Jak prowadzić dom, kiedy toniesz - KC Davis - ebook + audiobook

Jak prowadzić dom, kiedy toniesz ebook i audiobook

Davis KC

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Bałagan nie jest kwestią moralną. Obowiązki domowe powinny poprawiać komfort życia, a nie być celem samym w sobie. To, jak wygląda twój dom, nie świadczy o tym, jakim jesteś człowiekiem. Jak prowadzić dom, kiedy toniesz proponuje zupełnie nowe spojrzenie na prace domowe i podsuwa konkretne porady, jak sprawić, by prowadzenie domu było aktem dobroci dla siebie z przyszłości, a nie kolejnym ciężarem.

Metoda KC Davis polega między innymi na wypracowaniu schematów przystosowanych do możliwości, poszukiwaniu kreatywnych sposobów pokonywania przeszkód czy sprzątaniu z doskoku. Przede wszystkim jednak uczy, jak przyglądać się swoim potrzebom, zmieniać to, co nie działa, i upraszczać to, co zbyt skomplikowane. A także:

• Jak patrzeć na obowiązki w sposób funkcjonalny

• Jak powstrzymać negatywny monolog wewnętrzny

• Jak pozwolić sobie na odpoczynek, nawet jeśli czegoś się nie skończyło

• Jak zmotywować się do dbania o własną przestrzeń

Ma to służyć zwłaszcza tym, dla których obowiązki domowe są szczególnym wyzwaniem: osobom w kryzysie zdrowia psychicznego, zmagającym się z chorobą lub traumą czy jednostkom nieneurotypowym. Pełne współczucia nastawienie pozwala pozbyć się poczucia winy za bałagan w domu i zrobić pierwszy krok w stronę większego komfortu życia.

Miliony ludzi posłuchało KC Davis i przestało się martwić.

Pełne współczucia podejście i praktyczne porady zjednały jej ponad półtora miliona obserwujących na TikToku. Jak prowadzić dom, kiedy toniesz jest bestsellerem „USA Today” i Amazona.

Tam gdzie nadążanie za pracami domowymi wydaje się pracą na pełny etat, KC Davis proponuje subtelne, ale rewolucyjne podejście, które pomoże utrzymać dom w ryzach. Mieszkanie wcale nie musi wyglądać jak na okładce magazynu wnętrzarskiego, by spełniać swoją funkcję ‒ więc naucz się doceniać bałagan.

„Oprah Daily”

Autorka, mama dwójki dzieci zmagająca się z depresją poporodową i ADHD, przedstawia skuteczne i nieszablonowe sposoby na utrzymanie funkcjonalnego porządku w chwilach obniżonego samopoczucia. Uświadamia, że nikt na łożu śmierci nie żałuje, że tak mało czasu spędził na sprzątaniu, i pokazuje, jak utrzymać porządek bez presji, na swoich zasadach. Idealna lektura nie tylko dla osób zmagających się z bałaganem, ale i perfekcjonistów czujących przymus sprzątania domu na błysk.

Kamila Kozioł

psycholog, terapeutka, autorka książek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 143

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 50 min

Lektor: Agnieszka Baranowska

Oceny
4,2 (280 ocen)
134
91
35
15
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Yanadis
(edytowany)

Dobrze spędzony czas

To nie jest typowy poradnik dbania o dom, raczej spis porad, które pozwalają radzić sobie z ciężarem obowiązków domowych. Autorka jest terapeutką i osobą, która przeżyła kilka kryzysów emocjonalnych, dlatego jej celem było stworzenie czytelnej i inkluzywnej instrukcji ogarniania przestrzeni mieszkalnej i higieny osobistej. Lekturę ułatwia podział na krótkie rozdziały.
30
tuffghosts

Całkiem niezła

Strzepuje trochę tego ciężaru z pleców na poziomie teorii. Część praktyczna w moim przypadku mało przydatna, ale warto mieć z tyłu głowy pewne myśli na ewentualne gorsze chwile.
20
martp12

Dobrze spędzony czas

Bardzo ciepła książka i mimo, że nie do końca jestem odbiorcą tej książki to potrafiłam przenieść zawarte w niej rady na własne życie. Autorka nic nie narzuca, nie mówi jak masz żyć, nie jest to typowy poradnik typu self-help, a bardziej psychologiczne i praktyczne podejście do obowiązków domowych. Polecam!
20
Idiotka

Dobrze spędzony czas

Słyszałam wcześniej opinię, że nie jest to typowy pordanik o sprzątaniu i to prawda. Wydaje się być dobrą książka dla każdego i zrobiła na mnie lepsze wrażenie niż się spodziewałam.
10
liszpulka

