesji, w środku jest doskonałym przykładem stylu art-déco, dzięki żelaznym drzwiom i poręczom, licznym złoceniom i marmurowej posadzce. Palacio pełni rolę Teatru Narodowego oraz Muzeum Sztuki, w którym obok zmiennych wystaw stałą ekspozycję stanowią murale słynnych artystów: Diego Rivery, Davida Alfaro Siqueirosa i José Clemente Orozca.

Później idziemy do słynnego i jakże pięknego budynku Correo Central (Poczta Główna), zbudowanego w stylu weneckim. Przy okazji widzimy najsłynniejszy pomnik El Caballito (Konik), przedstawiający hiszpańskiego króla Karola IV na koniu, który „przegalopował” przez całą stolicę w poszukiwaniu swojego stałego miejsca. Następnie zmierzamy w stronę placu Konstytucji, znajdującego się w samym sercu starówki. Mijamy kolejne zatłoczone ulice. Przedzieramy się przez uliczne kramy z pamiątkami, książkami, czasopismami, a nawetz lokalnymcomida de calle, czyli ulicznym jedzeniem. Małe budki oferujące tacos, gorditas, quesadillasi słodkie churros, rozsiewają smakowite zapachy. Dookoła panuje gwar. Natężenie hałasu jest bardzo wysokie, wręcz nieznośne. Klaksony samochodów, nawoływania przydrożnych sprzedawców – zarówno tych zachęcających do zakupu pastylek do ssania, jak i tych chcących sprzedać bony loterii, mieszają się z dźwiękami różnych gatunków muzyki.

– Współczesne granice Starego Miasta (Centro Histórico), wybudowanego przez Hiszpanów – opowiada Ewa – pokrywają się w przybliżeniu z obszarem prekolumbijskiego Tenochtitlánu. Spacerując ulicami kolonialnej starówki, właściwie nieustannie stąpamy po ruinach dawnej stolicy Azteków. Teraz, przemierzając plac Konstytucji, też… Tam, pod nami, niższe warstwy ziemi skrywają tajemnice przeszłości. Za katedrą znajduje się strefa archeologiczna. Trwają na jej terenie prace wykopaliskowe, ale są one bardzo utrudnione przez gęstą zabudowę. By dotrzeć do świątyń i pałaców Tenochtitlánu, trzeba by zburzyć całą piękną kolonialną część miasta, która ma także olbrzymią wartość historyczną. W związku z tym prace archeologiczne trwają, ale odbywają się w ograniczonym zakresie. Dziś w Ciudad de México mówi się, że największą atrakcją dla archeologów jest moment, gdy w jakiej piwnicy pęknie rura – śmieje się Ewa. – Wtedy pierwszy na miejsce przybywa nie hydraulik, ale archeolog, z nadzieją, że znajdzie jakiś cenny kawałek prekolumbijskiej przeszłości. A więc teraz macie już świadomość, co kryje się pod naszymi stopami – ruiny legendarnego Tenochtitlánu.

– Z powstaniem Tenochtitlánu – po krótkiej przerwie kontynuuje Ewa – łączy się pewna legenda, którą stworzyli sami Aztekowie. Otóż według tej legendy Aztekowie, zwani też Mexicas, przybyli do Doliny Meksykańskiej z siedmiu jaskiń Chicomoztoc znajdujących się na północy dzisiejszego Meksyku. Mexicas twierdzili, że ich praojczyzną jest mityczna kraina Aztlán. Przybyli tu w XIV wieku. Po stuletniej wędrówce, prowadzeni przez swojego boga przewodnika Huitzilopochtli, dotarli do brzegów słonego jeziora Texcoco. Tam na środku, zobaczyli wyspę, na której rósł kaktus. Na nim siedziało olbrzymie ptaszysko – orzeł pożerający węża. Aztekowie uznali to za dobrą wróżbę, znak kosmiczny płynący wprost od Huitzilopochtli – boga opiekuna, który ich tutaj przyprowadził i miejsce to poprzez symbole wskazał... Bowiem w symbolice indiańskiej orzeł to Słońce, wąż – Ziemia, kaktus – pożywienie, zaś czerwone kwiaty na nim rosnące to serca ludzkie, składane bogom w ofierze. Nie było zatem wątpliwości – miejsce jest wyjątkowe i przez boga wskazane… W tym miejscu Aztekowie pozostali i w1325 roku na wyspie wybudowali miasto, które w przyszłości stało się stolicą azteckiego Imperium – Tenochtitlán.

– Motyw zaczerpnięty z tej legendy – tłumaczy Ewa – czyli kaktus oraz siedzący na nim orzeł pożerający węża, dziś stał się symbolem narodowym – stanowi godło Meksyku.

Tenochtitlán podobno był miastem pięknym, wyjątkowym i robiącym olbrzymie wrażenie nawet na Hiszpanach, którzy tam przybyli. Jak podkreślali, widzieli już w Europie niejedno miasto; widzieli Jerozolimę, widzieli Rzym, ale miasta tak pięknego jak Tenochtitlán nie widzieli. Było to miasto pływających ogrodów, kanałów i mostów, długich grobli, które łączyły wyspę ze stałym lądem... Wyobraźcie sobie, ile pracy trzeba było włożyć, by takie miasto stworzyć, a później utrzymać, jakiej wiedzy, logistyki, sprawnego zarządzania… Niestety, Tenochtitlán istniał tylko niespełna 200 lat, ponieważ doszczętnie zniszczyli go Hiszpanie. Zrujnowali go tylko po to, by rozpocząć budowę nowego miasta, które dało początek dzisiejszej stolicy Meksyku.

Po dawnej azteckiej stolicy pozostało niewiele: znajdująca się obok Katedry niewielka strefa archeologiczna Templo Mayor, a także układ ulic miasta. Kiedyś teren Tenochtitlánu porządkowały dwie przecinające się poziome osie, biegnące z południa na północ i z zachodu na wschód, które dzieliły miasto na cztery części, tzw. kwadranty. Każdy z tych kwadrantów składał się z co najmniej dwudziestu dzielnic, a każda z nich posiadała swoją świątynię dedykowaną bóstwu, które opiekowało się daną dzielnicą. Taki porządek miasta i siatka ulic, zachowany przez projektanta nowego miasta, Alfonso García Bravo, przetrwał do dziś jedynie na terenie starówki. Co stało się ze słonymjeziorem Texcoco? Zostało osuszone. Najpierw mało skutecznie, bo jeszcze w XIX wieku miasto było od czasu do czasu zalewane jego wodami. W XX wieku zrobiono głęboki drenaż, udoskonalono systemy i dziś urządzenia hydrauliczne wydobywają wodę znajdującą się nawet na głębokości 600–700 m pod powierzchnią ziemi. Pozostały po nim niewielkie słone bagna. A więc jeziora prawie już nie ma i coraz trudniej jest nawet określić, gdzie ono się kończyło i w którym miejscu zaczynała się wyspa.

Dochodzimy do placu Konstytucji. Zatrzymujemy się na środku. Plac jest olbrzymi. Otaczające go budynki są potężne, wysokie, monumentalne. – Plac Konstytucji, czyli Zócalo5 – tłumaczy Ewa – to po prostu rynek, plac główny, który jest z jednymz największych na świecie. Po lewej stronie mamy Katedrę, nieco dalej ruiny Wielkiej Świątyni Azteków mieszczącej się na tyłach Katedry, a na wprost Palacio Nacional, czyli Pałac Narodowy, do którego zmierzamy – mówi Ewa i ruchem ręki wskazuje okazały budynek zajmujący całą wschodnią pierzeję Zócalo. – Teraz trochę wam o nim opowiem, później go zwiedzimy.

5 Popularna nazwa „Zócalo” (el zócalow języku hiszpańskim znaczy „cokół”) pochodzi od postawionego na nim w 1843 roku cokołu pod planowany pomnik niepodległości Meksyku, do którego budowy nigdy nie doszło. Dziś na placu nie ma również samego cokołu. Nazwa „Zócalo” na oznaczenie głównego placu jest również często stosowana przez inne miasta i miasteczka w Meksyku.

