Kim jesteś, kiedy nikt nie patrzy - Brzegowy Michał - ebook + książka

Kim jesteś, kiedy nikt nie patrzy ebook

Brzegowy Michał

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Jak nie zagubić siebie w świecie pełnym presji, lęku i bodźców? Ta książka to zaproszenie do głębszej relacji ze sobą, budowania emocjonalnej równowagi i autentycznych więzi z innymi. To idealny towarzysz w chwilach refleksji, zmianie i cichym powrocie do siebie” – Michał Brzegowy

Sięgnij po książkę, która pomoże ci odnaleźć wewnętrzną harmonię oraz zmieni sposób, w jaki radzisz sobie z emocjami i tworzysz relacje.

Michał Brzegowy, psycholog i psychoterapeuta, dzieli się w niej swoją wiedzą, osobistymi obserwacjami i sprawdzonymi narzędziami terapii poznawczo-behawioralnej, by ułatwić ci samopoznanie i głęboką przemianę.

W książce znajdziesz:

• praktyczne sposoby radzenia sobie z emocjami i stresem,

• metody pozwalające zaakceptować niechciane części siebie,

• ćwiczenia pomagające tworzyć zdrowe, bezpieczne więzi ze sobą i z innymi,

• wsparcie w wychodzeniu z lęku, wstydu i fałszywych przekonań,

• pomoc w przezwyciężaniu strachu przed samotnością i zranieniem,

• techniki rozwiązywania konfliktów bez agresji i ucieczki.

To książka do przeżywania – nie tylko do przeczytania. Może towarzyszyć ci w chwilach namysłu, samotności, w codziennym biegu albo wtedy, kiedy naprawdę potrzebujesz się zatrzymać.

Nie prowadzi na skróty, ale pomaga iść w głąb i odnaleźć prawdziwego siebie – tę osobę, którą jesteś, kiedy nikt nie patrzy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 236

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przedmowa

Naj­więk­sza podróż, jaką możesz odbyć, to podróż w głąb sie­bie.

Nie wiem, kim jesteś, w jakim punk­cie się teraz znaj­du­jesz ani co prze­ży­wasz. Nie wiem, jak wygląda twoje życie ani z jakimi wyzwa­niami mie­rzysz się każ­dego dnia. Przy­pusz­czam jed­nak, że skoro się­gasz po tę książkę, to szu­kasz odpo­wie­dzi. Może masz poczu­cie osa­mot­nie­nia i chcesz lepiej zro­zu­mieć sie­bie. A może pra­gniesz lepiej roz­wią­zy­wać kon­flikty i budo­wać głęb­sze rela­cje albo też sku­tecz­niej radzić sobie z trud­nymi emo­cjami. Być może masz wra­że­nie utknię­cia we wła­snym życiu lub znaj­do­wa­nia się w potrza­sku i szu­kasz wyj­ścia. Bez względu na to, dla­czego zaglą­dasz do tej książki, możesz sporo zyskać. Choć nie znaj­dziesz tutaj goto­wych recept na życie, to mogę ci obie­cać jedno: dzięki tej lek­tu­rze zyskasz dro­go­wskazy, które pomogą ci lepiej rozu­mieć sie­bie i innych.

Ta książka jest nie tylko zapro­sze­niem do podróży w głąb sie­bie – do odkry­wa­nia, ana­li­zo­wa­nia i prze­kształ­ca­nia tego, co blo­kuje cię w codzien­nym życiu – lecz także kopal­nią naukowo udo­wod­nio­nych metod, które z powo­dze­niem są wyko­rzy­sty­wane w psy­cho­lo­gii i psy­cho­te­ra­pii opar­tej na dowo­dach. Roz­wa­ża­nia i opi­sane w książce metody są zako­rze­nione w nur­cie tera­pii poznaw­czo-beha­wio­ral­nej, która jest dosko­nale udo­ku­men­to­wana naukowo i nie­zwy­kle uży­teczna – pozwala się­gnąć do naj­głęb­szych struk­tur oso­bo­wo­ści, a sto­so­wa­nie ofe­ro­wa­nych przez nią narzę­dzi pro­wa­dzi do trwa­łych zmian.

Mimo iż znaj­dziesz tutaj opisy teo­rii psy­cho­lo­gicz­nych, nie jest to zbiór abs­trak­cyj­nych roz­wa­żań czy aka­de­mic­kich wykła­dów. Teo­rie są przed­sta­wione jasno i przy­stęp­nie, a prze­wod­nik zachęca do dzia­ła­nia i spraw­dza­nia sku­tecz­no­ści poszcze­gól­nych narzę­dzi. Zro­zu­mie­nie opi­sa­nych tu stra­te­gii i odnie­sie­nie do sie­bie przed­sta­wio­nych w książce spo­so­bów myśle­nia uła­twiają dodat­kowo liczne przy­kłady z życia.

Pamię­taj jed­no­cze­śnie, że jeśli zma­gasz się ze znacz­nymi trud­no­ściami emo­cjo­nal­nymi, ich roz­wią­za­nie może zapew­nić ci fachowa pomoc psy­cho­loga, wykwa­li­fi­ko­wa­nego psy­cho­te­ra­peuty lub leka­rza psy­chia­try. Nie bój się po nią się­gać. Ta książka nie zastąpi tera­pii – nie przy­świeca jej taka inten­cja! – ale może słu­żyć jako świetne jej uzu­peł­nie­nie i pomoc na two­jej dro­dze do wyzdro­wie­nia i peł­niej­szego życia.

Czego możesz się spo­dzie­wać pod­czas lek­tury? Zagłę­bia­jąc się w swoim wnę­trzu, będziemy pozna­wać kolejno jego cztery klu­czowe obszary. W pierw­szej kolej­no­ści zaj­miemy się wypartą, nie­świa­domą czę­ścią naszej psy­chiki, czyli cie­niem. Pisząc o nim, mam na myśli nasze lęki, zra­nie­nia, nie­chciane emo­cje, a także impulsy, które uzna­jemy za nie­wła­ściwe lub nie­pa­su­jące do naszego obrazu. To wła­śnie one naj­czę­ściej ujaw­niają, kim jeste­śmy, gdy nie gramy żad­nej roli i nie zakła­damy maski, czyli wtedy, kiedy nikt nie patrzy. W czę­ści tej skon­fron­tu­jemy się więc z tym, co w nas i przed nami samymi ukryte. Pokażę ci w niej, jak wpływa na cie­bie to, czego o sobie nie wiesz, i dla­czego warto zaprzy­jaź­nić się z wła­snym cie­niem, zamiast go zwal­czać, oraz jak świa­doma praca nad tym aspek­tem psy­chiki może pro­wa­dzić do wzro­stu samo­ak­cep­ta­cji i zwięk­sze­nia wewnętrz­nej spój­no­ści.

Kolejny etap naszej podróży w głąb sie­bie jest poświę­cony nauce bycia z sobą samym. W świe­cie, który nie­ustan­nie bom­bar­duje nas bodź­cami, sztuka bycia samemu jest jedną z naj­waż­niej­szych umie­jęt­no­ści. Czy samot­ność musi być prze­ra­ża­jąca? Czy można czer­pać z niej spo­kój i siłę? W tej czę­ści zajmę się mecha­ni­zmami, które spra­wiają, że czu­jemy się zagu­bieni bez towa­rzy­stwa innych, oraz pokażę, jak można świa­do­mie budo­wać rela­cję z samym sobą. Bo dopiero gdy nauczysz się być sam, będziesz w sta­nie wcho­dzić w rela­cje, które są oparte nie na lęku przed opusz­cze­niem, ale na auten­tycz­nej bli­sko­ści.

