Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Pierwsza na polskim rynku książka, która wprowadza w świat BDSM i jego historię.
Autorzy przeprowadzili ponad sto wywiadów z osobami skupionymi wokół sceny BDSM. Książka zawiera opisy praktyk oraz obszerne cytaty dotyczące dominacji i uległości. Wyjaśnia, na czym polega kontrakt D&P i dlaczego tak istotna jest wyobraźnia i rozróżnienie technik (kary cielesne, wiązanie, klapsy, chłosta, intensywna stymulacja). Autorzy przedstawiają metody indywidualizacji ciała (gorsety, tatuaże, piercing, skaryfikacja) oraz opisują pragnienia jakie w nas tkwią (fetyszyzm, przebieranki, balansowanie na granicy płci, „złoty deszcz”).
Książka pokazuje, że D&P to nie tylko zbiór praktyk, ale styl życia preferowany przez wiele osób.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 878
Książkę tę dedykujemy pamięci poety Judsona Jerome’a, którego zamiłowanie do szczerości inspirowało nas i kierowało nami od samego początku.
W Russellu Galenie mieliśmy szczęście znaleźć nie tylko agenta literackiego i krytyka, ale też mentora i przyjaciela. Jesteśmy wdzięczni naszemu wydawcy Peterowi Gethersowi za wizję, poświęcenie i odwagę. A także Sharyn Rosenblum za lojalne wsparcie.
Szczególne podziękowania należą się NP, o którego ciężkiej pracy i ogromnym wkładzie w ten projekt wiedzą jedynie autorzy, jak również Garisonowi Kaufmanowi, dzięki któremu tekst jest dużo bardziej wartościowy. Nie obeszlibyśmy się bez ekspertyz medycznych i przyjaźni dr. Roberta H. Nightingale’a. Dziękujemy też za ogromne wsparcie Miguelowi Garcii.
Książka ta powstała w wyniku współpracy trójki bliskich przyjaciół, którzy od samego początku cieszyli się entuzjastycznym wsparciem dużej grupy znajomych, tworzących naszą poszerzoną rodzinę. Nie możemy wymienić wszystkich, musimy jednak wyróżnić Johna Gallanta, Bruce’a Bawera, Chrisa Davenporta, Jaya Riggsa, Helen Jacobs, Berné Poliakoff i Berl Boykin, którzy wspierali nas lojalnością i miłością.
Choć nie możemy podziękować im indywidualnie, wiele zawdzięczamy pomocy profesjonalistów oraz aktywistów, którzy wspierali nasz projekt. Szczególnie pragniemy podziękować Williamowi Henkinowi, Howardowi i Marcie Lewisom, Rogerowi Peo, Fakirowi Musafarowi, Robinowi Youngowi, Thomasowi Gramstadowi oraz Marie-Constance.
Inna rozkosz zawiera obszerne cytaty dotyczące dominacji1 i uległości oraz sylwetki osób oparte na ponad stu pogłębionych wywiadach z uczestnikami Sceny2 oraz specjalistami. Przeprowadziliśmy je od wiosny 1991 do wiosny 1993 roku. Osoby udzielające nam wywiadów były bardzo otwarte i chętnie udzielały informacji, siłą rzeczy więc wiele spośród rozmów dotyczyło nie tylko głównego tematu książki. Zredagowaliśmy i skróciliśmy wywiady tak, aby zachować wszystkie wypowiedzi i jednocześnie nie przedłużać książki w nieskończoność.
Każdy z naszych rozmówców mógł pojawić się pod prawdziwym imieniem lub pod pseudonimem. Większość, z oczywistych względów, wybrała tę drugą możliwość. Niektórzy jednak pojawiają się pod prawdziwymi imionami. Są to zarówno osoby, które już są znane publicznie z zainteresowania BDSM (bondage, dyscypliną, dominacją, uległością, sadyzmem, masochizmem3), jak i te, które zdecydowały wykorzystać Inną rozkosz jako okazję do swoistego coming outu.
Niniejsza książka poświęcona jest wysoce kontrowersyjnym oraz ryzykownym aktywnościom seksualnym. Czytelnicy nie powinni próbować żadnych z czynności w niej opisanych. Ani autorzy książki, ani ich rozmówcy, ani wydawcy nie biorą na siebie odpowiedzialności za zastosowanie, prawidłowe lub błędne, opisanych w niej praktyk.
Z wypowiedzi naszych rozmówców jasno wynika, że zwolennicy BDSM doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeń związanych z aktywnościami, które podejmują, starają się przewidywać i rozumieć zagrożenia i – co najistotniejsze – ich unikać. Autorzy zamieścili w poszczególnych rozdziałach jedynie podstawowe i niepełne ostrzeżenia, które mają na celu przypomnienie czytelnikom i czytelniczkom, z jak poważnymi zagrożeniami dla zdrowia mogą mieć do czynienia.
Zwolennicy BDSM wprowadzili realne i niepodlegające dyskusji rozróżnienie pomiędzy dobrowolnym (konsensualnym4) aktem, do którego dochodzi pomiędzy dorosłymi partnerami, mającym na celu przyniesienie obopólnej przyjemności, oraz wszelkimi aktami przemocy. Zmuszanie niechętnego partnera do jakiejkolwiek formy aktywności seksualnej jest zachowaniem niemoralnym, narzucanie jej wzbraniającemu się partnerowi (lub komukolwiek, kto nie jest zdolny wyrazić zgodnej z prawem akceptacji) jest przestępstwem. Co więcej, prawo różni się w zależności od stanu i kraju – część z opisanych w książce aktywności stoi w sprzeczności z jurysdykcją niektórych z nich.
CZĘŚĆ pierwsza
Rozdział pierwszy
Aby zrozumieć niecodzienne formy seksualności BDSM, takie jak między innymi dominacja i uległość (D/s), najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest norma. Jeżeli uznamy, że jedyną funkcją seksu jest reprodukcja, a jedynym powodem, dla którego mężczyzna i kobieta angażują się w akt seksualny, jest pragnienie stworzenie nowego życia, wtedy za normalny uznać możemy jedynie stosunek heteroseksualny. Masturbacja, seks oralny, a nawet antykoncepcja już takie nie będą. To, czy akt seksualny ma na celu reprodukcję, stanowiło wiktoriańskie kryterium normalności. Wiele spośród praw definiujących karalne zachowania seksualne w dalszym ciągu opiera się zresztą na tym modelu. W rzeczywistości jednak ludzie od zawsze pragnęli seksu nie tylko po to, by mieć dzieci, ale również po to, aby doświadczyć przyjemności czy po prostu zadowolenia.
Pojęcie normalności pozbawione jest znaczenia w odniesieniu do seksualności. Korzysta się z niego, często przeciwstawiając je temu, co nienormalne, i wartościując w ten sposób, co jest „złe”, a co „dobre”. Terapeuci seksualni zgadzają się jednak, że akceptowalne jest wszystko, do czego dochodzi za obopólną zgodą partnerów i co nie wyrządza nikomu krzywdy.
HOWARD i MARTHA LEWIS
Wychodzimy z założenia, że uprawianie seksu dla przyjemności jest normalną ludzką skłonnością i jest akceptowalne wówczas, gdy daje satysfakcję obu partnerom. Zgodnie z taką perspektywą BDSM stanowi – po prostu – „inną” formę miłości.
Niniejsza książka skupia się przede wszystkim na osobach heteroseksualnych, ale wyłącznie dlatego, że jest ich więcej zarówno w całej ludzkiej populacji, jak i w środowisku BDSM. Niezależnie od tego geje, lesbijki, osoby biseksualne i transpłciowe są ważnym i żywotnym elementem wspólnot BDSM. Nie do przecenienia jest też ich pionierska rola w rozpowszechnianiu wiarygodnych informacji i zasad bezpieczeństwa.
Korzystamy z kategorii BDSM do opisania erotycznych aktywności znanych powszechnie pod nazwą sadomasochizmu (S/M) lub bondage and discipline (B&D), lub dominacji i uległości (D/s)5. Jako że wielu spośród naszych rozmówców dążyło do wyraźnego rozróżnienia tych trzech kategorii, staraliśmy się uszanować ich decyzje zarówno w cytowanych wypowiedziach, jak i w wykorzystywanej przez nas terminologii. W rzeczywistości możliwość stworzenia powszechnie akceptowalnej definicji sadomasochizmu lub BDSM wydaje się dyskusyjna (patrz: rozdział trzeci, „Abecadło BDSM”).
Niewiele zachowań seksualnych, na które obie uczestniczące strony wyrażają zgodę, budzi takie potępienie jak BDSM. Niedobór sensownych i pozbawionych uprzedzeń informacji dotyczących BDSM skutkuje istnieniem wielu przerysowanych i negatywnych stereotypów. Na przykład dominy przedstawiane są zazwyczaj jako niszczycielki mężczyzn – połączenie mitycznej czarodziejki Kirke i lubieżnej Marlene Dietrich w Błękitnym aniele – pragnące wykastrować mężczyzn. Z kolei uległe kobiety przedstawiane są jako neurotyczne, autodestrukcyjne ofiary. Samo słowo sadysta przywodzi na myśl obrazy brutalnych przestępstw dokonywanych na bezbronnych ofiarach. Gdy seryjni mordercy tacy jak Ted Bundy ogłaszają, że na ich czyny wpływ miała sadomasochistyczna pornografia, większość ludzi, niezależnie od wykształcenia, gotowa jest uznać, że tego typu zachowania seksualne są charakterystyczne dla socjopatów. Czy niektórzy sadomasochiści dopuszczają się brutalnych przestępstw? Bez wątpienia. Podobnie rzecz ma się z bogobojnymi chrześcijanami. Sadomasochiści padają ofiarami tych samych słabości co zwykli ludzie, ponieważ są zwykłymi ludźmi.
Dla aktywnych entuzjastów BDSM sadomasochizm stanowi przemyślaną i kontrolowaną formę wyrazu dorosłej seksualności, która opiera się na intensywnym poczuciu intymności i gotowości otwarcia się na innych. Ludzie, którzy wypowiadali się na potrzeby niniejszej książki, po wielokroć opisywali wagę gratyfikacji, jaką przynosi im ich własna seksualność. Wyjaśniali, dlaczego erotyczny piercing ma wpływ na wewnętrzną przemianę, w jaki sposób odczuwać ból jako przyjemność, a także dlaczego bondage (wiązanie) może wyzwolić pod względem psychologicznym. Choć życie prywatne naszych rozmówców może wydawać się niecodzienne, nie są oni jednowymiarowymi chodzącymi seksualnymi anomaliami. W ich osobistych aspiracjach i życiu publicznym większość czytelników znajdzie coś, co jest również ich udziałem.
Żyjący w epoce wiktoriańskiej badacz Richard von Krafft-Ebing na cześć Markiza de Sade określił erotyczne pragnienie zadawania bólu mianem „sadyzmu”, potępiając przy tym jako perwersyjny każdy akt seksualny niewiodący do prokreacji. Na ironię zakrawa fakt, że sam de Sade, który, jeśli wierzyć jego własnym słowom, miał raczej niewiele doświadczeń o charakterze sadomasochistycznym, stał się symbolem zachowań seksualnych całkowicie niezgodnych z jego własnymi poglądami. Pisarstwo Sade’a powstało wszak w obronie ostatecznej filozoficznej suwerenności: wolności zadawania gwałtu i niszczenia.
Seksualność, jaką Sade ma na myśli, kłóci się z pragnieniami innych (prawie wszystkich) ludzi, którzy nie mogą być w niej partnerami, a jedynie ofiarami (…) podstawą jego systemu jest zanegowanie partnerów6.
G. BATAILLE
Dzisiejsza praktyka oraz podejście do seksualnej dominacji i uległości kontrastują ze stanowiskiem Sade’a. Opierają się przede wszystkim na haśle „bezpiecznie, świadomie i konsensualnie7”. Partnerzy kładą nacisk na równe i szczere porozumienie, na negocjacje i osiągnięcie zgody; podstawą jest wzajemne zaufanie i szacunek do ograniczeń i preferencji partnera. De Sade czułby do czegoś takiego obrzydzenie.
