Joga terapeutyczna w leczeniu traumy. Zastosowanie zasad teorii poliwagalnej w samozapoznaniu, pracy z ciałem i dążeniu do głębokiej przemiany - Dr Arielle Schwartz - ebook

Joga terapeutyczna w leczeniu traumy. Zastosowanie zasad teorii poliwagalnej w samozapoznaniu, pracy z ciałem i dążeniu do głębokiej przemiany ebook

Dr Arielle Schwartz

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Rekonwalescencja po traumie to uzdrawianie ciała i umysłu.

Często proces ten koncentruje się na opowiadaniu historii z przeszłości, zaniedbując nierównowagi fizjologiczne, które trauma pozostawia w naszych ciałach.

Książka oparta jest na praktyce jogi, która umożliwia uwolnienie się od ciężaru tramy i prowadzi ku uzdrowieniu oraz na zasadach Teorii Poliwagalnej i afektywnej neuronauki, które pomagają zrozumieć, jak mózg i ciało reagują na stres i traumę. Dodatkowo oferuje samodzielną podróż uzdrawiającą prowadzącą do zwiększenia siły, uziemienia, klarowności umysłu, inspiracji i spokoju.

Doktor Arielle Schwartz, dzięki swojemu współczującemu i delikatnemu przewodnictwu, przystępnie wprowadza w świat filozofii i ćwiczeń jogi oraz praktyk oddechowych, które pozwalają na:

·uwolnienie się od wzorców walki, ucieczki, zamrożenia lub omdlenia;

·poszerzenie zdolności do tolerowania emocjonalnego dyskomfortu;

·odżywienie układu nerwowego;

·ponowne połączenie się ze swoim ciałem i uziemienie w teraźniejszości;

·odbudowanie zaufania do własnego ciała i zakotwiczenie się w miłości do siebie;

·stworzenie spersonalizowanej praktyki jogi wspierającej samoopiekę.

Arielle po mistrzowsku łączy rozwinięty przez siebie model jogi terapeutycznej z Teorią Poliwagalną. W twórczy sposób wskazuje czytelnikowi ścieżkę prowadzącą do wyleczenia, wykorzystując skuteczne narzędzia jogi w celu ucieleśnienia, współregulacji, uzdrowienia i samopoznania.

– dr Stephen W. Porges, profesor psychiatrii, założyciel Traumatic Stress Research Consortium

Dr Arielle Schwartz jest psycholożką kliniczną i specjalistką w leczeniu traumy oraz doświadczoną instruktorką jogi prowadzącą prywatną praktykę w Boulder w stanie Kolorado. Ta rozchwytywana nauczycielka i terapeutka oraz wiodący głos w leczeniu złożonego zespołu stresu pourazowego jest autorką sześciu książek. Więcej informacji o Arielle można znaleźć na stronie www.drarielleschwartz.com.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 236

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przedmowa

Miałem to wiel­kie szczę­ście, że bra­łem udział w cią­głym dia­logu z Arielle o tym, w jaki spo­sób kilka zasad osa­dzo­nych w Teo­rii Poli­wa­gal­nej wiąże się z jogą. Napi­saw­szy przed­mowę do tej książki, w któ­rej Arielle po mistrzow­sku łączy swój model jogi tera­peu­tycz­nej z Teo­rią Poli­wa­galną, mam teraz oka­zję powi­tać Czy­tel­ni­ków i włą­czyć ich do tego dia­logu. (Spo­dzie­wam się, że to tera­peuci będą naj­bar­dziej zain­te­re­so­wani tą dys­ku­sją. Zara­zem tych, dla któ­rych Teo­ria Poli­wa­galna lub joga są czymś nowym, zapew­niam, że książka Arielle sta­nowi wspa­niałe wpro­wa­dze­nie).

Przy­rów­na­nie mojej pracy nad Teo­rią Poli­wa­galną do jogi jest dla mnie zaszczy­tem. Joga to prze­my­ślany, dosko­nale roz­wi­nięty sys­tem opra­co­wany w celu opty­ma­li­za­cji umy­słu i ciała, sys­tem, który ewo­lu­ował przez tysiące lat, tym­cza­sem Teo­ria Poli­wa­galna została sfor­mu­ło­wana w 1994 roku i wciąż się roz­wija. Struk­tura tej książki opiera się na wpro­wa­dze­niu ośmiu czło­nów lub sutr, które szcze­gó­łowo opi­sał Patań­dźali ponad dwa tysiące lat temu. Obej­mują one, jak wyja­śnia Arielle, „zasady etyczne, pozy­cje ciała, świa­dome oddy­cha­nie i prak­tyki medy­ta­cyjne, które sku­piają naszą uwagę na uzdra­wia­ją­cej mocy chwili obec­nej”.

Jak widać w poniż­szej tabeli, osiem czło­nów można opi­sać za pomocą zbioru okre­śleń, które obej­mują pra­wie całość ludz­kiego doświad­cze­nia. Podob­nie jak w Teo­rii Poli­wa­gal­nej, w czło­nach jogi ist­nieje ukryta hie­rar­chia. Na dro­dze prak­tyki uczeń prze­cho­dzi przez te człony. Z per­spek­tywy poli­wa­gal­nej postęp ten pro­wa­dzi do oso­bi­stych prze­mian zależ­nych od tego, na czym sku­pia się prak­tyka.

Na początku prak­ty­ku­jący prze­cho­dzi od czyn­ni­ków zewnętrz­nych do pro­ce­sów cie­le­snych zwią­za­nych z regu­la­cją auto­no­micz­nego układu ner­wo­wego, następ­nie do pro­ce­sów sen­so­rycz­nych i umy­sło­wych, które sta­no­wią wyzwa­nie dla ich stanu auto­no­micz­nego, a na końcu do zgłę­bia­nia roz­sze­rzo­nej świa­do­mo­ści. Cho­ciaż to ostat­nie nie mie­ści się w obrę­bie Teo­rii Poli­wa­gal­nej, w pro­cesy umy­słowe obej­mu­jące zgłę­bia­nie świa­do­mo­ści hipo­te­tycz­nie zaan­ga­żo­wane są wyż­sze struk­tury korowe. Zgod­nie z Teo­rią Poli­wa­galną pro­cesy te, w tym kre­atyw­ność i ducho­wość, wyma­gają, aby jed­nostka znaj­do­wała się w bez­piecz­nej sytu­acji i w sta­nie fizjo­lo­gicz­nego spo­koju dzięki sys­te­mowi zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego i brzusz­nemu szla­kowi nerwu błęd­nego. Hie­rar­chię ośmiu czło­nów jogi można podzie­lić na cztery zasady oparte na Teo­rii Poli­wa­gal­nej:

• Po pierw­sze, układ ner­wowy musi radzić sobie oraz dosto­so­wy­wać się do wyzwań ze świata zewnętrz­nego, który cza­sami wysyła sygnały zagro­że­nia. Odbywa się to poprzez dyna­miczne dosto­so­wy­wa­nie stanu auto­no­micz­nego układu w celu wspie­ra­nia ruchu przez wyco­fa­nie brzusz­nego szlaku nerwu błęd­nego i pobu­dze­nie współ­czulne, a gdy jest to konieczne, w celu obni­że­nia tej kosz­tow­nej meta­bo­licz­nie stra­te­gii, by oszczę­dzić zasoby poprzez unie­ru­cho­mie­nie, a nie­kiedy pozorną śmierć, wywo­łane przez grzbie­towy szlak nerwu błęd­nego.

• Po dru­gie, zanim podej­miemy próbę opty­ma­li­za­cji naszych funk­cji umy­sło­wych i fizjo­lo­gicz­nych, musimy być świa­domi wła­snego ciała. Pro­ces ten nazy­wany jest „inte­ro­cep­cją”. Zakłada się, że wraz z poprawą naszych umie­jęt­no­ści inte­ro­cep­tyw­nych pętle sprzę­że­nia zwrot­nego rzą­dzące naszą fizjo­lo­gią popra­wią regu­la­cję narzą­dów i będą wspie­rać home­osta­tyczne funk­cje zdro­wia, wzro­stu i rege­ne­ra­cji.

• Po trze­cie, wyko­rzy­sty­wa­nie postawy i odde­chu pro­wa­dzi do sys­te­ma­tycz­nych zmian, które funk­cjo­nują jako ćwi­cze­nia neu­ro­nalne sprzy­ja­jące regu­la­cji naszych narzą­dów i są nama­cal­nymi umie­jęt­no­ściami opty­ma­li­zo­wa­nia neu­ro­nalnej regu­la­cji narzą­dów w celu wspie­ra­nia funk­cji home­osta­tycz­nych.

• Po czwarte, wyzwa­nia sen­so­ryczne i wysi­łek umy­słowy sta­no­wią dla nas „odgórne” ćwi­cze­nia neu­ro­nalne, które regu­lują pracę narzą­dów trzew­nych i two­rzą plat­formę neu­ro­nalną do bada­nia świa­do­mo­ści.

Możemy dostrzec wiele podo­bieństw mię­dzy kon­struk­tami Teo­rii Poli­wa­gal­nej a sys­te­mami opi­sa­nymi w jodze, co zba­da­łem jako współ­au­tor wcze­śniej­szej publi­ka­cji (Sul­li­van i in., 2018). W rze­czy­wi­sto­ści byłem zasko­czony, jak wiele podo­bieństw zna­leź­li­śmy mię­dzy jogą, sta­ro­żyt­nym mode­lem ludz­kiej ana­to­mii i jej funk­cji a Teo­rią Poli­wa­galną, współ­cze­snym mode­lem neu­ro­nau­ko­wym. Tak więc Teo­ria Poli­wa­galna wypo­saża nas w funk­cjo­nalny język neu­ro­fi­zjo­lo­giczny, który można wyko­rzy­stać w jodze, obda­rza­jąc współ­cze­snym gło­sem sta­ro­żytną mądrość osa­dzoną w prak­ty­kach jogi. Teo­ria Poli­wa­galna może pomóc tera­peu­tom dostrzec, że joga jest opartą na neu­ro­fi­zjo­lo­gii ścieżką wio­dącą do uzdro­wie­nia – taką, która odnosi się do nie­rów­no­wagi fizjo­lo­gicz­nej za pomocą bar­dzo przy­stęp­nych prak­tyk pozwa­la­ją­cych lepiej wczu­wać się w ciało, lepiej oddy­chać, wydaj­niej się poru­szać i sku­tecz­niej odpo­czy­wać w sta­nach bez­ru­chu bez nad­mier­nej czuj­no­ści na sygnały zagro­że­nia.

Roz­wi­ja­jąc Teo­rię Poli­wa­galną, nie sku­pia­łem się na dekon­stru­owa­niu jogi. Cie­ka­wiło mnie jed­nak inte­lek­tu­alne nakła­da­nie się struk­tur jed­nej i dru­giej. W szcze­gól­no­ści okre­śli­łem jogę pra­na­jamy – czę­sto nazy­waną jogą odde­chu – jako jogę sys­temu zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego. W Teo­rii Poli­wa­gal­nej funk­cja uspo­ka­ja­ją­cych brzusz­nych kar­dio­in­hi­bi­cyj­nych ście­żek nerwu błęd­nego jest opty­ma­li­zo­wana pod­czas powol­nych wyde­chów i dodat­kowo wzmac­niana pod­czas oddy­cha­nia brzusz­nego. Neu­ro­fi­zjo­lo­gia tego sys­temu znana jest od ponad stu lat. W rze­czy­wi­sto­ści fizjo­log H.E. Hering (1910) ziden­ty­fi­ko­wał kar­dio­in­hi­bi­cyjne włókna błędne za pomocą ryt­mów odde­cho­wych, toru­jąc drogę innym bada­czom, co umoż­li­wiło udo­ku­men­to­wa­nie zmian w czę­stości rytmu serca spo­wo­do­wa­nych napię­ciem nerwu błęd­nego (np. zato­kowa nie­mia­ro­wość odde­chowa). Teo­ria Poli­wa­galna dodat­kowo nakre­śla kon­struk­cję napię­cia nerwu błęd­nego, pod­kre­śla­jąc, że u ludzi i innych ssa­ków spo­łecz­nych główne włókna kar­dio­in­hi­bi­cyjne nerwu błęd­nego prze­miesz­czają się szla­kiem pocho­dzą­cym z obszaru pnia mózgu zna­nego jako kom­pleks błędny brzuszny. Tak więc powolne wyde­chy, zwłasz­cza te obej­mu­jące ruch prze­pony, wywie­rają silny efekt uspo­ka­ja­jący poprzez zaan­ga­żo­wa­nie ście­żek nerwu błęd­nego. Sys­tem zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego, który sfor­mu­ło­wa­łem w 1998 roku, jest funk­cjo­nal­nie sys­te­mem doce­lo­wym, poprzez który działa joga pra­na­jamy. Jest to sys­tem łączący oddech, mię­śnie twa­rzy i woka­li­za­cję ze ścież­kami kar­dio­in­hi­bi­cyj­nymi nerwu błęd­nego, które uspo­ka­jają ciało. Sys­tem zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego jest efek­tem zmiany funk­cji auto­no­micz­nego układu ner­wo­wego, który poja­wił się pod­czas filo­ge­ne­tycz­nego przej­ścia w roz­woju od aspo­łecz­nych gadów do spo­łecz­nych ssa­ków. Zmie­niony układ ner­wowy zaowo­co­wał powsta­niem obszaru pnia mózgu – kom­pleksu błęd­nego brzusz­nego – który zin­te­gro­wał regu­la­cję mię­śni poprzecz­nie prąż­ko­wa­nych twa­rzy i głowy poprzez spe­cjalne trzewne szlaki odpro­wa­dza­jące, z regu­la­cją brzusz­nego szlaku kar­dio­in­hi­bi­cyjnego. Rezul­ta­tem tej funk­cjo­nal­nej inte­rak­cji był dwu­kie­run­kowy sys­tem, który prze­ka­zuje stan naszego auto­no­micz­nego układu ner­wo­wego zarówno w mimice twa­rzy, jak i into­na­cji wokal­nej, a także zapew­nia por­tal do ste­ro­wa­nia sta­nem auto­no­micz­nego układu ner­wo­wego poprzez moto­ryczne dzia­ła­nia mimiki twa­rzy, woka­li­za­cję i słu­cha­nie. Tak, nawet słu­cha­nie, ponie­waż zmiany w tonie neu­ro­nal­nym mię­śni ucha środ­ko­wego wpły­wają na naszą zdol­ność wychwy­ty­wa­nia groź­nych dźwię­ków o niskiej czę­stotliwości i popra­wiają wyłu­ski­wa­nie zna­cze­nia z brzmie­nia głosu.

Gdy Teo­ria Poli­wa­galna została osa­dzona w stra­te­giach kli­nicz­nych słu­żą­cych lecze­niu osób dotknię­tych traumą, moje zain­te­re­so­wa­nie pra­na­jamą – i jej nakła­da­niem się na sys­tem zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego – ponow­nie się oży­wiło. Zda­łem sobie sprawę, że prak­tyki, które wspól­nie defi­niują pra­na­jamę, sta­no­wią wyra­fi­no­waną stra­te­gię ćwi­czeń neu­ro­no­wych sys­temu zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego. Te prak­tyki jogiczne opie­rają się na nie­zwy­kłym wglą­dzie w neu­ro­fi­zjo­lo­gię, która łączy sys­temy sen­so­ryczne i moto­ryczne mię­śni twa­rzy i głowy z regu­la­cją naszego serca i oskrzeli za pomocą brzusz­nego szlaku nerwu błęd­nego. Tak więc pra­na­jama powinna być uwa­żana za tech­nikę neu­ro­mo­du­la­cji z dłu­go­fa­lo­wymi korzy­ściami zdro­wot­nymi.

Głę­boki wpływ traumy czę­sto obej­muje funk­cjo­no­wa­nie sys­temu zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego. W jodze tera­peu­tycz­nej sto­so­wa­nej w lecze­niu traumy to wła­śnie sys­tem zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego jest prze­kaź­ni­kiem stanu fizjo­lo­gicz­nego czło­wieka i zapew­nia potężne por­tale dla tera­peu­tycz­nych form jogi przy­czy­nia­ją­cych się do wyle­cze­nia. W uję­ciu poli­wa­gal­nym trauma prze­straja auto­no­miczny układ ner­wowy ze wspie­ra­nia rela­cji spo­łecz­nych i współ­re­gu­la­cji na wspie­ra­nie mecha­ni­zmów obron­nych. To przej­ście prze­sta­wia układ ner­wowy z bycia „dostęp­nym inter­per­so­nal­nie” na „bycie wyczu­lo­nym na zagro­że­nie”. U osób z ciężką traumą sys­tem zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego został sku­tecz­nie wyłą­czony, aby zop­ty­ma­li­zo­wać reak­cje na zagro­że­nie, co znaj­duje odzwier­cie­dle­nie w twa­rzy pozba­wio­nej wyrazu, braku into­na­cji w gło­sie oraz trud­no­ści z akcep­ta­cją dotyku i z uzy­ska­niem poczu­cia bez­pie­czeń­stwa w pobliżu innych ludzi. U pod­staw tych obja­wów obni­żo­nego sys­temu zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego leży auto­no­miczny układ ner­wowy w try­bie samo­obrony.

Ze współ­cze­snej per­spek­tywy neu­ro­nau­ko­wej joga w swym prak­tycz­nym wymia­rze z kil­ku­ty­siąc­let­nim wyprze­dze­niem uka­zała, że ruch i oddech mogą być ustruk­tu­ry­zo­wane jako ćwi­cze­nia neu­ro­nalne sta­no­wiące reha­bi­li­ta­cję i opty­ma­li­za­cję neu­ro­nalnego funk­cjo­no­wa­nia auto­no­micz­nego układu ner­wo­wego. W obrę­bie swo­ich badań byłem pod wra­że­niem głę­bo­kiego zro­zu­mie­nia neu­ro­ana­to­mii zako­rze­nio­nego w sta­ro­żyt­nych prak­ty­kach jogi. Według mnie znaj­duje to naj­sil­niej­szy wyraz w pra­na­ja­mie i jej ukry­tym zro­zu­mie­niu struk­tur, które two­rzą sys­tem zaan­ga­żo­wa­nia spo­łecz­nego, z tru­dem przeze mnie skon­cep­tu­ali­zo­wany led­wie kil­ka­dzie­siąt lat temu. Ponadto pozy­cje jogi (asany) są sku­tecz­nymi ćwi­cze­niami neu­ro­no­wymi, które wyma­gają regu­la­cji ciśnie­nia krwi i cza­sami sty­mu­lują włókna afe­rentne auto­no­micz­nego układu ner­wo­wego poprzez nerwy krzy­żowe i czasz­kowe.

Z nie­cier­pli­wo­ścią cze­kam na przy­szły dia­log, który będziemy pro­wa­dzić, bada­jąc te ścieżki.

Ste­phen W. Porges

Bibliografia

Hering, H.E. (1910). A func­tio­nal test of heart vagi in man, „Münchener Medi­zi­ni­sche Wochen­schrift”, 57(2), 1930–1932.

Porges, S.W. (1998). Love: An emer­gent pro­perty of the mam­ma­lian auto­no­mic nervous sys­tem, „Psy­cho­neu­ro­en­do­cri­no­logy”, 23(8), 837–861. https://doi.org/10.1016/s0306-4530(98)00057-2

Sul­li­van, M. B., Erb, M., Schmalzl, L., Moonaz, S., Nog­gle Tay­lor, J., & Porges, S.W.(2018), Yoga The­rapy and Poly­va­gal The­ory. The conver­gence of tra­di­tio­nal wis­dom and con­tem­po­rary neu­ro­science for self-regu­la­tion and resi­lience, „Fron­tiers in Human Neu­ro­science” 67. https://doi.org/10.3389/fnhum.2018.00067

Przedmowa 2

Kiedy ludzie myślą o jodze, czę­sto pierw­szym sko­ja­rze­niem jest medy­tu­jący mnich gdzieś wysoko w górach, pogrą­żony w cichej i samot­nej kon­tem­pla­cji. W prze­ci­wień­stwie do tego obrazu bez­ru­chu nawet w naj­bar­dziej pozor­nie sta­tycz­nej pozy­cji joga może być bar­dzo dyna­miczna. Joga uczy nas spo­tka­nia z wła­snym cia­łem i wcho­dze­nia w trwa­jącą całe życie roz­mowę, która pomaga ela­stycz­niej doświad­czać świata wokół nas i w naszym wnę­trzu. Jeśli zbyt wiele uwagi poświę­camy wize­run­kowi cichego, medy­tu­ją­cego jogina, może skoń­czyć się tym, że będziemy demo­ni­zo­wać współ­czulny układ ner­wowy – „walka lub ucieczka” – oraz ide­ali­zo­wać układ przywspół­czulny – „wytchnie­nie i tra­wie­nie” – wraz z uprosz­czo­nym poglą­dem, że „stres jest zły, odpo­czy­nek dobry”. Prawda oka­zuje się bar­dziej zło­żona: nasz genialny układ ner­wowy to part­ner­stwo, potężne pokre­wień­stwo, które jest nie­zbędne dla naszego ludz­kiego doświad­cze­nia. Ani współ­czulny, ani przywspół­czulny układ ner­wowy nie mogą domi­no­wać jeden nad dru­gim, w prze­ciw­nym razie utra­cimy dużą część naszego poten­cjału, by żyć peł­nią życia na tym świe­cie.

W książce tej dr Arielle Schwartz dosko­nale uchwy­ciła tę trwa­jącą całe życie współ­pracę, łącząc doro­bek współ­cze­snej nauki z intu­icyjną, sta­ro­żytną mądro­ścią jogi. Zapre­zen­to­wane usta­le­nia naukowe sta­no­wią wyja­śnie­nie – dla naszego racjo­nal­nego mózgu – tego, co nasze ciało wie od nie­pa­mięt­nych cza­sów: joga pomaga zin­te­gro­wać wszyst­kie aspekty naszego doświad­cze­nia, jed­no­cze­śnie ugrun­to­wu­jąc nas i ener­ge­ty­zu­jąc, pro­wa­dząc nas przez prze­ży­wa­nie chwili obec­nej jako formy medy­cyny pre­wen­cyj­nej. U pod­staw uzdra­wia­ją­cej mocy jogi leży edu­ka­cja ela­stycz­nego układu ner­wo­wego, w któ­rym popra­wiony ton błędny pomaga w duchu sza­cunku zrów­no­wa­żyć skom­pli­ko­wane aspekty naszego układu ner­wo­wego. To wła­śnie ta dyna­miczna, cią­gła wymiana ener­gii zapew­nia nam pełny dostęp do naszego przy­tom­nego doświad­cza­nia świata, bez nad­mier­nej czuj­no­ści, nad­mier­nego stra­chu, odrę­twie­nia lub innych nie­wła­ści­wych reak­cji, które mogli­śmy roz­wi­nąć, by pora­dzić sobie z traumą.

Ważny ele­ment tego podej­ścia sta­nowi powięź, tkanka układu ner­wo­wego i główny punkt inter­wen­cji jogi. Powięź jest uwa­żana za nasz naj­więk­szy organ sen­so­ryczny, żywą matrycę utkaną w całym ciele, która pomaga regu­lo­wać ela­stycz­ność naszego układu ner­wo­wego. Ucząc się świa­do­mie, w jaki spo­sób praca z powię­zią prze­cina się z nauką o poli­wa­gal­no­ści, zysku­jemy więk­sze zro­zu­mie­nie, pogłę­biamy współ­czu­cie dla sie­bie i zysku­jemy inspi­ra­cję do wyzdro­wie­nia. Joga pomaga nam dyna­micz­nie roz­ła­do­wy­wać „złogi w naszych tkan­kach”; wycią­gamy z tego naukę i stale popra­wiamy nasz ton błędny, co pozwala nam spro­stać codzien­nym wyzwa­niom z więk­szą otwar­to­ścią, pew­no­ścią sie­bie i spon­ta­niczną ela­stycz­no­ścią.

Dr Schwartz wspa­niale wyja­śnia, w jaki spo­sób joga umoż­li­wia nam połą­cze­nie tej postawy roz­bu­dzo­nej cie­ka­wo­ści i współ­czu­cia ze współ­cze­snym zro­zu­mie­niem naszego układu ner­wo­wego. W prze­ci­wień­stwie do tra­dy­cyj­nego modelu: „pedał gazu” (współ­czulny układ ner­wowy) i „pedał hamulca” (przywspół­czulny układ ner­wowy), pre­zen­to­wany przez autorkę bar­dziej holi­styczny opis pomaga nam zro­zu­mieć zna­cze­nie niu­an­sów i czę­ści rucho­mych, róż­nych aspek­tów i celów ela­stycz­nego układu ner­wo­wego. Uzy­skana świa­do­mość pomaga nam lepiej zadbać o nasze indy­wi­du­alne potrzeby i leczyć się z dłu­go­trwa­łej traumy, dostrze­ga­jąc, że praca ta jest zarówno środ­kiem wio­dą­cym do celu, jak i samym celem dyna­micz­nej, stale pogłę­bia­ją­cej się prak­tyki.

Jako aku­punk­tu­rzystka i nauczy­cielka instruk­to­rów jogi wie­lo­krot­nie widzia­łam, że prak­tyka jogi sta­nowi drogę głę­bo­kiej prze­miany dla uczniów, nauczy­cieli i kli­ni­cy­stów. Wyko­rzy­sty­wa­łam pro­ste, przy­stępne metody jogi w służ­bie samo­roz­woju, aby pomóc ludziom ze wszyst­kich śro­do­wisk w przy­swo­je­niu sobie tych zło­żo­nych zasad, bo dzięki temu możemy czer­pać mądrą naukę z trau­ma­tycz­nych doświad­czeń, odzy­sku­jąc zdro­wie oraz auten­tycz­nie doce­nia­jąc wła­sne życie. Jestem głę­boko wdzięczna dr Schwartz za tak piękne nakre­śle­nie sensu, wszech­stron­no­ści i zna­cze­nia prak­tyk jogi w lecze­niu traumy oraz za poka­za­nie nam, jak zako­twi­czyć te prak­tyki we współ­czu­ciu i zrów­no­wa­żo­nym samo­roz­woju.

Tif­fany Cru­ik­shank

PODZIĘKOWANIA

Dru­gim nauczy­cie­lem jogi był mój ojczym Vic­tor Gold­man, który poja­wił się w moim życiu, gdy mia­łam cztery lata. Vic­tor, w zabawny spo­sób pro­wa­dzi­łeś zaję­cia trze­ciej klasy, byśmy ryczeli jak lwy, syczeli jak węże, znaj­do­wali nasze korze­nie i się­gali gałę­ziami słońca. Te prze­za­bawne wspo­mnie­nia sta­no­wią pod­stawę tego, jak dziś uczę jogi. Twoje dobre serce i bez­wa­run­kowa miłość pomo­gły mi w spo­sób nie­oce­niony.

Dzię­kuję rów­nież moim dzie­ciom Elia­nie i Ianowi. Kiedy zosta­łam matką, dopa­dło mnie potężne poczu­cie odpo­wie­dzial­no­ści, które wiąże się ze świa­do­mo­ścią, że moje dzia­ła­nia bez­po­śred­nio wpły­wają na „ucie­le­śnia­nie się” innej osoby. Pamię­tam, jak z nie­po­ko­jem prze­glą­da­łam stos ksią­żek na moim sto­liku noc­nym, zawie­ra­ją­cych porady, jak naj­le­piej wycho­wy­wać dzieci. Pamię­tam też dzień, w któ­rym zda­łam sobie sprawę, że odpo­wie­dzi na to pyta­nie nie znajdę w żad­nej książce. Wtedy nauczy­łam się ufać swo­jej wewnętrz­nej mądro­ści. Dzię­kuję Wam, dzieci, z całego serca.

Jestem rów­nież głę­boko wdzięczna mojemu mężowi Bruce’owi. Pozna­li­śmy się dzięki wspól­nej miło­ści do ruchu, a nasza wędrówka, jako mał­żon­ków i rodzi­ców, była dla mnie wspar­ciem w samo­roz­woju i roz­po­ście­ra­niu skrzy­deł, bym mogła zoba­czyć hory­zont poło­żony dalej niż moje naj­śmiel­sze marze­nia. Dzię­kuję za Twoją wytrwa­łość, Bruce.

Dzię­kuję dr Betty Can­non za mądrą i prze­wod­nią obec­ność w moim życiu, zarówno na płasz­czyź­nie oso­bi­stej, jak i zawo­do­wej. Jestem rów­nież głę­boko wdzięczna dr. Scot­towi Lyon­sowi i zespo­łowi Embody Lab za wizję i wspar­cie mojej sto­so­wa­nej Teo­rii Poli­wa­gal­nej w kur­sie jogi. Podzię­ko­wa­nia swoje kie­ruję także do Ran­dalla Red­fielda za ser­deczne zapro­sze­nie, bym dołą­czyła do rodziny, jaką jest Poly­va­gal Insti­tute. I wresz­cie dr. Ste­phe­nowi Porge­sowi jestem wdzięczna za życz­li­wość i goto­wość do współ­pracy, gdy inte­gro­wa­łam jego pio­nier­skie doko­na­nia z prak­tyką jogi.

Po raz kolejny mia­łam zaszczyt pra­co­wać z uważ­nym i pro­fe­sjo­nal­nym zespo­łem w PESI Publi­shing. Kar­syn Morse dzię­kuję za to, że stwo­rzyła zespół współ­pra­cu­ją­cych ze sobą i tro­skli­wych ludzi. Kate Sam­ple dzię­kuję za to, że była otwarta, zaak­cep­to­wała moją wizję i wspie­rała mnie przy tej książce od początku do końca. Jestem zaszczy­cona, że moją redak­torką była Jenessa Jack­son. Umie­jęt­nie wygła­dziła wszyst­kie „nie­rów­no­ści”, wal­nie przy­czy­nia­jąc się do ulep­sze­nia tek­stu.

Pisząc tę książkę, wie­dzia­łam, że chcę współ­pra­co­wać z foto­gra­fem, który za pomocą zdjęć mógłby pomóc mi w prze­ka­za­niu uczuć zwią­za­nych z prak­tyką jogi. Jestem wdzięczna Jes­sice Kimak za to, że zgłę­biła moją wizję, za jej dba­łość o szcze­góły i sta­ran­ność przy two­rze­niu odpo­wied­nich zdjęć, które oży­wiają tę książkę.

Wyrazy wdzięcz­no­ści kie­ruję też do przy­ja­ciół, któ­rzy inspi­rują mnie swoją otwar­to­ścią i chę­cią nie­sie­nia pomocy w tym skom­pli­ko­wa­nym świe­cie. Dzię­kuję Katie Hay­den-Lewis za towa­rzy­sze­nie mi w tej wędrówce przez ostat­nie trzy­dzie­ści lat. Jestem bar­dzo wdzięczna za nasz wspólny śmiech i sza­cu­nek dla tego, co święte. Pri­tham Kaur Khalsa, cho­ciaż już nie żyjesz i nie możesz prze­czy­tać tych słów, ni­gdy nie zapo­mnę Cie­bie i tego dnia, kiedy zabra­łaś mnie na zaję­cia jogi, co zawa­żyło na moim życiu.

SŁOWO WSTĘPNE

Po raz pierw­szy zetknę­łam się z jogą w 1979 roku, kiedy mia­łam sie­dem lat, a było to pod­czas rodzin­nych waka­cji w aśra­mach w Pen­syl­wa­nii i w sta­nie Nowy Jork. Mam dwa wyraźne wspo­mnie­nia z tych podróży. Pierw­sze wiąże się z sie­dze­niem w pokoju dla dzieci, gdzie dowie­dzia­łam się o świe­tle, które mieszka w każ­dym z nas, i poczu­łam wtedy cie­pło i spo­kój w ciele. Dru­gie wspo­mnie­nie to udział w wie­czor­nym rytu­ale w dużej led­wie co oświe­tlo­nej sali wypeł­nio­nej śpie­wem i zapa­chem palą­cych się kadzi­deł. Ludzie jeden po dru­gim szli na przód pomiesz­cze­nia, by otrzy­mać śak­ti­pat, a więc swo­isty prze­kaz ener­gii, w ramach któ­rego guru używa swo­jego wewnętrz­nego świa­tła, by roz­pa­lić lub obu­dzić świa­tło innej osoby. Szłam na przód sali z matką i ojczy­mem, aż dotar­li­śmy do Swa­miego Muk­ta­nandy, który dotknął czub­ków naszych głów pawim pió­rem. Naza­jutrz wró­ci­li­śmy do domu. Kilka tygo­dni póź­niej nasz dom sta­nął w pło­mie­niach, spło­nęło wszystko w środku. Matka i ojczym mieli nie­sa­mo­wite poczu­cie, że śak­ti­pat roz­pa­lił coś wię­cej niż tylko nasze wewnętrzne świa­tło.

W trak­cie pożaru prze­by­wa­łam u ojca, bo moi rodzice roz­wie­dli się burz­li­wie, gdy mia­łam cztery lata. Moim wcze­snym wspo­mnie­niom ich kłótni do dziś towa­rzy­szy nie­ja­sne uczu­cie stra­chu i samot­no­ści. Od tego momentu moje życie defi­nio­wał rytm podró­żo­wa­nia tam i z powro­tem mię­dzy dwoma wyraź­nie róż­nymi domami. Naj­le­piej czu­łam się z matką i ojczy­mem, któ­rzy byli psy­cho­te­ra­peu­tami i zachę­cali mnie do otwar­tego wyra­ża­nia emo­cji. W prze­ci­wień­stwie do nich w towa­rzy­stwie ojca i maco­chy czu­łam się nie­swojo i nie­pew­nie, bo kła­dli nacisk na naukę i wie­dzę, z gruntu odrzu­ca­jąc lub igno­ru­jąc moje emo­cje. Gdy z nimi prze­by­wa­łam, nie­wy­ra­żone gniew, zazdrość i żal gro­ma­dziły się we mnie, prze­cią­ża­jąc moje młode ciało.

Mama powie­działa mi o poża­rze przez tele­fon. Bałam się i byłam smutna, ale uda­wa­łam, że nic mi nie jest – oto pozorna siła, którą ugrun­to­wano we mnie w domu mojego ojca – ponie­waż czu­łam, że nie pora­dzę sobie z wła­snym smut­kiem. Pomię­dzy roz­wo­dem rodzi­ców a poża­rem, a więc przed moimi ósmymi uro­dzi­nami, mia­łam dwa prze­ży­cia, które głę­boko pod­ko­pały moje poczu­cie bez­pie­czeń­stwa w świe­cie. W rezul­ta­cie głę­boko we mnie wciąż docho­dzi do głosu świa­do­mość nie­za­ko­rze­nie­nia.

Moje doświad­cze­nia z jogą dały mi poczu­cie wol­no­ści i lek­ko­ści, które posłu­żyły jako potężne anti­do­tum na poczu­cie straty domi­nu­jące we wcze­snych latach mojego życia. Gdy byłam w trze­ciej kla­sie, ojczym przy­cho­dził do naszej szkoły w każdy pią­tek i uczył moją klasę jogi. Uda­wa­li­śmy kobry, wiel­błądy, koty i krowy. Wyda­wa­li­śmy śmieszne dźwięki i śmia­li­śmy się. Moja wyobraź­nia pomo­gła mi wyjść poza ławę szkolną, książki, liczby i mapy, które wypeł­niały klasę. Mogłam na moment zapo­mnieć o stra­cie domu stra­wio­nego przez ogień. Zyski­wa­łam chwile wytchnie­nia od zmar­twień. Byłam drze­wem z korze­niami się­ga­ją­cymi głę­boko w zie­mię i gałę­ziami doty­ka­ją­cymi nieba. Byłam dzi­kim lwem, który potra­fił odważ­nie ryczeć. Byłam pół­księ­ży­cem obda­rza­ją­cym bla­skiem wszyst­kich na świe­cie.

W kolej­nych latach zaję­cia jogi, które pozwo­liły mi przejść przez ten trudny, klu­czowy rok, ode­szły w zapo­mnie­nie. Czu­łam się coraz bar­dziej nie­swojo i nie­zręcz­nie z powo­dów, któ­rych nie mogłam zro­zu­mieć. Dopiero po latach zda­łam sobie sprawę, że prze­peł­nia mnie wstyd z powodu ran z dzie­ciń­stwa, że nie­mal pochło­nął mnie w cało­ści. Gdy poszłam na stu­dia, to poczu­cie wstydu i bez­war­to­ścio­wo­ści prze­ja­wiało się jako nie­po­kój i panika. Mia­łam chro­niczne wra­że­nie nie­do­pa­so­wa­nia do oto­cze­nia, więc aby prze­trwać, brnę­łam coraz bar­dziej w wyob­co­wa­nie. Sta­łam się tak mała, jak to tylko moż­liwe. Stłam­si­łam swoje wewnętrzne świa­tło i nauczy­łam się ukry­wać. Swój ból masko­wa­łam dzięki dobrze roz­wi­nię­tej zdol­no­ści do uda­wa­nia, że wszystko ze mną jest w porządku – mimo że w głębi ducha czu­łam się, jak­bym umie­rała.

Odci­na­łam się od swo­ich emo­cji coraz bar­dziej aż do ostat­niego roku stu­diów, kiedy to kole­żanka zapro­siła mnie na zaję­cia jogi. Świa­domy oddech i ruch były jak powrót do domu. W ciągu roku roz­po­czę­łam codzienną prak­tykę i poszłam na tera­pię. Pod kie­run­kiem oka­zu­ją­cych mi współ­czu­cie i tro­skę nauczy­cieli jogi i psy­cho­te­ra­peu­tów nauczy­łam się ufać wła­snej zdol­no­ści do radze­nia sobie z falami emo­cji, które poja­wiały się na macie do jogi i w szer­szym świe­cie. Zaak­cep­to­wa­łam to, że w wędrówce do uzdro­wie­nia konieczne jest, bym obna­żyła swój ból przed innymi. Doszłam do wnio­sku, że cho­ciaż nie możemy zmie­nić tego, co wyda­rzyło się w prze­szło­ści, życie tu i teraz daje nam moż­li­wość kształ­to­wa­nia jutra.

Powo­do­wana pra­gnie­niem, by lepiej zro­zu­mieć rela­cję mię­dzy cia­łem a umy­słem, ukoń­czy­łam szko­le­nie dla nauczy­cieli jogi, stu­dia magi­ster­skie z psy­cho­lo­gii soma­tycz­nej, a następ­nie stu­dia dok­to­ranc­kie z psy­cho­lo­gii kli­nicz­nej. Od tego czasu poświę­ci­łam się lecze­niu stresu poura­zo­wego poprzez roz­wój inte­gra­cyj­nego modelu lecze­nia umy­słu i ciała, który obej­muje psy­cho­lo­gię soma­tyczną, tera­pię odwraż­li­wia­nia i prze­twa­rza­nia za pomocą ruchów gałek ocznych (EMDR), uważ­ność i jogę tera­peu­tyczną.

W 2012 roku pozna­łam dr Ste­phena Porgesa, któ­rego Teo­ria Poli­wa­galna rady­kal­nie zmie­niła podej­ście do lecze­nia traumy. Jego dzia­łal­ność to prze­peł­niona współ­czu­ciem próba zro­zu­mie­nia obja­wów stresu poura­zo­wego z per­spek­tywy fizjo­lo­gicz­nej – pomaga nam dostrzec, dla­czego oddy­cha­nie, ruch i poży­teczne rela­cje spo­łeczne są klu­czo­wymi ele­men­tami pro­cesu lecze­nia. W isto­cie są to te same czyn­niki, które moi ucznio­wie wska­zują jako naj­bar­dziej korzystne w naszych zaję­ciach jogi. Na dro­dze do uzdro­wie­nia potrze­bu­jemy bez­piecz­nych inte­rak­cji spo­łecz­nych tak samo jak samej prak­tyki jogi. Zaczę­łam współ­pra­co­wać z dr. Porge­sem, aby uczyć sto­so­wa­nej Teo­rii Poli­wa­gal­nej w obrę­bie jogi, co przy­czy­niło się do powsta­nia tej książki.

Na jej stro­nach ofe­ruję Czy­tel­ni­kowi filo­zo­fię i prak­tykę jogi, które kon­se­kwent­nie spro­wa­dzają mnie zawsze na wła­ściwe miej­sce. Mam wielką nadzieję, że dzięki tej książce Czy­tel­nik będzie mógł połą­czyć się z mądro­ścią obecną w jego wła­snym ciele, umy­śle i ducho­wo­ści. Niech ta wędrówka z prze­wod­ni­kiem pomoże wszyst­kim pogłę­bić poczu­cie nie­za­chwia­nego spo­koju i rów­no­wagi, pro­mie­niu­jące z naszego wewnętrz­nego świa­tła na cały świat.

Arielle Schwartz

WPROWADZENIE

Życie ludz­kie to wielka wędrówka obej­mu­jąca radość i ból, miłość i stratę. Chwile stresu to nie­uchron­ność w naszym zło­żo­nym świe­cie, ponadto wielu z nas co naj­mniej raz doświad­cza trau­ma­tycz­nego prze­ży­cia. Trauma, zgod­nie z defi­ni­cją, to każde prze­ra­ża­jące, szo­ku­jące lub zagra­ża­jące życiu zda­rze­nie, które nas prze­ra­sta – nie potra­fimy sobie z nim pora­dzić fizycz­nie ani prze­two­rzyć go emo­cjo­nal­nie. Może obej­mo­wać poje­dyn­czy, odosob­niony incy­dent lub, w przy­padku traumy zło­żo­nej, odzwier­cie­dlać nagro­ma­dze­nie powta­rza­ją­cych się, prze­wle­kłych zda­rzeń. Nie­kiedy rany takie powstają już w dzie­ciń­stwie, bo zanie­dby­wano nas lub znę­cano się nad nami. Dla wielu to oso­bi­ste cier­pie­nie jest potę­go­wane przez traumę zbio­rową, która sta­nowi efekt pan­de­mii, zmian kli­ma­tycz­nych lub sys­te­mo­wego rasi­zmu.

Wielu z nas nosi w sobie rów­nież rany z dzie­dzic­twa w postaci nie­za­le­czo­nej traumy z poprzed­nich poko­leń, które są prze­ka­zy­wane w for­mie napię­cia emo­cjo­nal­nego i fizycz­nego. Te ukryte rany mogą pro­wa­dzić do więk­szej podat­no­ści na lęk i depre­sję, na zespół stresu poura­zo­wego (PTSD) oraz na nie­wy­ja­śniony medycz­nie prze­wle­kły ból i cho­roby. W efek­cie możemy poczuć się wyob­co­wani w swoim ciele i stra­cić zdol­ność do pełni doznań.

Trauma może nie tylko odciąć nas od wła­snego ciała, ale także spra­wić, że poczu­jemy się wyko­rze­nieni z ziemi, po któ­rej stą­pamy. Możemy czuć zalew natręt­nych doznań lub emo­cji, być nad­wraż­liwi na oto­cze­nie oraz uni­kać ludzi lub miejsc, które przy­po­mi­nają nam o trau­ma­tycz­nym prze­ży­ciu. Mogą nakrę­cać nas lęk i panika, możemy pra­gnąć odcię­cia się z powodu zmę­cze­nia i depre­sji lub naprze­mien­nie zdra­dzać objawy wyso­kiego i niskiego pobu­dze­nia. Być może nie mamy wyraź­nych wspo­mnień kon­kret­nego trau­ma­tycz­nego wyda­rze­nia, bo miało ono miej­sce, gdy byli­śmy mali, lub dla­tego, że stres trau­ma­tyczny zakłóca naszą zdol­ność do przy­wo­ły­wa­nia obra­zów. Mimo to ciało na­dal nosi w sobie brze­mię traumy w postaci napię­cia, prze­wle­kłego bólu lub cho­roby. Jeśli trau­ma­tyczne prze­ży­cia dotknęły nas w dzie­ciń­stwie, praw­do­po­dob­nie doświad­czamy rów­nież wstydu, który może obni­żać poczu­cie wła­snej war­to­ści i zdol­ność do nawią­zy­wa­nia budu­ją­cych rela­cji z innymi.

W swej isto­cie joga tera­peu­tyczna to ścieżka uzdra­wia­nia słu­żąca jako pomost mię­dzy psy­chiką a cia­łem. Słowo psy­che wywo­dzi się ze sta­ro­żyt­nej Gre­cji i jest czę­sto tłu­ma­czone jako „dusza”, nasza nie­śmier­telna esen­cja. Słowo joga pocho­dzi z san­skrytu i jest tłu­ma­czone jako „jarzmo, połą­cze­nie lub zjed­no­cze­nie” ciała, umy­słu, odde­chu i duszy. Joga tera­peu­tyczna łączy te dwie mądro­ści jako spo­sób wspie­ra­nia czło­wieka w obli­czu nie­ko­rzyst­nych lub trud­nych wyda­rzeń życio­wych. Ścieżka jogi obej­muje nie tylko pozy­cje fizyczne, świa­dome oddy­cha­nie i uważ­ność, ale też ofe­ruje duchową per­spek­tywę, która pozwala nam lepiej dostrzec, że trau­ma­tyczne wyda­rze­nia mogą być kata­li­za­to­rami roz­woju. Nie ozna­cza to, że do trau­ma­tycz­nych prze­żyć doszło z kon­kret­nego powodu; raczej odwrot­nie, wszy­scy mamy w sobie zdol­ność do czer­pa­nia poczu­cia sensu ze swo­jego cier­pie­nia. Zobo­wią­zu­jemy się do świę­tego zada­nia, jakim jest zaję­cie się swoim bólem, roz­pa­czą i żalem, a wtedy możemy stwo­rzyć dla sie­bie sen­sowną przy­szłość.

Książka ta popro­wa­dzi Czy­tel­nika świętą ścieżką jogi, aby uła­twić odważną wędrówkę w głąb samo­po­zna­nia, która pomoże uwol­nić ciało i umysł od szko­dli­wych skut­ków traumy. Jeśli jesteś tera­peutą lub nauczy­cie­lem jogi, dowiesz się, jak prze­pro­wa­dzić swo­ich klien­tów czy uczniów przez te prak­tyki. Ucznio­wie czę­sto dostrze­gają poten­cjał jogi w lecze­niu traumy, nato­miast nie wszy­scy nauczy­ciele są świa­domi tego pro­blemu i w rezul­ta­cie nie wie­dzą, jak odno­sić się do uczniów, któ­rzy na zaję­ciach zma­gają się z bólem fizycz­nym lub stre­sem emo­cjo­nal­nym. Zara­zem wielu tera­peu­tów prze­szko­lo­nych w lecze­niu traumy nie wie, jak zin­te­gro­wać zasady i prak­tyki jogi w swo­jej pracy z klien­tami. Ta książka pomaga wypeł­nić tę lukę.

Poprzez pro­ces wsłu­chi­wa­nia się w dozna­nia pły­nące z ciała uzy­sku­jemy moż­li­wość zba­da­nia, w jaki spo­sób uczu­cie dys­kom­fortu może pro­wa­dzić do poru­sza­nia się w intu­icyjny spo­sób, który pomoże nam natu­ral­nie uwol­nić napię­cie (Fogel, 2009). Zamiast tłu­mić swoje odczu­cia lub pró­bo­wać kon­tro­lo­wać ciało, zachę­cani jeste­śmy w ramach tych prak­tyk do zaufa­nia swo­jej intu­icji. Możemy dosto­so­wać prak­tyki zawarte w tej książce do swo­ich indy­wi­du­al­nych potrzeb poprzez uważne wsłu­chi­wa­nie się we wła­sne dozna­nia i reago­wa­nie za pomocą ruchu, który jest cha­rak­te­ry­styczny dla nas samych. Jeśli w któ­rym­kol­wiek momen­cie nasza wędrówka w kie­runku ucie­le­śnie­nia wyda się przy­tła­cza­jąca, wiedzmy, że możemy szu­kać wspar­cia u psy­cho­te­ra­peuty prze­szko­lo­nego w lecze­niu traumy i nauczy­ciela jogi tera­peu­tycz­nej. W isto­cie więk­szość z nas czer­pie poży­tek z tro­skli­wej i peł­nej współ­czu­cia obec­no­ści innych ludzi w naszym życiu, osób, które poma­gają nam skie­ro­wać uwagę na wła­sny ból.

Roz­dział 1 to począ­tek oso­bi­stej wędrówki poprzez wpro­wa­dze­nie do ośmiu czło­nów jogi w uję­ciu tera­peu­tycz­nym. Celem roz­działu jest pomoc w sku­pie­niu uwagi na uzdra­wia­ją­cej mocy chwili obec­nej. Zapre­zen­to­wane prak­tyki pomogą nam zyskać poczu­cie bez­pie­czeń­stwa, gdy coraz swo­bod­niej posłu­gu­jemy się narzę­dziami do roz­wi­ja­nia świa­do­mego ucie­le­śnie­nia. W roz­dziale 2 pozna­jemy neu­ro­ana­to­mię połą­cze­nia umysł–ciało, które leży u pod­staw sku­tecz­no­ści prak­tyk jogi. Roz­dział ten, oparty na zasa­dach Teo­rii Poli­wa­gal­nej i neu­ro­nauki afek­tyw­nej, pomoże nam lepiej zro­zu­mieć, w jaki spo­sób nasz mózg i ciało reagują na stres. Co wię­cej, prak­tyki te „kar­mią” układ ner­wowy i zapew­niają więk­szą rów­no­wagę ciała i umy­słu.

Roz­dział 3 to dal­sza wędrówka w kie­runku ucie­le­śnie­nia poprzez inte­gra­cję zasad psy­cho­lo­gii soma­tycz­nej i tera­pii zorien­to­wa­nych na ciało z tra­dy­cją jogi. Prak­tyki uka­zane w tym roz­dziale kon­cen­trują się na ener­ge­ty­zo­wa­niu ciała za pomocą instynk­tow­nych ruchów, które pomogą nam wyjść z wzor­ców zamro­że­nia, ucieczki, walki lub omdle­nia. Na dal­szym eta­pie, w roz­dziale 4, zachę­cani jeste­śmy do uspo­ko­je­nia ciała i umy­słu za pomocą rege­ne­ru­ją­cych prak­tyk, które powo­dują deli­katne otwar­cie fizycz­nego i ducho­wego serca. Roz­dział 5 to kres tej wędrówki – pro­wa­dzi nas do opra­co­wa­nia sper­so­na­li­zo­wa­nej prak­tyki jogi na rzecz wła­snego samo­roz­woju. Załącz­nik zawiera wska­zówki dla tera­peu­tów i nauczy­cieli jogi, jak opra­co­wać sekwen­cję pozy­cji dla indy­wi­du­al­nego klienta lub ucznia, a także pre­zen­tuje ramy do stwo­rze­nia sze­ścio­ty­go­dnio­wych tera­peu­tycz­nych zajęć jogi dla grup.

Zapra­szam cię, Czy­tel­niku, do otwar­cia się na tę udu­cho­wioną i zara­zem ucie­le­śnioną wędrówkę ku zdro­wiu. To ogromny zaszczyt, że mogę być twoją prze­wod­niczką. Każda część tej książki koń­czy się kon­kretną prak­tyką, która pomoże zasto­so­wać teo­rię i zin­te­gro­wać infor­ma­cje w obrę­bie wła­snego doświad­cze­nia, z zacho­wa­niem miej­sca na reflek­sję i spi­sa­nie swo­ich prze­żyć. Jako że sto­su­nek do tych prak­tyk będzie naj­praw­do­po­dob­niej ewo­lu­ował z bie­giem czasu, zachę­cam cię do regu­lar­nego powra­ca­nia do wcze­śniej­szych frag­men­tów książki. Oso­bi­ste zapi­ski posłużą za wyznacz­niki wła­snej prze­miany. Lecze­nie z traumy wymaga czasu i cier­pli­wo­ści, jed­nak dzięki prak­tyce możemy zwięk­szyć swoje poczu­cie wol­no­ści we wła­snym ciele i umy­śle. Mam nadzieję, że po wkro­cze­niu na jogiczną ścieżkę samo­po­zna­nia pozo­sta­nie w tobie, Czy­tel­niku, bez­cenna cie­ka­wość życia.

Arielle Schwartz

ROZ­DZIAŁ 1

JOGICZNA ŚCIEŻKA LECZENIA TRAUMY

Trau­ma­tyczne prze­ży­cia mogą spra­wić, że poczu­jemy się roz­darci, jak­by­śmy stra­cili istotną część sie­bie. Możemy pozo­sta­wać w sta­nie nie­prze­rwa­nej czuj­no­ści, co czę­sto obja­wia się napię­ciem w ciele, tak jak­by­śmy przy­go­to­wy­wali się na kolejne szo­ku­jące wyda­rze­nie lub strasz­liwą stratę. Możemy rów­nież odciąć się od swo­ich emo­cji i doznań cie­le­snych, by ode­pchnąć od sie­bie trudne uczu­cia i wspo­mnie­nia z prze­szło­ści. Jed­nak wypie­ra­nie bole­snych uczuć kom­pli­kuje odczu­wa­nie pozy­tyw­nych doświad­czeń: miło­ści, rado­ści i spo­koju. Lecze­nie traumy to mię­dzy innymi zachęta do zaprzy­jaź­nie­nia się ze swoim cia­łem, a to musi się doko­nać w tem­pie, które sza­nuje nasze oso­bi­ste potrzeby, byśmy mogli roz­wi­nąć odpo­wied­nie zasoby i w osta­tecz­nym roz­ra­chunku potra­fili ze współ­czu­ciem skon­fron­to­wać się z trud­nymi emo­cjami, nie­po­ko­ją­cymi obja­wami i stre­su­ją­cymi wspo­mnie­niami.

Ten roz­dział wpro­wa­dza nas na jogiczną ścieżkę powrotu do zdro­wia po prze­ży­ciu traumy. Cho­ciaż wiele osób w pierw­szym odru­chu myśli o jodze jako o prak­tyce fizycz­nej, jest to rów­nież filo­zo­fia pro­wa­dząca czło­wieka do życia, w któ­rym są sens i cel. Dla­tego w roz­dziale tym oma­wiamy tera­peu­tyczne podej­ście do ośmiu czło­nów ścieżki jogicz­nej obej­mu­ją­cej zasady etyczne, pozy­cje fizyczne, świa­dome oddy­cha­nie i prak­tyki medy­ta­cyjne, które sku­piają się na uzdra­wia­ją­cej mocy chwili obec­nej. Dzięki tym pod­sta­wom zoba­czymy, że wszyst­kie prak­tyki pre­zen­to­wane w tej książce odzwier­cie­dlają owe osiem czło­nów zasto­so­wa­nych w lecze­niu traumy.

Etapy wychodzenia z traumy

Wycho­dze­nie z traumy prze­biega eta­pami. Pierw­szy obej­muje roz­wi­ja­nie poczu­cia bez­pie­czeń­stwa w chwili obec­nej, w miarę jak powięk­szamy swoją zdol­ność zwra­ca­nia uwagi na wła­sne emo­cje i dozna­nia cie­le­sne w duchu peł­nej akcep­ta­cji. Drugi polega na zwró­ce­niu się ku uczu­ciom i wspo­mnie­niom zwią­za­nym z trau­ma­tycz­nymi prze­ży­ciami. Może to dopro­wa­dzić do trze­ciego etapu wycho­dze­nia z traumy, na któ­rym zrzu­camy brze­mię w ramach pro­cesu żałoby. Wiąże się to z uwol­nie­niem się od szko­dli­wych prze­ko­nań i dłu­go­trwa­łych wzor­ców napię­cia czy blo­ko­wa­nia ener­gii w ciele. Co ważne, te trzy etapy wycho­dze­nia z traumy są raczej okrężne, a nie liniowe. Celem nie jest ukoń­cze­nie serii wska­za­nych kro­ków, ale pozwo­le­nie sobie na swo­bodne poru­sza­nie się po tych sta­diach, co może wią­zać się z powro­tem do wcze­śniej­szego etapu lub doświad­cza­niem kilku eta­pów jed­no­cze­śnie.

Podob­nie joga kri­palu – prak­tyka jogi zachę­ca­jąca do wsłu­chi­wa­nia się w mądrość wła­snego ciała jako prze­wod­nika w poru­sza­niu się, fizycz­nym uzdro­wie­niu i prze­mia­nie ducho­wej – ma rów­nież trzy etapy, rów­no­le­głe do pro­cesu lecze­nia traumy. Pierw­szy nazy­wany jest „świa­domą prak­tyką”, ponie­waż pomaga roz­wi­jać zarówno wytrzy­ma­łość fizyczną, jak i sku­pie­nie psy­chiczne, pro­wa­dząc nas przez pozy­cje – z naci­skiem poło­żo­nym na wzmoc­nie­nie świa­do­mo­ści ciała i odde­chu. Na tym eta­pie odzy­sku­jemy bez­pie­czeń­stwo jako odczu­walne doświad­cze­nie sta­bil­no­ści za każ­dym razem, gdy wcho­dzimy na matę i czu­jemy grunt pod nogami. Z cza­sem uczymy się ufać prze­wi­dy­wal­no­ści tego wspar­cia, jakie zapew­nia mata do jogi. Staje się ona świętą zie­mią, a każdy powrót jest piel­grzymką do ciała, umy­słu, serca i duszy. Na tym eta­pie pomocne może być przy­swo­je­nie sobie struk­tury okre­ślo­nych pozy­cji lub wyzna­cze­nie ram cza­so­wych dla prak­tyki. Zazwy­czaj zaleca się, aby na tym eta­pie mieć otwarte oczy, ponie­waż może to pomóc w odbie­ra­niu sygna­łów w pomiesz­cze­niu, które przy­po­mi­nają nam, że jeste­śmy bez­pieczni. Korzystne jest rów­nież wyko­ny­wa­nie prak­tyk rucho­wych i odde­cho­wych, które poma­gają poczuć, że jeste­śmy wzmoc­nieni i ugrun­to­wani.

Drugi etap prak­tyki jogi kri­palu, znany jako „utrzy­my­wa­nie pozy­cji”, zachęca nas do pod­da­nia się wewnętrz­nemu doświad­cze­niu. Teraz prze­no­simy swoją uwagę do wewnątrz, pozo­sta­jąc w okre­ślo­nej pozy­cji przez dłuż­szy czas i zamy­ka­jąc oczy, aby dostrzec sub­telne ruchy odde­chu i odczu­cia wewnętrzne. To „pogłę­bia­nie” polega na odno­sze­niu się do wła­snych doświad­czeń z cie­ka­wo­ścią, co wię­cej pozwa­lamy sobie na bycie z dozna­niami i wszel­kimi sko­ja­rze­niami czy wspo­mnie­niami, które poja­wiają się w ramach tego pro­cesu. Cho­ciaż możemy zauwa­żyć u sie­bie skłon­ność do oce­nia­nia, czy nasze uczu­cia są „dobre”, czy „złe”, ten etap prak­tyki to zapro­sze­nie, by bez osą­dza­nia przyj­rzeć się, co się dzieje, gdy uczest­ni­czymy w swoim wła­snym doświad­cze­niu soma­tycz­nym. Osta­tecz­nie możemy zacząć badać obszar napię­cia w swoim ciele. Na przy­kład być może oddy­chamy, czu­jąc napię­cie w klatce pier­sio­wej lub gar­dle, gdy badamy otwie­ra­jącą pozy­cję, która przy­wo­łuje wspo­mnie­nia z cza­sów, gdy musie­li­śmy chro­nić swoje serce. Gdy uwal­niamy brze­mię trau­ma­tycz­nych prze­żyć z prze­szło­ści, naj­czę­ściej jako etap pro­cesu uzdra­wia­nia poja­wiają się takie uczu­cia jak żal. Przy odpo­wied­nim wspar­ciu deli­katne otwar­cie, które towa­rzy­szy wraż­li­wo­ści emo­cjo­nal­nego uwol­nie­nia, może pro­wa­dzić do nowego poczu­cia wol­no­ści w ciele i umy­śle.

W osta­tecz­nym roz­ra­chunku wycho­dze­nie z traumy jest zarówno oso­bi­stą, jak i zbio­rową wędrówką. Uzdro­wie­nie pozwala nam poczuć głę­boko, że nale­żymy do tego świata, a odzy­ska­nie wła­snego ciała sil­nie wiąże się z naszą rela­cją z zie­mią. Joga zachęca do wczu­wa­nia się i wsłu­chi­wa­nia w swoje ciało poprzez zwra­ca­nie uwagi na punkty jego stycz­no­ści z zie­mią pod nami i osa­dza­nie ener­gii w gra­wi­ta­cji. W nie­któ­rych przy­pad­kach powrót do ziemi pro­wa­dzi do uświa­do­mie­nia sobie histo­rycz­nych i teraź­niej­szych zabu­rzeń rów­no­wagi na naszej pla­ne­cie, takich jak zmiany kli­ma­tyczne i nie­zli­czone okru­cień­stwa wobec rdzen­nej lud­no­ści i jej tery­to­riów. Zamiast pogrą­żać się w bez­na­dziei, dzięki jodze możemy przy­nieść poży­tek temu cier­pią­cemu światu. Roz­wi­jamy w sobie poczu­cie, że nowa, lep­sza przy­szłość jest moż­liwa, jed­no­cze­śnie pozwa­lamy sobie na widze­nie sie­bie i świata takimi, jacy jeste­śmy. To napię­cie wyni­ka­jące z prze­ci­wieństw staje się żyzną glebą, w któ­rej można zasiać nasiona zmian.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki