Inna rozkosz. Świat dominacji i uległości seksualnej - William D. Brame, Gloria G. Brame, Jon Jacobs - ebook

Inna rozkosz. Świat dominacji i uległości seksualnej ebook

William D. Brame, Gloria G. Brame, Jon Jacobs

4,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Pierwsza na polskim rynku książka, która wprowadza w świat BDSM i jego historię.

Autorzy przeprowadzili ponad sto wywiadów z osobami skupionymi wokół sceny BDSM. Książka zawiera opisy praktyk oraz obszerne cytaty dotyczące dominacji i uległości. Wyjaśnia, na czym polega kontrakt D&P i dlaczego tak istotna jest wyobraźnia i rozróżnienie technik (kary cielesne, wiązanie, klapsy, chłosta, intensywna stymulacja). Autorzy przedstawiają metody indywidualizacji ciała (gorsety, tatuaże, piercing, skaryfikacja) oraz opisują pragnienia jakie w nas tkwią (fetyszyzm, przebieranki, balansowanie na granicy płci, „złoty deszcz”).

Książka pokazuje, że D&P to nie tylko zbiór praktyk, ale styl życia preferowany przez wiele osób.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 878

Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Podziękowania i dedykacje

Książkę tę dedy­ku­jemy pamięci poety Jud­sona Jerome’a, któ­rego zami­ło­wa­nie do szcze­ro­ści inspi­ro­wało nas i kie­ro­wało nami od samego początku.

W Rus­sellu Gale­nie mie­li­śmy szczę­ście zna­leźć nie tylko agenta lite­rac­kiego i kry­tyka, ale też men­tora i przy­ja­ciela. Jeste­śmy wdzięczni naszemu wydawcy Pete­rowi Gether­sowi za wizję, poświę­ce­nie i odwagę. A także Sha­ryn Rosen­blum za lojalne wspar­cie.

Szcze­gólne podzię­ko­wa­nia należą się NP, o któ­rego cięż­kiej pracy i ogrom­nym wkła­dzie w ten pro­jekt wie­dzą jedy­nie auto­rzy, jak rów­nież Gari­so­nowi Kauf­ma­nowi, dzięki któ­remu tekst jest dużo bar­dziej war­to­ściowy. Nie obe­szli­by­śmy się bez eks­per­tyz medycz­nych i przy­jaźni dr. Roberta H. Nigh­tin­gale’a. Dzię­ku­jemy też za ogromne wspar­cie Migu­elowi Gar­cii.

Książka ta powstała w wyniku współ­pracy trójki bli­skich przy­ja­ciół, któ­rzy od samego początku cie­szyli się entu­zja­stycz­nym wspar­ciem dużej grupy zna­jo­mych, two­rzą­cych naszą posze­rzoną rodzinę. Nie możemy wymie­nić wszyst­kich, musimy jed­nak wyróż­nić Johna Gal­lanta, Bruce’a Bawera, Chrisa Daven­porta, Jaya Rig­gsa, Helen Jacobs, Berné Polia­koff i Berl Boy­kin, któ­rzy wspie­rali nas lojal­no­ścią i miło­ścią.

Choć nie możemy podzię­ko­wać im indy­wi­du­al­nie, wiele zawdzię­czamy pomocy pro­fe­sjo­na­li­stów oraz akty­wi­stów, któ­rzy wspie­rali nasz pro­jekt. Szcze­gól­nie pra­gniemy podzię­ko­wać Wil­lia­mowi Hen­ki­nowi, Howar­dowi i Mar­cie Lewi­som, Roge­rowi Peo, Faki­rowi Musa­fa­rowi, Robi­nowi Youn­gowi, Tho­ma­sowi Gram­sta­dowi oraz Marie-Con­stance.

Nota dotycząca wywiadów i imion

Inna roz­kosz zawiera obszerne cytaty doty­czące domi­na­cji1 i ule­gło­ści oraz syl­wetki osób oparte na ponad stu pogłę­bio­nych wywia­dach z uczest­ni­kami Sceny2 oraz spe­cja­li­stami. Prze­pro­wa­dzi­li­śmy je od wio­sny 1991 do wio­sny 1993 roku. Osoby udzie­la­jące nam wywia­dów były bar­dzo otwarte i chęt­nie udzie­lały infor­ma­cji, siłą rze­czy więc wiele spo­śród roz­mów doty­czyło nie tylko głów­nego tematu książki. Zre­da­go­wa­li­śmy i skró­ci­li­śmy wywiady tak, aby zacho­wać wszyst­kie wypo­wie­dzi i jed­no­cze­śnie nie prze­dłu­żać książki w nie­skoń­czo­ność.

Każdy z naszych roz­mów­ców mógł poja­wić się pod praw­dzi­wym imie­niem lub pod pseu­do­ni­mem. Więk­szość, z oczy­wi­stych wzglę­dów, wybrała tę drugą moż­li­wość. Nie­któ­rzy jed­nak poja­wiają się pod praw­dzi­wymi imio­nami. Są to zarówno osoby, które już są znane publicz­nie z zain­te­re­so­wa­nia BDSM (bon­dage, dys­cy­pliną, domi­na­cją, ule­gło­ścią, sady­zmem, maso­chi­zmem3), jak i te, które zde­cy­do­wały wyko­rzy­stać Inną roz­kosz jako oka­zję do swo­istego coming outu.

Zastrzeżenia

Niniej­sza książka poświę­cona jest wysoce kon­tro­wer­syj­nym oraz ryzy­kow­nym aktyw­no­ściom sek­su­al­nym. Czy­tel­nicy nie powinni pró­bo­wać żad­nych z czyn­no­ści w niej opi­sa­nych. Ani auto­rzy książki, ani ich roz­mówcy, ani wydawcy nie biorą na sie­bie odpo­wie­dzial­no­ści za zasto­so­wa­nie, pra­wi­dłowe lub błędne, opi­sa­nych w niej prak­tyk.

Z wypo­wie­dzi naszych roz­mów­ców jasno wynika, że zwo­len­nicy BDSM dosko­nale zdają sobie sprawę z zagro­żeń zwią­za­nych z aktyw­no­ściami, które podej­mują, sta­rają się prze­wi­dy­wać i rozu­mieć zagro­że­nia i – co naj­istot­niej­sze – ich uni­kać. Auto­rzy zamie­ścili w poszcze­gól­nych roz­dzia­łach jedy­nie pod­sta­wowe i nie­pełne ostrze­że­nia, które mają na celu przy­po­mnie­nie czy­tel­ni­kom i czy­tel­nicz­kom, z jak poważ­nymi zagro­że­niami dla zdro­wia mogą mieć do czy­nie­nia.

Zwo­len­nicy BDSM wpro­wa­dzili realne i nie­pod­le­ga­jące dys­ku­sji roz­róż­nie­nie pomię­dzy dobro­wol­nym (kon­sen­su­al­nym4) aktem, do któ­rego docho­dzi pomię­dzy doro­słymi part­ne­rami, mają­cym na celu przy­nie­sie­nie obo­pól­nej przy­jem­no­ści, oraz wszel­kimi aktami prze­mocy. Zmu­sza­nie nie­chęt­nego part­nera do jakiej­kol­wiek formy aktyw­no­ści sek­su­al­nej jest zacho­wa­niem nie­mo­ral­nym, narzu­ca­nie jej wzbra­nia­ją­cemu się part­ne­rowi (lub komu­kol­wiek, kto nie jest zdolny wyra­zić zgod­nej z pra­wem akcep­ta­cji) jest prze­stęp­stwem. Co wię­cej, prawo różni się w zależ­no­ści od stanu i kraju – część z opi­sa­nych w książce aktyw­no­ści stoi w sprzecz­no­ści z jurys­dyk­cją nie­któ­rych z nich.

CZĘŚĆ pierw­sza

Inna rozkosz

Roz­dział pierw­szy

Wprowadzenie

Aby zro­zu­mieć nie­co­dzienne formy sek­su­al­no­ści BDSM, takie jak mię­dzy innymi domi­na­cja i ule­głość (D/s), naj­pierw trzeba odpo­wie­dzieć sobie na pyta­nie, czym jest norma. Jeżeli uznamy, że jedyną funk­cją seksu jest repro­duk­cja, a jedy­nym powo­dem, dla któ­rego męż­czy­zna i kobieta anga­żują się w akt sek­su­alny, jest pra­gnie­nie stwo­rze­nie nowego życia, wtedy za nor­malny uznać możemy jedy­nie sto­su­nek heterosek­su­alny. Mastur­ba­cja, seks oralny, a nawet anty­kon­cep­cja już takie nie będą. To, czy akt sek­su­alny ma na celu repro­duk­cję, sta­no­wiło wik­to­riań­skie kry­te­rium nor­mal­no­ści. Wiele spo­śród praw defi­niu­ją­cych karalne zacho­wa­nia sek­su­alne w dal­szym ciągu opiera się zresztą na tym modelu. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak ludzie od zawsze pra­gnęli seksu nie tylko po to, by mieć dzieci, ale rów­nież po to, aby doświad­czyć przy­jem­no­ści czy po pro­stu zado­wo­le­nia.

Poję­cie nor­mal­no­ści pozba­wione jest zna­cze­nia w odnie­sie­niu do sek­su­al­no­ści. Korzy­sta się z niego, czę­sto prze­ciw­sta­wia­jąc je temu, co nie­nor­malne, i war­to­ściu­jąc w ten spo­sób, co jest „złe”, a co „dobre”. Tera­peuci sek­su­alni zga­dzają się jed­nak, że akcep­to­walne jest wszystko, do czego docho­dzi za obo­pólną zgodą part­ne­rów i co nie wyrzą­dza nikomu krzywdy.

HOWARD i MAR­THA LEWIS

Wycho­dzimy z zało­że­nia, że upra­wia­nie seksu dla przy­jem­no­ści jest nor­malną ludzką skłon­no­ścią i jest akcep­to­walne wów­czas, gdy daje satys­fak­cję obu part­ne­rom. Zgod­nie z taką per­spek­tywą BDSM sta­nowi – po pro­stu – „inną” formę miło­ści.

Niniej­sza książka sku­pia się przede wszyst­kim na oso­bach hete­ro­sek­su­al­nych, ale wyłącz­nie dla­tego, że jest ich wię­cej zarówno w całej ludz­kiej popu­la­cji, jak i w śro­do­wi­sku BDSM. Nie­za­leż­nie od tego geje, les­bijki, osoby bisek­su­alne i trans­pł­ciowe są waż­nym i żywot­nym ele­men­tem wspól­not BDSM. Nie do prze­ce­nie­nia jest też ich pio­nier­ska rola w roz­po­wszech­nia­niu wia­ry­god­nych infor­ma­cji i zasad bez­pie­czeń­stwa.

Korzy­stamy z kate­go­rii BDSM do opi­sa­nia ero­tycz­nych aktyw­no­ści zna­nych powszech­nie pod nazwą sado­ma­so­chi­zmu (S/M) lub bon­dage and disci­pline (B&D), lub domi­na­cji i ule­gło­ści (D/s)5. Jako że wielu spo­śród naszych roz­mów­ców dążyło do wyraź­nego roz­róż­nie­nia tych trzech kate­go­rii, sta­ra­li­śmy się usza­no­wać ich decy­zje zarówno w cyto­wa­nych wypo­wie­dziach, jak i w wyko­rzy­sty­wa­nej przez nas ter­mi­no­lo­gii. W rze­czy­wi­sto­ści moż­li­wość stwo­rze­nia powszech­nie akcep­to­wal­nej defi­ni­cji sado­ma­so­chi­zmu lub BDSM wydaje się dys­ku­syjna (patrz: roz­dział trzeci, „Abe­ca­dło BDSM”).

Nie­wiele zacho­wań sek­su­al­nych, na które obie uczest­ni­czące strony wyra­żają zgodę, budzi takie potę­pie­nie jak BDSM. Nie­do­bór sen­sow­nych i pozba­wio­nych uprze­dzeń infor­ma­cji doty­czą­cych BDSM skut­kuje ist­nie­niem wielu prze­ry­so­wa­nych i nega­tyw­nych ste­reo­ty­pów. Na przy­kład dominy przed­sta­wiane są zazwy­czaj jako nisz­czy­cielki męż­czyzn – połą­cze­nie mitycz­nej cza­ro­dziejki Kirke i lubież­nej Mar­lene Die­trich w Błę­kit­nym aniele – pra­gnące wyka­stro­wać męż­czyzn. Z kolei ule­głe kobiety przed­sta­wiane są jako neu­ro­tyczne, auto­de­struk­cyjne ofiary. Samo słowo sady­sta przy­wo­dzi na myśl obrazy bru­tal­nych prze­stępstw doko­ny­wa­nych na bez­bron­nych ofia­rach. Gdy seryjni mor­dercy tacy jak Ted Bundy ogła­szają, że na ich czyny wpływ miała sado­ma­so­chi­styczna por­no­gra­fia, więk­szość ludzi, nie­za­leż­nie od wykształ­ce­nia, gotowa jest uznać, że tego typu zacho­wa­nia sek­su­alne są cha­rak­te­ry­styczne dla socjo­pa­tów. Czy nie­któ­rzy sado­ma­so­chi­ści dopusz­czają się bru­tal­nych prze­stępstw? Bez wąt­pie­nia. Podob­nie rzecz ma się z bogo­boj­nymi chrze­ści­ja­nami. Sado­ma­so­chi­ści padają ofia­rami tych samych sła­bo­ści co zwy­kli ludzie, ponie­waż są zwy­kłymi ludźmi.

CZYM JEST SADOMASOCHIZM… NAPRAWDĘ?

Dla aktyw­nych entu­zja­stów BDSM sado­ma­so­chizm sta­nowi prze­my­ślaną i kon­tro­lo­waną formę wyrazu doro­słej sek­su­al­no­ści, która opiera się na inten­syw­nym poczu­ciu intym­no­ści i goto­wo­ści otwar­cia się na innych. Ludzie, któ­rzy wypo­wia­dali się na potrzeby niniej­szej książki, po wie­lo­kroć opi­sy­wali wagę gra­ty­fi­ka­cji, jaką przy­nosi im ich wła­sna sek­su­al­ność. Wyja­śniali, dla­czego ero­tyczny pier­cing ma wpływ na wewnętrzną prze­mianę, w jaki spo­sób odczu­wać ból jako przy­jem­ność, a także dla­czego bon­dage (wią­za­nie) może wyzwo­lić pod wzglę­dem psy­cho­lo­gicz­nym. Choć życie pry­watne naszych roz­mów­ców może wyda­wać się nie­co­dzienne, nie są oni jed­no­wy­mia­ro­wymi cho­dzą­cymi sek­su­al­nymi ano­ma­liami. W ich oso­bi­stych aspi­ra­cjach i życiu publicz­nym więk­szość czy­tel­ni­ków znaj­dzie coś, co jest rów­nież ich udzia­łem.

Żyjący w epoce wik­to­riań­skiej badacz Richard von Krafft-Ebing na cześć Mar­kiza de Sade okre­ślił ero­tyczne pra­gnie­nie zada­wa­nia bólu mia­nem „sady­zmu”, potę­pia­jąc przy tym jako per­wer­syjny każdy akt sek­su­alny nie­wio­dący do pro­kre­acji. Na iro­nię zakrawa fakt, że sam de Sade, który, jeśli wie­rzyć jego wła­snym sło­wom, miał raczej nie­wiele doświad­czeń o cha­rak­te­rze sado­ma­so­chi­stycz­nym, stał się sym­bo­lem zacho­wań sek­su­alnych cał­ko­wi­cie nie­zgod­nych z jego wła­snymi poglą­dami. Pisar­stwo Sade’a powstało wszak w obro­nie osta­tecz­nej filo­zo­ficz­nej suwe­ren­no­ści: wol­no­ści zada­wa­nia gwałtu i nisz­cze­nia.

Sek­su­al­ność, jaką Sade ma na myśli, kłóci się z pra­gnie­niami innych (pra­wie wszyst­kich) ludzi, któ­rzy nie mogą być w niej part­ne­rami, a jedy­nie ofia­rami (…) pod­stawą jego sys­temu jest zane­go­wa­nie part­ne­rów6.

G. BATA­ILLE

Dzi­siej­sza prak­tyka oraz podej­ście do sek­su­al­nej domi­na­cji i ule­gło­ści kon­tra­stują ze sta­no­wi­skiem Sade’a. Opie­rają się przede wszyst­kim na haśle „bez­piecz­nie, świa­do­mie i kon­sen­su­al­nie7”. Part­ne­rzy kładą nacisk na równe i szczere poro­zu­mie­nie, na nego­cja­cje i osią­gnię­cie zgody; pod­stawą jest wza­jemne zaufa­nie i sza­cu­nek do ogra­ni­czeń i pre­fe­ren­cji part­nera. De Sade czułby do cze­goś takiego obrzy­dze­nie.