– Pałac – kontynuuje Ewa – ma charakterystyczny dzwon upamiętniający dzień 15 września 1810 roku. W tym dniu rozpoczęła się walka o niepodległość Meksyku. Jej bohaterem stał się duchowny, ojciec Miguel Hidalgo y Costilla z miejscowości Dolores, który przy dźwiękach bijącego dzwonu wygłosił El Grito de Dolores (Wezwaniez Dolores), nawołując parafian do rozpoczęcia wojny o niepodległość. Do dziś, symbolicznie, w każdą rocznicę tego wydarzenia Prezydent Miasta Meksyk ponownie ogłasza niepodległość, a zgromadzony tłum krzyczy „Viva México!” „Viva Independencia!”. Dużą atrakcją pałacu są także mieszczące się w jego środku murale Diego Rivery, światowej sławy artysty, który przedstawił tam swoją malarską opowieść historii Meksyku.

Palacio Nacional jest symbolem historycznych przemian zachodzących w kraju, począwszy od czasów prekolumbijskich, aż po współczesność. Był on scenerią życia politycznego i społecznego, a także świadkiem licznych przełomów dziejowych. Jego budowa rozpoczęła się w 1522 roku. Wzniesiono go na ruinach Nowego Pałacu Moctezumy II, a także na terenie zajmowanym kiedyś przez świątynię Tezcatlipoca, jako tzw. druga prywatna rezydencja Cortésa. (Funkcję pierwszej pełnił Stary Pałac Moctezumy I Axayacatla, ojca Moctezumy II, w którym na początku konkwisty Cortés gościł zgodnie z wolą azteckiego władcy. Dziś znajduje się tam siedziba Nacional Monte de Piedad.)

W latach późniejszych budynek został przejęty przez Hiszpańską Koronę i był siedzibą wicekrólów Nowej Hiszpanii. W 1692 roku ucierpiał wskutek pożaru, został częściowo rozebrany, a następnie odbudowany. Pełnił też ważną rolę po uzyskaniu przez Meksyk niepodległości.

Przez cały XIX wiek Pałac był siedzibą władz wykonawczych, ustawodawczych i sądowniczych różnych reżimów republikańskich i monarchicznych. Był nawet miejscem zamieszkania wszystkich władców w latach 1822–1884. Obecnie jest siedzibą prezydenta i federacyjnej władzy wykonawczej Meksykańskich Stanów Zjednoczonej, mówiąc potocznie – Meksyku.

– Przez 500 lat swojego istnienia – mówi Ewa – budynek Palacio Nacional był oczywiście wielokrotnie modyfikowany i rozbudowywany. W jego konstrukcji można więc znaleźć elementy neoklasyczne, barokowe i neokolonialne. Dzisiejsza zewnętrzna szata pałacu jest efektem ostatniej rozbudowy, która miała miejsce w drugiej dekadzie XX wieku. Wtedy też do dwukondygnacyjnej konstrukcji dobudowano trzeci poziom. Obecnie Pałac zajmuje powierzchnię 40 tys. m2. Jako ciekawostkę powiem wam, że ściana budynku przylegająca do Zócalo mierzy aż 200 m długości!

Jak widać, chętnych do zwiedzania Palacio Nacional jest wielu. Stoimy w długiej kolejce, przy wejściu jesteśmy dokładnie kontrolowani, sprawdzane są nasze torebki, plecaki, kieszenie... Trzeba wyrzucić nawet gumę do żucia, wodę ewentualnie można wypić przed wejściem. Stojąc w kolejce, przywołuję w pamięci jedną ze scen filmu Frida, która rozgrywa się właśnie w Palacio Nacional: młodziutka Frida Kahlo, trzymając pod pachą swoje obrazy, stoi na dziedzińcu pałacowym i zuchwale prowokuje Diego Riverę do oceny swoich prac. Diego Rivera, guru młodych artystów, pracuje na rusztowaniu: maluje olbrzymi mural dekorujący klatkę schodową pałacu.

Wchodzimy do środka. Otwiera się przed nami słoneczna przestrzeń pałacowego dziedzińca. Szerokie schody prowadzą nas na pierwsze piętro. Główny, największy mural pokrywa ściany klatki schodowej. Tłoczą się przed nim tłumy zajmujące schody już od tzw. półpiętra. Przeciskam się i wchodzę wyżej. Na krużganku jest znacznie mniej ludzi. W spokoju mogę kontemplować pozostałe, mniejsze murale i delektować się ich szczegółami. Opowiadają o dawnym Meksyku: o życiu, pracy, obrzędach i rytuałach prekolumbijskich kultur. Wszystkie obrazy są niezwykle barwne, zachwycają typowo meksykańską kolorystyką i miękką linią. Wszystkie też silnie inspirowane są indiańską sztuką ludową i dumną prekolumbijską przeszłością. Jest ich dziewięć:

1. Wielki Tenochtitlán, widok na targ Tlatelolco (1945 r.)

Na targu kwitnie handel. Kupcy, przybywający tutaj z DolinyMeksykańskiej, a także z innych odległych terenów Mezoameryki, oferują towary bardzo różnorodne: produkty rolne, minerały, zwierzęta. Jak widać, obowiązuje handel wymienny, a jednym ze środków płatniczych są ziarna kakao – towar niezwykle ekskluzywny. Przebieg transakcji obserwuje siedzący ponad targowym zgiełkiem gubernator lub władca – tlatoani. Jest też aztecka kurtyzana... Ma szpiczaste, celowo spiłowane zęby, ociekające krwią. Otaczają ją wojownicy składający jej dary, być może łupy wojenne. Jeden z nich wręcza dar najcenniejszy – ludzką rękę. Indiańscy mężczyźni pracują na tle spowitego w mgłach melancholii Tenochtitlánu: widać ulice, świątynie, groble, dzielnice miasta wzniesionego na środku jeziora. W krajobraz wkomponowane są chinampas – pływające ogrody, uprawy na sztucznie stworzonych gruntach. W oddali dostrzec można otaczające dolinę malownicze wulkany…

2. Malarzei farbiarze (1942 r.)

Mural ten dedykowany jest kulturze Tarasków i plemionom Purépecha, którzy zamieszkiwali zachodni Meksyk. Przedstawia mężczyzn i kobiety pracujących przy produkcji pigmentów: uprawiają bawełnę, tworzą z niej tkaniny, później je farbują. Niezwykle malowniczy obraz tworzą rozwieszone kolorowe płachty materiałów, suszące się w promieniach gorącego słońca. Produkowane pigmenty nie tylko służyły barwieniu tkanin; główny bohater niesie farbę przeznaczoną do malowania ciała. Ten rodzaj farby powstawał w skutek ekstrakcji fioletowego barwnika pozyskiwanego ze ślimaka.

3. Wyrobyz piór i złotnictwo (1942 r.)

Trzeci mural upamiętnia kulturę Zapoteków, która rozwinęła się w regionie Oaxaca, terenie obfitującym w metale szlachetne. Zapotekowie posiadali niezwykłe umiejętności obróbki jadeitu oraz koralu, a także złota, które wydobywaliz rzek. Byli także prawdziwymi mistrzami w zakresie tworzenia wyrobów z piór. Polowali na ptaki o pięknym upierzeniu: łapali je w sieci, wkładali do klatek i przenosili na plecach do warsztatu. Tam z ich cennych piór robiono pióropusze, tarcze i inne elementy strojów przeznaczonych dla kapłanów, wojowników i władców. Na muralu przedstawieni są pracujący mężczyźni i kobiety, a wytwarzane przez nich wyroby to prawdziwe dzieła sztuki rzemieślniczej.

4. Święta i ceremonie (1950 r.)

Mural ten dedykowany jest kulturze Totanaków. Przedstawione jest tutaj spotkanie i towarzysząca mu wymiana handlowa pomiędzy mieszkańcami Meksyku Centralnego i ludnością znad Zatoki. Po lewej stronie stoi grupa niosąca Yacatecuhtli – boga kupców, po prawej – strojnie ubrani Totonakowie, którzy przynieśli produkty pochodzące z ich regionu: wanilię, tytoń i gumę. W tle widać charakterystyczne piramidy w El Tajín, centrum ceremonialnym, gdzie właśnie odbywają się uroczystości i rytuały; na boisku grają w pelotę (piłkę), obok odprawiany jest rytuał religijny Danza de los Voladores, celebrowane jest także święto Xócotlheatzi.

5. Guma: nacięcie i spływanie (1950 r.)

Diego Rivera przedstawił tutaj sposób pozyskiwania gumy, jednego z najcenniejszych towarów prekolumbijskich cywilizacji. Na muralu młody mężczyzna nacina korę drzewa gumowego (el hule lubárbol de caucho), po którym strugami spływa żywica. Zebrana do naczynia i poddawana licznym procesom przekształcana była w elastyczny materiał o szerokim zastosowaniu. Mężczyźnie nacinającemu korę towarzyszy jaguar, święte zwierzę Majów, reprezentujące bóstwo nocy.

