Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Wyreguluj swoje hormony i ciesz się pełnią zdrowia! Odkryj metodę opartą na medycynie stylu życia, która przywraca naturalną równowagę.
Wyniki badań w normie, a ty czujesz, że brakuje ci energii, jesteś ciągle zmęczona i rozdrażniona? Masz Hashimoto, PCOS, endometriozę lub doskwiera ci PMS? W dodatku toniesz w zalewie dobrych rad i zaleceń, które nie działają lub których po prostu nie rozumiesz? Ten przewodnik po zdrowiu kobiet pokaże ci, jak ogarnąć swoje hormony tak, by działały na twoją korzyść. Natalia Gondek proponuje nowatorskie podejście, które łączy w sobie konwencjonalne metody oraz naturalne sposoby wspierania zdrowia.
Dowiedz się:
Twoje codzienne wybory mają wpływ na to, jak się czujesz.
Masz znacznie większą moc, niż myślisz.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 355
Rok wydania: 2025
Projekt okładki: Ewa Popławska
Redaktor inicjujący: Małgorzata Święcicka
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Redakcja: Katarzyna Głowińska (Lingventa)
Konsultacja: dr Dorota Brodowska-Kania
Adaptacja graficzna wykresów i tabel: Piotr Wszędyrówny
Korekta: Beata Kozieł-Kulesza, Magdalena Zabrocka (Lingventa)
© for the text by Natalia Gondek
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana jako źródło danych i przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu bez pisemnej zgody posiadacza praw.
ISBN 978-83-287-3414-2
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2025
–fragment–
Nie wiem jak ty, ale ja do końca swojego nastoletniego życia nie wiedziałam o kobiecych hormonach praktycznie nic. Owszem, słowa „estradiol” czy „testosteron” gdzieś tam padały, ale poza tym, że estradiol kojarzył mi się z kobietami, a testosteron z mężczyznami, więcej do powiedzenia na ten temat bym nie miała. Prolaktyna, progesteron, kortyzol, FSH, LH, TSH, FT3, FT4… – były to jedynie niezrozumiałe dla mnie nazwy. Do czasu. Do czasu, kiedy to właśnie moje hormony postanowiły zwrócić na siebie uwagę. Bardzo, bardzo mocno się postarały, żebym się w końcu nimi zainteresowała.
Ich starania okazały się bardzo skuteczne. Zauważyłam ciągłe zmęczenie pomimo przespania nieraz dwunastu godzin, notoryczne wybudzanie w nocy koło trzeciej, opuchniętą twarz z licznymi zmianami skórnymi, zatrzymywanie wody w całym ciele oraz wagę, która nie chciała nawet drgnąć niezależnie od tego, co zjadłam i ile biegałam. Nie zauważyłam tego tak od razu. Chwilę mi to zajęło. Najpierw ignorowałam te objawy. Aż w końcu moje hormony zawołały najgłośniej, jak tylko mogły: „Halo! Zatrzymaj się! Popatrz na nas!” – moja miesiączka się nie pojawiła. Jak nazwa wskazuje, powinna plus minus co miesiąc się pojawiać, i o tym to nawet ja wiedziałam.
Przeważnie mało kto się z tej miesiączki cieszy. Ten czas raczej źle nam się kojarzy: najczęściej z bólem, dyskomfortem, rozdrażnieniem, nieraz ze wstydem, a nawet stanami depresyjnymi. W związku z tym na początku wcale nie było mi przykro, że tego okresu nie ma. Wręcz przeciwnie, „same plusy!” – myślałam. Minął miesiąc, dwa, trzy, cztery… „Dobra, może jednak coś jest nie tak?” – zreflektowałam się. „Hurrra! W końcu” – krzyczały z całych sił moje hormony, bo wreszcie się nimi zainteresowałam.
Po wielu miesiącach chodzenia od lekarza do lekarza i pytania, co jest ze mną nie tak, usłyszałam zestaw diagnoz: PCOS, insulinooporność, hiperandrogenizm, hiperprolaktynemia i niedoczynność tarczycy.
Na początku zaproponowano mi „magiczną tabletkę” – pigułki antykoncepcyjne, które podobno miały rozwiązać wszystkie moje problemy. Obiecywano, że trądzik zniknie, cykle będą regularne, a miesiączki bezbolesne. Brzmiało to jak bajka, w którą z łatwością uwierzyłam, bo nikt mi nie powiedział, że będzie zupełnie inaczej.
Dopiero gdy zaczęłam zgłębiać wiedzę o kobiecej gospodarce hormonalnej, zrozumiałam, że te magiczne tabletki nie są żadnym lekarstwem. Niczego nie regulują, lecz maskują objawy. Te „regularne cykle” to fikcja, bo podczas stosowania antykoncepcji hormonalnej naturalnych cykli po prostu nie ma. A to, co wygląda na miesiączkę, jest tylko krwawieniem z odstawienia. To krwawienie pojawia się w czasie przerwy w przyjmowaniu antykoncepcji hormonalnej (lub gdy bierzesz tabletki placebo z blistra) i jest reakcją organizmu na spadek stężenia hormonów w tym okresie. Gdy dostarczamy organizmowi hormony z zewnątrz, po prostu zaburzamy ich naturalną produkcję.
Kiedy się o tym dowiedziałam, ruszyłam na poszukiwanie najwybitniejszych specjalistów – z przekonaniem, że jeśli zapłacę 500 zł za wizytę u najlepszego lekarza w kraju, na pewno znajdę rozwiązanie. Nie chciałam tabletek antykoncepcyjnych, więc dostawałam od lekarzy zestaw leków na każde z zaburzeń: metforminę na insulinooporność, diosminę na hiperprolaktynemię, spironolakton na nadmiar androgenów, Euthyrox na niedoczynność tarczycy i Duphaston na wywołanie krwawienia.
Brałam te leki i… płakałam, bo mimo leczenia nadal czułam się fatalnie, a w lustrze widziałam osobę, która wygląda równie źle, jak się czuje. W końcu powiedziałam: dość. Po co iść do kolejnego lekarza, skoro ich odpowiedzią na wszystko jest jeszcze jedna recepta? Leki nie były tym, czego chciałam. W końcu zrozumiałam, że leczenie to jedno, a wyzdrowienie to zupełnie co innego.
Teoretycznie celem leczenia powinno być wyzdrowienie. Jednak definicja słownikowa mówi o „wszelkich metodach postępowania mających na celu przywrócenie zdrowia lub złagodzenie objawów choroby”. Słowo „lub” jest tu kluczowe – sugeruje, że leczenie może oznaczać albo eliminację przyczyny, albo jedynie łagodzenie skutków choroby.
To właśnie różnica między leczeniem przyczynowym a objawowym. I mam wrażenie, że mało który lekarz jasno komunikuje, którą z tych metod zamierza zastosować. Może gdyby było to powiedziane wprost – gdybym usłyszała: „Pani Natalio, na te rozjechane hormony mogę zaproponować jedynie leczenie objawowe – tabletki hormonalne”, to być może szybciej zaczęłabym szukać innej drogi, próbując dotrzeć do źródła problemu.
Tylko jak działać przyczynowo? Jak skutecznie dochodzić do źródła problemu, a nie tylko zwalczać jego objawy? W tym drugim jesteśmy świetni – farmakologia pozwala szybko i skutecznie złagodzić wiele dolegliwości, więc wspaniale, że taka opcja istnieje. Właśnie o to tutaj chodzi – żeby mieć świadomość, że jest taka ścieżka, ale że nie jest to jedyna możliwość. Każdy specjalista ma swoje narzędzia, a narzędziem lekarzy są przede wszystkim leki. Nie powinniśmy więc oczekiwać, że zaproponują nam dietoterapię, pracę ze swoimi przekonaniami, wprowadzenie adaptogenów, ziół czy regularnych medytacji. To z pewnością nie jest zadanie ani ginekologów, ani endokrynologów, od tego są inni eksperci, którzy działają w oparciu o inne metody – inne narzędzia.