Dobrze spędzony czas

Inkluzywna literatura, przydatna zwłaszcza dla osób z ADHD, neuroatypowych lub w kryzysie zdrowia psychicznego. Jest to poradnik, dość nietypowy, bo nie ma tam ani słowa o „idealnej organizacji” czy „perfekcyjnym układzie sprzętów domowych”. No nie. Jest jak w tytule - prosty, pełen samo-współczucia i zrozumienia tekst o tym, jak uczynić swoje mieszkanie funkcjonalnym, gdy nie ma się zasobów na jakiejkolwiek regularne działania. Książka bardzo mnie wzruszyła, poszerzyła perspektywę, przekonała, że podstawową funkcją domu jest jego funkcjonalność, a sprzątanie nie ma wartości moralnej. To ważna pozycja na rynku poradników, zdominowanym przez jedyne słuszne wzorce kulturowe. Myślałam nawet, że będzie to pozycja bardziej psychologiczna, ale jednak praktyczne porady i wskazówki przewyższają w treści. Jedynym minusem jak dla mnie jest jednak niedostateczna inkluzywność mimo wszystko - autorka bierze pod uwagę potrzeby osób w spektrum (i obok metafor umieszcza ich proste niesymboliczne ...
10

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału How to Keep Ho­use While Drow­ning: A Gen­tle Ap­pro­ach to Cle­aning and Or­ga­ni­zing
Prze­kład KA­MILA SLA­WIN­SKI
Wy­dawca KA­TA­RZYNA RUDZKA
Re­dak­torka pro­wa­dząca DO­MI­NIKA PO­PŁAW­SKA
Re­dak­cja IDA ŚWIER­KOCKA
Ko­rekta AGNIESZKA RADTKE, BE­ATA WÓJ­CIK
Pro­jekt okładki PA­TRICK SUL­LI­VAN
Ad­ap­ta­cja pro­jektu okładki ANNA POL
Ilu­stra­cje LY­DIA EL­LEN GRE­AVES
Ko­or­dy­na­torka pro­duk­cji PAU­LINA KU­REK
Zdję­cie na okładce © Olek­sandr Ly­senko / Shut­ter­stock, Inc.
Opra­co­wa­nie gra­ficzne, ła­ma­nie
How to Keep Ho­use While Drow­ning: A Gen­tle Ap­pro­ach to Cle­aning and Or­ga­ni­zing Co­py­ri­ght © 2022 by Ka­the­rine Da­vis Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Ka­mila Sla­win­ski Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Mar­gi­nesy, War­szawa 2023
War­szawa 2023 Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-67674-10-2
Wy­daw­nic­two Mar­gi­nesy Sp. z o.o. ul. Mie­ro­sław­skiego 11A 01-527 War­szawa tel. 48 22 663 02 75re­dak­cja@mar­gi­nesy.com.pl
www.mar­gi­nesy.com.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Książkę tę de­dy­kuję mo­jej ro­dzi­nie

jak czy­tać tę książkę

tę książkę za­pro­jek­to­wano tak, by oka­zała się jak naj­bar­dziej przy­stępna dla czy­tel­ni­ków neu­ro­róż­no­rod­nych. Tekst wy­dru­ko­wano czcionką bez­sze­ry­fową, wy­rów­naną do le­wej, by uła­twić czy­ta­nie. Aka­pity i roz­działy są krót­kie, a naj­waż­niej­sze frag­menty wy­tłusz­czono, co uła­twia sku­pie­nie na nich uwagi, a także zro­zu­mie­nie ich tre­ści. Tam, gdzie po­ja­wiają się me­ta­fory, dla ja­sno­ści oma­wiamy je też na do­słow­nym po­zio­mie.

Pi­sa­łam tę książkę tak, by po­mimo zwię­zło­ści do­głęb­nie oma­wiała każdy pro­blem, a przy tym nie onie­śmie­lała czy­tel­nika. Je­śli jed­nak nie masz siły, po­służ się me­todą na skróty, którą pro­po­nuję: w ten spo­sób zdo­łasz prze­ro­bić wszystko w trzy­dzie­ści mi­nut do go­dziny, w za­leż­no­ści od tego, jak szybko czy­tasz. Za­cznij od pierw­szej strony.

wstęp

w lu­tym 2020 roku uro­dzi­łam dru­gie dziecko. Zda­jąc so­bie sprawę z tego, jak ciężko prze­cho­dzi­łam okres po­po­ro­dowy po pierw­szej ciąży, oraz że mój mąż, który wła­śnie do­stał nową po­sadę, bę­dzie pra­co­wał przez sie­dem dni w ty­go­dniu, stwo­rzy­łam dla sie­bie kom­plek­sowy po­po­ro­dowy plan wspar­cia. Star­sze dziecko miało spę­dzać cztery dni ty­go­dnia w żłobku, przez kilka pierw­szych mie­sięcy człon­ko­wie ro­dziny będą po­ma­gać na zmiany, raz w mie­siącu przyj­dzie pani sprzą­ta­jąca, człon­ki­nie grupy wspar­cia dla mło­dych ma­tek, którą współ­or­ga­ni­zo­wa­łam, wpadną co ja­kiś czas z je­dze­niem albo w czymś po­móc. Nie­zmier­nie by­łam dumna z tego planu, który wziął w łeb, jesz­cze za­nim za­czę­łam go wdra­żać. Trzy ty­go­dnie po po­ro­dzie ogło­szono co­vi­dową kwa­ran­tannę, a cała ta mi­sterna kon­struk­cja ru­nęła w mgnie­niu oka.

Świat skur­czył się wy­jąt­kowo szybko. Dni prze­pły­wały jak je­den nie­prze­rwany ciąg bez­sen­no­ści, pro­ble­mów z kar­mie­niem pier­sią, wy­bu­chów hi­ste­rii u star­szego ma­lu­cha – a wkrótce także de­pre­sji. Otę­piała od izo­la­cji i przy­tło­czona nią, przy­glą­da­łam się, jak mój dom po­grąża się w cha­osie. Co­dzien­nie pró­bo­wa­łam wy­kom­bi­no­wać, jak jed­no­cze­śnie za­dbać o po­trzeby oby­dwojga dzieci, i co wie­czór kła­dłam się spać z po­czu­ciem klę­ski. Le­żąc w łóżku, do­pusz­cza­łam do sie­bie my­śli, które prze­ra­żały mnie tak, że nie śmia­ła­bym wy­po­wie­dzieć ich na głos: „Może po­peł­ni­łam strasz­liwy błąd? Może po­tra­fię być do­brą matką tylko dla je­dy­naka? Może nie na­daję się, by za­trosz­czyć się o dwoje? Nie ro­zu­miem, jak lu­dzie to ogar­niają. Nie daję dzie­ciom tego, czego po­trze­bują”. Któ­re­goś dnia sio­stra za­częła przy­sy­łać mi śmieszne fil­miki z Tik­Toka. Po­wie­działa, że mu­szę so­bie za­in­sta­lo­wać tę apkę, że jej zda­niem pod­nie­sie mnie to na du­chu. Po­słu­cha­łam, a po­tem na­wet zdo­by­łam się na od­wagę, by sama za­po­sto­wać: w cie­szą­cym się po­pu­lar­no­ścią fil­miku śmia­łam się z ka­ta­stro­fal­nego stanu, w ja­kim znaj­do­wał się nasz ro­dzinny dom. W tle sły­chać było, jak pod­śpie­wuję so­bie o wszyst­kich tych cho­ler­nych rze­czach, nad któ­rymi tego dnia nie za­pa­nuję; po­ka­zy­wa­łam uję­cia za­gra­co­nego sa­lonu, zlewu ze stertą brud­nych na­czyń, fo­remkę po en­chi­la­dach, która od trzech dni nada­rem­nie czeka, by ją umyć. W opi­sie za­żar­to­wa­łam: „No trudno, nie bę­dzie jak z żur­nala!” – i do­kle­iłam hasz­tag #kar­mie­nie­pier­sią. Zna­jąc in­ter­ne­tową rze­czy­wi­stość, spo­dzie­wa­łam się, że młode mamy uśmieją się so­li­dar­nie i zgod­nie przy­znają, że zaj­mo­wa­nie się no­wo­rod­kiem to ciężka ba­ta­lia. Za­miast tego do­sta­łam taki ko­men­tarz:

Stało się. Ktoś na­pi­sał to słowo, które prze­śla­do­wało mnie nie­mal przez całe ży­cie. W ko­bietę taką jak ja, kre­atywną ba­ła­ga­niarę z nie­zdia­gno­zo­wa­nym ADHD, to słowo wa­liło bar­dzo mocno i głę­boko. Co noc sły­sza­łam pod­stępny głos, który owi­jał się wo­kół mnie jak wąż i peł­znął do gar­dła, mó­wiąc: „Wi­dzisz? Mó­wi­łem, że nie dasz rady”. Za­wo­dowe do­świad­cze­nie w pracy te­ra­peutki nie­raz mi po­ka­zy­wało, że po­czu­cie przy­tło­cze­nia nie równa się oso­bi­stej po­rażce – ale jak więk­szość czy­tel­ni­ków wie, prze­paść mię­dzy ro­zu­mem a uczu­ciami nie­rzadko oka­zuje się nie do prze­sko­cze­nia. W tam­tym mo­men­cie nie po­tra­fi­łam po­stą­pić ina­czej jak tylko zin­ter­na­li­zo­wać to kłam­stwo: fakt, że nie po­tra­fię utrzy­mać po­rządku w domu, wprost do­wo­dzi głę­bo­kiej skazy mo­jego cha­rak­teru, jaką jest le­ni­stwo.