6. Kukurydza (1950 r.)

Mural ten dedykowany jest kulturze Huasteca. Jest hołdem złożonym kukurydzy, będącej podstawowym produktem spożywczym prekolumbijskich społeczności. Ukazane są tutaj etapy siewu i zbiorów, uprawy na chinampas – systemie rozwiniętym na jeziorach Centralnego Meksyku. Po prawej stronie widać insygnia Chalchiuhtlicue – bogini wody, zapewniającej urodzaj. Po lewej dominuje postać Chicomecōātl – Siedem Węży – bogini pożywienia, w szczególności kukurydzy, pierwsza bogini, która przygotowała tortille. Na muralu indiańskie kobiety za jej przykładem robią tamales y tortillas, do dziś nieodłącznie związane z meksykańską kuchnią. Poniżej uwiecznieni są Oxomoca i Cipactinal – mityczna para, której Quetzalcoatl „podarował” kukurydzę jako pożywienie.

7. Kakao(1950 r.)

Tutaj bohaterem jest kakao, jego rozliczne walory oraz rola, jaką pełniło w dawnym Meksyku. Na pierwszym planie mężczyzna ścina dojrzały owoc z drzewa kakaowca, a towarzysząca mu kobieta selekcjonuje zbiory i wkłada je do kosza. W tle przedstawiony jest proces, jakiemu poddawane są zebrane owoce: suszenie ziaren na słońcu, mielenie, a następnie mieszaniez wodą. W ten oto sposób powstawał napój nazywany xocoatl. Niżej widoczna jest grupa osób, które używają ziaren kakao jako środka płatniczego, a także mężczyzna pijący czekoladę – napój elitarny, posiadający duże wartości odżywcze i prozdrowotne.

8. Amatei maguey (1951 r.)

Mural ten prezentuje dwa kaktusy – maguey (agawa) i nopal (opuncja) oraz ich szerokie zastosowanie w budowie domostw, a także jako pełnowartościowy produkt spożywczy. Przedstawiony jest proces tworzenia pulque, sfermentowanego soku z kaktusamaguey, popularnego trunku alkoholowego spożywanego głównie przez wojowników i arystokrację, używanego również w trakcie ceremonii religijnych. W części środkowej muralu ukazany jest proces powstawania papieru amate, otrzymywanegoz drzewa zwanego amatl.

9. Przybycie Hernána Cortésa do Veracruz6(1951 r.)

6Vera cruz znaczy: prawdziwy krzyż

Mural ten przedstawia brutalne konsekwencje konkwisty. La Villa Rica de la Vera Cruz7 to miejsce, do którego przypłynęły hiszpańskie statki, a Hernán Cortés ze swoimi żołnierzami zszedł na ląd. Tutaj w ziemię został wbity pierwszy krzyż, odbyła się pierwsza katolicka msza oraz powstała pierwsza osada zbudowana przez Hiszpanów. La Villa Rica de la Vera Cruz to symboliczne miejsce rozpoczęcia podboju i wprowadzenia na teren Meksyku: konkwistadorów, ich koni i bydła, chrystianizacji, uciemiężenia, okrucieństwa, niewolnictwa, słowem – kultury Zachodu, która bezwzględnie zdominowała całą kulturę prekolumbijskiego Meksyku. To symbol przemocy nie tylko kulturowej, ale także rasowej, w wyniku której powstała nowa rasa ludzka – Metysi. Mówią o tym przejmująco intensywne, zielone oczy dziecka, które niesie na swoich plecach indiańska kobieta.

7 La Villa Rica de la Vera Cruz to miejscowość w dzisiejszym stanie Veracruz, oddalona od miasta Veracruz ok. 75 km.

W międzyczasie znaczna grupa turystyczna nacieszyła swoje oczy muralami i zeszła na dziedziniec, by robić pamiątkowe zdjęcia. Pośpiesznie znajduję miejsce, z którego widok na klatkę schodową jest najlepszy. Mural jest tak duży, że nie sposób objąć go wzrokiem. Nie można też wykonać zdjęcia, na którym byłby uwieczniony w całości. Zajmuje powierzchnię 275,13 m2. Diego Rivera malował go przez 6 lat (1929-–1935) na zamówienie Ministerstwa Finansów i Kredytu Publicznego. Przedstawia historię Meksyku: od wyidealizowanej prekolumbijskiej przeszłości, przez okrucieństwa konkwisty, aż po lata 30. XX wieku. Epopeja Narodowa, bo tak brzmi jego tytuł, to tryptyk dzielący historię Meksyku na trzy duże obszary chronologiczne: ściana północna (po prawej) przedstawia Meksyk Prekolumbijski, ściana zachodnia (środkowa) – okres od podboju do 1931 roku, ściana południowa (po lewej) to Meksyk dziś i jutro. Staram się odczytać przedstawione treści. Rozkodować symbole. Bez podstawowej znajomości historii Meksyku jest to prawie niemożliwe. Szczerze mówiąc, udało mi się to dopiero, gdy wyposażona w większą wiedzę na temat Meksyku, wróciłam tutaj po ośmiu latach i podjęłam się próby interpretacji muralu po raz drugi. Dotyczy to także mniejszych murali, zajmujących ściany krużganka. Obraz jest bardzo gęsty. Dużo tu drobnych elementów, charakterystycznych detali, symboli wplecionych w gąszcz postaci... Tłum ludzii zdarzeń, ruch, ekspresja. Okresy historyczne i ich główni bohaterowie nachodzą na siebie, stykają bez cezury czasowo-przestrzennej. Brak też chronologii zdarzeń.

1. Meksyk prekolumbijski

To malarska opowieść dedykowana prekolumbijskiemu Meksykowi. Jego głównym bohaterem jest Quetzalcoatl – Pierzasty Wąż, jeden z najważniejszych przedhiszpańskich bogów, który przedstawiony jest tutaj w scenach inspirowanych legendami i mitami związanymi z jego postacią. W pierwszej odsłonie naucza jako tlatoani – władca otoczony słuchaczami, a jego głowę zdobi pióropusz z zielonych piór quetzala. W lewej części dzieła jego postać wyłania się z wulkanu, by zgodnie z legendą zamienić się w gwiazdę, natomiast po prawej – pokonany przez boga Tezcatlipoca, Quetzalcoatl odpływa wężową łodzią na wschód, by zgodnie z mitologiczną przepowiednią pewnego dnia powrócić. Jest też aztecki Huitzilopochtli: bóg wojny, zniszczenia i niewolnictwa. Tym przedstawieniom towarzyszą sentymentalne obrazy, wyidealizowane pejzaże, ciemnoskóre kobiety i mężczyźni, charyzmatyczni wojownicy. Nad całością góruje zachodzące słońce z ludzką twarzą. Kieruje się w stronę nocy… Zaraz nastanie ciemność.

2. Historia Meksyku od konkwisty aż do roku 1931

Ekspansja hiszpańska

To moment przełomowy w dziejach Meksyku – zajmuje istotną centralną i dolną część muralu. Ten fragment obrazu opowiada o podbojui ewangelizacji Indian; o barbarzyńskich metodach nawracania ich zbłąkanych dusz, o torturowaniuw imię jedynego boga… Jest więc Hernán Cortés na czele hiszpańskiej armii, rozpaczliwa walka, beznadziejne splątanie, rozjuszone konie i konkwistadorzyw lśniących zbrojach. Jest akt chrztu i przymus ciężkiej pracy, niewolnictwo, w ramach którego rdzenni mieszkańcy zmuszani są do budowy na ruinach swoich dawnych osad nowych kolonialnych miast. Są też dobroczyńcy z misji ewangelizacyjnych, pal inkwizycji i palenie prekolumbijskich kodeksów. W miejscu centralnym zasiada mityczny orzeł atl-tlachinolli, wodai ogień, symbol świętej wojny. Konkwista to przeszłość okrutna i jakże bolesna! Przeszłość, w której nie tylko próbowano unicestwić wszelkie ślady prekolumbijskiej kultury, ale przede wszystkim próbowano zniszczyć tożsamość, godność i dumę rdzennych mieszkańców tych ziem.