Rela­cje z ludźmi, będące jed­nym z fila­rów naszego życia, ale jed­no­cze­śnie źró­dłem wyjąt­ko­wych trud­no­ści, są tema­tem czę­ści trze­ciej. Poszu­kamy w niej roz­wią­zań pro­ble­mów, jakich przy­spa­rza bycie z innymi. Przed­sta­wię spo­soby budo­wa­nia zdro­wych więzi, podej­ścia do dyna­miki rela­cji i metody pracy nad kom­pe­ten­cjami spo­łecz­nymi. Wyja­śnię, dla­czego nie­któ­rym ludziom łatwiej przy­cho­dzi nawią­zy­wa­nie kon­tak­tów, a inni czują się spo­łecz­nie wyklu­czeni. Pokażę też tech­niki, które poma­gają prze­ła­mać lęk spo­łeczny, budo­wać głę­bo­kie i satys­fak­cjo­nu­jące związki oraz uni­kać destruk­cyj­nych wzor­ców w kon­tak­tach mię­dzy­ludz­kich.

Aby dobrze sobie radzić wśród innych, powin­ni­śmy opa­no­wać sztukę sku­tecz­nego roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów. Kon­flikt jest bowiem nie­unik­niony i prę­dzej czy póź­niej pojawi się w naszym życiu – pyta­nie brzmi, co z nim zro­bimy. Nie od dziś wia­domo, że dobrze pro­wa­dzone dys­ku­sje i spory mogą wzmac­niać rela­cje, źle pro­wa­dzone zaś mogą przy­czy­niać się do roz­padu związ­ków. Wła­śnie tym zagad­nie­niom jest poświę­cona czwarta część książki. Pokażę ci w niej, jak roz­wią­zy­wać kon­flikty w spo­sób doj­rzały i sku­teczny, zamiast ich uni­kać lub reago­wać na nie agre­syw­nie. Przed­sta­wię też prak­tyczne stra­te­gie radze­nia sobie w trud­nych sytu­acjach, tech­niki aser­tyw­no­ści oraz spo­soby na zbu­do­wa­nie poro­zu­mie­nia, nawet gdy wydaje się to nie­moż­liwe.

Każdy z roz­dzia­łów tej książki jest ele­men­tem więk­szej ukła­danki, którą możesz zło­żyć na wła­snych zasa­dach. Trak­tuj ten porad­nik nie jako kolejny teo­re­tyczny tekst do prze­czy­ta­nia i odło­że­nia na półkę, ale jako zestaw narzę­dzi, które możesz zasto­so­wać w swoim życiu tu i teraz. Pamię­taj, że jest to książka do prze­ży­cia. Możesz zabie­rać ją ze sobą, wra­cać do niej w trud­nych momen­tach, pra­co­wać z nią w zaci­szu wła­snego domu, w podróży czy w prze­rwie mię­dzy codzien­nymi obo­wiąz­kami. Niech sta­nie się twoim towa­rzy­szem pod­czas wyprawy w głąb sie­bie – pomocą, gdy będziesz potrze­bo­wać wspar­cia, i prze­wod­ni­kiem, gdy zechcesz świa­do­mie kształ­to­wać swoje życie. Ta książka pomoże ci zbli­żyć się do odpo­wie­dzi na pyta­nie, kim naprawdę jesteś, kiedy zosta­jesz sam ze sobą – bez oce­nia­ją­cych spoj­rzeń i komen­ta­rzy.

Miej­scami to, co prze­czy­tasz, może cię ziry­to­wać. Pozwól sobie doświad­czyć wszyst­kich uczuć, które poja­wiają się w trak­cie lek­tury. Być może kon­fron­tu­jesz się wła­śnie z nie­wy­god­nymi praw­dami o sobie. Niech tekst pro­wo­kuje cię do namy­słu. Sta­raj się zacho­wać wobec niego otwartą, pełną cie­ka­wo­ści postawę. Przyj­mij to, co do cie­bie przy­cho­dzi, choćby te prawdy były nie­wy­godne. Ich obec­ność jest inte­gralną czę­ścią pro­cesu, który może zapro­wa­dzić cię w lep­sze miej­sce w życiu.

Jesteś gotów na tę podróż?

Jeśli tak, zaczy­najmy!

Część I. Spotkanie z własnym mrokiem

Część I

SPO­TKA­NIE Z WŁA­SNYM MRO­KIEM

Nie da się oświe­tlić jed­nego krańca duszy bez rzu­ce­nia cie­nia na drugi.

Rozdział 1. Psychologiczny cień – wróg czy sprzymierzeniec?

Roz­dział 1

PSY­CHO­LO­GICZNY CIEŃ – WRÓG CZY SPRZY­MIE­RZE­NIEC?

Koncep­cję cie­nia stwo­rzył szwaj­car­ski psy­chia­tra Carl Gustav Jung, jeden z naj­wy­bit­niej­szych uczniów ojca psy­cho­ana­lizy Zyg­munta Freuda. Czym jest cień według Junga? Mówiąc w skró­cie, to wszyst­kie czę­ści naszej oso­bo­wo­ści, które tłu­mimy i odrzu­camy – najczę­ściej zresztą cał­kiem nie­świa­do­mie. Cień sym­bo­li­zuje ciemną stronę naszej psy­chiki, tę część, któ­rej nie chcemy lub nie potra­fimy zaak­cep­to­wać. Poję­ciem tym obej­muje się wła­sne nie­lu­biane cechy, agre­sywne impulsy, pra­gnie­nia sek­su­alne, któ­rych się wsty­dzimy, a cza­sem także pozy­tywne aspekty, które igno­ru­jemy. Cień jest tym, czym dana osoba nie chce być.

Cień to wszystko, czego ist­nie­nia sobie nie uświa­da­miamy, a co stale wpływa na nasze życie.

By lepiej zobra­zo­wać, czym jest cień w real­nym życiu, posłużmy się przy­kła­dami.

Złość

Magda, mężatka i matka dwóch chłop­ców w wieku przed­szkol­nym, poja­wiła się gabi­ne­cie psy­cho­te­ra­peu­tycz­nym, ponie­waż chciała pora­dzić sobie z trud­no­ściami w rela­cjach zawo­do­wych i rodzin­nych. Pod­czas pierw­szego spo­tka­nia opi­sała sie­bie jako osobę, która jest zawsze miła i stara się uni­kać kon­flik­tów. Wspo­mniała też, że ni­gdy nie czuje zło­ści i że inni czę­sto ją wyko­rzy­stują, co powo­duje u niej fru­stra­cję. Dodała, że w trud­niej­szych chwi­lach stara się powstrzy­my­wać, choć nie zawsze jej to wycho­dzi. Jej współ­pra­cow­nicy i mąż narze­kają, że jest wiecz­nie skrzy­wiona i nie­za­do­wo­lona z życia, a ona sama ma poczu­cie, że się od nich oddala. W trak­cie kolej­nych sesji oka­zało się, że pacjentka nie dopusz­cza do sie­bie zło­ści, ponie­waż uważa ją za coś złego. Cień w jej przy­padku to tłu­miona złość, która zamiast zostać prze­pra­co­wana, mani­fe­stuje się w for­mie pasywno-agre­syw­nych zacho­wań i oka­zy­wa­nia nie­za­do­wo­le­nia. Ze względu na tłu­mie­nie zło­ści pacjentka unika kon­taktu z oso­bami, które powo­dują u niej fru­stra­cję, i spra­wia wra­że­nie „obra­żo­nej” i „zamknię­tej w sobie”.

Lęk

Tomek zgła­sza trud­no­ści z kon­tro­lo­wa­niem swo­jego życia i skarży się na nad­mierny stres w pracy. Twier­dzi, że zawsze stara się podej­mo­wać odważne decy­zje, i dekla­ruje, jakoby ni­gdy nie doświad­czał lęków. Na pyta­nie: „Jak czuje się pan w sytu­acjach, które pana stre­sują?”, odpo­wiada, że nor­mal­nie. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak unika trud­nych sytu­acji, pro­kra­sty­nu­jąc, czyli odkła­da­jąc na póź­niej zada­nia, które go „stre­sują”. Odczuwa w związku z tym coraz sil­niej­szy wewnętrzny nie­po­kój i nara­sta w nim prze­ko­na­nie, jakoby tra­cił kon­trolę nad swoim życiem.