Samotny por­no­graf z Basty­lii nie jest jedy­nym auto­rem, któ­rego sado­ma­so­chi­styczna twór­czość lite­racka mylona była z rze­czy­wi­sto­ścią. Opo­wia­da­nia autor­stwa Leopolda von Sacher-Maso­cha, od któ­rego nazwi­ska wziął się ter­min maso­chizm, Pau­line Réage czy Anne Rice – autorki nowo­cze­snych sado­ma­so­chi­stycz­nych ero­ty­ków – uznaje się, cał­ko­wi­cie błęd­nie, za model rze­czy­wi­stych rela­cji. Podob­nie ma się rzecz z więk­szo­ścią por­no­grafii obej­mu­ją­cej bon­dage i sado­ma­so­chizm, która przed­sta­wia cał­ko­wi­cie odczło­wie­czone postaci i rela­cje, tak mające się do rze­czy­wi­stej prak­tyki BDSM, jak tani film por­no­gra­ficzny do roman­tycz­nej miło­ści. Wszystko to sta­nowi co naj­wy­żej mastur­ba­cyjny spek­takl. Obec­no­ści war­to­ści emo­cjo­nal­nej nie stwier­dzono.

Kul­tura popu­larna prze­peł­niona jest odnie­sie­niami do bicia, wią­za­nia, trans­we­sty­ty­zmu (cross­dres­singu)8 i innych form tak zwa­nej per­wer­sji (kink), a co za tym idzie – sado­ma­so­chi­sta stał się zarówno obiek­tem spro­śnych żar­tów, jak i roz­koszną mroczną figurą zaka­za­nej zmy­sło­wo­ści. Nie­za­leż­nie od tego, czy to gospo­darz talk-show Arse­nio Hail pyta kobiety zasia­da­jące w stu­diu, czy lubią dosta­wać klapsy, czy też reży­ser Mel Bro­oks wyśmiewa wyma­chu­ją­cych biczami sado­ma­so­chi­stów w Lęku wyso­ko­ści, nie­śmiałe odnie­sie­nia do nie­któ­rych aspek­tów domi­na­cji i pod­po­rząd­ko­wa­nia wywo­łują sek­su­alne insy­nu­acje i pod­eks­cy­to­wany chi­chot. Ileż to już razy w ostat­nich latach „spro­śny9” seks przy­cią­gał uwagę czy­tel­ni­ków i tele­wi­dzów? Tablo­idy z roz­ko­szą rzu­ciły się na plotki doty­czące akto­rów Cary’ego Granta, Nicka Nolte i Jacka Nichol­sona, gło­szące, że lubią oni dawać kobie­tom klapsy. Książka Madonny Sex zawiera sado­ma­so­chi­styczne obrazy, które stały się dziś nie­mal nie­odzow­nymi ele­men­tami tele­dy­sków.

Od ponad wieku żyjemy w świe­cie kul­tu­ro­wego para­doksu: opisy inte­re­su­ją­cych nas zacho­wań sek­su­al­nych są na tyle pocią­ga­jące, że media odwo­łują się do nich, by wzbu­dzić zain­te­re­so­wa­nie i zwięk­szyć zyski. Jed­no­cze­śnie jed­nak nie rozu­miemy tych zacho­wań i potę­piamy je, postrze­ga­jąc osoby czy­niące z BDSM część swo­jego życia jako ze swej istoty od nas różne, prze­ra­ża­jące i złe.

W niniej­szej książce sta­ramy się poka­zać każdą z oma­wia­nych kon­tro­wer­syj­nych prak­tyk sek­su­al­nych w szer­szym kon­tek­ście rze­czy­wi­stego życia. Przede wszyst­kim jed­nak przed­sta­wiamy zwo­len­ni­ków sek­su­al­nej domi­na­cji, pod­po­rząd­ko­wa­nia czy fety­szy tak, jak sami się widzą: jako kocha­jące i współ­czu­jące jed­nostki, trosz­czące się o przy­jem­ność i zado­wo­le­nie part­nera, anga­żu­jące się w BDSM, aby osią­gnąć obu­stronną satys­fak­cję, jaką prak­tyka ta może przy­nieść. Są to aktywni i sza­no­wani człon­ko­wie spo­łe­czeń­stwa: nasi sąsie­dzi, nasi rodzice, nasi bra­cia i sio­stry, nasi nauczy­ciele i nasi leka­rze, naj­ja­śniej­sze gwiazdy Hol­ly­wood i naj­sym­pa­tycz­niej­szy kasjer w warzyw­niaku, nasi poli­tycy i duchowni.

Książką tą chcemy roz­po­cząć dys­ku­sję o BDSM. Obok pogłę­bio­nych wywia­dów cyto­wać będziemy frag­menty wypo­wie­dzi, które pre­zen­tu­jemy w cało­ści pod koniec tego i kolej­nych roz­dzia­łów. Nasi pierwsi roz­mówcy to:

Dr Ronald Moglia, dyrek­tor pro­gramu stu­diów pody­plo­mo­wych doty­czą­cych ludz­kiej sek­su­al­no­ści na Wydziale Edu­ka­cji Zdro­wot­nej Uni­wer­sy­tetu w Nowym Jorku. Tytuł dok­tor­ski otrzy­mał na uni­wer­sy­te­cie w Tem­ple. Dr Moglia dołą­czył do nowo­jor­skiego pro­gramu stu­diów pody­plo­mo­wych w roku 1979, od 1988 roku zaś jest jego dyrek­torem.

Howard i Mar­tha Lewis, mał­żeń­ski zespół autor­ski sto­jący za licz­nymi publi­ka­cjami doty­czą­cymi ludz­kiej sek­su­al­no­ści. Wydają „Jour­nal of Sex Edu­ca­tion and The­rapy”, „Medi­cal Aspects of Human Sexu­ality”, „Sexu­ality and Disa­bi­lity” i wiele innych cza­so­pism. Są rów­nież głów­nymi admi­ni­stra­to­rami Human Sexu­ality Forums (HSX) w ramach Com­pu­Se­rve Infor­ma­tion Service10, naj­więk­szej w Sta­nach Zjed­no­czo­nych inter­ne­to­wej bazy danych i listy dys­ku­syj­nej doty­czą­cej sek­su­al­no­ści.

ENTUZJAŚCI BDSM – DEFINICJA

Mówiąc bar­dzo ogól­nie, w BDSM anga­żują się dwie grupy ludzi. Po pierw­sze ci, któ­rzy fan­ta­zjują na temat BDSM i okre­sowo oraz przy­pad­kowo z nią eks­pe­ry­men­tują. Sta­rają się pod­grzać atmos­ferę w swo­ich kon­wen­cjo­nal­nych pod wzglę­dem sek­su­al­nym związ­kach poprzez zaan­ga­żo­wa­nie w jakąś formę ero­ty­zmu spod znaku BDSM, taką jak klapsy lub odgry­wa­nie ról. Druga grupa to ci, któ­rych pier­wot­nie oraz jed­no­znacz­nie pod­nieca BDSM i któ­rzy aktyw­nie poszu­kują part­ne­rów o podob­nych skłon­no­ściach, a także wspar­cia i moż­li­wo­ści posze­rze­nia wie­dzy. W niniej­szej książce wypo­wia­dają się przede wszyst­kim osoby nale­żące do dru­giej grupy. Więk­szość naszych roz­mów­ców zna­leź­li­śmy poprzez grupy wspar­cia BDSM czy zwią­zane z tym tema­tem publi­ka­cje. Jed­nakże, jak wska­zują nasze bada­nia, więk­szość ludzi odda­ją­cych się aktyw­no­ściom spod znaku BDSM należy raczej do pierw­szej grupy.

Zgod­nie z sza­cun­kami Kin­sey Insti­tute i innych, od pię­ciu do dzie­się­ciu pro­cent doro­słych Ame­ry­ka­nów regu­lar­nie oddaje się takiej bądź innej for­mie BDSM. Liczne raporty doty­czące sek­su­al­no­ści wska­zują, że naj­czę­ściej spo­ty­kane fan­ta­zje wśród doro­słych doty­czą poj­ma­nia lub zdo­by­cia kogoś siłą.

Zakres wyobra­żeń ero­tycz­nych jest nie­mal nie­ogra­ni­czony… Jedna osoba fan­ta­zjuje o zwie­rzę­tach, inna o gwiaz­dach fil­mo­wych, kolejna o lewa­ty­wach, pie­lu­chach lub wyspach Mórz Połu­dnio­wych… Sty­li­styczne waria­cje fan­ta­zji sek­su­al­nych oddają bogac­two ludz­kiego umy­słu… Więk­szość tera­peu­tów sek­su­al­nych uważa, że każda forma aktyw­no­ści sek­su­al­nej, do któ­rej docho­dzi pomię­dzy dwoj­giem wyra­ża­ją­cych zgodę part­ne­rów i która nie pro­wa­dzi do fizycz­nej szkody, jest nor­malna i akcep­to­walna11.

MASTERS I JOHN­SON

Mąż i żona odgry­wa­jący pry­wat­nie role zdo­bywcy i pod­bi­tej branki dają wyraz pod­sta­wo­wym pra­gnie­niom sto­ją­cym za BDSM. Ci, któ­rzy unie­ru­cha­miają part­nera, chwy­ta­jąc go za nad­garstki, lub gryzą go w trak­cie aktu miło­snego, rozu­mieją, że silne bodźce mogą posze­rzyć dozna­nia sek­su­alne. Wiele par odda­ją­cych się roz­bu­do­wa­nemu odgry­wa­niu ról nie zdaje sobie sprawy, jak okre­ślana i opi­sy­wana jest tego rodzaju aktyw­ność sek­su­alna ani że może być ona odbie­rana przez innych jako odbie­ga­jąca od normy.

Osoby wpla­ta­jące ele­menty BDSM do swo­jego życia sek­su­al­nego róż­nią się od tych, które same okre­ślają sie­bie jako entu­zja­stów BDSM, samo­świa­do­mo­ścią i stop­niem potrzeby ero­tycz­nej.

ŚWIADOME ZMAGANIA Z BDSM

Przy­wo­dzące na myśl BDSM fan­ta­zje zdają się być udzia­łem więk­szo­ści dzieci, które odgry­wają je w ramach zabaw w kow­bo­jów i Indian czy poli­cjan­tów i zło­dziei. Pomimo że więk­szość ludzi wyra­sta z gier opie­ra­ją­cych się na moty­wie bra­nia w nie­wolę, to aspekt spra­wo­wa­nia kon­troli docho­dzący w nich do głosu sta­nowi pod­stawę ero­tycz­nej hie­rar­chii entu­zja­stów BDSM.

Dużo myśla­łem na temat wła­snej sek­su­al­no­ści. [Sądzę], że to wszystko było zawsze obecne, pew­nie jest tak zresztą w przy­padku więk­szo­ści ludzi. Pamię­tam, że poje­cha­łem jako przed­szko­lak wraz z grupą na musi­cal Daniela Boone w Cen­tral Parku. W pew­nym momen­cie Daniel Boone zostaje przy­wią­zany do drzewa. Przez dłu­gie tygo­dnie per­so­nel przed­szkola naci­skał, aby dzieci nie przy­no­siły z domu linek do wie­sza­nia pra­nia. Czte­ro­latki bez prze­rwy przy­no­siły je ze sobą i przy­wią­zy­wały się nawza­jem do drzewa z zapa­łem zde­cy­do­wa­nie więk­szym niż ten, który towa­rzy­szył wspi­na­niu po drze­wach czy ukła­da­niu puz­zli. Po jakimś cza­sie zain­te­re­so­wa­nie znik­nęło.

MITCH KES­SLER

Typowy dla zwo­len­ni­ków BDSM sche­mat obej­muje żywe zain­te­re­so­wa­nie jakimś szcze­gól­nym fety­szem lub aktyw­no­ścią we wcze­snym dzie­ciń­stwie; eks­pe­ry­menty, jak choćby fan­ta­zje spod znaku BDSM w trak­cie mastur­ba­cji w okre­sie dora­sta­nia i nasto­let­nio­ści; wresz­cie wypar­cie owych pra­gnień z chwilą wkro­cze­nia w fazę cho­dze­nia na randki. Świa­do­mość bycia odmien­nym pod wzglę­dem ero­tycz­nym staje się z upły­wem czasu coraz bar­dziej doj­mu­jąca i, bar­dzo czę­sto, bole­sna.

Uro­dzi­łem się na Środ­ko­wym Zacho­dzie, na przed­mie­ściach. [O sek­sie] dowia­dy­wa­li­śmy się z prasy lub z roz­mów pomię­dzy zna­jo­mymi – ni­gdy jed­nak o czymś tak nie­zwy­kłym jak BDSM. Po tym, jak zda­łem sobie sprawę ze swo­ich zain­te­re­so­wań, natych­miast poja­wiło się pyta­nie: „Co jest ze mną nie tak?”.

JOHN H.

Wycho­wany zosta­łem jako mor­mon. Dopiero mając jakieś dwa­dzie­ścia lat, pomy­śla­łem, że być może na świe­cie ist­nieje ktoś do mnie podobny. Był to nie tylko pie­czo­ło­wi­cie skry­wany sekret, był to też sekret obar­czony poczu­ciem winy. Cier­pia­łem psy­chicz­nie, czu­łem się zagu­biony. Uwa­ża­łem, że moje pra­gnie­nia są bar­dzo, bar­dzo per­wer­syjne. Udało mi się jed­nak przez lata pozo­sta­wić wiele spo­śród tych doświad­czeń za sobą i gdy patrzę na sie­bie dziś, widzę war­to­ściową, zdolną, uprzejmą i odpo­wie­dzialną osobę.

GENE

Z chwilą osią­gnię­cia doro­sło­ści więk­szość zwo­len­ni­ków BDSM odkrywa, że nie musi już wypie­rać swo­ich potrzeb. Choć nie­któ­rzy nasi roz­mówcy już w mło­dym wieku zna­leźli rozu­mie­ją­cych part­ne­rów lub odkryli, że pra­gną eks­pe­ry­men­to­wać z BDSM, to jed­nak więk­szość zwo­len­ni­ków BDSM wiąże się z nie­ro­zu­mie­ją­cymi ich (i niczego nie­prze­czu­wa­ją­cymi) part­ne­rami, co w dal­szej per­spek­ty­wie pro­wa­dzi czę­sto do poważ­nych pro­ble­mów mał­żeń­skich. Tym samym wielu zwo­len­ni­ków BDSM jest samot­nych, a ich toż­sa­mość sek­su­alna pozo­staje głę­boko ukryta.

Od dawna zasta­na­wiam się nad swoim zain­te­re­so­wa­niem tymi spra­wami. W oczy­wi­sty spo­sób wyklu­cza to wiele osób jako poten­cjal­nych part­ne­rów. Nie jest to raczej kwe­stia, którą poru­szasz na pierw­szej randce: „A tak przy oka­zji, chodźmy do mnie, pozwolę ci się zwią­zać!”. [Jed­nak] w momen­cie, gdy zda­łem sobie sprawę ze swo­ich pra­gnień, uświa­do­mi­łem sobie też, że nie chcę prze­żyć życia, wypie­ra­jąc je. Jedną z rze­czy, która zasmuca mnie naj­bar­dziej, jest fakt, że tak wiele osób, zazwy­czaj męż­czyzn, pozo­staje w związ­kach z part­ner­kami w żad­nym stop­niu nie­za­in­te­re­so­wa­nymi BDSM. Wydają się strasz­nie nie­szczę­śliwi. Nie chcę tak żyć.

JOHN H.

Grupy wspar­cia BDSM mnożą się wraz ze wzra­sta­jącą świa­do­mo­ścią Ame­ry­ka­nów, że towa­rzy­stwo i sym­pa­tia ludzi im podob­nych jest na wycią­gnię­cie ręki.

Sado­ma­so­chi­styczną por­no­gra­fię odkry­łem, mając dwa­dzie­ścia kilka lat. W końcu dosze­dłem do wnio­sku, że skoro pro­du­kuje się takie rze­czy, to nie tylko ja się tym inte­re­suję. Na­dal jed­nak było w tym coś plu­ga­wego. Nie chcia­łem stać się jed­nym z „nich”. Dopiero roz­mowa z innymi ludźmi z grupy wspar­cia BDSM pozwo­liła mi poczuć się swo­bod­nie z tym ele­men­tem mojej sek­su­al­no­ści. Nie byli żad­nymi dzi­wo­lą­gami. Podob­nie jak ja mieli pracę i żony, które ich nie rozu­miały.

JOHN M.

POTRZEBA, KTÓRA NIE ZNIKA

Dla więk­szo­ści doro­słych mają­cych raz na jakiś czas fan­ta­zje spod znaku BDSM odgry­wa­nie ról sta­nowi jeden z kolo­rów na ich sek­su­al­nej pale­cie lub też – jak napi­sał Alex Com­fort w Rado­ści seksu12 – uznają BDSM za ozdobę czy posze­rze­nie gry ero­tycz­nej. Cho­ciaż więk­szość zwo­len­ni­ków BDSM zazwy­czaj uznaje seks zakoń­czony orga­zmem za inte­gralny ele­ment swo­ich spo­tkań, to jed­nak zga­dzają się oni, że sek­su­alna domi­na­cja lub ule­głość (sub­mi­syw­ność, pod­po­rząd­ko­wa­nie) sta­no­wią klu­czowy czyn­nik satys­fak­cjo­nu­ją­cego ero­tycz­nego aktu.