To twier­dze­nie nie miało nic wspól­nego z prawdą. Sta­ran­nie wy­szu­ka­łam in­for­ma­cje i po za­pla­no­wa­niu wszyst­kiego w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach uro­dzi­łam dziecko bez znie­czu­le­nia, co trzy go­dziny ścią­ga­łam mleko z piersi, by moja có­reczka, prze­by­wa­jąca na od­dziale in­ten­syw­nej te­ra­pii dla no­wo­rod­ków, miała co jeść; po po­wro­cie ze szpi­tala na­dal bu­dzi­łam się sześć razy w ciągu nocy, by kar­mić ją pier­sią. Po­mimo de­pre­sji po­po­ro­do­wej co rano wsta­wa­łam, by przez cały dzień trosz­czyć się o no­wo­rodka i dru­giego ma­lu­cha. Na­wet ro­bi­łam do­mowe en­chi­lady. A wszystko to w sta­nie, gdy moja wa­gina do­słow­nie trzy­mała się je­dy­nie na ni­tecz­kach szwów. Ale zda­niem tej osoby z in­ter­netu da­wa­łam plamę, bo mój dom nie lśnił czy­sto­ścią. By­łam le­niem.

Czy brudne na­czy­nia pię­trzyły się pod su­fit, a pra­nie le­żało nie­wsta­wione? Ow­szem. Czy w kon­fron­ta­cji z naj­drob­niej­szym za­da­niem do­ty­czą­cym utrzy­ma­nia domu w czy­sto­ści czu­łam się jak to­nący sta­tek? Ja­sne, że tak.

By­łam zmę­czona.

W de­pre­sji.

Przy­tło­czona.

Po­trze­bo­wa­łam po­mocy.

Ale nie by­łam le­niem.

I ty też nim nie je­steś.

prace do­mowe. czym są i dla­czego spra­wiają wszyst­kim taką trud­ność?

Prace do­mowe to co­dzienne ży­ciowe obo­wiązki: go­to­wa­nie, sprzą­ta­nie, pra­nie, kar­mie­nie, zmy­wa­nie, hi­giena oso­bi­sta. Z po­zoru mogą wy­da­wać się nie­skom­pli­ko­wane. Ale je­śli fak­tycz­nie przyj­rzymy się, ile wy­ma­gają czasu, ener­gii, umie­jęt­no­ści, pla­no­wa­nia i dba­ło­ści, wcale nie oka­zują się pro­ste. Na przy­kład: zje­dze­nie po­siłku to o wiele wię­cej niż po pro­stu wło­że­nie cze­goś do ust. Trzeba też zna­leźć czas, by ogar­nąć po­trzeby i pre­fe­ren­cje ży­wie­niowe wszyst­kich do­mow­ni­ków, za­pla­no­wać wyj­ście do sklepu i zro­bie­nie za­ku­pów, zde­cy­do­wać, jak przy­go­to­wać je­dze­nie, prze­zna­czyć czas na go­to­wa­nie oraz upew­nić się, że po­siłki są po­da­wane o pra­wi­dło­wych po­rach. Trzeba mieć ener­gię i umie­jęt­no­ści, by za­pla­no­wać, wy­ko­nać i do­pil­no­wać tego wszyst­kiego co­dzien­nie i kilka razy na dzień. Trzeba też po­tra­fić po­ko­ny­wać ba­riery, ja­kie stwa­rza na­sza re­la­cja z je­dze­niem oraz wagą wła­snego ciała albo brak ape­tytu wy­ni­ka­jący z czyn­ni­ków zdro­wot­nych lub emo­cjo­nal­nych. Trzeba mieć emo­cjo­nalną siłę, by ra­dzić so­bie z po­czu­ciem, że nas to prze­ra­sta, kiedy nie mamy po­ję­cia, co ugo­to­wać, a ba­ła­gan w kuchni wpra­wia w pa­nikę. Ko­nieczna jest też zdol­ność ro­bie­nia kilku rze­czy na­raz, gdy czło­wiek pra­cuje, zmaga się z fi­zycz­nym bó­lem albo pil­nuje dzieci.

Przyj­rzyjmy się te­raz sprzą­ta­niu: to nie­koń­cząca się ak­tyw­ność zło­żona z se­tek drob­nych czyn­no­ści, które trzeba prak­ty­ko­wać co­dzien­nie, o wła­ści­wej po­rze i we wła­ściwy spo­sób, by „ży­cie to­czyło się nor­mal­nym to­rem”. Po pierw­sze, trzeba mieć funk­cje wy­ko­naw­cze[1], żeby za­pa­no­wać nad ko­lej­no­ścią i prio­ry­te­ty­zo­wa­niem za­dań. Mu­sisz wie­dzieć, co na­leży sprzą­tać czy czy­ścić co­dzien­nie, a co wy­star­czy raz na ja­kiś czas. Mu­sisz pa­mię­tać, jak czę­sto to ro­bić. Mu­sisz wie­dzieć tro­chę o pre­pa­ra­tach czysz­czą­cych i pa­mię­tać, by je ku­pić. Mu­sisz dys­po­no­wać fi­zyczną ener­gią i cza­sem, by do­pro­wa­dzić te czyn­no­ści do końca, ale też zdro­wiem psy­chicz­nym, by dość długo wy­ko­ny­wać ni­sko do­pa­mi­nowe za­ję­cia. Mu­sisz mieć ener­gię emo­cjo­nalną i umie­jęt­ność prze­twa­rza­nia wszel­kich nie­przy­jem­nych do­znań zmy­sło­wych, ja­kie wiążą się z wej­ściem w kon­takt z czymś brud­nym albo obrzy­dza­ją­cym. „Po pro­stu sprzą­taj na bie­żąco” – brzmi ład­nie i su­ge­ruje sku­tecz­ność, ale mało kto do­ce­nia setki umie­jęt­no­ści nie­zbęd­nych, by dzia­łać w ten spo­sób, czy zdaje so­bie sprawę z ty­siąca prze­szkód, które mogą utrud­nić wy­ko­na­nie tego za­da­nia.

