15,00 zł
Opowiadanie "Trudności w nauce" opisuje świat pełen przemocy, od której nie ma ucieczki nawet wtedy, gdy próbuje się uciec. Pełne drapieżności obyczaje panują bowiem we wszystkich państwach Północy. Czy królują one jednak w sercach wszystkich mieszkańców?...
Opowiadanie stanowi pierwszą część powieści pt. "Język wilczy".
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 34
Bardzo trudno było Agnes zrozumieć język wilczy; nie tylko z powodu tego, że
zawierał on specyficzne, gardłowe dźwięki i że przechodził często w warczenie.
Agnes warczeć nie umiała, a gniewne tony, których wymagało użycie mowy wilczej,
w jej wykonaniu pełne były mimowolnej łagodności. -Agnes, naucz się porządnie
wilczego!...- mówiły do niej drapieżne zwierzęta. Potem odchodziły o kilka kroków,
przyglądając się jej oczyma, emitującymi światło jak latarki, i powarkiwały,
zdziwione. Albo śmiały się, pełne agresywnej wesołości wypływającej z tego, że
znalazły tak głupie zwierzę pośród siebie. W języku wilczym bowiem nie tylko
zdziwienie, ale nawet radość, wyrażana była na sposób brutalny. Agnes nie miała w
sobie brutalności- tak jakby urodziła się bez niej. Było to jednak coś, czego nauczyło
ją Stado; poza, którą przyjmowała mimowolnie, znajdując się pośród wilków.
Niejednokrotnie nawet, będąc sama, robiła groźne miny i pluła na odległość. Była to-
jak myślała- jej prawdziwa natura. Wilki tolerowały ją, chociaż czuły, że jest w niej
coś innego i obcego. Było tak od zawsze. Wilczość Agnes była jak gdyby udawana.
Koledzy ze Stada odczuwały ją jako coś dziwnego- niezawodny instynkt mówił im
przecież, że Agnes jest w swoim zachowaniu zupełnie szczera. Gdzie leżało jednak
oszustwo, obecność którego wilki wyczuwały może jeszcze silniej?… Wilki patrzały
na Agnes z powątpiewaniem.
-I to jest wilk?...- wyrwało się kiedyś siedzącemu pod drzewem Vercyngetoryksowi,
który przyglądał się Agnes z pewnej odległości. Inne wilki, które stały obok niego,
również zaczęły wpatrywać się w Agnes.
-Niby ma łapy… Takie jak my mamy- powiedział Burzum z ociąganiem. -Niby ma
ogon…- znów spojrzał na nią krytycznym okiem, z trudnym do rozszyfrowania
wyrazem pyska. -I wyć też niby potrafi…- powiedział inny wilk, którego imienia nie
pamiętam. -Ciężka sprawa… - błysnął ślepiami inny. Agnes, nieświadoma tego, że o
niej rozmawiają. Po chwili spojrzała na grupkę. Różnica między resztą wilków a
Agnes uwidoczniła się, kiedy oczy Agnes spotkały oczy Vercyngetoryksa. I choć
wyglądały one tak samo, ich wyraz był zupełnie odmienny. Agnes patrzała tak, jak
gdyby w jej oczach jaśniał pełen pogody uśmiech. Czy było to coś złego?… Nie, ale
z pewnością nie było to typowo wilcze- dlatego należało się mieć na baczności...