Wojnao niepodległość

Symbolem kolejnego ważnego momentu historycznego jest ksiądz Miguel Hidalgo, przywódca duchowy, Kreol, który w nocyz 15 na 16 września 1810 roku odczytał swoją odezwę El grito de Dolores. Rozpoczął tym wielki rewolucyjny zryw pod hasłem „Tierra y Libertad”, walkę o wyzwolenie Meksyku spod hiszpańskiej władzy. Przedstawiony został przez Riverę w otoczeniu zbuntowanych kapitanów armii wicekróla. Nie zabrakło tutaj także księdza José Maríi Morelosa, Metysa z charakterystyczną piracką chustką na skroniach – drugiego bohatera tego buntu, kontynuatora idei wyzwolenia i następcy księdza Miguela Hidalgo. Niestety, obaj bohaterowie zginęli podczas walk wyzwoleńczych.

Jest też Augustyn Iturbide, kreolski oficer wysłany przez hiszpańskiego władcę w regiony Oaxaca w celu pokonania rebeliantów, samozwańczy cesarz Augustyn I. Kreol, czyli Hiszpan urodzony w Meksyku, który najpierw dowodził oddziałami tłumiącymi powstanie, później stanął po stronie powstańców. Pod jego przywództwem wojna o niepodległość, po przeszło dziesięciu latach walki, zakończyła się zwycięstwem, tj. podpisaniem paktu 24 sierpnia 1821 roku i uchwaleniemI Konstytucjiw 1824 roku.

Nastąpił wówczas trudny okres wczesnej Republiki, której pierwszym prezydentem był Vicente Guerrero, zamordowany w 1831 roku. Po dwóch latach anarchii kolejnym prezydentem został Antonio López de Santa Anna, który krótko po tym, jak objął rządy, został wplątany w konfliktz osadnikami amerykańskimi na terenie Teksasu, w wyniku czego doszło do secesji tych ziem. Późnej rozpętała się wojna amerykańsko-meksykańska, rozpoczęta w roku 1844. Jej symbolicznym zakończeniem było zdobycie przez gen. Winfielda Scotta zamku Chapultepec, a w konsekwencji zajęcie stolicy kraju. Traktat pokojowy podpisano 2 lutego 1848 roku. W wyniku tej wojny Meksyk został doprowadzony do ruiny. Stracił na rzecz Stanów Zjednoczonych prawie połowę swojego ówczesnego terytorium, stanowiącego dziś tereny Kalifornii, Arizony, Nevady, Kolorado i Nowego Meksyku, oraz stany Utah i Wyoming. Na muralu przedstawieni są żołnierze amerykańscy na tle pogrążonego w szarych chmurach pesymizmu zamku Chapultepec.

Wojnao reformę i francuska inwazja na Meksyk

Wśród przedstawionych na muralu postaci znajduje się Indianin z plemienia Zapoteków, przywódca, mąż stanu, prezydent w latach 1858–1872 – Benito Juárez. Był bohaterem tzw. wojny o reformę,trwającej od 1857 do 1861 roku. Była to wojna domowa o władzę, ideały, przyszłość i kształt państwa. Rozpętała się wskutek uchwalenia nowej liberalnej konstytucji z 1857 roku, która spotkała się z niechęcią i sprzeciwem wśród konserwatystów i kleru. Gwarantowała rozdział Kościoła od państwa, ale i skutkowała m.in odebraniem Kościołowi ziemi i nieruchomości. Na muralu Benito Juárez znacząco ukazany jest w towarzystwie wysokiej rangi duchownego, obok nich stoi pulchny, przesadnie otyły franciszkanin, symbolizujący opływających w dostatki przedstawicieli duchowieństwa i bogactwo znienawidzonych elit kościelnych… W wyniku tej wyniszczającej wojny osłabiony Meksyk nie był w stanie spłacić kredytów zaciągniętych w Europiei popadł w poważne zadłużenie. Europejskie mocarstwa – Francja , Hiszpania i Wielka Brytania, w celu ochrony swoich interesów zdecydowały się na zbrojną interwencję (1861–1867). Po wycofaniu się Hiszpanów i Brytyjczyków cesarz Napoleon III, zmuszony do wzmocnienia swoich sił, utworzył w Meksyku monarchię i osadził na tronie arcyksięcia Maksymiliana Habsburga. Mimo okupacji i walkz wojskami francuskimi legalny rząd Benito Juáreza nadal funkcjonował. W wyniku poparcia, jakie otrzymał ze strony USA, wojska francuskie wycofały się w 1867 roku. Na muralu symbolem tej interwencji jest tragiczna postać Maksymiliana Habsburga i akt jego egzekucji.

Nieco dalej, w następnym rozdziale historii uwieczniony został Porfirio Díaz, dyktator, który zdominował scenę polityczną Meksyku na ponad 30 lat (1876–1910). Za jego rządów Kościół odbudował swoją pozycję i nastąpiła „druga chrystianizacja Meksyku”. Obwieszony medalami, Díaz stoi na tle szybów naftowych i kolejnego ważnego wydarzenia historycznego, jakim była rewolucja 1910 roku. Rewolucja – a właściwie wojna domowa o charakterze ludowo-demokratycznym, antykościelna i antyklerykalna, zakończona uchwaleniem nowej Konstytucji w 1917 roku, która obowiązuje do dziś i gwarantuje zarówno wolności obywatelskie, jak i wyznaniowe. Na muralu wśród wielu historycznych postaci są także meksykańscy bohaterowie tej rewolucji.

Meksyk dziś i jutro: 1934–1935

Ta część muralu pokazuje zmiany zachodzące na świecie w latach 20. i 30. XX wieku. Zadedykowana jest marksistowskiej ideologii, której Diego Rivera był zwolennikiem, a także krytyce postrewolucyjnego okresu. Meksyk przedstawiony jest tutaj jako kurtyzana, którą wykorzystują wszyscy: władze cywilne, wojskowei kościelne, sprzymierzonez koncernami kapitalistycznymi kontrolowanymi przez bankierów z Nowego Jorku. Wyzyskują pracę obywateli i wyciskają z nich pieniądze, które symbolicznymi rurami płyną do klasy rządzącej, podczas gdy siły faszystowskie represjonują robotników i chłopów. Jedynie walka klasowa i zniszczenie Kościoła dają szanse na nowy lepszy świat, oświetlony promieniami słońca. Wojna Klas (la lucha de classes) zamyka historię Meksyku opowiedzianą przez Diego Riverę. W Rosji rozkwita komunizm... Powiewa czerwony sztandar z sierpemi młotem. Nad wzniosłymi ideami i dobrobytem ludu czuwa Karol Marks, czuwa i prowadzi ku lepszej przyszłości, a w ręce trzyma kartkę wyrwaną z Kapitału: „Cała historia ludzkich społeczeństw aż do czasów obecnych jest historią walki klas”. Jest też Lew Dawidowicz Trocki, rewolucjonista rosyjski; socjaldemokrata i komunista, który ostatnie lata swojego życia spędził w Meksyku. Był bliskim przyjacielem Diego Rivery i Fridy Kahlo. W tym rozdziale historii Diego Rivera umieścił także Fridę Kahlo i jej siostrę Krystynę. Obie były zwolenniczkami i propagatorkami komunistycznej ideologii.

*

Patrząc na tę malarską opowieść, nie trudno zauważyć, że Diego Rivera szczególnie dużo uwagi poświęcił konkwiście. Umieścił ją w dolnej części muralu, tak by stała się jego podstawą, a jednocześnie przenikała do centrum. Być może w ten sposób Rivera chciał podkreślić jej fundamentalne znaczenie. Przedstawił ją jako moment kluczowy, przełomowy w dziejach Meksyku, leżący u podstaw wszystkich kolejnych wydarzeń historycznych. Dalsze losy kraju po 1521 roku to po prostu konsekwencja hiszpańskiego podboju…

22 kwietnia 1519 roku, w Wielki Piątek, do brzegów Zatoki Meksykańskiej – ok. 75 km od dzisiejszego portu Veracruz, dopłynęło 11 statków floty hiszpańskiej. Na jej czele stał Hernán Cortés. Hiszpanie przybyli tu nie tylko po to, by skolonizować ziemię, ale także by skolonizować umysły jej mieszkańców. Paradoksalnie przeciw kilkudziesięciu tysiącom azteckich wojowników Cortés stanął do walki początkowo jedynie z 508 żołnierzami, 16 końmi, 10 ciężkimi działami, 4 lżejszymi działami artyleryjskimi i dużym zapasem amunicji. Po zejściu na ląd wydał rozkaz spalenia wszystkich statków z wyjątkiem jednego. Miało to uniemożliwić ucieczkę z pola walki – żołnierze nie mieli wyboru: musieli zwyciężyć lub zginąć w walce.

Hiszpanie wyruszyli z Kuby. Najpierw dopłynęli do wyspy Cozumel blisko Jukatanu, tam stoczyli małą bitwę z Majami, zburzyli ich świątynię i wykupiliz niewoli hiszpańskiego duchownego Jerónimo de Aguilara, który przebywał w majańskiej niewoli od 1511 roku. Później dotarli do ujścia rzeki Tabasco, gdzie musieli stawić opór kilkunastu tysiącom Majów. O wygranej Hiszpanów zdecydował atak oddziału artylerii i broń palna, której Indianie nie znali. Po zwycięskiej bitwie nawiązali pokojowe stosunki z miejscowym kacykiem, który dostarczył im żywność i podarował kilka indiańskich kobiet. Wśród nich znajdowała się Indianka o imieniu Malintzin (Malinche), córka dygnitarza sprzedana do niewoli w Tabasco, późniejsza tłumaczka i towarzyszka życia Cortésa. Znała język Azteków (náhuatl) oraz język Majów. Z czasem poznała także język hiszpański. To z jej pomocą Cortés porozumiewał się z tubylcami. Następnym miejscem, do którego dopłynęli Hiszpanie, była wysepka San Juan de Ulúa, leżąca blisko Veracruz, gdzie przybysze nawiązali sojusz z Totonakami. W końcu dotarliw okolice dzisiejszego Veracruz. Tam na piaszczystych brzegach Zatoki Meksykańskiej, Cortés ufundował pierwsze miasto hiszpańskiej korony – La Villa Rica de la Vera Cruz. Wieść o przybyszach, nazywanych „teúles”, czyli istoty posiadające nadludzką moc, rozniosła się błyskawicznie. Dotarła także do Moctezumy II. Aztecki władca, kierowany przekonaniem o spełniającej się na jego oczach przepowiedni, wysłał do Cortésa posłańców, by przywitali go z honoramii obdarowali cennymi przedmiotami. Przypuszczał, że przybysze z Hiszpanii są wysłannikiem boga Quetzalcoatla, który wygnany przed laty na wschód, jak zapowiedział miał właśnie w tym czasie powrócić. Przybycie ludzi w pływających „wieżach” wydawało się spełnieniem tej przepowiedni… Hiszpanie mieli ciemne brody i jasną skórę, a więc wyglądem przypominali Quetzalcoatla. Poza tym Indianie nie znali koni. Wierzyli, że konkwistadorzy podróżujący konno to boski orszak. W ich mniemaniu koń i jeździec stanowili jedną istotę, a broń palna była manifestacją boskiej mocy, odpowiednikiem grzmotów i błyskawic.

Posłańcy Moctezumy II wielokrotnie odwiedzali Cortésa podczas jego marszu. Rozmawiali, negocjowali, przynosili dary. Towarzyszyła im grupa kapłanów i zaklinaczy, którzy próbowali odwieść Cortésa od dalszej wędrówki w głąb Imperium. Magia złota była jednak tak potężna, że żadne argumenty nie mogły powstrzymać Hiszpanów przed dalszą wyprawą. Wyruszyli do Tenochtitlánu 16 sierpnia 1519 roku, pieszo pokonali 450 km. Podczas tej wędrówki Cortés i jego ludzie dotarli do Tlaxcali, górzystego państewka walczącego z Aztekamio niepodległość. Spotkał ich tutaj duży opór. Doszło do krwawej, trwającej kilka dni bitwy, zakończonej rozejmem. Tlaxcalanie, zbuntowani przeciwko Aztekom, pod wpływem manipulacji Cortésa stali się jego sojusznikami i dołączyli do Hiszpanów maszerujących na Tenochtitán.

Z Tlaxcali Cortés na czele swojej armii, poszerzonej o nowych sojuszników, udał się do Choluli, miasta targowego podległego Moctezumie II, które było drugą po Tenochtitlánie metropolią azteckiego państwa. Tam Cortés, na wieść o rzekomej zasadzce, jaką Moctezuma II na nich przygotował, postanowił odpowiedzieć podstępem i dał brutalny pokaz siły. Zorganizował spotkanie, na które zaprosił kacyków i wyższych dowódców wojskowych Choluli. Zgromadzenie zakończyło się rzezią. Zamordowano nie tylko przedstawicieli starszyzny, lecz również zwykłych mieszkańców miasta. Według azteckich źródeł poległo wtedy ok. 5 tys. osób. Cortés nakazał spacyfikować miasto; częściowo spalone, splądrowane zostało doszczętnie.

Wieść o sile, okrucieństwie i bezwzględności Hiszpanów szybko dotarła do Moctezumy. Władca wysłał kolejnych posłańców do Cortésa w celu negocjacji. Moctezuma zobowiązał się formalnie do płacenia trybutów i próbował ponownie odwieść Hiszpanów od kontynuowania wyprawy. Cortés odrzucił propozycję Moctezumy II i zapowiedział przybycie do Tenochtitlánu z przyjacielską wizytą.

Moctezuma II postanowił przyjąć Hiszpanów jako wysłanników równego sobie monarchy. 8 listopada 1519 roku posłał starszyznę i oddziały wojskowe, które towarzyszyły Cortésowi jako honorowa eskorta w drodze do stolicy. U bram Tenochtitlánu Moctezuma II, niesiony w lektyce, powitał gościa osobiście. Najpierw wręczył Cortésowi kwiaty ze swojego ogrodu, później wspólnie weszli do świątecznie udekorowanego miasta…

Gdy najeźdźcy, sławiąc wielkość chrześcijaństwa oraz potęgę hiszpańskiego króla, dotarli na przedmieścia stolicy, ujrzeli przepiękne miasto wzniesione na wyspie, wypełnione tarasami i ogrodami, z ośnieżonymi szczytami górskimi w tle. Miasto tętniło życiem. Bernal Díaz del Castillo, żołnierz armii Cortésa, opisał w swoimPamiętniku żołnierza Cortésa zachwyt, jaki ogarnął jego i towarzyszy, gdy po raz pierwszy zobaczyli pełną przepychu stolicę Azteków – „Kiedy ujrzeliśmy tyle miast i wiosek pobudowanych na wodzie […] oraz na powierzchni wód ową prostą groblę wiodącą do Meksyku, wpadliśmy w zdumienie. Oświadczyliśmy, że wydaje się to być krajobrazem, o jakim opowiadają księgi Amadisa. Tyle tam było wysokich wież i świątyń, i budowli wznoszących się wprost z wody, a wszystkie murowane z kamienia, że niektórzy żołnierze nasi pytali, czy to co widzimy , nie jest snem. […] widzieliśmy bowiem rzeczy, jakich nigdy nie widziano ani o jakich nigdy nie słyszano”8. Hiszpanów zafascynowały kanały i pływające po nich łodzie wiozące towary na targ w Tlatelolco9, największy w całej Meksykańskiej Dolinie, odwiedzany codziennie przez 70 tys. kupujących. Podziwiali wielkie groble, długie na kilometry i tak szerokie, że mogło się na nich zmieścić i dziesięć koni. Zachwycali się kunsztem azteckich wyrobów rzemieślniczych. Zobaczyli centrum miasta z zespołem pałaców i świątyń, nad którymi dominowała słynna Templo Mayor, zbudowana w centrum azteckiego uniwersum piramida schodowa, a na niej dwie świątynie; jedna wzniesiona na cześć boga Huitzilopochtli, druga – boga deszczu, Tlaloca. Ido tego tenmalowniczy krajobraz, pełen ośnieżonych szczytów wulkanów majaczących w oddali… Hiszpanie, wbrew swoim wyobrażeniom, zamiast plemion prymitywnych, barbarzyńskich i dzikich zastali cywilizację wyrafinowaną i rozwiniętą.

8 B.Díaz del Castillo, Pamiętnik żołnierza Korteza, czyli Prawdziwa historia podboju Nowej Hiszpanii, wybór, przeł. i przypisy A.L. Czerny, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1962, s. 220
9 Tlatelolco – bliźniacze miasto Tenochtitlánu.