Zdro­wie i hi­giena to sprawy o wiele bar­dziej zło­żone niż tylko „jedz zdrowo i bierz prysz­nic”. Mu­sisz opa­no­wać umie­jęt­no­ści so­cjalne po­zwa­la­jące za­dzwo­nić do le­ka­rza i zja­wić się na umó­wio­nych wi­zy­tach. Mu­sisz mieć czas i ener­gię, by zre­ali­zo­wać re­cepty oraz – znowu – funk­cje wy­ko­naw­cze, by co­dzien­nie brać leki. Na­wet czyn­no­ści, o któ­rych inni lu­dzie w ogóle nie my­ślą – ta­kie jak szczot­ko­wa­nie zę­bów, my­cie głowy, zmiana ubrań – mogą się oka­zać pra­wie nie­wy­ko­nalne w zde­rze­niu z ba­rie­rami funk­cjo­nal­nymi.

W pracy te­ra­peutki ob­ser­wo­wa­łam, jak setki klien­tów zma­gają się z tymi pro­ble­mami, i bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek je­stem prze­ko­nana, że jedno jest pewne: nikt z nich nie jest le­niem. Uwa­żam wręcz, że le­ni­stwo nie ist­nieje.

Wie­cie, co ist­nieje? Dys­funk­cja na po­zio­mie wy­ko­naw­czym, pro­kra­sty­na­cja, po­czu­cie przy­tło­cze­nia, per­fek­cjo­nizm, trauma, brak mo­ty­wa­cji, chro­niczny ból, wy­czer­pa­nie, smu­tek, brak umie­jęt­no­ści, brak wspar­cia oraz kon­flikt prio­ry­te­tów. ADHD, au­tyzm, de­pre­sja, trau­ma­tyczne uszko­dze­nie mó­zgu, cho­roba afek­tywna dwu­bie­gu­nowa oraz stany lę­kowe to tylko nie­które scho­rze­nia, które mają wpływ na funk­cje wy­ko­naw­cze, co utrud­nia pla­no­wa­nie, za­rzą­dza­nie cza­sem i pa­mię­cią ro­bo­czą oraz or­ga­ni­za­cję i spra­wia, że za­da­nia skła­da­jące się z kilku eta­pów wy­dają się za trudne i nie­cie­kawe.

Stare po­rze­ka­dło mówi, że neu­rony, które ak­ty­wują się jed­no­cze­śnie, wiążą się ze sobą. Zna­czy to po pro­stu, że nasz mózg łą­czy pewne uczu­cia z kon­kret­nymi do­świad­cze­niami. To ozna­cza zaś, że ktoś, kogo mal­tre­to­wano w dzie­ciń­stwie lub w re­la­cji part­ner­skiej, w któ­rej sprzą­ta­nie czy ba­ła­gan były sto­so­wane jako kara albo spo­sób znę­ca­nia się, do­świad­czy stresu po­ura­zo­wego w kon­tek­ście prac do­mo­wych i może ich uni­kać, bo ne­ga­tyw­nie po­bu­dzają jego układ ner­wowy. Je­śli ba­riery funk­cjo­nalne utrud­niają wy­ko­ny­wa­nie prac do­mo­wych, dana osoba może do­świad­czać ogrom­nego po­czu­cia wstydu. „Jak to moż­liwe, że nie daję rady z taką pro­stą rze­czą?”, my­ślą tacy lu­dzie. Kry­tyczny dia­log we­wnętrzny szybko do­pro­wa­dza do za­klę­tego koła ne­ga­tyw­nego my­śle­nia, które pa­ra­li­żuje taką osobę jesz­cze bar­dziej. Rzadko zda­rza się, by ktoś w tej sy­tu­acji po­pro­sił o po­moc – obawa przed oceną i od­rzu­ce­niem jest zbyt wielka. Im głęb­sza izo­la­cja wy­ni­ka­jąca z po­czu­cia wstydu, tym bar­dziej cierpi zdro­wie psy­chiczne. Wdaje się uczu­cie nie­na­wi­ści do sa­mego sie­bie, za­nika mo­ty­wa­cja. Nie­stety czę­sto się zda­rza, że kry­tyczne i okrutne ko­men­ta­rze przy­ja­ciół czy ro­dziny jesz­cze po­gar­szają sy­tu­ację. Im czę­ściej przy­pina się ko­muś łatkę „leń”, tym bar­dziej po­głę­bia się prze­ko­na­nie tej osoby, że pro­blemy z wy­ko­na­niem pro­stych czyn­no­ści są w grun­cie rze­czy świa­dec­twem jej lub jego mo­ral­nego upadku.