Postanowiłam więc, że zamiast w nieskończoność się leczyć, chcę wyzdrowieć. Bo to, że czegoś nie da się wyleczyć lekiem, nie oznacza, że nie można wyzdrowieć. Przez słowo „wyzdrowieć” rozumiem przywrócenie prawidłowego funkcjonowania organizmu, bo – jak później odkryłam – najczęściej jest on do tego zdolny. Potrzebuje jedynie, by zapewnić mu sprzyjające warunki. Pochłonęło mnie poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, jakie dokładnie są to warunki. Czego tak naprawdę potrzebuje organizm, kiedy manifestują się poszczególne dysfunkcje? Co blokuje zachodzenie naturalnych procesów?
Wypróbowałam liczne diety: wegańską, wegetariańską, sirt, paleo, keto, carnivore… Stosowałam różne posty, detoksy i głodówki. Chodziłam na akupunkturę, biorezonans, aroma- i fitoterapię. Próbowałam adaptogenów i niezliczonych suplementów. Co chwilę trafiałam na inną metodę, nieraz sprzeczną z którąś z poprzednich, ale wciąż próbowałam. Do każdej nowinki podchodziłam z ogromnym entuzjazmem, myśląc: „Aha! To mi pomoże! Na pewno o to chodziło!”. Często wydawało mi się, że coś się poprawia, a potem znowu wracałam do punktu wyjścia.
Aż w końcu naprawdę zaczęło się poprawiać, i to bez pogarszania. Wszystko zaczęło się normować. Cera się poprawiała, opuchlizna schodziła, a cykle stawały się coraz bardziej regularne. Poczułam ogromną ulgę, bo wiedziałam, że nareszcie odkryłam to, czego tak długo szukałam. Ale nie, to nie była jedna konkretna rzecz, ta najbardziej pierwotna, źródłowa przyczyna moich problemów – to był zlepek mniejszych części, które składają się w całość. Wbrew temu, co wcześniej sądziłam, na moje hormony wpływało nie tylko to, co czy ile jadłam, ale też to, jak jadłam, jak spałam, jaką wodę piłam, jakie myśli mi towarzyszyły, jakie było moje nastawienie do siebie, do innych, do świata i wiele, wiele innych zmiennych.
Kiedy udało mi się zrozumieć, jak działa kobieca gospodarka hormonalna i co na nią wpływa, a dzięki temu pozbyć się wszystkich zaburzeń, ta droga stała się moją pasją. Zgłębiając wiedzę, odkrywałam rzeczy, o których nikt mi wcześniej nie powiedział, a które mogłyby zaoszczędzić mi wielu lat cierpienia. Pewnego dnia obudziłam się z ogromną złością, że ta wiedza jest tak mało dostępna, że nikt o tym nie mówi. Postanowiłam więc, że mówić o tym będę ja.
Zdecydowałam się zmienić swoją ścieżkę życiową. Poszłam na kolejne studia, uczestniczyłam w wielu warsztatach, kursach, konferencjach i z pewnością mogę powiedzieć, że nigdy nie przestanę zgłębiać nowinek z dziedziny szeroko pojętego zdrowia. Prowadzę swoją poradnię online „Naturaliia – Holistyczna Terapia Żywieniowa”, w której pomagam (głównie) kobietom, nie tylko w Polsce, ale na całym świecie, odzyskać zdrowie. Jestem ogromną propagatorką medycyny stylu życia – dziedziny, którą miałam przyjemność zgłębiać w ramach certyfikowanego programu na Harwardzkim Uniwersytecie Medycznym.
Specjalizuję się w zaburzeniach hormonalnych oraz dolegliwościach ze strony układu pokarmowego. Najczęściej współpracuję z kobietami z PCOS, insulinoopornością, endometriozą, chorobami tarczycy, zarówno niedoczynnością, jak i nadczynnością, oraz z chorobami autoimmunologicznymi, zwłaszcza Hashimoto. Poza tym zwracam szczególną uwagę na stan jelit, mikrobiotę i pomagam skutecznie pozbyć się problemów z układem trawiennym, wiecznych wzdęć, SIBO/IMO, które czasami stanowią odrębny problem, a czasami współistnieją z zaburzeniami hormonalnymi.
Po konsultacjach ze mną i wprowadzeniu zaleconych zmian w stylu życia moje klientki doświadczają spektakularnych efektów. Nieregularne miesiączki stają się regularne, trądzik znika, a wypadanie włosów ustaje. Tarczyca zaczyna funkcjonować prawidłowo, a objawy chorób autoimmunologicznych się zmniejszają lub całkowicie ustępują. Kobiety, które borykały się z trudnościami z zajściem w ciążę, w końcu widzą upragnione dwie kreski na teście ciążowym. U kobiet z zanikiem miesiączki udaje się przywrócić cykl, a bolesne menstruacje stają się przeszłością. Wzdęcia, uczucie ciężkości po posiłkach, ciągły głód czy nieustanna ochota na słodkie – to wszystko ustępuje, a nadprogramowe kilogramy same „lecą”, i to bez liczenia kalorii.
Swoją wiedzą dzielę się również w mediach społecznościowych, przede wszystkim na Instagramie, gdzie znajdziesz mnie pod nazwą @naturaliia_. Dzięki temu jeszcze więcej kobiet ma możliwość skorzystania z moich porad opartych na wiedzy i doświadczeniu. Efekty, które obserwuję na co dzień, utwierdzają mnie w przekonaniu o skuteczności moich metod. Zarówno moja historia, jak i historie wielu kobiet, z którymi współpracuję, to dowód na to, że możliwe jest wyregulowanie hormonów, pozbycie się dolegliwości żołądkowo-jelitowych, chronicznego zmęczenia i wielu innych problemów, ale wymaga to świadomego działania w różnych obszarach życia.
Książka, którą trzymasz w rękach, to owoc moich wieloletnich poszukiwań drogi do porozumienia z własnymi hormonami, mojej edukacji oraz moich doświadczeń wyniesionych ze współpracy z wieloma osobami. Chcę ci przekazać wszystko to, o czym nikt mi nie powiedział lata temu, kiedy mój organizm się zbuntował. Gdybym była świadoma wszystkiego, co dla ciebie opisałam w tej książce, nie wylałabym tak wiele łez. Nie musiałabym się przez tyle czasu zastanawiać: „dlaczego akurat ja?”, ani doświadczać poczucia niesprawiedliwości i wadliwości.
Niech ta książka będzie dla ciebie zarówno przewodnikiem, jak i wsparciem w drodze do lepszej jakości życia. Pamiętaj: nie jesteś sama. Ja również to przeżyłam. Ja też tam byłam. Jestem tu, widzę cię i wiem, że jeszcze będzie pięknie. Naprawdę.
W tej książce pokażę ci, jak zrozumieć i wspierać swoją kobiecą gospodarkę hormonalną, abyś mogła żyć w zgodzie ze swoim ciałem, a nie przeciwko niemu. Na początku wyjaśnię, jak działa twój system hormonalny, jak hormony wpływają na twój nastrój, wygląd, poziom energii i samopoczucie. Zrozumiesz mechanizmy, które rządzą twoim ciałem, i dowiesz się, jak wpływają na każdą jego część.
Następnie przyjrzymy się najczęstszym zaburzeniom hormonalnym, które wpływają na twoje samopoczucie i zdrowie. Dowiesz się, jakie objawy towarzyszą poszczególnym problemom hormonalnym, co może je wywoływać i jak rozpoznać ich mechanizmy.
Aż w końcu odpowiem na pytanie: „jak żyć?”, „jak ogarnąć te hormony?”. Odpowiedź ta nie będzie prosta. Nie skupiam się wyłącznie na jednym wąskim obszarze, bo praca z wyizolowanym fragmentem życia nie byłaby wystarczająco skuteczna. Chcę objąć wszystko, tak aby efekty, których doświadczysz, były naprawdę spektakularne.