„[…]i tak uważani są za barbarzyńców oraz za ludzi o niskiej wartości, ale naprawdę w sprawach rządzenia, odsuwając na bok dozę tyranii, jaka zawarta była w ich rządach, wyprzedzają o krok wiele innych narodów, które twierdzą, że są dobrze zarządzane…”10 – pisze naoczny świadek, franciszkanin Bernardino de Sahagún, biorący udział w ewangelizacji Indian.

10 B. de Sahagún, Rzecz z dziejów Nowej Hiszpanii. Księgi I–III, przeł. K. Baraniecka, M. Leszczyńska, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2007, s. 35.

Hiszpanów zaskoczyła organizacja państwa, ale także piękno, wielkość i rozmach, z jakim stworzono stolicę Imperium. Axayacatl, pałac Moctezumy II, zbudowany był na planie kwadratu o boku 200 m. Co więcej, był jednym z kilku znajdujących się w Tenochtitlánie. Składał się z budynków jedno- i dwupiętrowych. Usytuowany malowniczo wśród ogrodów, posiadał dziedziniec, basen i zwierzyniec. Przez pierwsze dni panowała w stolicy idylla. Cortés i jego żołnierze byli goszczeni po królewsku w pałacu Moctezumy, a tutejsi poddani znosili im jedzenie, napoje i drogocenne przedmioty. Rozmowy między Moctezumą II a Cortésem, wspomagane przez Malinche, trwały około tygodnia, ale nie przyniosły porozumienia. Cortés zaczął narzucać swoje warunki. Robił to ponoć stanowczo, aczkolwiek z pozorną przyjaźnią, szacunkiemi elegancją. Po pierwsze nakazał zaprzestać składania ofiar z ludzi. Po drugie żądał, by wizerunki bogów azteckich zostały zastąpione obrazami katolickich świętych. Moctezuma II, sparaliżowany zabobonnym strachem i fatalizmem, wiarą w nieodwracalną siłę przepowiednii przeznaczenia, stopniowo spełniał kolejne żądania. Zgodził się nawet na chrzest i ogłosił poddanym króla hiszpańskiego, Karola V11. Tutejsze wyższe klasy potraktowały to jako zdradę ideałów religii boga Quetzalcoatla. Pomiędzy mieszkańcami Tenochtitlánu a przybyszami coraz częściej zaczęło dochodzić do nieporozumień i przemocy. Zabójstwo kilku Hiszpanów w Villa Rica, dokonane na zlecenie jednego z lokalnych kacyków, stało się pretekstem do uwięzienia Moctezumy II. Cortés tak zmanipulował azteckiego wodza, że ten dobrowolnie oddał się w jego ręce. To spowodowało eskalację wrogich nastrojów wobec Hiszpanów i narastające akty wzajemnej przemocy.

11 Karol V (24.02.1500 –  21.09.1558) – w latach 1516–1556 król Hiszpanii jako Karol I,  w latach 1519–1556 wybrany cesarz rzymski  z dynastii Habsburgów.

W maju 1520 roku Cortés zmuszony był udać się do Vera Cruz, gdzie został wezwany przez hiszpańskiego gubernatora Diego de Velázqueza. W Tenochtitlánie pozostawił część swoich wojsk pod wodzą Pedro de Alvarada. Velázquez, oburzony wydarzeniami w stolicy Azteków, zarzucił Cortésowi samozwańcze postępowanie i wysłał ekspedycję, która miała go aresztować. Rezultat był jednak odwrotny. Cortés nie tylko pokonał stojącego na czele ekspedycji Pánfilo de Narváeza, ale także wcielił większość jego żołnierzy do swojej armii.

Tymczasem Pedro de Alvarado dokonał kolejnej prowokacji, zabijając dwóch kapłanów. Następnie lękając się indiańskiego powstania, zdecydował się pierwszy zaatakować: Napadł ze swoimi żołnierzami na świątynię w trakcie uroczystości religijnych. Zabił i ranił wielu mieszkańców: mężczyzn, kobiety, dzieci, a także kapłanów, dostojników i kacyków, tańczących i świętujących na cześć boga Huitzilopochtli i Tezcatlipoca. Odpowiedzią było żywiołowe powstanie ludności Tenochtitlánu. Aztekowie otoczyli pałac, w którym ukryli się Hiszpanie, i zniszczyli mosty nad kanałami, zamykając hiszpańskie wojsko w pułapce.

25 czerwca 1520 roku Cortés powrócił ze swoimi żołnierzami do Tenochtitlánu. Zbuntowani Indianie nie dopuszczali jednak kapitulacji. Wodzem powstańców okrzyknięto brata Moctezumy II, Cuitláhuaca. Pod naciskiem Cortésa Moctezuma, będący nadal jego więźniem, starał się uspokoić wzburzone tłumy: ukazał się na balkonie swojego pałacu, nawołując poddanych do uspokojenia zamieszek i podporządkowania się Hiszpanom.

Reakcja tłumu była gwałtowna. W akcie gniewu obrzucono wodza kamieniami i strzałami tak dotkliwie, że trzy dni później zmarł. Jedna z relacji mówi, iż z rozkazu Cortésa został uduszony przez Pedro Alvarada. Inna – że zmarł w cierpieniach, wskutek odniesionych ran. Ta druga stała się wersją oficjalną. Zdesperowani i wystraszeni Hiszpanie w nocyz 30 czerwca na 1 lipca 1520 roku podjęli próbę wydostania się z oblężenia. Wycofywali się groblą w kierunku Tlacopán, zgubiła ich jednak chciwość. Obładowani azteckim złotem, z trudem się poruszali… Zaatakowani przez indiańskich wojowników ponieśli druzgocącą klęskę. Ostatecznie z 1100 żołnierzy na brzeg jeziora dotarło jedynie 425. Zginęło też ponad dwa tysiące Indian, sprzymierzeńców Hiszpanów. Hiszpanie wycofali się, tracąc połowę swojej armii, mnóstwo koni, wszystkie działa i cały zapas amunicji. Dla żołnierzy Cortésa była to tzw. Noche Triste, czyli Smutna Noc, noc klęski. Za kolumną uciekających Hiszpanów wyruszyły azteckie oddziały, które jednak nie atakowały poturbowanego wroga zmierzającego w kierunku Tlaxcali. Tam, w pobliżu miasta Otumba, Aztekowie skoncentrowali swoje siły. 7 lipca na terenie równiny Tonan doszło do starcia. Mimo znacznej przewagi Azteków batalię wygrali Hiszpanie, którym udało się zabić Cihuacatzina, głównodowodzącego azteckim wojskiem. Na widok śmierci dowódcy wojownicy zmniejszyli napór i w końcu się wycofali, tracąc w ten sposób ostatnią szansę na zakończenie hiszpańskiej konkwisty.

Cortés ogłosił wielkie zwycięstwo, po czym, już na terenie Tlaxcali, zajął się poszerzaniem sojuszy z Indianami, tworzeniemi szkoleniem nowych formacji zbrojnych.

W tym czasie Cuitláhuac został oficjalnym władcą Tenochtitlanu. Rządził krótko – wybrany 7 września, w końcu października 1520 roku zmarł na ospę, którą do Meksyku przywieźli Hiszpanie. Kolejnym władcą został Cuauhtémoc (wybrany w styczniu 1521 roku), który wcześniej dał się poznać jako wojownik energiczny, odważny, a przy tym zdecydowany obrońca niepodległości Azteków. To on stawił czoła Cortésowi, który niecały rok po zwycięstwie pod Otumbą, na czele armii hiszpańsko-indiańskiej, do Tenochtitlanu powrócił.

Na początku 1521 roku Tenochtitlán został otoczony. Przy użyciu statków i machin oblężniczych Cortés kontrolował żeglugę na jeziorze Taxcoco, pozbawiając tym samym mieszkańców stolicy żywności. Odcięto także dostęp do słodkiej wody doprowadzanej rurami z Chapultepec. Później Hiszpanie rozpoczęli zdobywanie azteckiej stolicy. Najpierw zdobyto groble, następnie miasto… W dodatkuw Tenochtitlánie rozszalała się epidemia ospy, która dziesiątkowała Indian. W maju 1521 roku wojska Cortésa przypuściły ostateczny szturm na miasto. Aztekowie zrozumieli, że zostali opuszczeni przez swoich bogów, natomiast Hiszpanie poczuli, że sam Bóg im sprzyja, dodaje siły i odwagi. Dzięki temu udało im się wkroczyć do Tenochtitlánu, a później, jak tłumaczyli, z woli Boga zwyciężyć to miasto, tak potężne i większe niż Wenecja.