Samotny pornograf z Bastylii nie jest jedynym autorem, którego sadomasochistyczna twórczość literacka mylona była z rzeczywistością. Opowiadania autorstwa Leopolda von Sacher-Masocha, od którego nazwiska wziął się termin masochizm, Pauline Réage czy Anne Rice – autorki nowoczesnych sadomasochistycznych erotyków – uznaje się, całkowicie błędnie, za model rzeczywistych relacji. Podobnie ma się rzecz z większością pornografii obejmującej bondage i sadomasochizm, która przedstawia całkowicie odczłowieczone postaci i relacje, tak mające się do rzeczywistej praktyki BDSM, jak tani film pornograficzny do romantycznej miłości. Wszystko to stanowi co najwyżej masturbacyjny spektakl. Obecności wartości emocjonalnej nie stwierdzono.
Kultura popularna przepełniona jest odniesieniami do bicia, wiązania, transwestytyzmu (crossdressingu)8 i innych form tak zwanej perwersji (kink), a co za tym idzie – sadomasochista stał się zarówno obiektem sprośnych żartów, jak i rozkoszną mroczną figurą zakazanej zmysłowości. Niezależnie od tego, czy to gospodarz talk-show Arsenio Hail pyta kobiety zasiadające w studiu, czy lubią dostawać klapsy, czy też reżyser Mel Brooks wyśmiewa wymachujących biczami sadomasochistów w Lęku wysokości, nieśmiałe odniesienia do niektórych aspektów dominacji i podporządkowania wywołują seksualne insynuacje i podekscytowany chichot. Ileż to już razy w ostatnich latach „sprośny9” seks przyciągał uwagę czytelników i telewidzów? Tabloidy z rozkoszą rzuciły się na plotki dotyczące aktorów Cary’ego Granta, Nicka Nolte i Jacka Nicholsona, głoszące, że lubią oni dawać kobietom klapsy. Książka Madonny Sex zawiera sadomasochistyczne obrazy, które stały się dziś niemal nieodzownymi elementami teledysków.
Od ponad wieku żyjemy w świecie kulturowego paradoksu: opisy interesujących nas zachowań seksualnych są na tyle pociągające, że media odwołują się do nich, by wzbudzić zainteresowanie i zwiększyć zyski. Jednocześnie jednak nie rozumiemy tych zachowań i potępiamy je, postrzegając osoby czyniące z BDSM część swojego życia jako ze swej istoty od nas różne, przerażające i złe.
W niniejszej książce staramy się pokazać każdą z omawianych kontrowersyjnych praktyk seksualnych w szerszym kontekście rzeczywistego życia. Przede wszystkim jednak przedstawiamy zwolenników seksualnej dominacji, podporządkowania czy fetyszy tak, jak sami się widzą: jako kochające i współczujące jednostki, troszczące się o przyjemność i zadowolenie partnera, angażujące się w BDSM, aby osiągnąć obustronną satysfakcję, jaką praktyka ta może przynieść. Są to aktywni i szanowani członkowie społeczeństwa: nasi sąsiedzi, nasi rodzice, nasi bracia i siostry, nasi nauczyciele i nasi lekarze, najjaśniejsze gwiazdy Hollywood i najsympatyczniejszy kasjer w warzywniaku, nasi politycy i duchowni.
Książką tą chcemy rozpocząć dyskusję o BDSM. Obok pogłębionych wywiadów cytować będziemy fragmenty wypowiedzi, które prezentujemy w całości pod koniec tego i kolejnych rozdziałów. Nasi pierwsi rozmówcy to:
Dr Ronald Moglia, dyrektor programu studiów podyplomowych dotyczących ludzkiej seksualności na Wydziale Edukacji Zdrowotnej Uniwersytetu w Nowym Jorku. Tytuł doktorski otrzymał na uniwersytecie w Temple. Dr Moglia dołączył do nowojorskiego programu studiów podyplomowych w roku 1979, od 1988 roku zaś jest jego dyrektorem.
Howard i Martha Lewis, małżeński zespół autorski stojący za licznymi publikacjami dotyczącymi ludzkiej seksualności. Wydają „Journal of Sex Education and Therapy”, „Medical Aspects of Human Sexuality”, „Sexuality and Disability” i wiele innych czasopism. Są również głównymi administratorami Human Sexuality Forums (HSX) w ramach CompuServe Information Service10, największej w Stanach Zjednoczonych internetowej bazy danych i listy dyskusyjnej dotyczącej seksualności.
Mówiąc bardzo ogólnie, w BDSM angażują się dwie grupy ludzi. Po pierwsze ci, którzy fantazjują na temat BDSM i okresowo oraz przypadkowo z nią eksperymentują. Starają się podgrzać atmosferę w swoich konwencjonalnych pod względem seksualnym związkach poprzez zaangażowanie w jakąś formę erotyzmu spod znaku BDSM, taką jak klapsy lub odgrywanie ról. Druga grupa to ci, których pierwotnie oraz jednoznacznie podnieca BDSM i którzy aktywnie poszukują partnerów o podobnych skłonnościach, a także wsparcia i możliwości poszerzenia wiedzy. W niniejszej książce wypowiadają się przede wszystkim osoby należące do drugiej grupy. Większość naszych rozmówców znaleźliśmy poprzez grupy wsparcia BDSM czy związane z tym tematem publikacje. Jednakże, jak wskazują nasze badania, większość ludzi oddających się aktywnościom spod znaku BDSM należy raczej do pierwszej grupy.
Zgodnie z szacunkami Kinsey Institute i innych, od pięciu do dziesięciu procent dorosłych Amerykanów regularnie oddaje się takiej bądź innej formie BDSM. Liczne raporty dotyczące seksualności wskazują, że najczęściej spotykane fantazje wśród dorosłych dotyczą pojmania lub zdobycia kogoś siłą.
Zakres wyobrażeń erotycznych jest niemal nieograniczony… Jedna osoba fantazjuje o zwierzętach, inna o gwiazdach filmowych, kolejna o lewatywach, pieluchach lub wyspach Mórz Południowych… Stylistyczne wariacje fantazji seksualnych oddają bogactwo ludzkiego umysłu… Większość terapeutów seksualnych uważa, że każda forma aktywności seksualnej, do której dochodzi pomiędzy dwojgiem wyrażających zgodę partnerów i która nie prowadzi do fizycznej szkody, jest normalna i akceptowalna11.
MASTERS I JOHNSON
Mąż i żona odgrywający prywatnie role zdobywcy i podbitej branki dają wyraz podstawowym pragnieniom stojącym za BDSM. Ci, którzy unieruchamiają partnera, chwytając go za nadgarstki, lub gryzą go w trakcie aktu miłosnego, rozumieją, że silne bodźce mogą poszerzyć doznania seksualne. Wiele par oddających się rozbudowanemu odgrywaniu ról nie zdaje sobie sprawy, jak określana i opisywana jest tego rodzaju aktywność seksualna ani że może być ona odbierana przez innych jako odbiegająca od normy.
Osoby wplatające elementy BDSM do swojego życia seksualnego różnią się od tych, które same określają siebie jako entuzjastów BDSM, samoświadomością i stopniem potrzeby erotycznej.
Przywodzące na myśl BDSM fantazje zdają się być udziałem większości dzieci, które odgrywają je w ramach zabaw w kowbojów i Indian czy policjantów i złodziei. Pomimo że większość ludzi wyrasta z gier opierających się na motywie brania w niewolę, to aspekt sprawowania kontroli dochodzący w nich do głosu stanowi podstawę erotycznej hierarchii entuzjastów BDSM.
Dużo myślałem na temat własnej seksualności. [Sądzę], że to wszystko było zawsze obecne, pewnie jest tak zresztą w przypadku większości ludzi. Pamiętam, że pojechałem jako przedszkolak wraz z grupą na musical Daniela Boone w Central Parku. W pewnym momencie Daniel Boone zostaje przywiązany do drzewa. Przez długie tygodnie personel przedszkola naciskał, aby dzieci nie przynosiły z domu linek do wieszania prania. Czterolatki bez przerwy przynosiły je ze sobą i przywiązywały się nawzajem do drzewa z zapałem zdecydowanie większym niż ten, który towarzyszył wspinaniu po drzewach czy układaniu puzzli. Po jakimś czasie zainteresowanie zniknęło.
MITCH KESSLER
Typowy dla zwolenników BDSM schemat obejmuje żywe zainteresowanie jakimś szczególnym fetyszem lub aktywnością we wczesnym dzieciństwie; eksperymenty, jak choćby fantazje spod znaku BDSM w trakcie masturbacji w okresie dorastania i nastoletniości; wreszcie wyparcie owych pragnień z chwilą wkroczenia w fazę chodzenia na randki. Świadomość bycia odmiennym pod względem erotycznym staje się z upływem czasu coraz bardziej dojmująca i, bardzo często, bolesna.
Urodziłem się na Środkowym Zachodzie, na przedmieściach. [O seksie] dowiadywaliśmy się z prasy lub z rozmów pomiędzy znajomymi – nigdy jednak o czymś tak niezwykłym jak BDSM. Po tym, jak zdałem sobie sprawę ze swoich zainteresowań, natychmiast pojawiło się pytanie: „Co jest ze mną nie tak?”.
JOHN H.
Wychowany zostałem jako mormon. Dopiero mając jakieś dwadzieścia lat, pomyślałem, że być może na świecie istnieje ktoś do mnie podobny. Był to nie tylko pieczołowicie skrywany sekret, był to też sekret obarczony poczuciem winy. Cierpiałem psychicznie, czułem się zagubiony. Uważałem, że moje pragnienia są bardzo, bardzo perwersyjne. Udało mi się jednak przez lata pozostawić wiele spośród tych doświadczeń za sobą i gdy patrzę na siebie dziś, widzę wartościową, zdolną, uprzejmą i odpowiedzialną osobę.
GENE
Z chwilą osiągnięcia dorosłości większość zwolenników BDSM odkrywa, że nie musi już wypierać swoich potrzeb. Choć niektórzy nasi rozmówcy już w młodym wieku znaleźli rozumiejących partnerów lub odkryli, że pragną eksperymentować z BDSM, to jednak większość zwolenników BDSM wiąże się z nierozumiejącymi ich (i niczego nieprzeczuwającymi) partnerami, co w dalszej perspektywie prowadzi często do poważnych problemów małżeńskich. Tym samym wielu zwolenników BDSM jest samotnych, a ich tożsamość seksualna pozostaje głęboko ukryta.
Od dawna zastanawiam się nad swoim zainteresowaniem tymi sprawami. W oczywisty sposób wyklucza to wiele osób jako potencjalnych partnerów. Nie jest to raczej kwestia, którą poruszasz na pierwszej randce: „A tak przy okazji, chodźmy do mnie, pozwolę ci się związać!”. [Jednak] w momencie, gdy zdałem sobie sprawę ze swoich pragnień, uświadomiłem sobie też, że nie chcę przeżyć życia, wypierając je. Jedną z rzeczy, która zasmuca mnie najbardziej, jest fakt, że tak wiele osób, zazwyczaj mężczyzn, pozostaje w związkach z partnerkami w żadnym stopniu niezainteresowanymi BDSM. Wydają się strasznie nieszczęśliwi. Nie chcę tak żyć.
JOHN H.
Grupy wsparcia BDSM mnożą się wraz ze wzrastającą świadomością Amerykanów, że towarzystwo i sympatia ludzi im podobnych jest na wyciągnięcie ręki.
Sadomasochistyczną pornografię odkryłem, mając dwadzieścia kilka lat. W końcu doszedłem do wniosku, że skoro produkuje się takie rzeczy, to nie tylko ja się tym interesuję. Nadal jednak było w tym coś plugawego. Nie chciałem stać się jednym z „nich”. Dopiero rozmowa z innymi ludźmi z grupy wsparcia BDSM pozwoliła mi poczuć się swobodnie z tym elementem mojej seksualności. Nie byli żadnymi dziwolągami. Podobnie jak ja mieli pracę i żony, które ich nie rozumiały.
JOHN M.
Dla większości dorosłych mających raz na jakiś czas fantazje spod znaku BDSM odgrywanie ról stanowi jeden z kolorów na ich seksualnej palecie lub też – jak napisał Alex Comfort w Radości seksu12 – uznają BDSM za ozdobę czy poszerzenie gry erotycznej. Chociaż większość zwolenników BDSM zazwyczaj uznaje seks zakończony orgazmem za integralny element swoich spotkań, to jednak zgadzają się oni, że seksualna dominacja lub uległość (submisywność, podporządkowanie) stanowią kluczowy czynnik satysfakcjonującego erotycznego aktu.