Je­śli w tej chwili pła­czesz (lub wstrząsa tobą we­wnętrzny dreszcz), ta książka jest dla cie­bie. Nie je­steś le­niem, bru­da­sem, obrzy­dliwą osobą. Ani nie­udacz­ni­kiem. Po­trze­bu­jesz je­dy­nie peł­nej współ­czu­cia, nie­oce­nia­ją­cej po­mocy.

po­woli, ci­chutko, bez pre­sji

W czym więc ta książka różni się od in­nych pod­ręcz­ni­ków sa­mo­do­sko­na­le­nia? Przede wszyst­kim: nie pre­zen­tuję w niej żad­nej me­tody. Przy­świeca mi je­dy­nie idea: to nie ty masz słu­żyć swo­jej prze­strzeni, tylko ona to­bie. Wiara w to twier­dze­nie po­może ci (a): zmie­nić spoj­rze­nie na prace do­mowe tak, by stały się za­da­niami funk­cjo­nal­nymi, a nie mo­ral­nym obo­wiąz­kiem; (b): zo­rien­to­wać się, ja­kich zmian fak­tycz­nie chcesz do­ko­nać; oraz (c): wpro­wa­dzić je w ży­cie przy mi­ni­mal­nym wy­siłku, kie­ru­jąc się nie nie­na­wi­ścią, ale współ­czu­ciem w sto­sunku do sie­bie.

Do­szłam do tego prze­ko­na­nia dzięki szko­le­niu i prak­tyce jako te­ra­peutka oraz przez oso­bi­ste do­świad­cze­nia jako ktoś, kto przez całe de­kady uwa­żał, że to, jak pre­zen­tuje się mój dom i jak wy­glą­dam, od­zwier­cie­dla moją war­tość jako osoby. Na­wet kiedy mo­ty­wo­wało mnie to do do­ko­na­nia „po­zy­tyw­nych” czy „pro­duk­tyw­nych” zmian, nie roz­wią­zy­wało pro­blemu mo­jej nie­chęci do sa­mej sie­bie – a te „ży­ciowe zmiany” nie utrzy­my­wały się zbyt długo.

Jako na­sto­latka by­łam tak po­chło­nięta tym, by uwa­żano mnie za wartą ura­to­wa­nia, że pró­bo­wa­łam uosa­biać ar­che­typ tra­gicz­nego nar­ko­mana roz­sła­wiony przez Ni­rvanę. Kiedy w wieku lat szes­na­stu i pół wy­słano mnie na od­wyk, zdo­ła­łam wy­czoł­gać się z na­łogu, ale za­miast od­na­leźć au­ten­tyczne po­czu­cie wła­snej war­to­ści, po­grą­ży­łam się w oba­wach, że nie zdo­łam ode­grać roli „wzo­ro­wej pa­cjentki”. Ta dziura, którą pró­bo­wa­łam za­peł­nić, po­chło­nęła na­wet naj­praw­dziw­sze do­świad­cze­nie re­li­gijne. Po tym, jak zo­sta­łam mi­sjo­narką i pod­ję­łam stu­dia w se­mi­na­rium, w ci­cho­ści du­cha od­kry­łam ze wsty­dem, że więk­szość mo­ty­wa­cji, by to zro­bić, znowu pły­nęła z po­trzeby, by lu­dzie wo­kół po­strze­gali mnie jako wy­star­cza­jąco do­brą osobę.

W koń­cówce dru­giej de­kady ży­cia uświa­do­mi­łam so­bie, że na­wet nie zda­jąc so­bie z tego sprawy, w kółko od­gry­wam ten sam sce­na­riusz: szu­kam roli, w jaką mo­gła­bym się wcie­lić, która wresz­cie uczyni mnie wartą do­broci, mi­ło­ści i po­czu­cia przy­na­leż­no­ści.

Im dłu­żej po­strze­ga­łam upo­rząd­ko­wa­nie wła­snego ży­cia jako spo­sób, by od­po­ku­to­wać za grzech roz­sy­pa­nia się, tym bar­dziej tkwi­łam w pod­sy­ca­nym po­czu­ciem winy za­mknię­tym kręgu chęci spraw­dza­nia się, per­fek­cjo­ni­zmu i po­rażki.