Oblężenie Tenochtitlánu trwało prawie trzy miesiące. Walki zaczęły się pod koniec kwietna i zakończyły 13 sierpnia, kiedy to Cuauhtémoc, naczelny dowódca wojsk azteckich, poddał się po bohaterskiej walce. Ostatniego władcę Tenochtitlánu pojmano i do 1525 roku trzymano jako zakładnika. Hiszpanie poddawali go okrutnym torturom. Cuauhtémoc nie wskazał jednak miejsca, w którym ukryty został mityczny skarb Azteków. Dziedziczką majątku Moctezumy II została jego córka, Ichcaxóchitl Tecuichpotzin, która podczas chrztu otrzymała imię Isabel.

Isabel Moctezuma była ostatnią księżniczką aztecką.

Po ostatecznym zajęciu miasta Hiszpanie zrównali Tenochtitlán z ziemią. Po dawnej stolicy Imperium nie pozostało nic. Zburzono niemal wszystko. W gruzach legły dwie trzecie Wielkiej Świątyni, a sterta kamieni, która po niej pozostała, posłużyła Hiszpanom do budowy kościołów katolickich i własnych pałaców...

Wychodzimyz Palacio Nacional. Przechodzimy przez przypałacowy ogród, w którym rosną palmy, różnego gatunku egzotyczna roślinność, a wśród nich mięsiste fioletowe kwiaty. Kierujemy się w stronę Zócalo. Mamy tzw. czas wolny. Postanawiamy z mężem oderwać się od grupy, znaleźć jakąś kawiarenkę i wypić dobrą kawę. Mijamy tłumy, przyuliczne kramy, stragany z pamiątkami. Przed Katedrą stoi grupa Indian. Naszą uwagę przyciągają ich barwne stroje, malowane twarze i okazałe pióropusze na głowach. Palą kadzidła. Obok nich stoi tabliczka z napisem „Limpias Azteca”. Ludzie, ustawieni w dość długiej kolejce, podchodzą kolejno do mężczyzny stojącego w dymnych oparach. On roślinnymi witkami dotyka ich głowy i ciała, później kładzie tam swoje dłonie, wypowiada jakieś słowa i całą postać okadza dymem... Wśród osób uczestniczących w tym obrzędzie niewielu jest turystów, gołym okiem widać, że większość z nich to Metysi i Indianie. To rytuał oczyszczenia odprawiany przez szamana. Rytuał, który pamięta czasy prekolumbijskie i przetrwał do dziś w niezmienionej formie. Instytucja kapłana-szamana także przetrwała i przez stulecia nie straciła swojego znaczenia oraz prestiżu. Szaman nadal cieszy się wielkim szacunkiem i jest postacią wręcz nieodzowną, szczególnie w indiańskich wioskach. Szaman leczy, oczyszcza, posiada nadprzyrodzoną moc, dzięki której nawiązuje kontakt z bogamii duchami przodków… Przepowiada także przyszłość i modli się w imieniu osób, które go o to proszą.

Kilka kroków dalej stoi pucybut. Młody, smagły chłopak ze stanowiskiem swojej pracy. Szczotki, ściereczki, pasty do butów. Całe to oprzyrządowanie mieści się w drewnianym kuferku oklejonym wycinkami z kolorowych gazet. Półnagie dziewczyny, piękne blondynki o alabastrowej skórze... Jak widać, tak jawi się meksykański ideał kobiecego piękna, bo nie tylko kuferek pucybuta oblepiony jest ponętnymi blondynkami, ale także na wszystkich tutejszych billboardach widać wyłącznie dziewczyny o europejskiej urodzie. Można powiedzieć, że „biali ludzie”, bez względu na płeć i wiek, mają tutaj zapewnioną wyłączność, bo tylko oni pojawiają się w reklamach bez względu na to, czy prezentowana jest bielizna, korzystny kredyt bankowy, fundusz emerytalny, usługa stomatologiczna czy też przedszkole. Przypominam sobie także wiele znaczące słowa Ewy. Mówiła nam, że ekspedientki w tutejszych sklepach, przekonując ciemnoskórą klientkę do zakupu, często używają argumentu: „w tej sukience wyglądasz jak biała”. To chyba jeden z wielu przejawów „kompleksu białego człowieka”.

Ryneki dochodzące do niego uliczki tętnią życiem, wielkomiejskim pośpiechem, warkotem samochodów. Głośno tu i tłoczno. Tak tłoczno, że aż trudno przedrzeć się przez plac główny i przejść na drugą stronę ulicy. Mijamy tłumy. Wśród nich dużo młodzieży, wesołej i rozgadanej. Być może to studenci... Ubrani na luzie, często z książkami pod pachą. Ale są i tacyw eleganckich garniturach, białych koszulach i krawatach. Z pewnością śpieszą do pracy lub właśnie wykonują jakieś obowiązki służbowe. Są też i turyści – ich jest zdecydowanie najwięcej.

Siadamyw kawiarni. Z tego miejsca mam fantastyczny widok. Na środku Zócalo budowana jest olbrzymia estrada – trwają przygotowania do wieczornego koncertu. Na wprost widzę okazały Palacio Nacional, po lewej stronie stoi Catedral Metropolitana. Patrzę na ten olbrzymiplac otoczony z każdej strony reliktami przeszłości… Jak to wszystko poukładać sobie w głowie? Tyle wiadomości. Tyle wrażeń. Tyle emocji. Aż trudno uwierzyć, że siedzimy w centrum dawnego Tenochtitlánu, stolicy Imperium Azteków. Tu stały niegdyś pałace i piramidy, w świątyniach odbywały się pogańskie ceremoniei rytuały, składano bogom ofiary. Tutaj też w 1486 roku odbyło się jedno z najbardziej spektakularnych i krwawych wydarzeń związanych z zakończeniem kolejnego etapu rozbudowy Templo Mayor: z tej okazji odbyła się uroczysta inauguracja świątyni, w trakcie której w ofierze zostało złożonych od pięciu do sześciu tysięcy niewolników. Ofiary, ustawiane czwórkami w pięciokilometrowym szeregu, prowadzone były na szczyt piramidy. Tam kapłani żywcem wyrywali im serca. Ten rytuał ku czci boga Huitzilopochtli trwał ponoć nieustannie przez trzy dni i trzy noce…

Aztekowie składali bogom w ofierze krew i ludzkie serca. Ten krwawy rytuał wynikał z ich wierzeń, z religii, na gruncie której powstała ideologia azteckiego państwa, oparta w całości na kulcie Huitzilopochtli – boga wojny, opiekuna ludu Mexica, utożsamianego ze Słońcem i wyniesionego do rangi bóstwa najwyższego. Aztekowie wierzyli, że są narodem wybranym i to właśnie na nich spoczywa obowiązek karmienia Słońca, które domagało się krwi i ludzkich serc składanych w ofierze. Wypełniając tę misję, zapewniali mu nieprzerwaną wędrówkę po niebie i dalsze istnienie świata. Konsekwencją tej ideologii było uznanie ofiary z ludzi, głównie z jeńców wojennych, za podstawę i powszechną formę kultu, a także sakralizacja wojny jako warunku istnienia świata. Według azteckiej mitologii świat powstawał w kilku kolejnych cyklach tworzenia i niszczenia, w których kres jednego świata był zarazem początkiem nowego. Ilustruje to Piedra del Sol (Kamień Słońca), Calendario Azteca (Kalendarz Aztecki), słynny kamienny dysk, przez Europejczyków często postrzegany jako kalendarz w naszym, europejskim tego słowa znaczeniu. Tymczasem nie jest on typowym kalendarzem, lecz symbolicznym przedstawieniem historii świata, którą Aztekowie podzielili na pięć okresów, tzw. Pięć Słońc, czyli cztery ery kosmiczne poprzedzające powstanie azteckiego Państwa Trójprzymierza oraz piąta era – datowana od momentu narodzin Imperium.

1. Epoka Pierwszego Słońca (I Świat, zwany 4 Jaguar – Nahui Oce- lotl) trwała 676 lat. Rządził wtedy bóg Tezcatlipoca, a Ziemię zamieszkiwały olbrzymy. Tezcatlipoca został jednak pokonany przez boga Quetzalcoatla, spadł do wody, zmienił się w jaguarai pożarł wszystkie olbrzymy.

2. Epoka Drugiego Słońca (II Świat, zwany 4 Wiatr – Nahui Ehecatl). Rządzący przez 364 lata bóg Quetzalcoatl został pokonany przez jaguara. Wszystkie żyjące ówcześnie istoty zginęły, ponieważ wskutek ich walki powstał olbrzymi wiatr. Przetrwało ponoć tylko kilka małp.

3. Epoka Trzeciego Słońca (III Świat, zwany 4 Deszcz – Nahui Quiahuitl) trwała 312 lat. Rządził wtedy Tlaloc – bóg deszczu. Kres jego istnieniu przyniósł stworzony przez Quetzalcoatla ogień niebiański, który spadł z nieba niczym śmiercionośny deszcz. Ognisty potop (erupcja wulkanu) zniszczyła wszystkie żyjące stworzenia. Przetrwało jedynie kilka ptaków.

4. Epoka Czwartego Słońca (IV Świat, zwany 4 Woda – Nahui Atl) trwała 676 lat. Rządziła wtedy bogini Chalchiuhtlicue, pani w jadeitowej spódnicy. Jej istnienie przerwał bóg deszczu – Tlaloc, który zalał świat wodami. Na ziemię spadła woda, a razemz wodą runęło na powierzchnię ziemi niebo. Ocalało wtedy tylko kilka ryb.

5. Epoka Piątego Słońca (V Świat, zwany 4 Ruch – Nahui Ollin) to świat współczesny; współczesny nie tylko Aztekom, ale także nam. Rządzi nim bóg Słońca. Kres tego świata mają przynieść trzęsienia ziemi. Stworzenie V Świata nie było łatwe. Aby wprawić Piąte Słońce w ruch, bogowie musieli złożyć w ofierze swoją krew. Stworzenie człowieka także wymagało od bogów ofiary. Bóg Quetzalcoatl musiał zejść do podziemnego świata, by tam otrzymać prochy zmarłych. Z nich to, ofiarowując własną krew, powołał do życia człowieka.

Samoofiara wszystkich bogów co prawd, wprawiła Piąte Słońce w rytmiczny ruch, jednak odpowiedzialność za jego dalsze trwanie spoczęła na ludziach. Piąte Słońce, by móc nadal wędrować po niebie, potrzebowało pokarmu w postaci ludzkiej krwi i serc. Nieustanne składanie ofiar stało się więc zaszczytem i obowiązkiem zachowującym kosmiczny porządek i gwarantującym trwanie naszego świata. Było też wyrazem wdzięczności wobec bogów, którzy tworząc świat i człowieka, dokonali aktu samoofiary.

Siedzę przy stoliku, piję kawę i wyobrażam sobie rozległy i wielopoziomowy układ Templo Mayor. Za Katedrą, w strefie wykopalisk archeologicznych, majaczą dziś jedynie jej szczątki. Pozostało po niej kilka fragmentów, kilka przewróconych, zdewastowanych kolumn i sterta kamieni... Dziś na jej ruinach stoi okazała Catedral Metropolitana, do budowy której Hiszpanie wykorzystali kamienie azteckiej świątyni. Catedral Metropolitana jest największym kościołem na terenie całego Meksyku, budowanym przez ponad 300 lat. Hiszpanie, niestety, nie zgłębili azteckiej tajemnicy sztuki budowania na terenach podmokłych i bagnistych. W związku z tym Katedra, podobnie jak większość budowli pamiętających czasy konkwisty, powoli zapada się w gąbczaste podłoże dawnego jeziora Taxcoco. Dziś jej konstrukcję podtrzymują rusztowania. Na wprost widzę Palacio Nacional. Na jego miejscu stał kiedyś pałac Moctezumy II.

*

Już po trzech tygodniach mojego pobytu w Ciudad de México miasto przyprawiło mnie o istny zawrót głowy. W Europie nie ma ani jednej tak dużej i tak rozległej metropolii, jaką jest Miasto Meksyk. Wszystko jest tutaj ogromne, monumentalne, rozległe: place, domy, ulice, parki, przestrzenie, a przede wszystkim odległości. Mexico City ma jeden z największych placów na świecie. Jest nim znajdujący w samym sercu starówki Plaza de la Constitución, słynne Zócalo, którego powierzchnia wynosi 46 800 m2. Ma także ulicę, która nie tylko jest najdłuższą ulicą miasta, ale także jedną z najdłuższych ulic na świecie – Avenida de los Insurgentes, która łączy północną część miasta z południową i mierzy aż 28,8 km. Natomiast Torre Latinoamericana, 182-metrowy wieżowiec zbudowany w latach 50. XX wieku, był przez długi czas (a może nawet jest do dziś) najwyższą konstrukcją w Meksykui zarazem najwyższym na świecie budynkiem stojącym na terenie sejsmicznym. To tylko nieliczne przykłady spośród wielu.

Miasto Meksyk (CDMX), które głównie kojarzy się z kolonialną starówką, jest kolosem składającym się z 16 administracyjnych dzielnic12 otaczających stare miasto. Każda zajmuje powierzchnię odpowiadającą przeciętnemu miastu i dzieli się na jeszcze mniejsze dzielnice i kolonie… Pochodzą z różnych okresów historycznych, a każda z nich ma swój niepowtarzalny charakter. Niektóre dzielnice, jak np. Xochimilco, Tlatelolco, Coyoacán, istniały już w czasach prekolumbijskich. Były wtedy niezależnymi miastami sąsiadującymi ze stołecznym Tenochtitlánem. Podbite przez Hiszpanów, utrzymały swoją odrębność i pozostały kolonialnymi miasteczkami położonymi poza nową stolicą Nowej Hiszpanii. Do dziś zachowały dawny charakter i plan zabudowy, mimo iż obecnie wchłonięte przez Miasto Meksyk, funkcjonują jako jego dzielnice. Każda z tych dzielnic ma piękną, kolonialną architekturę, każda też ma plac główny, czyli Zócalo, otoczony licznymi budynkami, z których najważniejszym był kiedyś oczywiście kościół. Na placu wśród drzew stoi obowiązkowo kiosco, czyli charakterystyczna „budka”, okrągła, zadaszona konstrukcja pełniąca funkcję centrum kulturalnego. Jest miejscem spotkań, koncertów i dobrej zabawy.

12 Dzielnice Dystryktu Federalnego Meksyk : Azcapotzalco, Gustavo A. Madero, Miguel Hidalgo, Cuauhtémoc, Venustiano Carranza, Iztacalco, Benito Juárez, Alvaro Obregón, Cuajimalpa de Morelos, Coyoacán, Tláhuac, Xochimilco, La Magdalena Contreras, Tlalpan, Milpa Alta.

Ciudad de México to także dzielnice nowe i bardzo nowoczesne, z wieżowcami – drapaczami chmur połyskującymi szkłem i aluminium. Do nich należy przede wszystkim Santa Fe położona w zachodniej części miasta. Kiedyś wysypisko śmieci, obecnie jedna z głównych dzielnic biznesowych, która zadziwia strzelistymi biurowcami i piękną modernistyczną architekturą.

Kolejnym przykładem nowoczesności jest Polanco. Dzielnica bardzo prestiżowa, droga i modna. Snobistyczna. Mnóstwo tu drogich restauracji, barów i luksusowych samochodów. Tutaj znajduje się także najbogatsza ulica z ekskluzywnymi sklepami znanych marek: Tiffany, Louis Vuitton, Burberry itp., ulica, która równie dobrze mogłaby znajdować się w Nowym Jorku. Polanco zamieszkują głównie ludzie biznesu, politycy i artyści.

Moje ulubione dzielnice, nie licząc Centro Historico, to bezsprzecznie Coyoacán, San Ángel oraz kolonie Condesa i Roma. Coyoacán, czyli Dzielnica Kojotów, jest niezwykle malownicza. Jej niebanalny klimat tworzy kolonialna zabudowa, romantyczne zaułki i pełne uroku placyki. Miejscem centralnym, gdzie toczy się całe życie towarzysko-kulturalne dzielnicy, są dwa przylegające do siebie place: Plaza Santa Caterina, przy którym stoi stary kościółek pod takim samym wezwaniem, wzniesiony na ruinach pogańskiej świątyni, i nieco dalej Plaza Hidalgo – otoczony dobrze zachowanymi kolorowymi kamieniczkami, w których dziś mieszczą się restauracjei bary. Na środku placu, wśród drzew, palm i kwiatów, stoi fontanna z charakterystycznymi