Perfekcjonizm

Iza zgła­sza się na tera­pię z powodu chro­nicz­nego zmę­cze­nia i prze­pra­co­wa­nia. Oka­zuje się, że na co dzień dąży do ide­al­nych wyni­ków w pracy i w życiu pry­wat­nym. Popeł­nia­nie błę­dów nie wcho­dzi w rachubę. Każdą pomyłkę widzi w kate­go­riach zero-jedyn­ko­wych – jako swoją cał­ko­witą porażkę, pomi­ja­jąc przy tym wszyst­kie inne, pozy­tywne aspekty danej sytu­acji. Nie jest świa­doma, że boi się odrzu­ce­nia, i dla­tego myśli o sobie jako o nie­wy­star­cza­ją­cej i sła­bej, kiedy nie jest ide­alna. Gdy była dziec­kiem, jej rodzice wyma­gali, żeby była wzo­rową uczen­nicą. Dosta­wa­nie ocen niż­szych niż piątki spo­ty­kało się zawsze z gwał­towną kry­tyką, szcze­gól­nie jej ojca.

Fantazje seksualne

Maciek zgła­sza trud­no­ści w związku. Jego part­nerka skarży się na brak bli­sko­ści, a on unika roz­mów na temat seksu i bli­sko­ści emo­cjo­nal­nej. Męż­czy­zna pocho­dzi z bar­dzo kon­ser­wa­tyw­nego, reli­gij­nego domu. W trak­cie tera­pii zdra­dza, że męczą go natrętne myśli o cha­rak­te­rze sek­su­al­nym, w któ­rych poja­wiają się obrazy domi­na­cji i ule­gło­ści. Męż­czy­zna nie akcep­tuje owych myśli, uwa­ża­jąc je za grzeszne. Jego cień to nie­zin­te­gro­wane pra­gnie­nia sek­su­alne, któ­rych odrzu­ca­nie wytwa­rza dystans emo­cjo­nalny i powo­duje trud­no­ści w rela­cji.

Smutek i żałoba

Karo­lina, która została zdra­dzona i opusz­czona przez swo­jego part­nera, zgła­sza się na tera­pię z poczu­ciem pustki i braku sensu w życiu. Od roz­sta­nia minęły już trzy lata, a ona tłu­ma­czy, że czuje się zamro­żona, i dodaje, że unika kon­tak­tów z męż­czy­znami. Jak sama mówi, nie roz­pa­czała i nie uża­lała się nad sobą po roz­sta­niu. Twier­dzi, że powinna być silna, bo w innym wypadku życie ją zgnie­cie. W trak­cie sesji psy­cho­te­ra­peuta zauważa, że pacjentka tłumi uczu­cia towa­rzy­szące żało­bie, pró­bu­jąc speł­nić ocze­ki­wa­nia, aby być silną, które „wgrali” jej człon­ko­wie rodziny i zna­jomi. Z powodu tych uwew­nętrz­nio­nych ocze­ki­wań kobieta nie miała szansy tak naprawdę prze­żyć żałoby i doświad­czyć smutku i tęsk­noty, które jej towa­rzy­szą, wsku­tek czego „zamro­ziła się” emo­cjo­nal­nie. Zamro­że­nie, wyni­ka­jące z nie­uświa­do­mio­nego lęku przed kolej­nym cier­pie­niem, unie­moż­li­wia jej otwar­cie się na bli­skość z innymi i stwo­rze­nie takiej roman­tycz­nej rela­cji, jaką zawsze chciała mieć. Ska­zuje się tym samym na samot­ność i poczu­cie pustki w życiu.

Wiesz już, że nie­za­ak­cep­to­wa­nie cie­nia pro­wa­dzi do nega­tyw­nych kon­se­kwen­cji. Czas przyj­rzeć im się bli­żej. Utrzy­my­wa­nie cie­nia w sfe­rze nie­świa­do­mo­ści i powstrzy­my­wa­nie się przed zin­te­gro­wa­niem go może przyj­mo­wać postać poczu­cia winy, destruk­cyj­nych i autodestruk­cyj­nych zacho­wań, nie­po­koju, depre­sji, zabu­rzeń lęko­wych, dole­gli­wo­ści soma­tycz­nych (w tym bólów brzu­cha i głowy bez pod­łoża medycz­nego) czy trud­no­ści w sfe­rze sek­su­al­nej (pro­ble­mów z erek­cją lub libido). Lista pro­ble­mów jest jed­nak znacz­nie dłuż­sza. Ukryty cień może prze­ja­wiać się rów­nież w postaci powta­rza­ją­cych się nagłych wybu­chów zło­ści, a także bez­pod­staw­nej zazdro­ści czy pasma nie­po­wo­dzeń w rela­cjach z ludźmi. Przy­po­mnij sobie histo­rię Maćka, który pra­gnął bli­skich rela­cji, ale z powodu nie­zin­te­gro­wa­nych pra­gnień sek­su­al­nych zacho­wy­wał dystans emo­cjo­nalny i nie­świa­do­mie sabo­to­wał swój zwią­zek. To z kolei pro­wa­dziło do poczu­cia osa­mot­nie­nia, które – choć ni­gdy nie­na­zwane wprost – mógłby uznać za „pech” czy „złe prze­zna­cze­nie”, nie zda­jąc sobie sprawy z roli, jaką odgry­wają w tym jego mecha­ni­zmy obronne. Jung pod­kre­ślał, że dopóki nie uświa­do­mimy sobie swo­jego cie­nia, będzie on kie­ro­wał naszym życiem, a my będziemy nazy­wali to prze­zna­cze­niem.

Nie­świa­do­mość cie­nia nie powo­duje jego znik­nię­cia – wręcz prze­ciw­nie, im bar­dziej go igno­ru­jemy, tym wyraź­niej oddzia­łuje na nasze zacho­wa­nie i życie. W efek­cie my sami zaczy­namy przy­po­mi­nać mario­netki, kie­ro­wane przez nie­znane nam siły. Pamię­tasz histo­rię Karo­liny? Choć na pozio­mie świa­do­mym uwa­żała, że musi być silna, i nie pozwa­lała sobie na otwarte prze­ży­cie żałoby, w głębi odczu­wała zupeł­nie inne, czę­sto sprzeczne emo­cje, a jej prze­ko­na­nia róż­niły się od tych dekla­ro­wa­nych. Nie­świa­do­mie zaczęła funk­cjo­no­wać w rela­cjach tak, jakby to, co ją spo­tkało, uczy­niło ją bez­silną, nie­chcianą, nie­wy­star­cza­jącą – kimś, kto już na star­cie jest prze­grany. To, co z zewnątrz mogło wyglą­dać jak przyj­mo­wa­nie roli ofiary, było w rze­czy­wi­sto­ści efek­tem głę­boko zako­rze­nio­nych, nie­uświa­do­mio­nych prze­ko­nań na temat samej sie­bie. Pod wpły­wem trud­nych doświad­czeń Karo­lina zaczęła wie­rzyć, że nie zasłu­guje na miłość, że nie jest wystar­cza­jąco ważna, a jej potrzeby można pomi­jać. W rela­cjach mogło to pro­wa­dzić do przyj­mo­wa­nia pozy­cji osoby nie­do­ce­nio­nej lub tej, która „cierpi w mil­cze­niu” – nie dla­tego, że zale­żało jej na wzbu­dze­niu współ­czu­cia, ale dla­tego, że naprawdę czuła się nie­wi­dzialna i nie­ważna. Warto pod­kre­ślić, że takie zacho­wa­nie nie jest świa­domą stra­te­gią, lecz mecha­ni­zmem obron­nym, który ma chro­nić przed kolej­nym zra­nie­niem. Prze­ko­na­nia takie jak „muszę cier­pieć, żeby zostać zauwa­żona” czy „muszę poświę­cić sie­bie, żeby ktoś mnie kochał” nie poja­wiają się zni­kąd – są czę­ścią tzw. cie­nia, czyli wypar­tych i nie­uświa­do­mio­nych czę­ści naszej psy­chiki, które z cza­sem zaczy­nają kie­ro­wać naszym zacho­wa­niem w spo­sób, któ­rego nawet nie dostrze­gamy. Dopiero zauwa­że­nie tych prze­ko­nań i zro­zu­mie­nie, skąd się wzięły, otwiera drogę do ich prze­kształ­ce­nia i stwo­rze­nia głęb­szej, bar­dziej wspie­ra­ją­cej rela­cji z samym sobą i z innymi ludźmi.