Sek­su­al­ność i zmy­słowe przy­jem­no­ści od zawsze były dla mnie istotne, zatem BDSM sta­nowi ich logiczne posze­rze­nie… Coś, co Alex Com­fort okre­ślił jako „roz­sma­ko­wa­nie się w sek­sie” (gou­r­met sex). Jeśli jestem z kimś, kto nie jest zain­te­re­so­wany BDSM, potra­fię cał­ko­wi­cie zigno­ro­wać te impulsy. Z dru­giej jed­nak strony, do wymiany ener­gii czy też wła­dzy docho­dzi nawet w ramach naj­bar­dziej nie­win­nych miło­snych spo­tkań – zawsze jesteś na górze albo na dole. Być zwią­za­nym i unie­ru­cho­mio­nym albo kogoś unie­ru­cho­mić lub zro­bić to ostrzej niż to konieczne – to wszystko mnie pod­nieca.

LEONARD

Choć BDSM bywa zwy­czaj wyko­rzy­sty­wane jako ele­ment gry wstęp­nej przed kon­wen­cjo­nal­nym sto­sun­kiem sek­su­al­nym, to jed­nak część zwo­len­ni­ków BDSM byłaby raczej gotowa zre­zy­gno­wać z tego ostat­niego, nie­któ­rzy zaś, zwłasz­cza fety­szy­ści, mogą pozo­stać wobec niego obo­jętni.

KTO TO W RZECZYWISTOŚCI ROBI?

Jestem osobą bar­dzo zadbaną, wykształ­coną i na dobrym sta­no­wi­sku. Obrazy D/s, B&D, S/M, chło­sty czy wią­za­nia w mediach głów­nego nurtu przed­sta­wiają zazwy­czaj zwo­len­ni­ków BDSM jako naćpa­nych zabój­ców, pro­sty­tutki lub dewian­tów. Myślę, że wła­śnie dla­tego więk­szość zwo­len­ni­ków BDSM się nie wychyla. Wyobraź sobie swo­jego leka­rza otwar­cie przy­zna­ją­cego się do skłon­no­ści sady­stycz­nych, jak wypro­wa­dza swą part­nerkę maso­chistkę na spa­cer na smy­czy.

BIFF

Pomimo że nie spo­sób stwo­rzyć pro­filu prze­cięt­nego zwo­len­nika BDSM, to jed­nak więk­szość naszych roz­mów­ców – któ­rych uzna­jemy za repre­zen­ta­tywną próbę samo­świa­do­mych zwo­len­ni­ków BDSM – znaj­duje się w wie­lo­let­nich lub sta­łych związ­kach. Wielu z nich jest rodzi­cami, więk­szość okre­śla się jako osoby mono­ga­miczne. Jed­nak mono­ga­mia spod znaku BDSM jest obra­zo­bur­cza. Może ozna­czać na przy­kład, że dana osoba będzie upra­wiać kon­wen­cjo­nalny seks tylko ze swoim part­ne­rem, pozo­sta­łym aktyw­no­ściom spod znaku BDSM zaś odda­wać się będzie rów­nież z innymi oso­bami.

[Nasz zwią­zek] jest mono­ga­miczny w sen­sie, na który sam wpa­dłem – i jestem z niego dumny! Jeste­śmy „mono­ga­miczni, jeżeli cho­dzi o płyny ciała (body flu­ids)”. Pomy­śl­cie o ela­stycz­no­ści, jaką daje zasto­so­wa­nie tego jed­nego ogra­ni­cze­nia!

MR. HAPPY

Więk­szość naszych roz­mów­ców jest reli­gijna. Poza chrze­ści­ja­nami (kato­li­kami oraz sze­ro­kim wachla­rzem wyznań pro­te­stanc­kich, od wyznaw­ców Kościoła Epi­sko­pal­nego i meto­dy­stów po mor­mo­nów i chrze­ści­jań­skich fun­da­men­ta­li­stów) i żydami, roz­ma­wia­li­śmy z wie­loma zwo­len­ni­kami New Age, poga­nami, bud­dy­stami oraz człon­kami mniej­szych grup wyzna­nio­wych. Wielu z nich odczu­wało silny zwią­zek pomię­dzy ducho­wo­ścią i sek­su­al­no­ścią.

Swoją sek­su­al­ność postrze­gam jako dar od Boga… Moje zain­te­re­so­wa­nie sek­su­al­no­ścią ugrun­to­wane jest w ducho­wo­ści. Czuję silny zwią­zek z sobą samą poprzez sek­su­al­ność. Gdy­bym była artystką, malo­wa­ła­bym i w ten spo­sób wyra­ża­ła­bym swoją ducho­wość. Czuję jed­nak, że moją „formą sztuki”, o ile można tak powie­dzieć, jest sek­su­al­ność.

VIC­TO­RIA

Roz­ma­wia­li­śmy z ludźmi z dwu­dzie­stu trzech sta­nów z każ­dego regionu kraju. Zro­bi­li­śmy wywiady z kil­koma Kana­dyj­czy­kami i jed­nym Euro­pej­czy­kiem. Znaczna więk­szość naszych roz­mów­ców ukoń­czyła stu­dia, domi­nują wśród nich „białe koł­nie­rzyki” (white col­lars), drobni przed­się­biorcy i spe­cja­li­ści z wyż­szym wykształ­ce­niem. Naj­bar­dziej praw­do­po­dobne wyja­śnie­nie tej demo­gra­ficz­nej ten­den­cji jest takie, że – po pierw­sze – spo­łeczne zaan­ga­żo­wa­nie w BDSM oraz fety­szyzm wymaga wol­nego czasu oraz środ­ków. Po dru­gie, choć zja­wi­sko sek­su­al­nej domi­na­cji i pod­po­rząd­ko­wa­nia wystę­puje we wszyst­kich kla­sach eko­no­micz­nych, to jed­nak sie­ciowa forma orga­ni­za­cji oraz nacisk kła­dziony na ele­menty edu­ka­cji cha­rak­te­ry­styczny dla sceny BDSM prze­ma­wiają przede wszyst­kim do klasy śred­niej.

Teo­re­tycy sek­su­al­no­ści tra­dy­cyj­nie utrzy­my­wali, że męż­czyźni czę­ściej niż kobiety mają fan­ta­zje sady­styczne, że fety­szyzm sta­nowi feno­men doty­czący wyłącz­nie męż­czyzn, u kobiet zaś czę­ściej niż u męż­czyzn poja­wiają się fan­ta­zje maso­chi­styczne. Trudno zna­leźć dowody, aneg­do­tyczne czy jakie­kol­wiek inne, na popar­cie powyż­szych twier­dzeń. W rze­czy­wi­sto­ści pra­gnący pod­po­rząd­ko­wa­nia męż­czyźni sta­nowią naj­bar­dziej liczną grupę w spo­łecz­no­ściach BDSM.

Dla­czego otrzy­ma­łam zde­cy­do­wa­nie wię­cej maso­chi­stycz­nych niż sady­stycz­nych fan­ta­zji od męż­czyzn? Sto­su­nek wyno­sił cztery do jed­nego13.

NANCY FRI­DAY

W sub­kul­tu­rze BDSM męż­czyźni są zde­cy­do­wa­nie bar­dziej widoczni od kobiet. Ma to jed­nak zwią­zek z ogól­no­spo­łeczną ten­den­cją, zgod­nie z którą męż­czyźni są sta­ty­stycz­nie bar­dziej skłonni do agre­syw­nego poszu­ki­wa­nia moż­li­wo­ści odby­cia sto­sunku sek­su­al­nego niż kobiety. Wśród naszych roz­mów­ców liczba męż­czyzn i kobiet mają­cych skłon­ność do domi­na­cji jest mniej wię­cej taka sama. Więk­szość z nich czer­pie przy­jem­ność zarówno z bycia w roli domi­nu­ją­cej, jak i w ule­głej.

Wielu naszych roz­mów­ców wresz­cie ape­lo­wało o więk­szą tole­ran­cję dla mniej­szo­ści sek­su­al­nych, bowiem zwo­len­nicy BDSM bywają rów­nie nie­to­le­ran­cyjni wobec zacho­wań sek­su­al­nych odmien­nych od ich wła­snych, co reszta ame­ry­kań­skiego spo­łe­czeń­stwa. Wielu fety­szy­stów klap­sów otwar­cie potę­pia „baty i łań­cu­chy”, fety­szy­ści stóp czują odrazę do sce­na­riu­szy skon­cen­tro­wa­nych wokół bólu, entu­zja­ści lewa­tyw pogar­dzać mogą zwo­len­ni­kami infan­ty­li­za­cji itd. Zwo­len­nicy BDSM są gotowi rów­nie łatwo jak każda inna osoba zaak­cep­to­wać lub odrzu­cić to, co ktoś inny robi w łóżku.

Co wię­cej, pomimo aktu­al­nego „pan­sek­su­al­nego” trendu kła­dą­cego nacisk na jed­ność gejów, les­bi­jek, osób bisek­su­al­nych oraz trans­pł­cio­wych i osób hete­ro­sek­su­al­nych w ramach sceny BDSM (jest on szcze­gól­nie roz­po­wszech­niony we wspól­no­tach w Pół­noc­nej Kali­for­nii i na Wybrzeżu Pół­nocno-Zachod­nim), na­dal cze­kamy na nie­ła­twy sojusz hetero- i niehete­ro­sek­su­al­nych odła­mów sceny BDSM.

GDZIE ZNALEŹĆ TO, CO LUBIĘ?

W niniej­szej książce ogra­ni­czamy się do tych aktyw­no­ści, które obej­mują zmiany rela­cji wła­dzy i które speł­niają stan­dardy wspól­noty BDSM: „bez­piecz­nie, świa­do­mie i kon­sen­su­al­nie”. Nie zaj­mu­jemy się zatem aktyw­no­ściami takimi jak pedo­fi­lia, zoo­fi­lia czy nekro­fi­lia. Skoro dzieci, zwie­rzęta i umarli nie mogą wyra­zić zgod­nej z pra­wem apro­baty na akt sek­su­alny, ze swej istoty do tego rodzaj aktów nie docho­dzi za obo­pólną zgodą. Nie napo­tka­li­śmy wśród naszych roz­mów­ców nikogo, kto wyra­ziłby zain­te­re­so­wa­nie tego rodzaju prak­ty­kami. Pomi­nę­li­śmy też wiele innych nie­co­dzien­nych prak­tyk sek­su­alnych (takich jak ruch swin­ger­sów czy voy­eu­ryzm), ponie­waż nie wiążą się bez­po­śred­nio ze zmianą rela­cji wła­dzy, z defi­ni­cji istot­nego ele­mentu BDSM. Zakła­damy jed­nak, że nie tra­fi­li­śmy na osoby, które pozwo­li­łyby spoj­rzeć na wymie­nione powy­żej aktyw­no­ści z innej per­spek­tywy lub oddają się jesz­cze nie­zna­nym nam aktyw­no­ściom.

DLACZEGO PISZEMY?

Książka ta nie sta­nowi apo­lo­gii sado­ma­so­chi­zmu. Sta­ramy się przyj­mo­wać podej­ście huma­ni­stycz­nego dzien­ni­kar­stwa, a co za tym idzie – naszym celem jest wyja­śnić to, co ludzie robią, dla­czego to robią i co z tego wyno­szą. Wszystko to robimy w duchu otwar­to­ści i empa­tii. Nie jeste­śmy naukow­cami, psy­cho­lo­gami czy socjo­lo­gami. Nie przyj­mu­jemy podej­ścia ilo­ścio­wego, nie rościmy sobie rów­nież prawa do nauko­wej ści­sło­ści. Podej­mu­jemy jed­nak dys­ku­sję z nie­któ­rymi teo­riami przed­sta­wia­ją­cymi hipo­tezy naukowe jako fakty.

Zgło­siło się do nas ponad dwie­ście osób; prze­pro­wa­dze­nie wywia­dów, które zamie­ści­li­śmy w niniej­szej książce, zajęło setki godzin. Nasi roz­mówcy oka­zali się nie­zwy­kli w swej szcze­ro­ści. Co jed­nak być może nawet waż­niej­sze, są oni aktyw­nymi człon­kami swo­ich spo­łecz­no­ści, zado­wo­lo­nymi z doko­ny­wa­nych przez sie­bie wybo­rów. Nie popeł­niają gło­śnych zbrodni. Daleko im do mal­kon­ten­tów poja­wia­ją­cych się w stu­diach kli­nicz­nych.

… gdy ludzie czują się dobrze z tym, co robią, nie wywo­łuje to zain­te­re­so­wa­nia tera­peu­tów. Dopóki nie zostaje prze­kro­czona gra­nica prze­mocy – np. nie doj­dzie do gwałtu, pedo­fi­lii, lub nie zda­rzą się przy­padki koń­czące się na ostrym dyżu­rze – sprawy nie ma.

HOWARD I MAR­THA LEWIS

Zain­te­re­so­wa­li­śmy się sprawą. Obecny stan wie­dzy czło­wieka o jego wła­snej sek­su­al­no­ści jest tak ubogi, że więk­szość z nas może jedy­nie stać z boku i patrzeć, jak poli­tyczni akty­wi­ści zmie­niają się w samo­zwań­czych straż­ni­ków moral­no­ści i sek­su­al­nej wol­no­ści, narzu­ca­jąc war­to­ści młod­sze od naszych dziad­ków aktom miło­ści star­szym niż zapi­sana histo­ria.

Z pomocą niniej­szej książki chcie­li­by­śmy zde­mi­sty­fi­ko­wać temat, który zbyt długo już prze­sła­nia mgła prze­sta­rza­łych oby­cza­jów i pseu­do­nau­ko­wej reto­ryki. Do dziś praw­dziwe infor­ma­cje doty­czące alter­na­tyw­nych form sek­su­al­no­ści rzadko kiedy dostępne były poza nauko­wymi perio­dy­kami i par­ty­zanc­kimi publi­ka­cjami.

Mamy rów­nież nadzieję doło­żyć naszą cegiełkę do gma­chu wie­dzy na temat tego, co ludzie naprawdę robią za zamknię­tymi drzwiami z ludźmi, któ­rych kochają naj­bar­dziej i któ­rym naj­bar­dziej ufają. Być może Inna roz­kosz otwo­rzy drzwi dal­szym poszu­ki­wa­niom tajem­nicy, piękna i skom­pli­ko­wa­nia ludz­kiego życia w jego odmien­nych prze­ja­wach.

WYWIADY

DR RONALD MOGLIA

Jestem dyrek­to­rem pro­gramu pody­plo­mo­wych stu­diów nad ludzką sek­su­al­no­ścią na Wydziale Edu­ka­cji Zdro­wot­nej na Uni­wer­sy­te­cie w Nowym Jorku. Badamy sado­ma­so­chizm z wielu róż­nych per­spek­tyw: kli­nicz­nej, socjo­lo­gicz­nej, praw­nej, oso­bi­stej i kul­tu­ro­wej. Moi stu­denci zostają spe­cja­li­stami w dzie­dzi­nie sek­su­al­no­ści. Przy­glą­dają się wszyst­kiemu okiem naukowca.

W pro­gra­mie biorą udział wszy­scy chętni – od leka­rzy po stu­den­tów i pra­cow­ni­ków opieki spo­łecz­nej czy psy­cho­lo­gów. Koń­czy się on uzy­ska­niem stop­nia nauko­wego ze szcze­gó­ło­wej dzie­dziny wie­dzy doty­czą­cej ludz­kiej sek­su­al­no­ści. Jego część sta­no­wią bada­nia osób żyją­cych w spo­sób daleki od tra­dy­cyjne uzna­wa­nego. Do tej grupy można zali­czyć ludzi prak­ty­ku­ją­cych D/s, S/M i B&D. Sta­ramy się dowie­dzieć, w jaki spo­sób spo­łe­czeń­stwo szu­flad­kuje takie zacho­wa­nia. Sta­ramy się rów­nież zba­dać, w jaki spo­sób sama jed­nostka je prak­ty­ku­jąca rozu­mie je i szu­flad­kuje. Poja­wiają się, rzecz jasna, silne kon­flikty.

Mamy tu do czy­nie­nia z kla­sycz­nym dyle­ma­tem antro­po­lo­gicz­nym: Ame­ry­ka­nin jedzie na Sri Lankę, bada zacho­wa­nia sek­su­alne tam­tej­szej kul­tury, spi­suje je i wysyła raport. Jest to coś zupeł­nie innego niż roz­mowa z miesz­kań­cem Sri Lanki i zapy­ta­nie go: „Dla­czego te zacho­wa­nia ist­nieją?”. Jedną z wła­ści­wo­ści naszych badań nad pro­ble­ma­tyką BDSM jest to, że patrzymy z zewnątrz. Nie ma w tym nic złego, ale należy połą­czyć to podej­ście z doświad­cze­niami, wie­dzą i defi­ni­cjami osób z wewnątrz. Uzy­sku­jemy to dzięki roz­mo­wom z oso­bami pro­wa­dzą­cymi tego rodzaju styl życia, a także poja­wia­jąc się na zor­ga­ni­zo­wa­nych spo­tka­niach grup takich jak Eulen­spie­gel Society14 [przy­pis autora: nowo­jor­ska grupa wspar­cia BDSM] oraz dzięki doświad­cze­niom mię­dzy­kul­tu­ro­wym. Od pię­ciu lat co dwa lata odwie­dzamy Skan­dy­na­wię i sta­ramy się porów­nać człon­ków Eulen­spie­gel z ludźmi nale­żą­cymi do orga­ni­za­cji BDSM w Danii. Są zupeł­nie inni. Eulen­spie­gel zmu­szone jest dzia­łać po cichu, pod­czas gdy ich duń­ski odpo­wied­nik uzna­wany jest za orga­ni­za­cję spo­łeczną i dostaje wspar­cie od rządu, podob­nie jak każda inna orga­ni­za­cja spo­łeczna. Musi to skut­ko­wać róż­ni­cami w samo­oce­nie człon­ków obu orga­ni­za­cji.

Jeden z pro­ble­mów z tego typu zacho­wa­niami – nie mam na myśli wyłącz­nie BDSM, ale wszel­kiego rodzaju zacho­wa­nia uzna­wane przez więk­szość popu­la­cji za nie­ty­powe – polega na tym, że obser­wu­jąc je, pra­gniemy pod­dać je kate­go­ry­za­cji. W rze­czy­wi­sto­ści na widok sto­sunku hete­ro­sek­su­al­nego nie zada­jemy sobie pyta­nia: „Czy sto­su­nek hete­ro­sek­su­alny sta­nowi akcep­to­walną formę zacho­wa­nia?”. Cza­sami bywa akcep­to­walna, cza­sami nie. Gdy do sto­sunku docho­dzi za obo­pólną zgodą pomię­dzy dwoj­giem doro­słych, któ­rzy dbają o bez­pie­czeń­stwo i są sobie oddani w ramach mono­ga­micz­nego związku, to z całą pew­no­ścią jest on czymś zdro­wym. Gdy docho­dzi do sto­sunku pomię­dzy dwoj­giem ludzi, któ­rzy nie dbają o bez­pie­czeń­stwo czy wza­jemną zgodę – z całą pew­no­ścią nie. W obu przy­pad­kach mamy do czy­nie­nia ze sto­sun­kiem hete­ro­sek­su­alnym.

BDSM obej­muje całe spek­trum zacho­wań. Są ludzie, któ­rzy robią to w doro­sły spo­sób, za obo­pólną zgodą, prze­strze­ga­jąc prawa i jed­no­cze­śnie żyją niczym wzo­rowi oby­wa­tele. Są jed­nak rów­nież ludzie, czę­sto spoza struk­tur orga­ni­za­cji B&D, D/s czy S/M, któ­rzy wyko­rzy­stują tego rodzaju prak­tyki w nie­zdrowy spo­sób. Z całą pew­no­ścią nie uznamy gwał­ci­ciela za typo­wego repre­zen­tanta zacho­wań hete­ro­sek­su­al­nych. Na podob­nej zasa­dzie wśród ludzi prak­ty­ku­ją­cych BDSM zda­rzają się tacy, któ­rzy robią to w nie­zdrowy spo­sób. Jef­frey Dah­mer15 jest kla­sycz­nym przy­kła­dem kogoś takiego. To, że spo­łe­czeń­stwo utoż­sa­mia go z oso­bami nale­żą­cymi do Eulen­spie­gel, jest wyra­zem igno­ran­cji. Powie­dział­bym, że wią­za­nie i dawa­nie klap­sów (gdy docho­dzi do tego za obo­pólną zgodą pomię­dzy peł­no­let­nimi part­ne­rami) jest rów­nie nie­zdrowe, co kla­syczny sto­su­nek sek­su­alny lub dowolne inne zacho­wa­nie spo­łeczne, do któ­rego docho­dzi pomię­dzy świa­do­mymi i peł­no­let­nimi oso­bami. Jed­nak jako spo­łe­czeń­stwo mamy trud­ność z akcep­ta­cją zacho­wań mar­gi­nal­nych, mimo że odby­wają się one w akcep­to­walny dla obu stron i zdrowy spo­sób.

Z tego co wiem z dość ogra­ni­czo­nych doświad­czeń zaczerp­nię­tych z badań tere­no­wych, sado­ma­so­chi­ści zdają się utrzy­my­wać zdrowe rela­cje – jeśli wiemy, co to w rze­czy­wi­sto­ści ozna­cza. W daw­nych cza­sach – to zna­czy w cza­sach naszych rodzi­ców – za zdrową rela­cję uzna­wano taką, która nie koń­czyła się roz­wo­dem. Dziś trudno powie­dzieć, na czym polega zdrowy zwią­zek. Być może mamy z nim do czy­nie­nia, gdy dwoje ludzi czer­pie zeń satys­fak­cję. Wiele osób ze śro­do­wi­ska BDSM, z któ­rymi roz­ma­wia­łem, miało to poczu­cie.

Odrzu­cam sta­no­wi­sko teo­re­tyczne, zgod­nie z któ­rym sado­ma­so­chizm sta­nowi zaha­mo­wa­nie roz­woju sek­su­al­nego. Nie wiemy tego, ja zaś oso­bi­ście uwa­żam, że ogromny wpływ ma na nas nasze oto­cze­nie. Nie wiemy tylu rze­czy, jeżeli cho­dzi o spo­sób for­mo­wa­nia się naszych myśli zwią­za­nych z sek­su­al­no­ścią. Ludzie czę­sto upo­li­tycz­niają zacho­wa­nia sek­su­alne. Wiele z nich wynika z uwa­run­ko­wa­nia spo­łecz­nego. Szcze­gól­nie w przy­padku kobiet wpływ ten jest ogromny. Jed­nak przy­kła­da­nie takiej miary do ludzi o skłon­no­ściach sado­ma­so­chi­stycz­nych – lub dowol­nych innych – każe mi podać w wąt­pli­wość war­tość naukową takich obser­wa­cji, a także poka­zuje, do jakiego stop­nia są one uwa­run­ko­wane poli­tycz­nie. Tacy ludzie czę­sto powie­dzą, że sady­styczna kobieta jest w porządku, ale kobieta maso­chi­styczna już nie.

Tego typu teo­rie mają cha­rak­ter poli­tyczny i nie poma­gają w zro­zu­mie­niu inte­re­su­ją­cego nas feno­menu. Poja­wia się więc inne pyta­nie: czy musimy zro­zu­mieć B&D, D/s i/lub S/M, czy też po pro­stu musimy je zaak­cep­to­wać? Spójrzmy na histo­rię fety­szy: w latach 1870–1900 odkryto trzy lub cztery z nich. Choć tak naprawdę wcale ich nie odkryto – zostały jedy­nie nazwane w medycz­nym źró­dle. I nagle mamy obo­wią­zek rozu­mieć je i inter­pre­to­wać. Być może zada­niem nauk spo­łecz­nych jest co innego – zro­zu­mie­nie ludzi, któ­rzy nie są w sta­nie zaak­cep­to­wać zacho­wań innych.

Chciał­bym przy­wo­łać jedną histo­rię ze Sri Lanki. Gdy tam byłem, musie­li­śmy wybrać się na wyprawę. Było to tylko trzy­dzie­ści czy czter­dzie­ści mil, jed­nak trasa wio­dła przez wiej­skie oko­lice. Na Sri Lance tego typu odle­głość prze­bywa się samo­cho­dem w jakieś sie­dem godzin, o czym nie wie­dzie­li­śmy. Cały czas pyta­li­śmy kie­rowcę: „Kiedy doje­dziemy?”, on zaś cały czas odpo­wia­dał: „Już nie­długo, już za chwi­leczkę, już za momen­cik”. Następ­nego dnia powie­dzia­łem młod­szemu kole­dze, pocho­dzą­cemu ze Sri Lanki, że zadzi­wia mnie, do jakiego stop­nia miesz­kańcy Sri Lanki nie przej­mują się cza­sem, i opowie­dzia­łem mu tę histo­rię. Zaczął się śmiać i powie­dział: „Nie rozu­miesz. Czas jest w rękach Boga. Gdyby kie­rowca powie­dział, że doje­dzie­cie za sześć godzin, to rościłby sobie boskie prawo do okre­śle­nia, ile czasu potrwa podróż”.

Głu­potą z mojej strony było przy­ło­że­nie moich war­to­ści i nale­cia­ło­ści kul­tu­ro­wych i narzu­ca­nie ich tej oso­bie. Mam wra­że­nie, że to wła­śnie sta­ramy się nie­ustan­nie robić z zacho­wa­niami takimi jak B&D, D/s i/lub S/M. Bie­rzemy nasze nale­cia­ło­ści kul­tu­rowe i nasze spo­soby poj­mo­wa­nia, pocho­dzące spoza inte­re­su­ją­cej nas sub­kul­tury, i pró­bu­jemy za ich pomocą ją zro­zu­mieć… Lub też po pro­stu ją odrzu­camy.

HOWARD I MAR­THA LEWIS

Napi­sa­li­śmy wspól­nie wiele ksią­żek doty­czą­cych medy­cyny, zdro­wia, psy­cho­lo­gii, a także ludz­kiej sek­su­al­no­ści. Gdy Com­pu­Se­rve16 [przy­pis auto­rów: mię­dzy­na­ro­dowa sieć zrze­sza­jąca ponad milion człon­ków] otwo­rzył swój poświę­cony wielu tema­tom ser­wis, zapro­po­no­wa­li­śmy, by stwo­rzyć ser­wis infor­ma­cyjny doty­czący ludz­kiej sek­su­al­no­ści [HSX]17. W 1983 roku uru­cho­mi­li­śmy HSX Infor­ma­tion Advi­sory Service, łączący w sobie elek­tro­niczny maga­zyn i gorącą linię. Poja­wiały się tam spe­cja­li­styczne arty­kuły, wywiady z eks­per­tami, listy do redak­cji, a także sek­cja pytań i odpo­wie­dzi. Ta ostat­nia wła­śnie oka­zała się naj­waż­niej­szym ele­men­tem ser­wisu: ludzie mogli prze­glą­dać tysiące zgro­ma­dzo­nych pytań i odpo­wie­dzi. Com­pu­Se­rve oka­zał się dosko­na­łym połą­cze­niem formy i tre­ści prze­kazu. Wiele osób mar­twi się swoją sek­su­al­no­ścią. Ludzie wielu rze­czy nie wie­dzą. W tym miej­scu mają moż­li­wość ano­ni­mo­wego zada­wa­nia pytań o nie­zwy­kle intym­nym cha­rak­te­rze. Otrzy­mu­jemy tysiące wia­do­mo­ści tygo­dniowo na naszą gorącą linię, mnó­stwo pytań, któ­rych ludzie nie mogą zadać ni­gdzie indziej. Dzięki nam dostali moż­li­wość kon­tak­to­wa­nia się z podob­nymi sobie ludźmi, a także z więk­szo­ścią auto­ry­te­tów medycz­nych zaj­mu­ją­cych się sek­su­al­no­ścią w tym kraju.

W 1984 roku zda­li­śmy sobie sprawę, że potrzebne są grupy wspar­cia: tę samą war­tość co ser­wis tek­stowy mogło mieć inte­rak­tywne forum. Wie­dzie­li­śmy co nieco o kie­run­ko­wych gru­pach wspar­cia oraz gru­pach spo­tkań.

Zaczę­li­śmy od jed­nego forum, w tej chwili mamy dwa. Jed­nym z nich jest otwarte forum HSX [HSX100], dru­gie to forum dla peł­no­let­nich HSX, czyli HSX200. To pierw­sze jest dostępne dla wszyst­kich. Dru­gie jest zamknięte, wejść na nie mogą jedy­nie zapro­szone przez zna­jo­mych osoby. Wiele jego sek­cji poświę­co­nych jest spra­wom deli­kat­nym. Wydaje się nam, że ludzie szyb­ciej gotowi będą zaak­cep­to­wać róż­no­rod­ność sek­su­al­no­ści, sty­ka­jąc się z nią w tego rodzaju mediach, niż roz­ma­wia­jąc z rodziną czy przy­ja­ciółmi. Uczest­nic­two w HSX200 ma zde­cy­do­wa­nie szer­szy cha­rak­ter od tego w HSX100. To logiczne, ponie­waż osoby będące człon­kami wspie­rają się wza­jem­nie, zyskują uzna­nie i dostęp do istot­nych infor­ma­cji. HSX200 ma praw­do­po­dob­nie około pięt­na­stu tysięcy człon­ków18.

Mie­li­śmy moż­li­wość dowie­dzieć się wię­cej o ludz­kiej sek­su­al­no­ści, niż więk­szość ludzi jest w sta­nie zoba­czyć w fil­mach lub prze­czy­tać w cza­so­pi­smach czy też usły­szeć się w ramach stan­dar­do­wych lek­cji edu­ka­cji sek­su­al­nej. Nasi kon­sul­tanci mówią – a potwier­dzają to nasze doświad­cze­nia – że każ­dego z nas pod­nieca co innego. To, co w sek­su­al­no­ści powszech­nie akcep­to­walne, w żaden spo­sób nie oddaje sze­ro­kiego wachla­rza form, jakie może ona przyj­mo­wać. Mimo to w jakiś spo­sób ludzie zajęli sta­no­wi­sko moralne powią­zane z tym, co uwa­żają za nor­malne pod wzglę­dem sek­su­al­nym.

Żywimy silne prze­świad­cze­nie, że każdy ma prawo do pry­wat­no­ści: nikt nie musi tłu­ma­czyć się przed nikim ze swo­jej toż­sa­mo­ści. To, kim się jest i w jaki spo­sób wyraża się swoją sek­su­al­ność – do momentu, do któ­rego nikomu nie wyrzą­dza się krzywdy – zawiera się w powyż­szej mak­sy­mie. Każdy odnaj­duje się w róż­nych rolach. Inną rolę odgry­wamy w inte­re­sach, inną w rela­cjach z przy­ja­ciółmi, jesz­cze inną przed rodziną. Odgry­wamy rów­nież role sek­su­alne. Jeśli przyj­rzymy się gru­pie ludzi na spo­tka­niu w inte­re­sach, nie będziemy w sta­nie powie­dzieć, jak zacho­wują się w sypialni lub w łazience, lub gdzie­kol­wiek indziej. Jest to pozba­wione zna­cze­nia w odnie­sie­niu do roli odgry­wa­nej na spo­tka­niu w inte­re­sach, podob­nie jak to, w jaki spo­sób zacho­wują się w kościele lub gdy są ze swo­imi rodzi­cami. To ważne, by zdać sobie z tego sprawę. Ludzie czują się winni, gdy ich zacho­wa­nia sek­su­alne odbie­gają od tego, jak zacho­wują się w innych sfe­rach życia. Jest tak jed­nak z każdą z ról, które przyj­mują. Oświe­cone spoj­rze­nie na sek­su­al­ność każe twier­dzić, że kon­wen­cjo­nalna heterosek­su­al­ność sta­nowi jedną z wielu form wyrazu sek­su­al­no­ści.

W ramach HSX200 mamy sek­cję o nazwie Waria­cje/odstęp­stwa od normy I oraz inną, nazwaną Waria­cje/odstęp­stwa od normy II. Waria­cje I poświę­cone są fety­szom oraz temu, co więk­szość ludzi uznaje za wykra­cza­jące poza główny nurt. Roz­mowy mogą doty­czyć roz­ma­itych form dawa­nia przy­jem­no­ści oraz prak­ty­kom posze­rza­ją­cym zakres sek­su­al­nych doznań. Waria­cje II poświę­cone są wią­za­niu i dys­cy­pli­no­wa­niu, domi­na­cji i ule­gło­ści, sady­zmowi i maso­chi­zmowi oraz zmia­nom dyna­miki rela­cji wła­dzy. Mamy rów­nież sek­cję Doro­słe dzieci dla infan­ty­li­stów, Biways dla osób bisek­su­al­nych, Gay Adults, a także Sporty wodne dla kli­zmo­fi­lów19 i uro­fi­lów20 oraz entu­zja­stów lewa­tyw. Waria­cje I i Waria­cje II cie­szą się naj­więk­szym zain­te­re­so­wa­niem. Ostat­nio popu­larne jest forum Gen­der­Line. Ma to pew­nie zwią­zek z zain­te­re­so­wa­niem osób spoza forum. Com­pu­Se­rve Maga­zine ogło­sił nie­dawno kon­kurs na esej. Jed­nym ze zwy­cięz­ców była osoba trans­pł­ciowa, która napi­sała o pomocy, jakiej udzie­liła jej grupa wspar­cia poznana dzięki Gen­der­Line. Przy­szło wiele listów – część z nich była mocno kry­tyczna, inne były zde­cy­do­wa­nie pozy­tywne.

Sta­ramy się roz­pa­try­wać tego typu kwe­stie w kon­tek­ście medycz­nym i psy­cho­lo­gicz­nym. Uwa­żamy, by nie korzy­stać z potocz­nego języka lub slangu. Trak­tu­jemy pro­blemy poważ­nie. Chcie­li­by­śmy odpo­wia­dać każ­demu, ale nie dzia­łamy, by dostar­czać spro­śnej roz­rywki. Sta­ramy się wspie­rać wolną wymianę myśli, doświad­czeń i emo­cji. Nie dzia­łamy jako wie­lo­funk­cyjna jed­nostka sek­su­alna – jeste­śmy grupą wspar­cia.

Jeste­śmy czę­ścią glo­bal­nej wio­ski. Ktoś w Anglii pro­wa­dzi dla nas kon­fe­ren­cje. Współ­two­rzymy serię kon­fe­ren­cji z kimś z Austra­lii i z kimś z Sin­ga­puru. Gość z Sin­ga­puru ma dwa­dzie­ścia trzy lata. Mówi, że nie wie nic o sek­sie; nikt o tym nie mówi. Ludzie trzy­mani są w nie­wie­dzy. HSX wydało mu się dobrym źró­dłem wie­dzy i wspar­cia. Wielu ludzi tak mówi. Zało­ży­li­śmy na przy­kład Gay Young Adults. Taki sam odse­tek osób homo­sek­su­al­nych rodzi się we wszyst­kich gru­pach spo­łecz­nych i miej­scach, ale wraz z ukoń­cze­niem szkoły śred­niej więk­szość z nich sku­pia się w okre­ślo­nych regio­nach kraju. Jeśli ktoś jest osobą homo­sek­su­alną w Nowym Jorku lub San Fran­ci­sco, to nie ma żad­nego pro­blemu, ist­nieją tam bowiem zor­ga­ni­zo­wane śro­do­wi­ska. Jeśli jed­nak osoba homo­sek­su­alna pozo­sta­nie w małym mia­steczku, czuje się samotna. Naj­bar­dziej samotna jest zaś homo­sek­su­alna mło­dzież, mająca wiele pytań, nie zawsze doty­czą­cych seksu, ale także związ­ków czy toż­sa­mo­ści. Stwo­rzy­li­śmy spe­cjalną zamkniętą sek­cję dla ludzi do lat dwu­dzie­stu jeden. Dosta­li­śmy dwa listy, w któ­rych mło­dzi ludzie pisali: „Ura­to­wa­li­ście mnie od samo­bój­stwa”. W tym kraju są ludzie, któ­rzy – jak mamy prawo sądzić – żyją dzięki cze­muś, co nam udało się im zapew­nić. To miłe uczu­cie.

Roz­dział drugi

Wiktoriańskie początki i nowoczesna scena

Nagroda wyzna­czona przez Helio­ga­bala za nową i ory­gi­nalną dewia­cję po dwóch tysią­cach lat pozo­staje na­dal nie­zdo­byta21.

ALEX COM­FORT

Pra­gnie­nia i prak­tyki, któ­rymi się zaj­miemy, są rów­nie stare, co sam eros. Pomimo to jeste­śmy do tego stop­nia przy­zwy­cza­jeni do uzna­wa­nia wszel­kich nie­co­dzien­nych lub nie­zna­nych nam aktyw­no­ści sek­su­al­nych za „per­wer­syjne”, że nie zada­jemy sobie pyta­nia, z czego wynika ta kla­sy­fi­ka­cja. Jaka wła­dza lub jakie jed­nostki decy­do­wać mają, co składa się na sek­su­alną normę? W jaki spo­sób prze­ko­na­nia te stały się ele­men­tem zbio­ro­wej świa­do­mo­ści?

W niniej­szym roz­dziale sta­ramy się prze­śle­dzić poja­wie­nie się BDSM jako widocz­nego feno­menu, roz­po­czy­na­jące trwa­jące po dziś dzień próby nauko­wego prze­nik­nię­cia tajem­nicy sek­su­al­no­ści. Sta­ramy się rów­nież odkryć korze­nie zor­ga­ni­zo­wa­nych spo­łecz­no­ści BDSM, stale posze­rza­ją­cych swoje zasoby sieci edu­ka­cyj­nych oraz spo­łecz­nych orga­ni­za­cji zrze­sza­ją­cych mniej­szo­ści sek­su­alne.

Na końcu roz­działu zamie­ści­li­śmy trzy wywiady z nastę­pu­ją­cymi oso­bami:

▶ Wil­liam A. Hen­kin jest licen­cjo­no­wa­nym tera­peutą sek­su­al­nym oraz licen­cjo­no­wa­nym doradcą mał­żeń­skim, rodzin­nym i dzie­cię­cym. Jest byłym prze­wod­ni­czą­cym kapi­tuły San Fran­ci­sco Bay Area Towa­rzy­stwa Nauko­wych Badań nad Sek­sem, człon­kiem Harry Ben­ja­min Inter­na­tio­nal Gen­der Dys­pho­ria Asso­cia­tion oraz dok­to­rem w Insti­tute for Advan­ced Study of Human Sexu­ality.

▶ Hil­ton ma 38 lat i wycho­wał się w Euro­pie. Mieszka w Nowym Jorku, gdzie pra­cuje w branży nowych tech­no­lo­gii. Jest człon­kiem zarządu Eulen­spie­gel Society, naj­star­szej grupy wspar­cia BDSM w Ame­ryce.

▶ Car­ter Ste­vens ma 46 lat i mieszka w New Jer­sey. Jest wła­ści­cie­lem firmy sprze­da­ją­cej filmy poświę­cone fety­szom oraz wydaje maga­zyn „S/M News”.

NA POCZĄTKU BYŁA…

W 1844 roku w Lip­sku wydana została pierw­sza Psy­cho­pa­thia Sexu­alis autor­stwa ukra­iń­skiego leka­rza Hein­ricka Kaana. Czter­dzie­ści dwa lata póź­niej Richard von Krafft-Ebing wybrał ten sam tytuł dla pierw­szego wyda­nia potęż­nej Psy­cho­pa­thii Sexu­alis: Stu­dium medyczno-sądow­ni­czego. Okres pomię­dzy tymi dwoma publi­ka­cjami wyzna­cza początki pro­wa­dzo­nych zrazu po omacku badań nad ludzką sek­su­al­no­ścią. W oczy­wi­sty spo­sób zain­spi­ro­wane pracą Kaana oraz wydane w więk­szo­ści po łaci­nie – by, jak sam twier­dził sam autor, „ochro­nić gorzej wykształ­co­nych”22 – dzieło Krafft-Ebinga sta­nowi szczy­towe osią­gnię­cie wik­to­riań­skich badań nad ludzką sek­su­al­no­ścią.

W innych kul­tu­rach – zwłasz­cza w kul­tu­rze hindu w Indiach – ars ero­tica, w ramach któ­rej sek­su­al­ność trak­tuje się jak formę sztuki lub dzie­dzinę, którą należy opa­no­wać, ist­niała od nie­pa­mięt­nych cza­sów. Kama­su­tra i jej naśla­dow­nic­twa są wła­ści­wie tech­nicz­nymi pod­ręcz­ni­kami dla klas wyż­szych, w rów­nym stop­niu skon­cen­tro­wa­nymi na sek­su­al­nej ety­kie­cie dobrze uro­dzo­nych, co na róż­no­rod­nych for­mach gry ero­tycz­nej. Sztuki ero­tyczne uwa­żane były nie tylko za godne sza­cunku, ale rów­nież za pocho­dzące od bogów. Może to czę­ściowo tłu­ma­czyć, dla­czego inten­syw­nie poświę­cano się sek­su­al­nej tech­nice, a jed­no­cze­śnie pomi­jano pyta­nie o jej genezę: nie podaje się w wąt­pli­wość wyro­ków bogów.

Pomię­dzy ars ero­tica Wschodu i stu­dium ero­tica Zachodu jest prze­paść, przez którą dopiero zaczy­namy prze­rzu­cać mosty. Pomimo że sek­su­al­nej repre­sji nie wyna­le­ziono w wieku XIX – na przy­kład Michael Foucault wska­zuje na wiek XVII jako moment zmiany sto­sunku do przy­jem­no­ści23, a zakazy wymie­rzone w mastur­ba­cję i sodo­mię odna­leźć można w Sta­rym i Nowym Testa­men­cie – to na iro­nię zakrawa fakt, że pierw­sze próby demi­sty­fi­ka­cji sek­su­al­no­ści naro­dziły się w jed­nej z naj­bar­dziej repre­syj­nych dla sek­su­al­no­ści kul­tur w histo­rii.

WIKTORIANIE

Okres wik­to­riań­ski sta­nowi punkt wyj­ścia badań nad sek­su­al­no­ścią. Stało się to dzięki poja­wie­niu się kilku czyn­ni­ków: nauki przy­rod­ni­cze, filo­zo­fia oraz nauki spo­łeczne eman­cy­po­wały się od wpływu reli­gii. Był to wiek oso­bli­wo­ści i hipo­kry­zji.

Być może zadzi­wia­jąca wsty­dli­wość i sek­su­alna repre­sja powią­zane z epoką wik­to­riań­ską umoż­li­wiły eska­la­cję poważ­nej reflek­sji nad pro­ble­mem sek­su­al­no­ści. Roz­bież­ność pomię­dzy ide­ałem i rze­czy­wi­sto­ścią była zbyt wielka, by mogła przejść nie­zau­wa­żona. Jed­no­cze­śnie poja­wiły się nauki empi­ryczne, nastą­pił roz­wój medy­cyny i psy­cho­lo­gii, osła­bie­niu zaś ule­gły tra­dy­cyjne i reli­gijne sys­temy moralne24.

EDGAR GRE­GER­SEN

Spo­łe­czeń­stwo wik­to­riań­skie było pru­de­ryjne w stop­niu, który dziś wydaje się nie­moż­liwy do wyobra­że­nia. Nogi for­te­pianu dys­kret­nie osła­niano mate­ria­łem, aby dać wyraz skrom­no­ści, Biblia zaś raniła wyde­li­ka­coną wraż­li­wość, zawie­rała bowiem słowa takie jak kurwa czy cudzo­łó­stwo. Wik­to­ria­nie byli do tego stop­nia zner­wi­co­wani i nega­tyw­nie opę­tani sek­sem, że nie­mal wszystko nio­sło dla nich ze sobą nie­bez­pie­czeń­stwo pod­nie­ce­nia.

Bra­kiem wyczu­cia stało się zapro­po­no­wa­nie damie nóżki kur­czaka – tra­dy­cyj­nie nale­żało zaofe­ro­wać jej pierś; nawet ją okre­ślano jed­nak w XIX wieku mia­nem „biu­stu”25.

G. RAT­TRAY TAY­LOR

Pod­czas gdy wcze­śniejsi chrze­ści­ja­nie mogli postrze­gać seks jako grzeszny, wik­to­ria­nie uzna­wali go za obrzy­dliwy, zwie­rzęcy i zde­pra­wo­wany. Uwa­żano wręcz, że seks jest szko­dliwy dla zdro­wia, wie­rzono, że każdy wytrysk nasie­nia skraca życie. Rodzice podej­mo­wali daleko idące środki, aby zabez­pie­czyć małych chłop­ców przed zagro­że­niem mastur­ba­cją czy noc­nymi polu­cjami – za pomocą kla­tek na penisa, kol­cza­stych pier­ścieni mają­cych uczy­nić erek­cję zbyt bole­sną do wytrzy­ma­nia, a nawet urzą­dzeń włą­cza­ją­cych alarm w pokoju rodzi­ców w momen­cie nie­po­żą­da­nej erek­cji dziecka.

W epoce śre­dnio­wie­cza za źró­dło zła, za jakie uwa­żano wszel­kie pokusy cie­le­sno­ści, uzna­wano kobiety, które – na podo­bień­stwo Ewy – wieść miały męż­czyzn do zguby. W epoce wik­to­riań­skiej sądzono, że żądza sta­nowi feno­men wyłącz­nie męski, kobiety zaś pozba­wione są życia sek­su­al­nego.

Pewien autor napi­sał w „West­min­ster Review” o kobie­cych pra­gnie­niach, że są uśpione lub nie­ist­nie­jące. „Natura nało­żyła tak wiele na deli­katne barki słab­szej płci: cieszmy się, że choć tego jed­nego jej oszczę­dziła”. Gdyby kobiety zdały sobie sprawę ze swo­jego sek­su­al­nego poten­cjału, „skala sek­su­al­nych odchy­leń od normy osią­gnąłby poziomy, o któ­rych dziś – na szczę­ście – nie mamy poję­cia”. Było to nie­praw­do­po­dobne tak długo, jak długo kobieca deli­katna budowa unie­moż­li­wiała jej aktywne uczest­nic­two w zwie­rzę­cych sek­su­al­nych zapa­sach. Uznany autor ksią­żek na temat seksu dr Wil­liam Acton stwier­dził, że utrzy­my­wać, iż kobiety zdolne są odczu­wać impulsy sek­su­alne, sta­nowi „nik­czemną potwarz”. Wil­liam Ham­mond, ame­ry­kań­ski naczelny lekarz woj­skowy, stwier­dził nato­miast, że porządna kobieta nie odczuwa przy­jem­no­ści ze sto­sunku płcio­wego w dzie­wię­ciu przy­pad­kach na dzie­sięć, słynny szwaj­car­ski gine­ko­log dr Feh­ling zaś nazwał sek­su­alne pra­gnie­nia mło­dych kobiet „pato­lo­gicz­nymi”26.

ARNO KAR­LEN

Pomimo że spo­łe­czeń­stwo wik­to­riań­skie spo­wija ilu­zja przy­zwo­ito­ści, to jed­nak ówcze­sne powie­ści, takie jak Dr. Jekyll i Mr. Hyde czy Por­tret Doriana Gray’a, sta­no­wią ale­go­rię dwo­isto­ści wik­to­riań­skiej egzy­sten­cji. W Lon­dy­nie pra­co­wało 40 000 pro­sty­tu­tek. Domy publiczne cie­szyły się nie­spo­ty­ka­nym do tego momentu i ni­gdy póź­niej powo­dze­niem, zaspo­ka­ja­jąc wszel­kie moż­liwe do wyobra­że­nia zachcianki. „Domy roz­pu­sty” z męż­czy­znami (Molly house), dziećmi czy chło­stą rosły jak grzyby po desz­czu.

Czyn­niki gospo­dar­cze i reli­gijne należy uznać za klu­czowe w wik­to­riań­skim spek­ta­klu pru­de­rii. To, co zwy­kli­śmy okre­ślać mia­nem „wik­to­ria­ni­zmu”, sta­no­wiło pier­wot­nie feno­men ogra­ni­cza­jący się do klasy śred­niej. Wraz ze wzro­stem jej zna­cze­nia eko­no­micz­nego zwięk­szał się rów­nież wpływ jej moral­no­ści na klasy wyż­sze, ich oddzia­ły­wa­nie na klasy niż­sze zaś miało dla tych ostat­nich decy­du­jący cha­rak­ter. Doświad­cze­nie rewo­lu­cji prze­my­sło­wej i współ­to­wa­rzy­szące jej napię­cia wywo­łane przej­ściem od agrar­nej kul­tury wiej­skiej do spo­łe­czeń­stwa zme­cha­ni­zo­wa­nego i zur­ba­ni­zo­wa­nego były bez­po­śred­nio odpo­wie­dzialne za poja­wie­nie się slum­sów, któ­rych nędzy nie spo­sób do niczego porów­nać. Stały się wylę­gar­nią pro­sty­tu­cji, zbrodni i prze­mocy; z ich nędzy prak­tycz­nie nie spo­sób było się wyrwać. Jedy­nie przyj­mu­jąc moral­ność klasy śred­niej, miesz­ka­niec slum­sów mógł pró­bo­wać do niej aspi­ro­wać.

Reli­gijne ide­ały meto­dy­zmu – naj­sil­niej repre­zen­to­wa­nego wyzna­nia w kla­sie śred­niej – dopeł­niały ide­ałów spo­łe­czeń­stwa wik­to­riań­skiego. Skrom­ność i powścią­gli­wość uzna­wano za nie­pod­wa­żalne cnoty. Praw­dziwy dżen­tel­men i dama tego okresu wystrze­gali się sil­nych emo­cji: nad­mierną weso­łość lub smu­tek odrzu­cano na podo­bień­stwo eks­cesu sek­su­al­nego. Jawie­nie się jako osoba przy­zwo­ita miało zna­cze­nie nad­rzędne. Spra­wia­nie innego wra­że­nia suge­ro­wało przy­na­leż­ność do gminu, to zaś ozna­czało skazę duchową, eko­no­miczną bez­rad­ność i spo­łeczne odrzu­ce­nie.

To, że kto­kol­wiek badał wów­czas sek­su­al­ność i wyda­wał poświę­cone jej – rza­dziej nie­co­dzien­nemu sek­sowi – prace, może wydać się zaska­ku­jące. Jed­nak epoką wik­to­riań­ską rzą­dzą para­doksy: roman­tyczna eks­tra­wa­gan­cja w sztuce i lite­ra­tu­rze współ­ist­nieje z ponurą wstrze­mięź­li­wo­ścią codzien­nego życia, żar­liwy huma­nizm z zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­nym rasi­zmem kolo­nia­li­zmu, hiper­pru­de­ria z roz­wią­zło­ścią. Co wię­cej, był to złoty wiek nauki, zda­ją­cej się ofe­ro­wać ludz­ko­ści obiet­nicę zba­wie­nia od nędzy życia, którą do tego momentu dawało jedy­nie chrze­ści­jań­stwo.

NAUKOWCY

Wik­to­ria­nie cenili naukę, dopóki wspie­rała i potwier­dzała ich spo­łeczne ide­ały, co, nie przez przy­pa­dek, zazwy­czaj robiła. Przy­kła­dowo, dzieło Karola Dar­wina miało donio­sły wpływ na myśl epoki wik­to­riań­skiej. Choć moż­li­wość pocho­dze­nia czło­wieka od mał­pich przod­ków dopro­wa­dzała wielu do wście­kło­ści, to jed­nak ludzie epoki wik­to­riań­skiej z lubo­ścią sto­so­wali tę teo­rię do zro­zu­mie­nia spo­łe­czeń­stwa. Sami uzna­wali się za zaj­mu­ją­cych naj­wyż­szy sto­pień dłu­giej dra­biny ewo­lu­cji spo­łecznej. Tak jak kal­wi­nizm i, w bar­dziej ogra­ni­czo­nym stop­niu, meto­dyzm utrzy­my­wały, że Bóg daje wyraz swo­jej łaski, nagra­dza­jąc tego war­tych bogac­twem i wygodą, dar­wi­nizm spo­łeczny gło­sił, że natura nagra­dza najbar­dziej war­to­ściowe jed­nostki – tzn. ludzi epoki wik­to­riań­skiej – zaawan­so­wa­niem cywi­li­za­cyj­nym i tech­no­lo­gicz­nym. Dar­wi­nizm spo­łeczny bez­po­śred­nio przed­kła­dał prze­ko­na­nia reli­gijne nad świecką naukę. Zapew­niał filo­zo­ficzne ramy pozwa­la­jące uspra­wie­dli­wiać takie zja­wi­ska jak miej­skie slumsy czy kolo­ni­za­cja. Ci, któ­rym źle się powo­dziło, po pro­stu nie byli stwo­rzeni, by odnieść suk­ces. Ci, któ­rych pań­stwa zostały sko­lo­ni­zo­wane, nie byli zdolni sami sobą wła­dać. To, że rzą­dzić nimi mieli ci, któ­rych ewo­lu­cja pobło­go­sła­wiła odpo­wied­nimi zdol­no­ściami, wyda­wało się natu­ralne i słuszne.

Dar­wi­nizm wywarł rów­nież donio­sły wpływ na współ­cze­sną mu psy­chia­trię, która wów­czas była nową dys­cy­pliną. Ter­min psy­chia­tria po raz pierw­szy został użyty w 1808 roku. Do czasu publi­ka­cji przez Dar­wina O pocho­dze­niu gatun­ków w roku 1859 psy­chia­tria sta­no­wiła przede wszyst­kim sys­tem kla­sy­fi­ka­cji połą­czony ze zbio­rem niczym nie­po­par­tych teo­rii. Zale­d­wie pięć­dzie­siąt lat wcze­śniej powszech­nie uzna­wano, że przy­czyną sza­leń­stwa są humory (czyli płyny ciała) lub czar­no­księ­stwo. Psy­chia­tria utrzy­my­wała, że sza­leń­stwo ma cha­rak­ter orga­niczny, a jego przy­czyną jest cho­roba lub kon­tu­zja, jed­nak teo­rie te w żaden spo­sób nie dały się zasto­so­wać do wielu cał­ko­wi­cie zdro­wych pod wzglę­dem fizycz­nym osób. Natu­ralna selek­cja i dzie­dzicz­ność oka­zały się moż­li­wymi do przy­ję­cia wyja­śnie­niami: sza­leń­stwo mogło być dzie­dziczne, ludzi sza­lo­nych zaś można było uznać za bio­lo­gicz­nie prze­klę­tych słab­szym sys­temem ner­wo­wym. Co wię­cej, gdyby udało się odkryć etio­lo­gię zabu­rzeń, można by też odkryć na nie lekar­stwo. Nauka byłaby zdolna wypeł­nić obiet­nicę uwol­nie­nia ludz­ko­ści od cier­pień psy­chicz­nych.

W dru­giej poło­wie dzie­więt­na­stego wieku leka­rze i teo­re­tycy pra­co­wi­cie poszu­ki­wali dzie­dzicz­nych uwa­run­ko­wań sza­leń­stwa oraz dewia­cji psy­cho­sek­su­al­nych. Wielu wie­rzyło, że mają one odzwier­cie­dle­nie w ana­to­mii i fizjo­no­mice. Leka­rze zakła­dali, że są w sta­nie na pierw­szy rzut oka zdia­gno­zo­wać neu­ro­patę dotknię­tego „sza­leń­stwem mastur­ba­cji”. Jeśli nawet nie wyglą­dał jak obłą­ka­niec, to o jego cho­ro­bie świad­czyły blada cera, pod­krą­żone oczy oraz aura nie­po­ko­ją­cej melan­cho­lii. Tego typu błędne prze­świad­cze­nia (część z nich okaże się dosko­nale znana dzi­siej­szemu czy­tel­ni­kowi) sze­rzyły się niczym Ewan­ge­lia: wszyst­kie les­bijki mają w sobie coś męskiego, homo­sek­su­alni męż­czyźni nie potra­fią gwiz­dać itp.

Zostawmy jed­nak neu­ro­pa­tów, bo naukow­ców epoki wik­to­riań­skiej nur­to­wały istot­niej­sze pyta­nia: jeśli skrom­ność, powścią­gli­wość i sek­su­alna wstrze­mięź­li­wość są impe­ra­ty­wem ludz­kiego dobra, dla­czego cech tych nie spo­sób odna­leźć u tak wielu wik­to­rian?

PSYCHOPATHIA SEXUALIS

Krafft-Ebing nie był pierw­szym, który poświę­cił się bada­niom nad sek­su­al­no­ścią, nikt jed­nak ni­gdy nie dorów­nał mu pod wzglę­dem wpływu, jaki wywarł na póź­niej­szą sek­su­olo­gię. Spo­pu­la­ry­zo­wał ter­miny takie jak sadyzm i homo­sek­su­alizm i wyna­lazł ter­miny maso­chizm i para­noja, stwo­rzona prze­zeń kla­sy­fi­ka­cja zabu­rzeń sek­su­al­nych zaś pozo­staje pod­stawą nowo­cze­snej dia­gno­styki psy­chia­trycz­nej. Jed­nak nauka i two­rzące ją teo­rie nie roz­wi­jają się w próżni: zało­że­nia przy­jęte przez Krafft-Ebinga odzwier­cie­dlają wiele spo­śród prze­są­dów epoki, w któ­rej żył. Wpływy, jakim pod­le­gał, na­dal sta­no­wią przed­miot dys­ku­sji.

Odwo­łu­jąc się do ponad dwu­stu przy­pad­ków spo­śród jego wła­snych pacjen­tów, pacjen­tów leczo­nych przez innych leka­rzy, opi­sów zamiesz­cza­nych wcze­śniej w lite­ra­tu­rze medycz­nej oraz histo­rii oskar­żo­nych w kry­mi­nal­nych spra­wach sądo­wych, Krafft-Ebing pre­zen­tuje świa­dec­twa na popar­cie swo­ich poglą­dów, zgod­nie z któ­rymi nie­okieł­znana sek­su­al­ność może pod­ko­pać zdro­wie i honor zarówno jed­nostki, jak i całych spo­łe­czeństw. Mie­sza­jąc przy­padki eks­tre­malne (np. mor­der­stwo i kani­ba­lizm) z na pierw­szy rzut oka nie­szko­dli­wymi odchy­le­niami, Krafft-Ebing stara się stwo­rzyć wra­że­nie, że każda forma sek­su­al­no­ści jest nie­bez­pieczna27.

SUZANNE G. FRAY­SER

Przed Krafft-Ebin­giem S/M nie było ani cho­robą, ani grze­chem28.

CHAR­LES MOSER

Podob­nie jak po nim Freud, Krafft-Ebing uzna­wał czyn­nik repro­duk­cyjny za wyznacz­nik sek­su­al­nej normy. Psy­chia­tria oka­zała się spad­ko­bier­czy­nią mora­li­zu­ją­cej teo­lo­gii. Seks nie miał być niczym innym jak zapro­jek­to­wa­nym przez Boga lub naturę mecha­ni­zmem bio­lo­gicz­nym, mają­cym na celu zapew­nie­nie poja­wie­nia się potom­stwa. Seks upra­wiany dla przy­jem­no­ści lub poczu­cia bli­sko­ści, a nie­pro­wa­dzący do zapłod­nie­nia uzna­wany był w takim samym stop­niu za wypa­cze­nie bio­lo­gii co za wykro­cze­nie prze­ciw boskiej woli. W ramach tego sys­temu pozy­cja „misjo­nar­ska” (z męż­czy­zną na górze) – która, jak wie­rzono, pomaga męskiemu nasie­niu dotrzeć do celu – uzna­wana była za jedyną moż­liwą do zaak­cep­to­wa­nia; oszczę­dzał on rów­nież kobie­tom koniecz­no­ści przyj­mo­wa­nia roli aktyw­nej w nie­przy­jem­nych, acz koniecz­nych obo­wiąz­kach repro­duk­cyjnych. Bio­rąc pod uwagę wąską defi­ni­cję akcep­to­wal­nej aktyw­no­ści sek­su­al­nej, trudno się dzi­wić, że Krafft-Ebing natknął się na tak wielką liczbę „zbo­czeń”.

Na­dal żyjemy zgod­nie z wik­to­riań­ską moral­no­ścią, według któ­rej sama sek­su­al­ność jest zła. Zachod­nie spo­łe­czeń­stwa nie zawsze w to wie­rzyły, jed­nak czy­niły to z ogromną zawzię­to­ścią od czasu, gdy Krafft-Ebbing – czło­wiek, który praw­do­po­dob­nie ogra­ni­czył się w życiu do kilku aktów sek­su­al­nych w celu zapłod­nie­nia żony – napi­sał Psy­cho­pa­thia sexu­alis. Za naj­gor­sze prak­tyki sek­su­alne uzna­wał homo­sek­su­alizm, trans­pł­cio­wość (inte­re­so­wał go zwłasz­cza trans­we­sty­tyzm), sado­ma­so­chizm i mastur­ba­cję.

WIL­LIAM A. HEN­KIN

Trzy rze­czy zwra­cają uwagę w Psy­cho­pa­thii Sexu­alis. Pierw­szą jest zakres badań; podob­nie jak dzi­siaj, ówcze­sne teo­rie psy­cho­lo­giczne opie­rały się na nie­zwy­kle ogra­ni­czo­nej bazie sta­ty­stycz­nej. Drugą jest współ­czu­cie, jakie autor odczuwa w sto­sunku do ludzi, któ­rych prak­tyki budzą w nim obrzy­dze­nie; zaleca wyro­zu­mia­łość, tole­ran­cję i domaga się reform praw­nych, twier­dząc, że nikt nie powi­nien pono­sić kary za stan, na któ­rego wyle­cze­nie nie ma więk­szych szans, jak w przy­padku osób homo­sek­su­al­nych. Jed­nak naj­więk­sze wra­że­nie robić musi nie­zwy­kły suk­ces książki: Krafft-Ebing, spe­cja­li­sta od spraw medyczno-praw­nych, szcze­gól­nie zain­te­re­so­wany prawną pro­ble­ma­tyką dewia­cji sek­su­al­nych, ni­gdy nie pla­no­wał popu­lar­no­ści Psy­cho­pa­thii Sexu­alis.

Nie chciał, żeby ludzie prze­czy­tali jego książkę, nadał jej więc naukowy tytuł, wyko­rzy­stał spe­cja­li­styczną ter­mi­no­lo­gię, naj­bar­dziej pod­nie­ca­jące kawałki zaś prze­ło­żył na łacinę. Pomimo tych utrud­nień autor oka­zał się dosko­na­łym repor­te­rem: ludzie rzu­cili się na jego książkę29.

VIC­TOR ROBIN­SON

Książka była nie­tu­zin­kowa, szo­ku­jąca i wcią­ga­jąca. Jako publi­ka­cja medyczna unik­nęła oskar­żeń o zamie­rzoną obsce­nicz­ność; jej bez­kom­pro­mi­sowy wydźwięk moralny wspie­rał jedy­nie spo­łeczne ide­ały. Ele­gancki czy­tel­nik wkra­czał w osza­ła­mia­jący świat wam­pi­rów, ghuli, mor­der­ców z pożą­da­nia, fety­szy­stów butów, skraj­nie ule­głych maso­chi­stów, pozba­wio­nych serca sady­stów, pede­ra­stów i zoo­fili, z któ­rych nie­je­den popi­jał wła­śnie her­batę w któ­rymś z przy­tul­nych salo­nów bur­żu­azyj­nej Europy.

W rze­czy­wi­sto­ści zacho­wa­nia „odkryte” przez Krafft-Ebinga znane były od setek lat, jeśli nie od tysiąc­leci. Mimo to wielu czy­tel­ni­ków wła­śnie w Psy­cho­pa­thii Sexu­alis odna­la­zło pierw­sze wska­zówki mówiące, że ich sek­su­alne pra­gnie­nia nie są wyjąt­kowe.

HAVELOCK ELLIS I EFEKT OBSERWATORA

Po raz pierw­szy w kul­tu­rze Zachodu mie­li­śmy do czy­nie­nia z wyczer­pu­ją­cym i powszech­nie dostęp­nym dzie­łem, które poświę­cone zostało nie tylko sek­su­al­no­ści jako takiej, ale też tym jej for­mom, które do tego momentu rzadko kiedy były oma­wiane. W cza­sie gdy Psy­cho­pa­thia Sexu­alis tra­fiła do dru­karni w Stut­t­gar­cie, w Anglii Have­lock Ellis roz­po­czął bada­nia, któ­rych zwień­cze­niem stały się gigan­tyczne – i prak­tycz­nie z niczym nie­po­rów­ny­walne – Stu­dia psy­cho­lo­gii sek­su­al­nej.

Tych współ­cze­snych sobie i współ­dzie­lą­cych tę samą dzie­dzinę zain­te­re­so­wań naukow­ców róż­niła moty­wa­cja. Ellis zain­te­re­so­wany był przede wszyst­kim demi­sty­fi­ka­cją sek­su­al­no­ści: przez całe życie pod­nie­cało go odda­wa­nie moczu, co sam wią­zał z wido­kiem matki otwar­cie odda­ją­cej przed nim mocz, gdy miał dwa­na­ście lat. Jego powo­ła­nie do roli nauczy­ciela sek­su­al­no­ści brało się z reli­gij­nego doświad­cze­nia, jakiego doznał, będąc mło­dym czło­wie­kiem. Czy­ta­jąc dzieło dr. Jamesa Hin­tona, w któ­rym sta­rał się on pogo­dzić chrze­ści­jań­stwo z nauką, Ellis doznał uczu­cia osta­tecz­nej har­mo­nii oraz eufo­rii. Zde­cy­do­wał się wtedy zostać leka­rzem i poświę­cić bada­niu zacho­wań sek­su­al­nych, aby oszczę­dzić przy­szłym poko­le­niom wstydu, jaki nie­sie ze sobą brak wie­dzy i wypie­ra­nie pra­gnień (repre­sja).

Ellis opu­bli­ko­wał w sumie sie­dem tomów Stu­diów psy­cho­lo­gii sek­su­al­nej (w latach 1887–1928), jed­nak ni­gdy nie udało mu się osią­gnąć głów­nego celu. Jego prace odnio­sły ogra­ni­czony suk­ces w walce z potę­pia­niem nie­co­dzien­nych prak­tyk sek­su­al­nych. W tym samym cza­sie rósł w siłę freu­dyzm, a nacisk, jaki kładł on na psy­cho­ana­lizę oraz intu­icyjną teo­rię, stał w sprzecz­no­ści z mię­dzy­kul­tu­ro­wymi bada­niami Ellisa. Mimo to per­spek­tywa Ellisa pomo­gła spo­pu­la­ry­zo­wać wie­dzę wśród repre­zen­tan­tów mniej­szo­ści sek­su­al­nych, o któ­rych pisał i któ­rzy czę­sto nie­zwy­kle żywo reago­wali na jego książki. Na przy­kład po tym, jak w Sexual Inver­sions (1897) Ellis opi­sał zwy­czaj nosze­nia na prze­ło­mie wie­ków przez męskie pro­sty­tutki w Ame­ryce czer­wo­nych kra­wa­tów, liczni geje zaczęli nosić je jako znak roz­po­znaw­czy.

Bul­lo­ugh notuje, że w 1909 roku Komi­sja do spraw Oby­cza­jo­wo­ści w Chi­cago stwier­dziła, że wielu homo­sek­su­al­nych męż­czyzn (sza­cuje się, że około 10 000 lub wię­cej) rów­nież używa kon­wen­cjo­nal­nych czer­wo­nych kra­wa­tów, aby się wza­jem­nie roz­po­zna­wać. Bul­lo­ugh komen­tuje: „Pro­wa­dzi to do pyta­nia, czy chi­ca­gow­scy homo­sek­su­ali­ści przy­jęli kolor czer­wony, czy też noszą czer­wony, ponie­waż Have­lock Ellis powie­dział im, że to wła­śnie należy zro­bić”30.

EDGAR GERE­GER­SEN

Moż­li­wość, że homo­sek­su­alni męż­czyźni zaczęli nosić czer­wień po prze­czy­ta­niu Ellisa, odsyła do efektu obser­wa­tora. Mówiąc pro­sto, efekt obser­wa­tora zakłada naukę okre­ślo­nego zacho­wa­nia (nie­za­leż­nie od tego, czy docho­dzi do niej poprzez bez­po­śred­nią obser­wa­cję, lek­turę, czy prze­kaz ustny), uzna­nie go za pozy­tywne, a następ­nie naśla­do­wa­nie. Nie cho­dzi tu imi­ta­cję rozu­mianą jako bierne kopio­wa­nie. Obser­wa­cja wywo­łuje poczu­cie iden­ty­fi­ka­cji z obser­wo­wa­nym. Poprzez imi­ta­cję zacho­wa­nia jed­nostka czuje się zwią­zana z innym, co pro­wa­dzi do zwięk­sze­nia samo­oceny i zdol­no­ści spo­łecz­nych. Homo­sek­su­alni męż­czyźni, któ­rzy dowie­dzieli się, że czer­wony kra­wat może w dys­kretny spo­sób komu­ni­ko­wać ich orien­ta­cję innym homo­sek­su­al­nym męż­czy­znom, przy­jęli go jako normę, podob­nie i dzi­siaj zda­rza się, że homo­sek­su­alni męż­czyźni noszą ban­danę w tyl­nej kie­szeni spodni, infor­mu­jąc w ten spo­sób o swo­ich sek­su­al­nych zain­te­re­so­wa­niach i pre­fe­ren­cjach.

Opi­sy­wany powy­żej pro­ces obser­wa­cji–iden­ty­fi­ka­cji–imi­ta­cji–afi­lia­cji należy odróż­nić od opar­tych na fał­szy­wych prze­słan­kach twier­dzeń (gło­szo­nych choćby przez Komi­sję Meese’a w trak­cie prac nad ustawą doty­czącą por­no­gra­fii w latach osiem­dzie­sią­tych dwu­dzie­stego wieku), zgod­nie z któ­rymi kon­takt z nie­ty­po­wymi zacho­wa­niami sek­su­al­nymi (para­fi­lią) pro­wa­dzi do zara­że­nia jed­nostki, która w innym przy­padku nie wyka­za­łaby żad­nego zain­te­re­so­wa­nia taką aktyw­no­ścią.

Para­fi­lia nie jest spo­łecz­nie zakaźna. Nie łapiesz jej w kon­tak­tach z oso­bami prak­ty­ku­ją­cymi nie­ty­powe zacho­wa­nia sek­su­alne lub czy­ta­jąc o nich, oglą­da­jąc filmy obra­zu­jące ich sek­su­alną aktyw­ność. Mit spo­łecz­nej zakaź­no­ści, zwłasz­cza poprzez obrazy przed­sta­wia­jące para­fi­lię, zna­leźć dziś możemy u pod­staw panicz­nej fascy­na­cji por­no­gra­fią i spy­cha­nia jej do pod­zie­mia. Prawda jest taka, że para­fil­ska por­no­gra­fia w żaden spo­sób nie naru­sza nor­mo­fil­skiej mapy miło­snych odnie­sień. Po pro­stu nie tra­fia do nikogo, kogo mapa już nie odzwier­cie­dla31.

JOHN MONEY

Lek­tura ksią­żek Ellisa nie zmieni osoby hete­ro­sek­su­al­nej – czy kogo­kol­wiek innego – w osobę homo­sek­su­alną, tak samo jak nie prze­kształci kon­wen­cjo­nal­nego pod wzglę­dem sek­su­al­nym czy­tel­nika w sado­ma­so­chi­stę. Wpły­nie za to na osobę, któ­rej sado­ma­so­chi­styczne pra­gnie­nia ogra­ni­czały się dotych­czas do fan­ta­zji lub oka­zjo­nal­nych ukrad­ko­wych spo­tkań, a która w końcu dowie się, że ist­nieje wspól­nota ludzi o podob­nych zain­te­re­so­wa­niach i odczu­ciach.

WIEK DWUDZIESTY

Nauki o życiu na­dal poty­kają się na polu bitwy, które zryto już i spu­sto­szono przed koń­cem XIX wieku. Naukowcy nie zdo­łali wyja­śnić pocho­dze­nia sek­su­al­nych skłon­no­ści. Dzi­siej­sze media, przy wspar­ciu tabu­nów samo­zwań­czych eks­per­tów, żywią się idio­syn­kra­tycz­nymi teo­riami, takimi jak choćby teo­ria uza­leż­nie­nia od seksu, jak gdyby repre­zen­to­wały one postęp myśli i roz­wój wie­dzy. Mimo że od cza­sów wik­to­riań­skich „dia­gnoza” ule­gła osła­bie­niu (za dużo seksu zawsze szko­dzi), to jed­nak „tera­pia” pozo­stała nie­zmienna: wysi­łek sub­li­ma­cji, wypar­cia i prze­zwy­cię­że­nia.

Bada­nia naukowe nad sek­su­al­no­ścią dogo­ry­wają. Naukowa meto­do­lo­gia wymaga mię­dzy innymi, by eks­pe­ry­ment powtó­rzony w tych samych warun­kach dał iden­tyczny wynik. Praw­dzi­wie naukowe stu­dium sek­su­al­no­ści może być w związku z tym zada­niem nie­moż­li­wym do wyko­na­nia, nie posia­damy bowiem zdol­no­ści repli­ko­wa­nia struk­tury gene­tycz­nej oraz uwa­run­ko­wań beha­wio­ral­nych poszcze­gól­nych osób. Co wię­cej, tego typu praca naukowa wymaga dłu­gich i dro­bia­zgo­wych badań, a także, co naj­istot­niej­sze, fun­du­szy.

Bada­nia nad sek­su­al­no­ścią nie­zmien­nie wywo­ły­wały wro­gość i budziły obu­rze­nie. W Wiel­kiej Bry­ta­nii wydawca Have­locka Ellisa oskar­żony został o czyn prze­stęp­czy po publi­ka­cji Stu­diów psy­cho­lo­gii sek­su­al­nej. Insty­tut Sek­su­olo­giczny w Ber­li­nie (1919–1933), zało­żony przez zna­ko­mi­tego nie­miec­kiego uczo­nego Magnusa Hir­sch­felda, został złu­piony przez nazi­stów, a zgro­ma­dzone w nim bez­cenne doku­menty i biblio­teka spa­lone. Część pra­cow­ni­ków Insty­tutu wysłana została przez nazi­stów do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych.

W Sta­nach Zjed­no­czo­nych Sexual Beha­vior in the Human Male (1948) sta­no­wiło pio­nier­skie dzieło, któ­remu Alfred Kin­sey zawdzię­cza tytuł „Kolumba seksu” nadany mu przez maga­zyn „Time”. Kin­sey badał zacho­wa­nia sek­su­alne – czyli to, co ludzie robią w prak­tyce, a nie ich ide­alne wyobra­że­nie o tym, co mogą o sobie opo­wie­dzieć. Udało mu się odkryć mię­dzy innymi, że dwa­dzie­ścia pro­cent bada­nych przez niego męż­czyzn i dwa­na­ście pro­cent kobiet oka­zy­wało pod­nie­ce­nie w reak­cji na histo­rie z ele­men­tami sado­ma­so­chi­stycz­nymi. W roku 1954 Kin­sey zna­lazł się pod obstrza­łem Ame­ry­kań­skiego Towa­rzy­stwa Medycz­nego (Ame­ri­can Medi­cal Asso­cia­tion) oraz Kon­gresu. Został oskar­żony o depra­wa­cję, jaką rze­komo powo­do­wały jego książki. Komi­sja do spraw Bada­nia Dzia­ła­nia Fun­da­cji Wol­nych od Podatku naci­skała na Fun­da­cję Roc­ke­fel­lera, by wyco­fała się z finan­so­wa­nia pro­wa­dzo­nego przez Kin­seya Insty­tutu Badań nad Sek­su­al­no­ścią (Insti­tute for Sex Rese­arch). Ame­ry­kań­skie Służby Celne zatrzy­my­wały mate­riały nad­sy­łane do Insty­tutu. Kin­sey umarł na atak serca w 1956 roku, nie ukoń­czyw­szy badań, jego współ­pra­cow­nicy twier­dzili zaś, że „lustra­cja, kry­ty­cyzm i prze­śla­do­wa­nie odci­snęły na nim piętno fizyczne i emo­cjo­nalne”32.

Dekadę póź­niej Wil­liam E. Masters i Vir­gi­nia John­son opu­bli­ko­wali Human Sexual Respons, książkę opartą na doświad­cze­niach dwu­na­stu lat labo­ra­to­ryj­nej obser­wa­cji aktyw­no­ści sek­su­al­nej. Laicy i duchowni ata­ko­wali ich pracę, mię­dzy innymi za wyko­rzy­sta­nie suro­ga­tek sek­su­al­nych w bada­niach nad orga­zmem oraz wysnute przez nich wnio­ski gło­szące, że za nie­mal wszyst­kimi zabu­rze­niami sek­su­al­no­ści stoi reli­gijna orto­dok­sja. Kon­ser­wa­tywni psy­cho­ana­li­tycy zigno­ro­wali lub odrzu­cili co bar­dziej kon­tro­wer­syjne odkry­cia Mastersa i John­son.

W latach 1988–1991 zapro­po­no­wano stwo­rze­nie trzech komi­sji zaj­mu­ją­cych się bada­niem zacho­wań sek­su­al­nych, które dzia­ła­łyby dzięki fun­du­szom fede­ral­nym. Poten­cjalne efekty ich pracy mogły się oka­zać nie­moż­liwe do osza­co­wa­nia (zwłasz­cza że miało to miej­sce dokład­nie w momen­cie, w któ­rym pano­wała epi­de­mia HIV/AIDS). Dwie z nich, któ­rych utwo­rze­nie zatwier­dzono, zawie­siły swoją dzia­łal­ność pod wpły­wem naci­sków sena­tora Jesse’ego Helmsa oraz kon­gres­mena Wil­liama Dan­ne­mey­era. Trze­cią odrzu­cono jako poli­tyczne samo­bój­stwo, pomimo wyso­kiej oceny, jaką wysta­wili jej spe­cja­li­ści.

Pomimo że od czasu, gdy Krafft-Ebing po raz pierw­szy ziden­ty­fi­ko­wał sado­ma­so­chizm i skla­sy­fi­ko­wał go jako pato­lo­gię, upły­nął ponad wiek, to jego teo­rie na­dal sta­no­wią pod­stawę przyj­mo­wa­nej dzi­siaj per­spek­tywy oraz dia­gno­styki. Ofi­cjalne zmiany w kla­sy­fi­ka­cji nie­co­dzien­nych zacho­wań sek­su­al­nych – gdy się poja­wiają – zdają się być moty­wo­wane raczej zmie­nia­jącą się opi­nią publiczną niż poja­wie­niem się nowych danych.

Gdy przyj­rzysz się pierw­szej edy­cji (1952) Dia­gno­stic nad Sta­ti­sti­cal Manual [DSM – opra­co­wy­wana przez Ame­ry­kań­skie Towa­rzy­stwo Psy­chia­tryczne nozo­lo­giczna kla­sy­fi­ka­cja cho­rób, naj­sze­rzej wyko­rzy­sty­wana dziś w psy­chia­trycz­nej dia­gno­styce – przyp. tłum.] cho­rób psy­chicz­nych, okaże się, że zali­czają się do nich seks oralny i mastur­ba­cja. Do roku 1980, wraz z poja­wie­niem się trze­ciej edy­cji DSM33, za zabu­rze­nia psy­chiczne uzna­wało się ogra­ni­cze­nia popędu czy po pro­stu nie­zdol­ność do aktyw­no­ści sek­su­al­nej. Teraz kla­sy­fi­ka­cja znowu się zmie­nia. Poka­zuje to, że psy­cho­lo­gia zależy od norm przy­ję­tych w danym cza­sie w spo­łe­czeń­stwie. Dzia­łamy zgod­nie ze spo­łecz­nymi sche­ma­tami. Gdy spo­łe­czeń­stwo głosi, że dobrze jest upra­wiać seks, wtedy nie­ro­bie­nie tego uzna­wane jest przez psy­chia­trię za nie­zdrowe, i odwrot­nie.

WIL­LIAM A. HEN­KIN

W trak­cie dys­ku­sji, którą wywo­łała decy­zja Ame­ry­kań­skiego Towa­rzy­stwa Psy­chia­trycz­nego o zmia­nie sta­tusu homo­sek­su­al­no­ści w kla­sy­fi­ka­cji cho­rób, dr John Money wyka­zał, że poli­tyka i subiek­tywne odczu­cia wpły­wają na bada­nia naukowe.

Dzięki walce gejow­skich akty­wi­stów (LGBT34) o zmianę sta­tusu spo­łecz­nego homo­sek­su­ali­zmu, uzna­wa­nego za cho­robę, poja­wił się wymóg usu­nię­cia go z DSM, opra­co­wy­wa­nego przez Ame­ry­kań­skie Towa­rzy­stwo Psy­chia­tryczne. (…) Co było do prze­wi­dze­nia, nastą­piła reak­cja sta­rej gwar­dii. Nie byli w sta­nie bez wstrętu zmie­nić swo­jego prze­świad­cze­nia, że w każ­dych warun­kach homo­sek­su­alizm sta­nowi cho­robę, na którą są oni w sta­nie zapew­nić lekar­stwo (i na tym zaro­bić)35.

JOHN MONEY

Choć zmie­niają się opi­nie na temat tego, czym jest akcep­to­walna forma sek­su­al­no­ści, to jed­nak na­dal domi­nuje prze­świad­cze­nie, że para­fi­lie należy leczyć.

Więk­szość lite­ra­tury psy­cho­lo­gicz­nej ma na celu zade­mon­stro­wa­nie, że alter­na­tywne (wolę ten ter­min od „per­wer­syjne”) prak­tyki sek­su­alne lub zwią­zane z nimi style życia są w taki czy inny spo­sób nie­zdrowe. Jest to kon­se­kwen­cja medy­ka­li­za­cji psy­cho­lo­gii. Nie cie­szy mnie fakt, że psy­cho­lo­gię postrzega się jako pro­ces medyczny. Ma ona zde­cy­do­wa­nie wię­cej, jeśli można tak powie­dzieć, z filo­zo­ficz­nych docie­kań. Nikt nie ma poję­cia, dla­czego ludzie stają się, kim się stają.

WIL­LIAM A. HEN­KIN

W trak­cie ostat­nich kilku dekad wie­dza na temat zacho­wań i zwy­cza­jów zwo­len­ni­ków BDSM roz­po­wszech­niana była nie przez naukow­ców, ale przez samych zain­te­re­so­wa­nych. Coraz bar­dziej skom­pli­ko­wane formy komu­ni­ka­cji (z początku eks­plo­zja prze­my­słu wydaw­ni­czego, póź­niej pro­gramy tele­wi­zyjne, a wresz­cie – co najbar­dziej istotne – kom­pu­te­rowe sieci wymiany danych) zapew­niają jed­nost­kom bogac­two infor­ma­cji o sek­su­al­no­ści. Efekt obser­wa­tora ode­grał zna­czącą rolę w roz­woju wspól­not zrze­sza­ją­cych mniej­szo­ści sek­su­alne. Otwarta komu­ni­ka­cja na temat BDSM przy­cią­gnęła tysiące kolej­nych fety­szy­stów i sado­ma­so­chi­stów do sieci wymiany infor­ma­cji i wspar­cia. Trudno o bar­dziej mode­lowy przy­kład oddzia­ły­wa­nia efektu obser­wa­tora niż prze­miana Sta­rej Gwar­dii (Old Guard)36 homo­sek­su­al­nych sado­ma­so­chi­stów w nowo­cze­sną kul­turę BDSM.

SKÓRZANA EWOLUCJA

Myślę, że S/M zmie­nia się ze względu na fakt ist­nie­nia moż­li­wo­ści komu­ni­ka­cji, jakich dotych­czas ni­gdy nie było. O per­wer­syj­nej sek­su­al­no­ści mówi się wię­cej w tele­wi­zji i w radiu. Celem osób pro­du­ku­ją­cych cały ten prze­kaz medialny może być w wielu przy­pad­kach wywo­ła­nie sen­sa­cji, jed­nak w efek­cie ludzie prze­stają żyć w mrocz­nych, oddzie­lo­nych od sie­bie kątach, jak było to w moim przy­padku, gdy byłem młody i prze­ko­nany, że na pewno nikt takich rze­czy nie robi. W tej chwili ludzie wie­dzą dzięki mediom, że takie fan­ta­zje ist­nieją.

JOSEPH BEAN

Skó­rzana Scena gejow­ska wywo­dzi się z bara­ków dru­giej wojny świa­to­wej oraz od moto­cy­kli­stów bani­tów lat pięć­dzie­sią­tych i sześć­dzie­sią­tych dwu­dzie­stego wieku. Jak głosi mito­lo­giczna gene­alo­gia, entu­zja­ści skóry – sami nazy­wa­jący się skó­rza­kami – wywo­dzili swój skom­pli­ko­wany auto­ry­ta­ryzm z pierw­szego źró­dła, z dru­giego zaś prze­jęli fascy­na­cję czarną skórą oraz gan­gami moto­cy­klo­wymi.

Potężna mobi­li­za­cja woj­skowa Sta­nów Zjed­no­czo­nych w trak­cie dru­giej wojny świa­to­wej spra­wiła, że miliony męż­czyzn opu­ściły swoje mia­steczka. Wrzu­ceni zostali oni w ogromną, wyłącz­nie męską wspól­notę, pod­daną pre­sji kata­stro­ficz­nego dra­matu. Męż­czyźni, któ­rych homo­sek­su­al­ność mogła pozo­stać wyparta lub skry­wana, otrzy­mali nie­zwy­kłą moż­li­wość bada­nia wła­snych pra­gnień oraz ich reali­za­cji. Gejowi o skłon­no­ściach sado­ma­so­chi­stycz­nych woj­sko ofe­ro­wało kolejne pod­niety: wła­dzę i dys­cy­plinę w auto­ry­tar­nych ramach. Zarówno wtedy, jak i dziś skó­rzany gejow­ski seks sta­nowi cele­bra­cję grecko-rzym­skich ide­ałów męsko­ści – hiper­mę­ska wspól­nota odwo­łu­jąca się do kla­sycz­nych męskich war­to­ści i rytu­ałów, takich jak honor, służba, ini­cja­cja, men­tor­stwo i speł­nia­nie obo­wiązku.

Po powro­cie do Sta­nów około roku 1946 wielu wete­ra­nów – gejów pra­gnęło zacho­wać więk­szość spra­wia­ją­cych im satys­fak­cję ele­men­tów swych doświad­czeń woj­sko­wych i jed­no­cze­śnie socja­li­zo­wać się z innymi męskimi gejami. Odkryli, że tego typu moż­li­wo­ści rze­czy­wi­ście ist­nieją wyłącz­nie w ramach awan­tur­ni­czej kul­tury moto­cy­klo­wej. W ten spo­sób naro­dziły się gejow­skie gangi moto­cy­klowe37.

GUY BAL­DWIN

We wcze­snych latach sześć­dzie­sią­tych dwu­dzie­stego wieku z ist­nie­nia owej sub­kul­tury zdała sobie sprawę kul­tu­rowa awan­garda. W fil­mie Scor­pio Rising (1963) – opi­sa­nym przez Hun­tera S. Thomp­sona jako „dzi­waczny komen­ta­rzyk o dwu­dzie­sto­wiecz­nej Ame­ryce, jeż­dże­niu na moto­cy­klach, swa­sty­kach i agre­syw­nym homo­sek­su­ali­zmie jako nowej kul­tu­ro­wej tria­dzie”38 – zna­la­zła się mię­dzy innymi scena powol­nego i zmy­sło­wego zakła­da­nia przez męż­czy­znę skóry i levi­sów, zawiera on rów­nież kilka sado­ma­so­chi­stycz­nych obraz­ków.

Entu­zja­ści skóry nie przy­cią­gali szcze­gól­nej uwagi opi­nii publicz­nej. Wej­ście do ich śro­do­wi­sko celowo było utrud­nione. Każdy nowo przy­były musiał udo­wod­nić swoją war­tość w kon­tro­lo­wa­nym oto­cze­niu spo­łecz­nym, przez długi okres nauki zaś prze­pro­wa­dzali go bar­dziej doświad­czeni człon­ko­wie. Nie­zdol­ność do pod­po­rząd­ko­wa­nia się skom­pli­ko­wa­nemu i nie­pi­sa­nemu kodek­sowi zasad rzą­dzą­cych spo­so­bem ubie­ra­nia się i zacho­wa­nia ozna­czała co naj­mniej obni­że­nie spo­łecz­nego sta­tusu, w naj­gor­szym przy­padku zaś koń­czyła się ostra­cy­zmem. To oto­cze­nie spo­łeczne zyskało szybko miano Sta­rej Gwar­dii (Old Guard), ze struk­turą sieci jako roz­strzy­ga­ją­cym regu­la­to­rem spo­łecz­nym.

Jed­nym z mecha­ni­zmów utrzy­mu­ją­cych wspól­notę BDSM we względ­nym bez­pie­czeń­stwie jest struk­tura sieci. W ramach wspól­noty ludzie znają ludzi, któ­rzy znają kogoś nowego itd. Mówię zwłasz­cza o sub­kul­tu­rach męskich, które znam naj­le­piej.

JOSEPH BEAN

Cho­ciaż zwy­czaje Sta­rej Gwar­dii na­dal wpły­wają na wspól­noty homo- i hete­ro­sek­su­alne zrze­sza­jące zwo­len­ni­ków skóry czy BDSM, to jed­nak ich rygo­ry­styczna ety­kieta została zna­cząco ogra­ni­czona. Wiąże się to przede wszyst­kim z napły­wem męż­czyzn (i kobiet), któ­rzy pra­gną być akcep­to­wani przez inne śro­do­wi­ska. To, co sta­no­wiło o sile Sta­rej Gwar­dii – wysoce roz­wi­nięta struk­tura spo­łeczna oraz poczu­cie wspól­noty – przy­cią­gnęło nowych człon­ków i, w osta­tecz­nym roz­ra­chunku, dopro­wa­dziło do jej upadku.

Gdy Tom z Fin­lan­dii stał się osobą sze­roko znaną – jego sztuka odwo­ły­wała się przede wszyst­kim do ima­gi­na­rium koja­rzo­nego z gejow­ską sub­kul­turą skó­rza­ków – nagle nastało kilka lat, w któ­rych repre­zen­tanci gejow­skiej sub­kul­tury skó­rza­ków stali się żywymi iko­nami gejow­skiej sek­su­al­no­ści jako takiej. W efek­cie sieć się roz­sy­pała. Nastą­pił nie­koń­czący się napływ zacie­ka­wio­nych ludzi; na impre­zach czy w barach poja­wiało się wię­cej osób, niż w rze­czy­wi­sto­ści mogły one pomie­ścić. Moim zda­niem wspól­nota S/M powinna pozo­stać tro­chę pod­ziemna i odrzu­cona, ponie­waż dzięki temu ludzie wkra­czają do niej z więk­szą świa­do­mo­ścią i muszą udo­wod­nić, że są jed­nost­kami god­nymi zaufa­nia. W osta­tecz­nym roz­ra­chunku sta­nowi to dla wspól­noty war­tość pozy­tywną.

JOSEPH BEAN

Wspól­nota skó­rza­ków sta­no­wiła odpo­wiedź na uprzed­nio nie­za­spo­ka­janą spo­łeczną potrzebę. Wraz z napły­wem nowi­cju­szy akty­wi­ści zdali sobie sprawę z żywot­nego zna­cze­nia edu­ka­cji tych, któ­rzy nie mieli szansy na indy­wi­du­al­nego men­tora.

NOWOCZESNA SCENA39

W dru­gim wyda­niu The Leather­man’s Hand­book jej autor Larry Town­send pisze:

Nieco ponad dzie­sięć lat temu pod­pi­sa­łem umowę na napi­sa­nie Leather­man’s Hand­book… Była to dzie­wi­cza dzie­dzina, a – nie­za­leż­nie od kłótni z kil­koma psy­chia­trami tu i tam – pro­po­no­wane przeze mnie pomy­sły oraz idee były czymś nowym i świe­żym. Tym razem jed­nak sta­ną­łem przed górą zapi­sa­nego mate­riału zbie­ra­ją­cego opi­nie wiel­kiej liczby ludzi… Tym, co uczy­niło moje obecne zada­nia jesz­cze trud­niej­szym… był nie­zwy­kły wzrost liczby osób uczest­ni­czą­cych w sze­ro­kim polu inte­re­su­ją­cych mnie aktyw­no­ści40.

Pusta prze­strzeń, którą zapeł­niał we wcze­snych latach sie­dem­dzie­sią­tych dwu­dzie­stego wieku Larry Town­send, wypeł­niła się gwał­tow­nie do początku lat osiem­dzie­sią­tych. Do lat sześć­dzie­sią­tych głów­nym źró­dłem wie­dzy na temat BDSM były stu­dia kli­niczne; do połowy lat osiem­dzie­sią­tych dostępny stał się sze­roki wachlarz lite­ra­tury bele­try­stycz­nej i popu­lar­no­nau­ko­wej (pisa­nej w więk­szo­ści przez gejów i les­bijki) doty­czą­cej tego tematu. Przez jakiś czas wyda­wało się, że zwią­zane z latami sześć­dzie­sią­tymi roz­luź­nie­nie sek­su­al­nej moral­no­ści otwarło drzwi wol­nej wymia­nie myśli oraz eks­plo­ra­cji nie­kon­wen­cjo­nal­nych form sek­su­al­no­ści.

Coraz więk­sza liczba ludzi zaczęła two­rzyć związki BDSM. Sub­kul­tura skó­rza­ków począt­kowo ogra­ni­czała się do gejów i funk­cjo­no­wała jako kul­tura pod­ziemna sku­piona wokół gan­gów moto­cy­klo­wych i barów. W latach sie­dem­dzie­sią­tych osoby hete­ro­sek­su­alne – zain­spi­ro­wane pierw­szymi budzą­cymi opty­mizm zwy­cię­stwami ruchu na rzecz rów­nych praw gejów, les­bi­jek, osób bisek­su­al­nych i trans­pł­cio­wych (LGBT) oraz wzro­stem świa­do­mo­ści femi­ni­stycz­nej wśród kobiet – sku­piły się wokół idei two­rze­nia grup wspar­cia dla zwo­len­ni­ków BDSM. Eulen­spie­gel Society, pierw­sza tego typu grupa w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, zało­żona została w 1971 roku. Dwa­dzie­ścia lat póź­niej Natio­nal Leather Asso­cia­tion – orga­ni­za­cja para­so­lowa zrze­sza­jąca grupy wspar­cia BDSM i kluby spo­łeczne – stała się mię­dzy­na­ro­dową sie­cią zrze­sza­jącą ponad 400 orga­ni­za­cji BDSM i fety­szy­stów41.

Tym­cza­sem we wspól­no­cie gejów i les­bi­jek poja­wił się bunt (bac­klash) skie­ro­wany prze­ciwko sub­kul­tu­rze BDSM. Trzy wyda­rze­nia – wszyst­kie mające miej­sce w roku 1980 – pomo­gły pod­sy­cić nastroje prze­ciwne S/M. Film Cru­ising przed­sta­wiał obraz sceny skó­rza­ków jako z natury plu­ga­wej i peł­nej prze­mocy. W tym samym roku tele­wi­zja CBS nadała doku­ment Gay Power, Gay Poli­tics, w któ­rym fał­szy­wie utrzy­my­wano, że S/M prak­ty­kują przede wszyst­kim geje oraz że 10 pro­cent wszyst­kich zgo­nów homo­sek­su­al­nych męż­czyzn w San Fran­ci­sco wią­zało się z S/M. Żad­nego z owych twier­dzeń nie dało się udo­wod­nić, pro­du­cenci zaś zostali w końcu skry­ty­ko­wani przez Naro­dową Radę Wia­do­mo­ści, jed­nak do tego czasu doku­ment zdą­żył roz­po­wszech­nić nega­tywne sko­ja­rze­nia ze skó­rzaną sek­su­al­no­ścią. W tym samym roku Naro­dowa Orga­ni­za­cja do spraw Kobiet (NOW) przy­jęła uchwałę wspie­ra­jącą prawa osób homo­sek­su­al­nych i potę­pia­jącą S/M. Owe wyda­rze­nia oraz publi­ka­cja w 1982 roku Aga­inst Sado­ma­so­chism, zbioru femi­ni­stycz­nych ese­jów ostro potę­pia­ją­cych S/M, rzu­ciły trwały cień na rela­cje pomię­dzy sado­ma­so­chi­stycz­nymi gejami i les­bij­kami oraz bar­dziej kon­wen­cjo­nal­nymi (wani­lio­wymi) oso­bami homo­sek­su­al­nymi. W tym samym roku uka­zała się książka Coming to Power: Wri­ting and Gra­phics on Les­bian S/M, zbiór ese­jów i opo­wia­dań napi­sa­nych przez femi­ni­styczne sado­ma­so­chi­styczne les­bijki, w któ­rym zna­leźć można inte­lek­tu­alne ramy umoż­li­wia­jące pogo­dze­nie femi­ni­zmu, sado­ma­so­chi­zmu oraz les­bia­ni­zmu.

Dzie­dzic­two Krafft-Ebinga prze­trwało w opi­nii spo­łecz­nej. Choć z całą pew­no­ścią współ­cze­śni Ame­ry­ka­nie bar­dziej niż ich wik­to­riań­scy przod­ko­wie są skłonni postrze­gać seks upra­wiany dla przy­jem­no­ści jako akcep­to­walny, to jed­nak seks celowo nie­re­pro­duk­cyjny – a szcze­gól­nie każda forma aktyw­no­ści sek­su­al­nej nie­za­wie­ra­jąca sto­sunku hete­ro­sek­su­al­nego jako ele­mentu głów­nego – uwa­żany jest powszech­nie za per­wer­sję.

Nie da się jed­nak wrzu­cić tych aktyw­no­ści do jed­nego worka. Wiele orga­ni­za­cji ogra­ni­cza swoje człon­ko­stwo, przyj­mu­jąc tylko osoby o okre­ślo­nej orien­ta­cji sek­su­al­nej. Wiele osób hete­ro­sek­su­al­nych czuje się nie­kom­for­towo, socja­li­zu­jąc się z oso­bami homo­sek­su­al­nymi i trans­pł­cio­wymi, ci zaś postrze­gają hete­ro­sek­su­al­nych sado­ma­so­chi­stów jako nie­sta­łych poszu­ki­wa­czy moc­nych wra­żeń, zain­te­re­so­wa­nych BDSM wyłącz­nie jako formą epi­zo­dycz­nego wyda­rze­nia ero­tycz­nego, nie zaś okre­ślo­nym sty­lem życia.

Hete­ro­sek­su­ali­ści zain­te­re­so­wani rady­kal­nymi for­mami sek­su­al­no­ści ni­gdy nie odczu­wali potrzeby stwo­rze­nia wyspe­cja­li­zo­wa­nych wspól­not, tak jak ich homo­sek­su­alni odpo­wied­nicy. W sub­kul­tu­rze gejów/les­bi­jek strój, a nawet zabawki ero­tyczne stają się sym­bo­lami, któ­rych oddzia­ły­wa­nie prze­kra­cza zabawę i wkra­cza w prze­strzeń publiczną. Mówią oni o przy­na­leż­no­ści ple­mien­nej, nie­mal rów­nie sil­nie spo­łecz­nej, co sek­su­al­nej… Dla więk­szo­ści hete­ry­ków rady­kalne prak­tyki sek­su­alne zaczy­nają się i koń­czą w sypialni czy salo­nie42.

GEOFF MAINS

Wraz z roz­sze­rza­niem się orga­ni­za­cyj­nej sieci tra­dy­cje skó­rza­ków – zwłasz­cza zakła­da­nie stro­jów ze skóry jako forma kodu, wyraz sza­cunku do star­szy­zny, a także ple­mien­nego ducha – są powszech­nie naśla­do­wane. Osoby hete­ro­sek­su­alne w poszu­ki­wa­niu wzo­rów zacho­wa­nia zaglą­dały do por­no­gra­ficz­nych opo­wia­dań – i szybko odkry­wały, że fik­cja nie dostar­cza roz­wią­zań real­nych pro­ble­mów. Dzi­siaj zwra­cają się do wspól­not BDSM po porady i wspar­cie.

Ewo­lu­cja ta dopro­wa­dziła do „pan­sek­su­al­no­ści”: osoby homo-, bi- i hete­ro­sek­su­alne, cross­dres­se­rzy (w tym trans­we­styci) oraz osoby trans­pł­ciowe bra­tają się ze sobą i cho­dzą na wspólne imprezy. Natio­nal Leather Asso­cia­tion objęła przy­wód­czą rolę w pro­ce­sie zjed­no­cze­nia wszyst­kich zwo­len­ni­ków BDSM, nie­za­leż­nie od ich pre­fe­ren­cji sek­su­al­nych, w zwartą siłę poli­tyczną i spo­łeczną.

Ist­nieje wiele podzia­łów pomię­dzy hete­ry­kami, gejami i les­bij­kami we wspól­no­tach BDSM. Ist­nieje jed­nak także wspólna świa­do­mość wszyst­kich zwo­len­ni­ków BDSM. Jak powie­działa pewna bar­dzo doświad­czona kobieta, „Skóra jest gęst­sza od krwi”43.

GAYLE RUBIN

Jed­nym z naj­bar­dziej donio­słych osią­gnięć hete­ro­sek­su­al­nych zwo­len­ni­ków BDSM było powsta­nie elek­tro­nicz­nego samiz­datu. Od końca lat osiem­dzie­sią­tych dwu­dzie­stego wieku poja­wiły się setki sku­pio­nych wokół kwe­stii BDSM elek­tro­nicz­nych forów. Dla wielu ludzi żyją­cych na­dal w jarz­mie wik­to­riań­skiej moral­no­ści sek­su­al­nej, zamiesz­ku­ją­cych regiony kon­ser­wa­tywne pod wzglę­dem sek­su­al­nym i poli­tycz­nym, ano­ni­mo­wość i łatwość dostępu, które ofe­ruje inter­net, umoż­li­wiły wolną wymianę idei doty­czą­cych pro­ble­mów dotych­czas nazbyt nie­po­ko­ją­cych, by roz­ma­wiać o nich nawet z rodziną czy przy­ja­ciółmi.

W chwili pisa­nia niniej­szej książki inter­net sta­wał się główną formą komu­ni­ka­cji i socja­li­za­cji milio­nów ludzi zain­te­re­so­wa­nych sek­su­al­no­ścią powią­zaną z BDSM. Sieć ofe­ruje wszystko, począw­szy od rówie­śni­czych grup wspar­cia czy grup spo­łecz­no­ścio­wych i dys­ku­syj­nych po strony z ofer­tami matry­mo­nial­nymi, ero­tyką i obra­zami gra­ficz­nymi. W inter­ne­cie codzien­nie powstają nowe strony poświę­cone pro­ble­ma­tyce BDSM, zakła­dane przez entu­zja­stów i sprze­daw­ców od Hobo­ken po Hong­kong. Human Sexu­ality Forum Varia­tions II na Com­pu­Se­rve (utwo­rzone 1987 roku przez Glo­rię Glick­stein Brame) jest naj­star­szą inter­netową grupą wspar­cia i edu­ka­cji, jeżeli cho­dzi o BDSM w Ame­ryce.