Ten rok na po­czątku pan­de­mii, który spę­dzi­łam za­mknięta w domu z dziećmi, cho­ciaż pod wie­loma wzglę­dami bo­le­sny, stwo­rzył oka­zję, bym pod­dała oce­nie moją re­la­cję z prze­strze­nią, w któ­rej prze­by­wam. Uczu­cie po­rażki, które to­wa­rzy­szy temu, gdy nie uda nam się na­dą­żyć za naj­now­szą me­todą sa­mo­do­sko­na­le­nia czy sys­te­mem or­ga­ni­za­cji, wy­nika z pod­sta­wo­wego nie­zro­zu­mie­nia tego, w którą stronę po­dą­żamy. To gi­gan­tyczna róż­nica, czy na­sza po­dróż pro­wa­dzi ku udo­wod­nie­niu wła­snej war­to­ści, czy wy­nika z tro­ski o sie­bie i in­nych. Je­śli chcesz wdro­żyć sys­temy, o któ­rych czy­tasz, po­nie­waż wy­daje ci się, że kiedy wresz­cie za­pa­nu­jesz nad do­mo­wymi obo­wiąz­kami, twoja bi­blio­teczka bę­dzie uło­żona ko­lo­ry­stycz­nie jak tę­cza, a skar­petki ide­al­nie po­łą­czone w pary, to sta­niesz się osobą wartą tro­ski, mi­ło­ści i przy­na­leż­no­ści – za­wsze do­świad­czysz po­czu­cia, że się nie na­da­jesz. Ni­gdy bo­wiem nie uda ci się osią­gnąć celu w ten spo­sób. Bar­dziej niż praw­do­po­dobne jest to, że wdro­żysz owe sys­temy, uda­jąc do­ro­słą osobę, która pa­nuje nad wła­snym ży­ciem, a po kilku dniach czy ty­go­dniach wszystko się po­sy­pie i po­wró­cisz do sta­rych na­wy­ków. Ko­nieczna jest zmiana pa­ra­dyg­matu w kwe­stii tego, jak po­strze­gamy sie­bie i swoją prze­strzeń.

Po­wtó­rzę jesz­cze raz: nie ist­nie­jesz, by słu­żyć swo­jej prze­strzeni, tylko ona jest dla cie­bie.

W tej książce po­mogę ci zna­leźć spo­sób, by pro­wa­dzić funk­cjo­nalne go­spo­dar­stwo do­mowe – co­kol­wiek to dla cie­bie ozna­cza. Wspól­nie zbu­du­jemy fun­da­ment współ­czu­cia dla sa­mego sie­bie i na­uczymy się, jak po­wstrzy­mać ne­ga­tywny dia­log we­wnętrzny i po­czu­cie wstydu. Wtedy (i je­dy­nie wtedy) mo­żemy przyj­rzeć się, jak ma­new­ro­wać po­mię­dzy prze­szko­dami funk­cjo­nal­nymi. Mam mnó­stwo wska­zó­wek, jak po­sprzą­tać w po­miesz­cze­niu, kiedy czu­jesz, że cię to prze­ra­sta, po­my­słów, jak po­ra­dzić so­bie z pra­niem czy zmy­wa­niem w cięż­kim dniu, oraz mnó­stwo ory­gi­nal­nych spo­so­bów, jak ra­dzić so­bie z cia­łem, które cza­sem od­ma­wia współ­pracy. Do­ko­namy tego bez nie­koń­czą­cych się list rze­czy do zro­bie­nia i przy­tła­cza­ją­cej ru­tyny.

Za­nim wy­ru­szymy w tę po­dróż, chcę, że­by­śmy za­pa­mię­tali te słowa: „po­woli”, „ci­chutko”, „bez pre­sji”. Już te­raz za­słu­gu­jesz na tro­skę, mi­łość i po­czu­cie przy­na­leż­no­ści. Ta po­dróż pro­wa­dzi nie ku udo­wod­nie­niu swej war­to­ści, ale do za­trosz­cze­nia się o sie­bie i in­nych. To po­dróż ku wie­dzy, jak za­opie­ko­wać się sobą, gdy czu­jesz, że to­niesz.

Mu­sisz bo­wiem wie­dzieć, ko­chana, że za­słu­gu­jesz na tro­skę nie­za­leż­nie od tego, czy masz w domu wzo­rowy po­rzą­dek czy ba­ła­gan.

roz­dział 1

prace do­mowe są mo­ral­nie neu­tralne

moral­ność zaj­muje się tym, czy twój cha­rak­ter jest do­bry czy zły, czy po­dej­mo­wane przez cie­bie de­cy­zje są słuszne czy nie. Masa de­cy­zji ma cha­rak­ter mo­ralny, ale to, czy re­gu­lar­nie sprzą­tasz w sa­mo­cho­dzie, do nich nie na­leży. Mo­żesz do­sko­nale funk­cjo­no­wać, od­no­sić stu­pro­cen­towy suk­ces, być szczę­śliwą, do­brą, hojną do­ro­słą osobą i ni­gdy nie za­pa­no­wać w pełni nad re­gu­lar­nym zmy­wa­niem czy utrzy­ma­niem po­rządku w domu. To, jak po­strze­gasz obo­wiązki do­mowe – czy je­steś czy­sta czy brudna, masz wszystko po­ukła­dane czy nie, je­steś upo­rząd­ko­wana czy ba­ła­ga­niar­ska – ni­jak nie wpływa na to, czy je­steś wy­star­cza­jąco do­brą osobą.