Według Junga obec­ność cie­nia możemy wykryć, ana­li­zu­jąc nasze rela­cje z innymi ludźmi, marze­nia senne, które nas nawie­dzają, oraz szcze­gólne oko­licz­no­ści, w któ­rych się zna­leź­li­śmy. Postrze­ga­nie innych ludzi jako apo­dyk­tycz­nych i w związku z tym trak­to­wa­nie ich z nie­chę­cią może być na przy­kład sygna­łem ukry­wa­nia wła­snej potrzeby domi­na­cji. Poja­wia­nie się w snach agre­syw­nych zwie­rząt lub osób wska­zuje zaś na tłu­mione emo­cje, choćby gniew lub zazdrość. Kłót­nie i walki w śnie mia­łyby nato­miast zda­niem Junga suge­ro­wać wewnętrzne kon­flikty mię­dzy ego a cie­niem. Szcze­gólne oko­licz­no­ści, czyli sytu­acje, które wyzwa­lają nagłe, inten­sywne emo­cje, odsła­niają „wraż­liwe punkty” zwią­zane z naszym cie­niem. Każdy kry­zy­sowy moment w życiu, taki jak utrata pracy, zakoń­cze­nie związku czy poważna cho­roba, może obna­żyć stare mecha­ni­zmy obronne i zmu­sić nas do kon­fron­ta­cji z wypar­ciem, lękiem czy ukry­tymi potrze­bami. To wła­śnie w trud­nych sytu­acjach poja­wiają się czę­sto impulsy i emo­cje, które zazwy­czaj ukry­wamy. W efek­cie osoba na co dzień spo­kojna może nagle wybuch­nąć agre­sją lub oka­zać silną zazdrość. Cień uak­tyw­nia się w kry­zy­sie.

Jung uwa­żał, że dostrze­że­nie cie­nia w sobie jest dla nas zbyt trud­nym doświad­cze­niem i dla­tego sta­ramy się uni­kać myśle­nia o naszych wadach. Tkwią one jed­nak niczym zadra w naszej pod­świa­do­mo­ści. Chcąc sobie z nią pora­dzić, pod­świa­do­mość popy­cha nas do nie­świa­do­mego pro­jek­to­wa­nia, czyli rzu­to­wa­nia, na innych tego, co świa­do­mie odrzu­camy w nas samych. Oto istota mecha­ni­zmu pro­jek­cji, uwi­docz­nia­ją­cego się w dostrze­ga­niu w pierw­szej kolej­no­ści nega­tyw­nych zacho­wań innych ludzi. Sęk w tym, że iry­tu­jące nas atry­buty innych są tak naprawdę tymi cechami, które sami posia­damy i któ­rych u sie­bie nie akcep­tu­jemy. To, co drażni nas u osób z naszego oto­cze­nia, jest czę­sto odbi­ciem nas samych. Według Junga ludzie, któ­rzy nas naj­bar­dziej iry­tują, mogą nieświa­do­mie odzwier­cie­dlać nasze wła­sne nie­ak­cep­to­wane cechy.

To, czego nie akcep­tu­jemy w innych, jest czę­sto tym, czego nie akcep­tu­jemy w samych sobie.

– na pod­sta­wie myśli Carla Gustava Junga

Jung uwa­żał, że ponie­waż każdy z nas ma w sobie cień, to w pew­nych oko­licz­no­ściach wszy­scy jeste­śmy zdolni do bru­tal­nych czy­nów. Jed­nym z prze­ja­wów drze­mią­cego w nas mroku może być słynny eks­pe­ry­ment wię­zienny ame­ry­kań­skiego psy­cho­loga Phi­lipa Zim­barda, w któ­rym stu­denci zostali obsa­dzeni w rolach więź­niów i straż­ni­ków. Już po krót­kim cza­sie eks­pe­ry­mentatorzy zauwa­żyli wzrost bez­względ­no­ści „straż­ni­ków” i takie nasi­le­nie ich zacho­wań agre­syw­nych wzglę­dem grupy „więź­niów”, że doświad­cze­nie musiało zostać prze­rwane.

Pod wzglę­dem meto­do­lo­gicz­nym eks­pe­ry­ment Zim­barda został mocno skry­ty­ko­wany za brak nauko­wej obiek­tyw­no­ści. Sam Zim­bardo peł­nił funk­cję nie tylko głów­nego bada­cza, lecz także naczel­nika wię­zie­nia, co spo­wo­do­wało kon­flikt inte­re­sów. Wśród zarzu­tów poja­wił się także brak ści­słego pro­to­kołu badaw­czego. Eks­pe­ry­men­ta­to­rzy nie okre­ślili jasno pro­ce­dur prze­ry­wa­nia bada­nia w sytu­acjach zagro­że­nia zdro­wia psy­chicz­nego uczest­ni­ków. Kolej­nym zarzu­tem meto­do­lo­gicz­nym była obec­ność tzw. efektu ocze­ki­wań eks­pe­ry­mentatora. Ana­lizy prze­pro­wa­dzone po latach wyka­zały, że straż­nicy mogli odczu­wać pre­sję, aby odgry­wać swoje role w okre­ślony spo­sób, zgod­nie z ocze­ki­wa­niami Zim­barda. Kry­tycy wska­zy­wali także na nie­od­po­wiedni dobór próby badaw­czej. Uczest­nicy zostali zre­kru­to­wani na pod­sta­wie ogło­sze­nia doty­czą­cego bada­nia odtwa­rza­ją­cego życie wię­zienne, co mogło przy­cią­gnąć osoby o okre­ślonych cechach oso­bo­wo­ści, takich jak skłon­ność do domi­na­cji lub ule­gło­ści. To z kolei wpły­nęło na prze­bieg eks­pe­ry­mentu i ogra­ni­czyło moż­li­wość rzu­to­wa­nia wyni­ków na popu­la­cję.

Eks­pe­ry­ment Zim­barda wzbu­dził ponadto ogromne kon­tro­wer­sje etyczne. Jed­nym z naj­po­waż­niej­szych zarzu­tów było nara­że­nie uczest­ni­ków na silny stres psy­chiczny i emo­cjo­nalne cier­pie­nie. Już po kilku dniach u jed­nego z „więź­niów” poja­wiły się objawy zała­ma­nia ner­wo­wego – drże­nie ciała, płacz i nie­kon­tro­lo­wane wybu­chy emo­cji – co jed­nak nie spo­wo­do­wało natych­mia­sto­wego prze­rwa­nia eks­pe­ry­mentu. Zim­bardo i jego zespół inter­we­nio­wali dopiero wtedy, gdy sytu­acja stała się skraj­nie nie­bez­pieczna. Prze­rwa­nie eks­pe­ry­mentu nastą­piło zresztą nie z ini­cja­tywy zespołu badaw­czego, ale po sta­now­czym opro­te­sto­wa­niu dal­szego pro­wa­dze­nia badań przez psy­cho­lożkę Chri­stinę Maslach. Lista zarzu­tów pod adre­sem zespołu Zim­barda cią­gnie się nie­mal w nie­skoń­czo­ność, a choć dziś jego eks­pe­ry­ment służy jako prze­stroga przed nie­etycz­nym pro­wa­dze­niem badań oraz dowód na to, jak łatwo można prze­kro­czyć gra­nicę mię­dzy nauką a krzyw­dze­niem czło­wieka, to jed­nak jest też powszech­nie przy­wo­ły­wany, gdy mowa o cza­ją­cym się w każ­dym z nas mroku.