Seksualność i zmysłowe przyjemności od zawsze były dla mnie istotne, zatem BDSM stanowi ich logiczne poszerzenie… Coś, co Alex Comfort określił jako „rozsmakowanie się w seksie” (gourmet sex). Jeśli jestem z kimś, kto nie jest zainteresowany BDSM, potrafię całkowicie zignorować te impulsy. Z drugiej jednak strony, do wymiany energii czy też władzy dochodzi nawet w ramach najbardziej niewinnych miłosnych spotkań – zawsze jesteś na górze albo na dole. Być związanym i unieruchomionym albo kogoś unieruchomić lub zrobić to ostrzej niż to konieczne – to wszystko mnie podnieca.
LEONARD
Choć BDSM bywa zwyczaj wykorzystywane jako element gry wstępnej przed konwencjonalnym stosunkiem seksualnym, to jednak część zwolenników BDSM byłaby raczej gotowa zrezygnować z tego ostatniego, niektórzy zaś, zwłaszcza fetyszyści, mogą pozostać wobec niego obojętni.
Jestem osobą bardzo zadbaną, wykształconą i na dobrym stanowisku. Obrazy D/s, B&D, S/M, chłosty czy wiązania w mediach głównego nurtu przedstawiają zazwyczaj zwolenników BDSM jako naćpanych zabójców, prostytutki lub dewiantów. Myślę, że właśnie dlatego większość zwolenników BDSM się nie wychyla. Wyobraź sobie swojego lekarza otwarcie przyznającego się do skłonności sadystycznych, jak wyprowadza swą partnerkę masochistkę na spacer na smyczy.
BIFF
Pomimo że nie sposób stworzyć profilu przeciętnego zwolennika BDSM, to jednak większość naszych rozmówców – których uznajemy za reprezentatywną próbę samoświadomych zwolenników BDSM – znajduje się w wieloletnich lub stałych związkach. Wielu z nich jest rodzicami, większość określa się jako osoby monogamiczne. Jednak monogamia spod znaku BDSM jest obrazoburcza. Może oznaczać na przykład, że dana osoba będzie uprawiać konwencjonalny seks tylko ze swoim partnerem, pozostałym aktywnościom spod znaku BDSM zaś oddawać się będzie również z innymi osobami.
[Nasz związek] jest monogamiczny w sensie, na który sam wpadłem – i jestem z niego dumny! Jesteśmy „monogamiczni, jeżeli chodzi o płyny ciała (body fluids)”. Pomyślcie o elastyczności, jaką daje zastosowanie tego jednego ograniczenia!
MR. HAPPY
Większość naszych rozmówców jest religijna. Poza chrześcijanami (katolikami oraz szerokim wachlarzem wyznań protestanckich, od wyznawców Kościoła Episkopalnego i metodystów po mormonów i chrześcijańskich fundamentalistów) i żydami, rozmawialiśmy z wieloma zwolennikami New Age, poganami, buddystami oraz członkami mniejszych grup wyznaniowych. Wielu z nich odczuwało silny związek pomiędzy duchowością i seksualnością.
Swoją seksualność postrzegam jako dar od Boga… Moje zainteresowanie seksualnością ugruntowane jest w duchowości. Czuję silny związek z sobą samą poprzez seksualność. Gdybym była artystką, malowałabym i w ten sposób wyrażałabym swoją duchowość. Czuję jednak, że moją „formą sztuki”, o ile można tak powiedzieć, jest seksualność.
VICTORIA
Rozmawialiśmy z ludźmi z dwudziestu trzech stanów z każdego regionu kraju. Zrobiliśmy wywiady z kilkoma Kanadyjczykami i jednym Europejczykiem. Znaczna większość naszych rozmówców ukończyła studia, dominują wśród nich „białe kołnierzyki” (white collars), drobni przedsiębiorcy i specjaliści z wyższym wykształceniem. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie tej demograficznej tendencji jest takie, że – po pierwsze – społeczne zaangażowanie w BDSM oraz fetyszyzm wymaga wolnego czasu oraz środków. Po drugie, choć zjawisko seksualnej dominacji i podporządkowania występuje we wszystkich klasach ekonomicznych, to jednak sieciowa forma organizacji oraz nacisk kładziony na elementy edukacji charakterystyczny dla sceny BDSM przemawiają przede wszystkim do klasy średniej.
Teoretycy seksualności tradycyjnie utrzymywali, że mężczyźni częściej niż kobiety mają fantazje sadystyczne, że fetyszyzm stanowi fenomen dotyczący wyłącznie mężczyzn, u kobiet zaś częściej niż u mężczyzn pojawiają się fantazje masochistyczne. Trudno znaleźć dowody, anegdotyczne czy jakiekolwiek inne, na poparcie powyższych twierdzeń. W rzeczywistości pragnący podporządkowania mężczyźni stanowią najbardziej liczną grupę w społecznościach BDSM.
Dlaczego otrzymałam zdecydowanie więcej masochistycznych niż sadystycznych fantazji od mężczyzn? Stosunek wynosił cztery do jednego13.
NANCY FRIDAY
W subkulturze BDSM mężczyźni są zdecydowanie bardziej widoczni od kobiet. Ma to jednak związek z ogólnospołeczną tendencją, zgodnie z którą mężczyźni są statystycznie bardziej skłonni do agresywnego poszukiwania możliwości odbycia stosunku seksualnego niż kobiety. Wśród naszych rozmówców liczba mężczyzn i kobiet mających skłonność do dominacji jest mniej więcej taka sama. Większość z nich czerpie przyjemność zarówno z bycia w roli dominującej, jak i w uległej.
Wielu naszych rozmówców wreszcie apelowało o większą tolerancję dla mniejszości seksualnych, bowiem zwolennicy BDSM bywają równie nietolerancyjni wobec zachowań seksualnych odmiennych od ich własnych, co reszta amerykańskiego społeczeństwa. Wielu fetyszystów klapsów otwarcie potępia „baty i łańcuchy”, fetyszyści stóp czują odrazę do scenariuszy skoncentrowanych wokół bólu, entuzjaści lewatyw pogardzać mogą zwolennikami infantylizacji itd. Zwolennicy BDSM są gotowi równie łatwo jak każda inna osoba zaakceptować lub odrzucić to, co ktoś inny robi w łóżku.
Co więcej, pomimo aktualnego „panseksualnego” trendu kładącego nacisk na jedność gejów, lesbijek, osób biseksualnych oraz transpłciowych i osób heteroseksualnych w ramach sceny BDSM (jest on szczególnie rozpowszechniony we wspólnotach w Północnej Kalifornii i na Wybrzeżu Północno-Zachodnim), nadal czekamy na niełatwy sojusz hetero- i nieheteroseksualnych odłamów sceny BDSM.
W niniejszej książce ograniczamy się do tych aktywności, które obejmują zmiany relacji władzy i które spełniają standardy wspólnoty BDSM: „bezpiecznie, świadomie i konsensualnie”. Nie zajmujemy się zatem aktywnościami takimi jak pedofilia, zoofilia czy nekrofilia. Skoro dzieci, zwierzęta i umarli nie mogą wyrazić zgodnej z prawem aprobaty na akt seksualny, ze swej istoty do tego rodzaj aktów nie dochodzi za obopólną zgodą. Nie napotkaliśmy wśród naszych rozmówców nikogo, kto wyraziłby zainteresowanie tego rodzaju praktykami. Pominęliśmy też wiele innych niecodziennych praktyk seksualnych (takich jak ruch swingersów czy voyeuryzm), ponieważ nie wiążą się bezpośrednio ze zmianą relacji władzy, z definicji istotnego elementu BDSM. Zakładamy jednak, że nie trafiliśmy na osoby, które pozwoliłyby spojrzeć na wymienione powyżej aktywności z innej perspektywy lub oddają się jeszcze nieznanym nam aktywnościom.
Książka ta nie stanowi apologii sadomasochizmu. Staramy się przyjmować podejście humanistycznego dziennikarstwa, a co za tym idzie – naszym celem jest wyjaśnić to, co ludzie robią, dlaczego to robią i co z tego wynoszą. Wszystko to robimy w duchu otwartości i empatii. Nie jesteśmy naukowcami, psychologami czy socjologami. Nie przyjmujemy podejścia ilościowego, nie rościmy sobie również prawa do naukowej ścisłości. Podejmujemy jednak dyskusję z niektórymi teoriami przedstawiającymi hipotezy naukowe jako fakty.
Zgłosiło się do nas ponad dwieście osób; przeprowadzenie wywiadów, które zamieściliśmy w niniejszej książce, zajęło setki godzin. Nasi rozmówcy okazali się niezwykli w swej szczerości. Co jednak być może nawet ważniejsze, są oni aktywnymi członkami swoich społeczności, zadowolonymi z dokonywanych przez siebie wyborów. Nie popełniają głośnych zbrodni. Daleko im do malkontentów pojawiających się w studiach klinicznych.
… gdy ludzie czują się dobrze z tym, co robią, nie wywołuje to zainteresowania terapeutów. Dopóki nie zostaje przekroczona granica przemocy – np. nie dojdzie do gwałtu, pedofilii, lub nie zdarzą się przypadki kończące się na ostrym dyżurze – sprawy nie ma.
HOWARD I MARTHA LEWIS
Zainteresowaliśmy się sprawą. Obecny stan wiedzy człowieka o jego własnej seksualności jest tak ubogi, że większość z nas może jedynie stać z boku i patrzeć, jak polityczni aktywiści zmieniają się w samozwańczych strażników moralności i seksualnej wolności, narzucając wartości młodsze od naszych dziadków aktom miłości starszym niż zapisana historia.
Z pomocą niniejszej książki chcielibyśmy zdemistyfikować temat, który zbyt długo już przesłania mgła przestarzałych obyczajów i pseudonaukowej retoryki. Do dziś prawdziwe informacje dotyczące alternatywnych form seksualności rzadko kiedy dostępne były poza naukowymi periodykami i partyzanckimi publikacjami.
Mamy również nadzieję dołożyć naszą cegiełkę do gmachu wiedzy na temat tego, co ludzie naprawdę robią za zamkniętymi drzwiami z ludźmi, których kochają najbardziej i którym najbardziej ufają. Być może Inna rozkosz otworzy drzwi dalszym poszukiwaniom tajemnicy, piękna i skomplikowania ludzkiego życia w jego odmiennych przejawach.
DR RONALD MOGLIA
Jestem dyrektorem programu podyplomowych studiów nad ludzką seksualnością na Wydziale Edukacji Zdrowotnej na Uniwersytecie w Nowym Jorku. Badamy sadomasochizm z wielu różnych perspektyw: klinicznej, socjologicznej, prawnej, osobistej i kulturowej. Moi studenci zostają specjalistami w dziedzinie seksualności. Przyglądają się wszystkiemu okiem naukowca.
W programie biorą udział wszyscy chętni – od lekarzy po studentów i pracowników opieki społecznej czy psychologów. Kończy się on uzyskaniem stopnia naukowego ze szczegółowej dziedziny wiedzy dotyczącej ludzkiej seksualności. Jego część stanowią badania osób żyjących w sposób daleki od tradycyjne uznawanego. Do tej grupy można zaliczyć ludzi praktykujących D/s, S/M i B&D. Staramy się dowiedzieć, w jaki sposób społeczeństwo szufladkuje takie zachowania. Staramy się również zbadać, w jaki sposób sama jednostka je praktykująca rozumie je i szufladkuje. Pojawiają się, rzecz jasna, silne konflikty.
Mamy tu do czynienia z klasycznym dylematem antropologicznym: Amerykanin jedzie na Sri Lankę, bada zachowania seksualne tamtejszej kultury, spisuje je i wysyła raport. Jest to coś zupełnie innego niż rozmowa z mieszkańcem Sri Lanki i zapytanie go: „Dlaczego te zachowania istnieją?”. Jedną z właściwości naszych badań nad problematyką BDSM jest to, że patrzymy z zewnątrz. Nie ma w tym nic złego, ale należy połączyć to podejście z doświadczeniami, wiedzą i definicjami osób z wewnątrz. Uzyskujemy to dzięki rozmowom z osobami prowadzącymi tego rodzaju styl życia, a także pojawiając się na zorganizowanych spotkaniach grup takich jak Eulenspiegel Society14 [przypis autora: nowojorska grupa wsparcia BDSM] oraz dzięki doświadczeniom międzykulturowym. Od pięciu lat co dwa lata odwiedzamy Skandynawię i staramy się porównać członków Eulenspiegel z ludźmi należącymi do organizacji BDSM w Danii. Są zupełnie inni. Eulenspiegel zmuszone jest działać po cichu, podczas gdy ich duński odpowiednik uznawany jest za organizację społeczną i dostaje wsparcie od rządu, podobnie jak każda inna organizacja społeczna. Musi to skutkować różnicami w samoocenie członków obu organizacji.
Jeden z problemów z tego typu zachowaniami – nie mam na myśli wyłącznie BDSM, ale wszelkiego rodzaju zachowania uznawane przez większość populacji za nietypowe – polega na tym, że obserwując je, pragniemy poddać je kategoryzacji. W rzeczywistości na widok stosunku heteroseksualnego nie zadajemy sobie pytania: „Czy stosunek heteroseksualny stanowi akceptowalną formę zachowania?”. Czasami bywa akceptowalna, czasami nie. Gdy do stosunku dochodzi za obopólną zgodą pomiędzy dwojgiem dorosłych, którzy dbają o bezpieczeństwo i są sobie oddani w ramach monogamicznego związku, to z całą pewnością jest on czymś zdrowym. Gdy dochodzi do stosunku pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy nie dbają o bezpieczeństwo czy wzajemną zgodę – z całą pewnością nie. W obu przypadkach mamy do czynienia ze stosunkiem heteroseksualnym.
BDSM obejmuje całe spektrum zachowań. Są ludzie, którzy robią to w dorosły sposób, za obopólną zgodą, przestrzegając prawa i jednocześnie żyją niczym wzorowi obywatele. Są jednak również ludzie, często spoza struktur organizacji B&D, D/s czy S/M, którzy wykorzystują tego rodzaju praktyki w niezdrowy sposób. Z całą pewnością nie uznamy gwałciciela za typowego reprezentanta zachowań heteroseksualnych. Na podobnej zasadzie wśród ludzi praktykujących BDSM zdarzają się tacy, którzy robią to w niezdrowy sposób. Jeffrey Dahmer15 jest klasycznym przykładem kogoś takiego. To, że społeczeństwo utożsamia go z osobami należącymi do Eulenspiegel, jest wyrazem ignorancji. Powiedziałbym, że wiązanie i dawanie klapsów (gdy dochodzi do tego za obopólną zgodą pomiędzy pełnoletnimi partnerami) jest równie niezdrowe, co klasyczny stosunek seksualny lub dowolne inne zachowanie społeczne, do którego dochodzi pomiędzy świadomymi i pełnoletnimi osobami. Jednak jako społeczeństwo mamy trudność z akceptacją zachowań marginalnych, mimo że odbywają się one w akceptowalny dla obu stron i zdrowy sposób.
Z tego co wiem z dość ograniczonych doświadczeń zaczerpniętych z badań terenowych, sadomasochiści zdają się utrzymywać zdrowe relacje – jeśli wiemy, co to w rzeczywistości oznacza. W dawnych czasach – to znaczy w czasach naszych rodziców – za zdrową relację uznawano taką, która nie kończyła się rozwodem. Dziś trudno powiedzieć, na czym polega zdrowy związek. Być może mamy z nim do czynienia, gdy dwoje ludzi czerpie zeń satysfakcję. Wiele osób ze środowiska BDSM, z którymi rozmawiałem, miało to poczucie.
Odrzucam stanowisko teoretyczne, zgodnie z którym sadomasochizm stanowi zahamowanie rozwoju seksualnego. Nie wiemy tego, ja zaś osobiście uważam, że ogromny wpływ ma na nas nasze otoczenie. Nie wiemy tylu rzeczy, jeżeli chodzi o sposób formowania się naszych myśli związanych z seksualnością. Ludzie często upolityczniają zachowania seksualne. Wiele z nich wynika z uwarunkowania społecznego. Szczególnie w przypadku kobiet wpływ ten jest ogromny. Jednak przykładanie takiej miary do ludzi o skłonnościach sadomasochistycznych – lub dowolnych innych – każe mi podać w wątpliwość wartość naukową takich obserwacji, a także pokazuje, do jakiego stopnia są one uwarunkowane politycznie. Tacy ludzie często powiedzą, że sadystyczna kobieta jest w porządku, ale kobieta masochistyczna już nie.
Tego typu teorie mają charakter polityczny i nie pomagają w zrozumieniu interesującego nas fenomenu. Pojawia się więc inne pytanie: czy musimy zrozumieć B&D, D/s i/lub S/M, czy też po prostu musimy je zaakceptować? Spójrzmy na historię fetyszy: w latach 1870–1900 odkryto trzy lub cztery z nich. Choć tak naprawdę wcale ich nie odkryto – zostały jedynie nazwane w medycznym źródle. I nagle mamy obowiązek rozumieć je i interpretować. Być może zadaniem nauk społecznych jest co innego – zrozumienie ludzi, którzy nie są w stanie zaakceptować zachowań innych.
Chciałbym przywołać jedną historię ze Sri Lanki. Gdy tam byłem, musieliśmy wybrać się na wyprawę. Było to tylko trzydzieści czy czterdzieści mil, jednak trasa wiodła przez wiejskie okolice. Na Sri Lance tego typu odległość przebywa się samochodem w jakieś siedem godzin, o czym nie wiedzieliśmy. Cały czas pytaliśmy kierowcę: „Kiedy dojedziemy?”, on zaś cały czas odpowiadał: „Już niedługo, już za chwileczkę, już za momencik”. Następnego dnia powiedziałem młodszemu koledze, pochodzącemu ze Sri Lanki, że zadziwia mnie, do jakiego stopnia mieszkańcy Sri Lanki nie przejmują się czasem, i opowiedziałem mu tę historię. Zaczął się śmiać i powiedział: „Nie rozumiesz. Czas jest w rękach Boga. Gdyby kierowca powiedział, że dojedziecie za sześć godzin, to rościłby sobie boskie prawo do określenia, ile czasu potrwa podróż”.
Głupotą z mojej strony było przyłożenie moich wartości i naleciałości kulturowych i narzucanie ich tej osobie. Mam wrażenie, że to właśnie staramy się nieustannie robić z zachowaniami takimi jak B&D, D/s i/lub S/M. Bierzemy nasze naleciałości kulturowe i nasze sposoby pojmowania, pochodzące spoza interesującej nas subkultury, i próbujemy za ich pomocą ją zrozumieć… Lub też po prostu ją odrzucamy.
HOWARD I MARTHA LEWIS
Napisaliśmy wspólnie wiele książek dotyczących medycyny, zdrowia, psychologii, a także ludzkiej seksualności. Gdy CompuServe16 [przypis autorów: międzynarodowa sieć zrzeszająca ponad milion członków] otworzył swój poświęcony wielu tematom serwis, zaproponowaliśmy, by stworzyć serwis informacyjny dotyczący ludzkiej seksualności [HSX]17. W 1983 roku uruchomiliśmy HSX Information Advisory Service, łączący w sobie elektroniczny magazyn i gorącą linię. Pojawiały się tam specjalistyczne artykuły, wywiady z ekspertami, listy do redakcji, a także sekcja pytań i odpowiedzi. Ta ostatnia właśnie okazała się najważniejszym elementem serwisu: ludzie mogli przeglądać tysiące zgromadzonych pytań i odpowiedzi. CompuServe okazał się doskonałym połączeniem formy i treści przekazu. Wiele osób martwi się swoją seksualnością. Ludzie wielu rzeczy nie wiedzą. W tym miejscu mają możliwość anonimowego zadawania pytań o niezwykle intymnym charakterze. Otrzymujemy tysiące wiadomości tygodniowo na naszą gorącą linię, mnóstwo pytań, których ludzie nie mogą zadać nigdzie indziej. Dzięki nam dostali możliwość kontaktowania się z podobnymi sobie ludźmi, a także z większością autorytetów medycznych zajmujących się seksualnością w tym kraju.
W 1984 roku zdaliśmy sobie sprawę, że potrzebne są grupy wsparcia: tę samą wartość co serwis tekstowy mogło mieć interaktywne forum. Wiedzieliśmy co nieco o kierunkowych grupach wsparcia oraz grupach spotkań.
Zaczęliśmy od jednego forum, w tej chwili mamy dwa. Jednym z nich jest otwarte forum HSX [HSX100], drugie to forum dla pełnoletnich HSX, czyli HSX200. To pierwsze jest dostępne dla wszystkich. Drugie jest zamknięte, wejść na nie mogą jedynie zaproszone przez znajomych osoby. Wiele jego sekcji poświęconych jest sprawom delikatnym. Wydaje się nam, że ludzie szybciej gotowi będą zaakceptować różnorodność seksualności, stykając się z nią w tego rodzaju mediach, niż rozmawiając z rodziną czy przyjaciółmi. Uczestnictwo w HSX200 ma zdecydowanie szerszy charakter od tego w HSX100. To logiczne, ponieważ osoby będące członkami wspierają się wzajemnie, zyskują uznanie i dostęp do istotnych informacji. HSX200 ma prawdopodobnie około piętnastu tysięcy członków18.
Mieliśmy możliwość dowiedzieć się więcej o ludzkiej seksualności, niż większość ludzi jest w stanie zobaczyć w filmach lub przeczytać w czasopismach czy też usłyszeć się w ramach standardowych lekcji edukacji seksualnej. Nasi konsultanci mówią – a potwierdzają to nasze doświadczenia – że każdego z nas podnieca co innego. To, co w seksualności powszechnie akceptowalne, w żaden sposób nie oddaje szerokiego wachlarza form, jakie może ona przyjmować. Mimo to w jakiś sposób ludzie zajęli stanowisko moralne powiązane z tym, co uważają za normalne pod względem seksualnym.
Żywimy silne przeświadczenie, że każdy ma prawo do prywatności: nikt nie musi tłumaczyć się przed nikim ze swojej tożsamości. To, kim się jest i w jaki sposób wyraża się swoją seksualność – do momentu, do którego nikomu nie wyrządza się krzywdy – zawiera się w powyższej maksymie. Każdy odnajduje się w różnych rolach. Inną rolę odgrywamy w interesach, inną w relacjach z przyjaciółmi, jeszcze inną przed rodziną. Odgrywamy również role seksualne. Jeśli przyjrzymy się grupie ludzi na spotkaniu w interesach, nie będziemy w stanie powiedzieć, jak zachowują się w sypialni lub w łazience, lub gdziekolwiek indziej. Jest to pozbawione znaczenia w odniesieniu do roli odgrywanej na spotkaniu w interesach, podobnie jak to, w jaki sposób zachowują się w kościele lub gdy są ze swoimi rodzicami. To ważne, by zdać sobie z tego sprawę. Ludzie czują się winni, gdy ich zachowania seksualne odbiegają od tego, jak zachowują się w innych sferach życia. Jest tak jednak z każdą z ról, które przyjmują. Oświecone spojrzenie na seksualność każe twierdzić, że konwencjonalna heteroseksualność stanowi jedną z wielu form wyrazu seksualności.
W ramach HSX200 mamy sekcję o nazwie Wariacje/odstępstwa od normy I oraz inną, nazwaną Wariacje/odstępstwa od normy II. Wariacje I poświęcone są fetyszom oraz temu, co większość ludzi uznaje za wykraczające poza główny nurt. Rozmowy mogą dotyczyć rozmaitych form dawania przyjemności oraz praktykom poszerzającym zakres seksualnych doznań. Wariacje II poświęcone są wiązaniu i dyscyplinowaniu, dominacji i uległości, sadyzmowi i masochizmowi oraz zmianom dynamiki relacji władzy. Mamy również sekcję Dorosłe dzieci dla infantylistów, Biways dla osób biseksualnych, Gay Adults, a także Sporty wodne dla klizmofilów19 i urofilów20 oraz entuzjastów lewatyw. Wariacje I i Wariacje II cieszą się największym zainteresowaniem. Ostatnio popularne jest forum GenderLine. Ma to pewnie związek z zainteresowaniem osób spoza forum. CompuServe Magazine ogłosił niedawno konkurs na esej. Jednym ze zwycięzców była osoba transpłciowa, która napisała o pomocy, jakiej udzieliła jej grupa wsparcia poznana dzięki GenderLine. Przyszło wiele listów – część z nich była mocno krytyczna, inne były zdecydowanie pozytywne.
Staramy się rozpatrywać tego typu kwestie w kontekście medycznym i psychologicznym. Uważamy, by nie korzystać z potocznego języka lub slangu. Traktujemy problemy poważnie. Chcielibyśmy odpowiadać każdemu, ale nie działamy, by dostarczać sprośnej rozrywki. Staramy się wspierać wolną wymianę myśli, doświadczeń i emocji. Nie działamy jako wielofunkcyjna jednostka seksualna – jesteśmy grupą wsparcia.
Jesteśmy częścią globalnej wioski. Ktoś w Anglii prowadzi dla nas konferencje. Współtworzymy serię konferencji z kimś z Australii i z kimś z Singapuru. Gość z Singapuru ma dwadzieścia trzy lata. Mówi, że nie wie nic o seksie; nikt o tym nie mówi. Ludzie trzymani są w niewiedzy. HSX wydało mu się dobrym źródłem wiedzy i wsparcia. Wielu ludzi tak mówi. Założyliśmy na przykład Gay Young Adults. Taki sam odsetek osób homoseksualnych rodzi się we wszystkich grupach społecznych i miejscach, ale wraz z ukończeniem szkoły średniej większość z nich skupia się w określonych regionach kraju. Jeśli ktoś jest osobą homoseksualną w Nowym Jorku lub San Francisco, to nie ma żadnego problemu, istnieją tam bowiem zorganizowane środowiska. Jeśli jednak osoba homoseksualna pozostanie w małym miasteczku, czuje się samotna. Najbardziej samotna jest zaś homoseksualna młodzież, mająca wiele pytań, nie zawsze dotyczących seksu, ale także związków czy tożsamości. Stworzyliśmy specjalną zamkniętą sekcję dla ludzi do lat dwudziestu jeden. Dostaliśmy dwa listy, w których młodzi ludzie pisali: „Uratowaliście mnie od samobójstwa”. W tym kraju są ludzie, którzy – jak mamy prawo sądzić – żyją dzięki czemuś, co nam udało się im zapewnić. To miłe uczucie.
Rozdział drugi
Nagroda wyznaczona przez Heliogabala za nową i oryginalną dewiację po dwóch tysiącach lat pozostaje nadal niezdobyta21.
ALEX COMFORT
Pragnienia i praktyki, którymi się zajmiemy, są równie stare, co sam eros. Pomimo to jesteśmy do tego stopnia przyzwyczajeni do uznawania wszelkich niecodziennych lub nieznanych nam aktywności seksualnych za „perwersyjne”, że nie zadajemy sobie pytania, z czego wynika ta klasyfikacja. Jaka władza lub jakie jednostki decydować mają, co składa się na seksualną normę? W jaki sposób przekonania te stały się elementem zbiorowej świadomości?
W niniejszym rozdziale staramy się prześledzić pojawienie się BDSM jako widocznego fenomenu, rozpoczynające trwające po dziś dzień próby naukowego przeniknięcia tajemnicy seksualności. Staramy się również odkryć korzenie zorganizowanych społeczności BDSM, stale poszerzających swoje zasoby sieci edukacyjnych oraz społecznych organizacji zrzeszających mniejszości seksualne.
Na końcu rozdziału zamieściliśmy trzy wywiady z następującymi osobami:
▶ William A. Henkin jest licencjonowanym terapeutą seksualnym oraz licencjonowanym doradcą małżeńskim, rodzinnym i dziecięcym. Jest byłym przewodniczącym kapituły San Francisco Bay Area Towarzystwa Naukowych Badań nad Seksem, członkiem Harry Benjamin International Gender Dysphoria Association oraz doktorem w Institute for Advanced Study of Human Sexuality.
▶ Hilton ma 38 lat i wychował się w Europie. Mieszka w Nowym Jorku, gdzie pracuje w branży nowych technologii. Jest członkiem zarządu Eulenspiegel Society, najstarszej grupy wsparcia BDSM w Ameryce.
▶ Carter Stevens ma 46 lat i mieszka w New Jersey. Jest właścicielem firmy sprzedającej filmy poświęcone fetyszom oraz wydaje magazyn „S/M News”.
W 1844 roku w Lipsku wydana została pierwsza Psychopathia Sexualis autorstwa ukraińskiego lekarza Heinricka Kaana. Czterdzieści dwa lata później Richard von Krafft-Ebing wybrał ten sam tytuł dla pierwszego wydania potężnej Psychopathii Sexualis: Studium medyczno-sądowniczego. Okres pomiędzy tymi dwoma publikacjami wyznacza początki prowadzonych zrazu po omacku badań nad ludzką seksualnością. W oczywisty sposób zainspirowane pracą Kaana oraz wydane w większości po łacinie – by, jak sam twierdził sam autor, „ochronić gorzej wykształconych”22 – dzieło Krafft-Ebinga stanowi szczytowe osiągnięcie wiktoriańskich badań nad ludzką seksualnością.
W innych kulturach – zwłaszcza w kulturze hindu w Indiach – ars erotica, w ramach której seksualność traktuje się jak formę sztuki lub dziedzinę, którą należy opanować, istniała od niepamiętnych czasów. Kamasutra i jej naśladownictwa są właściwie technicznymi podręcznikami dla klas wyższych, w równym stopniu skoncentrowanymi na seksualnej etykiecie dobrze urodzonych, co na różnorodnych formach gry erotycznej. Sztuki erotyczne uważane były nie tylko za godne szacunku, ale również za pochodzące od bogów. Może to częściowo tłumaczyć, dlaczego intensywnie poświęcano się seksualnej technice, a jednocześnie pomijano pytanie o jej genezę: nie podaje się w wątpliwość wyroków bogów.
Pomiędzy ars erotica Wschodu i studium erotica Zachodu jest przepaść, przez którą dopiero zaczynamy przerzucać mosty. Pomimo że seksualnej represji nie wynaleziono w wieku XIX – na przykład Michael Foucault wskazuje na wiek XVII jako moment zmiany stosunku do przyjemności23, a zakazy wymierzone w masturbację i sodomię odnaleźć można w Starym i Nowym Testamencie – to na ironię zakrawa fakt, że pierwsze próby demistyfikacji seksualności narodziły się w jednej z najbardziej represyjnych dla seksualności kultur w historii.
Okres wiktoriański stanowi punkt wyjścia badań nad seksualnością. Stało się to dzięki pojawieniu się kilku czynników: nauki przyrodnicze, filozofia oraz nauki społeczne emancypowały się od wpływu religii. Był to wiek osobliwości i hipokryzji.
Być może zadziwiająca wstydliwość i seksualna represja powiązane z epoką wiktoriańską umożliwiły eskalację poważnej refleksji nad problemem seksualności. Rozbieżność pomiędzy ideałem i rzeczywistością była zbyt wielka, by mogła przejść niezauważona. Jednocześnie pojawiły się nauki empiryczne, nastąpił rozwój medycyny i psychologii, osłabieniu zaś uległy tradycyjne i religijne systemy moralne24.
EDGAR GREGERSEN
Społeczeństwo wiktoriańskie było pruderyjne w stopniu, który dziś wydaje się niemożliwy do wyobrażenia. Nogi fortepianu dyskretnie osłaniano materiałem, aby dać wyraz skromności, Biblia zaś raniła wydelikaconą wrażliwość, zawierała bowiem słowa takie jak kurwa czy cudzołóstwo. Wiktorianie byli do tego stopnia znerwicowani i negatywnie opętani seksem, że niemal wszystko niosło dla nich ze sobą niebezpieczeństwo podniecenia.
Brakiem wyczucia stało się zaproponowanie damie nóżki kurczaka – tradycyjnie należało zaoferować jej pierś; nawet ją określano jednak w XIX wieku mianem „biustu”25.
G. RATTRAY TAYLOR
Podczas gdy wcześniejsi chrześcijanie mogli postrzegać seks jako grzeszny, wiktorianie uznawali go za obrzydliwy, zwierzęcy i zdeprawowany. Uważano wręcz, że seks jest szkodliwy dla zdrowia, wierzono, że każdy wytrysk nasienia skraca życie. Rodzice podejmowali daleko idące środki, aby zabezpieczyć małych chłopców przed zagrożeniem masturbacją czy nocnymi polucjami – za pomocą klatek na penisa, kolczastych pierścieni mających uczynić erekcję zbyt bolesną do wytrzymania, a nawet urządzeń włączających alarm w pokoju rodziców w momencie niepożądanej erekcji dziecka.
W epoce średniowiecza za źródło zła, za jakie uważano wszelkie pokusy cielesności, uznawano kobiety, które – na podobieństwo Ewy – wieść miały mężczyzn do zguby. W epoce wiktoriańskiej sądzono, że żądza stanowi fenomen wyłącznie męski, kobiety zaś pozbawione są życia seksualnego.
Pewien autor napisał w „Westminster Review” o kobiecych pragnieniach, że są uśpione lub nieistniejące. „Natura nałożyła tak wiele na delikatne barki słabszej płci: cieszmy się, że choć tego jednego jej oszczędziła”. Gdyby kobiety zdały sobie sprawę ze swojego seksualnego potencjału, „skala seksualnych odchyleń od normy osiągnąłby poziomy, o których dziś – na szczęście – nie mamy pojęcia”. Było to nieprawdopodobne tak długo, jak długo kobieca delikatna budowa uniemożliwiała jej aktywne uczestnictwo w zwierzęcych seksualnych zapasach. Uznany autor książek na temat seksu dr William Acton stwierdził, że utrzymywać, iż kobiety zdolne są odczuwać impulsy seksualne, stanowi „nikczemną potwarz”. William Hammond, amerykański naczelny lekarz wojskowy, stwierdził natomiast, że porządna kobieta nie odczuwa przyjemności ze stosunku płciowego w dziewięciu przypadkach na dziesięć, słynny szwajcarski ginekolog dr Fehling zaś nazwał seksualne pragnienia młodych kobiet „patologicznymi”26.
ARNO KARLEN
Pomimo że społeczeństwo wiktoriańskie spowija iluzja przyzwoitości, to jednak ówczesne powieści, takie jak Dr. Jekyll i Mr. Hyde czy Portret Doriana Gray’a, stanowią alegorię dwoistości wiktoriańskiej egzystencji. W Londynie pracowało 40 000 prostytutek. Domy publiczne cieszyły się niespotykanym do tego momentu i nigdy później powodzeniem, zaspokajając wszelkie możliwe do wyobrażenia zachcianki. „Domy rozpusty” z mężczyznami (Molly house), dziećmi czy chłostą rosły jak grzyby po deszczu.
Czynniki gospodarcze i religijne należy uznać za kluczowe w wiktoriańskim spektaklu pruderii. To, co zwykliśmy określać mianem „wiktorianizmu”, stanowiło pierwotnie fenomen ograniczający się do klasy średniej. Wraz ze wzrostem jej znaczenia ekonomicznego zwiększał się również wpływ jej moralności na klasy wyższe, ich oddziaływanie na klasy niższe zaś miało dla tych ostatnich decydujący charakter. Doświadczenie rewolucji przemysłowej i współtowarzyszące jej napięcia wywołane przejściem od agrarnej kultury wiejskiej do społeczeństwa zmechanizowanego i zurbanizowanego były bezpośrednio odpowiedzialne za pojawienie się slumsów, których nędzy nie sposób do niczego porównać. Stały się wylęgarnią prostytucji, zbrodni i przemocy; z ich nędzy praktycznie nie sposób było się wyrwać. Jedynie przyjmując moralność klasy średniej, mieszkaniec slumsów mógł próbować do niej aspirować.
Religijne ideały metodyzmu – najsilniej reprezentowanego wyznania w klasie średniej – dopełniały ideałów społeczeństwa wiktoriańskiego. Skromność i powściągliwość uznawano za niepodważalne cnoty. Prawdziwy dżentelmen i dama tego okresu wystrzegali się silnych emocji: nadmierną wesołość lub smutek odrzucano na podobieństwo ekscesu seksualnego. Jawienie się jako osoba przyzwoita miało znaczenie nadrzędne. Sprawianie innego wrażenia sugerowało przynależność do gminu, to zaś oznaczało skazę duchową, ekonomiczną bezradność i społeczne odrzucenie.
To, że ktokolwiek badał wówczas seksualność i wydawał poświęcone jej – rzadziej niecodziennemu seksowi – prace, może wydać się zaskakujące. Jednak epoką wiktoriańską rządzą paradoksy: romantyczna ekstrawagancja w sztuce i literaturze współistnieje z ponurą wstrzemięźliwością codziennego życia, żarliwy humanizm z zinstytucjonalizowanym rasizmem kolonializmu, hiperpruderia z rozwiązłością. Co więcej, był to złoty wiek nauki, zdającej się oferować ludzkości obietnicę zbawienia od nędzy życia, którą do tego momentu dawało jedynie chrześcijaństwo.
Wiktorianie cenili naukę, dopóki wspierała i potwierdzała ich społeczne ideały, co, nie przez przypadek, zazwyczaj robiła. Przykładowo, dzieło Karola Darwina miało doniosły wpływ na myśl epoki wiktoriańskiej. Choć możliwość pochodzenia człowieka od małpich przodków doprowadzała wielu do wściekłości, to jednak ludzie epoki wiktoriańskiej z lubością stosowali tę teorię do zrozumienia społeczeństwa. Sami uznawali się za zajmujących najwyższy stopień długiej drabiny ewolucji społecznej. Tak jak kalwinizm i, w bardziej ograniczonym stopniu, metodyzm utrzymywały, że Bóg daje wyraz swojej łaski, nagradzając tego wartych bogactwem i wygodą, darwinizm społeczny głosił, że natura nagradza najbardziej wartościowe jednostki – tzn. ludzi epoki wiktoriańskiej – zaawansowaniem cywilizacyjnym i technologicznym. Darwinizm społeczny bezpośrednio przedkładał przekonania religijne nad świecką naukę. Zapewniał filozoficzne ramy pozwalające usprawiedliwiać takie zjawiska jak miejskie slumsy czy kolonizacja. Ci, którym źle się powodziło, po prostu nie byli stworzeni, by odnieść sukces. Ci, których państwa zostały skolonizowane, nie byli zdolni sami sobą władać. To, że rządzić nimi mieli ci, których ewolucja pobłogosławiła odpowiednimi zdolnościami, wydawało się naturalne i słuszne.
Darwinizm wywarł również doniosły wpływ na współczesną mu psychiatrię, która wówczas była nową dyscypliną. Termin psychiatria po raz pierwszy został użyty w 1808 roku. Do czasu publikacji przez Darwina O pochodzeniu gatunków w roku 1859 psychiatria stanowiła przede wszystkim system klasyfikacji połączony ze zbiorem niczym niepopartych teorii. Zaledwie pięćdziesiąt lat wcześniej powszechnie uznawano, że przyczyną szaleństwa są humory (czyli płyny ciała) lub czarnoksięstwo. Psychiatria utrzymywała, że szaleństwo ma charakter organiczny, a jego przyczyną jest choroba lub kontuzja, jednak teorie te w żaden sposób nie dały się zastosować do wielu całkowicie zdrowych pod względem fizycznym osób. Naturalna selekcja i dziedziczność okazały się możliwymi do przyjęcia wyjaśnieniami: szaleństwo mogło być dziedziczne, ludzi szalonych zaś można było uznać za biologicznie przeklętych słabszym systemem nerwowym. Co więcej, gdyby udało się odkryć etiologię zaburzeń, można by też odkryć na nie lekarstwo. Nauka byłaby zdolna wypełnić obietnicę uwolnienia ludzkości od cierpień psychicznych.
W drugiej połowie dziewiętnastego wieku lekarze i teoretycy pracowicie poszukiwali dziedzicznych uwarunkowań szaleństwa oraz dewiacji psychoseksualnych. Wielu wierzyło, że mają one odzwierciedlenie w anatomii i fizjonomice. Lekarze zakładali, że są w stanie na pierwszy rzut oka zdiagnozować neuropatę dotkniętego „szaleństwem masturbacji”. Jeśli nawet nie wyglądał jak obłąkaniec, to o jego chorobie świadczyły blada cera, podkrążone oczy oraz aura niepokojącej melancholii. Tego typu błędne przeświadczenia (część z nich okaże się doskonale znana dzisiejszemu czytelnikowi) szerzyły się niczym Ewangelia: wszystkie lesbijki mają w sobie coś męskiego, homoseksualni mężczyźni nie potrafią gwizdać itp.
Zostawmy jednak neuropatów, bo naukowców epoki wiktoriańskiej nurtowały istotniejsze pytania: jeśli skromność, powściągliwość i seksualna wstrzemięźliwość są imperatywem ludzkiego dobra, dlaczego cech tych nie sposób odnaleźć u tak wielu wiktorian?
Krafft-Ebing nie był pierwszym, który poświęcił się badaniom nad seksualnością, nikt jednak nigdy nie dorównał mu pod względem wpływu, jaki wywarł na późniejszą seksuologię. Spopularyzował terminy takie jak sadyzm i homoseksualizm i wynalazł terminy masochizm i paranoja, stworzona przezeń klasyfikacja zaburzeń seksualnych zaś pozostaje podstawą nowoczesnej diagnostyki psychiatrycznej. Jednak nauka i tworzące ją teorie nie rozwijają się w próżni: założenia przyjęte przez Krafft-Ebinga odzwierciedlają wiele spośród przesądów epoki, w której żył. Wpływy, jakim podlegał, nadal stanowią przedmiot dyskusji.
Odwołując się do ponad dwustu przypadków spośród jego własnych pacjentów, pacjentów leczonych przez innych lekarzy, opisów zamieszczanych wcześniej w literaturze medycznej oraz historii oskarżonych w kryminalnych sprawach sądowych, Krafft-Ebing prezentuje świadectwa na poparcie swoich poglądów, zgodnie z którymi nieokiełznana seksualność może podkopać zdrowie i honor zarówno jednostki, jak i całych społeczeństw. Mieszając przypadki ekstremalne (np. morderstwo i kanibalizm) z na pierwszy rzut oka nieszkodliwymi odchyleniami, Krafft-Ebing stara się stworzyć wrażenie, że każda forma seksualności jest niebezpieczna27.
SUZANNE G. FRAYSER
Przed Krafft-Ebingiem S/M nie było ani chorobą, ani grzechem28.
CHARLES MOSER
Podobnie jak po nim Freud, Krafft-Ebing uznawał czynnik reprodukcyjny za wyznacznik seksualnej normy. Psychiatria okazała się spadkobierczynią moralizującej teologii. Seks nie miał być niczym innym jak zaprojektowanym przez Boga lub naturę mechanizmem biologicznym, mającym na celu zapewnienie pojawienia się potomstwa. Seks uprawiany dla przyjemności lub poczucia bliskości, a nieprowadzący do zapłodnienia uznawany był w takim samym stopniu za wypaczenie biologii co za wykroczenie przeciw boskiej woli. W ramach tego systemu pozycja „misjonarska” (z mężczyzną na górze) – która, jak wierzono, pomaga męskiemu nasieniu dotrzeć do celu – uznawana była za jedyną możliwą do zaakceptowania; oszczędzał on również kobietom konieczności przyjmowania roli aktywnej w nieprzyjemnych, acz koniecznych obowiązkach reprodukcyjnych. Biorąc pod uwagę wąską definicję akceptowalnej aktywności seksualnej, trudno się dziwić, że Krafft-Ebing natknął się na tak wielką liczbę „zboczeń”.
Nadal żyjemy zgodnie z wiktoriańską moralnością, według której sama seksualność jest zła. Zachodnie społeczeństwa nie zawsze w to wierzyły, jednak czyniły to z ogromną zawziętością od czasu, gdy Krafft-Ebbing – człowiek, który prawdopodobnie ograniczył się w życiu do kilku aktów seksualnych w celu zapłodnienia żony – napisał Psychopathia sexualis. Za najgorsze praktyki seksualne uznawał homoseksualizm, transpłciowość (interesował go zwłaszcza transwestytyzm), sadomasochizm i masturbację.
WILLIAM A. HENKIN
Trzy rzeczy zwracają uwagę w Psychopathii Sexualis. Pierwszą jest zakres badań; podobnie jak dzisiaj, ówczesne teorie psychologiczne opierały się na niezwykle ograniczonej bazie statystycznej. Drugą jest współczucie, jakie autor odczuwa w stosunku do ludzi, których praktyki budzą w nim obrzydzenie; zaleca wyrozumiałość, tolerancję i domaga się reform prawnych, twierdząc, że nikt nie powinien ponosić kary za stan, na którego wyleczenie nie ma większych szans, jak w przypadku osób homoseksualnych. Jednak największe wrażenie robić musi niezwykły sukces książki: Krafft-Ebing, specjalista od spraw medyczno-prawnych, szczególnie zainteresowany prawną problematyką dewiacji seksualnych, nigdy nie planował popularności Psychopathii Sexualis.
Nie chciał, żeby ludzie przeczytali jego książkę, nadał jej więc naukowy tytuł, wykorzystał specjalistyczną terminologię, najbardziej podniecające kawałki zaś przełożył na łacinę. Pomimo tych utrudnień autor okazał się doskonałym reporterem: ludzie rzucili się na jego książkę29.
VICTOR ROBINSON
Książka była nietuzinkowa, szokująca i wciągająca. Jako publikacja medyczna uniknęła oskarżeń o zamierzoną obsceniczność; jej bezkompromisowy wydźwięk moralny wspierał jedynie społeczne ideały. Elegancki czytelnik wkraczał w oszałamiający świat wampirów, ghuli, morderców z pożądania, fetyszystów butów, skrajnie uległych masochistów, pozbawionych serca sadystów, pederastów i zoofili, z których niejeden popijał właśnie herbatę w którymś z przytulnych salonów burżuazyjnej Europy.
W rzeczywistości zachowania „odkryte” przez Krafft-Ebinga znane były od setek lat, jeśli nie od tysiącleci. Mimo to wielu czytelników właśnie w Psychopathii Sexualis odnalazło pierwsze wskazówki mówiące, że ich seksualne pragnienia nie są wyjątkowe.
Po raz pierwszy w kulturze Zachodu mieliśmy do czynienia z wyczerpującym i powszechnie dostępnym dziełem, które poświęcone zostało nie tylko seksualności jako takiej, ale też tym jej formom, które do tego momentu rzadko kiedy były omawiane. W czasie gdy Psychopathia Sexualis trafiła do drukarni w Stuttgarcie, w Anglii Havelock Ellis rozpoczął badania, których zwieńczeniem stały się gigantyczne – i praktycznie z niczym nieporównywalne – Studia psychologii seksualnej.
Tych współczesnych sobie i współdzielących tę samą dziedzinę zainteresowań naukowców różniła motywacja. Ellis zainteresowany był przede wszystkim demistyfikacją seksualności: przez całe życie podniecało go oddawanie moczu, co sam wiązał z widokiem matki otwarcie oddającej przed nim mocz, gdy miał dwanaście lat. Jego powołanie do roli nauczyciela seksualności brało się z religijnego doświadczenia, jakiego doznał, będąc młodym człowiekiem. Czytając dzieło dr. Jamesa Hintona, w którym starał się on pogodzić chrześcijaństwo z nauką, Ellis doznał uczucia ostatecznej harmonii oraz euforii. Zdecydował się wtedy zostać lekarzem i poświęcić badaniu zachowań seksualnych, aby oszczędzić przyszłym pokoleniom wstydu, jaki niesie ze sobą brak wiedzy i wypieranie pragnień (represja).
Ellis opublikował w sumie siedem tomów Studiów psychologii seksualnej (w latach 1887–1928), jednak nigdy nie udało mu się osiągnąć głównego celu. Jego prace odniosły ograniczony sukces w walce z potępianiem niecodziennych praktyk seksualnych. W tym samym czasie rósł w siłę freudyzm, a nacisk, jaki kładł on na psychoanalizę oraz intuicyjną teorię, stał w sprzeczności z międzykulturowymi badaniami Ellisa. Mimo to perspektywa Ellisa pomogła spopularyzować wiedzę wśród reprezentantów mniejszości seksualnych, o których pisał i którzy często niezwykle żywo reagowali na jego książki. Na przykład po tym, jak w Sexual Inversions (1897) Ellis opisał zwyczaj noszenia na przełomie wieków przez męskie prostytutki w Ameryce czerwonych krawatów, liczni geje zaczęli nosić je jako znak rozpoznawczy.
Bullough notuje, że w 1909 roku Komisja do spraw Obyczajowości w Chicago stwierdziła, że wielu homoseksualnych mężczyzn (szacuje się, że około 10 000 lub więcej) również używa konwencjonalnych czerwonych krawatów, aby się wzajemnie rozpoznawać. Bullough komentuje: „Prowadzi to do pytania, czy chicagowscy homoseksualiści przyjęli kolor czerwony, czy też noszą czerwony, ponieważ Havelock Ellis powiedział im, że to właśnie należy zrobić”30.
EDGAR GEREGERSEN
Możliwość, że homoseksualni mężczyźni zaczęli nosić czerwień po przeczytaniu Ellisa, odsyła do efektu obserwatora. Mówiąc prosto, efekt obserwatora zakłada naukę określonego zachowania (niezależnie od tego, czy dochodzi do niej poprzez bezpośrednią obserwację, lekturę, czy przekaz ustny), uznanie go za pozytywne, a następnie naśladowanie. Nie chodzi tu imitację rozumianą jako bierne kopiowanie. Obserwacja wywołuje poczucie identyfikacji z obserwowanym. Poprzez imitację zachowania jednostka czuje się związana z innym, co prowadzi do zwiększenia samooceny i zdolności społecznych. Homoseksualni mężczyźni, którzy dowiedzieli się, że czerwony krawat może w dyskretny sposób komunikować ich orientację innym homoseksualnym mężczyznom, przyjęli go jako normę, podobnie i dzisiaj zdarza się, że homoseksualni mężczyźni noszą bandanę w tylnej kieszeni spodni, informując w ten sposób o swoich seksualnych zainteresowaniach i preferencjach.
Opisywany powyżej proces obserwacji–identyfikacji–imitacji–afiliacji należy odróżnić od opartych na fałszywych przesłankach twierdzeń (głoszonych choćby przez Komisję Meese’a w trakcie prac nad ustawą dotyczącą pornografii w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku), zgodnie z którymi kontakt z nietypowymi zachowaniami seksualnymi (parafilią) prowadzi do zarażenia jednostki, która w innym przypadku nie wykazałaby żadnego zainteresowania taką aktywnością.
Parafilia nie jest społecznie zakaźna. Nie łapiesz jej w kontaktach z osobami praktykującymi nietypowe zachowania seksualne lub czytając o nich, oglądając filmy obrazujące ich seksualną aktywność. Mit społecznej zakaźności, zwłaszcza poprzez obrazy przedstawiające parafilię, znaleźć dziś możemy u podstaw panicznej fascynacji pornografią i spychania jej do podziemia. Prawda jest taka, że parafilska pornografia w żaden sposób nie narusza normofilskiej mapy miłosnych odniesień. Po prostu nie trafia do nikogo, kogo mapa już nie odzwierciedla31.
JOHN MONEY
Lektura książek Ellisa nie zmieni osoby heteroseksualnej – czy kogokolwiek innego – w osobę homoseksualną, tak samo jak nie przekształci konwencjonalnego pod względem seksualnym czytelnika w sadomasochistę. Wpłynie za to na osobę, której sadomasochistyczne pragnienia ograniczały się dotychczas do fantazji lub okazjonalnych ukradkowych spotkań, a która w końcu dowie się, że istnieje wspólnota ludzi o podobnych zainteresowaniach i odczuciach.
Nauki o życiu nadal potykają się na polu bitwy, które zryto już i spustoszono przed końcem XIX wieku. Naukowcy nie zdołali wyjaśnić pochodzenia seksualnych skłonności. Dzisiejsze media, przy wsparciu tabunów samozwańczych ekspertów, żywią się idiosynkratycznymi teoriami, takimi jak choćby teoria uzależnienia od seksu, jak gdyby reprezentowały one postęp myśli i rozwój wiedzy. Mimo że od czasów wiktoriańskich „diagnoza” uległa osłabieniu (za dużo seksu zawsze szkodzi), to jednak „terapia” pozostała niezmienna: wysiłek sublimacji, wyparcia i przezwyciężenia.
Badania naukowe nad seksualnością dogorywają. Naukowa metodologia wymaga między innymi, by eksperyment powtórzony w tych samych warunkach dał identyczny wynik. Prawdziwie naukowe studium seksualności może być w związku z tym zadaniem niemożliwym do wykonania, nie posiadamy bowiem zdolności replikowania struktury genetycznej oraz uwarunkowań behawioralnych poszczególnych osób. Co więcej, tego typu praca naukowa wymaga długich i drobiazgowych badań, a także, co najistotniejsze, funduszy.
Badania nad seksualnością niezmiennie wywoływały wrogość i budziły oburzenie. W Wielkiej Brytanii wydawca Havelocka Ellisa oskarżony został o czyn przestępczy po publikacji Studiów psychologii seksualnej. Instytut Seksuologiczny w Berlinie (1919–1933), założony przez znakomitego niemieckiego uczonego Magnusa Hirschfelda, został złupiony przez nazistów, a zgromadzone w nim bezcenne dokumenty i biblioteka spalone. Część pracowników Instytutu wysłana została przez nazistów do obozów koncentracyjnych.
W Stanach Zjednoczonych Sexual Behavior in the Human Male (1948) stanowiło pionierskie dzieło, któremu Alfred Kinsey zawdzięcza tytuł „Kolumba seksu” nadany mu przez magazyn „Time”. Kinsey badał zachowania seksualne – czyli to, co ludzie robią w praktyce, a nie ich idealne wyobrażenie o tym, co mogą o sobie opowiedzieć. Udało mu się odkryć między innymi, że dwadzieścia procent badanych przez niego mężczyzn i dwanaście procent kobiet okazywało podniecenie w reakcji na historie z elementami sadomasochistycznymi. W roku 1954 Kinsey znalazł się pod obstrzałem Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego (American Medical Association) oraz Kongresu. Został oskarżony o deprawację, jaką rzekomo powodowały jego książki. Komisja do spraw Badania Działania Fundacji Wolnych od Podatku naciskała na Fundację Rockefellera, by wycofała się z finansowania prowadzonego przez Kinseya Instytutu Badań nad Seksualnością (Institute for Sex Research). Amerykańskie Służby Celne zatrzymywały materiały nadsyłane do Instytutu. Kinsey umarł na atak serca w 1956 roku, nie ukończywszy badań, jego współpracownicy twierdzili zaś, że „lustracja, krytycyzm i prześladowanie odcisnęły na nim piętno fizyczne i emocjonalne”32.
Dekadę później William E. Masters i Virginia Johnson opublikowali Human Sexual Respons, książkę opartą na doświadczeniach dwunastu lat laboratoryjnej obserwacji aktywności seksualnej. Laicy i duchowni atakowali ich pracę, między innymi za wykorzystanie surogatek seksualnych w badaniach nad orgazmem oraz wysnute przez nich wnioski głoszące, że za niemal wszystkimi zaburzeniami seksualności stoi religijna ortodoksja. Konserwatywni psychoanalitycy zignorowali lub odrzucili co bardziej kontrowersyjne odkrycia Mastersa i Johnson.
W latach 1988–1991 zaproponowano stworzenie trzech komisji zajmujących się badaniem zachowań seksualnych, które działałyby dzięki funduszom federalnym. Potencjalne efekty ich pracy mogły się okazać niemożliwe do oszacowania (zwłaszcza że miało to miejsce dokładnie w momencie, w którym panowała epidemia HIV/AIDS). Dwie z nich, których utworzenie zatwierdzono, zawiesiły swoją działalność pod wpływem nacisków senatora Jesse’ego Helmsa oraz kongresmena Williama Dannemeyera. Trzecią odrzucono jako polityczne samobójstwo, pomimo wysokiej oceny, jaką wystawili jej specjaliści.
Pomimo że od czasu, gdy Krafft-Ebing po raz pierwszy zidentyfikował sadomasochizm i sklasyfikował go jako patologię, upłynął ponad wiek, to jego teorie nadal stanowią podstawę przyjmowanej dzisiaj perspektywy oraz diagnostyki. Oficjalne zmiany w klasyfikacji niecodziennych zachowań seksualnych – gdy się pojawiają – zdają się być motywowane raczej zmieniającą się opinią publiczną niż pojawieniem się nowych danych.
Gdy przyjrzysz się pierwszej edycji (1952) Diagnostic nad Statistical Manual [DSM – opracowywana przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne nozologiczna klasyfikacja chorób, najszerzej wykorzystywana dziś w psychiatrycznej diagnostyce – przyp. tłum.] chorób psychicznych, okaże się, że zaliczają się do nich seks oralny i masturbacja. Do roku 1980, wraz z pojawieniem się trzeciej edycji DSM33, za zaburzenia psychiczne uznawało się ograniczenia popędu czy po prostu niezdolność do aktywności seksualnej. Teraz klasyfikacja znowu się zmienia. Pokazuje to, że psychologia zależy od norm przyjętych w danym czasie w społeczeństwie. Działamy zgodnie ze społecznymi schematami. Gdy społeczeństwo głosi, że dobrze jest uprawiać seks, wtedy nierobienie tego uznawane jest przez psychiatrię za niezdrowe, i odwrotnie.
WILLIAM A. HENKIN
W trakcie dyskusji, którą wywołała decyzja Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego o zmianie statusu homoseksualności w klasyfikacji chorób, dr John Money wykazał, że polityka i subiektywne odczucia wpływają na badania naukowe.
Dzięki walce gejowskich aktywistów (LGBT34) o zmianę statusu społecznego homoseksualizmu, uznawanego za chorobę, pojawił się wymóg usunięcia go z DSM, opracowywanego przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne. (…) Co było do przewidzenia, nastąpiła reakcja starej gwardii. Nie byli w stanie bez wstrętu zmienić swojego przeświadczenia, że w każdych warunkach homoseksualizm stanowi chorobę, na którą są oni w stanie zapewnić lekarstwo (i na tym zarobić)35.
JOHN MONEY
Choć zmieniają się opinie na temat tego, czym jest akceptowalna forma seksualności, to jednak nadal dominuje przeświadczenie, że parafilie należy leczyć.
Większość literatury psychologicznej ma na celu zademonstrowanie, że alternatywne (wolę ten termin od „perwersyjne”) praktyki seksualne lub związane z nimi style życia są w taki czy inny sposób niezdrowe. Jest to konsekwencja medykalizacji psychologii. Nie cieszy mnie fakt, że psychologię postrzega się jako proces medyczny. Ma ona zdecydowanie więcej, jeśli można tak powiedzieć, z filozoficznych dociekań. Nikt nie ma pojęcia, dlaczego ludzie stają się, kim się stają.
WILLIAM A. HENKIN
W trakcie ostatnich kilku dekad wiedza na temat zachowań i zwyczajów zwolenników BDSM rozpowszechniana była nie przez naukowców, ale przez samych zainteresowanych. Coraz bardziej skomplikowane formy komunikacji (z początku eksplozja przemysłu wydawniczego, później programy telewizyjne, a wreszcie – co najbardziej istotne – komputerowe sieci wymiany danych) zapewniają jednostkom bogactwo informacji o seksualności. Efekt obserwatora odegrał znaczącą rolę w rozwoju wspólnot zrzeszających mniejszości seksualne. Otwarta komunikacja na temat BDSM przyciągnęła tysiące kolejnych fetyszystów i sadomasochistów do sieci wymiany informacji i wsparcia. Trudno o bardziej modelowy przykład oddziaływania efektu obserwatora niż przemiana Starej Gwardii (Old Guard)36 homoseksualnych sadomasochistów w nowoczesną kulturę BDSM.
Myślę, że S/M zmienia się ze względu na fakt istnienia możliwości komunikacji, jakich dotychczas nigdy nie było. O perwersyjnej seksualności mówi się więcej w telewizji i w radiu. Celem osób produkujących cały ten przekaz medialny może być w wielu przypadkach wywołanie sensacji, jednak w efekcie ludzie przestają żyć w mrocznych, oddzielonych od siebie kątach, jak było to w moim przypadku, gdy byłem młody i przekonany, że na pewno nikt takich rzeczy nie robi. W tej chwili ludzie wiedzą dzięki mediom, że takie fantazje istnieją.
JOSEPH BEAN
Skórzana Scena gejowska wywodzi się z baraków drugiej wojny światowej oraz od motocyklistów banitów lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku. Jak głosi mitologiczna genealogia, entuzjaści skóry – sami nazywający się skórzakami – wywodzili swój skomplikowany autorytaryzm z pierwszego źródła, z drugiego zaś przejęli fascynację czarną skórą oraz gangami motocyklowymi.
Potężna mobilizacja wojskowa Stanów Zjednoczonych w trakcie drugiej wojny światowej sprawiła, że miliony mężczyzn opuściły swoje miasteczka. Wrzuceni zostali oni w ogromną, wyłącznie męską wspólnotę, poddaną presji katastroficznego dramatu. Mężczyźni, których homoseksualność mogła pozostać wyparta lub skrywana, otrzymali niezwykłą możliwość badania własnych pragnień oraz ich realizacji. Gejowi o skłonnościach sadomasochistycznych wojsko oferowało kolejne podniety: władzę i dyscyplinę w autorytarnych ramach. Zarówno wtedy, jak i dziś skórzany gejowski seks stanowi celebrację grecko-rzymskich ideałów męskości – hipermęska wspólnota odwołująca się do klasycznych męskich wartości i rytuałów, takich jak honor, służba, inicjacja, mentorstwo i spełnianie obowiązku.
Po powrocie do Stanów około roku 1946 wielu weteranów – gejów pragnęło zachować większość sprawiających im satysfakcję elementów swych doświadczeń wojskowych i jednocześnie socjalizować się z innymi męskimi gejami. Odkryli, że tego typu możliwości rzeczywiście istnieją wyłącznie w ramach awanturniczej kultury motocyklowej. W ten sposób narodziły się gejowskie gangi motocyklowe37.
GUY BALDWIN
We wczesnych latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku z istnienia owej subkultury zdała sobie sprawę kulturowa awangarda. W filmie Scorpio Rising (1963) – opisanym przez Huntera S. Thompsona jako „dziwaczny komentarzyk o dwudziestowiecznej Ameryce, jeżdżeniu na motocyklach, swastykach i agresywnym homoseksualizmie jako nowej kulturowej triadzie”38 – znalazła się między innymi scena powolnego i zmysłowego zakładania przez mężczyznę skóry i levisów, zawiera on również kilka sadomasochistycznych obrazków.
Entuzjaści skóry nie przyciągali szczególnej uwagi opinii publicznej. Wejście do ich środowisko celowo było utrudnione. Każdy nowo przybyły musiał udowodnić swoją wartość w kontrolowanym otoczeniu społecznym, przez długi okres nauki zaś przeprowadzali go bardziej doświadczeni członkowie. Niezdolność do podporządkowania się skomplikowanemu i niepisanemu kodeksowi zasad rządzących sposobem ubierania się i zachowania oznaczała co najmniej obniżenie społecznego statusu, w najgorszym przypadku zaś kończyła się ostracyzmem. To otoczenie społeczne zyskało szybko miano Starej Gwardii (Old Guard), ze strukturą sieci jako rozstrzygającym regulatorem społecznym.
Jednym z mechanizmów utrzymujących wspólnotę BDSM we względnym bezpieczeństwie jest struktura sieci. W ramach wspólnoty ludzie znają ludzi, którzy znają kogoś nowego itd. Mówię zwłaszcza o subkulturach męskich, które znam najlepiej.
JOSEPH BEAN
Chociaż zwyczaje Starej Gwardii nadal wpływają na wspólnoty homo- i heteroseksualne zrzeszające zwolenników skóry czy BDSM, to jednak ich rygorystyczna etykieta została znacząco ograniczona. Wiąże się to przede wszystkim z napływem mężczyzn (i kobiet), którzy pragną być akceptowani przez inne środowiska. To, co stanowiło o sile Starej Gwardii – wysoce rozwinięta struktura społeczna oraz poczucie wspólnoty – przyciągnęło nowych członków i, w ostatecznym rozrachunku, doprowadziło do jej upadku.
Gdy Tom z Finlandii stał się osobą szeroko znaną – jego sztuka odwoływała się przede wszystkim do imaginarium kojarzonego z gejowską subkulturą skórzaków – nagle nastało kilka lat, w których reprezentanci gejowskiej subkultury skórzaków stali się żywymi ikonami gejowskiej seksualności jako takiej. W efekcie sieć się rozsypała. Nastąpił niekończący się napływ zaciekawionych ludzi; na imprezach czy w barach pojawiało się więcej osób, niż w rzeczywistości mogły one pomieścić. Moim zdaniem wspólnota S/M powinna pozostać trochę podziemna i odrzucona, ponieważ dzięki temu ludzie wkraczają do niej z większą świadomością i muszą udowodnić, że są jednostkami godnymi zaufania. W ostatecznym rozrachunku stanowi to dla wspólnoty wartość pozytywną.
JOSEPH BEAN
Wspólnota skórzaków stanowiła odpowiedź na uprzednio niezaspokajaną społeczną potrzebę. Wraz z napływem nowicjuszy aktywiści zdali sobie sprawę z żywotnego znaczenia edukacji tych, którzy nie mieli szansy na indywidualnego mentora.
W drugim wydaniu The Leatherman’s Handbook jej autor Larry Townsend pisze:
Nieco ponad dziesięć lat temu podpisałem umowę na napisanie Leatherman’s Handbook… Była to dziewicza dziedzina, a – niezależnie od kłótni z kilkoma psychiatrami tu i tam – proponowane przeze mnie pomysły oraz idee były czymś nowym i świeżym. Tym razem jednak stanąłem przed górą zapisanego materiału zbierającego opinie wielkiej liczby ludzi… Tym, co uczyniło moje obecne zadania jeszcze trudniejszym… był niezwykły wzrost liczby osób uczestniczących w szerokim polu interesujących mnie aktywności40.
Pusta przestrzeń, którą zapełniał we wczesnych latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku Larry Townsend, wypełniła się gwałtownie do początku lat osiemdziesiątych. Do lat sześćdziesiątych głównym źródłem wiedzy na temat BDSM były studia kliniczne; do połowy lat osiemdziesiątych dostępny stał się szeroki wachlarz literatury beletrystycznej i popularnonaukowej (pisanej w większości przez gejów i lesbijki) dotyczącej tego tematu. Przez jakiś czas wydawało się, że związane z latami sześćdziesiątymi rozluźnienie seksualnej moralności otwarło drzwi wolnej wymianie myśli oraz eksploracji niekonwencjonalnych form seksualności.
Coraz większa liczba ludzi zaczęła tworzyć związki BDSM. Subkultura skórzaków początkowo ograniczała się do gejów i funkcjonowała jako kultura podziemna skupiona wokół gangów motocyklowych i barów. W latach siedemdziesiątych osoby heteroseksualne – zainspirowane pierwszymi budzącymi optymizm zwycięstwami ruchu na rzecz równych praw gejów, lesbijek, osób biseksualnych i transpłciowych (LGBT) oraz wzrostem świadomości feministycznej wśród kobiet – skupiły się wokół idei tworzenia grup wsparcia dla zwolenników BDSM. Eulenspiegel Society, pierwsza tego typu grupa w Stanach Zjednoczonych, założona została w 1971 roku. Dwadzieścia lat później National Leather Association – organizacja parasolowa zrzeszająca grupy wsparcia BDSM i kluby społeczne – stała się międzynarodową siecią zrzeszającą ponad 400 organizacji BDSM i fetyszystów41.
Tymczasem we wspólnocie gejów i lesbijek pojawił się bunt (backlash) skierowany przeciwko subkulturze BDSM. Trzy wydarzenia – wszystkie mające miejsce w roku 1980 – pomogły podsycić nastroje przeciwne S/M. Film Cruising przedstawiał obraz sceny skórzaków jako z natury plugawej i pełnej przemocy. W tym samym roku telewizja CBS nadała dokument Gay Power, Gay Politics, w którym fałszywie utrzymywano, że S/M praktykują przede wszystkim geje oraz że 10 procent wszystkich zgonów homoseksualnych mężczyzn w San Francisco wiązało się z S/M. Żadnego z owych twierdzeń nie dało się udowodnić, producenci zaś zostali w końcu skrytykowani przez Narodową Radę Wiadomości, jednak do tego czasu dokument zdążył rozpowszechnić negatywne skojarzenia ze skórzaną seksualnością. W tym samym roku Narodowa Organizacja do spraw Kobiet (NOW) przyjęła uchwałę wspierającą prawa osób homoseksualnych i potępiającą S/M. Owe wydarzenia oraz publikacja w 1982 roku Against Sadomasochism, zbioru feministycznych esejów ostro potępiających S/M, rzuciły trwały cień na relacje pomiędzy sadomasochistycznymi gejami i lesbijkami oraz bardziej konwencjonalnymi (waniliowymi) osobami homoseksualnymi. W tym samym roku ukazała się książka Coming to Power: Writing and Graphics on Lesbian S/M, zbiór esejów i opowiadań napisanych przez feministyczne sadomasochistyczne lesbijki, w którym znaleźć można intelektualne ramy umożliwiające pogodzenie feminizmu, sadomasochizmu oraz lesbianizmu.
Dziedzictwo Krafft-Ebinga przetrwało w opinii społecznej. Choć z całą pewnością współcześni Amerykanie bardziej niż ich wiktoriańscy przodkowie są skłonni postrzegać seks uprawiany dla przyjemności jako akceptowalny, to jednak seks celowo niereprodukcyjny – a szczególnie każda forma aktywności seksualnej niezawierająca stosunku heteroseksualnego jako elementu głównego – uważany jest powszechnie za perwersję.
Nie da się jednak wrzucić tych aktywności do jednego worka. Wiele organizacji ogranicza swoje członkostwo, przyjmując tylko osoby o określonej orientacji seksualnej. Wiele osób heteroseksualnych czuje się niekomfortowo, socjalizując się z osobami homoseksualnymi i transpłciowymi, ci zaś postrzegają heteroseksualnych sadomasochistów jako niestałych poszukiwaczy mocnych wrażeń, zainteresowanych BDSM wyłącznie jako formą epizodycznego wydarzenia erotycznego, nie zaś określonym stylem życia.
Heteroseksualiści zainteresowani radykalnymi formami seksualności nigdy nie odczuwali potrzeby stworzenia wyspecjalizowanych wspólnot, tak jak ich homoseksualni odpowiednicy. W subkulturze gejów/lesbijek strój, a nawet zabawki erotyczne stają się symbolami, których oddziaływanie przekracza zabawę i wkracza w przestrzeń publiczną. Mówią oni o przynależności plemiennej, niemal równie silnie społecznej, co seksualnej… Dla większości heteryków radykalne praktyki seksualne zaczynają się i kończą w sypialni czy salonie42.
GEOFF MAINS
Wraz z rozszerzaniem się organizacyjnej sieci tradycje skórzaków – zwłaszcza zakładanie strojów ze skóry jako forma kodu, wyraz szacunku do starszyzny, a także plemiennego ducha – są powszechnie naśladowane. Osoby heteroseksualne w poszukiwaniu wzorów zachowania zaglądały do pornograficznych opowiadań – i szybko odkrywały, że fikcja nie dostarcza rozwiązań realnych problemów. Dzisiaj zwracają się do wspólnot BDSM po porady i wsparcie.
Ewolucja ta doprowadziła do „panseksualności”: osoby homo-, bi- i heteroseksualne, crossdresserzy (w tym transwestyci) oraz osoby transpłciowe bratają się ze sobą i chodzą na wspólne imprezy. National Leather Association objęła przywódczą rolę w procesie zjednoczenia wszystkich zwolenników BDSM, niezależnie od ich preferencji seksualnych, w zwartą siłę polityczną i społeczną.
Istnieje wiele podziałów pomiędzy heterykami, gejami i lesbijkami we wspólnotach BDSM. Istnieje jednak także wspólna świadomość wszystkich zwolenników BDSM. Jak powiedziała pewna bardzo doświadczona kobieta, „Skóra jest gęstsza od krwi”43.
GAYLE RUBIN
Jednym z najbardziej doniosłych osiągnięć heteroseksualnych zwolenników BDSM było powstanie elektronicznego samizdatu. Od końca lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku pojawiły się setki skupionych wokół kwestii BDSM elektronicznych forów. Dla wielu ludzi żyjących nadal w jarzmie wiktoriańskiej moralności seksualnej, zamieszkujących regiony konserwatywne pod względem seksualnym i politycznym, anonimowość i łatwość dostępu, które oferuje internet, umożliwiły wolną wymianę idei dotyczących problemów dotychczas nazbyt niepokojących, by rozmawiać o nich nawet z rodziną czy przyjaciółmi.
W chwili pisania niniejszej książki internet stawał się główną formą komunikacji i socjalizacji milionów ludzi zainteresowanych seksualnością powiązaną z BDSM. Sieć oferuje wszystko, począwszy od rówieśniczych grup wsparcia czy grup społecznościowych i dyskusyjnych po strony z ofertami matrymonialnymi, erotyką i obrazami graficznymi. W internecie codziennie powstają nowe strony poświęcone problematyce BDSM, zakładane przez entuzjastów i sprzedawców od Hoboken po Hongkong. Human Sexuality Forum Variations II na CompuServe (utworzone 1987 roku przez Glorię Glickstein Brame) jest najstarszą internetową grupą wsparcia i edukacji, jeżeli chodzi o BDSM w Ameryce.