Kiedy pa­trzysz na obo­wiązki do­mowe z mo­ral­nego punktu wi­dze­nia, mo­ty­wa­cja do ich wy­ko­ny­wa­nia czę­sto pły­nie z po­czu­cia wstydu. Gdy wszystko jest jak trzeba, nie masz po­czu­cia po­rażki, ale kiedy pa­nuje ba­ła­gan albo brud – wręcz prze­ciw­nie.

Je­śli wy­ko­nu­jesz obo­wiązki do­mowe z obawy przed po­czu­ciem wstydu, praw­do­po­dob­nie to­wa­rzy­szy ci ono też, gdy od­po­czy­wasz – bo obo­wiązki do­mowe ni­gdy się nie koń­czą, a ty po­strze­gasz od­po­czy­nek jako na­grodę dla grzecz­nych dziew­czy­nek i chłop­ców. Kiedy więc w końcu po­zwa­lasz so­bie usiąść i od­sap­nąć, my­ślisz: „Nie za­słu­guję na to. Jest jesz­cze tyle do zro­bie­nia”.

To nie­praw­do­po­dob­nie bo­le­sna me­toda na ży­cie. Wpływa na każdy jego aspekt: zdro­wie psy­chiczne, związki z ludźmi, przy­jaź­nie, pracę czy stu­dia, na­wet na zdro­wie fi­zyczne. Je­śli nie­ustan­nie my­ślisz: „Gdyby oni wie­dzieli, jaka ze mnie straszna osoba”, kiedy inni oka­zują ci tro­skę, ich afir­ma­cje ni­gdy nie prze­nikną do two­jego serca. Ale nie musi tak być. Tak się składa, że mam dla cie­bie do­sko­nałą wia­do­mość.

Do­mowe obo­wiązki są mo­ral­nie neu­tralne. To, czy ra­dzisz so­bie z nimi do­brze czy kiep­sko, nie ma nic wspól­nego z tym, czy je­steś do­brą osobą, ro­dzi­cem, męż­czy­zną, ko­bietą, współ­mał­żon­kiem, przy­ja­cie­lem. Ab­so­lut­nie nic. Nie po­no­sisz po­rażki, je­śli nie na­dą­żasz z pra­niem. Pra­nie jest mo­ral­nie neu­tralne.

roz­dział 2

bądź do­bra dla sie­bie z przy­szło­ści

w week­endy ja i Mi­chael, mój mąż, na zmianę wsta­jemy wcze­śnie ra­zem z dziećmi, żeby dru­gie z nas mo­gło dłu­żej po­spać. W tej spółce do mnie na­leży zaj­mo­wa­nie się kuch­nią – je­stem znana z tego, że ro­bię to je­dy­nie co parę dni. Ale oka­zuje się, że każ­dego wie­czora po­prze­dza­ją­cego po­ra­nek, kiedy to Mi­chael ma wstać wcze­śniej, znaj­duję czas, by sprząt­nąć wszystko z bla­tów, po­zmy­wać na­czy­nia i wy­nieść śmieci, żeby na­za­jutrz jemu było ła­twiej przy­go­to­wać dziew­czyn­kom śnia­da­nie i za­jąć się nimi. Mi­chael ni­gdy mnie o to nie pro­sił ani tego nie ocze­ki­wał – ro­bi­łam to z wła­snej ini­cja­tywy, by uła­twić mu ży­cie. Zwy­kle jed­nak nie pla­no­wa­łam tego z wy­prze­dze­niem sama dla sie­bie i zda­rzało się, że o siód­mej rano my­łam ku­bek po mleku, który stał brudny od wczo­raj, pod­czas gdy dzieci pła­kały, bo chciało im się pić. To stre­su­jący po­czą­tek dnia – chyba nie chcia­łam, żeby mój mąż tego do­świad­czał. Pew­nego dnia przy­szła mi do głowy myśl: „Za­słu­guję na taką samą tro­skę. Za­słu­guję, by prze­strzeń nada­wała się do użytku w te dni, kiedy to ja zaj­muję się dziećmi”. Po­mysł, że wie­czorne przy­go­to­wa­nia mogą być ak­tem do­broci dla ju­trzej­szej mnie, zmie­nił całą moją re­la­cję z pra­cami do­mo­wymi.

Na­stęp­nym ra­zem, kiedy