Innym, wyjąt­kowo dra­stycz­nym dowo­dem na obec­ność cie­nia jest znana psy­cho­lo­gom histo­ria pew­nego męż­czy­zny, który przez dwa­dzie­ścia lat mał­żeń­stwa codzien­nie wysłu­chi­wał pre­ten­sji żony, jakoby nie robił niczego w domu, i jej oskar­żeń o bycie nie­udacz­ni­kiem. Męż­czy­zna każ­dego dnia spo­koj­nie sia­dał po pracy w fotelu, otwie­rał piwo i oglą­dał pro­gramy tele­wi­zyjne. Wyda­wało się, jakby nie sły­szał żalów i inwek­tyw pod swoim adre­sem. Zno­sił wszystko niczym naj­praw­dziw­szy stoik lub bud­dy­sta! Jego postawa była jed­nak jak naj­dal­sza od sto­ic­kiej, a prawda oka­zała się wyjąt­kowo mroczna. Po dwu­dzie­stu latach nie­re­ago­wa­nia męż­czy­zna nagle wstał, chwy­cił nóż kuchenny i zadał żonie kil­ka­na­ście cio­sów, wsku­tek czego stra­ciła życie. Długo tłu­miony gniew w końcu prze­jął nad nim kon­trolę. Jakby po latach codzien­nego zamia­ta­nia śmieci pod dywan wszyst­kie spod niego wypa­dły.

Dosko­na­łym zobra­zo­wa­niem mrocz­nej strony czło­wieka jest film Joker. Jego reży­ser Todd Phil­lips poka­zał bru­tal­ność, brak tole­ran­cji, prze­moc i nie­na­wiść rzą­dzące naszym świa­tem. Wszyst­kiego tego doświad­czał tytu­łowy boha­ter. Osta­tecz­nie, pozo­sta­wiony sam sobie z trud­no­ściami, zaczął dopusz­czać się wyjąt­kowo bru­tal­nych czy­nów. Zgod­nie z prze­sła­niem filmu każdy pozba­wiony rze­czy­wi­stego wspar­cia czło­wiek, który doświad­czy okre­ślo­nej ilo­ści krzywd, traum, zra­nień, upo­ko­rzeń czy odrzu­ceń, w pew­nym momen­cie może oddać kon­trolę nad sobą swo­jemu mro­kowi. Wszy­scy możemy być klau­nami. Wszy­scy możemy stać się Joke­rami, bo każdy z nas ma w sobie Jokera.

Z tego też powodu zabój­stwo trzech agre­syw­nych męż­czyzn w metrze, któ­rego w akcie despe­ra­cji dopusz­cza się Joker, pro­wa­dzi do wybu­chu rewo­lu­cji. Wielu upo­ko­rzo­nych, odrzu­co­nych i skrzyw­dzo­nych przez sys­tem ludzi powstaje i wydo­bywa na świa­tło dzienne swo­jego wła­snego Jokera, sie­jąc anar­chię i prze­moc na uli­cach Gotham. Co cie­kawe w kon­tek­ście cie­nia, po tym jak film wszedł na ekrany, posy­pały się komen­ta­rze, że pro­duk­cja może dopro­wa­dzić do wzro­stu prze­stęp­czo­ści. Obawy wyda­wały się do tego stop­nia realne, że pod­czas pre­miery dru­giej czę­ści filmu do ochrony nowo­jor­skich kin zaan­ga­żo­wano spe­cjalne jed­nostki ame­ry­kań­skiej poli­cji.

Jak dokład­nie wyja­śnić, dla­czego to wła­śnie ten obraz poru­szył serca tak wielu widzów? Prze­cież o psy­cho­pa­tach powstał już nie­je­den film i nie towa­rzy­szyły mu takie nie­po­koje. Joker poka­zuje jed­nak nie tylko akty prze­mocy, ale i wpływ upo­ko­rzeń i traum na wraż­liwe cząstki ludz­kiej psy­chiki, a w kon­struk­cji głów­nego boha­tera wiele osób może odna­leźć wraż­liwą część sie­bie. Kiedy oglą­damy typowy film o psy­cho­pa­cie, to raczej nie iden­ty­fi­ku­jemy się z boha­te­rem. Trudno wejść w skórę kogoś, kto krzyw­dzi i mor­duje nie­winne istoty. W tym wypadku jest ina­czej – mrok boha­tera bie­rze się z jego bez­sil­no­ści w obli­czu dozna­wa­nych krzywd, a bru­talne czyny, któ­rych się dopusz­cza, ponie­kąd uze­wnętrz­niają fan­ta­zje widzów o doko­na­niu zemsty na opraw­cach.

Cień kształ­tuje się pod wpły­wem roz­ma­itych czyn­ni­ków. Powstaje on mię­dzy innymi wsku­tek wycho­wa­nia, czyli tego, co mówili i robili nasi opie­ku­no­wie, kiedy byli­śmy dziećmi. Szcze­gól­nie brze­mienne w skut­kach jest doświad­cza­nie prze­mocy, zanie­dba­nia czy nie­obec­no­ści ze strony rodzi­ców. Pod wpły­wem tych doświad­czeń dziecko zaczyna tłu­mić swoje emo­cje, a w jego wnę­trzu zako­rze­nia się wstyd doty­czący tych jego aspek­tów, które były pięt­no­wane. Stop­niowo dziecko wypiera je do nie­świa­do­mo­ści. W ten spo­sób kształ­tuje się cień – zbiór odrzu­co­nych cech, które póź­niej mogą obja­wiać się w for­mie mecha­ni­zmów obron­nych, takich jak pro­jek­cja. Cień jest rów­nież aspek­tem kul­tury, socja­li­za­cji i spo­łe­czeń­stwa w szer­szym rozu­mie­niu. Wiemy na przy­kład, że na jego ufor­mo­wa­nie w dzie­ciń­stwie wpły­wają odrzu­ce­nie przez rówie­śni­ków czy roz­ma­ite formy naci­sku i gnę­bie­nia. Dziecko lub nasto­la­tek pró­buje się zorien­to­wać, co wolno robić w gru­pie czy spo­łecz­no­ści, a co jest nie­do­zwo­lone. Odczuwa wstyd, nie­śmia­łość i skrę­po­wa­nie, kiedy dopusz­cza się cze­goś, co nie jest akcep­to­wane. Wstyd sam w sobie jest w porządku, bo natu­ral­nie pomaga okre­ślić gra­nice, któ­rych nie powinno się prze­kra­czać. Jeśli jed­nak ktoś był czę­sto i nad­mier­nie zawsty­dzany, to uwew­nętrz­nia jako cząstkę cie­nia nie tyle wstyd zwią­zany z okre­ślo­nymi zacho­wa­niami, ile to, co się za nim kryje, czyli postać zawsty­dza­jącą.

Roz­wa­ża­jąc kwe­stie zwią­zane z kształ­to­wa­niem się cie­nia, nie można rów­nież pomi­nąć czyn­ni­ków dzie­dzicz­nych. Ich wpływ prze­wi­dy­wał już Jung. „Tym, co zwy­kle naj­sil­niej oddzia­łuje psy­chicz­nie na dziecko – pisał – jest życie, któ­rego nie prze­żyli rodzi­cie (a także przod­ko­wie, bo mamy tu do czy­nie­nia z odwiecz­nym psy­cho­lo­gicz­nym zja­wi­skiem grze­chu pier­wo­rod­nego). To stwier­dze­nie byłoby nazbyt ogólne i powierz­chowne, gdy­by­śmy nie dodali tytu­łem zastrze­że­nia: ta część życia, którą rodzice mogliby prze­żyć, gdyby mniej lub bar­dziej mgli­ste pre­tek­sty im tego nie unie­moż­li­wiły. Mówiąc wprost, jest to ta część życia, od któ­rej się uchy­lali, praw­do­po­dob­nie korzy­sta­jąc z poboż­nego kłam­stwa. W ten spo­sób zasiali naj­sil­niejsze kiełki”1. Współ­cze­śnie poja­wia się coraz wię­cej dowo­dów na to, że Jung w dużym stop­niu miał rację.

Zgod­nie z obecną wie­dzą czyn­niki gene­tyczne mogą wpły­wać na pre­dys­po­zy­cje do zabu­rzeń emo­cjo­nal­nych i poznaw­czych. Same w sobie rzadko są bez­po­śred­nią przy­czyną owych zabu­rzeń, ale w połą­cze­niu z doświad­cze­niami śro­do­wi­sko­wymi zwięk­szają ryzyko ich wystą­pie­nia. Dowio­dły tego zwłasz­cza bada­nia nad bliź­nię­tami jed­no­ja­jo­wymi. Wyka­zały one, że takie zabu­rze­nia jak schi­zo­fre­nia, zabu­rze­nia afek­tywne dwu­bie­gu­nowe czy depre­sja mają w dużym stop­niu cha­rak­ter dzie­dziczny. Na przy­kład bada­nia Ken­ne­tha Ken­dlera i jego współ­pra­cow­ni­ków suge­rują, że o podat­no­ści na depre­sję w 40–50 pro­cen­tach decy­dują czyn­niki gene­tyczne, a podobne wyniki uzy­skano dla zabu­rzeń lęko­wych2. Nie mniej ważny jest wpływ tem­pe­ra­mentu. Skła­da­jący się nań zespół cech kształ­tuje się już we wcze­snym dzie­ciń­stwie i oddzia­łuje na spo­sób reago­wa­nia na stres, lęk czy sytu­acje spo­łeczne. Z badań wynika, że dzieci o wyso­kim pozio­mie neu­ro­tycz­no­ści lub niskiej odpor­no­ści na stres wyka­zują więk­sze ryzyko roz­woju zabu­rzeń lęko­wych i depre­syj­nych w doro­słym życiu. To wła­śnie tem­pe­ra­ment może peł­nić funk­cję pomo­stu mię­dzy dzie­dzi­czo­nymi pre­dys­po­zy­cjami a śro­do­wi­sko­wymi czyn­ni­kami ryzyka.

Rozdział 2. To, co wyparte, nie umiera

Roz­dział 2

TO, CO WYPARTE, NIE UMIERA

Jako psy­cho­te­ra­peuta poznaw­czo-beha­wio­ralny w żad­nym wypadku nie wyklu­czam słusz­no­ści kon­cep­cji Junga o nie­uświa­do­mio­nym cie­niu. Uwa­żam, że kon­cep­cja ta i poznaw­czo-beha­wio­ralne rozu­mie­nie psy­chiki są kom­pa­ty­bilne, ponie­waż obie teo­rie rozu­mie­nia psy­chiki doty­czą pracy nad nie­świa­do­mymi aspek­tami naszego umy­słu oraz wpływu myśli, emo­cji i zacho­wań na nasze codzienne funk­cjo­no­wa­nie.

Co więc odróż­nia te dwa modele teo­re­tyczne? Przede wszyst­kim nazew­nic­two i spo­sób pracy nad głę­bo­kimi zra­nie­niami. W uję­ciu jun­gow­skim cechy pod­świa­do­mie uzna­wane za nega­tywne noszą nazwę cie­nia, a w psy­cho­te­ra­pii poznaw­czo-beha­wio­ral­nej (ang. cogni­tive beha­vio­ral psy­cho­the­rapy, CBT) nie­świa­do­mość, czyli zasoby, do któ­rych czło­wiek na co dzień nie ma dostępu, okre­śla się mia­nem pamięci uta­jo­nej, świa­do­mość zaś to pamięć jawna. Zda­niem przed­sta­wi­cieli CBT wszystko to, co nie­świa­dome, jest zawarte w naszych prze­ko­na­niach klu­czo­wych i sche­ma­tach, prze­ko­na­niach pośred­ni­czą­cych oraz w myślach auto­ma­tycz­nych, na któ­rych treść wpły­wają znie­kształ­ce­nia poznaw­cze.

By lepiej zro­zu­mieć tę kon­cep­cję, się­gnijmy po meta­forę góry lodo­wej. Wyobraź sobie, że każdy z nas jest jak taka góra. Widoczny nad powierzch­nią wody frag­ment góry to twoja świa­do­mość, czyli ta część two­jego życia, z któ­rej ist­nie­nia zda­jesz sobie sprawę, którą roz­po­zna­jesz, potra­fisz nazwać i zro­zu­mieć. Jest to ten mniej­szy kawa­łek naszego umy­słu. Więk­szość góry kryje się pod taflą wody i pozo­staje dla nas nie­do­stępny. To nasza nieświa­do­mość.

Już Freud, pio­nier psy­cho­ana­lizy skon­cen­tro­wa­nej na odkry­wa­niu nie­świa­do­mych pro­ce­sów w umy­śle czło­wieka, pisał, że rzą­dzą nami nie­świa­dome siły. Wła­śnie one spra­wiają, że bez­wied­nie powie­lamy okre­ślone sche­maty i mówiąc potocz­nie: żyjemy na auto­pi­lo­cie. W efek­cie podej­mu­jemy kolejne nie­zro­zu­miałe dla nas samych decy­zje, a nasze życie obfi­tuje w cią­gle te same trudne sytu­acje, które z pozoru wydają się przy­pad­kowe, na przy­kład po raz kolejny tra­cimy pracę z powodu zaan­ga­żo­wa­nia w kon­flikty mię­dzy pra­cow­ni­kami lub wybie­ramy part­ne­rów, któ­rzy z cza­sem zaczy­nają prze­ja­wiać zacho­wa­nia prze­mo­cowe.

Myśli automatyczne, przekonania kluczowe i pośredniczące

Wyja­śnijmy, co dokład­nie kryje się za okre­śle­niem „myśli auto­ma­tyczne”, któ­rego uży­wają przed­sta­wi­ciele CBT. Cho­dzi mia­no­wi­cie o natych­mia­stowe, czę­sto nie­uświa­do­mione reak­cje myślowe na sytu­acje, zda­rze­nia lub bodźce. Te myśli są spon­ta­niczne, poja­wiają się auto­ma­tycz­nie i wpły­wają na nasze emo­cje oraz zacho­wa­nie. Wiele z nich nosi zna­miona tzw. znie­kształ­ceń poznaw­czych – uprosz­czo­nych, nie­raz irra­cjo­nal­nych spo­so­bów inter­pre­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści, które mogą pro­wa­dzić do utrwa­le­nia fał­szy­wych prze­ko­nań na temat sie­bie, innych ludzi i świata.

Przy­kła­dem myśli auto­ma­tycz­nej będzie: „Wszystko na nic, bo nie udało mi się zdać egza­mi­nów w tej sesji na piątki”. Znie­kształ­ce­niem poznaw­czym, które leży u jej źró­deł, jest czarno-białe, dycho­to­miczne widze­nie świata. Za myślą auto­ma­tyczną: „Na pewno mnie zwol­nią”, która poja­wia się po popeł­nie­niu w pracy drob­nej pomyłki, stoi nato­miast kata­stro­fi­za­cja, czyli ten­den­cja do prze­wi­dy­wa­nia naj­gor­szych moż­li­wych sce­na­riu­szy nie­za­leż­nie od ich rze­czy­wi­stego praw­do­po­do­bień­stwa, a u pod­staw: „Zawsze pono­szę porażki” albo „Ni­gdy nic mi się nie udaje” w ana­lo­gicz­nej sytu­acji leży nad­mierna gene­ra­li­za­cja, która polega na wycią­ga­niu ogól­nych wnio­sków na pod­stawie poje­dyn­czych zda­rzeń. Przy­kła­dem myśli auto­ma­tycz­nej jest też poja­wiające się po nie­uda­nym spo­tka­niu towa­rzy­skim prze­świad­cze­nie: „To moja wina, że atmos­fera była sztywna” – choć spo­tka­nie było nie­udane z powo­dów cał­kiem nie­za­leż­nych od danej osoby. Za myślą tą stoi znie­kształ­ce­nie poznaw­cze okre­ślane mia­nem per­so­na­li­za­cji, czyli skłon­ność do bra­nia na sie­bie odpo­wie­dzial­no­ści za wyda­rze­nia nie­za­leżne od naszych dzia­łań.

Należy przy tym pod­kre­ślić, że nie wszyst­kie myśli auto­ma­tyczne są po pierw­sze znie­kształ­cone, a po dru­gie nie­świa­dome. Część z nich docho­wuje wier­no­ści fak­tom i ma cha­rak­ter jawny. Tera­peuci posłu­gują się jed­nak poję­ciem myśli auto­ma­tycz­nych zazwy­czaj wów­czas, kiedy chcą pomóc pacjen­towi zro­zu­mieć i zmie­nić jego nega­tywne wzorce myślowe na bar­dziej pozy­tywne i kon­struk­tywne. Jako że myśli kształ­tują naszą rze­czy­wi­stość, to prze­kształ­ce­nie myślo­wych sche­ma­tów pozwala ludziom bar­dziej reali­stycz­nie i uważ­nie prze­ży­wać swoje życie.

Orga­ni­za­cja poznaw­cza

Prze­ko­na­nia pośred­ni­czące to głęb­sze, czę­sto nie­świa­dome sądy będące pod­stawą naszych myśli. Są to wszel­kiego rodzaju nasze „powin­no­ści”, postawy i reguły, które są pod­ło­żem tego, co robimy. Prze­ko­na­nia pośred­ni­czące sta­no­wią pomost mię­dzy prze­ko­na­niami klu­czo­wymi a naszym zacho­wa­niem. Pod­czas gdy myśli auto­ma­tyczne są natych­mia­sto­wymi reak­cjami myślo­wymi na kon­kretne sytu­acje, prze­ko­na­nia pośred­ni­czące to kon­kretne zasady, któ­rymi się w życiu kie­ru­jemy. Prze­ko­na­nia pośred­ni­czące leżą u pod­staw takich myśli jak: „Muszę być szczu­pła, by podo­bać się męż­czy­znom” (u pod­staw tego narzu­ca­nego sobie wymogu leży przyj­mo­wana mil­cząco reguła, zgod­nie z którą podo­ba­nie się innym zależy od naszej wagi), „Powin­nam dużo się uczyć, by rodzina była ze mnie dumna” (u pod­staw tej myśli leży prze­ko­na­nie, że miłość jest warun­kowa – zależy od poświę­ca­nia przez nas odpo­wied­niej ilo­ści czasu na naukę i naszego poziomu wykształ­ce­nia), „Jestem war­to­ściowa wtedy, kiedy osią­gam suk­ces” (u pod­staw tej myśli leży prze­ko­na­nie, że wła­sna war­tość zależy od nama­cal­nych, zewnętrz­nych oznak powo­dze­nia).

Prze­ko­na­nia klu­czowe, ina­czej zwane rdzen­nymi, to naj­głę­biej zako­rze­nione sche­maty i wzorce naszych zacho­wań oraz myśli, któ­rych jeste­śmy naj­mniej świa­domi. Dotar­cie do tych struk­tur umy­słu i ich zmiana wymaga spo­rego zaan­ga­żo­wa­nia i zaj­muje naj­wię­cej czasu. Prze­ko­na­nia klu­czowe mają cha­rak­ter ogólny i odno­szą się do holi­stycz­nych prawd na temat sie­bie, świata i innych ludzi, prze­ko­na­nia pośred­ni­czące zaś są spre­cy­zo­wane i odno­szą się do okre­ślo­nych reguł, wyzna­cza­jąc zależ­no­ści. Przy­kła­dami prze­ko­nań klu­czo­wych są: „Jestem bez­war­to­ściowa”, „Świat to nie­bez­pieczne miej­sce” albo „Wszy­scy męż­czyźni są tacy sami”.

Powyż­sze trzy rodzaje prze­ko­nań wystę­pują na trzech płasz­czy­znach: ja, inni i świat. Mamy prze­ko­na­nie na temat samego sie­bie („Jestem…”), innych ludzi („Moi rodzice są…”, „Mój part­ner jest…”) i świata („Męż­czyźni są…”, „Świat jest…”). Aby pre­cy­zyj­niej uchwy­cić podział prze­ko­nań na trzy płasz­czy­zny – o sobie, innych ludziach i świe­cie – spró­bujmy jasno okre­ślić, z wyko­rzy­sta­niem przy­kła­dów, cha­rak­ter poszcze­gól­nych rodza­jów prze­ko­nań. Prze­ko­na­nia klu­czowe o sobie odno­szą się do tego, jak dana osoba postrzega sie­bie, swoją war­tość i kom­pe­ten­cje. Zwy­kle są zwią­zane z samo­oceną i poczu­ciem toż­sa­mo­ści. Przy­kłady takich prze­ko­nań to: „Jestem bez­war­to­ściowy”, „Nie zasłu­guję na miłość” lub „Jestem słaby”. Tego typu prze­ko­na­nia wpły­wają na przy­kład na poczu­cie wła­snej war­to­ści. Prze­ko­na­nia o innych ludziach doty­czą ocze­ki­wań wobec rela­cji inter­per­so­nal­nych i wpły­wają na spo­sób inter­pre­to­wa­nia zacho­wań innych osób. Prze­ko­na­nia te mogą być zarówno pozy­tywne („Ludzie są życz­liwi”), jak i nega­tywne („Ludziom nie można ufać”, „Wszy­scy mnie wyko­rzy­stują”). Ukształ­to­wane czę­sto we wcze­snych latach życia, deter­mi­nują poziom zaufa­nia w rela­cjach i skłon­ność do nawią­zy­wa­nia bli­skich więzi. Prze­ko­na­nia o świe­cie odno­szą się do szer­szego obrazu rze­czy­wi­sto­ści, zasad rzą­dzą­cych świa­tem i jego prze­wi­dy­wal­no­ści. Mogą zawie­rać poglądy na temat spra­wie­dli­wo­ści, bez­pie­czeń­stwa czy sensu życia. Przy­kłady takich prze­ko­nań to: „Świat jest nie­bez­piecz­nym miej­scem”, „Życie jest walką” lub „Szczę­ście przy­tra­fia się tylko wybra­nym”. Te trzy płasz­czy­zny są ze sobą powią­zane i wza­jem­nie się prze­ni­kają. Na przy­kład osoba, która uważa, że nie zasłu­guje na miłość (prze­ko­na­nie o sobie), może jed­no­cze­śnie wie­rzyć, że ludzie są okrutni i odrzu­cają sła­bych (prze­ko­na­nie o innych) oraz że świat jest miej­scem, w któ­rym silni wygry­wają, a słabi prze­gry­wają (prze­ko­na­nie o świe­cie). Taki układ prze­ko­nań utrud­nia zmianę nega­tywnego obrazu sie­bie, ponie­waż jest wspie­rany przez pesy­mi­styczną wizję innych ludzi i ota­cza­ją­cej rze­czy­wi­sto­ści.

W jaki spo­sób zagad­nie­nia myśli auto­ma­tycz­nych, prze­ko­nań pośred­ni­czą­cych i klu­czo­wych można odnieść do cie­nia? W uję­ciu poznaw­czo-beha­wio­ral­nym nie wspo­mina się o cie­niu, ale o dys­funk­cjo­nal­nych sche­ma­tach poznaw­czych (czyli tych naj­trwal­szych wzor­cach myślo­wych, które kształ­tują nasze postrze­ga­nie sie­bie, innych i świata) – oba poję­cia są jed­nak w zasa­dzie toż­same. Sche­maty te są czę­sto kom­plet­nie nie­uświa­do­mione, a mimo to wpły­wają na nasze emo­cje i zacho­wa­nia, czę­sto nie­stety powo­du­jąc cier­pie­nie.

Strategie radzenia sobie

W uję­ciu poznaw­czo-beha­wio­ral­nym zamiast o mecha­ni­zmach obron­nych mówi się o stra­te­giach radze­nia sobie. Owe stra­te­gie mogą być kon­struk­tywne lub dys­funk­cyjne. Te dru­gie dodat­kowo dzieli się na trzy kate­go­rie: nad­mierną kom­pen­sa­cję (nadkom­pen­sa­cję), pod­po­rząd­ko­wa­nie oraz uni­ka­nie.

Nad­mierna kom­pen­sa­cja to stra­te­gia radze­nia sobie pole­ga­jąca na prze­sad­nym podej­mo­wa­niu dzia­łań, które mają na celu ukry­cie wła­snych sła­bo­ści, bra­ków lub poczu­cia niż­szo­ści. Osoba sto­su­jąca ten mecha­nizm pró­buje zre­kom­pen­so­wać swoje wewnętrzne defi­cyty za pomocą zacho­wań, które mają spra­wiać wra­że­nie, że jest silna, kom­pe­tentna lub lep­sza od innych. Tego typu stra­te­gia czę­sto wiąże się z potrzebą zdo­by­cia uzna­nia, sza­cunku lub sta­tusu spo­łecz­nego jako formy ochrony przed poczu­ciem wła­snej nie­do­sko­na­ło­ści. Osoby sto­su­jące nad­mierną kom­pen­sa­cję mogą wyka­zy­wać ten­den­cję do domi­na­cji, nad­mier­nej aser­tyw­no­ści, per­fek­cjo­ni­zmu czy osią­ga­nia suk­ce­sów za wszelką cenę, czę­sto igno­ru­jąc swoje potrzeby emo­cjo­nalne. Mecha­nizm ten może pro­wa­dzić do prze­cią­że­nia psy­chicz­nego, wypa­le­nia lub utraty kon­taktu z auten­tycz­nymi emo­cjami, gdyż cała ener­gia psy­chiczna sku­pia się na utrzy­ma­niu pożą­da­nego obrazu sie­bie.

Nad­kom­pen­sa­cja obej­muje nastę­pu­jące ele­menty:

agre­sję lub wro­gość: kontr­atak poprzez obwi­nia­nie, kry­ty­ko­wa­nie, kwe­stio­no­wa­nie lub opór;

domi­na­cję lub nad­mierną aser­tyw­ność: próby kon­tro­lo­wa­nia innych, aby osią­gnąć wła­sne cele, albo zaim­po­no­wa­nia innym swo­imi doko­na­niami lub sta­tu­sem;

mani­pu­la­cję i wyko­rzy­sta­nie: zaspo­ka­ja­nie wła­snych potrzeb bez infor­mo­wa­nia innych o inten­cjach swo­ich dzia­łań; może pole­gać na uwo­dze­niu lub na nie­szcze­ro­ści;

bierną agre­sję lub bunt: skryte za maską ule­gło­ści bun­to­wa­nie się poprzez odkła­da­nie spraw na póź­niej lub nie­wy­wią­zy­wa­nie się z zadań, narze­ka­nie i dąsa­nie się.

Pod­po­rząd­ko­wa­nie odnosi się do wzorca zacho­wań, w któ­rych rezy­gnu­jemy z wła­snych potrzeb, pra­gnień czy celów na rzecz speł­nia­nia cudzych ocze­ki­wań. Osoba sto­su­jąca tę stra­te­gię czę­sto pod­po­rząd­ko­wuje się auto­ry­te­tom lub bli­skim z obawy przed odrzu­ce­niem, kry­tyką czy kon­flik­tem. W efek­cie tłumi wła­sne emo­cje i pra­gnie­nia, co pro­wa­dzi do nara­sta­ją­cej fru­stra­cji i nie­za­do­wo­le­nia z sie­bie, cza­sem ujaw­nia­ją­cego się w postaci zacho­wań pasywno-agre­syw­nych. W skraj­nych przy­pad­kach pod­po­rząd­ko­wa­nie może skut­ko­wać utratą poczu­cia wła­snej toż­sa­mo­ści i trud­no­ściami w podej­mo­wa­niu samo­dziel­nych decy­zji.

Jego głów­nym prze­ja­wem jest ule­głość lub zależ­ność: opie­ra­nie się na innych, ule­ga­nie im, bier­ność, uni­ka­nie kon­flik­tów i próby zado­wa­la­nia innych.

Uni­ka­nie z kolei to stra­te­gia radze­nia sobie pole­ga­jąca na świa­do­mym lub nie pomi­ja­niu sytu­acji, osób, myśli lub emo­cji, które wywo­łują lęk, dys­kom­fort bądź inne trudne uczu­cia. Mecha­nizm ten jest sto­so­wany jako forma ochrony przed doświad­cza­niem nega­tyw­nych emo­cji lub przed kon­fron­ta­cją z nie­przy­jem­nymi aspek­tami wła­snego życia. Uni­ka­nie może przy­bie­rać zarówno sub­telne formy (np. odkła­da­nie trud­nych roz­mów na póź­niej), jak i bar­dziej wyra­zi­ste, skrajne (np. izo­la­cja spo­łeczna czy ucieczka w uza­leż­nie­nia).

Uni­ka­nie prze­ja­wia się na różne spo­soby. Jed­nym z nich jest wyco­fa­nie spo­łeczne, pole­ga­jące na izo­lo­wa­niu się od innych ludzi i ogra­ni­cze­niu inte­rak­cji spo­łecz­nych. Izo­lo­wa­niu się czę­sto towa­rzy­szy uczu­cie samot­no­ści oraz poczu­cie nie­zro­zu­mie­nia przez oto­cze­nie. Formą uni­ka­nia jest też poszu­ki­wa­nie bodź­ców zastęp­czych, które poma­gają zająć umysł i odwró­cić uwagę od trud­nych emo­cji. Prze­ja­wia się ono w postaci kom­pul­syw­nych zaku­pów, ryzy­kow­nych zacho­wań, nad­mier­nej aktyw­no­ści fizycz­nej lub ucieczki w przy­jem­no­ści, takie jak obja­da­nie się czy prze­sadne korzy­sta­nie z roz­ry­wek (np. gry kom­pu­te­rowe, seriale). Osoby sto­su­jące uni­ka­nie szu­kają cza­sem sil­nych wra­żeń lub sto­sują środki psy­cho­ak­tywne, takie jak alko­hol czy nar­ko­tyki, aby stłu­mić nega­tywne emo­cje lub uciec od rze­czy­wi­sto­ści. W nie­któ­rych przy­pad­kach uni­ka­nie przy­biera formę wyco­fa­nia psy­chicz­nego – jed­nostka oddziela się wów­czas emo­cjo­nal­nie od wła­snego życia i ucieka w dyso­cja­cję lub fan­ta­zjo­wa­nie o alter­na­tyw­nej rze­czy­wi­sto­ści. Choć uni­ka­nie może krót­ko­ter­mi­nowo przy­no­sić ulgę, w dłuż­szej per­spek­ty­wie pro­wa­dzi do pogłę­bia­nia trud­no­ści emo­cjo­nal­nych, izo­la­cji spo­łecznej oraz utrwa­le­nia sche­ma­tów lęko­wych i nega­tyw­nych prze­ko­nań o sobie i świe­cie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

C.G. Jung, Dzieła zebrane, t. XVII O roz­woju oso­bo­wo­ści, przekł. R. Reszke, Wydaw­nic­two KR, War­szawa 2009, par. 95. [wróć]

K. Ken­dler i in., A Swe­dish Natio­nal Twin Study of Life­time Major Depres­sion, „Ame­ri­can Jour­nal of Psy­chia­try logo” 2006, t. 163, nr 1. [wróć]