Człowiekiem rządzą hormony – to zdanie, które kiedyś usłyszałam i które z biegiem czasu nabrało dla mnie ogromnego znaczenia. Hormony odgrywają kluczową rolę w funkcjonowaniu naszego ciała. Wpływają na to, jak się czujemy, jak wyglądamy, co jemy, a nawet jakie decyzje podejmujemy. Jednak ich działanie wykracza daleko poza codzienne samopoczucie czy wygląd. Gospodarka hormonalna wpływa na każdy układ w naszym organizmie, od układu nerwowego i sercowo-naczyniowego po trawienny i odpornościowy.
Wyregulowana gospodarka hormonalna to podstawa zdrowia. To wysoki poziom energii przez cały dzień, piękna i promienna cera, zgrabna sylwetka oraz spokój ducha. Ale co się dzieje, gdy hormony zaczynają źle funkcjonować? Rozregulowanie gospodarki hormonalnej nie tylko zaburza cykl miesiączkowy u kobiet. Może prowadzić do poważniejszych problemów zdrowotnych, takich jak choroby jelit czy zaburzenia metaboliczne, do nieprawidłowych reakcji immunologicznych i w konsekwencji zwiększać ryzyko wystąpienia chorób autoimmunologicznych.
W tym rozdziale zapraszam cię do zgłębienia tajemnic gospodarki hormonalnej. Dowiesz się, jak działa ten skomplikowany system: jak poszczególne hormony i ich wahania wpływają na twoje zdrowie oraz jak możesz żyć w zgodzie z tym systemem, zamiast działać wbrew niemu.
Hormony są jak dyrygent w orkiestrze – kiedy współgrają harmonijnie, cały organizm funkcjonuje jak doskonale zagrana symfonia. Ale gdy ich równowaga zostaje zachwiana, w naszym ciele zaczyna panować chaos. Dlatego warto zrozumieć ich rolę i nauczyć się, jak wspierać tę delikatną harmonię. Zaczynając od podstaw, dowiesz się, jak dbać o siebie, by czuć się fantastycznie i wyglądać olśniewająco.
NAJWAŻNIEJSZE HORMONY, KTÓRE MUSISZ POZNAĆ
Estradiol i progesteron – dwie przyjaciółki z różnych półkul
Estradiol i progesteron są jak twoje dwie zupełnie różne przyjaciółki. Jedna to imprezowiczka z liceum, dusza towarzystwa, która nie potrafi wysiedzieć sama w domu, a druga to ta, którą poznałaś w kręgu kobiet wysoko wrażliwych. Ta stara się bronić swoich granic, lubi spędzać czas sama ze sobą i ponad wszystko dba o swój dobrostan, zarówno psychiczny, jak i fizyczny.
Na pewno czujesz, jak energia osób w twoim otoczeniu na ciebie oddziałuje. Kiedy przychodzi pierwsza przyjaciółka, Estradiolka, jej energiczność ci się udziela. Estradiolka sprawia, że chce ci się wychodzić z domu, wdawać w liczne interakcje. Kiedy z kolei przychodzi Progesteronka, zaczynasz mocniej wsłuchiwać się w siebie i chcesz zadbać o swój komfort, jak najlepiej potrafisz.
Czy jedna przyjaciółka jest lepsza od drugiej? Nie. One są zupełnie różne, ale żadna nie jest lepsza od drugiej – potrzebujemy obu, bo ani z jedną, ani z drugą nie wytrzymałybyśmy na dłuższą metę.
Estradiol
Estradiol sprawia, że czujesz się najpiękniejsza na świecie, twoja cera staje się promienna, a libido szybuje w górę. Wspiera neuroplastyczność, czyli zdolność mózgu do adaptacji i zmiany w odpowiedzi na nowe informacje i doświadczenia. Poprawa neuroplastyczności powoduje, że lepiej radzisz sobie ze stresem i przystosowaniem się do nowych sytuacji.
Progesteron
Progesteron poprzez oddziaływanie na receptory GABA, ma działanie uspokajające, przeciwlękowe i wyciszające. Zapewnia równowagę emocjonalną, szczególnie w fazie lutealnej cyklu (faza występująca po owulacji aż do kolejnej miesiączki), a jego niskie stężenie może przyczyniać się do wystąpienia objawów napięcia przedmiesiączkowego (PMS, ang. premenstrual syndrome), takich jak drażliwość, zmęczenie, niepokój i zmiany nastroju. Co więcej, wpływa na twój metabolizm i zwiększa zapotrzebowanie organizmu na kalorie.
Potrzebujesz zarówno jednego, jak i drugiego, a problemem jest dysproporcja między nimi – gdy któregoś z nich brakuje lub któregoś jest za dużo.
Hormon folikulotropowy (FSH) i luteinizujący (LH)
Hormon folikulotropowy (FSH) i luteinizujący (LH) są jak dwaj reżyserzy niezwykłego przedstawienia. Ich zadaniem jest kierowanie jednym z najważniejszych spektakli w twoim ciele – cyklem menstruacyjnym i dojrzewaniem komórek jajowych.
FSH – budowniczy sceny
FSH można porównać do reżysera technicznego, który dba o przygotowanie sceny i rozwój bohaterów. To właśnie on „budzi” w twoich jajnikach pęcherzyki jajnikowe (takie małe woreczki, w których rosną komórki jajowe). Gdy FSH zaczyna działać, pęcherzyki rosną, a jeden z nich staje się gwiazdą wieczoru – dominującym pęcherzykiem, który wyda dojrzałą komórkę jajową.
LH – reżyser kulminacyjnej sceny
Gdy scena jest już gotowa, a pęcherzyk dominujący dojrzewa, na scenę wkracza LH – reżyser wielkich finałów. To on odpowiada za owulację, czyli moment, w którym dojrzała komórka jajowa opuszcza pęcherzyk i wędruje w kierunku jajowodu, gotowa na spotkanie z plemnikiem. Bez LH nie byłoby kulminacji – to właśnie on sprawia, że spektakl może zakończyć się sukcesem (owulacją).
Prolaktyna
Hormon opiekun
Prolaktyna, produkowana przez przysadkę, ma wyjątkową misję do wypełnienia – przygotowanie twojego organizmu do karmienia piersią. To ona daje sygnał gruczołom mlecznym w piersiach, by rozpoczęły produkcję mleka po porodzie. Jej nazwa pochodzi od łacińskiego wyrażenia pro lactis, czyli „dla mleka”.
Nie tylko dla mam
Chociaż prolaktyna jest najbardziej znana jako hormon mleczny, działa również na co dzień u każdej kobiety, która nie karmi piersią. Pomaga regulować cykl menstruacyjny, a także wpływa na równowagę hormonalną. Jej stężenie może wzrastać w odpowiedzi na stres czy intensywny wysiłek fizyczny – tak jakby ciało włączało tryb ochronny, by pomóc ci przetrwać trudne chwile. Gdy jednak jest jej za dużo (stan nazywany hiperprolaktynemią), zakłóca pracę innych hormonów i zaburza cykl menstruacyjny.
Kortyzol
Kortyzol jest jak doświadczony strażak w pełnej gotowości. Zawsze czeka na wezwanie, gotów ugasić pożar i pomóc ci przetrwać trudne chwile. Jest to hormon stresu, ale nie powinno się myśleć o nim wyłącznie negatywnie. Spójrz na niego jak na kluczowego obrońcę twojego ciała.
Kortyzol – hormon przetrwania
Kortyzol produkowany jest przez nadnercza, czyli gruczoły, które znajdują się tuż nad twoimi nerkami. Gdy twój organizm wyczuwa zagrożenie – czy to fizyczne, czy psychiczne – kortyzol wkracza do akcji. To on sprawia, że jesteś w stanie błyskawicznie reagować w trudnych sytuacjach. Nagle serce bije szybciej, krew lepiej krąży, a twój umysł koncentruje się tylko na tym, co najważniejsze. Kortyzol mobilizuje energię, podnosząc stężenie glukozy we krwi, aby dostarczyć ci paliwo na okres zwiększonej gotowości. Pomaga myśleć szybko i precyzyjnie, czyli maksymalnie skupia się na najistotniejszych w danym momencie funkcjach. Przez to w trudnych chwilach wycisza systemy, które nie są kluczowe – jak trawienie czy funkcje rozrodcze – aby oszczędzić energię.
Strażak, który nie odpoczywa
Kortyzol jest nieoceniony w chwilach zagrożenia, ale gdy stężenie tego hormonu jest stale podwyższone, np. w przypadku przewlekłego stresu, może on stać się nadgorliwym strażakiem, który zamiast gasić pożary, sam je wywołuje, powodując m.in. zmęczenie i bezsenność, osłabienie odporności, trudności z kontrolowaniem wagi, problemy z pamięcią i koncentracją, a przede wszystkim zaburzenia cyklu miesiączkowego.
Androgeny
Do grupy hormonów określanej mianem androgenów zalicza się testosteron, androstendion, DHEA i DHEA-S. Hormony te zwykle uważane są za męskie, zwłaszcza testosteron. Jednak nie daj się zwieść tej nazwie – androgeny, w tym testosteron, są równie ważne dla kobiet, choć występują u nas w znacznie mniejszych ilościach. Androgeny to hormony steroidowe odpowiedzialne za rozwój cech płciowych, takich jak siła mięśni, owłosienie ciała czy regulacja libido. W organizmie kobiety odgrywają kluczową rolę, wpływając na zdrowie, energię, nastrój, a nawet wygląd skóry i włosów.
Ilość androgenów w ciele kobiety musi być jednak precyzyjnie wyważona. Zarówno zbyt niskie stężenie, jak i nadmiar hormonu (hiperandrogenizm) mogą znacznie uprzykrzyć życie. Szczególnie odczuwają to kobiety z zespołem policystycznych jajników (PCOS) i insulinoopornością, gdzie skutki nadmiaru testosteronu, takie jak nieregularne miesiączki, trądzik czy nadmierne owłosienie, zwykle są bardzo dotkliwe.
Hormony tarczycowe
Gdy mówimy o najważniejszych hormonach w naszym ciele, nie sposób pominąć hormonów tarczycy. To właśnie tarczycę często nazywam „hormonalną królową” – jej praca wpływa na cały organizm i jest kluczowa dla harmonii pozostałych hormonów.
TSH, T3 i T4
TSH, czyli tyreotropina, to hormon, którego stężenie we krwi bada się zwykle rutynowo, aby ocenić pracę tarczycy. Co ciekawe, TSH wcale nie jest produkowane przez tarczycę – powstaje w przysadce i pełni jedynie funkcję menadżera tarczycy.
Główne zadanie TSH polega na stymulowaniu tarczycy do produkcji dwóch kluczowych hormonów: tyroksyny (T4) i trójjodotyroniny (T3). Można to porównać do telefonu od menadżera do artysty przed występem. TSH dzwoni do tarczycy i mówi: „Przygotuj się, zaraz zaczynasz show!”. Na ten sygnał tarczyca podejmuje pracę i zaczyna produkować swoje hormony: T4 i T3, które odpowiadają za regulację metabolizmu, poziomu energii i wiele innych procesów w organizmie.
Jeśli jednak tarczyca nie odbiera telefonu, TSH dzwoni coraz mocniej – drugi, trzeci, czwarty raz. Przysadka zaczyna produkować coraz więcej TSH, aby zmotywować tarczycę do działania. Gdy stężenie TSH jest podwyższone, oznacza to, że tarczyca nie odpowiada na wezwania – coś jest nie tak. Może być zbyt „zmęczona” lub uszkodzona, by spełniać swoją funkcję.
Dlatego TSH jest ważnym markerem diagnostycznym – jego wysokie stężenie wskazuje, że przysadka musi wykonywać „nadgodziny”, próbując zmusić tarczycę do pracy, bo z jakiegoś powodu ona tej pracy nie wykonuje.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz